• Nie Znaleziono Wyników

View of Twórcy cyfrowanych okien z pogranicza Podhala i Zamagurza Spiskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Twórcy cyfrowanych okien z pogranicza Podhala i Zamagurza Spiskiego"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N I K I H U M A N I S T Y C Z N E T o m X X V I I , z e s z y t 4 1979

W IKTOR K U LER SK I

TWÓRCY CYFROWANYCH OKIEN

Z POGRANICZA PODHALA I ZAMAGURZA SPISK IEG O

Co to są cyfrow ane okna? N ajprościej przedstaw ić je m ożna jako okna, na których szyby nałożono ażurow y orn am en t, w y rzyn any z drew n a i m a­ lowany na biało. Przyw odzi to na m yśl zm onum entalizow ane w ycinanki dekorujące ty m razem nie w nętrze, ale elew acje domu. A żurow y o rnam ent z daleka istotnie przypom ina h a ft — cyfrow anie, żywo k o n tra stu ją ce z po­ łyskliw ym m rokiem szyb, a w swoich najlepszych p rzejaw ach może raczej nasuw a porów nanie z d elikatną białą koronką. O pina on ganki na Podhalu, Oraw ie i w Gorcach lub przesłania długie ciągi okien na p ięterk ach pod otw artym i dacham i domów spiskich. S potyka się te n rodzaj d eko racji na całym obszarze od Babiej G óry po P ieniny, przy czym jego najw iększe zagęszczenie i zarazem najw iększą rozm aitość m otyw ów zdobniczych i układów kom pozycyjnych znaleźć m ożna w łaśnie na pograniczu P odhala i Zam agurza, w Białce, Czarnej Górze, G ronkow ie i w G roniu-Leśnicy. Cyfrow ane okna, w ystęp ujące w drugim i trzecim ćw ierćw ieczu X X w. w niem ałej liczbie i na niem ałym tere n ie na północ od T atr, dotychczas nie doczekały się opracow ania. Przez z górą pół w ieku ich istn ienia o nich się nie mówi, nie pisze, nie zamieszcza się ich fotografii, o nich się nie wie. Nie m iały naw et swojej nazw y. Mimo to istnieją, zm uszają do zatrzym a­ nia się i przyjrzenia im. Z w racają uw agę nie m niej niż d ziurk ow an y biały h a ft fartuchów spiskich czy podhalańskich poduch. Podobnie ja k i one p rzy dają świetności, ty le że nie sam ej osobie czy pojedynczej izbie, ale całej chałupie, świecącej z daleka białością koronkow ego o rn am e n tu w śród zgrzebnych, drew nianych zabudow ań i n a tle ciem nej zieleni św ierków .

P rzedstaw iony tu a rty k u ł jest częścią rozp raw y pt. C yfrow ane okna na

pograniczu Podhala i Zam agurza Spiskiego. Ukazano w niej cyfrow ane okna

od stro ny form alnej i w arsztatow ej, omówiono ich genezę, rozkw it i zanik, zarysowano środowisko, w jakim pow stały, oraz sylw etki ich tw órców . P u ­ blikow any fragm en t rozdziału noszącego ty tu ł „W arsztat i tw órcy w yrzy- n ań ” dotyczy tylko ty ch ostatnich, zgodnie z m yślą przew odnią niniejszego

(2)

58 W IK T O R K U L E R S K I

n u m eru „Roczników H um anistycznych”. A rty k u ł jest poświęcony ludziom, k tó rzy ów now y rodzaj dekoracji dom u stw orzyli: przede w szystkim sa­ m ym tw órcom , a w pew nym stopniu także i odbiorcom, jako że w sztuce ludow ej bardziej aniżeli gdziekolw iek indziej uw ażani są za w spółtw ór­ ców. O pracow anie to, niestety, uległo zniekształceniu w skutek dostosowa­ n ia go do w ym agań redakcyjnych. Spow odow ały one ograniczenie liczby przedstaw ionych sylw etek tw órców do zaledwie 2, co pozbawiło je właś­ ciwego k o n tekstu , a ponadto w znacznej m ierze zatarło obraz środow is­ ka, w k tó ry m ludzie ci działali i którego działaniu sami byli poddani. Rówt- nie drastyczne zm niejszenie liczby fotografii stało się powodem poprze­ sta n ia n a k ilk u ty lko przykładach i uniem ożliwiło należyte zilustrow anie tek stu . Świadom ość, iż jest to pierw sza publikacja dotycząca cyfrow a­ n y c h okien przem aw ia jed n ak za jej ogłoszeniem mimo okalczeń, jakim uległa.

K IM SĄ TW ÓRCY CYFROW ANYCH OKIEN?

O kreślenie tw ó rcy jest tu stosow ane do w szystkich tych, k tórzy stw o­ rzy li choćby 1 cyfrow ane okno lub 1 zespół takich okien, np. do je d n e j. k o ndygnacji gank u podhalańskiej chałupy czy do p iętra pod dachem o tw ar­ tym , jak ie często spotyka się n a Zam agurzu.

M iano stolarza — używ ane bez p rzym iotnika ograniczającego — zacho­ wano w yłącznie dla tych, dla k tó ry ch stolarka stanow i dodatkow e źródło dochodów ponaw iających się okresowo. ■

C yfrow ane okna Białki, Czarnej Góry, G rodkow a i G ronia-Leśnicy w y­ szły z rąk co najm n iej 72 tw órców m iejscow ych, nie licząc zam ieszku­ jących poza ty m i w siam i. Dziełem ich są ponad 192 zespoły cyfrow anych okien znajd ujące się w nieco m niejszej liczbie domów, jako że niekiedy w ty m sam ym b u d y n k u kto in n y w ykonał okna p a rte ru ganku, a kto inny p iętra. Je d y n ie 6 z podanej liczby zn ajd u je się poza w ym ienionym i wsiami,

a nie wliczono w n ią 13 zespołów w ykonanych przez 8 stolarzy pochodzą­ cych z innych okolic. N ie jest to zestaw ienie pełne, tw órcy bow iem kilku­ n a stu zespołów — około 20 — pozostają nieznani. Z n ajd u ją się w tej liczbie dom y, k tó ry ch właściciele w yjechali lub zm arli, a pozostali członkowie ro­ dziny nie zn ają tw órców okien; dom y opuszczone lub co najw yżej pozosta­ w ione pod opieką dalszych członków rodziny, często n a dom iar zam ieszku­ jący ch gdzie indziej; dom y do k tó ry c h w łaściciela, zatrudnionego w innych stronach, nie udało się dotrzeć; w reszcie pew na liczba domów nie sp raw ­ dzonych, posiadających dekoracje tuzińkow e, będące jednym i z licznych pow tórzeń najczęściej spotykanych kom pozycji złożonych z piesków, ogro­ dów i słońc w ich pow szechnie p rzy jętej postaci.

(3)

T W Ó R C Y C Y F R O W A N Y C H O K IE N 59

wadzić granicę m iędzy stolarzam i am atoram i a zaw odow cam ih Z jednej strony istn ieją am atorzy w ykonujący prace stolarskie dla bliskich k re w ­ nych i pow inow atych, jak np. A ndrzej P a jąk z Czarnej G óry, a z drugiej są stolarze o k ręgu odbiorców ograniczonym do członków rodziny i co najw yżej do bliskich sąsiadów, ze w zględu n a podstaw ow e zajęcie, jakim jest prow adzenie dużej gospodarki, (np. W ładysław Rabiański). Są w resz­ cie stolarze, k tó rzy cyfrow ane okna zrobili tylk o do w łasnych domów, odm aw iając ich w ykonania na zam ów ienie, jak Józef W róbel Kocor z G ro- nia. Jeśli mimo w szelkich zastrzeżeń, m. in. w ynikających także z pom i­ nięcia w yrzynań nie zachow anych oraz tych, któ ry ch tw órcy pozostają nieznani, przyjm iem y za um ow ną podstaw ę rozróżnienia liczbę w ykona­ nych prac — dla am atorów od 1 do 3 zespołów okien, a dla zawodowych stolarzy ponad 3 — to okaże się, że liczba ty ch pierw szych znacznie p rze ­ waża, mimo że większość dekoracji jest dziełem drugich. Za podstaw ę do takiego rozgraniczenia przyjęto różnicę w idoczną m iędzy grupam i tych twórców, którzy w ykonali po 1, po 2 i po 3 zespoły okien cyfrow anych — ich liczebność w ynosi odpow iednio: 39, 13 i 7 osób — a gru pam i tych, którzy m ają za sobą od 4 do 25 tak ich zespołów, liczącym i od 1 do 4 osób.

Ta um ownie w ydzielona gru pa am atorów , stanow iąca 82% ogółu tw ó r­ ców, w ykonała tylko 45,5% w szystkich cyfrow anych okien. W ielu spośród nich tylko powtórzyło „odpatrzone” gdzie indziej m otyw y, nie zawsze n a ­ leżące do najłatw iejszych, czego przykładem choćby pow tórzenia w y rzy n ań Świeca i B udzulina w ykonane przez W ładysław a Łukaszczyka z Białki czy M ieczysława M ichalika z Brzegów. Inni, jak J a n G oryl Chowaniec, Józef P a ra czy Franciszek Turziak (wszyscy z Białki), kładli na szyby m otyw y dotąd w oknach nie spotykane, choć skądinąd znane. Te ozdo­ by, często w yszukane, niezależnie od ich w artości plastycznej, w ym agały czasu na „um yślenie” ry sunk u , zróżnicow anie go stosow nie do obu kon­ dygnacji ganku, a w reszcie na samo w ykonanie. W szystko to by ły po­ wody, dla których cyfrow ane okna, podobnie jak m eble 2 i inne w y tw o ry sztuki ludowej 3, były przew ażnie w ykonyw ane w okresach w olnych od

1 J. G rabow ski (D aw ny arty sta Indounj. W arszaw a 1976 s. 45-48) w podziale arty stó w ludow ych w yróżnia dw ie p odstaw ow e g rupy: tw o rzący ch b e z in te re so w n ie i zarobkow o, przy czym d ru g ich dzieli n a p ra c u ją c y c h doryw czo i re g u la rn ie . B rak tu m iejsca dla tych, k tó rzy ty lko dla bliższych osób w y k o n u ją p rze d m io ty w ym agające droższego m a te ria łu , sw oistych n a rz ęd zi oraz n iem ałego w k ła d u czasu i pracy, za co o trzy m u ją p rzy n a jm n ie j zw ro t kosztów . T ru d n o tu m ów ić o z a ro b k o ­ w aniu, n aw e t doryw czym , ale i nie zaw sze je s t to p ra c a b ez in te re so w n a. U stalen ie, gdzie p rze b ieg a ją g ran ice m iędzy zw ro te m kosztów a za ro b k o w an iem , je s t niem oż­ liwe, szczególnie w ów czas ,k iedy zw ro tu dok o n u je się w n a tu rz e , np. pom oc w p r a ­ cach polowych.

2 R. R e i n f u s s . M eblarstw o ludow e w Polsce. W rocław 1977 s. 51. 3 G r a b o w s k i , jw . s. 115.

(4)

60 W IK T O R K U L E R S K I

p rac połowych, najczęściej zimą, rzadko w innej tporze roku, a w tedy pow staw ały pow oli w nielicznych, dzielonych dłuższym i przerw am i chwi­ lach odpoczynku. Je d en z n ajstro jn iej szych ganków G ronia należący do A n drzeja Bałosa m a dekorację, k tó rą właściciel „rzeźbił, kiej musioł paść” 4, jako że za odpoczynek uchodzi tu obowiązek pasienia.

Większość, bo 55,5% w szystkich cyfrow anych okien, została w ykonana przez stolarzy zaw odow ych s. Stanow ią oni tylko 18% ogólnej liczby tw ór­ ców. Z regu ły są sam oukam i. Nieliczni przyuczali się zaw odu przy ojcu, po k tó ry m niekiedy odziedziczyli w arsztat, jak W ładysław R abiański (syn

4 O p raco w an ie p rzed m io tó w o n ie w ielk ich ro zm iarac h je st m ożliw e w w a ru n ­ k a c h p row izorycznych, podczas p a s te rk i i w ypow iedź A. B ałosa — podobnie ja k z n a jd u ją c y się nieco d alej p rz y k ła d J . W róbla z G ro n ia i jego sk rzy p ek — p o tw ie r­ dza w y n u rz e n ia J a n a L egierskiego z Iste b n e j, k tó re za M. G ładyszem c y tu je G ra ­ b ow ski jw . s. 114 sp ro w ad za ją c niesłu szn ie ich znaczenie li tylk o do po w staw an ia pom ysłu.

5 P o d zia ł tw ó rcó w w ed łu g liczby w y k onanych przez nich zespołów cy fro w a­ n ych okien. 9 13 7 2 | | 1 1 i i r n I I 13 25

U góry p o dano liczby tw órców , k tó rzy w y k o n ali tafcie liczby zespołów cy fro w a­ n ych okien, ja k ie w y m ieniono u dołu (poniżej linii).

(5)

T W Ó R C Y C Y F R O W A N Y C H O K IE N 61

Jędrzeja) w Białce czy Józef R ychtarczyk Kondziorz (syn Józefa) w Groniu. Franciszek K oszut Św ięty w Czarnej G órze przez dłuższy czas pom agając ojcu — Sebastianow i — odziedziczył po nim naw et przydom ek: Święty, dlatego że w ykonyw ali ołtarze, am bony i innego rodzaju w y ­ posażenie w nętrz kościołów w Czarnej Górze, Jurgow ie, K acw inie, Rze- piskach, T rybszu i in.

K ilku stolarzy przeszło p rak ty k ę w arsztatow ą gdzie indziej, przy czym u przedstaw icieli starszego pokolenia przychodziła ona późno, w okresie, kiedy już mieli za sobą nie jedno cyfrow ane okno. W ładysław W ilczek Ko- wol odbył 3-m iesięczną p rak ty k ę w zakładach stolarskich w Oświęcim iu m ając ok. 32 lat. Józef Fukś B udzulin jeszcze później, bo w w iek u ok. 50 lat, pracow ał w zakładach m eblarskich gdzieś w A m eryce. Ze starszego pokolenia jedynie W ładysław R abiański p rak ty k o w ał w cześniej, już pod­ czas odbyw ania służby w ojskow ej w K orpusie O chrony Pogranicza. Dwaj spośród m łodszych wiekiem , W ładysław Bałoś H olt z G ronia (ur. w 1932 r.) i Józef Rzepiszczak Miesiorz z Czarnej G óry (ur. w r. 1947), przeszli p rze­ szkolenie w arsztatow e w w ojsku, przy czym drugi z nich uzyskał u p raw ­ nienia zawodowe. Tylko 2-krotnie, i to poza opisyw anym i tu 5 w siam i, po­ jaw iły się św iadectw a związków ze Szkołą P rzem ysłu Drzew nego w Za­ kopanem. W B ukow inie u Franciszka Chow ańca Słow iana niezbyt ciekaw ie cyfrow ane okna w r. 1936 w ykonali bracia Franciszek i S tanisław Łu­ kaszczykowie Zbójniki z M urzasichla, k tórzy tę szkołę u k o ń c z y li6. Uczę­ szczał do niej podobno 7 i b ra t Ludw ika Chow ańca D uchaca z B ukow iny — W ładysław, jedn ak na jego prace nie natrafiono.

Większość stolarzy zdobyw ała um iejętności w łasn ą przem yślnością, nie­ raz w brew woli rodziców, jak Józef W róbel z Gronia.

Ojciec rozbił i podeptał m u dw oje skrzypek, które w yk on ał on podczas pasienia krów i dopiero sprzedaż trzecich, w ykonanych w tajem nicy, nieco zm niejszyła nieprzychylność domu. Józef W róbel stał się później nie tylko w ziętym stolarzem , ale także z pełnym pow odzeniem u p raw iał kowalstw o, a ponadto budow ał urządzenia m echaniczne, np. używ any do dziś w ielo- czynościowy zespół z piłą i stru g a rk ą o napędzie elektrycznym .

Na pograniczu m iędzy gru p ą o kreślaną m ianem am atorów a stolarzam i zawodowym i znajduje się pew na liczba tw órców zajm ujących się oprócz stolarki ciesiołką, a ostatnio coraz częściej także i m u ra rk ą, prow adząc b u ­ dowy (np. B ronisław Chow aniec z G ronia czy A ndrzej Szewczyk i Józef Stefaniak K ufta z Leśnicy). N iektórzy spośród bardziej cenionych stola­ rzy oprócz stolarki budow lanej zajm u ją się m eblarstw em . D użym uzna­ niem cieszą się m eble Franciszka Łukaszczyka Janioła, W ojciecha Trzopa

6 Por. H. K e n a r ó w a. Od za k o p ia ń skiej S zk o ły P r z e m y s łu D rze w n eg o do szkoły Kenara. K rak ó w 1978 s. 296, 298.

(6)

62 W IK T O R K U L E R S K I

B arcika, L udw ika W aliczka Prażybobka, którzy zresztą w prow adzają do nich, szczególnie do oszklonych nastaw kredensów , podobne m otyw y jak do cyfrow anych okien.

Spośród 12 zespołów okien, w ykonanych przez tw órców spoza 5 wsi, część wiąże się z działalnością stolarzy półw ędrow nych 8. W okresie zimo­ wym , w olnym od p rac polowych, w poszukiw aniu zarobku przenosili się na pew ien okres z podręcznym w arsztatem do domów, k tó re należało w ypo­ sażyć w okna, drzw i i m eble, i przebyw ali w nich do chw ili ukończenia prac. Do tak ich półw ędrow nych stolarzy należeli: J a n K apłon z Zębu, k tó ry w 1928 r. dłuższy czas zam ieszkiw ał u Anieli G oryl w Białce, w y­ konując ganki za któ re płaciła pieniędzm i przysyłanym i przez jej męża M acieja, zarobkującego w A m eryce; Józef W aligóra z Bukow iny, którego w y rzy n an ia w ykonane m iędzy r. 1932 a 1938 zdobią okna u Ludw ika Bafii w G roniu; Stanisław B afija Jasieek z Brzegów ok. 1952 r. w ykonał cyfro­ w ane okna u J a n a M ąki w Leśnicy i w r. 1954/55 u L udw ika Stasika Ko- w ola w Bukow inie; Franciszek Chow aniec K roka z Bukow iny, k tó ry jeszcze w 1962 Ps pracow ał u Tadeusza T ry b uły w Białce nad oknam i do jego gan­ ków. T en ostatn i przy p adek u jaw n ia jeszcze in ną poza szukaniem zarobku p rzyczynę w ędrów ek. Otóż w edług zgodnych św iadectw bliskich członków rodziny nieżyjącego stolarza, jego w spólników , a także odbiorców K roka z w iekiem coraz częściej uciekał od dokuczliwej żony koczując po domach klientów , któ re w yposażał nie tylko w drzw i i okna, ale nadto w cenione do dziś szafy, k red e n sy i inne sprzęty. N ieskory w przynoszeniu zarobku do domu, gdyż po drodze przechodzić m usiał koło niejednej karczm y, dosyć skutecznie w yzw alał następ n e bodźce pobudzające do kolejnych podróży.

Może w arto zauważyć, że zawodowi stolarze nie tylko w prow adzili cy­ frow ane okna do Białki i doliny Leśnicy, ale nadto stosunkow o długo, bo do la t pow ojennych, w yłącznie oni je w ykonyw ali. Udział am atorów za­ znaczył się dopiero ok. r. 1950 albo n aw et nieco później. P race niektórych spośród w ym ienionych stolarzy w y b ijają się ponad przeciętność, a zarazem są na ty le liczne, że opierając się na nich m ożna nieco w yraźniej zarysować sylw etki tw órców i uchw ycić przem iany, jak im podlegała ich twórczość, oraz w pływ , jaki w y w arła na innych.

FR A N C IS Z E K ŁU KA SZCZY K JA N IO Ł Z BIAŁKI

Ten urodzony w 1906 r. stolarz samouk, cieszący się zasłużonym uzna­ niem , zajm uje bezspornie pierw sze m iejsce nie tylko ze w zględu na liczbę cyfrow anych okien, jak ie stw orzył. W Białce, Brzegach, Bukowinie, Czar­

8 Tych, k tó ry c h w y p ra w y były k ró tk o trw a łe i nie sięgały zbyt daleko, nie tr a k tu je ja k o w ęd ro w n y ch G ra b o w sk i yw . s. 88).

(7)

T W Ó R C Y C Y F R O W A N Y C H O K IE N 63

nej Górze i na polanie R ynias odnaleziono 25 dom ów z zachow anym i w y - rzynaniam i Janioła. Trudno w ykluczyć pom inięcie jeszcze innych, być m o­ że znajdujących się w dom ostw ach położonych w m iejscach odosobnionych i osłoniętych i przez to nie zauw ażonych, jak rów nież pom inięcie dekoracji zerw anych, podobnie do usuniętych w r. 1976 z dom u J a n a H arnik a w Białce.

N ajwcześniejsze z jego ozdobnych okien u Ję d rk a G racy w Białce po­ chodzą z r. 1926. Z aw ierają one dw a podstaw ow e i szeroko rozpow szech­ nione m otyw y. Jed n y m z nich są najprostsze i pozbaw ione zębów pieski 9, pozostawiające w narożnikach prześw ity w kształcie ćw iartki koła, drugim są prom ienie osadzone dw ustronnie, jed n y m końcem w m iejscu zbiegu, a drugim w podłuczu stw orzonym przez p a rę piesków. Całość jest z g ru b a ciosana i prym ityw na, jak b y całą uw agę Jan io ła skupiła znajd ująca się po­ niżej okien p iętra ganku ślepa b alu strad a z w y rzyn any ch desek. Ich ciekaw e form y pozytyw ow e zostały zdom inow ane przez w y k ro je tw orzące w yraźnie niezamierzone, w tórne form y negatyw ow e. O debrało to dekoracji ch arak ­ terystyczną dla takich balkonów przew agę pionów i zwiększyło rolę paso­ w ych podziałów poziomych. Zostały one p rzy tym podkreślone poziom ą osią sym etrii całości b alu strad y w yn ik ającą z nie najszczęśliw szego pom y­ słu oparcia kom pozycji pojedynczej deski nie jak zw ykle na jedn ej, piono­ wej osi sym etrii, ale także i na drugiej, krótszej osi poziomej. T en kruchy, złożony ornam ent jeszcze bardziej podkreśla toporność dekoracji okien. G anek Jęd rk a G racy nie znalazł naśladowców.

Domu w łasnego zbudowanego w r. 1927 Jan io ł początkowo nie ozdobił w yrzynaniam i, ale dał Oknom dekoracyjne obram ow ania, jakie stosow ano w przeszłości. K olejne cyfrow ane okna w ykonał pod koniec la t trzy dzie­ stych, po pow rocie z w ojska, dla B artłom ieja Budzą z Czarnej Góry. W oknach ty ch um ieścił m otyw łu k u z w pisanym w eń łukiem bliźniaczym stosow anym od r. 1928/29 w G ronkow ie, a od r. 1934/35 także u T Białce. Do m otyw u tego po raz drugi nie pow rócił.

W następnych, już nie istniejących w yrzy nan iach z r. 1939 w oknach Ja n a H arnika w Białce pojaw ił się nie sp o ty kan y dotąd łu k kotaro w y dw u­ dzielny. Jego najbardziej praw dopodobnym pierw ow zorem są, ja k się w y ­ daje, łuki z w pisanym i łukam i kotarow ym i trójdzielnym i, um ieszczone nie­ co wcześniej przez Józefa W aligórę w jed n y m z najbogatszych podówczas ganków w dom u Ludw ika Bafii w w yżniej części G ronia, skąd pochodził Janioł. Trudno w ykluczyć także i inne w pływ y, ja k np. ganków Tadeusza Zagaty z r. 1928 z łukam i kotarow y m i czterodzielnym i czy jeszcze wcześ­ niejszych łuków dw udzielnych ze starej szkoły w H arklow ej. N iezależnie od pochodzenia m otyw ten do cyfrow anych okien został w prow adzony po

s M otyw zdobniczy w zorow any na d ek o ra cy jn y c h za strz a ła c h z odrzw i ch a łu p góralskich.

(8)

64 T W Ó R C y C Y F R O W A N Y C H O K IE N

raz pierw szy przypuszczalnie w łaśnie przez Janioła, k tó ry pow tórzył go p rzy najm n iej 3-krotnie, w r. 1954, 1967 i 1972, choć za każdym razem w innym zestaw ieniu.

W ty m sam ym dom u H arn ik a Jan io ł ponowił próby zastosowania mo­ ty w u słońca. Zawsze dotąd przypisane do półokrągłych pól i posłusznie je w ypełniające, tu znalazło się w opozycji do naw isłych nad nim kotar, cofa­ jących się przed rozdw ojonym i ostrzam i 3 prom ieni, godzących w obie na­ sady i w w ierzchołek łuku. Ten pro sty układ z silnie podkreśloną osią sy­ m etrii, złożony z trójprom ienistego półsłońca pod dw udzielnym łukiem ko- tarow ym , nie łagodził sztyw ności podziałów k onstrukcyjnych okna, ale ra ­ czej ją podkreślał sw oją w łasną oschłością. Pow tórzony został przez twórcę jeszcze tylko raz, w r. 1954 w pobliskim dom u Ja n a Korkosza z Kaniówki. Z r. 1948 pochodzi, znajd u jąca się w oknach facjaty dom u K arola Zygm un- tow ica w Białce, n a stę p n a pró ba w ykorzystania m otyw u słońca, tym razem wkom ponow anego w k w atery w ydłużone pionowo i zam knięte od góry łu­ kiem z w spom nianych już, silnie uproszczonych piesków. U w ysm uklenie m otyw u zostało osiągnięte przez w yprow adzenie 3 prom ieni praw ie z jed­ nego m iejsca u w ierzchołka tarczy, zam iast rozm ieszczenia ich w rów nych odstępach na jej obwodzie. Pow stała w ten sposób pu stk a narożników dol­ nych k w a te ry została przekreślona opadającym i ku nim ram ionam i łuku, k tó ry obiega tarczę słoneczną i przekreśla prom ienie blisko połowy ich długości.

W ty m sam ym ro k u Łukaszczyk podjął w dom u J a n a K lim ka w Białce rożw iązanie najskrom niejsze i pow szechnie stosow ane już od dawna, a ograniczone do piesków z p o tró jn y m i zębam i um ieszczonych w górnych narożnikach kw ater. Pow tórzył je n astęp n ie tylko raz u W ładysław a Nie­ dzielskiego, w najbliższym sąsiedztw ie wspom nianego domu.

R ów nież r. 1948 przyniósł najciekaw szy i od razu w pełni w ykształco­ ny, ory g in alny m otyw kropli odw róconej 10, jak a pojaw iła się u W ładysła­ w a H arn ik a w Białce. Zyskała ona naty chm iast uznanie odbiorców i do r. 1970 została pow tórzona przez Jan io ła co najm niej w 12 domach, nie licząc naśladow nictw w ykonanych przez 5 innych tw órców w 6 pobliskich w siach. N ajw ięcej pow tórzeń pow stało w okresie najbliższym , bo 6 w la­ tac h 1948/49, a następ nych 6 w latach 1950-1952, przy czym tylko 7 spo­ śród w szystkich w ym ienionych pochodzi z w arsztatu tw órcy kropli. W y­ jaśn ien ia tego uznania m ożna szukać w niew ątpliw ej w artości plastycznej m otyw u. Obok doskonałego zespolenia z p rostokątem kw atery, której boki w zm acnia i w iąże w jedną, niem al organiczną całość, jej sprężyście gnąca się linia p rzełam ała surow ość k ratow nicy nagich ram i szczeblin, nie

na-10 N a w ierz ch o łk a ch 2 p ro sty ch lu b nieco esow ato w ygiętych odcinków, w y ­ b ieg ają cy c h z jednego m iejsca i ro zch y lający ch się k u górze, osadzony je st w iążący je łuk, co d aje k sz ta łt zbliżony do odw róconej kropli.

(9)

1. A ndrzej Bałoś z G ronia cy fro w a n e okna „rzeźbił k ie j m u sio ł p a ś ć ”

(10)
(11)

4. F ranciszek Ł ukaszczyk Jan io ł, d e k o ra c ja p ię tra g an k u u J ę d rk a G racy w Białce, 1926

F o t . W . K u le r s k i

5. F ran ciszek Ł ukaszczyk Janioł, okna f a c ja t u J a n a H a rn ik a w B iałce, 1939

(12)

6. F ra n cisz ek Ł ukaszczyk Ja n io ł, okna g a n k u u F ra n c isz k a O błaźnego w B iałce, 1948

F o t . A . G ł o w a c k i

7. F ra n cisz ek Ł ukaszczyk Ja n io ł, d e k o ra c ja g a n ­ k u u S ta n is ła w a H ała d y n y w B ukow inie, ok.

(13)

8 F ra n cisz ek Ł ukaszczyk Ja n io ł, d e k o ra c ja g a n ­ ku u S ta n isła w a W o jta n k a n a R yniasie, 1956

F o t. W . K u le r s k i

9. F ra n c isz e k Ł ukaszczyk Ja n io ł, okna g a n k u u Jó zefa B udzą w B iałce, ok. 1972

(14)

10. F ra n c isz e k Ł ukaszczyk Ja n io ł, okna p ię tra dom u J a n a B ryi w C zarnej Górze, 1959

F o t . W . K u le r s k i

11. F ra n cisz ek Ł ukaszczyk Ja n io ł, okna p ię tra dom u S tan isław a Budzą w Białce, 1970

(15)

12. W ładysław W ilczek K ow ol, d e k o ra c ja dom u W ładysław a K o bylarczyka w G roniu, 1927

F o t . W . K u le r s k i

mmmm mmmm s mmmm mmmm %

mmmm,, mmmm H mmm® mmmm U

13. W ładysław W ilczek Kow ol, d e k o ra c ja g an k u u S te fa n ii N ow ak w G ronkow ie, 1952

(16)

W ładysław W ilczek K ow ol, d ek o ra c ja g anku u A n d rzeja <*sxa

(17)

16. W ładysław W ilczek Kowol, d ek o ra c ja p ię tra g an k u u A le k sa n d ra B afii w G ro- niu, 1952

F o t . W . K u le r s k i

17. W ładysław W ilczek Kow ol, d ek o ra cja p a rte ru g a n k u u A le k s a n d ra B afii w G ro- niu, 1952

(18)

18. L u d w ik W ilczek Kowol, g anek u S tan isław a K ap u łk i w G ronkow ie, 1947

F o t . W . K u le r s k i

■-19. L u d w ik W ilczek Kowol, g anek u W ładysław a Z agaty w G ronkow ie, 1947

(19)

T W Ó R C Y C Y F R O W A N Y C H O K IE N 65

ruszając ich dyscypliny, ale raczej dodając siły i nośności. Szczególnie dobrze uw idaczniają się te zalety w gankach S tanisław a H aład y n y w B u­ kowinie. W płynęło na to kilka czynników . Zachow ana została odpow iednia odległość okien od okapów. Pow yżej każdego szeregu kropli odw róconych umieszczono po jednej, leżącej, białej płycinie zdobnej d elikatn ym r y ­ sunkiem leluj o n a d e r widocznej roli w yłącznie d eko racy jnej w przeci­ w ieństw ie do w yrzyn ań w łączonych w grę sił konstruk cji. W reszcie nasa­ dy m otyw ów kropli, znajd u jący ch się w kw aterach górnych, podparto lu ­ kam i w prow adzonym i do górnych części sk rzydeł dolnych. W kom pozy­ cjach tych, tak w yraźnie ja k tylko w niew ielu innych, u jaw n ia się w yczu­ cie dynam iki linii i czysto plastycznych zw iązków i zależności p ow stają­ cych m iędzy dekoracją a ko nstrukcją, w k tó rej została um ieszczona. Sam stolarz w ym ieniając sw oje najlepsze p race n a ich czele staw ia bukow ińskie ganki H aładyny.

O statnią z licznych nowości, jak ie przyniósł ro k 1948, by ły zbliżone kształtem do dzw onka z w is y 11, k tóry m i w zbogacił Łukaszczyk w n ętrze swoich kropli w oknach u F ranciszka Obłaźnego w Białce. Zagęściły one silnie górny pas kom pozycji, przeciw staw iając go p rzestro n n y m i odsło­ niętym — jak praw ie w e w szystkich jego kom pozycjach — pow ierzchniom pasa skrzydeł stojących. M otyw ten, podobnie ja k k ropla odw rócona, jest w pełni w łasnością jego tw órcy. W niew ielkich kw iatach, zw ieszających się u podluczy dekoracji w dom u Świeca, m ożem y się do patryw ać jedy nie pobudki do jego stw orzenia takiej, jak ą dla kropli odw róconej by ły esow a- te w sporniki łuków kotarow ych L udw ika W aliczka P rażybobka z północne­ go ganku Ja n a M rowca w G ronko wie. Zwis dzw onkow y został przez J a - niola pow tórzony z nieco lepszym skutkiem w rok później u J a n a Now o- bilskiego, gdzie inny rodzaj okien narzucony rozm iaram i przęseł zm usił do zwiększenia kw ater, a w następstw ie spow odow ał rozluźnienie orn am en tu . Mimo to w późniejszych pracach Ja n io ł zarzucił ten m otyw , stw ierdzając w rozmowie, że „tam gdzie k w atery szersze, m ożna jeszcze coś dać do cy r­ kli, a gdzie wąskie, to nie” . Tylko raz pow tórzył zw isy w r. 1956 u W oj- tanków na Ryniasie, na w yraźne życzenie odbiorców, „żeby to tak bogato było”, p rzy czym naw et wówczas nie złam ał swojej zasady ograniczenia ozdób do dwóch pasów, bogatego górnego i zw yczajow ych ogrodów 12 u do­ łu, środkiem pozostaw iając szeroki pas w olnych szyb.

Po krótkim naw rocie w latach 1950/1951 do okien z k roplą odw róconą Łukaszczyk w ykonał w latach 1951-1954 ponow nie k ilk a zespołów okien

11 M otyw nieco p rzy p o m in ają cy k am p an u le , zazw yczaj p odw ieszany pojedynczo na środku podłucza innego m otyw u.

12 M otyw y zdobnicze zbliżone fo rm ą najczęściej do p ło tu sztachetow ego jed n o -, dw u-, lub trójżerdziow ego, a n iek ied y do b a lu stra d y k rzy ż ak o w ej. U m ieszczane są praw ie w yłącznie w dolnych częściach sk rzy d e ł stojących.

(20)

66 W IK T O B K U L E R S K I

zdobionych różnym i, zazw yczaj spiętrzonym i w dw a pasy układam i pies­ ków, po czym odszedł od nich ostatecznie.

W r. 1954 w dom u J a n a Korkosza w Białce-K aniów ce podw iesił zwis dzw onkow y m iędzy ram ionam i łu k u kotarowego, zestaw iając tak ozdobio­ ne okna p ię tra z parterow ym i, w k tó ry c h pow tórzył układ słońca pod lu ­ kiem ko taro w y m z r. 1939. Po raz o statn i dzw onek pojaw ił się w r. 1959 w 9 dw uskrzydłow ych oknach zestaw ionych w jednym szeregu, co daje pas 18 pionow ych skrzydeł obok siebie. W ty m przeszklonym piętrze pod da­ chem o tw a rty m u J a n a B ryi w Czarnej Górze pokazał Jan ioł jedn ą ze swoich n ajlepszych dekoracji: szereg niew ielkich dzwonków wiszących po­ jedynczo nad p rzestro n nym i otw oram i, a każdy z osobna chroniony szero­ ko rozsuniętym i ram ionam i łuków spłaszczonych, zam ykających arkady skrzydeł. Niżej duże płaszczyzny p u stych szyb i biegnący dołem, niby m i­ n iatu ro w e b alustradk i, spieszny ry tm dw usztachetkow ych ogrodów prze­ szyty cienką, pojedynczą nicią poziom ych żerdek. Dopiero później dostrze­ ga się górny ciąg m aleńkich prześw itów narożnych ponad lukam i. Całość rytm iczna, bardzo spokojna i powściągliwa, a zarazem nie pozbawiona nai­ wnego w dzięku.

Około r. 1960 Janio ł w yposażył ganek Józefa Skow yry w Brzegach w słońca, pieski i ogrody o niezw ykle dla siebie delikatnie i bogato zaryso­ w anych szczegółach. P ierw ow zór ty ch w y rzynań znajdow ał się w jednym z domów, gdzieś m iędzy C yrhlą a Porońcem . Około 1957 r. został odryso- w an y przez Józefa M ichalika z Brzegów którego podziw wzbudził, i następ­ nie pow ierzony do w ykonania stolarzow i z Ju rg ow a — A ndrzejow i Gombo- sowi. Z kolei stw orzone przez Gom bosa ozdoby ganków M ichalika spodo­ bały się tak bardzo Skow yrze, ze sprow adził do w si Janioła, by „odpa- trz y ł” w zór i w edług niego zrobił następn e okna. Ten polecenie wykonał, jed n ak nie pow tórzył ani razu gdzie indziej m otyw ów budzących zachw yt brzegow ian, podobnie jak i wcześniej nie pow tórzył innego zapożyczenia, jak im b y ł łu k z w p isany m w eń lukiem bliźniaczym . Pew ien w pływ deli­ katnego ry su n k u z okien w ykonanych dla Skow yry da się zauw ażyć w po­ chodzących z tego samego roku oknach dom u S tanisław a Budzą w Białce. W ykrojone w środku tarcze słońc i urozm aicone kształty uzębionych pies­ ków ani nie w ystępow ały uprzednio w pracach Janioła, ani nie pojaw iły się później.

W latach następ n ych z jego w a rszta tu w ychodziły dalsze okna z od­ w róconym i k roplam i i inne, z lukam i kotarow ym i. W przeszklonym piętrze pod dachem o tw arty m u J a n a G órnika w Czarnej Górze Łukaszczyk spró­ bow ał przenieść pierw szy z m otyw ów na całe szyby okien dw uskrzydło­ wych, w czym w idać w pływ stolarzy czarnogórskich. Zawiodły tu pro­ porcje. Z byt d elikatn y i nie dość p ły n n y ry su n ek klina tworzącego dolną część k ro p li niknie przy m asyw ie ościeżnic i ram skrzydeł. Po tej ostatniej

(21)

TW Ó R C Y C Y F R O W A N Y C H O K IE N 67

próbie z r. 1970 Jan io ł zarzucił w ypróbow any m otyw , k tó ry — ja k mó­ wił — „uprzykrzył się” . Pow odow any chęcią, by zrobić okna bez cyrkli, na „nową m odę” 1S, w ykonał ok. 1972 r. o kna do ganków dom u bliskiego są­ siada — Józefa Budzą. Pod łuki kotarow e na p arterze i pod bliźniacze łuki odwrócone na piętrze w prow adził tam m otyw y dw ubocznie sy m etrycz­ nych, pojedynczych i pionowo w zniesionych pędów roślinnych, k tó re są po prostu odwróconym i i nieco w zbogaconym i zw isam i dzw onkow ym i. Ich szczytowe pąki tkw ią głęboko m iędzy ram ionam i łuków, jak by podtrzym y­ wały opadające na boki festony. Zastosow anie w oknach p a rte ru głębokich łuków kotarow ych, zam iast p łytkich łuków odw róconych w ystęp ujących na piętrze, jest z plastycznego p u n k tu w idzenia uzasadnione obecnością po­ nad nim i najw yższej, silnie poziomo w ydłużonej i pozbaw ionej ozdób, kw a­ tery leżącej, która w ygląda jak b y spoczyw ała na w ierzchołkach pędów. W rażenie to w zm agają ciężko opadające m iędzy nim i kotary, tw orzące nie­ odzowne przejście m iędzy pionow ym i układam i k w a te r górnych a n ajw yż­ szą poziomą k w aterą leżącą.

W arto tu zwrócić uw agę na jeszcze jeden ch arak tery sty czn y szczegół. Otóż łuki odwrócone pojaw iły się w Białce już poprzednio przy najm n iej 2-krotnie. N ajwcześniejsze z zachow anych pochodzą z r. 1962 z w arsztatu W ładysław a Bałosa Holta z Gronia, gdzie podobnie jak w G ronko w ie i Leś­ nicy były stosow ane dosyć często przypuszczalnie od r. 1940, kiedy to Józef

Fukś Budzulin z Białki um ieścił je w oknach u J a n a M użańskiego w G ro- niu. Jed n ak w e w szystkich przypadkach, z w y jątk iem dom u L udw ika W a­ liczka Prażybobka, są to w gruncie rzeczy odwrócone pieski zwieszające się do dołu swoimi zębami. Łukaszczyk nie k rępując się zbytnio zw yczajo­ wo p rzy ję tą form ą odrzucił zęby i połączył odwrócone pieski w p a ry tak, by odpow iadały łukom kotarow ym dw udzielnym w oknach parterow ych. Postąpił tu w sposób podobnie niezależny jak wówczas, kiedy p rzetw arza­ jąc i łącząc dw a inne m otyw y, stw orzył kroplę odw róconą.

Jan ioł unika zapożyczeń, a jeśli naw et niekiedy ulegał i poddając się nowości jakiegoś m otyw u um ieścił go w swoich oknach, były to przyp ad ki pojedyncze i pozbawione pow ażniejszych następstw . N atom iast szybko pod­ chw ytuje nowe szczegóły w pracach innych stolarzy, w ybiórczo je p rzy ­ sw aja i p rzetw arza w now e form y, odpow iadające jego w y raźn ie określo­ nej wrażliwości plastycznej. Do takiego czerpania z doświadczeń, nie tylko swoich w łasnych, ale i z dośw iadczeń innych, usposabiają go pew ne cechy szczególne. Jeśli nie roboty polowe, to rozliczne in teresy ciągną go w św iat i częściej niźli w chałupie m ożna go spotkać na gościńcu, w autobusie czy przed sklepem. B ystre oczy ogarniają otoczenie spraw nie w yłuskując now e

13 O zapoczątkow aniu now ych „m ód” w sztuce ludow ej w spom ina (za A. R ieg- lem: V o lk sk u n st, Hausfleiss u n d H ausin dustrie, ß e r lin 1894 s. 13) K. P iw o ck i (D ziw ­ ny św iat w spółczesnych p r y m i ty w ó w . W arszaw a 1975 s. 17).

(22)

6 8 W IK T O R K U L E R S K I

szczegóły. J e st ciekaw y, spostrzegaw czy i przem yślny. P rzy tym w szyst­ kim często m yśli o swojej pracy. Gdziekolw iek spotkany po trafi pogwa- rzać o szafce czy kredensie, jak ie a k u ra t m a na w arsztacie, o układach słojów czy sęczków lim bow ych, o now ych w y k rojach dekoracyjnych szcze­ gółów kredensów . Im m niej zadowolenia m iał z w ytw oru, k tó ry uznał za nieudany, o czym m ówi otw arcie, tym więcej cieszy go dzieło „uskłada­ n e ” , tzn. takie, w k tó ry m w szystkie jego części p asu ją do siebie w zajem ­ nie tak, że podoba się to patrzącem u 14. Zadow olenie z pracy przenosi w sposób widoczny ponad czas jej poświęcony.

W cyfrow anych oknach nie odpow iada m u zbytnia strojność i koron- kowość. C hętnie tw o rzy w yraziste form y, zachow ując powściągliwość rów ­ nież w ich rozm ieszczaniu i szanując w artości użytkow e przedm iotu. Jego dekoracje w y d ają się niem al organicznie zw iązane z ko n stru k cją i często ja k b y w spółpracow ały z nią wiążąc, dźwigając, rozpierając czy obciążając pew ne jej części. N a nieprzypadkow ość tego w skazuje zupełnie odm ienne trak to w an ie dekoracji rzeźbiarskiej polichrom ow anych płycin nad- i pod- okiennych. M otyw y roślinne, o kaligraficznym , linearnym rysun ku , nie p rac u ją tam ta k ja k w yrzynania, a ty m bardziej nie rozsadzają białych prostokątów b u jn ą obfitością ani sztywnością, ja k u niektóry ch innych tw órców , ale rozkładają się m iękkim i splotam i n a zdobionych pow ierzch­ niach, podkreślając ich zw artość w łasną delikatnością i przejrzystością.

W ŁADYSŁAW W ILCZEK KOW OL Z G RO NIA

U rodzony w 1902 r. zm arł w r. 1963, pozostaw iając po sobie cyfrow ane okna w yróżniające się strojnością, różnorodnością i delikatnością w yrzy- nań. Znacznie m niejsza aniżeli u Jan io ła część dekoracji przetrw ała tylko w ponad 16 dom ach, co w y n ik a z kruchości ozdób. Stosunkowo liczna gru ­ pa okien m a o rn am enty cienkie, rysow ane w ąską linią i bogate w w ykro­ je, a do tego w n iektórych gankach rozm ieszczone na całej pow ierzchni szyb. Są znacznie bardziej aniżeli poprzednie podatne na w pływ y atm osfe­ ryczne i na uszkodzenia m echaniczne podczas m ycia okien, choć nieco ła t­ w iejsze do m alow ania, bo dość daleko odsunięte od szkła, dzięki czemu nie ulega ono ta k łatw o zabrudzeniu farbą. Część spośród nich mógł spotkać los dekoracji ganku Tadeusza K ow alczyka, zniszczonej ok. 1970 r., a w edług L udw ika W ilczka należącej do najbardziej okazałych prac jego b rata — W ładysław a. Podobny los spotkał w y rzy n an ia z dom u W ładysław a Lipta- ka w G roniu, k tó re zostały zerw ane 4 V III 1975 r. podczas m ycia okien

14 O k re śle n ia tego g ó rale u ży w a ją do różnych przedm iotów . „U sk ład an y ” może być zarów no koń, ja k i dom. J a k się w y d aję , je s t to pojęcie nieco zbliżone do eu- ry tm ii sta ro ż y tn y c h .

(23)

TW Ó R C Y C Y F R O W A N Y C H O K IE N 69

i przeznaczone na spalenie. J a n W ilczek (syn W ładysław a) w rozm owie także w spom inał dom y jeszcze do niedaw na posiadające dekoracje w yko­ nane przez ojca, które „ludzie pozrucali, bo to m yć tru d n o ” .

Kowol był sam oukiem , podobnie ja k Janioł. Podstaw ow e um iejętności nabył w w arsztacie ojca, kołodzieja i kowala. Później, jak w ielu innych, uzupełniał stolark ą dochody z gospodarki. N ajw cześniejsze z jego okien, które jeszcze tru d n o określić w pełni m ianem cyfrow anych, pochodzące z r. 1927, zn ajd u ją się w dom u W ładysław a K obylarczyka w G roniu i niczym nie zapow iadają delikatności n iektórych ozdób późniejszych. Większość podziałów tw orzą szczebliny ujm ujące odpow iednio p rzykrojo ne szybki po­ m arańczowe, zielone, niebieskie i bezbarw ne, gładkie i o urozm aiconej fak­ turze. N ajm niejsze kw aterki, k tó re później przekształciły się w ogrody, jeszcze nie m ają ustalonego m iejsca. W oknach p a rte ru z n a jd u ją się w po­ łowie wysokości okien, a w oknach p ię tra już u dołu, zgodnie z p rzy jm u ­ jącym się zwyczajem. Od góry otw ory są zam knięte półkoliście, w ślad za oknam i witkiewiczow skim i, p rzy czym na p iętrze o trzym ały ozdobne koł­ kow ania podobnie jak w dom u A nieli G oryl w Białce z r. 1928. W łaściwe w yrzynania „paradne” 1S, nie zw iązane z k ształtem szyb, ograniczone są wyłącznie do górnych skrzydeł należących do okien piętra. W gank u są to m asyw ne półsłońca, których 2 grube prom ienie rozchylone na kształt lite ­ ry V i nie sięgające podłucza są wzm ocnione przekreślającą je poziom ą szczebliną. W sąsiednich oknach izb zn ajd u ją się nałożone n a szyby gór­ nych skrzydeł szerokie łuki, w pisane w p ro stok ąty ram i przekreślone w połowie długości ram ion przez prom ienie sięgające do górnych narożników .

Resztki następnych w yrzynań z r. 1928 znajdow ały się jeszcze latem 1978 r. w oknach ganków Tadeusza Z agaty w G ronkow ie. B yły to dw a nowe i później szeroko rozpow szechnione m otyw y łuków , jednego z w p i­ sanym w eń łukiem bliźniaczym i drugiego z w pisanym łukiem kotarow ym czterodzielnym . Pierw szy z nich, p rzejęty praw dopodobnie z kościoła pa­ rafialnego w Białce, w ystępow ał na p arterze, a drugi — którego p rzy p u ­ szczalny pierw ow zór zn ajduje się w kościółku dębneńskim — zdobił piętro. Oba pierw otnie b yły rozm ieszczone w e w szystkich skrzydłach poniżej ich ram górnych. Dołem biegły zwyczajow e ogrody, jed n ak ciągle jeszcze nie „p arad ne”, ale z w y rzy nany m i szybkam i, co Kowol u trzy m ał do ostatka. Tylko w oknach pięter, i to dopiero od r. 1952, w prow adził dw użerdkow e ogrody sztachetkow e, nie zw iązane ze szkłem.

W r. 1929 w dom u S tanisław a B ryi w G roniu W ilczek w rócił do półko­ liście zam kniętych górnych k w ater i do 2 prom ieni p rzekreślonych pozio­ m ą szczebliną, przy czym straciły one sw oją toporność i w cale pokaźną grubość, przybierając, podobnie jak ozdoby w dom u Zagaty, form y cha­

(24)

70 W IK T O R K U L E R S K I

rak te ry sty cz n e dla cyfrow anych okien. M otyw ten w postaci nie zmienio­ nej podchw ycili i pow tarzali później bracia Józef i B ronisław R ychtarczy- kowie, a wzbogacony 3 prom ieniem środkow ym i drugą poprzeczką, także i inni tw órcy w y rzy n ań z doliny Leśnicy.

W r. 1933 Kowol przeszedł kilkum iesięczną p rak ty k ę w w arsztatach stolarskich w Oświęcim iu, po czym w ykonał dekoracje ganków zbudowa­ nego w tym że roku dom u W ładysław a L iptaka w Groniu. Świeżo nabyte um iejętności przejaw iają się tam w nie spotykanej przedtem staranności w ykończenia. G anki te m ają profilow ane ościeża ram i szczeblin okiennych oraz identyczne obram ow ania płycin z dekoracją rzeźbiarską. Ponadto m ia­ ły nie stosow ane uprzednio i później zarzucone fazow anie niektórych k ra ­ wędzi w y rzy n ań oraz szczególny sposób ukrytego osadzenia ich w ram ach i szczeblinach, od czego następnie W ilczek także odszedł. W klęsłe rzeźby zdobiące płyciny n ad - i podokienne oraz balkonow e do dziś w zbudzają po­ dziw. Z drugiej stro n y niek tóre m otyw y — np. klinow e 16 oraz lilii naroż­ nych 17 — u ja w n ia ły zw iązki z pochodzącym i z tego samego roku biał- czańskim i gankam i Józefa F uksia B udzulina i Józefa Korkosza Świeca, któ­ re od początku zyskały sław ę n ajstro jn iejszy ch i najbardziej podziwia­ nych. Nowością w prow adzaną przez Kow ola było połączenie m otyw u kli­ nowego nie z jednym , ale z p a rą łuków , co w ogólnym zarysie przypom ina serce przekreślone osią sym etrii. U kład te n w niedługim czasie stał się jed n y m z częściej używ anych w dolinie Leśnicy i w edług wszelkiego praw ­ dopodobieństw a przyczynił się do w ystąpienia w oknach m otyw u parze­ nicy sercow atej.

W n astęp nych swoich gankach W ilczek odszedł od poziomu w ykonaw ­ stw a, jak i pokazał w dom u L iptaka, nie odrzucając delikatności ornam entu, ja k ą w nim uzyskał, a n a w e t rozw ijając ją dalej w niektórych z później­ szych prac. Nie zaprzestał poszukiw ać coraz to now ych m otyw ów zdobni­ czych i now ych układów kom pozycyjnych, a także now ych szczegółów tech­ nicznych. N ieudane okna parterow ego ganku Józefa Kopcia w Gronkowie z r. 1940 były kolejnym krokiem na drodze odrzucania ograniczeń stylu za­ kopiańskiego, a szczególnie próbą w yciągnięcia wniosków z rozw iązań za­ stosow anych w oknach dom u Liptaka. W najw cześniejszej pracy — okna dom u K obylarczyka — stosunkow o stereotypow e ozdoby w ystępow ały ty l­ ko w górnych skrzydłach okien, jak jest to p rzy jęte w stylu zakopiańskim . W dom u Z agaty nowe, niezw ykłe m otyw y znalazły się już w 2 pasach po­ niżej górnych ram , zarów no w górnych leżących skrzydłach, jak i w dol­ nych stojących. W dom u L iptaka jeszcze zachow ały się układy pasowe, aczkolw iek ozdoby już przesłoniły całe otw ory. W ganku Kopcia okna otrzy­

16 D w ie p ro ste ro zb ie g ają ce się k u górze n a k sz ta łt lite ry V. N iekiedy zam iast p ro sty c h są to lin ie faliste.

(25)

T W Ó R C Y C Y F R O W A N Y C H O K IE N

71-mały kom pozycję rozproszoną. Zm ieniło się talkże opracow anie sam ych ozdób. W dom ach Zagaty i L iptaka były jeszcze płaskie, ale już o stażow a­ nych kraw ędziach, a w ganku Kopcia p rzy b ra ły kształty obłe o praw ie kolistym przekroju. Innow acje te nie dały oczekiw anych w yników i brak śladów naw iązań do nich tak w p racach innych tw órców cyfrow anych okien, jak i samego Kowola. W rócił do układów pasowych, stosując w oknach dekorow anych oszczędniej przem ienność pasów ozdób z pasam i odsłoniętego szkła, a w oknach strojniejszych — przem ienność pasów o większym i m niejszym zagęszczeniu orn am en tu. Sam e w y rzyn ania przyjęły na pow rót form ę płaską, jak ą narzuca półsurow iec i narzędzie.

W szystkie w ym ienione, jak i późniejsze ganki W ilczka m ają dość istotną cechę w spólną: do każdego w prow adzony został p rzy n ajm n iej jed en mo­ tyw zdobniczy nie w ystęp ujący w poprzednich pracach tego stolarza. I tak w kolejnych oknach, w ykonanych przez niego dla A ndrzeja Łasia w Leśni­ cy w r. 1946, pieski otrzym ały zęby w kształcie trójliści o soczew kow atych płatkach. W ganku A ndrzeja Łasia w Borze z ok. 1950 r. znalazł się m otyw przejęty z wcześniejszego o 3 lata ganku W ładysław a Z agaty w Gronkowie, wykonanego przez Ludw ika W ilczka Kowola, b ra ta W ładysław a. J e st to łuk z podwieszonym u podłucza kołem, z którego dolnej części w ybiegają na zew nątrz i nieco ku górze dw ie styczne, opadające n astępnie esow ato ku nasadom łuku zewnętrznego, z k tó ry m i się łączą. W r. 1950 pow stał ganek J a n a M uchy w Groniu, gdzie obok m otyw u 3 prom ieni rozbiegających się ku górze i przekreślonych poziom ą szczebliną pojaw iły się pieski odw ró­ cone i podwieszone na kształt festonów pod górnym i ram am i skrzydeł. Z tego samego ro k u pochodzą bogato cyfrow ane okna w dom u Józefa B afii w Leśnicy, zaw ierające blisko 10 m otyw ów , w czym 6 nie w ystępu jących dotychczas w pracach Kow ola: 2 łuki spiętrzone o w spólnych nasadach; 2 łuki umieszczone w zględem siebie tak jak poprzednie i zw iązane kołem m iędzy nim i zaw artym ; łuk z podw ieszonym pod każdym z ram ion łukiem odwróconym; łuk z podw ieszonym u podłucza łukiem kotaro w ym trójd ziel­ nym ; łuk z w pisanym w eń łukiem zbliżonym do trójlistnego oraz klin dw uprom ieniow y. M otyw y raz użyte w którym ś z 3 zespołów okien — p a rte ru ganku, piętra ganku i szczytu dom u — czy n a w e t w k tó ry m ś z p a­ sów kom pozycji nie pow tarzają się gdzie indziej. Ponadto pierw szy, trzeci i piąty z w yliczonych wyżej m otyw ów zostały w dom u B afii po raz p ierw ­ szy w prow adzone do zasobu form używ anych w cyfrow anych oknach. P iąty m usiał W ilczka zaciekawić szczególnie, skoro ok. 1952 r. użył go pow tórnie jako głównego m otyw u, i to w 2 pasach skrzydeł okiennych na parterze ganku A leksandra Bafii w Groniu. N astępne nowości ukazały się w pow stałym w tym sam ym czasie ganku dom u S tefanii Now ak w G ron­ kowie. Spośród trzech now ych m otyw ów doń w prow adzonych tylko je ­ den — serce — znalazło licznych naśladowców . Dwa pozostałe: secesyjny

(26)

72 W IK T O R K U L E R S K I

łu k i figu ra n erk ow ata nie zyskały uznania. Cała grupa naśladowców okien p ię tra tego ganku i dekoracji do nich naw iązujących, jak a pow stała na Z am agurzu — w Łapszance i w Łapszach — pozw ala porów nać w pływ tej pracy W ilczka z w pływ em , jak i w y w arły dom y B udzulina i Świeca blisko dw adzieścia lat w cześniej. Po ganku u S tefanii Now ak (ostatnim z serii okazałych ganków stw orzonych przez Wilczka) powstało jeszcze tylko kilka znacznie skrom niejszych i zdawkowo zdobionych. Pew nym w y ją tk ie m w śród nich jest znajdujący się w Borze u W ładysław a Bryi. W r. 1955/56 znalazł się tam osobliwy m otyw zbliżony do lam brekinu zło­ żonego z 2 falistych, bezzębnych piesków i spinającego je u góry zwisu ujętego konturow o. Może ze w zględu n a odosobnione położenie m ałej wioski nie m iał on następstw , W pozostałych gankach — Józefa Łętowskiego w Białce z r. 1955, F eliksa Z agaty w G ronkow ie z r. 1955, A ndrzeja Gała w Leśnicy z r. 1957 i S tanisław a M ąki w Leśnicy, praw dopodobnie z tego samego okresu co 3 poprzednie — zasób m otyw ów ogranicza się do ogro­ dów, piesków i słońc użytych w sposób nie m niej zdaw kow y niż one same. I o ile w trzech z tej ostatniej g ru p y ganków W ilczka m ożna znaleźć m oty­ w y dotychczas w jego pracach nie w ystępujące, to ostatni z w ym ienionych ganków zaw iera ju ż tylko pow tórzenia. Jego piętro jest odbiciem p iętra w ganku J a n a M uchy w G roniu, a p a rte r nie zdradza różnic w porów naniu z p a rte re m ganku A ndrzeja Gała w Leśnicy.

Mimo jednego odstępstw a w łaśnie w tej o statniej grupie stereotypo­ w ych ganków znajd u je jeszcze jedno potw ierdzenie tak charakterystycz­ na dla W ilczka niechęć do p ow tarzania się. Zm ienia się w nich tylko je­ d en z trzech ogranych m otyw ów : słońce. W ystępuje jako ćw ierćokrąg z z w y rastający m i zeń prom ieniam i; jako łu k spłaszczony z takim iż prom ie­ niam i; zm ienia się w tarczę z w yk ro jo n y m i serduszkam i i obwiedzioną półkolem przekreślającym prom ienie lub zostają z niego sam e prom ienie, w zm ocnione poziom ą szczeblinką, będące już nie w yobrażeniem , lecz zna­ kiem słońca.

Kowol w 8 spośród 16 zachow anych do niedaw na ganków w prowadził m otyw y zupełnie now e w cyfrow anych oknach, przy czym niejednokrot­ nie szafow ał nim i dosyć rozrzutnie, dając do jednego zespołu okien kilka innow acji. Stosow ane przez siebie m otyw y łączy i krzyżuje tw orząc co­ raz to inne odm iany. T ak jest z m otyw em serca używ anym w sposób za­ zwyczaj p rz y ję ty albo odw racanym , z w yraźnie zaznaczonym koniuszkiem albo go pozbaw ionym , przez co p rzy b iera kształt nertkowaty. Tak jest z festonam i, k tó re łączą się podw ieszone pod łukiem tw orząc w pisany weń łu k kotaro w y czterodzielny bądź rozsunięte w liczbie 2 przy bierają postać oddzielnych kotar. T ak jest z kołem łączącym 2 równoległe, proste szczeb- liny, ujm ow anym m iędzy 2 łu k i spiętrzone i łączące się nasadam i ram ion

(27)

T W Ó R C Y C Y F R O W A N Y C H O K IE N 73

czy jeszcze kiedy indziej w ypadającym ze swojego m iejsca, przez co po­ zostaje łuk zbliżony do trójlistnego.

Ta potrzeba nieustannego w yszukiw ania now ych m otyw ów, now ych zestawień i całych układów , a nadto ciągłego ich przetw arzania, u tru d n ia znalezienie źródeł, z których zostały zaczerpnięte, zresztą n a d e r różnorod­ nych: od X V -w iecznych odrzw i kościółka dębneńskiego przez neogotycką ornam entykę drzw i kaplicy z G ronkow a i rom anizujące okna kościoła w Białce po zdobnictwo secesyjne. Nie w zbraniał się też przed przejm ow aniem m otyw ów dostrzeżonych w w yrzynaniaeh, k tó re w yszły z rąk innych tw ó r­ ców cyfrow anych okien i czerpał od nich bez uprzedzeń. W rozm owie o ojcu J a n Wilczek zaprzeczał istnieniu jakichkolw iek rysunków i w zorów w dom u i w warsztacie, podkreślając że W ładysław rysow ał od razu na desce i „syćko brał z w łasnej głowy i w zorów n ijak ik ni m ioł”. Możliwe, że kierow ał się w yłącznie pam ięcią, że spostrzeżone gdzieś kształty stano­ w iły raczej pobudkę niż wzór, a także że „bran ie z głow y” odnosi się r a ­ czej do całości kom pozycyjnej, do układów m otyw ów , aniżeli do poszcze­ gólnych ich składników 18. Poszukiw ania te czynią w rażenie, jak b y W il­ czek znajdow ał się pod w pływ em przem ożnego pragnienia nowości. Wy­ stępow anie znacznej liczby now ych m otyw ów w grupie ganków szczegól­ nie bogato zdobionych m ożna tłum aczyć chęcią sprostania życzeniom od­ biorców dom agających się strójności w iększej aniżeli zazw yczaj. Nie tłu ­ maczyłoby to jednak różnicowania dekoracji w p raw ie w szystkich gankach skrom niejszych. Posługując się w większości swoich okien jed n y m w zorem pieska — ujaw nia to charakterystyczna i p raw ie w szędzie jednakow a asy­ m etria rozdw ojonych zębów tego m otyw u — m ógłby ta k samo dobrze używać jednego wzorca słońca, jak rów nież częściej stosow ać jed en układ kompozycyjny. P rzykładów takiego postępow ania dostarcza W ojciech Trzop Barcik z Czarnej Góry, a w pew nej m ierze także F ranciszek Łukasz­ czyk Janioł. Powód, dla jakiego Kowol tego nie czynił, m usiał się liczyć bardziej aniżeli czas i pieniądze. Może w arto tu zwrócić uw agę na jeszcze jed n ą różnicę, jaka zachodzi m iędzy 2 g rupam i jego ganków. W yrzynania oszczędniejsze i o parte na m otyw ach u ta rty c h znacznie lepiej spełniają sw oją rolę dekoracyjną. Są w iększe i bardziej czytelne, dzięki czem u m ogą skutecznie współzawodniczyć z częściami k o n stru k cy jn y m i nie pozw ala­ jąc zepchnąć się do roli dodatku. W gankach obficie zdobionych, gdzie Wil­ czek w prow adza liczne nowe m otyw y, w y rzy n an ia tra c ą na szerokości, niedostatecznie zyskując na zagęszczeniu, przez co nie w iążą się z grubym i ram am i i szczebliinami, pozostając tylko ich uzupełnieniem . P ow staje w ten sposób b rak rów now agi m iędzy silnie działającą s tru k tu rą elew acji a słabym rysunkiem ornam entu. Czyni to w rażenie, jak b y Kowol przestaw ał widzieć cyfrow ane okna jako dekorację b u dy n k u tam , gdzie jego uw agę

(28)

74 W IK T O R K U L E R S K I

p rzyk uw ała nowość m otyw ów . Ja k b y dostrzegał w y rzynania jako samoist­ ne kom pozycje niezależne od otoczenia, a n aw et od części konstrukcyjnych okna. W ątłość ty ch ozdób u w y datnia się nie tylko w stosunku do sąsiadu- cych z nim i okapów , słupów, rysiów, bierw ion i ram , ale także w stosun­ k u do rzeźbionych i polichrom ow anych płycin nadokiennych. W ypełnia­ jące je o rn am enty są m ocne i zdecydow ane tak, jak tylko nieliczne z wilcz- kow ych w yrzynań. Ta, m ożna by rzec, fascynacja now ym m otyw em za­ czerpniętym obojętnie skąd, skłaniająca do skupienia uw agi na szczególe, na lin earn ej kaligrafii ze szkodą dla całości, jak rów nież ciągłe poszukiw a­ nie odm iany każące porzucać m otyw zaledwie co użyty przeciw staw iają Kow ola Janiołow i. W ty m zestaw ieniu cechy charakterystyczne twórczości każdego z nich u w y d a tn ia ją się ze szczególną ostrością.

Liczni odbiorcy m ylą prace 2 braci W ilczków Ko woli, przedstaw ionego w yżej W ładysław a i jego b ra ta Ludw ika. T en ostatni w ykonał zaledwie 3 de­ k oracyjne ganki w r. 1947, w opodal siebie stojących dom ach na południo­ w ym sk raju G ronkow a: u Stanisław a K apułki, W ładysław a Zagaty i S ta­ nisław a Zarębczana. Jeśli odbiegają one od p rac W ładysław a to może nieco w iększą w yrazistością o rn am e n tu lepiej związanego z resztą okna, a przy ty m w cale niem niej bujnego, szczególnie u Z agaty i u K apułki. Ludw ik był cieślą i zazw yczaj swoich odbiorców odsyłał z oknam i do brata. Obu ich cechowało uderzające podobieństwo, czym w yróżniali się spośród reszty jedenaściorga rodzeństw a. Mimo różnicy w ieku — Ludw ik by ł o 7 lat młod­ szy od W ładysław a — było ono tak łudzące, że z czasem m usieli się pogo­ dzić ze stałym m yleniem imion. Stąd piętrzące się w teren ie trudności w ustalen iu au to rstw a licznych prac, o któ ry ch często właściciel może powie­ dzieć tylko tyle, że robił je W ilczek Kowol z Kobylarzów ki. Ale który?

Na koniec w arto wspom nieć o tych stolarzach, którzy nie w ykonyw ali cyfrow anych okien albo wcale, albo wykowali je tylko raz jed en czy dwa, by więcej do w y rzy n ań nie powrócić. Jed en z nich, Józef W róbel Kocor z G ronia, w oknach swojego ganku um ieścił dekorację skrom ną, choć nie pozbaw ioną swoistego u roku przez pełne prostoty, by nie powiedzieć naiw ­ ności, p rzetw orzenie najbardziej znanych m otyw ów . Poza tym nie przyjął zam ów ienia n a jakiekolw iek inne cyfrow ane okna, o których m a zdanie ja k najgorsze: „Modo głupio nastała z Białki. Tam ók parafia beła i tam chodzili m y do kościoła. Sw oje rzeźby pozwalam syćkie, bo to do nicego nie podobne. Skła ani nie wycyścis, bo jako to sm ate w razis, okna n ijak um yć. To dziadostw o straśne. N aród na Podhalu głupi i tylko zeby sie pokwolić jed en przez drugiego. A ni nie zji, a piniondze na głupoty wyda. J a k jed en takie coś zrobi, chałupę w yzdaja, to zara drugi jesce lepse, i tak głupio modo idzie” .

(29)

T W Ó R C Y C Y F R O W A N Y C H O K IE N 75

C harakterystycznym zjaw iskiem jest to, że także inni stolarze, choć nie w yrażają aż tak krańcow ych sądów i m ają za sobą w cale liczne i często wartościow e zespoły cyfrow anych okien, traiktują je raczej jako pracę bez większego znaczenia. O ile chętnie chw alą się „rzeźbionym i deskam i”, jak W ładysław Rabiański, m eblam i, jak Franciszek Łukaszczyk Janioł, czy pracam i w m etalu, jak M ieczysław M ichalik, a za powód do dum y uw ażają zbudowane przez siebie m echaniczne urządzenia w arsztatow e, ja k Józef Rzepiszczak Miesiorz i Józef W róbel, to p y tan i o cyfrow ane okna czynią w rażenie zakłopotanych i niedow ierzających zainteresow aniu, jak ie one budzą. T ra k tu ją je jako coś czysto miejscowego, wsiowego, a w ięc i po­ śledniejszego.

TH E A U TH O RS OF EM BROIDERED W INDOW S FRO M TH E BORDERLAND OF POD H A LE

AND ZAM A GU RZE S P IS K IE S u m m a r y

The d ia lec ta l te rm ’’cyfrow ane o k n a ” m ay be tra n s la te d as ’’em b ro id e re d w in ­ dow s”. The te rm is m isleading because th e te c h n iq u e used h e re is th e applique. O rnam ents, cut out of plyw ood an d p a in te d w h ite, a re p u t on th e w in d o w -p a n es. Cottages in P odhale, O raw a, Z am agurze S piskie, and G orce w e re o rn a m e n te d in th is w ay in the second and th ird q u a rte r of th e 20th cen tu ry . T he m ost n u m e ro u s and v ario u s orn am en ts a re found in th e b o rd e rla n d of P o d h ale an d Z am agurze. In th e villages th e re th e orn am en ts are m ostly produced by s e lf-ta u g h t co u n try ca rp en te rs. Two of them , F ranciszek Ł u kaszczyk J a n io ł fro m B iałk a an d W ład y ­ sław W ilczek Kow ol from G roń have su rp assed th e re st in resp e ct of th e q u a n tity of w orks. T hey also belong to th e group of c a rp e n te rs show ing m uch c re a tiv e in v e n tio n . T he tw o intro d u ced m an y new m otives in th e e m b ro id ered w indow s, both in v en ted by them selves and borrow ed from v ario u s sources. W hile F ra n c i­ szek Ł ukaszczyk re p e a te d his m oties m any tim es in d iffe re n t p a tte rn s , W ładysław W ilczek in his successive w orks in tro d u c ed new ideas, n ev e r com ing back to th e m again. T hey both e x e rte d in flu e n ce on others, an d found m a n y follow ers. On th e w hole, th ese a rtisa n s do not a tta c h g re a t im p o rta n ce to th e ir w o rk s an d some

of them — alth o u g h not devoid of ta le n t — refu se to pro d u ce them , co nsidering

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dzięki swojej wysokiej izolacyjności cieplnej KBE 88 zapewnia, aby wnętrze domu nagrzewało się wyłącznie poprzez pasywne źródła energii, takie jak ciepło ciała czy

zintegrowany kołnierz z faruchem z EPDM i kołnierz paroprzepuszczalny AKP, uchwyt otwarcia - 3 pozycje, listwa kominiarska, rynna odwadniająca, kliny uszczelniające, ogranicznik

a) ocieplenie ścian zewnętrznych budynku, kolorystyka elewacji budynku, wymiana stolarki okiennej i drzwiowej wraz z robotami budowlanymi towarzyszącymi,.. b) remont klatki

Zjawisko kondensacji pary wodnej na zewnętrznej powierzchni szyby zespolonej może wystąpić, jeżeli temperatura zewnętrznej powierzchni szkła będzie wyraźnie niższa od

↓ Pobaw się aktorem, STN Winda, 2015, od lewej Piotr Charytoniuk, Wiktor Siek, Agnieszka Krajewska, Justyna Jaguszewska, Przemysław

Obecnie w praktyce inżynierskiej stosowana jest uproszczona metoda obliczeń ugięć elementów nośnych okna pod obciążeniem wiatrem (zwana dalej metodą

Stosowane materiały uszczelniające powinny być zgodne z rozwiązaniami przyjętymi w dokumentacji projektowej a także spełniać wymagania odpowiednich norm lub aprobat

W przypadku okien uchylnych pod spód okna należy podłożyć dwa kliny nośne, rozmieszczone symetrycznie w odległości około 100 mm od brzegu ościeżnicy każdy, a