• Nie Znaleziono Wyników

O (nie)moralności dziennikarzy i stosowności ich działania w wywiadach i reportażach radiowych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O (nie)moralności dziennikarzy i stosowności ich działania w wywiadach i reportażach radiowych"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S

FO LIA LITTER A R IA PO LONICA 9, 2007

K in g a K lim c z a k

O

(NIE)MORALNOŚCI DZIENNIKARZY

I STOSOWNOŚCI ICH DZIAŁANIA W WYWIADACH

I REPORTAŻACH RADIOWYCH

P rac a tra k tu je o „stosow ności” ja k o o nadrzędnej cesze re p o rtażu ra d io -wego. S kłada się z dw óch części. Pierwsza ukazuje, w jaki sposób pojęcie „stosow ności” w repo rtażu funkcjonow ało w przeszłości i ja k - w raz z ro z-wojem sytuacji społeczno-politycznej - zm ieniał się jego zakres i rozumienie. D ru g a zaś jest p ró b ą po ró w n an ia dw óch gatunków : w yw iadu i reportażu radiow ych, ale nie w szerokim ujęciu (wszak są to rodzaje tw órczości bardzo od siebie odm ienne), tylko ze względu n a obecność (lub nieobecność) w nich szczególnie interesującego nas tu pojęcia „stosow ności” .

Pojęcie stosow ności w reportażu radiow ym funkcjonuje - zdaniem Janiny Jankow skiej - ja k o sw oista „n o rm a niepisana” . Istnieje zresztą od daw na, „od zawsze” i istnieć pow inno, poniew aż jest ściśle zw iązane z tak elem en-tarnym i zagadnieniam i, ja k wrażliwość, etyka d ziennikarska i m oralność człow ieka m ediów . I choć w środow isku reporterskim nie nadużyw a się na co dzień opozycyjnej pary wyrazów „stosow ny” - „niestosow ny” , choć nie wygłasza się w zw iązku z tym patetycznych deklaracji, to śledzący różne przejaw y życia dziennikarz, nagryw ający na taśm ę m agn eto fo n u raz prze-rażający płacz, kiedy indziej śmiech i radość, pokazujący wielkich ludzi, zwycięzców i tych z m arginesu, którzy przegrali swój lo s1, dziennikarz taki wie, że istnieją n orm y życia społecznego, jak ich przekroczyć nie w olno, że są tem aty, d o k tó ry ch podejść należy z delikatnością, że jest granica stosow -ności, której naruszenie grozić m oże ludzką krzyw dą.

Z akres pojęcia „stosow ność” w reportażu radiow ym zm ieniał się, a drogę tej ewolucji w yznaczała historia. Najw ażniejszym m om entem było niew ątp-liwie przejście z u stroju kom unistycznego n a ścieżkę dem okracji, a co za tym idzie - przeniesienie p u n k tu ciężkości (nie tylko przecież w reportażu)

1 B. Bogołębska zauważa, jakże „przydatnie” dla sytuacji niektórych reportaży radiowych, iż „styl niski może być też schronieniem myśli wysokiej. B. B o g o ł ę b s k a , Studia o stylistyce i retoryce, Zgierz 2001, s. 22. Por. też M . P. M a r k o w s k i , S ty l wysoki, m yśl niska, „Z nak” 2004, nr 4.

(2)

z ogółu n a jed n o stk ę, pow olne kształtow anie się szacunku (i um iejętności jego okazyw ania) d la pojedynczego człow ieka2, przyzw olenie n a sw obodę i w olność jego wypowiedzi, poglądów , w końcu przyznanie m u pełnego p raw a decydow ania o sobie.

W okresie kom unizm u reporter, którem u udało się zdobyć odpow iednie zezwolenie sądu, m ógł nagryw ać aresztow anie oskarżonego człow ieka, cały proces, w strząsające zeznania. Sam oskarżony pozbaw iony był praw a decyzji; nikt nie pytał go o zgodę n a nagranie. R ep o rtaż J. Jankow skiej M am dopiero 21 lat pow stał właśnie w takich okolicznościach - n a podstaw ie m ateriału , zdobytego podczas procesu.

Czasem dziennikarz przekraczał św iadom ie norm y, uznane społecznie za obow iązujące, przekraczał granice „stosow ności” . Jego działanie było u sp ra-wiedliwione tylko wówczas, gdy tak a prow okacja m iała na celu wyższe intencje. W spom nę tylko, że przekraczanie granic „stosow ności” dla wyższych ideologicznie celów zdarzało się najczęściej w czasach kom unizm u. J. J a n -kow ska, robiąc reportaże przed rokiem 1990, uw ażała, że jest upraw niona d o nagryw ania z ukrytego m ikrofonu. C hciała udokum entow ać dla przy-szłych poko leń i po k azać sobie współczesnym P R A W D Ę , a ta niestety była przez w ładze skrzętnie ukryw ana. Podejrzew am , że w takiej właśnie atm o -sferze pow stał re p o rtaż Janiny Jankow skiej Polski Sierpień i zapew ne też O szukani3.

O kazją do ko n fro n to w an ia sposobu postrzegania św iata przez reporterów z różnych stro n E uro p y (i nie tylko) były m iędzynarodow e festiwale tw ór-czości radiow ej. T o wtedy, podczas ich trw ania, szczególnie w yraźnie o k a-zyw ało się, że to, co zdaniem dziennikarzy z E uropy W schodniej (w tym Polski) mieści się w granicach „stosow ności” , d la reporterów z dem okratycznej E uropy Z achodniej jest absolutnie „niestosow ne” , wręcz szokuje i o b u -rz a4. Podczas jednego z takich festiwali z bardzo negatyw nym i em ocjami sp o tk ała się em isja rep o rtażu , który został zm ontow any n a podstaw ie m a -teriałów zarejestrow anych podczas aresztow ania pewnej osoby, bez wyrażenia zgody zainteresow anego n a nagranie. P odobne w rażenie n a dziennikarzach z Z achodu wyw arł polski reportaż, przedstaw iający historię kobiety, k tó ra podczas w yw abiania benzyną plam y z bluzki uległa silnem u poparzeniu, zw łaszcza tw arzy. K ontrow ersje w zbudził je d n a k nie sam tem at, ale sposób i okoliczności, w jak ich m ateria ł został zdobyty. A u to rk a d o k o n ała w strzą-sającego n ag ran ia przypadkow o. W racając z jakiegoś w yw iadu w szpitalu,

2 M. K. S t a s i a k , Świadomość wartości, [w:] Język h> komunikacji, red. G . Habrajska, Łódź 2001, s. 231-238; [w:] Język w komunikacji, A. O s k i e r a , Operatory interakcyjne h> stra-tegiach konwersacyjnych dialogu radiowego, szczeg. s. 206-212.

3 J. J a n k o w s k a , Sztuka reportażu radiowego, [w:] 70 lat Polskiego Radia, s. 110. 4 K. S z y m a n e k , Sztuka argumentacji, Warszawa 2001; J. Ż a k o w s k i , E tyka mediów. Refleksje osobiste, [w:] Media i dziennikarstwo w Polsce 1989-1995, K raków 1996, s. 202-211.

(3)

usłyszała w jednej z sal przeraźliwy krzyk tej właśnie poparzonej kobiety. Bez jej zgody zarejestrow ała na taśm ie odgłosy cierpienia, k tó re następnie w yem itow ała w reportażu. D ziennikarka nie rozum iała oburzenia, z jakim został odebrany jej m ateriał. Uważała, że spełniła swój reporterski obowiązek, zdobyw ając autentyczne, pełne emocji nagranie, k tó re przecież porusza słuchacza. W ychow ana w systemie kom unistycznym i w charakterystycznej dla tam tego okresu m entalności nie rozum iała, że istnieje - lub co najmniej w inna istnieć - w artość najwyższa, tj. szacunek w obec pojedynczego czło-w ieka5.

Przed dw udziestu, trzydziestu laty pom iędzy dziennikarzam i ze W schodu i Z ach o d u E uro p y istniała w yraźna różnica w pojm ow aniu pojęcia stosow -ności. D la reporterów z Polski niestosow ne było uczynienie bohateram i nagrania osób z najbliższego środowiska. R odzina dziennikarza, jej problem y, troski były czymś w rodzaju tem atów tabu. W szelką pryw atność pozyskiwano z „obcego ź ró d ła” . G łębokich w yznań dokonyw ali przed polskim m ik ro -fonem ludzie nie zw iązani blisko z reporterem , któ ry ten m ik ro fo n trzym ał. N a Z achodzie - przeciwnie. T u tem atów (często kontrow ersyjnych i w ym a-gających od rozm ów cy em ocjonalnego ekshibicjonizm u) szukano w najbliż-szym otoczeniu. Bacznie obserw ow ano relacje m iędzy znajom ym i m ałżon-kam i, rozm aw iano na tru d n e tem aty z rodzicam i i dziećmi z sąsiedztwa, opisyw ano tragedie „ze swego p o d w ó rk a” . Być m oże przyczyna tego, że polscy dziennikarze uw ażali pokazyw anie sfery pryw atnej szerokiem u gronu adresatów (którym i byli przecież w przeważającej części ludzie obcy i an o -nimowi) za rzecz „niestosow ną” , leżała w wychowaniu w duchu i m entalności m inionego systemu? W szystko, co intym ne, osobiste i jednostkow e było pry w atn ą spraw ą człow ieka, a obnażanie tych sfer po p ro stu budziło strach.

Z czasem , w raz ze zm ianam i polityczno-społecznym i, ew oluow ało w po l-skim rep o rtażu radiow ym rozum ienie pojęcia „stosow ność” . N adanie praw pojedynczem u obyw atelow i, przeniesienie p unktu ciężkości ze społeczeństwa na jednostkę, jej indyw idualną godność wiązało się ze zm ianam i w etyce dziennikarskiej, w sposobie pozyskiw ania m ateriału dźw iękowego, w końcu sprow adzało się też d o odm iennego niż kiedyś hum an itarn eg o tra k -tow ania b o h a te ra reportażu. Dziś nie rejestruje się na taśm ie w yznań ludzi w tragicznych sytuacjach, w czasie agonii czy aresztow ań, bez ich zgody n a ow ą rejestrację. I co ważniejsze - reportaż zaw ierający m ateriał, na którego nagranie dziennikarz nie zdobył pozw olenia, nie m oże być - zgodnie z praw em - w yem itow any. N ato m iast dziś już b o hateram i czyni się też swoich bliskich. N ajw yraźniej mniej wstydzimy się swojej pryw atności.

5 Tego zagadnienia, rozważanego z punktu widzenia „szybkiego przeobrażania różnych zachowań językowych (formy TY, PAN/I oraz tzw. formy mieszane) dotyczy praca A. D ą b -r o w s k i e j , O sposobach zmniejszania dystansu między -rozmówcami, [w:] Język iv komunikacji, s. 187-194.

(4)

Obecnie n a antenie radiow ej reportaż zajmuje coraz m niej miejsca. M ow a oczywiście o ra d iu publicznym , bo w kom ercyjnym tego rodzaju tw órczość nie m a w ogóle racji bytu. W ażny zaś p u n k t w codziennym rozkładzie program ów , i to zarów no w stacjach publicznych, ja k niepublicznych, stanowi publicystyka, p o ra n n e rozm ow y z politykam i, w yw iady6 n a najważniejsze i często b ard zo kontrow ersyjne tem aty. W arto w tym m iejscu przyjrzeć się obserw ow anej dziś w radiu relacji dziennikarz - jego rozm ów ca i dziennikarz (nadaw ca) - słuchacz (odbiorca)7 kolejno w radiow ym dyskursie publicznym i w rep o rtażu radiow ym , skupiając się jednocześnie przede wszystkim nad stosow nością każdej z tych re la q i. N ie sposób oczywiście ściśle porów nyw ać z sobą tych dw óch gatunków radiow ych, charakterystycznych dla nich sposobów naw iązyw ania k o n ta k tu czy to z rozm ów cą, czy ze słuchaczem, ani też właściwych im środków wyrazu. Innych zachow ań oczekuje się od tw órcy reportażu, innych od dziennikarza8, prow adzącego dyskusję publiczną. C hodzi tu raczej o przeanalizow anie, w jakim stopniu k ażd a z tych relacji (oddzielnie w dyskursie, oddzielnie w rep ortażu) jest „stosow na z o so b n a” , ja k dalece n a ile w ykorzystuje m ożliw ą dla siebie skalę „w łaściw ych”

za-chow ań. Z aró w n o od dziennikarza-publicysty, ja k od d zien nikarza-reportera siedzący po drugiej stronie o d biornika słuchacz, obojętnie, czy jest to inteligent czy ro b o tn ik , d o m ag a się okazan ia należnego m u szacunku.

Przysłuchując się współczesnem u dyskursow i publicznem u i p róbując w ydobyć z niego najważniejsze cechy w zakresie interesujących nas tu zagadnień, skupiłam się głównie n a porannych rozm ow ach Jo lan ty Pieńkow s-kiej w PR III, D o ro ty G aw ryluk w T O K FM i M oniki Olejnik w R adiu Zet.

* Wywiad, jak o osobny gatunek radiowy, wymagałby oczywiście odrębnego omówienia. 0 ile w odniesieniu do reportażu radiowego problem w jakim ś stopniu uporządkow ała E. Plesz- kun-Olejniczakowa w swym tekście opublikowanym w materiałach seminaryjnych (Kazimierz 2003), o tyle brak pracy w miarę zwięźle omawiającej wywiad i rozmowę radiową. Przerasta to oczywiście także moje możliwości, stąd odsyłam tylko do kilku prac ogólnych, takich jak: W. F u r m a n , A. K a l i s z e w s k i , K. W o l n y , Gatunki dziennikarskie. Specyfika ich tworzenia 1 redagowania, Rzeszów 2000; Media i dziennikarstwo tv Polsce 1989-1998, K raków 1990; O warsztacie dziennikarskim, red. T. Adamowski, Warszawa 2002; Dziennikarstwo i świat mediów, K raków 2000; Teoria i praktyka dziennikarstwa, Warszawa 1964; M . S z u l c z e w s k i , Pub-licystyka i współczesność, W arszawa 1969. Wyłącznie na tem at wywiadu piszą np. M. K i t a (W ywiad prasowy, Katowice 1998) czy M . W o r s o w i c z (W ywiad prasowy ja ko rozmowa „w roli", [w:] Tekst w mediach, Łódź 2002, s. 387-397), obie prace dotyczą jednak prasy, nie radia.

1 J. F i e b i n g , Nadawca i odbiorca w procesie komunikowania, Szczytno 1995; J. M i -k u ł o w s -k i - P o m o r s -k i , O problemie ta-k zwanej s-kuteczności mediów, „Prze-kazy i Opinie”

1989, nr 3-4, s. 15-42.

8 B. B o n i e c k a , J. P a n a s i u k , O języku audycji radiowych, Lublin 2001, s. 191-231; T. D o b r z y ń s k a , M etafory wartościujące w publicystyce i wypowiedziach polityków, [w:] t a ż , Kreowanie świata, Lublin 1995, s. 201-214; J. G r z y b c z a k , C zy oddziaływanie mediów jest skuteczne, „Zeszyty Prasoznawcze” 1995, n r 3-4, s. 17-39; J. M i k u ł o w s k i - P o m o r s k i , Z. N ę c k i , Komunikowanie skuteczne?, K raków 1993.

(5)

R ozm ow y publicystyczne charakteryzuje bardzo m ały (by nie pow ie-dzieć żaden) dystans pom iędzy redaktorem a jego rozm ów cą, najczęściej politykiem . T a k a dyskusja nie m a jed n ak w ym iaru partnerskiego. D zien-nikarz staje się często stro n ą atakującą, agresyw ną, niekiedy jest n a ta r-czywy i zuchw ały, przeryw a, w trąca swoje zdanie. A jeśli rozm ów ca nie pozostaje m u dłużny9, dyskurs ten — z założenia publiczny — staje się czymś w rodzaju walki na ringu, podczas której, skupiając się n a w zajem -nej szybkiej wym ianie ostrych zdań, siedzący przy m ikro fo n ach w studiu d yskutanci zd ają się zapom inać o obecności słuchaczy. O bie strony „łapią się za słów ka” , rozm ów cy byw ają wobec siebie złośliwi i ironiczni10, co w yrażają m .in. intonacją głosu i odpow iednim i akcentam i zdaniow ym i. Z d arza się, że dziennikarz przeryw a swemu adw ersarzow i p o to, by powie-dzieć to sam o, co ten właśnie zaczął m ów ić, puentuje tylko całą kwestię jeszcze jakim ś ostrym sform ułow aniem . Bywa i tak , że re d ak to r celowo podgrzew a atm osferę, prow okuje (najczęściej polityka) d o „w yrzucenia” em ocji (najlepiej ja k najbardziej negatyw nych p o d czyim ś k o nkretnym adresem!). P rzykładem niech będzie fragm ent rozm ow y M oniki Olejnik z Lechem K aczyńskim z d n ia 18.09.2004, dotyczącej m .in. konfliktu prezy-d e n ta W arszaw y z M ieczysławem W achow skim . W jej trakcie K aczyński dość spokojnie, acz ironicznie, w ypow iadał się n a tem at swego „przeciw -n ik a ” . N a ko-niec rozm ow y usłyszał z ust re d a k to r Olej-nik słowa: „M ie-czysław W achow ski m ów i: «N o d obrze, żeby [pan] stracił stanow isko prezydenta, bo K aczyński jest nieudacznikiem »” . Po czym słychać śmiech dziennikarki.

N ajbardziej na tej „bojow ej atm osferze” podczas d e b a t publicznych z politykam i traci słuchacz, któ ry po wygłaszanym n a p o czątku audycji przez niektórych dziennikarzy zwrocie „m oim i p ań stw a gościem ” lub „naszym gościem ” (zwrocie, który zakłada jed n ak obecność jakiejś „ p u b -liczności” ), m oże m ieć wrażenie, że całkowicie się o nim zapom ina, a cała rozm ow a odbyw a się wcale nie dla niego i p oza m ożliw ościam i jego per-cepcji. R zad k o się bowiem zdarza, aby dziennikarz, któ ry podczas piętnastu m in u t rozm ow y poru sza m nóstw o tem atów , często zm ienia w ątki, wyjaśniał odbiorcy zawiłości polityczne, przypom inał i k ró tk o choćby prezentow ał sytuacje, do jak ich naw iązuje, tak, by człowiek, k tó ry siedzi p o drugiej stronie odbio rn ik a, m ógł zorientow ać się w om aw ianym n atło k u problem ów .

9 F akt, iż wywiad może być także sposobem rysowania własnego wizerunku przez polityka, wydaje się oczywisty. Pisała o tym np. M. D a w i d z i a k - K ł a d o c z n a , Autoprezentacja w wywiadach prasowych udzielanych przez Józefa Piłsudskiego, [w:] Tekst iv mediach. Łódź 2002, s. 198-202, zaś np. W. A d a m c z y k rozważał, co czynią Media masowe h> budowaniu demokracji w Polsce (1989-1995), Poznań 1999. Por. też A. S z m a j k e , Autoprezentacja. M aski, pozy, miny, Olsztyn 1999.

(6)

C zasem w ydaje się, że dziennikarz albo zakłada, że słuchacz wszystko wie, alb o (co gorsza), że rozum ieć wszystkiego nie m u si11.

Przysłuchując się dyskursom publicznym , łatw o zauw ażyć, że m ało jest w nich pytań o meritum , k tó re wyjaśniłyby istotne - acz zawiłe - kwestie, p y tań odw ażnych i konkretnych. M ów i się dużo i szybko, ale często jakby „ o b o k ” problem ów , nie docierając do ich sedna. Bywa też tak , że trudne, drążące zawiłości py tan ia są w praw dzie przez dziennikarza zadaw ane, ale b ra k n a nie odpow iedzi, poniew aż uchylają się od nich z kolei politycy. U ciekają w w ygodne dla siebie tem aty, p o w tarzają kilka razy to sam o zdanie, irytując swym zachow aniem i redaktora, i słuchacza, któ ry nie m ogąc doczekać się upragnionej riposty, zniecierpliwiony, czasem p o p ro stu wyłącza radio.

W spółczesne dyskursy publiczne, przypom inające walkę dw óch siedzących w studiu osób, izolują słuchaczy, pow odują fru stra q ę społeczną. Przysłu-chując się audycji, k tó ra dzieje się poza nim, o d b io rca czuje się zbędny, niezaangażow any w spraw y kraju, m a św iadom ość swej bezradności i po -czucie, że się go ignoruje. T ak ie rozm ow y w zbudzają w efekcie tylko agresję i złość, budząc przeświadczenie, że naw et ludzie reprezentujący nas n a arenie m iędzynarodow ej, dbający o nasze bezpieczeństwo nie p o tra fią spokojnie rozm aw iać, a św iat polityki jest nieuporządkow any i pełen przem ocy. O d-biorcy takiego dyskursu stają się św iadkam i spektaklu, k tó ry rozgryw a się p o za nim i, a takiej relacji ze słuchaczem nie m ożem y uznać za „sto so w n ą” .

D o b ry re p o rtaż jest specyficznym rodzajem tw órczości radiow ej, rzec m o żn a - „jest stosow ny sam ym w sobie” . O w a „stosow ność” realizuje się n a dw óch płaszczyznach; są to: relacja dziennikarz - b o h ater n agrania oraz dziennikarz - słuchacz. R ep o rtaż radiow y, przede wszystkim uwzględniając w ynikającą z ludzkiej natu ry potrzebę w ygadania się, daje człowiekowi m ożliw ość w ypow iedzenia się, zabrania głosu w jakiejś spraw ie, przybliżenia innym siebie i swoich problem ów . W zruszającym i pięknym przykładem um ożliw ienia poprzez re p o rtaż i dzięki niem u opow iedzenia ludzkich losów niech będzie Człow iek z bandurą J. Jankow skiej. Jest to h isto ria pieśniarza spotkanego w K ijow ie przez autorkę, któ ry grą n a bandurze i śpiewem zarabia n a życie, zaś p ra ca ta daje m u „przy o kazji” og ro m n ą radość. Bard wyśpiewuje słuchaczow i swoją opowieść o rodzinie, dzieciństwie, słowem i m u zyką w yznaje m iłość d o U krainy, nuci pieśń specjalnie dla nas P o -laków . R e p o rte rk a pozw ala m u m ówić, a właściwie śpiewać, o czym chce i ile chce. C zasem tylko, z uwagi na słuchacza, k tó rem u m o g ą być obce przedstaw iane przez „człow ieka z b a n d u rą ” zdarzenia czy m om enty

histo-11 O perswazji nakłaniającej i innych retorycznych „sposobach” dyskursu z odbiorcą por.

np. B. B o g o ł ę b s k a , Stylistyka retoryczna pozaliterackich fo rm wypowiedzi, [w:] Studia o stylistyce..., s. 209-221; t a ż , Tradycje retoryczne w stylistyce polskiej. Narodziny dyscypliny, Łódź 1996, tamże.

(7)

ryczne, dop o w iad a i wyjaśnia. Przykładow o m aluje dla odbiorcy (intensywnie działając n a zmysł w zroku) o b ra z okolicy, w której sp o tk ała bard a, aby re p o rtaż był całością, pełnym obrazem i aby słuchacz z łatw ością m ógł w yobrazić sobie to m agiczne miejsce w centrum K ijow a:

Siedzi na stołeczku u stóp zamkniętej cerkwi w wysokiej baraniej czapce. Siwa broda ukrywa wiek. N ad nim wznoszą się przepyszne cerkiewne kopuły, zdobiące najpiękniejszy zakątek Kijow a [...]. N a schodach otwarty futerał, do którego przechodnie wrzucają pieniądze. H onorarium trubadura losu ukraińskiego.

P artn ersk ą, wręcz „koleżeńską” , relację m iędzy a u to rk ą re p o rtażu a jej b ohaterem m o żn a też zaobserw ow ać w re p o rtażu Bez żalu - opowieści o Jan ie K elusie. R elacja ta nie jest niczym zaskakującym , zważywszy fakt, że dzien n ik ark a zna osobiście b ard a „S olidarności” . W ażne jest jed n ak to, że ten przyjacielski nastrój wytw orzony został dla słuchacza. Zw roty: „w iesz” , „p am iętasz” , śmiech, potakiw ania, szczekanie psa - wszystko to tw orzy klim at opowieści o człowieku, o pow iązaniu jego losów z historią n aro d u , klim at w yznań kogoś, kto śpiewem angażow ał się w walkę poli-tyczną. P artnerski nastrój stw orzony został nie tylko po to, by dw oje ludzi m ogło pow spom inać daw ne czasy, porozm aw iać o w spólnych dośw iad-czeniach, ale p o to , by coś z tej opowieści wziął także ktoś „trzeci” - słuchacz.

Przykładem „realizow ania szacunku” wobec bohatera reportażu, szacunku w yrażanego w sposobie prow adzenia z nim rozm ow y (budow anie takiego o brazu w spom aga także sam a budow a, kom pozyq'a), jest re p o rtaż Tenor tej samej a u to rk i. T o opowieść o człowieku, któ ry wziął kiedyś udział w program ie telewizyjnym Kariery i bariery, doszedł do finału i wiązał z tym faktem nadzieje n a sławę i pieniądze. N iestety, po program ie nie zgłosił się nikt, k to zechciałby zainw estow ać w jego głos. „ T e n o r” , który określa sam siebie ja k o przystojnego i utalentow anego m ężczyznę (jest przy tym niezwykle zabaw ny), pośrednio oskarża au to ró w p ro g ram u i biorących w nim udział sędziów o zm arnow anie tak wielkiego i obiecującego talentu, jakim - we własnym m niem aniu - dysponuje on sam. D rugim rozm ów cą J. Jankow skiej w tym reportażu jest W łodzim ierz K orcz, jeden z dw unastu ekspertów , którzy oceniali występ „ te n o ra ” . A u to rk a konfro n tu je ich wy-powiedzi, „spotyka ich dla siebie” po raz drugi, aby m ogli wyjaśnić pow stałą sytuację. K ażdego z nich traktuje tak sam o, zadając tru d n e pytania:

[Do W. Korcza]: Czy państwo zdawali sobie sprawę, że ci ludzie [...], którzy prezentowali swoje umiejętności, którzy śpiewali, którzy brali udział w programie, łączyli z tym faktem wielkie nadzieje na przyszłość?

[Do „tenora” , który skarży się, że nie znalazł się sponsor i nie pom ógł mu wydać płyty]: A nie mógł pan sam zebrać pieniędzy gdzieś indziej zarobionych i sam nagrać?

(8)

B ohater - tenor, niegrzeszący skrom nością, ośm iesza się (oczywiście nieśw iadom ie), je d n a k na tle całego reportażu nie jest postacią przejask-raw ioną. A u to rk a trak tu je go, m im o jego śm iesznostek, z szacunkiem , ale uśw iadam ia m u też, że niezrealizow anie m arzeń artystycznych to również jego w ina. Rzecz piękna i „stosow na” : n a końcu reportażu sam K orcz oddaje w pewnym sensie „ h o łd ” tenorow i, docenia jego talent, stw ierdzając tylko, że nie czas dziś na takie głosy.

J. Jan k o w sk a jest jednym z niewielu reportażystów w Polsce, upraw ia-jących obszerny, czasem niemal epicki, dokum ent. Przed tw órcam i tego

g atu n k u stoi b ard zo odpow iedzialne i tru d n e zadanie: obiektyw nego i uczci-wego przedstaw ienia historii. Słowo „stosow ny” nie jest tu odpow iednie, jego w artość sem antyczna jest zbyt m ała w stosunku d o wagi opisywanych w tego ro d zaju utw orach zdarzeń. Czy m o żn a bowiem powiedzieć: „stosow - ność w obec h isto rii”? Raczej uczciwość, szczerość, p o prostu: p raw d a his-toryczna.

O bow iązkiem reportażysty, któ ry dokonuje dźwiękowej ilustracji hi-storycznego w ydarzenia, jest szczególna dbałość o rozpoznanie tem atu, d o k o n a n ie d o k ład n ej do k u m en tacji, zapoznanie się z w szystkim i aspe-k tam i zd arzenia. E ta p pracy, aspe-któ ry pop rzed za n ag ran ie m ateria łu do d o k u m en tu , nazyw a J. Jan k o w sk a „absolutnym rozpoznaniem ” . U w aża, że człow iek, k tó ry o p ow iada o swoim przeżyw aniu jest najlepszym źró -dłem inform acji ty lk o wów czas, gdy m ów i o sobie. K iedy zaś p rzed-m ioterzed-m jego rozw ażań jest doświadczenie zbiorow e, wszystkie jego wy-pow iedzi należy k o n fro n to w ać, badając, co inni m a ją d o wy-pow iedzenia n a ten sam tem at. M ając zaś n a uw adze ca łą tw órczość re p o rtażo w ą a u to rk a stwierdza:

R eportaż jest wypowiedzią osobistą, subiektywną. Rzecz polega na tym, że mamy [dzien-nikarze] pew ną powinność - kiedy mamy do czynienia z konfliktem dwóch stron, jeśli nawet nasza sympatia jest po jednej stronie, to obowiązkiem dziennikarza jest: zawsze dać możliwość wypowiedzenia się drugiej stronie.

A u to r d o k u m en tu winien m ieć świadom ość, że dla wielu odbiorców jego dzieło jest „środkiem ” , pom ostem d o p o zn an ia historii, często pierwszym zetknięciem z danym wydarzeniem . D la innych źródłem , w k tó -rym szukać będą odpow iedzi n a ważne pytania. M oże być też w końcu szansą odm iennego spojrzenia n a historię, uśw iad o m ien ia sobie przez słuchacza aspektów , z k tó ry c h istnienia nie zdaw ał sobie dotychczas sprawy.

T w orząc O szukanych J. Jan k o w sk a dysponow ała tylko m ateriałem zgry-w anym z taśm archizgry-w alnych, z procesu, a nie nagryzgry-w anym przez nią bezpośrednio. M im o ograniczeń stworzyła bogaty w treść, poruszający d o -kum ent, opow iadający o zabójstw ie i zabójcach ks. Jerzego Popiełuszki,

(9)

naśw ietlający m otyw y ich działania. A u to rk a przedstaw ia w ydarzenie z ró -żnych p u n k tó w widzenia. D b a o to, by wszystkie inform acje znaczące dla interpretacji, znalazły się w dokum encie. Przysłuchujem y się m szom o d -p raw ianym -przez ks. Jerzego, głoszonym -przez niego słow om , a-pelom 0 jedność, w iarę i posłuszeństw o. „S praw dzam y” n ag ran ia na au tom atycz-nej sekretarce w gabinecie kapłana: zgłaszają się ludzie poszukujący maści 1 innych leków dla swoich bliskich chorych, p roszą o pom oc. Poznajem y rozwój w ydarzeń oczam i oskarżonych i ówczesnych pracow ników M SW . D ow iadujem y się, ja k z p u n k tu widzenia ówczesnego praw a wyglądała działalność księdza Popiełuszki. L ektor czyta art. 4 ustaw y z d n ia 14 lipca 1983 r. o urzędzie M inistra Spraw W ew nętrznych i zakresie działania podległych m u organów . Przytoczone zostają fragm enty artykułów i lis-tów , zam ieszczonych w gazetach z tam tego okresu, ironicznie i złośliwie oceniających działalność kapłana: „U w ażam , że ksiądz P opiełuszko jest pospolitym politycznym graczem, który jątrz y n a wszelkie m ożliwe sposo-by w okresie, kiedy ja k nigdy potrzebny nam spokój. Czy nie należało sposo-by go jed n ak pozbaw ić m ożliwości publicznego pyskow ania n a w szystko, co nie jest po jego myśli? Jak to zrobić?” Jest też w ypow iedź K ościoła, któ ry reprezentuje tu K u ria M etro p o litaln a w W arszaw ie: „O d dłuższego ju ż czasu n ab o ż eń stw a o d praw iane przez księdza J. P opiełuszko

prze-kształcają się w m anifestacje polityczne, pow odując zagrożenie ładu, bez-pieczeństw a i po rząd k u w stolicy [...]” . Słucham y relacji z narad y u płk. Pietruszki 20 października 1984 r.: „A dam P ietruszka stwierdził: dosyć tej zabaw y z P opiełuszką i M ałkow skim , podejm ujem y zdecydow ane dzia-łania, trzeba ta k nimi w strząsnąć, żeby to było n a granicy zaw ału ser-ca

Są zatem wypowiedzi sam ego księdza Popiełuszki, oskarżonych, p ra -cow ników M SW , K u rii M etropolitalnej, biorących udział w m szach wiernych, czytelników , obserw atorów wielość pun k tó w widzenia, pełna d o kum entacja, uczciwość wobec historycznego w ydarzenia, wobec ludzi, k tó -rzy je w spółtw o-rzyli, a także wobec słuchacza. Ci zaś, któ-rzy mieli własną ocenę zdarzenia, po wysłuchaniu d o k um entu zm uszeni są d o ponow nego przeanalizow ania swego stanow iska, do sk onfrontow ania swoich argum entów z tym , co w audycji usłyszeli. I, co bardzo istotne, d okum ent, p o -przez swą treść, nie staw ia sobie za cel p róby narzucenia zm iany zdania słuchaczowi. D aje m u jedynie szerokie spojrzenie, w zbogaca jego wiedzę i spraw ia, że jest o n a bogatsza dzięki pew nym faktom . I dopiero teraz, w op arciu o tę pogłębioną wiedzę, w inien sform ułow ać swoje sądy o zbrodni.

R ep o rtaż radiow y jest gatunkiem silnie oddziałującym n a emocje słu-chacza. T u praw dziw i ludzie opow iadają swoje historie innym ludziom językiem barw nym , żywym i pełnym ekspresji. T u doku m en tu je się praw dę

(10)

historyczą środkam i w yrazu charakterystycznym i dla m edium radiow ego, buduje się nastrój m inionych w ydarzeń, by m ogły go przeżyć następne pokolenia. P oszukując autentyzm u, wchodzi się niejako w sam środek problem u, w jego meritum .

R ep o rtaż radiow y przeszedł d ługą drogę „technicznej ew olucji” 12 - od literackiego (pisanego), odczytyw anego lub tw orzonego na żywo przed m ik -rofonem w studiu, poprzez włączanie krótkich m ateriałów dźw iękowych z życia13, aż do całkow itego zwycięstwa autentyzm u, czyli wyjścia dzien-nik arza z m ikrofonem na ulicę, by tam zdobyć pełny m ateriał, a następnie „ o b ro b ić ” go w k om puterow ym p rogram ie służącym d o m o n ta ż u . N a przestrzeni praw ie pięćdziesięciu lat różne też bywały tem aty, k tóre n a jb a r-dziej rep o rteró w interesow ały14. Pojawiały się odm ienne tendencje ek spono-w ania sam ego dziennikarza spono-w jego dziele. N iektórzy starali się całkospono-wicie ukryć re p o rte ra i jego głos, inni - ja k Jacek S tw o ra15 - uczynili narrację a u to rsk ą kluczow ym elem entem utw oru. R epo rtaż zm ieniał się i ciągle się zm ienia. Ewolucji uległo też pojęcie „stosow ności” w re p o rtażu i etyka, m oralność tw órców w m ediach. Ja k m ogliśm y zaobserw ow ać, inne tem aty „uchodziły” w Polsce, inne n a Z achodzie E uropy; różnica w rozum ieniu „stosow ności” rep o rtażu m iała też źródła kulturow e.

P orów nując je d n a k ten rodzaj twórczości radiow ej z analizow anym i tu rozm ow am i publicystycznym i, stwierdzić m ożna, że stosow ność, wysoki stopień w ym agań etycznych czy wręcz m oralnych jest nad rzęd n ą cechą dobrego reportażu. „S tosow ny” jest on dzięki „spokojow i” , jak i wnosi w m edialny chaos o raz w ludzkie życie; dzięki tem u, ja k o tym życiu o p ow iada - w piękny, barw ny, autentyczny sposób - i z jak im odnosi się d o niego szacunkiem . Jego etyczność w yraża się w k ońcu stosunkiem do słuchacza, k tórem u au to r pragnie w pełny i barw ny sposób przedstaw ić ciekaw ą historię, w zbogacając jednocześnie jego wiedzę o świecie, ale i prze-kazując m u określone przesłanie, bowiem d o b ry rep o rtaży sta chce przez owe kilka lub kilkanaście m inut trw ania jego utw o ru dostarczyć odbiorcy w zruszeń i przeżyć estetycznych, ale także wpłynąć na jego wybory, opcje i p riorytety etyczne.

12 Por. M. K u b i c a , Krótkie fo rm y reporterskie w Polskim Radio, W arszawa 1971. 13 N a tem at prapoczątków reportażu radiowego pisała dotychczas szerzej E. P l e s z k u n - O l e j n i c z a k o w a w swym tekście O reportażu radiowym, [w:] Reportaż w dwudziestoleciu międzywojennym, Lublin 2004, s. 115-123.

14 Z. Z i ą t e k , Wrzos, Pruszyński, Wańkowicz. Rola wielkich indywidualności w narodzinach i rozwoju polskiego reportażu, [w:] Reportaż w dwudziestoleciu..., s. 9-17.

15 Ku czci Jacka Stwory w październiku 2004 odbyła się w Kazimierzu dziesiąta już edycja konkurs reportażu radiowego jego imienia. Pomysłodawczynią konkursu jest Janina Jankowska, któ ra za tę inicjatywę otrzymała na festiwalu radiowym Prix Europa (Berlin 1998) wyróżnienie w kategorii pomysłów medialnych, tzw. Market Place o f Ideas.

(11)

Kinga Klimczak

ABOUT JO U R N A LISTS AND A PPRO PRIA C Y ’S IM M ORA LITY T H E IR W ORKING IN RADIO R EPO R TS AND

(Summary)

This article refers morality and responsibility in radios’ reportages and interviews. Text also relates to changes in idea o f propriety in reportages together with the changes in political system in Poland.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ponad to zapoznać się z opisem działalności polskich twórców: Zofii Kulik, Krzysztofa Wodiczko, Zbigniewa Libery. Dla chętnych film: Marina Abramowić:

Wprawdzie w audycji o ulicy Kamiennej pojawiają się wypowiedzi ludzi młodych i dzieci, jednak ich rolą zdaje się nie być dynamizacja przekazu, ale nadanie mu

Najbardziej na tej „bojowej atmosferze” podczas debat publicznych z politykam i traci słuchacz, który po wygłaszanym n a początku audycji przez niektórych

W artykule, za pomocą modelu korekty błędem AIDS, dla danych rocznych z okresu 1961–2008, wyestymowano cenowe i dochodowe elastyczności popytu na alkohol w Polsce. Otrzymane

Wymiar podatku zależny jest od średniej ceny skupu żyta za pierwsze trzy kwartały roku poprzedzającego rok podatkowy, która ogłaszana jest w komunikacie Prezesa Głównego

Jak się okazuje, nie jest to jednak sprawa taka prosta, ponieważ większość bota- ników, czyli naukowców, którzy przecież zawodowo zajmują się roślinami, ma

Instytut L eków otrzym ał dw a zadania: kontrolę jako ści leków i ich rejestrację oraz prow adzenie badań naukow ych w zakresie działania leków i oceny ich

powietrza produktami spalania i im wilgotniejsza zima, tym szybciej zachodz¹ procesy niszcz¹ce (ryc. Ich wp³yw na ska³y jest znacznie wiêk- szy. W znacznym stopniu u³atwiaj¹ one