• Nie Znaleziono Wyników

Siostrom Franciszkankom – z wdzięcznością Siostrom Franciszkankom – z wdzięcznością

Siostrom Franciszkankom – z wdzięcznością...

K

ażdy dzień i każda spotkana osoba mogą być powodem do wdzięczności. Jest ich całe mnóstwo, a ja, świadomy krucho-ści ludzkiego życia i jego przemijalnokrucho-ści, pragnę wyrazić swoją wdzięczność wszystkim Siostrom Franciszkankom Służebnicom Krzyża, tym zmarłym i żyjącym, które Opatrzność Boża przez wszystkie lata mojej obecności w Laskach stawiała na mej drodze, za ich życzliwą obecność, uśmiech, mądrość, radę, opiekę, edu-kację, wychowanie, w tym jakże ważne wychowanie religijne oraz tworzenie atmosfery rodzinnej w grupie internatowej oraz w ca-łym Dziele Lasek.

Po przyjściu do Lasek w roku 1954 byłem zaskoczony bezpo-średnim kontaktem Sióstr pracujących w różnych działach z oso-bami świeckimi: w internacie, w szkole, w biurze. Sytuacja taka, gdy osoby konsekrowane ściśle współpracują z osobami świec-kimi w realizacji charyzmatu zgromadzenia, jest wyjątkowa. Mat-ka CzacMat-ka, założycielMat-ka Zgromadzenia Sióstr FranciszMat-kanek Słu-żebnic Krzyża, przyjmując taki model działania w powstającym Dziele Lasek, wyprzedziła założenia Soboru Watykańskiego II.

Przez te wszystkie lata mojej nauki, pracy, służby w Laskach po-znałem i zrozumiałem, że zarówno osoby duchowne jak i świec-kie, widzące i niewidome mogą tworzyć jeden sprawnie działa-jący organizm, jedno ciało, jeden Kościół. Sprawne i równe bicie serca tego ciała, czuję to bardzo mocno, zawdzięczać możemy Siostrom, ich franciszkańskiej duchowości wyrażającej się w ser-decznej, braterskiej postawie miłości do wszystkich: zdrowych i chorych, widzących i niewidomych, niewidomych na ciele i du-chu. Doświadczenie Boga jako miłości znajduje u naszych Sióstr wyraz w szczególnej miłości do dzieci niewidomych. Gdyby nie Siostry opiekujące się niewidomymi dziećmi, to dla samych dzie-ci oraz ich rodziców rozłąka byłaby nie do wytrzymania. Teraz, sam będąc rodzicem i dziadkiem, widzę, że Siostry, świadome naszej tęsknoty za domem, starały się zastąpić wychowankom mamę; kto mieszkał daleko od Lasek jeździł do domu dwa razy w roku szkolnym, najczęściej na Boże Narodzenie i na wakacje.

Na Święta Wielkanocne nie wyjeżdżało się, bo albo nie było wła-ściwego ubrania, albo rodzice nie mieli pieniędzy. Dopiero gdy byłem w szkole zawodowej, sytuacja zmieniła się na lepsze.

Siostry były sprawiedliwe wobec wszystkich wychowanków w grupie, ale szczególnym uczuciem obdarzały kolegów, którzy nie mieli pełnej rodziny albo byli sierotami. Mimo to były spra-wiedliwe wobec wszystkich dzieci. Z jednej strony konkretne w działaniu, postępowaniu z wychowankami, a jednocześnie wrażliwe na ich potrzeby.

Mimo że Siostry wychowawczynie w internacie nie miały wykształcenia pedagogicznego, miały ogromny talent, a w postę-powaniu z wychowankami kierowały się intuicją. Jedna z Sióstr, znająca zasady harcerstwa, na spacerach wykorzystywała jego elementy: podchody, spacery tematyczne, podczas których uczy-ła nas rozróżniania drzew po korze itp. Siostry nie urządzały specjalnych pogadanek wychowawczych, za to czytały książki, w których był bohater wykazujący się pobożnością. Przez te lite-rackie przykłady osiągały dużo większy skutek wychowawczy.

Siostry w internacie tworzyły atmosferę prawdziwie domową, wdrażając nas w domowe obowiązki poprzez dyżury. uczyły nas dokładności i solidności w wypełnianiu dyżurów, uświadamiając nam, że prace te czyni się dla drugiego człowieka, grupy bądź całego internatu.

Żeby poznać Zakład i zadomowić się, zwiedzaliśmy różne jego działy i miejsca pracy: stajnię, oborę, magazyn zbożowy, pasiekę, piekarnię, pralnię, biura, pole uprawne, kuchnię, westiar-nię – wszędzie tam pracowały Siostry, były również świeckie osoby wspomagające, ale większość osób pracujących to były Siostry. W te miejsca zabierały nas Siostry prowadzące zajęcia szkolne i internatowe, aby metodą ośrodków pracy Marii Grze-gorzewskiej przybliżać nam świat, dawać go „do ręki”, wyposażać nas w wiedzę i umiejętności na dalsze, niełatwe życie po niewi-domemu.

Siostry wyrabiały w dzieciach postawę solidarności koleżeń-skiej i uświadamiały, że będąc w grupie, obowiązują określone zasady. Dyskretnie zachęcały do bezinteresownego, choćby sym-bolicznego dzielenia się z innymi tym, co otrzymywaliśmy w paczkach z rodzinnych domów. uczyły nas również higieny osobistej, porządku i dbałości o honor swojej grupy – zachęcały do postawy koleżeństwa i solidarności w grupie, jednakże były przeciwne używaniu siły. Zachęcały do tego, żeby unikać

kon-fliktów, a jeżeli już się one zdarzały, to rozstrzygały spory i chwa-liły za pogodzenie się.

Darzyliśmy nasze Siostry olbrzymim zaufaniem, zasłużyły sobie one na miano „męża zaufania”. To one pomagały nam w pi-saniu listów do rodziców, a otrzymane listy czytały, zaś my mie-liśmy pewność, że zachowają pełną dyskrecję. Same bardzo się cieszyły, gdy z domu przychodziła korespondencja i gdy przyjeż-dżali nasi rodzice – pomagały w organizowaniu rodzinnych spo-tkań na terenie Zakładu.

W domu rodzinnym byłem wychowywany w atmosferze tra-dycyjnej religijności, natomiast Siostry zachęcały nas do częst-szego uczestniczenia w nabożeństwach; była wspólna modlitwa na zbiórkach grupowych, a w pewnym momencie zostałem za-chęcony do służby przy ołtarzu jako ministrant. Przygotowała mnie do tego Siostra wychowawczyni. Nauczyła mnie ministran-tury po łacinie i ćwiczyła ze mną wykonywanie czynności litur-gicznych przy ołtarzu. Ministrantem byłem przez dziewięć lat.

Regularna modlitwa i służba przy ołtarzu pomogły mi przetrwać trudny okres dorastania.

W okresie szkolnym Siostry na każdym kroku służyły nam dobrym słowem i pomocą. Później, kiedy rozpocząłem pracę jako wychowawca, stałem się współpracownikiem Sióstr i w trudnych sytuacjach zawsze mogłem liczyć na ich życzliwość. Gdy budo-wałem dom, również doznałem ich serdeczności i pomocy.

Będąc na emeryturze nie straciłem kontaktów z Siostrami, a nawet myślę, że stały się mi one jeszcze bliższe. Jesteśmy z żoną zapraszani na uroczystości zakonne oraz uroczystości ogólnola-skowskie.

W Laskach wychowywałem się od dziecka i wszystko, co najlepsze zawdzięczam przede wszystkim Siostrom oraz osobom świeckim, które z Siostrami współpracowały.

Kochane Siostry, rezygnując z życia małżeńskiego, rodziciel-skiego i wybierając stan zakonny, stałyście się „matkami” wielu

niewidomych dzieci, które w swym dorosłym życiu wydają owoc waszej ciężkiej pracy, miłości i poświęcenia, pracując zawodowo, realizując się społecznie, zakładając rodziny i niosąc światu ewan-geliczne przesłanie umiłowania i akceptacji krzyża. Niech w jed-nym krótkim słowie „dziękuję” zawrze się wdzięczność za całe dobro, jakie stało się przez Siostry moim udziałem.

ks. Edward Engelbrecht