JA K RO B IĆ Z B IO R Y DRO B N YCH O W A D Ó W ?
W podręcznikach, om awiających sposoby konserwowania drobnych owadów, czyta się o umieszczaniu ich w zbiorach nabitych na cienkie szpilki entomologiczne, względnie cieniutkie druciki, tzw. minucje. W przy
padku, gdy ciało owada nie przenosi 4 mm długości, doradza się nalepiać je bez prze
bijania szpilką na kartoniki i dopiero kar
tony umieszczać na szpilkach. Są to sposoby ogólnie znane, które obok dobrych stron, posiadają rów nież ujemne. T e ujemne unie
m ożliw iają często ich stosowanie.
Dlatego też zam iast zbioru suchego robi się często zbiór m okry. W tym celu zbie
racz przygotow u je parocentymetrowe pro
bówki z cienkich rurek szklanych, np.
0 6 m m średnicy. W yp ełn ia je później a l
koholem, np. 70% i wrzuca do każdej je d nego, w zględnie kilka drobnych owadów.
W ew nątrz probów ki umieszcza jeszcze skra
wek kartonu z koniecznym i notatkami, na
pisanymi dobrym, czairnym Łulszem, w zg lę
dnie m iękkim czarnym ołówkiem i korkuje zwitkiem waty. Potem tak przygotowane probówki wrzuca do większego zbiorczego słoika z alkoholem o tym samym stęże
niu i na tym swą pracę kończy. Praca trwa krótko, zbiór zajm uje nieznaczną prze
strzeń, zebranych ow adów nie niszczą szkodniki, a w słoikach z doszlifowanym i korkami przechowują się bez uszkodzeń la
tami. Od czasu do czasu trzeba tylko skon
trolować, czy alkohol nie. wyparow ał 1 ewentualny ubytek wyrównać.
Przechow yw anie w alkoholu obok w ielu dodatnich ma jednak tę słabą stronę, że część ow adów zm ienia w nim swą pierwotną barwę; a to utrudnia ich oznaczanie. W ta
kich przypadkach dobrze jest tylko część materiału konserwować w alkoholu, z dru
giej zaś dobrze jest robić preparaty suche, np. m oją metodą, om ówioną poniżej. Sto
suj? ją z dobrym skutkiem do przechowy
wania maleńkich błonkówek z rodziny B ł y s k o t e k (n ie B l e s k o t e k )Chalcididae.
Różni się ona od polecanych w podręcz
nikach przede wszystkim tym, że owadów nie przebija się szpilką, ani też nie przyle
pia do podłoża, a przechowuje za szkłem, jakby w m iniaturowym pudełeczku szklan- nym, do którego nie m a z zewnątrz dostępu.
Szkiełko p od staw ow e z ram kam i szklanymi, na których będzie osadzone szkiełko p r z y k r y w
kow e z p rzym ocow an ym owadem.
Do tego celu używ am podstawowych szkiełek mikroskopowych i wąskich, około 3 m m listewek szklannych, przyciętych dia
mentem szklarskim. Z listewek buduję ram kę o form acie i wymiarach szkiełka nakryw kowego i przylepiam ją balsamem kanadyj
skim, ewentualnie żelatyną glicerynową na środku szkiełka podstawowego. Brzegi górne ramki pokrywam balsamem kanadyjskim lub rozgrzaną a przez to płynną żelatyną g li
cerynową, do wnętrza zaś wkładam jednego, względnie parę owadów, przeznaczonych do przechowania, i nakrywam szkiełkiem n a krywkowym . Grubość szkła przeznaczonego na ramkę musi być tak dobrana, aby szkiełko nakrywkowe przycisnęło owada, nie gniotąc go i nie uszkadzając. Już lekki nacisk, np. na skrzydła, wystarcza do unie
ruchomienia okazu.
Jeśli zależy m i na gnzbietobrzusznym p o łożeniu owada i jego skrzydeł, czynię to w sposób następujący. Poddaję owada przez chwilę działaniu par chloroformu a po lek
kim uśpieniu przenoszę na szkiełko na
krywkowe. T a m kładę go grzbietem na m i
niaturową kropelkę w ody destylowanej, ja ką uprzednio zw ilżyłem środkową część szkiełka, a gdy skrzydełka owada przylgną do wody, rozkładam je igiełkam i w żądanej przez siebie pozycji. Następnie usuwam
122
W
s z e c h ś w i a tnadmiar w ody bibułą i przenoszę szkiełko w raz z żyw y m jeszcze, lecz uwięzionym owadem do zatruwaczki, aż zginie. Jeśli w czasie zatruwania w oda znajdująca się,pod nim całkow icie nie wyschnie, podgrzewam ostrożnie szkiełko nad płom ieniem lampki spirytusowej, aż do zupełnego wyschnięcia.
Dopiero teraz zam ykam ow ada w ramce szklanej w sposób opisany pow yżej. Jeśli wysokość ram ki dobrana była w sposób ce
low y, ow ad trzym a się skrzydełkami szkiełka nakryw kow ego i w pozycji w iszą
cej bez kleju dostaje się do zbioru.
W y g o d n y kształt podstawy pozw ala prze
chow yw ać ow ady w ten sposób spreparo
wane w pudełkach, przeznaczonych na zbiory preparatów m ikroskopowych. P o n ie
w aż zaś ow ady nakryte są szkiełkam i na
k ryw kow ym i, przeto w każdej ch w ili bez żadnych trudności mogą być obserwowane pod mikroskopem. Ma to w ażne znaczenie przy oznaczaniu drobnych gatunków a więc wtedy, gdy powiększenia lupow e są n ie w y starczające. Zam knięcie ow ad ów w prze
strzeni otoczonej szkłem chroni je od pro
chu, przypadkowego mechanicznego uszko
dzenia w ch w ili w yjm ow ania ich ze zbioru i od szkodników. U walnia więc właściciela od troski ciągłego czuwania nad całością zbioru.
Przechow yw ane przeze m nie w ten sposób błonkówki, mimo, że zamykane b yły w sta
nie zupełnie świeżym, natychmiast po ich zatruciu, nie w ykazały w żadnym przypadku zniszczenia przez pleśń. Naw et tak duże i so
czyste m u c h ó w k i , j ak g a r n u s z n i c a b u k o w a M ikiola fagi, nie spleśniały.
Przypuszczam, że przeciwdziałały temu pary ksylolu, w ydobyw ające się z balsamu kana
dyjskiego, w zględnie tymolu, używanego przeze m nie do dezynfekcji żelatyny glice
rynowej.
W adą metody są koszta związane z je j stosowaniem i konieczność zużycia nieco w ięcej czasu na w ykonyw anie preparatów, niż to ma m iejsce np. przy przylepianiu ow adów do kartoników. Lecz jako metoda uzupełniająca metodę mokrą jest godną polecenia.
A. Dziurzyński
D R O B I A Z G I P R Z Y R O D N I C Z E
P R O S T Y SPOSÓB H O D O W L I T K A N E K
*1N V 1 T R 0 »
W jed n ym z ostatnich nu m erów «Sc/ence»
N. T. S p r a 11 Jr. -podaje uproszczoną m e
todę hod ow li tkanek zarodków kurzych «in v itro ». H od ow la tkanek, czy całych zarod
ków, poza obrębem organizm u jest rzeczą znaną od około czterdziestu lat. Jednak o ile początkowo prow adzenie h od ow li było rze
czą bardzo trudną i dostępną tylko dla ba
daczy dysponujących bogato wyposażoną pracownią, obecnie dzięki różnym udosko
naleniom i uproszczeniom zabiegów, h o
dowlę tkanek m ożna zorganizow ać bez w iększych trudności w każdej praw ie pra
cowni przyrodniczej.
Doniosłość m etody S p r a t t a polega głów nie na tym, że pozw ala ona na zan ied
banie kłopotliw ej i trudnej do uzyskania aseptyki, gdyż środowisko hodow lane —
białko ja ja kurzego — posiada silne w ła sności bakteriobójcze. W skrócie metoda S p r a t t a przedstawia się w sposób nastę
pujący.
_ Przygotow anie szkła i narzędzi sekcyjnych ogranicza się do dokładnego w ym ycia m y dłem i wodą bieżącą. Tak wyczyszczone przyrządy układa się na czystym ręczniku do wysusizenja^ Jako kom ory hodowlane służą m ałe szkiełka zegarkowe. Szkiełka te ustawia się w płytkach P e t r i e g o. N a dnie płytek umieszcza się pierścienie z w ilgotnej waty.
Środowisko hodowlane pow staje .przez w ym ieszanie dwóch substancji. Składnik pierwszy to 50 cm3 płynu R i n g e r a (0,9%
NaCl, 0,042% KC1 i 0,024% CaCL w w od zie) wym ieszane z całą ilością białka zawartą w św ieżym ja ju kurzym. Składnik drugi to 0,14 gram a agaru rozpuszczone na gorąco (zagotow ać) w 30 cm3 płynu R i n g e r a .
Gdy składnik drugi ostygnie do temperatury około + 40° C, w lew a m y go (bez piany, którą trzeba odrzucić) do naczynia zawierającego składnik pierwszy, całość ostrożnie mięsza- my, po czym w lew a m y po parę centymetrów mieszaniny do przygotowanych szkiełek ze
garkowych.
Z chwilą gdy środowisko skrzepnie (ok.
45 miimiit) m ożem y przystąpić do zakładania hodowli. Polega ono na rozpostarciu na w ar
stwie skrzepu fragm entów tkanki. F ra g menty te uzyskujem y przez sekcję w cze
snego zarodka kurczęcia, płuczem y je w p ły nie R i n g e r a , pnzenosimy przy pomocy
szklanej pip ety o szerokim otworze na szkiełko zegarkowe, a po rozprostowaniu na skrzepie, odciągam y nadm iar płynu, szalkę nakrywam y i hodowlę umieszczamy w tem
peraturze + 38° C. Po kilkunastu, lub kilku
dziesięciu godzinach w ylęgania m ożem y obserwować zjaw iska rozchodzenia się k o mórek, powstawania narządów itd., zależnie od tego ja k i fragment zarodka w zięto za materiał do hodowli.
W przypisku autor zaznacza, że koniecz
ność użycia termostatu m oże kogoś znie
chęci? do pow yższej metody. Termostat to przyrząd kosztowny i nie zaw sze stojący do dyspozycji. D latego autor podkreśla, że jako termostat m oże służyć zw ykłe pudełko z kar
tonu, którym okryto świecącą się elektryczną żarówkę. W pudełku o odpow iednio dobra
nych' rozm iarach łatwo odszukać m iejsce o temperaturze + 38° C.
Główną m yślą cytowanej publikacji jest zachęcenie studentów uniwersytetów a m e
rykańskich do prowadzenia samodzielnych doświadczeń. Jednakże sam autor porobił
przy pomocy sw ej m etodyki szereg pow aż
nych i oryginalnych spostrzeżeń. Można też sądzić, że w warunkach polskich, wobec ogromnych trudności powojennych w uzy
skaniu m ateriałów i przyrządów nauko
wych, prosta metodyka S p r a 11 a, m oże być użyteczna dla niejednego badacza.
II. Szcrrski
E N D E M IC Z N E G A T U N K I P A P R O T N IK Ó W
Jak wiadom o endemicznymi roślinami nazywa się gatunki, które poza danym te
renem nie rosną. Można przyjąć przynaj
m niej z pewnym prawdopodobieństwem, że powstały one na tym w łaśnie terenie. Stąd pochodzi w ielkie ich znaczenie w rozw aża
niach nad ewolucją. Otóż ciekawym faktem z tej dziedziny jest m niejsza stosunkowo liczba endemicznych gatunków u paprotni
ków (paproci, skrzypów i w idłaków w zię
tych razem ) aniżeli u roślin okrytonasien
nych. Takie porównanie jest interesujące z uw agi na to, że paprotniki są to rośliny bardzo stare, a okrytonasienne znacznie młodsze: pierwsze z ja w iły się w dewonie, drugie w kredzie. Załączona tabela daje 0 tym dobre pojęcie. Podaje ona dla każ
dego terenu liczby gatunków endemicznych 1 liczby wszystkich gatunków oraz ich pro
centowy stosunek.
Z tabeli jest widoczne, że mała stosunko
wo liczba endemicznych gatunków u pa
protników jest prawidłem ogólnym. P rz y czyną jest prawdopodobnie dawne pocho
dzenie paprotników, skutkiem czego żyw ot
ność ich jest osłabiona. Naturalnie na ich stosunkową liczbę m oże m ieć także w pływ STOSUNKOWE LICZBY ENDEMICZNYCH GATUNKÓW
W yspy Paprotniki Okrytonasienne Storczyki
Galapagos 3/86 3% 205/500 4:1% 1/3 3370
Cejlon ') 24/225 11 760/2737 28 73/160 46
Tahiti 18/154 12 154/412 37 27/33 82
Juan Fernandez 17/51 33 96/145 66 — —
Madagaskar 229/508 45 5477/6281 87 648/683 95
Hawaje 93/147 63 521/704 74 3/3 100
') Same tylk o paprocie.
124 W S Z E C H Ś W I A T
łatwość ich rozsiew ania przez w iatry, które przynoszą gatunki obce. Jest to jednak mało prawdopodobne. Istotnie r ó w n ie , łatwo są rozsiewane nasiona storczyków, których w aga w aha się od 0,1 do 14 m ilionow ych grama. Tym czasem dane zestawione w trze
ciej kolum nie tabeli w yk azu ją endemizm większy n iż dla paprotników. W p raw dzie nasiona storczyków nie kiełkują bez udziału specyficznych grzybów, ale osiedlanie się paprotników także nie jest łatwe. Z przyn ie
sionych przez w ia try zarodników nie w y rasta od razu paproć, .leoz delikatne przedro- śle, w którym musi odbyć się zapłodnienie przez plem niki i to poruszające się tylko
w wodzie. D. Szym kiew icz
B Ł Y S K A W IC E W R U R K A C H S Z K L A N Y C H
Czasem zdarza się w id zieć zupełnie ostre i w yraźne fotografie przedm iotów porusza
jących się bardzo szybko, np. fotografie kuli karabinowej, w chw ili, gdy p rzeb ija szybę szklaną. Jak robi się takie fotografie? P rzed m iot fotografow an y umieszcza się w ciem ności i w odpow iedniej ch w ili oświetla się go błyskiem silnego światła; błysk ten trwa 1/10.000— 1/100.000 sek. W ten sposób szybko poruszający się przedm iot zostaje u chw y
cony ostro pnzez aparat fotograficzny (ob iek tyw aparatu jest otw arty przez cały czas).
Do w ytw arzan ia odpow iednio silnych i krótko trw ających błysków służą specjalne rurki szklane lub kw arcow e; na obui koń
cach m a ją one w lutow ane elektrody a w y pełnione są gazem pod n iew ielk im ciśnie
niem. U żyw ają c do w ypełnienia tych ru rek m ieszaniny kryptonu i ksenonu (gazy szlachetne, w ystępujące w atmosferze w bardzo m ałej ilości) m ożna uzyskać in ten syw n y błysk o kolorze św iatła d zien nego.
Jeżeli elektrody rurek połączym y ze źró
dłem prądu stałego o dostatecznie w ysokim napięciu, wówczas pom iędzy elektrodami przeskoczy iskra, dając siln y błysk; po
dobny proces zachodzi w przyrodzie: są to błyskaw ice i pioruny. Z w y k le jednak po
sługujem y się opisanym i rurkam i inaczej:
elektrody łączy się z kondensatorem, który ładuje się do napięcia niższego o 1/4 od na
pięcia potrzebnego do w yw ołania iskry; na
stępnie w chw ili, w której trzeba uzyskać błysk świetlny jon izu je się gaz wew nątrz rurki, np. przez umieszczenie je j w silnym
Lam pa, która w y tw a rza błyski światła, trw a jące ok. 1/50.000 sek. W 1 błysku lam pa ta zu
ży w a 400 jou li en ergii elektrycznej.
polu elektrycznym. Uzyskuje się to przez wprow adzenie wjysokiego potencjału na drut, ow in ięty dokoła rurki. Zjoniizowany gaz staje się dobrym przewodnikiem elek
tryczności. Kondensator rozładow uje się po
przez gaz zaw arty w rurce, skiuitkiem czego powstaje oślepiający błysk światła. W y d a j
ność prądu jest duża, ok. 50 lumenów/wat, a w ięc wyższa n iż w nowoczesnych żarów kach (12 lumenów/wat). Lam pa przedsta
w iona na fotografii zużywa przy 1 w yła d o
w aniu 400 jouli, to iznaczy tę samą ilość energii, którą żarówka 40 W izużywa w ciągu 10 sek. Jednak błysk, w ytw orzony przez qpisaną lampę trw a tylko ok. 1/50.000 sek.;
zatem ilość światła wytw orzonego przez
W S Z E C H Ś W I A T
125Zestawiając odpowiednio aparaturę m oż
na uzyskać przy pomocy opisanej lam py
kości zdjęć poizwala na badanie poszczegól
nych faz szybkiego ruchu.
Jak w ynika ż powyższych uwag, opisane lampy m ają zastosowanie przy badaniach ruchów, pozw alając na w ygodną obserwację, płytkich wód szelfu kontynentalnego. Szcze
gólnie obficie zarastają one podłoże skali
ste, a dostęp do nich jest nieraz dość łatwy dzięki odpływom. M im o to jednak tylko w y jątkowo i sporadycznie użytkowano nie
które gatunki. Tak na przykład luboga lud skania ługów, lub surowca do produkcji czy
stego jodu. Obecnie jednak proces fen jest zupełnie nieopłacalny i poszedł w zapom
nienie.
W ażn iejszym produktem uzyskiwanym z wodorostów morskich był do niedawna agar — powszechnie znany składnik róż
nych pożywek bakteryjnych. Do roku 1938 jedynym producentem agaru była Japonia.
Jednak podczas yyojny upadek handlu m ię
dzynarodowego zmusił wszystkie państwa kulturalne do prób własnej produkcji agaru, lub jego namiastki. W A n glii po pariulet- nich próbach, opracowano metodę uzyski
wania znakomitego agaru z wodorostów ro
snących na angielskich wybrzeżach.
Badania te zw róciły uwagę na m ożliwość zużywania wodorostów i w ostatnich latach zużycie tego surowca znacznie wzrosło.
Obecnie w ytw arza się ,z niego kleje, niepalne m asy plastyczne, przeźroczystością nieiustę- pujące celofanowi i nawet sztuczne włókna,
odznaczające się również niepalnością.
W zrastające zużycie wodorostów w y w o łało poszukiwanie skupień tych roślin i opracowanie metod zbierania, gdyż ręczne zryw anie roślin odsłoniętych przez odpływ y przestało wystarczać. Obecnie statki posłu
gujące się metodą sondy echowej i specjalne samoloty przeszukują płycizny przy w y brzeżach A n g lii celem odnalezienia zarośli podmorskich. Zaczęto też budować różnego rodzaju maszyny służące do wydobyw ania wodorostów.
Naturalnie w związku z praktycznym za
stosowaniem wzrosło też i zainteresowanie życiem tych roślin. Okazuje się, że bardzo n iew iele w iedzieliśm y dotychczas o ich f i zjologii, warunkach występowania, a nawet i o ich składzie chemicznym. Toteż obecnie pracownie naukowe angielskie gorąco za
brały się do opracowywania tych zagadnień.
Za lat parę usłyszym y też zapewne p ie rw sze w ezwania do ochrony wodorostów m or
skich, którym może zacznie grozić zbyt in tensywna eksploatacja. L. Newton
126
W S Z E C H Ś W I A T
P O M N IK M A R IA N A R A C IB O R S K IE G O
Niespełna w m iesiąc po śmierci M a r i a n a R a c i b o r s k i e g o (zm arł 24 marca 1917 r. w Zakopanem ), w dniu 18 kw ietnia 1917 roku, Zarząd Oddziału Krakowskiego Polskiego T ow arzystw a P rzyrodn ik ów im. pracował pod przewodnictwem piszącego te słowa. B ył to okres katastrofalnej dew alu acji ów cze
snych m arek polskich. Każda
sie postanowiono punkt ciężko
ści działania Komitetu przesunąć z terenu Polskiego Tow arzystw a Przyrodniczego im. Kopernika na teren Polskiego Tow . Botanicz
nego. W r. 1938 n ow y Komitet Polskiego Tow . Botanicznego oraz z oddziałów Polskiego Tow . Przyr. im. Kopernika, taką k w o
tę, że można było oddać do o d lewu model gipsowy popiersia, gotowy od lat 20-tu. O dlew w y Przyrodnik ów i Lekarzy Polskich.
W ybuch w o jn y w e wrześniu 1939 roku i niebawem przez okupanta niemieckiego zarządzona konfiskata wszystkich brązo
w ych pomników, zmusiła nas do skrupulat
nego ukrywania posiadanego popiersia.
Przew ożone kilkakrotnie w czasie w ojn y
W S Z E C H Ś W I A T
127bliotefci Jagiellońskiej, gdzie przykryte sto
sami pak z książkam i doczekało szczęśliwie końca okupacji.
Rok 1947 był trzydziestym od śmierci M a- r i a n a R a c i b o r s k i e g o . Należało uczy
nić przedtem ostatni wysiłek, aby na ten termin pomnik Jego stanął nareszcie w Ogrodzie Botanicznym.
Po śmierci prof. K a z i m i e r z a P i e c h a w czasie w ojn y, nie reaktywowano już form alnie «K om itetu ». W ystarczyły apele Polskiego Tow arzystw a Botanicznego i P o l
skiego Tow . Przyr. im. Kopernika na to, aby w krótkim czasie zebrać potrzebną kwotę na pokrycie kosztów cokołu granitowego. Szyb
ko zgromadzono drogą składek 150.016 zło
tych, cokół ui znanej firm y krakowskiej Braci T r e m b e c k i c h wykonano, pomnik postawiono i odsłonięto w dniu 21 września 1947 r., w czasie dorocznego Zjazdu P o l
skiego Tow arzystw a Botanicznego. Pierwsze przem ówienie w czasie tej uroczystości w y głosił w zastępstwie chorego prezesa P o l
skiego Tow arzystw a Przyrodników im. K o pernika prof. dr K. S e m b r a t , ostatnie rektor Uniwersytetu, Jagiellońskiego p rz e j
m ujący e rąk «K om itetu » pomnik w posia
danie i w opiekę.
W ten sposób po 30-tu latach wykonano uchwałę Zarządu Polskiego Tow . P rzy ro d ników im. Kopernika powziętą w r. 1917.
W . Szafer
W szystkim Instytucjom naukowym i oso
bom, które w ytrw ale, przez tak długi okres czasu składały dobrowolne datki na rzecz budowy pomnika M a r i a n a R a c i b o r
s k i e g o , składa Zarząd Krakowskiego O d
działu Polsk. Tow . Przyrod. im. Kopernika gorące podziękowanie. Poniew aż jest rzeczą niem ożliw ą w ym ienienie tutaj wszystkich ofiarodawców, przeto ograniczym y się do przytoczenia tylko następującego ogólniko
wego zestawienia za okres ostatni (1945—
1947), którym zam ykam y działalność k o mitetu budowy pomnika prof. Mariana R a ciborskiego®.
D o c h o d y
Składki indywidualne . . . . 52.275 zł Oddziały Pol. Tow . Przyr. im. K o
pernika ... 18.130 „ Oddziały Pol. Tow . Botanicz. . •. 52.875 „ Polskie Tow . Geologiczne . . . 10.507 „ Polska Akadem ia Umiejęt. . . . 3.000 „ Rektor Uniw. Jagiell... 10.000 „ Ze sprzedaży broszury «Ż ycie pod
r ó w n ik ie m * ... 3.229 „ Razem . 150.016 zł
R o z c h o d y
Bracia T r e m b e c c y ... 126.500 zł Roboty dodatkowe przy m ontowa
niu p o m n i k a ... 1.800 „ Uporządkowanie grobu M. R a ci
borskiego w Zakopanem . . . 2.200 „ Urządzenie w ystaw y pamiątek po
Raciborskim w czasie Zjazdu
Polsk. Tow . Bot. . ... 6.248 „ Subwencja Komitetu na Zjazd
Polsk. Tow . Bot. w Krakow ie . 13.000 „ P o r t o r i a ... 268 „ Razem . 150.016 zł
P R Z E G L Ą D W Y D A W N I C T W
A l e x a n d e r W . B.: B IR D S O F T H E OCEAN.
W yd. G. P. Pu tn am ’s N aturę F ie ld Books. N ew Y ork —- Lon don , 1948, V I wyd., 428 str., 140 f o tografii.
Bardzo treściw y i uw ażany za najlepszy klucz do oznaczania w szystkich p taków oceanicznych całego świata (ok. 300 gat.); uw zględniono: Tubi- nares, Sphenisci, Laridae, Alcae, Steganopodes (z w y j. A n h inginae), P h a la ro p id a e ; zaw iera św ie
tne tablice i op isy p ta k ów w w o ln e j naturze i oka
zów m artw ych, du żo b io lo g ii i m o rfo lo g ii; rozm ie
szczenie ras geo graficzn ych ; w osobnych r o zd zia łach om ów ion o dokładnie ornifau nę poszczególnych oceanów, w raz z podziałem k a żd ego na k ra in y geo
graficzn e. Posługiw anie się kluczem ułatw iają liczne fo to g ra fie z natury, n iezw yk ła je g o p r z e j
rzystość i form at kieszonkow y. Godne podziw u , jak w iele zdołano zm ieścić w stosunkowo tak m ałej książeczce.
W tym samym w yd aw n ictw ie u k azały się p rze
128