AKT CZWARTY
1 Szlachcic. Niedaleko od nas To sięzdarzyło,adalej niejeden
Już w taki sposób na tamten świat poszedł.
2 Szlachcic. To król źle robi. Jak Lachów wybije,
To potem chłopy rzucą się na niego,
I któż go od nich wtedy bronić będzie?
1 Szlachcic. Cesarz i Niemcy — czy o tem nie wiecie ?
Przez kogo urósł, tego się i trzyma .
2 Szlachcic. Źle, źle się dzieje! Takich srogich rządów
Jeszcze nie było za mojej pamięci, A już czwartego króla jak pamiętam.
( Wchodzą Zbysław i Mojmir).
SCENA 2.
Zbysław. Mojmir. Niemsta. Szlachta. Kmiecie. Żołnierze.
Mojmir. Razem z tą plagą i jam tu zawitał; Dobra sposobność mi się nadarzyła,
Przybywszy z królem, zobaczyć się z wami.
Zbysław. ! cóż nowego słychać w waszych stronach?
Mojmir. Czy wiesz, że Kryszka zamknięty w klasztorze
I omniszony?...
Zbysław. Kryszka?... Wielki Boże!
Więc tak wysoko już Bezbraim sięga!
Za jakąż winę?
Mojmir. Nie pościł w post wielki.
Z podobnej także przyczyny i Paczołt, Że do kościoła nie chodził jak trzeba, Stracił swój zamek z całą majętnością
I z kraju został wygnany.
Zbysław. Mojmirze,
Dziwne przynosisz mi dziś wiadomości.
Mojmir. Ha, nic dziwnego! Na królewskim dworze
Mnichy i Niemcy tylko sami rządzą,
70
Co przez zasługę i waleczność wzrosło,
Nadół zepchnięte.
Zbysław. Ciężka nasza hańba! 0, zrobiliśmy niedobrą zamianę! Odstąpiliśmy króla Mieczysława, Bo nam zdawało się, że wzorem ojca W żelaznych klubach będzie szlachtę trzymał
Mojmir. Tem się pocieszmy, że dziś w całym kraju Bezbraim wielu nie znajdzie przyjaciół;
tu i owdzie nadstawiałem ucha,
wiem, że wszyscy drżą lub przeklinają,
gdyby tylko znalazł się ktoś, coby...
Tak myślą?..
Myślą i mówią niekiedy...
Zbysław. Dosyć — na inną odłóżmy to porę. —
Co widzę, Niemsta?
Niemsta (zbliżając się). Do waszych usług. Zbysław. Przy Niemsta. Zbysław. Niemsta. Od Zbysław. Ten Niemsta. I I 1 Zbysław. Mojmir. boku króla? On sam, kasztelanie, Jesteście na straży Tak jest.
Czy już dawno?
trzech już niedziel.
To dobrze... Lecz zawsze
sam jest Niemsta?..
Zawsze, kasztelanie.
Na służbie króla ja nie zapomniałem,
Że pierwsze służby winienem ojczyźnie.
A muszę przyznać, że w moich nadziejach
Bardzom się zawiódł. Lepszy był król dawny, Niźli dzisiejszy, co niemieckim trybem
Chce nami rządzić. Ha, Bóg nas ukarał!
Ale odejdźcie, widzę, że król idzie.
Ustąpić, ludzie, zrobić miejsce wolne Dla króla pana! Na bok, na bok, prędzej1
(Lud usuwa się. Zbysław i Mojmir zbliżają się do na
miotu. Wchodzi Bezbraim w koronie. Za nim jego orszak złożony z Polaków i Niemców, między nimi Hudo.
Bez-braim siada na krześle przy wejściu do namiotu. Orszak
grupuje się koło niego). SCENA 3.
Bezbraim. Zbysław. Mojmir. Hudo. Niemsta. Szlachta
Kmiecie. Żołnierze (później) Rodzina pogańska.
Bezbraim. Koronę z łaski otrzymawszy Boga I ze szczególnej przyjaźni cesarza,
Staram się spełniać najpierwszą powinność.
Jaka ne królu chrześcijańskim cięży,
By światło wiary prawdziwej rozszerzać
I gdzie zostały dawne błędy, tępić.
Aby w ten sposób zapewnić poddanym
Najpierwsze dla nich z wszelkich dóbr, zbawienie.
Gdzie słowo starczy, przestaję na słowie, Gdzie siły trzeba, nie szczędzę i siły,
By karząe ciało, dobrze czynić duszy.
W tym samym celu przybyłem i do was,
Tych stron mieszkańcy, by równo kraj cały Mojej doznawał pieczołowitości.
Hudo. Niech żyje król nasz!
Orszak i Lud. Niech żyje! niech żyje!
Bezbraim. Wprowadzić winnych.
(JPcAoifei prowadzona przez kilku Żołnierzy rodzina po
gańska: stara Matka, jej Syn, jego Żona i Dziecko, skrę powani powrozami).
Czy to wy jesteście,
Których schwytano na pogańskich modłach
1 bałwochwalstwie?
Matka. Gdyśmy się modlili
Do naszych bogów, pojmano nas, królu,
I jak zbrodniarzy związano powrozem.
Zona (klękając). Zmiłuj się, królu, nad nieszczęśliwymi!
Bezbraim Litości dla was pełne serce moje,
I dawne winy będą przebaczone,
72
Więc po kolei mi odpowiadajcie,
Czy wyrzekacie się fałszywych bogów?
Matka. Nie.
Bezbraim (do Syna). A ty?
Zona (do swego Męża). Ojcze, miej litość nad dzieckiem!
Syn. Wielkie są bogi! Nie.
Bezbraim (do Żony). A ty, niewiasto ?
Zona. 0 ja nieszczęsna!... Nie wiem co powiedzieć...
Bezbraim. Tak, lub nie.
Żona. Jeśli powiem: nie?
Bezbraim. To umrzesz Razem z tamtymi.
Żona. Gdy tak?..
Bezbraim Będziesz wolna.
Żona. Sama?...
Bezbraim. Tak, sama.
Żona. Nie chcę życia, nie! nie!
Bezbraim. A za to dziecko które z was odpowie?
Matka (spoglądając chwilę po Synu i jego Żonie).
Ja, królu.
Bezbraim. Mów więc.
Matka. To dziecko mym wnukiem
Kością z mych kości i krwią ze krwi mojej, I być nie może odstępcą od wiary
Ojców i dziadów. Niechaj na nie spada
Taż sama kara, co nam przeznaczona. Bezbraim. Jako uporni i wytrwali w błędach,
Będziecie wszyscy na ścięcie skazani. Żona (rswca/ac się na ziemię).
O łaski, łaski dla mojego dziecka, Łaski dla męża, dla mnie i tej starej
Matki! My biedni ludzie nic nie winni,
My się modlili, jak ojcowie nasi,
I jak nam ojciec pod błogosławieństwem
Na łożu śmierci modlić się nakazał...
W głębokich lasach żyliśmy tak nędzni, Osamotnieni — ludzie nie wiedzieli, Że my żyjemy!... 0 niedobre bogi,
Czemuż karzecie nas za naszą wierność?..,
Gdzież wy jesteście, kiedy my cierpimy? —
O bogi, wy mi zabijacie dziecko!
Matka. Nie bluźnij, córko! Lepiej jest umierać
Twojemu dziecku, niźli znać Chrystusa I jego sługi okrutne. O bogi!
Dajcie nam męstwo do zniesienia kary!
Cześć wam i chwała, wy wielkie i wieczne!
Bezbraim. Bierzcie ich! Niech ci, co najwięcej winni,
Najpóźniej giną.
(Wyprowadzają pogan za scenę. Wszyscy zwracają oczy
w tamte stronę. Bezbraim wstaje i również tam patrzy').
Zbysław. Straszne to są rzeczy!
Mojmir. Bądź cicho! Hudo z podełba spogląda...
Hudo. Królu, widziałem, jak Zbysław się'zatrząsł,
Jak gdyby z gniewu...
Bezbraim. Miej go na baczności.
Zona (za sceną). 0 moje dziecko, bogi, moje dziecko!
Zbysław. Patrz, jak ta biedna kobieta się tarza!
Mojmir. Co za krzyk straszny!
Bezbraim. Kończcie z tą kobietą, Niech nam bluźnierstwo uszów nie przeszywaj
Mąż (za sceną). 0 moja żono!
Zbysław. Już skończyła męki.
Matka (za sceną). Mężnie, mój synu! uszanuj cień ojca!
Mojmir. I ten dał szyję.
Matka (za sceną). Chwała wam, bogowie!
Zbysław. Mężnie umarła, jakby nie niewiasta.
Bezbraim. Niech zabrzmią trąby. (Słychać trąby). Już
za-[dość się stało Sprawiedliwości. Niechaj to dla innych *
Będzie przykładem. (Lud zaczyna się rozchodzić).