• Nie Znaleziono Wyników

View of Pamiętnik artysty (O Vade mecum Cypriana Kamila Norwida)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Pamiętnik artysty (O Vade mecum Cypriana Kamila Norwida)"

Copied!
109
0
0

Pełen tekst

(1)

ZDZISŁAW JASTRZĘBSKI

PA M IĘTN IK ARTYSTY

(O VADE MECUM CYPRIANA KAMILA NORWIDA)

UWAGI WSTĘPNE

„C yprian N orw id jest w y jątk o w y m zjaw iskiem w naszej lite — T aturze i w ogóle w yjątk ow y m zdarzeniem w polskim życiu u m y ­

słow ym X IX w .” 1 Oto postaw a o k reślająca p ierw szy okres ba­ d ań nad N orw idem , objaw ionym , jak zagadka M iriam ow skim n u ­ m erem „C him ery”. Stw orzono w okół niego legendą, zaczęły się szp eran ia, dom ysły i rek o n stru k c je ty c h „rw in”. P o d p a try w an o g o i to w ięcej jako człowieka, niż jako poetę. Zrębow icz ułożył

z jego twórczości A u to p o rtret, k tó ry m iał być „szkicow ą podo­

bizną p o e ty ”. To ujęcie biograficzne, d o m in u jące w ra z z p sy - chologizm em w pierw szym okresie X X w., uzasadnia tym , że uw aża N orw ida za idealn y ty p człowieka: „dlatego należy g o ,. ■ujmować raczej jako A dam itę, niż jako p o etę”. 2

Biografizm i genetyzm m iał rów nież in n e podłoże. „N ie było innego sposobu rozpoznania tego osobliwego zjaw iska, ja k ty lk o przez dotarcie do osobistości” , w y zn aje W asilew ski w D opow ie­

dzeniu do sw ej m onografii. 3 P o tem zaję to się głów nie filozofią

N orw ida, u k uw ając opinię, że to ascetyczny i oschły mózgowiec.

1 Z. Z W a s i l e w s k i , NoruAd, Warszawa 1935, s. 5.

2 C. N o r w i d , Autoportret, Warszawa 1922; izob. leż A. K r e c h o ­ w i e c ki , O C. Norwidzie, Lwów 1909. Jest to biografia zestawiona głów ­ n ie na podstawie listów.

(2)

8 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

B adania sk u p iły się w okół P rom ethidionu, poem atów i m isteriów , w okół d y d aktyzm u , filozofii pracy, historiozofii...

Pow oli zyskiw ał N orw id coraz w iększe grono w ielbicieli i b a­ daczy, k tó ry m dorobek jego ukształtow ał się jak o „m onolit zło­ żony z najszlach etn iejszy ch kruszców ” . W śród takich ogólniko­ w ych sform ułow ań przedzierano się ku N orw idow ej twórczości, błądząc często po dróżkach sp raw nieisto tny ch i zgoła błędnych, lecz wciąż zbliżając się doń. W 1933 ro k u zostaje m u poświęcony 11 n r „Drogi”, k tó ry pow ażnie pogłębia w iedzę o Norwidzie, za­ w ierając m. in. a rty k u ł K rid la O lirykach N orw ida i Kołaczko- skiego o ironii: M ateriał rósł i dom agał się podsum ow ania. Doko­

n ała go w y staw a zorganizow ana w 125-łecie urodzin poety i w y­ n ik jej — P am ięci C ypriana N orw ida. „S tąd te c z te ry arty k u ły , k tó ry c h autorow ie usiłow ali dać zw ięzły obraz życia N orw ida, c h a ra k te ry s ty k ę jego poezji, m alarstw a i pracy jego m yśli”, oraz; obszerną bibliografię.4

Coraz w ięcej uw agi w ty ch badaniach pośw ięca się liryce. K ry ­ sta liz u je się pogląd*, że „N orw id pozostanie w historii lite ra tu ry polskiej przede w szystkim jako jed en z najw ybitniejszych poe­ tów liry c zn y c h ”.5 P o ja w iają się bard ziej szczegółowe studia. Bo­ row y, poza w spom nianą pracą, w k tó re j zastanaw ia się nad an ­ ty n om ią tru d n o ści i przystępności poezji N orw ida, sprzecznych. Sądów o jego twórczości, n a d jej ch a ra k te re m intelek tu aln y m (praw da jak o ideał), ekspresją, om aw ia G łów ne m o ty w y w poe­

z ji N orw ida.6 W yka bada w yczerpująco „związki pom iędzy poe­

zją N orw ida a in n y m i dziedzinam i sztuki... J e st on m ianow icie a rty s tą , w którego wyolfc-aźni stale p rzew ijają się skojarzenia ze w szystkich u p raw ian y ch przez niego, czy też odczuw anych sztuk. J e s t a rty stą , k tó ry w sposób ta k częsty, jak żaden p o eta

4 Pamięci Cypriana Norwida, Warszawa 1946, 6. 175. 5 M. K r i d l , Literatura polska, N ew York (1945), s. 320.

* W. B o r o w y , Główne m o t y w y w poezji Norwida, „Zeszyty Wroc­

(3)

polski w prow adza te skojarzenia w sw oje o b razy poetyckie”.7 A u ­ to r zauw aża przew agę rzeźby i zw iązaną z n ią rolę gestu, w y k ry ­ w a bogactwo skojarzeń m uzycznych, skład n iki architektoniczne, ubóstw o skojarzeń m alarskich p rzy rów noczesnym bogactw ie i św ietności św iatłocienia. J e s t to książka, k tó ra zaw iera szcze­ gółowy, choć jedpoaspektow y, m ate ria ł dow odow y n a dość czę­ sto robione a sprecyzow ane przez Gom ulickiego spostrzeżenie, że „N orw id jest w łaśnie doskonałym przedstaw icielem tego d ru g ie ­ go n u rtu poezji — poezji człowieka, poezji «rzeczy lu d zk iej» ”. 8

To były bodaj n ajh ard ziej w ażkie prace dotyczące poezji lirycz­ n ej N orwida, p racé głów nie pow ojenne. Istn ieje obok nich w iele

rozrzuconych drobnych uw ag i przyczynków , b ra k nato m iast ca­ łościowej m onografii o liryce au to ra Vade m ecum .

Jak ie m iejsce zajęło w ty ch rozw ażaniach to najw ażniejsze ■dzieło w liryce N orw ida? L ata, w k tó ry c h Vade m ecu m pow stało, uznane zostały za ok res „pełnej dojrzałości tw ó rcz e j”. 9 N orw id „zdobył się w ty m okresie na zupełpie niezw y kły cykl liry k ó w ” ; 10 jest to „jedno z zenitow ych w zniesień się liry k i p o lskiej” ; 11 „cykl ten obejm uje większość najb ard ziej odkryw czych w ierszy lirycz­ nych N orw ida” ; 12 „jest to zbiór n ajw y b itn iejszy ch u tw o rów N or­ wida, stanow iących przełom i p u n k t zw ro tn y nie ty lk o w jego

twórczości, ale w całej dotychczasow ej liry ce polskiej w ogóle”. 13

7 K. W y k a , C. Norwid poeta i sztukmistrz, Kraków 1948, s. 3. 8 J. W. G o m u l i i c k i, Pieśń natury i pieśń historii, „Tygodnik War­ szaw ski“, 1947, nr 12.

9 C. N o r w i d , W ybór poezji, Kraków (1924); C y w i l ń s k i uważa w e wstępie za okres dojrzałości lata 1855—-83, zaś w spisie rzeczy w yod­ rębnił jeszcze lata ■ 1881—83.

10 S, W i n d a k i e w i c z , Rom antyzm w Polsce, Kraków 1937, s 314, 11 K. W. Z a w ó d z i ń s ki , T ryu m fy noruńdologii, „Arkona”, 1948, nr 1/3.

u M, J a s t r u n , Pamiętnik artysty, „Kuźnica’ , 1948, nr 10. Również

Z. S z m y d t o w a twierdzi, że „Norwid osiągnął najdoskonalszy wyraz poetycki w liryce“ (Liryka romantyczna, cz. I), Warszawa 1947, s. 35.

(4)

1 0 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

J e s t to opinia jednom yślna. N ikt jed n ak nie uzasadnił dotychczas bliżej tej opinii, pow tarzającej zresztą w w a ria n tac h tę sam ą tezę.

C ykl ten n ie doczekał się osobnego om ów ienia, poza recenzyj- kam i w y d an ej w 1947 r. podobizny autografu. Pow ażniejszą z n ich jest chyba recenzja J a s tru n a , k tó ra podkreśla w ty m dziele „po­ w agę m o raln ą”, u n ik an ie efektów , zwięzłość i odpowiedzialność za słowo, surow ą dyscyplinę in te le k tu a ln ą .14 Je d y n y m obszerniej­ szym, lecz nie w yczerp ujący m studium ^ k tó re potraktow ało cykl liryków jako jed n ą zam kniętą całość, jest a rty k u ł Terleckiego. J5 A u to r re fe ru je w p ierw „długą i d ram aty czn ą h isto rię ” dzieła (na podstaw ie listów) i podkreśla świadom ość przedsięw zięcia poety. „N orw id, jak n ik t in n y zdaw ał sobie spraw ę z końca, w yczerpania i b a n k ru c tw a ro m an ty zm u polskiego...” W tej kry ty czn ej chw ili chciał n adać poezji now y k ieru n ek . T erlecki dostrzega w Vade

m e c u m trz y p u n k ty zw rotne: „od p atrio ty zm u do m oralizm u, od

m alow niczości do pogłębienia intelektualnego, od poezji służebnej do poezji— sztuki. T en w ielo stro n n y odw rót jest połączony ze św iadom ym odnow ieniem fo rm y ”. W praw dzie powyższe pojęcia- zostały trochę niezręcznie przeciw staw ione, jed n a k w rozw inięciu sądy Terleckiego są na ogół słuszne. Zasadnicza w artość tego a rty ­ k u łu leży w tym , że d a je szkicową syntezę i dlatego może stano­ wić głów ne oparcie ydla naszej pracy.

N ależy dodać jeszcze, że n iek tó re u tw o ry należące do cyklu doczekały się oddzielnych om ówień, przede w szystkim Fortepian

S z o p e n a .16 P ięk n ą analizę F a tu m oraz P ielgrzym a dał S zum an,17 Uwagi nad „ P u ryta n izm em ” ogłosił Je rsc h in a ,18 kilka razy w spom

-14 M. J a s t r u n , , rec. cyt.

15 T. T e r l e c k i , Vade mecum, „Kultura“, Paryż 1954, nr 5. 16 T. M a k o w i e c k i , Fortepian Szopena, O Norwidzie pięć studiów, Toruń 1949; B. S y d o w , Fortepian Szopena, „Kurier Codzienny“, 1946, nr 212; S. J e r s o h i n a , Fortepian Szopena, „Zdrój”, 1946, nr 6; T. F i l i p , C. Norw ida Fortepian Szopena, Kraków 1949.

17 S. S z u j n a n , O kunszcie i istocie poezji lirycznej, Łódź 1948,

s. 57—59 i 113— 120.

18 S. J e r s c h i n a , Uwagi nad „Puryta nizm em ”, „Ruch L ite­ racki“, 1933.

(5)

niano w iersz K laskaniem m ając obrzękłe prawice. P otrącano też o inne utw ory, lecz przygodnie. Ta przygodność i przypadkow ość jest w łaśnie cechą niem al w szystkich w zm ianek, z w y ją tk ie m oczywiście rozbiorów Fortepianu Szopena.

W sum ie stw ierdzić m ożna, że liry ce p rzy z n a je się powoli n a ­ czelne m iejsce w twórczości poety; rozpoczęto badania szczęgó- łowsze, k tó re mogą stanow ić m ate ria ł przygotow aw czy do m ono­ graficznego opracow ania tej dziedziny twórczości. Szczególnie w y ­ różniono Vade m ecum , ale... n a w yró żn ien iu tym , jak w idzieli­ śm y, poprzestano. S tan w iedzy o dziele ty m jest bardzo skrom ny^ Nasuw a się pytanie, co jest tego przyczyną? Co spowodowało, że ten zbiór, k tó ry poeta z tak im pietyzm em opracow ał i ta k d u ­ żą wagę doń przyw iązyw ał, jest ta k m ało znany. P rzede w szy st­ kim — Vade m ecu m nie tylko nie zostało w yd ane za życia, lecz dotąd nie doczekało się w ydania całościowego i k ry ty c z n e g o ., M i­ riam , k tó ry o trzym ał rękopis od Dybowskich, k rew n y ch N orw ida, opublikow ał kilka liryków w „C him erze”-, pow iększył ich liczbę w Reszcie w ierszy odszukanych. Później k ilk a k ro tn ie p rzed ru k o ­ w yw ano niek tó re u tw o ry w ró żn y c£ w yborach, lecz bez ich w yod ­ rębniania. Tak jest jeszcze z W yb o rem poezji, w yd an y m w 1947 r. przez Ja stru n a , m imo iż zaw iera 30 liryk ó w cyklu, Ten sam w y ­ bór opracow any na nowo w 1951 r. zaw iera 34 u tw o ry i w yo dręb ­ nia je jako oddzielną całość. Rów nież w yb ó r przygotow yw any przez Borowego w ram ach B iblioteki N arodow ej, rozszerzony do dw u tomów, m iał zaw ierać około 36 liry k ó w w układzie, jak i n ad ał im poeta. W arto w spom nieć o sm u tn y ch losach tom u B P ism z e ­

branych, k tó ry był niem al gotow y do d ru k u , jed n a k u k azaniu się

jego przeszkodziła w ojna. D ruga w ojna p rze rw a ła w y d anie P ism

.wszystkich i znów uniem ożliw iła w ydanie cyklu. N ie bez w in y

był tu sam M iriam .

Tak więc jed y nym dostępnym nam tek stem jest podobizna autografu i n a niej się oprzem y. N iestety „piętno r u in ” i n a ty m dziele w ycisnęło swój ślad. B rak d w u n astu utw orów , osiem za­ chowało się tylko w e fragm entach. O statnio n a podstaw ie te j po­ dobizny auto grafu w y d ał tek st w L ondynie K. Sow iński, jed n a k

(6)

12 Z D Z I S Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

nie jest on n am dostępny, zresztą jest to w ydanie „popularne” (opieram y się n a opisie Terleckiego).

Co się stało z pozostałym i utw oram i? Zawodzipski staw ia tezę, żfe S f y n x i M oja ojczyzna, ogłoszone p rzez G om ulickiego w „No­

w inach L itera ckich ” (1948, n r 42), rów nież należą do Vade m e- c u m .19 T rud no rozstrzygać tu, czy u tw o ry te były do zbioru w łą­

czone, w każdym razie d a ta p o w stania (r. 1860 i 1861), oraz pokre­ w ieństw o p ro b lem aty k i p opierały b y tę tezę. To decyduje w pew ­ nym^ stopniu, że będziem y je uw zględniać. Podobnie m a się rzecz z utw o ram i K r z y ż i dziecko, Sław a, M em ento, Do sły n n e j tancerki

ro syjsk ie j, Co słychać?

T ak więc s ta n tek stu stw arza dodatkow ą trudność w naszej pracy. Je d y n e w ydanie jest niedostępne, rękopis zaś jest czysto- pisem , k tó ry w późniejszym okresie był popraw iony. W nie­ k tó ry ch utw o rach p opraw ki te są w yraźne i drobne (Fatum , L i­

tość, N arcyz), lecz są też u t w o r y zwłaszcza w pierw szej części poszytu — w k tó ry ch popraw ki naniesione grubym ołówkiem, n erw o w ym pism em , są czasem zupełnie nieczytelne (Adio, C iem ­

ność, Sieroctw o). W dw u utw o rach skreślone są całe strofy: L ir y ­ ka i d ru k m a skreśloną trzecim i czw artą, Powieść pierw szą i d ru ­

gą strofę. Do O gólników zaś i W akacji poeta dodał jeszcze po je d ­ nej s tr o f ie .20

S taje więc przed nam i problem u stalen ia tekstu. Na jakiej r e ­ dak cji się oprzeć? Obowiązuje ostatnia, jed n ak niekiedy tru d n o ją odczytać d efin ity w n ie. Wobec tego m am y trz y możliwości: p rz y ­ jąć red ak cję kaligraficzną, ostateczną, albo kom binow aną. W za­ sadzie oprzem y się n a czystopisie, uw zględniając o ile możności popraw ki. N ie będziem y n ato m iast mieszać dw u w ersji, gdyż m e­ toda taka grozi dowolnością. Podobne trudności nastręcza rów nież pisow nia. W 1934 r. P in i w y d ał tom Dzieł Norwida, k tó ry stał się

19 T ry u m f y norwidologii, „Arkona”, 1948, nr 1/3.

20 Prawdopodobne jest, że linia przecinająca utwór nie jest skreśle­ niem, lecz odsyła do dopisanych u dołu Wakacji dwu wersetów; wtedy w erse y te bądą raczej należały do utworu poprzedzającego Wakacje —

(7)

swego rod zaju skandalem w ydaw niczym , m. in. dlatego, że w y ­ dawca postanow ił „oczyścić pism a poety z przeróżnych dziw actw p is o w n ią in terp u n k cji, usunąć n ajro zm aitsze stopnie w ielkości ' pisma, k tó ry m i w prostocie ducha ^podpierał N orw id jasność sw ych ■utworów” . Godne podkreślenia je s t tp, że w sw ym w andalizm ie Pini zdaw ał sobie jednak spraw ę z wagi, jak ą N orw id p rzyw iązy­ w ał do znaków in terp u n k cy jn y ch i graficznych. To nas obow iązu­ je. Dlatego zachow am y pisow nię poety, p opraw iając jed y n ie b łę­ dy ortograficzne (obówie, odchłań, Jerózalem ...), opuszczam y zna- IjdL zm iękczenia spółgłosek sto jący ch przed sam ogłoską „ i” (piersi, ćiągniećie...). M odernizacja obejm ie też spraw ę p isan ia łącznego Cfcy rozdzielnego — z pew nym i w y jątk am i: pozostaw iam y w po- stsfci, jaka w y stęp uje u N orw ida słow a ty p u ' „w ten czas” ze rfcszgłędu n a w y raźn y nacisk na poszczególne słow a i b rak poczu- cia- zrostu. R esp ek tu jem y w szystkie podkreślenia, duże litery , łączniki m iędzy w y razam i (Pod-biegunowi, n a dziejów -rozłogu), ®ra-z in te rp u n k cję poety, k tó ra spełnia rolę p rze rw m yślow o-re- cytacyjnych. Spraw ą tą zajm iem y się bliżej w dalszym ciągu pracy.

. W szystkie powyższe u stalen ia nie znaczą, ż e .k o n cy p u jem y so­ bre taki im aginacyjny tek st i na nim będziem y się opierać. O pie­ rać się będziem y na tekście w tej postaci, jak ą pozostaw ił n a m a u ­ tor, pochylając się n ad w szystkim i popraw kam i, w arian tam i, m a­ jąc możność śledzenia tej twórczości n iejako in sta tu nascendi. Je st to jed y n y zysk p rzy całej niedogodności, ja k ą nastręcza ba- danie dzieła wyłącznie na podstaw ie rękopisu. Niedogodność tę i luki, które w y p ły w ają z b rak u te k stu drukow anego, m usieliśm y chociaż w części zastąpić p rzy jęciem pom ocniczych k ry te rió w , prow izorycznym i u staleniam i.

Ja k już pow iedzieliśm y, podstaw ą dla naszych rozw ażań bę­ d zie tekst liryków ułożonych przez N orw ida w jed en tom pt. V a­ lle m ecum , lecz nie tylko podstaw ą — rów nież przedm iotem.. Che e- p y potratkow ać je szerzej, niż to czyniono dotąd, sądy o n im w y ­ pow iadane spraw dzić, w skazać n a jego cechy, om ów ić je i uzai- sadnić, oraz ustaw ić tom w kontekście ówczesnej poezji.

(8)

Będzie-1 4 Z D Z I S Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

m y sta ra li się podchodzić do tej twórczości bez uprzedzeń. W yjaś­ n ien ia dzieła szukać będziem y n ie w psychologicznych czy gene­ tyczn y ch p rzesłan kach — chociażby z tego powodu, że są m ało spraw dzaln e i mogą m ieć co najw yżej w artość dom ysłów — lecz w sam ym dziele, sięgając rów nież po kom entarz do pozostałej twórczości, zwłaszcza do listów i rozpraw ek, a także do opraco­ w ań. Chodzi n a m o odczytanie tego dzieła jako zjaw iska poetyc­ kiego, sp ró b u je m y w skazać na jego historyczno-literackie u w a­ runk o w an ia, n a w artości, założenia i rolę, jak ą m iało spełnić i ja ­ ką spełniło. R ozpatrzym y je jako program ow y m anifest poety.

A koncepcja? Poniew aż ty tu ł w inien w skazyw ać m yśl prze­ w odnią i k ieru n e k pracy, charak tery zo w ać ją jak najb ard ziej tra f­ nie i zwięźle, zacznijm y od niego. Sądziliśm y, że najlepiej odpo­ w iad a ty m założeniom ty tu ł P a m iętn ik a rty sty , gdyż poeta zade­ dykow ał cykl „tym , z k tó ry m i błogo, poufnie i często rozm aw iał”. W yrażenie samo w zięte je s t ze zbioru (proceder to dość często sto ­ sow any w zględem N orw ida, np. Ż niw o na sierpie, Laur dojrzały,

R zecz ludzka...), m ianow icie z pierw szego w iersza poszytu K la­ ska n iem m ając obrzękłe prawice:

...pisze, pamiętnik artysty, Ogr.yzmolony i w siebie pochyłom. — Obłędny! •• ależ, w ielce rzeczywisty!

O kazało się, że e p ite tu tego używ ano ju ż kilkakrotnie. Słowa po ety pierw szy po d jął chyba M iriam w przypisach do tom u E

P ism zeb ranych (rów nież do F). P o tem W asilew ski, G arbaczow -

ska... Arcim ow icz ty tu łu je w te n sposób ostatni rozdział swej p ra ­ cy; 81 pisze w nim : „W iele pom ysłów i postulatów N orw ida w sią­ kło w p ro b lem aty k ę jego tw órczości poetyckiej, k tó ra w k o n flik ­ cie z k ry ty k ą od eg rała rolę nie m niejszą od zawiłości form alnej. W te n sposób cała tw órczość po ety od p ow rotu z A m eryki do

. V..

21 W. A r c i m o w i c z , C. K. Norwid na tle swego konfliktu z k r y ­

tyką, W ilno 1935; W a s i l e w s k i , op. ciit, s. 220; C. J e l l e n t a , C. Nor­ wid. Szkie syntezy, Stanisław ów 1909, s. 91; J, G a r b a c z o w s k a , C. Nor­ wid, [Łódź] 1948, s. 20.

(9)

śm ierci jego p rzy b rała c h a ra k te r p am iętn ik a pisanego dla n ie ­ licznych w spółczesnych i dla potom ności”. C h a ra k te r p a m ię tn i­ kow y dzieła podnosi jeszcze fak t, że Vade m a cu m pozostało w r ę ­ kopisie, a także to, że było adresow ane rów nież do potom nych. W reszcie J a s tru n daje tak i ty tu ł sw ej recenzji z Vade m ecu m .

N orw id k ład ł d u ży nacisk, b y p a m ię tn i^ te n by ł rzeczyw isty, au ten ty czn y . W łożył w eń całe swe życie, w szystkie nadzieje, sym ­ patie, pragnienia. J e s t to p am iętn ik -p rzy k ład , p a m ię tn ik -te - stam en t, za pomocą którego cheiał dokonać „ s k rę tu ” w poezji polskiej, św iadom y swego now atorstw a, n o w ato rtw a w sam ym pojęciu poetyckiego tw orzyw a: Na tej też płaszczyźnie sp ró b u je ­ m y rozwiązać pew ne zagadnienia w pierw szym rozdziale, ustalić ■/ tę rzeczywistość, z k tó rej poeta korzysta, jej Zakres oraz czynniki nadrzędne, organizujące tw orzyw o. N astęp nie zajm iem y się sp ra ­ w ą „w artości” , przeciw k tó ry m a u to r w y stęp u je i o jak ie walczy. Cechy stąd w ynikające, poetykę N orw ida oraz n iek tó re zagadnie­ nia ry tm ik i w Vade m ecu m om ów im y w trzecim rozdziale. W resz-

■ cie spróbujem y postaw ić bardziej ogólne w nioski, ukazując Vade

m ecum jako sum m ę poetycką N orw ida. Czy rozw ój poezji pol­

skiej poszedł torem , na jak i N orw id chciał ją pchnąć? — ta k i r y ­ su je się epilog pracy; stanow iłby on zam knięcie, nie zw iązane ściśle z całością, jed n ak dopełniające.

OGOLNE ZAŁOŻENIA VADE MECUM

P r o g r a m o w o ś ć w y s t ą p i e n i a

„Poezja polska tam pójdzie, gdzie głów na część Vade m e c u m w skazuje sensem , tokiem , ry m em i p rzykładem . Czy chcą? czy nie chcą? w szystko jed n o ”. T ak w yrokow ał N orw id w liście do K raszew skiego w 1866 r. M iał to w ięc być w sam ym założeniu tom program ow y, now atorski, m iał stanow ić fu n d am e n t i zaczątek no­ wego k ieru n k u poezji w Polsce, m iał pokazać, „co je s t p raw dziw a liry k a ”. Czy chcą, czy nie chcą. Ażeby znaleźć uzasadnienie tej

(10)

16 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

pew ności i szukać odrębności liry k i N orw ida na płaszczyźnie m a­ te rii poetyckiej, m usim y w p ierw cofnąć się nieco i w prow adzić w to zagadnienie, ukazać bliższe „okoliczności”, które przygoto­ w ały n iejako w ystąpienie poety, złożyły się na tom o wiele m ó­ w iącym ty tu le.

G enezy tego w ystąp ien ia należy szukać już w okresie w arszaw ­ skim . Pow stało w te d y żyw e środow isko literackie, m ające am bi­ cje stw orzenia nowego ru ch u p o ety ck ieg o .22 W yrazem ty ch am ­ bicji może być głośny w iersz A. Czajkow skiego Do Norwida.

Podczas gdy pozostali litera c i n ie w yszli poza krąg cyganerii, N orw id nie zrezygnow ał z rom antycznej idei poety — przew od­ n ika i w 1851 r. w y d aje P rom ethidion, w k tó ry m staw ia postu­ lat, że „narodow y a rty s ta organ izu je w yo b raźnię”. I to przeko­ n an ie d ecydu je i w y ja śn ia w iele w u p a rte j działalności poety.

N orw id p rag n ą ł dokonać p rzew ro tu w poezji, równocześnie jed n a k znam y skądinąd jego przekonanie, że praw dziw a sztuka n ie m oże pow stać m echanicznie. J u ż w 1849 r. W odpowiedzi na

I X list z Poznania w y raża pogląd, że „n ik t sztuki m echanicznie

jeszcze nie o trz y m ał”, a w in n y m m iejscu (Z pam iętnika oraz

P ro m eth idion ), że „do w szystkiego n aró d m usi sam dojść, bo co­

k olw iek doń przyjdzie, nie zapuści k o rzen i”. P otem m yśl tę rozr w in ie w Liście I do J. B. W agnera (1876 r .), w prow adzając po­

jęcie asym ilacji i zbudow ania. A sym ilacja, to m oda, k tó ra p rz y j­ m u je się szybko, lecz’p ły tk o i nie jest przez to samo zdolną stw o­ rzyć sam odzielnej, w łasnej sztuki. Sztuka, ażeby była silna i tw órcza, m usi być utw ierd zo n a w społeczeństw ie. Sztuka, to „żyw y organ społeczny”, nie może więc być a sy m ilo w an a,. m usi organicznie w y rastać z tra d y c ji narodow ej i literackiej, wym aga też uzasadnienia i ok reślen ia teoretycznego.

22 W. S p a ¡ s o w i e z. Dzieje literatury polskiej, Kraków 1891, s. 483' P isze om: „W W arszawie na początku piątego dziesięciolecia, poczęły się jakoby zarysowywać zawiązki nowej sizikoiy poetycznej, która, pochodząc od Bajrona, w części od przodowników pofekiej poezji emigracyjnej, zdra­ dzała burzliwe dążenia postępowe w formie nader niewyraźnej“. Por. także S. K a w y n, Cyganeria warszawska, Warszawa 1938.

(11)

Dlatego już m niej w ięcej od r. 1850 kładzie N orw id podw ali­ ny pod „nową e ste ty k ę i liczne przem yślenia tego czasu u kład a w rozpraw kę, k tórej daje zn am ien n y ty tu ł P rom ethidion. Lecz dziełko to nie tylko nie zostało p rzy ję te , ale w ręcz w yśm iane. Co więcej, w p arę lat później K laczko ogłosił a rty k u ł O sztuce

polskiej, w k tó ry m postaw ił tezę, że P olska nie może stw o rzy ć

własnej sztuki plastycznej. N orw id zrozum iał to w ten sposób, „iż Polacy ani kiedykolw iek byli lu b będą, ani pow inni być społecznością arty zm i arty stó w posiadającą”. 23 N ie in te re s u je

2S Sztuka jako ż y w y organ społeczny, FZ t. F, s, 171. U ogólnianie Norwida jest zbyt jednostronne. Wprawdzie Klaczko stwierdza w recenzji

z Wzorów sztuki w Polsce, (Szkice i rozprawy, Warszawa 1904, s. 392), że

„nie raa zabytkach sztuki urosła sław a bohaterskiej przeszłości P olsk i”, jednak sąd ten odnosi się głównie do sztuk plastycznych. Przyczynia za­ ognienia (pomijając „rywalizację“ obu korespondentów pism poznańskich) leży chyba w czym innym. Klaczko napisał artykuł O sztuce polskiej, „Wiadomości Polskie“, 1857, z 23.V., 6.VI., 10.X. (zob. J. K l a e l z k o , Pisma

polskie w układzie i z objaśnieniami F. Hcesicka, Warszawa 1902). Wy­

stąpił tu z teorią, jakoby „dar plastycznego kształtowania” był „prawie wyłącznym udziałem Hellady i Italii“, gdy narodom północnym dane jest większe mistrzostwo1 w „ispirytualniejszych sferach sztuki, w których dźwięk jedyną jest formą uozucda a słow o jedynym ciałem, m yśli” (s. 103) „Słowianie, jesteśm y i możemy tylko być mistrzami słow a!” (s. 112). Klaczko podjął tiu i rozwinął po swojemu m yśl z Promethidionu: „Każdy naród przy­ chodzi inną drogą do uczestnictwa w sztuce: ile razy przychodzi tąż samą,

cp i drugie, to nie on do sztuki, ale sztuka doń przychodzi, i jest rośliną egzo­ tyczną, i nie ma tam miejsca ma artystów... Tiak jest gdizieniegdzile do d ziś” it. A, s. 166). Istnieją nawet zbieżności frazeologiczne ma przykład Klaczko

pisze na s. 112: „Sztuka plastyaznia u nas zawsze tylko pozosfaniie krzewem egzotycznym“.

Klaczko nie tylko spacaa Norwida, ale i zaprzecza głównej idei Pro­

methidionu: stworzenia narodowej sztuki — prawdziwej. „Narodowy arty­

sta organizuje wyobraźnię”. Klaczko widzi przeciwny w pływ sztuki: A rty­ styczne wychowanie i kształcenie zaostrza w ludziach tę nerwowość, czuj­ ność i czułość, to pragnienie ciągłych zmian i wrażeń, to cenienie pozor­ nych stron życia...“ (s. 129). Zwraca się przeciw chorobie, którą nazywa

delirium artisticum. Równocześnie, jiak Norwid, w idzi zwyrodnienie kry­

tyki literackiej, zastój lteratury: rozwój sam ych tylko obrazków, szkiców, 2. R o c z n ik i H u m a n is ty c z n e , t. V I, z. 1.

(12)

1 8 Z D Z I S Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

nas tu- m eritu m sporu, w ażne jest tylko, że N orw id podjął n a­ ty ch m iast-p o lem ik ę i sta n ą ł w obronie sztu ki polskiej, d ru k u ją c w łasny m koąztem rozpraw k ę O sztuce (dla Polaków) w 1858 r . Z daw ał sobie jed n a k sp ra w ę z w arun k ów , w jak ich znajdow ała się P olska i cała E m igracja, na k tó rej b y li niem al wszyscy naj­ w y b itn ie jsi artyści, z w a ru n k ó w nie sp rzy jających no rm aln em u rozw ojow i sztuki, o d erw an ej od swego podłoża społecznego, po­ zbaw ionej tej szerokiej podbudow y i atm o sfery k u ltu ra ln e j, ośrodków arty sty czn y ch , w k tó ry ch klim acie m ogłaby się rozwi­ jać. N aród nie m a a raczej pozbaw iony został sw ych m uzeów , pom ników ... dochodzą do tego w łasne zaniedbania, choćby n p . b ra k rzeczow ej h isto rii lite ra tu ry .

A p rzy ty m w szy stk im społeczeństw o jest m ało w yrobione i zo rientow ane w zagadnieniach estety k i, „zaledwo biernie i w y ­ padkow o obznajom ione je s t z ty m p rzed m iotem ” (t. F., s. 131). N orw id stw ierdzą, że w spółcześni n ie m ają na ogół pojęcia o czy­ teln ic tw ie i tw órczości piśm iennej. W ym agają le k tu ry łatw ej, rozryw kow ej i zajm ującej, nie podw ażającej przyzw y czajeń , zw alniającej od współtw órczego m yślenia. „N ajbezpieczniej je s t w kółko jed n e i też sam e m o t y w y i f o r m y pro porcjonow ać ty lk o ”, 24 b y w spółczesnym sm akom dogodzić i nie w paść w k o n ­ flik t z ta k ą publicznością. S tw ierd zał to ze sm u tn ą ironią, lecz tw órczości sw ej nie p rzy k ra w a ł na ówczesną m iarę kraw ca. De­ cydow ało to o jego oryginalności i zarazem niepopularności. Poe­ ta zdaw ał sobie z tego spraw ę i sk a rż y ł się w liście do L e n a rto ­ w icza z 1859 r. na sw oją sam otność, k tó ra m u ciążyła: „ k a ż d y

gawęd, „a w literaturze zapanowała 'wyłącznie ta muzyczna nieokreśloność-i pnieokreśloność-ieszczoność (...) - nieokreśloność-i bawnieokreśloność-i snieokreśloność-ię nnieokreśloność-ieustannnieokreśloność-ie gramatycznymnieokreśloność-i zdrobnnieokreśloność-iałoścnieokreśloność-iamnieokreśloność-i. które m ają być ludowym i.“ (s. 124).

Stosunek m yśli Klaczki do m yśli Norwida wym agałby szczegółowego- studium; okazałoby się w tedy, ile było m iędzy nim i nieporozumień — obu łączyła w wiielu wypadkach ta sam a troska, z tą różnicą, że sądy Klaczki, były mniej przem yślane, a rzucał 'je z większą pewnością. Oczywiście b y ły i różnice poglądów.

(13)

k t o s e r i o k i l k a n a ś c i e k r o k ó w w ż y c i e p o l s k i e postaw i, znajdzie się w takiej sam ej sam otności”.

N orw id był św iadom y odrębności sw ych utw orów , w idział obojętność, jeśli nie w rogą zmowę m ilczenia k ry ty k i, k tó ra b yła w y kładnikiem powszechnej opinii i muru- tego n ie p o tra fił p rze­ łam ać. Dlatego początkowo załam yw ał się p rz e d ty m m urem , nawiedzało go niekiedy uczucie zniechęcenia. W ty ch chw ilach zw ątpienia i goryczy n o tu je swe p o stu la ty i spostrzeżenia n a r a ­ zie „dla siebie” (Z pam iętnika). O baw iał się, czy jego tw órczy w ysiłek nie jest niew czesny. Pisząc Czarne k w ia ty , k tó re stan o ­ w iły zupełnie now y rodzaj literack i, w ah ał się, „czy poezję tę, co p raw d y rylcem ścisłej sam a się w ży w o tach ziapisuje, w a r t o j e s t dla cynicznego czytelnictw a dzisiejszego piórem z n iepam ię­ ci wywodzić i określać”. Czy j u ż w a rto , padało p y tan ie , op ar­ te o w łasne dośw iadczenia i porażki, o raz ocenę ów czesnych za­ interesow ań — boć przecież „rom ans jaki, fan ta sty c z n ie sk ła ­ m any po zażyciu indyjskiego haczysz, p rzy jem n iejsze i pożądań- sze w rażenie robi”. 25

W aha się, jed n ak n ig d y nie pom yśli, b y ustąpić w czym kol­ w iek na rzecz „ich sm ak u ” — „w szelako m oją rzecz p ro w adzę” . 26 Pozostaje w iern y heroicznem u w y zn an iu w liście do M arii T rę - bickiej z 1845 r.: „Lepiej jed n o stracić życie pod rozłam any m drzewem , k tó re się kiedyś zaszczepiło —- niżeli błądzić po p u sty - n ! i na fata m ograna jako n a sad y sw oje p a trz e ć ”. Z niechęcenia poety są chwilow e. J u ż rozpraw a O sztu ce jest w y razem nadziei w „możebność korzystnego obcow ania z t a k ą p u b l i c z n o ś ­ c i ą ” (t. F., s. 131). W okresie sta ra ń o w y dan ie swego zbioru n a ­ dzieja ta przyb ierze ton bardziej w ojow niczy: „ J a odpow iadam sam przed publicznością i jej w iekiem — dziś ona m a np. la t osiem ­ naście — ju tro może być pełnoletnią... to zależy n ie od czasu i nie od niej sam ej — to zależy i od n a s”. 27

25 PZ, t, F, s. 82 i 88.

2S List 85 do J. B. Zaleskiego, 1852. Listy cytujemy na podstawie

Wszystkich pism, Warszawa 1937, t. VIII i IX.

(14)

2 0 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

W ierzy w możliwość i skuteczność oddziaływ ania i u rabian ia opinii publicznej. T a^i m. in. c h a ra k te r posiadają odczyty o. Sło­ w a c k im ; p rzy okazji re h a b ilita c ji a u to ra A nhellego ry su je w ła s­ n ą postaw ę i poglądy. W yznacza pow ażne stanow isko poecie

w społeczeństw ie (porów naj też naw iązyw anie do idei T yrteja), w alczy o jego uszanow anie, ok reśla fu n k cję poezji: „ona w życie przejść m usi i je o g a rn ą ć ” , m a m ówić o nadziei, m a być w sp a r- ciem w p rzełam an iu przeciw ności, h arto w ać w cierpieniu, boga­ cić hu m an isty czn e p ierw ia stk i w człow ieku. Równocześnie uw a­ ża, że poezja m oże zapisyw ać się ty lko na białych dotąd k a rta ch lite ra tu ry . „M am też przekonanie, iż to się tylko pisać powinno, czego jeszcze k to in n y nie n ap isał”28. Znaczy to., że poezja m usi być tw órcza i o ry g in aln a (w ja k najb ard ziej surow ym pojęciu tego p o stu latu ). D rugim w a ru n k iem — pozornie w ykluczającym ta m te n — je s t „sum ienność wobec źró d eł” (t. F., s. 216 i 228), w szelka zaś tw órczość i oryginalność pociąga za sobą ciemność, k tó ra m a zresztą dw a źródła: jedno pochodzi z samego- now a­ to rstw a, d rug ie w y n ik a z pierw szego, lecz tkw i w czytelniku, w jego sto su n k u do lite ra tu ry ; stosunek te n zaś poznaliśm y po­ przednio. D latego jed n ą z ¡głównych am bicji i założeń ty ch odczy­ tów je st nauczyć społeczeństw o' odpow iedniego czytania, dobrej w oli i m yślenia. Żąda w y siłk u i w sp ółu tru dzenia, m. in. kładąc tu sły n n ą i piękną przypow ieść o k a ra fc e i źródle, z którego chcąc się napić, trzeb a n ach y lić się w pokorze; zw raca uwagę, by „czy­ ta ć w ielom a razem w ładzam i u m y słu ” , fo rm u łu je zadania k r y ­ ty ki. Z agadnienia te znajd ą tez oddźw ięk w kilku utw orach

Vade m ecu m , ja k Pow ieść, K r y ty k a , C e n zo r-k ry ty k , Ciemność,

boć i te n tom m iał być — i to p rzede w szystkim — dziełem, k tó ­ re będzie n arzucało i uczyło swojego stylu.

R ozpraw y N orw ida, zwłaszcza od czasu starań o w ydanie sw ych utw orów , od r. ,1858, s ta ra ły się kształtow ać niedojrzałą publiczność, rozw ijać i zm ieniać je j stosunek do lite ra tu ry , przy ­

28 List 213 do Z. Krasińskiego, 1858; zdb. też list 422 ¡do T. Lenarto­ wicza, VI. 1866 i list 701 ¡do M. Sokołowskiego, 1875.

(15)

gotowywać ją do sw ojej twórczości, zwłaszcza, że w ty m czasie z przykrością dum a nad dochodzącym i doń zew sząd głosam i

p swojej niezrozum iałości i zagm atw aniu m yśli.

Norwid coraz w yraźniej przezw ycięża herm etyczność sw ej twórczości, porzuca dydaktyczne i zaw iłe n iera z p oem aty, a po­ niew aż opinia o nim jako poecie zagm atw anym zakorzeniła się, postanow ią się bronić i tę spraw ę rozw iązać. Uważa, że poeta ma pew ne praw o do niejasności i stanow isko sw oje w y jaśn ia w odczytach na tem at jasności i ciem ności, 29 w skazuje, że i u in ­ n y c h poetów są p a rtie zupełnie niezrozum iałe, „ale publiczność

czyta”. 30 W liście do Cieszkowskiego odsłania w prost in te n c je tych odczytów: „Osobiście szło m i ty lk o o to, aby raz dow ieść i oka­ zać, ile błędne i błahe są zarzu ty, k tę re czyniono m i przez' lat kilkanaście k w iatu młodości m ojej — to jest! iż zrozum ieć m ię niepodobna. Za życia Adam a, Ju liu sz a i Z yg m unta m iałbym był w strę t to uczynić — dziś jestem w olny, lubo sm u tn y — i dlatego raz w ziąłem się do tej kw estii, ab y rzucić n a bok zaw ady niepo­

trz e b n e ”. 31 •

0 ■■ W ystąpienia te podyktow ane były, jak ju ż w spom nieliśm y, troską o przygotow anie g ru n tu dla swoich dzieł poetyckich. O tóż bowiem w 1858 r. przyjaciele poety, głów nie A ntoni Zaleski, po­ stanaw iają zebrać rozrzucone po czasopism ach u tw o ry Norwięla i wydać je zbiorowo. Ja k bardzo spraw a ta leżała poecie na s e r­ cu świadczą owe odczyty, oraz ko respondencja z tego czasu.

A uto r ody Do spółczesnych n ie pisał tylko dla siebie i po­ tomności, p rag n ął k o n ta k tu 1 z czytelnikiem , chciał w idzieć, że twórczość jego jest potrzebna. W liście do Zaleskiego czyni zna­ m ienne w yznanie: „Po pew nej dobie p ra c y poeta i a rty s ta n ie widząc zbiorowego obrazu swej rzeczy w zględem publiczności, nie jest w stan ie dalej trw ać i ty m sposobem zabiera się

czło-** C. K. N o r w i d , Jasność i ciemność, „Wiadomości Literackie'’, 1924, nr 46; zob. też list 217 do T. Lenartowicza. 1859; lisi 409 do K. Ruprachta, 1866; S. C y w i ń s k i , O niejasności Norwida, „Gazeta Liter.“, 1933, nr 8.

3,1 List 218 do J. I. Kraszewskiego, 2^.1. 1859. 31 List 259 do A. Cieszkowskiego, maj 1860.

(16)

2 2 Z D Z I S Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

w iekow i w ięcej niż u tw o ry , bo tw órczość”. 32 Swego zaś kuzyna M. K leczkow skiego prosi, donosząc m u o zam ierzonej edycji, o zaagitow anie za nim : „...może da Bóg i jako a rty sta w ystąpię tro ch ę szerzej, publiczniej — *więc gdybyś m iał kied y to pod r ę ­ ką, to ju ż w ładzom m iejscow ym jako E m igranta i Twego k re ­ w nego polecaj m ię...” 33 0

Rów nocześnie k ry ty czn ie spogląda na sy tuację w literatu rze. Stw ierd za, że sta n piśm iennictw a polskiego jest tragiczny, gdy tym czasem „m ów ią, że piśm iennictw o k w itn ie!” 34 Rozprawia się w ięc z głów nym i ten d en cjam i tej lite ra tu ry : z płaczliw ym liry z­ m em 35 i z ro m a n se m .36. Ta sy tu acja w lite ra tu rz e jest jeszcze je d n ą i to najgłów niejszą przesłanką program ow ego w ystąpienia poety.

J a k w idzim y, pow cli i w gorzkim tru d z ie dojrzew a zam iar, w z ra sta n adzieja, że przecież uda się w pły nąć na leniw ą opinię, oddziałać na duch a i k ie ru n e k poezji, zdobyć sobie należne miejsce.

N adzieja ta b y ła o p a rta rów nież ,na realn ej ocenie n u rtu jący ch now ych dążeń w lite ra tu rz e . N orw id w ierzy, że m usi nadejść no­ w y k ieru n ek . W liście do M. Sokołowskiego z 1861 r. pisze: „G dy­ byście tera z przeglądali P rom ethidiona m ojego i Pieśń społecz­

ną i gdybyście pałirzyli jak e le m e n ta p raw d y d, sum ien ia biorą

b e rło ...”. W yczuw a, że tw orzą się sp rz y ja ją c e dla now ych dążeń w a ru n k i. Ju ż we w stępie do N iew oli (1848 r.) dostrzeg a p rzek w it ro m an ty zm u i kiełkow anie innej poezji. D odajm y — poezji głów­ nie fra n c u sk ie j, w k tó re j św ieży pow iew był dość w yraźny, n u r­

32 List 214 do J. B. Zaleskiego, po 13.XII. 1858. Podobne zdanie po­ w tórzy jeszcze w 1872 r. w' liście 645 do Br. Zaleskiego: ,,Że zaś niepodobna jest tworzyć bez społeczności, przeto słowa (przypadkowe) ideowych natur są dla naulki drogie sztukm istrzowi“. Zob. też list 23 do J. B. Zaleskiego, X II. 1847.

33 List 202, 13.VIII. 1858.

31 List 218 do J. I. Kraszewskiego, 28.1. 1859.

35 List 151 do M. Trębiakiej, 15.IX. 1856; lid i 323 do L. Kaplińskiego, m aj 1863; lis; 333 ido K. Rupre-chta, 9.IX. 1863.

(17)

tow ały w niej różne tendencje. P rzew ag ę w śró d nich zdobył tzw . parnasizm , k tó ry oficjalnie w y stąp ił w 1866 r. zbiorem L e Parnasse

contem porain.

W tam ty m kontekście lepiej zrozum iem y a rty sty c z n ą czujność poety, k tó ry uw ażnie śledzi dokonujące się w lite ra tu rz e fra n c u s ­ kiej p rzem ian y , a rów nocześnie n ie spuszcza z oka polskiej i zw ra­ ca uwagę: „trzeba więc aby m łoda szkoła polska baczną b y ła ”. 37 S ta ra „szkoła” traci przy ty m w ów czas n ajlepszy ch sw ych przedstaw icieli. W itwioki, w praw dzie „w ykaszlane fra g m e n ty ” tylko pisze, ale, ja k m ów i N orw id, „jed y n y m o ralista tego w ie ­ k u ” um iera w 1847 r„ w dwa lata później Słow acki, Mickiewicz' w 1855 r„ w reszcie trzeci z tych, k tó ry c h cenił jed y n ie — K ra ­ siński w 1859 r. Echa tego stan u do patrzeć się m ożem y w roz­ m ow ie Eginei i T y rteusza w Za kulisdm i: „Zaiste, że poeci w ielcy n a zb y t długi po sobie p rzestan ek zostaw ili...” (t. C, s. 354). Ró­ w nocześnie T y rte j wyciąga jak g dyby p rak ty c zn y w niosek ocze­ kiw ania:

— Egi-nejL. wielcy poeci przychodzą, Gdy poeiów wielkich nie ma...

W idzi też N orw id bankru ctw o sam y ch idei ro m an ty zm u i to ­ w arzyszącą mu epigonizację. W styczniu 1851 r. donosi B. Z a ­ leskiem u, że p racu je „z nałogu naprzód, z M iłości po tem ” , ale bez większej nadziei. W yraża jed n ak przekonanie, że „trzeba b y C a­ łej sztuki k ieru n ek odmienić, aby sw obodnie i z n ad zieją p raco ­ w ać można było... Cała sztuka w yszła z k o ry ta swego — p rac y ludzkiej błogosław ieństw em nie jest — t a k j a k j e s t , niepo­ trzebna! A że mimo tego je s t— to ogrom ny dowód, ile potrzebna!...” Przeżyw a w raz z in n y m i klęskę pow stania styczniowego, .które p o­ tw ierd z i jego zdanie, że u n a s „K ażdy czyn za w cześnie, każda książka za późno”. Tę sm utną reflek sję pow tórzy k ilk a k ro tn ie, surowo osądzi szafow anie k rw ią, n ieko n trolo w ane życie fazam i. „Ile ra z y fu n k cje zm ieniają się n a E p o k i , i n a fazy: ty le k ro ć

(18)

24 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

a n o rm a ln a jest żyw otność, ja'k np. gdyby kto tydzień jadł, a po­ te m tydzień pił. U nas też albo jest Epoka m yślenia? albo r u ­ c h u ? ”38 Jeszcze przed pow stan iem stw ierdzi, że społeczność polska jak o p a trio ty z m jest w ielka, ale jako społeczeństw o żadnat Po­ w sta n ie d o sta rc zy poecie dużo m ate ria łu do przem yśleń, upew ni go w słuszności jego postaw y.

W iele z ty ch p rzem y śleń pow tó rzy się w Vade m eeum , k tó ­ rego zasadniczą sfe rą zain tereso w ań będzie zagadnienie nie n a ­ rodu, lecz społeczności. A więc p rzeciw staw ienie się dotychczaso­ w y m pojęciom . N orw id chciał przek o n ać w szystkich zapaleńców ■o szkodliw ości idei w y k rw aw ian ia, w alki o wolność, której, n ie poprzedza .w ysiłek m yśli, nie cem en tują społeczne podstaw y życia. Tym czasem stw ierdza, że nie m a społeczności, jest tylko sąsiedztw o. W ty m duchu u siłu je zm ienić także sztukę. P ragn ie zarazem , m ając na uw adze obcy ruch um ysłow y, by Polska czyn­ n ie z nim uczestniczyła, by nie była opóźniona. Widzi naw et w poezji polskiej m ożliwość zainicjow ania nowego prądu, k tó re ­ go sk ry stalizo w aną p o stać przedstaw ia" w łaśnie jego twórczość. T ak ie in te n c je przyśw iecały poecie, gdy sta ra n n ie przygoto­ w yw ał owe „sto parag rafó w , stę „arg u m en tó w ” „m isterną nicią w e w n ętrzn ą zję ty ch ” w jed en tom, o p atrzony uzasad niają­ cą go przedm ow ą.

*

* *

P rzedm ow a zaczyna się cy tatem z Byrona; w ten sposób poe­ ta zdaje się osłaniać a u to ry te te m i um acniać w łasną ocenę, w sk a­ zując ja k g d yby na pow szechność zjaw iska i opinii, że „żyjem y w w ieku u p a d k u ”, że ow szem , w ielu jest poetów, „ale poezji m niej niż k iedykolw iek jej by w ało ”. Bliższe w y jaśnien ie tegO' sądu i od­ n iesienie go do w a ru n k ó w polskich znajd u jem y w sam ej przed ­ m ow ie a u to ra. N orw id uważa, że poezja obarczona została obo­ w iązkam i, jak ic h w y m ag ał czas, fu n k cjam i doraźnym i niejako i poza poetyckim i, zaangażow ała się do zadań, jakie pow inny speł­

(19)

niać inne dziedziny; poniew aż jed n a k dziedziny te podówczas p ra ­ w ie nie istniały, poezja podjęła się roli u zu p ełn iania ich. S pe­ cjalnie zaś w zw iązku z położeniem P olski w alczyła o n a ro d o w e praw a, zapom inając o obow iązkach. W ty m jej w ielka siła, je d ­ nakże tra c i w sk utek tego jako sztuka, zbyt będąc w ciąg n iętą w sp raw y , powiedzm y językiem dzisiejszym , publicystyczne. N or­ wid sądzi, że rozwój d zienn ikarstw a odciąży ją w tej m ierze. Roz­ w iązanie kw estii w łościańskiej „odejm ie zarazem bardzo w iele lirycznego zapału pod ty m ark a d y jsk im w zględem ”, zaś rozw ój m alarstw a pow inien w płynąć n a zm niejszenie b ogatej k o lo ry sty ­ ki i obrazow ania w poezji. S y tu acja taika stw arza pom yślne w a­ runki dla rozw oju now ej poezji, k tó ra p o tra fi zachow ać sw oje a try b u ty sztuki, nie p rzestając jed n a k być poezją „zaangażo­ w an ą”.

W aspekcie problem ow ym będzie ona k ład ła nacisk nie ty lk o na praw a, ale będzie też w skazyw ać na obow iązki, uw ględniając stronę m oralną, uzasadniającą i „uźró dlającą” poezję. Nie będzie się stylizow ać na ludowość i w y b ijan y ry tm m azurka, porzuci ko­ lorystykę. Otóż „fragm entów 100, a m ianow icie onyeh głów na część, isą jak oby idącą już w te s tro n y now e p o ezją” . 39

P recedensu tego zam ierzenia należałoby szukać chyba tylko w pierw szym tom iku M ickiewicza z r. 1822. Rów nież i on je s t świadomy, że daje poezję nową, że sam w ybór przedm iotu swei twórczości jest obcy przyzw yczajeniom i m niem aniom n iek tó ry ch czytelników, zwłaszcza środow isku klasyków ; odczuw a potrzebę „odmiany poezji” , lecz trochę nieśm iało oczekuje na jej p rz y ję ­ cie. D opiero w siedem la t później, g d y p rze k o n a się, że w yczucie go nie omyliło, że rzeczyw iście poezja ta była „znam ieniem w ie­ kowego usposobienia ludów ”, zagrzm i na „k ry ty k ó w i recen zen ­ tów w arszaw skich”. O tej to przedm ow ie N orw id w spom ni d w u ­ krotnie.

Poeta zauw aża, że są „gęsto dzisiaj p rz y ję te r o z w o d z e n i a

33 List 420 do H. Merzbacha, czerwiec 1866. List ten powtarza i roz­ wija zagadnienia poruszone w przedmowie Vade mecum.

(20)

2 6 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

s i ę o p o e z j i n a w s t ę p i e t o m ó w z a m i e s z c z a n e ”, ale „k o ro nu ją zazw yczaj b ra k sk u tk ó w ”. W sw ojej przedtnowie chciał poeta określić „w łasną sw oją przytom ność w zględem czasu sw ojego”, w y jaśn ia w łasne stanow isko. Różnica m iędzy obu w y­ stą p ie n ia m i polegała głów nie na tym , że M ickiewicz u tra fia ł w ton, m ając ulubionego Schillera w kieszeni, gdy N orw id uzasadniał b li­ żej sw è w ystąpien ie; w iedział, dlaczego w a ru n k i zew nętrzne są sp rzy jające, b y ł in icjato rem , k tó ry nie ty lk o chciał przyspieszyć pow stanie i skrystalizow an ie w zbierającego n u rtu , ale i w skazać m u określony k ieru n e k . P rz y ty m w szystkim b ył sam, bez m oral-' nego poparcia' z czyjejko lw iek stro n y . M ickiew icz w yczuw ał po­ trz e b y czytelników , N orw id p rag n ął „ g u sta ” urabiać. S tą d postu- laty w no ść i program ow ość, d ecyzja w y stąp ienia, stąd też gorącz­ kow e sta ra n ia u k ilk u w ydaw ców po ko lei o w y d ru ko w anie Vad.e

m ecu m . Św iadczy o ty m ko respondencja z 1866 roku.

N ie bez w pływ u na decyzję było zapew ne i to, że w ty m w ła ­ śnie czasie w y d ru kow an o m u w iększość pism spośród tych, k tó re w ogóle w yszły za życia au to ra. O sztuce i Na zgon ś. p. Jana Ga­

jew skieg o w 1858 r., P oezje (razem z G aszyńskim i Czajkowskim), A u to-da fé i G arstka pia sku w 1859 r., O Ju liu szu Słow ackim

w 1861 r., Nieuxila i F u lm in a n t w 1864 r. i najw ażniejsze — p ie r­ w sze w y d an ie zbiorow e P oezji w r. 1863. Poeta p rag n ął jed n a k okazać się cały i w y stąp ić skutecznie.

P o b u d zały g « d o tego zapew ne i głosy przyjaciół, k tó re nie b yły ta k surow e, ja k k r y ty k i w p rasie , zwłaszcza zaś docinki K laczki, co w ięcej, w listach do N orw ida czytam y głosy zachw y­ tu nad jego w ierszam i. I ta k A lb e rt G rzym ała zachwyca się w ie r­ szem Na zgpn ś. p. Jana G ajew skiego i pisze: „Prześlicznie, p rze- w y bo rnie, pięknie, pięknie, pięknie a IV ustęp uniósł m nie n ad ziem ię — K to ta k m ówi, nie może m ilczeć bez grzechu— ”. Sokołow ski w yraża się podobnie o w ierszach Do słyn n ej tancerki

ro sy jsk ie j i M em ento, w innym liście chw ali odczyty o Słowac­

kim — m ówi, że ,c z y ta ł je z p raw dziw ą rozkoszą i w ielką ko rzy ś­ cią. R aczyński znów donosi m u, że z p rzyjem nością czytał poezje

(21)

„w yszłe u B ru ck h au sa” : „Są tam n iek tó re rzeczy, n a k tó re sądzi­ łem , że już w ypłow iałe i w yjałow ione pospolitością poezje P o lsk ie ju ż zdobyć nie m oże”. I d alej: „B yw ają ra d y dobre, choć ich n ik t sluichać, n ie będzie, w k ra ju gdzie n e rw y czucia w zięły ta k da­ lece gó rę nad m ózgiem i nad n erw am i d zia łan ia ”. 40

D otychczasow e rozw ażania sugero w ały by , jak o b y N orw id b y ł pew ien swych p rzew id y w ań i nadziei. S y tu a cja b y ła przecież po­ m yślna. „Poezja polska, w e d l e m o j e g o u w a ż a n i a z n a j­ d u je się w k ry ty czn ej chw ili” (Do czyteln ika). N iestety , ja k w ie ­ m y, różne, m niej lub bardziej zrozum iałe i znane w a ru n k i złożyły się na to, że V ade m ecu m nie u kazało się i zostało „ro zszyte”. W 1868 r., gdy p rze stan ie zabiegać o w yd an ie tom u, poeta napisze d o K arola R u p rech ta: „Vade m écu m przeznaczone było na z ro ­ bienie sk rętu koniecznego w p o ezji p o lsk ie j, czego w idać, że zrobić n i e w a r t o , jeśli nie w yszło d o tąd d ru k ie m upow szechnione”.

Tak, poeta uw ażał swój k ieru n e k za konieczny, niezaw odnie potjjjíébny, jed n a k zdaw ał sobie spraw ę z trudności, o p iera ją c się n a realn ej i trzeźw ej ocenie polskiej inteligencji, oraz sy tu acji N arodu i grzechów przeszłości. Jeszcze w tra k c ie s ta ra ń w 1866 r. pisze do K raszew skiego: „Bogata skądinąd przeszłość poezji P o l­ skiej i nie przygotow ała publiczności do podobnych litw orów — ale cóż robić!”. Iry tu je go jed n a k ta obojętność: „Przecież to obcho­ dzi cały ogół in te resu literackiego i je s t dla w szy stk ich ”.

49 Rkps IV. 6290 BN.

-Łuszczewska zaś w liście z. 17.V. 1857 pisze: '„Pomiędzy najpoetyczniej- fizymi wrażeniami ¡moich lat dziecinnych, rysuje się postać potrójnie opro­ mieniona blaskiem lutni, pędzla i dłuta”. Pisze też wiersz:

Do Cypriana Norwida!

Poeto w e trzech szüiukach! W godła tego treści Czytam znak co nadzieję dla Polski przybliża; Wyciosan z naszej sosiny, stoi krzyż boleści, A le półkole tęczy związane u krzyża.

Siedem strun w ow ej'harfie dwu-barwiistej dźwięczy: Najdłuższe są przy krzyżu — najgęstsze przy tęczy.

(22)

2 8 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

W tym św ietle w idać, że w g ru n cie rzeczy N orw id nie m ówił, ja k będzie, ale ja k pow inno być, cytow ane więc na w stępie słowa („Poezja polska tam pójdzie...”) n a b ie rają w całym kontekście nieco innego znaczenia. P u n k t ciężkości przesuw a się ku sferze p rag n ień i zapraw ionej goryczą nadziei. „Ależ po poezji pejzażów i fletów p astersk ich m oże i b iedny m ój k ieru n e k zasługuje i za­ służy n a nieco w ziętości przez sam ą konieczność sensu”. 41

T en obszerny nieco w stęp b y ł p o trzeb n y , poniew aż praca n i­ niejsza stara się ująć Vade m ecu m pod k ą te m programowości,' co je s t jego zasadniczą cechą i założeniem , m usim y więc ukazać oko­ liczności, w jak ich decyzja dojrzew ała, ja k grom adziła się m a te ­ ria poética. N ie um ieszczaliśm y N orw ida w kontekście i na tle w spółczesnych zjaw isk społecznych czy k u ltu ra ln y c h , nie prze­ prow adzaliśm y analiz k o m p araty w n y ch , lecz staraliśm y się zre­ ferow ać te zjaw iska tak , ja k je poeta w idział. Chodziło tu nie o genety czne w prow adzenie,, tylk o o przesłan kę intencjonalną, k tó ­ ra je s t bardzo w ażna u N orw ida — wobec jegO' w ysokiej św iado­ m ości tw órczej.

S p r a w a m a t e r i i p o e t y c k i e j

U N orw ida linia teo rety czn y ch rozw ażań i linia tw órczości biegnie rów nolegle i n iew ątp liw ie istn ieje m iędzy nim i ścisła w spółzależność, jed n ak nie należy zapom inać o zasadniczej różni­ m y m iędzy w iedzą sp ek u laty w n ą i poetycką, gdyż ta o statn ia słu­ ży n ie ty le celem poznaw czym , ile zm ierza kii tw orzeniu, ku w y ­ rażan iu się w dziele. 42 P oznanie to, o p arte na poetyckim dośw

iad-41 Liist iad-413 do J. I. Kraszewskiego .maj 1866. Nadzieję tę w najwła­ ściw szym św ietle staw ia dwuwiersz z Promiethidionu, t. A, s. 148:

Kto kocha, małe temu ogromnieje, I lada promyk zolbrzymita nadzieje.

42 J. M a r i t a i n , L ’expérience du poète (w studiach pt. Situation de­

là poésie), Paris (1938); K. I r z y k o w s k i , Materia poetica, „Twórczość”,

(23)

czeniu, przeżyciu, w szelkich „okolicznościach”, in spiracji, je s t po­ dłożem , z którego w y ra sta utw ór, je st w pew ny m sensie re z e rw u ­ arem m aterii poetyckiej. A le w ty m ujęciu w ym ykałoby się nam samo dzieło już d o k o n a n e .43 P odobnie nie w y starczy ło b y z a trz y ­ m ać się na stw ierdzeniu (to stw ierd zenie będzie jed n a k potrzebne),

że przedm iotem m a te ria ln y m poezji, podobnie ja k filozofii, może . by ć cała rzeczywistość, pojęta w sensie ja k najszerszym , w szystk o1, co może być spostrzeżone i doznane. S form ułow anie to n ie w y s ta r­ cza dlatego, poniew aż odnosi się do poezji w ogóle. Otóż w szystko może być m ate ria łe m poetyckiego u tw o ru, m a te ria ł ten je s t roz­ m aity i zróżnicow any, nieraz tru d n o d o strzeg aln y w sw ych n a ­ w arstw ieniach. Oczywiście w ykładnikiem , znakiem tego tw o rzy ­ wa, a jednocześnie sam ym tw orzyw em , je st słowo.

Pojęcie tw orzyw a n ie zostało d o tąd 'sp re cy z o w an e bliżej, chcć term in te n je s t przyg o dnie używ any. Z agadnienie to staw ia do­ piero pow ażnie S. Skw arczyńska. 44 W edług niej tw orzyw o „ je s t

43 P. C h o j n a c k i , Wstęp do filozofii i zarys antologii, Opole 1949, s. 11: „Przedmiot materialny, ożyli to: co rozważamy, nie dzieli nauk. Dzieli je przedmiot formalny to jest, to, pod jakim wzglądem rpzedmiot rozważamy“. Niedostrzeganie tej różnicy było powodem podziału na tem aty i słowa poetyczne” i niiepcdyczne”. Na rozróżnieniu przedmiotu m a­ terialnego i formalnego opiera się pojęcie m aterii poetyckiej — poten­ cjalnie:, gdyż już sam fakt wyboru materii ¡stanowi differentiam specificam danego poety i tu przedmiot materialny zbliża się w poezji do formalnego. Stąd rozdział ten również ustala w pewnym sensie poetykę Norwida. *

W ujęciu tym nie ma m iejsca na dualizm treśctf i formy; to co nazy­ wamy treścią jest bowiem rówinież składnikiem obrazowania a wartość jej zależy od siły artystycznej sugestii, podobnie jak ranga artystyczna dzieła zależy też od wagi problemu. (Witkiewiczowski dylem at z głową Chrystusa i główką kapusty rozwiązał Norwid m. in. w liście 498 do Ł. Rautenstrau- chowej: „Wszelako i marchew i rzepa pozostawały marchwią i rzepą, mimo ze wiszechmiair dziwne i udatne ornej reform y”).

Dlatego też pojęcie materii poetyckiej elim inuje czynione Norwidowi zarzuty, że to filozof poetyzujący lub poeta filozofujący w łaśnie dlatego, że przedmiotem jego poezji są rów nież zagadnienia filozoficzne.

44 Wstęp do nauki o literaturze, Warszawa 1954, t, IX, s. 5; sprawy te omawia cały rozdział wstępny.

(24)

3 0 Z D Z I S Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

tą «m aterią», k tó re j a rty s ta n a d a je k o n k retn y k sz ta łt w edle po­ trz e b w łasnej koncepcji odbijającej twórczo i kierunkow o' obiek­ ty w n ą rzeczyw istość”. Po-jmuje je jako m ate ria ł surow y, za po­ m ocą k tó reg o a rty s ta b u d u je dzieło. A więc dla rzeźbiarza będzie to m arm u r, dla złotnika złoto, dla lite ra tu ry słowo.

Pow iedzieć jed n a k , że jęz y k stanow i tw orzyw o utw oru, to n a ­ razić się na ogólnikow ość i pojęcie zbyt szerokie. Poza tym w uję­ ciu ta k im tw orzyw o jest raczej ty lk o p rzekaźnikiem i badanie go ogranicza się do zagadnień lek sy kalny ch, stylistycznych i w er- syfik acy jn ej o rg an izacji u tw o ru. W koncepcji tej w ym yka się jed n a k ż e owa tw órczo i kieru nk o w o u ję ta obiektyw na rzeczyw i­ stość. D latego będziem y rozum ieć tw orzyw o jako przedm iot m a­ te ria ln y poezji, jaiko zak res tej rzeczyw istości, k tó rą poeta eksplo­ a tu je , ja k o (Sumę „w iedzy”, m yśli, w zruszeń i doświadczeń, k tó ­ re u tw ó r in sp iru ją i sk ład ają się nań, D o ujęcia takiego upo­ w ażnia i skłania ro m anty czn a zasada N orw ida: „P raw da jako id e a ł”. W w ęższym znaczeniu rozum ieć będziem y tw orzyw o jako s k ł a d n i k obrazow ania. K oncepcja ta zbliża się częściowo do koncepcji S kw arczyńskiej posługiw ania się środkam i pośrednim i— w sk u te k niew ystarczalności jednego tw orzyw a. „N atu ra tw o rzy ­ w a odm aw ia a rty śc ie pew ny ch środków ekspresyw nych, pew nych środków b e z p o ś r e d n i e j ekspresji, M arm u r nie zaśpiewa... czyli z konieczności rezy g n u jąc ze środka bezpośredniego posłu­ ż y ć się m oże śro d k am i p o ś r e d n i m i . A zatem nie mogąc n a ­ kazać m arm u ro w i w ydaw an ia tonów, może uprzytom nić odbiorcy rzeźbą w m arm u rze np. pieśń, m u zy k ę ”. To sam o m ożna odnieść d o poezji, k tó ra m a chy ba-n ajw iększe m ożliwości posługiw ania się środk am i pośrednim i. M ożliwości te doskonale w y korzy stał N orw id.

A żeby pojęcie tw orzyw a stało się p rz y d a tn e m etodycznie, trz e b a sprow adzić je do tw orzyw a tego a nie innego tw órcy, nie ty lk o do jed n ej dziedziny sztuki. Sensow nie iistn ieje ty lk o k o n­ k re tn a m ateria poetica kon k retn eg o, jednego poety, poniew aż każdy p o eta w całej rzeczyw istości w ybiera ty lko je j część i n a ­ d a je je j rów nocześnie w łasn e cechy; 1) tę część, k tó ra jest mu

(25)

dostępna; 2) z niej może w y k o rzystać tę tylk o, k tó rą ..przeżyje” i przetw orzy w poetyckim doznaniu, k tó ra zn a jd u je odbrzm ienie w tw órczym podm iocie; 3) w reszcie p ozostanie to, co w ejdzie w skład dzieła w w yniku św iadom ej, selekcji i w y bo ru. Borowy w recenzji książki W yki mówi, że „każdy -poeta m a n ie tylko w łasną isferę uczuć i w łasn y zakres tem ató w , ale tak że w łasną dziedzinę, z k tó re j czerpie obrazy — n aczelne śro dk i sw ojej eks­ p re sji”. 45 Zaznacza p rzy tym , że dziedzina ta je s t sw oista. Otóż W yka zbadał pod .tym k ątem jed n ą z dziedzin — sztukę, o p ie ra ­ jąc się o całą niem al tw órczość N orw ida. 46

Je d n ak u jęcie to n ie d a je nam obrazu całości, po d ru g ie opi­ sana dziedzina m oże być tylko pom ocniczym elem entem dla tw o ­ rzenia innej rzeczyw istości poetyckiej. W obec tak ich w ątp liw o ś­ ci należy zadać sobie p y tanie, w jak im stosun k u w y stę p u je d an y składnik w utw o rze, ja k ą spełnia fun kcję, jak ie skład nik i są n a d ­ rzędne, ja k i jest zakres tej poetyckiej rzeczyw istości, ja k ie a u to r nad aje jej piętno, cechy, tzn. jak im i „zm ysłam i” ją odczytuje; już sam ak t w yboru a k tu a liz u je m ate rię , określa ją i n a d a je p ię t­ na indyw idualnego autora.

K rid l stw ierdza, że „...liryka N orw ida ogrom nie wzbogaca poezję polską, rozszerza je j zasięg, w p row adza ją w dziedziny dotychczas p raw ie że obce dla n ie j”.47 P oniżej sp ró b u je m y bliżej określić ów zasięg i zw iązane z ty m pew ne cechy tej liryki, oraz składniki* obrazow ania. Będzie to więc w pew nej m ierze b adan ie poetyki N orwida, choć zagadnieniem p o e ty k i w ścisłym sensie zajm iem y się w trzecim rozdziale.

W i e r n o ś ć w o b e c r z e c z y w i s t o ś c i

Na początku tego rozdziału m ów iliśm y o okolicznościach, w j a ­ kich dojrzew ał zam iar w ydania V ade m eeu m , w jak ic h g ro m a ­

•is B o r o w y , Książka o śuńecie sztuki w poezji Norwida, „Wiedza i Życie1’, 1949, n¡r 1.

4’’ K. W y k a , op cit.

17 M. K r i d l , Poezja w latach 1795—1863. (Dzieje literatury p ięknej

(26)

3 2 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

dziło się 'poetyckie tw orzyw o, sięgając rów nież do wypowiedzi pozapoetyckich. W ypow iedzi te dowodzą, że zam iar był rzeczy­ w iście p rzem y ślan y i program ow y. Możliwość „jednoznacznego” posługiw ania się tek ste m poetyckim i dysku rsyw nym świadczy 0 pełnej świadom ości tw órczej i uw idacznia istn ien ie paralelnoś- ci, zgodności obu n u rtó w : m y śli sform ułow ań teoretycznych oraz tw órczości. Szczegółowe w ykazy w an ie tej zgodności w ym agałoby osobnego studium , zresztą p rzy jm u je się ją zw ykle milcząco, lecz dość w yraźnie. Do uw ag początkow ych, k tó re — pośrednio — św iadczą o niej, dorzucim y k ilk a zbieżności frazeologicznych; są to n aw et dosłow ne niem al przeszczepienia, podobieństw a m iędzy sądem teo rety czn y m a „sądem ” w utw orze. W liście do J. Fon- ta n y z 1866 r. N orw id pisze: „Jeszcz^e się nikom u nie śniło o G ra ­ m atyce, k ie d y ju ż b y ły arcy d z ie ła — H om er był!!!” . A w D w u

guzikach czytam y: „...i w iele pierw przed G ram atyką je s t Ho­

m er...!”. Podobnie m ożna zestaw ić fra g m en t listu do K. Górskiej z lipca 1866 r. z O m yłką. D w uw iersz O m y łk i brzm i:

Że — Zwycięstwo w ytrzeźwia ludzkie siły, Gdy sukces, i owszem... razipaja!...

Słow a listu, pisanego w języku francuskim , m ów ią to samo, lecz b ardziej opisow o, rozszerzając tek st poetycki: Le succès n ’est

q u ’un e satisfaction des passions du m o m en t, et voici pourquoi to u t succès enivre. La victorie est l’o eu vre; et au lieu d’enivrer elle fa it le contraire: elle rend la présence d’esprit. W zm ianka

zaś w liście do Sokołowskiego i R u p rech ta stanow i rozszerzenie 1 egzem plifikację F atum , któ reg o dru g a stro fa fab u la rn ie ma taki m n iej w ięcej sens: nieszczęście spostrzegło, że człowiek patrzy , co na nim może skorzystać i ucieka. W liście człow iekiem tym jest S o k rates. „Rzew nie w spom inam , że S ok rates mając ból od kajd an na nogach swoich sta ra ł sią stąd korzystać, bad ając stosunek bolu do ży w o ta” . M ożna by w yciągnąć z tego w niosek, że zdania te w utw o rach , to prozaizm y. Na in n y m m iejscu p ostaram y się w y ­ kazać, że ta k nie jest, tu ta j stw ierdzam y jed y n ie związki i zgod­ ność tw órczości i sform ułow ań w w ypow iedziach pozapoetyckich.

Cytaty

Powiązane dokumenty

„Odkryć poezję Norwida to znaczy nie tylko pogłębić swoją wiedzę i szacu- nek do kultury bratniego polskiego narodu, ale również podać kolejny war- tościowy przykład

Na osiemdziesiąt sześć zachowanych wierszy tego zbioru w intensywnej wielokrotnej lekturze księdza Stycznia znalazło się zaledwie osiem, a właściwie siedem, bo wiersz Jak...,

Wyjaśnienie genezy T rzech stro fek może przyczynić się jedynie do pełniejszego zrozumienia warstwy semantycznej, nie przedstawia­.. jącej zresztą większych

Some of the systems comprise single specialist application designed to per- form particular activities connected with computer aided construction planning,

In the recently presented Dutch North Sea Agreement, multifunctional use of space has been formulated as a guiding principle, which implies that “in the future, an offshore wind

Among the exact value iteration methods which seek the minimum number of beliefs to construct the next value function (Sondik 1971; Cheng 1988; Kaelbling, Littman, and Cassandra

Responsible actor of “fire resistance hazard analysis” activity is Provincial Disaster and Emergency Management Directorate which determines a framework for the

Wieloletnie doświadczenia polskiej i nie tylko polskiej adwokatury pozwalają bez trudu określić, na jakich zasadach musi być zbudo­ wany samorząd adwokatury, by palestra