• Nie Znaleziono Wyników

Mixer magazyn studentów nr 13, listopad 2005

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mixer magazyn studentów nr 13, listopad 2005"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Hliill jSiw;::.:,:. i t t t l t ł i f i i n i t l f i t :* ■ • -flTlfłfjłM9łf«#ł»łio , ,:j

.

JmitPillliilliitiiiiu. : m m

■ P

f P

IflilS

■P r

m

t t m

g łó w n e

Krakowskiej Sokoły Wyższej

i s . A. Frycza ModraewsEiego

(2)

Menu

mixer

r i a g a z y n s t u d e n t ó w K r a k o w s k ie j S zk o ły W y ż s z e j

I B / listo p a d 2 0 0 5 / ISSN 1 7 3 2 -6 4 9 4

Redaktor naczelna:

Gabriela Kózka

zast. redakto r naczelnej:

Anna Stowiakowska redakcja: Agnieszka Zawitowicz Marcin Gnat Maciej Kozicki Bartłomiej Misiniec Mateusz Peszka Paweł Pluta Martyna Polak Dominika W idłak korekta: Agata Czarnota

sk ład /łam an ie opra cowanie graficzne: Maciej W ojdyła tcheely@wp.pl adres do korespondencji: mixer@kte.pl wydawca:

Krakowska Szkoła Wyższa im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego ul. Kanonicza 9 31-002 Kraków druk: drukarnia lntrom ax tel. 290.07.01 nakład 1000 egzemplarzy

Redakcja zastrzega sobie prawo do redagow ania tekstó w oraz zm ia­ ny ty tułó w . Redakcja nie zwraca te kstó w niezamówionych.

W numerze:

Ogłoszenia

Głos ludu

Listy do redaKcj:

PoWaGa: Politycznie Ważne Gadanie

Wywiad z Rektorem ____________

Ignorowanie z orłem w koronie

K raków od spodu:

Laską po młodym grzbiecie

Historia pewnej konstrukcji

Studnia: Studencki Drogowskaz Intelektualny

Trudne początki, czyli

niebezpieczeństwa I roku

Wykładowca nie taki straszny,

jak powiadają

Europejskie Forum Studentów AEGEE

Danie g łó w n e tem at z okładki

Internetowe wysypisko

Kumulus: Kulturalny Uzupełniacz Młodzieży

Wywiad z Kabaretem Moralnego

Niepokoju

Zbawiciel dla laików

Paranoja

Między tamponem a chipsami

Czarno-białe

Tylko w d u e c ie ___________

Singiel nie znaczy samotny

6

9

10

10

12

13

15

16

20

23

26

27

27

(3)

Aperitif

Cześć! Serdecznie w itam wraz z catą redakcją „ M ix e ra ” po wakacyjnej przerwie! Cóż, jesień zagościła na dobre (i na zte) w Polsce, a to oznacza, że studenci pow rócili w uczelniane mury. Niektórzy z Was natom iast d o piero co zasilili szeregi braci studenckiej KSW. Mam nadzieję, że zdążyliście się już zadom ow ić u nas. Pamiętajcie jednak, że studia to nie tylko wykłady, zakuwanie regutek i stres przed egzaminami. To przede wszystkim jeden z najpiękniej­ szych okresów w życiu. To doskonała szansa, by poszerzać własne horyzonty, rozwijać pasje i wspaniale się przy tym bawić. Szybko też dojdziecie do wniosku, że egzaminy z życia i dorosłości są znacznie trudniejsze, niż te zdawane podczas sesji egza­

minacyjnych. Pamiętajcie jednak, że w iele tego, co się w o k ó ł nas dzieje zależy, od nas samych... W itajcie zatem na pokładzie KSW. Życzymy Wam m iłego po­

dróżow ania! Oddajemy w Wasze ręce trzy­ nasty, bynajm niej nie pechowy, num er „M ixe ra ". Mamy dla Was z tej okazji małą niespodziankę, k tó ­

rą odkryjecie na następnych stro­ nach. Uchylając rąbka tajemnicy, powiem , że zafundow aliśm y gaze­ cie swego rodzaju lifting, zm ienia­ jąc nieco „rozkład jazdy” i w p r o ­ wadzając nowe działy. Chcemy, by

gazeta stała się bliższa studentom KSW oraz by ułatwiała W am życie w murach naszej uczelni, a może nawet poza nią. Wszystkie nie­ zbędne inform acje znajdziecie w

dalszej części „M ix e ra ” . Nowy dział „Głos lud u " to Wasza strona, drodzy studenci.

Możecie pisać do nas na adres mixer@ kte.pl listy z problem am i dotyczącymi życia studenckiego toczącego się w murach KSW. Możecie ponadto przysyłać do nas

komentarze na te m a t poszczegól­ nych a rty k u łó w publikowanych na

łamach „M ixe ra ", j a k i przysyłać własne teksty, które umieścimy w tej rubryce. Zachęcam Was do

aktyw nego udziału w tw o rze n iu tego pisma, w końcu „M ix e r” jest p rzygoto­ w ywany w całości przez s tudentów i dla studentów. Stworzyliśmy rów nież rubrykę ogłoszeń. Ten dział ma bowiem Wam, studentom KSW, czyli jed n o stko m najważniejszym w murach uczelni, ułatwić życie. Oprócz ogłoszeń samorządu i naszych, mamy nadzieję ogłaszać w miarę możliw ości Wasze anonse. Zatem jeśli macie np. notatki lub książki, które nie są W am potrzebne, a które zapewne przydadzą się młodszym kolegom , to dajcie nam znać na adres m ixer@ kte.pl. A teraz pozostaje mi już tylko odesłać Was do MENU i życzyć w im ieniu

koleżanek oraz kolegów z redakcji: smacznego!!!

(4)

Ogłoszenia

■ ■ Zapraszamy do udziału w Targach Pracy, które odbędą się w czwartek 17 listopada 2005 r., w godzinach od 9.00 do 16.00, przy ul. Rakowickiej 27, w hali paw ilonu dydaktyczno-sportowego Aka­ demii Ekonomicznej w Krakowie.

Studencie! Masz dość suchej te o rii i akademickich rozmów? Chcesz w końcu działać? Szukasz praktyki, stażu, a może stałej pracy? Masz dość niepewności i inform acji z drugiej ręki? Nasza oferta jest właśnie dla Ciebie.

Ale, o co chodzi?!

Targi Pracy to jedyny w swoim rodzaju sposób poszukiwania in te re ­ sującej oferty pracy, praktyki czy stażu. Kiedyś kupcy spotykali się na jarmarku, żeby sprzedawać swoje towary. Targi Pracy działają na podobnej zasadzie, um ożliw iając bezpośredni ko n ta kt i w y ­ mianę inform acji między pracodawcą a potencjalnym pracownikiem. Biorąc udział w Targach, masz niepowtarzalną szansę uzyskania w iarygodnej i rzetel­ nej info rm a cji z pierwszej ręki. Każda z uczestniczących w Targach Pracy firm posiada swoje stanowisko, przy którym będziesz m ó g ł zadać pytanie jej przed­ stawicielowi. Najczęściej są to ludzie, którzy kiedyś tak jak Ty teraz musieli przechodzić sko m plikow any proces re­ krutacji. Kto zrozumie Cię lepiej? No tak - powiesz - ale żyjemy w XXI wieku, erze Internetu...

Tak, oczywiście wszystko można znaleźć w Sieci, ale... Podczas Targów możesz nie tylko uzyskać odpowiedzi na nurtujące Cię pytania o proces re­ krutacyjny, ale także możesz sam w nim uczestniczyć. Coraz częściej firm y, oprócz prezentacji, przeprowadzają case studies lub rozm ow y kwalifikacyj­ ne. Najlepsi w ygrywają praktyki, staże, a nawet stałą pracę. Jeszcze się zastana­ wiasz?

Dlaczego właśnie Targi Pracy Akade­ mii Ekonomicznej w Krakowie?

Q

W naszych Targach Pracy uczest­

niczy ponad 30 firm z branży FMCG,

SE

targi

pracy

2 0 0 5

finansów, bankowości, konsultingu, IT oraz instytucje i organizacje fu n k c jo ­ nujące w obszarze HR i pośrednictwa pracy. Podczas Targów doradcy Zespołu ds. Karier będą udzielać inform acji na te m a t aktualnych potrzeb rynku pracy, pro je k tó w wspierających zatrudnienie i przedsiębiorczość oraz metod poszu­ kiwania praktyk, staży i pracy. D odatko­ w o będziesz miał okazję uczestniczyć w prezentacjach prowadzonych przez takie firm y jak: The Boston Consulting Group, Capgemini, Philip Morris czy KPMG, oraz warsztatach rekrutacyjnych firm y International Paper. Jesteś studen­ tem I lub II roku studiów? Myślisz, że to nie dla Ciebie? Nieprawda.

Chociaż oferty praktyki, stażu i pracy skierowane są zwykle do studentów III, IV i V roku s tudiów oraz do absol­ w en tó w , w a rto wcześniej rozejrzeć się na rynku pracy. Jeżeli teraz poświęcisz chwilę i znajdziesz wym arzoną firm ę lub ofertę, później zaoszczędzisz dużo cennego czasu. Znając wymagania pra­ codawców, będziesz m ó g ł skutecznie przygotować się do procesu rekru­ tacyjnego. Na III roku nic Cię już nie zaskoczy. To właśnie z myślą o Tobie przygotowaliśm y katalogi targowe, a pracodawcy - materiały info rm a cyj­ ne. Dzięki nim będziesz m ó g ł w dom u spokojnie zapoznać się z profilam i firm oraz wymaganiam i pracodawców. Nie czekaj! Decyduj teraz!

W ejdź na naszą stronę w w w . karie­ ry.a e.kra ko w .p l, zapoznaj się z pro fila ­

mi w ystawców oraz ich ofertą rekruta­ cyjną. Zapisz się na prezentacje i/lu b na warsztaty rekrutacyjne. Zaopatrz się w kilka kopii CV i koniecznie przyjdź. My wskażemy Ci możliw ości rozwoju.

A n ia G ajd osz, s t u d e n tk a AE i Zespót ds. K arier

■ ■ Zespół rockow y Kitsch Object pil­ nie poszukuje perkusisty, najlepiej z własnym sprzętem. Dysponujemy salą, mamy własny repertuar, gramy koncer­ ty. Jeśli chcesz dołączyć do wschodzącej gwiazdy rocka - napisz, zadzwoń, daj o sobie znać. Nasze dane : GG 1404017, e - m a il: kitsch.object@ plusnet.pl, 609.502.589. C zekam y!!

■ ■ Na początku październiku tego roku założyłem nieoficjalne fo ru m s tu d e n tó w i a b so lw e n tó w Krakowskiej Szkoły Wyższej. Założyłem je ponieważ w Internecie KSW poza ogłoszeniami i inform acjam i w prasie w zasadzie nie istniało, nie mówiąc o tym, że studenci nie mieli możliw ości szukania inform acji o uczelni czy sobie samych od innych stud e n tó w do ich dyspozycji była tylko strona d om ow a KSW. Postanowiłem tę sytuację zmienić dzisiaj wchodząc na stronę Forum, można szukać inform acji o zajęciach, dyżurach czy innych zw ią­ zanych ze studiowaniem , można po­ rozmawiać na różne ciekawe tem aty czy zwyczajnie poszukać nowych kolegów czy koleżanek. Zapraszam serdecznie!

M ic h a t B e rn a k ie w ic z

(5)

Głos Ludu

bliskie spotkanie z samochodem

W s z y s tk o po s ta re m u

Miałem piękny sen. Widziałem w nim dziekanat, zawsze otw arty dla studentów. Przed jego drzwiami nigdy nie było kolejek. W sytuacji, gdy trzeba było coś załatwić, szło się tam z przyjemnością i radością. W dziekanacie pracowały miłe i uśmiechnięte panie, dla których moje problemy były ważne jak ich własne. W każdej chwili g otow e do pomocy czy udzielenia informacji. Robiły to nie z obowiązku, tylko z dobroci serca. Nie zdarzyło, aby kogoś odesłały z kwitkiem lub uczu­ ciem straty czasu - dla nich nie było sprawy nie do załatwienia. Wizyta w tym najważniejszym na studiach biurze była przyjemnością... to był piękny sen.

Potem się obudziłem. Rzeczywi­ stość wróciła - kolejny rok studiów. W to re k - byłby to normalny dzień, gdyby nie wizyta w dziekanacie, któ­ ra od jakiegoś czasu jest traktowana przeze mnie jak przymus i kara. Gdy muszę tam pójść, szykuję się jak na wojnę. Zbieram wszelkie siły. Cze­ kając w kolejce, zerkam na zegarek i obawiam się, że nie zdążę w ciągu trzech godzin pracy dziekanatu załatwić tego z czym przychodzę, ba - nawet nie wejdę do środka. Gdy jestem przed drzwiami, wiem, że niedługo nadejdzie czas walki. Z mojej tw arzy znika uśmiech ustę­ pując miejsca zawziętości. Stojąc przed ladą, mam uczucie, że stoję po jednej stronie barykady, a po drugiej znajduje się pani z dziekana­ tu. Mam wrażenie, że jesteśmy dla siebie w rogam i. Nieustanna i bez­ sensowna walka na nieuprzejmości i nieustępliwość trwa...

A niewiele potrzeba, żeby to zmienić! Trochę uprzejmości z na­ szej strony i dobrej w oli z drugiej.

Bazyl

Z

P o trz e b a „ p rz e s trz e n i ż y c io w e j”

Naszej uczelni mocno przybyto słuchaczy. Jest nas więcej na kory­ tarzach, w salach, na stołówce, a także i przede wszystkim w a u tobu­ sie linii 125. Po wakacjach tylko ona nam została i dlatego podróż na uczelnię stała się koszmarem.

Z pow odu masy ludzi w pojeż- dzie MPK drzwi często nie mogą się otworzyć, a gdy to już nastąpi, jest problem z ich zamknięciem i dalszą jazdą. Nie chodzi tu tylko o odcinek spod KSW do ronda Grzegórzeckie­ go, gdyż znaczna część ludzi jedzie dalej i w środku wciąż jest tłoczno. Dojazd na uczelnię jest tak samo trudny jak pow rót. Taki przejazd nie jest ani przyjemny, ani bezpieczny.

Do obsługi tej trasy potrzebna jest nowa linia lub większy autobus. Mam nadzieję, że ta sprawa zainte­ resuje władze naszej „wszechnicy wiedzy” i skłoni je do działania.

Ko

W a lc z m y o s w o je !!!

Nasza uczelnia jest podobno bardzo bezpiecznym miejscem. Niestety, sama droga do niej - nie zawsze. Wielu studentów, a szczególnie ci idący z placu Bohaterów Getta, przebiega przez drogę w n iedozw o­ lonym miejscu. Mam tu na myśli odcinek drogi dwupasm owej pro ­ wadzącej na most Kotlarski.

Przyczyną takiego zachowania jest pośpiech, lenistwo lub po pro ­ stu brak wyobraźni... Większość z nas nie zdaje sobie chyba sprawy z niebezpieczeństwa. Przecież tą dro ­ gą jadą rozpędzone samochody, a ich kierowcy nie mogą wiedzieć, że zaraz za zakrętem na drogę w ybie­ gną ludzie. W tym miejscu w ta m ­ tym roku została potrącona student­ ka. Zaraz po tym zdarzeniu zrodziły się pomysły o m alowaniu pasów lub w ybudow aniu ponad drogą kładki dla pieszych. Niestety, nic z tego nie wyszło.

Mamy nowy rok akademicki. Nasz kampus wygląda wspaniale. Nadszedł więc chyba czas, aby w ła­ dze uczelni zainteresowały się bez­ pieczeństwem studentów śpieszą­ cych na zajęcia, za które w dodatku płacą. Patrole policji i mandaty dla przechodzących przez drogę to nie metoda.

Studentów jest coraz więcej. Ra­ zem mamy coraz silniejszy głos. Nie bójmy się walczyć o to, co nam się należy, zanim dojdzie do następnej tragedii.

(6)

WYWIAD Z REKTOREM

Nasza uczelnia nieustannie się rozwija, a co z tym się bezpośrednio wiąże, także i zmienia. Zmiany są w i ­ doczne nie ty lk o na płaszczyźnie czysto m aterialnej, jak chociażby o ddany do użytku budynek B, ale rów nież na najwyższych stanowiskach. Jedną ze znaczących zmian jest obsadzenie na stanowisku Rektora Krakowskiej Szkoły Wyższej prof. dr. hab. Jerzego Malca, dotychczasowego Prorektora. Aby przybliżyć W am postać n o w ego Rektora nasza, redakcyjna koleżanka przeprow adziła w y w ia d z Panem prof. Jerzym Malcem.

MIXER : Od bieżącego roku akadem ic­ kiego jest Pan n o w y m rektorem Kra­ kowskiej Szkoły Wyższej. Serdecznie g ra tu lu je m y te g o zaszczytnego w y ró ż ­ nienia. Jakie plany i nadzieje wiąże Pan z objęciem te g o stanowiska?

prof. dr hab. Jerzy Malec: Planów jest sporo. Przez ostatnie pięć lat szkoła rozwijała się tak dynamicznie, że teraz wszyscy oczekują kontynuacji tego p ro ­ cesu, także w zakresie inwestycji. Stąd do najważniejszych zamierzeń należą plany dalszej rozb u d o w y kampusu. W przyszłym roku rozpocznie się b u d o ­ wa trzeciego budynku, który powierzch­ nią zbliżony będzie do drugiego. Nowy o biekt powstanie przy Bulwarach Wiśla­ nych i będzie stanow ił zamknięcie tego etapu inwestycji.

M: Pogłoski o b u d o w ie trzeciego bu­ dynku krążyły już od dłuższego czasu. Będzie to ostatnia planow ana budowa? JM: Nie sądzę, żeby była ostatnia. Głę­ boko wierzę, że będzie następowała dal­ sza rozbudow a o b ie k tó w naszej uczelni. Jednak obecne plany, jak wspom niałem, stanowią zamknięcie pewnego etapu. Innymi słowy - pierwszy kampus uczel­ ni będzie o b e jm o w a ł te trzy budynki. W trzecim budynku znajdą się między innym i pomieszczenia dla katedr, po­ nieważ jednostek organizacyjnych na

uczelni mamy sporo, a pomieszczeń jest na razie niewiele, a także większa czytelnia niż ta, którą dysponuje pie rw ­ szy budynek, oraz inne pomieszczenia administracyjne i dydaktyczne. Cały czas myślimy przyszłościowo, dlatego być może już niedługo rozpoczną się poszukiwania terenów , na których bę­ dzie można budować dalsze obiekty. Z pewnością byłoby rzeczą oczekiwaną i pożyteczną w ybu d o w a n ie jakiegoś przy­ z w oitego obiektu sportowego.

M: Budynki dydaktyczne, o b ie k t spor­ to w y to ele m enty re a lizow anego planu ro z b u d o w y uczelni. Czy o b e jm u je on także powstanie a ka d e m ik ó w ? JM: Akademiki są problem em bardziej złożonym. Cena łóżka w akademiku jest skalkulowana na poziom ie niewiele o d ­ biegającym od ceny kwatery prywatnej. Mam tu na myśli niewielkie, w y n a jm o ­ wane przez kilka osób mieszkanie. W związku z tym zainteresowanie akade­ mikami nie jest aż tak duże jak kiedyś. Dlatego wydaje mi się, że nie jest to sprawa pierwszoplanowa. Dysponujemy zresztą pewną ilością miejsc na osiedlu Złotej Jesieni. Może w przyszłości uda nam się w ybudow ać własny akademik, ale tak jak m ó w iłe m - nie jest to teraz najistotniejsze Studenci często w olą w y­ najm ować stancje w mieście.

M: To prawda, ale z każdym rokiem cena mieszkań rośnie, a ich jakość jest coraz gorsza. Innym p ro b le m e m jest sprawa bezpieczeństwa. A kadem iki na osiedlu Złota Jesień nie cieszą się dobrą sławą.

JM: Jestem przekonany, że gdyby zapa­ dła decyzja o budow ie akademika czy akademików, to lokalizacja byłaby na pewno inna. Należy przy tym podkreślić, że wszystkie inwestycje, które p o d e jm u ­ jemy, są inwestycjami realizowanymi wyłącznie z czesnego. Budżet państwa nie dokłada do tego ani złotów ki. W krótkim czasie w ybu d o w a liśm y dwa budynki o łącznej powierzchni blisko 17 tys. m e tró w kwadratowych, a za rok będziemy budowali trzeci. Dopiero w dalszej perspektywie będzie można p o d ­ jąć kolejne inwestycje, a pamiętajmy, że zbliża się niż dem ograficzny i być może stu d e n tó w będzie mniej niż obecnie. W tym roku zgłosiło się do nas blisko 6 ty­ sięcy nowych studentów, ale jak będzie za rok, dwa czy trzy - tru d n o p o w ie ­ dzieć. Musimy też do tego dopasować plany inwestycyjne uczelni. Od początku Krakowska Szkoła Wyższa nastawiała się na to, aby budować silną, własną in fra ­ strukturę, i tak się dzieje od kilku lat. M: Kiedy planow ane jest zakończenie b u d o w y trzeciego budynku ?

JM: Myślę, że p o w in n o to nastąpić w 2007 roku. Do tej pory inwestycje były

(7)

PoWaGa

realizowane w bardzo dobrym tempie. Budowa d rugiego budynku rozpoczęta się w lipcu 2004, a już w lipcu 2005 zo­ stał on oddany do użytku. Niewiele d łu ­ żej trwała budowa pierwszego obiektu, bo o k o ło półtora roku. Zapewne b u d o ­ wę trzeciego uda się zrealizować także w ciągu roku.

M: Jak szybko możem y spodziewać się rozpoczęcia prac przy obiekcie s p o rto ­ wym?

JM: Zależy to od tego, ilu będzie studen­ tó w i jakie będą możliwości. Jak na razie to kwestia przyszłości. Nie chciałbym tego bardziej rozwijać, aby nie robić jakiś nadmiernych nadziei. W tej chwili jedyna pewna rzecz to trzeci budynek kampusu, którego budowa rozpocznie się za rok.

M: Zajęcia w KSW rozpoczynają się wcześnie i tr w a ją do późnych godzin wieczornych. Niestety, s tołów ka stu­ dencka zamykana jest zdecydowanie wcześniej, a większości o ferow anych dań brakuje już w godzinach p o łu d n io ­ wych. M ożem y liczyć na rozwiązanie tego p roblem u, któ ry jest szczególnie uciążliw y dla s tu d e n tó w s tu d ió w zaocz­ nych?

JM: T rudno jest mi odpowiadać za wszystko łącznie ze stołówką, bo to już podlega innym działom w strukturze uczelni, ale oczywiście zwrócę na to uwagę. Nasza stołówka nie może fu n k ­ cjonować przez cały w eekend w taki sam sposób jak w tyg o d n iu . Liczymy na to, że studenci, którzy przyjeżdżają na zajęcia, zabierają ze sobą jakiś prowiant. Natomiast jeżeli chodzi o dziekanaty, to wiem , że w wielu państw owych uczelniach są one nieczynne w okresie zjazdów s tudentów zaocznych bądź są czynne w piątki i to krótko. U nas staramy się tak wydłużyć czas pracy dziekanatów, aby student zaoczny m ógł załatwić wszystkie swoje sprawy.

M: W ydaje mi się, że pewnym rozw ią­ zaniem byłoby umieszczenie na terenie kampusu a u to m a tó w z napojam i i przekąskami. Jaka jest Pana opinia w tej sprawie?

JM: Tak, myślę że jest to jakiś pomysł. Trzeba by się nad tym zastanowić. Do­ brze by było, aby samorząd zw rócił się z takim pomysłem do Kanclerza. Ja nie mam oczywiście nic przeciwko temu.

M: Znanym p ro b le m e m stu d e n tó w jest brak szybkiego przepływu in fo rm a c ji na te m a t np. zmian poczynionych w har­ m o nogram ach zajęć. Uczelnia posiada stronę in te rn e to w ą , ale jest ona mato aktualna i funkcjonalna.

JM: Już wcześniej miałem krytyczne sygnały dotyczące strony inte rn e to w e j i trzeba będzie z pewnością zwiększyć liczbę osób, które zajmują się jej a k tu ­ alizacją. Ten problem mamy w „p o lu w idzenia" i na pew no będzie się coś zmieniało. Być może więcej korzyści niż strona in te rn e to w a przyniesie ele ktro ­ niczny system obsługi studentów, który niedługo w prow adzim y. Umożliwi on uzyskanie szybkiego dostępu do in fo r­ macji, którym i dysponują dziekanaty, i załatwiania w ielu spraw bez konieczno­ ści stania w kolejce.

M: Jak daleki czasu dzieli nas od reali­ zacji projektu?

JM: W tej chwili wdrażany jest program, zatem potrw a to zapewne parę miesię­ cy. Myślę, że cały projekt ruszy od przy­ szłego roku akademickiego.

M: Zmorą s tu d e n tó w KSW są dojazdy do b u d y n k ó w uczelni. Zbyt rzadko kursujące autobusy linii 125 są zawsze przepełnione. Czy władze uczelni mają zamiar in te rw e n io w a ć w tej sprawie? JM: Interw eniujem y w tej sprawie stale. Stworzyliśmy między innym i tymczasową zatoczkę przy wjeździe do kampusu, gdzie przez pewien czas będzie umiejscowiona pętla jednego

z autobusów. Zrobiliśmy to między innym i ze w z glę d ó w bezpieczeństwa, ponieważ przebieganie przez po zb a w io ­ ną pasów drogę p rzelotow ą w stronę mostu Kotlarskiego czasami kończyło się tragicznie. Na pew no rozwiązaniem docelow ym będzie szybki tram w aj, je d ­ nak jego powstanie nie jest zależne od nas. Wszystko wskazuje na to, że ruszy on dop ie ro za rok.

M: Jednak tra m w a j to odległa przy­ szłość, co z chw ilą obecną?

JM: Prowadziliśmy rozm ow y z przed­ siębiorstwem MPK, jednak obecnie nie planuje się stworzenia dodatkow ych li­ nii autobusowych. Decyzje w tej sprawie zapadają gdzie indziej. Na razie nie w y ­ daje mi się, żeby nastąpiła w tej kwestii zasadnicza poprawa.

M: W społeczności studenckiej coraz większą popularnością cieszą się w y ­ jazdy zagraniczne. Czy liczba uczelni, do których będą m o g li wyjechać nasi studenci, powiększy się o takie kraje jak np. Stany Zjednoczone, Rosja czy

Hiszpania?

JM: Od początku staraliśmy się rozwijać kontakty m iędzynarodowe i nadal je roz­ wijamy. Jest już blisko trzydzieści u m ó w z uczelniami zagranicznymi i są one stale poszerzane. W tej chwili po w o ła łe m peł­ nomocnika rektora do spraw w spó łp ra ­ cy międzynarodowej, którym jest prof. Andrzej Bryk. Jego zadaniem jest nawią­ zanie k o n ta któ w z uczelniami amery­ kańskimi i podpisanie z nimi um ów . W pierwszej kolejności chcemy zawrzeć ta­ kie u m o w y i porozum ienia z tym i uczel­ niami amerykańskimi, które mają siedzi­ bę w Europie, a to z bardzo prostej przy­ czyny: koszt dojazdu do takiej uczel­ ni jest n ie p o ró w n yw a ln ie niższy niż lot przez ocean do USA. Takich uczelni w Eu­ ropie jest wiele, od Berlina poprzez John Hopkins University w Bolonii, aż po Bar­ celonę w Hiszpanii, a więc z tym i kilko ­ ma uczelniami będziemy próbow ali

(8)

PoWaGa

nawiązać porozum ienia, aby um ożliw ić międzynarodowe w ym iany studentów.

M: Brzmi obiecująco, a jakie są plany dotyczące Rosji?

JM: Co do Rosji, to jeden z naszych pra­ c o w n ik ó w będzie w niedługim czasie na uniwersytecie w Petersburgu. Ma on podjąć wstępne ro zm ow y na tem at ewentualnych możliw ości współpracy pomiędzy naszą uczelnią a Uniwersy­ tetem Petersburskim. Ale są to na razie ustalenia wstępne i niesformalizowane.

edukacji w USA, to tam wśród uczelni najlepszych są właśnie uczelnie tak zwane prywatne, czyli niepubliczne. A zatem bierze się to stąd, że u nas system kształcenia w uczelniach niepublicz­ nych trwa jeszcze zbyt krótko i stanowi nadal pewną nowość. Nie oswoiliśmy się dotąd z tym typem kształcenia, a pozostałości daw nego stylu myślenia każą nam często traktow ać to, co nie jest państwowe, jak coś gorszego, bez jakich ko lw ie k racjonalnych przyczyn.

Mamy przecież świetną kadrę naukow o- dydaktyczną, zatrudniam y blisko 1000 osób, a to jest już o g ro m y potencjał ludzki. Ponad 200 z nich są to pracow ­ nicy etatowi. Myślę zatem, że to, jak będziecie oceniani i postrzegani przez ko le g ó w z innych uczelni, zależy przede wszystkim od was samych, od tego, co będziecie sobą prezentowali zarów no intelektualnie, jak i swoją postawą.

M: Dziękuję bardzo za ro zm ow ę i cenne w skazówki.

JM: Ja rów nież dziękuję i życzę studen­ to m Krakowskiej Szkoły Wyższej samych sukcesów, prosząc jednocześnie o wsparcie w pracy na rzecz Uczelni.

A g n ie szka Z a w ito w ic z

M: Myśli Pan o p rzeprow adzeniu ja ­ kichś daleko idących zmian w fu n k c jo ­ n o w a n iu KSW?

JM: Nie widzę takiej potrzeby. Uczelnia rozwija się bardzo dobrze. Jest docenia­ na nie tylko w Krakowie, ale i w całej Polsce, myślę, że jest też dobrze znana poza granicami naszego kraju. Nie mam zatem zamiaru przeprowadzać żadnych rewolucji, co nie oznacza, że wszystko jest w najlepszym porządku i nic nie na­ leży zmieniać. W dalszym ciągu chcemy rozszerzać kierunki studiów. Pierwszym takim zadaniem jest stworzenie studiów filologicznych. W dalszej perspektywie postaramy się stworzyć inne atrakcyjne kierunki, aby nasza uczelnia utrw a la ­ ła charakter uczelni uniwersyteckiej, czyli takiej, która kształci w różnych dziedzinach wiedzy. W krótkim czasie zamierzamy wystąpić o przyznanie upraw nień do nadawania stopnia d o k­ tora przynajmniej na jednym kierunku, co p o z w o liło b y kształcić u nas przyszłą kadrę nauczycielską. Tym samym osoby kończące studnia magisterskie mogłyby podjąć dalsze kształcenie, zdobywać stopnie naukowe, a w perspektywie podejm ow ać pracę w KSW na sta n o w i­ skach naukowo-dydaktycznych. Chciał­ bym również, aby w czasie trw ania m o ­ jej kadencji udało się zwiększyć liczbę pracow ników , w szczególności osób z tytu łe m profesora lub stopniem d o k ­ tora habilitow anego, dla których KSW

będzie podstaw owym miejscem pracy. Chciałbym poszerzyć też możliwość korzystania ze zbio ró w bibliotecznych, dlatego prowadzę ro zm ow y z władzami Biblioteki Jagiellońskiej, aby studenci i pracownicy naszej uczelni m ogli korzy­ stać nie tylko z czytelni, ale rów nież z wypożyczalni biblioteki.

M: Czy spotkał się Pan kied y k o lw ie k z opinią, że studenci KSW są dy s k ry m in o ­ w a n i przez s tu d e n tó w niektórych uczel­ ni publicznych?

JM: Mówiąc szczerze - nie spotkałem się. Z rozm ów z samorządem studen­ tó w wiem, że studenci innych uczelni zazdroszczą często studentom KSW w a­ runków , w jakich ci studiują. Sądzę, że nie należy mieć żadnych kompleksów. Choć przyjęcie na studia na KSW nie było poprzedzone egzaminem w stęp­ nym, nie oznacza to, że są to „gorsze studia” niż w uczelni publicznej. Po pierwsze, uczelnie należy dzielić na dobre i na złe, a nie na publiczne i niepubliczne. Zdecydowanie uważam, że jesteśmy bez wątpienia w gronie dobrych uczelni, docenianych także przez środowisko naukowe Krakowa. Po drugie, gdybyśmy spojrzeli na system

(9)

PoWaGa

IGNOROWANIE Z ORŁEM W KORONIE

50,6 procent to szklanka w p o ło w ie pu­ sta...

Polak to maty egoista żyjący w swoim M3, czasem nawet w dom u, którem u w y ­ daje się, że świat, za który ponosi o d p o ­ wiedzialność, kończy się tuż za jeg o p ro ­ giem. Mieszkanie na wysoki połysk, a za o kno wyrzuca starego kurczaka, bo prze­ cież chodnik pod blokiem już nie jego.

Jednak potem zawsze ten nasz maty Polaczek jest pierwszy w któtni i narze­ kaniu na śmierdzące zwtoki kurczaka, w które w depnął. Na dodatek WSZYSCY są w in n i i WSZYSCY mu tego śmierdzącego ptaka pod nogi podstawiają. Nie może wpaść na teorię przyczynowo skutkową, bo w jego małej polaczkowatej główce już na zawsze pozostał niewinny, oszuki­ w any przez w strętny system.

Takie podejście do rzeczy prezentuje nasza frekwencja w y ­ borcza. To skandal, że cieszymy się, iż potowa upraw nionych Polaków (a w przypadku w y b o ró w parlam entar­ nych marne 40 procent) poszła do urn. A co robiła w tym czasie druga połowa? Stwierdziła, że za drzw iam i to już nie ich państwo i nie ich przyszłość? Co w nie­ dzielne pop o łu d n ie może być ważniej­ sze od zdecydowania, w jakim kraju i pod czyimi rządami będziemy mieszkać przez najbliższe 5 lat?

Najbardziej chyba smutna jest zigno­ row anie w y b o ró w przez młodzież, bo to właśnie ludziom m łodym p o w in n o naj­ bardziej zależeć na przyszłości. To Oni właśnie będą żyli w tej Polsce, która bę­ dzie się teraz kształtować... bez ich w k ła ­ du.

Tłumaczenia, że miało się daleko do dom u, są smutne i obrazują straszną cia­ snotę i ciem notę poglądową. Dom to nie blok z w ielkiej płyty czy luksusowy apar­ tam ent, dom em dla Polaków winna być Polska. Jak więc można mieć „za daleko" by zdecydować o je g o mocnych i stabil­ nych fundamentach?

Niezbyt przekonująco brzm ią ró w ­ nież w ypow iedzi socjologów, którzy

twierdzą, że frekwencja była niska z po­ w o d u tadnej pogody. To absurd. To je ­ den dzień słońca i 5 lat mieszkania pod dziurawym dachem, bo przecież będzie i zima, i burze, i deszcz.

Najbardziej jednak irytuje, że to w ła ­ śnie Ci, którzy mieli za daleko, Ci którzy korzystali z pięknej pogody, i Ci, którym się nie chciało, mają potem najwięcej do, powiedzenia, a raczej do narzekania. To oni właśnie są tym i przykładowymi Po­ laczkami, którzy w depnęli w nieczystość na chodniku i mają to wszystkim za złe. Nie można im co prawda odebrać prawa do poglądów , bo ustrój demokratyczny pozwala je mieć każdemu, ale moralność powinna odebrać im gtos. Mieli szansę i jej nie wykorzystali, więc muszą zdać się na to, co wybrali inni. Inni, którym się chciało i którzy uwierzyli, że mają

w p ły w na polską politykę.

Polska to kraj, z którego p o w in n i­ śmy być dum ni, kraj wielkich Polaków i kraj, który walczył o DEMOKRACJĘ, a my, młodzi, udowadniam y, że do niej nie d o ­ rośliśmy. Mamy wielkie szczęście żyć w miejscu, w którym panuje szeroko poję­ ta w olność i szczytem lenistwa jest nie- korzystanie z niej. 50 procent ludzi u d o ­ w od n iło , że jest TYLKO społeczeństwem, a nie społeczeństwem obywatelskim, świadom ym nie tylko swoich praw, ale i obow ią zkó w . Nie czarujmy się. Tu nie ma miejsca na fatszywy optym izm . W przy­ padku frekwencji 50,6 procent to szklan­ ka w p o ło w ie pusta.

Już niedtugo następne wybory. Nie p o zw ó lm y decydować za nas. Każdy z nas ma tylko jeden głos, ale wszystkie te gtosy razem w zięte m ogą coś zmie­ nić. Naprawdę mogą. Nie znie­ chęcajmy się, jeśli po raz kolejny nasza opcja p o li­ tyczna nie wygrała, bo bardzo często nie w y ­ grywa właśnie dlate­ go, że kilka tysięcy lu­ dzi pomyślało tak jak my - że nie ma sensu. A sens

jest. Każde głosowanie daje nam świado­ mość, że mamy w p ły w na kraj, w którym mieszkamy.

To coś, czego jeszcze w iele państw na świecie nie ma. Tam ludzie oddają życie za tę wolność, z której my nie ko­ rzystamy, m im o że możemy. W Iraku, np. gdzie ludzie ryzykowali życie idąc, do w yb o ró w , frekwencja przerosta naj­ śmielsze oczekiwania i wyniosta 70 p ro ­ cent. Prezydent Bush sam podkreślił, iż wyborcy w Iraku „ nie dali się zastraszyć i pokazali odwagę, która zawsze jest fu n ­ damentem samorządzenia".

Jeśli ten przykład jest dla niektórych zbyt patetyczny i w o lą jednak w z ó r z „w łasnego", unijnego podwórka: w ostatnich wyborach w Niemczech fre ­ kwencja wyniosła 77,7 procent. Dlacze­ go więc im p o n u ją nam samochody na­ szych sąsiadów, ich zielone ogródki, w y­ przedaże w sklepach, a nie ich zaangażo­ wanie w kształtowanie kraju? Zapatrzeni w zachodni dobrobyt, nie dostrzegamy, że bierze się on właśnie z wysokiej świa­ domości politycznej i aktyw nego udziału w życiu państwa. Jeżeli więc chcemy być praw dziw ą częścią zjednoczonej Europy czerpmy te najlepsze wzorce.

Nie bójm y się POLITYKI, bo to na szczęście nie coś, co dzieje się za naszy­ mi plecami, narzucane nam odgórnie. Polityka to nasze głosy, nasze poglądy i nasze w ybory! , — ż a b a

(10)

Kraków od spodu

LASKĄ PO MŁODYM GRZBIECIE

Starsi krakowianie uważają, że mtodzież ich nie szanuje, a widać to szczegótnie w autobusach i tra m w a ­ jach. Zapominają jednak, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć.

W ykrzykiwanie do siedzącej w autobusie studentki, że jest bezczelna i w dodatku pijana - nie przystoi ni­ komu, zwłaszcza starszemu. A grożenie laską m łodemu chłopcu za to, że nie robi przez środek wagonu przej­ ścia, ponieważ nie ma miejsca, wydaje się śmieszne. Tak się jednak zdarza i lepiej widać to z naszej perspek­ tywy.

Miesiąc temu rozpoczął się rok szkolny, a w paź­ dzierniku do Krakowa zjechali studenci - tram waje i autobusy natychmiast się wypełniły. Jest nas coraz w ię­ cej. W 2004 roku kupiono o 70 tys. biletów szkolnych

HISTORIA PEWNEJ KONSTRUKCJI

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już na przełomie stycznia i lutego ruszy rozbiórka osobliwej konstrukcji przy rondzie Mogilskim. Krakowski „szkie- letor", bo tak wszyscy nazywają budynek od prawie ćwierćwiecza, budzi kontrowersje. W o kó ł niego krążą legendy, dla wielu stał się mitem. W arto przypomnieć jego historię.

Ku chwale ojczyzny

Miał być jednym z pierwszych w Polsce „drapaczy chm ur" i zarazem dow odem potęgi komunizmu. Swo­ ją siedzibę miała w nim mieć Niezależna Organizacja Techniczna (NOT). Miała, bo konstrukcji nigdy nie udało się dokończyć.

Jego historia sięga roku 1968, kiedy to zorganizo­ wano konkurs na projekt architektoniczny budynku. Zadanie postawione przed architektami było nad wyraz trudne. Polska nie posiadała tradycji w planowaniu i bu­ dow ie tego typu konstrukcji. Z tego pow odu zwycięski projekt Zdzisława Arcta, Ewy Dworzak i Krzysztofa Le- śnodorskiego był jeszcze w ielokrotnie modyfikowany. W między czasie „ d o ło ż o n o ” 8 kondygnacji, ot tak, ze w zględów prestiżowych, ku chwale ojczyzny.

Zaczynają się schody

Brak doświadczenia architektonicznego w planowa­ niu tak ogromnych konstrukcji dawał się we

znaki od samego początku. Dodatkowy chaos spow o­ dowany był tym, że przy finalnym projekcie pracowało aż 21 zespołów inżynierskich z całej Polski. Gdy już przystąpiono do budowy, to okazało się, że... w Polsce brak jest żurawia (dźwigu) o takiej wysokości i zasię­ gu. O dpow iedni sprzęt trzeba było ściągać aż z

odle-i studenckodle-ich wodle-ięcej nodle-iż w roku poprzednodle-im, a wraz z początkiem roku akademickiego ich sprzedaż wzrasta niemal dw ukrotnie. Starsi i młodzież są więc zmuszeni współpracować lub konkurować o miejsca. Walka nie jest równa, bo jak tw ierdzą lekarze - starość nie zawsze łączy się z chorobą, tak samo jak młodość nie oznacza pełni sił. Nie każdemu siedzącemu w tram w aju m łode­ mu człowiekowi brakuje szacunku - często nie jest w stanie stać! A starsi? Zdarza się, że mają mocno przery­ sowane poczucie swojego uprzywilejowania.

Nie w yw o łu jm y m iędzypokoleniowej w ojny w środ­ kach krakowskiej komunikacji miejskiej. Dbajmy o m ło ­ dzież, bo jak m ó w ił Horacy: „Czym skorupka za m łodu nasiąknie, tym na starość trąci” . O bopólny szacunek z pewnością zaprocentuje w przyszłości.

M ic h a ł Se rw iń ski

głej Francji. M im o wielu przeszkód tereny przyległe do dzisiejszej Akademii Ekonomicznej wkrótce stały się w ielkim placem budowy. Wraz z postępującymi pracami wiele eksperymentowano: dokładano liczne rozwiązania, wcześniej nieuwzględnione w projekcie, stosowano na zmianę różne nowatorskie techniki. Efekt wytężonych prac był widoczny po 6 latach od rozpoczę­ cia budowy: w 1981 roku stanęła stalowa konstrukcja, która osiągnęła 93 metry wysokości.

Ekonomiczna zapaść

Na desce kreślarskiej siedziba NOT-u prezentowała się naprawdę okazale: miała się składać z sali kongre­ sowej na 500 miejsc oraz sali gastronomicznej na 200 miejsc. Dodatkowo miała zawierać pomieszczenia ad­ ministracyjne, szkoleniowe, ośrodek badań, studio ra­ diowe i telewizyjne. Ponadto oczywiście h o te li parkingi dla ponad 154 samochodów. Jednak w międzyczasie Polską wstrząsnęła „c h w ilo w a " zapaść ekonomiczna. W 1979 przerwano wszelkie prace budowlane. Chwilowe trudności okazały się nie do przeskoczenia.

Już prawie 25 lat konstrukcja towarzyszy w swojej obec­ nej form ie życiu Krakowian.

Fakty i m ity

Budynek budzi emocje, a to, że jest najwyższym obiektem Krakowa, d odatkow o je potęguje. Któż z nas nie słyszał historii o tajemniczej organizacji wojskowej mającej w nim swoją siedzibę? Czy też historii o jego złym stanie? (Osuwa się, zapada się, przechyla się). Po­ starajmy się odgrodzić prawdę od mitu.

Wiadomości o złym stanie budynku to bzdury - s z y b k o ucinają oskarżenia konstruktorzy. Konstrukcja

(11)

Kraków od spodu

jest stabilna i bardzo wytrzymała, podkreślają. O tajem ­ niczym przeznaczeniu budynku nic nie wiedzą, zresztą jak wszyscy związani z budową. To bzdura.

Kolejny mit dotyczy licznych samobójców skaczą­ cych z wieżowca i dziwnych rzeczy dziejących się tam po zmroku. Samobójstwo rzeczywiście było, ale tylko jedno. Co do legend o cudach, to tru d n o jest to zw eryfi­

kować. Oficjalnie budynek jest strzeżony od 1994 roku, a teren w o k ó ł niego ogrodzony. Jednak liczne graffiti ozdabiające szkielet wskazują na to, że trudności z d o ­ staniem się do środka raczej nie ma.

Kolejna legenda dotyczy reklamodawców. Podobno swego czasu konstrukcją zainteresowana była jedna z firm produkujących prezerwatywy. Chciała ona na kon­ strukcji umieścić wielką reklamę swoich w yrobów . Pro­ jekt upadł, ponieważ był zbyt kontrowersyjny.

Upadek "szkieletora”

Wydawało się już, że „szkieletor” na stałe wpisał się w krajobraz Krakowa. Pogodzono się z tym, że kon­ strukcja ma pecha do in w e sto ro w i będzie nadal g ó ro ­ wać nad miastem. Jednak w październiku wybuchła me­ dialna bomba: okazało się, że po licznych przetargach jedna z firm kupiła go za kwotę 30 m ilio n ó w złotych. Oczywiście głów nym przedmiotem inwestycji były tere­ ny w o k ó ł niego, a nie sama konstrukcja, która pójdzie do rozbiórki i to już na przełomie stycznia i lutego. W jej miejscu ma stanąć biurowiec, jednak dużo niższy, tak aby był zgodny z zagospodarowaniem przestrzen­ nym miasta.

Po prawie 25 latach istnienia zniknie osobliwy bu­ dynek. Wreszcie odetchniemy z ulgą. Tylko czy jeszcze za nim nie zatęsknimy? Bo przecież warszawiacy mają swój Pałac Kultury i Nauki, a nam co pozostanie?

(12)

Studnia

TRUDNE POCZĄTKI CZYLI,

NIEBEZPIECZEŃSTWA I ROKU

Zostanie studentem wcale nie jest łatwe. Rozpoczęcie tego now ego etapu w życiu jest (czasem) skutecznie blokowane przez maturę i egzaminy wstępne na studia. Gdy uda nam się z nimi uporać, wydaje nam się, że naj­ trudniejsze już za nami. Nic bardziej mylnego, dopiero w tedy zaczynają się „schody” .

D otrze ć

Dostać się na uczelnię już nam się udato, teraz trzeba na nią dotrzeć. M im o dość dobrego kolportażu planów naszego miasta jest to zadanie trudne. Dodatkowo sprawę utrudniają liczne rem onty i przebudowy. Gdy uda nam się wczesnym rankiem wstać na zajęcia, czeka nas nie lada przeżycie - przejazd zatłoczonym autobusem. W tłoczenie się w tę ubitą masę ludzką gwarantuje liczne (chciane lub nie) nowe i bardzo bliskie kontakty. W a rto się jednak skurczyć i zwinąć w kłębek, bowiem rozpoczynanie zajęć od spóźnienia nie jest mile widziane.

Jak już znajdziemy się w szkole, napotykamy następny problem - jak trafić do sali? Najlepszym rozwiązaniem jest prośba o pomoc do starszego kolegi lub koleżanki - którzy za rączkę doprowadzą pod drzwi lub do dziekanatu. Pomocna będzie też własnoręcznie sporzą­ dzona mapa.

D o w ie d z ie ć się

Właśnie - dziekanat. Przed jego drzwiami najczęściej wije się długa jak wąż kolejka. Ten pokój to najważ­ niejsza cześć budynku, miejsce, gdzie podejmowane są decyzje, które mają bezpośredni w p ły w na nasze życie. Spędzimy w środku trochę czasu, załatwiając nasze sprawy, a jeszcze więcej czekając na możliwość przekroczenia je g o progu. To miejsce należy bez­ względnie zapamiętać, a jego drzwi przekraczać zawsze z uśmiechem na twarzy.

Przeczytać

Lektury, podręczniki i notatki. Aby móc je przeczytać, trzeba je mieć. Najłatwiej jest z notatkami z wykładu: robimy je sami albo, co częściej się zdarza, uśmiechamy się do koleżanek z roku (sami oczywiście chodzimy na wykłady i notujemy, ale - co jest naukowo u d o w o d ­ nione - te same wiadomości zapisane ręką koleżanki wyglądają lepiej i są obietnicą prostszego uczenia się) i pożyczamy. Książki i lektury zwyczajowo można otrzymać w księgarni lub bibliotece. Często dostęp do nich jest utrudniony (duża liczba chętnych lub mała ilość funduszy), więc te także pożyczamy. Z zebranymi

materiałami udajemy się do drugiego najważniejszego miejsca na studiach, czyli punktu ksero. Okresowo (przed sesją) często spotkamy tam kolejkę podobną do tej spod dziekanatu. Po okazaniu należytej cierpliwości możemy cieszyć się „w łasnym i" notatkami i jeszcze ciepłymi egzemplarzami podręczników i zabrać się do czytania i nauki.

Nauczyć się

Tutaj potrzebne jest indyw idualne podejście. Nic na to nie poradzę.

Zdać

Szybciej lub wolniej, byle zdać. Reszta jak wyżej. Nie da rady. Sukces świętowany jest w gronie przyjaciół i znajomych.

Dodam jeszcze dwie dość istotne rady:

1. Jeść

Wcale nie taki oczywiste. Jedna z najczęściej preferow a­ nych metod: zrezygnować ze śniadania na rzecz obia­ du. Obiad (zupka z torebki) o 18. Potem zrezygnować z kolacji na rzecz śniadania. A ze śniadania...

Pośród tej „studenckiej diety” zdarzają się okresy o b ­ żarstwa na przykład przez kilka dni po wizycie w domu, gdy wywieziemy pół lodów ki lub gdy stypendium w płynie na konto.

2 . Spać

Trzeba. Najlepiej w nocy. Na wykładzie źle się śpi. Zbyt nerw ow o. I każda taka drzemka wiąże się z ryzykiem koszmarnego przebudzenia się i zapamiętania przez wykładowcę, co w tej sytuacji jest jak najbardziej niewskazane. Poza tym w nocy wątroba się regeneruje. To na tyle moich rad. Mam nadzieje, że na coś się przydadzą:)

(13)

Studnia

WYKŁADOWCA? NIE TAKI

STRASZNY, JAK POWIADAJĄ

Jacy są naprawdę? Najkrócej można odpowiedzieć: różni. W gronie w y k ła d o w c ó w dostrzega się w ybitne jednostki, jak i rutyniarzy nieco zm ę­ czonych i znudzonych pracą na uczelni i własnym życiem. Jedno jest natomiast pewne: jaki wykładowca, takie zajęcia, co bezpośrednio przekłada się na sto­ sunek stud e n tó w do przedm iotu. Więc zanim oni ocenią nas podczas zimowej sesji, my na dobry początek n o w ego roku akademickiego po zw o lim y sobie ocenić ich pracę i pom óc studentom pierwszych roczników w identyfikacji poszczególnych w ykładowców ...

ZEGARMISTRZ

Punktualny. Solidnie przygotowany do zajęć. Od czasu do czasu spogląda w swoje skrupulatne notatki oraz zerka na zegarek. Ma do b ry zwyczaj robienia wprow adzenia do te m atu wykładu, jak i krótkiego podsum ow ania na jego zakończenie. Dzięki tem u możemy więcej zapamiętać, co jest przydatne podczas przygotowyw ania się do egzaminu. Daje to również poczucie swoistego n o ta tk o w e g o ładu. Chętnie o d p o w ie na każde pytanie, o ile czasu przeznaczonego na wykład wystarczy. Po zajęciach nie ma raczej szans, gdyż taki egzemplarz to nie tylko w y k ła d o w ­ ca, ale i ekspert, doradca z licznymi pozauczelnianymi obowiązkam i. Czas innych traktuje bardzo poważnie, toteż

nie zdarza się, by ktoś nie w iedział o o d ­ w ołanych zajęciach. Sam o d p o w ie d n io wcześnie p o inform uje. Egzamin u niego to jednak dość duży problem. Jedyna rada to po prostu przyłożyć się do nauki. Zegarmistrz wymaga naprawdę rzetelnej wiedzy. Ale w naszej ocenie za­ sługuje na 4,5- Za sposób prowadzenia w ykładów , porządek i u m iłow anie do jasnych zasad.

WESOŁEK

Już sam wygląd dużo o nim mówi. Oczywiście chodzi w garniturze, ale np. fryzura albo sposób poruszania się zdradzają, że „te n gość to sympatyczny człowiek i niesztam powy wykładowca". Kurtyna tajemniczości opada po 5 minutach pierwszego wykładu. Nie jest to ty p o w y wykładowca, bowiem zajęcia są opowiadane. Wesołek rzadko ko­ rzysta z własnych notatek. Jego wiedza przechowywana jest w jego głowie. Zajęcia, p o dobnie jak wykładowca, są wesołe. Salwy śmiechu przetaczające się po auli to zjawisko jak najbardziej normalne. Człowiek ten naładowany jest pozytywną energią, którą potrafi zarazić studentów , nawet o 8.00 rano. Większość żaków za nim przepada. Ale uwaga! W esołek jest m im o wszystko przykładnym egzaminatorem. W naszej ocenie zasługuje na bardzo wesołą piąteczkę!

LUZAK

No cóż, z punktualnością u niego bywa różnie. Podobnie jak z tym, gdy zarządzi przerwę w zajęciach

i wyjdzie. Nigdy nie w iadom o, kiedy wróci... Co do samych w ykładów, to zastrzeżenia pojawiają się tylko w je d ­ nym punkcie: lubi przedstawiać swoje zdanie i usiłuje przekonać s tu d e n tó w do własnego stanowiska w danej sprawie. M ów i jednak bardzo ciekawie i można z łatwością wyczuć, że prze d m io t jeg o w y k ła d ó w to także jego pasja. M o m e n ­ tam i męcząca... Luzak lubi młodych ludzi. Często zamiast „dzień d o b ry ” o dpowiada „cześć” . Jest bezpośredni, toteż lubuje się w dialogach ze studen­ tami, oczywiście na tem aty związane z zajęciami. Ceni sobie wiedzę młodych ludzi, jak i szczere zainteresowanie w ykładem. Należy zatem żyć wykładem, jak on, gdyż czas płynie w te d y szybciej.

Egzamin? Jeden z przyjemniejszych. Zaliczany do kategorii łatwiejszych, co nie oznacza, że nie ma poprawek. Przy­ mykamy oko na wszystkie spóźnienia i oceniamy Luzaka na 4 ,0 .

NIEBYT

Wyraźnie zmęczony i znudzony tym, co mów i. M o notonia, jaką w prowadza, zabija jakiekolw iek zainteresowanie jego m o n o lo g ie m u większości

studentów. W ygląda tak, jakby w ogóle było mu wszystko jedno, czy na sali

(14)

Studnia

jest 10 czy 100 osób; czy studenci go słuchają, czy też zajm ują się wszystkim innym . Właściwie tr u d n o stwierdzić, o co mu chodzi. Tylko nieliczne jednostki potrafią wychwycić z lawiny nudy jakieś przydatne do egzaminu informacje. I przy okazji oceniamy ow e koleżanki i kole g ó w na 6.0 . Ale żeby nie było tak strasznie, to je d n o należy dodać, że jakimś cudem Niebyt nieco ożywa przed egzaminem. Objawia się to tym, że pojawiają się konkrety. Niestety nie p ow iem y Wam, czy miły to człowiek albo co go denerwuje. Bo nie wiemy. Niebyt jaki jest, każdy w idzi i coś może 0 nim powiedzieć, ale podobnie jak w przypadku je g o w y k ła d ó w nic ko n k re t­ nego... Sprawa egzaminu przedstawia się następująco. Niebyt zaskakuje żywotnością, jakby jakaś kosmiczna energia w niego wstąpiła. Do tego stopnia, że lepiej się uczyć, gdyż ze znu­ żonego mówcy przeradza się w pełnego w ig o ru egzaminatora, który nagle widzi wszystko! Niestety nasza ocena nie jest, wysoka. Zatem tylko 3,5

-SIERŻANT

Już na pierwszym spotkaniu w iem y z kim mamy do czynienia. Kamienna twarz, charakterystyczny strój a la m undurek i mocny głos, jak na mizerną posturę. W ykład to go m in u t pobytu w obozie przepisującym wszystko, co pojawia się na rzutniku. Sierżant k o n tro ­ luje wszystko. Przekłada notatki rów nie szybko, jak mów i, jeśli oczywiście zde­ cyduje się mówić. Powtarza, ale należy pracować na jego dobroć. Najlepiej w ogóle zapomnieć o tym, że się potrafi mówić. Przypomina o coraz to niższym poziom ie kolejnych roczników

1 przypomina, tak często, jak to tylko możliw e, o tym, że jesteśmy studentami prywatnej uczelni. Z czego doskonale zdajemy sobie sprawę i nie w id zim y w tym nic złego. Egzamin u Sierżanta to właściwie loteria. T rudno liczyć na w y ­ graną. Wydawać się może, że wyznacza I sobie normę, którą bezlitośnie wyrabia.

70 procent oblanych. W pierwszym podejściu, jak i w drugim . Jedyna rada to kucie na pamięć, co daje cień nadziei na powodzenie podczas pisemnego przesłuchania. U nas Sierżant zalicza na 3.0. W ierzymy w je g o wiedzę. Może po prostu miał gorszy semestr...

PAN KSIĄŻECZKA

Staje na katedrze, rozkłada notatki i zaczyna wykładać. Jego wykład to recytowanie tego, co zawarł w swojej książce. Te same przykłady, anegdoty i cytaty. Każdy student szybko dochodzi do wniosku, że wystarczy kupić ksią­ żeczkę i zaliczenie z przedm iotu ma się w kieszeni. Jest to poniekąd prawdą, ale m odel tego typu to jednak bardzo d o ­ bry obserwator. Lepiej więc pojawiać się na wykładach, szczególnie jeśli mamy z Panem Książeczką ćwiczenia. Egzamin może zaskoczyć. Szczególnie jego forma. Reasumując, Pan Książeczka to miły człowiek. Zajęcia z nim są ciekawe, dlatego spora część s tudentów na nie chodzi. M ów i jasno i prostym językiem, a co najważniejsze - nie zanudza. Bez wątpienia ułatwia nam życie podczas sesji. Oceniamy je g o pracę na 4 ,5 -

CZESKI FILM

Jak sama nazwa, przypisana przez nas bacznych obserw atorów , wskazuje ten gatunek w ykładow cy to chaos w czystej, p ierw otnej niemal form ie. Osoba tak miła, że grzechem byłoby powiedzieć na nią coś złego, lecz w ykładowca marny. Stosy notatek, papierów, kartek. Nie w ia d o m o po co i dla kogo. Człowiek o wielkiej wiedzy, taka chodząca encyklopedia. Nie potrafi jednakże przekazać swojej wiedzy. Wykład polega na przeskakiwaniu od tem atu do tematu, bez zakończenia te g o poprzedniego. Nigdy też nie może się zmieścić w regulam inow ych go minutach. Jakby czas szybciej płynął? Kwestia egzaminu to sprawa stosunko­ w o prosta. Należy chodzić na wykłady, by zorientow ać się w tematyce zajęć. To jest w ykonalne. Następnie przejść się

do biblioteki lub księgarni i wzbogacić nieco własną biblioteczkę. Jeśli chodzi 0 ocenę, to niestety będzie to zaledwie

3,5-KSIĘŻNA DWORU

Dystyngowana i pełna dostojeństwa, jak na damę przystało. Ale oprócz w a­ lo ró w zewnętrznych, takich jak idealnie dobrana garsonka, torebka i buty, to najwyższej klasy w ykładowczyni. Przy­ chodzi na wykład i od razu przechodzi do konkretów . Ma także dobry zwyczaj powtarzania zagadnień z poprzednich zajęć, co sprawia, że w ykłady mają składną ciągłość. Księżna to osoba z zasadami, ale powtarzane przez semestr słowa o tym, jakoby egzamin miał być naprawdę trudny, nie sprawdzają się w praktyce. Jest znakom itym pedagogiem 1 każdy, kto chodzi na wykłady, nie ma p ro b le m ó w ze zdaniem. Oczywiście przed przystąpieniem do egzaminu należy poświęcić trochę czasu na naukę. Bez pracy nie ma kołaczy, sama Księżna daje to do zrozumienia. Egzamin upływa w sympatycznej atmosferze. Nie ma też lawiny poprawek. Oceniamy ją bardzo pozytywnie, dlatego stawiamy jej 5,0 . Niestety w tym rankingu nie bie­ rzemy pod uwagę stroju ani d o d a tkó w do niego...

U nas wszyscy w ykładow cy zaliczyli. Tym optymistycznym akcentem ko ń ­ czymy inwentaryzację. W am, drodzy studenci, życzymy powodzenia podczas sesji, która dopiero za kilka miesięcy, ale pracuje się na ocenę, powiedzm y sobie szczerze, przez cały semestr.

(15)

Studnia

EUROPEJSKIE FORUM

STUDENTÓWAEGEE

N iektórzy nazy­ w ają to Europą, my nazywam y to DOMEM. To nic in n e g o ja k hasto, które przyświeca działalności naszej organizacji

I H Europejskie Forum Studentów AEGEE (fr. Association des Etats

Generaux des Etudiants de l'Europe) jest międzynarodowa organizacją skupiającą ponad 17 000 członków z wszystkich krajów Europy. AEGEE-Kraków jest jednym z ok. 260 o d działów lokalnych, które bardzo prężnie i aktywnie działa w różnych dziedzinach.Więcej in fo rm a ­ cji o naszej organizacji znajdziesz na stronach w w w .a e g e e .k ra k o w .p l oraz w w w .a e g e e .o rg .

■ i Gdzie się spotkamy?

Członkowie AEGEE-Kraków spotykają się w każdy czwartek o godzinie 20:00 w restauracji „Pod Gruszką", na ulicy Szczepańskiej. Nie zamykamy się na nowych członków. Jesteśmy otw arci dla s tu d e n tó w wszystkich specjalności oraz a b solw entów wyższych uczelni. Zapra­ szamy!

I M Co robimy?

Dajemy naszym członkom możliwość zwiedzenia całej Europy niejako „o d kuchni", poznania w ielu ciekawych ludzi oraz podszlifowania języka. Organizu­ jem y m n ó stw o w yjazdów zagranicz­

nych, konferencji międzynarodowych czy wymian studenckich (w roku 2004 w ym iany z Budapesztem i Pragą, ze Lwowem, z Groningen, Innsbruckiem i Sakaryą) - nie ma tygodnia, w którym nie m oglibyśmy zaoferować naszym „aeżakom ” jakiegoś ciekawego projektu w którymś z miejsc Europy. Szczegóły na w w w .a e g e e .o rg /e v e n ts .

■ ■ D odatkow o w czasie wakacji p ro ­ ponujem y cykl ok. 100 u niw ersytetów letnich (Summer Universities), które za niewielkie pieniądze (zwykle 120 EUR) pozwalają wziąć udział w kursie języko­ wym, kursie letnim czy po prostu pozna­ wać Europę w m iędzynarodowym to w a ­ rzystwie. Więcej na w w w .a e g e e .o rg /s u .

Nie zapom inam y też o rozwijaniu naszej

■ i

wiedzy i umiejętności. Oferujemy szeroki zakres kursów z zakresu public relations, project m anagem ent (zarzą­ dzania projektem ) oraz fo u n d raisingu (pozyskiwania funduszy) dla naszych członków. Nasze kursy zaczynają się na poziom ie lokalnym Local Training Courses (w AEGEE-Kraków to słynne Fre- shmen's Survivals), a kończą wysoko w y ­

specjalizowanymi szkoleniami jak Media School, Public Relations European Scho­ ol (PRES) czy Training fo r Trainers (T4T). Tymi wszystkimi cudeńkami zajm uje się Akademia AEGEE: www.aegee-acade- m y .o rg .

■ ■ Jeśli komuś jeszcze jest mało, to dysponujem y bogatą ofertą g rup ro b o ­ czych o niezwykle szerokim spektrum zainteresowań. W śród nich można wym ienić Grupę Roboczą Polityki M ię ­ dzynarodow ej (The International Politics W o rkin g Group), Grupę Roboczą Praw Człowieka (The Human Rights W o rk in g Group), Grupę Roboczą Public Relations (The Public Relations W o rk in g Group), Grupę Roboczą Technologii In fo rm a ­ tycznych (The Info rm a tio n Technology W o rkin g Group), ale też Grupę Robo­ czą Tańca (The Dance W o rk in g Gro­ up), czy Grupę Roboczą Podróży (The Voyage W o rk in g Group) - szczegóły w w w .a e g e e .o r g /w g .

■ ■ I pamiętaj: „Są tylko dwa rodzaje stud e n tó w - ci, którzy kochają AEGEE, i ci, którzy jeszcze go nie znają.

(16)

Danie główne:

temat z okładki

INTERNETOWE

WYSYPISKO

In te rn e t oprócz wszystkich swoich zalet posiada też je d n ą w ie lk ą wadę. Jest w ie lk im , rozrastającym się ś m ie t­ nikiem.

Na początku byt Internet...

Nasze pokolenie jest tak przyzwy­ czajone do Internetu, że nie wyobraża sobie, że byto jakieś PRZEDTEM, fo tak, jak z hiperm arketam i w naszym kraju.

Ktoś tam gdzieś słyszał, że w Polsce na półkach stał tylko ocet i musztarda, ale to byty pradawne czasy, gdzie zamiast do centrum handlow ego jechało się w niedzielę na zielo­ ną trawkę.

Żyjemy sobie w pięknym świe- cie, gdzie praktycznie nie istnieją już granice komunikacyjne. Po­ wszechnie używamy: ICQ, Gadu-gady, Skype. Kom unikujem y się za darmo',, z'-» każdym i wszędzie.

Zdobywanie wiedzy jest tak proste że z przerażeniem myślimy, jak l.udzie kiedyś studiowali. Godziny spędzane na poszukiw aniu inform acji w u n iw e r­ syteckich bibliotekach zmieniły się w 0,13 sek. i 5 min. o d pow iedzi znalezio­ nych w Google’ u. W Internecie żyje się dużo szybciej i dużo prościej, ale jednak nadal pozostajemy zwykłymi ludźmi, bo i z w irtu a ln e j rzeczywistości zrobiliśmy...

Śmietnik

Internet oprócz całej swojej pięknej i jasnej strony ma też tę drugą. Zrobiliśmy z niego gigantyczne, w irtu a ln e wysypi­ sko. Człowiek to zwierzę, które można poznać po odpadach. Wszędzie, gdzie się pojawiamy, zostawiamy po sobie śmieci. Zaśmiecamy ziemię, kosmos, a nawet nasze g ło w y - p seudokulturow ą papką. Dlaczego więc me mielibyśmy zaśmiecić Internetu? Biorąc pod uwagę fakt, iż w w irtu a ln e j przestrzeni panuje szeroko pojęta wolność, mamy tu duże pole do popisu. Każdy może dodać swoje odpady, swoich kilka puszek, my­ śli mądrych i niemądrych, dlatego też

wyszukiwanie w artościowych inform acji staje się coraz trudniejsze.

.Za- śnreca- . nie In­ ternetu' sprawia, że użyt­ kownicy muszą ciągle

instalować programy, które blokują złośliwe wyskakujące reklamy, e-maile reklamowe czy banery, irytującb mrugające na okienkach k o m u n ika to ró w . Nie zawsze przynosi to efekt. Nawet jeżeli tak, to nie na d łu ­ go, bo i takie zabezpieczenia da się przecież obejść.

Do tego dochodzi także

działalność przeciętnych Internautów, którzy sami w prow adzają do sieci zu­

pełny chaos. Nieprzemyślane strony, pełne nieistotnych inform acji; żenujące komentarze zamieszczane na forach internetow ych pow odują, że gubim y się w tej papce inform acji, lub raczej dezin­ formacji.

Pokaż mi twoją pocztę...

Kartka pocztowa (szczególnie ta dostar­ czana przez Pocztę ■polską) dochodzi do

odoiorcy w 3 dni. E-mail potrzebuje kilku sekund. Na 'dodatek ko n to e-mail

może mieć każdy i to za darmo. Jednak ■ jeśli jest to tak szybkie i

wspaniałe rozwiązanie, to dlaczego nie przysy­ łać rów nież miliona in fo r­ macji o nowych produktach, v -promocjach, grach etc.?

' '■ Spam to coś, z czym walczy każdy pcfsiadacz adresu e-m ailowego. To jest właśnie cena, jaką płaci się za szybką, „d a rm o w ą ” , nie­ skrępowaną komunikację. Przed rekla­ mami nie można się schować ani ukryć. Prywatne konta b o m bardow ane są nimi 7-dni w tyg o d n iu i 24 godziny na dobę. Codziennie pisze więc do Ciebie apteka, op e ra to r kom órkow y, portal wiedzy, ni­ sko op ro ce n to w a n y kredyt mieszkanio­ wy, powiększ sw ojego penisa oraz Doris 0-700 zadzwoń, czekam.

Znajomi też nie oszczędzają się nawzajem. Równie skutecznie zaśmie­ cają w zajemnie swoje skrzynki. Kiedy wreszcie przebrniemy przez całą listę zupełnie niepotrzebnych inform acji i znajdziemy ten pełen sympatii list od przyjaciela, d o w ie m y się, że właści­ wie to nie jest on od niego. Powstał

w Tajlandii 25 lat te m u i o biegł kulę ziemską już dziesięciokrotnie. Na d oda­ tek należy go odesłać przynajmniej 14 osobom. W innym przypadku: umrzesz,

(17)

Danie główne:

temat z okładki

umrze Twój kot, mysz Twojego kota i wszyscy z rodziny myszy. A to dopiero pierwszy tańcuszek szczęścia tego dnia. Nikt nie chce śmierci kota, ani tym bardziej swojej, więc przesyła ten list tym 14 osobom, a dla pewności jeszcze trzem innym . Na dodatek skoro Ty się męczysz, to czemu nie cała reszta z listy kontaktów.

Teraz czeka jeszcze na przeglądnię­ cie o k o ło 30 e-maili z hum orem , k tó ­ rych czytanie stało się już rytuałem we wszystkich biurach, firmach, bankach. Szczególnie w okresie przedwyborczym można było zaobserwować, jak tw ó r ­ czym gatunkiem są internauci. Jednak nie sposób nie czytać hum oru. Kawały i zdjęcia są potem g łó w n y m przedm io­ tem ro zm ów podczas przerw na kawę czy papierosa. Jeśli więc chcesz być tre n ­ dy i na czasie, to wskazane jest wiedzieć „co nowego w hum orze". W dzisiej­ szych czasach to prawie równoznaczne z „cóż tam panie w polityce", bowiem przeważnie polityki ó w h u m o r dotyczy.

Blog bla, bla, bla...

Blog to dziennik inte rn e to w y, który może prowadzić każdy o skłonnościach ekshibicjonistycznych. Każdy, kto ma i NIE MA nic do powiedzenia światu. Nie­ stety, w większości przypadków ekshi­ bicjoniści in te rn e to w i pokazują jedynie nieciekawe pośladki zamiast w y ra fin o ­ wanej nagości.

Idea była słuszna. Pisanie nie do szuflady lub pliku na pulpicie, ale dla wszystkich z dostępem do Internetu. To naprawdę wspaniała szansa dla tych, którzy mają coś do przekazania, poka­ zania, opisania. Jednak znowu wolność i darmowość pozwoliła na zrobienie tu kom p le tn e g o śmietnika, przez co ciężko trafić na w artościowe i ciekawe błogi.

Kasia m ocno i boleśnie przeżywa swój okres dojrzewania. Jej blog pełen jest w ulgarnych wierszyków, których na­ tchnieniem stała się zła wiedźma-mama, która z kolei nie chce owej zrozpaczonej Kasi puścić na dyskotekę z pryszczatym księciem. Pod spodem w pisują swoje komentarze bardzo empatyczne kole­

żanki Kasi. Wpisał się też Łysy zapra­ szający na swojego błoga, na którym to piętnuje (to bardzo delikatne słowo) kibiców innej drużyny pitki nożnej. Treść jego błoga sprowadza się właściwie do trzech niecenzuralnych stów i kilku zdjęć, które nie przypominają meczu, ale pole bitwy.

W b logow ej społeczności wysoką pozycję zajmują rów nież wszyscy prze­ w lekle „z d o to w a n i” . Istnieje jakaś nie­ zrozumiała moda, szczególnie w Polsce, na obnoszenie się z w yim a g in o w a n ą de­ presją. A w y w o łu je ją dosłow nie wszyst­ ko: pogoda i ładna i brzydka, muzyka i wesoła i smutna, jedzenie, niejedzenie, rodzina, brak rodziny, praca i brak pra­

cy-Właściw ie czytając takie błogi, dochodzi się do w niosku, że jeśli nie ma się „dota", jest się jakby uboższym w ew nętrznie. Szczególnie, że autorzy depresyjnych b lo g ó w bardzo często po­ suwają się do pisania bardzo smutnych wierszy przeważnie takich, które są zu­ pełnie pozbawione sensu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Karpio A., Żebrowska-Suchodolska D., Efektywność inwestycyjna polskich funduszy emerytalnych w okresie zmian zasad prawnych, „Metody Ilościowe w Badaniach Ekonomicznych” 2016a, nr

From the macroeconomic point of view, such supple- mentary source of money creation could help the central bank to stabilize money supply and inflation, if the supply of money

Wartość wskaźnika Cash w roku zainicjowania dywidendy jest niemal taka sama, jak w roku trzecim przed zdarzeniem, przy czym test Wil- coxona nie potwierdza istotnych różnic

Modele dyskryminacyjne charakteryzują się wyższą trafnością prawidłowych diagnoz w przypadku oceny populacji przedsiębiorstw o niezagrożonej kondycji finansowej. Znacznie

Dochody gospodarstw domowych i ich determinanty – zróżnicowanie regionalne w UE Celem niniejszego opracowania jest ustalenie skali regionalnego zróżnicowania dochodów gospo-

Mając na uwadze konstrukcję swapów i rolę nierezydentów w kształtowaniu ich cen, sanacja portfeli frankowych ma i będzie miała znaczenie dla wyceny instrumentów

To określenie wydaje się też bardziej wła- ściwe w przypadku instrumentów dłużnych niż „indeksowanie fundamentalne”, gdyż przy ustalaniu wag uwzględniane są nie

(19) Jest wyraźnie widoczne, że w rozważanym przypadku oczekiwana stopa zwrotu wyznaczona w tym opracowaniu jest niemal równa oczekiwanej stopie zwrotu wy- znaczonej za pomocą