• Nie Znaleziono Wyników

Nad "Przewagami elearów polskich" Wojciecha Dembołęckiego : o apologetycznym pamiętniku z walk lisowczyków w krajach monarchii habsburskiej podczas pierwszych latwojny trzydziestoletniej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nad "Przewagami elearów polskich" Wojciecha Dembołęckiego : o apologetycznym pamiętniku z walk lisowczyków w krajach monarchii habsburskiej podczas pierwszych latwojny trzydziestoletniej"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Marcin Bauer

Nad "Przewagami elearów polskich"

Wojciecha Dembołęckiego : o

apologetycznym pamiętniku z walk

lisowczyków w krajach monarchii

habsburskiej podczas pierwszych

latwojny trzydziestoletniej

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 11, 53-64

(2)

7 b 4 P *)S Seria X I 2 0 0 5

Marcin Bauer

Nad Przewagami elearów polskich Wojciecha Dembołęckiego.

O apologetycznym pamiętniku z walk lisowczyków

w krajach monarchii habsburskiej podczas pierwszych lat

wojny trzydziestoletniej

W

ojciech D em bo lęcki należał bez wątpienia do najbarw niejszych postaci R zeczyp o­ spolitej pierwszej połow y X V I I wieku. U zd olniony kom pozytor i prow incjał zako­ nu franciszkańskiego, a zarazem lisowczyk, hulaka i piewca Polski sarm ackiej, był, jak m ało kto, uosobieniem swej pełnej kontrastów epoki.

Przyszły „żołnierz w habicie”, ja k określił go Ju lian B artoszew icz1, urodził się w 1585 lub 1586 roku w rodzinie Jaku ba Konojadzkiego herbu Prawdzie, średniozam ożnego szlachcica zam ieszkującego wieś Konojady w w ojew ództw ie ch ełm iń skim w Prusach Królew skich. M atką późniejszego autora Przew ag elearów polskich była Barbara z D ecjuszów , w nuczka J o - doka Ludwika D ecjusza, głośnego renesansow ego historyka i ekonom isty, sekretarza Zyg­ m unta Starego i burm istrza Krakowa. O d nazw y leżącej niedaleko Konojad wsi D ębow a Łąka, którą Jaku b Konojadzki nabył około połow y X V I w ieku, je g o dwaj znani synow ie, A ndrzej i W ojciech, pisali się D em bo lęccy z K onojad 2.

Praw dopodobnie za sprawą kontaktów rodzinnych m atki W ojciech przystąpił w 1598 roku w Krakow ie do now icjatu w zakonie franciszkańskim . Zaczął także naukę w należą­ cym do zakonu studium teologicznym . Przypuszczalnie był studentem bardzo zdolnym , gdyż ju ż w 1600 roku w ydrukow ał na koszt uczelni dwie łacińskie ody ofiarow ane B er­ nardow i M aciejow skiem u, now o m ianow anem u biskupow i krakow skiem u. W roku 1603

1 Z o b . J. B a rto sz e w icz , K s ią d z Wojciech z K on o ja d D em b o lęck i, w : id em . Studia historyczne i literackie, K rak ó w 1881, s. 9 0 - 1 1 2 .

2 P rz y ję ta tu fo rm a p isow n i n azw iska W o jciech a D e m b o lę c k ie g o je s t fo rm ą n a jcz ęściej pojaw iającą w sy­ g n o w an y ch przez n ieg o dziełach , a tak że p rzy jętą w n ajw ażn iejszy ch o p raco w an iach i b ib lio g rafiach .

(3)

M a r c i n B au er

złożył śluby zakonne i rozpoczął studia m uzyczne, a w 1611 lub 1612 otrzym ał św ięcenia kapłańskie. Szybko awansował w hierarchii zakonnej. W 1615 roku był kaznodzieją w K a­ liszu, w 1616 członkiem kapituły we Lwowie, a w 1617 ju ż gw ardianem i kustoszem k o n ­ wentu w C h ełm n ie. Z tego okresu pochodzą dwie ogłoszone przez niego w ybitne kom po­ zycje m uzyczne: Benedictio mensae cnm gratiannn actione i Conipletoriinn Rom anim t. Pod koniec roku 1617 D em bołęcki w yjechał do W enecji i R zym u , gdzie uzyskał bakalaureat z teologii. P ow rócił do kraju w 1619 roku. W trakcie tej pow rotnej podróży poznał hrabiego M ich a­ ela Adolfa A lthana, posła cesarza Ferdynanda II H absburga do Z ygm unta III Wazy, wraz z którym założył Tow arzystw o Ż o łn ierk i C h rześcijań skiej, swego rodzaju zakon rycerski dla szlachty katolickiej. C elem Tow arzystw a była obrona w iary przed heretykam i i potęgą turecką. Z n ajo m o ść ta praw dopodobnie przyczyniła się jesien ią 1620 roku do m ianow ania D em b o łęck ieg o przez papieża Pawła V kapelanem lisow czyków — oddziałów lekkiej jazd y zaciągniętych w Polsce rok w cześniej w ram ach pom ocy króla dla w alczącego z protestan­ tam i cesarza. O tych żołnierzach, w yw odzących swą nazw ę od nazw iska pierw szego k o ­ m endanta — Aleksandra Lisow skiego, tak pisał W ładysław Łoziński, autor Praw em i lew em , zbioru szkiców o obyczajach w pierwszej połow ie X V I I w ieku:

Lisowczycy, kwiat i szum ow ina zarazem fantazji polskiej, kipiący ferm ent szlacheckiego tem peram entu, rycerze bez trw ogi i honoru , (...) których „Bóg nie chciał, a diabeł się bal”, sława i niesława szabli polskiej w całej Europie — to zjawisko naszej przeszłości, na którym m ożna się uczyć, ja k najwyższe zalety skojarzyć się mogą z najniższym i instynktam i, je ż e li pierw szych od drugich nie przegradza m ur sum ienia i k arn o ści3.

K ilkanaście m iesięcy spędzonych w siodle w śród tych żołnierzy fortuny, okazało się je d n y m z najw ażniejszych okresów w ży ciu W ojciech D em bo łęckiego. Z aow ocow ało w y­

danym w 1623 roku w Poznaniu pam iętnikiem w ypraw w ojennych zatytułow anym P rze­

wagi elearów polskich, co ich niegdy lisow czykam i zw ano. O głoszenie d rukiem tego dziełka nie

było przypadkowe. W tym czasie lisow czycy m ieli wśród szlachty w Polsce tak złą reputację, że styczniow y sejm w 1623 roku uchw alił nawret konstytu cję nakładającą na nich zbiorową infam ię. Pow szechnie oskarżano ich o najgorsze zbrodnie: o m ordy i łupiestw a, ja k ich do­ puszczali się w kraju podczas przerw w cesarskich zaciągach, a także o przyczynienie się do w ybuchu niedaw no zakończonej w ojny z Tu rcją4. U tw ó r księdza D em bo łęckiego był w ięc

3 W . Ł o z iń sk i, P raw em i lew em . O by czaje na C z e n e o n e j R usi w p ierw sz ej p o ło w ie X I I I w ie k u , t. 1: C z a s y i lu d z ie , K ra k ó w 1960. s. 155.

4 J e s t in teresu jące , że o p in ie d zisiejszy ch h isto ry k ó w o roli liso w czy k ó w w w o jn ie p o ls k o -tu r e c k ie j w la­ tach 1 6 2 0 -1 6 2 1 n ie są zgod ne. Je r z y B esala zarzu ca im u cieczk ę w o b licz u w ro g a i obarcza ich w sp ó lw in ą za zu p ełn ą k lęskę w y p raw y c e c o rsk ie j i śm ierć h etm a n a S tan isław a Ż ó łk ie w sk ie g o (J. B e sa la , S tan isław

Ż ó łk ie w s k i. W arszaw a 1988. s. 3 6 5 ), zaś I Ie n ry k W isn e r sk łan ia się ku p ogląd ow i, że b ro n ili o n i do ostatka

(4)

Nad P rz ew a g a m i elearów polskich W o jc ie c h a D e m b o l ę c k ie g o . O a p o lo g ety c zn y m pam iętn iku ..

istotnym głosem w obronie lisowczyków, icli apologią — jako rycerzy walczących w o b ro ­ nie prawdziwej wiary.

Przew agi elearów polskich nie doprowadziły je d n a k do rehabilitacji bitnych żołnierzy—ra­

busiów. D em b o łęck i w yjechał ponow nie do R zym u , gdzie uzyskał doktorat z teologii, a także nawiązał bliskie stosunki z generałem zakonu franciszkańskiego Franceschin im . W roku 1625 został przez niego m ianow any prow incjałem prow incji polskiej. U rząd ten złożył ju ż po m iesiącu, zdążył je d n a k przyczynić się do podziału dotychczasow ej prow incji polskiej na dwie m niejsze: polską i litew sko-ru ską. W k ró tce pod auspicjam i generała objął now e, w ygodniejsze dla siebie stanow isko kom isarza generalnego Tow arzystwa Ż ołn ierki C h rześcijańskiej do spraw wykupu je ń có w z rąk m uzułm ańskich. Jeżd żąc po kraju w celu zbierania funduszy dla Tow arzystw a, popadł w ostry, trw ający kilkanaście lat k o n flik t z ka­ pitułą zakonu w kraju. O skarżano go o niedopełnianie pow inności kapłańskich, zbytek, hulaszczy tryb życia, a nawet o rozpustę i hańbienie godności zakonu. W 1631 roku w y­ je ch a ł do R zym u, by naprawić swą nadszarpniętą reputację u najw yższych władz zakon­ nych. Za przyzw oleniem zw ierzchników rozpoczął tam pracę nad now ym w ykładem h i­ storii pow szechnej, otrzym ując tytuł historyka i kronikarza zakonu. Po pow rocie do kraju w 1633 roku opublikował przy aprobacie króla W ładysława IV swe kolejne dzieło — W ywód

jedynow łasnego państwa s'wiata, w którym przedstawił swą głów ną koncepcję dziejów, opartą

na udow odnionej w pseudonaukow y sposób tezie, że wszystkie ję z y k i i narody na Z iem i pochodzą od polszczyzny i Polaków. Książka ta w yw ołała gniew kapituły lwow skiej, która do oskarżeń o defraudow anie pieniędzy ze szkatuły Tow arzystw a i skandaliczne prowa­ dzenie się kom isarza dodała zarzuty, że w sw ym dziele „poplótł [on] wiele straszliwych dzieciństw , wstyd przynoszących dla m ężów rozsądnych”’ . Po wielu latach W yw ód... został uznany przez badaczy za jed en z m anifestów polskiej m egalom anii narodow ej'’.

Spory W ojciecha D em bo łęckiego z przełożonym i w zakonie trw ały jeszcze dekadę. D aw ny kapelan lisow czyków ustatkował się dopiero pod koniec życia, po otrzym aniu god­ ności definitora w prow incji litew sko—ruskiej w roku 1643. O pracow ał jeszcze je d n o dzie­ ło: Effigies I'ironun celebritim, które pozostało w rękopisie. Zaczął także zbierać m ateriały do herbarza polskiego. Przed śm iercią miał przekazać je dom inikaninow i Szym onow i O k o l- skiem u, który w ykorzystał je w sw ym znanym herbarzu Orbis Polonus. Z m arł praw dopo­ dobnie w roku 16477.

5 C y t. za: 1 1. B a ry cz . D em b o łęck i z K onojtul W ojciech, hasło w: P olski słow n ik biograficzny, t. 5, K rak ó w 1939— - 1 9 4 6 , s. 8 2 .

For. |. St. B y stro ń , M egalom ania n arodoira, W arszaw a 1935. s. 1 8 -2 1 ; Z . O g o n o w sk i. Z d z iejó ir m egalom anii

n a m lo ii’cj. „ C z ło w ie k i Św iatop og ląd " 1977, n r 12.

7 D ata śm ierci za: M . K o ch ań sk a. K s ią d z W ojciech D em b o łęck i z K on ojatl. ..Z esz y ty N a u k o w e U n iw e rsy te tu W ro cław sk ie g o im . B olesław a B ie ru ta", seria A : Prace L itera ck ie n r 1. W rocław 1956, s. 141 (cało śc arty k u łu : s. 1 0 1 -1 4 3 ); h is to ry k zakonu fran ciszk ań sk ieg o K am il K an tak m ó w i o rok u 1650 (K . K an tak . F ran cisz k a n ie

polscy, t. 2: 1 5 1 7 -1 7 9 5 . K ra k ó w 1938. s. 2 6 1 ). a H e n ry k B ary cz o p rzedziale m ied zy w rz e śn ie m 1645 a lutym

(5)

56 M a r c i a B au er

Pierw sze w ydanie Przew ag elearów polskich w ydrukow ał Ja n W olrab w 1623 roku w P o ­ znaniu. W roku 1630, rów nież w Poznaniu, pojawiła się druga edycja dzieła W ojciecha D em bo łęckiego. Kolejne wydania tekstu ujrzały s'wiatło dzienne dopiero po dw ustu la­ tach, na fali zapoczątkow anego w latach dw udziestych X I X w ieku zainteresow ania badaczy i wydaw ców staropolskim i pam iętnikam i. W e fragm entach przedrukow ał go „Weteran P o ­ znański” w num erach 1-5 z 1825 roku. W roku 1830 w Puław ach ukazało się trzecie pełne wydanie utw oru. Po upływ ie ponad dekady M aurycy D zieduszycki zam ieścił fragm enty pam iętnika D em bo łęckiego w swej historii lisow czyków 8. N astępną edycję Przew ag ogłosił w 1859 roku w Krakow ie K azim ierz J ó z e f Turow ski, opatrując tekst notą o autorze oraz dodatkam i dotyczącym i udziału lisow czyków w w ojnie trzydziestoletniej. W arto też w sp o­ m n ieć o czeskim przekładzie utw oru, który ukazał się w roku 1908l).

Pierw sze wydanie krytyczne utw oru opublikow ał ju ż w spółcześnie Radosław Sztyber, usuwając w nim błędy poprzednich wydaw ców i proponując tekst opracow any zgodnie z dzi­ siejszym i standardam i111. W porów naniu z innym i rodzim ym i pam iętnikam i z X V I I w ieku

Przew agi elearów polskich doczekały się dość licznych opracow ań, m im o że ich najnow sze

w ydanie ukazało się prawie sto pięćdziesiąt lat po poprzednim , d ziśju ż dość tru d no dostęp­ nym . Ju ż w 1826 roku pisał o nich Łukasz G ołębiow ski, m iędzy innym i zw racając uwagę na żyw y ję z y k opow ieści o w ojennych przygodach lisow czyków 11. W w ydanym w 1834 roku w Krakow ie siódm ym tom ie Historii literatury polskiej M ich ał W iszniew ski podkreślił walory stylu autora P rzew ag 12. C ezar B iernacki, autor hasła pośw ięconego W ojciechow i D em b o łę c- kiem u w Encyklopedii Pow szechnej Sam uela Orgelbranda zauważył w artość utw oru ja k o źródła historycznego, nie dostrzegając je d n a k je g o aspektów literackich13. Sąd przeciw ny przed­ stawił w sw ym haśle o W ojciechu D em b o łęck im w spółautor kolejnej encyklopedii, Piotr C h m ielow ski, pisząc o „fantazji plastycznej”, dowcipie i „pochlebstw ie retorycznym ”, które cechują opow ieść kapelana lisow czyków 14.

W dw udziestoleciu m iędzyw ojennym Przew agam i elearów polskich interesow ali się głów ­ nie historycy. N a utw ór W ojciecha D em bo łęckiego pow oływ ali się m iędzy innym i Ja n Ka­ m iński w pracy pośw ięconej historii sądow nictw a w ojskow ego1 \ J ó z e f U je jsk i w m onogra­

s M . D z ie d u sz y ck i. K ró tk i rys d z iejó ir i spraw L iso w cz y k ó w . t. 1 - 2 , Lw ów 1 8 4 2 -1 8 4 4 .

' K n e ź e I ojtecha D em b o leck eh o z radu ErantiŚkdna P aiueti o vypravach L iso rćik u proto odbojnym C ech u m a jejich

spojanenm w letcch 1 6 1 9 -1 6 2 2 . tł. A K o tik . P rah a 1908.

1,1 Z o b . W. D e m b o łę c k i, P rz ew a g i elearów p olskich, co ich niegdy lisow czykan ii z w an o, w yd. R . Szty b er, T o ru ń 2 0 0 5 .

11 L. G o łę b io w s k i. O dziejopisach polskich, ich duchu, zaletach i w adach. W arszaw a 1826, s. 1 3 3 -2 0 7 . 12 M . W isz n ie w sk i, H istoria literatury p o lsk iej, t. 7, K ra k ó w 1843, s. 3 5 4 - 3 5 5 .

13 C . B . [C . B ie rn a c k i], D e m b o lęck i W ojciech, hasłu w : E n cy klo p ed ia P ow szech n a S a m u ela O rgelbranda, t. 7, W arszaw a 1861. s. 5 7 - 5 8 .

14 P. C h m ie lo w s k i, D em b o lęck i z K o u o ja d W ojciech, h asło w : W ielka E n cy klo p ed ia P ow szechn a Ilu strow an a, t. 1 5 -1 6 , W arszaw a 1895. s. 314.

1:1 J . K a m iń sk i, H istoria sądow nictw a w ojskow ego w d a w n tj Polsce, W arszaw a 1928. S e k c ja P ra w n icz a T o w a rz y ­ stw a W ie d z y W o jsk o w ej z. 1.

(6)

N a d P rzew ag an ii elearów polskich W o jc ie c h a D e m b o łę c k ie g o . O a p o lo g ety c zn y m p a m ię tn ik u . 57

fii polskiego m esjanizm u 1*’, Jan Stanisław Bystroń w rozprawie o rodzim ej m egalom anii17, a także K am il Kantak, historyk zakonu franciszkańskiego w P olsce18.

W iększe zainteresowanie literaturoznaw ców pam iętnik z wrypraw lisow czyków w zbu­ dził dopiero w ostatnim półw ieczu. N a pierw szym m iejscu w\śród tych opracow ali w y m ie­ nić należy w artościow y artykuł M arii K ochańskiej pośw ięcony życiu i tw órczości W o j­ ciecha D em b o łęck ieg o 1'. O p rócz bardzo szczegółow ych inform acji dotyczących biografii franciszkanina, autorka zawarła w nim także ciekawą próbę analizy literackich aspektów

Przewag. U tw ó r dostrzegli też najbardziej zasłużeni badacze dawnego pam iętnikarstw a —

Jadw iga Rytel i A lojzy Sajkowski. Autorka studium o dziele Jana C h ryzostom a Paska w obec innych staropolskich pam iętników zalicza tekst D em bo łęckiego (obok Początku i progresu

wojny m oskiew skiej Stanisława Ż ółkiew skiego) do zabytków w ybijających się z przeciętnego

tła swego gatu nku2", a także podkreśla dom inującą wr nim tendencję panegiryczną21. W y­ bitny historyk literatury barokow ej w swej rozprawie o pam iętnikarstw ie zajął się przede wszystkim klasyfikacją gatunkow ą Przew ag elearów polskich. U znał je za „pam iętnik bez- osobisty”, bliski kronikom pam iętniczym w rodzaju dzieła M ikołaja Jem iołow skiego. Pod­ kreślił też, że utw ór D em bo łęckiego zawiera elem enty bliskie pam iętnikom w łaściw ym : ograniczenie się autora do jed n eg o tem atu, podkreślanie przez niego własnego świadectwa opisywanych zdarzeń oraz fakt, że tekst powstał w oparciu o pam ięciow ą rekonstrukcję zagubionych notat diariuszow ych, które autor w cześniej prowadził22.

Przew agi znalazły rów nież swoje m iejsce w syntezach historii literatury. Ju lian K rzyża­

now ski zw rócił uwagę na publicystyczny charakter dzieła D em bo łęckiego; stw ierdził, ze spełniało ono rolę biuletynu prasowego, którego zadaniem było dostarczanie czytelnikom now in z dalekich krajów 23. Czesław Mernas nazwał utw ór „szczególnym przykładem re­ lacji w o jen n ej”, a zarazem „apoteozą oddziału w ygnanego w końcu z granic państw a”. B a­ dacz dostrzegł w nim także o b ecn ość narracji d ia r iu sz o w e j24.

C o w pełni zrozum iale, pam iętnik służył też historykom form acji lisowczyków. C z ę ­ sto pow oływ ali się nań W ładysław M agnuszew ski w pracy Z dziejów elearów polskich1* oraz H en ryk W isn er w popularnonaukow ej m onografii Lisowczycy2t\

1.1 J. U je js k i. D z ie je polskiego m esjanizm n do pow stan ia listojnulowego w łączn ie. Lw ów 1831. 17 J . St. B y stro ń , op. cit., s. 37.

Ih K. K an tak . op. cit., s. 2 5 7 - 2 6 4 . 1.1 M . K o c h a ń sk a , op. cit.

211 J. R y tel, „ P a m ię tn ik i” P a s k a na tle pam iętn ikarstw a staropolskiego. S z k ic z d z iejów p roz y narracyjnej, W rocław 1962, s. 2 6 .

21J . R y tel. op. cit., s. 95.

22 A. Sajk o w sk i, N a d staropolskim i p a m iętn ik a m i. P ozn ań 1964, s. 62.

23 }. K rz y ż a n o w sk i. H istoria literatury polskiej. A legoryzm — prerom an tyzm . W arszaw a 1964, s. 270. 24 C z . lle r n a s , B a ro k . W arszaw a 2 0 0 2 , s. 168.

25 W . M ag n u sze w sk i. Z d z iejów elearów polskich. S tan isla ii’ S troynow ski, lisow ski zagon czyk, p rzy w ód ca i legisla­

tor, W a rsz a w a -P o z n a ń 1978.

(7)

58 M a r c i n Bau er

Radosław Sztyber, uczeń i kontynuator badań profesora M agnuszew skiego, pośw ięcił

Przew agom elearów polskich serię interesujących artykułów , analizując w nich różnorakie

aspekty budow y i stylu pam iętnika27. Badania te zaow ocow ały niedaw ną publikacją w spo­ m nianej w cześniej, bardzo potrzebnej pierwszej krytycznej edycji tekstu.

★ ★ ★

Przew agi elearów polskich są na tle innych zabytków pam iętnikarstw a staropolskiego

utw orem w yjątkow ym pod w zględem okoliczności, w ja k ic h powstały. W odróżnieniu od zdecydow anej w iększości w spółczesnych sobie autorów pam iętników W ojciech D em b o łę c- ki pisał swe dzieło z myślą o ogłoszeniu go drukiem i dotarciu do szerokiego kręgu czytel­ ników. Przyczyną tego była szczególna sytuacja bohaterów utw oru — celem kapelana li- sow czyków w pierw szym rzędzie była rehabilitacja w oczach szlacheckiej opinii publicznej sw oich w yjętycli spod prawa „parafian’', a dopiero w dalszej kolejności utrw alenie pam ięci ich tytułow ych przewag dla przyszłych pokoleń. W łaściw ym wydaje się zatem podkreśle­ nie ow ego publicystycznego w ym iaru tekstu.

Podzielona na czterdzieści je d e n rozdziałów relacja D em bo łęckiego ob ejm u je okres od pierw szych zaciągów lisow czyków na służbę cesarską w roku 1619 aż do ostatnich tygo­ dni roku 1622, czyli do pow rotu pułku dow odzonego przez Stanisław a Stroynow skiego w granice R zeczypospolitej. Pierw sza część pam iętnika przedstawia w ięc w ydarzenia, k tó ­ re autor towarzyszący oddziałow i od początków roku 1621 zna z opow iadań innych osób. Fragm ent ten różni się od dalszych partii tekstu. M im o że zawiera on opisy tak ważnych epizodów w ojny religijnej w cesarstw ie, ja k dywersja lisow czyków w 1619 roku w Sied m io­ grodzie, uważana przez niektórych historyków za pierwszą odsiecz w iedeńską2”, czy decy­ dująca o losach antyhabsburskiego powstania czeskich protestantów bitwa pod Białą G órą 8 listopada 1620 roku, to stanow i tylko je d n ą czw artą całej spisanej przez D em bo łęck ieg o historii. D o m in u je tu skrótow y, kronikarski sposób narracji, choć autor nie unika w nim subiektyw nych, lub, ja k określiła to Jadw iga Rytel, tendencyjnych kom entarzy29. Po zam y­ kającym tę część pam iętnika rozdziale X V następuje odautorska cezura:

27 Z o b .: R. S zty b er, Z ró ż n ico w an ie g a tu n ko w e „P rz ew a g elearów p o ls k ic h ”, ..P a m ię tn ik L ite ra c k i” R . 88 : 1997 z. 4. s. 1 0 9 -1 2 2 : id em . P rzysłow ia w „P rzew agach elearów polskich", „Literatu ra L u d ow a’- 1999 n r 2, s. 3 7 - 4 9 ; idem , „ B a n ia lu k i’’ i „ambaje", czyli o pseudoetym ologiczn ej p och w ale elearów (lisow czy ków ), „Stu d ia i M a te ria ły W S P w Z ie lo n e j G ó rz e . F ilo lo g ia p olska" 1999 z. 10. s. 1 2 3 -1 4 2 ; idem , D ru k o iea n y z a b y tek z 1623 roku o ele­

arach w w ojnie trzydziestoletniej, ..P ro L ib ris" 2 0 0 4 n r 2 . s. 9 0 - 9 3 . P o d su m o w a n iem d o ty ch czaso w y ch badań

autora je s t to m P iórem , kropidłem i szablą. W ojciecha D em b o łęck ieg o p isarska i k a p ela ń sk a przy g od a z lisow czy kam i

( 1 6 1 9 -1 6 2 3 ), Z ielo n a G ó ra 2 0 0 5 .

Por. A. K e rsten , O d siecz w iedeń ska I 6 l9 r „ „Stu d ia i M a te ria ły d o H isto rii W o jsk o w o śc i’* t. 10 cz. 2 , W ar­ szaw a 1964: o k o n sek w en cja ch n ajazd u liso w czy k ó w na S ied m io g ró d piszą też m ięd zy in n y m i: Z . W ó jc ik ,

M ięd z y n a rod o w e p o ło ż e n ie R zeczypospolitej, w : P olska X I ' I I w ieku . Państw o, społeczeństw o, kultura, red. |. T a ­

zbir. W arszaw a 1977. s. 2 2 ; I I . W isn er, Z ygm unt I I I l i ć c a . W ro cław 1991, s. 154. - l'J . R y te l. op. cit., s. 170.

(8)

Nad P r z eifa g a m i elearów polskich W o jc ie c h a D e m b o lę c k i e g o . O a pologetyc zn ym p am iętn iku . 59

Poty cokolw iek pisałem, wprzód pom ieniony autor tej książeczki, to wszystko nie inaczej, tylko z relacyi pewnych ludzi, s'wiadków jak o oczyw istych, tak i w iarygodnych. Ale od tego ju ż czasu, prócz tego, co się w W oloszech działo, także z pewnych relacyj wziętego, wszystko piszę oczyw isty s'wiadek (s. 4 5 )30.

„To, co się w W oloszech działo”, to oczyw iście wielka w ojna Rzeczypospolitej z Tur­ cją i kilkutygodniow e zmagania pod zam kiem chocim skim we w rześniu i październiku

1621 roku, w których lisow czycy zapisali najbardziej chlubną kartę w swych dziejach. W y­ darzeniom tym ksiądz D em bo lęcki pośw ięcił pięć kolejnych rozdziałów utw oru. G łów na, najdłuższa i najbarw niejsza część pam iętnika obejm u je rozdziały od X X I do X L I, przed­ stawiające przebieg kondotierskicj w ypraw y lisow czyków za Ren, w której ich kapelan ju ż bezpośrednio uczestniczył.

Autor, ja k sam stwierdził w otw ierającym Przew agi liście dedykacyjnym do wojew ody łęczyckiego Adama Sędziwoja C zarnkow skiego, opisał dokonania elearów „z samej tylko pam ięci”, gdyż prowadzony na bieżąco diariusz wyprawy zaginął mu w górach śląskich podczas pow rotu do kraju (zob. s. [5]). Z dum iew ać m oże szybkość, z ja k ą D cm b ołęckiem u udało się zrekonstruow ać zagubione zapiski, w form ie znacznie przecież rozbudowanej pod w zględem literackim , i ogłosić je drukiem . Zakładając, że rozpoczął pracę nad pam iętni­ kiem ju ż po pow rocie do Polski, czyli z początkiem 1623 roku, a zakończył ją napisaniem cytow anego listu dedykacyjnego, datow anego na luty tegoż roku, można przyjąć, że cały tekst powstał w kilka tygodni. O ow ym pośpiechu, w ynikającym zapewne z sytuacji lisow ­ czyków po uchwaleniu potępiającej ich konstytucji sejm ow ej, napisał zresztą sam D ernbo- łęcki w wierszu zam ykającym pam iętnik:

N ie dziwuj się, proszę, czytelniku miły. Z e się tu niektóre słóweczka podrw iły, N a prędce się działo, z pam ięci pisało. Je d n o drukow ało, drugie gotowało.

Z aczem drobnych rapt u r, prędko drukowawszy, A dla trochy czasu m ało przeglądawszy,

N i autor, ni drukarz godni są nagany. O w y m to srom ota, którzy swoje ściany M ając, powoli piszą ja k o doma.

A le ja w gościnie. Przeto kom u skoma Patrzeć na te błędy, którem tu m ianow ał,

N iecli m iasto nich czyta to, com przydrukow ał (s. 151).

-,,i W szy stk ie c y ta ty z u tw o ru — z m o d e rn iz o w a n e zg od n ie z Z a s a d a m i edycji tekstóir staropolskich — na p o d ­ staw ie p ierw o d ru k u : W . D e m b o lę c k i, P rz ew a g i elearów polskich, co ich uicędy lisow czy kam i zw an o, P ozn ań

(9)

6 0 M a r c i n Bau er

W utworze pisanym w takim tempie zaskakiwać m oże niezw ykle konsekw entna i przej­ rzysta struktura kom pozycyjna. Je j głównym elem entem je s t podział tekstu na num erowane rozdziały, z których każdy ma osobny tytuł, a także je s t opatrzony m arginaliam i wskazują­ cym i opisy ważniejszych wydarzeń. M iędzy rozdziałem X V a X V I pojawia się w spom nia­ na cezura, oddzielająca od siebie dwie części utw oru: „kronikarską” i „pamiętnikarską” (jak m ożna je nazwać w pewnym uproszczeniu). Na tle innych, w w iększości rękopiśm iennych, zabytków pam iętnikarstwa polskiego z tego okresu, taka kom pozycja w yróżnia się w sposób wyraźny. Przyczyn tego faktu zapewne należy szukać w tym , że je s t to pam iętnik stworzony z myślą o je g o wydrukow aniu, a także w w ykształceniu i erudycji autora, którem u z pew no­ ścią nie były obce najlepsze wzorce kom pozycyjne w piśm iennictw ie polskim i europejskim . Spisując pam iętnik o dokonaniach polskich elearów walczących po stronie cesarza w pierwszych latach wojny trzydziestoletniej, W ojciech D em bołęcki postawił sobie jed en cel: stworzenie idealnego obrazu lisowczyka, który w gorącym sporze wokół przyszłości tej na­ je m n e j form acji mógłby być przeciwstawiony pow szechnem u wśród szlachty w izerunkow i

hultaja i łupieżcy. W utworze służy temu głównie w yeksponowanie religijnego kontekstu przedstawianych wydarzeń. Dla autora Przewag, żarliwego zw olennika kontrreform acji, w o j­ na katolików z protestantam i w krajach m onarchii habsburskiej ma w ym iar wręcz biblijny, je s t walką prawdziwej wiary z herezją, sił niebieskich z piekielnym i, dobra ze złem. Z acią­

gi najem ników spod lisowskich znaków są dla D em bołęckiego w idom ym znakiem boskiej działalności. To sam B óg powołuje na służbę rotm istrzów poszczególnych chorągw i, ch o­ ciaż listów przypowiednich im nie daje, bo, ja k wiadom o, „nie ma kancelaryi żadnej” (s. 9). Lisowczycy są zatem dla księdza kapelana w ybrańcam i, m ającym i stać się narzędziam i b o ­ skiego gniew u na odstępców -grzeszników . To posłannictw o żołnierzy podkreśla on bardzo licznym i i często powtarzanymi epitetam i, którym i ich opisuje, na przykład: „boski zaciąg”, „M achabejczykow ie N ow ego Testam entu”, „boscy w o jennicy” czy „bicz na kacerzy”. W izja O patrzności, która czuwa nad oddziałem, je s t przedstawiana bardzo konsekw entnie. B ó g je s t dla żołnierzy opiekunem i przew odnikiem , który poprzez widzialne znaki chroni ich przed niebezpieczeństw am i. Zgodnie z taką koncepcją świata lisowczycy stawiają czoła przede w szystkim czartowi, który je s t głów nym sprawcą ich nielicznych niepowodzeń (a także kłót­ ni m iędzy dow ódcam i). W ziem skiej płaszczyźnie je g o pełnom ocnikam i są wszyscy przeciw­ nicy „chrześcijańskiego cesarza" Ferdynanda, a w ięc protestanci. Sym etrycznie do określeń lisowczyków, pełnych biblijnych odniesień, znajdziem y w pam iętniku rozbudowane i zara­ zem dosadne epitety „heretyków ”. Przedwczesną radość protestantów na w ieść o pokonaniu elearów przez węgierskie w ojska Bethlena Gabora ksiądz D em bołęcki opisuje następująco:

g ru chnęło przez usta heretyckie, iż w szyscy Polacy zginęli, i ju ż ich w sm ro­ dliw ych grobach gąb swoich (...) pogrzebli (...) (s. 4 4).

O bok wypełniania boskiego posłannictwa drugą cnotą, którą W ojciech D em bołęcki pod­ kreśla u lisowczyków w całym pamiętniku, je st ich nadzwyczajna wręcz dzielność w boju i gra­

(10)

N a d P rz ew a g a m i clcaróir p olskich W o jc i e c h a D e m b o lę c k ie g o . O ap o lo g ety c zn y m p am iętn ik u . 61 nicząca z szaleństwem odwaga. Żołnierskie zalety Polaków służących cesarzowi eksponuje on dwojako: poprzez opisy aktów ich niezwykłej brawury lub sprawności, albo przez porównania do zołnierzy niem ieckich, które zawsze wypadają na ich korzyść. Tę pierwszą metodę prezentacji bohaterów dobrze ilustruje scena z przemarszu wojsk przez ziemie biskupstwa bamberskiego:

M ijając je d n o m iasteczko pom ienionego biskupa, przed którym na jed n e j stronie drogi na skale stało siła m ieszczan z alabartam i (w edług zw yczaju tam ecznego, na uczciw ość przem ijających), niektórzy z elearów, rozum iejąc, iż to nieprzyjacielscy byli (a chcąc pokazać, iżby się tam , choć tak w ysoko, gdyby pozw olenie było, nie osiedzieli), obrało się ich do dziesiątka, którzy na strzelenie z łuku do nich na drugą skałę jeszcze wyższą, m im o którą wojsko szło w ciągnieniu, puścili się je d e n za drugim , grzyw końskich trzym ając. N a którą cudow nie wjechaw szy, gdy po niej harcow ali, trącił jed en drugiego, tak iż spadł z koniem , każde z nich osobno (gałązek się przy skale w yrosłych chw ytając), jak z najwyższej kam ienice. Skoro tedy spadli oboje, i 011, i koń, otrząsnąw szy się oboje, wsiadł na konia i zaraz po polu biegał. Z atem oni, rozum iejąc, iż to tak w szyscy pospolitym obyczajem i ich konie szw anko­ wać nie m ogą, co w ołali, póki leciał, z litości n a jśw ię tsz e ] im ię Jezu s, skoro wpadł na konia, krzyczeli jak od powiatu, w inszując 11111 zdrowia i ciesząc się z takiego ludu na pom oc katolictw u (s. 9 7 -9 8 ).

W opisie tego wypadku m ożna zauważyć, że to, co w in n y ch okolicznościach byłoby przejaw em żołnierskiej niekarności (lub w ręcz głupoty), w relacji D em bo łęckiego staje się dow odem elearskiej fantazji i w id om ym znakiem otaczającej oddział boskiej opieki.

Poprzez w szystkie karty Przew ag D em bołęcki podkreśla podziw, ja k im darzyli lisowczy- ków ich kolejni cesarscy dowódcy. Losy elearów żywo obchodzą samego cesarza Ferdynan­ da, który z w ielkim sm utkiem przyjm uje nieprawdziwe (jak się później okazuje) w iadom ości o ich niepow odzeniach. Pam iętać trzeba, że utwór je s t adresowany do polskiego czytelnika, ma mu pom óc w w yrobieniu sobie dobrego zdania o żołnierzach zagrożonych sejm ow ym w yrokiem . Przyw oływ anie, ja k się wydaje, neutralnych opinii obcych ot i cerów, niezaanga- żowanych przecież w polski spór o lisowczyków, ma tu przede w szystkim dow ieść, że wiele zarzutów kierow anych pod adresem elearów je s t nieprawdziwych. T akim adwokatem W o j­ ciech D em bo łęcki czyni na przykład pułkow nika cesarskiego Karla H annibala von D olina:

nazajutrz, to je s t 5 czerw ca, taki był ja rm a rk w I labelsw erdzie, jak ie g o od założenia m iasta nigdy nie bywało. K tórem u gdy się h etm an 31 przypatrował, widząc, iz elearscy ciurow ie tylko szaty, konie, szpady i muszkiety, a N iem cy

(11)

62 M a r c i n Bau er

zaś nie je n o to, ale i woły, krowy, cielęta, kozy, św inie, ow ce, indyki, kacz­ ki, gęsi itd., nuż kotły, garce m iedziane, okna, misy, talerze różne, konew ki, lichtarze itd. przedawali; w tenczas wydał swój w yrok, iż niesłusznie w ojska polskie o plądrowanie kraju udawają, przeto iż niektóre fanty kosztow niejsze, a konie, i to zbiwszy pierwej nieprzyjaciela biorą, ale by to N iem co m przy- czytać się m iało, iż oni pustoszą kraje (...) (s. 7 7 -7 8 ).

W arte jest podkreślenia, że ksiądz kapelan nie tylko oczyszcza sw ych podopiecznych z oskarżeń o łupiestwa i rabunki, ale też w skazuje praw dziw ych sprawców — żołnierzy niem ieckich. M o ty w występków popełnianych przez w ojska cesarza, które przez złe ję z y k i są później przypisywane elearom , w ystępuje w pam iętniku w ielokrotnie. C zasam i je d n a k D em bo łęckiem u w ym yka się stw ierdzenie, które rzuca cień w ątpliw ości na dom inujące w je g o opow ieści zapewnienia o karności i skrom ności lisow czyków:

Poszli tedy elearow ie polscy, rebelizanty upokorzywszy, stracone państw a ce ­ sarskie odzyskawszy, m niem ane pany ich wygnawszy, i krótko m ów iąc, p o ­ kój w cesarstw ie uczyniw szy i cesarza uspokoiwszy, z w iełoróżnym i try u m ­ fami do Polski (...). Z których przyjścia na ratunek, acz się w ielce ojczyzna (...) ucieszyła, ale daleko w ięcej N iem cy z odejścia (s. 46).

Równolegle z idealizowaniem lisow czyków -żołnierzy W ojciech D em bołęcki kształtuje drugi element swej apologetycznej wizji — elearowie są przez niego konsekwentnie ukazywani jak o przedstawiciele bliskiej sercu każdego czytelnika-szlachcica kultury polskiej, sarmackiej, wyższej oczywiście od niem ieckiej, z którą się stykają. N ie dziwi to u przyszłego autora dzieła32 uznanego później przez badaczy za jed en z m anifestów siedemnastowiecznego sarmatyzm u33, a nawet — ja k wspomniano — za kamień milowy wr dziejach narodowej megalomanii.

Lisow czycy w pam iętniku D em bo łęckiego wzbudzają w ielkie zainteresow anie swych habsburskich pracodawców. Je d n y m z takich dostojników , zafascynow anych egzotycznym i dla m ieszkańców Europy Z achod niej najem n ikam i z Polski, je s t arcyksiążę Leopold H abs­ burg, którem u autor pam iętnika musi cierpliw ie odpow iadać na liczne pytania:

Tegoż dnia, skoro się w szystko w ojsko przew iozło, szli póltory m ile za Ren ku L otaryngii, około południa D ru sen h ejm (gdzie było stanow isko arcyksią- żęce), co najforem niej m ogli przechodząc. Stał sam arcyksiążę w oknie z h et­ m ańskim lokotenentem 34, m argrabią z M o n ten eg ru 3\ i w szystkim sw ym

i2 W . D e m b o łę c k i. W yw ódjedytiow lasn ego państw a ś w ia t a ..., W arszaw a 1633.

” L’or. T . U lc w ic z , Sarm acja. Studium : p rob lem a ty k i s ło w ia ń s k iej A4 ' i X I 7 w., K rak ó w 1950. 34 L o k oteiten t (z lac.) — zastępca, p o ru cz n ik .

(12)

N ad P rz eira g a m i elearów polskich W o jc i e c h a D e m b o łę c k ie g o . O ap o lo g ety c zn y m p a m iętn ik u . 63

dw orem i starszyzną w szystkich w ojsk swoich. D o którego inform acyi zw o­ łany, nie m ogłem nadążyć odpowiadać na gęste pytania. (...) Dalekoli ich ziemia za Polską? Je śli mają swego króla, je ś li szli przez Polskę, i jeśli się też nie bali Polacy? Na co skoro się im odpow iedziało, to znow u niektórzy: N ie m ożna rzec, aby to Polacy, bo tu często bywają, ale w takicli szaciech ja k o my, i tw arzy łaskawe, a to porąbane itd. (a oni to rozum ieli, ze żołnierz pow inien m ieć piękną tw arzyczkę i włoski strój, ja k o pamęta, którycli tam widali). To im zbiwszy, to znow u: je ż e li chrześcijanie? ( ...) czem u głow y golą, czem u wszystkę ogoliwszy, czuprynę zostaw ują? brodę czem u ogoliwszy, na co wąsy zostawiają? (...) czem u boty żółte, dlaczego kow ane, czem u zbroi nie mają, czem u krzyw e rapiry (...)? ja k o legają, dlugoli sypiają, długoli żyją, je ś li się ich broń albo kula ima? itd. O w o zgoła az ledwie racyi na każdą rzecz stawało (s. 1 0 8 -1 0 9 ).

Arcyksiążę w opow ieści księdza D em bo łęckiego wyrasta zresztą na głów nego d obro­ czyńcę oddziału. Ja k pisze autor Przew ag, od szczególnej arcyksiążęcej „konfidencyi” dla lisowczyków, a także od różnokolorow ych strojów są oni przez niektórych zwani „kwiat­ kam i Leopoldow ym i" (s. 97). To piękne określenie elearów kontrastuje je d n a k z inform acją podaną z dumą przez autora pam iętnika, że samo pojaw ienie się ow ych kw iatków pod m u­ ram i najskuteczniej przekonuje oporne miasta alzackie do rokowań i otw arcia bram przed Leopoldem .

Z kart utw oru wyłania się zatem spójny obraz lisow czyków ja k o żołnierzy bez skazy, nieustraszonych b ojow ników św iętej sprawy, znanych i podziwianych w całej niem al E u ­ ropie. Ja k daleki je s t ów obraz od prawdy, m ożna się przekonać, konfrontując dzieło księdza D em bo łęckiego z opracow aniam i historyków zajm ujących się historią tej w yjątkow ej for­ m acji. D zieje pokazały, że ci żyjący głów nie z w ojennego łupu kondotierzy nie potrafili się odnaleźć w pokojow ej rzeczyw istości po pow rocie do kraju, a lata bezkarnych poczynań na frontach w ojny m oskiew skiej i trzydziestoletniej uczyniły ich niezdolnym i do fu n k cjo ­ nowania w ram ach regularnej arm ii utrzym yw anej przez państwo. O niechlubnym koń ­ cu oddziału stw orzonego przez Aleksandra Lisow skiego świadczą liczne, pochodzące z lat dw udziestych i trzydziestych X V I I wieku akta sądowe z procesów byłych elearów oskarżo­ nych o grabieże i zabójstwa. Trzeba je d n a k dodać, że ich m istrzow skie opanow anie sztuki w ojny podjazdowej przyniosło także dobre ow oce. T o w łaśnie w szeregach lisow czyków swe pierwsze doświadczenia zdobywał je d e n z najw iększych polskich w odzów — Stetan C zarn ieck i3'’.

3,1 Por. A K ersten , Stefan C z a rn ieck i 1 5 9 9 -1 6 6 5 , W arszaw a 1963. s. 4 2 - 4 3 oraz Z . S p ieralsk i. Stefan C za rn ieck i

(13)

6 4 M a r c i n Bau er

* •* *

Pośw ięcone dokonaniom lisow czyków w ogarniętym w ojną cesarstw ie habsburskim

Przew agi elearów polskich W ojciecha D em bo lęckiego są zabytkiem niepow tarzalnym wśród

przebogatej tw órczości pam iętnikarskiej i diariuszow ej X V I I stulecia. Ja k o je d e n z niew ielu drukow anych utw orów tego rodzaju, są rów nież przykładem publicystyki ubranej w atrak­ cyjną literacko, zbeletryzow aną form ę, daleką od traktatów opartych na klasycznych w zor­ cach retorycznych. Pam iętnik ten je s t w reszcie dziełem franciszkanina i zarazem lisow - czyka, księdza i hulaki, „żołnierza w habicie” — postaci kontrow ersyjnej, ale niew ątpliw ie w śród pisarzy polskiego baroku w yjątkow ej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Iwan Kapitonow, sekretarz KC KPZR, w rozmowie z Paulem Vernerem z Biura Po- litycznego Komitetu Centralnego SED dał do zrozumienia, że strona sowiecka jest za- dowolona z wyników

teorii metodologii genealogii, o czym można przekonać się na podstawie lektury jego artykułu: Z metodologii i metodyki badań nad rodami rycerskimi w średniowiecznej..

po roku. pracowała w Instytucie Historii UL. Brodowska została docentem. otrzymała nominację na profesora nadzwyczajnego, zaś w 1979 - na profesora zwyczajnego. Kierowała

Sprawozdanie z posiedzeń naukowych Wydziału Prawa. Kanonicznego ATK w

Młodzież wyposażona w odpowiednie wartości (miłość bliźniego, tolerancję, odwagę, dobro) powinna przyczynić się do właściwego rozwoju społeczeństwa obywatelskiego

Uważam, że ze względu na duże walory pedagogiczne tej książki,przy jed­ noczesnym wyborze trudnego i nader aktualnego problemu naukowego, umiejęt­ ność

Całość publikacji wypełnia sześć rozdziałów: Wprowadzenie do teorii czynności, Czynności orientacyjne, Czynności zabawowe dziecka i ich uwarun­ kowania, Czynności

Temat świadka i dawania świadectwa należy do centralnych tematów Ewangelii umiłowanego ucznia. Pierwszym, który pełni tę funkcję jest Jan Chrzciciel. Pojawia