• Nie Znaleziono Wyników

PZTRI' CARDIN- PAZMANY

fonalis p:efentie regie maidta- ns locum renentem: acura*

PZTRI' CARDIN- PAZMANY

AR CH Ii- iTRIGO NIENSISiW M AT- jwirc-SiSBCAUCKn n a h-4 .

t aefensd-, ,

czyla się do spraw w iary, zainteresowanie wcześniej czy później b y osłabło, a może nawet zupełnie zaniknęło. Ponieważ jednak w ostrych atakach L u tra przeciw Rzymowi zaznaczyło się silnie niemieckie poczucie narodowe, w tedy kiedy nienawiść do Włoch była w Niemczech duża, wystąpienie L u tra odbiło się echem nawet w kołach, które zwykle nie zajmowały się sprawami religijnym i.

W oczach większości ludu niemieckiego L u te r stał się odważnym reprezentantem niemieckiego ducha narodowego, a dzieła jego czytane b y ły wszędzie gdzie żyli Niemcy.

N a Węgrzech, pierwsi zwolennicy L u tra rekrutow ali się spośród mieszczan niemieckich, ale i na dworze królewskim, k tó ry od czasu małżeństwa Ludw ika I I . przybrał charakter niemiecki, głośno było o Lutrze. Węgrzy, wśród któ rych w latach po prze- dzających bitwę pod Mohaczem, panował nastrój silnie antynie- miecki, wrogo ustosunkowali sie do głosicieli nowej religii, obawia­

jąc się, że przyczyni się ona do umocnienia niemczyzny w kra ju . Węgierskie zgromadzenia narodowe (1523, I5 25) nakładały ja k najsurowsze ka ry na zwolenników Lutra. Po klęsce mohackiej, kiedy większa część kom itatów pozostała bez kierowników koś­

cielnych, a w ojny domowe między Janem Szapolyai a Ferdy­

nandem I. oraz napady tatarskie nie pozwoliły dbać o w ykony­

wanie ustaw, ilość zwolenników L u tra znacznie się zwiększyła.

Zwano ich luteranami, albo ewangelikami. Wzrosła również ilość zwolenników Jana Kalw ina, których nazywano kalwinistami albo reformatami. Niemcy i Słowacy, przechodzili raczej na wyznanie ewangelickie. Większość Węgrów opowiedziała się za Kalwinem, dlatego też wyznanie to nazywano również węgierskim.

Reformacja zawdzięczała swe szybkie rozszerzanie się swo­

jem u charakterowi narodowemu. Wszędzie gdzie dotarła, poczęto nie ty lk o kazania wygłaszać w języku danej narodowości, co czynił również kościół katolicki, ale także msze św. odprawiane b y ły w języku macierzystym. Pismo św., które reformacja

uwa-żała za jedyne źródło w iary, tłumaczono na język ludu i w tysią­

cach egzemplarzy rozdawano między ludność. Budowano szkoły, b y każdemu ułatw ić naukę czytania i pisania, co znacznie po­

dniosło ogólny poziom kulturalny. Pęd za nowinkami, w kołach szlacheckich zaś nadzieja łatwego pozyskania m ajątków kościel­

nych b y ły przyczyną, że szerzenie się reform acji przybierało coraz większe rozm iary i że ju ż w kilkadziesiąt la t po Mohaczu, znaczna większość ludności Węgier była wyznania kalwińskiego lub ewangelickiego.

Kościół katolicki nie p a trzył obojętnie na szybkie szerzenie się reformacji, potrzebował jednak czasu, b y na podstawie zarzą­

dzeń wyjednanych u rządu, podjąć walkę w celu odzyskania utraconych wpływów. W akcji tej otrzym ał kościół wielką pomoc ze strony zakonu jezuitów, k tó ry założono w r. 154° przede wszy­

stkim dla w alki z reformacją. Członkowie zakonu używali do osiągnięcia swych celów tych samych środków, które zapewniły zwycięstwo reformacji, wygłaszali kazania w języku ludu, nau­

czali, rozdawali książki. Żmudną, w ytrw ałą i umiejącą się dosto­

sować do okoliczności pracą wkrótce osiągnęli oni znaczne w yniki.

Rozprzestrzenili się we wszystkich krajach Europy, a na Węgrzech osiedlili się ju ż w r. 1561 w Nagyszombat, gdzie arcybiskup ostrzy- homski, M ikołaj Olah, pozostający w bliskim pokrewieństwie

z rodziną Hunyadich, wybudował dla nich szkołę. Na życzenie króla polskiego Stefana Batorego, przybyli w roku 1580 do Kolozs- varu polscy jezuici, gdzie oddano im do dyspozycji szkołę i dru­

karnię.

Do kolegium jezuickiego w Kolozsvarze, które szybko zdobyło sobie uznanie społeczeństwa, uczęszczały licznie dzieci szlachty siedmiogrodzkiej. Często spotykam y się tam również z synami szlachty protestanckiej, gdyż w owycn czasach, szkoły jezuickie stały na najwyższym poziomie. Tam studiował również syn M ikołaja Pazmany, żupana kom itatu Bihar, P iotr, k tó ry pod wpływem swych nauczycieli, w r. 1583 przeszedł na wyznanie katolickie, a nawet później w stąpił do zakonu jezuitów. Po ukoń­

czeniu studiów, nauczał on na uniwersytecie w Grazu, skąd bacznie śledził polemikę literacką, między wzmacniającym się kościołem katolickim , a zwolennikami reformacji, która na Węgrzech przybierała coraz większe rozmiary, a nawet sam wziął w niej czynny udział. W krótce przez swoje dzieła i wspaniałe kazania osiągnął takie sukcesy, że katolicy poczęli w nim widzieć wodza t. zw. kontrreform acji. K iedy w r. 1616 został prymasem Węgier, wysoka ta godność, ja k również przyjaźń z królem wę­

gierskim Ferdynandem I I . , którego b y ł jednym z najbardziej zaufanych doradców, zapewniły mu taką władzę i w pływ y, że w wysokim stopniu mógł się przyczynić do zwycięstwa ko n tr­

reformacji.

Za największe niebezpieczeństwo dla Węgier uważał Paz­

many Turcję, w której ręku znajdowała się wielka i najbardziej wartościowa część k ra ju i której podboje czyniły coraz to większe postępy. Zdaniem jego z tą wielką potęgą mogły się zmierzyć z nadzieją zwycięstwa ty lk o zjednoczone duchowo Węgry. Przede wszystkim przeto trzeba było stworzyć jedność narodu i usunąć wszystkie przeszkody, które temu przeszkadzały. Za jedną z takich przeszkód uważał rozpadnięcie się narodu na różne

wyzna-nia, których wyznawcy prowadzili ze sobą zaciete spory, wznie­

cające nienawiść i czyniące niemożliwym stawienie oporu najw ięk­

szemu wrogowi, Turkom .

Takie stanowisko tłumaczy i pozwala zrozumieć jego celową pracę misjonarską, zwróconą wprawdzie przeciw reformacji, ale właściwie służącą wielkiemu celowi przywrócenia jedności naro­

dowej w interesie ostatecznej rozprawy z Turkam i.

Nie uszło również uwagi Pazmanyego niebezpieczeństwo grożące krajow i ze strony Niemiec. »Znajdujemy się między dwoma potężnymi cesarzami ta k ja k palec między drzwiami«, pisał do Gabriela Bethlena (26 października 1626 r.). Węgrzy zamieszku­

ją c y obie połacie rozdartego na dwie części kra ju , wschodnią i zachodnią, powinni się nawzajem rozumieć i popierać, a nie osłabiać swych sił przez w ojny prowadzone z różnych przyczyn, bo »zginiemy marnie tak z ręki sojusznika ja k nieprzyjaciela, jeżeli nie będzie między nami zgody«. To znaczy, że zarówno obrona niemiecka ja k i atak turecki może przyprowadzić k ra j do zguby. Dlatego też Pazmany b y ł przeciwny wojowniczej polityce Gabriela Bethlena. B y ł on przekonany, że za wszelkie ewentualne sukcesy trzeba będzie drogo zapłacić, a jeżeli »nas nie m artw i upadek własnego narodu, nie wiem kogo ma to martwić« — pisał w wyżej wspomnianym liście do Gabriela Bethlena. »Pragnąłbym- pisał innym rasem do księcia siedmiogrodzkiego Jerzego Rakó- czyego I-go — byście zachowali tych, nie bardzo znowu ta k licznych, Węgrów na lepsze czasy i nie pozwolili im nawzajem się niszczyć, bo kto wie, może Bóg zlitu je się nad naszą rozdartą ojczyzną i obroni ją przed naturalnym jej wrogiem« (t. zn. T u r­

kami).

Troska Pazmanyego o przyszłość Węgrów spowodowała, że stał się on protektorem księstwa siedmiogrodzkiego, wbrew polityce dworu i ówczesnego palatyna, M ikołaja Esterhazy. Pazmany również w idział w niezawisłym Siedmiogrodzie gwarancję

konsty-tucyjnej wolności Węgier i powagi węgierskich mężów stanu, szczególnie wobec mocarstwowych dążeń dworu wiedeńskiego.

Do późniejszego księcia Siedmiogrodu, Jana Kemeny, w yraził się, że Węgrzy ty lk o dotąd będą mieli znaczenie i powagę na dworze wiedeńskim, dopóki będzie istniało węgierskie księstwo siedmiogrodzkie, a z chwilą gdyby istnieć przestało, zaraz »nam Niemiec napluje za kołnierz«. T ym się też tłumaczy, że kiedy stany siedmiogrodzkie, niedługo po śmierci Bethlena, obrały księciem Jerzego Rakoczego I. (1630— 1648), Pazmany wziął w obronę nowego księcia wobec palatyna Esterhazyego, k tó ry za wszelką cenę chciał go pozbawić tronu. Pazmany wiedział, że Rakoczy jest gorliw ym kalwinistą, a mimo to, aż do śmierci nie przestał go popierać.

Jako prymas Węgier, dążył Pazmany przede wszystkim do -podniesienia poziomu wykształcenia księży oraz do poprawy ich b ytu . K iedy przejął archidiecezję ostrzyhomską, zastał w niej zaledwie 100 proboszczów, z których większa część nie posiadała odpowiedniego wykształcenia i pozostawiała wiele do życzenia pod względem moralności. Pazmany wiedział, że tych księży nie można zmienić jednym rozkazem i że poprawa sytuacji nastąpi dopiero wówczas, gdy będzie rozporządzał księżmi wykształconymi i wychowanymi w duchu religijnym . Dlatego też założył we W iedniu (1623), którego uniwersytet cieszył się w tedy wielką sławą, seminarium duchowne (Pazmaneum), które do dziś istnieje i służy temu samemu celowi, ja k i wyznaczył m u fundator. Drugie seminarium duchowne założył w Nagy- szombat, a przez bogate nadania um ożliwił jego zdolniejszym wychowankom odbywanie studiów w Rzymie, w kolegium, które przede wszystkim dla Węgrów założył jeden z papieży.

Opiekował się również szkolnictwem świeckim. K a to licy posiadali wówczas mało szkół, a i te nie odpowiadały istotnym potrzebom, podczas gdy liczne szkoły protestanckie stały na

BUDAI PESZTWXVI W.

w y s o k im pozio m ie . P a z m a n y , w z o ru ją c się n a szko ła ch B e th le n a , p rze z p rz y z n a n ie d a le ko id ą c y c h u lg , u m o ż liw ił uczęszczanie do za ło żo nych w swej siedzibie a rc y b is k u p ie j Nagyszombat, s z k ó ł i in s ty tu tó w w y c h o w a w c z y c h d zie c io m u b o g ie j s z la c h ty , m ieszczan i w ie ś n ia k ó w , k tó r y c h w z a m ia n za u lg i, z o b o w ią z y w a ł do »w iernej s łu ż b y d la n a ro d u i ojczyzn y« . N ie z a p o m in a ł ró w n ie ż o w y ż s z y m s z k o ln ic tw ie . Z a ło ż y ł on w Pozsony, ówczesnej s to lic y W ę g ie r, wielkie kolegium p o w ie rz a ją c je g o k ie ro w n ic tw o je z u ito m , k tó r y c h d zia ła ln o ść zawsze p o p ie ra ł.

N a jw ię k s z y m d zie łe m P io tra P a z m a n y je s t, noszący do dziś je g o im ię . uniwersytet budapeszteński. U n iw e rs y te t te n , z a ło żo n y przez p ry m a s a w r . 1635 w N a g y s z o m b a t, p o sia d a ł p o c z ą tk o w o t y lk o w y d z ia ł te o lo g ic z n y i filo z o fic z n y . W y d z ia ły te u zu p e łn io n o w r. 1667 w y d z ia łe m p ra w n ic z y m , a w r. 1769 le k a rs k im . Czasy r o z k w itu u n iw e rs y te tu ro z p o c z y n a ją się od r. 1777, k ie d y k ró lo w a M a ria Teresa, p rz e n io s ła go do B u d y , d a ją c m u pom ieszczenie w p a ła c u k ró le w s k im . P ó ź n ie j, (1783) przeniesiono u n iw e rs y te t do P esztu, gdzie d o tą d p e łn i sw ą m is ję k u ltu ra ln ą , będąc p ie rw s z y m , n a js ta rs z y m 1 n a jw ię k s z y m u n i­

w e rs y te te m W ę g ie r. _

N ik t lepiej nie rozumiał od P iotra Pazmany, że wyso le u rz ę d y i godności nie t y lk o d a ją p ra w a , ale p o c ią g a ją za sobą ró w n ie ż o b o w ią z k i. B y ł on n ie z m o rd o w a n y w swej d z ia ła ln o ści, je ż e li ch o d z iło o k o ś c ió ł k a to lic k i i s p ra w y w ęgierskie, a o fia rn o ść jego n ie z n a ła g ra n ic , k ie d y trz e b a b y ło u d z ie lić p o p a rc ia szko l­

n ic tw u i nauce w ę g ie rs k ie j. C ieszył się on d la te g o sza cu n kiem w s z y s tk ic h W ę g ró w , a n a w e t p ro te s ta n c i, w ra z z B e th le n e m , u w a ż a li go za jednego z największych Węgrów o w y c h czasów.

Ś m ierć je g o (17 m a rc a 1637 r .) w y w o ła ła szczerą żałobę n ie ty lk o w kościele k a to lic k im , ale n a c a ły c h W ęgrzech.

H R A B I A M IK O Ł A J Z R I N Y I , P O E T A I W Ó D Z . Wyprawa Solimana I I . w r. 1566. Obrona Szigetva.ru i bohaterskie poświęcenie się M ikołaja Zrinyiego. Z rin y i a Turcja. Młodość M ikołaja Zrinyiego. Jego działalność literacka. Założenie Z rin y i- ujvar. Wyprawa zimowa w 1664. Bitwa pod Szentgothard i pokój

w Vasvar. Śmierć M ikołaja Z rin y i.

Stary sułtan, Soliman I I . w r. 1566 po raz siódmy przekroczył granice Węgier. Gotował się on przeciw cesarzowi i królow i węgierskiemu Maksymilianowi (1564— 1576), b y bronić interesów księcia siedmiogrodzkiego Jana Zygmunta, którego, jako syna swego sojusznika króla Jana Szapolyai, jeszcze w jego dziecięcych latach w ziął pod swoją opiekę. Jednym z pierwszych celów jego w ypraw y było zajęcie zamku Szigetvdr, stanowiącego najsil­

niejszą obronę kom itatów położonych na południe od jeziora Balaton. Dowódca zamku, hr. M ik o ła j Z rin y i, b y ł znienawidzony przez Turków, gdyż w yrządził im wiele szkód, i niepokoił ich do tego stopnia, że nigdzie w pobliżu niego nie mogli się czuć bezpieczni. Dlatego też przede wszystkim z nim pragnęli się ostatecznie rozprawić. Początkowo groźbami, później ponętnymi obietnicami chciano go skłonić do poddania zamku, gdy jednak Z rin y i pozostał nieugięty, przystąpili T urcy do oblężenia.

Z rin y i i jego Węgrzy zdawali sobie sprawę z swego ciężkiego położenia. Wiedzieli, że pozostały im ty lk o dwie m ożliw ości:

albo ukorzyć się przed Turkam i, albo zginąć śmiercią bohaterską.

Wszyscy postanowili walczyć do ostatniej kropli krw i w obronie tego ważnego, kresowego zamku. Podczas trwającego całe tygodnie oblężenia, Z rin y i i jego żołnierze dali dowody ta k wielkiej dziel­

ności i odwagi, że zaskoczony sułtan, pragnąc złamać dalszy opór Zrinyiego, w ystąpił znowu z ponętnymi propozycjami.

Z rin y i odrzucił je zdecydowanie, mimo iż w idział beznadziejność sytuacji. W tedy Soliman zawiadomił załogę zamku, że ten

k to przyniesie do obozu tureckiego głowę Zrinyiego, otrzyma iooo złotych nagrody. Wśród załogi jednak nie znalazł się zdrajca. Oblężenie trw ało zatem dalej, przybierając na gwałto­

wności. Gdy z Szigetvaru pozostały ty lk o ruiny, których dalszą obronę uniemożliwił wzniecony przez Turków pożar, Z rin yi przystroił się w strój narodowy, pieniądze rozdał między swych żołnierzy i otworzywszy bram y uderzył na Turków. Sułtan i teraz jeszcze obiecał ułaskawić Zrinyiego, jeżeli się podda.

Odpowiedział on jednak, że nie chce łaski sułtana i chętnie polegnie

w obronie w iary chrześcijańskiej i ojczyzny. T ak się też stało.

W morderczej walce Z rin y i poległ z rą k Turków, a spośród jego żołnierzy zaledwie k ilk u uszło z życiem. W ielki wezyr turecki przesłał głowę Zrinyiego do obozu królewskiego, rozłożonego koło Gyor i trawiącego czas na bezczynności, donosząc naczelnemu wodzowi niemieckiemu, że przesyła mu głowę najdzielniejszego wodza węgierskiego, k tó ry i w przyszłości b y łb y Niemcom bardzo potrzebny.

To wspaniałe poświęcenie się Zrinyiego dla ojczyzny wywołało podziw całej Europy. Obronę Szigetvaru opiewano w niezliczonych poematach, opowieściach i legendach. Nazwisko Zrinyiego stało się niebawem w Europie synonimem zaciętego i zdecydowanego na wszystko oporu przeciwtureckiego.

Potomek bohatera z Szigetvaru, hr. M ik o ła j Z rin y i (1620 1664), b y ł również wierny tradycjom rodzinnym. Gdy jednak jedynym celem życia jego przodków była walka z fu rka m i, ten późny ich potomek władał zarówno dobrze mieczem ja k piórem, jako pisarz i poeta węgierski. On b y ł autorem pierwszego węgierskiego poematu bohaterskiego »Szigeti veszedelem« (Obrona Szigetvaru), w któ rym uwiecznił pamięć swego bohaterskiego dziadka.

Wcześnie osierocony, wychowywał się u boku swego opiekuna, P iotra Pazmany. Tradycje rodzinne, głęboka miłość narodu prymasa i jego nieugięte przekonanie, że największym niesz­

częściem Węgrów jest usadowienie się w sercu k ra ju Turków, przeciw któ ry m naród powinien wystąpić zjednoczony — w yw arły w ielki w pływ na duszę młodego Zrinyiego. Obok wielkiej miłości ojczyzny, zrodziła się w nim głęboka nienawiść do Turków, tak charakterystyczna dla indywidualności politycznej Pazmanyego.

Powołaniem młodego Zrinyiego, jako potomka potężnej, magnackiej rodziny, b y ł udział w życiu publicznym. Do ro li tej przygotowywał go P io tr Pazmany, w którego domu nierzadko odbywały się ważne obrady, często w obecności Zrinyiego. Dwór wiedeński, gdzie rodzina Zrinyich była jeszcze wówczas w wielkich łaskach, b y ł również zdania, że obaj Zrinyiowie M ik o ła j i jego młodszy b ra t Piotr, stosownie do tra d ycji rodzinnych, powinni oddać się służbie wojskowej i politycznej. Wiedeń sądził, ze młodzi Zrinyiowie będą oddanymi sługami dynastii. K ró l zamianował bardzo młodego jeszcze Zrinyiego koniuszym k ró ­ lewskim, a następnie nadżupanem k ilk u kom itatów i starostą Murakóz. Będąc jeszcze młodzieńcem uzyskał rangę generała i godność bana Chorwacji. Wszyscy widzieli w nim przyszłego palatyna, gdyż jego religijność, silne poczucie narodowe, i zakoń­

czone powodzeniem potyczki z Turkami uczyniły go najbardziej popularnym człowiekiem w kraju. Sam M ikołaj Z rin y i pragnął

osiągnąć godność p a la ty n a , co d a ło b y m u d u ż y zakres w ła d z y i p o z w o liło sk u te c z n ie j s łu ż y ć k ra jo w i, n iż n a s ta n o w is k u b a n a C h o rw a c ji.

Wiedeń z niechęcią odnosił się do palatynatu Zrinyiego, biorąc mu za złe, że zanadto b ro n ił interesów węgierskich, atakując politykę austriacką, która pozwoliła na zajęcie przez Turków granicznych zamków węgierskich, nie myśląc o odpo­

wiednim ich uzbrojeniu, ani o żołdzie dla załogi. Robiło to wrażenie, ja k gdyby Wiedeń celowo chciał zniszczyć węgierską siłę zbrojną, broniącą tych zam ków ! W ypadki śmierci głodowej w zamkach granicznych nie należały wówczas do rzadkości, a głodujący żołnierze na próżno grozili, Wiedeń b y ł głuchy na skargi i groźby. Z rin yi b y ł z krw i i kości żołnierzem i ze zdzi­

wieniem i bólem musiał patrzeć, ja k rząd wiedeński skazuje na zagładę żołnierzy węgierskich, strażujących dniem i nocą nad zagrożoną granicą i narażających swe życie w obronie ojczyzny i interesów domu panującego. Z rin y i wiedział, że rząd cesarski zawsze b y ł w kłopotach pieniężnych, jednakże w traktow aniu załóg zamków granicznych widać było złą wolę. Tą złą wolę w y tk n ą ł Z rin y i nietylko słownie, ale i na piśmie protestował przeciwko celowemu osłabianiu węgierskiej siły zbrojnej.

Węgierskim siłom zbrojnym pragnął Z rin y i zapewnić wielką rolę na przyszłość. D o tkliw ym ciosem była dla niego wojna z Polską, w jaką mania wielkości Jerzego Rakoczego I I . (1648—

1660) wplątała Siedmiogród, a któ rą T urcy w ykorzystali na zajęcie znacznej części Siedmiogrodu. Z rin y i jednak i w ten sposób osłabione siły węgierskie uważał za wystarczające do zmierzenia się z Turkam i. W jednej ze swoich rozpraw, zaty­

tułowanej »Lekarstwo przeciw niebezpieczeństwu tureckiemu«, któ ra w licznych kopiach przechodziła wówczas z rą k do rąk, dowodził, że Węgry od nikogo nie mogą oczekiwać pomocy, g ^ y ż __ja k pisał — »rany nasze nikogo tak nie bolą jak nas samych,

nikt nie odczuwa tak naszego nieszczęsnego położenia jak my«.

»Gdyby nawet k tó ry z krajów zagranicznych udzielił nam pomocy, trzeba b y było za to drogo zapłacić. U fa jm y tylko we własne siły, gdyż nie jesteśmy gorsi od innych narodow i chociaż jesteśmy nieliczni, to nie jest nas za mało, byśmy nie mogli poturbować psów tureckich za to, że mieli nas za nic.« Proponował, b y Węgrzy utrzym yw ali stałą i samodzielną siłę zbrojną, która b y na każde zawołanie gotowa była wyruszyć przeciw każdemu wrogowi. Zapa­

m iętajm y sobie dobrze, »że wszystko co mamy, przodkowie nasi skuteczne przeciwstawienie się małych Węgier potędze tureckiej.

Tych starał się przekonać własnym przykładem. Nie prosząc

kowo skłonność do spełnienia ich żądania.. Później jednak doszedł do przekonania, że zburzenie zamku i tak nie zapobiegnie wojnie.

Kierownictwo p o lity k i tureckiej objęło wówczas stronnictwo dążące za wszelką cenę do wywołania wojny i wystąpiło z takim i

161

(Wfo&fWr.

^arcneuwnfc&nticfłm ilin (Uyńc*. ftic ftie i^ r p i.

axC'tahX recW fuw W & tm rilai.

G /p iT iá iu t - l\J ci U U U ? t0 3 'lV ^ lU t)t.íU lí/ U u , U W ÍP U

h r

.

m ik o ła j z r in y i

,

poeta i wódz

żądaniami, których nawet ustępliwy rząd wiedeński nie mógł spełnić. Przeciwstawiono się więc ty m żądaniom, i poczyniono przygotowania do odparcia najazdu tureckiego, k tó ry nastąpił w ciągu roku 1663.

W ojna turecka zapewniła wolną rękę Zrinyiem u, któremu zawarte swego czasu umowy pokojowe nie pozwoliły dotychczas wystąpić przeciw Turkom ze wszystkimi siłami zbrojnym i.

Obecnie mógł rozwinąć całą swoją energię, zabłysnąć swymi zdolnościami wodza i dać poznać wartość żołnierza węgierskiego.

Obaj bracia gorliwie przygotowali się do najazdu tureckiego.

P iotr Z rin y i strażował stale w Z rin yiu jva r, wiedząc, że Turcy pokuszą się o zajęcie zamku, k tó ry sprawia im tyle kłopotów.

M ik o ła j Z rin y i zaś przyłączył się do wojsk cesarskich, które wówczas obozowały nad Wagiem, wierząc święcie, że weźmie udział w decydującej walce. Wojska cesarskie jednak tra c iły bezczynnie czas, nie próbując nawet bronie Ersekwjtiaru, k tó ry zajęli Turcy po kilkutygodniow ym oblężeniu (1663). Szczęście jeszcze, że M ikołaj Z rin y i kilkakrotnie na swoją odpowiedzialność zaatakował nieprzyjaciela i nie ty lk o przeszkodził zajęciu Csalló- kóz, ale uw olnił liczne tysiące jeńców chrześcijańskich.

Potyczki w okolicy Csallókóz m ają dlatego znaczenie, gdyż dowiodły one zdolności wojskowych Zrinyiego i wartości bojowej jego wojska. Gdy nadszedł jesienny okres deszczowy, powrócił Z rin y i do Z rin yiu jva r, k tó ry b ra t jego P io tr obronił przed Turkam i, rozpoczynając przygotowania do wojny zaczepnej. Zgromadził wszystkie węgierskie oddziały wojskowe, stacjonujące w zachodnich Węgrzech i gdy w W iedniu radzono skąd wziąć pieniądze na wojnę, Z rin y i rozpoczął atak. Zajął liczne zamki i poczynił wielkie spustoszenia wśród wojsk tureckich, zdobywając w końcu osławiony przyczółek mostowy w Eszek. Po spaleniu i zniszczeniu mostu, uniem ożliwił Turkom na dłuższy czas prze­

dostanie się przez Drawę.

R ezultaty te, osiągnięte przez M ikołaja Zrinyiego przy pomocy skromnych sił wojskowych, zaledwie w k ilk u tygodniach i to podczas srogiej zimy, w yw ołały podziw w całej Europie.

O trzym ał lis ty dziękczynne od papieża i króla francuskiego, w licznych miastach niemieckich odprawiono procesje dziękczynne, sławiąc wszędzie, ja k Europa długa i szeroka, dzielność i odwagę Zrinyiego. Wśród Turków natomiast, atak Zrinyiego wzbudził niesłychane podniecenie. Sułtan polecił wielkiemu wezyrowi, b y z całym wojskiem zwrócił się przeciw Zrinyiem u i nie spoczął, dopóki go zupełnie nie unieszkodliwi. K ie d y Turcy na wiosnę 1664 r. ponownie podjęli k ro k i wojenne, bezpośrednim celem ich natarcia stał się znowu Z rin yiu jvd r. Obaj bracia Z rin yi-

O trzym ał lis ty dziękczynne od papieża i króla francuskiego, w licznych miastach niemieckich odprawiono procesje dziękczynne, sławiąc wszędzie, ja k Europa długa i szeroka, dzielność i odwagę Zrinyiego. Wśród Turków natomiast, atak Zrinyiego wzbudził niesłychane podniecenie. Sułtan polecił wielkiemu wezyrowi, b y z całym wojskiem zwrócił się przeciw Zrinyiem u i nie spoczął, dopóki go zupełnie nie unieszkodliwi. K ie d y Turcy na wiosnę 1664 r. ponownie podjęli k ro k i wojenne, bezpośrednim celem ich natarcia stał się znowu Z rin yiu jvd r. Obaj bracia Z rin yi-

Powiązane dokumenty