• Nie Znaleziono Wyników

View of Rzecz o wolności słowa as a Genological Problem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Rzecz o wolności słowa as a Genological Problem"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

PIOTR CHLEBOWSKI

R ZEC Z O W O LNO ŚC I SŁOW A JAKO PROBLEM GENOLOGICZNY

R zecz o w o lności słow a, ja k o poem at naw et, od k tó reg o się śc isło ści n ie w ym aga, nie w y ­

trzym uje krytyki; jak o całość je s t m ętna, p orw ana, b ezład n a, ale (p rzy zn aje m y to ch ętn ie) m a znakom ite p ięk n o ści szczegółów , m a praw dziw e perły p o ety czn e, w o p raw ie b iza n ty js k ie j, b e z ­ kształtnej, ciężkiej i d z iw ac z n e j1.

P ow yższe słow a pochodzą z recenzji pióra Jó zefa Ig nacego K raszew sk ieg o, pośw ięconej w ydaniu N orw idow skiej R zeczy o w olno ści słow a. Po serii p rz y ­ chylnych opinii, które pojaw iły się w ów czesnej p rasie tuż po w ygło szen iu poem atu, entuzjazm odbiorców pow oli przygasł, a z czasem p rz ek ształcił się w ostrą krytykę, co doskonale zdają się o dzw iercied lać p rzy to czo n e słow a autora Rzym u za N erona.

K rytyczna opinia K raszew skiego - skoncen trow ana w okół form y utw oru - odzw ierciedla w dużej m ierze ów czesne o czekiw ania i p rz y zw y cz ajen ia odbiorcy poezji. D la kogoś, kto w ychow ał się na K onradzie W a llenrodzie,

Panu Tadeuszu, M arii czy B eniow skim , poem at N o rw id a m usiał w ydać się

„ciężki”, „dziw aczny” i „bezkształtny” ; więcej: m ógł w ogóle nie być p o cz y ­ tyw any za poem at, a jed y n ie za zw ykłą rozpraw ę z po g ran icza nauki i lite ra­ tury. Już po bieżna lektura Rzeczy o w olności słow a zdaje się to po tw ierd zać. C zytelnik bow iem z łatw ością dostrzeże tu p odp orządk ow an ie całej w yp o w ie­ dzi podm iotu zasadzie dyskursyw nego w yw odu, ko n stru k cje sy ntak ty czn e budow ane zgodnie z regułam i logiczno-retoryczny m i, po to, by o dtw orzyć proces m yślenia pojęciow ego, afabularność czy zn aczn ą redu kcję m etaforyki. W szystkie te w yznaczniki p rzybliżają utw ór raczej do m odelu p oety ck o ści typow ego dla klasycyzm u. W ydaje się zatem , iż R zecz o w o ln o ści słow a, zaw ierająca spory ładunek retoryki, doskonale m ieści się w ram ach X V

III-1 D r O m e g a [J. I. K raszew ski], C yp ria n a N o rw id a „ R zecz o w o ln o śc i s ło w a ” [rec.]. „T ydzień P o lity czn y , N aukow y, L iterack i i A rty sty c zn y ” , d o d a te k „ T y g o d n ia ” 1870 n r 1 s. 11.

(2)

w iecznej poezji dydaktycznej. Tu należy oczyw iście zauw ażyć, iż w tw ó rczoś­ ci N orw id a interesujący nas poem at nie stanow i jak ieg o ś ew enem entu. U tw o­ rów , w których strukturach w idoczne je s t w yraźne nachylenie ku retorycznoś- ci, spotykam y w ięcej; do nich należy zaliczyć np. P rom ethidiona (wyd. 1851),

P ię ć zarysów (w yd. 1863), N iew olę czy Fulm inanta (wyd. razem w 1864 r.).

Tę w stęp ną klasyfikację genologiczną zdaje się potw ierdzać dotychczasow a prak ty k a w ydaw nicza. Juliusz W iktor G om ulicki w P ism ach w szystkich (t. 3) u m ieścił N orw idow y utw ór w dziale „Poem aty dydak tyczne” ; T adeusz Pini - w sw ym w ydaniu D zieł N orw ida - poszedł jeszcze dalej w tym zakresie, rezerw ując mu m iejsce w części „R ozpraw y w ierszem i p ro z ą” , obok M ilcze­

nia, P hilosop hie de la guerre i w ykładów O Ju liuszu Słow ackim .

T erm in „poem at dydakty czny” je s t dość pojem ny i nieostry. W spółcześni nam badacze próbow ali zatem znaleźć bardziej ścisłe określenie gatunkow e N orw idow ego utw oru. W śród różnych propozycji - w ysuw anych w całym okresie norw idologii - najczęściej p ojaw ia się p o jęcie traktatu po etyckiego2. D o takiej interpretacji genologicznej upow ażnia choćby zaw arte w tytule słow o „rzecz” . Jeszcze w X IX w. funkcjonow ało ono bow iem jak o synonim rozpraw y czy traktatu (zob. Słow nik w ileński). R ów nież sam a form u ła ty tu ło ­ w a N orw idow ego utw oru naw iązuje do długiej trad ycji nazyw ania dzieł tego typu. Ich tytuły rozpoczynały się zw ykle przyim kiem „o ” , np. L ukrecjusza O

n aturze w szechrzeczy, A leksandra P o p e’a O krytyce i O człowieku', w naszej

literaturze: A ndrzeja F rycza M odrzew skiego O p op ra w ie R zeczypospolitej. K o n struow an e w ten sposób tytuły w yróżn iają literaturę traktatow ą. S tają się niejak o je j identyfikatorem .

N a tym bynajm niej nie k ończą się zbieżności R zeczy o w olności słow a z lite ratu rą traktatow ą. Przede w szystkim tkw ią one w sam ej je g o strukturze. Do nich należy zaliczyć brak fabuły i jednostko w eg o, osobow ego bohatera. W aż­

2 Z o b . np. W . B o r o w y . N o rw id p o e ta . W: t e n ż e O N o rw id zie. R o zp ra w y i

n o ta tk i. O p ra co w ała Z. S tefan o w sk a. W arszaw a 1960 s. 23; Z. S t e f a n o w s k a. N o rw i­ d o w sk i F a rys. W ; C yp ria n N orw id. W 1 5 0 -lecie urodzin. M a ter ia ły k o n fe re n cji n a u k o w ej 2 3 - 2 5 w rz eś n ia 1971. P o d re d ak c ją M. Ż m ig ro d zk iej. W a rsz a w a 1973 s. 31; E. C z a p l e j e - w i c z. N o rw id o w sk a k o n ce p cja p o e z ji ja k o a rch ite ktu ry. W ; D zie w iętn a sto w ieczn o ść. Z p o e ty k

p o ls k ic h i ro s yjsk ich X IX w. P ra c e p o św ię c o n e X M ięd zyn a ro d o w em u K o n g re so w i S la w is tó w w S o fii. P o d re d a k c ją E. C zap le je w ic z a i W . G rajew sk ieg o . „P race S la w isty cz n e ” n r 72. W roc-

ła w - W a r s z a w a - K r a k ó w - G d a ń s k - Ł ó d ź 1988 s. 100; M. K o r o 1 k o. P o etyck a retoryka N o rw id a . T am że s. 298; H. S i e w i e r s k i . „ A rch itektu ra s ło w a ”. W o kó ł N o rw id o w skiej teo rii i p ra k ty k i słow a. „P am ię tn ik L ite ra c k i” 72:1981 z. 1 s. 181.

(3)

niejsza jed n ak od teg o w ydaje się sam a fo rm a w ypow iedzi po dm iotu - czyli wykład, dodatkow o w zm ocniona form ą podaw czą - przem ów ieniem . P oem at N orw ida bow iem od sam ego początku - na co w skazuje choćby k o re sp o n d en ­ cja p oety3 - pisany był i przygotow yw any z m y ślą o p u bliczn ym o dczycie. F akt ten m usiał m ieć niebagatelny w pływ na je g o o stateczny k ształt arty sty cz­ ny. Pam iętajm y, iż w ypow iedź ukształtow ana zgodnie z ko n cep cją p rzem ow y ju ż z góry zakłada obecność słuchacza (audytorium ). Stąd w utw orze je s t on przyw ołany ju ż we W stępie, za pom ocą zw rotów : „P anie i P an o w ie!” , „T a­ kowy: P aniom i P anom !” Choć w toku całego w yw odu form y zw rotu do słuchaczy (czy słuchacza) nie w ystępują dość często, to u m ieszczenie ich ju ż na samym początku spraw ia, iż w obręb w ypow iedzi zostaje w p row adzone specyficzne napięcie m iędzy odbiorcą i nadaw cą, które choć w w ielu m iej­ scach nie ujaw nione explicite, ciąży nad całością. M ożna naw et rzec, iż bez słuchacza słow a podm iotu zaw isłyby tu w ja k ie jś próżni i straciłyb y p rzez to swój istotny sens. D odajm y też, że k onstrukcja ow ego n ap ięcia nie je s t w

R zeczy o w olności słow a strukturą jedn o litą. P rzejaw ia się to p o przez w y ko ­

rzystanie różnych form zaim ków i czasow ników osobow ych („ ty ”, „m y ” , „ ja ” , „nas”, „straw isz”, „w iem y” itp.), co św iadczy, iż N orw id prow adzi sw o istą grę ze swoim interlokutorem . C zasem stw arza dystans, innym razem zaciera go i tonuje, w prow adzając zasadę w spółpartnerstw a. S tara się tym sam ym m aksym alnie zaangażow ać odbiorcę w swój proces m yślow y i jed n o cz eśn ie nadać tem u procesow i charakter obiektyw nego w yw odu. Ten m odel k o m u n ik a­ cji stanow i ważny czynnik dyskursyw ności poem atu. N orw id, p o słu g u jąc się w utw orze szeroką frazą syntaktyczną, dąży - a przynajm niej chce chy ba stw orzyć takie w rażenie u odbiorcy - do logicznego zry g o ry zo w an ia swej w ypow iedzi. W wielu m iejscach w yw ód konstruow any je s t za p o m ocą te rm i­ nów, sw oistych definicji. N ierzadko m ożna tu znaleźć form y analizy, opisu, wniosku, nieobca je st też poecie zasada dedukcji. O to ja k np. stara się d o ­ wieść, że „słow o” od początku będąc całością, m iało sw oją część zew nętrzną i wewnętrzną:

3 Z ob. np. list do K aro la R u p rech ta [z lis to p a d a 1868 r.]. W : C . N o r w i d . P ism a w szystkie. Z eb rał, tek st ustalił, w stępem i p rzy p isam i k ry ty cz n y m i o p a trz y ł J. W . G o m u lic k i.

T. 9: L isty. 1862-1872. W arsz aw a 1971 s. 376. Z ob. też list d o K a z im ierz a W ła d y sław a W ó jc ic ­ kieg o [z ok. 27 sty czn ia 1869 r.]. T am że, s. 386. W sz y stk ie c y ta ty p o d a n e w e d łu g teg o w y d a n ia - dalej cyt. PW sz z o d esłan iem do o d p o w ie d n ie g o tom u ; p ie rw sza lic z b a o z n a c z a tom , d ru g a - stronę.

(4)

T u trze b a ju ż w ziąść ściślej zn aczen ie w yrazu:

P a r a b o l a je s t obraz, p i e ś ń je s t duch obrazu;

S łow o, brzm iąc n ieu stan n ie, z p r z e s t r z e n i ą i c z a s e m Z n osi się - obraz każdej m yśli je s t naw iasem ,

D lateg o sam orodnie nieraz p a rab o le L u dow e z ak w itają ja k ugoru pole.

C ałe bow iem stw o rz en ie sk lepi się obrazem : C zło w iek , m yśląc, m alu je i śp iew a zarazem . W y raz ,ja k o ” * je s t pęzlem lub d łutem tak sam o Jak g ło sk a O! je s t nutą, a spółg ło sk i g a m ą . Słow o w ięc całość w so b ie od p o czątk u niosło, R o zw in ęło je ty lk o u czo n e rzem iosło.

I od p o czą tk u b y ła część z e w n ę t r z n a słow a I w e w n ę t r z n a - ja k w szelka św iątyni budow a.

[ - ]

* G ram aty k staro ży tn y pięk n ie m ów i, że „ile razy je s t w yraz j a k o ? - ty le razy następuje po nim o b ra z ” . W yraz „j a k o ” tym sposobem p rz ejęty je s t, od w yrazu „ik o n ” , z greckiego źródła.

P W sz 3, 582

P odob nie ja k w zacytow anym wyżej przykładzie, tak i w w ielu innych przyp adkach uw ydatnieniu ulegają czynniki logiczne; elem enty takiej w ypo­ w iedzi p rzy b ierają w ów czas postać układów hierarchicznych. Język i styl są przez to w ogrom nej m ierze zdom inow ane przez pojęcia. T erm iny czy quasi- -term in y oraz różne abstrakty (np. człow iek, słow o, w olność, era, fetyszyzm , szam anizm , litera, proza, m onolog, doktryna, m ow a, pism o, druk, postęp, epos, p o w ieść, m ilczenie, niew ola, pisarz, autor, ironia, naród, języ k , ciem ­ ność, jasn o ść itd.) tw orzą coś na kształt w ęzłów czy ognisk sem antycznych. N a w yższych piętrach stanow ią one zasadniczy budulec poszczególnych p ro b ­ lem ów , które w ypływ ają w toku w yw odu (np. o pochodzeniu człow ieka, o znaczeniu i budow ie słow a, o pojęciu i roli autora, o serio-fałszyw ym ). W yda­ je się, że zarów no pojęcia, ja k i problem y, zw ykle - by posłużyć się słow am i M an fred a K rid la - „przechodzą [tu - P. Ch.] przez ścisły i skom plikow any filtr m ózgo w y”4. Jednocześnie ich w zajem ny układ nie zaw sze w ynika z za­ sady koherencji, ale często o piera się na w zajem nej niezgodności, w ypływ ają­ cej z zabiegu - niejednokrotnie w ykorzystyw anego przez N orw ida w poem acie - re in terp retacji sem antycznej pojęć, poczynając ju ż od tytułow ego „słow a” .

(5)

Poeta stw arza m iędzy ich znaczeniam i różnorodne n apięcia, k tó re za sad za ją się na polisem ii, przeciw ieństw ie, synonim ii, nad er często przy tym p row adzi ku ich usym bolicznieniu. D obrym przykładem fu n kcjon ow an ia tego m ech an iz­ mu m oże być passus pośw ięcony autorow i i w ulgaryzatorow i (ro zd ział XI poem atu).

W Rzeczy o w olności słow a dom inuje problem , to on je s t czy n n ik iem zasadniczym , pierw szą instancją, której podpo rząd ko w an e są w szy stkie p o z o ­ stałe, w łącznie z podm iotem . P oeta nie stara się zatrzym ać uw agi od biorcy na swej osobie, w w ielu fragm entach np. nie zaznacza w łasnej o b ecn ości w postaci odpow iednich form gram atycznych (czasow nikow ych lub zaim k ow y ch ). K ieruje tym sam ym uw agę na przedm iotow y asp ek t w ypow iedzi. Stąd m ożn a rzec, iż w poem acie punkt ciężkości został p rzesun ięty z p od m iotu na p rz ed ­ miot. N ajczęściej podm iot ujaw nia się odbiorcy, gdy p rzy p o m in a o sam ej czynności m ów ienia. Jego w ypow iedzi m ają w tedy ch arak ter m etatek stow y. Poeta w prow adza je za pom ocą czasow ników : „pow iem ” , „m ów ię” , „rzek łem ” , „w ypow iem ” , „pow iedzieć chcę” itd. Tym sam ym ujaw n ia p ro cesu aln o ść swego w yw odu. W szystko niejako staje się w obecności o d biorcy, w danej chw ili, w trakcie m ów ienia do niego. W szelkie form y m etatek stow e są sy g n a­ łem, m ocnym sygnałem , retoryczności tekstu5. F un k cję sk rajn ie reto ry czn ą pełnią zw łaszcza te, które stanow ią rodzaj w skazów ek kom pozycyjnych:

T u należy znać, c o? je s t w ygłos i m i 1 c z e n i e... P W sz 3, 572

D oszedłszy tu - ten sam y p alec, co w B abelu P W sz 3, 579

T u trzeba ju ż w ziąść ściślej zn ac ze n ie w yrazu: P W sz 3, 582

D zięki nim w yw ód poety osiąga spójność. W iążą one je g o po szczeg ó ln e o g n i­ wa, zapew niają je g o ciągłość i stabilność, łącząc niejed n o k ro tn ie części, które

5 Z. S tefan o w sk a, recen zu jąc n in iejszy arty k u ł do d ru k u , zw ró ciła m i u w ag ę n a fa k t, iż w spom niane form y m etatek sto w e m ogą m ieć z w iąz e k nie ty lk o z się g an iem p rz e z N o rw id a do klasycznej trad y cji trak tatu p o e ty ck ieg o , ale ró w n ie ż do p o e m a tu d y g re sy jn e g o . G a tu n e k ten w y k o rzy sty w ał n ad er czę sto w sw ej stru k tu rze ró ż n o ro d n e śro d k i słu ż ąc e d o n a w iąz y w a n ia d ialogu nad aw cy z c zy teln ik iem .

(6)

m ogłyby w ydać się odbiorcy odległe pod w zględem tem atycznym . W szelkie znaki m etatekstow e - zw łaszcza te, w których podm iot ujaw nia się bezpośred­ nio - uw yd atn iają także m iejsca istotne i znaczące dla sam ego poety, stąd nierzad k o w y stęp u ją w konstrukcjach o charak terze gnom icznym , np.:

O dtąd - m ów ię - ch a ra k te r nie je s t ju ż w ypadkiem C u d z eg o upodlenia, je n o praw dy św iadkiem .

PW sz 3, 602

Z ro d u (rzekłem ) p o lsk iem u jęz y k o w i zbyw a U znania, iż litera je s t ciąg iem ogniw a,

PW sz 3, 606

T ego typu retoryczne „zw ornik i” kom pozycyjne m ogą być znakiem refleksji ocen iającej oraz funkcji apelatyw nej tekstu.

O becność retoryki w utw orze czy - ja k się m ów iło jeszc ze w czasach N orw ida: w ym ow y - w iąże się zapew ne z obecną w je g o strukturze zasadą d eklam acyjności, ale rów nież i dyskursyw ności. Prócz ju ż w ym ienionych N orw id w ykorzystuje całą gam ę środków , w ypracow anych przez retoryczną tradycję. N ieobce są mu zatem : paralelizm y, kontrasty, pow tórzenia, anafory, p y tan ia retoryczne itd. O to przykład w ykorzystania paralelizm u zdaniow ego w raz z anaforą:

[...]

D late g o to je s t w olne słow o, ja k stw orzenie! D late g o to w ym ow nym być m oże m ilczenie, D late g o nad w y krzyknik je d n o m g n ien ie oka

D o n o śn iejsz e!... je s t c isza p 1 y t k a... je s t g 1 ę b o k a... D lateg o z w ielu fig u r w ym ow y na scenie

N ajsiln ie jszą! - p rz estan ek ... gło su zaw ieszen ie... PW sz 3, 573

N ie w ykorzystyw anie je d n a k poszczególnych figur czy różnorodnych chw y­ tów retory czn y ch decyduje o retorycznym charakterze stylu R zeczy o w olności

sło w a , ale nade w szystko nastaw ienie kom unikatu na persw azję. N orw idow ska

ars p ersuaden di skupia się w poem acie zw łaszcza na uniesieniu em ocjonalnym podm iotu. Jego em otyw ne zaangażow anie m a za zadanie zm usić słuchacza do reakcji, do m aksym alnego w ysiłku in telektualnego. U jaw nia się ono głów nie w zd an iach pytających i w ykrzyknikow ych. Ze w zględu na pozycję antycypa­ cy jn ą p y tajn ik a i w ykrzyknika n abierają one do tego dodatkow ej m ocy. N ie­

(7)

kiedy poeta kum uluje w jednym zdaniu in tonację p y tającą i w ykrzy kn iko w ą, np.:

[...] ...cóż... tam ... człow iek?!

PW sz 3, 564

„ Ś w i ę t o ś ć - s ł o w a?!” - zap y ta A k ad em ii czło n ek PW sz 3, 596

Em ocje nadaw cy ujaw nia też konstru k cja członów zdanio w y ch - często rozerw anych czy w ręcz poszarpanych za pom ocą w ielokropków , m yślników lub przecinków . N iejednokrotnie te poszarpane cząstki są elem en tam i w iększej jednostki syntaktycznej. S praw iają w rażenie, jak b y m ów ca p o trzeb o w ał o d d e­ chu, pauzy - w toku sw ojego w yw odu - ze w zględu na siln e uniesienie. Prócz zatrzym ania tem pa w ypow iedzi zabieg ten m oże rów nież służyć w yw o ­ łaniu reakcji refleksyjnej u odbiorcy lub w ypływ a z chęci w y raźn iejszeg o zaznaczenia zw iązków sem antycznych m iędzy p oszczegó ln ym i czło nam i te k ­ stu, np.:

U ]

Pa r l a m e n t n a z y w a ł się p ie rw p a r a b o l m e n t e m,

Od w yrazu gm innego: i w yszed ł pow oli Z p o s ta c io w a n e j sp ra w y lu d ź m i... z p a r a b o l i!...

K róle, zatargi sądząc pod dębem śród g m in u -Zeszli do p rzypow ieści... te - do praw i czynu,

I o to ... DZIŚ...

PW sz 3, 589

Ta nieuregulow ana i bardzo dynam iczna lin ia w ypow iedzi p rz y b ie ra w ręcz charakter jak iejś konstrukcji kolokw ialnej. Jej bieg nie je s t pły nn y, ale n a­ pięty, często rozw ija się skokow o, uryw any byw a w ew nętrznym i p rz eciw sta­ w ieniam i. Z w iększa to rolę pojedynczych w yrażeń, a naw et słów . O gro m nego znaczenia nabiera gra aluzji, niedopow iedzeń, przem ilczeń , aforyzm ów . N o r­ wid nader często sięga przy tym do „rażąco n iepo ety ck ich p ro z aizm ó w ” : „parochody”, „rządow e rękojm ie” , „w ekslow o” , „tech n iczn ie”, „k ału ” , „w a­ gon”, „pryszczą” itd. O becność stylu potocznego bynajm niej nie zap rze cza tu retoryczności. W łaśnie poem at dydaktyczny czy trak ta t był terenem , na któ rym klasycy dopuszczali m ożliw ość je g o w ykorzystania. N a p rzyk ład E uzeb iu sz Słow acki tw ierdził, iż w poem a didacticum p o eta po w inien zrezyg no w ać ze

(8)

stylu w ysokiego lub lirycznych uniesień. P ostulat ten w ydaje się w dużej m ierze uw arunkow any przez form ę po daw czą tego gatunku - czyli w ykład lub o biektyw ną relację o przedm iocie w ypow iedzi.

Ś ladem obecności retorycznego stylu są w R zeczy o w olności słow a także znaki typo g raficzn e - p odkreślenia (spotykam y tu kilka ich rodzajów : robione różnym i koloram i: czarnym atram entem , czerw o ną i n ieb iesk ą kredką oraz ołów kiem , ciągłe i przeryw ane, jed n o - i w ielokrotne), m ajuskuły, konstrukcje z dyw izem . W raz z interpunkcją tw orzą one sw oistą „partyturę tek stu ” - są w skazów ką d la deklam ującego, nadają poszczególnym słow om , frazom , zda­ niom now e brzm ienia, intonację oraz znaczenia.

C iekaw e, że we fragm encie „d o-tw arzanym ” przez N orw ida (część utw oru w w ersji pierw otnej zaginęła w trakcie je g o d ru ku 6) w szelkie zabiegi orator- skie są przytłum ione: składnia zatem je s t tu bardziej u porządkow ana (znacznie m niej m am y pytań, w ykrzykników , pauz, „poro zry w any ch” całostek skład nio­ w ych), p o eta oszczędniej stosuje rów nież typografię, przez co tok w ypow iedzi je s t bardziej płynny i uporządkow any. W idać w yraźnie, że ta część utworu

była ju ż p isan a z m yślą o czytelniku, a nie o słuchaczu.

N a w szelkie „rozedrgane” form y o charak terze em otyw nym po eta nałożył tu pew ne og ran iczen ia - „ham u lce” . U rucham iane są one dzięki zastosow aniu szerokiej frazy sy n tak ty czn ej. To głów nie za jej pom ocą N orw id dąży do stabilizacji, logicznego zrygoryzow ania swej w ypow iedzi. W łaśnie poczynając od zd an ia p o szczególne człony utw oru przyb ierają charak ter układów h ierar­ chicznych. W ieloczłonow e zdania, podrzędnie złożone, sp rzyjają w ypow iedzi, której to k oparty je s t na zasadzie rozum ow ania: d ow odzenia oraz argum entacji form ułow anych tw ierdzeń.

W św ietle zarysow anych w yżej rozw ażań R zecz o w olności słow a - zb liża­ ją c się w swej strukturze do poem atu dydaktycznego, a zw łaszcza do traktatu po ety ck ieg o - m ogła uchodzić, w stosunku do poetyki i estetyki literackiej

6 W c zerw cu 1869 r., ju ż zatem po p re le k cji - k tó ra o d b y ła się 13 m aja teg o ż roku w sali p rz y ru e C a d e t 16 w P a ry żu , należącej d o G ran d O rien t d e F ran ce - R u p re ch t w im ien iu poety zło ży ł, za p o śre d n ictw e m W ład y sław a M ic k ie w icza, ręk o p is R ze czy o w o ln o śc i sło w a w p a ry s­ k iej d ru k a rn i B raci R o u g e, D unon i F resn ć p rz y rue d e F o u rt S a in t-G erm ain 43. Z ec erz y później zag u b ili g d z ie ś ręk o p is p o em atu . G dy z o sta ł o d n ale zio n y , o k a za ło się, że brak o w ało 13 k a rt. T en z a g u b io n y frag m en t tek stu m u siał N o rw id o d tw o rzy ć, c zy raczej „d o -tw o rzy ć” , p o n iew aż n ie m ia ł k o p ii sw ego utw o ru : a u to g ra f o d d an y do d ru k arn i był jed y n y m , ja k i w tedy istn ia ł. O p e rtu rb a c ja c h zw iąz an y c h z rek o n stru k cją tek stu p isze N orw id w lista ch do L u dw ika N a b ie la k a z 2 w rz e ś n ia 1869 r. (P W sz 9, 4 1 9 - 4 2 1 ) i do K aro la R u p re ch ta [z 11 w rześn ia 1869 r.] (P W sz 9, 42 3 ).

(9)

doby rom antyzm u, za utw ór, który na siłę w skrzeszał reto ryczn e ko nw encje i klasyczne predylekcje gatunkow e. W ięcej: na tle now ego w id zen ia p o ezji - rozum ianej przede w szystkim jak o w ytw ór w yobraźni, u n iesien ia liryczn ego , natchnienia, w którym spychane były na plan dalszy tak ie elem en ty, jak : nauczanie, dow odzenie, objaśnianie, przek onyw anie - trącił an ach ro n izm em 7. D la ów czesnego odbiorcy m ógł nie m ieścić się w ręcz w o bszarze literatury pięknej (czytaj: poezji), co zdaje się dobitnie potw ierd zać przyw ołany na początku fragm ent recenzji K raszew skiego, który w aha się przy nazw aniu utworu N orw ida poem atem :

R zecz o w o lności słow a, ja k o poem at naw et [...].

[...] poezja d ydaktyczna - słusznie zauw aża S tefan ia S k w arczy ń sk a - p rz e sta ła w o czach ro m an ­ tyków [...] być poezją, a różne poem aty filo zo ficz n e, d y d a k ty c zn e , n au k o w e, o p iso w e p rzestały uchodzić za poem aty; p rzestały niejako istn ie ć 8.

Rzecz o w olności słow a zatem - m im o swej „postaci w ierszo w ej” , co

zresztą dla rom antyków przestało być w yznacznikiem poetyck ości, m o gła być odczytyw ana jak o utw ór sensu stricto prozaiczny. T ę ko nstatację w pełn i zdają się potw ierdzać różne w ypow iedzi ów czesnych krytyków , do ty czące poetyckości i prozaiczności literatury. N a przykład H ip o lit C egielski w swej

N auce p o ezji stw ierdza:

P roza opisuje, objaśnia, dow odzi, przekonyw a, n au cza; P oezja zaś, ja k S ztu k a w o g ó ln o ści, ma tylko stw arzanie id ealnych obrazów o statecznym sw ym zad an iem . W szy stk ie in n e c ele są jej obce9.

7 O czy w iście w tym m iejscu m ożna by p o w ied zieć, iż n ie je s t to w ła śc iw o ść an ty ro m an - tyczna, bo dy d ak ty zm czy reto ry k a c h a rak tery zu je w iele d z ie ł p o lsk ieg o ro m an ty zm u : K się g i

narodu p o lsk ie g o i p ielg rz ym stw a p o lskieg o , G en ezis z D u ch a , K ró la -D u ch a . A le n ie z a p o m in a j­

my, że M ick iew icz, S łow acki czy K rasiński term in o w ali w szk o le re to ry c zn e j. N o rw id n a to m ias t, n ależący do p o k o len ia p ó źn iejszeg o , d eb iu tu jąc eg o o k o ło 1840 r., w y c h o w a ł się ju ż n a d z ie łac h rom antyków . S to su n ek je g o p o k o len ia do d y d ak ty k i i k lasy cy zm u b y ł zg o ła o d m ie n n y n iż w ielkich p o przedników .

8 S. S k w a r c z y ń s k a . Sytu a c ja w p o e ty c e o k re ślen ia p o e m a t. „R o cz n ik i H u m a ­ n isty czn e” 19:1971 z. 1 s. 265.

9 [H. C e g i e l s k i ] , N auka P o ezyi za w ie ra ją c a teo ryą P o ez yi i j e j ro d z a jó w o ra z zn a c zn y z b ió r n a jceln iejszych w zo ró w p o e zy i p o ls k ie j do T eo ryi za s to s o w a n y, p rz ez H. C e g ie l­

(10)

P odobnych w ypow iedzi m ożna znaleźć oczyw iście w ięcej, spotykam y je w rozw ażaniach K raszew skiego, R aszew skiego, B em a i innych. Z resztą całość tego zagad n ien ia nie dotyczy jed y n ie teorii, ale m a rów nież sw oje odbicie w ów czesnej praktyce pisarskiej.

N orw id, w yraźnie św iadom tych tendencji, próbuje się im przeciw staw ić - dlatego też będzie uparcie nazyw ał swój utw ór poem atem (zob. W stęp i ro zd ział I, w. 68) oraz pieśn ią (rozdział XIV, w. 2). S form ułow ał w nim tak że w łasne credo poetyckie, łam iące rom antyczne reguły pojm ow ania poezji. W szóstej części W stępu stw ierdzi, iż „lektury p u bliczne” ju ż w swej istocie, ze w zględu zw łaszcza na rzeczyw isty kontakt m ówcy i słuchacza, nie są prozą, ale - w ierszem .

L e k t u r y p u b l i c z n e nie są żadnym now ym w ynalazkiem . S tarożytny cezarski R zym je znal i sam i im p erato ro w ie rzym scy u dział w nich b ierali... [...].

T e w szelak o nie by ły tak zw aną p r o z ą - były w i e r s z e m ... i nie tylko, że były w ierszem , ale naw et w O j c z y ź n i e - p r o z y , bo w R zym ie, który sw oich rodzim ych p o etó w w cale nie m iał, i tam były w ierszem !...

Z ap e w n e d lateg o , że m niem ano: iż, m a j ą c z a s z c z y t c a ł o - p r z y t o m - n i e o b c o w a ć z p u b licz n o ścią, nie godzi się daw ać je j tego, co w ielu innym i tech n icz ­ nym i środki z astą p io n e być m o że - z m n iejszą obu stron fatygą.

P W sz 3, 561

W pow yższym fragm encie nie idzie bynajm niej poecie o przeciw staw ienie poezji i prozy, które opierałoby się na opozycji m owy w iązanej (w iersza) i niew iązanej (prozy), ale o przeciw staw ienie poezji (utw oru poetyckiego) i p ro z y 10. Przy tym - co w ażne - N orw id nie tylko, w zorem sw ych w ielkich poprzednik ów , odrzuca kry teria form alne, ale naw et funkcjonalne, narzucone

10 N a m arg in esie w arto d o d ać, iż N o rw id w III ro z d z iale R zeczy o w o ln o śc i sło w a w ogóle z ak w e stio n u je fa k t is tn ie n ia prozy:

[...]

D late g o to, nareszcie, w iem y d o sk o n ale, Ż e c h o ć m ó w i się : „p r o z a...”

...p ro z y ? - nie m a w cale... I ja k ż e by być m o g ła!... sk o ro są p e r i o d y ? D w u k r o p k i ? - k o m y ? - p a u z y?...

...to je s t b ru lio n O dy, N ie n a p isan ej w ierszem ... p ro z a je s t n a z w i s k i e m

K tóre, ja k zech cę? - gło su o d m ie n ię p rzy cisk iem ... PW sz 3, 573

(11)

przez rom antyzm . Zatem nauczanie czy przekonyw anie to - w edług auto ra

Vade-m ecum - w ręcz w arunek sine q u a non poetyck ości; a p o ez ja ro zu m ian a

jak o sztuka dla sztuki traci w łaściw ie sw oją artystyczną w artość.

Poezja, która zapom ina o tym - p isa ł w liście do B ro n isław a Z alesk ieg o [z 14 m aja 1869 r.] (tuż po prelekcji R zeczy o w olności sło w a ) - że o n a c o ś r o b i ć p o w in n a

zapom ina p rzez to sam o o zdrow ej estetyce. Ja takiej p oezji nie rozum iem [...].

N ie pozw alam zrobić b ałw anka z poezji i potem drżeć, czy się nie o b ali? ja k k to ru szy n o g ą naprzód!

J e s t p e w n a p r o p o r c j a u t y l i t a r n o ś c i , k t ó r a j e s t w a r u n k i e m p i ę k n a .

PW sz 9, 403

Poezja w końcu - w N orw idow skim rozum ieniu - nie czek a na tem at lub kunsztow ną form ę. Sam a próbuje niejako w płynąć na rzeczyw istość. T o, co utrw alone w tradycji (jakiejkolw iek tradycji - naw et tej n ajb liższej, ro m an ­ tycznej), jak o niepoetyckie leży w zakresie jej zainteresow ań. T aką d ek larację Norw id złożył w m otcie Rzeczy o w olności słowa:

Są, którzy uczą, iż dla poezji trzeba p rzed m io tó w , k tóre nie b yłyby suche i n iew d zięc z n e... P oezja ta, co, ażeby była poezją, potrzebuje p rzed m io tó w n iesu ch y ch ... i cze k a na w d zięczn e, nie n ależy do m ojej kom petencji.

PW sz 3, 557

A utor Rzeczy o w olności słowa w ydaje się zatem jed n o zn a czn ie ok reślać swój utw ór jak o poetycki. D oskonale pasuje on do je g o form uły poezji. Zastanów m y się jednak, czy poza tym istnieje ja k ie ś inne w y tłum aczenie takiej klasyfikacji utw oru, które nie je st oparte jed y n ie na estety czn o -k ry ty cz- nych spekulacjach, ale dotyczy jeg o struktury.

Przede w szystkim każdego czytelnika poem atu m usi uderzyć fakt, że zw rot w stronę w ym owy nie oznacza w R zeczy o w oln ości słow a niew o ln iczeg o trzym ania się form uł w ypracow anych w tym zakresie przez klasyków . W utw orze ujaw nia się silne dążenie - charakterysty czn e zresztą d la całej tw ó r­ czości N orw ida - do tego, aby określone praw dy nie były w y kładan e ex cathedra. W reszcie dydaktyzm , je d n a z w ażniejszych w łaściw ości literatu ry retorycznej (traktatow ej), przybiera tu postać zam askow aną, a przy tym nie m ożna go sprow adzić jed y n ie do persw azyjnych form uł. O ile w k lasycy zm ie starano się odbiorcę przekonać do praw d ju ż ogólnie istn iejących , o tyle

(12)

N orw id raczej ow e praw dy stara się odkryć, w ydobyć w tw órczym trudzie do cho d zen ia do n ic h 11. Stąd persw azja funkcjonuje w poem acie nie tylko ja k o środek oddziaływ ania na odbiorcę, ale nade w szystko dąży do p rzekształ­ cen ia zastanej rzeczyw istości. Jej odm ienność w ypływ a także z generalnego braku nakazo w ości w form ie pouczeń; niew iele np. znajdziem y tu zw rotów typu: m usisz, trzeba, należy itd.

R óżnice R zeczy o w olności słow a w stosunku do poezji traktatow ej zauw a­ żalne są rów nież w konstruow aniu i poetyckiej realizacji tem atu głów nego. N ie je s t on bow iem tu ja sn o i precyzyjnie określony: zarów no „słow o” , jak i „w olność” stają się pojęciam i-sym bolam i, które zacierają lub - zw łaszcza w przypadku „słow a” - w ogóle burzą w szelkie granice sem antyczne. Przez co tak że zakres tem atyczny poem atu nie je s t ściśle określony, ale w pełni otw arty.

Z asad a otw artości je st w idoczna rów nież w planie kom pozycyjnym . Wstęp (pisany prozą) zbudow any je s t w edle w szelkich praw ideł zalecanych przez teoretyków w ym ow y. Przede w szystkim poeta odw ołuje się w nim do głównej m yśli dyskursu - do zagadnienia „słow a”, i w yjaśnia, dlaczego podjął taki tem at („[...] o sam ejże w o l n o ś c i s ł o w a nikt nie m ów ił. [...]. To, co n azyw ają w o l n o ś c i ą - s ł o w a , je s t dotąd w o l n o ś c i ą - - m ó w i e n i a : [...]” . PW sz 3, 559), n astępnie sygnalizuje zw iązek „sło­ w a” z człow iekiem , przedstaw ia krótko form y słow a (w ew nętrzna pieśń, dia­ log, apolog, chór-obrzędow y). D zieli h istorię „słow a” n a dw ie części: do ch rześcijań stw a i po chrześcijaństw ie. K olejne części W stępu (V, VI, VII) o d noszą się do okoliczności, m iejsca, m etody odczytu; są rów nież refleksją, k tó ra dotyczy deklam acji i poezji. W ten sposób N orw id realizu je głów ne zad an ia klasycznego wstępu: pozyskuje (w sposób pośredni) przychylność słuch aczy, próbuje rów nież ich zainteresow ać i w prow adzić w zagadnienie. R ozdział I R zeczy o w olności słow a pełni rów nież funkcję prologu - choć zap isanego ju ż w postaci w ierszow anej, odw ołuje się do głów nych m yśli dyskursu i prezentuje m etodę „w ykładu” . W dalszych częściach poem atu pró żno ju ż je d n a k szukać zbieżności z regułam i kom pozycyjnym i retorycznej m ow y. Z arów no narratio, refutatio czy probatio nie p o jaw iają się w porządku klasycznym , ale ulegają tu różnym przekształceniom czy w ręcz deform acjom . C zęsto naw et n iektóre z w ym ienionych wyżej elem entów trudno od siebie

(13)

oddzielić. R ów nież zakończenie (rozdział X IV ) nie przy p o m in a trad y cy jn eg o epilogu retorycznego. T rudno bow iem doszukać się w nim ja k ie g o ś zw y czajo ­ wego podsum ow ania w yw odu lub apelu skierow anego do odb iorcy; nie p o ­ rządkuje on także głów nych m yśli, nie uw ydatnia zasadn iczy ch tez i arg u m e n ­ tów. K ażdego odbiorcę uderza natom iast - w zestaw ieniu z innym i partiam i tekstu - rezygnacja z wywodu (dyskursyw ności) na rzecz po ety ck ieg o o b ra zo ­ w ania (ukształtow anego w plastycznym obrazie pełnym ru chu i św iatła) oraz silna ekspansja podm iotu, skryw ającego się do tej pory głów nie za stro ną przedm iotow ą - w idoczna choćby w dużej ilości nagrom ad zon ych osobow ych form czasow nikow ych: „lecę”, „pójdę”, „poszedłem ” , „pęd ziłem ” , „p a trzy łem ” , „zadrżałem ” , „cofnąłem ”, „w ziąłem ” , „rzekłem ” , „p o cząłem ”, „d o tk n ąłe m ” . D o tego został on ukazany w rom antycznym locie, niczym - ja k słuszn ie za u w a­ żyła Z ofia S tefanow ska12 - M ickiew iczow ski F arys, z tym że p ok on ujący ju ż nie tylko przestrzeń, ale - dzieje, po to, by dotrzeć do ich źródeł. Z asad a „gry sem antycznej” została zastąpiona w tej części utw oru p rzez m etafo rę i sym bol. To one spraw iają, że w izja ruin Palm yry je s t w izją po etycką.

Jej n iezapom niany w idok rodzi się [...] - p isze K azim ierz W yka - z p y sz n e g o n a g ro m a d z e ­ nia obserw acji św iatło cien io w y ch i lin earn y ch , z n ieo cze k iw an ej rem in isc en c ji m u zy c z n e j, z o ryginalnego p o rów nania re lig ijn e g o 13.

P oszczególne rozdziały poem atu nie stanow ią ja k ie jś zam kn iętej cało ści treściow ej i kom pozycyjnej; zw ykle prezen tacja p o szczeg ólnych zag ad n ień i problem ów nie kończy się wraz z zakończeniem ro zdziału , ale często p rz e su ­ w a się do rozdziału następnego (np. o pochodzeniu i isto cie cz ło w ie k a - rozdział II i III). N ierzadko poszczególne w ypow iedzi są nie d okończone, urw ane, sporo je s t m iejsc niedookreślonych, przem ilczany ch . T a tec h n ik a - którą m ożem y nazw ać fragm entaryczną - obecna je s t zarów no w p lan ie za p i­ su, ja k i ogólnej ko m p o zy cji. F unkcjonuje za tem na p o zio m ie p o szc ze g ó ln y c h zdań czy naw et słów , a je j budulcem podstaw ow ym są n iedo po w ied zen ia, „otw artość” sem antyczna pojęć, w spom agana przez parabolę, sym bol, parad ok s - form y o dużej czy czasem nieskończonej pojem ności zn aczen iow ej. N a to ­ m iast fragm entaryczność kom pozycji ujaw nia się szczegó ln ie w p lan ie n arra­

12 S t e f a n o w s k a . N o rw id o w ski F arys. s. 37-38.

(14)

cyjnym - opow ieści o dziejach „słow a” , co sygnalizuje odbiorcy sam autor w rozd ziale I:

L at sto - tam - ó w d zie - rzucę, d ru g ie zaś sto m inę, PW sz 3, 566

P o w yższa zasad a - którą p rzyjął N orw id - całkow icie przeczy założeniom k onstrukcji traktatu czy poem atu dydaktycznego. T rzeba bow iem pam iętać, iż w form ach tych dążono do tego, aby w ykład um ożliw iał pełne om ów ienie poruszanej problem atyki. B ynajm niej przez to R zecz o w olności słow a nie je st p ozbaw iona jak iejk o lw iek logiki kom pozycyjnej, ale p o eta - d la potrzeb sw e­ go stylu (także zapew ne prelekcji) - przyjm uje tu jej m ożliw ie ja k najbardziej o tw artą form ułę. K onstrukcja całości poem atu opiera się na dw u przyległych planach. P ierw szy rozw ija się w „czasie” - to opow ieść o dziejach słowa; drugi, jak b y w sym bolicznej „p rzestrzeni” - to teo ria słow a. Punktem cen tral­ nym , a jed n o cz eśn ie punktem ich przecięcia, je s t pojęcie Janow ego Logosu, pojaw iające się do tego dokładnie w środku utw oru. W arto przy tym p o d kreś­ lić, że plan czasow y, choć skokow o, ro zw ija się z zachow aniem chronologii „zd arzeń ” , najczęściej zdarzeń o charakterze ikonicznym lub sym bolicznym . B rak tu je s t zatem , tak charakterystycznych dla rom antyków , inw ersji tem po- ralnych. P rzy tym „przestrzeń” (teoria słow a) ro zrasta się w prost p ro po rcjo nal­ nie do je g o planu czasow ego; innym i słow y - każdy ruch na „osi czasu” po ciąg a za sobą now y zasób inform acji na tem at słow a, czyli w yw ołuje ruch na „osi p rz estrze n i” .

T aka ko m pozycja - w której owe dw a pola („osie”) tw orzą jed y n ie kon­ strukcję n ośną - je s t w dużej m ierze form ą otw artą. D aje ogrom ne m ożliw oś­ ci i d u żą sw obodę jej realizacji. Stąd zapew ne w ypływ a silna tendencja do dygresyjności. P ozostaw iając w iele m iejsc pustych i niedookreślonych, inne p o eta m ocno rozbudow uje, niem al rozw leka łańcuch skojarzeń. N a tej zasadzie oparty je s t w yw ód o pochodzeniu człow ieka (rozdział II i III). N a jeg o p o ­ czątku p rzyw o łuje stanow isko zw olenników teorii ew olucji (lub tran sform is­ tów ):

M ęd rcy dz isiejsi g ło szą, kto p ow olny, słucha:

Ż e C z ł o w i e k je s t n astępnym ogniw em łań cu ch a S tw o rzeń ciągu [...]

(15)

Zaraz jed n ak kontruje je sw oją deklaracją:

N ie!... C z ł o w i e k b y ł w y t w o r n y m . - I L u d zk o ści p ro lo g W R aju je s t - tam po m n ik i... k ęd y ż? arch eo lo g ,

T am że

P ociąga ona za sobą napom knienia o różnych gestach ob rzędow ych, o m eto ­ dzie poszukiw ań, o roli poezji w tych poszukiw aniach, a później je sz c z e o dw oistości natury człow ieka itd. W rozdziale XI, m ów iąc o u jarzm ieniu słow a przez fałsz i zakłam anie, snuje też dyw agacje na tem at różnicy m iędzy p o ję­ ciem autora i w ulgaryzatora (autorstw a i w ulgaryzacji), te rozw ażan ia ciąg n ą znów za sobą uwagi na tem at ironii, cynizm u i serio-fałszyw ego.

P oetyka traktatu (czy poem atu dydaktycznego) do p u szczała m ożliw ość w ykorzystania dygresji, k tóra staw ała się pom ocna przy p rezen to w an iu p rz e d ­ miotu w ypow iedzi w różnych aspektach i z różnych punktów w id z e n ia 14, ale u N orw ida owe ekskursy w ydaje się, iż niejedno kro tnie n aru szają je d n o ść tem atu, rozb ijają czasem głów ny tok narracji, rozw lek ają ponad m iarę d y s­ kurs, co je st całkow icie sprzeczne z kanonam i przyjętym i d la tych g atu n ­ ków. M ożna naw et rzec, iż N orw idow skie d ygresje ro z sad za ją zam knięty schem at kom pozycyjny traktatu. R ozbijają je g o sk o stn iałą struk turę.

Jedność tem atyczna dlatego budow ana je s t tu na innych zasadach n iż te, do których przyzw yczaili swoich odbiorców klasycy. N orw id nie stara się opisać czy przestaw ić w sposób pełny i p rzejrzysty jak ieg o ś w yb raneg o fra g ­ mentu rzeczyw istości, jak ieg o ś konkretnego problem u, ale dąży do je j to ta ln e ­ go ujęcia, rezygnując przy tym z pełności czy konkretności. S taje się to m oż­ liw e dzięki w prow adzeniu pojęcia, które w N orw idow skim rozum ieniu nie m a w łaściw ie granic sem antycznych. M yślę tu oczyw iście o ty tu ło w ym „sło w ie” . Już na początku utw oru (we W stępie) poeta dokonuje p rz ew arto śc io w an ia je g o znaczenia; w ręcz je usym bolicznia:

D otąd w o l n o ś ć - s ł o w a je s t ty lk o zdo b y w an iem w o l n o ś c i o b j a w i e ­ n i a s ł o w a . Je st przeto atrybutem w olności oso b istej.

[...]

14 Z ob. P. Ż b i k o w s k i . P o em a t d y d a kty c zn y w św ia d o m o ś ci e ste ty c z n o lite r a c k ie j

p o lsk ie g o O św iecenia. „P race H u m an isty czn e T ow . N auk. w R zeszo w ie. W y d z ia ł N a u k H u m a ­

(16)

T o, co n a zy w ają w o l n o ś c i ą - s ł o w a , je s t dotąd w o l n o ś c i ą - m ó w i e - n i a [...].

Z m ię sz an ie ty ch d w óch po jęć p o chodzi z m ałej zn ajo m o ści S ł o w a .

[...]

S ło w a czło w iek n ie w yw iódł ze sieb ie sam - ale s ł o w o b y ł o z c z ł o w i e k a w y w o ł a n e i dlateg o d w ie p rzy czy n y tam u czestn iczy ły : je d n a - w s u m i e n i u c zło w iek a , d ru g a - w h a r m o n i i praw stw orzenia.

[...]

A le że c zło w iek sam sło w a nie w yw iódł z sieb ie i że tam d w i e p r z y c z y n y u czes­ tn ic z y ły , p rz eto h isto ria słow a nie m o że być o sobistym i n otatkam i je g o o so b isty ch w m ów ieniu postęp ó w .

PW sz 3, 559-560

D zięki poddaniu takiej procedurze deleksykalizacyjnej - zauw aża Z ofia S tefanow ska - term inu politycznego „w olność słow a” N orw id otrzym uje dwa osobne pojęcia: „w olność” i „słow o” , którym i dalej m oże sw obodnie m anipu­ low ać na różnych poziom ach znaczeniow ych. Postępow anie tak ie nazw alibyś­ my dziś potocznie g rą słów , dla N o rw ida jed n ak , jak o rom antycznego filozo ­ fa języ k a , w łaściw e je st fenom enologiczne traktow anie w yrazów , którego k o n sekw encją je s t przekonanie, że w yraz w yposażony je s t w znaczenie istotne i że znaczenie to zachow uje niezależnie od kontekstu. M ożna w ięc użyć w yra­ zu „sło w o ” w zdaniach odnoszących się do całkiem odległych dziedzin rzeczy w isto ści, m ożna je konfrontow ać z różnym i pojęciam i opozycyjnym i, m ożna zatem m anipulow ać nim dow olnie, a zaw sze zachow a istotn ą tożsa­ m ość zn a cze n io w ą15.

T rudno się zgodzić w całości z wyżej zacytow anym i słow am i badaczki; nie bro n ią się zw łaszcza tw ierdzenia o fenom enologicznym traktow aniu w yrazów przez N orw ida: w ydaje się bow iem , iż w łaśnie dopiero w kontekstach nabiera­ j ą one sw ojej pełni w ieloznaczności, u legają usym bolicznieniu; to w istocie

k o n tek st uruch am ia czy ożyw ia znaczenie w yrazu, a ko ntekstualna w ielość p ojaw ień pow oduje pow staw anie sw oistej m igotliw ości sem antycznej owych kluczo w ych słów . Z godzić się trzeba natom iast w pełni na sam m echanizm „m an ip u lacji” czy też „gry słów ” , stający się tu gen eralną zasadą pew nego ruchu znaczeń. To dzięki niem u „słow o” staje się w R zeczy o w olności słowa nie tylko synonim em w yrazu, języ k a, m ow y, ale rów nież w jeg o polu sem an­ tyczn ym m ieści się głos proroka, artykuł prasow y, książka, m ow a parlam entar­ na, u tw ór literacki, zabytek architektury, każdy w ytw ór ludzkiego um ysłu czy

(17)

ludzkich rąk itd. D zięki tem u dzieje tak szeroko rozu m ianego „słow a” są w istocie dziejam i św iata, dziejam i ludzkości czy je szc ze dokładniej - h isto rią zbaw ienia człow ieka. Stąd zapew ne sam N orw id we W stępie o kreśli swój utw ór jak o „epopeję słow a” :

M iałem za zadanie, aby w p r z e c i ą g u g o d z i n y u p rz y to m n ić k ilk a ty sięcy lat dziejów i w alk, i prób s ł o w a : całą je g o e p o p eję dać - p ew niki w y ciąg n ąć - w ą tp ien ia w skazać - o g n ie zapalić...

PW sz 3, 560

Z estaw ienie R zeczy o w olności słow a z epopeją - w dużej m ierze sp ro w o ­ kow ane przez sam ego N orw ida - m oże w ydać się szokujące czy w ręcz nie na m iejscu, zw łaszcza ze w zględu na niew ielkie rozm iary p oem atu, je g o afa- bularność oraz ciążenie ku form om dyskursyw nym . B udzi p o dejrzenia, że przede w szystkim w ypływ a z chęci nadania p rzez po etę sw em u dziełu - wręcz na siłę - statusu utw oru poetyckiego, za ja k ie w oczach je m u w sp ó ł­ czesnych odbiorców m ogło nie uchodzić. Z drugiej strony je d n a k sp o jrzen ie na ten problem z punktu w idzenia ogólnych tend encji w zakresie teorii epopei i jej praktycznej realizacji w epoce rom antyzm u um ożliw ia obron ę w p ro w a­ dzonego przez N orw ida sform ułow ania. P rzede w szystkim należy p am iętać o ów czesnej ekspansji żyw iołu epopeicznego n a różne gatunki i ro d zaje lite ra c ­ kie, co zresztą zbieżne je st z rom antyczną estety k ą zacieran ia czy naw et burzenia w szelkich granic genologicznych. E lem en ty epopei w sp ółtw orzy ły wtedy pow ieść poetycką, w kraczały rów nież na o bszar liryki, a naw et d ra m a­ tu. W zw iązku z tym gdzieś w połow ie X IX w. doko nała się zn acząca zm iana sam ego znaczenia pojęcia „epopeja” . P rzestało być ono zw iązane ty lk o z gatunkiem i jeg o sztyw nym i norm am i, narzuconym i zw łaszcza p rzez k la sy ­ ków, ale nade w szystko stało się kategorią historio zo ficzn ą. G łów nym jej w yznacznikiem uczyniono dążenie do ukazania poglądów na dzieje św ia ta 16. Stanow isko N orw ida w tej kw estii - oczyw iście w dużym u p ro szczen iu - nie odbiega od stanow iska innych ro m an ty k ó w 17. W trak tacie [Słowo i litera] autor Prom ethidiona pisał:

16 L. C e llier w sw ej m o n o g rafii L ’E p o p ée ro m a n tiq u e stw ie rd z a n aw et, że d la ro m a n ty k ó w ep o p eja to „[...] m yśl filo z o ficz n a in sc en izo w an a w fo rm ie e p ic k ie j” (P aris 1954 s. 61).

17 Istn ieją o czy w iście i ró żn ice. D o ty czą one z w łas zc za e p o p ei n a ro d o w ej o ra z k o n c ep c ji tzw. epopei c h rześcijań sk iej; zob. np. Z. D a j n o w i c z. „B o h isto rię z-b o ż n ić - p r a c a

j e g o ”. N o rw id o w ska w izja ep o p ei ch rze śc ija ń sk iej i n a ro d o w ej. „ R o czn ik i H u m a n is ty c z n e ”

(18)

[...] z p raw em w ch o d zi interes ja k o p ięk n o i h isto ria ja k o praw da; p ierw szy dram ę oży w ia, drugi b ierz e w sie b ie E popeję.

PW sz 6, 319-320

P od obieństw o R zeczy o w olności słow a w stosunku do idei eposu rom an­ ty cznego opiera się przede w szystkim na próbie uchw ycenia całości rzeczy­ w istości dziejow ej człow ieka, chęci o garn ięcia w szystkiego, w totalnym ujęciu tem atu i totalnej w izji św iata, w przedstaw ieniu zagadnienia w kategoriach h isto riozoficzn ych. N ie je s t to oczyw iście zbieżność jedy na. Elem enty epo- peiczne m ożem y odnaleźć także w konstrukcji głów nego bohatera, a raczej bohaterów - bo za takich m ożna uznać zarów no „słow o” , ja k i „człow ieka” . W u jęciu N orw id a są oni czy też stają się w ielkim i, a ich losy ukazane zosta­ ją ja k o dram atyczne. U w znioślenie „słow a” i „człow ieka” dokonane zostaje ju ż w rozd ziale I poem atu; je st to niem al klasyczna (czytaj: epopeiczna) apo­ teoza:

[...]

N ie in aczej z C złow iekiem : gdy nań kto poziera, J a k o n j e s t , i p u rp u rę m u k ró lew sk ą zdziera, O g ląd ając go lichym od stopy do pow iek,

Jak p y łu g arść rw an eg o w iatrem ...

...có ż... tam ... człow iek?!

A le pył ów , o d niesion h arm onii stw orzenia, K iedy atom em sw oim w gw ia zd ę się zam ienia, I w ielk a rzecz stąd rośnie: co g o dzina, co w iek, C o E ra - to m ów im y w tedy:

...oto C złow iek!

*

A ja k z L u d zk o ścią całą, a ja k z od erw an ie U w ażonym czło w iek iem , zaró w n o się stan ie I ze słow em - to, w zięte o d ręb n ie, cóż? znaczy: N iew iern y d źw ięk i p rzy w ieść m ocen do rozpaczy, T ak niew ierny! tak kłam n y w nętrznem u znaczeniu, Jak zm arłeg o by p o zn ać ch ciał kto po d zw onieniu. L ecz ten ż e dźw ięk n iew ierny d o stro jo n o tw arcie:

W G r e c j i do ro ześp iew u , do m ilczen ia w S p a r c i e, D o m lecznej drogi p ro ro ctw gw iazdam i w J u d e i ,

(19)

N areszcie: do s ł ó w - w i e l k i c h , co na-zaw sze now e, N i-czyje, w szędy - w łasne, nig d zie - nie m iejsco w e,

S kądsiś natch n io n e D uchem ...

...d o p iero tak o w ą

Z m ierzo n a próbą, w ybrzm i ta rzecz w ielka - S ł o w o ! PW sz 3, 564-565

W iększą część rozdziału I poem atu m ożna zresztą uznać za rodzaj arg u ­ m entu (założenia) - elem entu istotnego dla epopei, do tego u m iejscow io neg o zgodnie z tradycją ju ż na początku utw oru. Co praw d a p ozb aw iony je s t on tu jakichkolw iek śladów inw okacji, ale konsekw entnie w skrócie p rz ed staw ia tem at, cel i głów nych bohaterów całego dzieła.

W ażna je st rów nież - dla żyw iołu epopeicznego w p oem acie - obecność, co praw da w wielu m iejscach w m ocno zredukow anej po staci, tłu m io n a p rzez dyskurs - narracja. C ała w ypow iedź bow iem p rezen tu je sw oisty ciąg zd arzeń (dziejów „słow a”), które są uszeregow ane w pew nym porządk u czasow ym . Nie brakuje w Rzeczy o w olności słow a także i takich form , ja k opow iad anie, opis, w ypow iedź postaci. C hoć w idać, iż N orw id operu je nim i w sposób n ie­ zw ykle oszczędny, niem al szczątkow y. P rzypom inają one szkic ja k ie g o ś o b ra­ zu, czasem tw orzonego dosłow nie za pom ocą kilku kresek. P rzy k ład em za sto ­ sow ania tego stylu m oże być fragm ent rozdziału V III (w. 3 2 -4 6 ), w którym poeta rysuje czasy i portrety biblijnych proroków (D aniela, Jerem iasza, E ze­ chiela, Izajasza).

Przy tropieniu elem entów epopeicznych w poem acie nie sposób nie w y m ie­ nić jeszcze jednego - m oże obok ujęcia tem atu n ajw ażn iejszeg o - tzn. w y da­ rzenia głów nego 18, którem u w udziale p rzypada stru k tu raln a dom inacja. Jest nim w utw orze m om ent pojaw ienia się w dziejach czło w iek a i św iata S Ł O W A - - Wc ie l o n e g o (C hrystusa) (rozdz. IX , w. 1 7 - 4 4 ) . W yd arzenie to p o zw ala ukazać sw oistą totalność św iata, spoić w szystkie je g o elem en ty; to jem u u tw ó r zaw dzięcza sw oją konstrukcję, początek, ro zw in ięcie i zako ńczen ie; to ono rów nież pozw ala skupić, niczym w soczew ce, w szystk ie pro blem y , spraw y i rzeczy odległe, pozornie nie przystające do siebie.

18 W u jęciu W o lfg an g a K ay sera je s t to c zy n n ik zasad n iczy d la tzw . e p o su d z ia n ia się, do którego z resz tą zalicz a Iliadę; zob. W. K a y s e r P o sta w y i fo r m y e p ickie. W : T eo ria fo r m

na rra cyjn ych w n iem ieckim k ręgu jęz y k o w ym . A n to lo g ia , w y b ó r tek stó w , o p ra c o w a n ie i

(20)

Z estaw ienie R zeczy o w olności słow a z ep op eją (zw łaszcza rom an tyczną jej form ą) nie w yczerpuje oczyw iście w szystkich m ożliw ości w zakresie pojem ­ no ści struktury genologicznej poem atu. N aw et ju ż w stosunku do form zbliżo­ nych do eposu. Ze w zględu np. n a rozległość tem atu N orw idow ski utw ór bliski je s t rów nież p alin g en e zie19, a dokładniej je j odm ianie historycznej. G atunek ten, z p o g ranicza literatury, filo zofii i p iśm ienn ictw a naukow ego, ukształtow ał się w X V III w. i zw iązany był z poglądam i ew olucjonistycznym i w ów czesnej nauce o przyrodzie oraz z ideą postępu społecznego. Jej p roto ty ­ pem było d zieło C harlesa B onn etta P alingénésie p h ilo so ph iqu e (1769). W arto rów n ież dodać, iż trudno je s t przypisać palingenezę do określonej form y literackiej. P ojaw ia się ona bow iem zarów no w utw orach prozaicznych, często dy skursyw n ych (np. A. C ieszkow skiego B óg i palingeneza, 1842), ja k i w różn ych poem atach w ierszow anych, a naw et dram atach. R ozw ój palingenezy w iąże się ściśle z epoką rom antyzm u i z jej różnorodnym i koncepcjam i histo ­ riozoficznym i, a za pierw sze dzieło reprezen tujące interesu jącą nas odm ianę h isto ry czn ą uw aża się E ssais de P alingénésie sociale P ie rre ’a S im ona Bal- la n c h e ’a20. Z późniejszych dokonań w tym zakresie w arto w ym ienić dzieło E d g ara Q uineta A h a svérus (1833) i oczyw iście W iktora H ugo L egendę w ieków

{Légende des siècles-, seria I - 1859, II - 1877, III - 1883), natom iast na

teren ie literatu ry polskiej nie m ożna zapom nieć o G enezis z D ucha (1844) Ju liu sz a S łow ackiego, utw ór łączący zresztą dw ie odm iany tego gatunku: h isto ry czn ą i przyrodniczą.

P oem at N orw ida, podobnie ja k palingeneza, w prow adza w pole obserw acji odbiorcy w iele spraw , zagadnień, problem ów , faktów i pseudofaktów , stara się utrzym ać przy tym jed n o ść tem atyczną, opierając ją na określonej koncep­ cji filozo ficzn ej: u N orw ida ujm ującej dzieje człow ieka (ludzkości) ja k o dzieje je g o zb aw ien ia czy odkupienia. P odstaw ow ą różn icą natom iast m iędzy palin- g enezą a R zeczą o w olności słow a je s t niew ielki ro zm iar N orw idow ego poe­ m atu. N a tu raln ą bow iem ten dencją tego gatunku - zapew ne ze w zględu na

19 O p a lin g e n e z ie zob. S. S k w a r c z y ń s k a . S tru k tu ra ro d za jo w a „ G en ezis z D u c h a ” S ło w a ck ieg o i j e j tra d y cja litera c ka . W : W krę g u w ielk ic h ro m a n tykó w . W arszaw a 1966

s. 3 1 3 -3 1 7 .

20 E ssa is... z a c zę ły się u k azy w ać w 1827 r. C ała rz ec z m iała się sk ład ać z trzech części (trze ch e p o p ei, p isa n y c h prozą): O rp h ée , L a V ille d es e xp ia tio n s i L ’Elégie-, o sta te cz n ie u k azała się ty lk o c zę ść p ie rw sz a i frag m en t d ru g iej, z aty tu ło w an y - L a V ision d ’H é b a l (P aris 1831).

(21)

w ybór tem atu - była pow ażna o bjętość, co zresztą zb liżało go do ep op ei; B allanche traktow ał naw et palingenezę ja k o je d n ą z jej form .

*

P rzedstaw ione w niniejszym szkicu p ow iązania struk tu ry R zec zy o w o ln ości

słow a ze strukturam i genologicznym i traktatu, poem atu dy dak tyczneg o, eposu

czy palingenezy nie w yczerpują w szystkich m ożliw ości w zakresie p o jem n o ści genologicznej struktury N orw idow ego utw oru. L istę tych pow iązań zatem m ożna by jeszcze w zbogacić np. o epopeję stw o rzen ia (epos g en o lo giczn y), poem at naukow y, poem at filozoficzny, poem at hum anistyczn y itd. N ie sądzę jednak, by takie postępow anie przy bliży ło nas do o dp ow ied zi n a pytanie: Czym je s t R zecz o w olności słow a w sensie genologiczny m ? W ręcz odw ro tn ie, m ogłoby taką odpow iedź skom plikow ać i zaciem nić. P o tw ierd ziło b y m oże jedynie, jeszcze dobitniej, że utw oru tego nie m o żna p rzy p o rząd k o w ać do żadnego z tych pojęć w ścisłym sensie gatunkow ym . R zecz o w o lno ści słow a nie je s t zatem ani traktatem poetyckim , ani poem atem naukow ym , ani ep o p e­ ją, ani poem atem dydaktycznym itd.

Czy w ięc próba jakiegokolw iek jed n o zn aczn eg o ok reślen ia utw oru N o rw id a je st skazana na niepow odzenie? C hyba je d n a k nie; ale cało ść prob lem u należy rozpatryw ać na nieco innej płaszczyźnie: pew nych form czy raczej ten den cji gatunkow ych, a nie konkretnych gatunków . D o tego u k ształtow an ych (k o n stru ­ ow anych) tak, aby tw orzyły określoną i spójną arty sty czn ie całość, cz y li p e­ wien kościec gatunkow y. W ydaje się - w św ietle zaprop on ow an ej próby analitycznej - iż ów kościec tw orzony je s t na zasadzie b in arn o ści. D om in u ją tu bow iem dw a w zajem nie przenikające się żyw ioły gatunkow e: trak tato w y i epopeiczny. Pierw szy zw iązany je s t z takim i elem entam i, jak : dysk ursyw - ność, retoryka, persw azja, afabularność, styl pojęciow y, p rzed m io to w o ść, a w sensie kom pozycyjnym - z teorią słow a. D rugi, z o tw arto ścią tem aty czn ą, totalnością przedstaw ionej rzeczyw istości, podm io to w o ścią n iek tó ry ch fra g ­ m entów (zw łaszcza rozdział X IV ), operow aniem na d u żą skalę ek sk u rsem i fragm entem , obecnością czynnika historio zo ficzn eg o i n arracy jn eg o , z dziejam i słowa.

N orw id raz jeszcze zastosow ał tu ch arakterystyczn y dla sw ej tw ó rczo ści sposób podejścia do tradycji genologicznej: p róbu jąc ożyw ić - starą i w ro ­ m antyzm ie ju ż zapom nianą czy w ręcz zdegrado w an ą w zak resie w arto ści

(22)

artystycznej (poetyckiej) - form ę trak tatu przez w prow adzenie do niej elem en­ tów epopei. O w e elem enty jed n ak nie tyle j ą p rzekształcają, co raczej burzą lub w ręcz ro zsad zają od środka.

K ieru nek, który w ybrał i którym pod ąża autor P rom ethidiona, na w szyst­ kich poziom ach utw oru, sam nazyw a m etaforycznie orfejskim :

S zk o d zą mi p o jęcia O c z ł o w i e k u od strony, g d zie b lask R ajsk ich progów , Z aś od spółczesnej strony - hu rag an nałogów !

Z obu krańców - dw ie chm ury...

...K ieru n k iem w ięc t r z e c i m , O rfejsk im , pójdę, któ ry m , ch o ć w ątpim y, lecim ,

A któ ry nieraz w tęczę m ieni chm u rn y tem at,

B y lu d zie o nim rzekli: „To - nic... to - p o e m a t!”

[...]

P W sz 3, 566

P rzypom nijm y krótko, że orfizm był w starożytności (okres rozkw itu V II I-V I w. przed C hr.) nurtem religijnym , którego tw órcą m iał być, według m itycznej trad y cji, O rfeusz. T eologia o rficka zespalała człow ieka z bóstw em , zaw ierała k oncepcję pow staw ania św iata (kosm ogonię) i bogów (teogonię). S zerzy ła też do ktrynę o zw alczaniu się w naturze ludzkiej dw u pierw iastków : duchow ego i zm ysłow ego, boskiego i ziem skiego, dion izy jskiego i ty tan iczn e­ go. S tąd „kierunek orfejski” stanow i dla N orw ida, nie tylko w sensie an tro po ­ logicznym , ale także szerzej - kulturow ym czy artystycznym , rodzaj napięcia m iędzy dw om a skrajnościam i. N a terenie sztuki je s t to napięcie form y i treści, k lasy czn eg o porządku i rom antycznego nieuporządkow ania, a zatem też tego, co w je g o czasach uw ażano za prozaiczne, i tego, co poetyckie. N a poziom ie budow y (struktury) poem atu je s t to sw oiste napięcie m iędzy strukturą traktatu a stru k tu rą epopei.

(23)

R Z E C Z O W O L N O ŚC I SŁO W A AS A G E N O L O G IC A L P R O B L E M SUMMARY

N o rw id ’s long poem R ze cz o w o ln o śc i sło w a is g e n o lo g ic ally a co m p lex stru c tu re , w ith a truly enorm ous range o f p o ssib ilitie s. T h is m eans th at the p iec e is rich in c o n stru c tio n a l fo rm s and also th at no sin g le g e n o lo g ical co n ce p t can be a ssig n e d to it; the w o rk e lu d e s u n e q u iv o c al id en tificatio n . R zecz o w o ln o ści słow a is n e ith e r a p o etic trea tise, a lea rn e d p o em , an e p ic, a rom antic poem , nor a h u m an istic poem , e tc ., ev en th o u g h m any e lem en ts o f e ac h o f th e ab o v e can be found in it. T h e poem show s N o rw id d e m o lish in g all k in d s o f p e trifie d s c h e m a ta o f literary genre. D oes it follow th a t all atte m p ts to u n iq u ely c la ssify N o rw id ’s p iec e a re d o o m e d to failu re? By no m eans. B u t the q u e stio n has to be co n sid ere d in term s o f g e n o lo g ic a l fo rm s o r ten d en cies ra th e r than sp e cific genres, all o f them d e sig n ed to c o n s titu te a c o h e re n t a rtistic w hole. Its b ack b o n e is, I think, the b inary p rin cip le. R ze cz o w o ln o śc i sło w a is d o m in a te d by tw o in terw o v en elem en ts, those a p p ro p ria te to the trea tis e and the ep ic. T h e fo rm e r is c o n n e c t­ ed w ith such featu res as d iscu rsiv en e ss, rh e to ric, p ersu asio n , p lo tle ssn e ss , c o n ce p tu a l sty le, objectiv ity and, in term s o f co m p o sitio n , the th eo ry o f the w ord. T h e la tte r is c o n n e c te d w ith them atic o p en n ess, to tality o f re p resen ted re ality , su b je ctiv ity o f so m e p a rts (e sp ec ia lly Ch. X IV ), F req u en t use o f th e excu rsu s and the fra g m e n t, p re sen c e o f n a rra tiv e and h isto rio so p h ical elem en ts, and w ith the h isto ry o f the w ord. C o n sta n t te n s io n b e tw e e n th e tw o m ajo r ten d en cies creates n o v el a rtistic q u a litie s. T h e in c e ss a n t fric tio n and m u tu al in te rp en e tratio n o f ep ic stru c tu re and trea tise stru c tu re g iv e R ze c z o w o ln o śc i sło w a its p o e tic force.

Cytaty

Powiązane dokumenty

- Każdemu będę polecać odwiedzenie te- go miejsca, bo w bardzo ciekawy sposób przedstawia historię druku, ale też prezen- tuje sylwetki osób, działających na rzecz wol- nego

Here, we used the recently available genomic template of “Candidatus Scalindua profunda” ( van de Vossenberg et al., 2012 ) to assess anammox abundance and diversity through 16S

Czasopismo koncentruje się na tematyce związanej z rynkiem kapitałowym, ale takŜe publikuje ciekawe materiały zwią- zane z finansami przedsiębiorstw czy finansami

Czciciele św. Jakuba i miłośnicy Drogi św. Jakuba przygotowują się stopniowo do kolejnego, 120 Świętego Roku św. Rozpocznie się on zgodnie z tradycją ustanowioną

Z Siekierek wędrujący udali się na Czerniaków, gdzie na chwilę zatrzymali się przy bernardyńskim kościele pw.. Antoniego Padewskiego, parafi i

W obronie swoich praw Żydzi polscy okresu międzywojnia powo- ływali się na gwarantowaną konstytucyjnie wolność sumienia i wyznania. Kampania antyubojowa pokazała,

1) Spółce przysługuje prawo ochronne na znak towarowy „MMYY&”. Z tytułu opłat licencyjnych uiszczanych przez inny podmiot za korzystanie z tego znaku towarowego

Szkoła Podstawowa w Boguszynie.