• Nie Znaleziono Wyników

Staroegipskie społeczeństwo zoolatryczne

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Staroegipskie społeczeństwo zoolatryczne"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Margul

Staroegipskie społeczeństwo

zoolatryczne

Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F, Nauki Filozoficzne i Humanistyczne 21, 83-108

(2)

U N I V E R S I T A T I S M A R I A E C U R I E - S K Ł O D O W S K A L U B L I N — P O L O N I A

VOL. X X I, 4 SECTIO F 1966

Z K a te d ry Filozofii W ydziału H u m anistycznego UMCS K iero w n ik : p ro f, d r N arcyz Ł u b n ick l

T a d e u s z M A R G U L

Staroegipskie społeczeństwo zoolatryczne

Д ревнеегипетское зоолатрическое общество Société z o o lâtriq u e de l’E gypte a n tiq u e

W spółczesne religioznaw stw o porôwnaw'cze zna w ielorak ie form y o kazyw ania czci relig ijn e j i przeróżne jej p rzedm ioty. A naliza postaw y re lig ijn e j, zw iązana z nazw iskiem R udolfa O tto, dostrzega isto tę re li­ gijności nie w przedm iocie k u ltu , nie w Bogu, w bogach czy w duchach, ale w n asta w ie n iu psychicznym wierzącego. K o n k re tn y przedm iot czci schodzi na p lan dalszy, pełn i analogiczną rolę do sta łe j, podstaw ianej n a m iejsce zm iennej w algebrze.

To odm ienne stanow isko badaw cze staw ia w odm iennym św ietle k u lt zw ierząt czyli zoolatrię. U w alnia od tra d y c y jn e j po g ard y tego rod zaju p ra k ty k i i hołdy, poniew aż ów n egatyw izm b y ł u w a ru n k o w a n y konfe­ sy jn ie: w y p ły w ał z k o n k u ren cy jneg o stanow iska judeochrześcijańskiego. To ch rześcijaństw o w pajało sy stem aty cznie przez setk i la t człow iekowi Zachodu, że odstęp m iędzy zw ierzęciem a człow iekiem rów na się odstę­ pow i niew o ln ika i w ładcy, że cała m artw a i żyw a przy ro d a „zostały poddane p a n u stw o rzen ia” .

W odniesieniu do chrześcijań sk iej oceny zoolatrii jeszcze raz sp ra w ­ dziła się m ąd ra reflek sja W illiam a B rede K risten sen a, następ cy p ierw ­ szego religioznaw cy na k a te d rze u n iw e rsy te ck ie j, H olendra C ornelisa P e te ra Tielego, w ypow iedziana ty m i słow am i:

„Co sobie m y ślim y z naszego p u n k tu w id zen ia o istocie i w arto śc i obcych r e ­ ligii, św iadczy ty lk o o n aszej w ierze czy o naszej k o n ce p cji w ia ry re lig ijn e j, lecz je śli nasza o p in ia o obcej religii różni się od znaczenia i w arto śc io w an ia stoso­ w anego przez sam e te w ierzen ia, to ju ż nie m am y do cz ynienia z ta m tą re lig ią .” 1

1 T h e M eaning o f R eligion. L e c tu re s in th e P h en o m en o lo g y o f R eligion, L ey ­ den 1960. s. 22—23.

(3)

Z beznam iętnego stanow iska naukow ego, jak ie m usi cechow ać re li­ gioznaw stw o porów naw cze, w ypada orzec, że uczucie re lig ijn e zw raca­ ne ku zw ierzętom , jako sw em u w idzialnem u przedm iotow i, nie różni się niczym od czci k ierow anej ku m itycznym , leg end arn ym , histo ry czn y m czy w ręcz żyjący m postaciom ludzkim . Jeżeli ty lk o w ie rn y zw raca się do zw ierzęcia zarazem z pobożnym lękiem i b ezgraniczną m iłością, czyli z tą sam ą postaw ą, k tó ra dochodzi do głosu u w yznaw cy jedyn ego Boga czy też licznych antropom orficznych bóstw , to m am y do czynienia z ja ­ kościowo identy czny m i przeżyciam i relig ijn y m i.

N ie m ożna mówić, że pogarda i poczucie zgrozy k iero w ały z a in te re ­ sow aniam i religioznaw cy zajm ującego się zoolatrią, a szczególnie zaś religiam i zoolatrycznym i. N ie je st też ty m im pulsem dow cipna p a ra f ra ­ za sen ten cji łacińskiej: n u llu m canibalism um a m e a lien u m esse puto. R eligijn y k u lt zw ierząt, bo ta k będziem y rozum ieli te rm in zoolatrii (z polska — zw ierzochw alstw a) może nas pouczyć o tym , jak to czczone zw ierzęta w p ły w ały na określone cyw ilizacje ludzkie, a z d ru g iej stro ­ n y (ciekaw szej n iew ątp liw ie dla współczesnego m iłośnika zw ierząt), jak to odw rotnie — owe kultow e zw ierzęta w ychodziły na bałw ochw alczej czci okazyw anej im na każdym k rok u przez narzu cający ch się im z o b ja­ w am i u w ielbienia w yznaw ców . D aw ne k u ltu r y łow ieckie, p a ste rsk ie i ho­ dow lane czuły się organicznie zależne od pogłow ia bądź dzikiego, bądź w ypasanego, bądź sztucznie kształtow anego. Z rozum iałe przeto, że w y ­ tw o rzy ły się u nich fo rm y czci dla K róla Z w ierząt, duchów zw ierzęcych czy przedstaw icieli silnych i sp ry tn y c h g atunków . C iekaw sze jednak, że rola relig ijn a zw ierzęcia w k u ltu ra c h kopieniaczy czy w ręcz ro ln i­ czych, a n a w e t wysokocyW ilizow anych, nie u stę p u je roli w yznaczonej czynnikam i ekonom icznym i w k u ltu ra c h prostszych.

Rozm aicie u k ład a ł się stosunek do zw ierząt w poszczególnych re jo ­ nach ziemi. P rzew ażnie w yw odził się on w pro stej linii od n a jsta rsz y ch form życia społecznego, ale zapożyczenia i w ędrów ki m otyw ów nie są tu w ykluczone. J a k ziem ia dłu g a i szeroka lu d y niepiśm ienne d a rz y ły r e ­ ligijnym uczuciem w y b ra n e g a tu n k i zw ierząt swoich k ra in zoogeogra- ficznych.

„W A fryce był to lew , la m p a rt, h ie n a, h ipopotam , kro k o d y l, byk, b a ra n , pies, kot, m ałpa, szarań cza; w O ceanii — k an g u r, stru ś, Świnia, czapla, sow a, d erkacz, w ęgorz, sepia; w A zji — ^ew, słoń, niedźw iedź, koń, k ro w a , pies, Świnia, orzeł, tygrys, w odna pliszka, w ielo ry b ; w E u ro p ie — niedźw iedź, w ilk , koń, k ro w a , koza, fabędż; w A m eryce — w ielo ry b , niedźw iedź, w ilk , lis, kojot, zając, opos, jeleń , m ałp a, tygrys, bóbr, żółw, k ru k i liczne ry b y .” 1

J e s t to lista oczywiście niek om p letna, ale dobrze d e m o n stru je ona d łu ­ * C r a w f o r d H. T o y : In tro d u ctio n to th e H isto ry o f R eligions, H a rv a rd U n iv ersity P re ss 1913, s. 108.

(4)

gi zastęp n a jb a rd zie j typow ych ssaków , ptaków , ry b i n a w e t mięczaków, czczonych przez człow ieka zdanego n a przyrodę.

Dlaczego zw ierzęta m iały w iększe szanse niż in n e sk ładnik i geogra­ ficznego środow iska, ab y ściągnąć n a siebie lęk połączony z zachw ytem m yśliw ca, hodow cy czy p a ste rza niepiśm ienn ych cyw ilizacji? N a to p y ­ ta n ie odpow iada uczony am e ry k ań sk i w ta k i ciekaw y sposób:

„B ył on n ie w ą tp liw ie za fra p o w a n y , m oże n a w e t w strz ą śn ię ty jasnością ciał n ie b iesk ich , a le były one odległe i n ieo siąg aln e; m asyw y g órskie były w ielkie i potężne, ale n ie ru c h o m e; k am ien ie słały m u drogę, a le nie przychodziły do niego; rze k i biegły w dal, ale zaw sze w te n sam sposób [...]; ro ślin y rosły i dostarczały pożyw ienia, ale n ie w y k az y w a ły odzn ak bystrości. Z w ierzę n ato m ia st m ieszkało z nim w dom ostw ie, spotykało się z nim n a każdym k ro k u i dokonyw ało rzeczy, k tó re w y d aw ały się ró w n e jego w łasn y m w yczynom i to n ie ty lk o pod w zględem fizycznym , ale i um ysłow ym : okazyw ały one szybkość, odw agę, o k ru cień stw o ja k ró w n ież zręczność i przebiegłość. Pod p ew nym i w zględam i w ydaw ały się naw et p rzyw yższać człow ieka [...].” *

Nic chyba lep iej nie c h a ra k te ry z u je poczucia łączności człow ieka z fa u n ą w cyw ilizacji o p a rte j jeszcze na daleko idącej zależności od przyrodniczego otoczenia, jak słow a legen dy A lgonkinów z A m eryki Północnej:

„N a p o czątk u rzeczy ludzie żyli n a podobieństw o zw ierząt, a zw ierzęta na p odobieństw o ludzi.

T en k lim a t p o k rew ień stw a i podziw u wobec podśw iadom ie w yczu­ w anego i zazdroszczonego św ietnego przystosow ania ssaków , ptaków , gadów czy ry b do życia na łonie p rzy ro d y p rzek azały cyw ilizacje nie­ p iśm ienne 5 b ard ziej skom plikow anej form ie b yto w ania człow ieka, ja ­ k im są cyw ilizacje piśm ienne, o p a rte na n a w a rstw ia ją c e j się z pokole­ n ia w pokolenie glebie tra d y c ji i tech n ik i. N a ty m n a stę p n y m szczeblu odziedziczone treści zoolatryczne poczęły doznaw ać licznych i głęboko sięgających przekształceń.

S to su n ek do zw ierząt, początkow o w zględnie p ro sty i stereotypow y, zaczął p rzyjm ow ać n a siebie lo k aln y k o lo ry t d an ej cyw ilizacji. Zależ­

' Ibid,., s. 105.

* L e i a n d : A lg o n q u in L egends, s. 31.

5 T rzy m am się te ra z sta le term in o lo g ii „ludy n ie p iśm ie n n e ” w m yśl o fic ja l­ nego zalecen ia UNESCO (n o n -lite ra te peoples, albo illite ra te peoples). P ow odują m n ą oczyw iście nie w zględy ślepej lojalności w obec m iędzynarodow ej in sty tu cji, lecz pow ażne w zględy rzeczow e. Ż ad n a ze stosow anych dotychczas nazw dla tych społeczności (ani ludy dzikie, ani ludy b arb a rz y ń sk ie , p ry m ity w n e czy p ie rw o t­ ne) nie je st w łaściw a, a n ie k tó re n a w e t u w łaczające. O sobiście idąc za uczonym h o le n d ersk im T heodorem P ete re m v a n B a a r e n e m uw ażam ludy n ie p iśm ien ­ n e za w zasadzie id en ty czn e um ysłow o z nam i, a tylk o ży jąc e w inn y ch w aru n k a c h i ty m i w a ru n k a m i zm odyfikow ane. P o r. jego M en sch en w ie w ir. R eligion u n d

(5)

nie od ogólnego w zorca kulturow ego, okoliczności u trw ala n y ch przez historię i w y stąp ień w y bitn y ch indyw idualności to b rało górę poczucie solidarności ze zw ierzętam i, w spólnoty losu z nim i, pochodzenia, b lis­ kości i serdeczności, to znów dochodziło do głosu odczucie obcości. Z k o­ lei to odczucie obcości zw ierząt mogło odchylać się bądź w k ie ru n k u po­ k o rnej czci wobec istot potężniejszych, chytrzejszy ch, lepiej sobie d a ­ jących rad ę w życiu od uzależnionego od w ygód człow ieka, bądź też m o­ gło zniżać się do pogardy, nienaw iści, a n aw et ok ru cień stw a w zględem zw ierząt jako w rogów i odw iecznych ry w a li w tw a rd e j w alce o byt.

Ze zm ieszania się tych dw óch odm iennych postaw : poczucia koleżeń­ stw a wobec czworonogich i u sk rzydlonych p rzyjaciół oraz m etafizycz­ nego lęku wobec odm ienn o kształtn ych isto t żyw ych zrodziła się cześć oddaw ana zw ierzętom . Cześć na w skroś relig ijn a, bo złożona w łaśnie z dwóch przeciw staw nych sobie uczuciowo tonacji: duro w ej — za u fa ­ nia, i m olowej — obaw y, a te przeciw staw ne sobie sk ład n ik i c h a ra k te ­ ry z u ją człow ieka pobożnego niezależnie od w yznania.

Zw ierzochw alstw o w e w spółczesnej ocenie naukow ej należy do rz ę ­ du zjaw isk relig ijn y ch pozbaw ionych specjalnego p ry m ity w iz m u czy płaskości.

„Cześć w obec zw ie rząt nie p o w in n a uchodzić za znak niskiego poziom u” — stw ierd za w spółczesny h isto ry k relig ii.6

In n y zaś uczony, n a jlep szy dziś znaw ca relig ii staroeg ipskiej, słu ­ ży bliższym w y jaśn ien iem te j ory g in aln ej re h a b ilita c ji zw ierząt:

„S p o ty k ając się z w ystępow aniem czy też n aw e t prze w a ża n iem zw ierzęco- k ształtn y ch bóstw , nie w olno an i na chw ilę zapom inać, że chodzi tu sta le o cześć bóstw a, k tó re o b ja w ia się w zw ierzęciu, ja k o w odpow iedniej d la siebie, żyw ej i jednocześnie d ziw a cz n ie -n u m in o zaln ej p o staci.” 7

Z atem zoolatria m a być, ja k chce w spółczesne religioznaw stw o po­ rów naw cze, czcią w yśw iadczaną ideałow i relig ijn em u poprzez zw ierzęta

jako swoiście pojm ow ane m edia k ultow e.

K u lt zw ierząt jako m ediów św iętości w zw ierzęcych k sz ta łta c h w cy­ w ilizacjach w yżej ro zw in ięty ch w ystępow ał oczywiście w bardzo róż­ nych form ach i różnym n asilen iu w zależności od kręg ó w k u ltu ro w y ch . Rodzina relig ii ju d ejsk ich b y ła n ań raczej odporna, chociaż i tu nie uw ol­ niono się całkow icie od n ad aw an ia p ew nym zw ierzętom sym boliki k u l­ tow ej, czy też otaczania ich w y ją tk o w ą serdecznością. W ym ienić trz e ­ ba żydowskiego b a ra n k a paschalnego, k tó ry przyszedł do ch rześcijan ja ­ 6 F. H e i l e r : E rsc h ein u n g sfo rm en u n d W esen der R eligion, S tu ttg a rt 1961, s. 81.

7 S. M o r e n z: T ie r k u lt [w:] R eligion in G eschichte u n d G eg en w a rt, t. 6, 1963, szp. 897.

(6)

ko b a ra n e k w ielkanocny, sym bolizując terio m orficzną postać C hrystusa, gołębicę upostaciow u jącą D ucha Św iętego, a w islam ie — kota, w yróż­ nianego ze w szystkich zw ierząt nie w yłączając w ielbłąda, jak się w y­ daje, pod w pły w em relig ii staro egip sk iej.

Chociaż zoolatria stanow i w św iecie w ierzeń zjaw isko sta re i pow ­ szechne, w łaściw ie ty lk o dw ie w ielkie cyw ilizacje (staroegipska i in d y j­ ska) w y k ształciły u siebie na ty m podłożu coś w ięcej niż zw ykłe zain­ tereso w an ie dla zw ierząt, p rzy p isyw anie im cech nadprzyrodzonych czy też łączenie ich z boskim i k ształtam i. T ylko nad sta ro ż y tn y m N ilem oraz n ad G angesem i G odaw ari zw ierzęta aw ansow ały w świadom ości całego społeczeństw a do w pływ ow ej, n adrzęd n ej ro li w w ierzeniach. Na ozna­ czenie tego rzadkiego w dziejach zjaw iska m ożna w prow adzić term in społeczeństw a zoolatrycznego, czyli zw ierzochwalczego.

A oto lista cech takiego społeczeństw a zoolatrycznego, jak ono w y ­ gląda w histo rii E giptu i Indii. W społeczeństw ie zw ierzochw alczym w szystkie bez w y ją tk u w a rstw y społeczne p rzenik a jednakow e, pod­ niosłe przekonanie, że pew ne (zawsze p ew n e, n a w e t w Egipcie sta ro ż y t­ nym ) g a tu n k i zw ierząt i pew ne św ią ty n n e osobniki zw ierzęce są n a ła ­ dow ane w w y b itn y m sto p niu ch ary zm atem św iętości. Społeczeństw o zoolatryczne je st ta k zorganizow ane, ab y nie w yśw iadczać ty m zwie­ rzęto m n a jm n ie jsze j szkody, przeciw nie — zapew nić im (naw et kosztem w łasn ych w y rzeczeń i n akładów ekonom icznych) w a ru n k i życiow e ró w ­ ne ludzkim , albo je n aw et przew yższające. W społeczeństw ie zw ierzo­ chw alczym n ajw iększym sacrilegium ze w szystkich m ożliw ych pozo­ s ta je zabójstw o św iętego zw ierzęcia i ta k i a k t dokonany naw et nie- ro zm yśln ie albo nieśw iadom ie przez cudzoziem ca pociąga za sobą r e ­

presje, a n a w e t ro zru c h y i lincze. Społeczeństw o zoolatryczne pow ołuje do życia sztu k ę sak raln ą, w k tó re j elem en t zw ierzęcy stanow i m otyw w kom ponow any w postacie ludzkie, albo też niezależny m otyw sam w sobie, r y ty czy m alo w any z upodobaniem w p rzy b y tk ach lub innych m iejscach.

W sum ie w św iadom ości społeczeństw a zoolatrycznego, począw szy od w a rstw rządzących i k a p ła ń stw a do w ieśniaków i niew olników , u m acn ia się przez całe stu lecia przek o n anie o jed n e j w ielkiej łączności całego św iata zw ierzęcego i, co istotniejsze, o m iejscu człow ieka nie na szczycie d ra b in y stw orzenia, lecz gdzieś pośrodku. Ten strąco n y z p rze ­ w odniej ro li człow iek je s t tu bardzo ch a ra k te ry sty c z n y . W pływ a to na fak ty czn e poczucie jego m niejszej w artości, odbiera m u pew ność władzy nad p rzy ro d ą i uczy okazyw ania w spółczucia, serdeczności i oddania w o­ bec w ielu w y b ran y ch gatunk ó w zw ierząt. Tak się m a rzecz w teorii, bo w p ra k ty c e ry w a liz ac je g ru p czcicieli, sep ara ty z m y i p refe re n c je pew ­ nych zw ierząt nanoszą się zakłócająco i spro w adzają h arm on ię w spół­

(7)

życia ludzi ze zw ierzętam i do s ta n u bliskiego czystej fikcji. W zasadzie jed n a k k sz ta łt ssaka p ta k a czy też ry b y uchodzi za rod zaj tab e rn ak u lu m ochraniającego boski elem ent. I nic nie je s t w sta n ie zdeziluzjonow ać g ru p zoolatrycznych, an i try w ialn o ść potrzeb fizjologicznych zw ierząt, ani ich n am iętności kopulacy jne, ani ste re o ty p y zachow ania się św ięty ch stw orzeń, an i ich podleganie chorobom , an i ich nieporząd ek i bru d, an i ich obojętność wobec ludzi i nieczułość n a p rze jaw y czołobitności. K u lt zw ierząt w społeczeństw ie zoolatrycznym w yzw ala ogrom ne siły zbioro­ we, d aje u p u st najszczerszym i n a jb a rd zie j fin ezy jn y m potrzebom m e­ tafizycznym .

Aby w ypełnić te ogólniki k o n k reta m i należy p rzy jrze ć się te ra z z bliska, jak funkcjonow ała zoolatria w społeczeństw ie starożytnego

E giptu.

To, że cześć oddaw ana zw ierzętom jest czym ś znacznie h u m a n ita r- n iejszym niż bezm yślna nienaw iść w obec nich czy też w yrafin o w an e okrucieństw o, nie w ym aga żadnych k o m en tarzy. Inaczej w szelako rzecz się m iała w ocenie zoolatrii przez obcych w pierw szym tysiącleciu przed naszą erą i na początku drugiego w k ra ju piram id. P ostaw a re lig ijn a E gipcjanina wobec lw iej części fa u n y k rajo w e j w yw oływ ała zdum ienie u G reków , okrucieństw o ze stro n y Persów , d rw in y R zy m ian i szy d er­ stw a chrześcijan. Cudzoziem ca odw iedzającego w ty ch czasach dolinę N ilu dziw iła niep om iern ie w ielka cześć, jak ą otoczeni b y li w ty m odo­ sobnionym p rzy p u sty n n y m k ra ju p rzedstaw iciele różn ych g atu nk ów zw ierząt. Oto k łanian o się k o rnie zarów no licznym czw oronożnym m iesz­ kańcom piaszczystych odludzi, jak i zw ierzętom przysw ojonym , zarów ­ no pływ ającem u, jak i zalegającem u nadrzeczne sz u w a ry p tactw u . Ze w zm ianek u p isarzy staro ży tn y ch , z ry su n k ó w w y k u ty c h w skale i k re ś ­ lonych na p apirusie, ze znaków hieroglificznych, z dochow anych i zoo­ logicznie rozpoznaw alnych m um ii w yziera długi zastęp zw ierząt cie­ szących się w szystkim i dobrodziejstw am i k u ltu i relig ijn e j opieki ta b u - istycznej. K ra j nadnilow y przy p o m inał coś w ro d zaju w ielkiego re z e r­ w atu zoologicznego. Różnica z obecnym i sto sun kam i w ich „re z e rw ato ­ w y m ” tra k to w a n iu polegała jed n ak na ty m , że nie w szystkie zw ierzęta podlegały ochronie p raw a sakralnego i nie w szystkie jednakow o na określonym obszarze danego rejo nu .

W k ażdym razie jed n a rzecz m usiała się przybyszow i od razu rzucać w oczy. Ś w ięte zw ierzęta w Egipcie cieszyły się opieką p o sun iętą aż do rato w an ia ich z n arażen iem w łasnego zdrow ia i życia. Dogadzano im niby faw orytom w ładców , po śm ierci balsam ow ano i uroczyście grze­ bano. W szystko to dlatego, że stan o w iły dom n iem aną św itę boga, k tó ry raczy ł uk ry ć sw e ciało (czy też jed y n ie głowę) w k sz ta łt zw ierzęcy. T a­ kim i b óstw am i b y ły np.: boski p aw ian w C hm unu, czyli w M ieście H e r­

(8)

m esa, boska k o tk a B a stet w B ub astis w Delcie, boski byk H ep (grecki Apis) w M em fis czy boski kozioł Ba w M endes w Delcie.

N ie w szyscy zagran iczn i przy b ysze odpow iadali Szokiem na tego ro ­ d zaju nie sp o ty k an e gdzie indziej p ra k ty k i. J u ż P lu ta rc h dość b ystro zauw aża, że zam iast troszczyć się o m a rtw ą b ry łę k am ienia choćby n a j­ b ard ziej przystrojonego, ja k to się działo w sta ro ż y tn e j G recji (i — do­ d a jm y — dzieje się do dziś w religiach czczących podobizny bóstw czy św iętych, ja k katolicyzm czy hinduizm ), E gipcjanie w oleli czcić bogów pod postacią żyw ych stw orzeń, zdolnych do ru ch u , okazyw ania uczuć, p rzy jm o w an ia pokarm ow ych darów . T rzeba było jed n a na to aż zaaw an­ sow anej e ry now ożytnej, ab y w całej pełni zdać sobie sp raw ę z tego, że postacie zw ierzęce dla E gipcjan b y ły ty lk o jed n y m ze sposobów w cie­ lan ia się bóstw , ich b a, czyli w edług pojęć w spółczesnych ich m ediam i. I ta k czapla benu, późniejszy bajeczny p ta k feniks, stanow i w ciele­ nie — b a O zyrysa, b a ra n — b a Re, Szu i O zyrysa, kozioł — b a Am o- na, krokodyl — b a Sobeka, b yk H ep — ba P ta h a albo O zyrysa. W przek o n an iu E gipcjan sam e bóstw a s t a t y jed n a k wysoko ponad m e­ diam i. Z w ierzęta b y ły otoczone opieką czcicieli ty lk o dzięki tem u, że bóstw o raczyło sobie obrać ich k sz ta łt za sw oją powłokę, a niek iedy w y ­ św iadczało im zaszczyt obierając je sobie za sw ych tow arzyszy, tam m ianow icie, gdzie boskie zw ierzę upodobało sobie wspólobecność sw ej gatu n k o w ej asy sty . Do te j o statn iej k ateg o rii zaliczały się liczne koty hodow ane w espół z B astet, k row y orszaku H ath or, kozły z orszaku Ba czy k ro w y z h a re m u Hepiego.

Uczucia m ieszkańców staro ży tn eg o E giptu wobec ogrom nej w ięk­ szości p rzedstaw icieli ich fa u n y m usiały być bliskie tem u, co i dziś je ­ szcze czu ją h in du iści wobec k row y zebu, m ałp y h a n u m a n a czy wobec m a rtw e j z konieczności podobizny słoniogłow ego G anesi. Je d y n e to spo­ łeczeństw o zoolatryczne dochow ane do naszych czasów, ale nie jedy ny p rz e ja w zoolatrii d nia dzisiejszego. G erm ańsk i k u lt konia p rze trw a ł w katolicyzm ie w postaci zakazu spożyw ania koniny. Pew ien odblask tego, co budził w sercu w yznaw cy O zyrysa czy Re w idok św iętego zw ie­ rzęcia, d a je n am nasz polski p rzy jacielski i z lek k a m istyczny stosunek do boćka (czczonego d aw n iej w Egipcie), kied y ten zatacza koliska nad łąk ą albo też m aje sta ty c z n ie osiada na przygotow anym m u przez św iec­

kiego czciciela s ta ry m kole na dachu.

Tego ro d zaju zestaw ienie pozw ala nam spraw iedliw iej ocenić sta ro ­ egipskie społeczeństw o zoolatryczne. Z w ierzęta szczególnie tam im po­ n ow ały człow iekowi, gdzie on sam z tru d e m zaledw ie m ógł się u trz y ­ m ać p rzy życiu. G órny E gipt to osobowość geograficzna w postaci k rę ­ ' tego paska z w ąskim nadbrzeżem rzek i p rzeb ijającej się przez n ajw ięk­ szą p u sty n ię św iata. T w orzył on w p ro st w ym arzoną scenerię dla sn u ­

(9)

cia fa n ta z ji n a te m a t życia tam , gdzie w zrok ludzki się zatraca. P u sty n ie okalające dolinę rzeczną d aw ały ułam kow y, a więc i in try g u ją c y , w gląd w fau n ę p u sty n n ą, złożoną z lwów, stylizow anych n a g ry fy szybkobież­ nych strusiów , piesków stepow ych, szakali, antylop, zajęcy i ichneum o- nów. W falach N ilu i jeziora M ojris p rzew alały sw e cielska k ro kod y le i groźne hipopotam y. W zaroślach i b łotnych szu w arach d e lty N ilu, tru d n o d ostępnych d la człow ieka, a k tó re legenda O zyry sa u p a trz y ła sobie na m iejsce u k ry w a n ia m ałego H ora przed okiem zazdrosnego s tr y ­ ja Seta, żerow ały w odne ptaki, tak ie ja k ibis i czapla. K ra j nad dolnym N ilem ściągał zawsze (i ściąga dziś) p tactw o p rzy lotne, m. in. naszego bociana, a sk rzy d late d rap ieżn ik i w ro d zaju sępów, krogulców i soko­ łów nie m ogły nigdy narzek ać na b ra k łupu. W ygrzany słońcem g ru n t n adbrzeżn y aż roił się od d rob n y ch i w iększych zw ierząt pełzających

(żm ije, kobry, skorpiony i skarabeusze).

Do grom ady dzikich zw ierząt dochodziły jeszcze ob iek ty zabiegów hodow lanych, łatw y c h w k ra ju p o tró jn y ch rocznych żniw . Było to b y ­

dło, nierogacizna i owce. K ot i łasica b ro n iły chudoby przed jad o w ity ­ mi w ężam i i m yszam i, k tó re m iały się rodzić sam orodnie z nilow ego m ułu, jak by ł p rzek o n an y A rystoteles.

W C zarnej Ziem i egipskiej nie n arz u c a ły się w yobraźni lud zk iej n ie­ botyczne szczyty górskie, jak grecki O lim p czy japońsk a Fudżi. P o ­ w ierzchni ziem i nie zdobiły pu szy ste gaje, o k tó re m ógłby się zaczepić k u lt, jak to było ze św iętym i d ąb ro w am i g erm ań skim i i greckim i oliw - nikam i. N a b ezch m u rnym niebie czuw ało ty lk o palące słońce, a na zie­ m i w ład ał jego nam iestnik, boski w ładca i bogowie p rz y b ra n i w p rze ­ m yślne k sz ta łty zw ierząt i ptaków .

L ista św iętych zw ierząt egipskich p rzed staw ia się im ponująco. Do­ k ład n e b adania w ykazały, że czczono tu n a stę p u jąc e g atu n k i: paw iana, m ałpę kepos, m ałpę cerkopiteka, anty lo pę, kozła, b aran a, bwcę, w ołu, krowę, byka, kretom ysza, kota, lw a, w ilka, szakala, psa, ichneum ona, łasicę, w ydrę, hipopotam a, puszczyka, k ru k a, sępa, sokoła-krogulca, o r­ ła, czaplę-ibisa, bociana, gęś egipską, k u rk ę w odną, w ęża (a szczególnie kobrę), krokodyla, ry b y lepidota, m ajotesa, oksyrincha, fag ra, silu ra i węgorza, d alej sk arabeusza, a n ad to m um ifikow anego szczura, sowę, jaskółkę, w ronę, żabę, ropu ch ę i mola.® N atom iast, co n iem n iej dziw ne, odseparow ano od tej potężnej św iętej g ro m ad y osła i św inię. M ało tego, posuw ano się w zględem nich do p og ard y i nienaw iści. M am y n a tę całą zoologię sa k ra ln ą zaśw iadczenia u p isarzy antyczn y ch (takich jak H

e-9 N ajp o rz ąd n ie jsz e w yliczenie w szy stk ich św iętych i czczonych zw ie rz ą t eg ip ­ skich w ra z z podaniem m etry czk i filologicznej z n a jd u je się w k siążce: P lu ta rc h

(10)

rodot, S trab o n , Elian) i chrześcijańskich (jak K lem ens A leksandryjski, S ek stu s E m piryk , Diodor S y cylijski, P o rfiriu sz z T yru, S tefan B izan- ty ń czyk i A m m ianus M arcellinus). Uczeni podróżnicy pod ają dokładną lokalizację k u ltu , in te resu jąc e szczegóły i n iekied y ciekaw sze obrzędy. W ypo w iadają się w tej rd zen n ie egipskiej sp raw ie nie ty lk o sam i Egip­ cjanie, lecz i cudzoziem cy i stw ie rd z ają pew ien sta n rzeczy w okresie późnym , na przełom ie er, k ied y w ielkie godziny ziem i faraonów z III, II i początków I tysiąclecia już daw no m inęły. Ale, jak nam wiadomo, cześć oddaw ana zw ierzętom doznała u schyłku sam odzielnej k u ltu ry egipskiej w połow ie I tysiąclecia nowego w zlotu, co może i słusznie tłu m ac z y się rozpaczliw ą re a k c ją k ra ju na zalew ającą ją z południa i północy cudzoziem szczyzną.

A rg u m en ty p isarzy w sp raw ie egipskiego k u ltu zw ierząt dzielnie w sp ie ra ją archeologow ie. Ci sięgają już do starszy ch epok nadnilow ego k ra ju , k ied y to nauczono się wznosić budow le k am ien n e oporne na dzia­ łanie czasu. Oto np. w zachow anym staro egip skim cm en tarzu — m ieście zm arłych w S ak k arze koło sław nych p iram id w Gizeh natrafio n o na um ieszczone na w yniosłych tarasach kapliczki, d a tu ją ce się z 1.500 roku p.n.e., przeznaczone d la ... zm arłych czworonogów. Z m um ifikow ane zw ie­ rz ę ta spoczyw ają w sk aln ych grobow cach pod ty m i kapliczkam i razem

z p o d ark am i i podręcznym i p rzyboram i, zu pełnie jak zm arli ludzie i to dostojnego rodu. W ykopano też spod p iask u cm en tarze zwierzęce, li­ czące do dw u ty sięcy m um ii. O grom ne n iek ied y koszty łożone na pogrzeb św ięty ch zw ierząt d a ją św iadectw o, jak b ardzo leżało Egipcjaninow i na sercu zapew nienie ty m stw orzeniom p o śm iertnego błogiego bytow ania. W ychow ani w innym środow isku przybysze z dalekich stro n nie m ogli w y jść ze zdum ien ia n ad tym , co się działo ze zw ierzętam i, ptakam i, ga­

dam i czy n a w e t ow adam i w cieniu piram id , m astab i pylonów . I gu­ b ili się w dociekaniach nad przyczyną tego nie notow anego nigdzie na ta k ą skalę zw ierzochw alstw a.

P lu ta rc h w sym bolicznie u jęty m tra k ta c ie o Izydzie i O zyrysie w y ­ m ienia w szy stk ie hipotezy, jed n a śm ielsza od d ru g ie j. E gipcjanie m ieli w edług jedn y ch czcić zw ierzęta ze w zględu n a ich w ielką użyteczność. J e s t to oczyw iście n a jb a rd zie j n arzucające się tłu m aczenie i w relig ii zaw sze n a jm n ie j tra fn e . T ak np. w Indiach zw ierzętam i codziennego w szechstronnego u ż y tk u są zarów no baw oły, jak i k ro w y zebu, a czcią n ajw ięk szą otacza się ty lk o te d rug ie.9 W edług innych dostrzegało się w nich sym bole bożej mocy, jeszcze w edług inn ych m iało się p rzeb ła- giw ać złe d u ch y k ry ją c e się pod postaciam i zw ierząt. B yli i tacy, k tó rzy

9 P o ró w n a j n a ten te m a t p rac ę a u to ra P resen t D ay C o w -W or sh ip in India, „N um en, I n te rn a tio n a l R eview fo r th e H isto ry of R eligions” 1967, n r 3.

(11)

budow ali całe w ieże in te rp re ta c y jn e o tym , ja k to c h y trz y w ładcy, za­ zdrośni o swe w p ły w y um y ślen ie skłócali ze sobą poddanych, p rzyp o ­ rządkow ując im k u lt różnych zw ierząt, aby ty m p ew niej zapanow ać nad k raje m . Albo o tym , ja k to jed e n z w czesnych farao nó w p o n ad aw ał w i­ zerunk i zw ierząt jako znaki w ojskow e na sz tan d arach oddziałów te r y ­ torialn ych . Istn iała też próba pozornie rd zen n ie egipskiego w y ja śn ie ­ n ia zoolatrii: oto bogowie w postaciach zw ierzęcych i półzw ierzęcych poddali się tak iej m askaradzie, ab y się u k ry ć przed Setem , szatanem rodzim ego panteonu.

W szystkie tego ro d zaju operacje m yślow e cudzoziem ców baw iących w sta ro ż y tn y m Egipcie, jakkolw iek pow ierzchow ne i z g ru n tu chybio­ ne, nie groziły p rzy k ry m i n astęp stw am i p rak ty czn y m i. Było znacznie

gorzej, gdy w p arze z obcością re lig ijn ą szła przem oc najeźdźcy, to N u ­ bijczyków z południa, to L ibijczyków z zachodu, to znów Hyksosów, A syryjczyków , Persów , G reków i R zym ian z k u ltu ra ln y c h rejon ów pół­ nocy.

H erodot re la cjo n u je jeszcze dość n aiw n ie sodom ską p ro sty tu c ję m iesz­ kanek M endes wobec boga-kozła B a , z czego śm iał się potem R abelais posuw ając się wobec h iero d u l z M endes do e p ite tu „w y c ieru c h y ”, a d rw ił W olter. K arn aw ałow o radosne w itan ie now oodkrytego boga- -byk a Hepiego budziło życzliw e zain tereso w anie greckich kupców , ale w yw oływ ało srogie re p re s je ze stro n y perskiego k ró la K am byzesa. Zdo­ byw ca E giptu po świeżo poniesionej porażce m ilita rn e j nie m ógł znieść niezrozum iałego dla siebie i św iętokradczego radosnego obrzędu: o b ja­

w iających szczerą radość E gipcjan posądził o kłam stw o i u k a ra ł śm ie r­ cią, a cielaka o przepisow ych d w u d ziestu sześciu znam ionach śm ie rte l­ nie ugodził w biodro. Tak to społeczeństw o zoolatryczne p rzy w szelkich stykach cyw ilizacyjnych narażo n e je s t zaw sze na niebezpieczeństw o, podobnie jak b ow olatryczne społeczeństw o p raw o w iern y ch H indusów cierpiało w ielo krotnie od m uzułm ań sk ich czy chrześcijańskich zjadaczy wołowiny.

Bezpośredni następ ca gw ałtow nego K am byzesa, w ielki D ariusz, n a u ­ czył się już to leran cji, a n a w e t w ielkodusznie ofiarow ał sto tale n tó w nagrody dla odkryw cy kolejnego b yk a Hepiego. A le już za pow tórnego panow ania Persów po ostatn iej X X X d y n astii egipskiej A rtak se rk se s III dopuścił się nowego krw aw ego sk an d alu . K iedy u jarz m ie n i m ieszkańcy E giptu utożsam ili go z Setem , podobnie jak za inw azji H yksosów w X V II— XVI w. p.n.e., k tó ry m m iał przew odzić rów nież te n sam d ia- boliczny bóg, zaczęli go nazyw ać m ianem zw ierzęcia S e ta — Osłem. Zniew ażony d espota k azał podać sobie na stół pieczyste z Hepiego, a do jego p rzy św iąty n n y ch obór w M em fis w prow adzić osła i oddaw ać m u h onory boskie.

(12)

P o w ia ty egipskie o swoich w łasn ych zw ierzętach ku lto w y ch i w y n i­ k a ją c e n a ty m tle sąsiedzkie z a ta rg i d a ły się szczególnie w e znaki trzeź­ w ym i bardzo a b stra k c y jn y m w sw ych narodow ych w ierzeniach w ład ­ com św ia ta znad T y b ru . W pierw szych w iekach n.e. m nożą się in te rw e n ­ cje legionistów wobec sfan aty zo w an y ch tłum ów , k tó re urażone przez są­ siadów w sw ych najśw iętszych, tra d y c y jn y c h p rzejaw ach czci wobec sw ojego opiekuńczego zw ierzęcia dopuszczały się niszczycielskich gw ał­

tów , a n a w e t m ordów na sąsiadach i ich pupilach. S ław n a jest w zm ian­ ka Ju w e n a lisa w jego XV saty rze, gdzie m oże nieco w krzy w y m zw ier­ ciadle dow cipu opisuje w alkę czcicieli hipopotam a S eta z N u bt (Ombos) z czcicielam i k ro w y H athor z sąsiedniego U net (D endery) w G órnym Egipcie. R oznam iętnien ie doszło do tego stopnia, że U nety jczycy po­ szarp ali na k aw ałk i i żyw cem pożarli jeńca, czciciela nie krow y, lecz hipopotam a. Podobnie P lu ta rc h w tra k ta c ie o relig ii egipskiej o Izydzie i O zyrysie m ów ił nam , iż w połow ie II w ieku n.e., czciciele ry b y oksy- rin c h (śpiczastonosa) z m iasta te j ry b y w Środkow ym Egipcie w odpo­ w iedzi na spożyw anie ich kultow ego stw orzen ia przez sąsiadów z m iasta psa C hasa sch w y tali św ięte psy, zarżnęli je i pożarli w uczcie o fiarnej, z czego w y n ikła k rw a w a w ojna domowa.

O gólny p a tro n a t n ad E giptem spraw ow ała czw órka zw ierzogłow ych bóstw . K ra in ą D olną czyli ujściem N ilu opiekow ał się bóg-sokół Hor z M esen i bogini-ko bra U to z Buto, zaś n ad K ra in ą G órną czuw ała p a ra złożona z boga-hipopotam a S eta z N u b t i bogini-sępicy N echbet z Necneb. Ich św iętą, n ie ty k a ln ą św itą b y ły w szystkie n ap o ty k an e w Egipcie so­ koły, kobry, sępy i hipopotam y, niezależnie od pow iatu i okolic k ra ju . Podobnie u n iw e rsa ln ą czyli ogólnoegipską czcią cieszyły się jeszcze ty l­ ko ibisy, koty, krok ody le i skarabeusze. Pozostałe zw ierzęta m iały sw oje lok alne ośrodki k ultow e i uchodziły za patro nów sw oich p arafii czy r a ­ czej diecezji.

E gipcjanie polow ali od n iep am iętn y ch czasów na m ocarza p u sty ń — lw a i m ocarza wód — krokodyla. S tąd n astąpiło kulto w e zbliżenie do ty ch drapieżników . P ełn o było w izerunków ty ch zw ierząt na ścianach św ią ty ń i grobowców. N ie ty lko m y zw iem y lw a królem zw ierząt; łą­ czyli go ju ż z osobą k ró la E gipcjanie. W On, m ieście Słońca (po grecku Heliopolis), w w ielk im ośrodku k u ltow y m P a n a W szechrzeczy Boga- -słońca R e w D elcie N ilu dostrzegano w p a rz e hodow anych tam lwów rodziców m iejscow ej D ziew iątki Bogów, Szu i T efnu. Szczególnym k u l­ tem otaczano te pierw sze m ityczne m ałżeństw o w M ieście L w a (Leon- topolis) w Ś rodkow ym Egipcie. A le i w G órnym Egipcie znano boginię- -lw icę z N echab, k tó rą ty tu ło w an o uroczyście „W ładczynią ujścia p u ­ sty n n y c h d o lin ” , „P o tężn ą na p u sty n n y ch d o linach”, co odpow iadało w a ru n k o m geom orfologicznym okolicy. Pow aga lwów b yła ta k w ielka,

(13)

że sam a boginii królew skiego m iasta M em fis, m ałżonka P ta h a Sachm et, m iała głow ę lwicy.

Ściśle z k u lte m lw ów zw iązane b y ły k o ty. U w ażano je po p ro stu za m in ia tu ry zw ierząt p u sty n n y c h i przez to poręczniejsze, bezpieczniejsze i nad ające się zastępczo do ry tu a łu . J a k w iadom o, w szystkie obecnie rozpow szechnione po całym św iecie odm iany kotów dom ow ych g a tu n k u felis ocreata dom estica w yw odzą się z N ubii, najbliższego południow ego sąsiada E giptu. Te m ałe lew ki im ponow ały p ełn y m k o n c e n trac ji spoko­ jem i spraw n ym , nieom ylnym susem na d ro b n ą zw ierzynę. W iara w s k u ­ teczność kociego skokowego łow iectw a b y ła w sta ro ż y tn y m Egipcie ta k w ielka, że oto sądzono, iż w praczasach sam najw y ższy Re w postaci ko- czura rzu cił się na groźną kosm iczną żm iję Apofi, k tó ra zasłoniła słoń­ ce, i k u zbaw ieniu św iata zw ycięsko ją pokonał.

W szystkie k o ty b y ły św ięte, chociaż nie w szystkie o db ierały dow ody uw ielbienia tak d e m o n stra c y jn e ja k koci m ieszkańcy św ią ty n i w dolno- egipskim m ieście B ubastis, gdzie czczono b oginię-kotkę B astet. W po­ bliżu te j m iejscow ości odkopano cały koci cm entarz z m um iam i ty ch m ałych d rapieżników . Istn ieje uzasadnione przypuszczenie, że k u lt k o t­ ki B astet ro zw in ął się z k u ltu lw icy. T e k sty re lig ijn e w y m ien ia ją B a­ s te t z B ubastis obok lw icy T efen et z O nu i S achm et z M em fis. K otk a B astet uchodziła za rodzicielkę A nubisa-szakala i N efertu m a-czło w iek a na lw ie. Za zabójstw o k o ta k a ra n o człow ieka śm iercią n ib y rów nego za rów nego. D iodor S ycylijski ra p o rtu je , że za Ptolom eusza F lecisty, a więc w okresie pełnego ro zk w itu k u ltu zw ierząt, n ie ud ało się u ra to ­ wać przed sam osądem tłuszczy pewnego· R zym ianina, k tó ry przez n ie­ uw agę pozbaw ił życia jedńego z tych pieszczochów. Zgadza się to św ie t­ nie z opisem H erodota, jak to w czasie pożaru m ieszkańcy B ubastis z n a ­ rażeniem życia o chran iali k o ty przed skokiem do ognia.10 Łaskaw ość wobec tych p rzy m iln y ch drapieżników zapuściła ta k głębokie korzenie w nadnilow ą glebę, że nie udało się jej w ykorzenić n a w e t m uzułm anom , w rogom w szelkiego „bałw o ch w alstw a”. Islam odziedziczył po religii egipskiej ciepły i serdeczny stosunek do kota, podobnie ja k w rogi i po­ gardliw y stosunek do osła. W śród w yznaw ców M ahom eta znana jest przypow ieść, że kied y uczeń św iątobliw ego A sz-Szibli u jrz a ł swego zm arłego m istrza w m arzen iu sennym , nie om ieszkał zapytać go, ja ­ kim to czynem zask arb ił sobie w ieczystą łaskę A llacha. W odpow iedzi usłyszał:

„Dzięki kotkow i, któreg o znalazłem w śniegu i u rato w a łem od n ie ­ chybn ej śm ierci przez to, że w ziąłem go i ogrzałem pod m oją odzieżą.” 11

10 Ks. 2, u stę p 66.

(14)

P odobnie do dziś w m ieście Fezie sp a ce ru ją sobie po m eczecie b u re koty, o fiarow ane przez m u zu łm an k i e x voto.

Cześć św iadczona kotom dosięgała tak ic h rozm iarów , że liczni m iesz­ k a ń cy B ubastis i okolicy p rzy jm o w ali kocie im iona, a k ró la E giptu zw a­ no pow szechnie P im ai czyli K oczurem . K iedy kró l egipski Szeszank I, założyciel X X II d y n a stii b u b a sty jsk ie j zdobył około 900 r. p.n.e. Je ro ­ zolim ę i ograb ił je j św iąty n ię, pow szechnie uw ażano, że dzieje się to za sp ra w ą św iętej kociej p a tro n k i B astet, że k o ty nareszcie po dniach klęs­ k i okazały sw ą opiekuńczą moc i one to do starczy ły Egiptow i bogatych łupów .

P o tw o ry nilow e, m ianow icie m ięsożerne i d rap ieżn e krokodyle oraz niebezpieczne dla łodzi m asyw ne hipo p otam y b y ły najgroźniejszym i zw ierzętam i k ra ju . G recki pogłos egipskiego lęku przed śm iercią w paszczy w ielkiego rzecznego jaszczura z n a jd u jem y w paradoksie 0 E gipcjance i p o rw an y m przez krokodyla dziecku. Podobnie obaw iano się w ażącego trz y i pół to n y hipopotam a, bo chociaż traw ożern y, po­ tra fił być groźny, a w yw rócenie przez niegb sporej łodzi napełnionej ludźm i i sp rzętem stanow iło dla w ielkiego cielska zw ykłą igraszkę. S tąd a m u le ty ochronne ze stojącą w oparciu o zwój p a p iru su boginią-hipo- p otam icą T a u re t czyli W ielką, czczoną szczególnie w W eset (Tebach) znane b y ły od czasów przedhistorycznych. O hydny dla E gipcjanina Set, bratobó jca szlachetnego O zyrysa, rów nie po gardzany jak b ib lijn y K ain, k reo w a n y później n a boskiego w ładcę przez najezdniczych Hyksosów 1 u tożsam ian y z A rtak serk sesem III, b y ł w y o b rażan y rów nież jako czer­ w ony hipopotam . D la oddania jego w y g ląd u fa n ta z ja ikonograficzna r y ­ sow ników zarezerw o w ała sobie ciekaw y zlepek aż sześciu zw ierząt: św i­

ni, osła, ży ra fy , psa, m rów kojada i okapi.

E gip cjanie i w ty ch groźnych potw orach dostrzegali p rze jaw y boskiej potęgi. To w łaśn ie boski krokodyl re g u lu je ry tm ik ę przy pły w ów i od­ pływ ów N ilu. Z w ał się on Sobekiem i objaw iał się w postaci czysto k ro ­ kodylow ej albo krokodylogłow ej. N ajw iększym u w ielbieniem cieszył się w górnoegipskim N u b t koło W eset (Teb) oraz n ad w ielkim rozlew iskiem w ody sto jącej koło dzisiejszego F aju m , zw anym d aw niej jeziorem Moeris, gdzie się aż roiło od jego św iętych zw ierząt. M um ifikow ano je potem i grzebano z h o n oram i koło sław nego L ab iry n tu . Na pielgrzym ów i tu ­ ry stó w czekały tu dw ie w ielk ie a tra k cje : św ięty k rok od yl Sobek, zupełnie ob łaskaw iony i żyw iony d aram i, a nad to im p onujący skarbiec L abi­ ry n tu .

Sobek uchodził w m itologii za pierw otnego przeciw nika najw iększego p asterza żyw ych i u m arły ch , boskiego O zyrysa. P otem jed n ak m iał się naw rócić i przejść na jego służbę, czyli regulow ać poziom ta fli w odnej

(15)

N ilu k u pożytkow i roln ik ó w i hodowców . K rokodylogłow y bóg Sobek pokazał więc ludziom , ja k m ożna niebezpieczne żyw ioły w odne w p rząc w p racę dla człow ieka, a na zgubę jego wrogów . C iekaw e, że w K siędze U m arłych, dochow anej do nas z czasów Nowego P a ń stw a w 190 ro z­ działach, w łaśnie krokodylica (co p raw d a skrzyżow ana z lw em i h ip o ­ potam em ) unicestw ia grzeszników . C zyżby p ersp e k ty w a p ośm iertnego d ostania się w paszczę krokodyla słu ży ła jako dodatkow y ham ulec m o­ ra ln y dla lekkom yślnych śm iertelników ?

Z drap ieżn y ch szybow ników w y b ijał się n a czoło nie orzeł, lecz skrom niejszy choć w ojow niczy m ęski sokół-krogulec i żeńska łag o d n iej­ sza sępica. Boski sokół z M iasta Sokoła (H ierankopolis) N echen w raz z boską sępicą z N echeb zw aną N ech eb ety jk ą (N echbet) opiekow ali się p a rą królew ską G órnego E g iptu (obok rów noległej w e rsji S et-N ech bet jw.). N echbet utożsam iana b y ła z b iałą koroną G órnego E giptu i jako B iała z N echeb zdobiła h e rb k ró la z W eset. W przy stęp ie czułości zw a­ no ją m atk ą faraonów . Boską m ałżonkę niebiańskiego w ładcy W eset A m ona też uosabiano n iekied y pod postacią m acierzy ńskiej sępicy M ut z jeziorka św iąty n n eg o w dzisiejszym K a rn a k u .

W ielki, boski sokół doznaw ał fan a ty cz n e j czci w zdłuż całej d oliny N ilu. S p ecjalnie w ielbiono go na południu. Pow szechnie zn ane im ię H or — zhellenizow ane potem na H orus — łączące go z d o sto jn ą boską ro ­ dziną: U sir-E sset-H o r (O zyrys-Izyda-H orus), otrzy m ał jak o znak a w a n ­ su do areopagu najw yższych bóstw k ra ju . P ierw o tn ie nazyw ano go od­ m iennie w k ażdym z rozrzuconych w zdłuż k ra ju jego licznych ośrod­ ków kulto w ych. T rzy p o w iaty górnoegipskie (X, X V I i X V III) o b rały go sobie za patrona-irriiennika i sym bol herbow y. K a rie ra sokoła po­ stępow ała szybko. Zaczął sym bolizow ać zw ycięstw o i w ładzę nad w ro ­ gami, a więc m a je s ta t króla-zdobyw cy. W czasach zjednoczenia G ó r­ nego i Dolnego E giptu za Ś redniego P a ń stw a (początek X X w. p.n.e) sięga już sokół H or po d o sto jeń stw a boga nieboskłonu. S k lep ienie n ie­ bieskie m iało być jego ro zp o starty m i sk rzyd łam i, biorącym i pod siebie

całą ziem ię. Słońce i księżyc św ieciły odtąd dla pobożnego E g ip cjan in a jako sokole oczy i nadzorow ały p ań stw o nilow e. Z n an y w szy stk im do­ b rze znak u sk rzy dlo nej ta rc z y słonecznej jak o sym bol k ró le stw a egips­ kiego i w ładzy farao n a oznacza w łaściw ie sk rzy d ła sokoła i jego sło­ neczne oko. Ideogram h ieroglificzny sokoła zaczął oznaczać jednocześ­

nie w ładcę, a n a w e t boga.

P tactw o w odne k ry ło sw e gniazda w szuw arach w odnych, a przez to w ydaw ało się Egipcjanom nad w y ra z tajem nicze. N ajw iększe m row ie chroniło się w błotach D elty, sporo też w dolinie N ilu w porze w ylew u, gdy zielona szata zarośli p o rasta ła gęsto brzegi. M ieszkańcy d o liny N ilu upodobali sobie p tak i brodzące jako w yobrażenie duszy. N ie śm ie rteln y

(16)

sk ład n ik d uszy zdolnej do w cielania się w różne postacie, zw any b a, b y ł p rze d staw ia n y jako p ta k z ludzką głow ą o c h a ra k te ry sty c z n e j pro­ sto k ą tn e j bródce. N atom iast sk ład n ik a c h , , oznaczający sam ą w italn ą siłę, sym bolizow ał bądź nasz poczciw y bociek, bądź też pokrew ny mu „ośw iecony” ibis z obow iązkow ym odstający m p iórkiem n a głowie.

Było to s ta re w ierzenie egpiskiego ludu, że w łaściw a dusza b a w zla­ tu je po śm ierci ciała do nieba w p tasie postaci. T akich dusz przypom i­ n ający ch cokolw iek nasze k u ro p a tw y sp o ty k a się pełno n a ścianach gro­ bowców. W edług obiegowego p rzekonania fru w a ły one w ty ch m ie j­ scach, k tó re zm arli upodobali sobie za życia. P ta ctw o w odne odegrało pow ażną ro lę w egipskich m itach kosm ogonicznych. W ielu prabogów urodziło się w gniazdach u w ity ch z sitow ia lu b p a p iru su w nadrzecz- cznych szu w arach jako w odne p tak i. Ich rodzicielkam i b y ły „w ielkie gę­ g a ją c e ”, czyli gęsi, oraz kaczki sk ład ające w sitow iu praszczurcze jaja. Ze w szystkich p tak ó w czapla-ibis doznaw ała w szędzie niezw ykłego k u ltu . M iała ona ponoć nauczyć lek arzy pożytecznego zabiegu lew atyw y. U m iała bow iem sam a na sobie dokonać p łu k an ia kiszek za pom ocą dzio­ ba, ja k to p o d p atrzy li egipscy uczeni. U podobał sobie specjalnie tego św iętego p tak a XV pow iat górnoegipski i X V pow iat dolnoegipski, gdzie w ład ał bóg Thot, p rzy b ie ra jąc y k sz ta łt białego ibisa o czarnej głowie i czarn y m ogonie. T en bóg m agii i sztu k czarnoksięskich u p raw ia ł sw e ta je m n e zabiegi, podobnie jak jego p ta k ibis sw oje taje m n e lo ty w śród niedostęp n y ch dla oka zarośli przyb rzeżny ch w P e pod m iastem Buto. M iasto to, położone u ujścia szerokiego w schodniego rozw idlenia N ilu pośrodku m orza zarośli, darzyło rów nież m istyczn ą m iłością czaplę w od­ ną. Pośw ięcono je j p ięk n y gaj, gdzie m iała idealne w a ru n k i dla sw ych brodzeń po p ły tk ich rozlew iskach uchodzącego leniw ie do m orza Nilu. W edle m iejscow ych gadek w ty m g a ju -sa n k tu a riu m m iała się urodzić pierw sza czapla w gnieździe z sitow ia. Ś w ięty gaj w P e pod B uto utoż­ sam iano też często z pływ ającą n ib y g recka Delos w ysepką C hebit, k tó ra m iała dać schro nien ie Izydzie z d zieciątkiem H orem przed pościgiem S eta, m o rd ercy O zyrysa. W czasach zjednoczenia E giptu za Średniego P a ń stw a n astąp iło zespolenie boga-czapli z bogiem -sokołem pod nazw ą H o r-P e w postaci czapli.

N ajw iększą tajem niczością aż do naszych czasów o k ry ty był ibis-benu, zw any potem feniksem . W m itologii zw ierzęcej daw nego E giptu nie o dgryw ał jeszcze w y b itn ej roli i ustępo w ał pierw szeństw a sokołowi, sępicy i czapli. Łączono go z w yobrażeniem pow stania ziem i, a w On p rzedstaw iano w jego postaci duszę P a n a W szechrzeczy, Re. Dopiero n a przełom ie e r i później fen ik s począł uchodzić za nadzw yczaj rza d ­ kiego przybysza, odw iedzającego św iat raz na tysiąc la t i o dradzające­ go się z popiołów ojca, któ reg o przynosił w szponach jako ogrom ne 7 Annales, t. XXI

(17)

jajo. W idocznie pod koniec państw ow ości egipskiej sta ł się ptak iem

w ym ierającym . '

Z w ierzęta pełzające nad N ilem budziły, jak w szędzie, uczucia n ie ­ przy jazne. R ep rezen tow ały m roczne i budzące odrazę siły podziem ne czyli chtoniczne. Węże dzięki sw em u odm iennem u try b o w i życia i ja ­ dowi posądzano pow szechnie o siły m agiczne. O dw iecznym w rogiem św iata i św iatłości była kosm iczna żm ija Apofi. N iejeden już ra z za­ ćm iew ała ziem ię i sam bóg słońca Re codzień ran o m usiał z n ią s ta ­ czać dziką w alkę, aby móc w zejść n a w schodnim horyzoncie. B yw ało bardzo rzadko i tak, że szala przew agi ch y liła się n a stro n ę żm ii A pofi i w ted y w biały dzień ziem ię zalegały p rzelo tn e ciem ności. C iem ności chętnie w iązano z w ężam i, stąd i p ra s ta re bóstw a z okresu przed pow­ staniem św iata p rzy b ie ra ły zary sy wężowe. Sam P a n W szechrzeczy, słoneczny Re; p rzy b ie ra ł n iek iedy postać węża, a p ro to ty p późniejszego narodow ego boga A m ona z W eset też m ia ł podobne k ształty .

Żeńska groźna i jad o w ita k o bra zw ana po egipsku U to czyli Z ie­ lona upodobała sobie stolicę w schodniej d e lty B uto, Dom Z ielonej. Tu rozgościła się na dobre i zaćm iła p oprzednią lokatorkę m iasta, w y m ie­ nioną już św iętą czaplę. P io ru n u ją c y w działaniu i śm ie rte ln y jad ko ­ b ry zafascynow ał E gipcjan i dał asu m p t do p rzy p isy w an ia m u n a d ­ przyrodzonych w łasności. M iała to być su b sta n c ja id en ty czn a z ognis­ ty m okiem -słońcem sokoła-H ora. Często p rak ty k o w a n e n a egipskiej ziemi sam obójstw o przez ukąszenie k o b ry m iało zapew nić d esperato w i pośm iertne w yzw olenie. K leo p atra p rzy k ła d ają c sobie do piersi zim ne ciało tego jadow itego węża okazała w ierność s ta ry m zw yczajom . Od podziw u dla m ocy i piorunującego działan ia tru c izn y był już ty lk o je ­ den kro k do apoteozy k o b ry jak o bóstw a, k tó re o p iek uje się p raw y m w łaścicielem , a bezlitośnie grom i wrogów . Z ło ty u reu sz p rze d staw ia ją ­ cy podrażnioną kobrę o rozszerzonej szyi oplótł koronę boskich w ładców i ich ziem skich nam iestników , faraonów . K obra opiekow ała się n ad to płodnością, rozdaw ała żyw otne siły u k ry te w e w n ę trz u ziem i, skąd też m iała czerpać sw ą śm iercionośną moc. Bano się zab ijan ia k o b ry ja k ognia, o czym n ajlep sze św iadectw o d a je n am ta k i oto n ap is p rz y ­

drożny:

„Z a trzy m a j się, o obcy p rzechodniu, n ap rz eciw k am iennego b lo k u n a ro z sta ju dróg, a dostrzeżesz, że je st on p o k ry ty czyteln y m i znakam i. U słyszysz głośną s k a r ­ gę o m nie, przez w rogo n astaw io n e ręce p rzeniesionym do podziem ia, o m nie, św iętym , długow iecznym w ężu. I cóż Ci to da, T obie n ajo k ro p n ie jsz e m u z ludzi, że o b rab o w ałeś m n ie z życia? P rzecież dla C iebie i T w oich d ziate k sta n ie się m oje potom stw o boskim fatu m , przecież n ie zabiłeś w e m n ie istoty, k tó ra p rz e ­ b y w a tylko na ziemi. J a k n ieprzeliczony je s t p ia sek n a m o rsk im w ybrzeżu, ta k nieprzeliczone je st p rze b y w a ją c e n a ziem i k ró lestw o zw ierząt. Z ap raw d ę , nie ja k o

(18)

pierw szego, ale ja k o ostatniego strą c ą C ię one do K ra ju Z achodniego (U m arłych), C iebie, ab y ś n a w ła sn e oczy m ógł oglądać śm ierć sw oich d ziate k .” 11

W iele podobnych św iad ectw tra k to w a n ia zw ierząt jak ludzkie isto ty przekazali n am Egipcjanie. A le ten nagro bk ow y ep igram zaw iera w so­ bie w k ilk u w ierszach czysty e k s tra k t zoolatrycznej pobożności. O bli­ czony na w spółczucie i rzew n e rozczulenie przechodnia p rzem aw ia do niego z całym patosem dokonanej tu niepraw ości i zarazem przestrze­ ga przed podobnym i zgubnym i m o ralnie czynam i na przyszłość. I pro ­ p agand a zw ierzochw alstw a i m ocny ton m agicznej przestrogi.

Baczną uw agę połączoną z zabobonną czcią wobec pełzających istot k iero w ali członkow ie zoolatrycznego społeczeństw a k u żukow i s k a ra ­ beuszow i. W m istyczne zdziw ienie w p ra w ia ły ich p ra k ty k i tego ch rzą­ szcza, kiedy toczył przed sobą k u lk i gnoju n ib y okrągłe słońce po czys­ ty m nieboskłonie. K u lt skarab eu sza był tak w ielki i ta k pow szechny,

że — ja k to zg rabnie w yk o rzy stał Bolesław P ru s w sam y m zaw iązku a k cji F a rao n a — jeden okaz mógł pow strzym ać arm ię w m arszu. J e ­ go ideogram oznacza czasow nik stać się, być, istnieć. Sam o słońce c h ęt­ nie przed staw iano , jako w ielkiego sk arabeusza, k tó ry pcha przed sobą tarc zę słoneczną po niebie. R anne, w schodzące słońce utożsam iano w On ze sk arab euszem C hepri, a w A tbo (Edfu) bogiem słońca b ył

s k rz y d la ty skarabeusz.

Rzeczne ry b y b u d ziły u tego rzecznego n arodu dość sprzeczne uczucia. W n iek tó ry ch okolicach uchodziły za św ięte, w innych służyły za codzienny pokarm , w jeszcze innych brzydzono się nim i jako czymś ry tu a ln ie nieczystym , w strę tn y m , k alający m . N a tle ty ch odm iennych upodobań i postaw dochodziło n iek iedy do bójek, a n a w e t do św iętych w ojen na pow iatow ą skalę. Ci, co n im i pogardzali, ch ętn ie pow oływ ali się n a podanie, że trz y żałoczne ry b y nilow e: oksyrinch, lepidot i fag r p o żarły ongiś m ęski członek O zyrysa, rzuconego przez brato bó jcę S eta w m irty rzeczne. Ci nato m iast, co nie gard zili ty m jadłem , m ieli na sw e u sp raw ied liw ien ie inną w ersję m itu ozyrysow ego, w edług k tó re j ry b a ok syrinch pow stała z ra n O zyrysa. A np. jnieszkańcy A tbo (Edfu), k tó rz y nie skład ali nigdy ry b w ofiarze bogom, zestaw iali w szystkie ry b y z k ro k o d y lam i i hipopotam am i i uw ażali te m ieszkanki wód rzecz­ nych za w rogów p an te o n u na rów ni z w szelkim i innym i potw oram i w odnym i. N ie było więc tu żadnych ogólnie obow iązujących reguł.

Szerzej m ożna powiedzieć ty lk o tyle, że okres niełaski dla ry b ogra­ niczał się raczej do Średniego P ań stw a. Za S tarego P aństw a n iew ą t­ pliw ie czczono ry b y . W tych w czesnych czasach istniało w północno-

w schodniej D elcie ry b ie bóstwo, a oddaw ano m u hołdy ze w zględu na >* A. W i e d e m a n n : D er T ie r k u lt der alten Ä g yp ter, L eipzig 1912, s. 25.

(19)

tajem niczość jego u k ry teg o try b u życia i cykl biologiczny p o k ry w a ją ­ cy się z ry tm ik ą w ylew ów życiodajnej rzeki. Za re s ta u ra c ji Nowego P ań stw a pod egidą narodow ych d y n a stii X IX i XX R am esydów w rócił p ow rotn ą falą zarzucony w Ś red n im P a ń stw ie k u lt w odnych k rę ­

gowców. N a płaszczyźnie m itologicznej przeprow adzono tę re h a b ili­ tację ry b personalnie. Oto bóg S e t p rzek ształcił się z w roga O zyrysa w pom ocnika R e pod postacią ry b y . A i sam ego w ielkiego p asterza E giptu, p an a zaśw iatów O zyrysa, zaczęto tera z ch ętn ie p rzed staw iać w ry b im kształcie. T aki w łaśn ie obraz dochow ał się do naszych cza­ sów w jed n y m z grobowców, gdzie szakalogłow y A nubis m u m ifik u je O zyrysa jako „ry b ę z A bdżu”.

Osobny rozdział egipskiej zoolatrii tw orzą zw ierzęta udom ow ione. D zieliły się one ostro na zw ierzęta otaczane pow szechną pogardą, m ia ­ now icie na św inię, osła i (z w y ją tk ie m M iasta Psa, czyli K ynopolis) n a psa oraz na zw ierzęta otoczone u znaniem i czcią z bykiem , b a ra n e m i kotem na czele.

„Z różnych przyczyn zw ierzęta osw ojone tra c ą sw o ją sa k ra ln o ść — s ta ją się po p ro stu służącym i człow ieka.” '*

S tąd zrozum iała poufałość wobec psa i osła, p rzy ziem n ej i p o tu ln e j p a ry niew olników . Osioł odgryw ał co najw y żej n iez b y t pochlebne upo­ staciow anie w rogiego S eta i ty lk o w okresie, gdy te n uchodził za n ie ­ p rzy jaciela rodzim ych bóstw : na w szelki te d y sposób sta ra n o się do­ kuczać osłu. W epoce schyłkow ej doszło do obsesji osłożerczej. Z a b ija ­ no go o k ru tn ie i p rzyrządzan o z niego niecne środ ki m agiczne. P isarze rysow ali ideogram y osła zaw sze z ostrzem m iecza skierow anym pio­ nowo w jego g rzb ie t.14 Przezw isko „osioł” stanow iło najw iększą obelgę. Rów nież i Świnia, chociaż hodow ana od czasów poprzedzających dzieje pisane, nie zdołała w k raść się w łaski E gipcjanina. I ją, jeżeli ju ż utożsam iano, to jed y n ie z Setem . O braz bogini nieba N u t jako m a­ ciory karm iącej p ro sięta uchodził za dzieło h e re ty k a i b luźniercy. W m icie słonecznym S et pod postacią czarn ej św ini godzi w oko Hora, gdy ten pokazuje je sw em u w ładcy Re.

„N astępnie p rzem ów ił Re do H ora: — S p ó jrz n a tę c z arn ą św inię! — T en sp o jrza ł i oko jego doznało u k łu c ia i zrobiło m u się niedobrze. W tedy odezw ał się H or do Re: — P atrz, m oje oko w yg ląd a tak , ja k przy u d erz en iu w oko, ja k ie zgotow ał m i Set. — I zaraz stra c ił przytom ność, a Re odezw ał się do bogów : —

'* T o y : op. cit., s. 111.

11 W izerunek id eo g ram u osła ze sztyletem w b ity m w g rz b ie t zw ierzęcia w id ­ n ie je w dziele G. P o s e n e r a : D ictionnaire de la civilisa tio n ég y p tie n n e, P a ris 1959, s 15.

(20)

Połóżcie go na łożu, aby w yzdrow iał! S et p rzem ien ił się w cz arn ą św inię i w y p alił tę skazę, ja k a tk w i w oku H o ra.” 15

Inaczej rzecz się m iała z bykiem , krow am i, b a ra n a m i i kozłam i. Po­ stacie ty c h zw ierząt uchodziły za cielesną pow łokę takich m ocarnych bóstw ja k b araniogłow y Am on, b y k Hep, k ro w a H athor, kozioł Ba z M endes. W ystarczy dodać, że trz e m a pow iatam i górnoegipskim i (VII, X IV i XX) opiekow ały się k ro w y . Z espoliły się one w um yśle m iesz­ kańców z m acierzyń stw em . S tą d u lu b io n y m oty w m itologiczny k row y jako pierw szej isto ty żyw ej, praro d zicy M ethyer pow stałej z praw ód w czasie a k tu kosm ogonicznego. Podobnie boginię nieba N ut, w ygiętą w k a b łą k n ad sw ym m ałżonkiem Z iem ią Geb, przed staw iano jako k ro ­ w ę z gw iazdam i n a brzuchu.

K u lm in a c y jn y m m om entem egipskiej zoolatrii by ł k u lt św iętych byków . N ie sym bolizow ały one rw ących niszczycielskich stru m ie n i gór­ skich, jak to m iało m iejsce w H elladzie, bow iem E gipt posiadał ty lk o spokojny bieg N ilu. P rz ed sta w iały n ato m iast niespożytą płodność i d a­ r y przy ro d y . D latego w epoce schyłkow ej,, to znaczy w I tysiącleciu przed naszą erą, m oc tw órczą boga z O nu p rzedstaw iono jako św ięte­ go byka. B yki odbierające cześć boską w im ieniu całego swojego g a tu n ­ k u m u siały posiadać cały szereg w y ró żniających je cech zew nętrznych, a przed e w szystkim osobliw ą m aść. S ły n n y H epi ze stolicy Dolnego Egip­ tu M em fis (M en-nofer) m usiał m ieć sierść m lecznobiałą, czarn y tró j- kącik na czole, czarną plam kę na szyi i n a grzbiecie. Je śli w ierzyć M a- nethonow i, k u lt b yka Hepiego zaczął się za II d y n astii, ale m am y do­ w ody na jeszcze w cześniejsze jego w ystępow anie. Aż do X IX d yn astii każdego H epiego chow ano w osobnym grobow cu z kapliczką na cm en­ ta rz u pod M em fisem . P otem zadow alano się już ty lko w spólnym w iel­ kim grobow cem , zn anym jako S erapeu m . G rzebano z niesłychaną w y - staw nością i pom pą, przew yższającą pogrzeb niejednego w ielm oży. K ró­

low ie P sam ety ch I, N ektanebo II i P tolem eusz I (epoka schyłkow a) zło­ ż yli zapisy n a pogrzeb Hepiego w wysokości do pięćdziesięciu talentów . B ezpośrednio po zabalsam ow aniu i u ro czystym złożeniu m artw ego H e­ piego na m iejsce w iecznego spoczynku (co poprzedzał siedem dziesięcio- dniow y post w iern y ch o ziołach i wodzie) rozglądano się za znalezieniem następcy . K ap łan i z M em fisu rozjeżdżali się po całym k ra ju i dokonyw a­ li poszukiw ań byczka o przepisow ych znam ionach. W idocznie cechy te nie dziedziczyły się, gdyż żaden z synów zm arłego H epiego z krów oj­ cowskiego h a re m u nie dostąpił zaszczytu ubóstw ienia. Po dokonaniu w y boru radosna wieść przechodziła lotem błyskaw icy od pierw szego w odospadu do ujścia N ilu. N ow oodkryty bóg odw iedzał n a jp ie rw św ią­

(21)

ty n ię H epa na w yspie Roda, ab y w n ajbliższy nów popłynąć b a rk ą do stolicy. Tu przygotow yw ano się już do uroczystej in tro n iz a c ji n a ­ stępcy pod k ieru n k iem arcy k a p ła n a P ta h a , z k tó ry m to bogiem H epi w spółm ieszkał w św ią ty n i w b ezp rzy k ład n ej zgodzie. In tro n izacja m u ­ siała nastąpić p rzy pełni księżyca, aby podkreślić początek now ej ery. Po niej w yprow adzano b yka ze św ią ty n i przez bram ę w schodnią i p oka­ zyw ano zachw yconem u tłum ow i. M iejsce Hepiego w p an teon ie było w y ­ sokie. Łączono go z inn y m H epim , bogiem w ylew ów , i z O zyrysem , bo ­ giem rolnictw a. B yw ał też utożsam ian y z H orem , tj. z ży jącym królem , zw ano go też duszą i synem P ta h a , ale chyba jed y n ie przez p ro ste w spół- lokatorstw o.

Obok Hepiego oddaw ano także hołdy k ilk u in ny m boskim bykom . K u lt ich jed nak był w zorow any na b y k u z M em fisu. B ył to cz arn y byk M new is z On i B uchis z E rm o nti pod W eset na p ołu dn iu k ra ju . A nalo­ gicznie do Hepiego te św ięte przeżuw acze rezyd ow ały w oborach św ią­ tyn nych, odbyw ały pielgrzym ki, asy sto w ały p rzy igrzyskach n a ich cześć i udzielały w yroczni.

K u lt kozła Ba z M endes u u jścia lew ego ram ien ia N ilu m iał być w edług podania przekazanego nam przez M anethona ró w nie sta ro d a w ­ n y jak k u lt Hepiego i M new isa. M endes należy do n a jsta rsz y ch m iejsc k ultow ych D elty. K ozła Ba utożsam iali G recy ze sw ym P anem . Iim ię jego brzm i po egipsku identycznie z nazw ą d uszy ba. Czy m am y tu do czynienia z jeszcze jed n y m hom onim em , jak ich pełno było w mowie tego naro du i co stw arzało łatw e okazje do g ry słów ta k u lu bio nej przez red ak to ró w sa k ra m en ta ln y c h form uł, czy też k ry ła się w ty m jak aś g łęb ­ sza m yśl? T ru d no to dziś Rozstrzygnąć.

Boskiego b ara n a C hnum a, o p ięk n ie kręconych rogach, spotykało się w w ielu m iastach egipskich. Szczególnym rozgłosem cieszył się b aran io - głowy bóg C hnum z w yspy A bu (E lefantyny), tu ż koło pierw szego w o­ dospadu nilowego, d alej bóg C hnum z Esne w G órnym Egipcie i C hnum z M iasta K rokodyla (A ntinoe) koło jeziora M oeris (Fajum ). Czczony by ł też baraniogłow y bóg H eriszef czyli N adm orski z pobliskiego H nes (Herakleopolis).

Płeć b a ra n a jak i kozła była dla uczuć relig ijn y ch E gipcjan in a rz e ­ czą decydującą. Sam ice ty ch gatunków , owce i kozy, tra k to w a n o zu p eł­ nie zw yczajnie jako zw ierzęta i używ ano ich do ofiar n a cześć bogów. Ta różnica w spojrzen iu na przed staw icieli tego sam ego g atu n k u , a ty l­ ko płci odm iennej, dostrzeganie w sam cach m ediów boskich, a w sa­ m icach jed y n ie skrom nych istot śm ierteln ych , dziw i b ard ziej niż ja ­ kieś ko n sekw entn e zw ierzochw alstw o. S kąd się wzięło to postponow anie sam ic pew nych gatunków , nie sp o tyk an e zresztą wobec krów , sępie, hipopotam ie i kocic, nie um iem y odpowiedzieć.

(22)

W szystkie daw n e podobizny k u ltow e p rzed staw iają św ięte b a ra n y z k ręco n y m i rogam i, biegnącym i poziomo w bok. Tylko b a ra n Am on z W eset w y ła m u je się z tego szablonu i posiada rogi zgięte k u dołowi. T łum aczenie tego szczegółu ikonograficznego d a je n am ciekaw y w gląd w sto su n k i rasow e owczych odm ian starożytnego E giptu. Otóż bóg z W eset o trzy m ał sw ą b a ra n ią pow łokę cielesną za Średniego Państw a, k ied y już w yg in ęła rasa b aran ó w z kręconym i rogam i. Ż yw y w izerunek boga na doczesnym padole m ógł m ieć jed y n ie rogi zgięte do dołu. K u lt zw ierząt u trw a lił n am w ty m p rzy p ad k u ew olucję rasow ą owcy, po­ dobnie jak kota. W w izerun k ach kultow ego b a ra n a dochodziło niek ie­ d y do przesadnego um ieszczania d aw ny ch rogów, p ięknie kręconych i sk iero w any ch w bok, razem ze skrom niejszym i rogam i oklapłym i r a ­ sy z połow y II tysiąclecia. Rogi kręcone w y m arłej odm iany tw orzyły ozdobny diadem nad głow ą kultow ego b a ra n a z czasów św ietności W eset. B aran y ze zgięty m i do dołu rogam i, strzegą drogi do św ią ty n i A m ona w W eset. W K siędze Z m arły ch bóg słońca Re w sw ej conocnej podróży przez podziem ie p rz y b ie ra ł postać b aran a. A gdy G recy hellen istyczn i dotarli do sła w etn e j w yroczni A m ona w piskach p u sty n i libijsk iej, to w y stą p ił im n aprzeciw bóg A m on w postaci try k a .

S łużbę w okół zw ierząt tra k to w a ł E gip cjanin z całą powagą nieza­ ch w ianej w ia ry i pow ażnych obowiązków kulto w ych. Troszczył się o ich zaopatrzenie, hołubił, leczył, pielęgnow ał. Poszczególne g atu n k i cieszy­ ły się zupełnie fan aty czn y m oddaniem m ieszkańców w różnych ludnych osadach i ośrodkach kultow ych. Ale i g atu n k i nie będące na danym ob­ szarze urzędow ym i, teologicznym i p atron am i, nie spotykały się nigdy ze złością i okru cieństw em człow ieka C hyba, że następow ały św ięte w o jn y (np. pom iędzy czcicielam i M iasta P sa C hasa i czcicielam i ry b z M iasta O ksyrinchos). Je d y n ie osły, św inie i hipopotam y nie k orzy­ s ta ły z ogólnych do brodziejstw tego n ajb ard ziej rozm iłow anego w zw ie­ rzę tac h i p tak ach społeczeństw a zoolatrycznego.

G dy nadchodził n a jk ry ty cz n iejsz y m om ent ro zstaw an ia się z doczes­ n ym k ra je m piram id, w ylew ów rzecznych i w ładzy farao na, gdy trzeb a było zabierać się do k ra in y Zachodu, pozostającej pod surow ym i rzą d a ­ m i O zyrysa, i na sądzie czterdziestu dw u straszliw ie nazw anych spow ia­ dać się pokornie z czterd ziestu dw u grzechów, w ów czas m yśl o czworo­ nożnych, u sk rzyd lo nych czy też u p łetw ion y ch tow arzyszach ziem skiego b yto w ania nie opuszczała pobożnego syna C zarnej Ziemi. Z w y pisa­ n ej na pow ijakach m um ii K sięgi Z m arłych m iał on wobec podziem ­ nych bogów i sędziów w yznaw ać:

„N ie zab rałe m m leka sprzed p y sk a ssącego zw ierzęcia, nie przepędzałem by - dełk a z jego p astw isk a, nie ch w y tałem w sieci bożego p ta ctw a , nie łow iłem ry b w sta w ac h bogów [...]. Troszczyłem się o ibisy, sokoły, koty i psy boskie, pogrze­

Cytaty

Powiązane dokumenty

12 ubezpieczenie wypadkowe jest bowiem albo obo- wiązkowe (ust. 2), a kryterium podziału (objęcia ochro- ną) jest wyłącznie zagrożenie ryzykiem wypadku przy pracy. Obowiązek

180 cm od obecnego poziomu fosy, W profilu uchwycono pierwotny, XVII-wieczny poziom fosy, w środkowej jej części odkryto ślad rowka odwadniającego „kinety”.. Powyżej

Sikorski, Informacja Ministra Spraw Zagranicznych o zadaniach polskiej po- lityki zagranicznej w 2014,

Planigrafia wszystkich wytworów (poza krzem ieniam i zarejestrow ano tylko kilka fragm. ceram iki nowożytnej) wykazała, że obszar stanow iska był w ielokrotnie zasiedlany,

Ponieważ w tym miejscu występowały bagna i stawy, może to wskazywać na fakt, że mamy tu do czynienia z reliktami po umocnieniach brzegowych lub zabezpieczeniach

W swojej rozprawie doktorskiej, będącej swoistym hołdem złożonym tak cenionym i szanowanym rodzicom, Jan Woskowski zauważa, że choć ich (i im podobnych) sposób pracy i

Wydaje się jednak, że wypowiedzi te można by interpretować następująco: (24) ‘Zacho- wuj się tak, żeby myślała, że masz dwie lewe ręce (po to, żeby nie kazała ci

Śledztwo szczegółowe w karnym prawie kanonicznym, w: Praca nauko­ wa Wydziału Prawa Kanonicznego w latach 1954 - 1964 (Praca zbiorowa pod redakcją J.R... Uprawnienia