• Nie Znaleziono Wyników

Między "ziemią obiecaną" a "złym miastem" - cała (?) prawda o Łodzi w publicystyce i prasie warszawskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Między "ziemią obiecaną" a "złym miastem" - cała (?) prawda o Łodzi w publicystyce i prasie warszawskiej"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Karolina Kołodziej

Między "ziemią obiecaną" a "złym

miastem" - cała (?) prawda o Łodzi w

publicystyce i prasie warszawskiej

Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 10, 253-272

2008

(2)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S

FOLIA LITTERARIA POLONICA 10, 2008

II. DZIENNIKARSTWO

Karolina Kołodziej

M IĘD ZY „ Z IE M IĄ O B IE C A N Ą ” A „ Z Ł Y M M IA S T E M ” - C A Ł A (?) PRAW DA O Ł O D Z I W P U B L IC Y S T Y C E I P R A S IE W A R S Z A W S K IE J

Od lat niewielu zauważyć się daje w prasie warszawskiej zainteresowanie się sprawami naszej prowincji, traktowanymi przed niedawnym jeszcze czasem całkiem po m acoszemu1.

D ziew iętnastow ieczna prasa stołeczna „dorastała” do Łodzi: połow a stulecia nie przynosi zb y t w ielu inform acji o przem ysłow ym m ieście. Częściej pojaw iają się one w drugiej połow ie lat osiem dziesiątych i w latach dziew ięćdziesiątych. Włókiennicza m etropolia stale gościła na łam ach prasy w arszaw skiej od początku wieku X X , choć najw ięcej artykułów pośw ieconych Łodzi drukow ano w latach rewolucji 1905-1907.

W roku 1900 nakładem k sięg am i M. B orkow skiego u kazała się broszura Stanisława K oszutskiego O czym p isa ć korespondencje z p row incji. (K w es­

tionariusz dla korespondentów prow incjonalnych). T a niew ielka książeczka m iała

stać się vadem ecum każdego dziennikarza, obserw ującego życie prow incjonalne. Koszutski podzielił sw o ją p racę na trzy części, dotyczące kolejno: m iast w ięk ­ szych, m niejszych i w si, sugerując tym sam ym odm ienność każdego z tych skupisk. A u to r p oradnika próbow ał tłum aczyć przyczyny, które po w o d u ją „m iał- kość” korespondencji z prow incji: ,ja ło w o ś ć ” sam ych dziennikarzy, niechęć do bliższego poznania m iejscow ego życia oraz brak odpow iednio skutecznej m etody pozyskiwania inform acji. K oszutski w yliczył w obszernych punktach sprawy, jakimi pow inien zająć się korespondent opisujący życie w iększych m iast („guber- nialne, pow iatow e w iększe, fabryczne” ): dane ogólne (szeroko rozum iane), ludność, życie ekonom iczne (przem ysł, rzem iosło, handel), ośw iata i szkoły, gospodarka i życie m iejskie, kom unikacja, adm inistracja, praw o i sądy, instytucje publiczne i stowarzyszenia, życie towarzyskie, wypadki. Podręcznik K oszutskiego, choć nie pozbaw iony cennych uw ag i entuzjastycznie przyjęty w W arszaw ie, nie spotkał się z p ełną akceptacją felietonisty „G ońca Ł ó d zk ieg o ” , k tóry tw ier­ dził, że dziennikarstw o to nie tylko w ym agające ciągłego doskonalenia się rzemiosło, ale przede w szystkim kw estia „pew nego w rodzonego u zd o ln ien ia” 2.

1 K. Ł. [K. Laganowski], Prowincja i prasa, „Goniec Łódzki” 1900, nr 131, s. 1.

2 Ibidem.

(3)

254

W X IX i na początku X X w. przylgnął do Łodzi szereg nazw i określeń, które po dziś dzień odpow iadają w yobrażeniom wielu osób o m ieście. Do najsłynniej­ szych należ>' bez w ątpienia biblijna m etafora, ja k ą określił w łókienniczą metropo­ lię W ładysław Stanisław R eym ont, a także - skrajnie odm ienny w swej wymowie - epitet, który Ł ó d ź zaw dzięcza Zygm untow i B artkiew iczow i ja k o autorowi reportażow ego tom u Złe miasto. O brazy z 1907 roku (1911). „Z iem ia obiecana” i „zle m iasto” to dw a określenia, m iędzy którym i kryje się cala praw da o Łodzi przełom u X IX i X X stulecia. O prócz tych am biw alentnych nazw , w publicystyce i prasie w arszaw skiej lat 90. X IX w. znajdziem y szereg innych określeń nie tylko opisujących Łódź, ale także w spółtw orzących obraz m iasta.

„Kraj sam dla siebie”

Opinię o dziewiętnastow iecznej Łodzi w dużej m ierze tw orzyli korespondenci czasopism w arszaw skich. Ich sądy i spostrzeżenia, choć nie zaw sze prawdziwe, na w iele lat przylgnęły do m iasta, przyczyniając się do pow stania uproszczonego sądu o Ł odzi - m ieście pracy, kapitału i anim alislycznej w alki o byt. Kores­ pondencje dotyczące Łodzi były najczęściej spraw ozdaniam i z bieżących wy­ darzeń, dlatego przyglądając się im z perspektyw y ponad stu lat, można je odczytyw ać ja k o bezcenne źródło inform acji, a także przyczynek do historii kulturalnej, społecznej i przem ysłowej polskiego M anchesteru. R zadko poświę­ cano m iastu obszerne artykuły m onograficzne, a jeżeli takow e powstawały, um ieszczano j e z reguły obok system atycznych sprawozdali.

N ieliczni autorzy pokusili się o zaprezentow ane ogólnej charakterystyki m iasta, ja k leż przedstaw ienie krótkiego rysu historycznego, prezentującego dynam iczny rozw ój Łodzi, swoiste „dzieje wielkiej k ariery” 3...

O dm ienny charakter m ają system atyczne relacje ciągłe, autorstw a korespon­ dentów na dłużej zatrzym ujących się w Ł odzi, zupełnie inne osób, które zetknąw szy się z m iastem po raz pierw szy, dzieliły się w rażeniam i. W drugim przypadku przew aża relacja nosząca znam iona odkryw ania nie tyle ziem i obie­ canej, ile - ziem i nieznanej. O dpow iada to m anierze, ja k ą posłużył się autor pierw szej m onografii pośw ięconej przem ysłow em u m iastu - O sk ar Flatt4:

Ambicje pisarskie Flatta ujawniły się ju ż w literacko ujętym wstępie, stylizowanym na wzór popularnych w literaturze romantycznej opisów niezwykłych podróży, który całej książce nadawa! charakter odkrywczej wyprawy do „krainy niezwykłości” , z tym że ja k najbardziej realnej5.

5 Formuła zaczerpnięta z książki: H. S. D i n t e r , Dzieje wielkiej kariery. Łódź 1332-J860, Lódź 1965.

4 O. F l a t t , O pis miasta Łodzi p o d wzglądem historycznym, statystycznym i przemysłowym. W arszawa 1853.

J H. K a r w a c k a , „Opis miasta Ło d zi' Oskara Flatta początkiem piśmiennictwa przemysłowego

(4)

Między „ziemią obiecaną” a „złym miuslcm” 255

M aniera pisarska Flatta jask raw o kontrastow ała z przedm iotem studiów. Liryczny ję z y k dużych partii w ypow iedzi nie przystaw ał do opisu dynam icznie rozwijającego się m iasta, choć należy pam iętać, że pierw szy opis fabrycznej Lodzi pochodzi z roku 1853, czyli z czasów , które w m itologii m iasta zapiszą się jak o lata niem al „sielskie, anielskie” . W połow ie wieku X IX Ł ó d ź była dopiero u progu gw ałtow nego ożyw ienia, spow odow anego bezw zględną w alką o rubla, a czasy „drapieżnego kapitalizm u” (tak często przyw oływ ane w p óź­ niejszej prasie i literaturze) były jeszcze przed w łókienniczą m etropolią. N a mieście, ja k ie opisał Flatl, piętno odciskali ostatni uczciw i fabrykanci. W stęp, stylizowany na w zó r rom antyczny, w prow adzał czytelnika w obcy świat. W ska­ zuje na to chociażby - typow y dla opow ieści baśniow ych - sam początek: ..Przed laty trzy d ziestu ”6. Sugestyw ny nastrój, jak i udało się uzyskać autorow i

Opisu m iasta Łodzi... w początkow ej części pracy, pozostał zjaw iskiem w y jąt­

kowym na tle całej późniejszej „łódzkiej literatury” . Sw oista liryczność opisu Flatta, która m ogłaby w skazyw ać na subiektywizm relacji, nie pozw ala jednak na jednoznaczne określenie stosunku autora do opisyw anej m aterii, tym bardziej że rzetelność studiów , jak im i poprzedził pisarski w ysiłek pierw szy historyk fabrycznego m iasta, rzutow ała na je g o obiektyw izm . Podzielony na trzy części

Opis... w dalszych fragm entach je st dobrymi źródłem inform acji o rozw ijającym

się mieście.

W podobnym , bajkow ym , tonie rozpoczął sw oją g aw ędę o Ł odzi A ntoni Micszkowski, w spółautor cyklu m onograficznych artykułów zam ieszczonych w roku 1891 i 1892 na łam ach „W ieku” (w ydanych w form ie książkow ej w roku 1894 nakładem B olesław a Londyńskiego). R ów nież ten szkic zostal poprzedzony na poły baśniow ym w stępem ; odw ołania do określonego typu literatury są czytelne. A utor w prow adza czytelnika w sugestyw nie w ykreow any świat tajem nicy i niezwykłości; z pewnym zażenowaniem zauw aża, że w czasach, gdy pisarze, literaci i dziennikarze coraz dalej w ęd ru ją w poszukiw aniu od ­ powiednich tem atów , w bliskim sąsiedztw ie W arszaw y leży m iasto praktycznie nieznane:

miasto, o którym „bajka tylko wie, co się w nim dzieje”, że to miasto rośnie i butnie urąga Warszawie, ma swoje miliony i swoich milionerów, swoje pałace i fabryki, własne zwyczaje, lud roboczy i że każdy „zna je po wierzchu, ich postać, ich lice, lecz mu są obce wnętrza serca tajemnice”7.

Swoista „b aśn io w o ść” Łodzi kształtow ała się na kanw ie je j całkow itej nieznajomości. Ów m agiczny pierw iastek znikał, gdy kolejni w arszaw scy pu b ­ licyści i literaci zjawiali się w e włókienniczej m etropolii z zam iarem jej bliższego poznania i dokładniejszego opisania. W ielu m iało poczucie odkryw ania terra

6 O. F I a 11, op. cit., s. 9.

(5)

incognitcř, jed n ak tej m isji nie zaw sze tow arzyszyło prześw iadczenie o odmien­

ności „now opoznanego lądu” . Przybyw ający do Łodzi korespondenci periodyków stołecznych m usieli przede wszystkim zrozum ieć odm ienny charakter miasta, nie oceniając polskiego M anchesteru w edług m iar odpow iednich dla innych miast:

Lódż jest tak różna od wszelkich innych ognisk cywilizacyjnych, jakim i są większe miasta na świecie, iż nie należy analogicznie sądzić o niej, trzeba j ą podpatrzeć i poznać9.

O dw iedzający Ł ódź przybyw ali w w iększości drogą kolei żelaznej z War­ szawy. T a licząca niespełna 200 kilom etrów trasa przenosiła ich w świat nieznany, św iat złow ieszczych fabryk, huku m aszyn i dym u; m iasta bez historii i bez życia kulturalnego; niem iecko-żydow skiego m orza, w którym próbowali odnaleźć się Polacy. Kolej żelazna, która w tak znacznym stopniu przyczyniła się do ożyw ienia gospodarczego Łodzi, staw ała się nieodłącznym elementem części opisów m iasta. Pojaw ienie się w zm ianek o kolei, stanow iącej d la pozy­ tyw istów sym bol now oczesnego postępu, było zjaw iskiem sym ptom atycznym 10. To w łaśnie kolej, pozw alając przybyw ać w arszaw iakom do ow ego nieznanego „baw ełnianego g ro d u ” , łączyła ze sobą dw a odm ienne światy. D ow odem zna­ czenia, jak ie dla polskiego M anchesteru m iała „droga żelazna” , m oże być chociażby w ydany w roku 1903 przew odnik Janow skiego z cyklu Wycieczki

p o kra ju u . C zw arta część tego popularnego w ydaw nictw a została poświęcona

wypraw ie N o szlaku now ej kolei. Zaproponow ana przez Janow skiego trasa wiodła z W arszaw y, p rzez Ł o w icz i Łódź, do Kalisza. A utor W ycieczek p o kraju nie tylko kluczem , jak im kierow ał się przy układaniu trasy eskapady, podkreś­ la znaczenie k o le i12. Posługując się m etaforyką m ilitarną, n azyw a dworzec13

8 Zob. m.in.: A. S t a r k m a n , Łódź i łodzianie. (Szkic społeczno-obyczajowy), W arszawa 1895, s. 5, X. Y. Z., op. cit., s. 5.

9 E cha łódzkie, „Kurier W arszawski” 1895, nr 59, s. 4.

10 Pisze o tym m.in. B. M a z a n , Obraz Łodzi w „Przeglądzie Tygodniowym" 1870-1875, „Osnowa” 1985, nr 11/12, s. 184-185.

11 A. J a n o w s k i , Wycieczki p o kraju. IV. N a szlaku nowej kolei. Warszawa - Łowicz - Łódź

- Kalisz, W arszawa 1903.

12 Janowski wprost pisze o znaczeniu kolei dla Łodzi i odwrotnie - o znaczeniu Lodzi dla kolei: „Kolej kaliska za najw ażniejszą swą stację uważa Łódź: tam buduje się największe remizy i warsztaty, tam będzie centralne dépôt, wysyłające parowozy swoje i w stronę W arszawy i w stronę Kalisza. Ruchliwość na tej stacji wskazuje np. przypuszczalny rozchód dzienny wody w pompie łódzkiej, obliczony na 56.81 sążni sześciennych wody, podczas gdy W arszawa i Kalisz mają przewidywany rozchód tylko 28.66 sążni sześć.” (iibidem, s. 2 2).

13 Charakterystyczne są także ilustracje umieszczone w przewodniku: obok tak oczywistych „widoków miasta Łodzi”, by posłużyć się tytułem popularnego albumu W ilkoszewskiego, jak charakterystyczna bryła kościoła Najświętszej Marii Panny, niemieckiego gimnazjum męskiego i fabryki Poznańskiego, a także obrazów Piotrkowskiej i Helenowa, czy (fascynującego Janowskiego) tramwaju elektrycznego, znajdziemy ilustrację przedstawiającą dworzec w Łodzi in status nescendi.

(6)

M iędzy „ziemią obiecaną” a „złym m iaslcm” 257

„oryginalnym bastionem wysuniętym w stronę przybyw ających” , ale jednocześnie podkreśla, że ten bastion nie służy obronie m iasta przed intruzam i z zew nątrz, a raczej, przekornie, „w ita podróżnego u w stępu do Ł o d zi” 1 A. A le nim ów ciekawy Ł odzi przybysz zaw itał do m iasta, m usiał znieść trudy ciężkiej i nużącej czterogodzinnej podróży, którą utrudniał fakt, że „od K oluszek ciągnie pasażerów ślimaczy pociąg przedsiębiorstw a kolei Fabryczno-Łódzkiej” 15. M otyw y podróży do Łodzi i opisy łódzkiego dw orca pow tarzały się w licznych utw orach belet­ rystycznych pośw ięconych m iastu (m otyw drogi w pow ieści W . M orzkowskiej

Wśród kąkolu, w skazujący, iż nie tylko m iasto stanow i ew enem ent w skali

kraju, ale je g o odm ienność m ożna zauw ażyć obserw ując przybyw ających tu ludzi; m otyw dw orca, poza w spom nianą w cześniej pow ieścią w arszaw skiej pozytywistki, m .in. w now eli W. Row ińskiego K w ia ty dla P ru sa , której tłem stala się planow ana, choć niezrealizow ana, w izyta autora L a lki w Ł o d z i16). D la części publicystów to w łaśnie dworzec stanowi! granicę pom iędzy dobrze znanym światem W arszaw y a tajem niczą Łodzią. Jednak, ja k pisali inni, uw ażny o b ­ serwator dużo w cześniej dostrzegał znaki, zapow iadające zbliżanie się do w yjąt­ kowego m iasta:

W ymijają one [wagony kolejki elektrycznej] w drodze to duży wóz frachtowy, to wykwintny powóz bogatego fabrykanta, bryzgający biotem spod gumowych kół na liczne grupy przechod­ niów. Głuchy świst lokomotywy, ostre dźwięki dzwonków kolejki, trąbki cyklistów i nawoły­ wania furmanów, na tle turkotu i gwaru, tworzą ja k gdyby zapowiedź heroldów', że zbliżamy się do piątego z rzędu, pod względem liczby mieszkańców miasta w całym państwie (Petersburg, Moskwa, Warszawa, Odessa, Łódź)17.

Dla auto ra cy k lu Łódź. M ia sto i ludzie w jeżd żający do Ł o d z i p o ciąg stanowi ostatni elem ent łączący go ze św iatem , z którego p rzy b y w a18, później roztacza się ju ż tylko terra ingognita, czekająca nie tyle na sw ych zdobyw ­ ców (bo ci ju ż w m ieście byli), ile na odkiyw ców i piew ców je j nieznanego piękna.

Łódź zask ak iw ała sw ą odm ien n o ścią w zględem innych w ielk ich m iast. Niemal w szyscy piszący o w łókienniczej m etropolii podkreślali je j przem ysłow y charakter. W opisach znajdziem y w iele analogii, ale także szereg indyw idualnych obserwacji i subiektyw nych spostrzeżeń. Janow ski uw aża, że o „fabrycznym ” charakterze m iasta m ożna w nioskow ać po „lesie kom inów ” (sm uklejszych od

w Ibidem, s. 71.

17 A. S t a r k m a n , op. cit., s. 1.

14 W. R o w i ń s k i , Kw iaty dla Prusa, [w:] W Lodzi. Szkice i wrażenia, W arszawa 1905.

17 A. J a n o w s k i , op. cit., s. 69-70.

18 Widać to wyraźnie w konstrukcji zdania wprowadzającego: „Jeszcze słychać świst lokomotyw i glos dzwonka, zanim zatrzymał się pociąg, jeszcze koła wagonów skrzypią i warczą, a ju ż owionął nas dym i jakaś niepojęta przez swą duszność atmosfera, pełna kurzu i woni, szara i ciężka”. X. Y. Z., op. cit., s. 1.

(7)

258

sąsiadujących z nimi sosen19), gęstym , niszczącym dym ie, rachitycznej przyrodzie i kontrastującej z tym i składnikam i szarego pejzażu - „w odzie niebywałej barw y” , której w ielobarw ność nie ożyw ia, ale zabija, bo pod złudnym kolorem ukryw ają się ścieki z m iejscow ych farbiam i20. A utor W ycieczek p o kraju porów­ nał fabryczne m iasto do „przem ysłow ego sm oka” , który w szystko „przeżuwa i przekształca” - krajobraz i ludzi...

W opisach Łodzi bardzo często posługiw ano się m etaforyką zaczerpniętą ze świata roślin i zw ierząt21, dlatego zupełnie wyjątkow ym w ydaje się porównanie, na jak ie zdobył się au to r artykułów zam ieszczanych w „W iek u ” — porów nał on bow iem Ł ó d ź do... brzydkiej kobiety:

Jeżeli się mówi o kobiecie bez urody, która nic ma rysów, a je s t inteligentną, żc jest to coś, do czego warto zbliżyć się i zaznajomić, to Lódż jest najbrzydszą z pozoru kobietą, jest piegowatą na twarzy, kosmopolitką z przekonań, jest panną posażną ale szpetną, a przy tym rozumną. N ie można, nie wypada i nie należy jej szykanować, a przecież trudno kochać i przyzwyczaić się do jej fizjonomii, która jest zupełnie naciągnięta do potrzeb chwili i do serca, które dawno ustąpiło interesowi, i do charakteru, który ma w sobie tyle pierwiastków ujemnych, iż w każdej chwili m oże się dopuścić czynów złych i karygodnych22.

W tym rozbudow anym porów naniu kiy je się w iele praw dy o przemysłowym m ieście; uroda Ł odzi, tak diam etralnie odbiegająca od piękna innych miast, była „tru d n a” do zaakceptow ania, ale intrygująca. Jednak głów nym czynnikiem, który ogniskow ał zainteresow anie opinii publicznej na Ł odzi, była wyjątkowa pozycja, ja k ą m iasto zajm ow ało nie tylko w krajow ym , ale i światowym przem yśle. O w a w yjątkow ość, k tó rą solidarnie zauw ażali i podkreślali przyby­ w ający do Łodzi obserw atorzy tutejszego życia, spraw iała, że znam iona wyjąt­ kow ości przybierała także m isja popularyzatorska, ja k a kierow ała stołecznymi żurnalistam i. G órski określał ich m ianem „K olum bów ” , odkryw ających nieznany ląd, których praca pow odow ała, że „lam y pism przepełniały się artykułami o now o odnalezionym m ieście, by za lal kilka zapom nieć o odkryciu i dać pole w ynalazczości dla innego publicysty” 23. Porów nanie pracy warszawskich dziennikarzy do dzieła w ielkiego w łoskiego odkryw cy jednoznacznie wskazywało na charakter ich m isji: poznanie dziew iczego, rządzącego się w łasnym i prawami, żyjącego swoim odrębnym życiem skraw ka świata. Przyw ołanie im ienia naj­ słynniejszego piętnastow iecznego konkw istadora m ogło jed n o cześn ie rzucać cień na pracę dziennikarzy. M isja Kolum ba, choć w legendzie szlachetna i pożyteczna, przyczyniła się do śm ierci tysięcy Indian - bezbronnych w obec narzuconej im siłą cywilizacji. Z jednej strony K olum b odkrył Am erykę dla św iata, ale z drugiej

19 Ibidem, s. 9.

20 A. J a n o w s k i , op. cit., s. 71.

21 Reymont w Ziemi obiecanej zastosował to odniesienie również do charakterystyki bohaterów.

32 X. Y. Z., op. cit., s. 9.

(8)

M iędzy „ziemią obiecaną” a „złym m iastem” 259

- ze Starego Św iata przyniósł zagładę wielkim am erykańskim cyw ilizacjom . Podobnie było ze stołecznym i dziennikarzam i: choć poznaw ali now y świat, próbowali oglądać go przez pryzm at innych miejsc. W w iększości w ypadków nie rozum ieli łódzkiego życia toczącego się odm iennym rytm em , je g o specyficz­ nych, niem al endem icznych typów - słow em , tego w szystkiego, co stanow iło o odrębności polskiego M anchesteru. O ceniali m iasto z perspektyw y innych miast, a sw oje opinie próbow ali narzucić zarów no m ieszkańcom przem ysłow ej metropolii, ja k odbiorcom poczytnych dzienników . K olum b um arł przekonany o tym, że dopłynął do w ybrzeży A zji, tak dziennikarze byli prześw iadczeni, że zgłębili fenom en Łodzi.

Sytuacja taka m usiała w konsekw encji doprow adzić do konfliktu pom iędzy korespondentami a łódzkim vox p o p u li, uosobionym w g łosie w spółpracow ­ ników m iejscow ych periodyków - przez długi czas toczyła się m iędzy nim i polemika, której areną stała się prasa. N iebagatelna rola, ja k ą w prom ow aniu Lodzi odgryw ali korespondenci, sprawiała, że środow isko inteligencji łódzkiej z zainteresowaniem śledziło relacje z w łókienniczej m etropolii, a także żywo reagowało na w szelkie nieścisłości i niepochlebne opinie. C zęść koresponden­ tów m iała św iadom ość opiniotw órczego znaczenia w łasnej pracy i skrzętnie z tego korzystała. Ich praca, oprócz talentu reporterskiego i łatw ości pisania, wymagała tak że dużych zdolności dyplom atycznych, aby n ie narazić się środowisku w pływ ow ych łodzian. N iektórzy na w łasnej skórze dośw iadczali konsekwencji „poruszenia gniazda os” , ja k ponadw yznaniow o solidarne środo­ wisko określił felietonista „G łosu”24. Praca dziennikarzy była tym trudniejsza, że niechęć łodzian często nie była spow odow ana żadnym i o biektyw nym i czynnikami, ale po prostu sam ym poruszaniem tem atu w łókienniczego m iasta, szczerym pisaniem o spraw ach Łodzi i je j m ieszkańców . N iechęć niektórych wynikała m.in. z faktu, że w nikliw si obserw atorzy dostrzegali w tym m ieście przemożne dążenie do szybkiego dorobienia się pokaźnych m ajątków i rychłej ucieczki z nielubianego m iasta25. Podw ażano naw et w iarygodność m iejscow ych informacji:

Prawdziwą plagą naszych stosunków łódzkich jest, jak i w Warszawie, reporteria; nie ta, która skrzętnie, pilnie a sumiennie zbiera dokładne a ścisłe wiadomości w celu dobrego informowania swych czytelników, ale ta, co w knajpie przy kufelku piwa robi te wiadomości i pasie nimi dziennikarstwo warszawskie, a szkodzi zapewne bezwiednie, miejscowym inte­ resom™.

W replikach z rozżaleniem stw ierdzano, że prasa w arszaw ska k arm i się tanią sensacją, inform ując o w ypadkach, m orderstw ach, kradzieżach i oszustw ach,

u Z różnych stron. Łódź, „Głos”, 1902, nr 18, s. 288.

u Ibidem.

(9)

260

a nikt z korespondentów nie pokusił się o pisanie o rzeczach istotnych (np. działalności rozlicznych stow arzyszeń)27.

„Druga wieża Babel”

W ielokrotnie w odniesieniu do XIX-\viecznej Ł odzi przyw oływ ano symbolikę biblijnej w ieży Babel. O kreślenie to w skazyw ało na w ielokulturow y charakter m iasta, w którym w spółistniały trzy potężne grupy narodow ościow e: Polacy, N iem cy, Żydzi. X ÍX -w ieczna prasa w arszaw ska skupiała uw agę głów nie na najpotężniejszych ekonom iczne grupach narodow ościow ych - N iem cach i Ży­ dach; niew iele pisano o Polakach. Co ciekaw e, reportaże z Ł odzi pozbawione są niem al całkow icie w zm ianek o Rosjanach, w rękach których spoczywała głów nie adm inistracja28. O ich obecności w Łodzi św iadczą je d y n ie niewielkie w zm ianki, ja k choćby sygnały dotyczące wizytacji m iasta i regionu prze* general-gubem alora. W arto zastanow ić się nad przyczyną niedom ów ienia, i czy był to zabieg świadom y. N a celowość tego przem ilczenia m oże wskazywać solidarność, w ykazyw ana przez całe środow isko dziennikarskie. Przyczynę nie­ obecności Rosjan w obrazie w ielonarodow ego m iasta, jak im postrzegano XIX- -w ieczną Łódź, m ożna rozpatryw ać w ieloaspektow o29. O włókienniczej metropolii pisano akcentując jej w yjątkow ość, nie podkreślając elem entów’, które łączyły j ą z innym i m iastam i. O becność Rosjan (zaborców') w tej części Polski, którą reprezentow ali dziennikarze stołeczni, była zjaw iskiem typow ym i być może dlatego pom iniętym . Z drugiej strony łódzcy R osjanie brali tak niewielki indyw idualny udział w życiu gospodarczym i kulturalnym m iasta30, że kores­

27 N a widnokręgach. Łodzianin o korespondentach warszawskich, „Glos” 1904, nr 3, s. 37.

28 Zob.: „W wielkokulturowym tyglu łódzkim Rosjanie żyli własnym życiem, stali na uboczu, choć pełnili najwyższe funkcje administracyjne. Unikali przemysłu, nie zostawali przedsiębiorcami ani robotnikami [...] Łodzianom innych narodowości Rosjanie kojarzyli się ze skorumpowanym urzędnikiem, brutalnym uczastkowym (Łódź posiadała stalą szubienicę), żołnierzem. Bardziej uświadomionym Polakom także z rusyfikacją i ze zniewoleniem” . W. G ó r e c k i , Łódź rosyjska, „Tygiel Kultury” 1999, n r 7 -9 (43-45), s. 19.

29 W ydaje się jednak, że trudno w tym wypadku mówić o zastosowaniu popularnej w tym czasie techniki przemilczenia. W e wstępie do zbiorowej pracy Z donm niewoli. Sytuacja polityczna

a kultura literacka w drugiej połowie X IX wieku, czytamy: „Realia rodzime mial swoiście spre­

parowane, wyrwane z politycznego kontekstu, pozbawione zarówno tego, co dlań było najważniejsze (wszelkiej problematyki narodowej, o której twórca nic mógł pisać), jak i tego, co było dlań najbardziej wstrętne (o czym programowo pisać nie chciał). Do ostatniej sfery nałeżeli rzecz jasna zaborcy oraz realia związane z ich obecnością w Polsce. I to nic tylko takie ja k wojsko, policja, administracja państwowa - będące narzędziami ucisku - ale także obszary kultury” . J. Maciejewski.

Wstęp [w:] Z domu niewoli. Sytuacja polityczna a kultura literacka w drugiej połowie X IX wieku,

red. J. Maciejewski, W rocław 1988, s. 8.

10 Zob.: „Do pierwszej wojny światowej obraz ten byl jeszcze urozmaicony sporą grupą Rosjan, chociaż nie wywierała ona wpływu na charakter łódzkiej społeczności. Chyba ten tylko, że budziła

(10)

M iędzy „ziemią obiecaną” a „złym m iastem’ 261 pondenci nie zauw ażali ich aktywności. Istnieje jeszcze inna m ożliw ość: w kores­ pondencjach z Łodzi nie pisano o zaborcach także dlatego, że Ł ódź była miastem, którego polskości R osjanie zagrażali w niew ielkim stopniu (o ile o polskości Łodzi w ów czas w ogóle m ożna m ów ić), p o niew aż w ysiłek rusyfi- katorów przejaw iał się przede w szystkim w życiu kulturalno-społecznym , które w Łodzi było jesz c z e w ów czas bardzo ubogie. Jednocześnie korespondenci podkreślali zagrożenie, jak ie niosła ze sobą obecność N iem ców i Żydów , próbujących zdom inow ać m iejscow y przem ysł. W rozw oju i ekspansji przem ysłu włókienniczego Ł ó d ź w yraźnie w yprzedzała Rosję, o czym św iadczą nic tylko liczne w zm ianki w ów czesnej prasie (inform ującej m .in., że 21 stycznia 1886 r. do Petersburga przybyła dcputacja m oskiew skich kupców, starających się u rządu o przedsięw zięcie środków broniących fabrykantów guberni środkow ych przed konkurencją przem ysłow ców łódzkich), ale także szereg w ydarzeń, nazw anych później „w alką Łodzi z M oskw ą”31, która trw ała od połow y lat 80. X IX w. do początku X X stulecia. W ojna o surow ce i ty n k i zbytu zostala p rzez Ł ódź wygrana i praw dopodobnie było to je d y n e w tym czasie polskie zw ycięstw o nad zaborcą. W arto je d n a k w spom nieć, że choć o R osjanach nie pisze się w'prost, ich obecność m ożna dostrzec chociażby poprzez w alutę, w jakiej dokonuje się łódzkich transakcji: w stałych korespondencjach, zam ieszczanych cyklicznie w stołecznych gazetach, relacjach będących swoistym m elanżem spraw ważnych i nieistotnych, często podaw ano drobiazgow e spraw ozdania z działal­ ności licznych m iejskich tow arzystw filantropijnych - w nich zaw sze pisano o rublach, nigdy o złotów kach. Jeśliby próbow ało się pod tym kątem analizow ać felietony stołecznych dziennikarzy, m ożna stwierdzić, że - statystycznie - w w ię­ kszości korespondencji łódzkich pojaw iają się tego typu ślady jedno zn aczn ie wskazujące na sytuację polityczną polskiego M anchesteru.

W yłaniający się z prasy stołecznej obraz N iem ców i Ż ydów nie je s t w olny od schem atów i uproszczeń. O bie nacje postrzegano ja k o zagrożenie dla pol­ skości Łodzi: N iem cy szkodzili polskim obyczajom , natom iast Ż y d zi stw arzali niebezpieczeństwo zdom inow ania łódzkiego przem ysłu. W aktyw ności obu nacji doszukiwano się sym ptom ów działalności konspiracyjnej zm ierzającej do zni­ weczenia polskości Łodzi.

Opisy Ł odzi, pow stające w X IX i na początku X X stulecia, w w iększości wypadków rozpoczynały się od zaakcentow ania obcego, niem iecko-żydow skiego charakteru m iasta. W pierw szej pracy publicystycznej dotyczącej Ł odzi, Opisie... Oskara Flatta, Ł ódź doby przedprzem yslow ej je s t nazw ana „m ieścin ą rolniczo- •żydowską” 32. Późniejsi felietoniści zw racali uw agę na dom inację fabrykantów

solidarną nienawiść do szpicla i policjanta”. J. U r b a n k í e w i c z , Parchy, Szwab}', Goje, Łódź 1995, s. 102.

31 Zob.: W. P u ś , K. B a d z i a k , Gospodarka Lodzi w okresie kapitalistyczirym (do 1918), {w:] Lodź. Dzieje miasta, red. R. Rosin, W arszawa 1988, s. 249-250.

(11)

262

niem ieckich i żydow skich w przem yśle m iejscow ym , a także ich całkowitą obojętność na spraw y polskich robotników 33. Ciekaw ie pisał o tym zjawisku, niepokojącym obserw atorów z zew nątrz3'1, korespondent „G łosu” , który opisywał narodow ościow ą sytuację Łodzi, porów nując w łókienniczą m etropolię do morza:

Tu [w Lodzi] zobaczyłby i poznał wśród dobrze zrzeszonych i solidaryzowanych mas Żydów i Niem ców kółka i kółeczka polskie pływające niby krople oliwy na falach morza niemiecko-żydowskicgo, to huczącego to igrającego z tymi kropelkami oliwy, tego płodu

Schem atycznie, choć na tle całego cyklu w ydaje się to zabiegiem zamie­ rzonym , przedstaw ił łódzkich Żydów A ntoni Sygietyński w cyklu artykułów pt.

Znasz-U ten k ra jλ36 Zauw ażył, że w Łodzi w spółistnieją trzy grupy narodow oś­

ciow e, tym sam ym spotykają się tutaj przedstaw iciele trzech w yznań: Polacy - katolicy, N iem cy - protestanci i Żydzi - m ozaiści37. Spośród Polaków - jak zauw ażył Sygietyński - rekrutują się robotnicy, N iem cy dom inują w przemyśle, a Żydzi zajm ują się przede w szystkim handlem , choć także szukają dla siebie m iejsca w łódzkiej produkcji38. Felietonista zaakcentow ał także, że zarówno N iem cy, ja k i Żydzi są narodam i, których przedstaw iciele zaw sze m o g ą liczyć na pom oc i poparcie w spółw yznaw ców 39.

N a tym tle ciekaw ie brzm i G łos N iem ca z Ł o d zi, przedrukow any w 1899 r. z „B erliner T ageblatt” w m iejscow ym „R ozw oju” . Glos sąsiada znad Szprewy j e s t z jednej strony próbą obrony szykanow anych w polskich gazetach Niemców i Ż ydów zam ieszkałych w Łodzi, z drugiej - oskarżeniem kierow anym pod adresem Polaków :

Ziemia kryje w swym łonie nieprzebrane bogactwa, zużytkowanie ich pozostawiono Niemcom i Żydom. Łódź, polski Manchester, który robi setki milionów obrotu rocznego, nic posiada ani jednego przemysłowca z nazwiskiem polskim. Szlachetny Polak uważa za poniżenie swej godności zajmować się takimi rzeczami; troskę o kultywowanie ziemi pozostawia innym i pragnie zagarnąć to, co przez innych w pocie czoła zdobytym zostało.

Żydów można się pozbyć za pomocą zręcznie uscenizowanej hecy antyżydowskiej, przeciw Niemcom walczyć należy innymi sposobami40.

33 Zob.: H o m o , Z różnych stron. Łódź, „Głos” 1898, nr 17, s. 404; i d e m , Z różnych stron.

Łódź, „Głos” 1898, nr 30, s. 717-718.

54 Zob.: B. P r u s , Kroniki, oprać. Z. Szweykowski, t. V, W arszawa 1955, s. 274-280. ” Z różnych stron. Łódź, „Głos” 1900, nr 51, s. 808.

“ A. S y g i e t y ń s k i , Znasz-U ten kraj?, „Kurier W arszawski” , m y 336, 337, 346 i 348 z 1898 roku, a także nry 6 i 8 z roku 1899.

37 Co ciekawe, utożsamianie narodowości z wyznaniem przez długi czas funkcjonowało w świa­ domości łodzian, a nawet nazwę narodowości i wyznania stosowano wymiennie w języku potocznym.

38 A. S y g i e t y ń s k i , op. cit., „Kurier W arszawski” 1898, nr 336, s. 3.

39 Ibidem.

(12)

Między „ziemią obiecaną” o „złym miastem’ 263 W arto zastanow ić się, czy tak zróżnicow ana pod każdym w zględem grupa daje się sprow adzić do w spólnego m ianow nika. A utor artykułu zam ieszczonego w roku 1897 w „G lo sie” próbow ał znaleźć w łaściw e określenie dla nazw ania mieszkańców Łodzi. Jednocześnie polem izow ał z przypisaniem m ieszkańcom przemysłowej m etropolii m iana „d ziczy ” , dow odząc, że stw ierdzenie byłoby zbyt pochlebne:

bo dziki, niecywilizowany człowiek ma i miał zawsze pewne cechy dodatnie, które go czynią sympatycznym pod jakim bądź względem: jeden jest gościnny, choć ludożerca, inny oknitnik, lecz nigdy nie kłamie, trzeci pozbawiony wszelkich uczuć ludzkich, lecz szanuje jakieś „tabu” . Ludność Łodzi jest gorszą niż ludność dzika, niecywilizowana, bo je s t ludnością o cywilizacji wstecznej, cofającej się, zwyrodniałej. I to w każdej warstwie ludności wykazać można: poziom cywilizacji danej warstwie właściwy występuje w Łodzi w postaci cywilizacji zwyrodniałej41.

Felietoniści podkreślali, że Ł ódź im ponow ała gw ałtow nie pow iększającą się liczbą m ieszkańców , co, niestety, nie szło w parze z ich J a k o ś c ią ”'12, ludność bowiem w łókienniczej m etropolii zaliczyć m ożna było „przew ażnie do m ętów i szumowin społecznych” 43.

Trafne w ydaje się zestaw ienie, ja k ie zastosow ał A d o lf Starkm an, porów nując Lódź do kotła, w którym los przygotow uje tłustą pieczeń. Do stołu zaproszono wszystkich chętnych, n ie zadając zbędnych pytań. D latego przy tym kotle bez problemu odnaleźli się także ludzie o nie najlepszej opinii i nie zaw sze czystych rękach. A p o niew aż ich siła i spryt w zaistniałych okolicznościach znaczy więcej niż dobre w ychow anie innych, dlatego przy ko tle w ygryw ali ludzie kierujący się anim alistycznym praw em silniejszego. Słabsi, poparzyw szy ręce, odchodzili. G dy jed n ak poczuli przenikliw e uczucie głodu, w racali, b y „ p o ­ rzucone kości obgryzać” 44. O pinia, ja k ą o m ieszkańcach w łókienniczej m etropolii wygłasza autor broszury Ł ó d ź i łodzianie, nie je st korzystna. Starkm an zauw aża to, co podkreślało rów nież w ielu innych publicystów - ludność Ł odzi podlega procesowi unifikacji45, w w yniku którego w m iejsce kilku odrębnych nacji powstaje jed en - ponadnarodowy' - typ, określany z niem iecka L odzerm ensch46.

41 S. K. I., Z różnych stron. Łódź, „Głos” 1897, nr 3, s. 67.

43 A. S t a r k m a n , op. cit., s. 7. 4} Ibidem.

44 Ibidem, s. 6.

45 Pisał o tym W. S. Reymont, któremu słowo Lodzermensch zawdzięcza swoją „karierę” : „Łódź zajmuje m nie i porywa wieloma rzeczami: [...] rozrost tych napływających tłum ów po żer, mieszanie się ich i przenikanie, i urabiane w jeden typ tzw. Lodzermensch”; łist W. S. Reymonta do J. Lorentowicza z 5 XI 1896 r., cyt za: T. J o d e ł k a - В u r z e c k i , Reymont p rzy biurku, Warszawa 1978, s. 281.

44 Warto w tym miejscu przywołać książkę Jerzego Urbankiewicza Parchy, Szwaby, Goje, a w szczególności rozdziały: Epitafium lodzermensza, N i pies, n i wydra. D rang nach... w niewia­

(13)

Człow iek ów za sw ą dew izę życiow ą przyjął ,jan k c sk ie h asło ” Tim e is money i podporządkow ał życie jednem u nadrzędnem u celow i47.

N arrator-bohater cyklu artykułów Sygietyńskiego dążył do poznania typo­ w ego łodzianina. Od swojego przew odnika dow iedział się, że specyficznym m iejscow ym tw orem je s t Lodzerm ensch, drobny przem ysłow iec, który nie był „ani N iem cem , ani Polakiem , ani protestantem , ani k atolikiem ” 48 (o symp­ tom atycznej n iem ożności określenia swej n arodow ości p rz e z m ieszkańców Ł odzi w sp o m in ał tak że inny publicysta49). W celu p o znania praw dziw ego

L o dzerm enscha dzien n ik arz udał się na B ałuty, g dzie m iał spotkać się

z F ranciszkiem H ., farbiarzem , w łaścicielem dobrze p rosperującej fabryki. Świat „łódzkiego człow ieka” był całkowicie obcy stołecznem u publicyście - fabryka kojarzyła m u się z C zyśćcem D antego, nie m ógł zrozum ieć specy­ ficznego pojm ow ania czasu, którego upływ objaw iał się rosnącym i cenami cegieł. Zauw ażył, że gospodarz m ów ił doskonale po polsku i po niemiecku, ale rodzina m iędzy sobą porozum iew ała się tylko w języku zachodnich sąsia­ dów (choć m ałżonkow ie pochodzili z p o lskich ro d zin ); d la d zieci, które uczyły się w szk o łach , g dzie w ykładow ym języ k iem był ję z y k zaborców (rosyjski i niem iecki), prenum erow ano „L odzer Z eitung” , nie zaś polskoję­ zyczne dzienniki, takie ja k „R ozw ój” i „Goniec Łódzki” . Franciszkow i H. nie spraw iało trudności określenie swojej przynależności narodow ej - nie wsty­ dził się tego, że b y ł Polakiem , choć skłonny byłby określać siebie jednym przym iotnikiem - tutejszy50. Podobnie „eklektyczne” było podejście Lodzer­

m enscha, do spraw religii - choć był zadeklarow anym protestantem , jednak

celeb ro w ał także św ięta katolickie, a py tan y o sw o ją w iarę, odpowiadał w skazując rzucony n a stół portfel. Typow y łodzianin m iał ja sn o sprecyzowa­ ny cel, najczęściej kiepskie w ykształcenie, choć nadrabiał j e bystrością, spry­ tem i w yrobieniem handlow ym . K onkludując rozw ażania na tem at Lodzer­

m enscha, Sygietyński napisał:

Zaiste, typ to szczególny, jakkolwiek w Lodzi i pod Łodzią dość zwykły podobno, z mowy cynik potworny, z postępowania squatter amerykański, z wyznania protestant, z obyczajów Niemiec, z kultury Polak. Dziwna mieszanina - to prawda, lecz kto wie, czy Lódż z czasem nie będzie zbiorowiskiem ludzi tego typu właśnie51.

47 A. S t a r k m a n , op. cit., s. 6.

48 A. S y g i e t y ń s k i , op. cit., „Kurier Warszawski” , 1898, nr 346, s. 3.

49 „Gdyby zapytać o właściwą narodowość mieszkańców Lodzi, jest rzeczą pewną, że znaczny procent nie umiałby powiedzieć, do jakiego społeczeństwa ma się zaliczyć. W życiu potocznym sami nazywają się „lodzermenschanri” i to im najzupełniej wystarcza” . S. G ó r s k i , Łódź spóiczes-

na, s. 2 2.

50 A. S y g i e t y ń s k i , op. cit., „Kurier W arszawski” 1898, nr 348, s. 2.

(14)

Między „ziemią obiecaną” a „złym m iastem’ 2 65

Lodzerm ensch, choć genetycznie był typem w yw odzącym się z w łókienniczej

metropolii i podkreślał swój zw iązek z tym m iastem 52, napraw dę był człowiekiem nie przyw iązującym się do m iejsca. T o nic tylko „człow iek łódzki” , ale przede wszystkim reprezentant określonych „w artości” 53, m ogący sam orealizow ać się w każdym innym m ieście, które stw orzy rów nie korzystne w arunki rozw oju. Kochał Łódź, bo dala m u m ożliw ość szybkiego i łatwego zarobku, ale nie czuł głębszego zw iązku ani z m iastem , ani z zam ieszkującym i je ludźm i. Sygietyński zauważył, że jedynym spoiw em łączącym m ieszkańców Łodzi były pobudki ekonomiczne i „ciężka praca w kopalni rubla” 54. Zdaniem pisarza, takie w ięzi nie m ogły być trw ałe, dlatego przew idyw ał, że ludzie pew nego dnia odejdą z Łodzi, ja k do niej przyszli, nie czując żalu po opuszczanym m ieście.

Pojęcie Lodzerm ensch doprecyzow ał Stefan Górski, ograniczając je jedynie do mieszkańców niem ieckiego pochodzenia55. W śród charakterystycznych cech „ łó ­ dzkiego człow ieka” w ym ieniał brak zasad politycznych, przejaw iający się nikłym przywiązaniem do kraju przodków i łatw ą asym ilacją na gruncie łódzkim 56.

Mieszkańcy Łodzi stosunkow o szybko zaczęli identyfikow ać się, a także samookreślać m ianem Lodzerm ensch, przyznając w ten sposób, że nie narodo­ wość, ale pew ien zespól cech, sw oiste m odus vivendi, a także m iasto, w którym przyszło iiu żyć, św iadczyły o ich w yjątkow ości57. Typ określany m ianem

Lodzermench byl swoistym zw ieńczeniem drogi, ja k ą pokonała w ielonarodow oś­

ciowa Łódź. Przyw oływ anie jed n ak , w odniesieniu do w łókienniczego m iasta, biblijnej wieży Babel tylko częściowo je st zabiegiem słusznym. Pom im o oczyw is­ tych elem entów w spólnych należy zauw ażyć różnice. Do budow y w ieży Babel przystępowała grupa osób reprezentujących podobne w artości, dopiero później - spostrzegłszy butę budow niczych - B óg zesłał im w ielość języ k ó w , u n ie­ możliwiając zw ieńczenie niepokornego dzieła. Ł ó d ź n ie realizow ała tego sam ego

52 O łódzkich Lodzermcnschach Maria Łukowska napisała; „Dla nich krajem jest miasto, a prawem - prawo pieniądza” . M. Ł u k o w s k a , M it Lodzermenscłia a rzeczywistość dawnej

i współczesnej Łodzi, [w:] Symbole kulturowe, komunikacja społeczna, społeczności regionalne. Studia, red. I. Bukowska-Floreńska, Katowice 1995, s. 125.

33 Zob.: K. S c h l ö g e l , W poszukiwaniu „Ziemi obiecanej', „Tygiel Kultury” 1997, nr 4 (16), s. 14-15.

M A. S y g i e t y ń s k i , op. cii., „Kurier W arszawski” 1889, n r 6, s. 3.

53 Zob.: „Poza zasymilowanymi czy też w pewnym stopniu spolonizowanymi fabrykantami niemieckimi bądź uznającymi swą tożsamość narodową Niemcami była też grupa „Lodzermenschów”, którzy nie czuli się ani Polakami, ani Żydami, ani też Niemcami. „Lodzerm enschów”, którzy trudno asymilowali się z polskimi środowiskami można traktować jak swoistą, przejściową kategorię ponadnarodową” . S. P y t l a s : Łódzka burżuazja przemysłowa, Łódź 1994, s. 24.

54 Zob.: „dzieci „lodzermenschów” niekiedy otwarcie nazywają ju ż siebie Polakami” , S. G ó r ­ ski, op. cit., s. 2 2.

37 Zob.: „Zyskujem y tym samym potwierdzenie, że to właśnie cechy współoznaczane przez nazwę miasta charakteryzują Lodzermenscha” . M. W i k a , Nazw y „Lodž', „łódzki', „po łódzku"

jako element wartościujący w powieści Władysława Reymonta „Ziemia o b ieca n ď , [w:] Im iy Reymont,

(15)

266

schem atu, m ożna rzec, że go odw racała - tutaj w ielonarodow ościow a grupa przeistoczyła się w jed en uniw ersalny, ponadnarodow y typ - Lodzermenscha. U podstaw y „łódzkiej w ieży B abel” legły trzy narodow ości, licznie zamiesz­ kujące przem ysłow e m iasto: Żydzi, N iem cy i Polacy, C harakterystyczny jest fakt, że w procesie kształtow ania i ew olucji pojęcia L odzerm ensch bez trudu m ożna znaleźć cechy charakterystyczne dla każdej ze w spom nianych nacji. Pow szechnie uw aża się, że najw iększy w pływ na kształtow anie się pojęcia m iała społeczność łódzkich Żydów , w m niejszym N iem ców , w minimalnym Polaków (i to dopiero po opublikow aniu R eym ontow skiej Ziem i obiecanej. w której noblista narysow ał w yraźny portret polskich Lodzerm enschów - Bo­ row ieckiego i W ilczka58). Jednak, i to w ydaje się zjaw iskiem symptomatycznym (szczególnie w odniesieniu do całościow o w idzianego problem u przedstawiania lub raczej nieprzedstaw iania Rosjan w publicystyce dotyczącej Łodzi), w definicji

Lodzerm ensch nie odnajdziem y składnika rosyjskiego59.

„Polski M anchester”

Jednym z najpo p u larn iejszy ch określeń, ja k ie w X IX w. przyw arły do Ł odzi, je s t bez w ątpienia „polski M anchester” . Podstaw ą m etafory stał się podobny - przem ysłow y - charakter obu miast. Zarów no Łódź, ja k i Man­ chester postrzegano ja k o w ielkie ośrodki przem ysłow e, podkreślając ich od­ m ienność. M iasta zw racały uw agę nie tylko dynam icznym rozw ojem , spe­ cyficzną m yślą urbanistyczną, ale także w yjątkow ością zam ieszkujących je ludzi.

B ezzasadnym w ydaje się w tym m om encie prow adzenie w nikliw ych badań historyczno-porów naw czych, których celem byłoby prześledzenie rozw oju prze­ m ysłow ego obu m iast. W arto natom iast skonfrontow ać w izerunek Ł odzi, jaki w yłania się z publicystyki II połow y X IX wieku z literackim przedstawieniem M anchesteru. Taki o braz angielskiego m iasta odnajdziem y w pow ieści Elizabeth C. G askell pt. M a ry Barton.

A kcję je d n e j ze sw ych n ajp o p u larn iejszy ch p ow ieści p isarka umieściła w przem ysłow ym , pełnym społecznych niepokojów M anchesterze. Wydana w 1848 r. pow ieść „zgorszyła zachow aw cze kręgi śm iałością krytyki postępo­ w ania pracodaw ców ” 60. M a ry Barton wyrosła z obserwacji życia manchesterskich

M Zob.: K. G ó r k i e w i c z , Now y bohater nowej rzeczywistości - łódzki świat w „Ziemi o b iecanej', [w:] Wśród tułaczy i wędrowców. Studia młodopolskie, red. S. Fita, J. A. Malik, Lublin

2001, s. 99-124.

w Pisze o tym także Jerzy U r b a n k i e w i c z , Epitafium Lodzermenscha, [w:] i d e m , op. cii,

s. 103.

(16)

Między „ziemią obiecaną” a „złym miastem” 2 6 7

robotników, którym pisarka pom agała organizując liczne akcje filantropijne61 i których życie j ą żyw otnie interesowało:

Zastanawiałam się, ile głębokiej romantyczności może być w życiu tych, którzy codziennie potrącali mnie łokciami na ruchliwych ulicach miasta, w którym mieszkałam. Zawsze od­ czuwałam głębokie współczucie dla wyniszczonych zgryzotami ludzi, którzy wyglądali jak skazani na dożywotnie borykanie się z pracą i nędzą, następującymi dziwnie na przemian; rzuceni tu i tam przez okoliczności w jeszcze większym stopniu niż inni42,

Utwór Gaskell, inaczej niż pow ieści Dickensa, w których m iasto było głównie tłem rozgryw ających się w ydarzeń63 (choć nie pozbaw ionym głębokiej m etafo­ ryki), J u ż w założeniu je st utworem o dużym przem ysłow ym m ieście ukazanym poprzez życie najliczniejszej grupy jeg o m ieszkańców - robotników fabrycz­ nych”64. M a r y Barton nie je s t je d y n ą pow ieścią H. C. G askell, podejm ującą temat uprzem ysłow ienia; z podobnym i problem am i zetkniem y się w pow ieści

Północ i p o łu d n ie, w której autorka przeciw staw ia zindustrializow anej północy

rolnicze południe. Ow o zestaw ienie, porządkujące pow ieść P ó łn o c i południe, pojawiło się także w M a ry Barton. Chcąc ukazać przem ysłow e m iasto, Gaskell sięgnęła po najprostszy i najczęściej w ykorzystyw any środek: opozycję m iasto - wieś. Pow ieść rozpoczyna się opisem podm iejskich łąk, zw anych Green Heys Fields, na których m anchesterscy robotnicy spędzali dni w olne od pracy. U rodę rolniczego krajobrazu podkreśla Gaskell odpow iednim doborem słów: łąki są pospolite („co m m o n ”65), ale sielskie („thoroughly ru ral” ); na „w iejskie zatrud­ nienia” (sianokosy czy orkę) przybysz z m iasta patrzy ja k na „urocze m isteria” („pleasant m ysteries” ); ryk bydła, gdakanie drobiu to „rozkoszne odgłosy wiejskiego ży cia” („delicious sound o f rural life” ). O w e idylliczne opisy

41 „Pisząc tę powieść Mrs. Gaskell byla żoną unitariańskiego pastora, który pełnił obowiązki właśnie w Manchesterze, a sama, biorąc udział w akcjach filantropijnych, doskonale znała rzeczywiste warunki życia robotniczej biedoty Manchesteru i aby móc o niej pisać, nie musiała, ja k Dickens czy Disraeli, czytać w tym celu sprawozdań z obrad Parlamentu” . K. S k o n i e c z k a , Zycie miasta Iv powieści angielskiej - problem y literackie na tle problemów społecznych, nie opublikowana praca doktorska, Łódź 1980, s. 106.

0 J. G. S h a r p s , M rs. G a skell's observation and Invention. A Study o f H er Non-Biographic

Works, London Press 1970, s. 53, cyt. za: K. S k o n i e c z k a , op. cit., s. 106.

° „Rozgrywa się w nich [miastach] akcja wielu utworów, począwszy od pierwszych wprawek warsztatowych, za jak ie można uznać Szkice Boza {Sketches by Boz, 1836), poprzez wyrastający z zaułków nędzy i zbrodni uproszczony nieco świat Olivera Twista (iOliver Twist, 1837), aż po dojrzałe artystycznie wizje świata w takich powieściach, jak: Dom bey i syn {Dom bey and Son, 1846-48), Samotnia (Bleak House, 1852-53), M ala Dorrit {Little Dorrit, 1855-57), Wielkie nadzieje

{Great Expectations, 1860-61) czy Nasz wspólny przyjaciel {Our M utual Friend, 1864-56)” .

J N a l ę c z - W o j t c z a k , M iasto w pow ieści angielskiej Х І Н І і X IX wieku, [w:] Wielkie miasto.

Czynniki integrujące i dezintegrujące, t. I, red. D. Bieńkowska, Lódź 1995, s. 226.

M J. N a ł ę c z - W o j t e z a k, op. cit., s. 230.

“ Oryginalną wersję M ary Barton cytuję według wydania: E. C. G a s k e l , M ary Barton;

(17)

268

zestaw iła pisarka z krótką, choć wielce w ym ow ną, charakterystyką miasta przem ysłow ego. Św iat gw aru i pracy rysuje G askelt skrajnie odmiennymi w w ym ow ie środkam i w yrazu: przepełnionym i dynam izm em zestawieniami przym iotnikow ym i - „kipiące pracą, ruchliw e m iasto fabryczne” („busy, bustling m anufacturing tow n” ) czy tow arzyszący m iejskiej egzystencji „ogłuszający gwar rozm ów i łoskot m aszyn” („deafened w ith noise o f tongues and engines” ).

Zupełnie inaczej opozycja m iasto - w ieś realizuje się poprzez postać Alicji W ilson. W prow adzając tę postać do pow ieści G askell dała czytelnikow i możli­ wość prześledzenia historii życia kobiety urodzonej i w ychow anej na w si, której przyszło spędzić życie w wielkim m ieście66. A licja je s t po stacią wyjątkową: bezgranicznie dobra, oddana bliźnim , żyje ja k b y z dala od zgiełku miasta. Trudniła się ziołolecznictw em , szukając w przyrodzie antidotum na m iejskie zło. A licja przyw ykła do M anchesteru, ale w ciąż go nie rozum iała i nie mogła polubić. M iasto spętało kobietę, niczym lepka sieć pajęcza, nićm i wzajemnych zobow iązali i uw ikłań, uniem ożliw iając jej pow rót na w ym arzoną wieś. Kraina dzieciństw a ja w iła się je j jak o A rkadia, niedostępny, utracony raj, m iejsce wszel­ kiej szczęśliw ości. W racała tam w e w spom nieniach i były to je j je d y n e chwile szczęścia w M anchesterze. Im bardziej postępow ała jej choroba, tym częściej uciekała w e w spom nienia; um ierała szczęśliw a w przekonaniu, że znów je st małą dziew czynką, b iegającą beztrosko po bujnych łąkach w okolicach Burton.

Z estaw ienie kontrastow ych obrazów było chw ytem bardzo popularnym wśród pisarzy i publicystów m ierzących się z tem atem m iejskim . D la Elizabeth C. G askell byl to je d e n z głów nych sposobów konstruujących pow ieść: oprócz opozycji m iasto - w ieś sięgała po ten chw yt jeszcze kilkakrotnie. Jolanta Nałęcz- -W ojtczak tw ierdzi, że:

Realizując konsekwentnie założenia ideowe utworu, pisarka przedstawia charakterystykę ze­ wnętrzną Manchesteru na zasadzie banalnego raczej kontrastu między bogatymi rezydencjami właścicieli fabryk a przerażającymi dzielnicami nędzy, w których mieszkali robotnicy67.

Kreując obraz robotniczych dzielnic M anchesteru sięgnęła pisarka po epa­ tującą dosłow nością technikę naturalistyczną. W ystarczy przypom nieć fragment

M a ry B a rto n, w którym ojciec tytułow ej bohaterki w raz z przyjacielem trafiają

do zam ieszkującej ciasn ą i w ilgotną piw nicę rodziny D avenportów . Odnajdują tam konającego na tyfus m ężczyznę, leżącego na skleconym z resztek ubrania barłogu, położonym w prost na kam iennej podłodze; w idzą też je g o żonę wy­ czerpaną długotrw ałym niedożyw ieniem i trójkę dzieci m arzących o kawałku chleba (MB 68-71).

66 W powieści Gaskell pojawia się także motyw migracji mieszkańców wsi do miast: „przeniósł się do Manchesteru i przesłał nam wiadomość, że jest tam pracy pod dostatkiem dla każdego, dla dziewcząt i dla chłopaków” . E. C. G a s k e l l , op. cit., s. 35.

(18)

Między „ziem ią obiecaną” a „złym miastem’ 269

K ontrast m iędzy bogatym i a biednym i w schem atyczny sposób przekłada się na m oralność bohaterów , kształtow aną także przez w ielokrotnie przyw oływ aną przez pisarkę Biblią - ubodzy są w swym ubóstw ie szlachetni, n aw et gdy błądzą; w krezusach trudno dostrzec pozytyw ne ry sy (stary C arson zaczyna z szacunkiem podchodzić do ubogich dopiero w ów czas, gdy - niczym H iob - stracił najw ażniejsze: syna). G askell je st konsekw entna w budow aniu tej opozycji, co potw ierdza najbardziej istotny, z punktu w idzenia fabuły pow ieś­ ciowej, kontrast m iędzy m ężczyznam i ryw alizującym i o w zględy pięknej Mary: Henrykiem C arsonem i Jem em W ilsonem .

Celowości użycia zestaw ień kontrastow ych dow odzi także w prow adzenie do powieści fragm entów retrospektyw nych, św iadczących o niezm ienności relacji pomiędzy robotnikam i a ich pracodaw cam i. John B arton, w stępując do zw iązków zawodowych, chciał znaleźć odpow iedź na pytanie, dlaczego na św iecie istnieją bogaci i biedni i czem u ów podział je st niezm ienny. Przypom inał sobie śm ierć kilkuletniego syna, zm arłego w w yniku złego odżyw iania, a jed n o cześn ie m iał przed oczam i obraz żony w łaściciela fabryki, w której pracow ał, opuszczającej sklep przepełniony w iktuałam i w tow arzystw ie lokaja, uginającego się pod ciężarem zakupów .

Elizabeth C. G askell konsekw entnie ukazyw ała życie M anchesteru przez pryzmat kontrastu m iędzy robotnikam i a fabrykantam i, ale także starała się odnaleźć w e w łókienniczym m ieście inne czynniki św iadczące o je g o w yjąt­ kowości i tym sam ym w spółtw orzące je g o obraz. A ngielska pow ieściopisarka opisywała m.in. pożar w λ vysoko asekurowanej fabryce G arsonów (klóiy, zgodnie z prognozam i Johna B artona, ucieszył w łaścicieli, w idzących w nim szansę na modernizację zakładu), depraw ujący w pływ pracy w fabryce na m łode dziew częta (o czym w ielokrotnie w spom inają bohaterow ie i czego przykładem stała się Ester, w krótkim czasie zm ieniając się ze skrom nej dziew czyny w ulicznicę), skutki zm iennej koniunktury w przem yśle, w prow adzenie do fab iy k w łókien­ niczych m aszyn, które w pływ ały na ograniczenie zatrudnienia, przyczyniając się do pauperyzacji robotników . W spom ina także o takich bolączkach, jak kilkunastogodzinny dzień pracy czy zatrudnianie dzieci w fabrykach.

Bohaterowie pow ieści Elizabeth C. G askell negatyw nie oceniali M anchester, akcentując zw ykle je g o przem ysłow y charakter. Pisarka uw ydatniła m iejski hałas, niesamowitą ruchliw ość i brud, którego nie były w stanie przesłonić naw et uroki budzącej się wiosny:

Lecz w M anchesterze, gdzie niestety nie ma kwiatów, deszcz ów przygnębiał jedynie i zniechęcał. Ulice były mokre i brudne, ludzie - przemoczeni i brudni, z dachów kapała bmdna woda deszczowa (MB 112)®.

68 “But in Manchester, where, alas! There are no flowers, the rain had only a disheartening and gloomy effect; the streets were wet and dirty, the drippings from the house were wet and dirty, and the people were w et and dirty” , s. 78.

(19)

Znam iennym w ydaje się sposób postrzegania m iasta, a szczególnie fabryk, przez ludzi z zewnątrz. Karolek, kilkunastoletni m ieszkaniec Liverpoolu, wielbiciel m orza i sprzym ierzeniec M ary w poszukiw aniach statku „Jon C ropper” , mówił o M anchesterze: „zadym iona, ohydna dziura” (M B 336)69. Jeszcze gorzej oceniali fabryki szczególnie ludzie na co dzień się z nimi nie stykający - W ill Wilson, żeglarz przem ierzający najodleglejsze krańce świata, nazw ał fabrykę „przedpiek­ lem”, a policjanci, którzy przyszli aresztować Jema „spostrzegli, że wszystko wokół nich je st czarne: ściany, ziem ia, twarze robotników ” (M B 258)70. G askell nazwala M anchester „d żu n g lą w ielkiego m iasta” (M B 146)71 i opisała go szeregiem przym iotnikow ych określeń „ruchliw e, hałaśliw e, tętniące pracą” (M B 204)72

O braz M anchestru w yłaniający się z pow ieści G askell koresponduje z wi­ zerunkiem Łodzi w II połow ie X IX w. W opisach obu m iast w yraźnie zaakcen­ tow ano ich przem ysłow y charakter, podkreślając brzydotę i niestaranność za­ budowy. W relacjach z Łodzi, zam ieszczanych w stołecznych dziennikach, pisano - choć nie było to rów nie w yraźnie zaakcentowane ja k w „łódzkich” powieściach (szczególnie w Baw ełnie i Ziem i obiecanej) - o św iadom ym podpalaniu fabryk w celu zdobycia w ysokich sum z ubezpieczenia. N agm innie zajm ow ano się opisam i nędzy wrśród robotników fabrycznych, starając się pobudzać do datków na cele charytatyw ne. T u prym w iódł „Izraelita” , który jed n ak koncentrow ał się na przybliżeniu dram atycznej sytuacji m aterialnej Żydów . W iele uw agi po­ św ięcono także problem ow i stręczycielstw a, którego ofiaram i padały młode dziew częta zarów no w fabrykach, ja k i poza nimi. Spraw a ta pojaw ia się także w M a r y B a rto n : w biografii Ester (najpierw była ro botnicą fabryczną, później utrzym anką, a na końcu prostytutką i alkoholiczką) i M ary B arton (romans z Henrykiem C arsonem ). N a obraz Łodzi i M anchesteru skladal się również szereg innych czynników' bezpośrednio zw iązanych z przem ysłow ym charakterem obu m iast: zm echanizow anie produkcji, kilkunastogodzinny dzień pracy, zatrud­ nianie w fabrykach dzieci i kobiet.

M anchester nie byl jedynym m iastem , jak ie felietonistom kojarzyło się z Łodzią. Spraw ozdaw ca tygodnika „Izraelita” nazyw a fabryczne m iasto „rze­ kom o złotodajną G olkondą” , w pisując w ten sposób m iasto w krąg kultuiy orientalnej. G olkonda, stolica indyjskiego K rólestw a B ehm ani, aż do 1687 r. (kiedy m iasto zostało zdobyte przez cesarza A urangzeba z dynastii Wielkich M ogolów ) była potężnym ośrodkiem handlow ym , słynącym głów nie ze szlifiemi diam entów . Z czasem nazw a G olkonda nabrala rów nież m etaforycznego zna­ czenia, a odniesiona do Łodzi m iała sugerow ać, że w łókiennicze m iasto było „królestw em pełnym niezm iernych bogactw i skarbów; niew yczerpanym źródłem

69 “ nasty, smoky hole”, s. 237.

70 “ Dark, black were the walls, the ground, the faces around them, as they crossed the yard”, s. 182.

71 “ the wilderness o f a large town”, s. 102.

(20)

M iędzy „ziem ią obiecaną” a „złym miastem’ 271 jakichś rzeczy, dóbr, rów nież niem aterialnych” 73. Jednak korespondent tygodnika ..Izraelita” dystansuje się dodaniem słowa „rzek o m o ” , podw ażając pozytyw ną konotację nazw y G olkonda. D odatkow ym w yjaśnieniem m oże być kontekst, w jakim użyto nazw y indyjskiego m iasta - dziennikarz przyw ołał j e pisząc o łódzkiej filantropii, której środki (pom im o ogrom nych nakładów ze strony bogatych żydow skich przedsiębiorców ) nie starczały na zaspokojenie potrzeb najbiedniejszych.

Z kolei Sygietyński przyw oływ ał północnoam erykańskie m iasteczko K londike, koncentrując się głów nie na podobnym położeniu obu m iast, oddalonych od innych ośrodków cyw ilizacyjnych. Przypom nienie tego m iasta w ydaje się n ie­ przypadkowe, poniew aż K londike, podobnie ja k Łódź, przeżyło gw ałtow ny rozwój. W 1896 r. w pobliżu niew ielkiego kanadyjskiego m iasteczka odkryło złoża złota, co doprow adziło do m asow ej m igracji osadników z U S A (w czasie tak zwanej gorączki złota, w latach 1897-1899, przybyło do K londike około 30 tys. osób. Populacja Łodzi także zw iększała się w im ponującym tem pie, w ciągu zaledw ie czterech lat przem ysłow e m iasto podw oiło liczbę m ieszkańców - z 50 do 100 tys. m iędzy 1872 a 1876 i ponow nie w latach 1 8 9 3 -1 8 9 7 z 150 do 314 tys.). Porów nanie Ł odzi do K londike nie było jedynym dow odem świadczącym o tym , że Sygietyński dostrzegał w iele zbieżności m iędzy w łókien­ niczą m etropolią a am erykańskim i m iastam i: L odzerm enschów porów nyw ał do „am erykańskich squotterów ” 74, a w łókienniczą m etropolię nazyw ał m iastem „czysto am erykańskim ” 75. P isarz dostrzegał analogie zarów no w dynam icznym rozwoju, ja k i w ynikających z tego konsekw encji: braku przeszłości, pom ników w kam ieniu, bez śladów historii, bez m iejscow ej tradycji. W tak gw ałtow nie rozwijającym się m ieście nie m ożna m ów ić o naturalnej sym patii pom iędzy pojedynczymi ludźm i, którzy w spólnie pow inni tw orzyć m iejski organizm .

W ielokrotnie w odniesieniu do Ł odzi używ ano określenia „polski M anches­ ter”; o tym , ja k w św iadom ość ogólną (nie tylko Polaków ) w pisało się owo porównanie, m oże św iadczyć chociażby fakt, iż w w ydanej w roku 2004 książce

Mitologio now oczesności Roberto Salvadoriego76, W łocha, rozdział pośw ięcony

Lodzi nosi tytuł „Polski M anchester” .

Gdy któryś z X IX -w iecznych (ale także i późniejszych) felietonistów pisał o Łodzi w len sposób, pragnął zaakcentow ać przem ysłow y charakter m iasta. Oskar F latt chyba najlepiej docenił w agę przem ysłu dla Ł odzi, tw ierdząc, że żadne z polskich m iast nie zaw dzięczało tyle rozw ojow i przem ysłu, dzięki któremu w łaśnie m iasto zastało odkryte dla świata, „w yciąg n ięte” z całkow itego zapomnienia, z n icości77.

77 W. K o p a l i ń s k i , Słow nik mitów i tradycji kultury. W arszawa 2003, s. 330.

74 A. S y g i e t y ń s k i , op. cit., „Kurier W arszawski” , 1898, nr 348, s. 2. 7J Ibidem, „Kurier W arszawski” , 1899, nr 6, s. 3.

16 R. S a l v a d o ř i , M itologia nowoczesności, przel. H. Kralowa, W arszawa 2004. 77 O. F l a t t , op. cit., s. 73.

(21)

Zakończenie

Z publicystyki w arszaw skiej przełom u X IX i XX w. w ylania się barwny obraz w łókienniczej m etropolii. D ziennikarze akcentow ali głów nie przem ysłowy charakter m iasta, choć - zgodnie z sugestiam i zaw artym i w książce Koszutskiego

O czym p isa ć korespondencje z pro w in cji (K w estionariusz d la korespondentów prow incjonalnych) — próbow ali zgłębiać inne dziedziny życia. W sw oich ar­

tykułach często posługiw ali się określeniam i m etaforycznym i, które do dziś są św iadectw em w yjątkow ości Łodzi.

Karolina Kołodziej

BE TW EEN “ P R O M IS E D LAND” AND “T H E E V IL CITY” - A L L (?) T R U T H A BOU T L Ó D Ż IN W A R SA W JO U R N A LIS M AND N E W SPA PE R S

(S u m m a r y )

In the nineteenth century and at the beginning o f the twentieth century Lódź was described by a num ber o f names, which even today still reflect the common attitudes towards the city. The most famous among the names is undoubtedly the biblical metaphor o f Prom ised L a i d used by Władysław Stanislaw Reymont as well as a contrary phrase coined by Zygmunt Bartkiewicz, the author o f reports entitled The Evil City. Images fro m 1907 (1911). P rom ised land and evil city are the tw o expressions that perfectly characterise Lódź at the turn o f the nineteenth century. Apart from the two abovementioncd contradictory names, in the 1890’s in W arsaw newspapers there appeared a number o f various expressions, which not only described but also created the image o f Lódź. Among them there were exspressions such as: the land o f its own, which emphasised the state o f alienation o f the city (the journalists visiting and writing about Lódź were compared to Christopher Columbus), the second tower o f Babel, underlining the multicutural character of the metropolis. Other expressions characterised the phenomenon o f so called „the man o f Łódź" - Lodzermensch, described the contrasting nature o f the metropolis (an interesting city), and also emphasised its industrial character (Polish Manchester). The geographical notions were also present in metaphorical comparison to the American city o f Klondike and the capital o f Muslim Bahmani Sultanate.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Celem kongresu jest stworzenie regularnej – odbywającej się w latach, w których nie odbywa się Zjazd Fizyków Polskich – sposobności do prak- tycznego

W ksi´gach ar- chiwalnych Muzeum Sztuki w ¸odzi odna- leêç mo˝na zapisy donacji trzech ∏ódzkich przemys∏owców: Karola Rajmunda Eiserta, Jakuba Brat-Kona i Henryka Grohmana..

Odpowiedź na pytanie, w jakiej relacji pozostaje dzieło Dostojewskiego wobec gatunku powieści kryminalnej, wydaje się być ważne, odsłoni bowiem cechy specyficzne

Ha uwagę aasługujegrdb jamowy ar 445, aawiermjąoy pnoharek o puatej niSftoe, pełnląoy funkojt popielnicy, grot овжосери, nożyoe żelaane, klamry do pasa, oetrogc, kabłąk

Wznowione od 1976 roku badania wykopaliskowe na półw yspie je z io ra Smętowa w B rześciu Kujawskim, uędące kontynuacją badan K.. Jażdżew skiego i St, M

auch hier der Untergrund durch die Fugen teilweise aus- gespillt wurde, die Decke aber dwell ihren guten Zusam-. menhalt die ortliche UnterhOhlung

Należy odnotować również wsparcie wielu branżowych instytucji, m.in.: Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, Polskiej Izby Książ- ki, Izby Wydawców Prasy,

[r]