• Nie Znaleziono Wyników

Ferdinand Foch : (szkic do portretu)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ferdinand Foch : (szkic do portretu)"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

PL ISSN 0419-8824

B I O G R A F I S T Y K A

W iesław Ś ladkow ski

L u b lin

Ferdinand Foch

(szkic do portretu)

Po zwycięskiej dla aliantów w ielkiej w ojnie stał się jej b o h aterem . „Pan i arm ie P ana ocaliły naszą sta rą cywilizację łacińską, nasz język i nasze arcydzieła, przeszłość i przyszłość” — pow iedział p rezy d en t F rancji R aym ond P o in ca ré1 podczas uroczystości przyjęcia F ocha w p o ­ czet członków A kadem ii F rancuskiej w 1919 r. R. R ecouly, a u to r w ielu dzieł biograficznych m u pośw ięconych, p o rów nując F ocha z N ap o leo n em , staw iał wyżej m arszałka, gdyż ten, dow odząc arm iam i składającym i się także z w ojsk obcych, ujaw nił „całość swych sił d ucho­ wych: „szlachetność, cn o tę w pełnym znaczeniu tego słowa. Z apew nią m u one pierw sze m iejsce w śród najpierw szych w ojow ników wszystkich czasów i w szelkich narodow ości”2. We F rancji w śród apologetów F ocha obok licznych autorów niższej k ategorii znaleźli się tak w ybitni ludzie p ió ra ówczesnej doby, ja k członkow ie A kadem ii: G ab rie l H a n o ta u x 3, Louis M a d elin 4, a także gen. M au rice W eygand5, bliski w spółpracow nik m arszałka i d ługoletni szef jego sztabu. Ci, którzy w obec sztuki w ojennej F ocha zajm ow ali stanow isko krytyczne i którym przew odził wybitny publicysta wojskowy p p łk E m ile M ayer6, byli w zdecydow anej mniejszości. Sławą nie m niejszą ja k n a d Sekw aną cieszył się rów nież Foch n a d W isłą. Jeg o przewagi w ojenne, a zw łaszcza zasługi dla Polski p odnosił gen. W ładysław Sikorski7. Poza dwoma

1 F. Foch, R. Poincaré, Discours de réception deM. L e maréchal Foch, réponse de M. Raymond Poincaré, Paris 1920, s. 91.

2 R. Recouly, Marszałek Foch. Memoriały, Warszawa 1932, s. 283. 3 G. Hanotaux, L e marechal Foch ou l’homme de guerre, Paris 1929. 4 L. Madelin, Foch, Paris 1929.

5 M. Weygand, Le marechal F Foch, Paris 1929.

6 E. Mayer, Trois maréchaux: Joffre, Gallieni, Foch, Paris 1928.

7 W Sikorski, Ferdynad Foch, „Przegląd Współczesny” 1929, nr 85; Polska i Francja w przeszłości i dobie współczesnej, Lwów 1931.

(3)

broszurow ym i opracow aniam i8 nie ukazała się je d n a k zresztą do dzisiaj polska biografia m arszałka. P rzetłum aczone zostały n ato m ia st na język p olski i w ydane w okresie m iędzyw o­ jen n y m zasadnicze dzieła autorstw a F ocha dotyczące sztuki w ojennej9, a także jego p am iętniki z ok resu w ojny10 i głośne m em oriały dotyczące koncepcji pokojow ych m arszałka opublikow a­ n e tuż po jego śmierci przez R. Recouly’ego11. Po II w ojnie światowej kreującej nowych bohaterów postać focha zeszła w cień. W spom niał o nim ostatnio Tomasz Schramm , pisząc o pobycie m ar­ szałka podczas wizyty w Polsce w 1923 r. w Poznaniu i n a terenie W ielkopolski12. Jest Foch także obecny na kartach dzieła Janusza Pajew skiego pośw ięconego I w ojnie św iatow ej13. P rzypada­ ją c a w 1999 r. 70 rocznica śm ierci m arszałka F ocha uzasadnia w ięc p rzypom nienie tej zasłużonej rów nież dla naszego kraju postaci.

F e rd in an d Foch u rodził się 2 X 1851 r. w Tarbes, m iasteczku położonym u stóp Pirenejów . O jcem jego był B e rtra n d Ju les N ap o leo n Foch, se k re tarz p refek tu ry d e p a rta m e n tu H au- te s-P y ré n é e s, a m a tk ą M arie Sophie Ja cq u e lin e z dom e D u p ré. W ywodzący się z V alentine, położonym w d ep a rtam e n cie H a u te -G a ro n n e , F ochow ie od dwóch w ieków pozostaw ali w służbie państw owej. Tradycje wojskow e przyszły m arszałek odziedziczył p o kądzieli. Jego dziadek k ap itan D u p ré był dzielnym oficerem napoleońskim . P ochodząc, ja k sam pisze, „z rodziny całkow icie piren ejsk iej” 14 uczył się kolejno w liceum w Tarbes, w liceum w Rodez, w m ałym sem in ariu m w P olignam w d ep a rtam e n cie G órnej G aro n n y oraz w jezuickim ko le­ gium św. M ichała w S aint E tie n n e, w szędzie tam , gdzie k arie ra urzędnicza ojca p o ciągała za sobą całą rodzinę. B ędąc uczniem , interesow ał się historią, celow ał w m atem atyce. Je d en z jego nauczycieli m atem atyki ta k go scharakteryzow ał: „U m ysł geom etryczny. Z nakom ity m a teria ł na p o litec h n ik a” 15. O takim k ie ru n k u studiów m arzył też sam Foch, nie zrezygnował je d n a k z b a k a la u re a tu z literatury, co opóźniło przygotow ania do studiów politechnicznych, lecz ja k sam pisze „okazało się korzystnym dla tego, kto chce nie tylko znać pew ien zaw ód, lecz także przyczynić się do jego rozw oju i stosow ać go z kolei do nowych celów często o drębnej n a tu ry ” 16. Po u kończeniu liceum w 1869 r. został uczniem renom ow anego kolegium jezuickiego św. K lem ensa w M etz, by odbyć kurs przygotow awczy do Szkoły Politechnicznej. W czasie wojny fran cu sk o -p ru sk iej w stąpił ochotniczo do w ojska, do 4 p u łk u piechoty, z pow odu zakończenia działań w ojennych czynnego udziału w nich nie wziął. Powrócił do M etz, by w ciągu jed n eg o m ocno skróconego ro k u szkolnego odbyć kurs m atem atyki specjal­ nej, a w lipcu 1871 r. w N ancy złożył egzam in do Szkoły Politechnicznej. Pobyt w tych m iastach okupow anych przez butnych i trium fujących żołnierzy niem ieckich był ciężkim przeżyciem dla m łodego człow ieka, realizującego je d n a k m im o to z konsekw encją swe życiowe plany. W p a ź ­ dzierniku 1871 r. w Paryżu „dym iącym jeszcze, ja k w spom inał, od pożarów i spustoszeń K om uny” rozpoczął studia w Szkole Politechnicznej. R odzina liczyła na jego k arie rę cywilną, lecz m łody stu d e n t p o d jął in n ą decyzję, gdyż „po zakończeniu nieszczęsnej wojny, pierw szym

8 E. Ligocki, Marszałek Foch, Warszawa 1923; M. Jaworska, Marszałek Ferdynand Foch, Lwów 1933. 9 F.Foch, Zasady sztuki wojennej. Wykłady wygłoszone w roku 1900 w Wyższej Szkole Wojennej, tłum. T Ró­ życki, Warszawa 1924; F. Foch, O prowadzeniu wojny, przeł. O. Laskowski, Warszawa 1925.

10 F. Foch, Pamiętniki 1914-1918, przeł. O. Laskowski, t. 1 i 2, Warszawa 1931. 11 R. Recouly, op. cit.

12 T Schramm, Wizyta marszałka Ferdinanda Focha w Poznaniu, „Kronika Miasta Poznania” 1997, nr 3. 13 J. Pajewski, Pierwsza wojna światowa 1914-1918, Warszawa 1991.

14 F. Foch, Pamiętniki..., t. 1, op. cit., s. 29. 15 O. Neveux, Marszałek Foch, Gniezno 1920, s. 3. 16 F. Foch, Pamiętniki..., t. 1, op. cit., s. 29.

(4)

z a d an iem (...) była p rac a n a d p o d n ie sie n iem ojczyzny (...) To też n ie w ah ałem się w stąpić w szeregi ochotników artylerii, którzy p o 15 m iesiącach Szkoły P olitechnicznej zostali pow o­ łan i do Szkoły A plikacyjnej w F o n tain e b le au ” 17. U kończył ją w 1874 r. i w ran d ze p o d p o ru cz­ nika rozpoczął służbę wojskow ą w 24 p u łk u artylerii w rodzinnym Tarbes, a następnie w 10 p u łk u artylerii w R ennes, ukończył te ż w tym czasie kurs w szkole kaw alerii w Sam our. M ianow any w 1878 r. kapitan em , w latach 1885-1887 był słuchaczem Wyższej Szkoły W ojen­ nej, któ ra, ja k pisze, „była (...) praw dziw ą rew elacją”. Z nakom ici wykładowcy: C a rd e t, M ail­ lard, M illet, Langlois, Cherfils, „dali (...) n am p rz e to w raz z gruntow ną w iedzą m e to d ę pracy, dającą się zastosow ać do problem ów w przyszłości”18. J e d e n z wykładowców, m ajor M illet, pełniący „następ n ie najwyższe stanow iska w w ojsku zechciał zająć się i interesow ać m n ą przez p rzeciąg całej m ojej kariery (...) później p ełn iłe m przy nim funkcję szefa sztabu korpusu, a n astęp n ie arm ii. W ywarł on wielki wpływ n a m oje poglądy n a przyszłą w ojnę” 19. Z kolei 3 -le tn i pobyt w III O ddziale Sztabu kierow anego przez gen. de M iribel pozw olił Fochow i na p o zn a n ie zasad dotyczących m obilizacji, k o n centracji i za o p atrz en ia arm ii francuskiej oraz zgłębienia ów czesnej francuskiej doktryny w ojennej.

M ianow any w 1890 r. p odpułkow nikiem , swą p o g łę b ian ą wciąż w iedzę w ojskow ą rozw inął F och tw órczo i sform ułow ał w form ie doktryny w latach 1895-1901 ja k o wykładow ca taktyki ogólnej w Wyższej Szkole W ojennej, zrazu na stanow isku zastępcy pro fe so ra , a później p ro ­ fesora tytularnego. N a słuchaczy oddziaływ ał swą osobow ością i wiedzą. Ś redniego w zrostu, o sprężystej sylwetce i energicznych ruchach, p e łe n dystynkcji i n atu ra ln ej elegancji, o głębo­ kim spojrzeniu stalow oniebieskich oczu, znam ionującym inteligencję i w olę, mówił żywo, głosem w ibrującym , docierającym i przykuw ającym uw agę słuchaczy. Posługiw ał się frazą k ró tk ą, lakoniczną, ucinającą. F orm ułow ał myśli w sposób jasny, logiczny, często używał w yrażeń m atem atycznych. N ie przywiązywał je d n a k wagi do definicji i gotowych form uł, na p la n pierw szy wysuwał idee, posługiw ał się przykładam i, w zbudzał podziw sw oistą gim nastyką in te le k tu aln ą o p a rtą n a w zorach kartezjańskich. Słuchaczy swych uczył p rz e d e wszystkim m yślenia, m etody. D alek i od p rofesorskiego pedantyzm u, w sposób prosty i logiczny, a z a ra ­ zem dogłębny, ja k w spom inał je d e n z je g o słuchaczy, analizow ał on i adaptow ał do wymogów now oczesności doktrynę napoleońską. Jego 3 0 -le tn i słuchacze nazywali go pow szechnie „cesarzem ”20. W ich oczach był najgłębszym i najoryginalniejszym z profesorów .

W ykłady w Szkole W ojennej stały się podstaw ą dwóch zasadniczych dzieł: Des principes de la Guerre (1903) i D e la C onduite de la Guerre. L a M a n eu vrep o u r la bataille (1904). Pierwsze było p o d ręczn ik iem do studiów n a d zag adnieniam i n atury taktycznej. W drugiej zajął się ark a n am i wyższej sztuki wojennej o charakterze strategiczno-operacyjnym , od chwili podjęcia plan u wojny do m om entu rozstrzygnięcia operacji. Uważając, iż klucz historii w ojen znajduje się w k w aterach głównych, uczynił to n a przykładzie analizy k am panii fran cu sk o -p ru sk iej 1870 r., z p u n k tu w id ze n ia sz ta b u g e n e ra ln e g o p ru sk ieg o . W o b ec korzyści p o d o b n e g o p rz e d s ię ­ w zięcia, „nie o b aw ia łe m się, n a p isa ł w p rz e d m o w ie , p o ru szy ć ra z je szc ze b o le sn e j p rz e ­ szłości ro k u 1870. In m e m o ria m , in sp e !”21. Tak ja k dla P ru s ce le m zasad n iczy m był Paryż,

17 Ibidem, s. 35. 18 Ibidem, s. 36-37. i® Ibidem.

20 L-Colonel d’Art. ..., La vérite sur la guerre 1914-1918. Petain, Foch, Sarrail, Franchet d ’Esperey, Paris 1930, s. 144.

(5)

ta k F ra n cu z i, chcąc w p rz e szło ści z a d a ć N iem co m cios o stateczn y , w inni „m asz ero w ać na B e rlin ” . U d e rz e n ie pow inno iść p rzez M oguncję, aby w zdłuż M e n u rozbić cesarstw o niem iec­ kie na dwie części, tj. na północ i południe, posiadają bow iem one „odrębne interesy i odrębny te m p eram en t”, z tak rozczłonkowanym państw em łatwiej też będzie zawrzeć pokój22. U w agi te poczynił Foch niejako na m arginesie swych zasadniczych rozw ażań, ich w ymowa dla czytelni­ ków z p o k o len ia przygotow ującego się do w ielkiego rew anżu była oczywista.

K on stru u jąc swą doktrynę, Foch najczęściej odwoływał się do N ap o leo n a, wpływ wywierał też n ań Clausewitz, a ze w spółczesnych m u francuskich teoretyków sztuki w ojennej w spo­ m niany M illet i B onnal. W edług F ocha te o rię i sztukę w ojenną należy zgłębić, nauczyć się jej, gdyż „Rzeczywistość pola bitwy nie je st m iejscem do nauki, ta m p o p ro stu robim y to, co m ożem y zastosow ać, to, co ju ż um iem y. S tąd wynika, że aby m óc ta m cokolw iek, trzeba p o p rze d n io um ieć dobrze i d użo”23. Cytuj ąc N ap o leo n a, że w ojna je st p rze d e wszystkim sztuką p e łn ą prostoty, rzeczą w ykonania, akcentow ał: „Sam o p o zn a n ie zasad nie prow adzi do niczego, jeżeli nie p otrafim y ich stosować. N a w ojnie fakt m a pierw szeństw o p rze d ideą, działanie p rze d słow em , w ykonanie p rze d te o rią ”24. Je d n a k „aby m óc, trze b a u m ieć” . Ja k więc w iedzę teo rety czn ą stosow ać w praktyce w obec zawsze różnych w arunków i okoliczności? Trzeba p rze d e wszystkim określić cel działania, który im plikuje w artość i rodzaj środków . „Ten cel każdego szczególnego w ypadku, pisał, to odpow iedź na słynne pytanie, k tó re postaw ił sobie Verdy de V ernois, przybyw ając na p lac b o ju p o d N achodem . K iedy n a p ró żn o szukał w pam ięci analogii i odw ołań do h istorii w obec w arunków , ja k ie zastał, «D o diabła w oła w tedy z historią i zasadam i! P rzed e wszystkim — o co tu chodzi». I natychm iast w iedział, co robić. O to przedm iotow y sposób ujm ow ania zagadnienia. D o każdego działania, b io rąc p o d uw agę jego cel, w najszerszym znaczeniu tego słowa, przystępujem y z zapytaniem : o co tu chodzi (de quoi s’a g it-il)”25. Z w racając się do słuchaczy, mówił: „Później zażądają o d w as Panow ie, abyście byli m ózgiem w ojska, dzisiaj m ów ię P anom : uczcie się myśleć. W obec zagad n ien ia rozw aża­ nego sw obodnie i swoiście staw iajcie p rze d e w szystkim pytanie: o co tu chodzi ? ”26. O n sam w czasie w ojny przybyw ając n a ró żn e odcinki fro n tu i p odczas każdej bitwy, zawsze staw iał to słynne pytanie, k tó re należałoby raczej tłum aczyć: gdzie tkwi sedno p ro b lem u i znajdow ał zwykle na nie właściwą odpow iedź.

Z d a n ie m F ocha, znajom ość te o rii i u m iejętność jej aplikacji, chociaż rozw ija i um acnia umysł, nie je st w ystarczająca. „C hcąc uzyskać m ożność p anow ania n adw ypadkam i, gdy chodzi o rozpoczęcie działań, m usim y odw ołać się do znajom ości praw dy, do w ew nętrznego p rze k o ­ n an ia oraz do ch a ra k te ru i siły ducha, k tó re są w ynikiem tego p rze k o n a n ia ”27. D o ce n iał więc w p ełn i rolę czynników psychologicznych, duchowych, odwoływał się do człow ieka z jego m oralnym i i intelektualnym i w aloram i. W edług S ikorskiego, p og ląd te n był „podstaw ą w ojen­ nej doktryny F o ch a”28. O becność tych wyższych sił duchowych w idział w żołn ierzu francuskim . „M am y bojow nika, żołnierza bezsprzecznie przewyższającego żołnierza spoza W ogez swymi przym iotam i rasowymi: żywością, inteligencją, rozpędem , w rażliw ością, pośw ięceniem , p oczu­

22 Ibidem, s. 20-22.

23 F. Foch, Zasady sztuki wojennej..., s. 5. 24 Ibidem, s. 9.

25 Ibidem, s. 13. 26 Ibidem, s. 20.

27 F. Foch, O prowadzeniu wojny..., s. 14. 28 O. Sikorski, Ferdynand Foch ..., s. 8.

(6)

ciem narodow ym ”29. D ow ódców , oficerów m usi cechow ać w iara w swoje posłannictw o, w iara w ideał, dla któ reg o walczą, w iara w swych ludzi. O w a wyższość czynnika m oralnego była w edług historyka brytyjskiego L iddella H a rta „osobliw ością te o rii F ocha o d różniającą go od innych autorów w tym z a k resie”30. „P odstaw am i c h a ra k te ru F ocha są ideał i w iara, pisał znający go dobrze A n d re Tardieu. K artezjanin — tak! rea lista — tak! Lecz p rz e d e wszystkim idealista i człow iek wierzący. G łów ną rolę w czasie bitwy odgrywają siły m o raln e, k tó re wiązał z inspiracją b o sk ą”31. Foch był głęboko w ierzącym i praktykującym katolikiem . N aw et podczas najbardziej zaciętych w alk n a d Y zerą w swej kw aterze w C assel codziennie ra n o chodził do kościoła i uczestniczył w e mszy. Krytyczny w obec niego M ayer uw ażał, iż Foch p rzeniósł do dziedziny sztuki wojskowej swoje p rze k o n an ia religijne, „kierow ał się bardziej sercem niż ro zu m e m ”32. G łów nym filarem sztuki dowódczej F ocha był w edług Ligockiego fluid im p e ra­ tywny, „wpływ osobisty wywierany przez w odza na swoich żołnierzy o d szefa sztabu do ostatniego szeregow ca”33. Foch był zw olennikiem rozkazów prostych, do każdego z nich w inna być dołączona instrukcja m ów iąca, o co chodzi dow ódcy i w jak im celu rozkaz wydaje. Był przeciw nikiem ślepego w ykonyw ania rozkazu. Każdy oficer m usi ściśle rozkaz wykonywać, ale w iedząc dlaczego. Jednym z zasadniczych w arunków d o brego w ykonania rozkazu je st danie p o d k o m e n d n e m u pew ności, że dow ódca b ez u sta n n ie czuwa n a d nim.

W edług F ocha, ją d re m każdej kam p an ii je st bitwa. Z d a n ie m Sikorskiego, Foch był rea li­ z a to re m niezm iennej tezy genialnie aplikow anej przez Turenniusza i N ap o leo n a, w edług której „bitwa, a nie jej unik an ie przynieść m oże rozstrzygnięcie na w ojn ie”34. W alka o b ronna je st n ieunikniona, lecz trzeb a się od niej uw olnić, skoro się tylko nadarzy możliwość. K ażda bitw a o b ro n n a w inna się kończyć akcją ofensywną, odbiciem , zwycięskim k o n tra ta k ie m — inaczej p o zo stan ie b ez rezu ltatu . S tad n ieugięta dążność w odza, by m ieć inicjatyw ę, dyspono­ w ać odw odam i i rezerw am i, by użyć je w decydującej chwili. W edług niego p lan bitwy pow inien zaw ierać zawsze ideę m anew ru, a ofensywa w inna być sta ra n n ie przygotow ana. Był zawsze zw olennikiem ru ch u naprzód, „gdyż o statecznie prow adzić w ojnę zaw sze znaczyło tyle, co n ac ie ra ć”35. K rytykował je d n a k id eę atak u za w szelką cenę, a już z perspektyw y czasu i d o ­ św iadczeń w ojennych obow iązujący w yłącznie w arm ii francuskiej p rze d 1914 r. duch zaczepny prow adzący zbyt często „do taktyki ślepej i bru taln ej, a przez to niebezpiecznej, ja k również do strategii prostackiej i jed n o stajn ej (...) Siły używ ane rozrzutnie, o panow ane p rz e d e wszyst­ kim tro sk ą o szybkim posuw aniu się nap rzó d , w ciągłym skupieniu stają się w krótce b ez b ro n ­ nymi, n arażając się n a straty i próby w obec niewidocznych arm ii, k tó re ra p te m w yrastają i biją je ze wszystkich sił (...) D ow ódca m usi nie p rzekreślając niezbędnej zasady ru ch u stosow ać ją jedynie w św ietle poszukiw ania rozpoznania, p o d osłoną pewnych straży i zaw czasu zapew ­ nionej łączności, siłam i stopniow o w chodzącym i w w alkę i postępującym i nap rzó d , przyjm ując ugrupow anie do n atarcia d o p ie ro w obranym m om encie (...) p o ro zp o zn an iu i obaleniu przez artylerię p rze szk ó d ”36.

29 W Neveux, op. cit., s. 9.

30 L. B. H. Hart, Foch the Man o f Orleans, London 1937, 1.1, s. 40. 31 A. Tardieu, Avec Foch, Paris 1939, s. 32.

32 E. Mayer, op. cit., s. 152. 33 E. Ligocki, op. cit, s. 21-22. 34 W. Sikorski, Ferdynand Foch... , s. 4. 35 F. Foch, O prowadzeniu wojny... , s. 382. 36 F. Foch, Pamiętniki..., 1.1, s. 24.

(7)

W latach p rz e d w ybuchem wojny to je d n a k w łaśnie Foch był uw ażany za zw olennika zdecydow anych działań ofensywnych, w nim też w idziano ojca duchow ego francuskiego X V II p la n u w ojennego, p re fe ru ją c e g o w yłącznie atak . W ed łu g B a rb a ry T uchm an: „U m ysł F ocha, p o d o b n ie ja k i je g o se rc e, p o s ia d a ł dwa zaw ory: p rz e z je d e n w pom pow yw ał do stra te g ii czystego d u ch a , p rz e z d ru g i w p ro w a d za ł w o b ie g zdrow y r o z s ą d e k ” . B a rd z ie j w p ad a jąc e w u ch o i lep iej p rzy sw ajan e w ep o c e bergsonow skiego elan vital były w ygłaszane przez F ocha, ja k pisze T uchm an: „ k a z a n ia o m y stiq u e siły i w oli, w yrażonej w je g o słynnym aforyzm ie: «P ierw szym i po d staw o w y m w a ru n k ie m zw ycięstw a je s t sa m a ch ęć p o k o n a n ia w ro g a» lub b a rd z ie j zw ięźle: «V ictoire c ’e s t la V olo n té (Z w ycięstw o to silna w o la )» ”37. P o d o b n ie , lecz z n a c z n ie w cześniej w sp o m n ia n y ju ż M a y er stw ierd ził, iż p o le k tu rz e n ie k tó ry c h stro n P rin c ip e , o d n ió sł w rażenie, „że ich au to r zanurzył się bez reszty w m odnej mistyce i szerzy kult ofensywy”38.

K arie rę wykładowcy zakończył Foch w 1901 r. „Z e szkoły właściwie m nie u su n ię to ” pow iedział R ecouly’em u 39. W czasie toczącej się wówczas w alki m iędzy p aństw em a kościołem w ładze nie ufały wojskowym dem onstrującym ta k otw arcie swą konfesję. Z o sta ł zastępcą dowódcy 29 p u łk u artylerii w L aôn. K iedy wszyscy p rzepow iadali m u koniec kariery w ojsko­ wej, n ie załam ał się i p o przybyciu do L aôn zajął się studiow aniem bitwy, ja k ą p o d tym m iastem stoczył N ap o leo n podczas k am panii 1814 r. D o swego przyjaciela a przyszłego krytyka E. M a­ yera pisał wówczas: „B ardzo rzad k o bywam w Paryżu, nikogo o nic nie proszę, spokojnie oczekuję m ojego stąd odejścia”40. M ianow any w 1903 r. pułkow nikiem , stał się dzięki swym książkom bardziej znany nie tylko w kręgach wojskowych, lecz także politycznych. W 1907 r. został za rekom endow any ów czesnem u p rem ierow i G eo rg es’owi C lem enceau n a stanow isko k o m e n d a n ta Wyższej Szkoły W ojennej, k tó rą m usiał opuścić p rze d kilku laty. Stary Tygrys, jak pisze A n d re Tardieu, który p o zn ał wcześniej F ocha, polecił m u, aby przyprow adził doń swego znajom ego, gdyż w łaśnie on m oże n am „przygotow ać zwycięstwo”41. Podczas rozm ow y C le­ m e n ce au oświadczył k ró tk o Fochow i, iż po d jął decyzję o pow ołaniu go n a k o m e n d a n ta Szkoły, a na jego zastrzeżenie, iż przecież m am b ra ta jezu itę, odpow iedział zw rotem , który przeszedł do legendy „Je m ’en f...” w złagodzonym i ocenzurow anym tłu m aczen iu polskim i ta k brzm i on dosadnie: „gwiżdżę n a to ”. Tych dwóch ta k d iam etraln ie różniących się o d siebie ludzi, C lem en ceau był ateistą i antyklerykałem , połączyło najsilniejsze z uczuć przepełniających ich serca — m iłość ojczyzny i n iezłom ne d ążenie do odzyskania zabranych F rancji w 1871 r. prowincji. Foch ju ż w ran d ze g en e rała brygady, obejm ując w 1908 r. swoje stanow isko, nie zaw iódł oczekiw ań C lem en ceau w dziele właściwego przygotow ania do przyszłych zadań dow ódczych podlegających je g o pieczy oficerów. W 1909 r. w prow adził kurs wyższej strategii p odczas trzeciego, dodatkow ego ro k u studiów dla 15 najlepszych absolw entów . N astępnie utw orzył C e n tru m Wyższych Studiów W ojskowych, n a trw ający w jego ram ach 9-m iesięczny kurs desygnow ano z arm ii w yróżniających się podpułkow ników , zyskał on m iano Szkoły M arszałków . K o m en d a n t oddziaływ ał tw órczo n a ich intelekt, form ow ał umysł i charakter. Sam naw iązał liczne k ontakty z w ybitnym i osobistościam i z arm ii zagranicznych, znajom ość z gen. W ilsonem , k o m e n d an te m angielskiej Szkoły S ztabu G en e ra ln eg o , przekształciła się

37 B. W. Tuchman, Sierpniowe salwy, Warszawa 1988, s. 52. 38 E. Mayer, op. cit., s. 123.

3® R. Recouly, op. cit., s.143. 40 E. Mayer, op. cit., s. 115. 41 A. Tardieu, op. cit., s. 13-14.

(8)

w trw ałą przyjaźń. U czestnicząc w m anew rach w k raju i za granicą p o głębiał swą w iedzę i w zbogacał dośw iadczenie w ojskow e. O puścił Szkołę w 1911 r., m ianow any g e n e rałe m dywi­ zji, był dow ódcą 14 dywizji, n astęp n ie V III k orpusu, a w 1913 r. objął dow ództw o X X korpusu, stacjonującego w Nancy. W jego skład w chodziła 11 i 39 dywizje piechoty, 2 dywizja kaw alerii oraz artyleria. „Jakim ż skoncentrow anym za p ałem był przepojony każdy pułk, stojąc tu nad granicą, k tó ra była w idom ym znakiem ro zdarcia F ran cji”42, pisał Foch o swoich p o d k o m e n ­ dnych. N a ich czele ruszył w bój w 1914 r.

M iał wówczas 63 lata, lecz „nie w yglądał, ja k pisze M adelin, n a więcej niż 50, zachow ał sylw etkę sm u k łą i p ro s tą , sprężysty ch ó d , żywy g est i b y stre sp o jrz e n ie , a je g o słow o było ja k cięcie sz ab li” 43. D o w ojny je g o k a rie ra w ojskow a p rz e b ie g a ła n o rm a ln ie , b ez w iększego b la sk u , w yróżnił się jedynie w dziedzinie teoretycznych sform ułow ań dotyczących sztuki w ojennej i wyższego dowództwa. D ośw iadczenie bojow e od pierwszych dni wojny zdobywał n a p o lu walki.

X X k o rpus znalazł się w składzie II arm ii francuskiej, dow odzonej przez gen. C astelnau, zajął pozycję na jej lewym skrzydle. A rm ia przygotow ała się do n ata rc ia na trudnym te re n ie m iędzy rzekam i M ozelą i S aarą, najeżonym przeszkodam i terenow ym i w p o staci lasów, k a n a ­ łów i w ielkich stawów, um ocnionym system em fortyfikacji, w spartym na tw ierdzach S tras­ b o u rg i M etz-T hionville. N aprzeciw ko siebie m iała V I arm ię niem iecką dow odzoną przez baw arskiego n astęp cę tro n u R up rech ta. N ata rcie francuskie ruszyło 14 sierpnia w kierunku C h a te a u -S a lin s i S arrebrück, p rzebiegało p o d silnym ogniem artyleryjskim nieprzyjaciela, prow adzący je korpusy XV, X V I i X X zw olna zdobywały teren . W ogniu ciężkich walk dow odzony przez F ocha X X k o rpus posuw ał się nap rzó d , 17 sierpnia zajął C h a te au -S a lin a s, a 19 sierpnia p o d jął n ata rc ie n a w zgórzu M a rth il p o d M orh an g e, w odległości 20 km od swych pozycji wyjściowych. K orpusy X V i X V I posuw ały się w olniej, złożone z żołnierzy p o ch o d z ą­ cych z p o łu d n ia Francji, podejm ow ały w obec o p o ru nieprzyjaciela braw urow e, fro n ta ln e ataki n a bagnety, załam ujące się p o d ogniem artylerii i karabinów maszynowych i przynoszące og ro m n e straty w ludziach, dotyczyło to zw łaszcza k o rp u su X V S tra t takich u niknął Foch, posługując się głów nie w b o ju skom binow anym flankow ym atak ie m piechoty i artylerii. 20 sierpnia n atarcie francuskie spo tk ało się z silnym p rzeciw natarciem sił niem ieckich. M im o to na rozkaz C astelnau, aby odciążyć pow ażnie zagrożony X V korpus, p raw e skrzydło X X k o rp u su kontynuow ało n atarcie, n ato m ia st lewe p o d n a p o re m nieprzyjaciela zo stało zm uszo­ n e do cofnięcia się, lecz zakotw iczyło się na nowych pozycjach. K iedy Foch chciał m im o to kontynuow ać d ziałania ofensyw ne, otrzym ał rozkaz dowódcy arm ii o odw rocie, korpusy X V I, a zw łaszcza X V utraciły bow iem swe pozycje. Z n ajd u jąceg o się w ogniu zaciętej, lecz m ogącej zakończyć się na tym odcinku sukcesem , w alki dow ódcę X X k o rp u su rozkaz te n — ja k w spom niał po latach R ecouly’em u — „oburzył i zm artw ił do tego stopnia, iż przez pew ien czas m iałem o ch o tę n ie słuchać g o ”. W ypełnił go je d n ak , rozum iejąc, „iż je ste m jedynie częścią całości i w takiej roli nie w olno m i myśleć o działaniu n a w łasną rę k ę ”44. X X k o rpus podczas nocnego m arszu z 20 na 21 sierpnia osłaniał odw rót 2 arm ii, u trac iła ona nie tylko zdobyty te re n , lecz jej dow ódca w obec potęgującego się n a p o ru nieprzyjaciela rozw ażał możliwość w ycofania się p o za linię um ocnień G ra n d C o u ro n n é i od d an ia Nancy. Foch był te m u przeciw ­ ny. Ja k napisał później: „U d a łem się do N ancy 21. C hcieli je opuścić. P ow iedziałem , że

42 F. Foch, Pamiętniki..., t. 1, s. 24. 43 L. Madelin, op. cit., s. 43. 44 R. Recouly, op. cit., s. 95.

(9)

nieprzyjaciel je st 5 dni od N ancy, a X X k o rpus je st tutaj. N ie p rzejd ą przez X X k o rpus bez jego p ro te s tu ”45. A rgum entow ał, że z ufortyfikow aną linią n a tyłach najlepszą o b ro n ą jest ko n tratak . K iedy R u p rec h t rozpoczął frontalny atak n a k ie ru n k u C harm es, pom iędzy fran cu ­ skim i strefam i ufortyfikow anym i Toul i E pinal, i odsłonił o d N ancy swą praw ą flankę, X X k o r­ p us w dniach 24-26 sierpnia k ontratakow ał, w ykonał gw ałtow ne pchnięcie w b o k akcji nie­ przyjaciela i ściągnął n a siebie jego znaczne siły, przyczyniając się tym sam ym do pow strzym a­ nia ofensywy niem ieckiej i ustabilizow ania się fro n tu n a tym odcinku walki.

28 sierpnia Foch opuścił X X k o rpus ze św iadom ością, iż jed n o stk a, k tó rą dowodził, w ypełniła swe zadanie, n a rozkaz naczelnego w odza u dał się do kw atery głów nej, aby otrzym ać in n e dow ództw o, zab rał ze sobą ppłk. W eyganda, który n a stanow isku szefa sztab u okazał się jego najbliższym i u talentow anym ze w szech m iar w spółpracow nikiem . W praw dzie m arzenia

o m arszu n a B erlin okazały się n ie re aln e i francuskie działania ofensyw ne w A lzacji i L o ta ­ ryngii zakończyły się fiaskiem , to je d n a k z owych zaciętych w alk granicznych wynosił Foch przekonanie, iż m im o przewagi liczebnej i ogniowej nieprzyjaciela, zwłaszcza w ciężkiej artylerii, „fala najazdu została powstrzymana, a naw et zm uszona do odw rotu”, zdecydowały o tym „w arto­ ści m o raln e naszego żołnierza i naszego k o rp u su oficerskiego”46. Z takim nastaw ieniem przystępow ał do w ykonania now ego, jeszcze bardziej odpow iedzialnego i tru d n e g o zadania.

Jo ffre m ianow ał F ocha dow ódcą now o utw orzonej grupy, k tó ra m iała w ypełnić nieb ez­ pieczną, liczącą praw ie 50 km lukę pow stałą w ce n tru m fro n tu m iędzy IV arm ią gen. de L angle de Cary a V arm ią gen. L anrezaca, cofającym i się w ciągłych w alkach p o d n a p o re m I arm ii niem ieckiej gen. von K lucka i II arm ii gen. von Bülowa. W dniu otrzym ania rozkazu Foch dow iedział się, iż jego jedyny syn — p o rucznik G erm ain Foch oraz zięć — k ap itan B ecourt polegli n a d M ozą. W skład grupy weszły: IX k o rpus złożony z dywizji m arokańskiej i 17 dywizji piechoty, X I k o rpus — 21 i 22 dywizje piechoty, 52 i 60 dywizje rezerw ow e, 9 dywizja kaw alerii ze b ra n e ze składu IV arm ii i 42 dywizja piechoty p o chodzące z III arm ii. W ręk ach F ocha z je d n o ste k tych została stw orzona w ciągu kilku dni IX arm ia. P rzekraczając 30 sierpnia A isne, uczestniczyła o na w w alkach odw rotowych, m ając naprzeciw siebie III arm ię niem iecką gen. von H au se n a. 2 w rześnia naw iązała k o n ta k t z V arm ią, 9 dywizję kaw alerii Foch przesuną! n a w schód w celu utrzym ania łączności z IV arm ią. Podczas zdecydow anej przez Joff- r e ’a kontrofensyw y francuskiej n a d M arn ą, k tó ra rozpoczęła się 6 w rześnia, IX arm ia m iała osłaniać praw e skrzydło atakującej V arm ii, utrzym ując wyjścia z b agien M arais de Saint G o n d , za m k n ię te na zachodzie płaskow yżem S ézanne i w zniesieniem M o n d e m e n t w centrum , wysuwając część swych sił n a ciągnącą się na w schód od linii bagien p ofałdow aną rów ninę szam pańską z m iastem F e re -C h a m p e n o ise pośrodku. P oczynając od 7 w rześnia na te n w łaśnie obsadzony przez IX arm ię odcinek fro n tu ruszyło silne n atarcie niem ieckie, pro w ad zo n e przez część sił II arm ii niem ieckiej, w tym gw ardię i III arm ię. D ążąc za w szelką cen ę do przerw ania w c e n tru m fro n tu francuskiego 8 w rześnia N iem cy zajęli F ere-C h a m p e n o ise , aby pow strzy­ m ać ich dalszy p o ch ó d Foch n akazał p rzeciw natarcie siłam i X I i IX korpusu, k tó re nie zakończyło się pow odzeniem . W ieczorem 8 IX F och zw rócił się do dowódcy V arm ii, gen. d ’E sperey, aby zluzow ał ze swego praw ego skrzydła, k tó re p o stępow ało nap rzó d , jego 42 dy­ wizję, k tó rą postanow ił p rzerzucić szybkim m arszem rokadow ym n a swój zagrożony w schodni odcinek frontu. Szczyt ataków niem ieckich nastąp ił n azajutrz, 9 w rześnia. N a lewym skrzydle nieprzyjaciel w yparł dywizję m aro k ań sk ą i zajął zam ek M o n d e m en t, został on je d n a k odbity

45 B. W. Tuchman, op. cit., s. 255. 46 F. Foch, Pamiętniki... , t. 1, s. 93.

(10)

braw urow ym k o n tratak ie m części sił tejże dywizji, w spartym przez przybyły z o dw odu 77 pułk, oraz artylerią i dw om a b atalio n am i z przesuw ającej się 42 dywizji. N a praw ym skrzydle trwał, m im o nasilających się ataków i ciężkich strat, X I korpus., w decydującym m om encie w godzi­ n ach w ieczornych m iała go w esprzeć 42 dywizja. Ż o łn ie rz e walczyli w myśl w ydanego przez F ocha słynnego rozkazu: „W chwili rozpoczęcia bitwy, od której zależy zbaw ienie kraju, niechaj wszyscy uprzytom nią sobie, że nik o m u nie w olno w stecz się oglądać, wszystkie wysiłki w inny być skierow ane celem zaatakow ania i o d rzucenia w roga”47. Pełniący wówczas funkcję oficera łącznikow ego A n d ré Tardieu wysłany przez dow ódcę X I k o rp u su gen. Eydoux do kw atery F ocha p o zam eldow aniu dowódcy, że nie je st dobrze, usłyszał: „N asza sytuacja nie je st najlepsza, lecz nieprzyjaciela w jeszcze w iększym stopniu. N azajutrz będzie on w jeszcze gorszej. Bitw ę wygrywa się resztkam i sił. Pow tórz Eydoux mój bezw zględny rozkaz. N acierać! N acierać! N acierać !”48. Z doniesień kw atery głównej F och w iedział, że n a innych odcinkach fro n tu F rancuzi idą naprzód. W ieczorem 9 IX p o d ją ł w ięc decyzję o n atarciu wszystkimi siłam i w k ie ru n k u F ere-C h a m p e n o ise , zajm ując n azaju trz to m iasto, 10 w rześnia rozpoczął się bow iem generalny odw rót arm ii niem ieckiej.

O dn iesio n e w bitw ie n a d M a rn ą zwycięstwo u ratow ało Paryż i p rzekreśliło niem ieckie plany w ojny błyskawicznej. G łośny spór, czy w w iększym sto p n iu była to zasługa gen. G allie- niego, który pierwszy dostrzegł m ożliw ość przep ro w ad zen ia k o n tru d erze n ia , czy gen. J o ffre ’a, naczelnego w odza podejm ującego decyzje o jego w ykonaniu, trafn ie rozstrzygnął P oincaré słowami: „Chw ały starczyło dla o b u ”. Także dla realizatorów , w śród których obok dowódców V I i V arm ii generałów M a u n o u ry ’ego i F ra n ch e ta d ’E sp erey ’a, a także dowódcy angielskiego k o rp u su ekspedycyjnego m arszałka F rencha, naczelne m iejsce zajm uje Foch. O n sam był świadom y roli, ja k ą odegrał, p o latach ta k o tym mówił: „M oltke zorientow ał się, iż rozstrzyg­ nięcia nie zdoła ju ż uzyskać n a praw ym skrzydle (...) i postanow ił zwyciężyć drogą przełam an ia fro n tu w centrum , na odcinku m ojej arm ii (...) Wysiłki te nie odniosły skutku, poniew aż utrzym ujem y się na całym froncie, a naw et przeciw uderzam y. W obec tego arm ii niem ieckiej zaczyna zagrażać k atastro fa i dla jej uniknięcia o dw rót staje się koniecznym . O to je st całkow ite w ytłum aczenie bitwy n a d M a rn ą ”49.

4 p aździernika Jo ffre m ianow ał F ocha zastępcą naczelnego w odza (adjoint au g én éral en chef) i polecił m u u d ać się na p ółnoc, aby objął ogólne dow ództw o n a d w ojskam i francuskim i oraz koordynow ał ich działania z arm iam i sprzym ierzonym i. N a otw artej p rze strzen i m iędzy rzeką A isne a A ntw erp ią rozgorzały w tym czasie zacięte walki, zw ane wyścigiem k u m orzu. O bie strony usiłowały otoczyć p ó łn o c n e skrzydło przeciw nika. C elem N iem ców było o p an o ­ w anie w ybrzeża k an a łu L a M an ch e i zajęcie portó w Calais i D u nkierki, aby utru d n ić przew óz w ojsk angielskich na kontynent. O bopólny m anew r oskrzydlający z użyciem znacznych sił doprow adził do sta rć frontow ych n a w ielką skalę. K iedy Foch przybył, aby objąć swój p o ste ­ ru n ek , toczyła się zacięta bitw a w A rtois, zw ana też bitw ą p o d A rras, n a k tó re n acierali Niem cy dow odzeni przez księcia R u p rec h ta baw arskiego. N ie w ysiadając od 4 do 6 października z sam ochodu F och w ym ógł n a dow ódcach arm ii gen erałach C asteln au i M a u d ’hui, aby trw ali n a swych stanow iskach. Tem u d rugiem u w ydał następ u jącą instrukcję: „Z n a m tylko trzy sposoby w alki — atakow ać, staw iać opór, uchodzić (fo u tre le cam p). Z ak azu ję P an u sposobu

47 O. Neveux, op. cit., s. 5. 48 A. Tardieu, op. cit., s. 55. 4® R. Recouly, op. cit., s. 95.

(11)

ostatniego, pro szę w ybierać m iędzy dw om a pierw szym i”50. O p ó r francuski pow strzym ał N iem ­ ców. W tym czasie arm ia brytyjska przem ieszczała się n a lewe skrzydło arm ii francuskich, by p o d ją ć działania we F lan d rii n a północnym brzegu Lys. Po zdobyciu 9 X przez N iem ców A ntw erpii, a n astęp n ie G andaw y, Lille, B rugii i O stendy i w zw iązku z od w ro tem arm ii b e l­ gijskiej, k tó ra o p arła się na o statn im skraw ku swej ojczystej ziem i, sytuacja uległa pogorszeniu, otw orzył się nowy korytarz dla inwazji, zagrażający p o rto m oraz jed n o ści i łączności sprzym ie­ rzonych. A by zatrzym ać m arsz „nach C alais”, uruchom ił Foch całą swą energię, siły ducha i um ysłu oraz um iejętności persw azji. U d a ł się niezw łocznie do głównej kw atery arm ii belgij­ skiej w F u rn e s i w spólnie ustalił z k ró lem A lb ertem , iż ze względów psychologicznych i o p e­ racyjnych będzie ona trw ała na swym stanow isku, zajm ując pozycję o b ro n n ą n a d rzeką Y zerą o d N ie u p o rt do D ixm ude, aby z p o m o cą sił francuskich pow strzym ać inw azję w zdłuż w ybrze­ ża. Ju ż n azaju trz 17 X na odcinku tym ro zgorzała zacięta bitw a, zw ana pierw szą bitw ą we F lan d rii lub w alką n a d Y zerą. Linii tej b ro n iło 6 dywizji belgijskich oraz brygada francuskich strzelców m orskich, w sp arte w ogniu w alki 42 dywizją p o d dow ództw em gen. G rossettiego, d oskonale zn a n ą Fochow i i cieszącą się jego zaufaniem . 24 X nieprzyjaciel sforsow ał Y zerę n a p rze strzen i 5 km , przybyły w tym dniu n a p o le bitwy Foch wyznaczył now ą linię op o ru w zdłuż to ru i nasypu kolejow ego, p o d ję to też decyzję o otw arciu śluz i zalan iu te re n ó w między rzeką i to rem , aby u tru d n ić ataki niem ieckie. Z an im to nastąp iło , Niem cy 30 X w darli się do m iasteczka R am scapelle poło żo n eg o po za linią kolejow ą, zostali je d n a k zeń w yparci dzięki braw urow em u no cn em u k ontratakow i p rzep ro w ad zo n em u przez dywizje gen. G rossettiego. G dy wody zam ieniły dolinę rzeki w w ielkie bagno, 1 X I w alki ustały. N iem com , m im o gwałtownych ataków z użyciem artylerii w szelkiego kalibru, n ie u d ało się p rzełam ać obrony belgijsko-francuskiej n a tym odcinku.

K iedy trw ały w alki n a d Y zerą, rozgorzały now e zacięte i p row adzone na w iększą jeszcze skalę boje, zw ane drugą bitw ą we F lan d rii lub też bitw ą p o d Y pres. Siłam i sprzym ierzonych kierow ał Foch ze swej głównej kw atery w Cassel, skąd m iał blisko do głównej kwatery angielskiej w St. O m er. Ten odcinek fro n tu był obsadzony przez trzy arm ie francuskie: II, X i now o u tw orzoną V III oraz trzy korpusy angielskie. O d 21 X podjęły one działania zaczepne, k tó re zderzyły się z ofensywą niem iecką, jej celem było p rze łam a n ie fro n tu po d Y pres, będącym b ra m ą do F lan d rii francuskiej. Poczynając o d 26 X w ciągu trzech następnych dni i nocy obaj przeciw nicy ożywieni tym sam ym d u ch em zaczepnym uderzali na siebie bez w ytchnienia w szeregu n a ta rć i przeciw natarć. D ysponujący ciężką artylerią Niem cy, poczyna­ ją c od 30 X byli bliscy p rze łam a n ia linii angielskich, 3 1 X dow ództw o angielskie zdecydow ało o odw rocie I korpusu, który poniósł szczególnie ciężkie straty, w k ie ru n k u Y pres. F och o b a­ w iał się, aby odw rót te n n ie przekształcił się w klęskę, zjawił się u F re n ch a i przekonyw ał go o pozostaw ieniu I k o rp u su za w szelką cen ę na swych pozycjach, zapew nił, iż w celu odciążenia go n a innych odcinkach u legną nasileniu ataki sprzym ierzonych, a n azaju trz zostanie w sparty ściągniętym z odw odów IX k o rp u sem francuskim . J a k w spom niał później Foch w jed n y m ze swych przem ów ień wygłoszonych podczas wizyty w Polsce w 1923 r., „M arszałek F rench pow iedział: «N ie pozostaje n am nic innego, ja k dać się pozabijać». O dpow iedziałem : «Nie mów ię, że pow inniście dać się zabić, lecz m ożliwe, że nie p ozostaje w am n ic innego. N ie m am je d n a k czasu w as zluzować». F rench rozważył m e argum enty. W ytrwał n a m iejscu, jakkolw iek m yślałem , że pew nego dnia w eźm ie to wszystko w łeb, i zwyciężył”51. O świcie 1 X I ataki

50 J. Pajewski, op. cit., s. 213.

(12)

niem ieckie pro w ad zo n e siłam i IV i V I arm ii osiągnęły swe apogeum . Z a w szelką cenę Niem cy chcieli zdobyć Y pres, do m iasta m iał triu m faln ie w jechać cesarz W ilhelm II, znajdujący się wówczas n a tym odcinku frontu. W ojska sprzym ierzonych stawiły nie m niej zacięty opór, o d p ierając ofensywę niem iecką.

„Jedność trzech arm ii sprzym ierzonych, k tó re biły się w spólnie praw ie przez m iesiąc przyniosła im zw ycięstwo” p o dkreślił Foch, ta k oto p rzedstaw iając swoją rolę: „Jeżeli danem m i było w ziąć w ob u tych bitw ach znaczniejszy udział, inspirow ać pew ne decyzje i ożywiać pew ne czyny, obok w odzów , z których je d e n był królem , a drugi w sławionym w bojach m a r­ szałkiem Anglii, p o ło ż en ie m oje n ie w ynikało z jakiegoś d ek retu , ustalającego praw o do dow odzenia sprzym ierzonym i, lecz wyłącznie z zaufania, okazyw anego m i przez dwie te wysokie osobistości, a p rzez to i z m ego au to ry tetu , uznaw anego przez nie n a n a ra d a c h ”52. P o dobnie sądził C lem enceau, i to w książce będącej je d n ą w ielką p o lem iką z koncepcjam i pokojow ym i m arszałka: „Ten sukces je st w yraźną zasługą gen. Focha. C hociaż nie posiadał oficjalnie p raw a, p o trafił je d n a k — dzięki swej energii, w ytrwałości i niezachw ianej w ierze — narzucić swą w olę aliantom . W rezultacie to on kierow ał p o d każdym w zględem gigantyczną bitw ą n a d Y zerą i on ją wygrał. G dyby te n bój zakończył się p o raż k ą — poniósłby za nią odpow iedzialność”53.

5 I 1915 r. Foch został m ianow any dow ódcą G rupy A rm ii Północnych, co potw ierdziło sta n faktyczny istniejący od trzech miesięcy. Po ustabilizow aniu się fro n tu i w alk okopowych podejm o w an e p rze zeń próby n atarcia w A rto is w m aju, czerw cu i w rześniu 1915 r. nie przy­ niosły sukcesu. O dnosząc się krytycznie do idei p rze łam a n ia fro n tu , zastąpił ją koncepcją kolejnych wysiłków dokonyw anych n a szerokim froncie, rozsadzających system obrony p rz e ­ ciwnika. „Ta form a walki przyszłości, dowodził, daje m ożność szeroko zakrojonych i ponawianych natarć, o ile dysponuje się liczną artylerią, posiadającą znaczną ilość am unicji”54. K oncepcje te legły u podstaw zdecydowanej podczas konferencji międzysojuszniczej w Chantilly 14 lutego 1916r. ofensywy nad Sommą. U stalono, iż atak francusko-angielski ruszy 1 lipca 1916 r. na froncie o szerokości ok. 70 km. Foch, który opracow ał p lan działań i ogólne dyrektywy zakładał, iż bitw a będzie długotrw ała i doprow adzi do w yniszczenia sił i środków przeciw nika.

W obec u d erz en ia niem ieckiego n a V erdun i zaangażow ania sił francuskich w o bronę tw ierdzy udział F rancuzów w operacji n a d Som m ą uległ redukcji, atak n astąpił n a froncie o szerokości 40 km , z udziałem 26 dywizji brytyjskich i 14 francuskich. Z o sta ł poprzedzony trw ającym o d 24 czerw ca ogniem artyleryjskim 900 dział ciężkich, niszczących um ocnienia o b ro n n e nieprzyjaciela, i przeszło tysiąca dział lekkich, przygotow ujących atak piechoty, a n astęp n ie służącym do o brony zdobytych pozycji. W myśl koncepcji F ocha zad an iem artylerii było zdobycie te re n u , za d an iem piechoty jego zajęcie. 1 lipca ruszyła do atak u piech o ta brytyjska i francuska, w te n sposób zostały zapoczątkow ane długie i ciężkie walki, któ re z p rzerw am i trw ały do końca listopada. Przyniosły one w ielkie straty atakującym i broniącym , lecz nie doprow adziły do rozstrzygnięcia. M im o zaangażow ania p rzez sprzym ierzonych ogro­ m nych środków ofensywa n a d Som m ą zakończyła się niepow odzeniem .

K onsekw encją były zm iany p erso n a ln e w dow ództw ie francuskim . Pierw szą ofiarą stał się Foch, k tó rem u o d eb ra n o dow ództw o północnej grupy arm ii, uznawszy, iż jego doktryna

52 F. Foch, Pamiętniki..., t. 1, s. 275.

53 G. Clemenceau, Blaski i cienie zwycięstwa, Poznań 1930, s. 25. 54 F. Foch, Pamiętniki..., t. 2, s. 16.

(13)

„u d erzan ia ja k m ło te m ” (m artè lem en t) nie zd a ła egzam inu55. Dym isję swą Foch m ocno przeżył. K iedy adm irał L acase przybył doń w poufnej misji, aby poinform ow ać go o tym, zap ro testo w ał ja k najenergiczniej: „Ja chcę bić N iem ców , ja chcę ich tę p ić” , nie chciał być odesłany na tyły, p rosił o pozostaw ienie go n a froncie naw et w c h a rak te rz e dow ódcy k o rp u ­ su56. W zburzony i rozgoryczony szukał rady u C lem enceau. „Pan je st je d n a k niezbędny” — pow iedział Stary Tygrys, zalecając opanow anie i spokój57. P rz ed całkow itym o dejściem z arm ii urato w ał go Joffre, który z kolei tuż p rze d swą dymisją utw orzył w Senlis B iuro Studiów W ielkich P roblem ów M iędzyalianckich, p ow ierzając jego dyrekcję Fochowi. Pierwszym z a d a­ niem , z k tó re g o szybko się w yw iązał, było o p ra c o w a n ie p la n u d z ia ła ń n a w y p ad e k p o g w ał­ ce n ia p rz e z N iem ców n e u tra ln o ś c i S zw ajcarii. W lutym i m a rc u 1917 r. o b ją ł w za stę p stw ie g e n e ra ła C a ste ln a u , b aw iąceg o w R osji d o w ództw o n a d V II i V III arm ią, k tó re walczyły w W ogezach. W k w ietn iu u d ał się do W łoch i om aw iał w raz z dow ództw em w łoskim w arunki jej pow ażnego zagrożenia. D oszło do tego kilka m iesięcy później. W szystko to były działania zastępcze, n ie na m iarę jego talentów i m ożliwości. W ew nętrznie cierpiał z tego pow odu, lecz nigdy się nie skarżył.

O kres odsunięcia i niełaski zakończył się 17 m aja 1917 r. W ów czas to decyzją m inistra wojny P ainlevé’ego został pow ołany n a stanow isko szefa S ztabu G en eraln eg o . Ja k o doradca techniczny rzą d u francuskiego w szedł jed n o cześn ie do ra d rządów sprzym ierzonych. Uzyskał m ożliw ość udziału w kształtow aniu zasadniczych posunięć strategicznych i taktycznych arm ii sprzym ierzonych, w trudnym dlań okresie zw iązanym z w ycofaniem się Rosji z fro n tu w schod­ niego. W płynął na u d zielenie m ilitarnego w sparcia tym siłom w Rosji, k tó re wystąpiły p rz e ­ ciwko w ładzy bolszewików . W ysłany z d aleko idącym i pełnom ocnictw am i przez rząd francuski do W łoch, p o p rze łam a n iu ta m 24 paźd ziern ik a 1917 r. fro n tu p o d C a p o re tto , nie tylko decydow ał o rozlokow aniu i użyciu posiłków francuskich, lecz swymi rad am i i w skazów kam i w płynął na zaham ow anie odw rotu arm ii włoskiej.

Po pow rocie z k ońcem 1917 r. z fro n tu w łoskiego od d ał się bez reszty zasadniczem u dziełu opracow ania p la n u działania sprzym ierzonych n a 1918 r. w obec spodziew anej ofensywy niem ieckiej n a froncie zachodnim . W przeciw ieństw ie do głów nodow odzącego arm ią fran cu ­ ską gen. P etaina, który opow iedział się za taktyką oczekiwania, Foch przedstaw iając 1 stycznia 1918 r. swoje poglądy przedstaw icielom w ojskow ym w W ersalu, uznał, iż n atarcie nieprzyja­ ciela nie tylko należy zatrzym ać i k o n tratak o w ać na sam ym te re n ie jego ataków , lecz p o n ad to przedsięw ziąć p o tę żn e n atarcie odciążające n a te re n a c h w ybranych i przygotow anych, któ re w w ypadku zużycia sił w roga lub innych sprzyjających okoliczności m ogą przero d zić się w rozstrzygającą ofensywę ogólną, dającą zwycięstwo. A by cele te mogły być urzeczyw istnione, w piśm ie z 6 I 1918 r. w ysunął id eę pow ołania wyższego o rganu dow ódczego, spraw ującego kierow nictw o n a całym froncie oraz dysponującego odw odam i strategicznym i. K oncepcję zw ierzchniego dow ództw a n ad siłam i alianckim i p op arły rządy francuski i am erykański, p rz e ­ ciwstawiło się jej w yraźnie angielskie naczelne dow ództw o i brytyjska opinia publiczna. D łużej dyskutow ano n a d w ydzieleniem w spólnej rezerw ow ej m asy m anew row ej, przy czym p rem ier brytyjski Lloyd G eo rg e był gotowy postaw ić n a jej czele F ocha ze w zględu na jego wysokie kw alifikacje i uznanie, ja k im cieszy się na w yspach brytyjskich, ale i w tej spraw ie nie p o d ję to ostatecznej decyzji.

55 P Miquel, La Grande Guerre, Paris 1983, s. 374. 56 R. Recouly, op. cit., s. 135-137.

(14)

W ielkie dni F ocha pozw alające m u n a realizację jego koncepcji strategicznych nadeszły w krótce. K iedy w nocy z 20 na 21 m arca 1918 r. p o tę ż n e u d erz en ie niem ieckie w rejo n ie A rras i S a in t-Q u e n tin p rzerw ało fro n t na styku pozycji francuskich i brytyjskich i arm ie niem ieckie parły w k ie ru n k u A m iens, w całej p ełn i uw idocznił się p o stro n ie alianckiej b ra k je d n o lite g o dow ództw a i w zajem nej koordynacji działań. A by te m u zaradzić, 26 m arca w D oullens w p o ­ bliżu fro n tu spotkali się przedstaw iciele w ładz cywilnych i wojskowych F rancji i Anglii. Kiedy z e b ran i w złych p o d w pływ em w ydarzeń nastrojach oczekiwali p rze d m erostw em na ro zp o ­ częcie obrad, ja k w spom inał C lem enceau: „ra p te m robi się ruch. Przybywa Foch w otoczeniu oficerów i swym nie znoszącym sprzeciw u donośnym głosem woła: Panow ie n ie chcą walczyć! O tóż ja b ę d ę walczyć bez w ytchnienia! B ędę walczyć p rze d A m iens! B ęd ę walczyć w A m iens. B ęd ę walczyć za A m iens. B ęd ę walczyć cały czas!”58. Ta do b itn a i ja sn a deklaracja żołnierza zrobiła w rażenie n a zebranych. W edług F ocha jego k a n d y d a tu rę wysunęli Anglicy: lo rd M ilner i H aig, który opow iedział się n aw et za szerszą form ułą dow ództw a, zd a n ie m w spółpracow nika C lem enceau, gen. M ordacqa, to Stary Tygrys ja k o zręczny gracz doprow adził do tego, iż inicjatywa w tej spraw ie wyszła w łaśnie od będących d o tą d w opozycji Brytyjczyków. D la Francuzów , ja k p odkreślił C lem eceau, k an d y d atu ra F ocha była oczywista: „nie p o siad ał on żadnych w spółzaw odników . W ykazał pierw szorzędne w alory w ciężkich w alkach (...) To w D oullens Foch objął k om endę, nie p ytając się nikogo o p ozw olenie” — stw ierdził w swym parad o k saln y m stylu Stary Tygrys, dodając — „i za tę chwilę b ęd ę m u w dzięczny do grobowej deski”59. W edług form uły przyjętej w D o ullens rządy francuski i brytyjski powierzyły Fochow i jedynie „koordynację działań arm ii sprzym ierzonych n a froncie za ch o d n im ” . N astęp n a k o n ­ ferencja w B eauvais 3 IV z u działem A m erykanów fo rm u łę te rozszerzyła o „kierow nictw o strategicznym i o p eracjam i w ojskow ym i”, przyznano m u w ięc praw o dow odzenia, w reszcie 14 m aja otrzym ał oficjalny tytuł naczelnego w odza w ojsk sprzym ierzonych w e Francji.

N ie czekając n a ostateczn e ustalen ie n a p ap ierze zak resu swych kom petencji, Foch z właściwą sobie energią ud ał się natychm iast na najbardziej zagrożone odcinki p o la walki, przyw rócił koordynację m iędzy siłam i angielskim i i francuskim i, ściągnął odwody z mniej z a g ro ż o n y c h o d c in k ó w f r o n tu i w w y n ik u k ilk u d n io w e j z a c ię te j b itw y p o d M o n t- d id ie r-A m ie n s, 1 kw ietnia sprzym ierzonym u d ało się zatrzym ać ofensywę niem iecką, nie dopuszczając do zajęcia A m iens. Ju ż je d n a k kilka dni później, 9 kw ietnia, L u d en d o rff uderzył p o raz drugi, tym razem w e F landrii, w ypierając n a tym odcinku trzy dywizje angielskie i dywizję p ortu g alsk ą, nacierająca V I arm ia niem iecka sforsow ała rzekę Lys i posuw ała się na zachód, w k ie ru n k u S aint O m er. N a p ro śb ę H aiga Foch w sparł szybko A nglików siłam i francuskim i w p ostaci II k o rp u su kaw alerii i dwóch dywizji piechoty, a także uzgodnił z gen. P eta in em p rzen iesien ie na północny odcinek fro n tu V arm ii gen. Fayollego, nie zgodził się je d n a k na zluzow anie przem ęczonych, zdaniem H aiga, oddziałów angielskich. N ieprzyja­ ciel doszedł praw ie p o d Y pres, ale o b ro n a angielska i przybycie kolejnych posiłków fran cu ­ skich w strzym ało p o m iesiącu ciężkich w alk i tę ofensywę n iem iecką, chociaż, zd a n ie m F ocha, ze w zględów strategicznych, a tak n a tym k ie ru n k u m ógł być ponow iony.

N ajcięższe chwile przeżył Foch, kiedy 27 m aja N iem cy uderzyli siłą 30 dywizji n iespodzie­ w anie n a spokojny d o tą d odcinek fro n tu C hem in de D am es, fro n t został przerw any, oddziały niem ieckie przekroczyły A isne i osiągnęły północny brzeg M arny, zbliżając się n a odległość 60 km od stolicy Francji. O b o k sukcesu m ilitarnego N iem cy osiągnęli jeszcze większy efekt

58 Ibidem, s. 28. 59 Ibidem.

(15)

psychologiczny, m ieszkańców Paryża ogarnęła panika, a d eputow ani dom agali się odw ołania w innych za n ie d b ań ich zd a n ie m dowódców . Foch nie tylko nie p rzew idział m anew ru niem iec­ kiego, ale nie docenił po uzyskaniu pierwszych o nim w iadom ości jego ro zm ach u i znaczenia, uw ażając, iż na tym k ie ru n k u z p u n k tu w idzenia strategicznego przeciw nik niew iele m oże osiągnąć. Szybko je d n a k zo rientow ał się w pow adze sytuacji i w zm ocnił siły P etaina, uzyska­ nym i nie b ez tru d u w skutek o p o ru H aiga, odw odam i ściągniętym i z p ó łnocnego odcinka fro n tu , p o zaciętych bojach 13 czerw ca ofensywa niem iecka została w strzym ana. W p a rla m e n ­ cie p rze d atak am i deputow anych socjalistycznych obronił P eta in a i F ocha dzięki w spaniałem u p rzem ów ieniu G eo rg es C lem enceau, m ów iąc o nich ja k o o dwóch w ielkich żołnierzach, „którzy w tym m om encie zn ajdują się w ogniu najbardziej zaciętej bitwy tej w ojny”60.

W yciągając w nioski z trzech kolejnych ofensyw niem ieckich, charakteryzujących się gwał­ tow nością i siłą ud erzen ia, Foch polecił obsadzenie drugich linii obronnych i co w ażniejsze 14 czerw ca ustalił p la n p rzeciw natarcia sojuszniczego n a linii S o isso n s-C h a tea u -T h ierry . K iedy w ięc 15 lipca ruszyło czw arte n atarcie niem ieckie w Szam panii, zm ierzające ku M arnie, tym razem jego k ie ru n e k dow ództw o sprzym ierzonych d okładnie przew idziało, przeciw nik n ap o tk a ł nie tylko tw ardą obro n ę, ale został całkow icie zaskoczony zaplanow anym przez F ocha przeciw natarciem , w ykonanym 18 lipca n a lesistym , 4 0 -kilom etrow ym odcinku fro n tu m iędzy V ille rs-C o tte re ts a C h a te a u -T h ie rry siłmi X i V I arm ii, tj. 13 dywizji francuskich i 3 am erykańskich z udziałem 350 czołgów torujących d rogę piechocie. Po p rzerw aniu fro n tu niem ieckiego sprzym ierzeni poszli nap rzó d , zajęli Soissons, cofający się N iem cy o parli się d o p ie ro na rzece Vesle. W agę tego p rzełom ow ego dla działań na froncie zach o d n im sukcesu, Foch pojął natychm iast i uznał, iż uzyskaną inicjatywę należy utrzym ać, p rzech o d ząc do zdecydow anych działań ofensywnych, przeprow adzanych błyskawicznie, aby n ieu stan n ie za­ daw ać przeciw nikow i ciosy w celu uzyskania rozstrzygającego wyniku, który w edług jego przew idyw ań m iał nastąpić w 1919 r. K iedy przedstaw ił te zało żen ia 24 lipca w swej głównej kw aterze w B om bon dow ódcom arm ii sprzym ierzonych, zaskoczeni ich rozm achem Haig, P etain i Persching w ysunęli początkow o ró żn e obiekcje, o statecznie je d n a k przyjęli całkowicie p la n F ocha. Z o sta ł on 8 sierpnia na w niosek C lem enceau m ianow any m arszałkiem Francji. P rzep ro w ad zo n e n azaju trz p o tę ż n e u d erz en ie sił angielsko-francuskich p o d dow ództw em m arszałka H aig a na południow y w schód o d A m iens, o p a rte na skoordynow anym działaniu artylerii, czołgów i piechoty przerw ało fro n t i zm usiło oddziały niem ieckie do panicznego odw rotu. D zień 8 sierpnia stał się czarnym dniem arm ii niem ieckiej, a jed n o cześn ie oznaczał najśw ietniejsze zwycięstwo o ręża brytyjskiego. Z apoczątkow ał serię zwycięskich ofensyw arm ii sprzym ierzonych, przeprow adzanych na wszystkich odcinkach fro n tu w sierpniu, w rze­ śniu i paźd ziern ik u w myśl zało żeń i p o d ogólnym kierow nictw em Focha. G ro m ien i n ad M ozą, w e F lan d rii i S zam panii oraz A rgonach N iem cy słabli w swym o porze, przew aga w ojsk koalicji zw łaszcza w czo łg ach i sa m o lo ta c h w pływ ała d e m o ra liz u ją c o n a p rze m ęc zo n y c h żołn ierzy n ie m ie ck ic h , k tó ry m je szc ze n ie d a w n o ich d o w ództw o obiecyw ało o sta te c z n e zw ycięstw o, ciężk ie straty , ja k ie N iem cy p o n ie śli w to k u tych w alk n ie m ogły ju ż być p rz e z nich w y rów nane. Z o sta li w yparci z te re n ó w , k tó re z a ję li w 1914 r., sta li je szc ze n a k rań c ach F ra n c ji i B elgii, ale m a ją c p rz e d so b ą n a linii f ro n tu od m o rz a do M o z eli 12 zw ycięskich w swych d z ia ła n ia c h arm ii, stanow iących w rę k a c h F o ch a d ru zg o c ącą o p ó r siłę, zn a le źli się w o bliczu ca łkow itej klęski. A by te m u za p o b ie c i nie obciążyć jej odium arm ii, dow ództw o

(16)

niem ieckie zażądało natychm iastow ego w ystąpienia o rozejm . P ropozycje idące w tym k ie ru n ­ ku zostały w ysunięte 5 października.

Foch, kierujący trw ającym i wciąż n a froncie działaniam i, o degrał jedno cześn ie isto tn ą rolę w toczącej się dyskusji w obozie zwycięzców, dotyczącej w arunków zaw ieszenia broni. K luczo­ w a o kazała się jego postaw a, ja k ą zajął podczas sp otkania szefów rządów sprzym ierzonych z w ysłannikiem p rez y d en ta W ilsona płk. H o u sem w Paryżu 31 października. Wezwany do w ygłoszenia opinii dotyczącej ogólnego p o ło ż en ia w ojskow ego, w skazał na ciężką sytuację N iem ców i m ożliw ość p ro w a d z e n ia dalszej bitw y p rze z sprzym ierzonych na 400-kilo- m etrow ym odcinku fro n tu , aż do zupełnego zniszczenia nieprzyjaciela, gdyby to było koniecz­ ne. „Po tym ośw iadczeniu, w spom inał Foch, zapytał m nie pułkow nik H o u se, czy w olałbym dalej prow adzić w ojnę z N iem cam i, czy też zaw rzeć rozejm . O dpow iedziałem m u na to: «Nie p row adzę wojny dla wojny. Jeśli uzyskam zaw ieszenie b ro n i n a takich w arunkach, ja k ie chcem y N iem com narzucić, b ę d ę zadow olony. Z chwilą osiągnięcia celu, nikt nie m a p raw a przelew ać choćby jednej jeszcze kropli krwi»”61. Słowa te, k tó re zdecydow ały w dużym sto p n iu o p rz e r­ w aniu działań w ojennych, w ypow iedział m arszałek, ja k p o dkreślił to jego szef sztabu, gen. W eygand, w m om encie kiedy now a ofensywa m ająca ruszyć zn a d M ozeli była przygotow ana, jej oczywisty sukces m ógłby „dodać jeszcze blasku jego sław ie”62. D la F ocha w ażniejsze było to , iż rozejm , ja k mówił, „zaoszczędził życie 60 tys. ludzi”63. W tw ardych rozm ow ach wymóg! n ato m ia st m im o o p o ru angielskiego przyjęcie p rzez sprzym ierzonych niezbędnego jego zd a ­ n iem dla zaw ieszenia b ro n i i przyszłych u staleń pokojow ych w arunku, ja k im było opanow anie lew ego b rzegu R e n u i przyczółków na praw ym brzegu tej rzeki.

Foch stał też n a czele delegacji sprzym ierzonych, k tó ra 8 listo p ad a w w ag o n ie -b iu rz e jego p ociągu specjalnego ustaw ionego na bocznicach artylerii najcięższej, w pobliżu stacji R ethon- des, sp o tk ała się z delegacją niem iecką, i wręczył jej u stalo n e przez aliantów w arunki zaw ie­ szenia broni. O ddalił p róby czynione p rzez delegatów niem ieckich dotyczące ich złagodzenia. R ozejm został podpisany 11 listo p ad a o godz. 5 rano. N iem cy zostały zm uszone do w yrażenia zgody n a ew akuację: Belgii, F rancji, A lzacji, Lotaryngii, lewego b rzegu R e n u i przyczółków m ostowych na praw ym brzegu, w ydanie floty w ojennej, sp rzę tu w ojskow ego i kolejow ego aliantom , zrzeczenia się kolonii afrykańskich. O godz. 9 Foch złożył w Paryżu n a ręce Clem e- c eau d o k u m e n t rozejm ow y, a n astęp n ie w P ałacu Elizejskim podzielił się z p rez y d en te m P o in ca ré’em swymi w rażeniam i z rozm ów z d elegatam i niem ieckim i w R ethondes. „Niemcy n ie uznały swej przegranej, a co najgorsze, że w nią n ie w ierzą” . W ydawał się żałow ać swego stanow iska z 31 p aździernika, dając wyraz p rzek o n an iu , że gdyby nie rozejm , arm ia niem iecka byłaby w k ró tk im czasie zm uszona do zupełnej kapitulacji. „Czy nie byłoby to spraw ą bardziej p ew n ą ?”64. P rezydent był o tym przekonany, uw ażał iż pokój z N iem cam i pow inien być podpisany w B erlinie, p o u p rzed n im zajęciu przez aliantów stolicy N iem iec.

K iedy um ilkły działa, oprom ieniony sławą zwycięzcy m arszałek nie spoczął na laurach, p rz e d i w czasie konferencji pokojow ej w Paryżu rozw inął ożyw ioną działalność, usiłując w płynąć n a kształt tra k ta tu pokojow ego z N iem cam i. N ie było to łatw e, gdyż nie znalazł się w składzie delegacji francuskiej, a p rem ier rzą d u francuskiego G eo rg es C lem en ceau odsunął go od bezpo śred n ieg o udziału w deliberacjach pokojow ych, uw ażając, iż je st to dom ena

61 F. Foch, Pamiętniki..., t. 2, s. 343-344. 62 M. Weygand, op. cit., s. 42.

63 R. Miquel, op. cit., s. 591. 64 J. Pajewski, op. cit., s. 774.

(17)

w ładzy cywilnej. Sam je d n ak , dążąc także do zapew nienia bezpieczeństw a Francji, uwzględnił zasadniczy p u n k t w idzenia F ocha w yrażony w jego listach i m em o riałach składanych rządowi, iż jedynie tylko strategiczna granica n a R enie m oże zabezpieczyć F rancję p o w ieczne czasy p rz e d ew entualnym n ajazd em ze strony N iem iec. K to m a w swym rę k u przepraw y przez rzekę, dow odził m arszałek, te n je st p a n e m sytuacji. A by p ro je k t te n m ógł być urzeczyw istniony, n ależało na te re n ie N ad ren ii utw orzyć w yjęte sp o d suw erenności niem ieckiej zdem ilitaryzo- w ane państw o n e u tra ln e o ch a rak te rz e buforow ym . D e fa cto byłby to p ro te k to ra t francuski. „W alczyłem do up ad łeg o o strategiczną granicę, u zn an ą przez m arszałka F ocha za najlepszą, pisał p o latach C lem enceau. N ie m iałem żadnych złudzeń, że n ap o tk am tru d n o ści zew nętrzne i w ew nętrzne”65. Propozycje te spotkały się bow iem ze zdecydow anym sprzeciw em W ielkiej B rytanii i Stanów Z jednoczonych. Lloyd G eo rg e oświadczył, iż jeśli F rancja zrezygnuje z o d e r­ w ania N ad ren ii od N iem iec, to W ielka B rytania w spólnie ze S tanam i Z jednoczonym i, n a co przystał W ilson, udzieli III R epublice gw arancji pom ocy m ilitarnej w w ypadku nie sprow oko­ w anej agresji ze strony N iem iec. W yczerpany m iesięcznym i zm aganiam i, osam otniony C le­ m e n ce au zgodził się w końcu na te propozycję. Lewy brzeg N ad ren ii m iał być strefą wieczyście zdem ilitaryzow aną i okupow aną przez siły alianckie przez okres 15 lat. Foch zaprotestow ał gorąco przeciw ko ta k iem u rozw iązaniu. W m em o riale z 31 m arca 1919 r., z którym wystąpił n a fo ru m k o nferencji i podczas p osiedzenia rzą d u francuskiego, w skazał, iż neutraln o ść prow incji n adreńskich n ie przeszkodzi N iem com w p rzek raczan iu rzeki, ża d n e też przym ierze nie m oże zastąpić tej linii oporu. „Trzeba całych tygodni i miesięcy, nim w ojska angielskie i am erykańskie b ę d ą m ogły w ziąć udział w w alce, a nie będzie ju ż fro n tu rosyjskiego, który w 1914 r. u ratow ał F ra n cję”66. Jeg o argum entacja z w ojskow ego p u n k tu w idzenia oczywista i przek o n u jąca, nie została je d n a k w zięta p o d uwagę. M arszałek był przekonany, iż C lem en ­ ceau ustąpił A nglosasom zbyt łatw o, a w ogłoszonych p o jego śm ierci przez R ecouly’ego pam iętn ik ach , oskarżył S tarego Tygrysa, iż zaprzepaścił ow oce zwycięstw. G en. W ładysław Sikorski, stwierdziwszy, iż „w okresie zaw ierania p o k o ju szedł on n iezm iernie ciężką i ciernistą d ro g ą”67, zastanaw iał się, dlaczego Foch nigdy nie pom yślał o urzeczyw istnieniu swych jakże w ażnych dla b ez p ie cz eń stw a F ra n cji zam iaró w d ro g ą p rze ję c ia w ładzy. W edług niego w 1918 r. w ołano w E u ro p ie o człow ieka silnej ręki i było to m ożliwe przy jego „n ieograni­ czonej w e F rancji p o p u la rn o śc i” . Foch jed n ak , ja k p o dkreślił autor: „zam knięty w św iadom ie narzuconej sobie dyscyplinie, nie p o d ją ł nigdy nic takiego, co by w ychodziło p o za ram y upraw nień, jakim i darzyła go R epublika. Jeg o w ięc w ielka am bicja tw órcza p o zostaw ała na zaw sze w ram ach karn eg o żołnierza i lojalnego obyw atela”68. W ydaje się, iż in teresujące rozw ażania au to ra w swym zasadniczym aspekcie dotyczyły aktualnej wówczas sytuacji w Pol­ sce i m iały przeciw staw ić sylwetce m arszałka p o sta ć P iłsudskiego, który wówczas w 1926 r. w drodze zam achu sta n u przejął w ładzę, co nie spotkało się z a p ro b a tą Sikorskiego.

Foch a Polska to odrębny rozdział, ze w zględu n a ram y niniejszych rozw ażań zagadnienie to m oże być tylko zasygnalizow ane. Św iadom ość zasług i sym patii F ocha w obec Polski była żywa zarów no n a d Sekw aną, ja k i n a d W isłą. Dwaj wybitni historycy francuscy, a zarazem biografow ie Focha: G ab riel H a n o ta u x i L ouis M adelin, pisząc o po p u larn o ści m arszałka w E u ro p ie oraz o jego roli w dziele utw orzenia niezawisłych państw , na pierw szym m iejscu

65 W Śladkowski, Ojciec zwycięstwa. Georges Clemenceau, Lublin 1998, s. 194. 66 R. Recouly, op. cit., s. 172.

67 W Sikorski, Ferdynand Foch..., s. 15. 68 Ibidem.

(18)

w ym ieniali Polskę „pow stałą z g ro b u ”69. W Polsce sław ę m arszałka szerzył gen. Jó zef H aller, dow ódca arm ii polskiej w e Francji, pisząc: „K tóż, ja k nie on — a z nim F rancja cała — przyczynił się ta k ogrom nie do odzyskania w olności naszej”70, w raz z nim czynił to cały antypiłsudczykow ski obóz polityczny skupiony w okół R o m an a D m ow skiego. Byłoby je d n a k u proszczeniem , aby jedynie tym i inspiracjam i tłum aczyć p o p u la rn o ść F ocha w Polsce, m iała ona autentyczny społecznie wym iar i szeroki zasięg.

R a p o rt F ocha ja k o szefa sztabu gen eraln eg o z 20 m aja 1917 r., skierow any do m inistra wojny Painlevego, stał się podstaw ą d ek re tu p rez y d en ta F rancji R aym onda Poincaréego z 4 V I 1917 r. o utw orzeniu arm ii polskiej we Francji. O d tą d arm ii tej i spraw ie polskiej Foch pośw ięcał w iele uwagi. Podczas narady sojuszniczej w Paryżu w spraw ie w arunków zaw iesze­ nia b ro n i p ro p o n o w ał zobow iązać Niem cy do ew akuow ania się ze wszystkich terytoriów Polski, m ając na myśli jej obszar sprzed 1772 r. W skutek sprzeciw u W ielkiej B rytanii została je d n a k w prow adzona ogólna fo rm u ła m ów iąca o ew akuacji N iem ców z te re n ó w w schodnich zajętych przez nich w czasie wojny. Po u sta n iu działań w ojennych dzięki przychylności F ocha arm ia polska we F rancji m ogła się n ad a l intensyw nie rozbudow yw ać. W edług gen. H allera: „Foch zdecydow ał dać arm ii polskiej p e łn e francuskie dywizje, celem p rzekształcenia na p o lsk ie”71. Dyw izjom tym zostały bow iem przyznane etaty i u zbrojenie w edług n o rm obow ią­ zujących w arm ii francuskiej. K iedy na p o rzą d k u dziennym sta n ęła spraw a p o w ro tu arm ii gen. H allera do k raju, Foch, p o d o b n ie ja k R om an D m ow ski, 2 2 1 1919 r. w ystąpił z propozycją p rz e tra n sp o rto w an ia ją drogą m orską przez G dańsk, do czego nie doszło w skutek sprzeciw u Lloyd G e o rg e ’a. W tej sytuacji przeforsow ał m im o o p o ru niem ieckiego przew iezienie jej koleją przez te ry to riu m niem ieckie. W ówczas to, ja k w spom inał H aller: „W ydając rozkazy je n erało w i W eygandowi, pow iedział do niego « au ju rd ’hui c’est se u lem en t la Pologne». I rze­ czywiście w tym czasie zajm ow ał się w yłącznie Polską, odsuw ając inne spraw y”72. W edług gen. Sikorskiego wysłanie „w czas” przez F ocha w m aju 1919 r. „6 doskonale zorganizow anych i w now oczesny sprzęt w ojenny zaopatrzonych dywizji (ok. 80 tys.)”, k tó re zostały natychm iast skierow ane przez Piłsudskiego n a zagrożony pow ażnie odcinek fro n tu M ałopolski W schod­ niej, „wywołało rów nie doniosłe konsekw encje polityczne. U ra to w ało niew ątpliw ie M ałopol- skę W schodnią dla R zeczpospolitej”73. Jeszcze bardziej doniosły, bo b ez p o śred n i był udział F ocha w ukształtow aniu się te ry to riu m Polski na zachodzie. P odczas zwycięskiego dla Polaków pow stania w ielkopolskiego, kiedy w lutym 1919 r. siły niem ieckie przygotowywały się do kontrofensyw y m ogącej zagrozić pozycjom polskim , F o ch p o d c z a s to czący ch w T rew irze 14-16 II 1919 r. rozm ów na te m a t w arunków p rze d łu że n ia rozejm u zażądał, aby u k ła d ten rozszerzyć o fro n t pow stańczy w W ielkopolsce. Z m usił też N iem ców do niezw łocznego za n ie­ chania wszelkich kroków zaczepnych przeciw ko P olakom , a także w płynął n a ustalen ie linii dem arkacyjnej przebiegającej w edług ak tualnego zasięgu fro n tu , co pozw oliło siłom pow stań­ czym n a utrzym anie wywalczonych pozycji. Z d a n ie m Sikorskiego, „Jego w ypróbow ana przy­ jaźń dla Polski ujaw niła się w yraźnie w krytycznym dla nas m om encie r. 1920”74, kiedy to Foch spow odow ał p rze łam a n ie siłą zorganizow anej przez N iem ców w G d ań sk u b lokady tra n sp o r­

69 G. Hanotaux, op. cit., s. 27; L. Madelin, op. cit., s. 239 i nast. 70 J. Haller, Słowo wstępne, w: E. Ligocki, op. cit., s. 5. 71 Ibidem.

72 Ibidem.

73 W. Sikorski, Polska i Francja... , s. 101. 74 W. Sikorski, Ferdynand Foch... , s. 12.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Korespondencja, s. 251–252); Lenartowicz dowiedział się wcześniej (list nie przechował się) o wypadku Mariotki (aczkolwiek nie dowiedział się chyba nigdy, na czym to

Mowa pozornie zależna chóralna, bę­ dąc przekazem myśli i opinii tłumu, występuje wtedy, gdy wysuwa się ona na plan pierwszy świata przedstawionego i koncentruje na

Piotra Borowskiego wystąpi- łam w Studium Teatralnym w spektaklu „Historia jednego obrazu" i opowiedziałam o powstaniu mojego, czyli Zosi Dąbrowskiej, portreciku,

Antonina Domańska – pisarka nazwisko antoniny domańskiej z rzadka jedynie pojawia się w pracach po- święconych polskim pisarkom XiX stulecia, co zważywszy na ogromną po-

Jako kulturoznawca zasiada w Radzie Naukowej Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, a także jest członkiem ko- mitetu redakcyjnego „Politei” oraz redaktorem

Z pozostałych czterech map oznaczona numerem 16 ilustruje rozmieszczenie różnego typu szkół i uczelni, jednak bez szkół elementarnych (Unterrichts- und Bildungsanstalten), 17

Wobec dyplomatycznych działań podjętych przez wybranego, wbrew oczekiwaniom Karola I, papieża Grzegorza X (Teobaldo Visconti, 1271-1276), dążą­ cego do wyboru nowego cesarza,

The verb educĕre means “to draw out”, “to pull out”, “to take out”. The reference is still to an educator’s action, but in a very different way from before. In fact it