• Nie Znaleziono Wyników

SYTUACJA NA POGRANICZU NIEMIECKO-POLSKIM W OKRESIE

W dokumencie Studia Zielonogórskie: tom XV (Stron 125-147)

DWUDZIESTOLECIA MIĘDZYWOJENNEGO

Na sytuację na pograniczu brandenbursko-wielkopolskim po zakoń-czeniu I wojny światowej miał wpływ szereg wydarzeń i czynników.

28 czerwca 1919 r. w Wersalu został podpisany, a następnie ratyfiko-wany traktat pokojowy. 18 stycznia 1920 r. po złożeniu dokumentów ratyfikacyjnych, traktat wszedł w życie. Dopiero wówczas Niemcy wy-cofywali się z wielu obszarów przyznanych Polsce, zajętych na mocy rozejmu w Trewirze z 16 lutego 1919 r. Część Wielkopolski, która na mocy traktatu pozostała po stronie niemieckiej, weszła później w skład nowego tworu administracyjnego, nazwanego Marchią Graniczną Po-znańskie-Prusy Zachodnie.

Po wojnie stany napięcia wokół granicy polsko-niemieckiej nie ule-gły wygaszeniu, ani zneutralizowaniu. Niemcy prowadzili wojnę celną i gospodarczą, rozpoczęła się również wojna propagandowa podsycana przez Berlin pod osławionym hasłem „krwawiącej granicy”.

Pozostał do rozwiązania problem delimitacji, czyli ustalenia prze-biegu granicy państwowej. Operację przeprowadziła aliancka komisja graniczna z udziałem przedstawicieli strony polskiej i niemieckiej. Ko-misja miała prawo wprowadzić pewne zmiany do linii ustalonej w trak-tacie, nie mogły jednak przekraczać 6 kilometrów. Ludność polska, która miała pozostać po stronie niemieckiej, pomimo ucisku i prześladowań oraz terroru psychicznego stosowanego przez władze oraz miejscową ludność niemiecką, usiłowała wykorzystać prace komisji dla korzystnych

korekt granicy. Wzdłuż całego pogranicza lubuskiego i wielkopolskie-go odbywały się w tym czasie polskie manifestacje. Jedną z form działa-nia było zbieranie podpisów pod petycjami, m.in. w Pszczewie1. W wie-lu przypadkach podejmowano próby bezpośredniego oddziaływania na alianckie podkomisje zobowiązane do przeprowadzenia wizji lokalnych.

Mieszkańcy Wijewa, które 17 stycznia 1920 r. na mocy postanowień traktatu wersalskiego zostało zajęte przez oddziały Grenzschutzu, po-trafili wyjednać zmianę decyzji i ostatecznie wieś znalazła się w grani-cach Polski. 17 lipca 1920 r., po zakończeniu prac przez komisję alianc-ką, do Wijewa, a także do pobliskiego Potrzebowa i Radomyśla, wkro-czyły wojska polskie. W zamian, w wyniku regulacji granicy, po stronie niemieckiej znalazły się Śmieszkowo i Dębowa Łęka, obsadzone uprzed-nio przez polskie wojsko. Bez skutku pozostały interwencje polskiej ludności Pszczewa, Nowego Kramska i Dąbrówki.

W okresie pomiędzy ratyfikacją traktatu wersalskiego, a zakoń-czeniem prac przez komisję delimitacyjną, zdarzyło się sporo incyden-tów granicznych, zarówno o charakterze politycznym, jak i zbrojnym.

19 kwietnia 1920 r. w pobliżu Pszczewa niemieccy strażnicy bez powo-du zaatakowali polskiego żołnierza. W cztery godziny później, w tym samy miejscu Polacy zatrzymali niemieckiego strażnika i oświadczyli, że jeżeli jeszcze raz powtórzy się podobny wypadek, „przyjdą do Pszcze-wa i zaproPszcze-wadzą porządek”. Następnie Niemca zwolniono.

Ochotniczy oddział niemiecki w Przytocznej meldował 13 kwiet-nia 1920 r. landratowi w Skwierzynie, że polskie patrole miały rzeko-mo naruszyć granicę w Stąpie „nie popełniając żadnych wykroczeń”.

Autor raportu uznał, że nie było to omyłkowe przekroczenie granicy, gdyż jest ona wyraźnie w tym miejscu oznaczona. 10 maja w pobliżu Osowej Sieni doszło do starcia pomiędzy patrolami Reichswehry i dwo-ma polskimi żołnierzami. W wyniku wymiany strzałów jeden z Polaków został zabity.

Do poważnego incydentu doszło w maju 1920 r. w pobliżu Kargo-wej. Dowiadujemy się o tym z telegramu landrata sulechowskiego do prezydenta rejencji w Pile: „Polacy z Kargowej Wsi usiłowali w drodze gwałtu przejść granicę przez most kopanicki, aby wymusić w ten spo-sób przejście do kościoła w Kopanicy. Przywódcy ujęci”. Landrat, któ-ry powołał pod broń cywili narodowości niemieckiej, prosił o posiłki

1 J. Wąsicki, Grenzmark Posen-Westpreussen, Zielo na Góra 1967.

127

w postaci policji bezpieczeństwa (Grüne Sipo). Z późniejszych doku-mentów niemieckich wynika, że w pierwszy dzień Wielkanocy, 150 Po-laków z Kargowej chciało udać się do kościoła w Kopanicy, obsadzo-nej przez polskie wojsko. Niemiecki strażnik graniczny nie chciał ich przepuścić, tłum go jednak obezwładnił i przeszedł do Kopanicy. Na drugi dzień, grupa 250 Polaków usiłowała ponownie przekroczyć gra-nicę. Tym razem Niemcy byli przygotowani. Doszło do starcia z żan-darmerią, celnikami i uzbrojonymi cywilami. Polaków odparto, a jeden z przywódców, kowal Nowak zamieszkały w Kargowej, został aresz-towany2.

Landrat donosząc o tym, raz jeszcze wnosił o interwencję policji.

W raporcie czytamy: „Właśnie dlatego, że los miejscowości leżących w pobliżu przejść granicznych przy zbliżających się rokowaniach wcale nie jest pewny, gdyż traktat pokojowy umożliwia komisji delimitacyj-nej przeprowadzenie dość daleko idących zmian. Trzeba zrobić wszyst-ko, aby granica była przez Niemców godnie i skutecznie chroniona przed polską samowolą. Jeżeli zaś granica ma być chroniona, to trzeba i moż-na również wystąpić przeciwko zamierzeniom polskiego proboszcza z Kopanicy, który ma zamiar osobiście przeprowadzić pracę uświada-miającą po drugiej stronie granicy w sprawie wyborów i udzielić wska-zówek, jak ustosunkować się do komisji granicznej (…)”3.

Działalność komisji delimitacyjnej pozostawiała sporo do życzenia, nie tylko z merytorycznego, lecz i technicznego punktu widzenia. Zda-rzało się, że poszczególne podkomisje podejmowały decyzje szczegó-łowe bez przeprowadzania wizji lokalnych. W Trzcielu permanentnie dochodziło do incydentów. W wyniku mechanicznego zastosowania, ustalonej na papierze zasady, że linia graniczna przebiegać ma w okre-ślonej odległości od toru kolejowego, pewien dom mieszkalny częścio-wo znalazł się na terenie Polski, a częścioczęścio-wo na terenie Niemiec. Właś-ciciel budynku, Niemiec, mieszkał więc faktycznie w dwóch państwach i na upartego można powiedzieć, że aby przejść z jednego pokoju do drugiego, musiał się legitymować przepustką graniczną lub paszpor-tem. Najprostszym wyjściem z tej sytuacji byłoby zburzenie budynku i przesiedlenie właściciela. Niemcy nie zgodzili się na to, wykorzystując 2

W. Lemiesz, Niespokojne pogranicze, Warszawa 1989, s. 22.

3 W. Lemiesz, Incydenty na Pograniczu Lubusko-Wielkopolskim w latach 1920-1933, w: Przegląd Lubuski 1973, nr 3.

curiosum do celów propagandowych. Strona polska oznaczyła na ze-wnętrznej ścianie domu miejsce, w którym przebiegała granica, a budy-nek od strony polskiej otoczyła drutem kolczastym. To właśnie posłu-żyło władzom niemieckim za punkt wyjścia do złośliwej propagandy przeciwko postanowieniom traktatu wersalskiego. Przy każdej okazji Niemcy sprowadzali cudzoziemców, zwłaszcza dyplomatów i dzienni-karzy, turystów z całych Niemiec i pokazywali domek. Towarzyszyły temu antypolskie demonstracje. Częstotliwość i nasilenie ekscesów było uzależnione od aktualnego układu stosunków polsko-niemieckich.

Zdarzały się również incydenty innego typu. 30 września 1920 r.

Polak Marcin Krumski z Nowej Wsi pasąc bydło przekroczył linię gra-niczą i został zatrzymany przez zarządcę majątku Podzamcze. Krum-skiego zaprowadzono do jednego z folwarków. Po kilku godzinach zna-leziono go martwego. Strona niemiecka twierdziła, że Krumskiemu ka-zano czekać przez kilka godzin na pagórku w pobliżu pałacu i w tym czasie zmarł na atak serca. Rodzina, która odebrała zwłoki, zauważyła na ciele ślady pobicia. Interwencja poselstwa polskiego w Berlinie, nie przyniosła żadnego skutku.

24 listopada 1920 r. na linii granicznej w pobliżu Śmieszkowa żan-darmi Feyer i Banik pobili polskiego żołnierza i odebrali mu karabin oraz czapkę. Przedmioty te zostawili na przechowanie w komisariacie w Sławie.

Podobnych, może nie tak jaskrawych przykładów, można przyto-czyć więcej. Do konfliktów dochodziło i z tego powodu, że linia gra-niczna niejednokrotnie przecinała gospodarstwa rolne pozostawiając część gruntów po drugiej stronie. Właściciele pracowali po obu stronach granicy, co umożliwiało przemyt, niekiedy prowadziło do komplika-cji i konfliktów. Zdarzały się incydenty pomiędzy celnikami, strażami granicznymi oraz innymi organami władzy na pograniczu. Żywy był nielegalny ruch graniczny, przez „zieloną granicę” przechodzili najczę-ściej przemytnicy przewożący żywność z Polski i wyroby przemysło-we z Niemiec.

Terminem przedpole w praktyce Straży Granicznej określa się ob-szar po przeciwnej stronie granicy, tzn. teren nadgraniczny po stronie państwa ościennego. Skuteczne zwalczanie przestępczości wymagało od formacji ochraniającej granicę państwa nie tylko pełnego rozeznania w danej strefie, ale i wiedzy o sytuacji w państwie sąsiedzkim. Trudno byłoby reagować na przestępstwa bez znajomości „baz zaopatrzenia” na

129

szlakach przemytniczych, środowisk paserskich i zapotrzebowania na artykuły pochodzące z przemytu.

Nasilenie penetracji przedpola uzależnione było od aktualnych sto-sunków między państwami ościennymi i organami ochrony granicy. Je-śli współpraca polegająca na wymianie spostrzeżeń o środowiskach prze-stępczych po obu stronach i metodach stosowanych przez naruszycieli granicy układała się lepiej, sprawniejsze okazywało się rozpoznanie.

W przypadku odcinka granicy ochranianego przez Straż Graniczną tego rodzaju współpraca nie istniała. Organa ochrony granic Niemiec, wprzęgnięte w wojnę ekonomiczną z Polską, nie tylko nie tępiły prze-mytu, lecz nawet współdziałały z przemytnikami w ich przerzucie i nie były zainteresowane wzajemną współpracą. W dodatku stosunki poli-tyczne między państwami nie sprzyjały wzajemnej ufności, a to rodzi-ło konieczność dobrego rozeznania po drugiej stronie granicy. Organa ochrony prześcigały się zatem w organizowaniu na przedpolu sieci in-formatorów.

Działalność wywiadowcza Straży Granicznej na przedpolu sku-piona była na w sprawach związanych z przestępczością graniczną, szczególnie gospodarczo-przemytniczą, zbieraniu informacji natury poli-tycznej, wojskowej i personalnej w dziedzinie obsady najważniejszych stanowisk w aparacie administracyjnym, partyjnym, organów porząd-kowych, na bezpieczeństwie i ochronie granic na terenie państw są-siednich, działaniu na rzecz wywiadu i kontrwywiadu wojskowego.

Poza wiadomościami pomocnymi w przeciwdziałaniu przemytowi, które stanowiły zasadniczy element rozpoznania na przedpolu, skrupu-latnie zbierano informacje o nastrojach politycznych ludności pogranicza, o treści i formach rewizjonistycznej propagandy niemieckiej. Inspekto-raty Straży Granicznej dysponowały bieżącymi wykazami poszczegól-nych instytucji i ich obsady na przedpolu, dokumentami określającymi zakres kompetencji istniejących na pograniczu organów bezpieczeństwa, policji i ośrodków kierujących wywiadem na pogranicze polskie, np.

żandarmerii, policji kryminalnej, policji politycznej w Niemczech (Ge-stapo), policji państwowej oraz policji pogranicznej. Zachowane frag-menty dokumentów wskazują, iż Straż Graniczna miała znaczne roze-znanie, niektóre wiadomości i materiały funkcjonariusze mogli jedynie uzyskiwać od pracowników niemieckich instytucji. Informacje o sytu-acji na przedpolu opracowywano nie tylko do użytku wewnętrznego, lecz także dla zainteresowanych nimi organów kontrwywiadu i wywiadu,

przekazując je ekspozyturom i samodzielnym referatom II Oddziału Sztabu Głównego.

W zakresie zbierania wiadomości natury wojskowej i kontrwywia-du wojskowego zaangażowanie Straży Granicznej w poszczególnych latach było niejednakowe. Początkowo w meldunkach operacyjnych spo-tyka się dużo materiałów tego typu. Począwszy od 1929 r. znikają one całkowicie. Na skutek braku przygotowania i licznych wpadek w zetknię-ciu z wywiadem niemieckim, rozkazem KSG zniesiono obowiązek pro-wadzenia wywiadu wojskowego, polecając podawać odpowiednie wia-domości podczas śledzenia przestępstw skarbowo-celnych4.

Zwarte skupiska obcej etnicznie ludności po obydwu stronach gra-nicy polsko-niemieckiej wpływały na układ stosunków między kraja-mi i przynosiły negatywne skutki. Tzw. mały traktat wersalski zapew-niał ludności niemieckiej w Polsce wiele przywilejów, z których nawet w części nie korzystała ludność polska w Niemczech. Niemcy w Polsce mieli zapewnioną możliwość bez ograniczeń kultywowania odrębnej kultury, języka, religii, obyczajów, szkolnictwa, swobodnego zrzeszania się itd. Bardzo korzystna była także ich sytuacja ekonomiczna. W Polsce znacznie rozwinęło się niemieckie szkolnictwo podstawowe i średnie.

W 1921 r. Niemcy mieli 1562 szkoły podstawowe, do których uczęsz-czało ponad 100 tysięcy uczniów, w 1926 r. – szkół średnich z ponad 10 tysiącami uczniów. Jakże skromnie przedstawiał się polski stan po-siadania w szkolnictwie na terenie Niemiec. W 1931 r. w 27 szkołach publicznych i 64 prywatnych pobierało naukę około 6,5 tysiąca dzieci polskich. W całych Niemczech były tylko dwa polskie gimnazja, po-wstałe dopiero w latach trzydziestych5.

Około 1930 r. wzrosły w Niemczech nastroje odwetowe i nacjona-listyczne. Zaczęły mnożyć się wypadki niszczenia lub uszkadzania pol-skich znaków granicznych, co było formą czynnego protestu przeciwko status quo, ustalonemu na mocy traktatów międzynarodowych.

W nocy z 10 na 11 listopada 1930 r., jak podawał Samodzielny Re-ferat Informacyjny przy DOK IV w Poznaniu, na drodze celnej Silna-Pszczew nieznani sprawcy uszkodzili ciosami siekiery zaporę graniczną.

„Jak wykazało śledztwo, uszkodzenie spowodowało kilku prowokatorów 4

H.M. Kula, Polska Straż Graniczna w latach 1928-1939, Warszawa 1994.

5 H. Dominiczak, Granica polsko-niemiecka 1919-1939, Warszawa 1975.

131

po stronie niemieckiej”. Podobny wypadek – pisano w raporcie – miał miejsce w tym samym przejściu w dniu 17 października 1930 r., kiedy nieznani sprawcy wycięli w drewnie kilka swastyk.

Starosta w Międzychodzie, dr Put, złożył protest na ręce landra- ta w Międzyrzeczu. Poinformował, że grupa Niemców uszkodziła ka-mień graniczny nr 091 i domagał się ukarania sprawców. W tym samym czasie polska strona protestowała przeciwko przekroczeniu granicy w pobliżu kamienia nr 069 przez oddział składający się z 40 umundu-rowanych osób. Landrat dobrze wiedział, w jakich środowiskach szu-kać sprawców, gdyż z miejsca przekazał polskie pisma kierownictwu rewizjonistycznej organizacji Grenzmarkdienst – Posen Westpreussen.

Ta z kolei poinformowała o wycieczkach i podróżach członków orga-nizacji rewizjonistycznych, po Grenzmark zwróciła się po wyjaśnienie do Bund Deutscher Pfadfinder w Berlinie. Kierownictwo BDP oświad-czyło, że żaden z jej członków nie naruszył granicy. „Zresztą, w cza-sie gdy członkowie związku przebywali w pobliżu granicy – czytamy w odpowiedzi – znaki były już uszkodzone”. I na tym sprawa się za-kończyła.

7 października starosta w Międzychodzie poinformował landrata w Skwierzynie, że trzy dni wcześniej, 4 października 1930 r., dziewię-cioosobowa grupa członków organizacji Jungdeutscher Orden uszko-dziła kamień graniczny 296 i obrzuciła kamieniami tablicę z godłem państwowym na zaporze granicznej w pobliżu miejscowości Wierzchab-no w powiecie międzyrzeckim. Sprawcy zniszczyli zaporę, a tablicę zabrali ze sobą. Ponadto w nocy z 4 na 5 października uszkodzono pol-skie znaki graniczne przy kamieniu 338 na przejściu Gorzycko-Strychy.

W korespondencji wewnętrznej lokalne władze niemieckie w pi-śmie do rejencji zaprzeczyły pierwszemu zarzutowi. Drugi zarzut po-twierdziły i orzekły, że sprawcami są uczniowie przybyli z wycieczką z Berlina i Gorzowa. Landrat usiłował zbagatelizować polską interwen-cję i odpowiedział staroście, że chodzi o błahostki. Polska strona nie zgodziła się z podobną interpretacją wydarzeń i zażądała wypłaty od-szkodowania za straty. „Nie mogę – pisał starosta – uznać naruszenia granicy w drodze Gorzycko-Strychy za niewinny wybryk młodzieży, ponieważ i sposób naruszenia np. usunięcie tablicy z godłem państwo-wym, połamanie zapory, i porzucenie jej na niemieckim terytorium oraz podobne zajścia na innych odcinkach granicy w Silnie i Stokach świad-czą, że chodzi tu nie o przypadek, lecz o zamierzoną akcję”. Landrat

podtrzymał swój pogląd, że incydentów tego rodzaju nie należy trakto-wać poważnie. Niemniej wyraził gotowość zwrócenia kosztów ponie-sionych przez stronę polską w związku z wykonaniem nowej tablicy.

Na zlecenie władz niemieckich nowa zapora graniczna została ustawio-na przez niemieckiego robotnika. Rachunek opiewający ustawio-na 23,77 zł zo-stał przez landraturę uiszczony.

20 września 1931 r. w punkcie granicznym Grójec Wielki miała miejsce inna prowokacja. Z raportu Samodzielnego Referatu Informa-cyjnego przy DOK IV dowiadujemy się, że tego dnia „wpadła na samo-chodach, motocyklach i rowerach grupa licząca ok. 100 osób szosą pro-wadzącą na Babimost. Wszyscy zebrani posiadali odznaki hitlerowskie i zachowywali się prowokacyjnie na pasie pogranicznym, po czym prze-kroczyli linię graniczną i zbliżyli się do rogatki polskiej, a część poszła nawet dalej, w głąb terytorium polskiego. Padły przy tym antypolskie okrzyki oraz odśpiewano niemieckie pieśni nacjonalistyczne”.

Bezpośrednio po dojściu Hitlera do władzy stan zaostrzenia stosun-ków na granicy polsko-niemieckiej utrzymywał się, a incydenty różne-go typu uległy zwielokrotnieniu. Natomiast po podpisaniu 26 stycznia 1934 r. deklaracji polsko-niemieckiej o niestosowaniu przemocy liczba prowokowanych przez stronę niemiecką incydentów i konfliktów gra-nicznych na wyraźne polecenie władz zwierzchnich zaczęła maleć6.

Poza wiadomościami o rozmieszczeniu jednostek wojskowych i or-ganizacji paramilitarnych, agentura Straży Granicznej na przedpolu do-starczała w latach trzydziestych szczegółowych informacji o pracach prowadzonych w pasie granicznym przy budowie dróg i umocnień typu wojskowego. W archiwum zachowały się dokumenty, w których poda-wane były dane dotyczące grubości fundamentów i piwnic w budynkach wznoszonych wzdłuż granicy. Straż Graniczna sporadycznie otrzymy-wała również wiadomości z głębi Niemiec, przy okazji pobytu konfiden-tów poza pasem granicznym; dotyczyły one głównie rozmieszczenia koszar i charakteru stacjonujących w nich jednostek. Wszelkie prace przy budowie niemieckich umocnień w pasie nadgranicznym w latach 1937-1939 były na ogół Straży Granicznej znane. W wielu wypadkach dysponowano szczegółowymi szkicami uwzględniającymi rozmiesz-czenie, wymiary i grubość wznoszonych budynków, wież obserwacyj-nych, stanowisk dla artylerii itp.

6 W. Lemiesz, op. cit.

133

Przykładem łamania przez Niemcy postanowień wersalskich była budowa umocnień wzdłuż zachodniej granicy z Polską. Budowa forty-fikacji na tych terenach była zabroniona. Niezbyt precyzyjne sformuło-wania traktatu pozwoliły Niemcom na dowolne interpretowanie ustaleń, które nie zabraniały konserwacji obiektów, dając tym samym możliwość zastępowania starych konstrukcji ceglanych żelbetonowymi.

Niemieckie dążenia do remilitaryzacji były podporządkowane co-raz śmielej prowadzonej polityce ekspansji. Jej realizacji polityki miał służyć nowy system umocnień, opracowany przez Inspekcję Saperów i Fortyfikacji, naczelny niemiecki organ fortyfikacyjny. Niemal bezpo-średnio po zakończeniu I wojny światowej podjęto studia nad koncepcją budowy umocnień w nowej sytuacji Niemiec. Opracowanie rozwijało zrodzoną w tym czasie i lansowaną przez francuską doktrynę wojenną ideę budowy linii fortyfikacyjnych, osłaniających przedpola istniejących twierdz. Realizację koncepcji rozpoczęto już w 1925 r., prace jednak zostały wykryte przez międzyaliancką wojskową komisję kontrolną, któ-ra podczas jednej z tzw. genektó-ralnych inspekcji stwierdziła, iż nastąpi-ło naruszenie wielu paragrafów traktatu wersalskiego. W wyniku inter-wencji Niemcy zostali zmuszeni do częściowego rozebrania niektórych nowych obiektów. Jednocześnie ustanowiono obowiązujący stronę nie-miecką 50-kilometrowy pas nadgraniczny z Polską, na którym nie moż-na budować umocnień. W moż-następnych latach prace kontynuowano, po-nieważ kontrola osłabła, a w 1927 r. komisja, na dwa lata przed ustalo-nym terminem, opuściła Niemcy, chociaż docierały do niej wiadomości o wzmożonych tajnych zbrojeniach.

Po wycofaniu komisji z terenu Niemiec tempo zbrojeń zaczęło gwałtownie rosnąć. Dojście Hitlera do władzy w 1933 r. stworzyło ku temu jeszcze lepsze warunki i przyniosło przyspieszenie procesu remi-litaryzacji7.

Niemcy starali się zachować prowadzone prace w tajemnicy, czemu miały służyć uzbrojone posterunki strzegące terenu. Intensywną dzia-łalność na tym obszarze prowadzili oficerowie Oddziału III Abwehry, zajmujący się kontrwywiadem. Celowo rozgłaszano również informa-cje o prowadzeniu badań archeologicznych. W oficjalnych publikacjach prasowych informowano o budowie autostrady Berlin-Frankfurt-Poznań,

7 A. Toczewski, M iędzyrzecki Rejon Umocniony. Muzeum Ziemi Lubu-skiej, Zielo na Góra 2001.

której trasa miała przebiegać w rejonie Lubrzy, co miało uspokoić opi-nię publiczną zainteresowaną dużymi pracami ziemnymi w tym rejonie.

W styczniu 1936 r., w celu zachowania tajemnicy o faktycznych pra-cach na całym obszarze budowy Międzyrzeckiego Rejonu Umocnione-go, wprowadzono całkowity zakaz przelotu samolotów, a od 1938 r. za-kaz swobodnego poruszania się osób niezamieszkałych na tym terenie.

Ciekawy epizod związany z zarządzeniem przytoczył Wiesław Sauter we wspomnieniach Powrót na ziemie piastowskie. Opisał wy-jazd polskiej drużyny piłkarskiej z Międzychodu do niemieckiego wów-czas Międzyrzecza i Skwierzyny: „…ledwie przekroczyliśmy granicę w Wierzbnie, zaproszono nas do zajęcia miejsc w pięknym, nowiuteń-kim wozie przystosowanym do przewozu ludzi… nakrytym brezentem zabezpieczającym przed zakurzeniem. Gdyśmy się w nim usadowili, nasi

„opiekunowie” pozapinali szczelnie brezent, uniemożliwiając nam oglą-danie okolicy. Dzisiaj wiemy, że w tym czasie w rejonie Skwierzyny i Międzyrzecza budowano skrycie fortyfikacje (Ostwald), a Niemcy nie chcieli przed nikim zdradzić wojennych przygotowań…”8.

Rozpoznanie polskiego wywiadu w okresie międzywojennym po-zwoliło na zdobycie szeregu istotnych informacji o budowie przez Niem-ców fortyfikacji na obszarze Środkowego Nadodrza. Zajmowała się tym głównie III Ekspozytura Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskie-go z siedzibą w BydPolskie-goszczy. Jej szefem był major Jan Henryk Żychoń.

Przy pomocy Polaków zamieszkujących pogranicze, którzy na podsta-wie przepustek mogli podróżować do Niemiec, udało mu się zebrać sze-reg ważnych informacji.

Szczególne zasługi w zdobywaniu informacji z tego zakresu oddał Stanisław Marciniec, mieszkaniec Zbąszynia, który prowadził biuro pi-sania podań, miał szerokie kontakty i możliwość poruszania się na te-renie niemieckiego pogranicza.

Dostarczane meldunki pozwoliły polskiemu wywiadowi na wycią-ganie wniosków o faktycznych rozmiarach prac i opracowywanie bie-żących analiz. W opracowaniu z 23 kwietnia 1937 r. czytamy: „…Mel-dunki napływające do Oddz. II Szt. Gł. od połowy maja 1936 r. pozwala-ją przypuszczać, że dokonywane są przede wszystkim prace charakteru hydrotechnicznego (regulacja rzeczek, przekopy między jeziorami, bu-dowy tam i śluz, roboty ziemne, wreszcie schrony betonowe obok śluz

8 W. Sauter, Powrót na ziemie piastowskie , Poznań 1961.

135

i tam). Są to więc główne przygotowania do szumnych zalewów. (…) Umiejscowienie schronów wykazuje oleata nr 1. Rozmiary podobne jak w innych rejonach fortyfikacyjnych. (…) Strumienie i rzeczki na

i tam). Są to więc główne przygotowania do szumnych zalewów. (…) Umiejscowienie schronów wykazuje oleata nr 1. Rozmiary podobne jak w innych rejonach fortyfikacyjnych. (…) Strumienie i rzeczki na

W dokumencie Studia Zielonogórskie: tom XV (Stron 125-147)