• Nie Znaleziono Wyników

TRZY SIOSTRY

W dokumencie Aleje 3, Nr 67, V-VI 2008 (Stron 33-36)

historyczne, bo „Trzy siostry” są ponadczasowe i dlatego nie ma znaczenia, co to za wojsko i z kim się bije, „tym bardziej, że u Czechowa idzie bić do Polski”. Nie wiem, skąd pani scenograf wzięła, że bohaterowie idą bić; ale trudno, od scenografa nie wymagajmy znajomości historii.

Nie będę ględził, że właśnie na tym polega ponadczasowość utworu, iż nie trzeba go za każdym razem prze-bierać we współczesne ciuchy, oraz że gdyby realia nie miały znaczenia, to lepiej od razu zmienić bohaterom imiona, np. na Dzidek, Niuniek itp.

Nie będę się czepiał, bo efekt osta-teczny aż taki zły nie jest. Karuzela to bardzo interesujące rozwiązanie scenografi czne. Wprawdzie gdyby ktoś nie był uprzedzony, to dopiero na samym końcu przekona się, że to karuzela, niemniej pozwala ona na rozgraniczanie planów. W pierwszym akcie wewnątrz stoi stół i krzesła. To-warzystwo świętuje tam imieniny, w czasie, gdy interesujący nas dialog bohaterów odbywa się na pierwszym Fot. Piotr Dłubak

Fot. Piotr Dłubak

TEATR

planie. Kiedy indziej karuzela zmienia się w pokój Andrzeja (Maciej Półtorak), a w ostatnim akcie tenże Andrzej chodzi naokoło z wózkiem dziecięcym. Poza

tym dekoracje stanowi kilka krzeseł, fotel bujany oraz pianino, na którym i tak nikt nie gra.

Kostiumy też nie najgorsze. Jednego nie mogę darować – mundury nie mają pagonów, co w re-aliach rosyjskich oznacza służbę cywilną, a nie wojsko! Siostry ubrane są współcześnie, przy czym raczej zgodnie ze wskazaniami Czechowa: Irina (Katarzyna Mazurek) na biało, Masza (Agata Ocho-ta-Hutyra) na czarno, i tylko Olga nie ma sukni na-uczycielskiej, czemu trudno się dziwić w kontekście całej inscenizacji. Co się tyczy ubioru Nataszy (Te-resa Dzielska) – ewidentną inspiracją była tu Doda.

Czesława Monczka w niewielkiej roli niańki Anfi sy ubrana jest bardziej na ludowo, zaś Andrzej Iwiński jako służący Fierapont paraduje w kraciastej koszuli i wędkarskiej kamizelce.

Tak to wyglądało. A jak było grane? Trzeba za-pisać pani reżyser na plus, że adaptacja jest wier-na orygiwier-nałowi. Największe zaskoczenie to wejście Rodego z Fiedotikiem (Robert Rutkowski i Bartosz Kopeć) grającym na gitarze w drugim akcie – wy-glądali jak latynoscy muzykanci. Czechowowskiego realizmu w „Trzech siostrach” Julii Wernio trudno jednak szukać. Pomijam takie sprawy, jak Irinę leżą-cą na stole czy aktora, który patrzy na jedną postać, a mówi do drugiej. Zamiast żywych ludzi z proble-mami, aspiracjami i miłościami widzimy aktorów recytujących kwestie. Nie przejmujemy się tęsknotą za Moskwą, a co najwyżej tym, że Olga jest zmę-czona po radzie pedagogicznej.

Już trochę nudzi mnie powtarzanie, jakim wybit-nym aktorem jest Adam Hutyra. Na szczęście tym razem pozwolił mi napisać inaczej, bo jego rola

puł-kownika Wierszynina jest zaledwie poprawna, a w pewnych momentach nawet zmanierowana.

Znacznie lepiej wypadł Piotr Machalica w roli doktora Czebutykina, ociężałego, zmęczonego życiem i na swój sposób ironicznego – właści-wie to on jest gwiazdą przedstawienia. Nieźle wypada reszta wojska – tylko, że w rolach hula-ków pewna przesada jest nawet wskazana. Jedną z najlepszych kreacji stworzył Iwiński w roli głuchego dziada Fiera-ponta. Półtorak-Andrzej w podkoszulku wystają-cym spod swetra przypo-Fot. Piotr Dłubak

Fot. Piotr Dłubak

35 aleje III

TEATR

mina do złudzenia Kusego z serialu „Ranczo” i gra też serialowo, ale ma parę lepszych momentów, jako to rozmowy z wyżej wspomnianym Fierapontem.

Nieźle wypadł Antoni Rot jako brat-łata Kułygin.

Natasza początkowo epatuje przaśnym erotyzmem, a mimo to jest zaskakująco bezpłciowa, brakuje jej bezczelności. Poprawia się pod koniec, kiedy robi się z niej istna Doda już nie tylko z ubioru, ale i z zachowania.

Zaraz, a trzy siostry? Najgorsza bez wątpienia jest Irina. Jeżeli wśród bohaterów znajdują się żołnierze, to nie trzeba zaraz szarżować! Tymczasem gościnnie występująca Katarzyna Mazurek, jeśli gra realistycz-nie, to chyba postać

cier-piącą na ADHD. Kończący drugi akt przeraźliwy skrzek

„Do Moskwy!” jest najbar-dziej żenującym momentem spektaklu. Olga nie wybi-ja się ponad przeciętność.

Największe wrażenie robi Agata Ochota-Hutyra, czy-li Masza, której gra może i jest przesadna, ale widać w niej autentyczne emocje.

Trudno mi było przejąć się uczuciami innych postaci, choć darły się donośnie.

Wyjątek stanowi Fiedotik wrzeszczący, że się spalił, ale tu akurat sytuacja uza-sadnia ryk.

Słowo o muzyce: napisał ją Piotr Salaber, i to w

sa-mym Petersburgu. Wypada nastrojowo i dobrze pod-kreśla typowy dla drama-tów Czechowa nastrój nie-pokoju. Może nawet to ona służy w przedstawieniu za protezę emocji, których nie zawsze dostaje w grze aktorskiej.

O dziwo, suma powyż-szych składników wypada lepiej, niż każdy z osobna, bo spektakl – jednak – oglą-da się z zainteresowaniem.

Czy to sprawa kunsztu re-żysera, czy może Czechow broni się sam? Jak by nie było, uważam, że poten-cjał „Trzech sióstr” został nie do końca wykorzysta-ny. Najlepszy dowód – że drugi, a nawet trzeci plan wypada bardziej przekonywująco niż bohaterki ty-tułowe, zaś aktorzy co i raz sprzeniewierzają się podstawowej zasadzie grania Czechowa: że mają przeżywać, a nie grać.

Przed spektaklem dyrektor Dorosławski opo-wiadał w tradycyjnym spiczu, że dramat Czechowa to zawsze sprawdzian dla teatru, a „Trzech sióstr”

jeszcze na częstochowskich deskach nie było. Cóż wynikło z tego sprawdzianu? Wynikło, że nasz ze-spół, mimo wieloletniego doświadczenia, ciągle musi nad sobą pracować.

Fot. Piotr Dłubak

Fot. Piotr Dłubak

POEZJA

miasto bez planu

miasto bez planu i oblicza przetacza się co rano z chrzęstem i duszącym oddechem spalin pod moimi zmęczonymi oczami

wielorybie cielska zielonkawych wieżowców obrastają chmarą handlarzy i żebraków dworce o tak te mają swój koloryt o świcie wypluwają przeżute w nocy sylwetki ludzi bez marzeń i historii auto burmistrza zajmuje jak co dzień swe miejsce w ciżbie pojazdów pełznących ulicami szef policji podejmuje kolejną nieudaną próbę okiełznania żałosny matador rzeczywistości zegary tak te znają swój czas przyspieszają tempo rynek chronometrów odnotowuje dalszy wzrost sprzedaży marny asfalt mięknie od upału palarnie kawy i zwłok mają coraz więcej pracy

Opus funebris

Gdy po siedmiu dniach Wielka Woda wróciła do swych łożysk

i zwróciła Miastu niestrawione Konserwatorium

ujrzałem na zamarłym dziedzińcu spiętrzone cielska fortepianów o skórze zmatowiałej nalotem iłów i pobrużdżone ospą pleśni niezdolne śpiewać niezdolne jęczeć wzdęte treścią rzecznych trzewi

szczerzyły pożółkłe klawiatury

wybrzuszone przedśmiertnym grymasem.

I dostrzegłem ludzi co w rozpaczy stąpali wokół zmartwiałych postaci bacząc bezradnie by nie nadepnąć na rozrzucone w bezładzie nuty Apassionaty.

Na podwórzec powoli wciągano zwłoki harf o rozwianych strunach.

Praga, sierpień 2002

W dokumencie Aleje 3, Nr 67, V-VI 2008 (Stron 33-36)

Powiązane dokumenty