• Nie Znaleziono Wyników

PORADNIK PRZYRODNICZY

W dokumencie KRAKÓW 1948 WSZECHŚWIAT (Stron 27-35)

JA K RO B IĆ Z B IO R Y DRO B N YCH O W A D Ó W ?

W podręcznikach, om awiających sposoby konserwowania drobnych owadów, czyta się o umieszczaniu ich w zbiorach nabitych na cienkie szpilki entomologiczne, względnie cieniutkie druciki, tzw. minucje. W przy­

padku, gdy ciało owada nie przenosi 4 mm długości, doradza się nalepiać je bez prze­

bijania szpilką na kartoniki i dopiero kar­

tony umieszczać na szpilkach. Są to sposoby ogólnie znane, które obok dobrych stron, posiadają rów nież ujemne. T e ujemne unie­

m ożliw iają często ich stosowanie.

Dlatego też zam iast zbioru suchego robi się często zbiór m okry. W tym celu zbie­

racz przygotow u je parocentymetrowe pro­

bówki z cienkich rurek szklanych, np.

0 6 m m średnicy. W yp ełn ia je później a l­

koholem, np. 70% i wrzuca do każdej je d ­ nego, w zględnie kilka drobnych owadów.

W ew nątrz probów ki umieszcza jeszcze skra­

wek kartonu z koniecznym i notatkami, na­

pisanymi dobrym, czairnym Łulszem, w zg lę­

dnie m iękkim czarnym ołówkiem i korkuje zwitkiem waty. Potem tak przygotowane probówki wrzuca do większego zbiorczego słoika z alkoholem o tym samym stęże­

niu i na tym swą pracę kończy. Praca trwa krótko, zbiór zajm uje nieznaczną prze­

strzeń, zebranych ow adów nie niszczą szkodniki, a w słoikach z doszlifowanym i korkami przechowują się bez uszkodzeń la­

tami. Od czasu do czasu trzeba tylko skon­

trolować, czy alkohol nie. wyparow ał 1 ewentualny ubytek wyrównać.

Przechow yw anie w alkoholu obok w ielu dodatnich ma jednak tę słabą stronę, że część ow adów zm ienia w nim swą pierwotną barwę; a to utrudnia ich oznaczanie. W ta­

kich przypadkach dobrze jest tylko część materiału konserwować w alkoholu, z dru­

giej zaś dobrze jest robić preparaty suche, np. m oją metodą, om ówioną poniżej. Sto­

suj? ją z dobrym skutkiem do przechowy­

wania maleńkich błonkówek z rodziny B ł y s k o t e k (n ie B l e s k o t e k )Chalcididae.

Różni się ona od polecanych w podręcz­

nikach przede wszystkim tym, że owadów nie przebija się szpilką, ani też nie przyle­

pia do podłoża, a przechowuje za szkłem, jakby w m iniaturowym pudełeczku szklan- nym, do którego nie m a z zewnątrz dostępu.

Szkiełko p od staw ow e z ram kam i szklanymi, na których będzie osadzone szkiełko p r z y k r y w ­

kow e z p rzym ocow an ym owadem.

Do tego celu używ am podstawowych szkiełek mikroskopowych i wąskich, około 3 m m listewek szklannych, przyciętych dia­

mentem szklarskim. Z listewek buduję ram ­ kę o form acie i wymiarach szkiełka nakryw ­ kowego i przylepiam ją balsamem kanadyj­

skim, ewentualnie żelatyną glicerynową na środku szkiełka podstawowego. Brzegi górne ramki pokrywam balsamem kanadyjskim lub rozgrzaną a przez to płynną żelatyną g li­

cerynową, do wnętrza zaś wkładam jednego, względnie parę owadów, przeznaczonych do przechowania, i nakrywam szkiełkiem n a ­ krywkowym . Grubość szkła przeznaczonego na ramkę musi być tak dobrana, aby szkiełko nakrywkowe przycisnęło owada, nie gniotąc go i nie uszkadzając. Już lekki nacisk, np. na skrzydła, wystarcza do unie­

ruchomienia okazu.

Jeśli zależy m i na gnzbietobrzusznym p o ­ łożeniu owada i jego skrzydeł, czynię to w sposób następujący. Poddaję owada przez chwilę działaniu par chloroformu a po lek­

kim uśpieniu przenoszę na szkiełko na­

krywkowe. T a m kładę go grzbietem na m i­

niaturową kropelkę w ody destylowanej, ja ­ ką uprzednio zw ilżyłem środkową część szkiełka, a gdy skrzydełka owada przylgną do wody, rozkładam je igiełkam i w żądanej przez siebie pozycji. Następnie usuwam

122

W

s z e c h ś w i a t

nadmiar w ody bibułą i przenoszę szkiełko w raz z żyw y m jeszcze, lecz uwięzionym owadem do zatruwaczki, aż zginie. Jeśli w czasie zatruwania w oda znajdująca się,pod nim całkow icie nie wyschnie, podgrzewam ostrożnie szkiełko nad płom ieniem lampki spirytusowej, aż do zupełnego wyschnięcia.

Dopiero teraz zam ykam ow ada w ramce szklanej w sposób opisany pow yżej. Jeśli wysokość ram ki dobrana była w sposób ce­

low y, ow ad trzym a się skrzydełkami szkiełka nakryw kow ego i w pozycji w iszą­

cej bez kleju dostaje się do zbioru.

W y g o d n y kształt podstawy pozw ala prze­

chow yw ać ow ady w ten sposób spreparo­

wane w pudełkach, przeznaczonych na zbiory preparatów m ikroskopowych. P o n ie­

w aż zaś ow ady nakryte są szkiełkam i na­

k ryw kow ym i, przeto w każdej ch w ili bez żadnych trudności mogą być obserwowane pod mikroskopem. Ma to w ażne znaczenie przy oznaczaniu drobnych gatunków a więc wtedy, gdy powiększenia lupow e są n ie w y ­ starczające. Zam knięcie ow ad ów w prze­

strzeni otoczonej szkłem chroni je od pro­

chu, przypadkowego mechanicznego uszko­

dzenia w ch w ili w yjm ow ania ich ze zbioru i od szkodników. U walnia więc właściciela od troski ciągłego czuwania nad całością zbioru.

Przechow yw ane przeze m nie w ten sposób błonkówki, mimo, że zamykane b yły w sta­

nie zupełnie świeżym, natychmiast po ich zatruciu, nie w ykazały w żadnym przypadku zniszczenia przez pleśń. Naw et tak duże i so­

czyste m u c h ó w k i , j ak g a r n u s z n i c a b u k o w a M ikiola fagi, nie spleśniały.

Przypuszczam, że przeciwdziałały temu pary ksylolu, w ydobyw ające się z balsamu kana­

dyjskiego, w zględnie tymolu, używanego przeze m nie do dezynfekcji żelatyny glice­

rynowej.

W adą metody są koszta związane z je j stosowaniem i konieczność zużycia nieco w ięcej czasu na w ykonyw anie preparatów, niż to ma m iejsce np. przy przylepianiu ow adów do kartoników. Lecz jako metoda uzupełniająca metodę mokrą jest godną polecenia.

A. Dziurzyński

D R O B I A Z G I P R Z Y R O D N I C Z E

P R O S T Y SPOSÓB H O D O W L I T K A N E K

*1N V 1 T R 0 »

W jed n ym z ostatnich nu m erów «Sc/ence»

N. T. S p r a 11 Jr. -podaje uproszczoną m e­

todę hod ow li tkanek zarodków kurzych «in v itro ». H od ow la tkanek, czy całych zarod­

ków, poza obrębem organizm u jest rzeczą znaną od około czterdziestu lat. Jednak o ile początkowo prow adzenie h od ow li było rze­

czą bardzo trudną i dostępną tylko dla ba­

daczy dysponujących bogato wyposażoną pracownią, obecnie dzięki różnym udosko­

naleniom i uproszczeniom zabiegów, h o­

dowlę tkanek m ożna zorganizow ać bez w iększych trudności w każdej praw ie pra­

cowni przyrodniczej.

Doniosłość m etody S p r a t t a polega głów nie na tym, że pozw ala ona na zan ied­

banie kłopotliw ej i trudnej do uzyskania aseptyki, gdyż środowisko hodow lane —

białko ja ja kurzego — posiada silne w ła ­ sności bakteriobójcze. W skrócie metoda S p r a t t a przedstawia się w sposób nastę­

pujący.

_ Przygotow anie szkła i narzędzi sekcyjnych ogranicza się do dokładnego w ym ycia m y ­ dłem i wodą bieżącą. Tak wyczyszczone przyrządy układa się na czystym ręczniku do wysusizenja^ Jako kom ory hodowlane służą m ałe szkiełka zegarkowe. Szkiełka te ustawia się w płytkach P e t r i e g o. N a dnie płytek umieszcza się pierścienie z w ilgotnej waty.

Środowisko hodowlane pow staje .przez w ym ieszanie dwóch substancji. Składnik pierwszy to 50 cm3 płynu R i n g e r a (0,9%

NaCl, 0,042% KC1 i 0,024% CaCL w w od zie) wym ieszane z całą ilością białka zawartą w św ieżym ja ju kurzym. Składnik drugi to 0,14 gram a agaru rozpuszczone na gorąco (zagotow ać) w 30 cm3 płynu R i n g e r a .

Gdy składnik drugi ostygnie do temperatury około + 40° C, w lew a m y go (bez piany, którą trzeba odrzucić) do naczynia zawierającego składnik pierwszy, całość ostrożnie mięsza- my, po czym w lew a m y po parę centymetrów mieszaniny do przygotowanych szkiełek ze­

garkowych.

Z chwilą gdy środowisko skrzepnie (ok.

45 miimiit) m ożem y przystąpić do zakładania hodowli. Polega ono na rozpostarciu na w ar­

stwie skrzepu fragm entów tkanki. F ra g ­ menty te uzyskujem y przez sekcję w cze­

snego zarodka kurczęcia, płuczem y je w p ły ­ nie R i n g e r a , pnzenosimy przy pomocy

szklanej pip ety o szerokim otworze na szkiełko zegarkowe, a po rozprostowaniu na skrzepie, odciągam y nadm iar płynu, szalkę nakrywam y i hodowlę umieszczamy w tem­

peraturze + 38° C. Po kilkunastu, lub kilku­

dziesięciu godzinach w ylęgania m ożem y obserwować zjaw iska rozchodzenia się k o ­ mórek, powstawania narządów itd., zależnie od tego ja k i fragment zarodka w zięto za materiał do hodowli.

W przypisku autor zaznacza, że koniecz­

ność użycia termostatu m oże kogoś znie­

chęci? do pow yższej metody. Termostat to przyrząd kosztowny i nie zaw sze stojący do dyspozycji. D latego autor podkreśla, że jako termostat m oże służyć zw ykłe pudełko z kar­

tonu, którym okryto świecącą się elektryczną żarówkę. W pudełku o odpow iednio dobra­

nych' rozm iarach łatwo odszukać m iejsce o temperaturze + 38° C.

Główną m yślą cytowanej publikacji jest zachęcenie studentów uniwersytetów a m e­

rykańskich do prowadzenia samodzielnych doświadczeń. Jednakże sam autor porobił

przy pomocy sw ej m etodyki szereg pow aż­

nych i oryginalnych spostrzeżeń. Można też sądzić, że w warunkach polskich, wobec ogromnych trudności powojennych w uzy­

skaniu m ateriałów i przyrządów nauko­

wych, prosta metodyka S p r a 11 a, m oże być użyteczna dla niejednego badacza.

II. Szcrrski

E N D E M IC Z N E G A T U N K I P A P R O T N IK Ó W

Jak wiadom o endemicznymi roślinami nazywa się gatunki, które poza danym te­

renem nie rosną. Można przyjąć przynaj­

m niej z pewnym prawdopodobieństwem, że powstały one na tym w łaśnie terenie. Stąd pochodzi w ielkie ich znaczenie w rozw aża­

niach nad ewolucją. Otóż ciekawym faktem z tej dziedziny jest m niejsza stosunkowo liczba endemicznych gatunków u paprotni­

ków (paproci, skrzypów i w idłaków w zię­

tych razem ) aniżeli u roślin okrytonasien­

nych. Takie porównanie jest interesujące z uw agi na to, że paprotniki są to rośliny bardzo stare, a okrytonasienne znacznie młodsze: pierwsze z ja w iły się w dewonie, drugie w kredzie. Załączona tabela daje 0 tym dobre pojęcie. Podaje ona dla każ­

dego terenu liczby gatunków endemicznych 1 liczby wszystkich gatunków oraz ich pro­

centowy stosunek.

Z tabeli jest widoczne, że mała stosunko­

wo liczba endemicznych gatunków u pa­

protników jest prawidłem ogólnym. P rz y ­ czyną jest prawdopodobnie dawne pocho­

dzenie paprotników, skutkiem czego żyw ot­

ność ich jest osłabiona. Naturalnie na ich stosunkową liczbę m oże m ieć także w pływ STOSUNKOWE LICZBY ENDEMICZNYCH GATUNKÓW

W yspy Paprotniki Okrytonasienne Storczyki

Galapagos 3/86 3% 205/500 4:1% 1/3 3370

Cejlon ') 24/225 11 760/2737 28 73/160 46

Tahiti 18/154 12 154/412 37 27/33 82

Juan Fernandez 17/51 33 96/145 66 — —

Madagaskar 229/508 45 5477/6281 87 648/683 95

Hawaje 93/147 63 521/704 74 3/3 100

') Same tylk o paprocie.

124 W S Z E C H Ś W I A T

łatwość ich rozsiew ania przez w iatry, które przynoszą gatunki obce. Jest to jednak mało prawdopodobne. Istotnie r ó w n ie , łatwo są rozsiewane nasiona storczyków, których w aga w aha się od 0,1 do 14 m ilionow ych grama. Tym czasem dane zestawione w trze­

ciej kolum nie tabeli w yk azu ją endemizm większy n iż dla paprotników. W p raw dzie nasiona storczyków nie kiełkują bez udziału specyficznych grzybów, ale osiedlanie się paprotników także nie jest łatwe. Z przyn ie­

sionych przez w ia try zarodników nie w y ­ rasta od razu paproć, .leoz delikatne przedro- śle, w którym musi odbyć się zapłodnienie przez plem niki i to poruszające się tylko

w wodzie. D. Szym kiew icz

B Ł Y S K A W IC E W R U R K A C H S Z K L A N Y C H

Czasem zdarza się w id zieć zupełnie ostre i w yraźne fotografie przedm iotów porusza­

jących się bardzo szybko, np. fotografie kuli karabinowej, w chw ili, gdy p rzeb ija szybę szklaną. Jak robi się takie fotografie? P rzed ­ m iot fotografow an y umieszcza się w ciem ­ ności i w odpow iedniej ch w ili oświetla się go błyskiem silnego światła; błysk ten trwa 1/10.000— 1/100.000 sek. W ten sposób szybko poruszający się przedm iot zostaje u chw y­

cony ostro pnzez aparat fotograficzny (ob iek tyw aparatu jest otw arty przez cały czas).

Do w ytw arzan ia odpow iednio silnych i krótko trw ających błysków służą specjalne rurki szklane lub kw arcow e; na obui koń­

cach m a ją one w lutow ane elektrody a w y ­ pełnione są gazem pod n iew ielk im ciśnie­

niem. U żyw ają c do w ypełnienia tych ru ­ rek m ieszaniny kryptonu i ksenonu (gazy szlachetne, w ystępujące w atmosferze w bardzo m ałej ilości) m ożna uzyskać in ­ ten syw n y błysk o kolorze św iatła d zien ­ nego.

Jeżeli elektrody rurek połączym y ze źró­

dłem prądu stałego o dostatecznie w ysokim napięciu, wówczas pom iędzy elektrodami przeskoczy iskra, dając siln y błysk; po­

dobny proces zachodzi w przyrodzie: są to błyskaw ice i pioruny. Z w y k le jednak po­

sługujem y się opisanym i rurkam i inaczej:

elektrody łączy się z kondensatorem, który ładuje się do napięcia niższego o 1/4 od na­

pięcia potrzebnego do w yw ołania iskry; na­

stępnie w chw ili, w której trzeba uzyskać błysk świetlny jon izu je się gaz wew nątrz rurki, np. przez umieszczenie je j w silnym

Lam pa, która w y tw a rza błyski światła, trw a ­ jące ok. 1/50.000 sek. W 1 błysku lam pa ta zu­

ży w a 400 jou li en ergii elektrycznej.

polu elektrycznym. Uzyskuje się to przez wprow adzenie wjysokiego potencjału na drut, ow in ięty dokoła rurki. Zjoniizowany gaz staje się dobrym przewodnikiem elek­

tryczności. Kondensator rozładow uje się po­

przez gaz zaw arty w rurce, skiuitkiem czego powstaje oślepiający błysk światła. W y d a j­

ność prądu jest duża, ok. 50 lumenów/wat, a w ięc wyższa n iż w nowoczesnych żarów ­ kach (12 lumenów/wat). Lam pa przedsta­

w iona na fotografii zużywa przy 1 w yła d o­

w aniu 400 jouli, to iznaczy tę samą ilość energii, którą żarówka 40 W izużywa w ciągu 10 sek. Jednak błysk, w ytw orzony przez qpisaną lampę trw a tylko ok. 1/50.000 sek.;

zatem ilość światła wytw orzonego przez

W S Z E C H Ś W I A T

125

Zestawiając odpowiednio aparaturę m oż­

na uzyskać przy pomocy opisanej lam py

kości zdjęć poizwala na badanie poszczegól­

nych faz szybkiego ruchu.

Jak w ynika ż powyższych uwag, opisane lampy m ają zastosowanie przy badaniach ruchów, pozw alając na w ygodną obserwację, płytkich wód szelfu kontynentalnego. Szcze­

gólnie obficie zarastają one podłoże skali­

ste, a dostęp do nich jest nieraz dość łatwy dzięki odpływom. M im o to jednak tylko w y ­ jątkowo i sporadycznie użytkowano nie­

które gatunki. Tak na przykład luboga lud­ skania ługów, lub surowca do produkcji czy­

stego jodu. Obecnie jednak proces fen jest zupełnie nieopłacalny i poszedł w zapom­

nienie.

W ażn iejszym produktem uzyskiwanym z wodorostów morskich był do niedawna agar — powszechnie znany składnik róż­

nych pożywek bakteryjnych. Do roku 1938 jedynym producentem agaru była Japonia.

Jednak podczas yyojny upadek handlu m ię­

dzynarodowego zmusił wszystkie państwa kulturalne do prób własnej produkcji agaru, lub jego namiastki. W A n glii po pariulet- nich próbach, opracowano metodę uzyski­

wania znakomitego agaru z wodorostów ro­

snących na angielskich wybrzeżach.

Badania te zw róciły uwagę na m ożliwość zużywania wodorostów i w ostatnich latach zużycie tego surowca znacznie wzrosło.

Obecnie w ytw arza się ,z niego kleje, niepalne m asy plastyczne, przeźroczystością nieiustę- pujące celofanowi i nawet sztuczne włókna,

odznaczające się również niepalnością.

W zrastające zużycie wodorostów w y w o ­ łało poszukiwanie skupień tych roślin i opracowanie metod zbierania, gdyż ręczne zryw anie roślin odsłoniętych przez odpływ y przestało wystarczać. Obecnie statki posłu­

gujące się metodą sondy echowej i specjalne samoloty przeszukują płycizny przy w y ­ brzeżach A n g lii celem odnalezienia zarośli podmorskich. Zaczęto też budować różnego rodzaju maszyny służące do wydobyw ania wodorostów.

Naturalnie w związku z praktycznym za­

stosowaniem wzrosło też i zainteresowanie życiem tych roślin. Okazuje się, że bardzo n iew iele w iedzieliśm y dotychczas o ich f i ­ zjologii, warunkach występowania, a nawet i o ich składzie chemicznym. Toteż obecnie pracownie naukowe angielskie gorąco za­

brały się do opracowywania tych zagadnień.

Za lat parę usłyszym y też zapewne p ie rw ­ sze w ezwania do ochrony wodorostów m or­

skich, którym może zacznie grozić zbyt in ­ tensywna eksploatacja. L. Newton

126

W S Z E C H Ś W I A T

P O M N IK M A R IA N A R A C IB O R S K IE G O

Niespełna w m iesiąc po śmierci M a r i a ­ n a R a c i b o r s k i e g o (zm arł 24 marca 1917 r. w Zakopanem ), w dniu 18 kw ietnia 1917 roku, Zarząd Oddziału Krakowskiego Polskiego T ow arzystw a P rzyrodn ik ów im. pracował pod przewodnictwem piszącego te słowa. B ył to okres katastrofalnej dew alu acji ów cze­

snych m arek polskich. Każda

sie postanowiono punkt ciężko­

ści działania Komitetu przesunąć z terenu Polskiego Tow arzystw a Przyrodniczego im. Kopernika na teren Polskiego Tow . Botanicz­

nego. W r. 1938 n ow y Komitet Polskiego Tow . Botanicznego oraz z oddziałów Polskiego Tow . Przyr. im. Kopernika, taką k w o­

tę, że można było oddać do o d ­ lewu model gipsowy popiersia, gotowy od lat 20-tu. O dlew w y ­ Przyrodnik ów i Lekarzy Polskich.

W ybuch w o jn y w e wrześniu 1939 roku i niebawem przez okupanta niemieckiego zarządzona konfiskata wszystkich brązo­

w ych pomników, zmusiła nas do skrupulat­

nego ukrywania posiadanego popiersia.

Przew ożone kilkakrotnie w czasie w ojn y

W S Z E C H Ś W I A T

127

bliotefci Jagiellońskiej, gdzie przykryte sto­

sami pak z książkam i doczekało szczęśliwie końca okupacji.

Rok 1947 był trzydziestym od śmierci M a- r i a n a R a c i b o r s k i e g o . Należało uczy­

nić przedtem ostatni wysiłek, aby na ten termin pomnik Jego stanął nareszcie w Ogrodzie Botanicznym.

Po śmierci prof. K a z i m i e r z a P i e ­ c h a w czasie w ojn y, nie reaktywowano już form alnie «K om itetu ». W ystarczyły apele Polskiego Tow arzystw a Botanicznego i P o l­

skiego Tow . Przyr. im. Kopernika na to, aby w krótkim czasie zebrać potrzebną kwotę na pokrycie kosztów cokołu granitowego. Szyb­

ko zgromadzono drogą składek 150.016 zło­

tych, cokół ui znanej firm y krakowskiej Braci T r e m b e c k i c h wykonano, pomnik postawiono i odsłonięto w dniu 21 września 1947 r., w czasie dorocznego Zjazdu P o l­

skiego Tow arzystw a Botanicznego. Pierwsze przem ówienie w czasie tej uroczystości w y ­ głosił w zastępstwie chorego prezesa P o l­

skiego Tow arzystw a Przyrodników im. K o ­ pernika prof. dr K. S e m b r a t , ostatnie rektor Uniwersytetu, Jagiellońskiego p rz e j­

m ujący e rąk «K om itetu » pomnik w posia­

danie i w opiekę.

W ten sposób po 30-tu latach wykonano uchwałę Zarządu Polskiego Tow . P rzy ro d ­ ników im. Kopernika powziętą w r. 1917.

W . Szafer

W szystkim Instytucjom naukowym i oso­

bom, które w ytrw ale, przez tak długi okres czasu składały dobrowolne datki na rzecz budowy pomnika M a r i a n a R a c i b o r ­

s k i e g o , składa Zarząd Krakowskiego O d­

działu Polsk. Tow . Przyrod. im. Kopernika gorące podziękowanie. Poniew aż jest rzeczą niem ożliw ą w ym ienienie tutaj wszystkich ofiarodawców, przeto ograniczym y się do przytoczenia tylko następującego ogólniko­

wego zestawienia za okres ostatni (1945—

1947), którym zam ykam y działalność k o ­ mitetu budowy pomnika prof. Mariana R a ­ ciborskiego®.

D o c h o d y

Składki indywidualne . . . . 52.275 zł Oddziały Pol. Tow . Przyr. im. K o ­

pernika ... 18.130 „ Oddziały Pol. Tow . Botanicz. . •. 52.875 „ Polskie Tow . Geologiczne . . . 10.507 „ Polska Akadem ia Umiejęt. . . . 3.000 „ Rektor Uniw. Jagiell... 10.000 „ Ze sprzedaży broszury «Ż ycie pod

r ó w n ik ie m * ... 3.229 „ Razem . 150.016 zł

R o z c h o d y

Bracia T r e m b e c c y ... 126.500 zł Roboty dodatkowe przy m ontowa­

niu p o m n i k a ... 1.800 „ Uporządkowanie grobu M. R a ci­

borskiego w Zakopanem . . . 2.200 „ Urządzenie w ystaw y pamiątek po

Raciborskim w czasie Zjazdu

Polsk. Tow . Bot. . ... 6.248 „ Subwencja Komitetu na Zjazd

Polsk. Tow . Bot. w Krakow ie . 13.000 „ P o r t o r i a ... 268 „ Razem . 150.016 zł

P R Z E G L Ą D W Y D A W N I C T W

A l e x a n d e r W . B.: B IR D S O F T H E OCEAN.

W yd. G. P. Pu tn am ’s N aturę F ie ld Books. N ew Y ork —- Lon don , 1948, V I wyd., 428 str., 140 f o ­ tografii.

Bardzo treściw y i uw ażany za najlepszy klucz do oznaczania w szystkich p taków oceanicznych całego świata (ok. 300 gat.); uw zględniono: Tubi- nares, Sphenisci, Laridae, Alcae, Steganopodes (z w y j. A n h inginae), P h a la ro p id a e ; zaw iera św ie­

tne tablice i op isy p ta k ów w w o ln e j naturze i oka­

zów m artw ych, du żo b io lo g ii i m o rfo lo g ii; rozm ie­

szczenie ras geo graficzn ych ; w osobnych r o zd zia ­ łach om ów ion o dokładnie ornifau nę poszczególnych oceanów, w raz z podziałem k a żd ego na k ra in y geo­

graficzn e. Posługiw anie się kluczem ułatw iają liczne fo to g ra fie z natury, n iezw yk ła je g o p r z e j­

rzystość i form at kieszonkow y. Godne podziw u , jak w iele zdołano zm ieścić w stosunkowo tak m ałej książeczce.

W tym samym w yd aw n ictw ie u k azały się p rze­

128

W S Z E C H Ś W I A T

W dokumencie KRAKÓW 1948 WSZECHŚWIAT (Stron 27-35)

Powiązane dokumenty