• Nie Znaleziono Wyników

Psałterz Dawidowy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Psałterz Dawidowy"

Copied!
232
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

PSAŁTERZ

D A W I D O W Y

s

przekładania

Jana Kochanowskiego.

D rukow any pierw szy raz w K ra k ow ie o k o ło 1577 r.,

a teraz na nowo wydany.

C ŁsGjP

-POZNAŃ 1877.

(6)

1 3 9 2 M 3

(7)

Wstęp.

Między księgami Pisma Świętego Starego

Testamentu do najpiękniejszych i najużywańszych

należy Psałterz Dawidowy, zawierający 150 psal­

mów. Używają tych psalmów po dziś dzień Ż y ­

dzi, cenią je wysoko protestanci, a K ościół Kato­

licki od początku przy nabożeństwach różnych

ich używa.

Komuż nie znany psalm:

„ Kto się

w o p i e k ę

albo

„ Z głębokości wołałem do Ciebie,

Panie11

i inne, a mianowicie pokutne?

Psalmy te, zawierające najszczytniejsze uwiel­

bienia Stwórcy naszego, i pełne myśli wielkich

a głębokich, zasługują zaiste na to, aby je czytać

jak najczęściej. Dwa mamy znakomite przekłady

psalmów w języku polskim, jeden dokonany przez

X . Wujka, a drugi wierszem przez Jana Kocha­

nowskiego.

Ten drugi przekład ma nietylko re­

ligijne, ale także bardzo ważne znaczenie naro­

dowe, bo jest to jedna z najlepszych polskich

książek, którą młodzi i starzy, bogaci i ubodzy,

mężowie i niewiasty czytać mogą i powinni. W y

(8)

-_ 4 —

mownym dowodem tego twierdzenia jest ta oko­

liczność, że Psałterz Dawidowy w przekładzie

Kochanowskiego doczekał się już około 100 wydań.

Mianowicie w dzisiejszych czasach, gdzie na

religią, katolicką i narodowość polską ciężkie się

walą ciosy, grożące zagładą jednej i drugiej, czy­

tanie Psałterza nietylko użytecznem, ale i zba-

wiennem być może.

Ponieważ chwilowo nie ma

taniego wydania rzeczonego

Psałterza,

przeto

wydawca ma sobie poniekąd za zasługę, że znowu

wydaje tę piękną książkę.'

Czytajcie Rodacy i Rodaczki ten prześliczny

Psałterz, i zaczerpnijcie z niego nowej siły do

walki, która niewątpliwie zwycięztwem się zakoń­

czy, jeżeli wytmvamy przy katolickim i polskim

sztandarze, bo sprawa za którą walczymy, nie­

tylko jest słuszną, ale i niespożytą.

(9)

Jana K o ch a n o w sk ieg o .

W licznym szeregu znakomitych pisarzy polskich, którzy piśmiennictwo polskie rozwinęli, jedno z pier­ wszych m iejsc dzierży Jan Kochanowski, zwany ksią- żęciem poetów polskich. Jego Psałterz Dawidowy i Treny należą do najpiękniejszych pomników piśmien­ nictwa polskiego, dla tego tćż powinien j e czytać pilnie każdy Polak i Polka.

Urodził się Jan K ochanowski r- 1530 w Sycynie, w iosce położonej niedaleko miast Zwolenia, Radomia, Puław i Lublina. W ielki wpływ na je g o wychowanie wywarła matka, a mianowicie napoiła go zamiłowa­ niem do świętej wiary katolickiej, co było wielką zasługą, gdyż wielu P olaków w owych czasach p o ­ rzucało wiarę przodków.

R oku 1550 udał się Kochanowski do obcych krain, aby kształcić się dalej w naukach. Przebywał n a j­ dłużej w mieście włoskiem Padw ie, gdzie chętnie P o ­ lacy się kształcili, ja k np. Kopernik, Zam ojski, a p o­ tem bawił czas dłuższy w Paryżu. Tu napisał piękną pieśń do B oga, zaczynającą się od słó w : „Czego chcesz

od nas, P anie, za Twe hojne dary,“ którą R ej z Na­

(10)

W róciw szy do kraju, był najprzód K ochanow ski sekretarzem u króla Zygmunta Augusta. Dwaj bi­ skupi krakowscy Padniewski i Myszkowski namawiali usilnie Kochanowskiego, aby się pośw ięcił stanowi duchownemu, a nawet ten ostatni wyrobił dlań do­ chody probostw a poznańskiego p od warunkiem, aby poeta został księdzem. Kochanowski jednakże, acz prawy katolik, nie czuł w sobie powołania do stanu duchownego.

R oku 1567 osiadł nasz Jan w dziedzieznój wsi Czarnolesiu, a w krótce pojął za żonę D orotę P o d lo - dowską, którą w swych pieśniach Hanną zowie. Tu odwiedzali go znakomici mężowie jak np. Zam ojski, Myszkowski i tu przeżył nasz poeta najszczęśliwsze lata. Chciał go wyrwać z w iejskiego zacisza Z a m o j­ ski i dla. tego ofiarował mu urząd kasztelana poła­ nieckiego, atoli Kochanowski nie przyjął tćj godności. Trudniąc się gospodarstwem rólnćrn, do czeg o zawsze najwięcej czuli Polacy pociągu, tworzył Jan w Czarnolesiu swe nieśmiertelne pieśni. Obdarzył go B óg sześcioma córkami, z tych pieszczotką je g o była Urszulka, dziecina na podziw miła, posłuszna, dobra, która lat kilka licząc, już wierszyki składała. Kochali ją czule rodzice i siostry. Aliści oto r. 1580 umarła dobra Urszulka, pociecha i osłoda życia na­ szego poety. Uczuł głębok o tę stratę K och an ow sk i: był to najdotkliwszy cios w je g o życiu. Gdy p ier­ w sza boleść przeminęła, -wtedy chwycił za pióro i na­ pisał prześliczne Treny, gdzie opłakuje śmierć ulubio­ nej córeczki.

Odtąd zasępiło się życie poety. Roku 1584 spot­ kał go znowu cios dotkliwy, albowiem Turcy zabili brata żony, a je g o najlepszego przyjaciela P od lodow

(11)

-skiego. Udał się Kochanowski do Lublina, aby przed królem Batorym się uskarżyć, aliści oto rażony apo* pleksyą zakończył życie dnia 22 Sierpnia 1584 r. Z w łoki je g o spoczywają w kościele parafialnym w Z w o ­ leniu, gdzie skromny pomnik wskazuje miejsce spo­ czynku jed n ego z największych polskich pieśniarzy.

Zasługi K ochanow skiego co do języka i piśmien­ nictwa polskiego są niemałe. On w ysoko podniósł i rozwinął ję zy k polski, a choć lat trzysta minęło od czasu, kiedy zaczął pisać, jednakże ten ję zy k zrozu­ mie i mnić] wykształcony Polak. Dostarczył też na długie wieki dla naszego narodu duchowego pokarmu. Był Kochanowski prawym Polakiem i dobrym K ato­ likiem, gdyż serdecznie kochał swą Ojczyznę Polskę, a miłość tę objaw iał wymownemi czynami — zaś K atolikiem był dobrym, gdy oto przełożył na język polski psalmy Dawida, które w niejednym Polaku i P o lce utwierdziły święte uczucia religijne.

Był tćż Kochanowski wzorowym mężem, ojcem i gospodarzem . Ze wszech miar tedy może nam słu­

żyć za piękny przykład do naśladowania.

Na początku była wzmianka o tćm, że Psałterz i Treny są najlepsz.emi i najpiękniejszemu pracami K ochanow skiego. Psałtćrz je stto zbiór psalmów, a psalm znaczy tyle co hymn, pieśń wspaniała. W ia­ dom o z katechizmu, że król Dawid ułożył 150 psal­ mów, które są pełne głębokich myśli i zawierają wspaniałe nauki. Otóż K ochanowski przełożył te psalmy na, ję zy k polski, ale nie dosłownie, iecz wier­ szem, niejedno ujmując, niejedno dodając. Jak sobie

postąpił Kochanowski, to poznacie z następnego przy­ kładu. K on iec psalmu 65 brzmi w dosłownćni tłu­

(12)

m aczeniu: „ Opływają pastwiska stepu i radością pa­

górki przepasują się: napełniają się błonia trzodami a doliny pokryły się zbożem: radować się będą, oraz

śpiewać będą.“ Kochanowski ustęp ten tak na p o l­

skie p r z e ło ż y !:

R ok wBzystkoroduy w ien iec znakom ity N iesie na g ło w ie T w o ja łaska zw ity, A gd zie T y kolw iek stop ę swą p o ło ż y s z ,

O b fitość m n oży sz! Pustynie kwitną, góry się radują,

W pola ch stad m n óstw o: zb ożem ob fitu ją N izkie dolin y a pełen n ad zieje

O racz sio śmieje.'*

U czony Przyborow ski w dziele o Kochanowskim zwraca uwagę na to, żc poeta oddaje ściśle myśl Pisma S. ale w końcu stawia nam, ja k o wyraz r a ­ dości nad darami Boga, postać uśm iechającego się oracza. W łaśnie w tym niezupełnie dosłownym p rze­ kładzie upatruje Przyborow ski wielką zaletę, gdyż „komuż nie stanie,“ są je g o słowa, „przed duszą uczci­ wy, pracow ity-a przytem wesoły kmiotek nasz, k tó ­ remu tak do twarzy pomiędzy nieprzejrzanemi łanami, pokrytemi kołyszącą się złotą pszenicą.“ Z tego p o ­ równania zapewne czytelnik pojm ie: w ja k i sposób Kochanowski psalmy Dawidowe na ję z y k ojczysty przekładał.

Sławny polski poeta M ickiewicz tak mówi o Psał­ terzu K och an ow sk iego: „K ochanow ski tęydał dzieło, które zjednało mu sławę nieśmiertelną, a które będzie trwać tak długo, ja k długo język polski zachowa swą udzielność pośród narzeczy słowiańskich. W szyscy Słowianie powinniby rozw ażać psalmy przekładu K o ­

chanowskiego a Polacy umieć je na pamięć.“„ K o ­

chanowski w swoim przekładzie psalmów je s t na­

(13)

tchniony, ma styl szlachetny, jasny i przezroczysty, tok poetycki śmiały, poruszenia swobodne i wspaniałe; wszędzie jakąś pow agę sędziwą i uroczystość ka­ płańską.“

Jeżeli zważymy, że M ickiewicz jako znakomity poeta był niepoślednim znawcą, to zapewne zgodzim y się na je g o sąd o Psałterzu. W yrażenia, że Polacy na pamięć powinni umieć Psałtćrz przekładania K o ­ chanowskiego, nie trzeba brać w dosłownćm znacze­ niu, gdyż to ma zuaczyć, iż Polacy powinni bardzo często dzieło to odczytywać. Przyborow ski zaś pisze, że każdy P olak powinien zawsze ze sobą nosić Psał­ terz Kochanowskiego i że im częścićj te psalmy o d ­ czytujemy „to coraz świeższych barw nabywają i z każdym niejako dniem przybywa im piękności.“

Umiał też naród polski ocenić wielkie znaczenie Psałtćrza, gdy od 1577 do 1641 r. wyszło 20, wy- raźnie mówię dwadzieścia osobnych wydań Psałterza, a oprócz tego dziewięć razy było wydrukowane w zbio­ rze pism K ochanow skiego. Otóż najlepszy dowód, ja k dawni P olacy cenili w ysoko Psaltńrz Kochanowskiego i ja k mocno o wzrost oświaty się starali. Gdy piś­ miennictwo polskie upadło i język się skaził, poszedł i Psałterz Kochanow skiego w zapomnienie.

Drugićm dziełem Kochanowskiego są Treny, pi­ sane z pow odu zgonu Urszulki. Najznakomitsi polscy pisarze, a mianowicie Brodziński i M ickiewicz unoszą się nad wielką pięknością T renów twierdząc, że żadna literatura nie posiada nic podobnego. Poeta opisuje nam najprzód cnoty i przymioty ukochanej Urszulki, Następnie narzeka nad jć j stratą, aż w końcu wpada w rozpacz i zwątpienie. Wtem ukazuje mu się we śnie matka, trzymając na ręku Urszulkę. Matka p o ­

(14)

— 10 —

cieszą syna, upominając, aby się zbyt nie smucił, gdyż Urszulka jest szczęśliwą w niebie, gdzie się modli za rodzicami. Jaki to prosty i piękny obraz, a zarazem ja k a myśl głęboka, że życie ziemskie nie kończy się z grobem , ale że po śmierci następuje żyw ot piękniej­ szy i doskonalszy. A czyż nie pięknie przedstawio­ na święta potęga modlitwy, łącząca nas z drogiemi osobami, nawet po z gon ie? Czytaj w szelki Eodaku prześliczne Treny, ale mianowicie wy, coście drogą osobę straciły, odczytujcie, te łzami i krwią ojcow sk ie­ g o serca pisane pieśni, a balzam pociechy spłynie w wasze serca i osłodzi choć maluczko gorycze i bóle, których w naszdm życiu tak wiele.

Z innych pism K ochanow skiego uwagi g od n e:

Odpraioa posłów greckich. Szachy. P ieśn i, między

któremi mieści się piękna Sobótka. Satyr i Zgoda. Fraszki. Oprócz tego pisał poeta i łacińskie wiersze.

Muzykę do psalm ów K ochanow skiego ułożył sła­ wny muzyk polski Mikołaj Gomółka. Psalm „K to się

w opiekę“ po dziś dzień je s t śpiewany po kościołach

i bogobojn ych domach polskich.

K toby miał chęć bliżej poznać życie i pisma K o ­ chanowskiego, temu polecamy usilnie d zieło: Wiado­

mość o życiu i pismach Jana Kochanowskiego skreślił

J ózef Przyboroiuski. Poznań u Żupańskiego 1857 r.

Jestto sumienna praca. Także z pięknej pow ieści Tańskiej „Jan Kochanowski w Czarnoleski“ można się wiele o życiu K ochanow skiego dowiedzieć.

Dotąd nie ma taniego a dobrego wydania pism K och an ow sk iego dla ludu i młodzieży. N ajlepsze wydanie je s t Turowskiego w B ibliotece Polskiej z r. 1856 i 57, ale je s t już trudne do nabycia. Psałtórz wydał R zepecki r. 1867 w Poznaniu wierną pisownią

(15)

— 11

-piórwszych wydań, także W ładysław M ickiewicz w P a ­ ryżu. T o ostatnie kosztuje tylko 30 polskich groszy, ale pisownia je s t nowsza.

Oby się pisma K ochanow skiego jak n ajw ięcćj rozpow szechniły w naszym narodzie. Piszący byłby szczęśliwym, gdyby tą krótką wzmianką utorował drogę pismom K ochanow skiego do chat wiejskich i dom ów rzem ieślniczych polskich.

Kilka wyjątków z pism Kochanowskiego.

O w ielkości Boga.

U w aga. J estto ów w iersz, który p oeta p r z y s ła ł do P o l­ ski, a który w iersz b y ł za p ow iedzią , że K och an ow ski p r zy s łu ­ ży się pięknem i pism ami swemu narodow i. K ła d z ie go się dla teg o na pierw szem m iejscu.

C zeg o ch ce s z od nas P a n ie! za T w e h ojn e dary? C z e g o za dob rod ziejstw a , którym nie m asz m iary? K o ś c ió ł Cię nie ogaruie, w szędy p ełn o Ciebie.

I w otch ła n ia ch i w morzu, na ziem i, na niebie. Z ło ta też, wiem, nie p ragn iesz, b o to w szystk o T w o je , C ok olw iek na tym św iecie człow iek mieni sw oje, W d z ię cz n e m Cię tedy sercem P a n ie! wyznawamy, B o nad Cię p rzystojn iejszej ofiary nie mamy. ■ T y ś Pan w szystk iego świata, T y ś n iebo zb u dow a ł

I zło te m i gw iazdam i śliczn ieś uhaftow ał. T y ś fundament z a ło ż y ł n ie o b e s z łe j ziemi, I p rzyk ryłeś je j n ag ość z io ły rozliczn em i Z a T w ojem rozkazaniem w brzegach m orze stoi, A zam ierzonych granic p rzek roczy ć się b oi, B z e k i w ód nieprzebranych wielka h ojn ość mają, B ia ły dzień a n oc ciem na sw oje cza sy znają. T o b ie kw oli rozliczn e kw iatki w iosna rodzi, T o b ie kw oli w kłosianym wieńcu lato ch odzi, "Wino je s ie ń i ja b łk a rozm aite dawa,

P o te m do g o to w e g o gnuśna zim a wstawa. Z tw ej łaski n ocna rosa na m d łe z io ła padnie,

(16)

— 12 —

A za g orza łe zb oża d esz cz oży w ia snadnie,

Z T w o ich rąk w szelkie zw ierzę patrzy swej żyw ności A T y k a żd eg o żyw isz z T w e j szcz o d ro b liw o ś ci. B ą d ź na w ieki pochw alon nieśm iertelny P a n ie! T w o ja ła sk a , T w a d o b ro ć nigdy nie ustanie, Chow aj nas, póki ra czy sz, na tej nizkiej ziem i, J e d n o niech zaw sze będziem pod skrzydłam i Tw em i.

Upomnienie Kochanowskiego dla rodziców.

T o ć grunt w szystk iego, byśtny B og a znali, A Jem u sprawę w szego przypisali; K to się za czasu teg o nie napije, C złow iek na św iecie n iepob ożn ie ży je , _,>Tego sw ych dziatek starsi n a u cza jcie, T o w ychow anie synom w aszym dajcie.

TR EN VXII.

P a ń sk a ręka mię dotk n ęła W s z y s tk ą mi ra d ość o d ję ła : L e d w ie w sob ie czu ję duszę, I tę p od o b n o dać muszę. L u b o w sta ją c gore jaśn ie, L u b o paduąc s ło ń c e ga śn ie: M nie jed n a k o serce boli, A nigdy się nie utoli. O czu nigdy nie osuszę, 1 tak w iecznie pła k a ć m u szę: M u szę p ła k a ć: o m ój B oże, K to się przed T o b ą skryć m oż e: P różn o morzem nie pływ am y, P różn o w bitw ach nie byw am y: U g o d z i n ieszczęście w szędzie, C h oć pod ob ień stw a nie będzie. VViodlem sw ój ży w ot tak skromnie, Z e ledw ie kto w ied zia ł o mnie : A z a z d rość i z łe p rzygod y, N ie m iały mi w eo dać szkody.

(17)

— 13 —

L e c z Pan który gd zie tknąć w id z i, A z p rzestrogi lu dzkiej szyd zi, Z a d a ł mi raz tein zn a czn iejszy , Czem em ju ż b ył b ezp ieczn iejszy . A rozum który w sw ob od zie, U m ia ł m ów ić o przygod zie, D ziś ledw ie sam wie o sobie, T a k mię p od p a rł w mej ch orob ie. C zasem by się ch cia ł popraw ić, A mnie ciężk iej troski zbaw ić : Ą lo gd y siędzie na w adze, Ż alu ru szyć nie ma w ładze.

.Próżno to ludzkie wyw ody, Ż e b y szk od ą nie zw ać s z k o d y : A kto się w n ieszczęściu śm ieje, Jabym tak rzek ł, ż e ' szaleje. K to zaś na p ła cz le k k o ś ć w kłada, S ły s z ą c d ob rze c o powiada: L e c z się tem żal nie hamuje, O w szem w ięk szy przystępuje. B o m ając zranioną duszę, B ad i nierad p ła k a ć muszę. Go snać nie cz e ś ć, to ku s z k o d z ie : I zelżiyw ość serce b od zie.

L ek a rstw o to, przez B ó g żywy, C iężkie na u m y sł troskliw y: K to p rzy ja ciel zdrow ia m ego, W y n a jd z ie co w oln iejszego. A ja zatem łz y n iech leję, B om s tra cił w szystką n ad zieję: B o mię rozum m iał ratować, B ó g sam m ocen (o ham ować.

Cnota.

C nota skarb w ieczn y, cn ota k lejn ot drogi, T e g o ć n ie wydrze n ieprzy ja ciel srogi, N ie spali ogień , nie zabierze woda. N a d w szystkiem innein panuje przygoda.

(18)

— 14 —

T en pan zdaniem m ojem , K to przestał na sw ojem .

K to się sław y d o b ił, L e p ie j się tem , niż złotym łańcuch em ozd ob ił.

N ie p orzu caj n adzieje, J a k o ć s ię k o lw ie k d z ie je ;

B o nie ju ż s ło ń c e ostatnie zach odzi, A po z łe j ch w ili piękny dzień p rzych odzi. Śpiew a słow ik na top oli,

A w sercu g o przedsię boli. D awna krzywda, m ocny B oże, I z czło w ie k a ptak b y ć m oże. W s zy stk o się dziw nie p lecie N a tym tu biednym św iecie

A ktob y ch cia ł rozum em w szystkiego d o c h o d z ić, I zginie, a nie b ęd zie um iał w to u god zić.

Cierpliwa pamięć. K ról Zygm unt m ia ł ten ob y cz a j, że zaw żdy um yw ając się daw ał pierścienie z p a lców trzym ać ty m ­ czasem którem ukolw iek dw orzaninow i. T r a fiło się raz, że s ia ­ d a ją c ju ż za s t ó ł przepom niał ich u te g o , kom u je b y ł podał, a ten też nie przypom niał. W rok potem zd ejm u jąc także p ierścien ie z p a lców przed wodą, sięgnął 8 i ten że po n i e k t ó ­ remu j e też b y ł przedtem dał. K ró l um knął, m ó w ią c : W r ó ć ­ cie mi one pierw ej, com wam b y ł tak rok d a ł trzym ać.

Z głupim ile żartować. Czarnkow ski, biskup poznański,

b ę d ą c pod agrą b a rd z o u dręczony, z w y k ł b y ł cz ę s to k ro ć przed wielkim bólem te sło w a m ów ić: P r z e b ó g , d ob ij kto, od p u sz­ cz ę . T rafiło się, iż leżąc w tej ch orob ie, nie b y ł nikt inszy przy nim, je n o T atarzyn K amarady sługa j e g o : ten pom nąc c o więc pan m ów ił, ofiarow ał mu się z p osłu gą swą. Pan ie pow iada, daj ty mnie bachm ata (konia), a każ mnie w olno do hordy p rzep u ścić, a j a cieb ie zereżę, ja k o prosisz. B iskup o b a c z y ł się, że z tym źle żartow ać. D ob rze, pow iada, K am a­ rady, ale każ tu kom u pierwej do mnie, że mu rozka żę, aby cię p o mej śm ierci d ob rze odp raw ion o i w oln o p u s zcz o n o .

(19)

— 15 —

W y s z e d ł T a ta rzyn , i za w oła ł kilku słu g do pana. Pan ujrzaw ­ szy słu g i, dop iero z on ego przestrachu otrzeźw ia ł, i k a za ł atarzyna do w ieży w sadzić, a sam potem b y ł ostrożn iejszy.

Zachęta do szanowania dni świętych.

D zie ci rady mej słu ch a jcie, O jco w s k i rząd z a ch o w a jcie : Św ięto niechaj świętem będzie J a k byw ało przedtem w szędzie. Święta przedtem ludzie czcili. A przedsię w szystko zrobili, A ziem ia hojnie rod ziła , B o p o b o ż n o ś ć B og u miła.

D ziś bez przestanku pracujem , i dniom świętym nie folgu jem : W ię c też tylko zarabiamy, A le przedsię nic nie mamy. A lb o nas grady poraża, A lb o zbytnie ciep ła karzą, C o rok sła b sze u rodzaje, A z ła d rog ość zatem wstaje.

P racu j we dnie, pracuj w nocy, P różn o b ez Pańskiej p o m o cy : B o g a d zieci, B og a trzeba, K to ch ce syt b y ć sw ego chleba.

Któż nie przyzna, że K ochanowski daje nam w ęknej szacie najśliczniejsze nauki, np. o szanowa- u dni świętych. Czyż szanujemy święta i niedziele ? ;’ o miastach nieraz w najlepsze w dni tc się robi, za to się święcą poniedziałki — zaś po wsiach ęsto w ięcćj co prawda w karczmach, niż w kościo- ch święcą się dni uroczyste. Dni święte mają być »święcone chw ale B ożćj i god ziw ćj rozrjw ce, a mia- twicie czytaniu dobrych książek, nie zaś pijatykom

(20)

— 16 —

bijatykom i próżniactwu. Jakżeż na3 katolików za­ wstydzają A n glicy i Amerykanie, którzy uroczyście dni święte święcą, i dla tego tóż tak są po'tężni. Nasz poczciw y Kochanowski ju ż przed 300 laty wzywał nas do szanowania dni świętych •— obyśmy wymownego je g o głosu usłuchali!

Krótkie objaśnienie co do psalmów.

Psalmy, które tu się w polskim przekładzie J. K o ­ chanowskiego podają, ułożył Dawid, atoli nie w szyst­ kie, gdyż 137 niewątpliwie ułożył Jeremiasz, M ojżesz miał napisać 90, a Salomon 72, także i kilka innych psalmów różni mężowie utworzyli. Mimo to słusznie zowie się ten zbiór psalmów Psałterzem Dawidowym, gdyż Dawid w każdym razie około 100 psalmów sam ułożył, a także wprowadził zwyczaj śpiewania tych psalmów w świątyni jerozolim skiej.

Co do treści można podzielić psalmy na cztery części tj. 1) Psalmy pokutne, których je s t 7, t j.: 6, 12, 38, 51, 102, 130 i 143. Są one dobrze znane, gdyż zawiera je prawie każda książka do n abożeń­ stwa. 2) Psalmy o przyjściu Zbawiciela czyli Me- syańskie, przepow iadające przyjście Chrystusa. 3) Psalmy treści moralnej, opisujące żale, troski, utra­ pienia, ja k ie tu na ziemi ponosimy. 4) Psalmy ch w a ­ lebne, w ielbiące Boga, pełne nabożnój, irewinnej radości. D osłow ny przekład psalm ów zawiera Pismo święte, tłumaczone przez Wujka, wierszem zaś, a za­ tem nie dosłownie, przekładał Kochanowski.

(21)

P S A Ł T E R Z U D A WI D O WE G O

CZĘŚĆ P IE R W S Z A . P R Z E K Ł A D A N I A

JANA KOCHANOWSKIEGO.

----P S A L M I.

Szczęśliwy, który nie był między złymi w radzie, A n i stóp sw oich torem grzćsznych ludzi kładzie : Ani siadł na stolicy, gdzie tacy siadają,

C o się z nauki zdrow ćj radzi naśmiewają. Ale to je g o umysł, to je g o staranie,

A b y na wszystkiem pełnił Pańskie przykazanie: Dzieńli po niebie wiedzie, nocli sw oje konie, • On ustawicznie w Pańskim rozmyśla zakonie.

Taki podobien będzie drzewu porzćcznemu, K tóre przynosi co rok ow o c panu swemu,

Liścia nigdy nie tracąc, choć zla chwila przyjdzie: Temu wszystko, co pocznie, na dobre wynidzie. A le źli, którzy B oga i wstydu nie znają, T e g o szczęścia, tćj nigdy zapłaty nie mają:

(22)

— 18 —

Równi plewom , które się walają przy ziemi,

A wiatry, gdzie jed n o chcą, wszędzie wladuą je m i.1) D la czego przed sądem być muszą pohańbieni, Ani w liczbie z dobrym i będą policzeni:

Pan bowiem sprawiedliwych na wszelki czas bron i, A przewrotne, złe ludzie cicha pomsta goni.

PSA L M II. Co za przyczyna tego zamięszania?

Co wzięli przed się ludzie nieobaczni? Książęta możne, i królowie znaczni, Zchodzą się w radę, chciwi rozerw ania. W szyscy przeciwko panu się buntują,

W szyscy na je g o jadą w ybran ego:

Mówiąc, co czynim ? zrzućmy z karku sw ego Ich ciężkie jarzm o, niech nam nie panują. Ich rozumowi Śmiejo się głupiemu

B óg z w ysokości, który wszystko widzi : Śmieje się sprawom, z ich próżnego szydzi Starania, które czynią przeciw jem u .

Ale poruszy potem gniewu sw ego, Zmyli im szyki: nakoniec objaw i, Że na Syonie poświęconym stawi R ęk ą swą, króla niezwyciężonego.

Jam jest, mój Boże, król ten, który tobie

Tak się spodobał: przez mię będzie wiedział Świat twe wyroki, boś mi w głos p o w ie d z ia ł: Tyś mój syn, jam cię dziś umnożył sobie.

(23)

— 19 —

Żądaj mię o c z 1) chcesz, a otrzymasz snadnie, Damci w dziedzictw o wszystko ludzkie plem ię: Będziesz panował, będziesz rządził ziemię, I tam gdzie wschodzi, i gdzie słońce padnie. Laskę żelazną będziesz miał nad niemi,

A który twego głosu nie posłucha, Jako skorupa, jako ziemia sucha Będzie się padał przed rękami twemi. A tak o sobie, wy królow ie czujcie,

W y, którym władza do rąk je s t podana: O glądajcie się w swych sprawach na Pana, T e g o się bójcie, i tego szanujcie.

O błapcie syna: by was więc nie włożył W liczbę straconych: bo jeśli straszliwy Gniew je g o kiedy w spłonie2) to szczęśliwy Tylko, kto w nim swą nadzieję położył.

PSALM III. M ocny Boże, ja k o ż ich wiele powstało, Jakoż się ich przeciw7 mnie siła zebrało! A tern serca najwięcej dodają sobie, Jakobych ja ju ż prawie zwątpił o tobie. Mylą się: tyś je s t, Panie, moja zasłona, Tyś m oja cześć, i m ojój głow y k oron a :

Kiedym cię kolw iek wzywał w sw ojej potrzebie, Zawżdym ucho łaskawe nalazł u ciebie.

Przetoż i dziś będę spał na to bezpiecznie, Bo Pan żywota mego strzeże koniecznie:

*) O co. 2) Z ap a li się.

(24)

— 20 —

Nie ustraszą mię wozy kosami tlenione, Nie ustraszą mię groty ku mnie złożone.

Powstań, Panie, a broń mię w m ojej niewinności. Żaden mój nieprzyjaciel tw ojej srogości

N igdy wytrzymać nie m ógł: biłeś je w gęby, A oni w krwawym piasku zbierali zęby.

Sam ty, niebieski Panie, zdrowiem szafujesz, I w ostatnich przygodach snadnie ra tu je sz: Od ciebie wszystko dobre na świecie mamy, K tórzy się kolw iek iudem twym ożywam y1).

PSALM IV .

W zywam cię, B oże, świadku m ojćj niewinności, K tóryś mię zwykł wywodzić zawżdy z mych trudno- C hcićj się teraz nademną troskliwym 2) zmiłować, [ści, I m oje smutne prośby łaskawie przyjm ować.

A wy, o nieżyczliwi, o zapam iętali! Długoż się na mą sławę będziecie ta rg a li? D ługoż rzeczy znikomych naśladować chcecie

I lada wiatru, głupi, chwytać się będziecie? T akże w iedzcie: k ogo Pan sobie ulubuje, T e g o w żadnćj przygodzie ju ż nie o d stę p u je : Nie odstąpi mnie mój Pan zawżdy z łaski sw ojćj, Dawał miejsce i dawa; i da prośbie m ojćj. R adzę tedy, żebyście przed oczyma mieli Pańską bojaźń, a gniewać więcćj go nie chcieli; C o noc, to rozbierajcie dnia przeszłego spraw y: T om przystojnie uczynił, tum B ogu nieprawy.

(25)

— 21 —

W ięc nie baranem, ani wołem go błagajcie, Ale przedeń sumienie czyste przyn aszajcie! Co gdy będzie, ju ż pewni tego być możecie, Ze się na swych nadziejach nic nie zaw iedziecie. Mówią drudzy: dobrego mienia nam p o trz e b a ; O Panie, ty chciej tylko twojem okiem z nieba Na mię p ojrzeć grze szn e g o : to są osiadłości, T o skarby, to pociechy, i m oje radości. Insi niechaj szpichlerze zawiezione mają, Niechaj wszystkie piwnice winem zastaw iają; Ja w nadzieję łaski twój będę spał bezpiecznie, B o mię ty sam, Panie m ój, opatrujesz wiecznie.

PSA L M V .

Przypuść, Panie, w uszy sw oje, Słowa i wołanie m o je :

Wysłuchaj głos mój płaczliwy, Królu, i B oże prawdziwy ! Ledw ie z głębok iego morza, Ukaże się ranna zorza, A ja już wołam do ciebie, Smutne oczy mając w niebie. Tyś B óg świętobliwy, prawie, Nie kochasz się w żadnej sprawie, Gdzieby się złość przymięszała, A cnota mały plac miała. P różno zły ma tuszyć sobie, Aby miał zmieszkać przy tob ie: Niesprawiedliwy nie stanie Przed oczyma twemi, Panie.

(26)

— 22 — Nieprzyjacielem cię mają, K tórzy fałszem narabiają: Ą nieprawdę tak rad płacisz, Że koniecznie kłamcę stracisz. Mąż okrutny, ręki krw aw ej,

Nigdy twarzy twej łaskawej Nie ma uznać: tego, Boże,

I przewrotny czekać może. A ja miłosierdziu twemu U fając niewymownemu, Nawiedzę twe święte progi,

I dam cześć B ogu nad bogi. Tylko abych był bezpieczny Od zły cli ludzi, Panie wieczny! Prow adź mię sam z łaski sw ojej, Niechaj słucham woli tw ojćj. Ich usta są nieprawdziwe, Serce chytre i zdradliwe, Ich gardło, grób utworzony, A język poch lebca płony.

Karz je , Panie, przez ich zdrady, Zamięszaj ich wszystkie rady: Odrzuć j e wiecznie od siebie, Bo Pana mieć nie chcą ciebie. A ci, co tobie ufają,

Niech wesela używają: A radość ich trwała będzie, B o twa łaska z nimi wszędzie.

(27)

— 23 — Będą się tobą chlubili, K tórzy tw oje imię czcili. A ty pomożesz każdemu Człowiekowi pobożnemu. Okryjesz go łaską swoją, Jako najpewniejszą zbroją: Z broją, która krom swej skazy, M oże wytrwać wszelkie razy.

PSA LM V I.

Czasu gniewu, i czasu swój zapalczywości,

Nie racz mnie, Panie, karać z moich wszeteczności, A le się raczej zmiłuj nademną strapionym,

A ulżyj nieco bolu kościom udręczonym. Ciałem i duszą stękam: ledwie iżem żywy, D okąd mnie chcesz zapomnieć o jc z e litościwy, 'Odmień umysł, a w ejrzyj na m oje ciężkości, N aw róć duszę od progu ostatniej ciemności.

B o po śmierci, kto na cię w spom ionie') kto w gro- Położony, będzie m ógł czynić dzięki tob ie? [bie, Juzem usta w zdychając do ciebie, mój B ożel

Na każdą noc umyję łzami swoje łoże. P o ś cie l płaczem n a p o ję : płaczem wypłynęły Oczy, a krzywdy ludzkie siłę mi odjęły. O dstąpcie precz odemnie, którzy źle czynicie. O dstąpcie: upadkiem się mym nie nacieszycie. B o Pan głos płaczu mego przyjął w uszy sw oje, I łaskawie wysłuchał smutne prośby m oje:

(28)

- 24

A ludzie nieżyczliwi zapalać się muszą, W idząc na oku że się próżno o mię kuszą.

P SA L M V II.

W T obie ja samym, Panie, człow iek smutny, N adzieję kładę: ty racz o mnie radzić. N ieprzyjaciel m ój, ja k o lew okrutny,

Szuka méj duszy, aby ją m ógł zgładzić. Z jeg o paszczęki je śli mię, mój Boże,

T y sam nie wyrwiesz, nikt mię nie wspom oże. Jeśli mię, Panie, słusznie oszacow ał

Z ły człowiek, a ma do mnie ja k ą w in ę : Jeślim przyjaźni nie szczerze zachował, A do złej chęci dał z siebie przyczynę: Niech nieprzyjaciel g ó rę ma naclemną,

Niech mię w proch zetrze, i m oją cześć ze mną. Powstań, o Panie wieczny, w gniewie twoim Przeciw złych ludzi niepobożnój radzie : A powstań z pomstą, ja k ąś prawem swoim Opisał: oto lud w wielkiéj gromadzie W yroku tw ego czoka: jeśli złemu,

Ozy upaść przed twym sądem cnotliwemu? Przeto, o sędzio, sędzio wiekuisty,

C hciéj na w ysokiój sieść stolicy s w o jé j: A ieślim je s t praw, i przed tobą czysty, Osądź mię wedle niewinuości m ojej. Złego złość zniszczy, a człow iek cnotliwy Jest w twej opiece, Boże sprawiedliwy. Boże przed którym tajne być nie mogą

(29)

— 25 —

Przed żadną nigdy nie uciekę trwogą, B o szczćre serce w tw ojéj je s t zasłonie. O sprawiedliwy sędzio! ty każdego

Sprawnie oddzielasz w edle zasług je g o . Jeśli się człowiek zły nić pohamuje,

Pan swój miecz ostry, Pan łuk nałożony N,a ręku trzyma, i strzały gotuje

Śm iertelne: zapadł w zazdrość człow iek płony; Niesprawiedliwość nosi, kłam urodzi,

Dół pod kim kopie, a sam weń ugodzi. Sam się upęta w chytrém sidle swojóm, Nań się obalą wszystkie je g o złości; A ja podparty miłosierdziem tw ojćm ,

Próżen i troski, i niebezpieczności. S ąd sprawiedliwy, i twe imic, Panie,

W yznawać będę, póki duszy stanie. PSALM V III.

W szechm ocny Panie, wiekuisty Boże, K to się twym sprawom w ydziw ować może, K to rozumowi, którym niezmierzony

Ten świat stw orzony? Gdziekolwiek słońce miecie strzały swoje W szędy jest zacne święte imie tw oje, A sławy niebo ogarnąć nie może

T w ój, wieczny Boże! Niech źli, ja k o chcą, ciebie mierżą2) sobie, Z ust niemowlątek roście chwała tobie,

(30)

— 26 —

Ku w iększćj hańbie, i ku potępieniu Złemu plemieniu. T w ó j czyn je s t niebo, twoich rąk robota Gwiazdy jaśniejsze wybranego złota:

T y coraz nowbm światłem zdobisz wdzięczne K o ło miesięczne.

A człow iek co je s t ? że ty niestworzony, W szystkiego twórca, i Pan niezmierzony. Raczysz i pomnieć, czóm je s t syn człow ieczy

Godzien twój p ieczy ? Takeś go uczcił i przyochędożył,

Żeś go z A nioły tylko nie położył: Postawiłeś go panem nad zacnemi Czyny swojemi.

Dałeś w m oc je g o wszystkie bydła polne, Dałeś i leśne zwierzęta swawolne:

On na powietrzu ptastwem, pod wodami, Władnie rybami. W szechm ocny Panie, wiekuisty Boże,

K to się twym sprawom wydziwowaó może : K to rozumowi, którym niezmierzony

Ten świat stw orzony? PSA LM I X .

Ciebie będę, Boże prawy, Całem sercem wyznawał, T w o je wszystkie dziwne sprawy

Będę światu podawał. Będę wesół w twej obronie,

(31)

— 27

-Przy łagodnój śpiewał stronie Imieniowi twojemu. N ieprzyjaciel mój strwożony

Podał tył nieuczciwy, I padł strachem ogarniony

W id z ą c tw ój wzrok straszliwy. T y litujesz krzywdy m ojój,

Tyś kw oli niewinności, Zasiadł na stolicy sw ojej,

Sędzio sprawiedliwości. Przepadli w ziemię przeklęci

Na twe słowa fukliwe, W ytarłeś z ludzkićj pam ięci

Ich imiona chlubliwe. Z ły człow iecze, spustoszyłeś

Pola n iep rzerod zon e: Z w ojow ałeś, wywróciłeś

Miasta pięknie sadzone. Ich pamięć pospołu z niemi

Na wieki zaginęła, Ale pahska moc wiccznemi

Czasy będzie słynęła. On stolicę swą narządził,

On ludzkie nieprawości, I wszystek świat będzie sądził

P odług sprawiedliwości. On je s t ucieczką ubogich,

(32)

Położonym w krzywdach srogich, I w żałosnym frasunku. W szyscy którzy go poznali,

Jemu niechaj ufają: Nigdy się nie oszukali,

K tórzy w nim ufność mają. Mieszkającemu śpiew ajcie

Na wysokim S yon ie: Jego m oc opow iadajcie

Narodom w każdćj stronie. Pom ścił się Pau sprawiedliwy

Krwi niewinnej rozlania, Usłyszał płacz żałobliwy

I ubogich wołania. Użyj nademną litości,

Boże nieogarniony,

Patrz, w ja k ićj niebezpieczności Jestem dziś położony.

C hciej mię z mąk srogich wybawić Śmierci nieubłaganej,

Abym twe sprawy m ógł sławić W ce rk w i1) tw ojćj wybranej. Jam smutny tak lamentował,

A tyś usłyszał w niebie; Teraz się będę radował,

Mając obrońcę z ciebie. W tym się dole potopili

Który sami kopali:

>) C erkiew = k o ś c ió ł.

(33)

— 29 -W tern się sidle połowili,

K tóre sami stawiali. Nie darmo B óg sprawiedliwy

P o wszystkie wieki słynie: Uplótł się człow iek zdradliwy

W swoich rąk własnych czynie. Upad wisi nad grzesznymi,

Upad nieuchroniony; Nad narody przeklętymi,

K ęd y Bóg zapomniony. Nie na wieki Pan przebaczy

U padłego człow ieka: Ich nadzieja (tak Pan raczy)

W ażna będzie do wieka. Powstań, wieczny nasz obrońca,

Nie daj się zmocnić złemu: T w ój sąd niech będzie do końca

Światu jaw n y wszystkiemu. Ogarnij strachem pogany,

Niech się ludźmi być znają, K tórzy dziś m ogą być pany,

Jutro z chudym zrównają. PSALM X .

Czemuś mię Panie odstąpił? czemuś twarz swoją O dw rócił precz odemnie w d oległość1) m oją ? f G dy zły człow iek przewodzi, gdy jarzm o kładzie Na u b og ieg o: bod a j sam zginął w swej radzie.

(34)

— 30 —

Zkąd p oczn ę? gdzie dokonam ? gdzie B óg

u

niego, A ni przystojność ważna: aie co je g o

Duszy milo, co ciału je g o smakuje,

T o chwali, to największetn dobrem szacuje. Takim będąc, z takimiż i spółki w ied zie; Żadna muzyka, żadna pieśń przy biesiedzie

W dzięczniej mu w uchu nie brzmi, ja k o bluźnienie, Przeciw Panu: to słyszeć, je g o zbawienie.

Pychy pełen, nie tylko ludźmi brakuje,; A le i B oga sobie lekce szacuje:

B ezbożne myśli je g o , sprawy brzydliw e: Bo nie pomni na sądy twe sprawiedliwe. N ieprzyjaciela sw ego, szczęściem pijany.

Dmuchnieniem chce p ora zić: wiek nieprzetrwany Nie ruszy mię (powiada) tak m ocno stoję: Nieszczęścia, przygód odmiany, nic się nie b o ję . Usta je g o przeklęctwa pełne, i zdrady:

Język rosterki sieje, i krwawe zw ady; Mało na tńm; ale i drogi zasiada,

Gdzie, jako inny zbójca, niewinne zbada1). Upatruje chudzinę, a w cieniu skryty Strzeże ja k o w jaskini lew ja d o w ity : Czyha, ja k ob y porwał nędznika zdradnie. I porwie, jeśli ja k o w je g o sak2) wpadnie. Leży za siecią że go nie znać przy ziemi, Siła chudych połow ił fortelmi swemi,

• ' *) B o d z ie , przebija. *) iMatuię, zasadzkę.

(35)

— 31 —

I mówi, że B ó g prosto zapomniał świata. Ani p ójrzy ku ziemi na wieczne lata. Powstań Panie, a wynieś rękę swą kw oli N iewinnćj krwie ubogiej : przebóg, długoli Z ły człow iek ma dośw iadczać twej cierpliw ości? Mówiąc, nie ma B ó g w myśli niczyich złości. Myli się: bo ty widzisz i smutnych mękę, I hardych okrucieństwo: to ć wpadnie w rękę. Ale człow iek upadły, człow iek niewinny Łaskę pozna: ty sierot bronisz, nie inny. Zetrzyj niepobożnego, zetrzyj w proch, Panie, Czyń sąd o je g o zbytkach: nigdy nie stanie, t* Pańskie królestw o będzie na wieki słynąć,

A grzeszni w je g o ziemi muszą zaginąć. T o ć nasze prośby, Panie: to ty chciej duszy N aszćj kmyśli uczynić, to przyjąć w uszy: Broń sierót, broń upadłych: niechaj ubogim Człow iek śmierci podległy nie będzie srogim.

PSALM X I.

Panu ja ufam, a wy m ówicie: między góry Uciekaj co dalój, ja k o ptak prędkopióry,

T w ój nieprzyjaciel łuk wziął, strzały ma na cięciwie. Myśląc ja k o b y z cienia dobrze strzelał zdradliwie. Prawa zgoła upadły, nie masz sprawiedliwości, C złow iek dobry próżno ma ufać swej niewinności. Przedsię B óg je s t na niebie: a ztamtąd wszystko

widzi,

(36)

— 32

-Na złe ludzie w yleje deszcz gorący, siarczany. W yleje węgle żywe, i grom z wichrem zm ięszany: Bo b ęd ą c sprawiedliwym, sprawiedliwość miłuje, A dobre ludzie okiem łaskawćm opatruje.

PSALM X II.

Zachow aj mię, o spraw co niebieskiego domu; Praw dy nie masz na ziemi, nie masz ufać komu. Nie usłyszysz jed n o kłam : ustyć pochlebiają, A w chytrem sercu ja du śmiertelnego tają. Bodaj źle zginął każdy człow iek nieprawdziwy, K ażdy chytry pochlebca, i każdy chełpliwy;

Mówią bowiem: z ust naszych dobrze się mieć mamy, Każdy w swej gębie wolen, my Pana nie znamy. A Pan zaś słysząc ludzi nędznych narzekanie, I płacz nieutulony, i ciężkie wzdychanie: Powstanę ja , powiada, na ratunek smutnych,

A w yrw ę j e z niew oli tyranów okrutnych. Pańskie słowa są czyste, i próżne przygany,

Pańskie słowa brant1) szczery, siedmkroć przelewany: Panie, ty nas zachow aj od ludzi zdradliwych,

Złych zewsząd pełno, kiedy władza jest złośliw ych. P S A L M X III.

Dokąd mię chcesz zapom nieć? dokąd świętą sw oję Tw arz przedemną kryć będziesz? dokąd duszę moję Frasunki trapić będą, O jcze dobrotliw y?

Dokąd mię deptać będzie człow iek zazdrości wy?

(37)

D osyciem znal dotychm iast1) uszy tw e zamknie D osyciem znal, i nazbyt, oczy o d w ró co n e . C hcićj na mię kiedy w ejrzeć, eb dój uprzejme n P rośby, o wieczny Panie ’ n-z-j ” uszy ?w ;

B ozśw ieć moje •/<•;■!, ó o \ . .¡¿m Światłem,

abym ni(

N iechaj tćj zt am: . ¿aby:

A b y miał rz do zguby.

U padł mój, v .. reciwnikom m oim : A le ja , Panie, i!osierdziu twojćm , Ż e mię ty nie cisz, a ja w głośne strony B ędę imię twe sławił, B oże niezm ierzony!

PSALM X I V . Głupi mówi w sercu swojćm . Nie masz B oga, przecz się boim? W tymże cnota zgasła błędzie, A nierządu pełno wszędzie. Pan z niebieskich wysokości, P ojrzał na ziemskie nizkości, B yłliby gdzie rozum cały, A lbo kto na B oga dbały. Nie m ógł ujrzeć i jed n ego, T a k się wszyscy jęli z łe g o : W szyscy B oga zapomnieli, D osyć by się sprzysiądz mieli. Tedy się ju ż nie uznają,

K tórzy w złościach rosk osz mają, — 33 —

’) Dotychczas.

(38)

— 34 —

K tórzy brzuchy swe niezmierne Tuczą, je d z ą c ludzie wierne. Nigdy nie wzywali Boga, Przeto przyjdzie na nie trwoga, Gdy ujrzą oczyma swemi, Że Pan trzyma za dobremi. W śm iedi to sobie obracali, Gdy smutni Boga w zyw ali: A le Pan każdego broni, K to się pod je g o cień skłoni. Gdzieś to ta pożądana zorza W yniknęła rychło z morza,

Gdy też nas z ciężkiój niew oli ** Pan nasz i B ó g nasz wyzwoli.

PS ALM X V .

K to będzie w twojóm mieszkaniu przebyw ał? K to będzie twego pałacu św iętego, W ieczny mój Boże, wesela zażywał ?

C złow iek niewinny, człow iek uprzejm ego Serca, który sprawiedliwość miłuje,

Który nie mówi słowa fałszyw ego, K tóry bliźniego swego nie szacuje,

Nie szuka z cudzą szkodą swej korzyści, Przeciw obm ówcom sąsiada ratuje,

Ma nicpobożne ludzie w nienawiści, Dobrym, gdzie może, pom ocy dodawa,

A co przyrzecze, by najciężćj, ziści. I

(39)

— 35

-Pieniędzy w lichwę nikomu nie dawa, Nie bierze darów przeciw niewinnemu: K to się tak rządzi, kto przy tem zostawa,

Śmiele niech ufa p ok ojow i swemu. P SA L M X V I .

O który siedzisz na wysokióm n ie b ie ! Ja nie mam inszój nadziei krom cieb ie: Ty mię ck ciój wspom ódz w m ojój doległości,

Boże litości! T yś moim P a n em : acz ty posług moich N ie potrzebujesz; jednak wiernych twoich

Trzym ać się będę, i czasy wiecznemi

Przestanę z niemi. Jak a obfitość tych omylnych bogów ,

Jaka, o błędzie, ciżba do ich p ro g ó w ! Odemnie ofiar nie odniosą, ani

B ędą wzywani. Pan część własności, Pan część mój nagrody, W opiece je g o nie boję się szk od y:

Nie mógł na mię dział przypaść pożądniejszy, Ani piękniejszy. Panu ja wielce, i w ielce dziękuję,

K tó re g o radę w sercu swojem czuję, C zuję ją we dnie: zgasnąli tóż żarze,

Duch mię mój karze. W każdój swój myśli, i w każdój swój sprawie, Mam Pana zawżdy przed oczym a praw ie; On przy mnie stoi, abym z żadnój strony

Nie był wzruszony.

(40)

— 36 —

Stądże mi roście radość osobliw a Serdeczna, k tó rćj ję zy k niej p okryw a : Mimo to, zawżdy brzmi ok oło ucha

D obra otucha. B o ty, mój Panie, z w ieczn ćj łaski sw ojejr N ie przepamiętasz w grobie duszy m ojój, A ni dopuścisz doznać skazy twemu

Ulubionemu. T y do żywota drogę ukazujesz,

T y nieprzebranem weselem szafujesz: W iecznych roskoszy bieżą żywe zdroje

Przez ręce tw o je . PSA LM X V I I.

P łacz sprawiedliwy, i skargę moję, Przypuść przed świętą obliczność sw oję: Usłysz o Sędzio nienaganiony,

U st nieobłudnych głos niezmyślony. D o tw ego sądu j a się uciekam,

I sprawiedliwój skaźni1) twój czekam : T y swóm krzyw ego upatruj okiem, A najdzi prawdę swoim wyrokiem . Zm acałeś serca i myśli skrytej, Zszedłeś mię w nocy nieznakom itćj: D oświadczyłeś mię by w ogniu złota, A nie nalazłeś, je n o co cnota. Ludzkich wywrotów nie naśladuję,

T o usty mówię, co w sercu czuję:

(41)

— 37 —

S łó w twoich strzegąc, słów świątobliwych, Mijałem zawżdy ścieżki złośliwych.

R aczże mię trzymać na sw ojćj drodze, A by nie przyszło upaść mej n odze, W ysłuchałeś mię w złe czasy moje, Proszę, i dziś mi daj ucho sw oje. O bjaw nademną niew ysłowionę Swe m iłosierdzie : tobie zwierzone N adzieje nigdy nie omylają:

Stłum, co się rękom twym przeciwiają. A mnie racz ja k o źrenicę bronić, I cieniem swoich skrzydeł zasłonić:

Abym w nadziei tw ojej opieki,

M ógł się złych ludzi nie bać na wieki. Ludzi roskosznych, którzy tak styli, Ż e ledwie brzucha zniosą po chw ili: U sta wszeteczne, ich ję z y k hardy, Pełen bluźnierstwa, pełen i wzgardy. Z e wszystkich mię stron w koło zawarli, I oczy swoje na mię rozdarli:

M yśląc jakoby mogli mię pożyć, A rów no z ziemią kiedy p ołożyć. T a k i w ięc bystrym lew zdjęty jadem ,

Cieką po puszczy zwierzęcym śladem: T akie w ięc szczenię lw icy szalonćj, Czyha w jaskini nieupatrzonej. U przedź go, P an ie; pobij samego, A duszę m oją od okrutnego

(42)

W yzw ól cz ło w ie k a : człowieka, który Jest mieczem twoim, i ma m oc z góry. N iechaj nademną władzy nie mają, Ci co się w marnym świecie kochają, Przestając na tym wieku doczesnym, A tylko żądzom służąc cielesnym.

K tórych ty chciwe, bezdenne brzucha Z wielkiego karmisz ziem skiego rucha: D a ją c im skarby, dając im dziatki, Którym zostawią swe niedojadki. A ja , mój Panie, w tćj niewinności

U jrzę twarz (da B óg) twej w szech m ocności: B ędę syt, kiedy na ja w ie prawie

Stawisz się w świętćj sw ojej postawie. P S A L M X V III.

C ieb ie ja , póki mi je n o żywota stanie,

M iłować ze wszystkićj duszy będę, mój Panie. T y ś m oc jest i siła m o ja : tyś je s t zasłona, T y ś zamek i twierdza, tyś m oja obrona. Ciebie chwaląc, twój w zyw ając możnój obrony, Zawżdym z rąk nieprzyjacielskich był wyzwolony. Już mię była sroga zewsząd śmierć otoczyła, Już mię była w ód piekielnych pow ódź strwożyła, Juzem prawie swój grób w idział: ju ż na mię była śm ierć sw oje nieochronione sidła wrzuciła.

W tóm niebezpieczeństwie będąc ja położony, U ciekłem się do ostatniej Pańskiój obrony,

A on mię wysłuchać raczył, siedząc na niebie, I przypuścił m oję smutną skargę do siebie.

(43)

-T rzęsła się w swym gruncie ziemia na wszystkie strony T rzęsły się g ó r y : bo Pan był gniewem wzruszony: Dym się kurzył z nosa je g o , oczy pałały

Żywym ogniem, a z oblicza węgle strzelały. Schylił nieba i spuścił się: ćma nieprzejrzana Ogromna, pod nogi je g o była posłana.

Siedział na lotnym Cherubie, na nieścignionych Skrzydłach latał Akwilonów, nieujeżdżonych. Oblókł się w n oc, swą stolicę mgłami osadził, Chmury w koło i ogromne burze zgromadził. A le zebranych ciemności ćmę zapalały Łyskaw ice, grad i żywe węgle padały.

Zagrzm iał niebem Pan, i wyrzekł słowa straszliwe. G rad leciał, a z gradem węgle padały żywe.

Ruszył grom ów, i wypuścił ogniste strzały, A wnet okrył wszystkie pola martwemi ciały.

Gniew tw ój, Panie, rozdął m orza: gniew przeraźliwy R ozsadził ziemię, i odkrył je j grunt leniwy.

Miłosierną rękę sw oję z wysoka ściągnął,

A mnie z pośrodka powodzi bystrych wyciągnął. W yrw ał mię z nieprzyjacielskich rąk niepobożnych, N ie m ogła mi nigdy szkodzić waśń ludzi możnych. Zbieżeli mię nagle byli w przygodzie m ojćj

A le mię Pan wnet ratował z litości s w o jć j;

W yw iódł mię z ciasnego m iejsca na plac przestrony, W ybaw ił mię, bom u niego nie je s t wzgardzony. H ojn ie spraw iedliwość m oję płacić mi raczy, Niewinności myśli moich on nie p rzeb a czy;1) B om ja zawżdy świętych jeg o dróg naśladował, A nigdym od B oga swego nie odstępował.

— 39 —

(44)

- 40 —

Zakon je g o przed oczym a za wżdy był niemi, Anim wzgardził ustawami jeg o świętemi, I zostanę wiecznie przy nim w tej stateczności, I będę się strzegł, pókim żyw, wszelakiej złości. A Pan spraw iedliwość moję oddać mi raczy, N iewinności myśli moich 011 nie przebaczy.

Świętemu ty święty będziesz, dobry dobremu, Chytry przeciw obłudnemu, zły przeciw złemu. T y człowieka pokornego na górę sadzasz, A hardego nie pocześnie na dół sprowadzasz. T yś rozpalił lampę moją, tyś me ciemności R ozśw iecił, mój Boże, ogniem sw ojój światłości. Przez cięm ja w ojska poraził niezwyciężone, Przez cięm ja mury ubieżał niedoskoczone. Świętobliwe drogi tw oje, słowa brant praw y: Tyś obroń ca wszystkich twoich wiernych, łaskawy. K to Pan jest, krom Pana tego, Pana w ie cz n e g o ? K to B ó g je s t, krom Boga tego, Boga n aszego? Ten siłą i mężnćm sercem mnie opatruje, Ten mój wedle przystojności żywot sprawuje. Dał mi prędkość, że z jeleniem porów nać mogę, A na skale najwyższdj postawię nogę.

Nauczył mię bronią w ładać: nie przełom iony Łuk żelazny pod mojemi skoczył ramiony. T w oja mnie teraz, tw oja ręka można wspierała, T w oja wieczna dobrotliw ość mnie pomnażała. Utwierdziłeś krok m ó j; a nikt nie był tej siły, Kom uby plac kiedy m oje stopy puściły.

Goniłem nieprzyjaciela, i dogoniłem,

Chciałem go za jed n ą drogą stłumić, stłumiłem. Biłem je , a oni pow stać nie mogli zgoła, I położyli na ziemi harde swe czoła.

(45)

— 41 —

Tyś im serca i dzielności dodał w bój srogi, Tyś dał grzbiet nieprzyjacielski pod m oje nogi. W ołali, a nie był ktoby był ich r a to w a ł: W oła li do Pana, a Pan ich nie żałował. Starłem je , ja k o proch wiatry trą ustawiczne: W deptałem je, równie ja k o błoto uliczne. Z rosterku i trw óg domowych tyś mię wybawił, I nad ziemskiemi narody głow ą postawił. Lud któregom nigdy nie znał, czołem mi bije, Na słuch tyło w posłuszeństwie praw moich żyje. O b cy ku mnie twarz chętliwą sobie zm yślają, Nasłabieli, i zamkom już nie dowierzają. Bądź pochw alou; o mój Boże niezwyciężony,

Tw oja m oc niech będzie jaw na na wszystkie strony. ' Tyś obrońca zdrowia mego: ty pomstę dawasz

W rękę moję, i w moc Państwa wielkie podawasz. Tyś mię z nieprzyjaciół moich znacznie wybawił, I mój żyw ot od złych ludzi bezpieczny sprawił. Przeto cię między narody będę wyznawał, Będę imię tw oje światu w pieśniach podawał. W ielką łaskę Pan okazał królowi swemu, W ielką m iłość Dawidowi pomazanemu. A nietylko jem u, lecz i potomstwu je g o B łogosław i aż do wieku nieskończonego.

PSALM X I X . Głupia mądrości, rozumie szalony: Gdyś na umyśle tak je s t zaślepiony, Że B oga nie zn asz; tóm cielesnem okiem P ójrzyj przynajmniej, po niebie szerokićm Jest kto, krom Boga, o kimbyś rozumiał, Ż e b y albo mógł, albo w ięc i umiał

(46)

— 42 —

Ten sklep zaw iesić nieustanowiony, Zlotem i zewsząd gwiazdami natkniony? Dzień ustawicznie nocy naśladując, N oc także dniowi wzajem ustępując, Opatrzność Pańską jaw nie wyznawają; T oż i porządne nieba powiadają.

Nie ludzkim g ło s e m : który nie je s t taki, A by go człow iek mógł słyszeć wszelaki

Lecz sprawą sw oją, ruchem jednostajnym , K tóry wszystkiemu światu nie je s t tajnym. Stąd w dzięczne światłu na wszystek świat daje Ogień słon eczn y: który kiedy wstaje,

Jako z łożnice now y oblubieniec,

Niosąc na głow ie świetny złoty wieniec. A gdy w b ieg je g o spojrzysz przyrodzony, Nie je s t tak prędki olbrzym niewściągniony, K iedy do kresu przed wszystkiemi bieży, Gdzie dar zwyciężcy obiecany leży. Od w schodnich granic wynika ku biegu, A zostawa się na zachodnim b rz e g u : Jako świat wielki, nie masz miejsca tego, Gdzieby się schronić przed promieńmi je g o , A le porządek, i ozdoba rzeczy,

Nie tak za sobą ciągną, w zrok człow ieczy, Jako pobożny Zakon Pański snadnie Duszę nawraca, i myślami władnie. J ego świadectwa próżne obłudności, D ziateczkom małym dodają m ądrości:

(47)

— 43 —

S erce weseli jeg o Pańskie zdanie, O czy zaświeca ja sn e przykazanie.

Święta rzecz bojaźń P a ń s k a : póki świata, Nie uszczerbią j ć j zazdrościwe lata;

W yroki Pańskie wszystkie są prawdziwe, W szystkie stateczne, wszystkie sprawiedliwe. Miód nie tak s ło d k i: złoto w takićj cenie I perły nie są, i drogie kam ienie;

Z nich twoją w olę sługa twój poznawa, Pewien nagrody, gdy przy niój zostawa. K to grzechów swoich liczbę wiedzieć m oże? Z tajemnój zmazy oczyść mię, mój Boże. Pozbaw mię pychy: tak oczyszczon będę, I grzechu ze wszech brzydliw szego zbędę; Daj Boże, aby ust moich śpiewanie, Także i serca mego rozmyślanie Kmyśli twej było: o Pocieszycielu, I tw ierdzo moja, o mój Z b a w icie lu !

P SA L M X X .

W siadaj z dobrćm sercem , o królu cnotliw y I w dobrą godzinę, na sw ój koń chętliwy. Z ajedź drogę śmiele nieprzyjacielow i, A zastaw się o swój lud poganinowi. W ysłucha cię, da Bóg, Pan czasu trudności I obroni ręką sw ojej w szechm oeności:

Siedząc na Syonie oka swego z ciebie

(48)

— 44 —

Będzie pomniał na twe wszystkie przeszłe dary, I sam ogień spuści na tw oje o fia ry :

W szystko to on zdarzy, co w twćm sercu czuje. I szczęśliwy skutek radzie twój gotuje.

W rychle cię zdrow ego, da Pan Bóg, ujrzymy, I powinne Panu dzięki uczynim y:

Bądź d obrój nadzieje, a spuść śię na Pana, T w o ja prośba, Królu, będzie wysłuchana. .Nie długi czas temu, a każ1) na to śmiele,

Ż e znacznie porazisz swe nieprzyjaciele. I wysłucha cię Pan z wysokiego nieba, I będzie przy tobie wszędy, gdzie potrzeba. Oni w swoje wozy, i ufają w kon ie:

A my w pańskiój kładźmy nadzieję obronie. Oni upaść muszą , a my powstaniemy, I zwycięztwa. znaki sławne podniesiemy.

Zdarz to wieczny Boże, z Pańskiej swój litości, A my bądźmy pewni( że król z wysokości Słyszy prośby n a s z e : a ocz go żądamy, W szystko z laski je g o zawżdy otrzymamy.

P S A L M X X I .

Panie, za twoją zawżdy pom ocą k ról bije N ieprzyjaciela sw ego: przeto też użyje Nieśmiertelnój rad ości: b o ja k a b yć może W iększa uciecha, je n o laska twa, mój Boże,

(49)

— 45 —

D ałeś mu, czego pragn ął: a oczkolw iek prosił, W żadnćj rzeczy odm iotu1) nigdy nie odnosił, U przedziłeś łaską swą, Panie, myśli je g o ,’ W łożyłeś nań koroną kamienia drogiego. 0 zdrow ie prosił, a tyś dni jego przedłużył, A b y nieprzeżytego wieku wiecznie użył.

W ielk a cześć je g o , Panie, z tw ojćj życzliw ości, W ielk ićj na wszystkie strony, przez cię, je s t zacności. Postawiłeś go wzorem tw ego pożegnania,

W radościach swych na wieki Bie uzna przerwania W tobie k ról swą nadzieję kładzie, wieczny Boże, A będąc w twej opiece, szwankować nie m oże. P rzed tobą nieprzyjaciel tw ój się nie uchroni, T w o ja ręka twe wszystkie przeciwniki zgoni. Jako w ognistym piecu płomienie pałają, T a k oni w twoim gniewie nieznośnym zgorają. 1 z korzeniem je wyrwiesz, a ich plemię, Panie, T a k wygładzisz, że ani pamiątka zostanie. P rzeciw tobie szaleni buntow ać się śmieją. R o z cz ę łi2) radę ale miną się z nadzieją. B o nawet tył podadzą sromotnie, a w oczy T w ó j łuk nieuchroniony przed się im zaskoczy. Okaż Panie siłę s w ą : a my łagodnemi

T w o ję m oc niechaj sławim pieśniami swojem i. P SA L M X X I I.

B oże, czemuś mię, czemuś mię, m ój wieczny B oże opuścił, w mój czas ostateczny,

(50)

— 46 —

Zwątpiony mój świat, żywot opłakany, Nie ma się czeg o człow iek ją ć stroskany. Cały dzień wołam, Boże mój do ciebie,

A ty próźb nie chcesz przyjąć mych do siebie. Całą noc wołam, lecz wołanie moje

N ieprzejednane, mija ucho tw oje. A le o Panie, Panie dobrotliw y,

Tyś on mieszkaniec, i stróż niewątpliwy Miasta świętego, skąd na wszystkie strony Brzmi głos twej chwały niezastanowiony. Przodkow ie nasi tobą się szczycili, A zawżdy przez cię wspomożeni byli, K tobie wołali, a są wysłuchani:

W tobie ufali, a nie zasromani. ■< Ale ja com je s t ? com je s t przez B óg żywy ?

R oba k nie człow iek: robak nieszczęśliwy, Śmiech tylko ludzki, wzgarda ostateczna P odłego gminu, i przygaua wieczna. K to spotka, każdy ze mnie się naśmieje, Nos marszczy, gębę krzywi, głow ą ch w ieje: Bogu ten ufa, niechże go ratuje,

Niech go wyzwoli, kiedy go miłuje. Tyś mię z żywota wywiódł matki m ojdj, Jeszczem u piersi ufał w łasce t w o jd j: Jeszczem w pieluchach garnął się ku tobie, I obrałem cię Bogiem wiecznym sobie. Nie chciejże mię dziś w ostatnidj potrzebie, M ój wieczny Panie, odrzucić od siebie.J

(51)

— 47

-Śmierć przed oczyma, i nieznośne m ę k i: A nie masz ktoby ze mną podniósł ręki. W ilcy mię zewsząd srodzy otoczyli, Zewsząd mię wilcy zawarli o t y li:1) Paszczęki na mię rozdarli straszliwe, Jako lew srogi, zwierze łupiąc żywe. Rozpłynąłem się, jako woda prawie, K o ść nie została żadna w swoim stawie. Jako w osk płynie, kiedy słońce grzeje, Tak m oje serce w tęsknicy niszczeje. M oc m oja wszystka i siła wrodzona W yschła tak, ja k o skorupa spalona. Na poły zmartwiał ję z y k upragniony, G rób swój przed sobą widzę otw orzony. Z askoczyła mię wściekłych psów grom ada, Obegnała mię niecnotliwa rada,

Przebili ręce, nogi mi przebili,

W szystkie me k ości przez skórę zliczyli. Myśl nacieszywszy, pasą oczy sw oje, Na niesłychane patrząc męki m oje. Podzielili się mojemi szatami, O suknię m oją miotali kostkami.

Ty mię, mój Fanie, nie racz odstępow ać, Tyś m oja siła, ty mię chciej ratow ać ;

Szabli okrutnćj, psom wściekłym, lwom srogim, Obroń mię bystrym zwierzom jed n orogim .

(52)

— 48 — A ja twe imię braci swój objaw ię, W pośrodku zboru chwalę twą rozsławię. 0 którzy Panu w bojaźni służycie, 1 Jakóbow ym domem się liczy cie: Czyńcie cześć Panu, je g o m oc wyznajcie, Jego w swych sercach bojaźń zachow ajcie: Bo ten nie gardzi prośbą ubogiego,

Ani przedemną skrył oblicza swego. Usłyszał płacz mój, gdym ratunku p rosił: Przeto go będę na wszystek świat głosił, Przed zborem je g o , przed je g o wiernemi U iszczę mu się objatam i1) swemi.

B ędą je ś ć ludzie głodem utrapieni, A le i będą hojnie nasyceni:

Dadzą cześć Panu, którzy go szukają, Ich serca w cale wieczny wiek przetrwają. Świat się o b a czy ; ja k o ziemia wielka, P oda się Panu w moc kraina wszelka. W szystkie narody przed nim będą padać.

Pańska je s t zw ierzch n ość: ten ma światem w ładać. B ogacze ziemscy za stół je g o siędą,

I dobrow olnie hołdow ać mu będą. Owa ktokolw iek winien ciało w ziemię, Da chwałę Panu: po nim je g o plemię. I tak do końca, póki świata stawać, Będą to sobie przez ręce podaw ać, B ędą ci zawżdy, którzy w każdym wieku Chęć opow iedzą Pańską ku człowieku.

(53)

P SA L M X X III. Mój wiekuisty Pasterz mię pasie, Nie zejdzie mi nic na żadnym w c z a s ie : Zaw iódł mię w pasze niepospolite, Nad zdroje żywśj w ody obfite. W ró cił mię z dziwnych obłędliwości Na ścieżkę jaw ndj spraw iedliw ości: Postanowił mnie na drodze praw ej, Z chęci ku słudze swemu łaskawej. B y 1) dobrze stała śmierć tuż przedemną. Bać się nie b ę d ę : bo Pan m ój ze mną, T w ój pręt, o Panie, i laska twoia, W niebezpieczeństwie obrona moja. Posadziłeś mię za stół kosztow ny, Skąd nieprzyjaciel b oleje głów n y; W łos mi m ój wszystek balsamem płynie, Czasza opływ a w roskosznćm winie. Ufam twej łasce, że mię na wieki Nie spuścisz, Panie, z sw ojej o p ie k i: I będę mieszkał w twym świętym domu. Nie ustępując laty nikomu.

PSA LM X X 1 IV .

I ziemia, i cokolw iek na nićj się znajduje, I co pod niebem mieszka, i co się buduje, W szystko Panu należy ; on rękami swemi Grunt na morzu założył niewzruszonej ziemi.

' ) C h oćby.

(54)

— 50

-K to dostąpi twej góry, o wszechmocny Panie, A lbo na m iejscu tobie poświęconym stanie? Ten kto rękę niewinną, i serce zachował,

Ten kto kłamstwa, i krzyw ych przysiąg się w arow ał1), Taki błogosławieństwo od Pana odnosi,

I ma łaskawe ucho, o cokolw iek prosi. Temi stopniami góry świętńj dostąpim y, I twarz pańską, da Pan Bóg, na oko ujrzymy. Otwórzcie się wysokie nie dobyte brony2) K ról wieczny się przybliża, król niew ysłowiony. K tóry niewysłowiony, który to król w ieczny? Pan mocny, i szerokińj władzy, Pan waleczny. Otw órzcie się wysokie niedobyte brony,

K ról wieczny się przybliża, król niewysłowiony. K tóry niewysłowiony, który to król w ieczny? K ról wieczny, Pan zastępów, i spraw ca waleczny.

PSA LM X X V .

D o ciebie, Panie, wzdycha serce m oje, W tobiem położył ja ufanie sw oje: Za co niech wstydu, i żałosnych, proszę, N ieprzyjacielskich śmiechów nie odnoszę. Nikt nie zelżony, ktokolwiek w potrzebie, I w swych trudnościach uciekł się do c ie b ie ; Oi niechaj będą pohańbieni wiecznie,

K tórzy z umysłu wolą żyć wszetecznie. Mnie okaż, Panie, drogi świątobliwe, Mnie okaż ścieżki swe nieobłędliw e.

(55)

— 5 1 —

Prowadź mię wedle szczerćj prawdy sw ojćj, B o com kolw iek jest, jestem z łaski tw ojej. W spom nij na swoje miłosierdzie wieczne,

A. mój m łodości postępki wszeteczne W ygładź z pam ięci: uczyń łaskę ze mną Przez dobroć sw oją światu nietajemną. Nie próżno p ro sz ę : Pan to dobrotliwy, Pan szczery, przeto gościn iec prawdziwy Ukaże grzesznym : rozum da cichemu, D rogi objaw i sw oje pokornemu.

Litość a prawda, Pańskie są własności, Tym jawne, którzy mają w uczciw ości Testam ent je g o : Panie, grzechy m oje N ieprzeliczone, zgładź przez imie swoje. Jest kto na ziemi, coby żył prawdziwie W bojaźni Pańskiej ? taki niewątpliwie Ma wodzem Pana, który go sprawuje Tem i drogami, co j e sam lubuje.

Tam troski m iejsca niewdzięczne nie mają, A le rozkosze wieczne przebyw ają:

Tam dziatek mnóstwo podpora starości, I pewny dziedzic pięknych osiadłości. Pan tajemnice temu swe odkryje, K tok olw iek w jego posłuszeństwie żyje: Temu ob jaw i myśl swego przymierza, K to tam, gdzie jego rozkazanie, zmierza. W nim tedy oczy, w nim myśli mam sw oje, A on wyzw oli z pęta nogi moje.

(56)

— 52 —

Panie, ty mię racz wziąść do swej obrony, Bom od wszystkiego świata opuszczony.

Pełne mam serce nieznośnej żałości,

T y mię sam, Panie, w yrw ij z tych trudności: W ejrzy j na ciężkość, w ejrzyj na me troski, Zabacz mych grzech ów , uskrom gniew swój B oski. N ieprzyjaciel m ój na mię w ojska zbiera,

K rw i m ojój pragnąc ledw ie nie umiera,

Ty bądź mym stróżem : niech się zły nie śmieje, Żem ja p ołożył w tobie swe nadzieje.

Szczerość i cnota niech mię ma w spom oże, A naprzód, że ja tobie ufam, Boże.

N iechaj nad sobą twą obronę znają,

K tórzy twych ustaw świętych przestrzegają. PSALM X X Y L

Panie uczyń sąd o mnie, a tam ujrzysz m oję Niewinność: póki ja ufność sw oję W tobie pokładać będę, zawżdy mi dostanie

Statku i praw dy: doświadcz mię Panie. W łó ż w ogień serce m oje: ja k o kruszec złoty

Pławią, tak i ty spróbuj mój cnoty.

Mnieć zawżdy przed oczyma miłosierdzie t w o je : T w ó j Zakon święty, to ścieżki m oje. Nie w iodę towarzystw a z ludźmi wszetecznymi.

W d ro g ę nie pójdę z niepobożnymi.

Nie mam serca, i nigdy ku złym mieć nie będę. A z naganionym ani zasiędę:

Cytaty

Powiązane dokumenty

Egzamin z Mechaniki

Dyskusje dotyczące współczesnego znaczenia religii dla państwa demokratycznego ogniskują się głównie wokół kwestii, które można usystematyzować jako religijne lub

24 Na podobny trop wskazał Ricœur: „Co uprawnia do uznawania, że podmiot działania pozostaje ten sam przez całe jego życie rozciągające się od narodzin do śmierci?

Uczeń, tworząc na Facebooku dziennik (blog) znanych posta- ci historycznych, może nauczyć się kreatywnie korzystać z ma- teriałów źródłowych, szukać, redagować i

Tak, rozszerzenie oferty TUW PZUW o produkt D&amp;O jest elementem ekspansji towarzystwa na rynku podmiotów medycznych, zwłaszcza szpitali.. Ten pro- dukt okazał

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

Konsekwencje upadków postrzegane poprzez pryzmat (i) wyłącznie symptomów: złama- nia bioder, bliższego końca kości udowej oraz inne złamania i urazy; (ii) symptomów i interakcji

J.W.: Nie obawia się pani, że w związku z tym, że mówi się o oddłużaniu, szpitale przetrenowanym już sposobem zaczną się teraz zadłużać.. E.K.: Nie, bo jest graniczna data: