• Nie Znaleziono Wyników

"Patrząc na Niemcy. Od wrogości do porozumienia 1945-1991", Mieczysław Tomala, Warszawa 1997 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Patrząc na Niemcy. Od wrogości do porozumienia 1945-1991", Mieczysław Tomala, Warszawa 1997 : [recenzja]"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Edmund Wojnowski

"Patrząc na Niemcy. Od wrogości do

porozumienia 1945-1991",

Mieczysław Tomala, Warszawa 1997

: [recenzja]

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 3, 484-495

(2)

nie złej sytuacji K o ścio ła ew angelickiego w P rusach K rólew skich, oto czon ego m orzem k atolicko -polskiej nietolerancji, w sposób pozbaw iony jak iegok olw iek szerszego k o n te k stu m oże budzić jedynie zdziwienie. W dużej m ierze są to rozdziały nie tyle o dziejach p ro testan ty z m u w P rusach K rólew skich, co o roli ówczesnego p ań stw a polskiego w jego zw alczaniu. Użyty w niej język („ n ie p o h a ­ m ow any fa n a ty z m ” , „fan aty zm religijny” , „nie do w ytrzym ania ucisk w yw iera­ ny przez d uchow ieństw o k ato lick ie” , „zw iązane z tak zw anym »drugim ro z­ biorem Polski« z 1793 ro k u wcielenie m iast G d a ń sk a i T o ru n ia ” itp.) zupełnie nie pasuje d o k lim atu całej pracy. T ak że w ykorzystana przez a u to ra lite ra tu ra kończy się w zasadzie n a latach pięćdziesiątych, chociaż należy przyznać, że od d aw n a w dziedzinie tej daje się zauw ażyć duży zastój. W sumie o b a fragm enty opracow ane przez H ein za N eum ey era stanow ią niem iły i n iepotrzebn y zgrzyt w tej wyważonej pracy. P ozo staje tylko postaw ienie pytania: czy w ydaw cy nie m ogli znaleźć innej, k o m p eten tn ej osoby d o o p racow ania tych zagadnień?

O trzym aliśm y zwięzły, pożyteczny zarys dziejów obu części P rus, k tó reg o w artość, głównie d la czytelnika polskiego polega także n a obszernych w skazów ­ kach dotyczących lite ratu ry (zw łaszcza niem ieckojęzycznej). W idać w nim w yraźnie sposób p atrz en ia n a dzieje regionu oczym a histo ry kó w polskich i niem ieckich, p u n k ty w spólne i rozbieżne, widać dotychczasow e osiągnięcia i słabości regionalnej, zaró w n o polskiej, ja k i niemieckiej historiografii regionu. Z zaciekaw ieniem będziem y czekać n a następne tom y w ydaw nictw a.

Grzegorz Jasiński

Mieczysław Tomala, P a trzą c na N iem cy. O d w rogości do porozu m ien ia 1945— 799i, Polska Fundacja Spraw Międzynarodowych, Warszawa 1997, ss. 525.

O bszerną książkę M ieczysław a T o m ali tru d n o jednoznacznie sklasyfikow ać. P o siada o n a pew ne cechy m o n o g rafii naukow ej, m iejscam i n ato m iast jest relacją z osobistych dośw iadczeń a u to ra , k tó ry aktyw nie uczestniczył w k ształto w an iu polskiej polityki w obec Niem iec. W swych relacjach a u to r posiłkuje się im ponującym zasobem d o k u m en tó w pochodzących z jego p ryw atnego a r ­ chiw um , a tak że po raz pierwszy w tak im zakresie w ykorzystuje tajne d o tej pory d ok u m en ty z A rchiw u m A k t N ow ych, ja k rów nież z archiw ów niem ieckich. Obficie k o rz y sta z w ypow iedzi prasow ych prezentujących różne orientacje polityczne, uk azujące także niu anse w ocenach w ew nątrz tych orientacji. A u to r przyw ołuje w swojej relacji wyniki b a d a ń naukow ych głównie polskich uczo­ nych. C elow o używ am pojęcia „re la c ja ” , poniew aż au to r jest o strożny w fero w a­ niu ocen. Swoje tezy ilustru je d o k u m en tam i oraz wypowiedziam i prasow ym i. Po raz pierwszy w tak im zakresie p o d jęta została p ró b a u k azan ia sto su n k u społeczeństw a polskiego do tzw. p roblem u niem ieckiego po II wojnie św iatow ej, nie negując znaczenia in stru m en talizo w an ia tego problem u przez władze P R L w polityce w ew nętrznej.

M ieczysław T o m a la w skazuje także n a historyczne i psychologiczne u w a ru n ­ k o w ania sto su n k u społeczeństw a polskiego do Niemiec. Ew olucja, ja k a w tej

(3)

Recenzje i omówienia 485 dziedzinie się d o k o n a ła od „w rogości do p oro zu m ienia” , nie n astąp iła n a zasadzie deus e x m achina i nie była wynikiem zasto sow ania jednej słusznej opcji, lecz była następstw em złożonego procesu politycznego i psychologicznego. M o żn a to z łatw o ścią prześledzić n a stro n ach om aw ianej książki. Ja k d u żą wagę przykłada a u to r do znaczenia postaw y Polaków i roli polskiej opinii publicznej św iadczą tytuły rozdziałów książki, ja k np. „P o lo n ia wobec granicy n a O drze i Nysie i przyszłości N iem iec”, „C o dalej z N iem cam i — w opinii P o la k ó w ” , „ O b raz N iem iec w opinii polskiej 1949— 1955” , „P olacy wobec N R D w okresie P aźd ziern ik a” .

We w stępie a u to r stw ierdza: „W publikacji przedstaw iłem kształto w an ie się postaw y P olski i P olaków w obec N ie m ie c , następnie om ów iłem p o ­ strzeganie przez P olak ó w dw óch państw i społeczeństw niem ieckich, aż do chwili zjednoczenia” (s. 13). C h ociaż z tego cytatu nie w ynika ekspresis verbis, że postaw y P o lak ó w i P olski w znaczeniu rz ąd u polskiego nie zawsze były tożsam e, to w treści książki znajdujem y liczne przykłady potw ierdzające ta k ą tezę. P rac a M ieczysław a T o m ali nie jest studium z zakresu polityki zagranicznej. A u to r w yjaśnia to następ u jąco . „N ie uw ażam za słuszne, aby stosunki polsko- niem ieckie om aw iać tylko w sferze polityki zagranicznej, są one bowiem czymś więcej w h istorii n a ro d u , gdy znaczącą rolę zaczynają odgryw ać najbardziej żyw otne interesy. W takiej sytuacji naw et najlepsze k ano ny polityki zagranicznej przestają być pom ocne (s. 13). C o zatem uznaje M ieczysław T o m ala za „żyw otne interesy” Polski i P o lak ó w po 1945? W szystko, co wiąże się z uznaniem ostatecznego c h a ra k te ru ustanow ionej w Poczdam ie zachodniej granicy n a O drze i Nysie Łużyckiej. N aw et w tedy, kiedy om aw ia stosunek polskich elit intelektualnych i politycznych, a także polskiego K ościoła katolickiego do Niem ców o ra z perspektyw y ich pow ojennego bytu państw ow ego, w tle w yw o­ dów znajduje się ten podstaw ow y elem ent polskiej racji stanu.

R ola K ościoła katolickiego i znaczenie jego działań w interesie tej racji została w pracy p o tra k to w a n a z d u żą staran n o ścią zarów no w tedy, gdy om aw iane jest stan ow isko k ard y n ała H lo n d a, dotyczące przyznanych Polsce w P oczdam ie ziem zachodn ich i północnych, ja k i wówczas, gdy c h a ra k ­ teryzow ana jest ew olucja stan o w isk a środow isk katolikó w świeckich wobec problem u niem ieckiego, a zwłaszcza, gdy o m aw iana jest po staw a episkop atu katolickiego w Polsce w zw iązku z dw udziestoleciem jego działalności n a ziem iach zachodnich i północnych. M ieczysław T o m a la d ocenia znaczenie listu biskupów polskich do biskupów niem ieckich z 18 listop ada 1965 r. i oceniając pow stałe w okół niego k on trow ersje, staje po stro nie biskupów polskich.

C h ara k te ry zu ją c działan ia k a rd y n a ła H lo n d a, a u to r p rzyp om ina jego zabiegi w W atykanie do „u z y sk an ia pełnych praw dla adm inistracji kościelnej” (s. 36) oraz fakt, że „już 15 sierpnia 1945 r. k ard y n ał H lond ustanow ił na podstaw ie uzyskanych od papieża pełnom ocnictw zarządy kościelne na polskich ziem iach zachodnich i p ó łn o cn y ch ” (s. 36). W swoim k azaniu z 1948 r. k ard y n ał H lon d stw ierdził „u k o c h an i B racia i Siostry, kościół szedł razem z W am i i kiedy przyszła godzina o b ra c h u n k u stulecia, i kiedy ze wszystkich krańców Polski i z zagranicy ruszyliście w d ro g ę aby osiedlić się n a Ziem iach Piastow skich i nad O d rą, na W ybrzeżu P o m o rsk im , na zielonej W arm ii i Jeziorach M azurskich.

(4)

D zisiaj uzyskane w spólne osiągnięcia przesiedlonej ludności i zam ieszkałych tam stalem ieszkańcó w polskich tych terenów są wielkim i głównym sukcesem naro du (s. 36).

G dy u k az ał się list P iu sa X II do biskupów niem ieckich z 1 m arc a 1948 r., któ ry zaw ierał sfo rm u ło w a n ia budzące zdziwienie, a naw et niepokój k ato likó w zam ieszkujących n a ziem iach zachodnich i północnych Polski, k ard y n ał H lond w ystosow ał do nich 24 m a ja 1948 r. list, w którym napisał: „K ościół będzie przy W as i W aszych d z ie c ia c h nie pozw ólcie aby do W aszych dusz weszło przek onanie, ja k o b y K ościół m ógł m ieć zastrzeżenia co do polskiej przyszłości Ziem O dzyskanych. T o czego d o ko nacie, będzie trw ać przez w ieki” .

P o d o b n ą m yśl zaw ierał list episk o p atu Polski odczytany w kościołach 10 lutego 1966 r., w yjaśniający przyczyny skierow ania listu do biskupów niem iec­ kich ze znanym sform ułow aniem „w ybaczam y i prosim y o w ybaczenie” , stw ierdza się w nim : „N ie m ożem y naw et przypuścić, m y biskupi polscy, aby w społeczeństw ie polskim m ó g ł ktokolw iek pow ażnie m yślący pom ów ić nas o zdrad ę Ojczyzny i jej żyw otnych in te re só w --- . W iemy dobrze, że dla całego N a ro d u sp raw a tery to riu m Ojczyzny jest w arunkiem samej egzystencji państw a. N igdy nie p o d daw aliśm y pod dyskusję spraw y naszych granic n a O drze i Nysie, uw ażając stan naszego obecnego p o siad an ia za »być albo nie być« naszego państw a. D aw aliśm y tem u d o b itn y w yraz w ielokrotnie, a zwłaszcza o statn io o bchodząc uroczystości zw iązane z 20-leciem naszej organizacji kościelnej na Ziem iach Z a c h o d n ic h ” (s. 212).

W zw iązku z tym zdaniem w arto zacytow ać fragm ent k o m u n ik atu w ydanego przez b isk u p a w arm ińskiego T o m asza W ilczyńskiego z okazji 20-lecia diecezji w arm ińskiej po II w ojnie światowej: „gdyby inaczej potoczyły się losy wojny m oże i połow a dzisiejszej ludności polskiej nie pozostałaby przy życiu. O jczyzna n asza p o w ra cają ca n a p ra sta re ziemie północne i zachodnie, k tóre dotychczas kryły p rochy p rz o d k ó w naszych, zdobyła je d n ą z niewielu szans historycznych swego p o lityczno-gospo darczeg o rozw oju. W wyniku nie tylko w ojny, przez Polskę nie zaw inionej, ale skutkiem odwiecznej konieczności dziejowej naród nasz zdobył obecnie m ożliw ość norm alnego rozw oju poprzez osiągnięcie granicy na O drze i N ysie” (s. 211).

Spraw y za w arte w liście biskupów polskich do biskupów niem ieckich z 18 listo p a d a 1965 r. pow racały w k o n ta k ta c h obydw u episkopatów . M ieczysław T o m ala, om aw iając list k a rd y n a ła S tefana W yszyńskiego do k ard y n ała D öpf- nera z 1970 r., stw ierdza, iż wyraził on żal, że odpow iedź niem iecka „ ro z ­ czarow ała nie tylko P o laków , ale i św iatow ą opinię pu bliczną” (s. 213). W liście k a rd y n a ła W yszyńskiego znalazło się zdanie, którego ciężar gatunkow y tru d n o przecenić: „ S p ra w a naszych granic jest rów nież spraw ą K ościoła i Polacy ob aw iają się, iż w yparci czyli wysiedleni przez Niem ców z ziem zacho dn ich nie m ieliby gdzie p o w ró c ić” (s. 213). T akże w bezpośredniej rozm ow ie z kardynałem D öpfn erem , k a rd y n a ł W yszyński, ja k pisze M . T o m ala, m iał stwierdzić, że m iędzy ep isk o p atem , społeczeństw em i rządem istnieje zgodność w poglądach n a problem niem iecki. W iele uwagi poświęcił M ieczysław T o m ala ewolucji stan o w i­ ska środow isk k ato lik ó w świeckich w obec problem u niem ieckiego. K on cen tru je się w zasadzie n a dw óch o śro d k ach — „T y g o d n ik u P ow szechnym ” i PAX-ie.

(5)

Swoje sym patie lokuje po stronie „T y g o d n ik a P ow szechnego”, którego d o ro b e k intelektualny, ale tak że działalność p raktyczn ą, ocenia wysoko. Ze szczególną rew erencją odnosi się do publicystyki i działalności politycznej S tanisław a Stom m y.

Wiele m iejsca w swej pracy poświęcił M ieczysław T o m ala roli W ładysław a G om ułki w fo rm u ło w an iu i realizacji polskiej polityki wobec Niem iec. O pinie Tom ali nie są obciążone hagiograficznym i sform ułow aniam i, lecz o pierają się n a rzeczowej analizie ew olucji poglądów W ładysław a G om ułki w spraw ach niem ie­ ckich. Jest o n a w idoczna d o p iero w świetle w ykorzystanych przez a u to ra tajnych dokum entów , k tó re w o d różnieniu od propagandow ej retoryki w ystąpień publicznych G o m u łk i u k azu ją go ja k o m ęża stanu, nie tylko dob rze zo rien­ tow anego w problem ie, lecz także wyczuw ającego jego niuanse. Probierzem rzetelności w szystkich p artn e ró w niem ieckich wobec Polski było d la niego bezw arunkow e uznanie ostatecznego c h a rak teru polskiej granicy n a O drze i Nysie Łużyckiej. Nie lekceważył znaczenia popraw y stosunków z R ep ub liką F ed eralną N iem iec, nie był je d n a k skłonny poświęcić dla jej osiągnięcia pryncypiów . Z a k o rz y stn ą dla Polski uznaw ał sk oord y n o w an ą politykę w szyst­ kich członków U k ład u W arszaw skiego wobec N R F . Przeżyw ał boleśnie rysy, jakie pojaw iły się w tej polityce po w drożeniu przez Willy B ra n d ta polityki wschodniej. U stanow ien ie przez R um u n ię stosunków dyplom atycznych z R F N oraz skłonność do pójścia w jej ślady przez Czechosłow ację i W ęgry, uw ażał za niekorzystne d la interesów P olski i p ró b o w ał tem u przeciwdziałać.

Szczególne znaczenie przyw iązyw ał W ładysław G o m u łk a do stosunków z N iem iecką R ep u b lik ą D em o k raty czn ą. Jej znaczenie dla polskiej polityki niemieckiej oceniał realistycznie. Rzecz jasn a, jego pod staw ą było uznanie przez to państw o ostatecznego c h a ra k te ru granicy na O drze i Nysie w układzie zgorzeleckim z lipca 1950 r. (T o m ala pokazuje n a stronicach swej książki, że „dojrzew anie” kierow nictw a N R D do p o d p isan ia tego u kładu odbyw ało się z oporam i). D u ż ą uw agę przyw iązyw ał do integracji gospodarczej w ram ach R W P G oraz poszerzonej koo peracji i specjalizacji przem ysłow ej m iędzy P o lską i N R D . M iał to m .in. zagw aran to w ać pod pisany 15 m arca 1967 r. U kład o przyjaźni, w spółpracy i pom ocy wzajem nej m iędzy P olską a N R D . N ajbliższa przyszłość m iała u k azać zupełnie inne podejście do tego problem u ze strony N R D . Jej kierow nictw o uciekło od integracji w ram ach R W P G oraz pogłębiania kooperacji z P olską. W tym sam ym czasie intensyfikow ała się w spółpraca gospodarcza m iędzy R F N i N R D . T en zw rot w polityce gospodarczej N R D pow odow ał o stre reakcje ze strony W ładysław a G om ułki zwłaszcza w tedy, gdy usiłow ano zm ienić brzm ienie tra k ta tu zgorzeleckiego. Te fak ty w p ow iązaniu ze zm ianą polityki N R F w obec E u ro p y Środkow ej i W schodniej, legły u podstaw inicjatywy z 17 m a rc a 1969 r., k tó ra d ała początek procesowi norm alizacji stosunków m iędzy P o lsk ą a N R F . D o k u m en ty prezentow ane przez M ieczysław a T om alę ukazu ją W ładysław a G o m ułkę ja k o polityka realistycznego, choć nieustępliwie broniącego polskich interesów narodow ych. D otyczy to zarów no jego stanow isk a w obec niuansów polityki N R D , ja k i skom plikow anych problem ów będących przedm iotem ro k o w a ń z R F N i generalnie całego procesu norm alizacji sto su n k ó w P o lsk a— R F N , zakończonego podpisaniem doniosłego

(6)

w po w ojennych dziejach Polski układu o norm alizacji stosu nk ów z R F N z 7 g ru d n ia 1970 r. Był to, ja k dzisiaj wiemy, początek długiego procesu norm alizacji naszych sto su n k ó w z R ep u b lik ą F ed eraln ą Niemiec. O znaczeniu W ładysław a G om u łk i d la jego pom yślnego przebiegu zaśw iadczają słow a E g ona B ah ra w ypow iedziane do polskiej delegacji bawiącej w R F N : „P olacy stracili histo ry czn ą szansę norm alizacji, kiedy G om u łk a został zastąpion y przez G ierka. Szansa ta m og łab y być w ykorzystana, gdyby G o m u łk a p ozo stał u w ładzy jeszcze pół ro k u . On B ahr m a do osoby G om ułki szacunek. G o m u łk a wiedział, jakie znaczenie m a polityczna norm alizacja stosu nk ów z R F N ” (s. 285).

Z analizy rozd ziału książki trak tu jąceg o o przerw anym etapie norm alizacji, a zw łaszcza z p rzy w ołanych tam d o k u m en tó w wynika, iż przeszkody piętrzące się n a d ro d ze p o stęp u tego procesu m iały swe źródło w sprzeczności interesów obydw u stro n . W ładze P olski form ułow ały swe zam ierzenia w sposób d a le k o ­ w zroczny, co znalazło odbicie w przem ów ieniu P io tra Jaroszew icza n a n arad zie centralnego aktyw u party jn eg o 16 czerwca 1972 r. Cele, jakie zam ierzano osiągnąć w procesie norm alizacji, były następujące:

a) pełne w ykonan ie przez R F N przyjętych w układach z Z S R R i P o lsk ą zobow iązań, zw łaszcza zw iązanych z uznaniem ostatecznego ch a rak teru i n ien a­ ruszalności w szystkich g ran ic w E uropie, a szczególnie granicy na O drze i Nysie oraz n a Ł ab ie i W ezerze; egzekw ow anie tych zobow iązań m usi w ykluczać jakiekolw iek p ró b y fałszywej interpretacji układów ;

b) pogłębienie procesu reorientacji m entalności społeczeństw a zach od nio- niem ieckiego w k ie ru n k u k onsekw entnego uzn ania realiów politycznych w E u ­ ropie, w tym zw łaszcza fa k tu istnienia dw óch państw niem ieckich o raz potrzeby ułożenia sto su n k ó w z P o lską w sposób wykluczający wszelkie dw uznaczności w spraw ie ostateczn ego c h a ra k te ru granicy n a O drze i Nysie Łużyckiej;

c) dalsze u stalenia w procesie norm alizacji w zajem nych stosun kó w po d ej­ m ow ane będ ą sukcesyw nie w m iarę osiągania odpow iednich porozum ień, a także w m ia rę u suw ania przez R F N tych elem entów , k tó re ju ż dziś stw arzają isto tn ą przeszkodę na d ro d ze praw idłow ego k ształtow ania tych stosunków .

N a pierw sze m iejsce w tej m ierze w ysuw ają się niektóre akty praw ne Niem ieckiej R epu b lik i F ederalnej w ychodzące z założenia istnienia N iem iec w granicach 1937 r. Szczególnym przykładem rew izjonistycznego ch a rak teru tych ak tó w jest u staw a o obyw atelstw ie niem ieckim ;

d) innym problem em sprzecznym z procesem norm alizacji stosu nk ów jest d ziałalność R a d ia W olna E u ro p a na terytorium Niemieckiej R epubliki F e d e ra l­ nej. C zynim y rząd N R F w spółodpow iedzialnym za działalność tej dywersyjnej rozgłośni skierow anej przeciw Polsce;

e) całkow icie sprzeczna z literą i duchem układu jest także dotychczasow a działalność organizacji rew izjonistycznych, tzw. ziom kostw , tym bardziej że są one finan sow ane przez instytucje rządow e;

f) sp raw ą w ażną n a dziś, a jeszcze bardziej na przyszłość jest usunięcie z podręczników szkolnych N R F inform acji w ypaczających historię P olski i jej w spółczesne oblicze;

(7)

Recenzje i om ówienia 489 ków m iędzy P o lsk ą a N iem iecką R ep u b lik ą F ed eraln ą pow inna być w spółpraca gospodarcza;

h) kolejnym w ażnym problem em , k tó ry w ym aga uregulow ania jest spraw a o d szk o d o w an ia zw łaszcza z tytułu pracy przym usow ej i uwięzienia w hitlerow ­ skich obozach k on centracyjny ch;

i) um iejętnego p o stęp o w an ia z naszej strony w ym agać będzie w spółpraca k u ltu raln a, a i rozw ój k o n ta k tó w osobow ych. W tej płaszczyźnie N R F przejaw ia duże zainteresow anie, licząc, że u d a się jej w ytw orzyć w naszym społeczeństwie „now y o b ra z ” N iem iec Z ac h o d n ich i d o k o n a ć psychologicznych zm ian w n a ­ staw ieniu d o N R F . Swoje pró by łączy z N A T O -w ską koncepcją „sw obodnej wym iany idei, osób i in fo rm a c ji . N a k ła d a to n a wszystkie ko m p eten tn e instytucje w ażny obow iązek troskliw ego d o b o ru k o n tak tó w i określenia k ieru n ­ ków przyszłej w spó łpracy k u ltu raln ej z N R F ” (ss. 292— 293).

T en k a ta lo g sp raw był w n astępnych latach podtrzym yw any, przy czym główny ak cen t zo stał po łożony n a w spółpracę gospo darczą oraz pom oc kredytow ą i n a szeroko rozu m iane odszk o d o w an ia dla obyw ateli polskich za krzyw dy d o zn a n e w okresie II w ojny św iatow ej ze stro ny Niem iec hitlerow skich. S tro n a niem iecka n a to m ia st niew zruszenie p odtrzym yw ała tzw. pozycje praw ne (istnienie Rzeszy Niem ieckiej w granicach 1937 r., w yłączna reprezentacja i o dp ow iedzialność za N iem cy przez R F N , praw o do zjednoczenia i o by w atelst­ wo niem ieckie w rozum ieniu art. 116. K on sty tu cji R F N ): żądała w ykonania tzw. zapisu p ro to k o la rn e g o z 1970 r. o um ożliw ieniu w yjazdu do R F N osobom uw ażającym się za N iem ców , p o stu lo w ała zwiekszenie w ym iany osób, zwłaszcza m łodzieży, o ra z w spółpracy k ultu raln ej. W spraw ach w spółpracy gospodarczej, a zwłaszcza pom ocy kredytow ej, stro n a niem iecka była powściągliwa, dając do zrozum ienia, iż uzależnia realizację zapisu p ro to k o larn e g o — m ów iąc jasn o — od liczby w ydanych przez w ładze polskie zezwoleń n a wyjazd obyw ateli polskich niem ieckiego p och o d zen ia do R F N . M ieczysław T o m ala posiłkuje się b o g atą d o k u m en tacją, krytycznie ocenia politykę w ładz polskich w dziedzinie n o r­ m alizacji sto su n k ó w z R F N . W obec tej ostatniej wydaje się być bardzo powściągliwy w ocenach, w yręczając się opiniam i prasy polskiej, k tó rą obficie cytuje. S potk an ie E d w a rd a G ierk a i H e lm u ta S chm idta po zakończeniu konferencji w spraw ie B ezpieczeństw a i W spółpracy 1 sierpnia 1975 r., które w oficjalnej p ro p ag an d zie oceniane było ja k o sukces Polski, nie stanow iło przełom u w procesie norm alizacji. P o lsk a o trzy m ała od R F N 1,3 m id D M tytułem częściowej rek o m p en saty za n ak ład y poniesione przez państw o polskie n a rzecz byłych o fiar eksterm inacji hitlerow skiej w Polsce o raz kredyt w w ysoko­ ści 1 mid D M . W zam ian rząd P R L zobow iązał się do w yrażenia zgody na wyjazdy obyw ateli polskich poch od zen ia niem ieckiego na stałe do R F N . M iało to dotyczyć w latac h 1975— 1978 od 120 do 125 tysięcy osób. Decyzja ta sp o tk ała się z nieprzychylnym przyjęciem w polskich kręgach opiniotw órczych, a nieofic­ jalnie m ów iono naw et o h andlu ludźm i.

B ardzo pow ściągliw ie relacjonuje M ieczysław T o m ala wyniki wizyty E d w a r­ d a G ierka w R epublice F ederalnej N iem iec w sierpniu 1976 r. Nie negując jej znaczenia d la procesu norm alizacji, uw aża, że zasadnicze problem y, zwłaszcza gospodarcze, nie doczekały się zadow alającego stron ę polską rozw iązania.

(8)

Z naczne zbliżenie poglądó w , ja k w ynika to ze w spólnego ośw iadczenia, osiągnięto w dziedzinie intensyfikacji w spółpracy k ulturalnej, naukow ej i in fo r­ m acyjnej, n a u c zan ia języka, w ym iany m łodzieży i rozw oju turystyki. O św iad ­ czenie zap o w iad ało także p ow ołanie forum dla regularnych sp o tk a ń działaczy politycznych, gospodarczy ch , uczonych i publicystów obydw u k rajó w d la w spólnego d y sk u to w an ia interesujących obie stro ny zagadnień. II F o ru m P o lsk a— R F N od b y ło się w paźd ziernik u 1978 r. w Olsztynie.

T ak że po wizycie E d w a rd a G ierk a w R F N proces norm alizacji nie przebiegał bez przeszkód. S tro n a p o lsk a nie u satysfakcjo no w an a efektam i ekonom icznym i wizyt zaczęła w yrażać niezadow olenie m .in. z p ow odu ek sp o n o w an ia przez władze R F N tzw. pozycji praw nych. C hodziło k on kretnie o w yrok T ry b u n a łu K o nstytucyjnego R F N z lipca 1975 r., w którym stw ierdzono, że status praw ny obszarów za O d rą i N ysą nie zm ienił się z chw ilą zaw arcia u k ład u z 7 g ru d n ia 1970 r., poniew aż układ ten nie był niczym więcej, ja k tylko k o n k rety zacją w yrzeczenia się użycia siły, a R F N zaw ierając układy w schodnie nie w yrzekła się d ocho d zen ia w łasności niem ieckiej utraconej n a skutek „w y p ędzenia” o raz orzeczenie T ry b u n a łu socjalnego o nieprzekazyw aniu św iadczeń w ynikających z podpisanej 15 p aźd ziern ik a 1975 r. um owy rentow ej osobom zam ieszkującym n a ziem iach zach o d n ich i północnych P R L , które w rozum ieniu p raw a R F N nie są zagranicą. M im o iskrzenia n a styku P o lska— R F N , obydw ie stron y były zainteresow ane rozw ojem d o b ry ch stosunków wzajem nych. Św iadczą o tym wizyta W illy B ra n d ta w Polsce w czerwcu 1977 r. oraz dwie wizyty k an clerza H elm u ta S ch m idta w listo padzie 1977 r. oraz w sierpniu 1979 r. O bydw ie wizyty kanclerza R F N zdom in o w an e zostały przez p roblem atykę gosp od arczą. N a konkretyzacji u staleń w tej dziedzinie stronie polskiej b ardzo zależało. In fo rm a ­ cje na tem at rozw oju sto su n k ó w gospod arczych m iędzy P olską a R F N po 1970 r ., które prezentuje w swej książce M ieczysław T om ala, św iadczą o znacznej ich dynam ice. C o p ra w d a saldo han dlow e z R F N było dla Polski ujem ne, je d n a k obecność n a ry n k u niem ieckim oraz im p o rt stam tąd now oczesnych technologii m iał istotne znaczenie d la naszej gospodarki.

R o k 1980, a zw łaszcza w prow adzenie 13 grud nia w 1981 r. stan u w ojennego w Polsce, o dbiło się n a ch a rak terze i jakości stosunków polsko-niem ieckich. M ieczysław T o m a la pok azu je w swej książce, ja k przebiegały próby re k o n ­ stru o w an ia ich n a różnych płaszczyznach. P rzypom ina, że działo się to ju ż po przejęciu steru rz ąd u w B onn przez koalicję C D U /C S U F D P i objęciu urzędu kanclerskiego przez H e lm u ta K o h la. W drugiej połow ie lat osiem dziesiątych, po zniesieniu stan u w ojennego, zaczęło się pojaw iać coraz więcej oznak p o praw y stosunków P o lsk a— R F N . Ja k o p u n k t kulm inacyjny M ieczysław T o m a la uznał wizytę M ieczysław a R ak ow skiego — wówczas prem iera rząd u P R L w B onn w 1989 r. z okazji siedem dziesięciopięciolecia urodzin W illy B ran d ta. D oszło wówczas do k ilku go dzinn ego sp o tk a n ia z kanclerzem H elm utem K oh lem , w edług ocen M ieczysław a R ako w sk iego b ardzo k on struk tyw nego. U zgo dn ion o w czasie tego sp o tk a n ia pow ołan ie pełnom ocników obu szefów rządu , z z a d a ­ niem p rz y g o to w an ia wizyty kanclerza K o h la w Polsce. Z ostali nim i H o rst T eltschik ze stron y niem ieckiej i E rn est K u cza ze strony polskiej. Po w yborach w czerwcu 1989 r. E rn e sta K uczę zastąpił M ieczysław Pszon w yznaczony przez

(9)

T ad eu sza M azow ieckiego, desygnow anego n a prem iera P R L . On więc oraz pow ołany n a stan o w isk o m in istra spraw zagranicznych K rzy szto f Skubiszewski przygotow yw ali wizytę H e lm u ta K o h la w Polsce w dniach 9— 14 listo p ad a 1989 r. Z n aczenie tej wizyty i jej wyniki były różnie oceniane przez dw a ośrodki zajm ujące się w now ym układzie politycznym , polityką m iędzynaro do w ą — K ancelarię P rezy d en ta R P i M S Z . Znaczenie wizyty H elm u ta K o h la w Polsce zostało przyćm ione upadkiem m u ru berlińskiego oraz postaw ieniem n a p o rz ąd ­ ku dziennym polityki m iędzynarod ow ej problem u jedności Niemiec.

W ym agało to tak że od polskiej polityki zagranicznej sform ułow ania s ta n o ­ wiska P olski w obec niem ieckich aspiracji zjednoczeniow ych. Now e spojrzenie n a ten problem w yraził m in ister K rz y szto f Skubiszewski w czasie VI F o ru m P olska— R F N 22 lutego 1990 r. w P oznaniu. M ieczysław T o m ala streszcza w ystąpienie m in is tra spraw zagranicznych Polski następująco: „Z daniem m ó w ­ cy u progu zjednoczenia niem ieckiego nie m oże istnieć żaden problem granicy, winien być w ypracow an y polsko-niem iecki tra k ta t o granicy. P olska nie chce widzieć N iem iec izolow anych, stąd jej negatyw ny stosunek do idei neutralności, względnie n eutralizacji Niem iec. C hcem y widzieć Niemcy połączone różnym i więzami z E u ro p ą ” (s. 394).

W kw ietniu 1990 r. d y plom acja p olska przedstaw iła p rojekt tra k ta tu m iędzy R zecząpospolitą P o lsk ą a N iem cam i o pod staw ach ich wzajem nych stosunków , odrzucony przez stro n ę niem iecką. K rz y szto f Skubiszewski, naw iązując do tego projektu w swym exposé sejm owym z 26 kw ietnia 1990 r. M ów ił, „że k onieczna jest elim inacja p o d noszony ch przez stronę zachodnioniem iecką wątpliw ości i niedom ów ień dotyczących granicy polsko-niem ieckiej, granicy, k tó ra przez całą E u ro p ę jest u zn aw an a za skład n ik europejskiego ładu pokojow ego. D la zakończenia zbędnych dyskusji o rzekom ej otw artości sprawy granicy i nie tylko, dyskusje bow iem są też w ynikające ze stanow iska B onn »pozycje praw ne« i konsekw encje praw ne, k tó re o d b ijają się ujem nie n a w zajem nych stosu nk ach Polski i R F N , jest potrzebny tra k ta t polsko-niem iecki, który położyłby tem u w szystkiem u raz na zawsze kres.

T ra k ta t byłby ułożony ju ż obecnie w rokow an iach m iędzy P olską, N R D i R F N , p a rafo w a n y przez te trzy państw a, a następnie p odpisany i ratyfikow any przez P olskę i zjednoczone N iem cy. T ra k ta t ten spraw iałby, że stosunki Polski ze zjednoczonym i N iem cam i będą m iały d o b ry początek bez obciążeń” (s. 395).

T akże n a stę p n a polska inicjatyw a dyplom atyczna, n o ta m in istra K rzy szto fa Skubiszew skiego d o m inistrów spraw zagranicznych czterech m ocarstw p o stu lu ­ jąca, by „uchw alili deklarację, w której stw ierdzą, że istniejąca i w ytyczona

w terenie g ran ica polsko-niem iecka jest granicą państw ow ą m iędzy R zecząpos­ politą P olską a zjednoczonym i N iem cam i oraz, że stanow i o n a podstaw ow y składnik ureg u lo w an ia pokojow ego w E u ro p ie ” nie została przyjęta. Polski m inister spraw zagranicznych został zapro szon y n a tę część konferencji 2 + 4, o b ra d u ją cą w P aryżu 16 lipca 1990 r., k tó ra dotyczyła spraw y granic. W ocenie tego fak tu M ieczysław T o m ala posłużył się opinią ówczesnego w icem inistra spraw zagranicznych A n d rzeja K o starczy k a , który w „Życiu W arszaw y” z 16 października 1990 r. napisał: „ N a konferencji 2 + 4 w Paryżu m inister Skubisze­ wski o trzym ał od N iem iec tyle, ile N iem cy p ropo no w ali bez targów na sam ym

(10)

w stępie ro k o w a ń — tj. rezolucję ob u p arlam entów niem ieckich. R eszta po zjednoczeniu. Czy w arto było toczyć tę całą batalię z Bonn, po to aby o trzym ać zaproszenie n a je d e n dzień do P ary ża?...” (s. 396).

P o lska spraw iała w rażenie, iż jej najwyższym priorytetem jest w spółudział i k o n tro la procesu jed n o cz en ia N iem iec wespół z czterem a państw am i o k u p acy j­ nym i. Z am iast przedstaw ić B onn iunctim m iędzy spraw ą jednoczenia N iem iec i otw ieraniem w spólnoty n a P olskę, w ciągając je do w spółodpow iedzialności za realizację tego plan u , P o lsk a uw ikłała się w wielomiesięczne negocjacje tra k ta tu granicznego. P o strzeg ając now ą sytuację w Niem czech przede wszystkim ja k o źródło poten cjalneg o zagrożenia, p olity k a polska realizow ała koncepcję defen­ sywną. Z a b ra k ło oferty pozytyw nej, k tó ra k ład ąc akcent na szansę rysow ałaby m ożliw ą w spó ln otę interesów . M ogliśm y być dla N iem ców w ich wysiłkach ku zjednoczeniu aliantem , w tedy kiedy tego najbardziej potrzebow ali. Byliśmy raczej kłopotliw ym k o n trah e n tem . T rz eb a powiedzieć w prost: „P o lsk a b ro n iła spraw y, k tó ra nie była zag rożon a. Ż ad n e pow ażne siły polityczne w N iem czech granicy P olski nie kw estionow ały, a Stany Zjednoczone, F ra n c ja i W ielka B rytania — ja k ujaw niają to o d tajn io n e cztery la ta tem u d o k u m enty — ju ż w 1951 r. ja sn o daw ały d o zrozum ienia A denauerow i, że uw ażają granicę n a O drze i Nysie za o sta te c z n ą ” (s. 396). Z o stało to potw ierdzone w p o dp isan ym 14 listo p a d a przez R F N i R zeczp osp olitą P olsk ą T ra k ta cie o granicy. P odczas uroczystości p o d p isan ia tego tra k ta tu jedynie H ans D ietrich G enscher p rz y p o ­ m n iał, że: „ U k ła d za w arty w W arszaw ie w 1970 r. stał się trw ałą p o d staw ą w zajem nego p oro zum ien ia. Spraw dził się i stw orzył niezaw odne podw aliny d la po koju i stabilizacji w E u ro p ie. Ju ż wów czas przerw ano błędne koło bezpraw ia i krzyw dy, k tó re wciąż od n ow a narzucały naszym naro d o m oraz całej E u ro p ie straszliw e w ojn y” (s. 397).

Po siedm iu m iesiącach, 17 czerw ca 1991 r. w B onn, kanclerz R F N H elm u t K o h l i prem ier R P K rz y sz to f Bielecki podpisali tra k ta t o dobrym sąsiedztw ie i przyjaznej w spółpracy m iędzy R F N i R P. Jego doniosłość nie była k w estionow a­ n a wśród przyw oływ anych przez M ieczysława T om alę opinii znanych publicystów i ludzi n auk i n a te m a i konsekw encji zjednoczenia Niemiec. N a uwagę zasługuje k o m en tarz S tanisław a S tom m y w „T yg od niku P ow szechnym ” : „Z obaw ą patrzyłem n a proces zjednoczeniow y i m oje niepokoje do dziś nie zniknęły. M uszę je d n a k przyznać, że p o lity k a niem iecka odznacza się n adal nie tylko p o p ra w n o ś­

cią, ale też d u żą m ądrością. N ie spełniły się obaw y, że Niemcy stając się potęgą, nie tylko g osp o d arczą, ale i polityczną, uległy jakiem u ś rauszow i. Niem ieckie siły polityczne — zarów no rząd, ja k i pow ażn a opozycja nie straciły głowy, zachow ują spokój i n a k ła d a ją tłu m ik n a swoje polityczne m ożliwości. N a d al uw ażają d obre stosunki z P olsk ą za w ażny elem ent swej m iędzynarodow ej strategii.

N a Z achodzie, zw łaszcza we F rancji, d ał się słyszeć zarzut, że N iem cy zbyt pochopnie parły d o rozbicia Jugosław ii, w yłam ując się tym z ram polityki europejskiej. N as b ezp ośrednio to nie dotyczy. B ardzo tru d n y problem O polsz­ czyzny tra k to w a n y jest przez stron ę niem iecką ostrożnie i z rozw agą.

N iem cy zachow ują się ja k b y skrom niej, aniżeli pozw alałyby im obecne m ożliw ości. T a k a ich p o staw a budzi u nas nadzieje na długofalow e, przyjazne ułożenie w zajem nych sto su n k ó w ” (s. 401).

(11)

T em a t zjednoczenia N iem iec i reakcji n a ten proces różnych od łam ów polskiej opinii publicznej k o n ty n u u je M ieczysław T o m ala w o statn im rozdziale swej książki. Szybkość, a wręcz gw ałtow ność procesu zjednoczeniow ego m u siała zaskoczyć naw et najbardziej przychylnych nam obserw ato ró w w Polsce. A u to r ilustruje to licznym i w ypow iedziam i przedstaw icieli zarów no ob ozu trad y - cjonalistycznego, ja k i opozycyjnego. Nie m a nic dziwnego w tym , że poglądy zarów no w jednym , ja k i drugim obozie ew oluow ały. Jeszcze 8 g ru d n ia szef polskiej dyplom acji i uznany znaw ca prob lem aty ki niem ieckiej, prof. K rz y szto f Skubiszew ski, ośw iadczył w Sejmie: „N ie sądzę, aby zjednoczenie obu p aństw niem ieckich m ogło się d o k o n a ć przed istotnym i zm ianam i w globalnej strategii m ocarstw . Bowiem p ro g ram k anclerza federalnego zak ład a isto tn ą zm ianę istniejącego system u politycznego, w ojskow ego i terytorialnego w sercu E u ro p y — w sercu tym pow stanie now e m o carstw o niem ieckie. M am y więc do czynienia z wielkim problem em polityki św iatow ej. T o nie jest tylko bilateralizm niem iecki ani tym bardziej kw estia doty cząca jedn ego p ań stw a i jego polityki, m ianow icie R epubliki F ederaln ej N ie m ie c . W szakże zbliżenie dw óch państw niem iec­ kich zapew ne n a s t ą p i . W inniśm y na cały ten rozwój patrzeć spokojnie i z właściwej perspektyw y. N asze interesy państw ow e i naszą rację stan u łączym y ze spojrzeniem e u ro p e jsk im . Innym i słowy, kw estia p ostaw io na przez rząd R F N jest b ard zo złożona. A ni ju tro , ani po jutrze zjednoczone Niem cy nie pow stan ą. Pod tym względem obaw y i niepokoje niekiedy dające o sobie znać, u nas nie są u zasadn io ne, choć czujność jest w sk azan a” (s. 493).

N a to m ia st ek sp o n e n t p o g lądów opozycji, prof. Jerzy H olzer, stwierdził: „P o naszej stronie istniały, nie tylko po stronie Jaruzelskiego pewne błędy czy zaniedbania. N asza stro n a p o w inna była wziąć odpow iedzialność za Polskę, pow iedzieć w yraźnie, że inaczej rozum ie politykę zagraniczną, inaczej rozum ie politykę niem iecką. T o znaczy, że uznaje pryncypialnie praw o do sam o ok reś- lenia rów nież N iem ców . M o żn a się zastanaw iać, czy a k u ra t w wywiadzie G erem ka d la »B ildzeitung« trzeb a było ju ż d o d ać zdanie o polskich interesach i gw arancjach dla Polski. Potem je d n a k n astąp iła — w m oim p rzeko nan iu niepotrzebnie — fala wypow iedzi ze stron y »Solidarności«, w któ ry ch m ów iło się wyłącznie o praw ie N iem iec do sam ookreślenia, ze zjednoczeniem włącznie. Z ab rak ło w yrażenia polskich interesów , polskich potrzeb w razie zjednoczenia Niem iec, k tó re fu n d a m e n taln ie zm ieniłoby przecież geopolityczną sytuację Polski i w ogóle całą sytuację e u r o p e js k ą . N a czym polegałyby te polskie interesy, k tó re należałoby uwzględnić? Oczywiście spraw a granic, ale nie tylko. M y nie jesteśm y zainteresow ani tym , żeby Niem cy pojawiły się ja k o p aństw o w yem ancypow ane od E u ro p y — w szystko jed n o w jakich granicach ta E u ro p a byłaby ro z u m ia n a — ja k o swoisty k an d y d a t n a europejskie superm ocarstw o. Tym nie jesteśm y zainteresow ani. Rzeczywiście nie jest to dla nas atrakcyjne znow u znaleźć się m iędzy d w o m a sup erm ocarstw am i, nie jest rów nież atrak cyjn e i dlatego, że m oże d o p ro w ad zić w ro zm aity ch form ach do nacisku niem ieckiego n a P olskę” (s. 494).

In n e przyw ołane w książce wypowiedzi i opinie na tem at zjednoczenia Niem iec a u to r kw ituje następująco: „T ych kilka wypowiedzi polityków , k tórzy byli wciągnięci w d ziałan ia zagranicznej polityki Polski w ykazuje, ja k nieliczne

(12)

były wizje, k tó re m iały b y się w najbliższym czasie spełnić, ale k tó ry ch nie chciano do siebie dopu ścić, bow iem przeczyły one wielu hasłom i nad ziejo m ” . „ S k o ro tylko otw orzyły się przed P o lską drzw i do w olności, Polacy myśleli, że b ęd ą m ogli z niei w pełni korzystać, ale wówczas w tych drzw iach stanęli zjednoczeni N iem cy” (s. 499).

Proces jed n o cz en ia N iem iec spow odow ał negatyw ne reakcje polskiej opinii publicznej. M iecz y sła w T o m ala przytacza i om aw ia wyniki b a d a ń w tym zakresie i stw ierdza: „P ro b lem połączenia się państw niem ieckich silnie spolaryzow ał społeczeństw o polskie; były niem al rów ne grupy apro bu jące (41% ) i kw es­ tionujące (4 1% ) p raw o N iem ców d o zjednoczenia. W śród ap ro b u jący ch (615 osób) m o ż n a było w yróżnić dwie opcje: większościow ą — o p o w iad ającą się za połączeniem w odległym czasie (84% ) i m niejszościow ą (1 6 % )” (s. 502).

M im o że spraw ie n orm alizacji stosunków P o lska— R F N poświęcił a u to r szczególną uwagę, w oddzielnym rozdziale pod wieloznacznym tytułem „K u kolejnej przyjaźni z N R D w latach siedem dziesiątych” om ów ił sto su nk i z naszym bezpośrednim , zach o d n im sąsiadem . W ielu P olakom lata siedem dziesiąte k o ja ­ rzą się z b ezpaszportow ym i i bezwizowym i w yjazdam i do Niem ieckiej R epu bliki D em ok ratycznej, z m ożliw ością zak up ien ia tam atrakcyjnych, na owe czasy tow arów , z ak ty w n ą w y m ian ą tu rysty czną i k u ltu raln ą, z d eklaracjam i o b ra te r­ stwie i przyjaźni.

M niej było w oficjalnej pro p ag an d zie o instrum entaln ym trak to w a n iu przyjaźni i jed n o ści uczestników U kładu W arszaw skiego dla um ocnienia pozycji m iędzynarodow ej N R D , zw łaszcza w stosu n k ach z R F N . Jedynie w tajem niczeni wiedzieli o ro z m ia rach tzw. h a n d lu w ew nątrzniem ieckiego, k tó ry pozw alał n a tran sfer k ap itału i technologii z N iem iec Z achodnich do N R D n a b ardzo korzystnych w a ru n k ach . Nie m ów iono też głośno o u nik an iu przez N R D w chodzenia w szero k ą ko o p erację przem ysłow ą z P olską o raz aspiracjach w ładz tego państw a do k o n tro lo w a n ia naszych stosunków z F ed eraln ą R ep u b lik ą N iem iecką. O roli w ładz N R D wobec Polski w latach 1980/1981 i całej dekadzie lat osiem dziesiątych, w łącznie ze sp raw ą k onfliktu w okół ro zgraniczenia wód tery torialny ch w Z ato c e Szczecińskiej polska opinia publiczna dow iadyw ała się z dużym opóźnieniem , a w pełnym zakresie do piero po zjednoczeniu Niemiec. M ieczysław T o m a la w zakończeniu om aw ianej książki ten okres w sto sun kach p o lsko -en erdow skich kw ituje następująco: „N ow y rozdział przyjaźni z N R D połączony z otw arciem granicy na O drze i Nysie okazał się n ato m iast efem erydą. Przyjaźni nie m o ż n a bow iem nak azać, m usi o na być rezultatem wielu działań, bo wtedy będzie g w arancją, że o stanie się w obec trudności i zaw irow ań. Są to m oże gorzkie słow a, ale należy o nich pam iętać. H ym ny o przyjaźni i braterstw ie okazały się frazesam i i częścią niesm acznej gry ze strony pań stw a, k tó re sw oją władzę o p ierało n a perfidnym system ie donosicielstw a. Nie m ogło się więc ono cieszyć specjalną aten cją P o la k ó w ” (s. 514).

K siążka M ieczysław a T om ali jest g o d n a polecenia w szystkim , któ rzy chcą poznać m ean d ry sto su n k ó w polsko-niem ieckich po 11 wojnie św iatow ej. A u to r należy niew ątpliw ie do czołów ki polskich znaw ców przedm io tu. Swą wiedzę czerpał nie ty lk o z o p ra co w ań i d o k u m en tó w w tym dotychczas nie p u b ­ likow anych lecz także z osobistego dośw iadczenia ja k o dy p lo m aty , rzeczoznaw ­

(13)

Recenzje i omówienia 495 cy i tłu m acza najw ażniejszych rozm ów n a wysokich szczeblach polityki. N iew ątpliw ą za le tą książki jest b o g a ta fa k to g rafia oraz w zasadzie powściągliwy k om entarz. S zkoda, że ta cen na książk a traci nieco z po w o du niezbyt staran n ej redakcji, a zw łaszcza korekty.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Gdy on ju˝ si´ skoƒczy∏ lub jeszcze nie zaczà∏, to u˝ywam Êwiat∏a..

Посылаем до рукъ Твоих в том звязку листъ нашъ оттвороный писаный до князей, панов, воеводъ, старостъ и врадников наших земских и дворных и

że hypomonê jest u Pawła pojęciem o wiele bardziej bogatym i głębokim, niż się to może wydawać przy pierwszym czytaniu tekstów, w których ono występuje, zwłaszcza

W programie znalazły się również filmy z czterech kra- jów, które trudno przyporządkować do którejś z tych dwóch grup 14 – mam na myśli Maroko (Krwawe gody /Noces de

A preliminary search of library and museum holdings in Poland, USA and Great Britain showed that only The Art Col- lection of University Library in Toruń and Victoria &

Osobiœcie pojmujê uzale¿nienie od alkoholu w kategoriach dynamicznego pro- cesu i traktujê jako coraz bardziej nasilaj¹ce siê sprzê¿enie potrzeby picia z nieunik- nionymi

13 września 2012 roku zmarł w wieku 83 lat profesor Griffith Edwards, założy- ciel National Addiction Centre – jednego z najlepszych na świecie ośrodków badań nad

Warto podkreślić, że w przykładzie nr 1 apel został wsparty przez znane postaci, dlatego mogła tu zadziałać również „reguła autorytetu” (Cialdini 2011, 248). W czwartym