• Nie Znaleziono Wyników

IV. Apokalipsa à rebours

4.6. Zastygły czas

Wiadomo, że tożsamość osobowa zawiera się w pamięci i usunięcie tej właśnie grozi głupotą. Podobnie rzecz ma się z wszechświatem. Pozbawiona wieczności, pozbawiona

subtelnego i tajemnego lustra, które odbija to, co przepływało przez dusze, historia powszechna jest straconym czasem, a w niej nasza osobista historia, co nieubłaganie czyni z

nas zwidy. Nie wystarcza płyta gramofonowa Berlinera ani taśma filmowa – to jedynie obrazy obrazów, bóstwa innych bóstw. Wieczność jest przebogatą inwencją70

Przemyślmy ponownie problem czasu w imadle teraźniejszości; czasu, który przestał istnieć oraz cokolwiek znaczyć. W opinii Kojève’a człowiek jest czasem. Człowiek ustanawia czas. Czas jest zjawiskiem wybitnie antropogennym. Zapanowanie człowieka nad śmiercią unieważnia przemijalność, czyniąc życie bez-czasowym. Istnienie człowieka poza czasem otwiera przed nim szereg niewyczerpanych możliwości. Gdy czas zostaje zatrzymany, pojęcie

„byłem” i „będę” znaczą to samo i mogą występować przestawnie. Kwintesencją czasu jest teraźniejszość. Człowiek zawdzięcza świadomość czasu przez poczucie skończoności. Jedynie człowiek może zrozumieć i nazwać upływ chwil. „Bez człowieka istniałby wprawdzie ruch i poruszanie się, ale nie byłoby czasu. Nie byłoby go również, gdyby umysł ludzki był wyposażony jedynie w zdolność myślenia, tj. refleksji nad tym, co dane, co jest tak, jak jest, i nie może być inaczej. Człowiek żyłby wówczas w nieustającej teraźniejszości. Nie byłby w stanie zrozumieć, że kiedyś go nie było i że pewnego dnia go nie będzie. Tym samym nie mógłby zrozumieć, co właściwie znaczy to, że istnieje”71. Życie umysłowe człowieka pozwala na „obcowanie” z przeszłością i przyszłością. „Posiadanie” czasu jest ściśle historyczne.

70J.L. Borges: Historia wieczności. Tłum. A. Elbanowski. Prószyński i S-ka. Warszawa 2006, s. 31.

71H. Arendt: Wola. Tłum. R. Piłat. Czytelnik. Warszawa 1996, s. 71.

Historia jest „miejscem”, w którym zachłanne pragnienie człowieka przekształca przestrzeń czyniąc ją coraz bardziej użyteczną. Wyczerpanie czasowości jest sprzężone z ludzkim kompletnym zaspokojeniem. Wypełnienie czasu jest nieodwracalną klęską człowieka.

Dla posthistorycznych zwierząt czas przestaje obowiązywać lub operuje w trybie da capo al fine. Zderzenie przeszłości z przyszłością w wiecznym czasie teraźniejszym, daje zrozumienie nieskończoności i pełny ogląd historii. Teraźniejszość nie jest błahym (przez swą ulotność) momentem. Teraźniejszość jest pieczęcią, którą czas, odbija na rzeczywistości.

Istoty bez-czasowe przebywają na Ziemi w beztrosce, wspominając ze spokojem, może z nostalgią, a może z rozbawieniem, jak dawno temu ludzie z lękiem wypatrywali przyszłości.

Poza czasem kalendarium przestaje mieć znaczenie. Numeryczne następstwo godzin, dni, tygodni, miesięcy, lat jest konwencją. W życiu po upadku dziejów wszystko jest umowne.

Można kontynuować podjęte zamiary, nic nie jest stracone. Porzucone plany czekają na wypełnienie, nieodegrane role mogą być odegrane po wielokroć. Co wydaje się być już „za nami”, nigdy nie minie. Przestrzenne kategorie dobrze oddają możliwość spełnienia każdego projektu, bądź nic-nie-robienia. Wpadając w przepaść rozwartą po czasie, stajemy na pozycji obserwatorów. Wstępujemy na nowy obszar, gdzie – z pozycji mędrców – oceniamy każde zdarzenie, „[…] obszar pozaczasowy, wiecznego trwania w zupełnym spokoju, znajdujący się poza ludzkimi zegarami i kalendarzami, czyli, mówiąc ściśle, obszar myśli? I czym jest ta pozycja arbitra, […] jeśli nie miejscem Pitagorejskiego obserwatora, który jest »najlepszy«, ponieważ nie uczestniczy w walce o sławę i zwycięstwo, jest niezainteresowany, niezaangażowany, nie niepokojony, mający na uwadze tylko samo widowisko? To on odnajduje jego sens i osądza wykonanie”72.

W jedności chwil nic nie przeminie. Chociaż egzystencja zwierząt ulega rozkładowi, to każdy moment życia jest tym samym (odnoszącym się do niezróżnicowanej przeszłości i przyszłości). Życie poza czasem nie składa się z momentów, przechodzących jeden w drugi –

„chwile” w nieskończoności nie są ułożone jak ciągi cyfr na obrazach Romana Opałki, stanowią jeden, całkowity moment. Mówić o biegu życia w wieczności to określać jeden moment. Dopiero całość chwil i zdarzeń pozwala utrzymać wieczność. Bez jedność wieczność byłaby niezrozumiała. W bez-czasie żadna z „chwil” nie „staje się” i nie „przemija”. Jedność to coś znacznie więcej niż czas. W wiecznym momencie uczestnicy są obserwatorami, a obserwatorzy uczestnikami. Na tle wieczności, czas się rozpływa, jest nierzeczywisty. „Czas,

72H. Arendt: Myślenie. Tłum. H. Buczyńska-Garewicz. Czytelnik. Warszawa 1991, s. 278.

ściśle mówiąc, nie istnieje (z wyjątkiem teraźniejszości jako granicy), a przecież jemu właśnie jesteśmy poddani. Taka jest nasza dola. J e s t e ś m y p o d d a n i t e m u, c o n i e i s t n i e j e. Czy chodzi o trwanie przecierpiane biernie – ból fizyczny, oczekiwanie, żal, wyrzuty sumienia, strach – czy o czas przez nas kształtowany – ład, metodę, konieczność – w obu wypadkach to, czemu jesteśmy poddani, nie istnieje. […] Wiążą nas rzeczywiście nierzeczywiste łańcuchy”73.

Pojąć wieczny, stoicki ’εκπύρωσις, zrozumieć wieczny powrót tego samego, to przyjąć stan wewnętrzny istoty nie-historycznej. Moment tego-samego dzieje się zawsze, dosłownie teraz. Żyjąc w teraz, zaczynamy zapominać o życiu. Życie nadaje ograniczenia. Wieczność jest bez barier, stąd mogą, ile tylko chcę, przeżywać te same radości, bez ponoszenia strat.

Nareszcie każda z szans nie jest niewykorzystana! Mądry żywot objawia się dopiero pod koniec czasu, kiedy wiedza jest absolutna, czyli wyrwana z czasowego kontekstu.

„Przemijanie i stawanie się możemy pojąć tylko »z zewnątrz«, tylko z perspektywy czegoś, co samo nie staje się, nie przemija. Co nie »żyje«. Co »jest«”74. Świat wiedzy to świat (w) stałości.

Bez-czas jest arkadyjski. Czas do(po)konany jest wieczną sielanką, nieustającym puerylizmem. Gra rozpoczynająca się wiecznie od nowa. W zabawie, gdzie wszystko jest początkiem i końcem, nie ma przegranych. Każdy ponowiony czyn jest traktowany jako

„pierwszy” (jak punkt na okręgu). W tej zabawie po końcu historii, każdy jest równy i samowystarczalny. Uczestnicy posthistorycznej gry tracą umiejętność rozróżnienia przeszłości i przyszłości. Nie chodzi tu wcale o zbiorową amnezję, byłaby przecież nie możliwa, bo społeczność zwierząt dysponuje księgą, skutecznie blokującą nie-pamięć.

Potrzeba wyczucia spełnienia historii. „Człowiekowi potrzebna jest, ba – niezbędna – zdolność do odczuwania niehistorycznego i w tym sensie do »zapomnienia«. Nie chodzi tu o zapomnienie w potocznym sensie; nie chodzi o to, że pamiętane kiedyś zdarzenia czy nazwy uciekają nam czasem z pamięci wbrew naszej woli. Chodzi raczej o zdolność odczuwania rzeczywistości jako czasowo niezróżnicowanej, o wrażliwości, dla której określenie »było« [i

„będzie”] nie ma sensu. O wrażliwość przedstawioną metaforycznie w obrazie bawiącego się

73 S. Weil: Świadomość nadprzyrodzona. Wybór myśli. Tłum. A. Olędzka-Frybesowa. PAX. Warszawa 1986, s. 134.

74K. Michalski: Płomień wieczności. Eseje o myśli Fryderyka Nietzschego. Wydawnictwo Znak. Kraków 2007, s. 273.

dziecka czy pasącego się stada krów”75. Nie-pamięć o życiu jest niezbędna do pamiętania o wieczności.

Wybicie wieczności jest powiązane z nastaniem totalnej swobody. W czasie, zmierzającym do wieczności, wolność narastała, by eksplodować w posthistorii. Wolność pełna jest wyładowaniem pragnienia posiadania wszystkiego i wiedzy o wszystkim. „Wolność albo wola, o ile rzeczywiście nie chce ona niczego, jest – pisał Schelling, wyprzedzając intuicją Kojève’a – afirmatywnym pojęciem bezwarunkowej Wieczności, którą możemy sobie przedstawić tylko poza wszelkim czasem i tylko jako wiekuistą nieruchomość. To właśnie do niej wszystko zmierza, to jej jest spragnione. Wszelki ruch ma za cel tylko wiekuistą nieruchomość, a wszelki czas, także tamten wieczny czas jest tylko stałym narkotycznym głodem Wieczności”76.

Z jednej strony wieczność może być postrzegana jako wolność od brzemienia czasu, z drugiej, jako nowy upadek. Pierwszy dokonał się przez historię. Człowiek ograbiony przez pańską śmierć musiał walczyć i pracować, by emancypować siebie od takiego życia. Drugi upadek „[…] to już [nie] wypadnięcie z wieczności, ale z czasu, a wypaść z czasu to wypaść z Historii, to – zawiesiwszy na kołku bieg zdarzeń – wśliznąć się w sferę znieruchomiałą i posępną, w sferę stagnacji absolutnej, dokąd czmycha nawet słowo, niezdolne wybić się na bluźnierstwo ani błaganie. Bliski czy nie, ów upadek jest możliwy, a nawet nieunikniony. Gdy stanie się udziałem człowieka, ten przestanie być zwierzęciem historycznym. […] Zgodzić się trzeba, że czas to pierwiastek nieodzowny nam do życia; gdy zostajemy zeń wyzuci, tracimy wszelkie oparcie, osuwamy się w całkowitą nierzeczywistość albo w zupełne piekło. Albo też w jedno i drugie naraz – czyli w nudę, tę niezaspokojoną tęsknotę za czasem, tę niemożność dogonienia go i włączenia się weń, frustrację, z jaką spoglądamy na jego nurt płynący hen, w górze, ponad naszymi nędzami. […] Nuda to przeżuwanie tej podwójnej straty [kolejno: za wiecznością, i za historią]. Innymi słowy, jest to stan normalny, oficjalny sposób odczuwania ludzkości nareszcie usuniętej z historii”77. Innego końca nie będzie.

Filozofia Alexandre’a Kojève’a to zduplikowane piekło. Wpierw, człowiek nieznośnie kręci się w kole historii, aby wpaść w pozaczasowy – nie do wytrzymania i przeżycia – młyn

75K. Michalski: Płomień wieczności…, s. 43.

76 F.W.J. von Schelling: Światowieki. Ułamek z roku 1815. Tłum. W. Rymkiewicz. Wydawnictwo IFiS PAN.

Warszawa 2007, s. 41.

77E. Cioran: Upadek w czas. Tłum. I. Kania. Wydawnictwo Aletheia. Warszawa 2008, s. 177-179.

wieczności. Refleksje Kojève’a, będące pomieszaniem tradycji filozoficznych, zajść historycznych i bystrej obserwacji polityki nie tylko wywoływały wstrząs w odbiorcach, ale stanowiły wykorzystanie historii i polityki do własnych celów. „To z tych pęknięć, które zawarte są w tematach Historii i polityki, które po-wojnie aż do dziś [określają] formowanie się losu [la „fortune”] filozofii: koniec Historii, zrównanie państw [l’alignement de provinces], snobizm i zwierzęcość, negatywna bezzasadność japońskiego formalizmu, koniec filozofii. Ale były to, dla Kojève’a, tematy należące do Mądrości. Dotychczas, [czyli do momentu, w którym Kojève nie zerwał z karierą akademicką] nie chciał – twierdzi Marco Filoni – być Mędrcem, lecz Filozofem”78. Później – niekonsekwentnie – milczał, bowiem problemy filozoficzne, którymi się zajmował, zostały rozwiązane.

78M. Filoni: Le philosophie du dimanche. La vie et la pensée d’Alexandre Kojève. Trad. de G. Larché. Gallimard.

Paris 2010, s. 268.

Powiązane dokumenty