• Nie Znaleziono Wyników

Najbardziej męczącym zajęciem jest bezrobocie.

(Lech Konopiński)

D

zień dobry, pani Wando! Kopę lat! Kopę lat!

Kiedy to widziałyśmy się ostatnio?

– Ja zostałam zredukowana (co za straszne słowo!) dokładnie rok temu, a pani chyba zaraz po mnie. Och, szkoda naszego banku, prawda, Janeczko?

– Prawda. No tak, zapomniałam, że mówiły-śmy sobie po imieniu, a ja wyskoczyłam z tą „pa-nią”. I co słychać, Wandziu, gdzie teraz pracujesz?

– Wyobraź sobie, że… nigdzie! Przez cały rok szukam pracy. Teraz też jadę do urzędu pracy na rutynowe spotkanie. Ale to, co mi proponują, to jedna wielka lipa! Na szczęście mąż ma dobrą pracę i jakoś żyjemy. Ale wiesz, być tak całkowicie zależną od kogoś, to nie jest w mojej naturze. Poza

213 212

tym świat idzie przecież naprzód, a ja – siedząc w domu – po prostu się cofam! I z tych nudów już mi się mózg lasuje. No bo ileż można spać, oglądać telewizję czy gadać przez komórkę. Mąż je obiady w stołówce, to gotować nie muszę, dla siebie ku-puję najczęściej półprodukty lub zamawiam coś z dowozem do domu. Lubię fast foody, pizzę.

– No nie, nawet sporo utyłaś przez ten rok.

Całkiem sporo.

– A co u ciebie, Janeczko?

– Wyobraź sobie, że ja też jadę do urzędu pra-cy! Ale pierwszy raz, żeby się zarejestrować jako bezrobotna. Ubiegły rok spędziłam w Norwegii i pracowałam tam razem z koleżanką na fermie

drobiu. Robota ciężka, na zmiany, ale odłożyłam trochę kasy i teraz mogę spokojnie szukać czegoś, co będzie mi odpowiadać. Myślę, że wkrótce tra-fię na superposadę.

– No to jesteś niepoprawną optymistką. Ja już ci mówiłam, że od roku jeżdżę do tego urzędu – i nic. Już straciłam nadzieję!

– Nie trać nadziei! Myśl, że twoja sytuacja to etap przejściowy, w którym masz zrewidować swoje życie, np. pracoholizm, zaniedbywanie bli-skich, brak czasu dla siebie, a może i brak szacun-ku dla pracy… i zacząć żyć pełniej! Ja to zrobiłam w norweskie długie białe noce. Z tego, co mówisz, to i tobie się to przyda. Pamiętam, że nie miałaś nigdy czasu dla swojej rodziny, że brałaś pracę do domu i siedziałaś przy komputerze do późnej nocy, w niedziele też. Narzekałaś, że brak ci czasu dla siebie, że chciałabyś częściej chodzić do fry-zjera i kosmetyczki, kupić sobie jakiś fajny ciuszek.

A ja tu widzę, że chyba dalej nie masz na to czasu?

– No tak, przecież nigdzie nie wychodzę. Ani do pracy, ani na szkolenia, ani z mężem na spacer, ani do koleżanek, bo pracują i nie mają dla mnie czasu…

– Zrób to dla siebie! I dla męża, córki, sąsiad-ki… To bardzo ważne, bo zapuściłaś się równo!

215 214

Nie odmawiaj sobie tego, co lubisz: czytania ksią-żek, szydełkowania, układania puzzli… Powalcz ze swoją nadwagą – ćwicz, biegaj, chodź na spa-cery, kup sobie rower… No bo przecież – w zdro-wym ciele zdrowy duch.

– Oj! Zagadałyśmy się, a tu już trzeba wysiąść z tramwaju i przesiąść się na autobus. Jeszcze trzy przystanki i będziemy w urzędzie.

– A ja proponuję spacer! Spójrz na zegarek, na pewno zdążymy na czas. A więc możemy jeszcze spokojnie porozmawiać.

– Janeczko, podziwiam twoje nastawienie do życia i optymizm. Ale spuścisz z tonu, jak tu trochę pochodzisz. Ja po każdej wizycie w tym urzędzie coraz bardziej użalam się nad sobą. I tak reaguje

wiele osób. Czekając na swoją kolejkę, słyszałam masę gorzkich uwag o nieuczciwych pracodaw-cach, nieaktualnych lub niepełnych ofertach, o kumoterstwie, wykorzystywaniu naiwnych…

– Wandziu! Unikaj takich destrukcyjnych roz-mów, unikaj osób zniechęcających do życia. Staraj się przebywać z tymi, którzy podnoszą cię na duchu, dodają sił. Rozmawiaj z ludźmi, szukaj nowych kontaktów, nie tylko z tymi, którzy są w podobnej sytuacji jak ty.

– Masz rację! Gdy rozmawiam z tobą, już czu-ję się lepiej! Chyba niebo mi cię zesłało! I tak pięknie się uśmiechasz!

– Wiesz, kiedyś, jeszcze w Norwegii, jechałam pociągiem do znajomych, a naprzeciw mnie sie-dział młody chłopak. Miał bardzo smutny wyraz twarzy, nerwowo stukał palcami w plecak, który trzymał na kolanach. Byłam bardzo zmęczona po tygodniu pracy, miałam zamiar się zdrzemnąć, ale przemogłam się i zagadnęłam po angielsku, stan-dardowo: – How do you do? I uśmiechnęłam się serdecznie do niego. Spojrzał na mnie zaskoczo-ny na maksa i odezwał się najczystszą polszczy-zną: – Jestem Mateusz! Pani też jest chyba z Polski i pokazał ręką na czasopismo „Przyjaciółka”, które wystawało z mojej torby.

217 216

Pierwsze lody zostały przełamane! Opowie-dział mi, że życie mu się zawaliło, pracodawca rozwiązał z nim umowę na podstawie fałszywego oskarżenia o kradzież i skierował sprawę do sądu.

Nie ma sił ani szans na szukanie nowego zatrud-nienia, nie ma pieniędzy na adwokata. Jego dziew-czyna rzuciła go na wieść o tym, że może wkrótce trafić za kratki. Nie stać go na opłacenie wynaj-mowanego mieszkania, do Polski wstydzi się wrócić. Wyjeżdżając, obiecywał rodzinie złote góry, jak więc może się teraz pokazać bez niczego?

Udało mi się wtrącić, że przecież to jeszcze nie koniec świata, powinien zebrać siły i bronić

swo-jego dobrego imienia, na pewno pozna jeszcze jakąś miłą dziewczynę, a co do mieszkania, to zapytam moich znajomych, do których właś- nie jadę, czy nie przyjęliby go pod swój dach.

Dosłownie, bo na poddaszu mają mały po- koik. I wiem, że szukają pomocnika, bo budują szklarnie. Tam jest to intratny interes. – Za kwa-drans wysiadamy i zobaczymy, co da się zrobić, dobrze?

Na moje słowa Mateusz rozpłakał się jak dziec-ko, po czym otworzył plecak, wyciągnął z niego…

gruby sznur i wyszeptał, że chciał wysiąść na ja-kiejś małej stacji, pójść głęboko w las i skończyć ze sobą. Ale, że mój uśmiech wlał nadzieję w jego serce, nie zrobi tego!

Widzisz, Wandziu! Uśmiechaj się do osób, których nawet nie znasz. Możesz w ten sposób uratować komuś życie!

– No mówiłam, że niebo cię zesłało. Masz chyba same zalety! Wiesz, że kiedyś mi mąż po-radził, żebym wypisała cechy, które uważam za swoje zalety. I wyobraź sobie, że znalazłam ich kilka, ale on mnie wyśmiał.

– Pokażesz mi ten spis? Zobaczymy, może jednak coś zostanie. Mąż chyba spojrzał na to niezbyt życzliwym okiem. A takie zalety przydają

219 218

się jak nic np. w rozmowie kwalifikacyjnej. A za-stanawiałaś się kiedyś, czy w twoim otoczeniu mogłabyś zaspokoić czyjeś potrzeby, wykorzystu-jąc swoje umiejętności, uzdolnienia, predyspozy-cje? No na przykład pamiętam, że wspaniale go-tujesz i pieczesz ciasta. Twój sernik to dzieło sztuki!

– To co, mam gotować dla całego bloku?

– No niekoniecznie dla wszystkich sąsiadów.

Ale czy zauważasz wokół siebie obecność innych, zwłaszcza starsze osoby, dzieci sąsiadki z tego samego piętra, siostrzeniec, znajoma z kościoła,

którą porzucił mąż… Możesz im pomóc przez konkretne działanie, rozmowę, modlitwę…

– No dobrze, ale kiedy mam to zrobić? Ja wciąż nie mam czasu, dzień mi się rozłazi…

– Wandziu, to tak często bywa, że masz mniej czasu niż wówczas, gdy pracowałaś. Dobra rada na to: pilnuj codzienności, stałych elementów dnia, np. wstawaj o stałej porze, jedz śniadanie, aktywnie spędzaj czas przeznaczony wcześniej na pracę, czyli zaplanuj osiem godzin tak, jakbyś pracowała – sprzątaj, porządkuj, zmieniaj wystrój domu, choćby drobiazgami, bo estetyczne oto-czenie nastraja optymistycznie! Gotuj, przesadź kwiaty doniczkowe… Rób to, na co brakowało ci wcześniej czasu, nawet wtedy, gdy nie masz na to ochoty. Nie przestawaj też dbać o siebie. Zrób np.

makijaż, tak jakbyś szła do biura, to wbrew pozo-rom ważne i dla ciebie, i dla innych.

– Psychiatra mi ostatnio mówił, że trzeba umieć cieszyć się z drobiazgów, bo z nich składa się życie! Radził też, żebym uczyła się przyjmo-wania od innych gestów sympatii, darów, choćby symbolicznych, małych: zasuszonej róży, kawałka ciasta z galaretką malinową, koszyczka czereśni od sąsiada zza płotu… I vice versa – żebym uczy-ła się dawania innym bez niepokoju typu: „a jak

221 220

nie przyjmie?”. Generalnie mam zadanie, żeby otwierać się na ludzi, dzielić się swoim wnętrzem, przeżyciami z bliskimi.

– No właśnie, najgorzej zamykać się w sobie!

Jesteś zbyt cenna, by inni nie mieli z tego skorzy-stać! Szczera prawda tkwi w tych słowach! Ale, wracając do bardziej powszechnej aktywności – rozpocznij dokształcanie się np. w językach ob-cych, w obsłudze komputera, Internetu… lub zrób w końcu prawo jazdy. Jego posiadanie często otwiera drogę do upragnionego stanowiska. A na-stępnie na nowo szukaj pracy, podejmuj próby pogadania o swoich kwalifikacjach, pisz listy, maile, rozpowiadaj znajomym, że jesteś gotowa znów pracować. A w tzw. wolnych chwilach szu-kaj odpowiedzi na pytania: „Co mi daje czas bez pracy? Co we mnie zmienia? Co nowego w sobie odkrywam?”.

– Zaraz mi powiesz: „Nie zrażaj się, jeśli znowu ci się nie udało!”.

– Tak, ale dodam: widocznie to jeszcze nie to, co jest dla ciebie przygotowane. I jeszcze coś:

uwierz, że jest Ktoś nieskończenie tobie życzliwy, kto panuje nad sytuacją, spróbuj Mu zaufać na poważnie! Więc nie martw się przyszłością, żyj dniem dzisiejszym, robiąc to, na co masz

wpływ. Wiedz, że ten czas się skończy i nie bę-dziesz już mieć tyle wolnego czasu! Dlatego: nie daj się wykorzystać czasowi, ale to ty wykorzystuj ten czas!

223

222