• Nie Znaleziono Wyników

Przyjdźcie do Mnie wszyscy”

1. Piękna jest dzisiejsza Ewangelia, spisana dla nas przez św. Mateusza, którą

odczytujemy w trzecią niedzielę wakacji. Tak bardzo koresponduje z naszymi pragnieniami i odczuciami. Bo jak głodny myśli o chlebie, a spragniony o wodzie, tak człowiek umęczony i utrudzony całoroczną pracą myśli w tym w czasie o zasłużonym odpoczynku. Mówi więc do nas Chrystus: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. I słyszymy w tych słowach kolejne zaproszenie, które Bóg kieruje pod adresem każdego człowieka. Jeśli jesteście utrudzeni i szukacie pomocy, zaufajcie Mi, przyjdźcie do Mnie, a na pewno się nie zawiedziecie. Na innym zaś miejscu Chrystus doda: Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 5).

Przyjdźcie do Mnie! Dobrze te słowa zrozumieli ludzie współcześni Chrystusowi, którzy całymi dniami trwali przy Nim na modlitwie i wsłuchiwali się w każde słowo, które płynęło z ust Jego. I nie zawiedli się. Bo gdy byli głodni, sam Chrystus ulitował się nad nimi i rzekł do swoich uczniów: Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze (Mt 15, 32). Potem rozmnożył dla nich chleb, a gdy się najedli, dopiero wtedy ich odprawił.

To w taki sposób Bóg postępuje z człowiekiem? Tak! Oto Boża logika. Najpierw Bóg człowieka szuka – woła po imieniu: Adamie, gdzie jesteś? Potem go poucza, wreszcie karmi. A gdy już dopełni dzieła, wówczas pokrzepionego odprawia do domu.

Jeśli tak jest rzeczywiście, to dlaczego jest dzisiaj tylu bezdomnych i głodnych? Dlaczego dzisiaj ludzie umierają z głodu? Czyżby Pan Bóg o nich zapomniał? Skoro tak troszczy się o człowieka, jak to jest możliwe, że do tego dopuszcza? Przecież oni są najbardziej utrudzeni i obciążeni!

Odpowiedź na postawione pytania jest nam znana. Każdy człowiek dobrej woli musi zauważyć, że wina leży nie po stronie Boga, ale ludzi. Bo wszystko, co stworzył Bóg, było dobre i zostało podporządkowane człowiekowi. Tylko my, ludzie na tej ziemi nie potrafimy chlebem się dzielić. Tak bardzo nas pochłania dążenie do tego, żeby „mieć”, i to za wszelką cenę. A nie dostrzegamy tego, że gubimy swoje człowieczeństwo oraz wpisany w nasze życie obraz i podobieństwo Boga. Nie to świadczy o człowieku, co posiada, ale to, kim jest.

Niech zatem słowa hymnu ułożonego na 46. Międzynarodowy Kongres Eucha-rystyczny, który za rok młodzież wyśpiewa we Wrocławiu, otworzą nas na potrzeby drugiego człowieka:

Abyśmy byli jedno, podajmy sobie ręce. Abyśmy byli razem i jedno mieli serce. Dzielmy się chlebem, dzielmy się niebem, Niech się odmieni, niech się odmieni

oblicze ziemi, tej ziemi.

2. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was

pokrzepię. To nie po raz pierwszy słyszymy z ust Chrystusa te słowa. A ilu jest takich, którzy wciąż wątpią w miłość Bożą? Ilu jest takich, którzy wołają do Boga jak niewierni Izraelici: Czemu wyprowadziłeś nas na pustynię, byśmy tu zginęli? (por. Lb 20, 4). Jeśli nas stworzyłeś, to teraz nam pomagaj! Jeśli jesteś Bogiem, to dlaczego dzisiaj nie czynisz cudów? I jeszcze jedna niedorzeczność: gdybyśmy byli świadkami rozmnożenia chleba, wówczas na pewno byśmy uwierzyli.

Wielki jest Bóg w swojej mądrości, który powiedział o ludziach: Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie (Mk 8, 18) To plemię żąda znaku; ale żaden znak nie będzie mu dany poza tymi, które już są. Trzeba je tylko dobrze odczytywać. Bo czymże jest Msza Święta? Dla nas, ludzi wierzących jest to wielki znak – wielki cud, podczas którego Chrystus rozmnaża na ołtarzu chleb. A potem mówi: Przyjdźcie do Mnie, a Ja was pokrzepię. Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy. I nie musimy wołać rozpaczliwie, jak żebrak z wiersza L. Staffa:

Otrzymałem u wrót skibkę chleba, Która była jałmużną mi dana,

Lecz mi czego innego potrzeba: Pragnę Pana! Pragnę Pana! (...)

Darowano mi dom, gdzie spoczywa Moc dostatków wszelkich nieprzebrana, Lecz ma nędza jęczy uporczywa: Pragnę Pana! Pragnę Pana!

Bo chlebem, który dał nam Chrystus, jest Jego własne Ciało ofiarowane za życie świata. Tak bardzo nas umiłował.

3. Dziś także mówi do nas Chrystus inne słowa: Przyjdźcie do Mnie wszyscy (...)

i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem. Może więc ktoś zapytać: Czego człowiek końca dwudziestego wieku może się nauczyć od Chrystusa Pana? Jedno jest wiadome: na pewno nie polityki, biznesu, zakłamania i zła. Ale chyba tych najbardziej spychanych na margines życia wartości, jakimi są: miłość i pokora. Nie wystarczą nam wysuwane na plan pierwszy: sprawiedliwość, prawda i pokój. Nie wystarczy tylko podkreślanie godności człowieka! Bez miłości i pokory zostanie nam twarda walka o byt, rozpychanie się łokciami i przedzieranie się przez życie jak przez dżunglę. Czym bez miłości i pokory, która jest prawdą o sobie samym, będzie: dom rodzinny, szkoła, szpital, urzędy czy nawet ulica? Tego doświadczamy. Czym bez miłości i pokory będzie nasz wspólny dom – ojczyzna? Tego też doświadczamy.

Odpowiedź na nurtujące nas pytania znajdujemy w pierwszym liście św. Pawła Apostoła do Koryntian:

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał,

stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.

Gdybym (...) znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę,

i wszelką możliwą wiarę (...),

a miłości bym nie miał, byłbym niczym (1 Kor 13, 1-2).

Gdyż wartość człowieka miłością się mierzy. I to miłością, która jest zdolna do ofiary. Albowiem słowa Chrystusa uczcie się ode Mnie, znaczą tyle samo, co „naśladujcie Mnie”. Miłość zaś Chrystusa była bezgraniczna – do końca. I tego On domaga się od nas.

Dlatego w XIV niedzielę liturgicznego okresu „w ciągu roku”, przyjmijmy z wdzięcznością zachętę Apostoła Narodów. Bracia i Siostry:

Bądźmy naśladowcami Boga, Jako dzieci umiłowane. Postępując drogą miłości,

bo i Chrystus nas umiłował. I samego siebie wydał za nas w ofierze i dani.

Na wdzięczną wonność Bogu.

Jemu chwała na wieki (por. Ef 5, 1-2). Amen.

ks. Andrzej Ćwiklik

15 NIEDZIELA ZWYKŁA – 14 VII 1996

Weź do ręki Księgę...

Kultura współczesna nazywana bywa niekiedy kulturą obrazu. Staje się alterna-tywą dla kultury słowa pisanego. O ile dawniej w celu zdobycia wiedzy człowiek posługiwał się przede wszystkim słowem pisanym, o tyle dziś chętniej sięga po obraz: taśmę video, film czy program komputerowy. Ks. Józef Majka mawiał, że czytanie rozwija myślenie, a oglądanie rozwija kojarzenie. Polacy czytają coraz mniej. Badania przeprowadzone przez „Demoskop” wykazują, że 97% Polaków spędza swój czas wolny przed telewizorem, a połowa Polaków i 41% Polek nie przeczytała w roku 1995 ani jednej książki. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że są tacy, którzy przeczytali 20 i więcej książek, statystyka jest zastraszająca! Przeciętny Węgier posiada w domu dwa razy większy księgozbiór niż Polak.

Kościół mówi dziś do nas o tym, że słowo Boga może przemienić nasze życie. Przez proroka Izajasza Bóg poucza nas: Słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocnie, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa (I czytanie). Chrześcijanin poznaje Boże słowo nie tylko w liturgii, ale także przez prywatną lekturę. Biblia w jego domu nie stanowi podkładki pod inne książki, ale jest księgą otwartą. Był czas w Kościele, gdy ze względu na szacunek Pismo Święte przechowywano w tabernakulum obok Najświęt-szego Sakramentu. Dziś każdy z nas może posiadać własną Biblię. Czy jednak nie jest to dar niedoceniany?

Przykłady ludzi różnych czasów świadczą, że słowo Boga przyjęte z otwartością serca nigdy nie pozostaje bezowocne, lecz zawsze przynosi plon stokrotny, sześćdzie-sięciokrotny lub trzydziestokrotny (Ewangelia).

1. Gdy pewnego razu św. Augustyn zastanawiał się na modlitwie nad kierunkiem swojego życia, usłyszał głos dziecka śpiewającego słowa: weź i czytaj! Tak wspomina to wydarzenie w Wyznaniach: „Zdusiwszy w sobie łkanie, podniosłem się z ziemi, znajdując tylko takie wytłumaczenie, że musi to być Boski nakaz, abym otworzył Biblię... Ledwie przeczytałem kilka słów, stało się tak jakby do mego serca spłynęło strumieniem światło ufności, przed którym rozprysła się cała ciemność”.

Słowo Boże ma moc zmiany życia człowieka, może okazać się światłem, które wskaże drogę postępowania, może wlać w serce nadzieję i pociechę, może stać się źródłem wiary i zaufania złożonego w Bogu.

2. Mitsuo Fuchida jest autorem książki zatytułowanej Od Pearl Harbor do Golgoty, w której opowiada dzieje swego nawrócenia. W czasie drugiej wojny światowej jako kapitan dowodził japońskimi siłami powietrznymi, które atakowały Pearl Harbor. Po zakończeniu wojny często spotykał japońskich jeńców powraca-jących z niewoli amerykańskiej. Jeden z nich opowiedział zadziwiającą historię. Otóż we więzieniu obsługiwała ich młoda dziewczyna, która okazywała więźniom niezwykle dużo życzliwości, choć była Amerykanką. Na pytanie o powód takiej uprzejmości odpowiedziała, że jest serdeczna, gdyż jej rodzice zostali zabici z rąk Japończyków! Byli chrześcijańskimi misjonarzami na Filipinach, tam zostali złapani przez Japończyków, oskarżeni o szpiegostwo i skazani na śmierć. Poprosili oprawców o pół godziny czasu na modlitwę i gdy to życzenie zostało spełnione, prosili Boga o przebaczenie wykonawcom egzekucji. Dziewczyna była wdzięczna, że Japończycy spełnili życzenie rodziców i dzięki temu mogła się wyzbyć nienawiści z serca. Całe opowiadanie tak mocno poruszyło kapitana Fuchidę, że postanowił kupić sobie Biblię. Gdy ją czytał, natrafił na scenę ukrzyżowania Chrystusa, w której Ukrzyżo-wany modli się słowami: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34). Te słowa odmieniły całe jego życie. Odkrył miłość, która jest silniejsza niż nienawiść, i poznał Boga, który bezwarunkowo kocha każdego człowieka.

3. Pod koniec 1987 roku światem wstrząsnęła wiadomość o wybuchu bomby na pokładzie samolotu pasażerskiego Koreańskich Linii Lotniczych. Zginęło 115 osób.

Ładunek podłożyło dwoje agentów podlegających rządowi Korei Północnej – kobieta Hyun Hee Kim i jej wspólnik Sul Il Kim. Po aresztowaniu próbowali popełnić samobójstwo. Mężczyźnie się to udało, kobietę natomiast po dwóch dniach odratowano. Rozpoczął się proces sądowy, który stał się przyczyną jej... nawrócenia. Niedawno na jednym z nabożeństw w Seulu złożyła świadectwo: „Nazywam się Hyun Hee Kim. To ja spowodowałam śmierć 115 osób lecących samolotem KAL 29 listopada 1987 roku. Kiedy przebywałam we więzieniu, moi strażnicy okazali się chrześcijanami. Podarowali mi Biblię, zachęcając do jej czytania. Szokiem okazały się słowa Rz 5, 8: Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Na te słowa zaczęłam szlochać. Otworzyłam przed Nim swoje serce i przyjęłam Go jako mojego Pana i Zbawiciela. 12 kwietnia 1989 zostałam ułaskawiona”.

Te trzy proste przykłady ludzi, których życie uległo tak radykalnej zmianie spowodowanej przez słowa Biblii uczą nas, że słowa Boże są zawsze aktualne i nauka Jezusa niesie w sobie zawsze żywe wartości. Prorok Jeremiasz modlił się: Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie radością i rozkoszą mego serca (Jr 15, 16). Kiedy zaś zmęczony prześladowaniami i narażaniem swego życia chciał zaprzestać głoszenia Bożego słowa, okazało się to niemożliwe: I powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał, ani mówił w Jego imię! Ale wtedy zaczął trawić moje serce, jakby ogień nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem (Jr 20, 9). Słusznie więc Bóg mówi o mocy swojego słowa: Czyż moje słowo nie jest jak ogień, czyż nie jest jak młot kruszący skałę? (Jr 23, 29).

Dlatego rankiem, nim jeszcze obudzi się dzień lub wieczorem, gdy wszystko powoli cichnie, weź do ręki Biblię i z takim Przewodnikiem zajrzyj wgłąb swojego serca. Z pewnością będzie to podróż bogata w doświadczenia...

ks. Mariusz Rosik

16 NIEDZIELA ZWYKŁA – 21 VII 1996

Powiązane dokumenty