• Nie Znaleziono Wyników

Stosunków) £ itm u ‘ki£i) |polski

Z JE .l

E M I O K A C Y Ą .

(ifi

cem y tu pow iedzieć k ilk a slow w przedm iocie , na k tó ry dotąd n ie zwró- ońo należy tej uw agi , a k tó ry naszem zdaniem je s t ta k ie j ważności dla sp ra w y laroodowej , że m niej lub w ięcej do b rze oj.mowany p rze z P o lsk ę , w p ły w a nie m ai stanow czo na zle lu b d o b re jej losy

przyspieszy lub opóźni zm ianę obecnych vm przedm iotem je s t piśm iennictw o roz w ija ją c e się w em ig racy i polskiej i konie

;zność spojenia go jak najściślej z piśm icn nic twem kraj o w e m .

N ie p ostaw im y się zapew ne w sprze czności z w iara narodow a jeżeli rzecz na

/iSl,

"

28

sza oprzem y na tym pew niku : że p rz y ­ szłość Polski leży dziś głó w n ie w jej po- i tędze um ysłow ej. P o trz e b a ż tego dow o­

dzić P P o trz eb a ż dowodzić źe ona tylko, ro zja śn ia ją c , u sz lac h e tn ia ją c , podnosząc rozum n a ro d o w y do w ysokości p o w ita ­ n ia , ja k ie m am y p rze d s o b ą , u sz la c h e tn i, podniesie , wzm ocni s tro n ę narodu m o­

r a ln ą , i n astęp n ie , popchnie do d z ia ła ­ nia i p o k ieru je w d ziałaniu sity m a t e r i a l ­ ne ? P o trz e b a ż tego dowodzić ? S ądziem y że nie, To tak w id o cz n e, chociażby ty l­

ko z p rzy k ła d u o statniej polskiej rew olu- cyi. Czegóż nam w niej b rak o w ało ? K ro ­ cie ludności najw aleczniejszej m oże w dzi­

siejszej E u ro p ie , ochocze do b o ju , p o ­ słu szn ej pierw szem u zaw ezw aniu ojczy­

zny , m iłość k ra ju rz a d k a , nienaw iść w rogów rów na tej m iło ś c i, odw aga b o h a ­ te rsk a , natch n ien ia pojedynczych pośw ię­

ceń n a d z ie m sk ie , zasoby w a lk i ogrom ne, n ie p rz y jac ie l osłupiały z podziw u : we w szystkiem p raw ie wyższość nad nim :

29

w szystkie praw ie rękojm ie zw y cięstw a ; cóż się sta ło ? jed en b r a k w szystko nda- rem u ił , zniszczył ; b ra k p ojęcia swojego sta n u . N ieosw ieconegw iazdfi p rze w o d n i­

czka , n ie w s p a rte um ysłow a p o tęg ą , n a j­

sz lac h etn iejsze u cz u cia z a trz y m a ły się w pędzie , zboczyły z to ru , u g rzę zły na- koniec w nałogow ych p rze sąd a ch , w lic z­

n y ch w idokach o so b is to śc i; za p a ł w dał się w m y ln e r a c h u b y , o sty g ł p rz e stra c h e m i osłabił w ia r ę ; o słabienie to przeszło n a ­ ty c h m ia st do po tęg i m a tery aln ej ; p ie r­

wsza jej k lę sk a dosięgła znow u d u ch a ; zachw iał się on jeszcze m ocniej a n a s tę p ­ nie ciało n arodow e : le c ą c zg o ła ta k ą ko.

le ją z u p ad k u w u p ad e k , to jedna to d ru ­ ga stro n a , obie zostały w końcu bez siły, i n aród jeszcze ra z ro zw iązał się politycz­

nie. B yła w tein s tra s z n a p rze stro g a o p a ­ trzn o śc i, ale nie nau k a : in n ą d ro g ą , w in ­ ny sposób m iała ona zejść do n aro d u . O to z n ajg ru b sz y ch cieniów ro zp a czy n aro d o ­ wej w ydobyw a się is k ra , z powalonego^

30

ćiala n aro d u podnosi się jego cząstka, kupi się pi /.y sw ietnera zjaw isku , sły ch ać glos o p atrzn o ści ; « P o lac y upad liście znow u niedolężnością um ysłow ą. D osyć ju ż tych upadków . W idzicie tę isk rę św iatła ? to gw iazda w aszego z b a w ie n ia , to ziarn o w a­

szej um ysłow ej potęgi. Idźcie za tą g w ia ­ zdą, pielęgnujcie j ą . W y rw ę w as zrodzin- nej w aszej z ie m i, p rz e tn ę w szystkie zw ią­

zki pow szednie m iędzy wami a resz tą św ia­

ta , abyście m ogli być sobą tylk o i oddać się całkiem swojem u pow ołaniu. O sadzę w as w ognisku o św iaty , ab y ście poznali w szystko jej złe i d o b re , i oczyścili się z jednego , a przysw oili d ru g ie. Idźcie ! pow ołanie w asze ciężkie ale w ielkie. T a gw iazda pow inna p rzez w asz tru d z a ja ­ śnieć słońcem nad P o lsk ą. P rzez w as pow inien dojrzeć um ysł narodow y aż do

po tęg i k tó ra P o lsk ę w sk rzesi. «

Nie uwodzi nas fa n ta z y a p o ety ck a kie- łiy to piszem y ; n ajzim niejsza rozw ag a przyprow adzi do tej sam ej m yśli każdego

31

kio się nad e m ig r a c ją jiolską zastanow ić z ech ce. Ja k ik o lw ie k i.iyl jej p o cz ątek , ja ­ kiekolw iek z początku b y ły je j z a m ia ry , n adzieje i czynności , w szystko to weszło w m yśl powyżej w y rażo n ą , w pow ołanie d ziałania n a korzyść sp raw y ojczystej , głów nie siłą um ysłow ą. P ow ołanie to je st w ażne i przez e m ig racy ę ty lk o dopełnio- nem być może. Dosyć rozw ażyć g łów niej­

sze okoliczności jej położenia ; w szystkie do tego pom oce k tó re tylko w ta k im k ra ju ja k F ra n c y a pod r ę k ą m ieć m ożna , całą sw obodę m yślenia i p isa n ia , k tó rej u ż y ­ w am y ; owo odosobienie śród obcych , p rzez k tó re tem m ocniej czujem y się P o ­ la k am i i szczerzej i ustaw iczniej m yśli­

m y o P olsce ; sam ów sta n niezw yczajny k tó ry p rz y w ielkich sw oich niedogodno­

ściach , niekiedy nieznośny , m a te jed n e dogodność , że ro b i nas niezaw isłym i od ty c h w szystkich*stosunków , w idoków , z a tru d n ie ń często z b y t poziom ych , z b y t sprzecznych z obow iązkam i połskiem i ,

32

k tó re k rę p u ją szczęśliw szych od nas b r a ­ ci do zw yczajnego b y tu p rz y k u ty c h ; sam w reszcie n ie d o sta tek em ig ra n c k i w k tó ­ ry m w ypróbow ana polska m y ś l, polska p ra w o ść , polski c h a ra k te r, n a b ie ra ją w ię­

kszej w arto śc i. R ozw ażyliśm y n ie ra z , nie pow ierzchow nie to w szystko i z sum ien- nem p rze k o n an ie m p o w iad am y ,iż em igra- cya nasza ma w ielkie pow ołanie rozw ijania um ysłowej polskiej potęgi, że do tej p rac y znajdujem y się w korzystniejszem niż k ra j p o ło ż e n iu , że jej d ziałania nic w k ra ju nie z a stą p i, że z re s z tą odpow iada sw ojem u pow ołaniu.

A le nie dosyć je s t usiłow ań sam ej emi- g ra c y i , p o trz e b a je szc ze ze stro n y k ra ju czynnego ic h zużytkow ania. Cóż więc P o lsk a pow inna zrobić ażeby pod tym w zględem w yciągnęła w szelką korzyść?

O dpo w iad ając na to z a p y ta n ie nie b ę d z ie ­ m y w daw ać się w d robne szczegóły naszej m y ś li, z p rzyczyny łatw ej do odgadnie- n ia , d otkniem y ty lk o głów niejszych jej

33

części. Ażeby k ra j w yciągnął z e m ig racy i w szelką korzyści pod w zględem lite ra c ­ kim , i imeini siow y, ażeb y wzajem em zasi­

laniem się podniósł potęgę um ysłow ą tak w łasną ja k e m ig racy jn ą, a przez to ogól­

n ą n a ro d o w ą , pow inien nap rzó d urządzić u siebie w pew ien sy ste m a t p ra c e tego rodzaju, polem dopomódz em igracyi w po- dobnem u rzą d zen iu się , zaprow adzić na- koniec w zajem ny obu ognisk s to s u n e k , p o rz ą d n y , n ie p rz erw an y i tym sposobem zlać w jedność działania rozłam anej Polski.

D la obszerniejszego ro zw inienia tej m yśli, w rócim y się do użytego przez nas w y ra ­ żenia : dopomódz em igracyi. Dopom ódz em igracyi 1 E m ig ra c ja je stż e w p raw ie w ym agać tego po k ra ju P Nie m aż ona w yłącznego w łaściw ego sobie p o w o łan ia?

N ie pow innaż je spełnić o w łasn y ch si­

ła c h ? K ra j p rzygnieciony, osaczony p rz e . m ocą ze w nętrzną w ydołaż dwóm ta k cięż­

kim obow iązkom , obro n ie w łasnej i z a si­

laniu z e w n ę trz n e m u ? Nie dow olnie poło­

34

żyliśm y te w szystkie za p y ta n ia : dla tego zastanow im y się nad niem i cokolw iek.

E m ig racy a pom im o n ie k tó ry c h korzyści swojego położenia nie tylko ż e je s t w p r a ­ w ie żądać pom ocy po k r a ju , ale bez niej obejść się n e p o tr a fi, albo ,ej pow ołanie ułom nie będzie sp e łn io n e ; kraj pomim o cięż aru leżącego na n im , n iety łk o że nie m oże odm awiać posiłku e m ig ra c y i, ale pow inien go daw ać. E m ig rac y a chociaż b ogata w sw obodę d ziała n ia , przez w yko­

rze n ien ie się je d n a k z ojczystej posady pozbaw iona je st w tym że sto su n k u , wszel­

kich koniecznych do tego środków ; jeżeli zy sk ała pod względem m oralnym , u trac iła pod fizycznym ; co go rsza, nie zasilana tchnieniem domowem , może się w y cz er­

pać naw et w potędze d u c h a ; to wszystko co w zrastać m oże, m oże i ubyw ać, a cokol­

w iek w z ra sta w łaściw ym sobie żyw iołem , to m oże om dleć jego b ra k ie m . D uch e m i­

g rac y i je s t stru m ie n ie m , a źródłem tego stru m ie n ia je s t duch P o lsk i, k tó ry został

35

na ziem i rod zin n ej, w przesz} o śc i n arodo w e j, odzianej ziem ia polską, w m yślach trąc ają cy c h w iecznie o je j p om niki, w s e r ­ cach bolejących n ad niem i bez u sta n k u , w duszach w iodących z niem i rozm ow ę n ie p rz e r w a n ą , zgoła w m assie n aro d u le­

żącej na jego łonie, n a p rz e strz e n i od w ie­

ków na dom przeznaczonej , pod niebem sk ą d zeszedł na ziem ię w y b ra n ą , sk ąd w y b ra n em u ludow i przez wieki p rzy św ie­

c a ł. P om inąw szy ten w zgląd, k tó ry m im o w szystkich n a d z ie m sk ic h , n ad m a te ry a l- n ych przym iotów d u ch a, m oglibyśm y ro z ­ w inąć w edług innej m yśli jeszcze o b sz er­

niej i ja śn ie j, m usim y nadew szystko p r z y ­ znać że em ig racy a je s t c z ą s tk ą a k ra j ca ło śc ią, em igracya czło n k iem , a k ra j zu p e łn ą osobą,, em ig racy a życiem zaw i­

słem od życia krajow ego. G dybyśm y n a ­ w et m ogli przy p u ścić że em igracya je s t isto tą czyli społeczeństw em rów nie ja k k ra j sam odzielnem , gdybyśm y einigracyę uważali je d y n ie za rodzaj sprzym ierzeńca

36

to jeszcze i w takim ra z ie nie trafim y n a po­

w ód k tó ry b y ro zg rzeszał k raj od jej w spie­

r a n ia . K o rzy ści w zajem nego w spierania się codzienne m ożem y m ieć p rzy k ła d y na dw óch pierw szy ch lepszych ludziach, po­

łączonych jednością celu; w ty c h p rz y k ła ­ d ach znajdziem y zarazem naukę dla sie­

b ie . G dzie je s t t akie połączenie, tam je s t konieczność , że je d en m a to czego d r u ­ giem u b ra k u je , a n a stę p n ie że jeden d r u ­ giem u pow inien daw ać w zam ian za b ra n e , jeden dru g im dopełniać się w zajem nie.

E m ig ra c y a , ja k eśm y ju ż pow iedzieli, p o ­ siada czego k ra j nie m a , i z tego pow inna ro b ić pośw ięcenie n a korzyść k r a ju , za to też k raj pow inien ją tem w zm acniać co jej b rak n ie a je s t dla niej konieczne. A powód n ajw ażniejszy że w ym aga tego w spólne dobro, niem ożność obejścia ssę b ez e m ig ra c y i; nie p rze stan iem y w ięc w ołać o konieczność ja k najściślejszego zespolenia się k ra ju z em ig racy a , którego głów nym w arunkiem w zm acnianie

emi-37

g rac y i. T era z k ilk a słów o sposobach w spierania em igracyi. Nie p o trz e b u je m y zdaje się o strze g ać , że w sp ie ra n ie to od­

nosim y tylko do lite r a tu r y .

Ś ro d k i tego w spierania są ró żn e i ró ż n e ­ go ro d za ju . N ie będziem y, nie śm iem y w daw ać się w szczegółow e ich r o z tr z ą ­ sa n ie. M niem am y że ubliżylibyśm y przez to zdrow em u rozsądkow i naszych b r a c i, w k raju , k tó rz y sam i przez siebie są za­

pew ne zdolni p rzejrzeć się w nich jak n a ­ leży. Pozw olim y ty lko sobie porozum ieć się z nim i w zględem jednej m yśli bardzo ważnej naszem zdaniem .

P r o s te , m a te ry a ln e w sp ieran ie lite r a ­ tu ry i pisa rz y em ig racy jn y ch nie je s t tu głów nem i dostatecznem w yw iązaniem się k raju , z jego obow iązku, a tern m niej w sparciem w tem znaczeniu w ja k ie m ten w yraz bierzem y. W ażniejszem nierów nie od niego je s t to co w łaściw ie nazyw ać się może stosunkiem lite ra c k im k ra ju z em i- g racy ą; je s t to połączenie się i w zajem ne

38

iia siebie oddziaływ anie w potędze u m y ­ słow ej, w zajem na zam iana płodów um ysło­

w ych. P o trz e b a więc położyć sobie za św ię ty , sta ły obow iązek, z je d n ej stro n y , za o p atry w an ia em igracyi we w szystkie d zieła o jczyste, lit e r a tu r y ta k bieżącej ja k daw niejszej, ta k d zien n ik a rsk iej ja k pow ażnej, w czem powinno trz y m a ć p rz o ­ d e k to głów nie co się odnosi do nau k i dziejów polskich ; z d rugiej stro n y u ła ­ tw iać rozpow szechnienie się po k r a ju lite­

r a tu r y em ig racy jn ej. Je ż e li m ów im y lite ­ r a tu r y , nie żądam y opieki dla pism nie zasługujących n a m iejsce w niej, a k tó ­ ry c h poczet niem ały w em ig racy i, ja k i w szędzie, ale m am y jed y n ie n a uw adze dzieła m ogące p rzynieść praw dziw y ojczy­

ste m u um ysłow i p o ży tek , co z re sz tą b y ­ łoby n a odpow iedzialności c ia ła , obow ią­

zanego do prow adzenia sp raw podobnych.

T ym sposobem p ra c a k ra ju będzie się ulep szać, dopełniać p ra c ą e m ig racy i i n a ­ w zajem ; tym sposobem em igracya będzie

39

się u trzym yw ać na wysokości du ch a ro ­ dzinnego, odpow iedniego i potrzebom b ie­

żącym i okolicznościom , a potęga du ch a krajow ego w zm agać się żyw iołam i, k tó re m u dzisiaj są n iezb ęd n e, a k tó ry c h sam p rzez siebie w n iek o rzy stn em swojem dla takiej czynności położeniu zdobyć ni«

p o trafi.

Nie je s t nam ta jn y w s trę t pewnej części n a ro d u , k u piśm ien n ictw u em ig ra c y jn e ­ m u, z obaw y ażeby napływ jego do k r a ju nie zrz ąd ził więcej złego niż dobrego.

O baw y icli p ło n n e , w s trę t nie da się uspraw iedliw ić zdrow em w idzeniem r z e ­ czy . Z astanów m y się tylko.

S k u p m y z a rz u ty sta w ian e przeciw lite ­ r a tu rz e em igracyjnej w je d e n głów ny, najw ażniejszy, najczęściej dający się sły ­ szeć, i potożm y go sobie w jego najprosl- szem , najm ocniejszem w y ra ż e n iu ; ja k b y go położył n ajza cię tsz y tej lite r a tu r y p rzeciw nik.

L ite ra tu ra em igracyjna przez położenie

40

swoich p isa rz y więcej eu ro p e jsk a ja k pol­

sk a, w prow adzona do k r a ju , z a w ich rzy go w yobrażeniam i cudzoziem skiem i, teo­

r ia m i now em i, niew taściw em i dla k raju , sp o ram i sz k o łn e m i, w tej w łaśnie cli wili kiedy głów na dla nas rzeczą je s t d uch

^ o °d y , jed n o ści m oralnej i d ziała n ia b a r ­ dziej ja k ro zp raw ia n ia.

P ołożyliśm y z a rz u t la k ja k go w y ra ża ją n ajlęk liw si przeciw nicy lite ra tu ry em i­

g rac y jn ej , niem ożem y je d n a k p rzy z n ać, ażeby o kreślen ie jej było ściśle praw dziw e, i dla tego nasam przócl sam o to o kreślenie pro stu je m y . R zecz łatw a do dow iedzenia sposobem d o ty k a ln y m , przez p rzy k ła d y n ajw y ra źn ie jsz e, że lite ra tu ra e m ig ra c y j­

na je s t b ardziej polska ja k eu ro p e jsk a . Pom ińm y pojedyncze dzieła k tó ry m co do narodow ości nic wyższego w k ra ju nie utw orzono, a naw et nic rów nego; pom iń­

my inne, k tó re przez posuuioną za daleko miłość narodow ości źle p o ję tej, są w jej dzisiejszym sta n ie bez żadnej k o rzy śc i,

41

weźmy ogól, obejrzyjm y pow szechne jego p iętn o , w ydoliądźm y jego d u ch a, a p rz e ­ konam y s ię , że pod terni w szystkiem i w zględam i, je s t ta k narodow y ja k tylko być m oże i być pow inien. Je ż e li w jakiejś części widno, że p isa rz e za nadto może wyszli z karb ó w polskiego u m y słu , za nadto ulegli w pływ ow i europejskiej ośw ia­

ty; jeżeli za nadto m oże p rz y b ra n o dla swoich m yśli form ę cudzoziem ską, a co gorsza d o k try n y nieodpow iednie ani d u ­ chow i naszego n aro d u , ani je g o czasowym potrzebom , sp o rn e z jego przy szło ścią, g o tu ją ce m u przyszłość n ap o w ie trzn ą , te w szystkie w y b ry k i, zdrożności, są o p a r te na podstaw ach tak w ątły ch , są ta k po­

zorne, ro zd m u c h an e lak slabem n atch n ie­

n ie m , są z re s z tą tak drobnego ro zm iaru do całości lite ra tu ry em igracyjnej, ż e g in a przed potęgą jej w ew n ętrzn ej w a rto ś c i;

m ogą razić, m ogą p strz y ć jej szatę ale nie w płyną nigdy na oblicze je j d u c h a , k tó re jest najw yżej p o ls k ie , ho je ożyw ia

ttaj-4 2

czy stsza m iłość całego ludu p olskiego.

Je ż e li i to jeszcze m a być kosm opolity­

zm em , czem uż nie w yk lęto z dziedzin n a ­ rodow ości polskiej clirześciauizm u, k tó ry z innego stan o w isk a do lego sam ego dąży, a uchodził przez ty le wieków za zgodny z narodow ością p o lsk ą , i w tern się ty lko ró ż n i, że k aż e w ierzy ć w to co m y na ro zu m p o k a z u je m y ?

P rz y p u ść m y je d n a k że piśm iennictw o em ig racy jn e je s t w sam ej rze czy bardziej eu ro p ejsk ie ja k p o lsk ie , i przez to m oże zro b ić w iele złego p rz e d a rłsz y się do k r a ­ ju . A żeby tem u p rze szk o d z ić, konieczny śro d ek i n ajp ro stsz y zagrodzić m u drogo do u m y słu n aro d o w eg o .— Z agrodzić drogę m yślom do m y ś li! J e s tż e siła k tó ra b y wy- d o ta ła tem u usiłow aniu ? C h o c ia żb y ten n ap ły w szedł d rogą n ajm atery aln iejsz ą, je d y n ie p rzez d r u k i , to i w ówczas n aw e t niepodobna go z a trzy m a ć , cóż dopiero kiedy weźm iem y niezliczone jego dro ży n y , n ie u jęte przez n ajtro sk liw sz ą ostro żn o ść.

43

n ie d o strze żo n e od n ajbystrzejszej obaw y.

G d yby jeszcze n a ró d b y t pod sam ow tadz- tw em jed n ej m yśli, czuw ał n ad nią w szy- stkiem i s ita m i, ale ta k nie je s t : um yst jego daw ny, że ta k powiem y, ro z b ity o sta ­ tn ią k lę sk ą , zachw iany w sam ej podstaw ie dotychczasow ej w iary je s t dzisiaj w p rac y nowego usadow ienia się duchow ego, szuka sam z sie b ie , bez bodźca naw et z a g ra ­ n iczn y ch w yobrażeń, nowej m yśli, k ló ra - b y m u z a stą p iła niedostateczność daw niej­

szej; a że p o stę p u je z rozw agą w tej p r a ­ c y , n ie c h w y ta pierw szego lepszego p o ­ m y słu ja k i m u się n a w in ie , ale w y b iera pom iędzy w ielą, ocenia je , porów nyw a, a p rzedew szystkiem każdy p rze d oczam i m ieć m usi. S tąd podział n aro d u na s tr o n ­ n ic tw a , stą d uw ielbienie jed n y ch dla nau k i k tó rą d rudzy p o tę p ia ją , stą d opieka je d n y c h te m u coby d ru d z y n a g ran ic y P o lsk i z a trzy m a ć c h c ie li, stą d w reszcie niepodobieństw o całkow itego w zbronienia p rz y stę p u lite ra tu rz e zaojczystej. Nie

4 4

m ogąc p rzeszkodzić cząstkow ym w k ra d a ­ n iem się lite ra tu ry z a g ra n ic z n e j, lepiej je s t ca la w p u ścić, to je s t postaw ić w szy­

stk ie różn o ro d n e jej ży w io ły n ap rz e c iw siebie, tw a rz ą w tw arz. W a lk a m oże przez to w ybuchnąć gw ałtow niej, ale prędzej się skończy, a m yśl zw yeięzka da tem pew niejszy dowód swojej p o tęg i, swojej rodzim ości na ziem i p o lsk iej. L epiej n a to zezwolić ja k przyw ieść j ą do konieczno­

ści u k rad k o w eg o d ziała n ia . I ow szem , o tw órzcie szran k i jak n ajw y g o d n iejsze, oczyśćcie pole w a lk i, niech w szystkie m yśli razem w y stą p ią , n ie ch się zm ierzą pod okiem bezstro n n em ducha narodow e­

go, z ca łą sw obodą, z rozw inięciem w szy­

stk ic h sił swoich, w tedy dopiero poznacie p rzeznaczoną na Z baw iciela P o lsk i. Na- koniec lepiej je st żeby ta w alk a od b y ta się i ro z strz y g n ę ła dzisiaj ja k p ó ź n ie j;

bąd źcie albow iem p rze k o n an i, ż e je s t ko­

n ieczn a. D zisiejszy sta n e m ig racy i je s t w yobrażeniem tego co w k ra ju nastąpić

45

m u si, jeżeli p rzeszkodzicie duchow ym swoim silom rozw ijać się na rów ni z u m y ­ słem e m ig racy jn y m . N aró d m usi k o n ie­

cznie przechodzić koleje e m ig r a c ji, ho jego potrzeba je s t ta sam a, i cel len sam.

N ie spocznie o n , nie u sta li się dopóki go n ie osiągnie. L epiej w ięc źe się ułatw i z tą ciężką p ra c ą w ch w ilach dzisiejszych, n iżeli w chw ili d ziała n ia , k tó re w innym k ie ru n k u będzie p otrzeb o w ało w szystkich sił jego. P ow iem y w ięcej, owo u ła tw ien ie się n iety lk o źe p rzyśpieszy tę chw ilę, ale sam o ty lk o m oże ją sprow adzić, a n a j­

pew niej że ono tylko m oże zapew nić p o ­ m yślny p ow staniu w ypadek.

Do w as głów nie zw racam y się, w y ­ znaw cy n aszy c h zasad, do was co k o c h a ­ cie lu d ja k b ra c ia b ra c i, ja k P olacy P ola­

ków , co w ierzy cie w eń, co w p rz y w ró c e ­ n iu je m u p raw jego, w b ra ta n iu się z jego ogrom em w idzicie ro zk az B oga, czyn lu . d zkości i in te re s narodow y. W a s głów nie chcielibyśm y w prow adzić na w skazaną tu

46

d rogę. J a k m y na ziem i obcej, ta k wy na ro d zin n e j, p o trzebujem y b a rd z iej niż k to ­ kolw iek w zajem nego w sp arcia, ja k n ajści­

ślejszego połączenia się w celu , środkach i d ziała n iu . J a k m y, ta k w y m acie b ardziej niż kto k o lw iek zaciętsz y ch i liczniejszych przeciw sobie n ie p rz y ja c ió ł, silniejsze p rze szk o d y ; k ró lo w ie , ciem iężcy n a s i, m ogą przez sz p a ry palców p atrz eć n a in ­ nego rod zaju ro b o ty polskie : m ogą oni w idzieć w n ic h żyw ioły b ardziej obłąki-

ślejszego połączenia się w celu , środkach i d ziała n iu . J a k m y, ta k w y m acie b ardziej niż kto k o lw iek zaciętsz y ch i liczniejszych przeciw sobie n ie p rz y ja c ió ł, silniejsze p rze szk o d y ; k ró lo w ie , ciem iężcy n a s i, m ogą przez sz p a ry palców p atrz eć n a in ­ nego rod zaju ro b o ty polskie : m ogą oni w idzieć w n ic h żyw ioły b ardziej obłąki-

Powiązane dokumenty