ZDZISŁAW JASTRZĘBSKI
PA M IĘTN IK ARTYSTY
(O VADE MECUM CYPRIANA KAMILA NORWIDA)
UWAGI WSTĘPNE
„C yprian N orw id jest w y jątk o w y m zjaw iskiem w naszej lite — T aturze i w ogóle w yjątk ow y m zdarzeniem w polskim życiu u m y
słow ym X IX w .” 1 Oto postaw a o k reślająca p ierw szy okres ba d ań nad N orw idem , objaw ionym , jak zagadka M iriam ow skim n u m erem „C him ery”. Stw orzono w okół niego legendą, zaczęły się szp eran ia, dom ysły i rek o n stru k c je ty c h „rw in”. P o d p a try w an o g o i to w ięcej jako człowieka, niż jako poetę. Zrębow icz ułożył
z jego twórczości A u to p o rtret, k tó ry m iał być „szkicow ą podo
bizną p o e ty ”. To ujęcie biograficzne, d o m in u jące w ra z z p sy - chologizm em w pierw szym okresie X X w., uzasadnia tym , że uw aża N orw ida za idealn y ty p człowieka: „dlatego należy g o ,. ■ujmować raczej jako A dam itę, niż jako p o etę”. 2
Biografizm i genetyzm m iał rów nież in n e podłoże. „N ie było innego sposobu rozpoznania tego osobliwego zjaw iska, ja k ty lk o przez dotarcie do osobistości” , w y zn aje W asilew ski w D opow ie
dzeniu do sw ej m onografii. 3 P o tem zaję to się głów nie filozofią
N orw ida, u k uw ając opinię, że to ascetyczny i oschły mózgowiec.
1 Z. Z W a s i l e w s k i , NoruAd, Warszawa 1935, s. 5.
2 C. N o r w i d , Autoportret, Warszawa 1922; izob. leż A. K r e c h o w i e c ki , O C. Norwidzie, Lwów 1909. Jest to biografia zestawiona głów n ie na podstawie listów.
8 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
B adania sk u p iły się w okół P rom ethidionu, poem atów i m isteriów , w okół d y d aktyzm u , filozofii pracy, historiozofii...
Pow oli zyskiw ał N orw id coraz w iększe grono w ielbicieli i b a daczy, k tó ry m dorobek jego ukształtow ał się jak o „m onolit zło żony z najszlach etn iejszy ch kruszców ” . W śród takich ogólniko w ych sform ułow ań przedzierano się ku N orw idow ej twórczości, błądząc często po dróżkach sp raw nieisto tny ch i zgoła błędnych, lecz wciąż zbliżając się doń. W 1933 ro k u zostaje m u poświęcony 11 n r „Drogi”, k tó ry pow ażnie pogłębia w iedzę o Norwidzie, za w ierając m. in. a rty k u ł K rid la O lirykach N orw ida i Kołaczko- skiego o ironii: M ateriał rósł i dom agał się podsum ow ania. Doko
n ała go w y staw a zorganizow ana w 125-łecie urodzin poety i w y n ik jej — P am ięci C ypriana N orw ida. „S tąd te c z te ry arty k u ły , k tó ry c h autorow ie usiłow ali dać zw ięzły obraz życia N orw ida, c h a ra k te ry s ty k ę jego poezji, m alarstw a i pracy jego m yśli”, oraz; obszerną bibliografię.4
Coraz w ięcej uw agi w ty ch badaniach pośw ięca się liryce. K ry sta liz u je się pogląd*, że „N orw id pozostanie w historii lite ra tu ry polskiej przede w szystkim jako jed en z najw ybitniejszych poe tów liry c zn y c h ”.5 P o ja w iają się bard ziej szczegółowe studia. Bo row y, poza w spom nianą pracą, w k tó re j zastanaw ia się nad an ty n om ią tru d n o ści i przystępności poezji N orw ida, sprzecznych. Sądów o jego twórczości, n a d jej ch a ra k te re m intelek tu aln y m (praw da jak o ideał), ekspresją, om aw ia G łów ne m o ty w y w poe
z ji N orw ida.6 W yka bada w yczerpująco „związki pom iędzy poe
zją N orw ida a in n y m i dziedzinam i sztuki... J e st on m ianow icie a rty s tą , w którego wyolfc-aźni stale p rzew ijają się skojarzenia ze w szystkich u p raw ian y ch przez niego, czy też odczuw anych sztuk. J e s t a rty stą , k tó ry w sposób ta k częsty, jak żaden p o eta
4 Pamięci Cypriana Norwida, Warszawa 1946, 6. 175. 5 M. K r i d l , Literatura polska, N ew York (1945), s. 320.
* W. B o r o w y , Główne m o t y w y w poezji Norwida, „Zeszyty Wroc
polski w prow adza te skojarzenia w sw oje o b razy poetyckie”.7 A u to r zauw aża przew agę rzeźby i zw iązaną z n ią rolę gestu, w y k ry w a bogactwo skojarzeń m uzycznych, skład n iki architektoniczne, ubóstw o skojarzeń m alarskich p rzy rów noczesnym bogactw ie i św ietności św iatłocienia. J e s t to książka, k tó ra zaw iera szcze gółowy, choć jedpoaspektow y, m ate ria ł dow odow y n a dość czę sto robione a sprecyzow ane przez Gom ulickiego spostrzeżenie, że „N orw id jest w łaśnie doskonałym przedstaw icielem tego d ru g ie go n u rtu poezji — poezji człowieka, poezji «rzeczy lu d zk iej» ”. 8
To były bodaj n ajh ard ziej w ażkie prace dotyczące poezji lirycz n ej N orwida, p racé głów nie pow ojenne. Istn ieje obok nich w iele
rozrzuconych drobnych uw ag i przyczynków , b ra k nato m iast ca łościowej m onografii o liryce au to ra Vade m ecum .
Jak ie m iejsce zajęło w ty ch rozw ażaniach to najw ażniejsze ■dzieło w liryce N orw ida? L ata, w k tó ry c h Vade m ecu m pow stało, uznane zostały za ok res „pełnej dojrzałości tw ó rcz e j”. 9 N orw id „zdobył się w ty m okresie na zupełpie niezw y kły cykl liry k ó w ” ; 10 jest to „jedno z zenitow ych w zniesień się liry k i p o lskiej” ; 11 „cykl ten obejm uje większość najb ard ziej odkryw czych w ierszy lirycz nych N orw ida” ; 12 „jest to zbiór n ajw y b itn iejszy ch u tw o rów N or wida, stanow iących przełom i p u n k t zw ro tn y nie ty lk o w jego
twórczości, ale w całej dotychczasow ej liry ce polskiej w ogóle”. 13
7 K. W y k a , C. Norwid poeta i sztukmistrz, Kraków 1948, s. 3. 8 J. W. G o m u l i i c k i, Pieśń natury i pieśń historii, „Tygodnik War szaw ski“, 1947, nr 12.
9 C. N o r w i d , W ybór poezji, Kraków (1924); C y w i l ń s k i uważa w e wstępie za okres dojrzałości lata 1855—-83, zaś w spisie rzeczy w yod rębnił jeszcze lata ■ 1881—83.
10 S, W i n d a k i e w i c z , Rom antyzm w Polsce, Kraków 1937, s 314, 11 K. W. Z a w ó d z i ń s ki , T ryu m fy noruńdologii, „Arkona”, 1948, nr 1/3.
u M, J a s t r u n , Pamiętnik artysty, „Kuźnica’ , 1948, nr 10. Również
Z. S z m y d t o w a twierdzi, że „Norwid osiągnął najdoskonalszy wyraz poetycki w liryce“ (Liryka romantyczna, cz. I), Warszawa 1947, s. 35.
1 0 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
J e s t to opinia jednom yślna. N ikt jed n ak nie uzasadnił dotychczas bliżej tej opinii, pow tarzającej zresztą w w a ria n tac h tę sam ą tezę.
C ykl ten n ie doczekał się osobnego om ów ienia, poza recenzyj- kam i w y d an ej w 1947 r. podobizny autografu. Pow ażniejszą z n ich jest chyba recenzja J a s tru n a , k tó ra podkreśla w ty m dziele „po w agę m o raln ą”, u n ik an ie efektów , zwięzłość i odpowiedzialność za słowo, surow ą dyscyplinę in te le k tu a ln ą .14 Je d y n y m obszerniej szym, lecz nie w yczerp ujący m studium ^ k tó re potraktow ało cykl liryków jako jed n ą zam kniętą całość, jest a rty k u ł Terleckiego. J5 A u to r re fe ru je w p ierw „długą i d ram aty czn ą h isto rię ” dzieła (na podstaw ie listów) i podkreśla świadom ość przedsięw zięcia poety. „N orw id, jak n ik t in n y zdaw ał sobie spraw ę z końca, w yczerpania i b a n k ru c tw a ro m an ty zm u polskiego...” W tej kry ty czn ej chw ili chciał n adać poezji now y k ieru n ek . T erlecki dostrzega w Vade
m e c u m trz y p u n k ty zw rotne: „od p atrio ty zm u do m oralizm u, od
m alow niczości do pogłębienia intelektualnego, od poezji służebnej do poezji— sztuki. T en w ielo stro n n y odw rót jest połączony ze św iadom ym odnow ieniem fo rm y ”. W praw dzie powyższe pojęcia- zostały trochę niezręcznie przeciw staw ione, jed n a k w rozw inięciu sądy Terleckiego są na ogół słuszne. Zasadnicza w artość tego a rty k u łu leży w tym , że d a je szkicową syntezę i dlatego może stano wić głów ne oparcie ydla naszej pracy.
N ależy dodać jeszcze, że n iek tó re u tw o ry należące do cyklu doczekały się oddzielnych om ówień, przede w szystkim Fortepian
S z o p e n a .16 P ięk n ą analizę F a tu m oraz P ielgrzym a dał S zum an,17 Uwagi nad „ P u ryta n izm em ” ogłosił Je rsc h in a ,18 kilka razy w spom
-14 M. J a s t r u n , , rec. cyt.
15 T. T e r l e c k i , Vade mecum, „Kultura“, Paryż 1954, nr 5. 16 T. M a k o w i e c k i , Fortepian Szopena, O Norwidzie pięć studiów, Toruń 1949; B. S y d o w , Fortepian Szopena, „Kurier Codzienny“, 1946, nr 212; S. J e r s o h i n a , Fortepian Szopena, „Zdrój”, 1946, nr 6; T. F i l i p , C. Norw ida Fortepian Szopena, Kraków 1949.
17 S. S z u j n a n , O kunszcie i istocie poezji lirycznej, Łódź 1948,
s. 57—59 i 113— 120.
18 S. J e r s c h i n a , Uwagi nad „Puryta nizm em ”, „Ruch L ite racki“, 1933.
niano w iersz K laskaniem m ając obrzękłe prawice. P otrącano też o inne utw ory, lecz przygodnie. Ta przygodność i przypadkow ość jest w łaśnie cechą niem al w szystkich w zm ianek, z w y ją tk ie m oczywiście rozbiorów Fortepianu Szopena.
W sum ie stw ierdzić m ożna, że liry ce p rzy z n a je się powoli n a czelne m iejsce w twórczości poety; rozpoczęto badania szczęgó- łowsze, k tó re mogą stanow ić m ate ria ł przygotow aw czy do m ono graficznego opracow ania tej dziedziny twórczości. Szczególnie w y różniono Vade m ecum , ale... n a w yró żn ien iu tym , jak w idzieli śm y, poprzestano. S tan w iedzy o dziele ty m jest bardzo skrom ny^ Nasuw a się pytanie, co jest tego przyczyną? Co spowodowało, że ten zbiór, k tó ry poeta z tak im pietyzm em opracow ał i ta k d u żą wagę doń przyw iązyw ał, jest ta k m ało znany. P rzede w szy st kim — Vade m ecu m nie tylko nie zostało w yd ane za życia, lecz dotąd nie doczekało się w ydania całościowego i k ry ty c z n e g o ., M i riam , k tó ry o trzym ał rękopis od Dybowskich, k rew n y ch N orw ida, opublikow ał kilka liryków w „C him erze”-, pow iększył ich liczbę w Reszcie w ierszy odszukanych. Później k ilk a k ro tn ie p rzed ru k o w yw ano niek tó re u tw o ry w ró żn y c£ w yborach, lecz bez ich w yod rębniania. Tak jest jeszcze z W yb o rem poezji, w yd an y m w 1947 r. przez Ja stru n a , m imo iż zaw iera 30 liryk ó w cyklu, Ten sam w y bór opracow any na nowo w 1951 r. zaw iera 34 u tw o ry i w yo dręb nia je jako oddzielną całość. Rów nież w yb ó r przygotow yw any przez Borowego w ram ach B iblioteki N arodow ej, rozszerzony do dw u tomów, m iał zaw ierać około 36 liry k ó w w układzie, jak i n ad ał im poeta. W arto w spom nieć o sm u tn y ch losach tom u B P ism z e
branych, k tó ry był niem al gotow y do d ru k u , jed n a k u k azaniu się
jego przeszkodziła w ojna. D ruga w ojna p rze rw a ła w y d anie P ism
.wszystkich i znów uniem ożliw iła w ydanie cyklu. N ie bez w in y
był tu sam M iriam .
Tak więc jed y nym dostępnym nam tek stem jest podobizna autografu i n a niej się oprzem y. N iestety „piętno r u in ” i n a ty m dziele w ycisnęło swój ślad. B rak d w u n astu utw orów , osiem za chowało się tylko w e fragm entach. O statnio n a podstaw ie te j po dobizny auto grafu w y d ał tek st w L ondynie K. Sow iński, jed n a k
12 Z D Z I S Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
nie jest on n am dostępny, zresztą jest to w ydanie „popularne” (opieram y się n a opisie Terleckiego).
Co się stało z pozostałym i utw oram i? Zawodzipski staw ia tezę, żfe S f y n x i M oja ojczyzna, ogłoszone p rzez G om ulickiego w „No
w inach L itera ckich ” (1948, n r 42), rów nież należą do Vade m e- c u m .19 T rud no rozstrzygać tu, czy u tw o ry te były do zbioru w łą
czone, w każdym razie d a ta p o w stania (r. 1860 i 1861), oraz pokre w ieństw o p ro b lem aty k i p opierały b y tę tezę. To decyduje w pew nym^ stopniu, że będziem y je uw zględniać. Podobnie m a się rzecz z utw o ram i K r z y ż i dziecko, Sław a, M em ento, Do sły n n e j tancerki
ro syjsk ie j, Co słychać?
T ak więc s ta n tek stu stw arza dodatkow ą trudność w naszej pracy. Je d y n e w ydanie jest niedostępne, rękopis zaś jest czysto- pisem , k tó ry w późniejszym okresie był popraw iony. W nie k tó ry ch utw o rach p opraw ki te są w yraźne i drobne (Fatum , L i
tość, N arcyz), lecz są też u t w o r y zwłaszcza w pierw szej części poszytu — w k tó ry ch popraw ki naniesione grubym ołówkiem, n erw o w ym pism em , są czasem zupełnie nieczytelne (Adio, C iem
ność, Sieroctw o). W dw u utw o rach skreślone są całe strofy: L ir y ka i d ru k m a skreśloną trzecim i czw artą, Powieść pierw szą i d ru
gą strofę. Do O gólników zaś i W akacji poeta dodał jeszcze po je d nej s tr o f ie .20
S taje więc przed nam i problem u stalen ia tekstu. Na jakiej r e dak cji się oprzeć? Obowiązuje ostatnia, jed n ak niekiedy tru d n o ją odczytać d efin ity w n ie. Wobec tego m am y trz y możliwości: p rz y jąć red ak cję kaligraficzną, ostateczną, albo kom binow aną. W za sadzie oprzem y się n a czystopisie, uw zględniając o ile możności popraw ki. N ie będziem y n ato m iast mieszać dw u w ersji, gdyż m e toda taka grozi dowolnością. Podobne trudności nastręcza rów nież pisow nia. W 1934 r. P in i w y d ał tom Dzieł Norwida, k tó ry stał się
19 T ry u m f y norwidologii, „Arkona”, 1948, nr 1/3.
20 Prawdopodobne jest, że linia przecinająca utwór nie jest skreśle niem, lecz odsyła do dopisanych u dołu Wakacji dwu wersetów; wtedy w erse y te bądą raczej należały do utworu poprzedzającego Wakacje —
swego rod zaju skandalem w ydaw niczym , m. in. dlatego, że w y dawca postanow ił „oczyścić pism a poety z przeróżnych dziw actw p is o w n ią in terp u n k cji, usunąć n ajro zm aitsze stopnie w ielkości ' pisma, k tó ry m i w prostocie ducha ^podpierał N orw id jasność sw ych ■utworów” . Godne podkreślenia je s t tp, że w sw ym w andalizm ie Pini zdaw ał sobie jednak spraw ę z wagi, jak ą N orw id p rzyw iązy w ał do znaków in terp u n k cy jn y ch i graficznych. To nas obow iązu je. Dlatego zachow am y pisow nię poety, p opraw iając jed y n ie b łę dy ortograficzne (obówie, odchłań, Jerózalem ...), opuszczam y zna- IjdL zm iękczenia spółgłosek sto jący ch przed sam ogłoską „ i” (piersi, ćiągniećie...). M odernizacja obejm ie też spraw ę p isan ia łącznego Cfcy rozdzielnego — z pew nym i w y jątk am i: pozostaw iam y w po- stsfci, jaka w y stęp uje u N orw ida słow a ty p u ' „w ten czas” ze rfcszgłędu n a w y raźn y nacisk na poszczególne słow a i b rak poczu- cia- zrostu. R esp ek tu jem y w szystkie podkreślenia, duże litery , łączniki m iędzy w y razam i (Pod-biegunowi, n a dziejów -rozłogu), ®ra-z in te rp u n k cję poety, k tó ra spełnia rolę p rze rw m yślow o-re- cytacyjnych. Spraw ą tą zajm iem y się bliżej w dalszym ciągu pracy.
. W szystkie powyższe u stalen ia nie znaczą, ż e .k o n cy p u jem y so bre taki im aginacyjny tek st i na nim będziem y się opierać. O pie rać się będziem y na tekście w tej postaci, jak ą pozostaw ił n a m a u tor, pochylając się n ad w szystkim i popraw kam i, w arian tam i, m a jąc możność śledzenia tej twórczości n iejako in sta tu nascendi. Je st to jed y n y zysk p rzy całej niedogodności, ja k ą nastręcza ba- danie dzieła wyłącznie na podstaw ie rękopisu. Niedogodność tę i luki, które w y p ły w ają z b rak u te k stu drukow anego, m usieliśm y chociaż w części zastąpić p rzy jęciem pom ocniczych k ry te rió w , prow izorycznym i u staleniam i.
Ja k już pow iedzieliśm y, podstaw ą dla naszych rozw ażań bę d zie tekst liryków ułożonych przez N orw ida w jed en tom pt. V a lle m ecum , lecz nie tylko podstaw ą — rów nież przedm iotem.. Che e- p y potratkow ać je szerzej, niż to czyniono dotąd, sądy o n im w y pow iadane spraw dzić, w skazać n a jego cechy, om ów ić je i uzai- sadnić, oraz ustaw ić tom w kontekście ówczesnej poezji.
Będzie-1 4 Z D Z I S Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
m y sta ra li się podchodzić do tej twórczości bez uprzedzeń. W yjaś n ien ia dzieła szukać będziem y n ie w psychologicznych czy gene tyczn y ch p rzesłan kach — chociażby z tego powodu, że są m ało spraw dzaln e i mogą m ieć co najw yżej w artość dom ysłów — lecz w sam ym dziele, sięgając rów nież po kom entarz do pozostałej twórczości, zwłaszcza do listów i rozpraw ek, a także do opraco w ań. Chodzi n a m o odczytanie tego dzieła jako zjaw iska poetyc kiego, sp ró b u je m y w skazać na jego historyczno-literackie u w a runk o w an ia, n a w artości, założenia i rolę, jak ą m iało spełnić i ja ką spełniło. R ozpatrzym y je jako program ow y m anifest poety.
A koncepcja? Poniew aż ty tu ł w inien w skazyw ać m yśl prze w odnią i k ieru n e k pracy, charak tery zo w ać ją jak najb ard ziej tra f nie i zwięźle, zacznijm y od niego. Sądziliśm y, że najlepiej odpo w iad a ty m założeniom ty tu ł P a m iętn ik a rty sty , gdyż poeta zade dykow ał cykl „tym , z k tó ry m i błogo, poufnie i często rozm aw iał”. W yrażenie samo w zięte je s t ze zbioru (proceder to dość często sto sow any w zględem N orw ida, np. Ż niw o na sierpie, Laur dojrzały,
R zecz ludzka...), m ianow icie z pierw szego w iersza poszytu K la ska n iem m ając obrzękłe prawice:
...pisze, pamiętnik artysty, Ogr.yzmolony i w siebie pochyłom. — Obłędny! •• ależ, w ielce rzeczywisty!
O kazało się, że e p ite tu tego używ ano ju ż kilkakrotnie. Słowa po ety pierw szy po d jął chyba M iriam w przypisach do tom u E
P ism zeb ranych (rów nież do F). P o tem W asilew ski, G arbaczow -
ska... Arcim ow icz ty tu łu je w te n sposób ostatni rozdział swej p ra cy; 81 pisze w nim : „W iele pom ysłów i postulatów N orw ida w sią kło w p ro b lem aty k ę jego tw órczości poetyckiej, k tó ra w k o n flik cie z k ry ty k ą od eg rała rolę nie m niejszą od zawiłości form alnej. W te n sposób cała tw órczość po ety od p ow rotu z A m eryki do
. V..
21 W. A r c i m o w i c z , C. K. Norwid na tle swego konfliktu z k r y
tyką, W ilno 1935; W a s i l e w s k i , op. ciit, s. 220; C. J e l l e n t a , C. Nor wid. Szkie syntezy, Stanisław ów 1909, s. 91; J, G a r b a c z o w s k a , C. Nor wid, [Łódź] 1948, s. 20.
śm ierci jego p rzy b rała c h a ra k te r p am iętn ik a pisanego dla n ie licznych w spółczesnych i dla potom ności”. C h a ra k te r p a m ię tn i kow y dzieła podnosi jeszcze fak t, że Vade m a cu m pozostało w r ę kopisie, a także to, że było adresow ane rów nież do potom nych. W reszcie J a s tru n daje tak i ty tu ł sw ej recenzji z Vade m ecu m .
N orw id k ład ł d u ży nacisk, b y p a m ię tn i^ te n by ł rzeczyw isty, au ten ty czn y . W łożył w eń całe swe życie, w szystkie nadzieje, sym patie, pragnienia. J e s t to p am iętn ik -p rzy k ład , p a m ię tn ik -te - stam en t, za pomocą którego cheiał dokonać „ s k rę tu ” w poezji polskiej, św iadom y swego now atorstw a, n o w ato rtw a w sam ym pojęciu poetyckiego tw orzyw a: Na tej też płaszczyźnie sp ró b u je m y rozwiązać pew ne zagadnienia w pierw szym rozdziale, ustalić ■/ tę rzeczywistość, z k tó rej poeta korzysta, jej Zakres oraz czynniki nadrzędne, organizujące tw orzyw o. N astęp nie zajm iem y się sp ra w ą „w artości” , przeciw k tó ry m a u to r w y stęp u je i o jak ie walczy. Cechy stąd w ynikające, poetykę N orw ida oraz n iek tó re zagadnie nia ry tm ik i w Vade m ecu m om ów im y w trzecim rozdziale. W resz-
■ cie spróbujem y postaw ić bardziej ogólne w nioski, ukazując Vade
m ecum jako sum m ę poetycką N orw ida. Czy rozw ój poezji pol
skiej poszedł torem , na jak i N orw id chciał ją pchnąć? — ta k i r y su je się epilog pracy; stanow iłby on zam knięcie, nie zw iązane ściśle z całością, jed n ak dopełniające.
OGOLNE ZAŁOŻENIA VADE MECUM
P r o g r a m o w o ś ć w y s t ą p i e n i a
„Poezja polska tam pójdzie, gdzie głów na część Vade m e c u m w skazuje sensem , tokiem , ry m em i p rzykładem . Czy chcą? czy nie chcą? w szystko jed n o ”. T ak w yrokow ał N orw id w liście do K raszew skiego w 1866 r. M iał to w ięc być w sam ym założeniu tom program ow y, now atorski, m iał stanow ić fu n d am e n t i zaczątek no wego k ieru n k u poezji w Polsce, m iał pokazać, „co je s t p raw dziw a liry k a ”. Czy chcą, czy nie chcą. Ażeby znaleźć uzasadnienie tej
16 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
pew ności i szukać odrębności liry k i N orw ida na płaszczyźnie m a te rii poetyckiej, m usim y w p ierw cofnąć się nieco i w prow adzić w to zagadnienie, ukazać bliższe „okoliczności”, które przygoto w ały n iejako w ystąpienie poety, złożyły się na tom o wiele m ó w iącym ty tu le.
G enezy tego w ystąp ien ia należy szukać już w okresie w arszaw skim . Pow stało w te d y żyw e środow isko literackie, m ające am bi cje stw orzenia nowego ru ch u p o ety ck ieg o .22 W yrazem ty ch am bicji może być głośny w iersz A. Czajkow skiego Do Norwida.
Podczas gdy pozostali litera c i n ie w yszli poza krąg cyganerii, N orw id nie zrezygnow ał z rom antycznej idei poety — przew od n ika i w 1851 r. w y d aje P rom ethidion, w k tó ry m staw ia postu lat, że „narodow y a rty s ta organ izu je w yo b raźnię”. I to przeko n an ie d ecydu je i w y ja śn ia w iele w u p a rte j działalności poety.
N orw id p rag n ą ł dokonać p rzew ro tu w poezji, równocześnie jed n a k znam y skądinąd jego przekonanie, że praw dziw a sztuka n ie m oże pow stać m echanicznie. J u ż w 1849 r. W odpowiedzi na
I X list z Poznania w y raża pogląd, że „n ik t sztuki m echanicznie
jeszcze nie o trz y m ał”, a w in n y m m iejscu (Z pam iętnika oraz
P ro m eth idion ), że „do w szystkiego n aró d m usi sam dojść, bo co
k olw iek doń przyjdzie, nie zapuści k o rzen i”. P otem m yśl tę rozr w in ie w Liście I do J. B. W agnera (1876 r .), w prow adzając po
jęcie asym ilacji i zbudow ania. A sym ilacja, to m oda, k tó ra p rz y j m u je się szybko, lecz’p ły tk o i nie jest przez to samo zdolną stw o rzyć sam odzielnej, w łasnej sztuki. Sztuka, ażeby była silna i tw órcza, m usi być utw ierd zo n a w społeczeństw ie. Sztuka, to „żyw y organ społeczny”, nie może więc być a sy m ilo w an a,. m usi organicznie w y rastać z tra d y c ji narodow ej i literackiej, wym aga też uzasadnienia i ok reślen ia teoretycznego.
22 W. S p a ¡ s o w i e z. Dzieje literatury polskiej, Kraków 1891, s. 483' P isze om: „W W arszawie na początku piątego dziesięciolecia, poczęły się jakoby zarysowywać zawiązki nowej sizikoiy poetycznej, która, pochodząc od Bajrona, w części od przodowników pofekiej poezji emigracyjnej, zdra dzała burzliwe dążenia postępowe w formie nader niewyraźnej“. Por. także S. K a w y n, Cyganeria warszawska, Warszawa 1938.
Dlatego już m niej w ięcej od r. 1850 kładzie N orw id podw ali ny pod „nową e ste ty k ę i liczne przem yślenia tego czasu u kład a w rozpraw kę, k tórej daje zn am ien n y ty tu ł P rom ethidion. Lecz dziełko to nie tylko nie zostało p rzy ję te , ale w ręcz w yśm iane. Co więcej, w p arę lat później K laczko ogłosił a rty k u ł O sztuce
polskiej, w k tó ry m postaw ił tezę, że P olska nie może stw o rzy ć
własnej sztuki plastycznej. N orw id zrozum iał to w ten sposób, „iż Polacy ani kiedykolw iek byli lu b będą, ani pow inni być społecznością arty zm i arty stó w posiadającą”. 23 N ie in te re s u je
2S Sztuka jako ż y w y organ społeczny, FZ t. F, s, 171. U ogólnianie Norwida jest zbyt jednostronne. Wprawdzie Klaczko stwierdza w recenzji
z Wzorów sztuki w Polsce, (Szkice i rozprawy, Warszawa 1904, s. 392), że
„nie raa zabytkach sztuki urosła sław a bohaterskiej przeszłości P olsk i”, jednak sąd ten odnosi się głównie do sztuk plastycznych. Przyczynia za ognienia (pomijając „rywalizację“ obu korespondentów pism poznańskich) leży chyba w czym innym. Klaczko napisał artykuł O sztuce polskiej, „Wiadomości Polskie“, 1857, z 23.V., 6.VI., 10.X. (zob. J. K l a e l z k o , Pisma
polskie w układzie i z objaśnieniami F. Hcesicka, Warszawa 1902). Wy
stąpił tu z teorią, jakoby „dar plastycznego kształtowania” był „prawie wyłącznym udziałem Hellady i Italii“, gdy narodom północnym dane jest większe mistrzostwo1 w „ispirytualniejszych sferach sztuki, w których dźwięk jedyną jest formą uozucda a słow o jedynym ciałem, m yśli” (s. 103) „Słowianie, jesteśm y i możemy tylko być mistrzami słow a!” (s. 112). Klaczko podjął tiu i rozwinął po swojemu m yśl z Promethidionu: „Każdy naród przy chodzi inną drogą do uczestnictwa w sztuce: ile razy przychodzi tąż samą,
cp i drugie, to nie on do sztuki, ale sztuka doń przychodzi, i jest rośliną egzo tyczną, i nie ma tam miejsca ma artystów... Tiak jest gdizieniegdzile do d ziś” it. A, s. 166). Istnieją nawet zbieżności frazeologiczne ma przykład Klaczko
pisze na s. 112: „Sztuka plastyaznia u nas zawsze tylko pozosfaniie krzewem egzotycznym“.
Klaczko nie tylko spacaa Norwida, ale i zaprzecza głównej idei Pro
methidionu: stworzenia narodowej sztuki — prawdziwej. „Narodowy arty
sta organizuje wyobraźnię”. Klaczko widzi przeciwny w pływ sztuki: A rty styczne wychowanie i kształcenie zaostrza w ludziach tę nerwowość, czuj ność i czułość, to pragnienie ciągłych zmian i wrażeń, to cenienie pozor nych stron życia...“ (s. 129). Zwraca się przeciw chorobie, którą nazywa
delirium artisticum. Równocześnie, jiak Norwid, w idzi zwyrodnienie kry
tyki literackiej, zastój lteratury: rozwój sam ych tylko obrazków, szkiców, 2. R o c z n ik i H u m a n is ty c z n e , t. V I, z. 1.
1 8 Z D Z I S Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
nas tu- m eritu m sporu, w ażne jest tylko, że N orw id podjął n a ty ch m iast-p o lem ik ę i sta n ą ł w obronie sztu ki polskiej, d ru k u ją c w łasny m koąztem rozpraw k ę O sztuce (dla Polaków) w 1858 r . Z daw ał sobie jed n a k sp ra w ę z w arun k ów , w jak ich znajdow ała się P olska i cała E m igracja, na k tó rej b y li niem al wszyscy naj w y b itn ie jsi artyści, z w a ru n k ó w nie sp rzy jających no rm aln em u rozw ojow i sztuki, o d erw an ej od swego podłoża społecznego, po zbaw ionej tej szerokiej podbudow y i atm o sfery k u ltu ra ln e j, ośrodków arty sty czn y ch , w k tó ry ch klim acie m ogłaby się rozwi jać. N aród nie m a a raczej pozbaw iony został sw ych m uzeów , pom ników ... dochodzą do tego w łasne zaniedbania, choćby n p . b ra k rzeczow ej h isto rii lite ra tu ry .
A p rzy ty m w szy stk im społeczeństw o jest m ało w yrobione i zo rientow ane w zagadnieniach estety k i, „zaledwo biernie i w y padkow o obznajom ione je s t z ty m p rzed m iotem ” (t. F., s. 131). N orw id stw ierdzą, że w spółcześni n ie m ają na ogół pojęcia o czy teln ic tw ie i tw órczości piśm iennej. W ym agają le k tu ry łatw ej, rozryw kow ej i zajm ującej, nie podw ażającej przyzw y czajeń , zw alniającej od współtw órczego m yślenia. „N ajbezpieczniej je s t w kółko jed n e i też sam e m o t y w y i f o r m y pro porcjonow ać ty lk o ”, 24 b y w spółczesnym sm akom dogodzić i nie w paść w k o n flik t z ta k ą publicznością. S tw ierd zał to ze sm u tn ą ironią, lecz tw órczości sw ej nie p rzy k ra w a ł na ówczesną m iarę kraw ca. De cydow ało to o jego oryginalności i zarazem niepopularności. Poe ta zdaw ał sobie z tego spraw ę i sk a rż y ł się w liście do L e n a rto w icza z 1859 r. na sw oją sam otność, k tó ra m u ciążyła: „ k a ż d y
gawęd, „a w literaturze zapanowała 'wyłącznie ta muzyczna nieokreśloność-i pnieokreśloność-ieszczoność (...) - nieokreśloność-i bawnieokreśloność-i snieokreśloność-ię nnieokreśloność-ieustannnieokreśloność-ie gramatycznymnieokreśloność-i zdrobnnieokreśloność-iałoścnieokreśloność-iamnieokreśloność-i. które m ają być ludowym i.“ (s. 124).
Stosunek m yśli Klaczki do m yśli Norwida wym agałby szczegółowego- studium; okazałoby się w tedy, ile było m iędzy nim i nieporozumień — obu łączyła w wiielu wypadkach ta sam a troska, z tą różnicą, że sądy Klaczki, były mniej przem yślane, a rzucał 'je z większą pewnością. Oczywiście b y ły i różnice poglądów.
k t o s e r i o k i l k a n a ś c i e k r o k ó w w ż y c i e p o l s k i e postaw i, znajdzie się w takiej sam ej sam otności”.
N orw id był św iadom y odrębności sw ych utw orów , w idział obojętność, jeśli nie w rogą zmowę m ilczenia k ry ty k i, k tó ra b yła w y kładnikiem powszechnej opinii i muru- tego n ie p o tra fił p rze łam ać. Dlatego początkowo załam yw ał się p rz e d ty m m urem , nawiedzało go niekiedy uczucie zniechęcenia. W ty ch chw ilach zw ątpienia i goryczy n o tu je swe p o stu la ty i spostrzeżenia n a r a zie „dla siebie” (Z pam iętnika). O baw iał się, czy jego tw órczy w ysiłek nie jest niew czesny. Pisząc Czarne k w ia ty , k tó re stan o w iły zupełnie now y rodzaj literack i, w ah ał się, „czy poezję tę, co p raw d y rylcem ścisłej sam a się w ży w o tach ziapisuje, w a r t o j e s t dla cynicznego czytelnictw a dzisiejszego piórem z n iepam ię ci wywodzić i określać”. Czy j u ż w a rto , padało p y tan ie , op ar te o w łasne dośw iadczenia i porażki, o raz ocenę ów czesnych za interesow ań — boć przecież „rom ans jaki, fan ta sty c z n ie sk ła m any po zażyciu indyjskiego haczysz, p rzy jem n iejsze i pożądań- sze w rażenie robi”. 25
W aha się, jed n ak n ig d y nie pom yśli, b y ustąpić w czym kol w iek na rzecz „ich sm ak u ” — „w szelako m oją rzecz p ro w adzę” . 26 Pozostaje w iern y heroicznem u w y zn an iu w liście do M arii T rę - bickiej z 1845 r.: „Lepiej jed n o stracić życie pod rozłam any m drzewem , k tó re się kiedyś zaszczepiło —- niżeli błądzić po p u sty - n ! i na fata m ograna jako n a sad y sw oje p a trz e ć ”. Z niechęcenia poety są chwilow e. J u ż rozpraw a O sztu ce jest w y razem nadziei w „możebność korzystnego obcow ania z t a k ą p u b l i c z n o ś c i ą ” (t. F., s. 131). W okresie sta ra ń o w y dan ie swego zbioru n a dzieja ta przyb ierze ton bardziej w ojow niczy: „ J a odpow iadam sam przed publicznością i jej w iekiem — dziś ona m a np. la t osiem naście — ju tro może być pełnoletnią... to zależy n ie od czasu i nie od niej sam ej — to zależy i od n a s”. 27
25 PZ, t, F, s. 82 i 88. ■
2S List 85 do J. B. Zaleskiego, 1852. Listy cytujemy na podstawie
Wszystkich pism, Warszawa 1937, t. VIII i IX.
2 0 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
W ierzy w możliwość i skuteczność oddziaływ ania i u rabian ia opinii publicznej. T a^i m. in. c h a ra k te r posiadają odczyty o. Sło w a c k im ; p rzy okazji re h a b ilita c ji a u to ra A nhellego ry su je w ła s n ą postaw ę i poglądy. W yznacza pow ażne stanow isko poecie
w społeczeństw ie (porów naj też naw iązyw anie do idei T yrteja), w alczy o jego uszanow anie, ok reśla fu n k cję poezji: „ona w życie przejść m usi i je o g a rn ą ć ” , m a m ówić o nadziei, m a być w sp a r- ciem w p rzełam an iu przeciw ności, h arto w ać w cierpieniu, boga cić hu m an isty czn e p ierw ia stk i w człow ieku. Równocześnie uw a ża, że poezja m oże zapisyw ać się ty lko na białych dotąd k a rta ch lite ra tu ry . „M am też przekonanie, iż to się tylko pisać powinno, czego jeszcze k to in n y nie n ap isał”28. Znaczy to., że poezja m usi być tw órcza i o ry g in aln a (w ja k najb ard ziej surow ym pojęciu tego p o stu latu ). D rugim w a ru n k iem — pozornie w ykluczającym ta m te n — je s t „sum ienność wobec źró d eł” (t. F., s. 216 i 228), w szelka zaś tw órczość i oryginalność pociąga za sobą ciemność, k tó ra m a zresztą dw a źródła: jedno pochodzi z samego- now a to rstw a, d rug ie w y n ik a z pierw szego, lecz tkw i w czytelniku, w jego sto su n k u do lite ra tu ry ; stosunek te n zaś poznaliśm y po przednio. D latego jed n ą z ¡głównych am bicji i założeń ty ch odczy tów je st nauczyć społeczeństw o' odpow iedniego czytania, dobrej w oli i m yślenia. Żąda w y siłk u i w sp ółu tru dzenia, m. in. kładąc tu sły n n ą i piękną przypow ieść o k a ra fc e i źródle, z którego chcąc się napić, trzeb a n ach y lić się w pokorze; zw raca uwagę, by „czy ta ć w ielom a razem w ładzam i u m y słu ” , fo rm u łu je zadania k r y ty ki. Z agadnienia te znajd ą tez oddźw ięk w kilku utw orach
Vade m ecu m , ja k Pow ieść, K r y ty k a , C e n zo r-k ry ty k , Ciemność,
boć i te n tom m iał być — i to p rzede w szystkim — dziełem, k tó re będzie n arzucało i uczyło swojego stylu.
R ozpraw y N orw ida, zwłaszcza od czasu starań o w ydanie sw ych utw orów , od r. ,1858, s ta ra ły się kształtow ać niedojrzałą publiczność, rozw ijać i zm ieniać je j stosunek do lite ra tu ry , przy
28 List 213 do Z. Krasińskiego, 1858; zdb. też list 422 ¡do T. Lenarto wicza, VI. 1866 i list 701 ¡do M. Sokołowskiego, 1875.
gotowywać ją do sw ojej twórczości, zwłaszcza, że w ty m czasie z przykrością dum a nad dochodzącym i doń zew sząd głosam i
p swojej niezrozum iałości i zagm atw aniu m yśli.
Norwid coraz w yraźniej przezw ycięża herm etyczność sw ej twórczości, porzuca dydaktyczne i zaw iłe n iera z p oem aty, a po niew aż opinia o nim jako poecie zagm atw anym zakorzeniła się, postanow ią się bronić i tę spraw ę rozw iązać. Uważa, że poeta ma pew ne praw o do niejasności i stanow isko sw oje w y jaśn ia w odczytach na tem at jasności i ciem ności, 29 w skazuje, że i u in n y c h poetów są p a rtie zupełnie niezrozum iałe, „ale publiczność
czyta”. 30 W liście do Cieszkowskiego odsłania w prost in te n c je tych odczytów: „Osobiście szło m i ty lk o o to, aby raz dow ieść i oka zać, ile błędne i błahe są zarzu ty, k tę re czyniono m i przez' lat kilkanaście k w iatu młodości m ojej — to jest! iż zrozum ieć m ię niepodobna. Za życia Adam a, Ju liu sz a i Z yg m unta m iałbym był w strę t to uczynić — dziś jestem w olny, lubo sm u tn y — i dlatego raz w ziąłem się do tej kw estii, ab y rzucić n a bok zaw ady niepo
trz e b n e ”. 31 •
0 ■■ W ystąpienia te podyktow ane były, jak ju ż w spom nieliśm y, troską o przygotow anie g ru n tu dla swoich dzieł poetyckich. O tóż bowiem w 1858 r. przyjaciele poety, głów nie A ntoni Zaleski, po stanaw iają zebrać rozrzucone po czasopism ach u tw o ry Norwięla i wydać je zbiorowo. Ja k bardzo spraw a ta leżała poecie na s e r cu świadczą owe odczyty, oraz ko respondencja z tego czasu.
A uto r ody Do spółczesnych n ie pisał tylko dla siebie i po tomności, p rag n ął k o n ta k tu 1 z czytelnikiem , chciał w idzieć, że twórczość jego jest potrzebna. W liście do Zaleskiego czyni zna m ienne w yznanie: „Po pew nej dobie p ra c y poeta i a rty s ta n ie widząc zbiorowego obrazu swej rzeczy w zględem publiczności, nie jest w stan ie dalej trw ać i ty m sposobem zabiera się
czło-** C. K. N o r w i d , Jasność i ciemność, „Wiadomości Literackie'’, 1924, nr 46; zob. też list 217 do T. Lenartowicza. 1859; lisi 409 do K. Ruprachta, 1866; S. C y w i ń s k i , O niejasności Norwida, „Gazeta Liter.“, 1933, nr 8.
3,1 List 218 do J. I. Kraszewskiego, 2^.1. 1859. 31 List 259 do A. Cieszkowskiego, maj 1860.
2 2 Z D Z I S Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
w iekow i w ięcej niż u tw o ry , bo tw órczość”. 32 Swego zaś kuzyna M. K leczkow skiego prosi, donosząc m u o zam ierzonej edycji, o zaagitow anie za nim : „...może da Bóg i jako a rty sta w ystąpię tro ch ę szerzej, publiczniej — *więc gdybyś m iał kied y to pod r ę ką, to ju ż w ładzom m iejscow ym jako E m igranta i Twego k re w nego polecaj m ię...” 33 0
Rów nocześnie k ry ty czn ie spogląda na sy tuację w literatu rze. Stw ierd za, że sta n piśm iennictw a polskiego jest tragiczny, gdy tym czasem „m ów ią, że piśm iennictw o k w itn ie!” 34 Rozprawia się w ięc z głów nym i ten d en cjam i tej lite ra tu ry : z płaczliw ym liry z m em 35 i z ro m a n se m .36. Ta sy tu acja w lite ra tu rz e jest jeszcze je d n ą i to najgłów niejszą przesłanką program ow ego w ystąpienia poety.
J a k w idzim y, pow cli i w gorzkim tru d z ie dojrzew a zam iar, w z ra sta n adzieja, że przecież uda się w pły nąć na leniw ą opinię, oddziałać na duch a i k ie ru n e k poezji, zdobyć sobie należne miejsce.
N adzieja ta b y ła o p a rta rów nież ,na realn ej ocenie n u rtu jący ch now ych dążeń w lite ra tu rz e . N orw id w ierzy, że m usi nadejść no w y k ieru n ek . W liście do M. Sokołowskiego z 1861 r. pisze: „G dy byście tera z przeglądali P rom ethidiona m ojego i Pieśń społecz
ną i gdybyście pałirzyli jak e le m e n ta p raw d y d, sum ien ia biorą
b e rło ...”. W yczuw a, że tw orzą się sp rz y ja ją c e dla now ych dążeń w a ru n k i. Ju ż we w stępie do N iew oli (1848 r.) dostrzeg a p rzek w it ro m an ty zm u i kiełkow anie innej poezji. D odajm y — poezji głów nie fra n c u sk ie j, w k tó re j św ieży pow iew był dość w yraźny, n u r
32 List 214 do J. B. Zaleskiego, po 13.XII. 1858. Podobne zdanie po w tórzy jeszcze w 1872 r. w' liście 645 do Br. Zaleskiego: ,,Że zaś niepodobna jest tworzyć bez społeczności, przeto słowa (przypadkowe) ideowych natur są dla naulki drogie sztukm istrzowi“. Zob. też list 23 do J. B. Zaleskiego, X II. 1847.
33 List 202, 13.VIII. 1858.
31 List 218 do J. I. Kraszewskiego, 28.1. 1859.
35 List 151 do M. Trębiakiej, 15.IX. 1856; lid i 323 do L. Kaplińskiego, m aj 1863; lis; 333 ido K. Rupre-chta, 9.IX. 1863.
tow ały w niej różne tendencje. P rzew ag ę w śró d nich zdobył tzw . parnasizm , k tó ry oficjalnie w y stąp ił w 1866 r. zbiorem L e Parnasse
contem porain.
W tam ty m kontekście lepiej zrozum iem y a rty sty c z n ą czujność poety, k tó ry uw ażnie śledzi dokonujące się w lite ra tu rz e fra n c u s kiej p rzem ian y , a rów nocześnie n ie spuszcza z oka polskiej i zw ra ca uwagę: „trzeba więc aby m łoda szkoła polska baczną b y ła ”. 37 S ta ra „szkoła” traci przy ty m w ów czas n ajlepszy ch sw ych przedstaw icieli. W itwioki, w praw dzie „w ykaszlane fra g m e n ty ” tylko pisze, ale, ja k m ów i N orw id, „jed y n y m o ralista tego w ie k u ” um iera w 1847 r„ w dwa lata później Słow acki, Mickiewicz' w 1855 r„ w reszcie trzeci z tych, k tó ry c h cenił jed y n ie — K ra siński w 1859 r. Echa tego stan u do patrzeć się m ożem y w roz m ow ie Eginei i T y rteusza w Za kulisdm i: „Zaiste, że poeci w ielcy n a zb y t długi po sobie p rzestan ek zostaw ili...” (t. C, s. 354). Ró w nocześnie T y rte j wyciąga jak g dyby p rak ty c zn y w niosek ocze kiw ania:
— Egi-nejL. wielcy poeci przychodzą, Gdy poeiów wielkich nie ma...
W idzi też N orw id bankru ctw o sam y ch idei ro m an ty zm u i to w arzyszącą mu epigonizację. W styczniu 1851 r. donosi B. Z a leskiem u, że p racu je „z nałogu naprzód, z M iłości po tem ” , ale bez większej nadziei. W yraża jed n ak przekonanie, że „trzeba b y C a łej sztuki k ieru n ek odmienić, aby sw obodnie i z n ad zieją p raco w ać można było... Cała sztuka w yszła z k o ry ta swego — p rac y ludzkiej błogosław ieństw em nie jest — t a k j a k j e s t , niepo trzebna! A że mimo tego je s t— to ogrom ny dowód, ile potrzebna!...” Przeżyw a w raz z in n y m i klęskę pow stania styczniowego, .które p o tw ierd z i jego zdanie, że u n a s „K ażdy czyn za w cześnie, każda książka za późno”. Tę sm utną reflek sję pow tórzy k ilk a k ro tn ie, surowo osądzi szafow anie k rw ią, n ieko n trolo w ane życie fazam i. „Ile ra z y fu n k cje zm ieniają się n a E p o k i , i n a fazy: ty le k ro ć
24 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
a n o rm a ln a jest żyw otność, ja'k np. gdyby kto tydzień jadł, a po te m tydzień pił. U nas też albo jest Epoka m yślenia? albo r u c h u ? ”38 Jeszcze przed pow stan iem stw ierdzi, że społeczność polska jak o p a trio ty z m jest w ielka, ale jako społeczeństw o żadnat Po w sta n ie d o sta rc zy poecie dużo m ate ria łu do przem yśleń, upew ni go w słuszności jego postaw y.
W iele z ty ch p rzem y śleń pow tó rzy się w Vade m eeum , k tó rego zasadniczą sfe rą zain tereso w ań będzie zagadnienie nie n a rodu, lecz społeczności. A więc p rzeciw staw ienie się dotychczaso w y m pojęciom . N orw id chciał przek o n ać w szystkich zapaleńców ■o szkodliw ości idei w y k rw aw ian ia, w alki o wolność, której, n ie poprzedza .w ysiłek m yśli, nie cem en tują społeczne podstaw y życia. Tym czasem stw ierdza, że nie m a społeczności, jest tylko sąsiedztw o. W ty m duchu u siłu je zm ienić także sztukę. P ragn ie zarazem , m ając na uw adze obcy ruch um ysłow y, by Polska czyn n ie z nim uczestniczyła, by nie była opóźniona. Widzi naw et w poezji polskiej m ożliwość zainicjow ania nowego prądu, k tó re go sk ry stalizo w aną p o stać przedstaw ia" w łaśnie jego twórczość. T ak ie in te n c je przyśw iecały poecie, gdy sta ra n n ie przygoto w yw ał owe „sto parag rafó w , stę „arg u m en tó w ” „m isterną nicią w e w n ętrzn ą zję ty ch ” w jed en tom, o p atrzony uzasad niają cą go przedm ow ą.
*
* *
P rzedm ow a zaczyna się cy tatem z Byrona; w ten sposób poe ta zdaje się osłaniać a u to ry te te m i um acniać w łasną ocenę, w sk a zując ja k g d yby na pow szechność zjaw iska i opinii, że „żyjem y w w ieku u p a d k u ”, że ow szem , w ielu jest poetów, „ale poezji m niej niż k iedykolw iek jej by w ało ”. Bliższe w y jaśnien ie tegO' sądu i od n iesienie go do w a ru n k ó w polskich znajd u jem y w sam ej przed m ow ie a u to ra. N orw id uważa, że poezja obarczona została obo w iązkam i, jak ic h w y m ag ał czas, fu n k cjam i doraźnym i niejako i poza poetyckim i, zaangażow ała się do zadań, jakie pow inny speł
niać inne dziedziny; poniew aż jed n a k dziedziny te podówczas p ra w ie nie istniały, poezja podjęła się roli u zu p ełn iania ich. S pe cjalnie zaś w zw iązku z położeniem P olski w alczyła o n a ro d o w e praw a, zapom inając o obow iązkach. W ty m jej w ielka siła, je d nakże tra c i w sk utek tego jako sztuka, zbyt będąc w ciąg n iętą w sp raw y , powiedzm y językiem dzisiejszym , publicystyczne. N or wid sądzi, że rozwój d zienn ikarstw a odciąży ją w tej m ierze. Roz w iązanie kw estii w łościańskiej „odejm ie zarazem bardzo w iele lirycznego zapału pod ty m ark a d y jsk im w zględem ”, zaś rozw ój m alarstw a pow inien w płynąć n a zm niejszenie b ogatej k o lo ry sty ki i obrazow ania w poezji. S y tu acja taika stw arza pom yślne w a runki dla rozw oju now ej poezji, k tó ra p o tra fi zachow ać sw oje a try b u ty sztuki, nie p rzestając jed n a k być poezją „zaangażo w an ą”.
W aspekcie problem ow ym będzie ona k ład ła nacisk nie ty lk o na praw a, ale będzie też w skazyw ać na obow iązki, uw ględniając stronę m oralną, uzasadniającą i „uźró dlającą” poezję. Nie będzie się stylizow ać na ludowość i w y b ijan y ry tm m azurka, porzuci ko lorystykę. Otóż „fragm entów 100, a m ianow icie onyeh głów na część, isą jak oby idącą już w te s tro n y now e p o ezją” . 39
P recedensu tego zam ierzenia należałoby szukać chyba tylko w pierw szym tom iku M ickiewicza z r. 1822. Rów nież i on je s t świadomy, że daje poezję nową, że sam w ybór przedm iotu swei twórczości jest obcy przyzw yczajeniom i m niem aniom n iek tó ry ch czytelników, zwłaszcza środow isku klasyków ; odczuw a potrzebę „odmiany poezji” , lecz trochę nieśm iało oczekuje na jej p rz y ję cie. D opiero w siedem la t później, g d y p rze k o n a się, że w yczucie go nie omyliło, że rzeczyw iście poezja ta była „znam ieniem w ie kowego usposobienia ludów ”, zagrzm i na „k ry ty k ó w i recen zen tów w arszaw skich”. O tej to przedm ow ie N orw id w spom ni d w u krotnie.
Poeta zauw aża, że są „gęsto dzisiaj p rz y ję te r o z w o d z e n i a
33 List 420 do H. Merzbacha, czerwiec 1866. List ten powtarza i roz wija zagadnienia poruszone w przedmowie Vade mecum.
2 6 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
s i ę o p o e z j i n a w s t ę p i e t o m ó w z a m i e s z c z a n e ”, ale „k o ro nu ją zazw yczaj b ra k sk u tk ó w ”. W sw ojej przedtnowie chciał poeta określić „w łasną sw oją przytom ność w zględem czasu sw ojego”, w y jaśn ia w łasne stanow isko. Różnica m iędzy obu w y stą p ie n ia m i polegała głów nie na tym , że M ickiewicz u tra fia ł w ton, m ając ulubionego Schillera w kieszeni, gdy N orw id uzasadniał b li żej sw è w ystąpien ie; w iedział, dlaczego w a ru n k i zew nętrzne są sp rzy jające, b y ł in icjato rem , k tó ry nie ty lk o chciał przyspieszyć pow stanie i skrystalizow an ie w zbierającego n u rtu , ale i w skazać m u określony k ieru n e k . P rz y ty m w szystkim b ył sam, bez m oral-' nego poparcia' z czyjejko lw iek stro n y . M ickiew icz w yczuw ał po trz e b y czytelników , N orw id p rag n ął „ g u sta ” urabiać. S tą d postu- laty w no ść i program ow ość, d ecyzja w y stąp ienia, stąd też gorącz kow e sta ra n ia u k ilk u w ydaw ców po ko lei o w y d ru ko w anie Vad.e
m ecu m . Św iadczy o ty m ko respondencja z 1866 roku.
N ie bez w pływ u na decyzję było zapew ne i to, że w ty m w ła śnie czasie w y d ru kow an o m u w iększość pism spośród tych, k tó re w ogóle w yszły za życia au to ra. O sztuce i Na zgon ś. p. Jana Ga
jew skieg o w 1858 r., P oezje (razem z G aszyńskim i Czajkowskim), A u to-da fé i G arstka pia sku w 1859 r., O Ju liu szu Słow ackim
w 1861 r., Nieuxila i F u lm in a n t w 1864 r. i najw ażniejsze — p ie r w sze w y d an ie zbiorow e P oezji w r. 1863. Poeta p rag n ął jed n a k okazać się cały i w y stąp ić skutecznie.
P o b u d zały g « d o tego zapew ne i głosy przyjaciół, k tó re nie b yły ta k surow e, ja k k r y ty k i w p rasie , zwłaszcza zaś docinki K laczki, co w ięcej, w listach do N orw ida czytam y głosy zachw y tu nad jego w ierszam i. I ta k A lb e rt G rzym ała zachwyca się w ie r szem Na zgpn ś. p. Jana G ajew skiego i pisze: „Prześlicznie, p rze- w y bo rnie, pięknie, pięknie, pięknie a IV ustęp uniósł m nie n ad ziem ię — K to ta k m ówi, nie może m ilczeć bez grzechu— ”. Sokołow ski w yraża się podobnie o w ierszach Do słyn n ej tancerki
ro sy jsk ie j i M em ento, w innym liście chw ali odczyty o Słowac
kim — m ówi, że ,c z y ta ł je z p raw dziw ą rozkoszą i w ielką ko rzy ś cią. R aczyński znów donosi m u, że z p rzyjem nością czytał poezje
„w yszłe u B ru ck h au sa” : „Są tam n iek tó re rzeczy, n a k tó re sądzi łem , że już w ypłow iałe i w yjałow ione pospolitością poezje P o lsk ie ju ż zdobyć nie m oże”. I d alej: „B yw ają ra d y dobre, choć ich n ik t sluichać, n ie będzie, w k ra ju gdzie n e rw y czucia w zięły ta k da lece gó rę nad m ózgiem i nad n erw am i d zia łan ia ”. 40
D otychczasow e rozw ażania sugero w ały by , jak o b y N orw id b y ł pew ien swych p rzew id y w ań i nadziei. S y tu a cja b y ła przecież po m yślna. „Poezja polska, w e d l e m o j e g o u w a ż a n i a z n a j d u je się w k ry ty czn ej chw ili” (Do czyteln ika). N iestety , ja k w ie m y, różne, m niej lub bardziej zrozum iałe i znane w a ru n k i złożyły się na to, że V ade m ecu m nie u kazało się i zostało „ro zszyte”. W 1868 r., gdy p rze stan ie zabiegać o w yd an ie tom u, poeta napisze d o K arola R u p rech ta: „Vade m écu m przeznaczone było na z ro bienie sk rętu koniecznego w p o ezji p o lsk ie j, czego w idać, że zrobić n i e w a r t o , jeśli nie w yszło d o tąd d ru k ie m upow szechnione”.
Tak, poeta uw ażał swój k ieru n e k za konieczny, niezaw odnie potjjjíébny, jed n a k zdaw ał sobie spraw ę z trudności, o p iera ją c się n a realn ej i trzeźw ej ocenie polskiej inteligencji, oraz sy tu acji N arodu i grzechów przeszłości. Jeszcze w tra k c ie s ta ra ń w 1866 r. pisze do K raszew skiego: „Bogata skądinąd przeszłość poezji P o l skiej i nie przygotow ała publiczności do podobnych litw orów — ale cóż robić!”. Iry tu je go jed n a k ta obojętność: „Przecież to obcho dzi cały ogół in te resu literackiego i je s t dla w szy stk ich ”.
49 Rkps IV. 6290 BN.
-Łuszczewska zaś w liście z. 17.V. 1857 pisze: '„Pomiędzy najpoetyczniej- fizymi wrażeniami ¡moich lat dziecinnych, rysuje się postać potrójnie opro mieniona blaskiem lutni, pędzla i dłuta”. Pisze też wiersz:
Do Cypriana Norwida!
Poeto w e trzech szüiukach! W godła tego treści Czytam znak co nadzieję dla Polski przybliża; Wyciosan z naszej sosiny, stoi krzyż boleści, A le półkole tęczy związane u krzyża.
Siedem strun w ow ej'harfie dwu-barwiistej dźwięczy: Najdłuższe są przy krzyżu — najgęstsze przy tęczy.
2 8 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
W tym św ietle w idać, że w g ru n cie rzeczy N orw id nie m ówił, ja k będzie, ale ja k pow inno być, cytow ane więc na w stępie słowa („Poezja polska tam pójdzie...”) n a b ie rają w całym kontekście nieco innego znaczenia. P u n k t ciężkości przesuw a się ku sferze p rag n ień i zapraw ionej goryczą nadziei. „Ależ po poezji pejzażów i fletów p astersk ich m oże i b iedny m ój k ieru n e k zasługuje i za służy n a nieco w ziętości przez sam ą konieczność sensu”. 41
T en obszerny nieco w stęp b y ł p o trzeb n y , poniew aż praca n i niejsza stara się ująć Vade m ecu m pod k ą te m programowości,' co je s t jego zasadniczą cechą i założeniem , m usim y więc ukazać oko liczności, w jak ich decyzja dojrzew ała, ja k grom adziła się m a te ria poética. N ie um ieszczaliśm y N orw ida w kontekście i na tle w spółczesnych zjaw isk społecznych czy k u ltu ra ln y c h , nie prze prow adzaliśm y analiz k o m p araty w n y ch , lecz staraliśm y się zre ferow ać te zjaw iska tak , ja k je poeta w idział. Chodziło tu nie o genety czne w prow adzenie,, tylk o o przesłan kę intencjonalną, k tó ra je s t bardzo w ażna u N orw ida — wobec jegO' w ysokiej św iado m ości tw órczej.
S p r a w a m a t e r i i p o e t y c k i e j
U N orw ida linia teo rety czn y ch rozw ażań i linia tw órczości biegnie rów nolegle i n iew ątp liw ie istn ieje m iędzy nim i ścisła w spółzależność, jed n ak nie należy zapom inać o zasadniczej różni m y m iędzy w iedzą sp ek u laty w n ą i poetycką, gdyż ta o statn ia słu ży n ie ty le celem poznaw czym , ile zm ierza kii tw orzeniu, ku w y rażan iu się w dziele. 42 P oznanie to, o p arte na poetyckim dośw
iad-41 Liist iad-413 do J. I. Kraszewskiego .maj 1866. Nadzieję tę w najwła ściw szym św ietle staw ia dwuwiersz z Promiethidionu, t. A, s. 148:
Kto kocha, małe temu ogromnieje, I lada promyk zolbrzymita nadzieje.
42 J. M a r i t a i n , L ’expérience du poète (w studiach pt. Situation de
là poésie), Paris (1938); K. I r z y k o w s k i , Materia poetica, „Twórczość”,
czeniu, przeżyciu, w szelkich „okolicznościach”, in spiracji, je s t po dłożem , z którego w y ra sta utw ór, je st w pew ny m sensie re z e rw u arem m aterii poetyckiej. A le w ty m ujęciu w ym ykałoby się nam samo dzieło już d o k o n a n e .43 P odobnie nie w y starczy ło b y z a trz y m ać się na stw ierdzeniu (to stw ierd zenie będzie jed n a k potrzebne),
że przedm iotem m a te ria ln y m poezji, podobnie ja k filozofii, może . by ć cała rzeczywistość, pojęta w sensie ja k najszerszym , w szystk o1, co może być spostrzeżone i doznane. S form ułow anie to n ie w y s ta r cza dlatego, poniew aż odnosi się do poezji w ogóle. Otóż w szystko może być m ate ria łe m poetyckiego u tw o ru, m a te ria ł ten je s t roz m aity i zróżnicow any, nieraz tru d n o d o strzeg aln y w sw ych n a w arstw ieniach. Oczywiście w ykładnikiem , znakiem tego tw o rzy wa, a jednocześnie sam ym tw orzyw em , je st słowo.
Pojęcie tw orzyw a n ie zostało d o tąd 'sp re cy z o w an e bliżej, chcć term in te n je s t przyg o dnie używ any. Z agadnienie to staw ia do piero pow ażnie S. Skw arczyńska. 44 W edług niej tw orzyw o „ je s t
43 P. C h o j n a c k i , Wstęp do filozofii i zarys antologii, Opole 1949, s. 11: „Przedmiot materialny, ożyli to: co rozważamy, nie dzieli nauk. Dzieli je przedmiot formalny to jest, to, pod jakim wzglądem rpzedmiot rozważamy“. Niedostrzeganie tej różnicy było powodem podziału na tem aty i słowa poetyczne” i niiepcdyczne”. Na rozróżnieniu przedmiotu m a terialnego i formalnego opiera się pojęcie m aterii poetyckiej — poten cjalnie:, gdyż już sam fakt wyboru materii ¡stanowi differentiam specificam danego poety i tu przedmiot materialny zbliża się w poezji do formalnego. Stąd rozdział ten również ustala w pewnym sensie poetykę Norwida. *
W ujęciu tym nie ma m iejsca na dualizm treśctf i formy; to co nazy wamy treścią jest bowiem rówinież składnikiem obrazowania a wartość jej zależy od siły artystycznej sugestii, podobnie jak ranga artystyczna dzieła zależy też od wagi problemu. (Witkiewiczowski dylem at z głową Chrystusa i główką kapusty rozwiązał Norwid m. in. w liście 498 do Ł. Rautenstrau- chowej: „Wszelako i marchew i rzepa pozostawały marchwią i rzepą, mimo ze wiszechmiair dziwne i udatne ornej reform y”).
Dlatego też pojęcie materii poetyckiej elim inuje czynione Norwidowi zarzuty, że to filozof poetyzujący lub poeta filozofujący w łaśnie dlatego, że przedmiotem jego poezji są rów nież zagadnienia filozoficzne.
44 Wstęp do nauki o literaturze, Warszawa 1954, t, IX, s. 5; sprawy te omawia cały rozdział wstępny.
3 0 Z D Z I S Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
tą «m aterią», k tó re j a rty s ta n a d a je k o n k retn y k sz ta łt w edle po trz e b w łasnej koncepcji odbijającej twórczo i kierunkow o' obiek ty w n ą rzeczyw istość”. Po-jmuje je jako m ate ria ł surow y, za po m ocą k tó reg o a rty s ta b u d u je dzieło. A więc dla rzeźbiarza będzie to m arm u r, dla złotnika złoto, dla lite ra tu ry słowo.
Pow iedzieć jed n a k , że jęz y k stanow i tw orzyw o utw oru, to n a razić się na ogólnikow ość i pojęcie zbyt szerokie. Poza tym w uję ciu ta k im tw orzyw o jest raczej ty lk o p rzekaźnikiem i badanie go ogranicza się do zagadnień lek sy kalny ch, stylistycznych i w er- syfik acy jn ej o rg an izacji u tw o ru. W koncepcji tej w ym yka się jed n a k ż e owa tw órczo i kieru nk o w o u ję ta obiektyw na rzeczyw i stość. D latego będziem y rozum ieć tw orzyw o jako przedm iot m a te ria ln y poezji, jaiko zak res tej rzeczyw istości, k tó rą poeta eksplo a tu je , ja k o (Sumę „w iedzy”, m yśli, w zruszeń i doświadczeń, k tó re u tw ó r in sp iru ją i sk ład ają się nań, D o ujęcia takiego upo w ażnia i skłania ro m anty czn a zasada N orw ida: „P raw da jako id e a ł”. W w ęższym znaczeniu rozum ieć będziem y tw orzyw o jako s k ł a d n i k obrazow ania. K oncepcja ta zbliża się częściowo do koncepcji S kw arczyńskiej posługiw ania się środkam i pośrednim i— w sk u te k niew ystarczalności jednego tw orzyw a. „N atu ra tw o rzy w a odm aw ia a rty śc ie pew ny ch środków ekspresyw nych, pew nych środków b e z p o ś r e d n i e j ekspresji, M arm u r nie zaśpiewa... czyli z konieczności rezy g n u jąc ze środka bezpośredniego posłu ż y ć się m oże śro d k am i p o ś r e d n i m i . A zatem nie mogąc n a kazać m arm u ro w i w ydaw an ia tonów, może uprzytom nić odbiorcy rzeźbą w m arm u rze np. pieśń, m u zy k ę ”. To sam o m ożna odnieść d o poezji, k tó ra m a chy ba-n ajw iększe m ożliwości posługiw ania się środk am i pośrednim i. M ożliwości te doskonale w y korzy stał N orw id.
A żeby pojęcie tw orzyw a stało się p rz y d a tn e m etodycznie, trz e b a sprow adzić je do tw orzyw a tego a nie innego tw órcy, nie ty lk o do jed n ej dziedziny sztuki. Sensow nie iistn ieje ty lk o k o n k re tn a m ateria poetica kon k retn eg o, jednego poety, poniew aż każdy p o eta w całej rzeczyw istości w ybiera ty lko je j część i n a d a je je j rów nocześnie w łasn e cechy; 1) tę część, k tó ra jest mu
dostępna; 2) z niej może w y k o rzystać tę tylk o, k tó rą ..przeżyje” i przetw orzy w poetyckim doznaniu, k tó ra zn a jd u je odbrzm ienie w tw órczym podm iocie; 3) w reszcie p ozostanie to, co w ejdzie w skład dzieła w w yniku św iadom ej, selekcji i w y bo ru. Borowy w recenzji książki W yki mówi, że „każdy -poeta m a n ie tylko w łasną isferę uczuć i w łasn y zakres tem ató w , ale tak że w łasną dziedzinę, z k tó re j czerpie obrazy — n aczelne śro dk i sw ojej eks p re sji”. 45 Zaznacza p rzy tym , że dziedzina ta je s t sw oista. Otóż W yka zbadał pod .tym k ątem jed n ą z dziedzin — sztukę, o p ie ra jąc się o całą niem al tw órczość N orw ida. 46
Je d n ak u jęcie to n ie d a je nam obrazu całości, po d ru g ie opi sana dziedzina m oże być tylko pom ocniczym elem entem dla tw o rzenia innej rzeczyw istości poetyckiej. W obec tak ich w ątp liw o ś ci należy zadać sobie p y tanie, w jak im stosun k u w y stę p u je d an y składnik w utw o rze, ja k ą spełnia fun kcję, jak ie skład nik i są n a d rzędne, ja k i jest zakres tej poetyckiej rzeczyw istości, ja k ie a u to r nad aje jej piętno, cechy, tzn. jak im i „zm ysłam i” ją odczytuje; już sam ak t w yboru a k tu a liz u je m ate rię , określa ją i n a d a je p ię t na indyw idualnego autora.
K rid l stw ierdza, że „...liryka N orw ida ogrom nie wzbogaca poezję polską, rozszerza je j zasięg, w p row adza ją w dziedziny dotychczas p raw ie że obce dla n ie j”.47 P oniżej sp ró b u je m y bliżej określić ów zasięg i zw iązane z ty m pew ne cechy tej liryki, oraz składniki* obrazow ania. Będzie to więc w pew nej m ierze b adan ie poetyki N orwida, choć zagadnieniem p o e ty k i w ścisłym sensie zajm iem y się w trzecim rozdziale.
W i e r n o ś ć w o b e c r z e c z y w i s t o ś c i
Na początku tego rozdziału m ów iliśm y o okolicznościach, w j a kich dojrzew ał zam iar w ydania V ade m eeu m , w jak ic h g ro m a
•is B o r o w y , Książka o śuńecie sztuki w poezji Norwida, „Wiedza i Życie1’, 1949, n¡r 1.
4’’ K. W y k a , op cit.
17 M. K r i d l , Poezja w latach 1795—1863. (Dzieje literatury p ięknej
3 2 Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I
dziło się 'poetyckie tw orzyw o, sięgając rów nież do wypowiedzi pozapoetyckich. W ypow iedzi te dowodzą, że zam iar był rzeczy w iście p rzem y ślan y i program ow y. Możliwość „jednoznacznego” posługiw ania się tek ste m poetyckim i dysku rsyw nym świadczy 0 pełnej świadom ości tw órczej i uw idacznia istn ien ie paralelnoś- ci, zgodności obu n u rtó w : m y śli sform ułow ań teoretycznych oraz tw órczości. Szczegółowe w ykazy w an ie tej zgodności w ym agałoby osobnego studium , zresztą p rzy jm u je się ją zw ykle milcząco, lecz dość w yraźnie. Do uw ag początkow ych, k tó re — pośrednio — św iadczą o niej, dorzucim y k ilk a zbieżności frazeologicznych; są to n aw et dosłow ne niem al przeszczepienia, podobieństw a m iędzy sądem teo rety czn y m a „sądem ” w utw orze. W liście do J. Fon- ta n y z 1866 r. N orw id pisze: „Jeszcz^e się nikom u nie śniło o G ra m atyce, k ie d y ju ż b y ły arcy d z ie ła — H om er był!!!” . A w D w u
guzikach czytam y: „...i w iele pierw przed G ram atyką je s t Ho
m er...!”. Podobnie m ożna zestaw ić fra g m en t listu do K. Górskiej z lipca 1866 r. z O m yłką. D w uw iersz O m y łk i brzm i:
Że — Zwycięstwo w ytrzeźwia ludzkie siły, Gdy sukces, i owszem... razipaja!...
Słow a listu, pisanego w języku francuskim , m ów ią to samo, lecz b ardziej opisow o, rozszerzając tek st poetycki: Le succès n ’est
q u ’un e satisfaction des passions du m o m en t, et voici pourquoi to u t succès enivre. La victorie est l’o eu vre; et au lieu d’enivrer elle fa it le contraire: elle rend la présence d’esprit. W zm ianka
zaś w liście do Sokołowskiego i R u p rech ta stanow i rozszerzenie 1 egzem plifikację F atum , któ reg o dru g a stro fa fab u la rn ie ma taki m n iej w ięcej sens: nieszczęście spostrzegło, że człowiek patrzy , co na nim może skorzystać i ucieka. W liście człow iekiem tym jest S o k rates. „Rzew nie w spom inam , że S ok rates mając ból od kajd an na nogach swoich sta ra ł sią stąd korzystać, bad ając stosunek bolu do ży w o ta” . M ożna by w yciągnąć z tego w niosek, że zdania te w utw o rach , to prozaizm y. Na in n y m m iejscu p ostaram y się w y kazać, że ta k nie jest, tu ta j stw ierdzam y jed y n ie związki i zgod ność tw órczości i sform ułow ań w w ypow iedziach pozapoetyckich.