• Nie Znaleziono Wyników

Przeczucia młodej panny, {dokończenie)

W dokumencie Ziemia obiecana : romans (Stron 196-200)

Gniew namiętny wstrząsnął Henryką przy wyma­ wianiu tych słów. Musiała usiąść, ponieważ biedne nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Franciszek stał przed nią, patrząc na nią wzrokiem, zwykłym u ludzi słabych, oraz chwiejnych, którzy nie są zdolni ani do przyjaźni stałej, ani do zdrady stanowczej. Pojął atoli, że Henryka cierpi z jego powodu, padł więc w mgnieniu oka na kolana, ujął jej dłonie i, ściskając, zaklinał:

— Uspokój się, Henryko — mówił— uspokój się, je­ żeli mię kochasz. Robisz mi przykrość szaloną... Mój Boże! Jakże ty cierpisz, jak jesteś wzruszoną i to wszystko przezemnie!.. Popatrz mi w oczy, ja cię przecież kocham. Wysłuchaj mię, ponieważ mówię zupełnie szczerze, z ser­ cem otwartemu.. Bądź więc i ty całkowicie szczerą... Czy mój odjazd tak cię zasmuca? Ależ czy sądzisz, że i mnie on nie przyprowadza do rozpaczy? Być zdała od ciebie będzie to dla mnie rzeczą straszną, nie odjechałbym atoli nigdy, gdybym wiedział, iż to ci sprawi taki smutek...

ZIEMIA OBIECANA. 2 1 7

które ongi zrodziła namiętność, teraz zaś pański słaby charakter. Sądzę atoli, że kochasz pan Henrykę tak prawdziwie, silnie, szlachetnie, iż będziesz mógł odkupić owe błędy i zostaniesz dobrym, oraz uczciwym mężem .. Ja panu wierzę, lecz ja nie jestem nią. Przestrzegając pana, byś według mnie nie sądził córki mojej, chcę pana zarazem uchronić w możliwie najdelikatniejszy sposób od wszelkich złudzeń. Widzi pan: kobieta w moim wieku, a wychowana w naszem społeczeństwie, godnem pożało* wania, wie doskonale, że można popełniać błędy takie, jakich pan się dopuściłeś, mimo to zaś nie stracić jeszcze pięknych przymiotów serca... Henryka jest odemnie młodszą...

— A więc pani przypuszcza, że mi nie przeba­ czy? — spytał Franciszek z nieukrywanem drżeniem w głosie.

— Nie powiedziałam tego — odparła hrabina — i przeciwnie spodziewam się, że... Chcąc jednak pana nie łudzić, muszę przewidzić wszystkie możliwości... A może to młode serce nie zdoła przebaczyć sprawcy swego pier­ wszego rozczarowania... Jeżeli Henryka oświadczy sta­ nowczo, że nie. zostanie pańską żoną, na to nic nie będę mogła poradzić.,.

— Pani przecież przywoła mię z powrotem — za­ wołał Franciszek — abym mógł bronić swojej sprawy i wytłomaczyć jej...

—- Wytłomaczenie— przerwała pani Scilly— należy do mnie jako do matki. Dowiodłam, iż posiadam dla pa­ na bardzo dużo sympatyi, może więc pan być pewnym, że przytoczę na korzyść pańską wszystko, co tylko się da

2 1 8 Z IE M IA O B IE C A N A .

przytoczyć, a nawet to, czego pan żadną, miarą nie miał­ byś prawa powiedzieć. Rozmowa między wami może się ograniczyć jedynie na przebaczeniu z jej strony...

— Będę pani posłusznym — odparł młodzieniec po krótkiem milczeniu. Tu ujął rękę szlachetnej kobiety i całując ją znowu, dodał:

— Powierzam pani wszystko, co mam na świecie najdroższego, ufam pani, jako osobie, którą najbardziej ze wszystkich poważam...

— Ach! — krzyknęła matka — gdybyś pan był wcześniej tego zaufania dowiódł i zwierzył mi się zaraz pierwszego dnia, ileż boleści oszczędziłbyś przez to mo­ jemu biednemu dziecięciu!...

Młodzieniec oddalił się z silnem postanowieniem, iż obietnicy dotrzyma, jakkolwiek było mu to bardzo, a bardzo ciężko. Sam pakując walizę, by uniknąć wszel­ kich domysłów ze strony Wincentego, przyznał w duchu hrabinie słuszność, iż warunki, wśród których żyli we troje, nie pozwalały mu zostać. Odjeżdżając atoli, odda lał się zarazem od córki, której może już nigdy więcej nie miał w życiu ujrzeć. Postanowił przecież ponieść taką ofiarę dla szczęścia Henryki.

Gdy jednak o piątej rano powóz hotelu Kontynen­ talnego odwoził go na dworzec, spostrzegł, iż wiele razy myśli o Henryce, musi myśleć i o córce.

— Tak, o obu równocześnie!..— jęknął w duchu — Ale czyż to zbrodnia kochać je obie równocześnie? A gdy­ bym się ożenił z Pauliną, potem owdowiał, a potem po raz wtóry ożenił się z Henryką? Nie. Zbrodnia moja tkwi nie w owej równoczesności, lecz w błędach, ongi

popełnionych. Te błędy teraz ścigają mię i karzą... Czyż nigdy" nie zdołam odpokutować za nie? Nie, nigdy, po­ nieważ nigdy nie będę mógł b) ć użytecznym dla mojej biednej, małej Adeli. O Boże, gdybym miał prawo przy­ najmniej być użytecznym dla Henryki...

Nieco później pani Scilly dnia tego odważyła się wejść do sypialni Henryki.

Dzień dosyć pochmurny dziwnie licował z bladem obliczem chorej dziewczyny. W oczach jej gorzał nie­ zdrowy płomień, odblask przełomu moralnego, jaki wi­ docznie zachodził w jej duszy.

Hrabina ujęła w ręce jej blond główkę i złożyła na włosach pocałunek przeciągły. Milczała przecież, nie wie­ działa bowiem, jak przemówić do tej dzieweczki niewin­ nej, srodze w swej czystości dotkniętej, złamanej du­ chowo.

Wyznanie Franciszka, które podsłuchała przypad­ kowo, spiorunowało Henryką. Bolało ją zaś równocześnie odkrycie, że Franciszek kłamał w sposob tak okropny i uporczywy zarazem.

Wreszcie rumieniec strzelił na blade lica chorej, rumieniec zakłopotania. Hrabina domyśliła się, że córka zamierza zadać jej kilka pytań, przyrzekła tedy sobie odpowiedzieć na owe pytania z możliwem zaoszczędze­ niem Franciszka.

— Mamo— zaczęła Henryka — czy ja nie dopuści­ łam się jakiej niedelikatności?... Mama zostawiła mię sa­ mą. Bałam się o tę rozmowę, tak mię obchodzącą zbli- ska, mnie się nadto tyczącą... Chciałam jej półożyć kres... Podeszłam do drzwi i otworzyłam je, jak zawsze, bez

ZIEMIA OBIECANA

pukania. Nie usłyszeliście mnie, ja zaś nie mogłam kro­ ku postąpić naprzód. Drżałam tak silnie, iż musiałam oprzeć się o mur. Nóg pod sobą nie czułam...

Tutaj zamknęła oczy, jak gdyby cała ta scena z po­ wrotem działa się na jawie. Matka głaszcząc jej loki, uspakajała ją pieszczotliwie:

— Nie potrzebujesz się usprawiedliwiać. Znam cię zbyt dobrze, abym cię mogła choć na chwilę posądzić o uleganie popędom niskim... A nawet, gdybyś im tym razem uległa, nie zdobyłabym się na skarcenie. Kara, którą poniosłaś, byłaby już i tak zbyt wielką. Mój Bo­ że! — dodała — wiem, iż jesteś dla mnie najdroższą na świecie istotą... Jak atoli jesteś mi drogą, przekonałam się dopiero teraz po owym ciosie, który spadł na ciebie... Wiedziałaś atoli, że nie pytałam się ciebie o nic. Szano­ wałam twoją boleść. Będę ją szanowała i nadal. Chcę cię jedynie pielęgnować. . Przypomnij sobie atoli od czasu do czasu, że jestem tutaj u twojego boku, ja, twoja matka...

— Droga mamo — odparła Henryka, ujmując w swe ręce gorejące rękę tej, która do niej w taki prze­ mawiała sposób. Potem po chwili milczenia, z purpurą na licach, jak gdyby wstydziła się słów własnych, d o ­ dała:

■— Droga mamo, on powiedział, iż ta mała Adela jest jego córką...

— Słyszałaś sama, — potwierdziła hrabina, w i­ dząc, iż biedna istota nie śmie poruszać zagadnienia, które ciążyło jej na sercu. — Rzecz to szkaradna, gdy kobieta zamężna zostaje matką dziecięcia, które nie jest

W dokumencie Ziemia obiecana : romans (Stron 196-200)

Powiązane dokumenty