• Nie Znaleziono Wyników

Tragizm komiczny : o niektórych aspektach techniki dramatycznej w utworach Piotra Krasuskiego "Daniel" i "Alzyra"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tragizm komiczny : o niektórych aspektach techniki dramatycznej w utworach Piotra Krasuskiego "Daniel" i "Alzyra""

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Tragizm komiczny : o niektórych

aspektach techniki dramatycznej w

utworach Piotra Krasuskiego

"Daniel" i "Alzyra"

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 14, 165-175

(2)

TtAW S

Seria XIV 2008

Piotr Pirecki

Tragizm komiczny. O niektórych aspektach

techniki dramatycznej w utworach Piotra

Krasuskiego Daniel i Alzyra

B

adacz dawnej literatury zawsze staje przed zadaniem rozwiązania zagadek, k tó ­re powstały w związku z twórczością pisarza m ało znanego bądź sprawiającego spore trudności interpretacyjne. Tak dzieje się w przypadku Piotra Krasuskiego, p ro ­ fesora podolinieckiego kolegium pijarskiego, autora siedm iu tragedii, spośród których do dzisiaj zachowały się zaledwie cztery1. D w ie z nich są p rzed m iotem naszej refleksji — Daniel i Alzyra. Stanowią udane przykłady synkretyzm u dram atycznego, pozw ala­ jące na utrzym anie zasad klasycystycznego decorum przy rów noczesnym rozluźnieniu

szyku obu dziel poprzez w prow adzanie akcentów kom icznych. Z g od nie z nauczaniem sztuki w ym ow y w szkołach pijarskich, niejako z góry podporządkow anych praktycznej stronie prezentacji dzieła tragicznego na scenie, przyjęto jako obowiązujące w zorce za­ sady wyłożone przez Erazm a w Ecclesiastes swe de concionandi ratione libri I V z 1553 roku. D zieło co praw da dotyczy kaznodziejstwa, ale w księdze IV E razm dokładniej przed ­ stawił pojęcie actio jako działanie znam ionujące doskonałego m ów cę, które odnosiło się rów nież do w ydarzeń przedstaw ianych na scenie2. T rudno jedn ozn aczn ie powiedzieć, na ile znajom ość pism R otterdam czyka ukształtowała pijarską w iedzę o poezji, pew ne je st natom iast, że przem yślenia uczonego znalazły praktyczną realizację w życiu szkol­

1 N a tem at dram aturgicznej działalności P iotra Krasuskiego pisałem w licznych publikacjach, p rzed ­ stawiając w nich rów nież aktualny stan badań oraz postulat ja k najszybszego w ydania pozostaw ionych w rękopisie tekstów (por. P Pirecki, Antynomia młodość — starość na podstawie dramatów Piotra Krasuskiego

„Daniel” i )rAlzyra”, „Acta U niversitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 9”, Łódź 2007, s. 77-89).

2 Z ob. E rasm us R oterodam us, Opera otnnia, V -4: Ecdesiasstes Libri I-II; V -5: Libri III-IV , ed. J. C h o - m arat, A m sterdam 1991, s. 349 (Libri IV ).

(3)

nej sceny, w dążności do pogodzenia oprawy elokucyjnej wystawianych dzieł właśnie z działaniem teatralnym. Z atem poezja, a w szerszym znaczeniu i sztuka sceniczna (pod którą rozum iano wówczas deklamacje, um iejętność sprawnego wygłaszania oracji oraz grę aktorską) stała się narzędziem praktycznego nauczania, zgodnie zresztą z p ro ­ gram em przyjętym wcześniej przez jezu itó w 3. W działalności szkół pij arskich w yróżnić m ożna dw a etapy: pierwszy od pow ołania do życia pijarskiej sceny, zakończony próbam i racjonalistycznych reform w d u ch u oświeceniowej doktryny klasycyzmu; oraz drugi, podążający tym właśnie torem , który został rozpoczęty przez Stanisława Konarskiego (1744) i trwał bez mała blisko czterdzieści lat. To właśnie czas efektywnej pracy literac­ kiej P iotra Krasuskiego, głównie w latach pięćdziesiątych osiem nastego stulecia, który zaowocował w ystaw ieniem w Podolińcu w szystkich znanych nam dzisiaj dzieł uczo­ nego profesora4. Z e w zględu na ograniczenia przestrzeni scenicznej, Krasuski m usiał pragm atycznie gospodarować środkam i kom unikacji teatralnej. Stąd pew nego rodzaju, łatwo dająca się w ytłum aczyć skłonność do skrótu, wynikająca głów nie z poszanow ania dla tradycji szkoły w Podolińcu, której program szkolny zakładał, że każdy z uczniów m usiał publicznie zaprezentow ać swoje kwalifikacje oratorskie oraz aktorskie5.

L apidarność dykcji dram atycznej podyktow ana była jeszcze in n y m ogranicze­ niem , w ynikającym z obow iązującej estetyki oraz nazbyt wątłej w yobraźni teatral­ nej Krasuskiego. W iadom o, że wszystkie dram aty w ystaw iane przez w ykładow cę pijarskiego kolegium były adaptacjam i, że Krasuski w iern ie podążał śladem w yty­ czonym przez pisarzy, których tłum aczył — W oltera (Alzyra) oraz ks. G abriela Le Jaya (Daniel)6. U w ażniejsza lektura obu tragedii skłania do przypuszczenia, że p o l­

ski adaptator wytycza je d n a k now e szlaki. A ntyk je s t dla niego doskonałością samą w sobie, niedościgłym w zorem . Jako je d e n z pierw szych polskich pisarzy zrozum iał specyfikę osiem nastow iecznych adaptacji, notabene inspirow aną p o dob ny m i działa­ niam i w dobie renesansu i nieco później we Francji77. Polski poeta zastosow ał się w ięc do zaleceń M ikołaja B oileau, który w poem acie dydaktycznym Sztuka poetycka (1674) sform ułow ał kilka zasad obow iązujących m etodo lo gię literackich tłum aczeń,

3 Por. M . M ieszek, Intermedium polskie X V I-X V 1 II w. Sceny szkolne, K raków 2007, s. 82-90.

4 To bardzo charakterystyczne, że na m arginesach rękopisów są notatki inscenizacyjne dotyczące gry aktorskiej (por. np. tragedię Alzyra, m ikrofilm B U Ł sygn. M F 564).

5 Z ob. M . G ostkiew icz, Trzy uńeki kolegium podoiinieckiego (1642-1942), „N asza Przeszłość” 1962, t. 15, s. 90 i nast.).

6 Więcej na ten tem at w rozpraw ie Stanisława Pigonia (Le Jay w Polsce. Z dziejów dramatu szkolnego

w X V I I I w., „Spraw ozdania z czynności i posiedzeń PA N w K rakow ie”, R. 50: 1949, s. 36-39).

7 Teresa Kostkiewiczowa pisała: „w Polsce pojaw ienie się tendencji klasycystycznych w yprzedziło program oświeceniowy. W form ow aniu klasycyzmu polskiego istotne znaczenie m iało program ow e naw iązyw anie do n u rtó w narodow ej tradycji o charakterze preklasycystycznym , a w ięc przede w szyst­ kim do renesansu i do teatru je z u itó w z XVII w.” (por. T. Kostkiewiczowa, Klasycyzm, sentymentalizm,

(4)

Tragizm komiczny. O niektórych aspektach techniki dram atycznej w utw orach... 167

zgodnie z klasycystyczną doktryną piękna. O dejście od praktyki naśladow czej anty­ ku, zwłaszcza rzym skiego, nie było o d w róceniem się od estetyki daw nej literatury, lecz po w ielaniem jej w no w y m kształcie, pop rzez swoistą reinterp retację, w idoczną ju ż w dobie renesansu, a zdecydow anie bardziej rozw iniętą w okresie późnego baro­

k u oraz w początkach XVIII w ieku. G odnym i naśladow ania stali się pisarze i tw órcy „aktualni”, w spółcześni, a nie przeszli. Tacy, któ ry ch niem al m o żn a było dotknąć, a ich tw órczość dob rze poznać oraz przeżyć. Estetyka francuskiego klasycyzm u była na tyle inspirująca, że w ydala dojrzałe ow oce w postaci literackich naśladowców, i to w całej kulturalnej E uropie. P io tr Krasuski rów nież uległ fascynacji doktryną klasycystyczną i zastosow ał ją na polu najczęściej przez literatów eksploatow anym — w dziedzinie tragedii. Z dw óch przynajm niej w zględów stał się jej adm irato rem : jak o w ykładow ca retoryki i poetyki sięgnął po w zorzec m u najbliższy, ja k im była tragedia o prow eniencji klasycystycznej, w prow adzająca do polskiej literatu ry tw ó rców d o ­ tychczas nieznanych bądź praw ie n ieznanych — księdza je z u itę Le Jaya, przedstaw i­ ciela tzw. jezuickiego klasycyzm u, autora tragedii Daniel oraz W oltera, tw órcę n u rtu zw anego m oralistycznym (,Alzyra).

Jed n a k pom im o ścisłego przestrzegania klasycystycznych reguł, Krasuski gdzie­ niegdzie pozwolił sobie na rozluźnienie więzi z konw encjam i d ram atu regularnego, co zaowocowało w łączeniem w estetykę tragedii pierw iastków pozornie jej obcych, za jakie wypadałoby uznać dość liczne akcenty kom ediow e. D ram aturg postępow ał więc w zgodzie z zasadami przyjętym i w pijarskiej dydaktyce, która podobnie ja k jezuicka, poszukiwała w łasnych sposobów teatralnej kom unikacji z publicznością, licząc na fa­ scynację m łodzieży literaturą i sceną. N iem al od samego początku XVIII w ieku w ko­ legiach pijarskich w zrosło zainteresow anie prezentacją scenek m im iczn o -ru ch o w y ch o zabarw ieniu kom icznym , będących naturalnym uzupełnieniem w idow isk tragicz­ nych. N ie oznacza to wcale, że poszukiw ano jakiejś nowej form uły teatru — prze­ cież pijarzy zaledwie udoskonalali program w ychow aw czyjezuitów , k tó rem u nadawali now y kształt. Ju ż od połow y XVII w ieku przejm ują jezuicki schem at sztuk zapustnych, dodatkow o wyposażając je w konw encje panegiryczne, wygłaszane w celu powitania gości zapraszanych na uczniow skie w ystępy8. O kazuje się, że sztuki zapustne jezu itó w były znakom itą inspiracją — dzięki n im właśnie pijarzy potrafili stw orzyć w łasny język dykcji artystycznej, um ieli odejść od norm atyw nych zaleceń dla poezji tylko po to, aby zadziwić kunsztem literackiego opisu, w którym znalazło się i miejsce dla sytuacji kom icznych. Paradoksalnie, um iejętności teatralne pijarów wcale nie były na rękę p ro ­ w incjałom zakonnym , głoszącym potrzebę uczczenia chwały Bożej poprzez organizo­ w anie starannie dopracow anych akademii, przy jednoczesnej rezygnacji z w idow isk

8 Por. J. O k o ń , Barokowy dramat i teatr szkolny. Wśród zadań publicznych i religijnych, w: idem , N a scenach

(5)

teatralnych9. N a szczęście prefekci szkól oraz rektorzy kolegiów niew iele robili sobie z zaleceń władz, wychodząc ze słusznego założenia, że sami mają najwięcej do pow ie­ dzenia w sprawie nauki i w ychow ania młodzieży. Być m oże pew ien op ó r w obec władz zakonnych przyspieszył decyzję dotyczącą zaleceń norm atyw nych dla teatru, w tym w ypadku kojarzenia sprzeczności form alnych (tragizm u i k om izm u ), co było tylko da­ lekim echem barokowej estetyki, bardziej zaś wiązało się z oczekiwaniam i pijarskiej publiczności.

Tym oczekiw aniom Krasuski wyszedł naprzeciw. O sn ow ą w szelkich zm ian w dzie­ dzinie rozwiązań form alnych stało się podjęcie dyskursu z obow iązującą zarów no u j e ­ zuitów, ja k i u pijarów kategorią cudow ności, jako zagadnieniem fun dam entalny m dla dram atu religijnego, opartego na m oralistycznych w zorcach. M aciej K azim ierz Sar- biewski traktował cudow ność jako jed n ą z trzech głów nych zalet tragedii. U w ażał, że zadaniem , przed którym stają pisarze, je st przezwyciężanie sprzeczności pom iędzy cudow nością a praw dopodobieństw em . W iadom o bow iem , ja k bardzo tru d n o uw ie­ rzyć odbiorcy w ogólną spraw ność postaci dram atycznej w yrażoną niew ytłum aczal­ nym dla przeciętnego w idza bohaterstw em . Sarbiewski tę sprzeczność, ja k się okazuje tylko pozorną, rozstrzyga jednoznacznie:

sama trudność w podjęciu czynności bohaterskiej je s t podstaw ą efek­ tow nych m ożliwości. Jeśli bow iem jakaś czynność dochodzi do skutku, m im o że sama przez się je st tru d n a i z zew nątrz napotyka na przeszko­ dy, to m uszą zachodzić nadzwyczajne przyczyny, wspierające tę czyn­ ność ze w zględu na jej w ew nętrzną trudność, usuwające zaś to, co jej stoi na przeszkodzie10.

Stanowisko Sarbiewskiego było fun d am en tem akcji dram atycznej w o bu sztukach. Stwarzało o no dodatkow ą m ożliwość w prow adzania w przestrzeń fabularną utw o ró w rozwiązań eklektycznych, pozwalających na włączanie w tragiczną perspektyw ę akcji zalążków kom ediow ych.

D ram at religijny uczynił więc z cudow ności je d e n z podstaw ow ych w yznaczni­ ków akcji. Krasuski w Danielu wskazał drogę dorastania do świętości głównego boha­ tera. Trzeba przy tym zaznaczyć, że nie obyła się bez zakrętów i zawirowań, zbaczania z głównego szlaku, jakim były wyznaczone Starym Testam entem dzieje przedstawiciela judejskiej rodziny królewskiej. Daniel nie zachował biblijnej godności króla, w tragedii był pokazany jako zwykły dw orzanin, który dzięki m ądrości i sprytowi doszedł do licz­

9 Z ob. J. Buba, Polskie misterium pasyjne na Spiszu w połowie X V I I uńeku, „P am iętnik Teatralny”, R. 25: 1976, z. 1-2, s. 67-68.

10 M . K. Sarbiewski, O poezji doskonałej czyli Wergiliusz i Homer, tl. M . Plezia, opr. S. Skim ina, W rocław 1954 (B PP B 5), s. 93.

(6)

Tragizm komiczny. O niektórych aspektach techniki dram atycznej w utw orach... 169

nych zaszczytów. R ozluźnienie więzi z daw nym poglądem , głoszącym potrzebę opiewa­ nia w tragedii osób wysokiego rodu bądź stanu, było sym ptom em zm ian zachodzących w osiem nastow iecznym dramacie. Polscy teoretycy poezji w XVIII w ieku, zgodnie z li­ terą francuskiego klasycyzmu, głosili postulat upodm iotow ienia „zwykłego człowieka”, który jed n ak m usiał odznaczać się niezwykłymi przym iotam i ducha i ciała:

C harakter b ohaterom naznacz przyzw oity

M iędzy pierw sze w yniosłość duszy kładź zaszczyty11.

Krasuski nieco w yprzedzał norm atyw ne założenia klasycystycznej poezji w części odnoszącej się do tragedii. N ie dość, że postępow ał dow olnie z historycznym i fakta­ m i, które oczywiście uległy koniecznej w takich w ypadkach m itologizacji, to jeszcze w ram y dzieła tragicznego posiadającego stricte klasycystyczną kom pozycję w prow adził elem enty jej obce. N a pierw szym planie figurow ały wszelkie „drobiazgi” kom iczne, układające się w szereg finezyjnie splecionych ze sobą o rnam entów słownych, które całej akcji nadawały spoistości i w konsekw encji doprow adziły ją do szczęśliwego za­ kończenia, a więc zupełnie inaczej niż w dramacie regularnym typu arystotelesowskie- go. Pierwiastki kom iczne były konsekw entnie rozsiane po całym dziele, poukryw ane zręcznie w śród pow ażnych treści. W pierw szym akcie, niem al na sam ym początku, Jo - zedek zarzuca D anielow i brak poczucia h u m o ru i nazbyt pow ażne podejście do życia. Sam zaś prezentuje postawę odw rotną — w ekspozycji jeg o słowa brzm ią ja k w yrzut skierow any do przyjaciela:

JOZEDEK

C óż to jest, D anielu, że kiedy wesoło

M asz swe w ypogodzone prezentow ać czoło [...] Teraz, teraz, i ow szem , weselić się trzeba,

G dy sprzyjają w e w szystkim szczodrobliw e nieba [akt I, w. 1-2, 7 - 8 ] 12. Jozedek chce rozweselić sm utnego Daniela, przed którym piętrzą się same kłopoty, stym ulow ane prow idencjonalizm em usytuow anym w teraźniejszości i przyszłości, pa- ralelnym i w zględem siebie13. O tw arte głoszenie czci i uwielbienia dla Boga wywołało

11 F. S. D m ochow ski, Sztuka rymotwórcza, oprać. S. Pietraszko, W rocław 1956 (B N 1 158) — Pieśń III, w. 256-257.

12 Tragedia Daniel P iotra Krasuskiego zachow ała się w trzech odpisach. C ytaty pochodzą z m ikrofil­ m ó w sporządzonych przez Profesora Jerzego Starnaw skiego oraz z rękopisów zachow anych w zbio­ rach M aticy Slovenskiej w M artinie, odbitych specjalnie dla zbiorów U n iw ersy tetu Łódzkiego (pod sygnaturą m fm 569).

13 Ten sam problem tragizm u bohatera jed n ej z tragedii Franciszka W ężyka zasygnalizował Janusz K. G oliński (Franciszka Wężyka dwugłos o tragedii. „Gliński” w kręgu neoklasycystycznejpoezji dramatycznej, w:

(7)

reperkusje ze strony babilońskiego władcy Dariusza: uwięzienie D aniela i skazanie go na okrutną śm ierć spow odow aną pożarciem przez lwy, a następnie cudow ne ocalenie wywołane cofnięciem niesprawiedliwego edyktu. Pierwsza obserwacja skłania do zgoła pesym istycznych w niosków — gdzie tu kom izm , skoro przytoczone fakty oraz stresz­ czenie dram atu jednoznacznie wskazują na tragiczne uw arunkow ania losów głów ne­ go bohatera? W tym właśnie m iejscu ujawnia się subtelność techniki dramatopisarskiej Krasuskiego — akcenty kom iczne nie wpływają bezpośrednio na akcję, lecz w spółtw o­ rzą zawiązki kontaktów m iędzy nadawcą a odbiorcą. To w nich ujawnia się swoista zm y­ słowość rozwiązań słownych Krasuskiego, w miejscach skądinąd niespodziew anych dla odbiorcy. U sytuow anie w tekście ow ych kom icznych drobiazgów m a na celu wywołanie wesołości, ale zgoła ograniczonej — zwraca się przede wszystkim w stronę predyspozy­ cji psychicznych odbiorcy, który w ciągłym napięciu nie był w stanie śledzić tragicznych losów Daniela. W żadnym razie nie em anuje żywiołowym śm iechem , naw et go nie sugeruje — w zamian Krasuski pokazuje, ja k bardzo efektowne m oże być przekraczanie spodziew anych konwencji, ja k łatwo, pisząc tragedię, wyjść poza n o rm y gatunkowe, choćby tylko w szczątkowej postaci. O dbiorca zaś otrzym ywał osobliwe katharsis w for­ m ie w ew nętrznego odprężenia. M ieszanie konwencji, a w zasadzie przekraczanie granic klasycystycznego decorum było pom ysłem zaiste m akiawelicznym — zaskoczyć widza w m iejscu najm niej do tego odpow iednim , a jeszcze zaskoczyć kom binacją tragiczności i kom iczności — to ju ż zupełnie przekraczało granice zwykłej wyobraźni.

D ow cip profesora z Podolińca był wyjątkowo delikatnie wycieniowany, prawie że nieuchw ytny, a na pew no nie na pierw szy rzu t oka. M iał form ułę późnobarokow ego konceptu, kończącego zawsze daną w ypow iedź ironiczną pointą. D o jeg o w yekspo­ now ania najlepiej nadawał się dialog: napięcia m iędzy postaciam i kreowały sytuacje zgoła niespodziew ane i zaskakujące. I w tym właśnie zaskoczeniu tkwiła nieograni­ czona potęga poetyckiej w yobraźni, która żywiła się antynom iam i. W nich zawarty był oksym oroniczny sens „poważnego dow cipu” podolinieckiego m istrza. D aniel rozpa­ cza z pow odu skazania na śm ierć i nieopatrznie wydanego edyktu przez Diariusza, zamykając swoje cierpienie w tchnącej dostojeństw em frazie:

Więcej u m nie, wierzaj mi, bojaźń boska, cnota Waży, niż znikom ego pragnienie żywota [w. 53-54].

Po tych słowach otrzym uje od przyjaciela ironiczną ripostę, próbującą obrócić w niw ecz istotę w ypow iedzianych przez D aniela myśli. Zadziwiająca gra konw encja­ m i poszukiwała środków w yrazu zdolnych przekształcić powagę i patos w chw ilowy tylko żart i ironię, jakże zgodną z ożywczą i z popularną w teatrze szkolnym form ułą barokow ego klasycyzmu, wyrosłego ze szlachetnych założeń ratio studiorum. O dstępstw od reguł w tragedii Krasuskiego było stosunkow o niewiele, a ich sem antyczna wartość opierała się na kontam inacji powagi i żartu:

(8)

Tragizm komiczny. O niektórych aspektach techniki dram atycznej w utw orach... 171

JOZEDEK

Prawisz, jako uw ażam , rzeczy godne śm iechu.

Któż bow iem żyjącego ciągnie cię do grzechu? [w. 55-56]

Ż art um iejscow iony w tragedii klasycystycznej nigdy w istocie do końca nie w ypeł­ nia sobą aspektów kom icznych. Jest tylko je d n y m z w ielu w ariantów i je d n ą z w ielu kom binacji rozwiązań poukryw anych w słowach — przybiera zatem kształt quasi-ko­ miczny, dzięki którem u ujaw nia się złożoność techniki kontrapunktow ej (powaga D aniela nie spotyka należytego wsparcia ze strony Jozedeka, a naw et zostaje zanego­ wana). Obserwacja artyzm u tragedii skłania do w ysnucia w niosku, że gatunek tragedii powstały w szacownych m urach szkół pijarskich posiadał dysonansow e rozwiązania poszczególnych konfliktów, że kontrastow e zestawienia stanowiły interesujący chwyt, który um ożliw iał bardziej przejrzysty i zrozum iały kontakt z w idow nią14.

G dy żart je st niesformalizowany, a więc gdy nie wyraża efektu dram atycznej strategii przyjętej przez autora, niekiedy bywa zaskakującym rozw iązaniem pow ikłań słow nych i bywa pochodną parem iograficznych zabaw, podejm ow anych w im ię jeszcze późno- barokow ego zaskakiwania konceptem ukrytym w pom ysłow o skonstruow anej frazie. Gazabar z w yrzutem m ów i do M itrydatesa o nierespektow aniu królew skiego prawa, o braku poszanow ania dla władzy. Aby w zm ocnić sens swojej wypow iedzi, odw ołuje się do potocznego i pejoratyw nego zw rotu dotyczącego „niew iernego Ż yd ow ina”, któ­ rym to m ianem obdarzył Daniela:

Ga z a b a r

Ż e w yroków królew skich ja k źrzenicy oka Pilnow ać powinniśm y, że nie m a być zwłoka D la ich należytego spełnienia? Więc je d n a M a nasze ułożenia psować m ucha biedna, Jed e n obcy żydow in? Który, czy przez dary

Króla sobie om om ił, czy przez jakie czary? [w. 409-414].

N a pierw szy rz u t oka dysonansow o w zględem przejrzystej zasady decorum, bez­ w zględnie przestrzeganej w tragediach, brzm ią słowa obraźliw e w zględem p ro ro ­ ka D aniela. Z perspektyw y przeciętnego odbiorcy one w łaśnie wybijają się na plan pierw szy — ale tylko przez chw ilę. Bardziej dogłębna analiza tekstu p rzek on uje j e d ­

14 O „miejscach w spólnych” tragedii pow stałych w szkołach pijarskich pisałem w artykule: E Eirecki,

Kształt teatralny „Tragedii Epaminondy” Stanisława Konarskiego. W: Problemy tragedii i tragizm u..., op. cit.,

s. 67-71. Z przykrością m uszę skonstatow ać, że osiągnięcia dram aturgów pijarskich, jednocześnie nauczycieli, nie były nigdy p rzed m io tem m onograficznej refleksji. A szkoda, z pew nością na taką ro z­ praw ę zasługują.

(9)

noznacznie, że na szczególną uwagę zasługuje m eto n im ia „m ucha b ied n a”, posiada­ jąca w iele m etaforycznych znaczeń. O d w o łu je się do asocjacyjnych skojarzeń, jakże

łatw o przysw ajalnych przez pijarską publiczność — oksym oron iczn y frazeologizm „m ucha b ied n a” stanow i z g ru n tu nieprzyjazną w zględem proroka definicję jeg o położenia. D aniel bow iem znalazł się w sytuacji bez wyjścia i w pozycji człow ieka pozbaw ianego szans na o b ro n ę — niczym m u ch a napotkana w m iejscu, w k tó rym nigdy nie pow inna się znaleźć.

Takich niew ątpliw ych odstępstw od sztyw nych reguł tragedii regularnej było sto­ sunkow o niewiele, je d n a k miały one w sobie znaczący ładunek treści, wskazując drogę, jaką pow inien obrać szkolny dram at. N ie sposób w tym pom inąć m ilczeniem Stanisła­

w a Konarskiego i nie w spom nieć o roli, jaką odegrał przy reform ie nauczania w szko­ łach pijarskich. Podobnie ja k Krasuski, tylko nieco wcześniej, był profesorem retoryki m iędzy innym i w podolinieckim kolegium i jednocześnie wykładowcą zaangażowa­ nym w pracę nad kształceniem m łodych nauczycieli, naturalnych następców starych kadr. Jak w iele Krasuski zawdzięczał sw em u w ybitnem u poprzednikow i, najlepiej w i­ dać w praktyce — w szkołach następow ała stopniow a laicyzacja nauczania oraz coraz wyraźniej postępow ała realizacja założeń obywatelskiego wychowania, których zasady wyłożył Konarski m iędzy innym i w Tragedii Epaminondy (1756), w której z duch em społecznej edukacji przedstawił koncepcję „szczęśliwego trag izm u”, w oczywisty spo­ sób zbieżną z om aw ianym dziełem Piotra Krasuskiego15.

R adosne zakończenie tragedii Daniel było więc konsekw encją podjętych wysiłków przez reform atorów skupionych w okół światłych nauczycieli, których wysiłki nie p o ­ w iodłyby się, gdyby nie sceniczna praca uczniów i wychowanków. W rezultacie n a­ leżało oczekiwać, jeszcze przed finałow ym rozw iązaniem całego splotu fabularnego, zapowiedzi szczęśliwego zakończenia „krwawej” intrygi. W rogowie D aniela zostali skazani na o krutną śm ierć przez wydanie lw om na pożarcie, zaś p ro ro k ponow nie o d ­ zyskał zaufanie króla D ariusza w raz z obietnicą w spółrządzenia Babilonem . Zakładana przez szkolną pragmatykę iluzja szczęśliwego zakończenia w tragedii nie była tylko teoretycznym drogow skazem , za którym należało podążać, ale stała się czynnikiem re­ form ującym n o rm y obowiązujące w dram acie regularnym . Wcale więc, ja k błędnie m niem ano, nie chodziło o propagow anie znanego ju ż wcześniej gatunku tragikom edii, ale o w prow adzenie do literackiego obiegu zupełnie nowego rodzaju sztuki scenicznej, a taką bez w ątpienia była „szczęśliwa tragedia”. Aby nie być gołosłow nym , najlepiej o d ­ wołać się do końcow ej sceny. Żarliw a wiara D ariusza wywołała praw dziw ą rew olucję w państw ie — lud, w idząc wielką ofiarę ponoszoną przez proroka, uwierzył w je d y n e ­ go Boga i zaczął niszczyć religijne pam iątki politeizm u. Wówczas D aniel wypowiedział niew inną, zdawałoby się, kwestię, ważącą je d n a k scenicznym i konsekw encjam i:

(10)

Tragizm komiczny. O niektórych aspektach techniki dram atycznej w utw orach... 173

Da n ie l

Serce rozpływa się z radości na tak piękne dziwa [w. 318].

N iem al identyczny rodzaj przekształceń klasycystycznego tragizm u widać w ko ­ lejnej spośród sztuk Piotra Krasuskiego, a m ianow icie w Alzyrze. A utor podjął nie­ zwykle wówczas chłonny tem at m iłości Alzyry do Am ora, k tórem u to związkowi przeciwstaw ia się okrutny i m ściw y G uzm an. Akcja rozgrywała się w krainie Potozu w szesnastow iecznym Peru i została okraszona szeregiem aw anturniczych perypetii z udziałem najeźdźców hiszpańskich, od czasu w ypraw y K olum ba traktujących siebie jako pełnopraw nych w ładców tych ziem , którym i przyszło rządzić z w oli Boga. P u n k ­

tem kulm inacyjnym dość wątlej i nieskom plikow anej intrygi je s t pojedynek m iędzy rozgoryczonym Z am orem , niem ającym nadziei na odzyskanie ukochanej, a G uzm a- nem , który w trakcie walki przechodzi zadziwiającą m etam orfozę — zdawszy sobie sprawę, że Alzyra kocha Z am ora, a jednocześnie, nie chcąc być świadkiem ich miłości, dał się pokonać i poniósł śm ierć w pojedynku. Tym sam ym zachował h o n o r i godność człowieka. Zakończenie je s t w ięc optym istyczne, co wynikało z przyjętej przez pija­ rów koncepcji „szczęśliwego trag izm u ” oraz ze szczególnego miejsca, jaką m iały dzieje miłości Z am ora i Alzyry w dziejach literatury europejskiej, poczynając ju ż od czasów florenckiego renesansu (tę m iłosną historię opowiedział G iovanni Boccaccio w n o ­ weli Przytrafienia Saladyna i Torella). N a florenckim m istrzu w zorow ał się Stanisław H erakliusz Lubom irski: intrygę kom edii dworskiej Don Alwares albo Niesforna w milos'ci kompanija osnuł w okół miłości dwojga zakochanych16. W iele natom iast hipotez łączy się z tragedią W oltera Alzyra, która stanowiła bezpośrednią inspirację dla Krasuskiego. D ogłębna analiza poszczególnych fragm entów obu dzieł — W oltera i Lubom irskiego — dow odzi, że bliski wydaje się pogląd, jakoby W olter dobrze znał polską kom edię i czerpał z niej niejedną inspirację (niem al ta sama akcja i niem al te same postacie, różnice tkwiły w szczegółach: u Lubom irskiego m ąż ginie bez wieści i przynaglana przez opiekuna A ntonina oddaje rękę inn em u, z kolei u W oltera narzeczony nie wraca z w ojny i za nam ow ą ojca Alzyra w ychodzi za H iszpana. W szystkie kom plikacje ro z­ wiązują się w ostatniej scenie, gdy uznani za zaginionych mąż i narzeczony powracają w tym sam ym dniu ślubu oblubienic, szczęśliwie zamykając całą akcję). Zw raca uwagę łatwość, z jaką kom icznie podjęty przez Boccaccia tem at był transponow any na wiele gatunków literackich i ja k zadziwiające przybierał kształty, p om im o podobieństw a — od kom edii do tragedii. N a dobrą sprawę nie pow inno to dziwić, skoro problem atyka szczęśliwej m iłości by łajed n y m ze znam ion europejskiego klasycyzmu.

16 W iele uw ag kom edii Lubom irskiego pośw ięcił Stanisław W indakiew icz (Teatr polski przed powstaniem

sceny narodoivej, K raków 1925, s. 47). Badacz w ysnuł hipotezę, zresztą żywą do dzisiaj, że być m oże

(11)

N o w a i w pełni oryginalna koncepcja tragizm u m iała swoje źródło w podjętych przez Krasuskiego interakcyjnych zabawach słow em i ze słowem , nie burzących pier­ w otnej dla klasycystycznej tragedii zasady decorum. Jedynie i aż w prow adzała ją w now ą p rzestrzeń i now y w ym iar perspektyw y teatralnej. Literalnie odczytyw ane akcenty ko­ m ediow e w Alzyrze są na dobrą sprawę m ało w yraziste i prawie niezauważalne. D op ie­ ro złożenie w ym ow y całej sceny pozwala na w ysnucie w niosku, że Krasuski świetnie rozum ie specyfikę tragedii jak o dzieła literackiego i teatru, rozum ianego jak o form a scenicznej prezentacji. G u zm an — antagonista pozytyw nego Z am ora w długiej prze­ m ow ie do ojca daje wyraz swej niechęci do peruw iańskiej ludności tubylczej. Wówczas pozwala sobie na obraźliwe sform ułow ania w zględem ludu. W jeg o m n iem an iu stwier­ dzenia świadczące o pogardzie dla drugiego człowieka są przejaw em dobrego h u m o ru i zdolności krasomów czych. Świadectw braku sym patii do podbitej ludności je st wiele: au tochton zaprezentow any w ram ach genus deliberatiuum posiada nieludzkie wymiary, je st określany m ianem monstrum, bez w ym iernego kształtu ani odpow iedniego presti­

żu. N ie dziwi więc cały ciąg negatyw nych sform ułow ań, które dla pijarskiej p ub liczno­ ści miały zabawną postać. Każdy „A m erykanin” je st „hardy”, a w swej niewoli „zgrzyta, m iota się i syka” (w. 79). W najgorszym razie „sm rodem zalatuje i pierdzi”, co w osta­ tecznym rozrachunku przyczynia się do zdeprecjonow ania tubylców (w. 80-81). N a ­ w et Alwares przyznał, że praw dziw i „grubijanie” to hiszpańscy okupanci, z którym i pod w zględem okrucieństw a nikt nie m oże się m ierzyć. Praw dopodobnie rozluźnienie szyku składniowego, służącego budow aniu akcji w tragedii, m iało w artość perswazyj­ ną, bow iem należało w yrobić u odbiorcy poczucie obecności w nieznanym świecie dalekiego Peru, a rzecz całą upraw dopodobnić poprzez w yeksponow anie nędzy życia prostego lud u w dalekiej krainie m itycznego Potozu. W łączenie w ram y tragedii sfor­ m ułow ań nielicujących z godnością wysokiego stylu gatunków regularnych, zrodzo­ nych z arystotelesowskiego ducha, nasycone było kom iczną spektakularnością, dzięki której sens sztuki stawał się łatwiej przyswajalny, zaś m łódź miała okazję do śm iechu i zabawy N aw et w form ie tak niew ybrednej ja k grubiańskie słowa kierow ane w prost do am erykańskiego ludu. Ó w akcent komiczny, osobliwy w tragediach, miał plebej- ską prow eniencję — w iadom o przecież, że w idow iska wystawiane na scenie pijarskiej posiadały niekiedy zabawne rozwiązania sytuacji dram atycznych, czego najczęstszym przejaw em były jasełka i kom iczne interm edia, posługujące się niew yszukanym żar­ te m 17. Po spraw dzeniu zawartości w olteriańskiego pierw ow zoru trzeba bezdyskusyjnie stwierdzić, że francuski pisarz nie pozwalał sobie na tak niesform alizow ane „swawole”, przeciwstawiające się tragicznej konw encji, naw et w tak w ąskim w ym iarze ja k zaledwie kilka zapisanych wersów. N iew ątpliw ie Krasuski uczynił ukłon w stronę odbiorcy — aby zachęcić uczniów do oglądania skądinąd niełatwej przecież sztuki, m usiał sięgnąć

(12)

Tragizm komiczny. O niektórych aspektach techniki dram atycznej w utw orach... 175

do arsenałów środków językow ych, które cieszyłyby m łodzież swoją prostotą i fraze­ ologicznym nieskom plikow aniem .

To nie jed y n y sposób form ułow ania dow cipu. N iekiedy m a on w ym iar znacz­ nie bardziej wysublim owany, w ręcz artystycznie now atorski, gdyby przyjąć, że zaba­ w y słowne oparte na m etaforycznych skojarzeniach, składające się z oksym oronów, w istocie w ypełnione są żartem . M ontez, władca Peru, odrzuca pogański zabobon pod w pływ em hiszpańskich perswazji i poniekąd deklaruje przywiązanie do katolicyzm u. Swoje stanow isko przedstaw ia bez natrętnego m oralizatorstw a i patosu, za to z rzadko spotykanym h u m o re m i lekkością:

T akjest, nie inaczej uznałem fałsz szczery

W iary tej, porzuciłem jej głupie chim ery [w. 249-250].

O ksym oroniczny „fałsz szczery” opiera się na paradoksie wiary jako przyczyny p o­ wstawania „głupich chim er”. Paradoksie, bow iem fakt odrzucenia pogańskich bożków oznacza rów nocześnie wyznanie chrześcijańskiego system u wartości. Podobny rodzaj stylistycznej dysharm onii, zawierającej pierw iastek żartu o zdecydowanie pejoratywnym wydźwięku, widać w kolejnym fragm encie dzieła. G uzm an potraktow ał Alzyrę wielce niepochlebnie, wyrażając się o zakochanej w Z am orze kobiecie z wyraźną dezaprobatą:

Twymi go łzami wskrzeszasz, poprzestań go kochać, C holerę w zbudzasz w e m nie, niechaj dłużej szlochać N a d nim [...] [w. 298-300].

Kom iczna w ym ow a niektórych scen nie m a związku z kom pozycją obu tragedii18. W zasadniczym stopniu nie wpływa na przebieg akcji, ani też na intrygę czy sytuacje konfliktow e. Jedynie ukrywa się w słowach: słowie pojedynczym bądź w całej fra­ zie wersyfikacyjnej i zawsze posiada w artość naddaną, m etaforyczną. To kom iczność w arta w yszczególnienia, dla niej przecież Krasuski odszedł od „czystej form y” trage­ dii, w końcu dla niezbyt w yszukanej, prostej kom iczności podjął ryzyko konfrontacji ze szkolną publicznością, która przecież nie zawsze odpow iednio rozum iała in ten ­ cje pijarskich autorów. Krasuski nie zrezygnował z obowiązujących konw encji, lecz wzbogacił je pierw iastkam i dotąd nieznanym i polskiej literaturze, które przyczyniły się do pow stania zupełnie nowego gatunku — tragedii o szczęśliwym zakończeniu19.

18 Z ob. A. O kopień-S ław ińska, Semantyka nrypowiedzi poetyckiej. (Preliminaria), K raków 2001, s. 117— 118. C o prawda, uczona nie w ypow iada się w tym m iejscu o tragedii ja k o gatunku, ale zwraca uwagę na uniw ersalny sens słów poetyckich, wymagających rekonstrukcji zgodnie z intencją autora. 19 Szczęśliwe zakończenie tragedii to znam ię sztu k ośw ieceniow ych o prow eniencji szkolnej. W ido­ w iska skonstruow ane zgodnie z zasadą szczęśliwego zakończenia odchodziły w praw dzie od sztyw­ nych schem atów norm atyw nych poetyk (Pontanus, Sarbiewski, Boileau), ale w ywoływały zachw yt publiczności.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Although the process parameters for foaming with ethanol must be further optimized, the results of the mechanical tests performed on the sandwiches approach those of

Dziewicy Orleańskiej (wedle klasycznych dla danego motywu wątków chrzcimy motywy) który występuje np.. Przedewszystkiem dany motyw jako taki może być rozpatrywany

Ponadto podano tu dzieło, które jest jedynie monografią (s. Uciecha cytuje tyłko dwóch autorów: L. Już w tych opisach są nieścisłości, gdyż Costaz i Brockełmann nie

Jamy kształtu owalnego o średnicy 0,80—1,90 m wypełnione były warstwą ciemnobrunatnej ziemi, w której tkwiły fragmenty polepy, węgielki drzewne oraz fragmenty

Zdzisław Kaszewski.

Produkt jest połączeniem zaawansowanych technologii z zakresu robotyki oraz sztucznej inteligencji, dzięki którym robot widzi, słyszy i mówi, reaguje na bodźce z otoczenia,

Stąd właśnie wywodzi się źródło życiowego optym izm u rewolucjonisty, któ ry dzięki swej życiowej koncepcji przezwycięża w swej świadomości biologiczną

Chociaż wiersz przybrał poetycką strukturę liryki opisowej (znajdujemy w nim tylko jeden czasownik: „rozdziera”), to nie można go w pełni odczytać bez odwołania się do