• Nie Znaleziono Wyników

Sposób przeprowadzenia likwidacji

POPEGEEROWSKICH – ODZYSKANIE UŚPIONEGO KAPITAŁU"

II. Likwidacja PGR

1. Sposób przeprowadzenia likwidacji

Większość respondentów podkreślała nagłość i arbitralność podjętej decyzji o likwidacji gospodarstw rolnych oraz jej polityczny charakter. „To było bardzo, bardzo szybko robione. Nawet nie wszyscy wiedzieli, jak to robić”. Wielu

respondentów dostrzega też konsekwencje nieprzemyślanej polityki względem PGR-ów „Bo ten sposób likwidacji (...) nas teraz drogo kosztuje”. Starsi „byli pracownicy” PGR uważają likwidację za akt polityczny, za przykład rozumowania typu ‘to, co komunistyczne, trzeba zniszczyć’, a także za marnotrawienie zasobów. Wyrazem ich frustracji i poczucia krzywdy jest przypadek opisywany przez jednego z rozmówców: Jak pierwszy raz przyjechały zakłady mięsne, to nie wzięły krów. Bo rodzice powsadzali dzieci na bramy. Dzieci krzyczały „My chcemy mleka i nie damy krów”. Niesprawiedliwość sposobu przekształceń PGR potwierdzają także ci, którzy tą transformacją zarządzali:

pracownik ANR mówi „Poprawiliśmy im tylko mieszkania, bo założyliśmy, no, oczyszczalnię, zrobiliśmy kanalizację. O tyle, tyle zostało za czasów już agencji zrobione dla tych pracowników. Byłych oczywiście”.

Likwidacja miejsc pracy była dla wielu osób zaskoczeniem, pracownicy nie byli przygotowani do nowej sytuacji. Był to proces rozłożony w czasie, kolejni pracownicy byli zachęcani do przechodzenia na wcześniejsze emerytury i zasiłki.

Większość pracowników dostała odprawy, ale nie były one wielkie. Wobec szalejącego bezrobocia, przechodzenie na emeryturę czy zasiłki były gwarancją bezpieczeństwa dla całej rodziny. Nie tylko bowiem nie było pracy, często likwidowano także połączenia PKS-owe. Bezrobocie było ogromne, więc bezterminowe, jak wówczas sądzono, zasiłki, zdawały się być spełnieniem marzeń. I tu w opinii respondentów leży kolejny newralgiczny moment – comiesięczne wypłaty odzwyczaiły beneficjentów od pracy i utwierdziły ich w przekonaniu, że państwo o nich zadba. Podczas, gdy starsi pracownicy załapali się na świadczenia przedemerytalne lub emerytury, dla młodszych nie było w latach 90-tych niemal żadnej oferty przekwalifikowania, szkoleń.

Paradoksalnie, do likwidacji PGR lepiej byli przygotowani pracownicy tych gospodarstw i kombinatów, które już wcześniej miały kłopoty z rentownością w nowej sytuacji „twardych ograniczeń” finansowych. Były kierownik jednego z gospodarstw tak opisuje sytuację, zwracając uwagę na moment, w którym przedsiębiorstwa zaczęły mieć kłopoty finansowe: „Reforma balcerowiczowska uruchomiła taki system cen, że przedsiębiorstwu groziło bankructwo. Więc myśmy oczekiwali, na nasz wniosek, na wniosek rady pracowniczej i dyrektora – zwolnienia grupowe już były, likwidowaliśmy nieopłacalne kierunki produkcji, jak na przykład krowy zostały przed przejściem do agencji zlikwidowane wszystkie, ponieważ było tak, że w większości przypadków mleko nie pokrywało kosztów pracy. Dla dojarek. A już nie mówiąc o przygotowaniach własnych, kosztach udoju. Tak się zdarzało. Jakość pracy spadała. Przy mleku musi być najwyższa jakość pracy. To zdarzało się też, że złej jakości mleka nie sprzedał....”. To, że utrata płynności finansowej PGR była konsekwencją tyleż nieefektywnej produkcji, co sytuacji makroekonomicznej (chodzi głównie o hiperinflację początku lat 90-tych), potwierdza kierownik innego gospodarstwa: „No później, po okresie tych podwyższenia odsetek – nie pamiętam, w którym to roku było, kiedy bazowaliśmy na kredytach, kiedy odsetki

były tam grubo ponad sto procent, no musieliśmy... Wpadliśmy w tarapaty finansowe. Straciliśmy płynność finansową. No i zaczęło to kuleć. Zaczęło to kuleć. No i akurat za jakiś czas tam po tym okresie, kiedy już mieliśmy takie te problemy finansowe, przepływ tak, jak powiedziałem, straciliśmy, powstała agencja”.

Dla losów powiatu w tych przypadkach znaczenie ma nie tyle sam fakt likwidacji PGR, co ekonomiczna sensowność istnienia wielkoprzemysłowej produkcji rolnej na danym terenie. Skoro PGR nie radził sobie w warunkach bardziej konkurencyjnej („kapitalistycznej”, jak mówią respondenci) gospodarki, to tym bardziej nie miały prawa poradzić sobie spółki pracownicze, które próbowano utworzyć na terenie byłych PGR-ów. To jednak nie było jasne dla pracowników, nawet jeśli kadra zarządzająca zdawała sobie z tego sprawę.

Oznacza to, że sama decyzja, a następnie proces likwidacji przebiegał odgórnie, bez wystarczającej jasności w zakresie podstawowych informacji, które mogłyby umożliwić pracownikom podjęcie racjonalnych decyzji co do przyszłości.

Pracownicy z reguły nie wiedzieli, ani jaki jest stan faktyczny efektywności ekonomicznej „ich” PGR, ani jaki jest stan prawny ziemi należącej do PGR, ani jakie będą kolejne decyzje legislacyjne. Wszędzie podkreśla się też, że likwidacja była prowadzona:

a) z pogwałceniem praw pracowników, a przynajmniej ich poczucia moralnych uprawnień (kwestia inwestowania ich premii w majątek PGR);

b) bez przygotowania np. w niektórych tylko PGR-ach pracownicy zdołali zorganizować się w spółki pracownicze, żeby wystąpić w przetargu;

c) bez uprzednich konsultacji, dyskusji z załogami;

d) przy kompletnej niejasności tego, co się będzie działo dalej z ziemią;

e) z rujnowaniem majątku (w opinii pracowników - wyprzedaż za bezcen, niszczenie nieużywanych budynków);

f) z odcięciem urządzeń socjalnych i kulturalnych (likwidacja ośrodków zdrowia, przedszkoli itp.).

We wszystkich wypowiedziach przewijał się brak jakiegokolwiek konstruktywnego planu zagospodarowania rzeszy ludzi pozbawionych pracy po likwidacji PGR-ów. Ci, którzy nie załapali się na pracę u nowego właściciela, zostali „rzuceni na pastwę losu, nikt się nimi nie interesował”. Jedyną odpowiedzią były kuroniówki, które okazały się być złotą pułapką: Wzięli pieniądze, pokupowali telewizory, tam trochę tego. No i skończyła się praca”.

Pieniądze z zasiłków przeznaczano w lwiej części na konsumpcję – kupno odtwarzaczy wideo, anten satelitarnych, używanych samochodów. Później, jak się okazało, że te kuroniówki się skończyły, no powstał niesamowity dramat.

Samobójstwa w ogóle. No masakra.

Okazuje się, że podstawową korzyścią dla pracowników likwidowanych PGR była możliwość wykupu zajmowanego mieszkania i (rzadziej) odprawa finansowa, a jedynie w bardzo nielicznych przypadkach zwalnianym osobom zaproponowano jakąś inną pracę. . Nie próbowano ich również w żaden inny

sposób aktywizować np. oferując możliwość założenia spółki lub działalności gospodarczej opartej o mienie byłego PGR lub preferencyjny zakup ziemi.

Tak więc na masową skalę wykupywano mieszkania – ceny mieszkań, w zależności od stażu pracy w PGR, wynosiły 5-10% ich wartości. Tam gdzie kupili, to zostali. A tam już nie było warsztatu pracy wielokrotnie, na niektórych folwarkach. Dodatkowo pracownicy –zdaniem wielu informatorów – sami nie wiedzieli, co podpisują. Nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji przejęcia budynków, zobowiązań wynikających z zarządzania wspólnotą mieszkaniową. W takich powiatach jak Parczew czy Bytów, gdzie osiedla zlokalizowane były na odludziu, pracownicy - wykupiwszy mieszkania - zostali niejako „uwięzieni” z uwagi na likwidację dojazdów.