• Nie Znaleziono Wyników

Urodziłem się dnia 9 sierpnia 1890 roku, to jest wg metryki, zaś ś.p. matka wspominał a, że się urodził em 14 sierpnia w dzień św. Euzebiusza i to imię sobie przyniosłem. Taka pomył ka mogł a zaistnieć, gdyż urząd stanu cywilnego był od Ligoty do Kleszczowa okoł o 5 km oddalony. Zgł oszenia urodzin odbywał y się po kilku tygodniach od czasu narodzin, więc wtedy, gdy na to czas pozwolił lub kiedy jakaś znajoma osoba w tym kierunku się udawał a.

Urodziłem się w Ligocie – Groehlinga k. Łabęd. Za czasów pruskich jej wł aścicielem był niejaki von Groehling, Oberleutnant (porucznik) niemiecki. Po zniesieniu pańszczyzny wioskę rozdzielono pomiędzy mieszkańców, zaś dwór pozostał w posiadaniu Groehlinga. Później dwór sprzedano hrabiemu von Welczek w Łabędach. Przyszedł em na świat w rodzinie hutnika – Konstantego Kempy i Katarzyny z domu Krawczyk, jako ósmy z rodzeństwa i piąty z braci.

Zatem rodzeństwo skł adał o się z dziesięciu osób, wg kolejności:

Alojzy

Agnieszka zamężna Buk Anna zamężna Lyszczok

Franciszek bliźniaczy brat Anny, zmarł po urodzeniu Józef

Marcelina zamężna Lyszczok Wiktor

Matylda zamężna Piotrek Euzebiusz

Franciszka niezamężna

Do roku 1896 zamieszkiwaliśmy u wujka Walentego – brata ojca. I choć był o nas razem dziewię ć osób w jednym pokoju, nie przypominam sobie ażeby między moim rodzeństwem zaistniał a jakakolwiek kł ótnia lub doszło do bójki. Mił ość i zgoda panował y między nami.

Przez wioskę przepł ywał a obok drogi polnej rzeka, po jednej jej stronie był y zabudowania drewniane, a niektóre już z cegieł . Wioska skł adał a się z okoł o 20 gospodarstw. Z drugiej strony rzeki był y trzy stawy do hodowli ryb. Przy tej rzeczce i w gospodarstwie wujka przeżywał em moje dziecięce lata.

Brat Alojzy służył w wojsku pruskim. Zaś braci a Wiktor i Józef łapali w rzeczce ryby. Wiktor naganiał ryby drągiem, spod korzeni olchy, do kosza, poczem brat Józef wyciągał szybko koszyk z wody z rybami. Często kilka szczupaków się uł owił o, a dla mnie był a to wielka uciecha takiej zabawie się przyglądać. Był y to najpiękniejsze lata mojego dzieciństwa.74

Dla ukochanych rodzinnych stron Euzebiusz znalazł odrębne miejsce w swoich „Wspomnieniach”:

Łabędy75

74 Euzebiusz Kempa, Wspomnienia, rękopis, zbiory prywatne, s. 4-5.

( z niemiecka: Laband ) – miejscowość powiatu gliwickiego licząca na początku naszego stulecia ok.

3000 mieszkańców. Nazwa jej wywodzi się od Łabędzi, których hodowlą zajmowano się

75Łabędy - historia: Do 1671r. Łabędy znajdowały się w posiadaniu Colonów z Toszka, potem do 1945r. do baronów von Welczek, którzy juz wcześniej, w 1638r. nabyli Niepaszyce i Pszyszówkę. Dominium Łabędy obejmowało około 3 tys. ha. W 1799r Prawdopodobnie juz w XVII w. przy zamku łabędzkim była kuźnia, unieruchomiona w XVIII wieku. Łabędy stanowiły ośrodek powstania chłopskiego w Gliwicach. W 1900r. założono tu Związek Pszczelarzy na Łabędy i okolicę, jedyny w owym czasie polski związek pszczelarski na Śląsku. Zebrania odbywały Sie w domu Poloczków, przy ulicy Głównej 23. Właśnie tutaj, 24 stycznia 1945r. nocował marszałek Związku Radzieckiego Iwan Koniew, mieścił się sztab i działała radiostacja. Na początku XX w. powstały w Łabędach takie polskie organizacje, jak gniazdo Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", koło organizacji "Eleusis", Towarzystwo Śpiewacze i Klub Sportowy "Czuwaj". W 1919 roku w wyborach komunalnych na 1734 głosy, na listę polską oddano 1320 głosów.

Podczas rozbudzania się polskiej świadomości narodowej mieszkańców licznie powstawały organizacji patriotyczne i społeczne. Od 1918 roku działała tu polska Rada Ludowa kierowana przez Amanda Morysa, Franciszka Marka i Ryszarda Ittnera. W czasie II powstania śląskiego Łabędy zostały opanowane przez powstańców 23 sierpnia 1920r.

W budynku obecnej szkoły podstawowej nr 29 w Starych Łabędach mieścił się Polski Komisariat Plebiscytowy. W III powstaniu śląskim batalion Feliksa Sojki z pułku gliwickiego zajął węzeł kolejowy, biorąc po walce do niewoli 100 policjantów i bojówkarzy niemieckich. W 1848r. wrocławski kupiec włoskiego pochodzenia, N.J. Caro założył Hutę

"Hermina", zwaną obecnie Hutą "Łabędy". Huta ta specjalizuje się w produkcji stalowej podatnej obudowy górniczej.

W 1894r. przy hucie powstała walcownia blach - obecnie Walcownia Metali "Łabędy", produkująca blachę z metali nieżelaznych. W 1939r. rozpoczęto budowę Prasowni dla potrzeb niemieckiej armii. W 1945 roku istniał tu prowadzony przez NKWD obóz przejściowy dla ludności śląskiej i Niemców. Przeszło przez niego kilka tysięcy osób.

Internowanych w tym obozie wywieziono do pracy w głąb ZSRR. W oparciu o prasownię w 1951r. utworzono Zakłady Mechaniczne "Łabędy", wchodzące w skład Kombinatu Urządzeń Mechanicznych "Bumar-Łabędy". Zakłady specjalizują się m.in. w produkcji maszyn budowlanych i czołgów. Przez 30 lat produkowano koparki mechaniczne, a obecnie żurawie budowlane. Jako produkcję uboczną wyprodukowano tutaj pierwsze w Polsce pralki mechaniczne o napędzie elektycznym. Wśród Polaków, zatrudnionych przy budowie prasowni działał od 1940r. Związek Walki Zbrojnej, następnie Armia Krajowa, a od 1944r. PPR i Gwardia Ludowa. Przy budowie zatrudniano też jeńców

w majątku miejscowego grafa Welczka. W zachowanych pismach urzędowych dosyć często spotyka się na pieczęci wizerunek łabędzia. Wł aśnie tu - w Łabędach kończył się przemysł owy Górny Śląsk, nie kończył a się jednak polskość, której granice nie potrafił y zakreślić nawet pruscy zaborcy.

Łabędy stosunkowo dobrze uprzemysł owione (szczególnie przemysł metalurgiczny) dawał y w swych zakł adach

zatrudnienie wielu robotnikom, również z miejscowości przylegających do Łabęd.

Wiele osób znajdowało pracę przy eksploatacji kamieni: piaskowego i wapiennego. Charakterystyczny dla tego okresu jest napływ z Rzeszy niemieckiej wielu Niemców – urzędników administracyjnych, kupców, dyrektorów obejmujących lepsze kierownicze stanowiska, które obejmowali oczywiście po wyparciu z nich Polaków, przyznających się otwarcie do swego polskiego pochodzenia. [ …]76

W dalszym opisie, przedstawiającym dzieje Łabęd, autor zaznacza wkład i zaangażowanie mieszkańców tej miejscowości w tworzeniu ruchów narodowościowych w walce o polskość Śląska.

O tym – w kolejnych częściach niniejszej pracy.

Z dniem 1 kwietnia 1896 roku wyprowadziliśmy się do Łabędy – Hermina, gdzie ojciec pracował, miał bliżej do pracy. Z Ligoty do Łabęd musiał dziennie zrobić pieszo 10 kilometrów. Zamieszkaliśmy przy ulicy Dworcowej.

Następnego dnia został em zgł oszony do uczęszczania na naukę w szkole ludowej, koł o kościoł a w Łabędach.

Było to dla mnie kawał ek drogi – chodzić z ul. Dworcowej aż do szkoł y w Łabędach. Najgorzej był o zimą, ojciec zarabiał mał o i ledwie starczył o na wyżywienie tak licznej rodziny.

W domu nie słyszał em ani jednego sł owa niemieckiego, w domu mówił o się tylko po polsku, bo rodzice też nauczyli się mówić tylko po polsku. Mowę niemiecką usł yszał em po raz pierwszy w szkole, więc nauka w języku niemieckim szł a mi bardzo trudno. Nie umiał em zrozumieć sł ów niemieckich, nie ja sam jeden, lecz cała klasa nie był a w stanie zrozumieć tego, co na lekcjach mówiono. Lekc je przyrody

radzieckich. W Roku 1974 rozpoczęto budowę osiedla Kosmonautów, zakończoną w 1979r. Następnie rozpoczęto realizację położonego na południu Osiedla Literatów. W 1975 r. uruchomiono na południe od Pszyszówki szyb

"Łabędy" KWK "Gliwice"(obecnie powstaje tam centrum logistyczne).Internet: http://www.labedy.ovh.org/.

76 Euzebiusz Kempa, Wspomnienia, aneks, rękopis, zbiory prywatne.

były wykł adane za pomocą tablic i map, na których znajdował y się m.in. obrazki czterech pór roku. W polskim języku wiedział em jak napisać: żyto, jabł ko, pole drzewo, śnieg, saneczki, ale nie wiedział em jak to się nazywa i jak pisze w języku nie mieckim. Było na przykł ad tak, że uczeń już wiedział , że żyto po niemiecku znaczy Horn, ale jak się go po niemiecku zapytano, co się zrobi z Horn, odpowiadał po polsku: placek.

Ze względu na trudności w nauce, powtarzał em trzeci rok. Dopiero w następnych l atach zrobiłem postępy i ukończył em siedem klas. Za rozmowy w języku polskim w szkole lub na ulicy, otrzymywał o się kary.

Czasem za karę musiano 100 – 300 razy napisać do następnego dnia: Ich darf in der Schule nicht polnisch sprechen (Ja nie śmiem w szkole po polsku mówić).77

Już pod koniec XIX wieku, gdy na skutek germanizacyjnego zarządzenia władz pruskich język polski został ze szkół całkowicie usunięty, wzrosła rola rodzinnego domu, bo właśnie tutaj zdobywały dzieci podstawową edukację w zakresie języka, kultury i polskich obyczajów. Polskie pismo na Górnym Śląsku „Katolik” apelowało wówczas do ludu:

[…] w domu, gdzie rozporządzenie pana ministra nie ma mocy, ucz dzieci twoje czytać, pisać, śpiewać i modlić się po polsku. W domu wszystko polskim być powinno. Niech dzieci twoje czytają na katechizmie polskim, na elementarzach polskich.78

Gazety podbudowywały swoje hasła nawołujące do uczenia dzieci mówić i pisać po polsku artykułami, w których obowiązek nauczania ojczystego języka wyprowadzano z nakazów zarówno patriotyczno-narodowych, jak i z nakazów boskich, religijnych, zgodnie z przekonaniem, że

„wszystkie narody i ich języki ojczyste są od Boga, sądziłem i ustanowieniem boskim, nie wolno ich niszczyć. Polski ród i polski język ojczysty też jest od Boga ustanowiony, a więc i jego nie wolno niszczyć jeśli się w Boga wierzy.”79

Można sobie wyobrazić jak wiele trudu i cierpliwości wiązało się z tą domową nauką, trzeba było znaleźć na nią czas mimo zmęczenia po ciężkiej pracy, po przyjściu z obowiązkowej niemieckiej szkoły. Chęć i zapał oraz konkretne wyniki rekompensowały jednak udręczenie związane z tym

‘nadobowiązkowym’ nauczaniem.

Wroga postawa rządów zaborczych wobec kultury polskiej, brak polskich szkół w znacznej mierze hamował proces tworzenia się polskiej inteligencji. Prusacy protegowali awans społeczny ludności niemieckiej. Tym samym należy rozumieć, że możliwość korzystania z rozwoju oświaty wiązała się

77 Euzebiusz Kempa, Wspomnienia, rękopis, zbiory prywatne, s. 6.

78 Op. Cit. Z. Bednorz, Nad rocznikami dawnych gazet śląskich, Instytut Śląski w Opolu, Wrocław 1971, s. 78.

79 Ibidem, s. 81.

z koniecznością porzucenia genetycznej grupy społecznej i etniczno-językowej, było to tożsame z germanizacją.80

Dalszy ciąg „Wspomnień”:

Kiedy chodziłem już do ostatniej klasy, został em ministrantem i mogł em już sł użyć do mszy świętej.

Gdy miałem 10 lat, ojciec uległ nieszczęśliwemu wypadkowi przy pracy, zachorował i po 10 dniach – 27 stycznia 1901 roku o 4.30 rano - zmarł. Jako rentę na utrzymanie pięciorga nieletnich dzieci (na Marcelinę, Matyldę, Wiktora, Euzebiusza i Franciszkę), otrzymywał o się miesięcznie 25 marek. Nie ł atwo był o matce za ten marny grosz nas wyżywić, wiec wydzierżawił a sobie ½ morgi pola, na którym sadziliśmy ziemniaki. Jakoś się żył o po trochu. Wszystkie zbiory z pola matka znosił a na swoich plecach, a mieszkanie od pola był o oddalone o

jakieś 3 – 4 kilometry. Na opał zbierał o się suche drzewo w lesie oraz niewypalony węgi el w żużlu na hał dach, koło huty. Mogliśmy przez to ogrzać trochę mieszkanie w zimie. Niedożywienia dał y się we znaki i brat Wiktor mając 14 lat zachorował na zapalenie nerek. Siostry: Agnieszka i Anna pracował y jako pomoc domowa, już nie mieszkaliśmy razem. W niedługim czasie bracia: Alojzy i Józef wstąpili do stanu mał żeńskiego. Siostry:

Marcelina i Matylda rozpoczęły pracę w fabryce i na kolei, a brat Wiktor po wyzdrowieniu zaczął pracować w walcowni w Łabędach.

Renta została zawieszona do 12 marek, ale jakoś się żył o. W domu został a z nas już tylko dwójka rodzeństwa, Franciszka i ja.

30 marca 1904 roku skończył em naukę w szkole i po otrzymaniu świadectwa zaczął em chodzić po różnych zakładach w poszukiwaniu pracy.

Miałem zamiar wyuczyć się jakiegoś rzem iosła, ale nie mogł em się zdecydować co wybrać. Starał em się o pracę na kolei jako praktykant, lecz lekarz uznał mnie za niezdolnego do pracy ze względu na wadę serca i słaby organizm. Przez rok nabierał em sił y i zdrowia, odżywiał em się lepiej, dzięki za robkom i pomocy Marceliny, Wiktora i Matyldy.

80 Por. E. Kopeć, My i oni na polskim Śląsku (1918-1939), Wyd. „Śląsk”, Katowice, 1986, s. 20.

Dnia 1 maja 1905 roku podjąłem pracę w blachowni, w hucie w Łabędach. Praca był a lekka, ale trudna przy miękkiej blasze. Nieomal codziennie miał em okaleczenia. W roku 1910 był em już traktowany jako robotnik przy walcach przy cięciu blach, a w roku 1912 – jako samodzielny robotnik przy nożycach. Do pracy przydzielano mi dwóch lub trzech młodych robotników. Robota był a trudna, gdyż cięł o się blachę ciężką i grubą wg rysunku. Pracował o się od godziny 6 –ej do 8 – ej, pół godziny na śniadanie, następnie od 8.30 do 12 –ej, na przerwę obiadową przeznaczano 1 godzinę – do 13 –ej, a po przerwie pracowało się do 18 –ej. Przy pracach walcowania blachy było tylko ½ godziny przerwy na obiad. Najbardziej uciążliwa praca by ła w nocy, od 18 –ej do 6 –ej rano. Ale pomimo to był jeszcze czas na spacery i inne przyjemności.

Mając 15 lat uczęszczał em na zebrania do tajnej organizacji polskiej „Eleusis”, zrzeszającej mł odzież polską i gdzie udzielano lekcji języka polskiego. Do organizacji tej należał mój starszy brat – Wiktor. Przynosił on do domu książki polskie, gł ównie powieści historyczne. Poza tym prenumerowano czasopisma polskie. Wkrótce zostałem czł onkiem „Eleusis”. Tam kształ tował się mój polski duch.

W osiemnastym roku życia wstąpił em do Towarzystwa Katolickich Robotników oraz do innych związków, o czym napiszę w dalszych rozdział ach.81

W roku 1910, dnia 12 października powoł ano mnie do wojska pruskiego, do 51 pp. we Wrocł awiu.

Z powodu uszkodzonego oka, do wojny świato wej 1914 roku zwolniono mnie ze służby czynnej

w garnizonie. Ponieważ fabryka gdzie pracował em, produkował a materiał potrzebny dla wojska, został em przez dyrekcję fabryki reklamowany i do wojny na zabicie mnie nie zabrano.

Przy Towarzystwie Katolickich Robotników zostało utworzone amatorskie kół ko śpiewackie, tam poznał em moją żonę – Emę. Ślub odbył się dnia 9 listopada 1915 roku w kościele parafialnym w Łabędach.

81 Ibidem, s. 7 – 8.

Fot. Dokument aktu ślubu cywilnego (ślub kościelny odbył się następnego dnia) Euzebiusza Kempy i Emy Szołtysikówny

Z mał żeństwa doczekaliśmy się czworo dzieci, na świat przyszli po kolei: Konstanty, Bolesł aw, Stanisł aw i Stefania.

Fot. Ema i Euzebiusz Kempowie z dziećmi

Z powodu terroru band niemieckich nie widziałem innego wyjścia jak zl ikwidować mieszkanie i udać się na tereny przyznane do Rzeczypospolitej Polskiej. 21 października 1921 roku zwolnił em się z pracy w hucie blachy w Łabędach i przyjął em pracę jako przodownik w hucie „Baildon”

w Katowicach. Pracowałem najczęściej w godzin ach nocnych, a w dzień jeździł em do domu, do rodziny w Łabędach. Zaczął em szukać mieszkania w Katowicach, co nie był o wcale ł atwe. Udał o się w końcu znaleźć mieszkanie przy ul. Wandy 21 (obecnie ulica M. Curie Skłodowskiej, przyp. aut.) i 27 lutego 1922 roku opuszczam Łabędy z cał ą moją rodziną na zawsze. Tęsknota za rodzinnymi stronami początkowo był a wielka, ale gdy w czerwcu 1922 roku hordy niemieckie rozpoczęły mordowanie i wyrzucanie naszych Polaków z tamtejszych terenów, człowiek się zasymilował w no wych stronach, tym bardziej, że spotykaliśmy się znowu ze znajomymi z Łabęd.

20 czerwca 1922 roku objąłem posadę w sekretariacie Zakł adu Psychiatrycznego w Lublińcu.

Moje samouczenie się nie poszł o na marne, gdyż napisany przeze mnie wniosek i życiorys przed naczelnikiem Wydziału Zdrowia – p. dr Rostkiem wywołał u niego zdziwienie, zapytał gdzie się polskiego uczył em, bo w podaniu nie było żadnego bł ędu.

27 sierpnia 1922 roku kolejną moją pracą był a posada na stanowisku referenta Biura Zakupów przy Polski ch Kopalniach Skarbowych na Górnym Śląsku „Skarboferm”, w Chorzowie. Pracował em w tym zakł adzie do wybuchu II wojny światowej, tj. do 1 września 1939 roku. Pensja i warunki był y bardzo dobre, więc można był o żyć dostatnio.

Dnia 19 grudnia 1923 roku, o godzinie 7 –ej rano przyszła na świat oczekiwana i upragniona córka Stefania.

Dziewczynka chowała się zdrowo na pociechę rodziców. Staraliśmy się zapewnić jej ku temu jak najlepsze warunki.

W 1927 roku przydzielono nam mieszkanie w nowo wybudowanym Domu dla Uchodźców w Katowicach przy ulicy Kilińskiego 19. Do uzyskania przydział u na to mieszkanie doł ożył dużo starań p. redaktor Jan Przybyła, który wtenczas peł nił funkcję prezesa Gł ównego Zarządu Powstańców Śląskich.

Mieszkanie było na II piętrze i skł adał o się z dwóch pokoi, kuchni, przedpokoju i ł azienki. Sprowadził em do siebie moją matkę, która – po wypadku w 1923 r. na stacji kolejowej - mieszkała u mojego brata Alojza w Hajdukach. Mieszkała odtąd już razem z nami, aż do śmierci – 20 października 1933 roku.

Mieszkanie było, środki do życia był y i czł owiek żył sobie bez większych trosk, wygodnie. Był y to najlepsze lata mojego życia. Nie zmącił a ich nawet moja poważna choroba żoł ądka spowodowana najpewniej lepszym i wartościowszym jedzeniem, na które mogliśmy sobie pozwolić wreszcie po wielu latach peł nych wyrzeczeń i wojennej nędzy Zaangażował em się mocno w prace w organizacjach i związkach. Jednak wojna w tym dobrobycie nam przeszkodził a. Skończył o się spokojne i swobodne życie.

Następne wspomnienia związane będą bardziej szczegół owo z moją rodziną oraz ze sprawami społ ecznymi i politycznymi, dalsze koleje mojego życia po 1939 roku opiszę na końcu. 82

Po przeczytaniu części „Wspomnień”, dotyczącej życiorysu Euzebiusza, ma się wrażenie, że autor pod pojęciem życiorys, rozumie dokładne podawanie dat ważniejszych wydarzeń w swoim życiu. Zaskakuje przy tym swoją precyzyjną pamięcią. W „Życiorysie” nie wspomina o zdarzeniach, które towarzyszyły jego osobistym wydarzeniom i które były nie mniej ważne, a może nawet odegrały najbardziej doniosłą rolę w jego życiu. Życiorys – w rozumieniu autora „Wspomnień” - jest to zatem spis wydarzeń związanych z konkretną osobą, spis wydarzeń prywatnych. To, co dotyczyło jego najbliższych, czyli rodzinne sytuacje na tle wydarzeń społecznych i politycznych oraz swoje zaangażowanie, udział w plebiscycie i w powstaniach śląskich, barwnie i z pewną dozą emocji, zrelacjonował lub raczej – opowiedział w kolejnych rozdziałach swoich „Wspomnień”. I tym samym ukazał rangę ich wartości przed sobą samym i przed czytelnikami w rodzinie, do których swoje wspomnienia bezpośrednio adresował.

Porównanie fragmentów życiorysu napisanego przez Euzebiusza Kempę, z treścią życiorysu pochodzącej z encyklopedycznego źródła, która przecież też odnosi się do tej samej osoby, pomogło mi, a właściwie w pewien sposób zdecydowało o moich opiniach i ustosunkowaniu się do cytowanych w niniejszej pracy rękopisów Kempy.

KEMPA Euzebiusz (pseud. ROY), (1890 -1970) – działacz plebiscytowy, powstaniec. Ur. w Ligocie Łabędzkiej, pow. toszecko-gliwicki, w rodzinie hutnika. W 1896 – 1904 uczęszczał do szkoły ludowej w Łabędach, po czym rozpoczął pracę w hucie „Hermina” (obecnie

„Łabędy”). W 1905 został członkiem „Eleusis”, w 1909 – TG „Sokół” (naczelnik gniazda w Łabędach).

W wyborach komunalnych 9 XI wybrany został z listy polskiej na członka rady gminnej w Łabędach.

Organizował polskie wiece i zebrania plebiscytowe. 10 I 1921 wszedł wraz z Wilhelmem Wepsem

82 Ibidem, s. 4-5.

w skład Komitetu Parytetycznego w Łabędach (stronę niemiecką reprezentowali: hr. Johann v.

Welczek i por. rez. Eichhorn). Podczas III powstania był dcą komp. w pułku gliwickim Stanisława Masztalerza (w tej komp. służyli jako ochotnicy m.in.. Jerzy Ziętek, Jerzy Michalski, Franciszek Wesoły i prawdopodobnie Franciszek Mateja). 9 V 1921 został odkomenderowany jako oficer do II Oddziału Ekspozytury Grupy „Środek” (dca por. Sosnkowski), gdzie współpracował z Adolfem Lampnerem, Romanem Popiołkiem, Franciszkiem Gawlikiem i Augustynem Rzepką. 30 IX 1921 oddział został zlikwidowany, wobec czego K. podjął pracę jako robotnik w hucie „Baildon”

w Katowicach.83

Rozdział pt.

NA WŁASNYCH ŚMIECIACH (fragmenty).

Dnia 8 listopada 1915 roku moja narzeczona opuścił a swoją rodzinę i zmienił a nazwisko, podpisując się od tej pory moim nazwiskiem – Kempa. 9 listopada 1915 roku, o godzinie 10.30 odbył się nasz ślub w kościele p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Panny w Łabędach. Zostaliśmy zł ączeni i staliśmy się jednym ciałem. 84

Fot. Ema i Euzebiusz Kempowie

Tymczasem wojna rozgorzała na dobre i nie był o widoków na jej rychł y koniec. Ale rozpęd pracy zahuczał wszystkie marzenia. Nie pytałem się nigdy nikogo jak to dalej będzie. Wł asnego mieszkania nie mieliśmy, trzeba było żyć z teściami pod jednym dachem, w Łabędach, przy ulicy Wilhelma na I piętrze. Od mojej mł odej mał żonki dowiedział em się, że będziemy na utrzymaniu jej rodziców. Ponieważ teściowie byli w posiadaniu tylko jednego pokoju i kuchni, nam na odpoczynek udostępniono kuchnię. Nadszedł oczekiwany wreszcie

83Encyklopedia Powstań Śląskich, Wyd. Instytutu Śląskiego w Opolu, Opole, 1982, biogram.

84 Ibidem, s. 14.

dzień, 27 lutego 1916 roku przyszedł na świat nasz pierworodny syn Kostek. Z aprowizacją w tym czasie nie było jeszcze źle i synek wyrósł na tęgiego chł opca.

W kwietniu tego samego roku otrzymaliśmy nasze pierwsze mieszkanie: pokój z kuchnią. Mieszkanie był o, ale nie mieliśmy co do niego wstawić. Gdy zapytał em żonę ile zaoszczędził a za te pół roku mał żeństwa, odpowiedziała, że pieniądze rozeszł y się na wspólnie prowadzone gospodarstwo. Rozczarował o mnie to bardzo.85

Przyszedł na świat drugi syn Bolesł aw, w dniu 3 grudnia 1917 roku.

Byłem w sile wieku i zdrowia, więc pracował em du żo i z zapał em. Brał em często godziny

Byłem w sile wieku i zdrowia, więc pracował em du żo i z zapał em. Brał em często godziny

Powiązane dokumenty