• Nie Znaleziono Wyników

Soli Deo honor et gloria!

W dokumencie WIADOMOŚCI ARCHIDIECEZJALNE (Stron 25-28)

Homilia Arcybiskupa Katowickiego

Pogrzeb prof. Franciszka Kokota, 30 stycznia 2021 roku

1. Patrząc w światło paschalnej świecy, żegnamy dziś w katowic-kiej katedrze prof. Franciszka Kokota. W słowie „żegnamy” wybrzmiewa tajemnica błogosławieństwa matki, która kreśliła znak krzyża na czo-le dziecka opuszczającego dom, żeby idąc w świat, czuło w sobie moc Boga, ochraniającą i wskazującą drogę. Dzisiaj to błogosławieństwo kreśli nad śp. prof. Franciszkiem Matka Kościół, żegnając swojego syna, który drogą oświeconą przez misterium paschalne powrócił do domu Ojca. W słowie „żegnać” zamykamy naszą czułość i bliskość, zwłaszcza wobec rodziny śp. prof. Franciszka, a także nasze „dziękujemy” za dar jego życia oddanego człowiekowi, którego leczył dzięki głębokiej wiedzy medycznej i praktyce lekarskiej służby.

Chrześcijańskie pożegnanie nie zamyka się nigdy w smutku roz-stania, tak dojmującym, jakby już na zawsze nie miało się widzieć od-chodzącej osoby. Wypełnia je bowiem wiara niosąca pociechę, że ten, który uwierzył Bogu – najpierw Jego mocą utkany w łonie matki (por.

Ps 139,13), a po narodzeniu utkany w tym życiu z nadziei, bez której nie można żyć – przebywa w Jego rękach, otulony miłością, która wszystko wyjaśnia.

A RC HID IE CE ZJ A K AT O W IC K A

A RC HID IE CE ZJ A K AT O W IC K A

51 50

2. Taka była droga Abrahama, ojca naszej wiary, który uwierzył Bogu i mocą tej wiary wyruszył w nieznane, w pielgrzymkę, która zna-lazła swoje ostateczne spełnienie w Jezusie Chrystusie. A my za Abra-hamem – ojcem wiary – wiemy, że wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy.

Mimo to jesteśmy gotowi iść tą drogą aż zasłona czasu zostanie ściągnię-ta z naszych oczu i wstąpimy w wieczność Boga.

Nasz drogi zmarły, prof. Franciszek, podobnie jak Abraham uznał Boga i Jego objawienie za wiarygodne, dlatego trwała była jego relacja z Bogiem i Jego Kościołem aż po ostatnie dni, kiedy spotkał Chrystusa w sakramentach Kościoła.

Znając prof. Franciszka od dziesięcioleci, widzieliśmy w nim czło-wieka wiary. Wyrażał ją prawie codzienną obecnością na Mszy św. w ko-ściele mariackim w Katowicach, a potem przemierzał drogę do pobliskiej kliniki przy ul. Francuskiej, gdzie rozpoczynała się jego codzienna służ-ba ludziom, łączona z pracą naukową i formacją studentów medycyny i współpracowników.

W swoim pielgrzymowaniu corocznie uczestniczył w zjazdach i sym-pozjach, jednak w ostatnią niedzielę maja zatrzymywał się na kalwaryj-skim wzgórzu w Piekarach Śląskich, uczestnicząc w pielgrzymce męż-czyzn. Stanowczo odrzucał zaproszenie, by zająć tam honorowe miejsce blisko ołtarza. „Muszę być w tłumie pielgrzymów, by czuć Śląsk” – mówił.

Istotnie, nasz zmarły czuł Śląsk, a w jego cechach charakteru inni odkry-wali śląskość jako wartość, wyróżnik i zarazem system wartości.

Zofia Kossak-Szczucka stwierdzała, że Ślązaków cechuje przede wszystkim „rzeczowość istotna. Idealizm w czynach, nigdy w słowach.

Oszczędność i pracowitość. Wytrwałość. Głęboka, szczera religijność.

Silne życie rodzinne i przywiązanie do starego obyczaju”. Odnajdujemy te cechy w biografii pana Profesora. Dlatego jest on już ozdobą powsta-jącego Panteonu Górnośląskiego jako laureat wielu nagród, wyróżnień, honorowych doktoratów nadawanych w kraju i za granicą oraz nagrody Lux ex Silesia, którą otrzymał 20 lat temu jako „Lekarz, Uczony, Na-uczyciel”.

Otrzymywał takie bolesne ciosy, zwłaszcza w okresie PRL-u, kiedy – chociaż był wybitnym naukowcem i znakomitym lekarzem, a nawet rektorem Akademii Medycznej – jako wierzący i praktykujący katolik był poniewierany przez partyjnych sekretarzy i traktowany jako

oby-watel drugiej kategorii. Tym bardziej jesteśmy mu wdzięczni za męstwo w czasie próby, za odwagę myślenia i działania, za „rzeczowość istotną”, którą Zbigniew Herbert nazwałby postawą wyprostowaną.

Wiara, którą żył śp. prof. Franciszek, dawała mu siłę do znoszenia przeciwności i wytrwania w ogniu prób.

Wyznawana wiara nie była mu przeszkodą w zdobywaniu wiedzy naukowej. Nie odrzucał wiary jako sprzecznej z wiedzą, lecz dzięki tym dwóm skrzydłom ludzkiego poznania (fides et ratio) mógł poruszać się w życiu i pracy naukowej bez kompleksów i poczucia niższości. Pamię-tamy, że jako jeden z pierwszych w Polsce tworzył tu oddział sztucznej nerki i podejmował się ratowania życia, dokonując przeszczepów. Pa-miętamy również, że konsultując w Watykanie jedną ze spraw kanoni-zacyjnych, wyznał w Kongregacji Doktryny Wiary, że tego przypadku uzdrowienia współczesna medycyna, choć wiele może, nie potrafi wy-tłumaczyć.

Karol Wojtyła w Pieśni o Bogu ukrytym zapisał takie słowa:

„Ktoś się długo pochylał nade mną. | Cień nie ciążył na krawędziach brwi.

Jakby światło pełne zieleni, | Jakby zieleń, lecz bez odcieni, Zieleń niewysłowiona, oparta na kroplach krwi.

To nachylenie dobre, pełne chłodu zarazem i żaru, Taka milcząca wzajemność.

Zamknięty w takim uścisku – jakby muśnięcie po twarzy, Po którym zapada zdziwienie i cisza, cisza bez słowa, Która nic nie pojmuje, niczego nie równoważy – W tej ciszy unoszę nad sobą nachylenie Boga”.

Śp. prof. Franciszek mógłby powtórzyć za młodym Wojtyłą te słowa:

„ktoś długo pochylał się nade mną”…

Blisko rok temu, 20 lutego 2020 roku, prof. Kokot został wyróżniony Diamentowym Laurem Umiejętności i Kompetencji przyznanym przez Regionalną Izbę Gospodarczą za opera omnia. Dziękował za to wyróż-nienie, a słuchający nagrodzili wypowiedziane słowo – świadectwo dłu-gotrwałymi oklaskami, bo było objawieniem prawdy i miało wartość testamentu do przyjęcia i podjęcia. Pozwolę sobie zacytować fragment tego słowa, które prof. Franciszek wypowiedział ze wzruszeniem: „Czło-wiek staje się dwa razy dzieckiem: wtedy, kiedy jest niemowlakiem i

pła-A RC HID IE CE ZJ A K AT O W IC K A

A RC HID IE CE ZJ A K AT O W IC K A

53 52

cze, i wtedy, kiedy się starzeje, i też płacze. Zapewne wiele osób tutaj na sali zastanawia się, jak to się stało, że tak prosty człowiek znalazł się tam, gdzie jestem.

Otóż w ciągu całego mojego życia spotkałem bardzo szlachetnych lu-dzi w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu. Jest to niezwykle ważne, że całą moją edukację naukową i zawodową zawdzięczam spotka-niu ludzi, którym nie zazdrościłem i godnie znosiłem ich sukcesy. Godne znoszenie sukcesów nawet moich wrogów – jest to niezwykle ważna po-stawa, która wpływała na obraz mojego rozwoju zawodowego i naukowe-go. Po drugie, nigdy nie wymagałem od moich współpracowników, żeby pracowali więcej ode mnie. Nigdy! I po trzecie – przez całe moje życie na-ukowe i zawodowe twierdziłem, że prawdę, sumienie oraz sprawiedliwość można ukamienować i można zawiesić na krzyżu, ale nie można uśmier-cić człowieka…

Przez cały mój rozwój zawodowy i naukowy czułem, że ktoś obok mnie chodzi. Nie miałem zostać uczniem szkoły gimnazjum. Znalazł się ktoś, kto sprawił, że stać było moją mamę, żeby zapłaciła na czesne; spra-wił, że spotkałem fantastycznego dyrektora pana Bolesława Książka, któ-ry kiedy zdałem maturę, podszedł do mnie i powiedział: «Franek, ty mu-sisz iść na medycynę». Ja mu mówię: «Panie dyrektorze, jak ja mam iść na medycynę, skoro jestem dobry w matematyce, fizyce, chemii, a więc raczej nauki ścisłe». «Ja ci mówię, że masz iść na medycynę». I posłuchałem go.

Zacząłem medycynę, pracując równocześnie w chemii. Następnie praco-wałem przez 7 lat jako farmakolog… Tak się złożyło, że trafiłem do pana profesora Gibińskiego, fantastycznego człowieka, któremu zawdzięczam 24 lata ścisłej współpracy…

I tak się zastanawiam, jak to się stało, że nie zostałem inżynierem, nie zostałem farmakologiem, nie zostałem internistą, ale nefrologiem. Jak to się stało? Odpowiedź na to pytanie jest zawarta w napisie na katowickiej katedrze: «Soli Deo honor et gloria – Jedynemu Bogu cześć i chwała»! Tyl-ko On jest odpowiedzialny za wyprostowanie moich bardzo krętych dróg rozwoju zawodowego i naukowego”.

3. Soli Deo honor et gloria! Razem z prof. Franciszkiem wypowia-damy te słowa Eucharystią, ofiarą Jezusa Chrystusa i naszą. Zgroma-dzeni na świętej wieczerzy wierzymy, że to spotkanie ze Zmartwych-wstałym daje życie. Owszem, gdzieś za burtą okrętu, którym płyniemy do wieczności, czają się niepewność i lęk, który sparaliżował niegdyś

uczniów Chrystusa. Wiemy jednak, że nie płyniemy sami, ponieważ ten, kto wierzy, nigdy nie jest sam, nigdy nie płynie przez morze życia sam.

Z tej perspektywy nasz drogi zmarły prof. Franciszek nigdy nie był sam, a w ostatniej chwili spotkał przychodzącego Zbawiciela i usłyszał już nie ludzkie laudacje, lecz Boże pozdrowienie: „Sługo dobry i wierny, wejdź do radości swego Pana” (Mt 25,21) na wieczną wieczerzę zbawionych.

Wierzymy, że i dla nas przygotowane jest miejsce w domu Ojca, gdzie mieszkań wiele.

Zbigniew Herbert w tekście Na drogę zapisał takie słowa: „Co daje-my chłopcu, który po raz pierwszy idzie do szkoły, chłopcu o pyszczku na-krapianym piegami, wahającym się jeszcze między ciepłem rodzinnej nory – a mroźnym, obcym tchnieniem świata. Chłopiec próbuje uciec w sen, przedziera się przez chaszcze dzieciństwa do Krainy Łagodnych Olbrzy-mów, przez białe ścieżki zachwytu i trwogi, ale mocne długie place matki wyłuskują go z kokonów i wkładają półbuciki zapinane na pasek, białe, do kolan skarpetki i niebieski mundurek – widomy znak, że odtąd będzie służył. Na plecy, chroboczący tajemniczo, jakby mieszkała w nim rodzima mysz – tornister z prawdziwej ceraty.

Stoją w otwartych drzwiach i matka, nieco ceremonialnym gestem, wsadza w boczną kieszeń marynarki chłopca – ojcowską chustkę pachną-cą krochmalem i żelazkiem – ażeby zakrył nią twarz, bo nikt odtąd nie może widzieć jego strachu, kiedy ogarnia go rozpacz”.

Co damy dzisiaj śp. Franciszkowi na jego ostatnią na tej ziemi dro-gę? Już niepotrzebna mu chustka, żeby zasłaniać twarz, bo pierwsze rze-czy przeminęły; śmierci już odtąd nie będzie. ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już [odtąd] nie będzie (por. Ap 21,4); będzie patrzenie w twarz Boga, który jest Miłością, bez zasłony, twarzą w Twarz!

Ofiarujmy mu naszą czułą modlitwę, a podziękowaniem za dar jego życia niech będzie nasze świadectwo wiary, a we wszystkim „rzeczowość istotna”, otwarta na dziś i na jutro, na życie i zmartwychwstanie.

A RC HID IE CE ZJ A K AT O W IC K A

A RC HID IE CE ZJ A K AT O W IC K A

55 54

W dokumencie WIADOMOŚCI ARCHIDIECEZJALNE (Stron 25-28)

Powiązane dokumenty