• Nie Znaleziono Wyników

na projekt kościoła-pomnika 1000-lecia archidiecezji wrocławskiej – opowiada Zenon Prętczyński

Wiedeń – na pierwszym planie Schönbrunn

Tekst i ilustracje: Zenon Prętczyński, oprac. mw

Wenecja – Canal Grande

rami i mechaniką obrotów. Żegnali-śmy Wiedeń – miasto walców genial-nego Jana Straussa, by niedługo po-witać Italię, piękną i wyczekiwaną, słuchając z zaciekawieniem wykła-dów pokładowych z jadącego Ikaru-sza – naszego Witka Molickiego.

Nasz przyjaciel architekt Witold Molicki (z którym dzieliła nas przez 30 lat tylko ściana domu bliźniacze-go przy ulicy Wojszyckiej, a łączy wszystko, co wzniosłe) znalazł miej-sce w moim wierszydle pt.

Pielgrzym-kowe bajanie:

Wolno – majestastycznie w „Ikarusza” połowie wstaje Witek Molicki – włos siwy

na głowie co tak uczon wielce, pełen wiedzy

i animuszu w fotelu przednim – w pędzącym

„Ikaruszu” wygłaszać mam raczył piękne filipiki na krawędziach obrzeży

– urboarchitektoniki. Rzeźbił mowę słowem: tedy, wszelako,

iżby... omiatał ogrom bezkresu – wśród

problemów ciżby uzupełniał świadomość – naszej

wiedzy luki Euro-mondialowej, kultury i sztuki Penetrował wszechrzeczy, rozumu

i wolności losy ile ziaren dały Europy średniowiecznej

– kłosy składnią sobie znaną – w słowa zachwycie mówił o tym pięknie – a wręcz

znakomicie!

I w tym zachwycie ujrzeliśmy La-gunę Wenecką!

wenecja

Ze stałego lądu włoskiego wjeżdżamy Ikaruszem na most długości sześciu kilometrów, znany jako Ponte della

Li-berta, nad wodami Laguny Weneckiej

zbudowany. Przed nami wyrosło mia-sto-miraż – Wenecja, przeglądająca się w wodach otaczającej laguny jak w lustrze! Miał rację Lord Byron, gdy

pisał: „Z fal wynurzają się budow-le, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki”.

Zbudowano to niezwykłe miasto na 500 wysepkach, mozolną pracą i wy-siłkiem wenecjan, na milionach pali drewnianych, aby zabezpieczyć się od Hunów i Wizygotów – „gości bez dy-plomatycznej wizy”. Miasto, do które-go wjeżdżamy, jest jedynym na

cie miastem bez samochodów! Pięcio-kilometrowy Canal Grande, szerokości 50-70 m, oraz setki kanalików do nie-go wpływających są bowiem jedynym ciągiem transportowym, natomiast setki wąskich uliczek z 400 mostami odgrywają rolę wyłącznie ciągów pie-szych.

Przy Canale di S. Marco znajduje się najważniejszy plac miasta Wenecji – Piazza San Marco, który został przez Napoleona nazwany „najelegantszym salonikiem Europy”.

Światowej sławy zabytkiem jest ba-zylika nosząca imię ewangelisty, św. Marka, którego relikwie wenecja-nie ukradli lub „przywieźli” z Alek-sandrii w IX wieku. Budowę bazyli-ki rozpoczęto w 829 r., a po pożarze wznowiono w 1067 r. (początek pań-stwa polskiego!) w stylu bizantyjskim z pięcioma kopułami, a w fasadzie – z pięcioma portalami pokrytymi ko-lorową mozaiką.

Na środkowym portalu replika słyn-nych koni z pozłacanego brązu, wy-konanych przez mistrza Lizyppa dla króla Aleksandra Wielkiego. Były one ozdobą Łuku Tryumfalnego Nerona, które z kolei zostały „wypożyczone” do Konstantynopola, a do Wenecji wra-cają na sześciowieczny wypoczynek. Gdy cesarz Napoleon zaanektował We-necję, konie te rękoma żołnierzy Legii Nadwiślańskiej (jak opisuje Żeromski w Popiołach) zostały zdemontowane, by ozdobić cesarski Paryż. Po ośmiu la-tach „wystawy paryskiej” wracają na stałe do domu – do Wenecji.

Marmury pokrywają dalsze części ścian, natomiast złociste mozaiki o po-wierzchni 4000 m2, które powstały przed sześcioma wiekami, pokrywają łuki oraz kopuły. Ze względu na bo-gactwo wystroju, wykonanego z prze-pychem bizantyjskim, świątynia św.

Marka została nazwana Basilica d’Oro (Bazylika Złota). Również ołtarz z re-likwiami św. Marka, słynny Pala d’Oro (Złoty Ołtarz), ma 1000 szklanych ka-mieni i 1300 pereł.

Obok, w sąsiedztwie, słynna bu-dowla świata – Pałac Dożów jest przedstawicielem weneckiego goty-ku z XIV wiegoty-ku – zbudowany z ró-żowego marmuru. To rezydencja Do-żów i władz potężnej niegdyś Repu-bliki Weneckiej. W trzech pałacowych skrzydłach wspaniałe komnaty i sale. Najznakomitsza to Sala del Maggior

Consilio – Sala Wielkiej Rady (na 480

do 1700 członków Signorii, w niej

dzieła niezwykłe znakomitych wenec-kich mistrzów – „Raj” Tintoretta (two-rzony w latach 1588-1592, o wymia-rach 7 metrów na 22) czy arcydzieło mistrza Veronese „Triumf Wenecji”.

Niewiele miast miało tylu swoich mieszkańców, tak utalentowanych malarzy światowego formatu, jak we-necjanie: Bellini, Giorgione, Tycjan, Tintoretto i inni.

Było w Wenecji jeszcze wiele nie-opisanych, ale przeze mnie widzia-nych wspaniałości architektury i sztu-ki, które zarejestrowałem w mojej świadomości jako spotkanie ze świa-tem niezwykłym.

Wenecja – na pierwszym planie fragment placu św. Marka

k

olejna wystawa prac fotogra-ficznych z cyklu „Wernisaże”, tym razem wykonanych przez prof. Jacka Młochowskiego zagościła od 8 marca do 7 kwietnia br. w poli-technicznym Klubie Seniora. Autor zaprezentował ponad pięćdziesiąt fo-tografii, głównie z ostatnich czterech lat, o zróżnicowanej tematyce – od krajobrazu, poprzez zdjęcia architek-tury, portretów, postaci ludzi i zwie-rząt, do kwiatów i martwej natury. Wierny swojej zasadzie, że oglądany obraz oprócz walorów artystycznych powinien pobudzać widza do reflek-sji, Profesor zaprezentował widzenie świata pogodnego i uporządkowane-go, ale z pewną dozą ironii. Przykła-dem swego rodzaju przekory są tytu-ły niektórych zdjęć np. „Łagodna for-ma łańcuchowego psa imperializmu”, „Globalne ocieplenie”, „Aloha kãkou” czy „Otello z Tirrenii”.

Wędrując po Polsce, Czechach, Niemczech, Austrii, Szwajcarii, kra-jach bałkańskich, Włoszech i Francji prof. Młochowski uchwycił piękno krajobrazu i malowniczych zakątków, które w dobie intensywnej urbaniza-cji być może ulegną degradaurbaniza-cji bądź znikną z krajobrazu, tak jak zniknął „Most na Widawie”. Prezentowane prace oprócz atrakcyjnie dobranej te-matyki cechują takie walory artystycz-ne, jak doskonała kompozycja, niena-ganne oddanie kolorów i techniczna staranność. Wydaje się natomiast, że gdyby format zdjęć był większy niż zaprezentowany A4 wrażenie, jakie one wywarły, byłoby jeszcze większe.

Na otwarcie wernisażu Autor wy-głosił prelekcję pt. „Opowieść o lu-dziach, których nie znałem”, ilustrowa-ną pokazem znanych dzieł innego au-torstwa i licznych prac własnych. Było to opowiadanie o ludziach w różnym wieku, zróżnicowanym statusie spo-łecznym i zastanych w różnych sytu-acjach – radosnych i frasobliwych. Ich widok, wpisanych w konkretne oto-czenie, inspirował Autora do refleksji nad ich kondycją, upodobaniami, sta-nem psychicznym i innymi czynni-kami, a w rezultacie do poszukiwa-nia istoty ich osobowości i zachowa-nia w momencie uchwyconym przez obiektyw aparatu fotograficznego.