• Nie Znaleziono Wyników

Faktem, który bezsprzecznie możemy potwierdzić, jest to, że SB interesowała się działaniami ordynariusza diecezji przemyskiej, księży oraz osób świeckich, których celem było wzniesienie kościoła i powstanie parafii na Drabiniance. Aktywność stro-ny kościelnej w tym zakresie spotkała się z reakcją w postaci działań operacyjstro-nych i represyjnych podejmowanych przez SB. Forma i intensywność tych działań uległy zmianie po tym, jak władze wyraziły zgodę na budowę kościoła. Można przyjąć, że zainteresowanie operacyjne parafią NSPJ oraz tamtejszymi kapłanami było w tym cza-sie rutynowe i prowadzono je w ramach TEOK i TEOP. Jak już wspomniałem, akta teczek ewidencji operacyjnej zostały zniszczone. Szczególną uwagę funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa zwrócili na parafię po wprowadzeniu stanu wojennego, kiedy wszczęto śledztwo w sprawie 3 mln zł podarowanych przez Prezydium ZR NSZZ „So-lidarność” na budowę kościoła, oraz wówczas, gdy w kościele na Drabiniance orga-nizowano obchody rocznicowe podpisania porozumień rzeszowsko-ustrzyckich. Tego okresu dotyczą dokumenty wytworzone przez SB, które niewątpliwie świadczą o za-rejestrowaniu proboszcza parafii ks. Stanisława Maca jako tajnego współpracownika o pseudonimie „Łukasz”. Nie możemy jednak zweryfikować, czy werbunek nastąpił za zgodą kapłana, czy ksiądz podpisał zobowiązanie do współpracy i czy miał świado-mość nadania mu pseudonimu. Ks. Stanisław Mac zaprzecza, aby tego rodzaju czynno-ści miały miejsce. Jak wspomniano, werbunek mógł nastąpić mimo braku pisemnego zobowiązania. Wiadomo jednak, że ksiądz nie miał żadnego formalnoprawnego obo-wiązku spotykania się z funkcjonariuszem SB. Jako proboszcz i dziekan niejednokrot-nie musiał uczestniczyć w spotkaniach organizowanych przez bp. Tokarczuka, a ten, jak wiemy skądinąd, przestrzegał kapłanów swojej diecezji przed niesformalizowa-nymi kontaktami z funkcjonariuszami SB czy MO. Zwracał uwagę, aby odbywały się one tylko na podstawie formalnego wezwania na komendę. Czy zatem ks. Mac miał

175 Metody pracy operacyjnej aparatu bezpieczeństwa…, s. 591.

273 świadomość, że jego kontakty mają charakter tajnej współpracy, czy może w swojej naiwności uważał, że nie mają one żadnego znaczenia, a treść rozmów nikomu nie szkodzi? Trudno w tym przypadku przyjąć tego rodzaju argumentację. W najlepszym razie należałoby uznać, że była to daleko posunięta nieostrożność ze strony kapłana w kontaktach z funkcjonariuszami SB, co zostało wykorzystane operacyjnie. Wiemy również, że SB kilkakrotnie wyznaczała tajnemu współpracownikowi o pseudoni-mie „Łukasz” konkretne zadania. Zastanawia także stosunkowo długi okres (przeszło 7 lat), kiedy ks. Mac pozostawał w rejestracji jako TW „Łukasz”. Zwykle kiedy osoba zarejestrowana jako tajny współpracownik uchylała się od współpracy bądź była mało przydatna, w wyniku kontroli wewnętrznych dokonywano wyrejestrowania z ewiden-cji tajnych współpracowników. Tak się jednak nie stało w tym przypadku. Kolejna kwestia, która wzbudza wątpliwości badawcze, to odnotowanie zniszczenia materia-łów. Trudno przychylić się do argumentacji przyjętej przez aparat bezpieczeństwa, że materiały te nie przedstawiały wartości historycznej czy operacyjnej, skoro mamy do czynienia z zachowanymi aktami, które ani nie świadczą o podjętej współpracy przez innego księdza, ani nie przedstawiają większej wartości historycznej, poza możliwo-ścią stwierdzenia, że nastąpił werbunek. Nasuwa się jednak innego rodzaju pytanie, zasugerowane w recenzji tej publikacji, autorstwa prof. Jana Żaryna, a mianowicie:

„W przypadku kapłanów PRL mamy bowiem do czynienia z kategorią osób, które de facto były inwigilowane (a zatem prześladowane) od początku swego kapłaństwa – żyły w twierdzy – i niezależnie od stopnia błędnego odczytania przez księdza po-wodów nachodzenia przez esbeka jego parafii, on sam nadal mógł być przeświad-czony, iż podlega nadal tej samej inwigilacji (represji) co przed (nieznanym mu) fak-tem rejestracji”176. Zakładając zatem, że moment rejestracji księdza nie miał znamion charakterystycznej, wyraźnie zaznaczonej cezury, znanej księdzu (np. brak pobrania zobowiązania), można przyjąć powyższą argumentację.

Konkludując, wypada stwierdzić, że na podstawie zachowanych materiałów trud-no odpowiedzieć na pytanie, czy w ślad za rejestracją ks. Stanisława Maca jako TW

„Łukasza” nastąpiła świadoma i tajna współpraca z aparatem bezpieczeństwa. Nie ulega wątpliwości, że dla SB ks. Mac był tajnym współpracownikiem w pełnym tego słowa znaczeniu i tak też był traktowany w okresie 1982–1990, czyli od dnia pozyska-nia do współpracy do dpozyska-nia, w którym dokonano wyrejestrowapozyska-nia, a tym samym znisz-czenia teczki personalnej i teczki TW „Łukasza”. Inną kwestią jest osobiste odczucie ks. Maca, któremu – jak twierdzi – „nie proponowano współpracy ani podpisywania czegokolwiek”. Oferta współpracy w ujęciu werbalnym mogła dotyczyć „pomocy”,

„współdziałania” lub też „zapobieżenia zjawiskom negatywnym”. Z punktu widzenia SB tajny współpracownik niekiedy nie musiał być klasycznym źródłem informacji.

176 J. Żaryn, Recenzja wewnętrzna pracy D. Iwaneczki pt. „Służba Bezpieczeństwa wobec ośrodka dusz-pasterskiego na Drabiniance w Rzeszowie 1969–1990”, mps.

274

Wystarczy, że perswazją i postawą wpływał na inne osoby. Tzw. agentura wpływu była nie mniej istotna w działaniach operacyjnych SB. Dodać należy, że znając liczne przy-padki innych księży, którzy z całą stanowczością odmawiali jakichkolwiek kontak-tów z funkcjonariuszami SB, jak też poddając analizie zachowane materiały, możemy stwierdzić, że w tym przypadku mogło dojść do rzeczywistej współpracy. Wszelako musimy zadać sobie pytanie, czy była ona świadoma, czy wynikała raczej z naiwno-ści i braku umiaru, a może zbytniej uległonaiwno-ści wobec funkcjonariusza SB, który w ten sposób czuł się zachęcany do powtarzania wizyt. Abp Ignacy Tokarczuk, wymieniając cechy ks. infułata Maca, zwrócił uwagę m.in. na wielką inteligencję praktyczną, „która pozwala ks. Stanisławowi na rozróżnianie rzeczy pierwszej wagi od rzeczy drugiej czy trzeciej wagi”177. Być może z punktu widzenia proboszcza parafii NSPJ kontakty i rozmowy z funkcjonariuszem SB były sprawami drugiej lub trzeciej wagi, ceną za realizację celu pierwszej wagi, jakim było dokończenie dzieła budowy kościoła. Czy jednak tak wysoka cena była w tym przypadku nieunikniona? W tej kwestii możemy posługiwać się jedynie wnioskami hipotetycznymi i w pełni odpowiedzialnie, korzy-stając z narzędzi pracy historyka oraz wszelkiej dostępnej wiedzy, musimy stwierdzić, że z braku istotnej części materiałów archiwalnych nie sposób odpowiedzieć na to, a także inne nasuwające się w związku z tą sprawą pytania.

Wymieniony wcześniej ppłk Janusz Grabek, który w latach osiemdziesiątych od-powiadał za pracę pionu IV w woj. rzeszowskim, najpierw, jak zastępca, a następnie naczelnik wydziału (ten sam, którego podpis figuruje pod adnotacją dotyczącą znisz-czenia materiałów operacyjnych sprawy „Arka II”), zwracając się z prośbą do Cen-tralnej Komisji Kwalifikacyjnej o pozostawienie go w UOP, napisał: „Nikt nie wnosił na mnie i na pracowników mi podległych skarg czy zażaleń. Może dzięki temu księża, z którymi utrzymywaliśmy i utrzymujemy nadal służbowe i przyjacielskie kontakty, dowiedziawszy się, że zostaliśmy wyrzuceni na »śmietnik historii«, tak licznie i spon-tanicznie chcieli udzielić nam pozytywnych rekomendacji, ale ja i moi podwładni mu-sieliśmy podziękować za ich dobre serca, gdyż jako profesjonaliści znamy wartość konspiracji i skutki dekonspiracji”178. Czy opinia byłego funkcjonariusza SB była po-chodną jego postrzegania relacji z księżmi – tajnymi współpracownikami, czy raczej wynikała z kontekstu zmieniających się okoliczności i sytuacji, w której się znalazł u schyłku PRL, trudno powiedzieć.

Proboszcz rzeszowskiej katedry nie żywił raczej głębokiej urazy do tych, którzy brali udział w zorganizowanym systemie przeciwstawiania się środowiskom niezależ-nym, w tym Kościołowi. Po upadku komunizmu osobiście włączył się w proces budo-wania służb III RP, udzielając poparcia funkcjonariuszom (co prawda MO, a nie SB) starającym się o nowe angaże. Jeden wspomniany przez księdza przypadek dotyczył

177 Księga Jubileuszowa…, s. 57.

178 AIPN Rz, 00215/396, Pismo Janusza Grabka do CKK w Warszawie, 30 VII 1990 r., k. 154.

27

poparcia Romana Bogdana na stanowisko komendanta Komendy Miejskiej w Rze-szowie („poparłem jego kandydaturę na komendanta u Adama Matuszczaka i Józefa Ślisza, którzy z polecenia ministra Kozłowskiego dokonywali restrukturyzacji Miej-skiej i Wojewódzkiej Komendy Policji”), drugi zaś odnosił się do Stanisława Białasa, popartego na stanowisko komendanta wojewódzkiego („również jemu udzieliłem po-parcia”)179.

179 Ks. S. Mac, op. cit., s. 57.

Punkt katechetyczny w zabudowaniach Wojciecha Pacześniaka, zdjęcie operacyjne SB (Archiwum IPN)

Msza św. celebrowana przez ks. Stanisława Maca w pierwszej prowizorycznej kaplicy na Drabiniance, zdjęcie operacyjne SB (Archiwum IPN)

Czesław Niemczyński (Archiwum IPN) Dionizy Gondek (Archiwum IPN)

Zbigniew Sikora (Archiwum IPN) Andrzej Czerwiński (Archiwum IPN)

280

Aneks

Powiązane dokumenty