• Nie Znaleziono Wyników

Biuletyn teologicznomoralny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Biuletyn teologicznomoralny"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Pryszmont

Biuletyn teologicznomoralny

Collectanea Theologica 47/4, 87-103

(2)

Collectanea Theologica 47(1977) fasc. IV

BIULETYN TEOLOGICZNOMORALNY

Zawartość: I. WYPOWIEDZI PAPIESKIE. Św iętość i godność człowieka. II. SPRAWOZDANIA. 1. Odpowiedzialność ekologiczna. Sympozjum Societas Ethica 1976. — 2. Sesja na tem at czystości przedm ałżeńskiej. III. Z NOW­ SZYCH PUBLIKACJI. 1. Z teologii grzechu i nawrócenia. — 2. W kręgu etyki lekarskiej. „Etyka” nr 14*.

I. WYPOWIEDZI PAPIESKIE Św iętość i godność człowieka

(AAS 68, 1976, nr 2—7)

Św iętość określająca powołanie człow ieka stanow i dla P a w ł a VI w łaś­ ciw y punkt odniesienia dla zrozumienia i rozwiązania w szelkich problemów ludzkich. To świadczy także o zm ianie, jaka dokonała się na Soborze W aty­ kańskim II w zakresie stosunku Kościoła do świata. Dawna formuła, upo­ w ażniająca papiestw o do zabierania głosu na tem at polityki św iatow ej ratione peccati, ustąpiła na rzecz form uły ratione sa n ctita tis, to jest ze względu na świętość, jakiej Bóg udzielił człow iekow i w Jezusie Chrystusie. Św iętość jest w łaściw ą form ą ludzkiego istnienia i ostateczną miarą człowieczeństwa. Stąd odw oływ anie się do samych tylko „naturalnych” i doczesnych uzasadnień jest niew ystarczające i nieadekw atne naw et w rozwiązywaniu problem ów doczes­ nych.

Św iętość jest oczyw iście ;przede w szystkim tajem nicą Kościoła, ale tym sam ym jest także powołaniem ludzkości. Z okazji beatyfikacji bł. Józefa M o s c a t i (P erdocuit Concilium, 16.XI.76, s. 259—262) papież głosi: „Sobór W atykański II jasno w yłożył, że w szyscy ludzie są pow ołani do św iętości i w szyscy m ają do niej dostęp otw arty w równym stopniu. To w ezw an ie po­ chodzi z w ew nętrznego zam ysłu Boga Ojca, kótry nas uczynił św iętym i i prze- bóstw ionym i mocą tej łaski, którą Chrystus w ysłużył, a Duch Ś w ięty podtrzy­ m uje przez sw oje dary, którą karmią sakram enty, a K ościół szafuje. Ludzie przeto zanurzeni w ten Boski strumień, bez w yjątku zostają przeznaczeni do św iętości życia; powinni w ięc być św iętym i” (s. 259). Przem awiając do nowo kreowanych kardynałów (Ex quo die, 24.V.1976, s. 369—379) podkreśla: „istota bowiem życia chrześcijańskiego polega na życiu duchowym, to jest na nad­ przyrodzonym życiu, które jest darem Boga” (s. 372). W tym przem ówieniu papież ostrzegł przed różnym i błędam i szerzącym i się obecnie na temat życia chrześcijańskiego oraz istoty Kościoła. Błędy te dają się sprowadzić do dwóch skrajnych postaw: pierwsza — odgrywa form alistycznie pojęty k ult od całości życia Kościoła jako w spólnoty w iary i m iłości (casus L e fe b v re), druga — re­ dukuje teologalną istotę życia chrześcijańskiego do w ym iarów horyzontalnych, do ściśle doczesnej i politycznej m isji (s. 373—376). Zwracając się również do kardynałów, lecz przy innej okazji przypomina konieczność utrwalania w e ­ wnętrznej jedności Kościoła (Siam o riconoscenti, 21.VI.76, s. 460—467). Ostrzega też przed relatywizm em , podkopującym w szelk ie wartości i ponow nie kładzie

♦ R ed aktorem niniejszego biuletynu jest ks. Jan P r y s z m o n t , War­ szawa.

(3)

nacisk na prymat życia w ew nętrznego w Kościele, na 'konieczność nawrócenia i św iętości (s. 462—3).

Św iętość Kościoła nie może być pojm owana w znaczeniu tylko „sakral­ nym ”, gdyż chodzi o św iętość moralną, przekształcającą życie ludzkie (do ko­ legium kardynałów, V i siam o grati, 22.XII.1975, s. 128— 143). „Kościół jest przede w szystkim święty, ponieważ św iętość przenika jego członki: św iętość prawdziwa, zrodzona z cierpienia, wypróbowana w tych samych trudnościach, których my dziś doświadczamy; to dowodzi, że ona jest możliwa, realna, jest obecna w mężczyznach i kobietach ostatniego pokolenia, a nie wątpim y, że i w naszym i przyszłym pokoleniu” (s. 139).

Prym at św iętości wyznacza nie tylko porządek życia wewnątrzkościelnego, lecz także odniesienie Kościoła do świata, ustalając nienaruszalną hierarchię celów działania. Na pierwszym m iejscu K ościół troszczy się o religijne dobro narodów, na drugim — działa dla postępu doczesnego. Ta hierarchia nie prze­ kreśla, lecz raczej zakłada i potwierdza łączność oraz praktyczną nierozdziel- ność obu płaszczyzn życia ludzkiego (s. 131). Ta łączność nie jest bynajmniej pozorna ani przypadkowa. P a w e ł VI przy końcu tego doniosłego przem ówie­ nia powoła się na ulubioną tezę zaczerpniętą z konstytucji Pastoralnej o K oś­ ciele — tezę o „integralnym powołaniu”, uważając, że wyraża ona główną intencję soboru (s. 143). Oto owa zasada: „pomóc w szystkim ludziom naszych czasów, niezależnie od tego, czy w ierzą w Boga, czy tylko niew yraźnie Go uz­ nają, by jaśniej pojm ując całe sw oje powołanie (suarn in tegram vocationem ), lepiej przystosow ali św iat do wzniosłej godności człow ieka” (KDK 91). Dlatego też, m ówi papież, „nie m ożemy pominąć pewnych założeń i im plikacji o cha­ rakterze m oralnym , zawierających się w rozwoju techniki, w polityce i eko­ nom ii”; dlatego też z tytułu odpow iedzialności za godność człowieka i jego zbaw ienie w ypow iada się przeciw w yścigow i zbrojeń, przeciw nowoczesnym form om ekonomicznej kolonizacji, ograniczaniu niezależności narodów, przeciw przedłużaniu stanu w ojny na Bliskim W schodzie itd. (s. 131—5). Ta moralna odpowiedzialność za świat, za godność życia ludzkiego, jest w ewnętrznym składnikiem zbawczej m isji Kościoła, w yjaśnionej i ukazanej w sposób aktu­ alny w adhortacji Evangelii n untiandi (s. 138). W tym w łaśnie dokumencie podkreślono w yjątkow o mocno, że w yzw olenie człow ieka n ie może się dokonać w oderwaniu od pełnego odrodzenia w Chrystusie. A w ięc sama religia chrze­ ścijańska i sama natura ew angelizacji domaga się podjęcia moralnej odpow ie­ dzialności za problemy współczesnego św iata (Ci sem bra, 20.XII.75, s. 126—128). W przem ówieniu papież odrzuca podtrzym ywany w niektórych środowiskach przesąd, jakoby religia nie przyczyniała się do doskonalenia życia ziem skiej społeczności. Podejm ując głów ne m yśli zawarte w Gaudium et spes nr 40, 42, 43, 72, 76, papież głosi: „wszyscy chrześcijanie jako obyw atele obu spo­ łeczności <są obowiązani w sum ieniu przyczynić się w w łaściw y sobie sposób do postępu w zakresie rzeczyw istości ziemskich; a tym bardziej, jeśli piastują szczególne funkcje w życiu publicznym , powinni wnosić swój potencjał reli­ gijny i m oralny do budowy społeczeństw a” (s. 127).

Tak w ięc zainteresow anie Kościoła pow szechnym i problemami ludzkości w ynika już to z niepodzielności m isji zbawczej, już to z niepodzielności „integralnego pow ołania” chrześcijańskiego (implikującego niepodzielność ludz­ kiej godności), już to w reszcie (konsekwentnie) — z niepodzielności sumienia chrześcijańskiego. W szystko to zaś opiera się na fakcie historyczno-zbawczym , tj. na W cieleniu i Odkupieniu dokonanym w Chrystusie, (por. KDK 38). P a w e ł VI w yraźnie powołał się w łaśnie na tajem nicę W cielenia jako na w łaściw y i najgłębszy fundam ent ludzkiej godności, która tak często wym aga obrony. (U annuale celebrazione, 11.IV.76, s. 338). Dlatego Stolica Apostolska chce dać „własny w kład ” w przebudowę św iata. Dlatego dba „nie tylko o in ­ teresy katolików, ale o w spólny interes wszystkich, troszczy się o pokój, spraw iedliwość, współpracę międzynarodową, postęp m oralny, kulturalny, spo­ łeczny i ekonomiczny narodów” (Vz siam o g rati, s. 130).

(4)

Ten w łaśnie m otyw zadecydował o obecności Stolicy Apostolskiej w H el­ sinkach. Chodziło przecież o to, by zapew nić skuteczniej bezpieczeństwo i sza­ cunek dla sumień, by budować bardziej spraw iedliw y pokój i zabezpieczyć poszanowanie praw ludzkich (s. 130—1). Zależało i zależy Stolicy Apostolskiej,, „aby tak uroczyste i w artościowe postanow ienia nie popadły w zapomnienie lub zaniedbanie. Stolica Święta chce mieć nadzieję, że litera i duch Helsinek... pomogą do uzgodnienia, w interesie wiernych, rozwiązań m ożliwych do przyję­ cia także tam, gdzie pewne elem enty sytuacji odczuwa się jako bardzo n ie­ dogodne (dla religii)” (s. 131).

W k w estii obrony praw ludzkich ważna rola przypada opinii publicznej i środkom społecznej informacji. P a w e ł VI solidaryzując się z ogólnoludzkim dążeniem do obrony tychże praw, zwraca się z gorącym apelem do dziennika­ rzy (Siam o p articolarm en te, 28.11.76, s. 208—2;12) o zajęcie m oralnie odpow ie­ dzialnego stanow iska w tym problem ie. Apel zawiera trzy zasadnicze punkty. Pierw szy w zyw a do postaw y bezstronnej i uniwersalnej, opartej na kryteriach moralnych i ogólnoludzkich, a n ie na partykularnym interesie politycznym. N ależy bronić słusznych praw oraz prawdziwej w olności każdego człowieka. Drugi punkt jest w ezwaniem — w takim w łaśn ie duchu — do obrony życia ludzkiego, zwłaszcza bezbronnego, niezależnie od tego, skąd w ynika jego za­ grożenie. Trzeci punkt kładzie nacisk na konieczość obrony godności osoby ludzkiej. M.in. w deklaracji Persona Humana chodziło w łaśnie o obronę god­ ności osoby ludzkiej (s. 211).

W orędziu wydanym na św iatow y dzień środków społecznej informacji* papież podejm uje tem at fundam entalnych praw i obowiązków człowieka. (U annuale celebrazione, 11.IV.76, s. 336—340). Podkreślając w ychow aw cze zna­ czenie wspom nianych środków i konieczność ich w ykorzystania w kierunku etycznie pozytywnym , wypowiada krytyczną ocenę aktualnej sytuacji w tej dziedzinie. Obserwuje się daleko idącą stronniczość w form ułowaniu i przeka­ zywaniu inform acji na temat przestrzegania lub naruszania podstawowych praw ludzkich.

Papież nie zamierza form ułować nowej karty praw człowieka, w yliczając je jednak dla przypomnienia, czyni to w pew nym logicznym porządku. P ierw ­ szą grupę stanow ią prawa, budujące niejako substancję życia ludzkiego (życie — nauka —praca). Druga grupa dotyczy człow ieka jako podmiotu zrodzenia — zarówno w sen sie czynnym, jak biernym. Gwarantuje ona ludzki początek życia i ludzki sposób przekazywania życia (narodzenie — odpowiedzialne ro­ dzicielstwo). Trzecia grupa obejm uje prawa oparte na nietykalności osoby ludzkiej w kontekście życia społecznego (pokój, w olność, spraw iedliwość spo­ łeczna). W reszcie czwarta grupa gw arantuje praktyczne konkretne form y działania społecznego i publicznego, otwierając bezpośredni dostęp do two­ rzenia dobra wspólnego i uczestnictw a w wartościach ogólnoludzkich (party­ cypacja w aktach ustawodawczych w szystkich stopni, w yznaw anie i dawanie św iadectw a w łasnej religii indyw idualnie i zbiorowo, s. 337).

W szystkie dokumenty podające naukę katolicką na temat fundam entalnych praw człow ieka łączą ją w ew nętrznie z w ykładem podstawowych obowiązków człowieka. Podobnie P a w e ł VI podkreśla ścisłą łączność praw i obowiązków ze w zględu na m oralnie odpow iedzialny charakter osoby ludzkiej oraz samą istotę życia społecznego (s. 337).

Inną cechą katolickiej nauki o prawach człow ieka jest zakotwiczenie god­ ności człowieka w tajem nicy W cielenia: P a w e ł VI n ie odbiega tu w ni­ czym od tradycji. Sam Bóg potwierdza i prom ulguje prawa człowieka oraz wym aga ich zachowania mocą najwyższego przykazania Miłości. Dlatego Koś­ ciół głosi, że „wszelki zamach na prawa człow ieka i w szelkie zaniedbanie od­ powiadających im obowiązków są tak^e pogwałceniem tego najwyższego prawa, a każda krzywda wyrządzona człow iekow i jest ponawianiem męki Chrystusa” (s. 338).

(5)

ocenę aktualnej sytuacji, zwracając uwagę na zgubne dla człow ieka nadużycie grodków społecznej inform acji. Nadużycie to polega na m anipulacji życiem duchowym człowieka. Zachodzi tu szczególny sposób naruszania praw czło­ w ieka, nie przez użycie przemocy fizycznej czy politycznej, lecz przez zafał­ szowanie w izji życia oraz w ew nętrznych potrzeb człowieka. Człowiek poddany działaniu określonych podniet „reaguje odpowiadając na sztucznie w zniecane w opinii publicznej pragnienia, do tego stopnia, że czyni przedm iotem docho­ dzenia praw to, co w rzeczyw istości jest ich jawnym pogw ałceniem ’' (s. 339). Człowiek sterowany taką ideą, zostaje zwrócony przeciw sam emu sobie. Środ­ ki społecznej inform acji są niejednokrotnie odpowiedzialne za ten typ m ani­ pulacji, za obniżanie zdolności krytycznej szerokich mas, za w yw ieranie na­ cisku przez proponow anie i sugerowanie tylko takich potrzeb, które zamierza się zaspokoić. „Uważamy — m ówi papież — że to wszystko... stanowi ciężkie naruszenie najgłębszego sanktuarium istoty ludzkiej, będącej stworzeniem wolnym , uczynionym na obraz Boży. Żaden przekazywany program nie może nie brać pod uwagę osoby ludzkiej albo narzucać jej sposób m yślenia i życia kontrastującego z w łaściw ą jej godnością lub odwodzić od rozwijania pozytyw ­ nych możliwości, które z sobą przynosi czy też oddalać od potwierdzenia w ła s­ nych autentycznych praw związanych z równoczesnym w ypełnieniem nieod­ łącznych obowiązków ” (s. 339).

Również bożonarodzeniowe orędzie radiowe (Ecco io v i annunzio, 25.XII.75, s. 146—149) było gorącym w ołaniem o wolność osoby ludzkiej, o w yzw olenie z nacisku błędnie pojętej opinii publicznej i egoistycznej polityki. Ten „nar­ k otyk — powiada papież — nieodczuw alnie pozbawia w olności osobowej zdol­ ności czynnej aktualizacji podstawiając na jej m iejsce bierne przyjęcie pa­ nowania innej w oli” (s. 147).

Godność człow ieka i integralność jego podstawowych praw doznaje zagro­ żenia także ze strony szczególnych uwarunkow ań materialnych i ekonomicz­ nych. (En vou s accueillant, 31.111.76, s. 269—271). Podstaw ow ym błędem n ie­ których w spółczesnych układów ekonomicznych jest w pierwszej fazie m ateria­ lizacja ekonomii, a w drugiej — ekonomizacja i m aterializacja relacji m iędzy­ ludzkich. Życie ekonomiczne dąży w ów czas do zapanowania nad całością życia ludzkiego, podczas gdy „jest to jeden tylko w ym iar życia ludzkiego, jakkol­ w iek konieczny; ekonomia narzucą sw oje naciski, sw oją logikę, sw oje rytm y mniej lub więcej gw ałtow ne, całości życia osobowego i społecznego, załam u­ jąc i wypaczając w yższą celow ość życia rodzinnego, kulturalnego, politycznego i m iędzynarodowego” (s. 269).

Krańcowo zm aterializowana ekonomia narzuca życiu także swoją logikę, która nie przew iduje sama z siebie m iejsca dla w artości niew ym iernych, takich jak godność człow ieka. N ależy w ięc ekonom ię sprowadzić do jej w łaściw ej funkcji. „Funkcją ekonom ii jest zaspokojenie potrzeb m aterialnych ludzi. I to w sposób ludzki i uczłowieczający: przez pracę zdolną ukazać wartość człow ieka jako twórcy bogactw; przez w ym ianę zdolną urzeczywistnić pow ­ szechne przeznaczenie dóbr, a także rozwinąć — w łaśnie na tej płaszczyźnie — w ielokształtną solidarność wśród wszystkich. W łaściwa natura ekonomii tkwi korzeniam i w sam ym człow ieku, który jest istotą potrzebującą” (s. 270).

A nalogicznie do ludzkiego zakorzeniania ekonomii papież w skazuje na etyczną genezę nieładu ekonomicznego. Źródłem zła jest tu degeneracja po­ pędu posiadania, zam iast jego zdyscyplinow ania, humanizacji, zintegrowania .osobowego. „Dynamizm tego popędu ekonomicznego, często m ieszany z dyna­

m izm em wolności, został skazany na samego siebie i na swój egoizm. Podnieca się go sztucznie różnymi sposobami. Staje się on główną m otywacją w eko­ nomii i wdziera się wszędzie. U siłuje być ośrodkiem integracji osób i spo­ łeczeństw , w rzeczyw istości jednak przeradza się w ślepą siłę, która m ateriali- zuje człow ieka i rozdziela społeczeństw a na wrogie klasy” (s. 270).

Papież w zyw a do stanowczego odwrócenia tej sytuacji oraz sposobu m y­ ślenia. N ależy ekonom ię poddać człowiekowi. Należy procesy gospodarcze

(6)

i społeczne podporządkować zasadzie „autentycznego postępu człow ieka i soli­ darności społecznej i pojmować sam wzrost ekonomiczny w taki sposób, który pomaga ludziom i społeczeństwom wznosić się ponad u warunkowania m a­ terialne i popędow e” (s. 270). Nieodzowne jest obudzenie się człow ieka jako podmiotu osobowego. Trzeba w ięc, aby sama osoba stała się w olnym i odpo­ w iedzialnym podm iotem ich realizacji.

Powrót ku osobowem u centrum w yzw olenia, to .powrót równocześnie do religijnego i moralnego fundam entu całej hum anizacji świata. N ajpierw czło­ w iek musi stać się sobą, aby św iat stał się ludzki. Jeśli tak, to człow iek musi wrócić do swego źródła. Ten powrót, będący zarazem ocaleniem człowieka, to — nawrócenie. „Zanim zapanuje nad żyw iołam i, człowiek jest obowiązany — i to jest jego głębokie dążenie — panować nad sobą sam ym i działać odpowiedzialnie. To jego duchowe w ym aganie powinno być uszanowane i co więcej — w spom agane przez należyte posługiw anie się środkami społecznej inform acji” (U annuale celebrazione, s. 339).

Temat nawrócenia i odbudowy ludzkiego św iata od w ewnątrz, od głębin ducha, często powraca w przem ówieniach papieża. Mówi o tym przem ówienie w noc Bożego Narodzenia (A scoltate ora, 25.XII.75, s. 143—445), także odez­ w a do władz rzym skich (Ci sem bra, 20.XII.75, s. 126— 128), jak i wspom niana alokucja do kardynałów (Vi siam o grati, s. 138; 139—40). Motyw ten pojawia się w orędziu na Dzień Pokoju (Tre sono i tem i, 1.1.76, s. 179—182) i innych cytow anych przem ówieniach (np. Ex quo die, s. 372, Siam o riconoscenti, s. 462—3). To w szystko nie dziwi, dopóki papież porusza sprawy życia chrześ­ cijańskiego w jego zacieśnionym znaczeniu; staje się jednak godne zastano­ wienia, kiedy papież głosi nawrócenie niechrześcijanom i m etanoię łączy z te­ m atam i polityki czy ekonom ii (np. W ith great pleasure, 9.1.76, s. 183) i gdy m ówi o konieczności tworzenia „cywilizacji m iłości” w oparciu o przesłanki religijne. W łaśnie w przem ówieniu poświęconym w całości ekonomii (En Vous accueillant) mówi: „Dzieło do wykonania jest ogromne. N ie powiedzie się ono bez głębokiego nawrócenia serc i dusz, świadom ości zbiorowej oraz struktur. N ikt nie może być zeń w ykluczony ani od niego zwolniony... Um acniajcie od w ew nątrz tę przestrzeń wolności...” (s. 270—71). Jest to zresztą niezm ienny dogmat chrześcijaństwa: korzenie ludzkiego życia i odrodzenia ukryte są w Chrystusie.

ks. J erzy Bajda, W arszaw a

II. SPRAWOZDANIA Odpowiedzialność ekologiczna Sympozjum Societas Ethica 1976

Ekologia to wiedza dotycząca „domu” człowieka, czyli środowiska, które człow iek zam ieszkuje i z którego zasadniczo za życia zrezygnować nie może. Problem atyka ekologiczna w ciągu n iew ielu lat obrosła diagnozami, statysty­ kami, literaturą. Zwrócono też uwagę na im plikacje etyczne. Stąd nie dziwi, że m iędzynarodowe stowarzyszenie etyków Societas Ethica w ramach dorocz­ nych zebrań po raz drugi nawiązało do problem atyki ekologicznej. O ile w Bad Leonfelden (Austria) jesienią 1975 roku dyskusję koncentrowano na H um anum ais P roblem der Ö kologie, to w roku 1976 w Balatonfüred (Węgry) interesow ano się przede w szystkim odpowiedzialnością ekologiczną.

Pierw szy referat nowo wybrany prezydent, prof. dr H. J. H e e r i n g powierzył n ie teoretykow i, lecz ekonom iście angielskiem u dr. E. F. S c h u - m a c h e r o w i , tw órcy znanej na Zachodzie organizacji Interm edial Techno­ logy Developm ent Groupe. Prelegent w kontekście stosowanej dziś w szędzie na św iecie w ielkiej technologii, która w spółczesność postaw iła przed trudnymi dylem atami, w referacie zatytułow anym Technologie fü r die heutige W alt

(7)

zamierza ukazać, jeśli nie drogę w yjścia z impasu, to przynajmniej jego zła­ godzenia. Inaczej niż głoszą oficjalne w ersje, referent utrzymuje, iż mamy do czynienia nie z odwracalnym kryzysem koniunktury, lecz z przełomem epoki. W interesującym w yw odzie autor ukazuje, jak przełom ten zaznacza się za­ równo w zakresie podstawowych tendencji gospodarczych, jak i w dziedzi­ nie socjologii czy filozofii, choć czas trwania kończącej się epoki był różny w zależności od płaszczyzny, którą w eźm iem y pod uwagę. W płaszczyźnie filozoficznej epoka ta trwała około 300 lat, socjologicznie podobno około 200 lat, zaś technicznie lat 100, z czego najw iększe znaczenie ma ostatnich 30 lat. Zdaniem S c h u m a c h e r a, zasadniczy w pływ na przemiany m iał rozwój m yśli filozoficznej, zwłaszcza kartezjańskiej. Czy jednak nie przecenia się w pływ u K a r t e z j u s z a ? Zaskakuje, z jaką łatwością autor referatu prze­ rzuca pom osty od filozofii do ekonomii. A może to raczej rozwój nauk przy­ rodniczych oddziaływ ał decydująco na refleksję filozoficzną, powodując za­ razem przem iany socjologiczne i ekonomiczne? Mimo istnienia poglądów prze­ ciw nych, S c h u m a c h e r trwa także przy przekonaniu o schyłku epoki: n ależy sobie tylko zdać sprawę z tego, co było głów nym motorem ustępującej epoki, należy pom yśleć o tym, jak siły te przestroić, aby również w przysz­ łości służyły człow iekowi. Bez w ątpienia głów nym motorem, który doprowa­ dził do dzisiejszego stylu życia, była technika. Czy jednak poszedł w łaściw ą drogą rozwój techniki, która z jednej istrony jest w stanie dokonać rzeczy, o jakich 50 lat temu nikom u się nie śniło, z drugiej zaś strony te graniczące z cudownością um iejętności nie wychodzą nam na zdrowie, a naw et stawiają pod znakiem zapytania samą ludzką egzystencję? Znamy się doskonale na tworzeniu rzeczy gigantycznych, skom plikowanych, kapitałochłonnych, a przy tym zadających niesłychany gw ałt środowisku naturalnem u. Brak zaś niem al zupełnie technologii małych, prostych, tanich i co za tym idzie, łagod­ nych. D ysponujem y techniką, która nadaje się przede w szystkim dla ludzi bogatych, dla w ielkich rynków, dla regionów o dobrze rozwiniętej infrastruk­ turze, dla krajów nasyconych uczonymi. Brak natom iast techniki dla „sza­ rych” ludzi, a takich jest w iększość na św iecie. R eferent w rozwoju techniki obserwuje trend, który nazyw a „prawem zanikającego środka”: pozostaje ty l­ ko, co najlepsze i to, co prym ityw ne. Pom iędzy prym ityw nym i a w yrafin o­ w anym i form am i techniki zaś zalega pustka; średnią technikę coraz trudniej napotkać.

Dalej w ielka technika niem al bez w yjątku obraca olbrzymimi ilościam i energii i obchodzi się z przyrodą bardzo brutalnie, stwarzając poważne pro­ blem y ekologiczne. Poza tym opiera się ona w yłącznie na bogatych źródłach energii, zw łaszcza na ropie, w ęglu i gazie ziemnym, pociągając za sobą wprost nieopisane zużycie tych nieodnaw ialnych już paliw; energia słoneczna czy wietrzna jej n ie służy. W ielka technika, nastawiona na m asow ą produkcję m aszynową, potrzebuje też w ielkich rynków zbytu, stąd jej tendencja do osiedlania się tam, gdzie istnieją duże aglomeracje. To z kolei pociąga za so­ bą w ylu dn ien ie w si oraz przeludnienie m iast, a w ięc wypaczenie, które po­ nad dopuszczalną miarę obciąża zarówno środowisko, jak i w szelkie ekosys­ temy. W ielka technika ma w reszcie następstw a natury socjologicznej: m asowe procesy produkcji zakłócają radość tworzenia redukując człow ieka do roli robota. Zdaniem referenta, nie ulega wątpliw ości, że to w łaśn ie rozwój now o­ czesnej techniki, w którym zatracono ów „środek” koncentrując się niem al w yłącznie na kosztownych i szczytowych formach, należy w sposób daleko idący obarczyć odpowiedzialnością za powstałe problemy ekologiczne: za obciążenie środowiska naturalnego ponad dopuszczalną miarę, za kryzys ener­ getyczny, za ucieczkę (na skalę światow ą) ze w si do m iast, za „rakowate” rozrastanie się organizmów m iejskich, w reszcie za socjalno-polityczne niepo­ koje, niezadow olenia i przewroty.

M etodę sanacji widzi referent w id ei powrotu do technologii utraconego „środka”, tj. do rozwiązań, które relatyw nie „m ałem u” człow iekow i pozw oli­

(8)

łyby budować w oparciu o własną dzielność godną istoty ludzkiej egzysten­ cję. Nie chodzi bynajmniej o powrót do manufaktury, lecz po prostu o zna­ lezienie nowych form. K onsekwencje tego są jawne: średnia technika, którą S c h u m a c h e r opisuje przy pomocy (przymiotników sm all, sim pel, cheep> non violen t, szybko okaże się przychylniejszą dla środowiska naturalnego, może działać w oparciu o wykorzystanie słońca, wiatru i innych trwałych źródeł energii, dostosowana do m niejszych rynków zdolna jest rozwijać się w regionach w iejskich, a odpowiadając bardziej ludzkiej naturze pozwoli czło­ w iekow i znowu z pracy czerpać radość.

W dyskusji naw iązyw ano do różnych w ątków m yśli referenta. Przede w szystkim jednak okazało się, że referent jest ekonom istą-praktykiem i jako taki etykom -teoretykom n iew iele ma do powiedzenia.

Drugiego dnia referat pod tytułem ö k ologisch e V eran tw ortun g. A n ali- tisch -n orm ative Ü berlegungen w ygłosił dr Robert H e e g e r z Uppsali. W y­ chodząc od krótkiego opisu ekopolitycznego sporu, jaki pod koniec lat sześć­ dziesiątych w yw iązał się w Szw ecji o Vindelälv, ostatnią w miarę czystą gór­ ską rzekę, którą zamierzano w ykorzystać dla budowy zapór wodnych i elek ­ trowni, H e e g e r przechodzi do analizy argum entacji, jaką posługiwano się w sporze. Praktyczne aspekty tworzą w referacie jedynie model, w oparciu 0 który H e e g e r stawia pytania natury etycznej.

Z analizy przypadku V indelälv wynika, że istota sporu ekopolitycznego leży: 1° w niezgodności prognoz i perspektyw w ysuw anych przez zw olenni­ ków i przeciwników; 2° w niezgodności co do uznania priorytetu pewnych wartości. Argum enty stron stanow ią bowiem nie tylko hipotezy dotyczące przyszłych warunków regionu Västerbotten, lecz zaw ierają w sposób ukryty również oceny. Na przykład argument na rzecz zachowania życia reniferów, łososi i pstrągów m ówi nie tylko, iż „będzie to ingerencja w życie gatunku reniferów ”, ale mówi także, iż „ingerencja taka okaże się zgubną”.. W łaści­ w ie można każdy argument przekształcić w konjunkcję co najmniej dwu zdań: (1) hipotezy na tem at przyszłego stanu faktycznego oraz (2) oceny tego przyszłego stanu. Ekopolityczne w ypow iedzi zarówno zwolenników, jak i prze­ ciwników . opierają się w ięc w każdym w ypadku na dwu rodzajach przesła­ nek: 1° na przesłankach typu hipotetycznego odnośnie rentowności, zatrudnie­ nia, podstaw egzystencji ludności w zględnie przetrwania zagrożonych gatun­ ków, 2° na przesłankach o charakterze wartościującym 1 normującym. Spór dotyczy przede w szystkim owych przesłanek w artościujących; brak jest jed­ nom yślności co do tego, którym wartościom przysługuje priorytet przed in ­ nymi: jeśli nie mogą być zrealizowane w szystkie, to którym należy przyznać pierwszeństw o? Z których w artości nie wolno nigdy zrezygnować?

W oparciu o etykę norm atyw ną rozumuje H e e g e r , iż działanie (np. eksploatacja rzeki Vindelälv) jest praw idłowe w tedy i jedynie w tedy, gdy nie istnieje alternatyw ne działanie, które wiodłoby do rezultatów lepszych. Za takim rozum owaniem stoi teologiczna teoria powinności moralnej, głosząca, iż ostateczną miarą słuszności i powinności, czyli moralnym celem, do którego w w szelkim naszym działaniu należy dążyć, jest m ożliwie najw iększa p rze­ waga dobra nad złem, nie tylko w stosunku do mnie, do nas, lecz w ogóle w stosunku do św iata całościowo w ziętego. Przy pomocy tej uniw ersalistycz- nej teleologicznej teorii usiłuje H e e g e r rozwikłać etyczne im plikacje sporu, jednocześnie zdając sobie sprawę, że głos etyków n ie jest jedynym w sporze ekopolitycznym . Polityczne działanie, k olektyw ne decyzje — to procesy bardzo złożone. Dość, jeśli powiem y, że V indelälv n ie został oddany do eksploatacji.

Wykład R. H e e g e r a zaw ierał w iele w ażnych elem entów i w yzw olił ożyw ioną dyskusję. D yskutowano nad przeciw staw ieniem etyki teleologicznej 1 deontologicznej, obawiano się pozytywizm u etycznego, kwestionow ano m il­ cząco założoną przez H e e g e r a koncepcję natury, zastanawiano się nad rolą człow ieka — homo faber i homo con servator, roztrząsano problem k olektyw ­ nej decyzji.

(9)

N ajm niej kontrow ersyjnym okazał się trzeci referat, przygotowany przez profesora etyk i społecznej uniw ersytetu w iedeńskiego, dr. R. W e i 1 e r a na tem at L ebensgestaltun g in einer durch die Technik bestim m ten W elt. R efe­ rent wychodzi od przypomnienia m iejsca człow ieka w świecie, jego twórczej relacji do środowiska i przyrody. N owoczesna technika, która stała się n ie­ odłącznym elem entem życia człowieka, jest zarazem od człowieka zależna, czyli w chodzi w zakres jego odpowiedzialnych działań; człow iek jest jej twórcą. Jego też zadaniem jest w ypracowanie, w zm ienionych przez techni­ kę warunkach, nowego stylu życia i niezw łoczne dostosowanie go do ek olo­ gicznej sytuacji. W związku z tym stwierdzeniem W e i 1 e r a z sali obrad podnoszą się głosy w ątpliw ości, czy ekoetyczny problem jest kw estią osobi­ stego stylu życia. W ogóle zbyt optym istyczną w ydaje się słuchaczom antro­ pologia zaprezentowana przez prelegenta.

Trzon referatu stanow ią jednak tezy dotyczące tego nowego stylu życia w zmienionych przez technikę warunkach. Niezbędna jest etyka dopasowana do „znaków czasu”, która zdaniem prelegenta, w inna być elastyczna, a przy tym norm atywna, zrozumiała w ujęciu laickim, a m im o to otwarta na tran­ scendencję. W referacie znajdujem y zarysowane p ew ne podstawowe prawdy, których przy w ypracow yw aniu nowego stylu życia pom inąć nie wolno.

Pow odzeniu obrad sprzyjał już w ybór miejsca, jakim jest słynne uzdro­ w isko Balatonfiired nad Balatonem , dobre w arunki lokalow e w przystoso­ wanym do tego rodzaju imprez reprezentacyjnym hotelu „Marina”, św ie t­ na organizacja obrad przez węgierskich gospodarzy. Do udanych elem entów zew nętrznej opraw y kongresu należy też zaliczyć w ycieczkę do słynnego opactwa benedyktyńskiego w Tihany, założonego w 1055 r., podczas gdy sama osada Tihany jest sw oistym muzeum etnograficznym przedstawiającym d aw ­ ną w ieś rybacką.

tSpośród Polaków w kongresie udział w zięli: ks. doc. dr H. J u r a s , prof. dr I. L a z a r i - P a w ł o w s k a , ks dr A. M a r c o l , ks. doc. dr A. N o s s o l , ks. doc. dr Jan P r y s z m o n t .

ks. A lo jzy M arcol, N ysa

2, Sesja na temat czystości przedmałżeńskiej

W dniach 3-—6.II.1077 odbyła się w K rakowie sesja naukowa na tem at czystości przedm ałżeńskiej. Tem at został rozpatrzony w czterech referatach zasadniczych oraz w pięciu w ypow iedziach om awiawiających stan faktyczny oraz analizujących zadania i m etody działań duszpasterskich. Na tym m iej­ scu ograniczym y się do krótkiego przedstaw ienia treści referatów zasadni­ czych.

Bp St. S m o l e ń s k i om ówił P roblem y etyczn e czystości p rzed m a łżeń ­ sk ie j w św ietle D eklaracji „Persona Humana)y. R eferat n ie był w yłącznie komentarzem do odnośnego rozdziału deklaracji. Zarówno wybrana tem atyka sesji, jak przem yślenia autora w yprzedzały czasowo ukazanie się w spom nia­ nego dokumentu; znalazły jednak w nim potw ierdzenie i dopowiedzenie.

Bogatą treść sw ego w ystąpienia prelegent oparł na pewnych głównych ogniwach rozumowania. Pierw sze z nich to konieczność istotowego rozumienia normy etycznej czystości przedm ałżeńskiej, w przeciw ieństw ie do rozumienia czysto legalnego. To ostatnie prowadziłoby jedynie do stwierdzenia, że jakieś działanie jest „dozwolone” lub „niedozwolone”, bez zrozumienia wew nętrznej w ięzi m iędzy treścią normy a istotą człowieka. Natom iast chrześcijańska (i ludzka) norma etyczna opiera się na istotow ych relacjach zachodzących w samym bycie ludzkim. W om awianym zagadnieniu chodzi o dwie relacje: relację p łci do osoby, oraz relację m iędzy zjednoczeniem płciowym a m ałżeń­ stwem . Z tej pierwszej relacji w ynika, że sens płci nie m oże być oddzielony od całościowego, etycznego powołania osoby. Z drugiej relacji — im plikującej

(10)

zarazem pierwszą — w ynika, że jedyną ludzką formą zjednoczenia płciowego osób jest m ałżeństwo. Zatem sens płci n ie może być zrealizowany ani ocalony w oderw aniu od sensu m ałżeństw a. Jedność płciow a osób, która nie jest m ał­ żeństw em , albo nie jest jednością płciow ą (to jest jednością płodnej miłości), albo nie jest jednością osób, lecz tylko jednością (związkiem subiektywnym ) osobników różnej płci; w każdym zaś razie nie w yraża człowieczego charak­ teru płci. Taka jedność jest jedynie parodią małżeństwa, a w łaściw ie jego zaprzeczeniem.

Istotowa (transcendentna!) relacja m iędzy jednością płciową osób a m ał­ żeństw em n ie dopuszcza także funkcjonalnego tłum aczenia normy etycznej. Takie tłum aczenie polega na uzasadnianiu sensu m ałżeństwa przez jego sto- sowność psychologiczną, pedagogiczną, społeczną itd., co n iew ątpliw ie także jest słuszne, lecz ten sposób w idzenia m ałżeństwa nie ocala jego absolutnie etycznego sensu, niew ym ienialnego na jakiekolwiek korzyści czy społeczne owoce.

Drugie istotne ogniwo, budujące zresztą na pierwszym , to ogniw o znaku. Skoro płeć odnajduje swój najgłębszy sens w ew nątrz osobowego powołania do m iłości, a osobowa m iłość płciow a może być jedynie m ałżeństw em , to akt płciow y jako w yraz zjednoczenia osobowego mężczyzny i kobiety może być jedynie wyrazem m iłości m ałżeńskiej. Będąc wyrazem osobowym, jest jej znakiem; jako taki zaś podlega kryterium prawdy. Podlega zaś temu k ryte­ rium zarówno ze w zględu na to, co oznacza, jak i ze względu na sam ą funkcję oznaczania. Znak jest w ięc znakiem , kiedy jest prawdziwy, a w ięc, gdy i to, co wyraża jest prawdą (to jest rzeczywistością) i zarazem jest w sobie p raw ­ dziwy, w swej strukturze podmiotowej,, w której sprawdza się egzystencjalnie tożsamość podmiotu m iłującego z sam ym aktem miłości. W razie gdy stosu­ nek znaku do sw ego kryterium okaże się negatyw ny, znak jest kłam stwem , jest równocześnie zaprzeczeniem tego, co chce wyrazić, i siebie samego. P o­ niew aż treścią znaku są najgłębsze w artości ludzkie i osobowe, a w strukturę podm iotową znaku w chodzi także sam człow iek, dlatego zakłam anie prawdy znaku, będące porzuceniem praw dy m ałżeństwa, jest czymś głęboko antyludz- kim i nieludzkim.

Od ogniw a znaku prowadzi droga do symbolu. Jedność małżeńska nie tylko może się w yrażać przez znak-sym bol, ale sama jest symbolem, niosą­ cym w sobie tajemnicę. Tajem nica ta, zarysowana już w stworzeniu m ałżeń­ stwa, otrzym uje swoje pełne w ym iary w Chrystusie, to jest w Jego jedności zbawczej z Kościołem. M ałżeństwo jako sakram ent jest ostateczną zasadą zro­ zum ienia całej ludzkiej praw dy m ałżeństw a i stanow i w łaściw y punkt w y jś­ cia dla zrozumienia postępowania człowieka w dziedzinie płci także poza m ałżeństw em . Małżeństwo jest w istocie swojej sym bolem religijnym. Jego najgłębszy sens polega na powołaniu do jedności z Bogiem przez podjęcie etycznego współdziałania z Jego planem stwórczym. Ograbienie m ałżeństwa z jego religijno-sym bolicznego sensu, mocą sam ego symbolu uderza równo­ cześnie w człow ieka i w Boga.

Drugi podstaw owy tem at sesji P roblem atyka dojrzew an ia człow ieka , zo­ stał podzielony m iędzy dwoje prelegentów. Kardynał K. W o j t y ł a om ów ił aspekt antrolologiczno-teologiczny, a dr W. P ó ł t a w s k a — aspekt p sy­ choseksualny. Ks. kardynał zajął się człow iekiem jako podmiotem decyzji etycznej, sytuując zagadnienie na płaszczyźnie chrześcijańskiej syntezy, łą­ czącej filozoficzne „doświadczenie człow ieka” ze świadom ością w iary. W św iet­ le tej syntezy czystość jest w ew nętrznym składnikiem dojrzałości ludzkiej, owszem, jest jej sprawdzianem. W ynika to bezpośrednio z obecności czynnika duchowego, formującego istotnie tożsam ość osoby ludzkiej. Duchowość n iesie w sobie wolność, a w olność zawiera odpowiedzialność. Ta odpowiedzialność to zdolność odpowiadania na wartość, za w artość i — odpowiadania wobec Absolutnej Osoby, uzasadniającej w szelką wartość osobową.

(11)

samopo-siadania i samowładania, co w łaśnie decyduje o pełnym kształcie dojrzałości. Grzech jest zaprzeczeniem pełni ludzkiej i zarazem tłum aczy powstanie trud­ ności, jakich doświadcza człow iek w drodze do osiągnięcia pełnej dojrzałości. Łaska Odkupienia niesie człow iekow i w szechstronną pomoc, zarazem jednak w ym aga od człow ieka osobowego w ysiłku nawrócenia. N awrócenie widziane w św ietle Krzyża jest jedyną i konieczną drogą do odzyskania pełnego czło­ wieczeństw a. W parze z nawróceniem idzie stały w ysiłek sam owychowawczy. Dr W. P ó 11 a w s k a, w yjaśniając aspekt psychoseksualny om awianego zagadnienia, poświęciła dużo m iejsca analizie zjawiska negatywnego, to jest niedojrzałości ludzkiej w dziedzinie płci. Brak czystości przedm ałżeńskiej jest w rzeczywistości dowodem i przejawem braku dojrzałości psychoseksualnej. Rozpoznanie owej niedojrzałości polega na ujawnieniu dwóch jej istotnych elem entów: niezdolności rozróżniania m iędzy dobrem a złem w dziedzinie działań płciowych oraz nieporadności w oli wobec narzucającej się siły popędu. Konsekw entnie, zam iast osobowo-etycznego centrum wolności, podstaw ą de­ cyzji stają się pew ne zastępcze mechanizm y logiczno-m otyw acyjne. Ich cechą jest subiektyw izm oraz utylitaryzm : traktowanie życia płciowego jako narzę­ dzia do uzyskania określonych korzyści. Oto typowe mechanizm y wyrażające niedojrzałość psychoseksualną: 1. Mechanizm „sprawdzianu”. W ystępuje on w trzech formach: sprawdzanie samego siebie, najczęściej w łasnej „m ęskoś­ ci” ograniczającej się jedynie do aktyw ności narządów; sprawdzanie „m iłoś­ ci” drugiej osoby; sprawdzanie wzajem nego dopasowania do m ałżeństwa. 2. Mechanizm naśladowania, kopiowania. Jest to całkow ite zrzeczenie się w ła ­ snej odpowiedzialności osobowej na rzecz anonimowej opinii grupy czy „spo­ łeczeństw a”. 3. Mechanizm konsumpcji: traktow anie płci jako źródła przy­ jemności. W gruncie rzeczy w szystk ie te m echanizm y m ają na celu wtórne uzupełnienie defektu etycznej osobowości i zmierzają podświadomie, do w y ­ dobycia się z tajonego kompleksu niższości, niepełności. De facto skutek jest przeciwny od zamierzonego: mechanizm y te pogłębiają i utrwalają infantylizm psychoseksualny.

Młodzi nie są w ynalazcam i om ówionych wyżej postaw: przejmują je od starszego społeczeństwa, chłonąc nieśw iadom ie zastany klimat m oralny śro­ dowiska. Głębszym źródłem tego nieładu jest deformacja świadomości, pole­ gająca na oderwaniu sfery płci od osobowej i etycznej samoświadomości. Dojrzałość płciowa rozumiana genetycznie i som atycznie przychodzi sama; rozumiana psychologicznie jest zadana do samodzielnego, świadomego pokie­ rowania i w ypracowania — w łaśnie w form ie czystości. Podstaw ow ym błędem wychow aw czym jest pom ijanie tego faktu, że płeć jako zadanie, obowiązuje w łaśnie do czystości. Warunkiem powodzenia procesu wychowania i sam o­ w ychow ania jest poznanie całej pozytywnej w artości czystości w kontekście integralnie ludzkim, oraz w ypracow anie ogólnej zdolności samoopanowania, wraz ze zdolnością bezinteresow nego i kontem placyjnego stosunku do piękna i wartości przeżywanych w płaszczyźnie kontaktów międzyludzkich.

Listę referatów zasadniczych zamyka w ykład specjalisty m edycyny pasto­ ralnej, prof. Gottfrieda R o t h a z Wiednia, pt. Pastoralanthropologische und past oralpsych iatrisch e Ü berlegungen zu m odernen sexualischen P roblem en (Pastoralne rozważania antropologiczne i psychiatryczne w związku z n ow ­ szymi problem ami seksualnym i). Punktem w yjścia rozważań była szeroka analiza miłości oparta na rozróżnieniu w arstw m iłości określanych jako eros, philia i agape. Seks jest specyficznym składnikiem erosu i wraz z nim znaj­ duje w łaściw e sobie, ludzkie m iejsce, w ewnątrz duchowo-osobowej m iłości — philia. N owsza m edycyna dostrzega potrzebę respektow ania ukazanego po­ rządku m iłości i n ie wzbrania isię już przed uwzględnianiem w d efin icji zdro­ w ia i choroby także elem entów osobowo-egzystencjalnych. Jedna z propono­ wanych definicji tego typu brzmi: „zdrowie to pełne zadośćuczynienie swojej istocie”. D efinicja ta wym aga czegoś stanowczo w ięcej niż poprawnego funkcjonowania ustroju („działanie swobodne i sam odzielne”). Człowiek może

(12)

być uznany za zdrowego pod warunkiem, że jest kim ś całym osobowo, wraz z należytą relacją do współosób i do Absolutu. Chorobą będzie w ięc już brak w urzeczyw istnianiu łączności z Absolutem.

Istota ludzka ukonstytuowana osobowo jest całością niepodzielną. Naru­ szenie tej całości pod jakim ś jednym aspektem jest już naruszeniem integral­ ności całej osoby. Także płeć ludzka nie może być traktowana w sposób izo­ lowany. Cała duchowa treść życia osobowego wyraża się przez cielesność. Stąd pochodzi charakterystyczna dla człowieka „brzemienność symboliczna ciała” (naładowanie cielesności ludzkiej symboliką). To im plikuje możność i konieczność osobowego sterowania popędami; w razie braku ładu w tej dziedzinie następuje zburzenie całego porządku wewnątrzosobowego.

Symboliczność ciała to także zdolność do wyrażania treści transseksual- nych, takich jak m iłość duchowa, bezinteresow ny dar z siebie, co implikuje także zdolność do wyrzeczenia samej cielesnej form y wyrazu. Miłość jest osta­ tecznie darowaniem w łasnej wolności, darowaniem siebie. W dziedzinie płci oznacza to zdolność w strzem ięźliw ości, będącej zarazem decydującym kryte­ rium dojrzałości miłości. Taka zdolność w strzem ięźliw ości jest w ięc istotnym i koniecznym składnikiem także m iłości m ałżeńskiej.

Seksualność ludzka widziana w swojej najgłębszej sym bolice związanej z m iłością osobową, może znaleźć swoją realizację także w form ie w yrzecze­ nia m ałżeństwa, a w ięc w form ie świadom ie wybranego celibatu. Jest to w ła ś­ nie najw yższa forma jedności z A bsolutem i ludzkością. Celibat odkrywa re­ ligijny sens ludzkiej płciowości. W jego św ietle także m ałżeństwo musi być pojęte jako służba Bogu.

W sumie referaty zasadnicze stw orzyły interesującą całość, potwierdzając i pogłębiając zarazem obowiązującą w chrześcijaństw ie normę czystości płcio­ wej. Om ówienie zagadnień praktyczno-pastoralnych poruszonych podczas sesji w ym agałoby odrębnego, obszernego traktatu.

ks. J erzy B ajda, W arszawa

III. Z NOWSZYCH PUBLIKACJI 1. Z teologii grzechu i nawrócenia

Polska bibliografia z zakresu teologii grzechu i nawrócenia powiększyła się niedaw no o kilka pozycji, które powinny zatrzymać uwagę recenzentów i pobudzić do zastanow ień nad drogą, jaka w tym przedmiocie pozostaje jeszcze do przebycia. Mamy na w zględzie artykuł ks. S. O l e j n i k a C zło­ w ie k w konflikcie (Colloquium Salutis 7,1975, s. 57—81), rozdział O dm ow a realizacji pow ołania-grzęch, z zarysu teologii moralnej pod red. bp S. S m o - l e ń s k i e g o (Pow ołanie ch rześcijań skie, t. I, Opole 1976, Wyd. św. Krzyża, s. 279—331), książkę B. H â r i n g a G rzech w w iek u seku laryzacji (Warsza­ wa 1976, Inst. Wyd. Pax, s. 191) oraz artykuł ks. S. W i t k a Fenomenologia nawrócenia chrześcijańskiego (Roczniki Teologiczno-K anoniczne 3,1974, s. 5— 19). Dodatkowo rozpatrzymy tekst ks. J. M. A u b e r t a La conversion e t le] péché z jego ostatniej książki V ivre en ch rétien au X X e siècle (Mul­ house 1976, Ed. Salvator, s. 202—221), która, jak się dowiadujemy, ma szansę ukazania się w polskim tłum aczeniu.

Znaczenie przytoczonych opracowań polega głów nie na tym, że na różnych poziomach — podstawowym i w yższym — chcą służyć zwięzłą informacją na tem at w spółczesnego stanu w iedzy teologicznej o grzechu i nawróceniu. W za­ leżności jednak od szczegółowych zamierzeń autorów jedne opracowania w y ­ kazują w iększą dbałość o przekazanie ustalonych już zdobyczy, ogólnie akcep­ towanych i będących przedmiotem nauczania Kościoła (bp S m o l e ń s k i , ks. A u b e r t , ks. W i t e k ) , inne wprowadzają nadto, z krytycznym

(13)

omó-w ieniem , niektóre stanoomó-wiska odosobnione, dyskutoomó-wane omó-wśród specjalistóomó-w czy w ręcz kontrow ersyjne (ks. O l e j n i k ) albo proponują w łasne spojrzenia autora, m ające stanowić jego osobisty wkład do rozwoju nauki o grzechu ( H a r i n g ) .

Łatw y dostęp do tych publikacji, z w yjątkiem może książki A u b e r t a, czyni zbędnym referow anie ich treści. W ykorzystując tę okoliczność, zajm ie­ my się swobodniej oceną zajętych w nich stanowisk.

Tytuł artykułu ks. O l e j n i k a (C złow iek w konflikcie) zapowiada u ję­ cie grzechu w obiektyw nie w ażnym i dzisiejszym zarazem odniesieniu antro­ pologicznym. Podtytuł (B iblijn e p o d sta w y i w spółczesn e przesłan ki teologii grzechu) budzi nadzieję, że autor dotrzyma obietnicy. Tymczasem lektura tekstu nie daje pełnej satysfakcji. Odnosi się wrażenie, że ks. O l e j n i k jest erudytą, który otrzymawszy od w ydaw nictw a określoną ilość stron do dyspozycji, czuje się zmuszony do zamknięcia maszynopisu przed doprowadze­ niem go do końca. W każdym razie „współczesne przesłanki teologii grzechu” sprowadził jedynie do cennej skądinąd inform acji o kilku formach zanegow a­ nia grzechu i w in y przez dzisiejszą psychologię, m edycynę i psychiatrę. Nie zdołał jednak — jako teolog — odpowiedzieć na to w yzw anie. Tym bardziej, że zdecydował się na polem ikę z teologami niem ieckim i, głów nie z K o r f f e m , którzy również, jak mniema, podnoszą szkodliwość społeczną budzenia w czło­ w ieku poczucia stanu grzesznego. W tym m iejscu ks. O l e j n i k nieopatrznie w yolbrzym ił zniuansowany przecież osąd ks. J u r o s a o pewnych dyskusyj­ nych w ypow iedziach teologów niem ieckich na kongresie w Salzburgu w 1971. N ie w ydaje się, by sprawozdanie ks. J u r o s a z obrad kongresu1, które ks. O l e j n i k przyjął tu za podstawę swych w yw odów dawało powód do w yrażania takich oto opinii: „ten atak (na grzech) widoczny jest najw yraź­ niej w Niem czech Zachodnich, a swój wyraz spektakularny znalazł na kon­ gresie w Salzburgu w referacie K o r f f a . . . Zdum ienie ogarnia przy rozpa­ trywaniu tego ataku ze strony m oralistów na ’moralność prawa’, a pośrednio i na grzech. Skrajnie antylegalistyczne w ypow iedzi brzmią tu wprost absur­ dalnie” (s. 77—78).

U cierpiały na tym ostateczne w nioski artykułu. Na tem at człowieka w konflikcie ceniony przez nas autor nie chciał nic nowego od siebie dorzu­ cić, choć w yraźnie to zamierzył: „warto ustalić treści pozycji, której trzeba na tym odcinku bronić” (s. 75).

A jednak nie zam ysł krytyczny spowodow ał na pierwszym miejscu zwrócenie uwagi na artykuł ks. O l e j n i k a , lecz mimo w szystko jego w ar­ tości. Ks. O l e j n i k jest w Polsce tym specjalistą w teologii moralnej, który z dużą ostrością dostrzega potrzebę powiązania refleksji teologicznej z przemianami człowieka i świata. A le troszcząc się o to, z przesadą zabiega o unikanie rozwiązań pospiesznych, ryzykownych i rzeczywiście w ątpliwych. Studium C złow iek w kon flikcie jest tego dobrą ilustracją. Świadczy nieza­ w odnie, że w ysiłek zm ierzający do pokonania dawniejszych schematów m y­ ślow ych w naszej dyscyplinie został już podjęty. U m iem y dostrzec, gdzie leży sedno problemu, lecz nie mamy jeszcze odwagi prende le torreau par les cornes. Należałoby chyba z powagą potraktować w stępną m yśl H a r i n g a z jego książki, o której będzie mowa: „nowy pogląd na świat, nowy sposób przeżywania życia... zmuszają dzisiaj etyka i teologa do odważniejszej reflek ­ sji na temat ważności i sensu grzechu oraz samego jego pojęcia”.

Autor rozdziału o grzechu w podręczniku teologii moralnej opracowanym

1 Por. W ina—grzech—zba w ien ie, Collectanea Theologica 42/1972/f.III, 117— 127. Są też dostępne m ateriały kongresu, którym i ks. Olejnik jeszcze nie dysponował: S. R e h r l (red.) Sünde Schuld Erlösung, Salzburg—M ün­ chen 1973, s. 190.

(14)

pod redakcją bp. S m o l e ń s k i e g o 2 podjął się trudniejszego zadania. O ile bowiem założenia poprzedniego tekstu dają ks. O l e j n i k o w i pewną pod­ stawę do powiedzenia, że n ie był koniecznie zobowiązany do ukazania syntezy w spółczesnej doktryny o grzechu, to przecież wprost temu celow i służy książ­ ka napisana dla studentów teologii. Tym czasem trzeba stwierdzić, że próba nie zakończyła się oczekiwanym powodzeniem. N iełatw o przychodzi pogodze­ nie się z faktem , że w tekście, który ukazuje się w iele lat po Vaticanum II trzy zasadnicze w ym iary grzechu: trynitarny, eklezjalny i eschatologiczny, nie otrzym ały w nim w iększego znaczenia; że w ogóle idea powołania nie znalazła tu pożądanej konkretyzacji. Rozwija się bardziej na kanwie filozofii personalistycznej niż w kontekście historii zbawienia. W rezultacie nie zdołano pozbyć się akcentów legalistycznych, które zaciążyły na profilu dawniejszych traktatów de peccatis. Z uzasadnioną rezerwą czytelnik odniesie się do takich na przykład zdań: „Pismo św. przedstawia i naświetla grzech jako fakt o charakterze religijnym, w pełni zrozum iałym na tle relacji do Boga n a k a ­ z u j ą c e g o ” (s. 2-70) „Staje się on (grzech) pysznym i wrogim samowładz- twem w odniesieniu do najwyższej w ładzy” (s. 280). Pomijam y znajdujące się w bliskości tych orzekań złagodzenia, gdyż nie są one w stanie zmienić ich nadmiernej i dyskusyjnej surowości. W punkcie 2. (B iblijn e określenia g rze ­ chu) podaje się wprawdzie, że „grzech jest złamaniem przymierza z Bogiem ” (s. 275), ale w dalszym ciągu w yw odów nie przywiązuje się do tego wagi. Na dowód w ystarczy przytoczyć punkt 3. (Istota czyn u grzesznego), gdzie autor, stosując drobny retusz, przypomina w zasadzie treści, jakie kiedyś form owały naszą w iedzę w zakresie teologii moralnej.

Podobne uwagi nasuwają się przy czytaniu obu punktów trzeciego para­ grafu o nawróceniu (s. 315—322). Owszem, spotyka się tu w ięcej nowych in ­ form acji niż w poprzednich paragrafach, niem niej zaproponowano nam tekst pozbawiony jednolitości, w yraźnie kompromisowy, w którym zdania o domi­ nancie sform ułowań praw no-filozoficznych przeplatane są w stawkam i św ież­ szego pochodzenia.

Autor był bliski trafnego ujęcia kw estii. Rozminął się jednak z celem w chw ili, gdy zaniechał w yraźniejszego spięcia nawrócenia z czasem eschato­ logicznym. N ie wiadom o tylko, czy nie zauważył, że stawia m ylny krok czy też konsekw entnie realizow ał ogólny program podręcznika, w którym chrześci­ jański kairos, m isterium paschalne, nowy lud Boga nie uzyskały jeszcze pra­ w a stania się przewodnim i ideami w ykładu teologii moralnej. Nawrócenie zinterpretow ane jako chętne przyjęcie na nowo Bożego w ładztw a nad sobą (s. 319) jest sform ułowaniem nieczytelnym , bo redukuje idee najwyższego nawet lotu do skojarzeń z poddaństwem w czasie, który całą mocą swych energii kieruje w ysiłk i ludzkie ku w yzw oleniu i autonom ii. Z kolei poprze­ dzenie stron na tem at istoty nawrócenia paragrafem o nawróceniu jako obo­ wiązku każe przypuszczać, że idzie o pom yłkę redakcyjną. W przeciwnym razie należałoby m ówić o konieczności przyjęcia nakazu przed poznaniem jego treści. Wypada to podkreślić wiedząc nawet, że w łaśn ie w punkcie zatytuło­ wanym O bow iązek naw rócenia jest w cale dużo uwag odnośnie do chrześcijań­ skiego sensu tej postawy. Czyżby w ięc redakcja m ylnym i nazwami opatrzyła część paragrafów? I to m ożliwe, bo z pewnością na skutek niedopatrzenia na s. 282 w id nieje ten dziw ny tytuł: G rzech i jego odkupienie(\).

Satysfakcję przynosi lektura artykułu ks. W i t k a (Fenom enologia n a­ w rócenia chrześcijańskiego). W przeciw ieństw ie do I tomu jego Teologii m o ­ raln ej (cz. I, Lublin 1974), który nie dał pełnego zadowolenia w szystkim czy­

* Posługujem y się nazw iskiem głów nego redaktora tomu, bp. S m o l e ń ­ s k i e g o , gdyż nie ujaw niono autorów poszczególnych rozdziałów, zadowa­ lając się jedynie wyszczególnieniem ich nazwisk w porządku alfabetycznym na odwrocie karty tytułow ej.

(15)

telnikom , głów nie z powodu nadm iernie w yróżniających się w nim treści filozoficznych, obecny tekst zjednuje sobie przychylność bogatą, w ielow ar­ stw ową teologią. Po om ówieniu psychologicznego wym iaru nawrócenia, ks. W i t e k daje syntetyczny, ale i nowy, zwarty wykład jego aspektów teologicznych, chrystologicznych, eklezjologicznych i charytologicznych. W y­ kazuje przy tym cenną um iejętność rozwijania refleksji w bezpośrednim po­ w iązaniu z danymi teologii biblijnej, św ieżym i w ypow iedziam i m agisterium i głosam i teologów. Nie przeciąża tekstu w ielością cytatów z Pisma, nie nad­ używa żargonu soborowego, lecz z wzorcową klarownością i precyzją podaje zam ierzone treści, którym nie sposób zarzucić braku orientacji biblijnych czy soborowych. Ten interesujący artykuł uszedł uwadze ks. K a ł u c k i e g o , autora zestaw ów bibliograficznych w Pow ołaniu ch rześcijańskim , co jest tym w iększym przeoczeniem, że nie znajdujem y tam żadnej polskiej pozycji na temat nawrócenia. Może zm yliła tytułow a „fenom enologia”?

V ivre en chrétien au X X e siècle ks. A u b e r t a z U niwersytetu Stras- burskiego jest również podręcznikiem teologii moralnej, chociaż autor chce uchronić sw e dzieło przed taką klasyfikacją, by nie powodować skojarzeń z klasycznym m odelem podręcznika tego przedmiotu. W zasadzie jednak jest to, podobnie jak Pow ołanie ch rześcijańskie, I tom zarysu teologii moralnej, z tą tylko różnicą, że zamiarem A u b e r t a było napisanie książki przezna­ czonej dla osób św ieckich, nie będących studentam i w ydziałów teologicznych. Rozdział o grzechu i nawróceniu jest krótki, zajmuje ledw ie 20 ston w 260-stronicowej pozycji. Nie należy mniemać, jakoby ten fakt wynika! z pom niejszenia w agi tak podstawowego problemu. A u b e r t zrezygnował jedynie z pewnych partii, jakie wchodzą w skład system atycznego wykładu teologii grzechu w zględnie stanowią część opracowań encyklopedycznych. Brak na przykład paragrafów o przyczynach i rodzajach grzechów, nie podaje róż­ nic i podobieństw m iędzy grzechem śm iertelnym i powszednim, gdy tym cza­ sem w zarysie bp. S m o l e ń s k i e g o zagadnienia te rozwinięte są na b li­ sko trzydziestu stronach. Można m ieć o to pretensje do A u b e r t a . Osobiście skłonni jesteśm y nie uznawać tego za istotny m ankament wobec ujawnionych przez autora szczególnych intencji, jakie mu przyświecały przy redagowaniu rozdziału. Zdecydował się na tyle śm iały co nieodzowny w ysiłek spełnienia w dostępnej sobie mierze często powtarzanego dziś żądania, którego trafne sform ułowanie znajdujem y również w Powołaniu ch rześcijań skim : „Zadaniem teologii jest kontynuow anie refleksji nad wiarą... w łączności z m yślą i aktual­ nymi pytaniam i człow ieka” (s. 11). W związku z tym pozytywny wykład teologii grzechu i nawrócenia poprzedza analizą przyczyn zacierania się dziś sensu grzechu w świadomości chrześcijan, sprowadzając je do trzech głównych w pływ ów : filozofii egzystencjalistycznej i m arksistow skiej, rozłamu związków Kościoła ze św iatem oraz nauk humanistycznych, zwłaszcza socjologii i psy­ choanalizy. Obok tych czynników, ale i w powiązaniu z nimi rozpatruje nadto przyczyny w ewnętrzne: struktury dotychczasowej teologii moralnej, kryzys autorytetu w Kościele i przemiany, jakie w ogóle nastąpiły w K ościele po ostatnim soborze. Założenia pierwszej części rozdziału podyktowały A u b e r - t o w i orientację części drugiej: V ers la redécou verte du sens du péché. W yznaje nawet, że jego zdaniem ponowne odkrycie sensu grzechu stało się obecnie jednym z czołowych zadań Kościoła (por. s. 217). Całą tę część (s. 217—222) wypada uznać za bardzo dobrą informację na temat grzechu i nawrócenia, naw et jeśli chciałoby się wyrzucić autorowi, iż potraktował ją zbyt skrótowo. C zytelnicy bliżej zainteresow ani tą kw estią mogą bez trudności zaczerpnąć dodatkowych treści z dołączonego do rozdziału wykazu trafnie w yselekcjonow anej bibliografii, która okazuje się rzeczyw istym przewodni­ kiem po temacie, czego nie można powiedzieć o bibliografii Powołania chrześcijańskiego. Skoro bowiem autorzy poszczególnych części naszego pod­ ręcznika nie byli w stanie poradzić czytelnikowi, które z m ożliwych lektur

(16)

byłyby dla niego najkorzystniejsze, czyż można oczekiwać tego i zaufać pora­ dom jednego człowieka?

Książce H ä r i n g a zam ierzamy poświęcić oddzielne, szersze om ówienie. Na tym m iejscu sygnalizujem y ją tylko jako rzadką u nas lekturę, która, choć prosta w w yrazie językowym , zmusza do głębszej refleksji, a także uczy krytycznego m yślenia. Nie należałoby może brać jej za wzorzec postawy kry­ tycznej. W szelkie naśladownictwo w ytraw nego m yśliciela nie byłoby, sądzimy, sensow ne. H ä r i n g ma jednak dane po temu, by być autorem krytycznym, ale n ie zasługuje na to, by z kolei stać się autorem zbyt ostro przez nas krytykowanym .

Do poprawnego odczytania G rzechu w w iek u seku laryzacji może z pow o­ dzeniem przysłużyć się następujące zdanie z pierwszego rozdziału: „Grzech jest w szystkim tym, co przeciwstaw ia się orędziu i radości tajem nicy pas­ chalnej” (s. 9). W sześciu częściach książki H ä r i n g albo rozwija tę myśl, albo surowo rozprawia się z tym i spojrzeniami, które nie dostrzegają jej zna­ czenia i praktycznie jej przeczą.

Nie należy bagatelizować pewnych osobistych doświadczeń w ybitnego teo­ loga, które silnie w yostrzyły jego zm ysł krytyczny. Jest prawdopodobne, że w ielu z nas odkryłoby w sobie trw ały ślad propozycji, z jaką zwrócono się raz do H ä r i n g a , gdyby i nam została ona przedstawiona: przeprowadze­ nie w ykładu na tem at teologii moralnej jako źródła niew iary (por. s. 28). Nie chcem y tym sposobem usprawiedliw iać znakomitego znawcy przedmiotu za domniem ane błędy, nieścisłości czy po prostu subiektyw ne w idzenie teologii m oralnej, a w niej grzechu i nawrócenia. Przeciw nie, zwracam y jedynie u w a­ gę na dobroczynny efekt niejednego zaszokowania („Sama ta prośba zaszo­ kowała m nie”, s. 28).

K onfrontacje grzechu z alienacją, zniewoleniem , z antyhumanizm em w ogóle dają korzystną sposobność do wydobycia specyfiki grzechu i kształto­ wania nowego traktatu de peccatis, który zasługiwałby na miano rozdziału teologii m oralnej. Niem niej książka H ä r i n g a nie jest lekturą podstawową dla szukających pierwszej informacji o grzechu. Wymaga dobrej znajomości zagadnienia, jego dawniejszych i dzisiejszych ujęć, um iejętności zręcznego konfrontowania danych faktycznie lub pozornie rozbieżnych, ale nie jest m o­ nografią. Pozostajem y w zgodzie ze wstępną, w łasną zapowiedzią. Daje zw ięz­ ły pogląd na w spółczesne dociekania teologiczne w tym dziale katolickiej nau ­ ki moralnej, akcentując osobiste w idzenia i propozycje autora.

ks. T adeu sz S ikorski, W arszaw a—Łódź

2. W kręgu etyki lekarskiej „Etyka” nr 14

Etycy coraz częściej powracają do tem atów m edycznych. Ostatni raz na łam ach „Etyki” zajm owano się problematyką lekarską w roku 1969 w związ­ ku z euforią, jaka opanowała św iat w w yniku sukcesów w operacjach prze­ szczepiania serca. Ostatnio dyskusje przesunęły się na płaszczyznę bardziej teoretyczną. Poddaje się rew izji już nie tylko moralne uprawnienia nowych kierunków medycyny, ale sam rozwój m edycyny w ogólności. Pow stanie „in­ żynierii genetycznej” i możliwość ingerencji w „kod genetyczny” oraz zasto­ sow anie ich w praktyce budzi w iele niepokoju. Stwierdza się jednocześnie niew ystarczalność w ielu pojęć i tez tradycyjnej m edycyny w obliczu jej no­ w ych zadań.

„Etyka” nr 14 zamieszcza m ateriały z konferencji zorganizowanej w Ja­ błonnie w roku 1974 na tem at E tyka a p ro b lem y zdro w ia i reh abilitacji z udziałem wybitnych przedstaw icieli polskiej m yśli etycznej skupionych

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zdrowie to stan pełnej fizycznej, duchowej i społecznej pomyślności, stan dobrego samopoczucia – dobrostan, a nie tylko brak choroby, defektów fizycznych czy. niedomagań

Listy Prologmajedn ֒aprawdziw֒astruktur֒edanychjak֒ajestlista.Listajest sekwencj ֒aelement´ow,kt´oremog֒aby´catomami,b֒ad´zlistami.Listyzapisujemy

Rozpoczyna się od narodzin, którym towarzyszą specjalne znaki, potem następuje opis życia świętego, podjęcie przez niego decyzji o życiu w ascezie, opis męki i w końcu śmierć,

Przyjaźń króla i poddanych jest porównywana do tej, która łączy ojca z synem, a podobieństwo to zachodzi według natury (bowiem naturalne jest, że ojciec

Zdaniem Polanyiego, twierdzenia typu „wszyscy ludzie są śmiertelni” lub „słońce jest źródłem światła dzien- nego” wydają się nam intuicyjnie prawomocnym

Do często wymienianych zagrożeń środowiskowych mogących wy- stąpić podczas poszukiwania i eksploatacji gazu z łupków należą (Za-.. wisza, Macuda 2007): degradację gleb

152 kodeksu pracy, pracownikowi przysługuje prawo do urlopu corocznego oraz nieprzerwanego (w zasadzie pracownik powinien wykorzystywać jednorazo- wo cały urlop).

gastruli (pęcherzyka dwuwarstwowego z otworem gębowym), albowiem stopniowe wpuklanie się ścianek, jak się ono odbywa przy rozwoju osobnikowym (ontogenii), nie