• Nie Znaleziono Wyników

Wielka Wojna - jak zresztą większość wojen świata -

wy-kazała konieczność rewizji całego szeregu koncepcyj taktycznych,

dotyczących składu flot wojennych, ich zastosowania, wyszkolenia, walki i t. d. Oczywiście powojenne budownictwo okrętowe

zasto-sowało nietylko wszystkie nowe zdobycze techniczne, ale także

przy-stawać się musiało do wymagań sztabów, oscylujących między na-strojami rozbrojeniowemi a koniecznością zabezpieczenia wolności

morskiej.

Na budowę nowych okrętów i ich typy wpłynęły więc klau-zule morskich konferencyj i paktów, w niektórych wypadkach podyk-towane szczerem pragnieniem pokoju, w większości jednak raczej

trudnościami finansowemi, w jakich część państw światowych

zna-lazła się w okresie powojennym.

Z drugiej strony sukcesy łodzi podwodnych, a przedewszyst-kiem szybki rozwój lotnictwa, wprowadziły w życie szereg nowych

pojęć taktycznych, co znów odbić się musiało na składzie flot i na budownictwie okrętowem. Ewolucja ta po dziś dzień nie jest

za-kończona i dlatego to na łamach pism fachowych i półfachowych całego świata wre stale dyskusja na dwa zasadnicze tematy: zastą­

pienia marynarki wojennej lotnictwem wspomaganem przez łodzie

podwodne i jednostki lekkie, oraz wyborem właściwego typu okrętu przyszłości. Największe autorytety morskie - niewyłączając wybitnych dowódców morskich, a kończąc na t. zw. morskich krytykach, któ-rych f\nglja i Francja posiadają sporą ilość - zajmują się terni dwiema kwestjami. Głosy ich drukowane na łamach „Naval and Mi-litary Record", ,,U. S. Naval Institute Proceedings", ,,f\rmy and Navy Gazette", ,, Revue Maritime", ,,Marine Rundschau ", ,,Rivista Maritirna"

i t p. czasopismach, są naogół znane, tembardziej, że wyjątki z nich cytowane są często przez zagraniczną prasę codzienną.

Głosy te są zresztą rozbieżne w opinji i sięgają czasem do zupełnie skrajnych, radykalnych poglądów. Jedni twierdzą, że wielki okręt linjowy przeżył się zupełnie i podając za przykład niemieckie pancerniki kieszonkowe, projektują budowę jednostek około 15 OOO ton wyporności, uzbrojonych w działa 280 mm, a posiadających szyb-kość tylko 17 węzłów, za to zaś silnie opancerzonych. Inni znów radzą budować szybkobieżne krążowniki Iinjowe w rodzaju „Dun-kerque" (27 OOO ton, 30 węzłów, 8 dział 333 mm). Inni jeszcze ob·

stają przy dawnych okrętach linjowych, wzmocnionych tylko pokła­

?em

przeciwlotniczym i 'burtami przeciwtorpedowemi. Inni cały cię­

zar obrony morskiej przekładają na lotnictwo. Jedni wychwalają

~ie;11ieckie pancerniki, bijąc na alarm spowodu niebezpieczeństwa Jakiem są one dla komunikacyj morskich świata. Inni znów bagate-lizują najzupełniej ten typ okrętu, twierdząc, że można będzie z łat­

wością unieszkodliwić go.

Streszczenie wszystkich tych poglądów i opinij Zachodu jest

0_cz~wiście, wobec olbrzymiego materjału, niemożliwością. Zatrzymam

się Jednak na innej pracy, o tyle ciekawszej, że przedstawia ona opinję dotychczas odosobnioną: opinję bliskiego Wschodu - to jest Rosji Sowieckiej.

Na łamach „Morskoj Sbornik" ukazała się nie tak dawno obszerna i poważnie ujęta praca krytyka morskiego Aleksandrowa

p. _t. ,, Wojenno-morskie siły państw kapitalistycznych". Praca zasłu·

9UJąca ze wszech miar na uwagę, daje bowiem nietylko bardzo przej-rzysty obraz istniejącego stanu rzeczy, ale także jest - o ile

przy-puszczać można - wyrazicielką poglądów sfer morskich naszego Wschodniego sąsiada.

Odrzucając tu odrazu wszelką socjologję i nie dyskutując

z pewnemi hasłami natury wewnętrzno·politycznej, któremi autor ar-tykułu często operuje, przechodzę odrazu do sedna sprawy:

Otóż p. Aleksandrow zaczyna od tego, że teorja „panowania n~ morzu" ostatecznie zbankrutowała. Z jednej strony rozwój środ:

kow technicznych, wprowadzenie nowych czynników morskich (łodzi P_o~wodnych i lotnictwa), z drugiej uprzemysłowienie wojny, z _trze-CleJ wreszcie nastrój mas ludowych - sprawiają, że o panowaniu na rnorzu dziś mowy już niema.

Stara doktryna władania morzem opierała się na użyciu okrę­

tów linjowych, które w masie dawały rozstrzygnięcie, spędzając nie·

przyjaciela z powierzchni wód drogą orężnej rozprawy. Ale właśnie ostatnia wojna i wprowadzenie do niej przez Niemców nowej kon-cepcji strategicznej i taktycznej, w postaci użycia łodzi podwodnych, Wykazała całą kruchość tej zdawna wyuczonej, sztywnej doktryny rozstrzygnięcia przez walkę artyleryjską. Właśnie bitwa Jutlandzka rozstrzygnięcia tego nie dała i silniejsza flota angielska nie potrafiła

~adać klęski słabszej flocie Niemiec. Tembardziej więc uderza fakt,

2~ niemieckie łodzie podwodne osiągnęły poważne sukcesy. Zato-piły one powyżej 200 nadwodnych okrętów wojennych (w tern 12

pan-\ \

cerników *) i 23 krążowniki) oraz 5861 okrętów handlowych, łącznego tonnażu 13 233 662 tys. ton. Procentowo 46¼ wojennych okrętów zgin~ło od torped łodzi podwodnych, podczas gdy artylerja okrętów

nadwodnych zatopiła tylko 31

¼-

Reszta zginęła od min i innych wypadków.

Z okrętów lżejszego typu tylko 22¼ kontrtorpedowców i 14¼

łodzi podwodnych zginęło od ognia artyleryjskiego. Autor doszukuje

się zatem i tu niszczycielskiego działania torpedy. Cytuje potem

słynne zdanie angielskiego głównodowodzącego Lorda Jellicoe, że

niemieckie łodzie podwodne ograniczyły znacznie swobodę ruchów ,, Grand Fleet". A zatem znaczy to, że spędziły ją niejako z po-wierzchni morza i zmusiły do zamknięcia się w portach.

flutor wywodzi dalej, że jeśli łodzie podwodne zmuszają flotę dreadnoughtów do zamknięcia się w bazach, to z drugiej strony obecny rozwój lotnictwa morskiego czyni pobyt w bazach dla tych okrętów wielce niebezpiecznym. Stąd powrót do inicjal-nego wniosku Autora, że nastąpiło kompletne załamanie się teorji panowania na morzu, która przez długie lata była podstawą wszel-kiej morswszel-kiej taktyki i strategji.

Nieosiągnięcie całkowitego sukcesu - wygranie wojny -przez niemieckie łodzie podwodne spowodowane jest (zdaniem Au-tora) jedynie względami natury politycznej, krępującemi działalność strategiczną okrętów, dalej zaś nieudolnemi posunięciami naczelnego dowództwa, a także trudnościami w zerwaniu ze starą doktryną

,,wojny pancerników". Z tego względu ilość niemieckich łodzi pod-wodnych była niedostateczna, a przemysł dopiero w końcu zdołał przystosować się do nowych wymogów.

Dowodem wartości łodzi podwodnych, jako środka walki, ma

być fakt, że Wielka Brytanja w pierwszym rzędzie zażądała w wa-runkach pokojowych zniszczenia niemieckiej floty podwodnej,

na-stępnie zaś Wersal zabronił Rzeszy Niemieckiej posiadania ich, za-równo jak i lotnictwa morskiego. Z drugiej strony jako potwier-dzenie tej teorji widać kolosalną różnicę w układzie powojennych

sił morskich wielkich mocarstw. Siły lekkie, podwodne i powietrzne

wzięły stanowczo górę nad siłami linjowemi.

Podczas gdy w roku 1914 okręty linjowe stanowiły do 65¼ ogółu sił morskich pięciu wielkich mocarstw (we flocie niemieckiej 71 ¼), to obecnie stanowią one tylko 340/o. Tymczasem odsetek sił lekkich wzrósł z 16¼ na 63°/o, w czem duża ilość łodzi podwodnych.

Stąd widoczna znów zmiana warunków i oceny wartości poszczegól-nych typów, spowodowana bankructwem dawposzczegól-nych metod prowadze-nia wojny na morzu.

I tu znów, jak przedtem w dziedzinie łodzi podwodnych, przodują Niemcy, których ograniczenia wersalskie zmusiły do stwo-rzenia pełnowartościowego małego okrętu (10 OOO ton) typu "Deutsch-land ". Ześrodkowano w nim wiele zalet pancernika, mimo znacznie mniejszych wydatków, większą zwrotność i szybkość, stosunkowo

małą dotykalność (vulnerabilite) i kolosalny zasięg działania.

*) Według mnie tylko 8, nadto na minach postawione przez lodzie podwodne 2.

Autor przyznaje, że natężenie zbrojeń morskich wzrosło jed-nak - szczególnie jakościowo. W bardzo szczegółowo opracowa-nych i przejrzystych tablicach wskazuje, że okręty wszystkich kate-goryj wykazują jednostkowo znacznie większe wartości bojowe.

~ir:10 to obstaje przy swojej tezie zasadniczych zmian w

po-Jęcru wojny na morzu i wyprowadzając cały szereg poglądów natury socjalnej, wróży zupełny przewrót w tej dziedzinie - jeśli go dobrze rozumiemy - z zanikiem wielkich okrętów linjowych na czele.

* *

Tak mniej więcej przedstawia * się źródłowa i obszerna praca p. Aleksandrowa, różniąca się zasadniczo od prac autorów zachodnio-europejskich. Niepodobna jednak w dyskusji nad nią przejść do

porządku dziennego, przyjmując bez zastrzeżeń poglądy na skład

taktyczny flot bliskiej przyszłości, jak również na ich zadanie.

Przy jakichkolwiek jednak teorjach - choćby najbardziej rewolucyjnych, dojść musimy do wniosku, że wolność morską dać mogą tylko okri::ty i że celem walki będzie zawsze właśnie to, ja-koby przebrzmiałe „panowanie na morzu". Możliwe, że forma tego panowania nieco się zmieniła, wzglE;dnie rozszerzyło sit:: samo po-jęcie - ale zasada pozostanie bez zmiany. ZwyciE;ży ten, kto spę­

dzi nieprzyjaciela z powierzchni wód i zachowa dla siebie wolność morską - bezpieczeństwo i swobodę komunikacyj morskich - czyn- \ nik dziś nieodzowny dla egzystencji każdego kraju, tak w czasie

Wojny, jak i w czasie pokoju. \

. Niemieckie łodzie podwodne mogły wyrządzić koalicji wiei- ., kre straty, tak w tonażu wojennym jak i handlowym, ale

rozstrzy-~nięcia same przez się dać nie mogły - nawet g9yby posiadały, Jak tego chce Autor - pełną swobodę działania. Ze nie dała roz-strzygnięcia także bitwa Jutlandzka, mii::dzy wielkiemi jednostkami rozegrana - potwierdza tylko starą teorji:: ,,władania morzem".

Wielkiej Brytanji rozstrzygnii::cie takie nie było potrzebne, .albowiem będąc właśnie, dzięki swym jednostkom linjowym, silniejszą na mo-rzu, zaciskała coraz mocniej pi::tlę na szyi przeciwnika. Wolała nie wygrać bitwy niż narazić się na stratę jeszcze kilku „capital-ship'ów"

- tych królów morza, które panowanie jej na niem zapewniały.

Dopiero gdyby ich nie stało - łodzie podwodne Niemiec miałyby

!atwe zadanie. Natomiast nie dokonałyby wielkich rzeczy, gdyby za ich plecąmi nie stała skolei

Hochseeflotte ". .

Ze flota angielska przebywała głównie w portach_, przemaw1~

to tylko na korzyść zasady „fleet in being" - stoso_waneJ ~zęs!o~roc od czasów królowej Elżbiety w najbardziej morskim kraju swiata.

Zasada ta - siły zbrojnej działającej na odległość prze~ samą swą obe~ność - dostępna jest zawsze silniejszen:1u, który _się zawczas~

W srłę tę zaopatrzył. Natomiast słabszy musr flotą sV:oJą ryzyko~ac,

~~zostając bowiem w portach nie otworzy mu ona zelaznego p1er-screnia blokady - owej pętli zaciskanej na szy~ ~lokow:anego narodu;

To, że w nowoczesnej wojnie pancern1k1, zamiast pr.zebywac stale na morzu, muszą większą część żywota swego spęd~ac. w

por-!ach, nie dowodzi ich braku wartości. Pobyt w porcie nre Jest tak Jałowy, jak np. pobyt jednostki wojska lądowego zdała od frontu.

Stanowią one bowiem nietylko rezerwę, ale potężny zespół sztur-mowy, gotowy uderzyć w każdej chwili, byle chwila ta była

odpo-wiednią. Więcej - stanowią one rdzeń i oparcie dla tych właśnie

lekkich sił floty - torpedowców, łodzi podwodnych, łodzi latających

- bez czego te ostatnie dosłownie wisiałyby w próżni.

Zresztą samo życie zadaje tu kłam teorji o zmierzchu okrętu

linjowego, bo właśnie ostatnie wiadomości przynoszą nam pewność, że nietylko Wielka Brytanja i Francja, ale także Stany Zjednoczone Ameryki Półn., Japonja i ltalja przystępują do budowy nowych wiel-kich jednostek. Teorji p. Aleksandrowa przeczy też polityka morska jego własnej ojczyzny, nie wyzbywająca się, jak dotąd, dreadnoughtów typu „Marat", a przeciwnie konserwująca je z wielką starannością

i modernizująca je w miarę postępu techniki.

Jeśli więc owe 75 okrętów linjowych, które świat jeszcze po-siada, nietylko, że nie idzie na złom, ale przeciwnie, z jednej strony modernizuje się wielkim nakładem kosztów, z drugiej nawet

po-wię~sza swą ilość, to widać, że nowoczesne koncepcje operacyjne nie wykluczają ich istnienia a przeciwnie przykładają do nich duże

znaczenie. Natomiast spadek stosunku okrętów linjowych do sił

lekkich, w ramach większości flot spowodowany jest nie zasadniczą zmianą poglądu na znaczenie okrętu linjowego, a koniecznością oszczędnościową z jednej, zaś przystosowaniem sił lekkich do nowo-czesnych warunków wojny morskiej z drugiej strony.

Przed wojną panował na morzu wyścig zbrojeń między

ca-łym szeregiem państw. Na czoło tego wyścigu wysunęli się dwaj

najważniejsi wówczas współzawodnicy - Anglja i Niemcy. Starano

się, jak to słusznie w jednem miejscu p. Aleksandrow zaznacza

-odpowiadać „kilem na kil", czyli na budowę jednego okrętu linjo-wego- odpowiadać budową drugiego potężniejszego - nieraz dwóch nawet. Taki sam wyścig, jednak w mniejszym zakresie, istniał mię­

dzy Rosją a Turcją, Austrją i ltalją (mimo trójprzymierza), Francją i ltalją, Grecją a Turcją, Japonją a Stanami Zjednoczonemi.

Po-nieważ chodziło o wyprzedzenie przeciwnika czynnikiem potęgi -budowano oczywiście okręty linjowe, uważając słusznie siły lekkie za czynnik pomocniczy, wokół tych sił linjowych się grupujący.

Obecnie, jeśli zmieniły się niektóre koncepcje dotyczące sił lekkich, to znaczenie okrętu linjowego, jako rdzenia każdej siły na morzu i czynnika potęgi morskiej, pozostało niezachwiane. Zmniej-szenie się ilości okrętów linjowych wynikło najprzód wskutek za-przestania zbyt już daleko idącego wyścigu (nie na długo wprawdzie, bo zawodnicy już ponownie stają do startu). Mocarstwo przodujące

- Wielka Brytanja - pozbyło się w czasie wojny światowej

naj-groźniejszego współzawodnika - Niemiec. Mogło więc odetchnąć ...

i z kolei dzięki temu odetchnęły i inne kraje. Pozatem finanse nie-których państw tak były nadszarpnięte, że budżety morskie nie dały się zastosować do dalszej rozbudowy eskadr linjowych. Wreszcie rozwój łodzi podwodnych i lotnictwa, nie zagroził wprawdzie, naszem zdaniem, istnieniu okrętu linjowego, ale zmusił go do stworzenia so-bie odpowiedniej eskorty, złożonej z okrętów lekkich. I to tak bez-pośredniej (kontrtorpedowce) jak i zapobiegawczej (niszczyciele łodzi

podwodnych, patrolowce, okręty-pułapki i t. d.). Stąd rozrost sił l~kkich, jako organu zabezpieczającego siły linjowe, a nietylko, jak niektórzy sądzą organu samodzielnego, zdolriego do rozstrzygania o powodzeniu.

Wspomnieć też należy, że psychoza oszczędności, wspoma-gana przez koncepcje „ młodej szkoły" (każda flota świata ma swoją

młodą szkołę, która po pewnym czasie staje się skolei szkołą starą), łącz.nie z rzetelnym wysiłkiem pacyfistów, doprowadziły do budowy krązowników

waszyngtońskich" po 10 OOO ton, które po dziesięciu latach praktyki, okazały się kosztownemi blaszankami, zbyt słabemi aby móc walczyć w linji, a zbyt wielkiemi i nieekonomicznemi aby zastępować mogły krążowniki lekkie. Dziś budowę ich zarzuca się prawie zupełnie.

Zbankrutowała więc nie doktryna panowania na morzu i nie

0_kręt linjowy, jako doktryny tej przedstawiciel, - ale wręcz prze-ciwnie - doktryna "nowej szkoły" i krążownika waszyngtońsi,.iego", naczelnego przedstawiciela sił lekkich. To co się obecnie budować

będzie, jest nawrotem albo w kierunku dawnego krążownika

pan-~ernego, zdolnego walczyć w linji, jak to w czasie wojny rosyjsko-Japońskiej dowiedziono, albo też jawnie do krążownika linjowego (battle cruiser), jak francuski „Dunkerque".

Mamy więc raczej cofanie się wstecz do dawnych zdrowych zasad, niż jakiś rewolucyjny postęp. Oczywiście powrót do dawnego typu nie wyklucza wykorzystania najnowszych zdobyczy techniki, a także zastosowania w jaknajszerszym zakresie urządzeń przeciw-lotniczych i przeciwtorpedowych.

Jeśli mniejsze państwa nie posiadają dziś okrętów linjowych, W~ględnie posiadają je w małej ilości- nie dowodzi to wcale

bez-~zyteczności tych okrętów, czy też braku konieczności stosowania tch w małych marynarkach. Wręcz przeciwnie, są one potrzebne zawsze, tak samo jak piechota czy artylerja potrzebne są armji lą­

dowej - jako

broń

zasadnicza.

f\le w grę tym razem wchodzą owe straszne „środki finan-s~'-1:'e", o brak których potknęła się już niejedna idea polityczna, n_teJedna flota i niejedno państwo, które upadek swój przypis_ać mu-s1ało brakowi odpowiedniej siły zbrojnej na morzu. Ze zaś p. Aleksandrow wślad za całym szeregiem krytyków morskich, zu-Pełnie słusznie dowodzi, że budowa floty zależna być musi nie od

f

ai:unków finansowych, ale od koniecz1:ości polżtycznych _i ~fr~:

eqzcznych - widzimy tu, również zgodnie z Autorem, rozb1eznosc rntędzy temi środkami a koniecznością życiową. Nie znaczy to jed-nak, aby środki finans~we miały wpływ na doktrynę panowania na rnorzu. Wywierają go one co najwyżej na s~ład taktycz~y i siłę flo_ty,

~~W~ze ze szkodą dla tego, kto więcej cent _oszczę~nosc

?d

bezp1e:

strenstw?· Kilka tysięcy oszczt::dzone w czasie p_okoJu n:io_ze. wywo!a:

atE: kilku miljonów w czasie wojny, z dodatkiem duzeJ liczby JUZ

~:nnyc~ istnień ludzkich. Przykłady historyczne. są pod. ~ym wzglę­

rn nieubłagane i tak Rosja jak Polska mogą Je znalezc we włas­

nych dziejach.

Wzrost ceny tony okrętu Iinjowego z 80 na 200-300 funtów 915

szterlingów, tłómaczy zatem odrazu całą ewolucję procentowego

składu floty. Zabrakło głównego animatora wyścigu zbrojeń, a za-tem pobudliwość do ponoszenia tak wielkich wydatków spadła. Wo-bec niebezpieczeństwa podwodnego i powietrznego przyrost okrętów

linjowych wymagałby skolei powiększenia sił lekkich, a więc nowych wydatków. Stąd tendencja do ograniczenia liczby, ale bynajmniej nie utrata znaczenia. Okręt linjowy, jak był tak pozostaje kró-lem morza.

* *

Z poszczególnych wywodów * pozostają jeszcze do rozpatrze-nia kwestje łodzi podwodnych i lotnictwa. Otóż zgadzając się na to, że niemieckie łodzie podwodne zaskoczyły w zupełności dowódz-two sił morskich koalicji, muszę jednak skonstatować, że stałe do-skonalenie walki z łodziami podwodnemi - sieci, granaty głębinowe, podsłuch i t. p. - ograniczyły znacznie w latach 1917-18 możli­

wości łodzi podwodnych. I jeśli spoczątku powstrzymały one swo·

bodę ruchu okrętów linjowych - zresztą w nikłym stopniu jeśli cho-dzi o wartości strategiczne, to później same skolei zostały w działal­

ności swej ograniczone przez rozwój środków walki z niebezpieczeń­

stwem podwodnem.

Nie łodzie podwodne zamknęły pancernikom brytyjskim wstęp

do Zatoki Niemieckiej, ale ogólne warunki strategiczne, nieco nawet podobne do tych, jakie flocie francuskiej w r. 1870 nie pozwoliły zbliżyć się do tychże wybrzeży. Stały pobyt brytyjskiej floty bojowej w Scapa Flow nie wywołał natomiast żadnych negatywnych zmian.

Zresztą flota ta wychodziła potem ile razy chciała i ile razy dowódca jej uważał to za potrzebne - właśnie dlatego, że panowała na morzu.

Straty zadane przez łodzie podwodne okrętom wojennym

były rzeczywiście poważne. f\le większość strat tych przypada na dwa pierwsze lata wojny, kiedy dużą rolę grało zaskoczenie, a poza-tern nie znano metod walki z łodziami podwodnemi. Z zatopionych

okrętów linjowych żaden nie był dreadnoughtem nowego typu. Znaczna

część zatopionych okrętów większych, to jednostki starsze, pozba-wione racjonalnej obrony torpedowej. Niedocenianie niebezpieczeń­

stwa (brak eskorty - ,, Gambetta", ,,Suffren" ), albo lekceważenie go ze względów humanitarnych i koleżeńskich (.,f\bukir", nHogue"

i „Cressy") działały tu na korzyść łodzi. Wprędce jednak spostrze·

żono się i odtąd wypadki storpedowania większych jednostek nad-wodnych zaczęły należeć do rzadkości.

Nie znaczy to oczywiście, abym nie docrniał znaczenia łodzi podwodnej. Przeciwnie - uważam, że broń ta musi istnieć w skła­

dzie każdej floty i w pomyślnych w warunkach oddać może nieo-cenione usługi, nietylko fizyczne, ale nawet moralne (w bitwie pod Jutlandem kilka fałszywych meldunków o łodziach podwodnych wpłynęło bardzo poważnie i niekorzystnie na taktykę floty angiel·

skiej). Łódź podwodna nie wyklucza jednak istnienia pancernika i nie podważa bynamniej teorji panowania na morzu.

Co się tyczy lotnictwa, to znaczenie jego jest bodaj jeszcze większe. f\le i tu nie widzę powodów do zaniechania budowy okrę~

tów linjowych. Pancernik, którego zmierzch przepowiadano juz

~ chwilą wynalezienia torpedy i torpedowca - pozostał do dziś dnia

I z całą pewnością wytrzyma równie dobrze ataki powietrzne, jak wytrzymał nadwodne i podwodne. Będzie musiał przystosować się tylko do walki z wrogiem powietrznym, co już w części zostało do-konane. Praktyczne znaczenie lotnictwa, jako środka walki okaże się dopiero w przyszłej wojnie, gdyż manewry nigdy nie będą w stanie dać pojęcia rzeczywistości, a doświadczenie wojny ubiegłej jest pod tym względem zbyt skąpe.

Jeśli samoloty miałyby spędzić pancerniki z powierzchni wód, to _cóż dopiero powiedzieć by można o twierdzach i innych lądowych O?Jektach strategicznych, o tyle łatwiejszych do zbombardowania, bo ni_eruchomych i przedstawiających znacznie większą dotykalną

po-wierzchnię. Sądzę więc, że obawy o los okrętów linjowych tu przesadzone i że lotnictwo powołane jest właśnie do współpracy

z marynarką wojenną.

To samo dotyczy ataków lotniczych na bazy floty. Skoro bazy lądowe będą do obrony przygotowane, to samo bezwzględnie będzie miało miejsce i z bazami morskiemi. Obawa zniszczenia floty stojącej w porcie istnieć oczywiście będzie, jednak flota jest elementem bardzo ruchliwym i trudno dotykalnym. W grę wejdą zresztą kwestje zasięgu samolotów i położenia strategicznego baz. \

Tak więc ani łodzie podwodne ani lotnictwo nie mogą mieć decydującego wpływu na zanik teorji panowania na morzu. Mogą

conajwyżej stać się powodem zmiany pewnych koncepcyj

conajwyżej stać się powodem zmiany pewnych koncepcyj

Powiązane dokumenty