• Nie Znaleziono Wyników

W pułapce Oksymoronu — Człowiek epoki

Rok 1971. Konwicki, Iredyński i wampir Zestawmy na początek dwa cytaty:

— Co się stało? — pyta Darek. — Kogo to wynosili z tego domu?

[…]— Udusił sznurem od żelazka roznosicielkę mleka.

— Kto udusił?

— Co pan dziecko? Ten wampir. Znowu się odezwał, sukinsyn.

— Nie, nie sznurem — wtrąca się staruszka drżącym głosem. — Pal-cami. ręce to on ma silne jak zwierz.

[…]— Strach wychodzić z domu. A gadali, że już go złapano, że niedłu-go będą sądzić.

Darek patrzy na to mroczne wejście, w którym czai się jakaś sen-na groza.

— A dlaczego udusił? Przecież to biedna kobieta, jakaś wdowa czy porzucona? — pyta wreszcie.

— Panie Darek, jak Boga kocham — gorszy się dozorca usiłując wy-trząsnąć do gardła resztkę piwa. — Pan gazet nie czyta? To zboczeniec, dobry kawał sukinsyna.

[…]— Degenerata ciężko złapać. W każdym wielkim mieście grasują dzisiaj różne wampiry1.

…jestem nieco zakłopotany zaczynając swoją opowieść, wieńczącą jedyny cel mojego życia, jakim było znalezienie wampira vel wampyra, powtarzam: jestem zakłopotany nieco, ale do mówienia zmusza mnie

1 T. Konw ick i: Nic albo nic. Warszawa 1971, s. 74—75.

przekonanie, że każdy człowiek jest winien swoim siostrom i braciom w gatunku jakąś opowieść ku pokrzepieniu serc według swoich możliwo-ści, więc i mnie od tego obowiązku uchylać się nie wolno. Pokrzepiającym dla szerokiej publiczności może być przykład uwieńczenia powodzeniem moich wysiłków i eksperymentów mający na celu udowodnienie istnienia wampirów vel wampyrów i zbadanie struktury tego zjawiska, które więk-szość ludzi uważa za fantom, a jednak przystępuję do relacji mojego odkry-cia z pewnym — jak już nadmieniłem zakłopotaniem, bo — po pierwsze

— nie wiem, co będę robił po ostatnim zamknięciu sprawy wampirów vel wampyrów, a niewątpliwie sprawozdanie niniejsze będzie zamknięciem tej sprawy, po drugie zaś — odkrycie moje było przypadkowe, nie pokrywa-jące się z hipotezami, jakie wysnuwałem w początkowym okresie badań, a także ujawniające bezprzydatność eksperymentów robionych wówczas przeze mnie, mówiąc skrótowo: osiągnąłem sukces nie osiągając go cał-kowicie. Praca moja ma podłoże w pacholęcych porachunkach z łajdac-kiej pamięci ojcem mym prof. Janem Asmodeuszem G., autorem dwudzie-stoczterotomowej „Krzepiącej historii cywilizacji euro -amerykańskiej”, w którym to dziele ojciec mój poddał druzgocącej krytyce rzekomy fakt istnienia wampirów vel wampyrów, udowadniając w nadobnych kaden-cjach (elegancja stylu, jak wszystkim wiadomo nie wpłynęła na zornamen-tyzowanie scjentystycznej prostoty wywodu), że wampiry vel wampyry były wymysłem ludzi o umysłach mrocznych i wzburzonych jak błotne gejzery, że była to próba wytłumaczenia nieznanych zjawisk przyrody na miarę ówczesnych wyobrażeń i że nikt nie widział wampira vel wampyra ani nie obserwował czegoś lub kogoś w trakcie czynności warunkującej nazwę, to jest podczas wysysania krwi z osobników żywych płci męskiej, żeńskiej lub hermafrodyty. Nie wiem dlaczego ten fragment podziałał na mnie tak silnie, mógłbym znaleźć dużo innych, równie frapujących, w licznych dziełach łajdackiej pamięci mego ojca, a jednak wzmianka o nieistnieniu wampirów ukształtowała moje dotychczasowe życie, stała się manifestacją mojego ja przeciw wielkiemu ja mojego ojca2.

Powieści, z których pochodzą te fragmenty, ukazały się dokładnie w tym samym czasie. Było to jesienią roku 1971. Zestawiamy je, bowiem posiadają wspólny, sensacyjny wątek. Pisano o nich w tym samym momencie, lecz

— co zastanawiające — skojarzyła je tylko jedna recenzja. Z dużej, prawie czterdziestoosobowej grupy, recenzentów obu książek zestawił je tylko jeden:

Janusz Termer, dokonując przeglądu utworów podejmujących ówcześnie formę groteski. Wnioski płynące z jego recenzji były jednak niezbyt odkryw-cze i stosunkowo powierzchowne:

2 I. I redy ńsk i: Człowiek epoki. W: Tegoż: Ciąg. Kraków 1982, s. 226—227. Wszyst-kie cytaty z tej powieści opatruję skrótem CE i lokalizuję przez podanie stron tego wyda-nia.

135 [Obie powieści — Z.M.] operują różnym materiałem literackim i do różnych konkluzji dochodzą. Lecz jest także sporo wspólnych momen-tów — przypadkowych naturalnie — nawet w najprostszej warstwie obu książek — fabule. Oto, np. w obu utworach pojawia się sprawa po-szukiwanego wampira. Lecz u Konwickiego to jedynie groteskowy żart, punkt wyjścia narracji, zaś u Iredyńskiego rzecz przybiera na znacze-niu, ponieważ poszukujący wampira narrator sam okazuje się wampi-rem — co przynosi nie tylko ciekawy efekt fabularny, ale przede wszyst-kim efekt znaczeniowy, element semantycznej niespodzianki. Wspólne natomiast obu książkom jest samo poszukiwanie odpowiedzi na pyta-nie o sens życia3.

Zostańmy na chwilę przy powieści Konwickiego. Trudno się bowiem zgodzić ze zdaniem Termera, jakoby w Nic albo nic wątek wampira był

„jedynie groteskowym żartem”4. Stylistyka groteski jest oczywiście obecna w tej powieści, lecz ten fakt ma znaczenie sekundarne5. Ważniejsze jest, że Konwicki dotknął kilku istotnych i aktualnych problemów. Pisarz mówi

3 Odwołuję się do następującego zbioru tekstów poświęconych powieści Iredyńskie-go (cytowane z nieIredyńskie-go poniżej fragmenty są lokalizowane tylko poprzez przywołanie na-zwiska krytyka): L. Bugajsk i: Iredyńskiego „opowieść ku pokrzepieniu serc”. „Nowy Wy-raz” 1974, nr 3, s.117—124; B. Drozdowsk i: Produkcyjniak o szulerach. „Panorama Pół-nocy” 1972, nr 23, s. 11; I. Furnal: O wampirach i innych takich. „Miesięcznik Literacki”

1972, nr 3, s. 141—142; L. Gad zick i: Ireneusz Iredyński: „Człowiek epoki”. „Tygodnik Po-wszechny” 1971, nr 45; K. G łogowsk i: Terminowanie u Gombrowicza. „Kierunki” 1972, nr 13, s. 9; A. Konkowsk i: Żeby zapomnieć, że to bez sensu. „Nowe Książki” 1971, nr 24, s. 1651—1653; E. Ku ź ma: Wampirologia uogólniona. „Głos Szczeciński”, 23/24 X 1971, s. 5; A. Libera: Wizja Iredyńskiego. „Współczesność” 1971, nr 22, s. 4; W. Macią g: Świat jako zabawa w demony. „Życie Literackie” 1971, nr 47, s. 10; K. Mętrak: Z ducha Gom‑

browicza poczęte. „Twórczość” 1972, nr 2, s. 116—118; K. Now ick i: Chłopięcość. „Fakty i Myśli” nr 23, s. 7; J. Preger: Pamflet na humanizm. „Barwy” 1972, nr 6, s. 7; P. Skó -rz y ńsk i: Epoka wampirów?. „Więź” 1972, nr 5, s. 128—130; M. Spr usi ńsk i: Oswaja‑

nie wampira. „Literatura” 1973, nr 36, s. 3; S. Stanuch: Co wisi w powietrzu?. „Dzien-nik Polski” 1971, nr 247, s. 4; J. Termer: Współczesna proza polska. „Polonistyka” 1971, nr 2, s. 54—56 (cytowany fragment pochodzi ze s. 55); T. Walas: Skończone polowanie?

„Życie Literackie” 1974, nr 1, s. 10; J. Wyka: Wampir lat siedemdziesiątych. „Wiedza i Ży-cie” 1972, nr 9, s. 78—80; B. Zadura: Skuteczność naszych działań. „Kultura” [Warsza-wa] 1972, nr 10, s. 9.

4 Być może recenzent tak potraktował „grę” słowną imieniem Darek. To imię współ-brzmi z angielskim słowem dark ‘ciemność’; współwspół-brzmi także z przydomkiem czy nazwi-skiem: Dracul, Dracula, Drakula. Znaczenie etymologiczne pochodzącego z Persji imienia Dariusz oznacza ‘tego, który jest dobry’. Warto zapamiętać, że i w literackiej grze współ-brzmień autor budował konsekwentnie dwudzielny świat.

5 Stylistyce powieści groteskowego zabarwienia dostarczają gry intertekstualne. Sze-rzej o na ten temat (a także na temat recepcji tej powieści) piszę w moim artykule: Blisko i daleko. O „Nic albo nic” Tadeusza Konwickiego. W: Proza polska XX wieku. Przeglądy i interpretacje. T. 1. red. M. K isiel przy współudziale G. Maroszczuk. Katowice 2005, s. 121—132.

przecież o doświadczeniu swego pokolenia. W partii powieści poświęco-nej tematowi współczesnemu bohater mówi: „Nie jesteśmy pijani. Weszliś- my tylko na drogę, co biegnie obok. […] Weszliśmy na inną drogę, ale biegnie ona w tę samą stronę”6. Obrazy takiego rozdarcia, egzystowania w dwóch wymiarach rzeczywistości, będą obecne w całej powieści7. Boha-terowie Konwickiego są rozdarci pomiędzy życiem podziemnym z okresu wojny, a pozornie pokojową (by nie użyć odmienianego na wszystkie strony w latach sześćdziesiątych terminu „stabilizacja”), teraźniejszością8. rzec można, że w świecie Darka ofiary „wampira” są realne, tak jak i realna jest jego amnezja i ślady zadrapań na ciele, których w żaden sposób nie może sobie wytłumaczyć. Bohater Konwickiego podejrzewa więc siebie samego o zbrodniczy lunatyzm9, jest też inwigilowany przez milicję. Ale jednocze-śnie jest on też cząstką zarysowanej w powieści struktury pozanomenkla-turowego społeczeństwa. I gdyby spojrzeć na tę postać poprzez całokształt twórczości Konwickiego (dodajmy: twórczości genetycznie (Litwa!) zako-rzenionej w tradycji romantyzmu), to można by jego bohatera potraktować

6 T. Konw ick i: Nic albo nic…, s. 224—225.

7 „Metafizyka »wielkiego« romantyzmu (spod znaku Mickiewicza, Słowackiego i Kra-sińskiego) to niewątpliwie pytania o sposób istnienia wampira, o jego podejrzane zawie-szenie na granicy dwóch światów — żywych i umarłych, zdrowych i obarczonych śmier-telną chorobą. Wampir jest tym, który burzy niejako te granice sytuując się dokładnie pomiędzy jednym i drugim światem” (B. Zwoli ńska: Dlaczego wampir? Uwagi końco‑

we. W: Tejże: Wampiryzm w literaturze romantycznej i postromantycznej. Na przykładzie

„Opowieści niesamowitych” Edgara Allana Poe, „Poganki” Narcyzy Żmichowskiej oraz opo‑

wiadań Stefana Grabińskiego. Gdańsk 2002, s. 327). Istnieje w powieści sugestia tożsa-mości bohaterów fragmentu wojennego i współczesnego: plutonowego Starego i Darka.

Konwicki obrazowo tę tożsamość zilustrował w swoim chyba najwybitniejszym filmie Jak daleko stąd, jak blisko (z roku 1972), wyraźnie paralelnym w stosunku do omawianej po-wieści. W filmie bohater obu „światów”, grany jest przez tego samego aktora.

Tu konieczna jest jeszcze uwaga dotycząca istnienia obrazu wampira w kulturze pol-skiej. Obok pojmowania go jako krwiożerczego upiora czy demona, romantyzm wytwo-rzył typ wampiryzmu patriotycznego, gdzie bohater jest opętany ideą niepodległościową.

„Stając się wampirem, Polak oddawał się »złej« zemście na wrogu” (M. Janion: Polacy i ich wampiry. W: Tejże: Wobec zła. Chotomów 1989, s. 52—53).

8 W zacytowanym poniżej dialogu pada słowo „szambo”, dość okrutnie oceniające współczesność:

„— No co jeszcze po jednym?

— Znowu będę miała z tobą kłopoty.

— Nie, już mi przeszło. To za co? Za własne szambo?

— Mów w swoim imieniu — powiada Lila, ale wypija i tę szklaneczkę bez specjalnych oporów”. (T. Konw ick i: Nic albo nic…, s. 222).

9 „[…] w figurze wampira (przynajmniej w literaturze polskiej) pojawia się jednak ja-kiś inny odcień. Wampir jest jakby naszym sobowtórem, jest sobowtórem, jest cieniem każdego w takim sensie, że uosabia »złą« — lecz organiczną, wewnętrzną — cząstkę duszy, to »zło«, które drzemie w każdym z nas” (M. Janion: Polacy i ich wampiry…, s. 45).

137 jako swoiste medium mówiące do nas znakami. Ten bohater nie dostrzega bowiem w świecie niczego poza rozpadem i pustką, miota się w przestrzeni państwa policyjnego.

Wśród piszących o Nic albo nic stosunkowo powszechny był odbiór tej powieści przez formułę sensacyjną, proste jej odczytanie jako utworu o wam-pirze i niczym więcej. Padały wprawdzie głosy odważniejsze interpretacyj-nie — wampir jako figura współczesnej kondycji człowieka — lecz trudno w nich nie dostrzec ogólnikowości. Konstatacje podobnego typu dotyczyć będą i książki Iredyńskiego. Szerzej o jej odbiorze będzie jeszcze mowa.

W tym miejscu powiedzmy tylko, że krytyka zupełnie nie dostrzegła jej aspektu politycznego.

Idąc tym torem, dostrzeżemy, że w odbiorze obu powieści brak prób ich osadzenia w jakimś konkrecie historycznym, opisania więzi łączących ze światem dawnych czy teraźniejszych realiów. W kontekście takich luk w świadectwach lektury można wysnuć dwa wnioski. Pierwszy dotyczy sfery świadomej asekuracji. Ówczesna krytycznoliteracka wstrzemięź-liwość była zapewne zamierzona i brała się ze świadomości istnienia tematów tabu. Pamiętajmy o nieodległych czasach gomułkowskich i swo-istej „tresurze”, jakiej ówcześnie były poddane środki masowego prze-kazu. Wniosek drugi wiązałby się z zakwestionowaniem użytego przez Termera słowa „przypadek”. Musi bowiem pojawić się pytanie: czy to możliwe, by powieści pisane przez wybitnych pisarzy nie nakreśliły wspól-nego pola, nie odniosły się podobnie do zjawisk życia społeczwspól-nego, nie zobrazowały w tych samych barwach atmosfery końca lat sześćdziesią-tych? Poprzestanie na zinterpretowaniu zbieżności łączących obie powie-ści tylko jako przejawu modnego motywu wziętego z obiegu kultury masowej10, byłoby działaniem powierzchownym i nieoddającym prawdy.

Przypomnijmy zatem kilka faktów: historycznych, historycznoliterackich, a także kulturowych.

* * *

Utworu Iredyńskiego w zasadzie nie dotknęły pryncypialne inwektywy

„krzepkich wielbicieli pomników”11. Tylko na łamach „Barw” — pisma

10 Oczywiście, masowej kultury zachodnioeuropejskiej; w jej kręgu na temat wampi-ra realizowali filmy także polscy reżyserzy — Walerian Borowczyk czy roman Polański.

W Polsce w drugiej połowie lat sześćdziesiątych telewizja realizowała bardzo udaną serię filmów pod tytułem Opowieści niesamowite, opartą na klasyce prozy XIX wieku.

11 Tak nazwała Anna Tarska w swojej recenzji z Nic albo nic niektórych piszących o tej powieści (zob.: Ta ż: Nic albo nic albo zmory zaangażowane. „Echo Krakowa” 1971, nr 237). Zarzucali oni bowiem Konwickiemu „brak analitycznego stosunku do złożonej problematyki” czy prezentację rzeczywistości jako swoistej szopki. Można było także

do-o wyraźnie prdo-opartyzanckich12 sympatiach — można było dostrzec potępień-cze tony — a i one nieco złagodzone zostały zastrzeżeniami. recenzentka po prostu pamiętała o biografii Iredyńskiego. Zacytujmy dwa charakterystyczne fragmenty (pierwszy z nich przewija się, powtarzany, przez cały tekst):

Otóż wszystkie wyszydzone tutaj rzeczy nic nie mają wspólnego z mieszczaństwem, filisterstwem, burżujstwem. To są wartości humani-styczne. Powieść Iredyńskiego pod pozorem satyry na strasznego miesz-czanina, wiecznego konsumenta — jest pamfletem na humanizm.

[…]Skąd się to wzięło u Iredyńskiego? Zapewne z jakichś osobistych kompleksów i frustracji, może z nieszczęśliwych rozdziałów jego biogra-fii — ale faktem jest, że jego twórczość wypełnia nienawiść do człowie-ka, że ta twórczość usiłuje wziąć zemstę na ludziach13.

Powtórzmy to, co stwierdził Konrad Eberhardt w cytowanym już fragmen-cie recenzji książki Konwickiego: „zarzut [o życiową i ideową próżnię — Z.M.]

nie funkcjonuje w aktualnym klimacie zbyt dobrze”. Zapewne to stwierdzenie dotyczyło politycznej i kulturowej specyfiki tamtych, niezwykle burzliwych lat.

Wtedy to przecież zrodziły się zjawiska, które trwały przez całe lata siedemdzie-siąte XX wieku i doprowadziły do wielkich przekształceń cywilizacyjnych lat osiemdziesiątych. Abstrahujmy jednak od kontekstu zewnętrznego14 i skupmy

strzec w niektórych recenzjach tony lekceważące. Najbardziej „marksistowsko” pryncy-pialna recenzja Wacława Kubackiego (w „Życiu Warszawy”) została zresztą szyderczo i za-bawnie odparta na łamach „Ekranu”, „Kultury” i „Szpilek” przez Konrada Eberhardta i Janusza Głowackiego. Warto w tym miejscu zacytować fragment tekstu Eberhardta, zna-miennego dla atmosfery ówczesnego przełomu politycznego: „Pozwolę sobie na uwagę, że ów zarzut [o życiową i ideową próżnię — Z.M.] nie funkcjonuje w aktualnym klimacie zbyt dobrze; on sam został chyba wydobyty z zakamarków podświadomości i wywołuje rozrzewniające skojarzenia” („I murarze, kolejarze”. „Ekran” 1971, nr 41, s. 15).

12 Przypomnijmy, czym była ta formacja polityczna, cytując fragmenty hasła ze współ-czesnego leksykonu historycznego: „»Partyzanci«, potoczna nazwa nieformalnej grupy two-rzonej po 1960 przez M. Moczara wokół Ministerstwa Spraw Wewn., pretendującej do roli ośrodka nacisku na aparat PZPr i władze państw. oraz usiłującej wpływać na nastroje i po-stawy społ. […] »p« za głównych przeciwników uważali »liberałów« […] wysuwali hasła pa-triotyczne i nar., podkreślali wkład krajowych organizacji konspiracyjnych w wyzwolenie Polski spod okupacji hitl. […] eksponowali rolę osób pochodzenia żyd. W aparacie władzy i po 1967 doprowadzili do ich masowego usuwania ze stanowisk pod zarzutem nielojalności wobec państwa pol. i próby przejęcia władzy; apogeum swego znaczenia »p« osiągnęli 1968 […] następnie ich pozycja gwałtownie załamała się” (J. Dzięg ielewsk i [i in.]: Encyklope‑

dia historii Polski. Dzieje polityczne. T. 2. Warszawa 1995, s. 105).

13 J. Preger: Pamflet na humanizm. „Barwy” 1972, nr 6, s. 7.

14 Odnotujmy jednak, że ruch młodzieżowej kontrkultury zaistniał w latach sześć-dziesiątych także w Polsce. Pokolenie, które go zrodziło, za kilka lat stworzy opozycję de-mokratyczną, a za kilkanaście uruchomi proces rewolucyjnych zmian posierpniowych.

139 się na polskim klimacie tamtych lat — w nim bowiem obie omawiane powieści są żywo osadzone. Nie tu miejsce na szersze omówienie wydarzeń historycz-nych drugiej połowy lat sześćdziesiątych w Polsce, takich jak: kampania anty-inteligencka, kampania antysemicka, polska odmiana rewolty młodzieżowej, ofensywa „partyzantów”, wydarzenia Grudnia 1970 na Wybrzeżu, „gierkow-ska odwilż” z początku lat siedemdziesiątych. Zwróćmy jednak uwagę, że te niezwykle burzliwe i brzemienne także dla kultury polskiej zjawiska rozegrały się w niewielkim obrębie czasowym, dosłownie w trzy i pół roku. rodzi się pytanie o to, czy literatura — mimo istnienia kilku pięter instytucji cenzorskich

— przenosiła echa tamtych lat? Odpowiedź musi być pozytywna — zupełne ocenzurowanie, jak się okazuje, było niemożliwe. Tematy polityczne bowiem frapowały tak pisarzy, jak i czytelników, a specyfika PrL -owskiego życia poli-tycznego polegała na tym, że już po kilku miesiącach (także poprzez mię-dzynarodowe reperkusje) niedawne zachowania aparatu władzy okazywały się grubymi błędami politycznymi. Naiwnie liczono na społeczną amnezję i spuszczano na nie zasłonę milczenia. Paradoksalne jest to, że pisarzom peł-niącym zarazem wysokie funkcje partyjne chyba wolno było więcej! Temat autarkii, alienacji i szaleństwa władzy znajdziemy bowiem w szeroko ówcze-śnie dyskutowanej i mającej różnorodne interpretacje powieści Jerzego Putra-menta Bołdyn. Najbardziej prostolinijny odbiorca odczyta tę powieść jako analizę postaw ze stalinowskiego okresu błędów i wypaczeń. Ale rodzi się pytanie, czy rok jej wydania (1969) nie skazuje zawartych w niej tematów na konfrontację z polityczną teraźniejszością?15 Aluzję do postaci Putramenta znajdziemy i w Człowieku epoki:

15 „Putrament pracował nad Bołdynem przez cztery lata, od 1964 do 1968 roku.

Skrzętnie wykorzystał też wiedzę o komplikacjach życia politycznego, jakie się w tym czasie dokonały. Jego powieść polityczna dobrze współbrzmi z tymi tendencjami, które po obaleniu Chruszczowa wzięły górę nie tylko w ZSrr i »znormalizowanej« Czecho-słowacji. Odnowione zapotrzebowanie władz na popularyzację wysiłków przywództwa, jednostki wielkiej, wybitnej, jaka zawsze hipnotyzuje masy, odnajdziemy w deklaracji pisarza, o Bołdynie. »Jest to studium psychiki ludzkiej poddanej wielkim przeciążeniom

— władzą, odpowiedzialnością«. […] recepcja najlepszej powieści politycznej Jerzego Putramenta od początku zależała od aktualnych konstelacji politycznych. W 1969 roku, gdy w Biurze Politycznym PZPr liczyły się wpływy partyzantów generała Mieczysława Moczara, ceniono odbiór mimetyczny. […] Nie dziwi więc, że to właśnie oni (Loranc, Ma-chejek) zakwestionowali »prawdziwość« świata przedstawionego w Bołdynie. […] Dzie-sięć lat potem, w epoce późnego Gierka dominował inny styl lektury. rozrachunki ze stalinizmem przestały być dla partii sprawą aż tak drażliwą. […] Jeszcze dalej po-sunął się Wacław Sadkowski we wstępie do I tomu Pism Jerzego Putramenta z 1979 roku. Interpretuje on Bołdyna jako metaforę, artystyczną syntezę procesu -społecznego, który nazywa się »kultem jednostki«”. (S. Gawli ńsk i: Polityczne obowiąz‑

ki. Odmiany powojennej prozy politycznej w latach 1945—1975. Kraków 1993, s. 121, 123, 124).

W tym czasie (to znaczy do maja) zajęty byłem poszukiwaniem wampira vel wampyra przy pomocy najprzeróżniejszych osób płci oboj-ga, a także Jerzego Putr.

CE, s. 298

Czy więc naprawdę wampir jest w utworach Konwickiego i Iredyńskiego tylko „żartem”, „przypadkiem”, wykoncypowaną przez artystów przeno-śnią? A może wpierw odzwierciedla konstrukt ze sfery świadomości zbio-rowej, a ten z kolei jest podbudowany jakimś faktem społecznym i… nad-budowany literackim pomysłem na wampira?

Mając świadomość braku ówczesnych badań humanistycznych nad codziennością (powszedniością) i wątpliwą wiarygodność relacji praso-wych, zwróćmy się w stronę zapisu tak zwanych faktów etnograficznych16. Dodajmy, że tego rodzaju fakt może mieć źródło w wydarzeniach rzeczywi-stych, ale może też być zupełnie pozbawiony takiego zakorzenienia17.

Świadectwa etnografów i współczesne publikacje poświęcone historii kry-minalistyki wskazują, że właśnie w okresie, gdy obie powieści były pisane, miała miejsce niebywała seria kryminalnych wydarzeń, a w zbiorowej świa-domości zaistniały swoiście kształtowane pogłoski18. Antropolog pisze o tym następująco:

Lata siedemdziesiąte. Zagłębie Dąbrowskie. Przez kilka lat grasował tu morderca kobiet zwany w popularnej plotce „wampirem z Zagłębia”

lub „wampirem z Katowic” — ponieważ nie wszyscy orientowali się przecież w etnograficznych subtelnościach ówczesnego województwa

16 „Za takie etnografowie i folkloryści uznają na pewno, krążące co pewien czas wśród mieszkańców różnych stron Polski, pogłoski o wampirach. Treść tych pogłosek stanowi-ły bardziej lub mniej prawdopodobne wiadomości o gwałtownych napadach i morder-stwach dokonywanych najczęściej na kobietach w wyjątkowych okolicznościach i w spe-cjalny sposób. Znane mi »przypadki« pochodzą z Polski południowej”. (C. robot yck i:

Wampiry. Od wierzeń ludowych do filmowych fantomów. „Konteksty. Polska Sztuka Ludo-wa” 1992, nr 3/4, s. 144).

17 „Proporcje pomiędzy faktami a wyobrażeniami o nich są wymieszane i trudne do ustalenia. Powtarzam, fakty mogły wywołać pewne stany świadomości, ale też faktów mogło nie być. Niemniej w znanych mi relacjach o działaniach »wampira« można odkryć kilka regularności. Czynów dokonywano w niezwykłych okolicznościach, ofiarami zbrod-ni były kobiety lub dzieci, zbrod-nieszczęsne te osoby były maltretowane i okaleczane, akty prze-mocy miały zawsze charakter seryjny” (tamże, s. 145).

18 Obie powieści wydane były — jak już wspomniałem — jesienią 1971 roku. W stop-ce wydawniczej pierwszego wydania powieści Konwickiego znajdziemy datę złożenia do druku: 5 VI 1970 r.; w książce Iredyńskiego — 27 II 1971 r. Fragment powieści Iredyń-skiego drukowała w połowie roku 1970 warszawska „Kultura” (I. I redy ńsk i: Rogi. „Kul-tura” 1970, nr 26, s. 6—7). Sergiusz Sterna -Wachowiak, recenzując drugie wydanie Czło‑

18 Obie powieści wydane były — jak już wspomniałem — jesienią 1971 roku. W stop-ce wydawniczej pierwszego wydania powieści Konwickiego znajdziemy datę złożenia do druku: 5 VI 1970 r.; w książce Iredyńskiego — 27 II 1971 r. Fragment powieści Iredyń-skiego drukowała w połowie roku 1970 warszawska „Kultura” (I. I redy ńsk i: Rogi. „Kul-tura” 1970, nr 26, s. 6—7). Sergiusz Sterna -Wachowiak, recenzując drugie wydanie Czło‑

Powiązane dokumenty