• Nie Znaleziono Wyników

W spom nienia z przeszłości szkoły w Puńcowie

Pamiątki Puńcowa sięgają aż do ^ czasów pogańskich.

Skąd nazwa wioski powstała, trudną dziś wybadać. Jedni SĄ zdania, że dawniejsi obywatele trudnili się wyrabianiem poń­

czoch, inni znowu twierdzą, że nazwa pochodzi od niemieckiego ’ wyrazu Punz, co znaczy ,,kołtun“ . Pod koniec średnich ||

wieków grasowała bowiem w Puńcowie jakaś zaraza, na ro­

dzaj cholery, jaka roku 1866 po ostatni raz nawiedziła gminy D zięgielów i Puńców. W skutek owej choroby w ym arła zgoła cała ludność wioski, a na jej miejsce sprowadzili się do niej niemieccy koloniści, pradziadowie obecnych -Glajcarów, Kajza- rów, Szlaurów i innych, których imiona są widocznie pocho­

dzenia niemieckiego. Że w Puńcowie Niemcy mieszkali, tego dowodzą dokumenta z czasów reform acyi, ponieważ mamy ® świadectwa, że w kościele w Puńcowie odbyw ały się _ nabo- | żeństwa w niemieckim języku, a zwłaszcza co dwie niedziele po j niemiecku, a w trzecią po morawsku, ponieważ w krajach korony czeskiej, do których Śląsk należał, język urzędowy b ył czeski. O innych kościołach okolicznych wiosek nie mamy wzmianki, żeby w nich niemieckie nabożeństwa^ były,_ tylko o Puńcowie. Świadczą o tem rozporządzenia książąt cieszyń- skich Wacława Adama, Adama Wacława i innych. Może tedy być, iż nazwa, Puńców wyprow adza się od niemieckiego

w yrazu „P u n z“ . . , A ,

Jest podanie, że dziedziczny pan Puncowa miał dwóch W synów ; jeden nazywał się Błogoród, drugi Radowidz. Podzielił między nich ziemię, skąd powstała nazwa Błogocice i Rado- wice. G dy po przyjęciu w iary chrześcijańskiej założono w Puń­

cowie świątynię chrześcijańską, czy li kościół, oddano do użytku księdza dzielnicę roli i tak zwaną „las farski", w którym według podania pogańscy kapłani ofia ry swym bożkom sprawiali. Do parafii Puńcowskiej przyłączono także D zię­

gielów i Kojkowice. Nazwa D zięgielów ma pochodzić od ro­

śliny „dzięgiel", w czem nie b y łob y nic nadzwyczajnego, po­

nieważ dużo wiosek nazywa się od roślin i drzew, które się 60

-— 61

tam znajdują, n. p. Dębowiec, Leszna i t. d. K oj ko wice, lub właściwie K olkow ice wyprow adzają swą nazwę od dzie­

dzicznego pana „K olk o“ . B ył tam folw ark, własnosc arc. ko- mory w Cieszynie. T » odprzedała roku 1775 kawał ro b pa -m o r y w ^ it;szivu iu . o-o- — * --- * celami pojedynczym nabywcom, z czego powstała obecna oSctda* 'j i ' i i * ! ' I 1 1: ■''1 •1J.

G dy kościół ewangelicki w Cieszynie stanął,_ m ogli ewangelicy puńcowscy do niego uczęszczać na nabożeństwa, lecz szkoły w swej gminie jeszcze miec nie śmieli. Mimo to nie brakło nauki, bo rodzice sami sobie dziatki uczyli, gdy czytać nie umieli, posyłali je do starszych osob ewange­

lickich, które zajęte pracą w pokoju u czy ły je czytac. Oso­

bliwie starsze kobiety przędząc na kołowrotkach, u czy ły dzieci czytać w „ślabikarzu11, w nowym testamencie i śpiewać pieśni z kancyonału „Trzanowskiego“ , tudzież uczyc się głównych części katechizmu dra. Lutra na pamięć. ^ Pisać wprawdzie nie mieli sposobności się nauczyć, bo szkół miec nie smie i, lecz mało gdzie znalazł się ewangelik, ooby czytac nie umiał.

Choć w ojny, marsze wojska i prześladowania religijne nie ustawały, to jednak stopień nauki wśród ewangelickiego ludu był dosyć wysokim.

' Lepsze czasy dla ewangelików zaw itały, gdy szlachetny dobroczyńca cesarz Józef II. w ydał swój patent tolerancyjny.

Ewangelicy wprawdzie nie b y li jeszcze w stanie zakładać własne szkoły, lecz powoli brali się do dzieła- ^ Z począt ai uczono, jak i gdzie było można. Zaczęto uczyc na K o j k o -

wicach pod liczbą 20 w domu H ławiczki. Nauczaniem zajął się Jan W elszar. Za niejaki czas przeniesiono szkółkę tę do Puńoowa do budynku „na Murach'1, należącego niejakiemu Niemcowi z Cisownicy. G dy tenże przeszedł na wymowę, musiała gmina szkolna pomyśleć o założeniu własnego choc skromnego budynku szkolnego i za radą ^ Niemca, który ^ y także saletrarzem w jednej z „koleb“ węgierskich, wystawiono na gminnem polu puńcowskiem, tak zwanym „pastuszeńcu , skromny budynek szkoły ewangelickiej.

Na pastuszeńcu, niedaleko obecnego budynku szkolnego, stała niegdyś chatka gminnego pastucha, pasącego wieprze puńcowskie, które zw oływ ał trąbieniem na trąbie i pasł na

„skotni“ gminnej. Z a swoją pracę pobierał od gospodarzy chleby na kiermasz i używ ał roli na całym pastuszeńcu. la m zbudowano szkółkę, do której nauczyciel Jan W elszar prze­

niósł się z dziećmi szkoły po dwuletniej pracy swojej

„na Murach“ . B yło to roku 1791. Skromny to b y ł budynek, według węgierskiej mody zbudowany na glinie z niepalonej

cegły-Stał po lewej stronie drogi wiodącej od wsi na cmentarz.

Pierwszym nauczycielem tej szkoły b y ł wspomniany ju ż Jan Welszar, rodem z Kojkowic. Roku 1791 został wprowadzony do urzędu swego przez duchowieństwo ewangelickie i służył gminie blizko 40 lat. Średniego wzrostu, silnej budowy ciała, cieszył się niezachwianem zdrowiem- Oprócz godzin nauki zajmował się rozlicznemi innemi pracami, przedewszyst- kiem pisaniem rozlicznych podań i próśb do Najjaśniejszego Pana, bo lud wtenczas, jęczący pod jarzmem pańszczyzny, nie dowie­

rzał urzędnikom, ciemiężącym go pańszczyzną, zbezczeszczaniem dziewic w ychodzących za mąż i innemi krzywdami, ani się też po nich sprawiedliwości nie spodziewał. Jedyną jego ucieczką oprócz Pana Boga b y ł N ajjaśniejszy Pan, cesarz nasz.

O cokolwiek się rozchodziło, czy o prawo posiadłości, paszy, o wym iar podatków i t. p., we wszystkich sprawach odno­

szono się do cesarza, a ludzie z daleka od Jabłonkowa, Frydku, W isły i Strumienia szli do Puńeowa, prosząc Jana W elszara 0 napisanie prośby do tronu.

Ponieważ powszechne zaufanie posiadał, proszono go na każdą uroczystość. G dy żeńcy w czasie żniwa z pola wracali, śpie­

wali pieśni nabożne, a w śpiewie tym przew odniczył nau­

czyciel. Welszar. B y ł na każdem weselu, chrzcinach i po­

grzebie i wielki w p ły w w yw ierał na um ysły. Ludzie w y ­ wdzięczali się ziemiopłodami i strawą dla bydła. Stosunki b y ły patryarchalne.

Za przykładem W elszara poszli także katoliccy nauczyciele 1 podobnemi zajmowali się usługiwaniami, w szczególności wydzwanianiem na kościele, za co na kiermasz pobierali chleb i kołacze.

Płaca nauczyciela b y ła podówczas bardzo skrom ną; sa- laryum roczne wynosiło ledwie kilkadziesiąt koton. Dzieci przynosiły do szkoły od rodziców po 10 i 12 krajcarów nau­

czycielowi na życie, a niemało było ludzi w gminie, co nic nie dali, tłumacząc się, że nic nie mają, kontentując się tem, że mu za wszystko Pan Bóg zapłaci. Takim sposobem i Jan W elszar otrzym ał jako wynagrodzenie pracy swojej ledwie kilka reńskich w aluty wiedeńskiej, a to płacą szkolną po 10 lub 12 krajcarach, potem po jednym zagonie u większych go­

spodarzy i używanie pola na „pastuszeńcu“ . Oprócz tego miał nauczyciel kolędę na święta Bożego narodzenia, gdy chodził z opłatkam i; odbierał dobrowolne dary w pieniądzach;

dawano mu owoce ogrodu, zboże, wełnę, przędzę, słoninę, chleb i płótno. P rzy takowej kilka dni trwającej kolędzie szedł

z nauczycielem

chłop,

zabierając z sobą otrzymane dary,

— 62 —

Miasto Santiago.

przed nim k roczył nauczyciel w poważnej postawie, niosąc w sotorze opłatki na w igilię, na które się wszyscy, starsi i młodsi cieszyli. W szędzie podejmowano go serdecznie i go- ścinnie, ugoszczono cłilebem i serem, a często także kubeczkiem dobrej wódki. Takowe kolędy ustały z rokiem 1868, gdy nowa ustawa szkolna w życie weszła.

Jednym z częstych a nawet świętych obowiązków nau­

czyciela było prowadzenie orszaków pogrzebowych na cmen­

tarz i odbywanie nabożeństw pogrzebowych w domu żałoby, gdzie nauczyciel prowadził śpiew pogrzebow y i czytał ka­

zania z Dąbrówki lub własnego układu. Ponieważ puncowska szkoła była jedną z najpierwszych, więc nauczyciela Jana W elszara proszono na pogrzeby nie tylk o w Puńcowie, Dzię- gielowie i K oj ko wicach, ale i w inne gminy, do Zamarsk, Gumien, Ogrodzonej, Hażlacha, Bażanowic, Lesznej, Trzynca, Bobrku i t. d. Za czynności te odbierał nagrodę _ w rożnej mierze, po jednym aż do pięciu dziesiętników, czy li od 35 az do 175 halerzy, według stanu, trudu i odległości. Chłopcy zaś tow arzyszący w śpiewie otrzym yw ali po 1 lub 2 groszach, czyli 4 do 8 halerzy.

P rzy weselach odbywał nauczyciel urząd starosty we­

sela, a jego powaga przy weselach jeszcze więcej się uwy- datniałą, ponieważ odróżniał się od innych weselników bia­

łym i niebieskim kwiatem, a jako starszy miał „fajkę jałow cow ą", z której w ypuszczał gęste kłęby dymu ty to ­ niowego.

Roku 1830 zdarzył się smutny i przerażający wypadek.

Jan W elszar wracając wieczór do domu od pisania u wójta W ojnara (K ubicy) w Punco wie, czy się potknął, czy apopleksyą tknięty został, uj>adł do Puńcówki, gdzie ledwie na kilka centymetrów w ody b y ło ; na drugi dzień znaleziono go martwego.

Pogrzeb odbył się wśród licznego udziału ludności, a mowę pogrzebową w ygłosił ks. pastor K oczy z Cieszyna. Zw łoki odpoczywają na katolickim cmentarzu w Puńcowie.

Gminą szkolna w Puńcowie pow ołała jako nauczyciela Adama Henczółka z Puńcowa, który po upływ ie kilku miesięcy wyniósł się w okolice górskie. Po nim przyszedł nauczyciel Cieńciała z K ozakow ic; ten po upływ ie jednego roku umarł.

Powołano J. K ajzara z Końskiej, lecz i ten nie zabawił, bo po upływie jednego roku w rócił do Końskiej. Następcą był Konderla z B ystrzycy, mąż silny i okazały, lecz bardzo we­

soły. Po czteroletniej służbie musiał szkołę dla alkoholu opuścić i poszedł jako pisarz do służby pewnego adwokata w Bielsku.

O tym czasie b y ł najznakomitszym obywatelem Puńcowa niejaki Korner, pochodzący z Prus. Ten wybudował wój- tow stw o; lecz tak to okazale zrobił, iż materyalnie podupadł.

Objął gospodarstwo po nim niejaki Linzer, który miał z w iel­

kimi trudnościami pieniężnemi do walczenia, co stąd wynika, iż w ydobył z muru budynku żelazne ankry, nabyte przez Kórnera i spieniężył takowe. Z a Linzera budowano katolicką szkołę w Puńcowie, która kosztowała na owe czasy ogromną sumę 6000 złr. Jak świadkowie dowodzą, cegła pod budowę narobiona znikła gdzieś bez śladu, tak samo drzewa na więźbę po trzykroć narąbać musiano, bo dwa razy więżba przygoto­

wana gdzieś znikła.

Za urzędowania burmistrza Billicha zfundowano drogę przez Puńców od Błogocic do Dzięgielowa, bo przedtem tylko łożyskiem Puńcówki jeździć musiano.

Po ustąpieniu Konderli powołano nauczycielem Jana Sniegonia, męża dzielnego charakteru i wielkiej gorliwości.

Staraniem jego podniosła się znowu szkoła puńcowska, bo nauczyciel wszelkich starań dokładał, aby ją rozwinął. M iędzy przyjaciół szkoły należy zaliczyć pana Kalchberga, dyrektora

64

► arcyks. komory w Cieszynie, który często na egzamina do Puńcowa przyjeżdżał. Lecz i Sniegoń nie zabawił długo, bo przyjął posadę nauczyciela i organisty przy kościele w Wisie, dokąd się przeniósł i z wiełkiem błogosławieństwem przez długie lata tam pracował.

Nastąpił po nim Jerzy K rużołek z Godziszowa od roku 1850 do 1856. Działalność jego b yła co do nauki bardzo dobrą i bło­

gosławioną. Niestety, dał się Krużołek niektórym przyja­

ciołom nakłonić do wydania pewnej miejscowej tajem nicy,_ co mu wielkie nieprzyjemności w gminie sprawiło i nieprzyjazn 1 przeciw jego osobie w yw ołało. C zy te zmartwienia, czy wogole słabsze usposobienie to zrobiło, K rużołek zapadł na suchoty, chorował przez dwa lata i umarł dnia 24. czerwca^ 18jo. Zw łoki jego spoczywają na katolickim cmentarzu w Puńcowie.

Z dniem 30. września 1856 objął urząd nauczyciela w Puńcowie Jan Szygut, nauczyciel w Komorowicach koło Bielska, rodem pochodzący z Gnojnika. Służył w Puńcowie aż do przeniesienia w stan w ypoczynku z dniem 1. kwietnia 1907, a zatem 51 lat, a doliczyw szy jeden rok spędzony w Komorowicach, służył w całości w zawodzie nauczycielskim 52 lata.

W tym okresie czasu założono w Puńcowie ewangelicki cmentarz dla gmin Puńcowa, D zięgielow a i K ojkow ic r.

1858, wybudowano marownię, r. 1869, na miejsce dotychczaso­

wego skromnego budynku szkolnego wybudowano nową szkołę r. 1864. K oszta tej budowy w yn osiły 3852 złr. i 92 kr. Koku 1869 wybudowano kaplicę z wieżą i nabyto d zw on y ; zakupiono budynek na cele szkolne i podzielono szkołę na dwie klasy r. 1887, powołano drugiego nauczyciela Jerzego Cieńciałę, który się urodził 4. marca 1866 w W endryńi i pełnił służbę nauczy­

ciela w Ropicy. . . .

Jeśli staraniem nauczyciela Jana, Szyguta rozwinęła się szkoła i gmina ewangelicka w Puńcowie na zewnątrz,

to

T

tem piękniej zakwitała na wewnątrz. _ Nie dużo ^ było takich szkół, w których nauka tak kw itła jak w Puńcowie. Nau- I czyciel kochał dziatwę, a dziatwa z ciałem i duszą b yła przy­

wiązana do nauczyciela swego. Praca szkolna tak jakoś sama od siebie naprzód postępowała, co b y ło widoczną na egza-

f

minach rocznych i przy nauce konfirmacyjnej w kościele.

Gmina Puńcowska i zbór Cieszyński bardzo dużo zawdzięczają błogosławionej, poświęcenia pełnej pracy p. nauczyciela Szy- guta. B y ł to jeden, z' owego błogosławionego szeregu ewangelickich nauczycieli na Śląsku, których imiona w hi- storyi szkoły i kościoła naszego złotemi literami zapisane

po-Kalendarz Ewangelicki. 5

- 65 —

zostają. G m ina P u ń cow ska m ianow ała go h on orow ym sw ym obyw atelem .

Po 52-letniej wiernej pracy nauczycielskiej przeniósł się Jan S zygut w stan w ypoczynku do Cieszyna. Ż yczym y mu długiego i błogosławionego wieczoru po pięknym dniu pracy.

Niech mu Bóg wynagrodzi, co dobrego dla gm iny i kościoła zdziałał. A liczni wychowankowie jego nie zapomną, co da­

wniejszemu nauczycielowi swemu zawdzięczają. •

Niech Bóg błogosław i obecnemu kierownikowi szkoły w Puńcowie Jerzemu Cieńciale i nauczycielowi Janowi O fiok ow i!

— 66 —

Powiązane dokumenty