RECENZJE–SPRAWOZDANIA
Anna Ciechanowska: Sprawozdanie z ferencji „Komunikacja w kulturze – kul-tura w komunikacji. Pomiędzy fi lozofi cz-no-kulturową teorią a praktyką rzeczywi-stości komunikacji”, Wyższa Szkoła Go-spodarki w Bydgoszczy, 8–9 kwietnia 2011, Bydgoszcz
W dniach 8–9 kwietnia dzięki współpracy trzech ośrodków akademickich: Instytutu Filozofi i Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Zakładu Teorii i Filozofi i Komunikacji Uni-wersytetu im. Adama Mickiewicza oraz Cen-trum Kultury Medialnej Wyższej Szkoły Go-spodarki zorganizowano w Bydgoszczy kon-ferencję poświęconą komunikacji w kulturze. „Komunikacja w kulturze – kultura w komu-nikacji. Pomiędzy filozoficzno-kulturową teorią a praktyką rzeczywistości komunika-cji”, bo taki tytuł nosiła, dała okazję do spo-tkania teoretyków komunikacji – komuniko-logów, filozofów, językoznawców, medio-znawców – z praktykami: dziennikarzami, specjalistami od reklamy, marketingu, a tak-że ze zwykłymi użytkownikami. Oprócz te-go, co na każdej konferencji być powinno (i oczywiście było), czyli wystąpień prelegen-tów, istotnym i znaczącym elementem kon-ferencji były otwarte panele dyskusyjne.
Pierwszy ze wspomnianych paneli wwadzał w dyskusję i przygotowywał do pro-blematyki wystąpień. Była to również pierw-sza okazja do konfrontacji trzech różnych stanowisk naukowych i badawczych repre-zentowanych przez organizatorów. Ta różni-ca była nader widoczna przez oba konferen-cyjne dni. Inne tradycje, doświadczenia sprawiły, że momentami zarówno między kolejnymi tekstami, jak i w dyskusjach bra-kowało porozumienia – prelegenci i dysku-tanci nie wychodzili poza „sferę bezpieczeń-stwa” wyznaczaną przez ich własne zaintere-sowania czy obszary badawcze. Jakkolwiek konferencje naukowe niekoniecznie mają służyć tylko i wyłącznie ścieraniu się stano-wisk, zażartym dyskusjom i – oby jak najrza-dziej – kłótniom, to właśnie takiej otwarto-ści i korespondencji nieco we właotwarto-ściwej części konferencji brakowało.
W otwierającym panelu zatytułowanym „Prawda mediów” poruszano wiele zagad-nień, nie tylko te związane z tak sformuło-wanym tematem. Był on nie tylko elemen-tem wprowadzającym do konferencji w ogóle, ale stał się też doskonałą okazją do prowadzenia dyskusji o charakterze ogól-niejszym i choćby zastanowienia się nad diagnozą sytuacji komunikacyjnej.
Rozpoczął ją Bolesław Andrzejewski, który zaproponował powrót do Arystotele-sa i jego defi nicji prawdy oraz, co równie istotne, ujęcia zdolności do kłamstwa jako specyfi cznie ludzkiej właściwości. Trzy po-jęcia – kultura, kłamstwo i prawda – w dys-kusji nad komunikacją zdaniem poznań-skiego naukowca są fundamentalne. Prawda i kłamstwo w sytuacjach społecznych, w na-szej codzienności, mają znaczenie kluczowe dla osiągania celów, sukcesów, a czasem dla zwyczajnego polepszania sobie czy innym… samopoczucia. W komunikacji codziennej, z bliskimi, znajomymi, kłamstwo i prawda wzajemnie się uzupełniają, służą małym, doraźnym celom, podtrzymują więzi, utwierdzają w decyzjach. Są zwyczajne, wy-dają się niewinne. Są tak pospolite, że nawet arystotelesowskiej niezgodności z faktami nie dostrzegamy. Z drugiej strony mamy specyfi czną i wyjątkowo istotną komunika-cję odbywającą się za pośrednictwem me-diów. Tutaj nie ma niewinnych i przypadko-wych kłamstw. Są tylko kłamstwa lepiej i gorzej rozumiane, ale wszystkie służą bar-dzo, ale to bardzo konkretnym (i nierzadko – wyrachowanym) celom. Dostrzec to moż-na w relacjach z wydarzeń społeczno-poli-tycznych, sportowych, w sposobie przedsta-wiania raportów z badań opinii publicznej czy podawaniu danych policyjnych.
Wypowiedź Andrzejewskiego miała swoją kontynuację w dyskusji o roli me-diów. Zastanawiano się, czy są one tylko skarbnicą naszego dorobku, czy, jak chciał tego Marshall McLuhan, przedłużeniem nas samych? Krzysztof Arbiszewski dowodził, że za sprawą mediów oraz innych systemów
eksperckich żyjemy w rzeczywistości wirtu-alnej (niekoniecznie w znaczeniu „cyber-rzeczywistości”), wyobrażonej. O większo-ści faktów dowiadujemy się od innych, z czego owi „inni” to często właśnie repor-terzy, prezenterzy itp., zmuszeni więc jeste-śmy wchodzić w relacje oparte na zaufaniu, które choć nie może być pełne, zmusza jed-nak do tego, by domniemywać, że inni w kontakcie z nami nie chcą nas oszukać. Podobne stanowisko przedstawił Lech Zie-liński. Dowodził on, odwołując się do wy-powiedzi Andrzejewskiego, że mimo „roz-mijania się z rzeczywistością” oraz posługi-wania się na co dzień białymi kłamstwami, w odbiorze przekazów medialnych czy kon-taktując się z innymi mimo wszystko ocze-kujemy prawdy. Niemo zakładamy, że nie jesteśmy okłamywani, oszukiwani, ale rze-telnie informowani. Oczywiście wyzwala to pytanie, czy media faktycznie stawiają na prawdę? Pojęcie prawdy w mediach to już nie tylko Arystotelesowska zgodność myśli i rzeczy, to nawet nie tylko użyteczność in-formacji dla takich czy innych celów, ale przede wszystkim problem reprezentowa-nia konkretnych interesów. Nawet uznanie czegoś za prawdę w mediach nie musi ozna-czać zgodności ze stanem faktycznym. Rze-czywistość, jaką znamy z mediów, nie jest rzeczywistością prawdziwą. Ta medialna rzeczywistość jest czarno-biała: dobra albo zła, wypełniona ofi arami i przestępcami, winnymi i niewinnymi, pokrzywdzonymi i krzywdzicielami. Tu nie ma miejsca na in-ne kolory, nie ma nawet szans na odcienie szarości. Taki stan rzeczy związany jest choćby z tym, że także w życiu codziennym
niezwykle łatwo przychodzi nam przykleja-nie etykiet, ferowaprzykleja-nie wyroków. Media i po-dawana przez nie prawda pomagają nam zająć odpowiednie stanowisko, opowiedzieć się za którąś ze stron.
Co ważne, jak wskazał w dalszej części ożywionej dyskusji Adam Grzeliński, cho-ciaż w Polsce zaufanie do prawdziwości i rzetelności przekazów medialnych jest większe niż na Zachodzie, to i tak nie jeste-śmy skłonni im ufać do końca. Doświadcze-nie systemów totalitarnych, podskórDoświadcze-nie wyczuwalna „nieprawdziwość prawdy” w mediach sprawiają, że kwestionujemy i kontestujemy kierowane do nas przekazy. Uczymy się rozpoznawać sztuczki, rozu-mieć mechanizmy.
Jak wskazywał Mariusz Guzek, media możemy rozumieć jako instytucje reprezen-tujące inne porządki czy interesy, ale i jako wartość samą w sobie. Warto się zatem za-stanowić głębiej nad ową pragmatycznością mediów i jej granicami. W odpowiedzi na zapotrzebowanie audytorium czy też w związku z „ważnymi interesami społecz-nymi” (i szerzej – politycznymi, gospodar-czymi, obyczajowymi itd.) media wypraco-wały specyfi czny sposób komunikowania spraw, w szczególności trudnych. Poważne sprawy, o ile tylko nie dotyczą sacrum czy wyjątkowo tragicznych wydarzeń, mogą być (i zazwyczaj są) komunikowane w sposób mało poważny. W codziennych relacjach z wydarzeń sportowych, obrad sejmowych, posiedzeń komisji, podkomisji, manifestacji, protestów i całej reszty dominuje specyfi cz-ny rodzaj metaforyki, którą możemy okre-ślić mianem wojenno-zabawowej. A
ponie-waż szukamy w mediach takich sposobów narracji, które są zgodne z naszymi sposo-bami myślenia, na medialnym rynku jest miejsce zarówno dla TVN, Polsatu, Telewizji Polskiej SA, jak i Telewizji Trwam.
Całość dyskusji poświęconej prawdzie w mediach była niezwykle interesująca. Głos w dyskusji chętnie zabierali nie tylko paneliści oraz prelegenci, ale również osoby spośród licznie zgromadzonej publiczności. Po krótkiej przerwie, w trakcie której kon-tynuowano w węższych gronach podjęte tematy, rozpoczęła się właściwa część kon-ferencji, czyli wystąpienia prelegentów. Po raz kolejny jako pierwszy głos zabrał Bole-sław Andrzejewski. Jego wystąpienie pt. „O komunikacji w kulturze” miało charak-ter wprowadzający. Prelegent zajął się w nim ewolucją człowieka zmierzającego ku kultu-rze. W szczególności interesowała go prze-miana zachodząca w zdolności człowieka do wyrażania siebie, jego umiejętności ko-munikacyjne. Wychodząc od Cassirerow-skiego homo symbolicum, przedstawił drogę do homo universus. Wskazywał na nieroze-rwalność człowieka i przyrody, o jakiej czę-sto badacze chcą zapomnieć, a w każdym razie odciąć się od niej. Człowiek funkcjo-nuje w wielu światach – nie może istnieć bez swojego środowiska i musi się komuni-kować. I może stać się w pełni homo
univer-sus poprzez umiejętność komunikacji –
tworzenia, odbierania, rozumienia i inter-pretowania przekazów płynących z otocze-nia tak naturalnego, jak i społecznego.
W kolejnym wystąpieniu Norbert Le-śniewski rozważał zagadnienie sensu wypo-wiedzi. Odwołując się do tradycyjnej
termi-nologii, choćby rozumienia „sensu” jako wypowiedzi zdaniowych w sensie logicz-nym, poprzez liczne przykłady wskazywał, że większość wypowiedzi formułowanych zarówno w języku humanistyki, jak i w ję-zyku potocznym nie może spełnić wymo-gów sensowności. Skoro tak, pytanie, które należy przed sobą postawić, nie dotyczy te-go, czym jest sens czy czym jest rozumienie, ale co tak naprawdę jest warunkiem i kryte-rium wystarczającym dla potrzeb komuni-kacji językowej. Takim istotnościowym ele-mentem okazuje się „sens realizacji”, a mia-rą skuteczności komunikacji jest to, czy poprzez konkretne wypowiedzi jesteśmy zdolni do przekonania innych do podjęcia określonych działań.
W wystąpieniu „Rozumienie kultury w świetle fi lozofi i komunikacja Karla Otto-na Apla” MagdaleOtto-na Skorczyk podjęła się próby uchwycenia kultury w koncepcji nie-mieckiego fi lozofa, twórcy koncepcji trans-cendentalno-pragmatycznej. Jakkolwiek sam Karl-Otto Apel nie defi niował tego po-jęcia wprost, z jego pism można zdaniem prelegentki wywnioskować, że jest ona tym, co dzieje się między ludźmi. To za sprawą realnej wspólnoty komunikacyjnej, jej goto-wości do podjęcia argumentacyjnego trudu mającego na celu ustalenie wspólnych norm i wartości, możliwe jest wykształcenie kul-tury oraz wspólnej, społecznej praktyki.
Jako ostatni w sesji przedpołudniowej wystąpił Marek Mikielewicz, dziennikarz, współpracownik między innymi Telewizji Polskiej SA. Było to pierwsze i jedyne tego dnia wystąpienie o charakterze empirycz-nym. Mikielewicz chciał ukazać konkretne
zjawiska związane z reklamą i marketin-giem w mediach. Trzon wystąpienia kon-centrował się na pojęciu product placement. Warto zdaniem prelegenta przyjrzeć się, jak
product placement wygląda w wykonaniu
rodzimych twórców – zastrzeżenia budzi przede wszystkim forma, w jakiej jest ona realizowana. Był to jeden z tych referatów, który wyjątkowo podobał się zgromadzonej publiczności (czyżbyśmy lubili słuchać, jak to w Polsce jest źle?), ale też bardzo wyrazi-ście kontrastował z wcześniejszymi wystą-pieniami. Po serii referatów stricte teore-tycznych mieliśmy przykład wyjątkowo praktyczny, odwołujący się do konkretnych realizacji. Co ciekawe, te nierzadko banalne przykłady z „Klanu”, „Na Wspólnej” czy „Plebani” żywo zainteresowały… naukow-ców! Może takie spotkania powinny odby-wać się częściej i wreszcie zaowocowałyby nieco bardziej „przyziemnymi” i mniej od-realnionymi problemami rozważanymi w tekstach naukowych?
Mikołaj Domaradzki w wystąpieniu za-tytułowanym „Miejsce metafor w bada-niach nad komunikacją” pokazywał, w jaki sposób można wykorzystać pewne funda-mentalne ustalenia językoznawstwa kogni-tywnego do fi lozofi cznych rozważań nad zjawiskiem komunikacji. Centralnym punk-tem rozważań było pojęcie metafory, bez której nasze porozumiewanie się byłoby zu-pełnie niemożliwe, ale też bez jakiego w ogóle konceptualizowanie fenomenu ko-munikacji nie mogłoby się odbywać.
Po dobrze przyjętym przez publiczność referacie poświęconym metaforom wystąpił Michał Wendland, który podjął próbę
od-powiedzi na pytanie o możliwość prowa-dzenia refl eksji teoretycznej nad komunika-cją z perspektywy konstruktywizmu spo-łecznego. Po skrótowym przedstawieniu historii i głównych założeń konstruktywi-zmu prelegent zastanawiał się nad zasadno-ścią oraz możliwozasadno-ścią wykorzystania poten-cjału leżącego w konstruktywizmie do ba-dań i fi lozofi cznych refl eksji nad fenome-nem komunikacji. Według Wendlanda perspektywa konstruktywistyczna może być realną alternatywą metodologiczną wobec transmisyjnych modeli komunikacji.
Z wystąpieniem poznańskiego naukow-ca dobrze korespondowało kolejne, skon-centrowane na krytyce transmisyjnego uję-cia komunikacji. Emanuel Kulczycki wska-zywał na zupełnie inne przyczyny kwestio-nowania słuszności modelu transmisyjnego. Krytyka została przez niego przeprowadzo-na z perspektywy antypsychologistycznej, a autor koncentrował się na przedstawieniu, w jaki sposób transmisyjny rodowód refl ek-sji nad procesem komunikacji staje się prze-szkodą w wyłanianiu się autonomicznej dyscypliny komunikologicznej.
Na zakończenie pierwszego dnia konfe-rencji Aleksandra Mosiołek zastanawiała się nad kategorią postoralności jako propozy-cją opisu kolejnego etapu kultury zachod-niej. Wokół wystąpienia zrodziła się gorąca dyskusja dotycząca języka, jakim posługuje się współczesna nauka. Dyskutanci ne-gowali w ogóle sens mówienia o post-oralności, a także krytykowali manierę do-dawania przedrostków pokroju „post-” do większości funkcjonujących, tradycyjnych pojęć, co powoduje zaciemnienie dyskursu
oraz czyni wiele współczesnych tekstów niezrozumiałymi, a samych badaczy zamy-ka w kręgach „wyznawców” poszczególnych pojęć i koncepcji. Niejako w odpowiedzi na to Alina Kołaczyk, odwołując się do fi lozofi i Kanta oraz przykładów czerpanych z co-dzienności, snuła refl eksję nad trudnościa-mi pojawiającytrudnościa-mi się w komunikacji trudnościa- mię-dzy pokoleniami.
Drugi dzień konferencji rozpoczął pa-nel dyskusyjny z udziałem praktyków me-dialnych i teoretyków komunikacji. Pomi-mo rozesłanych licznych zaproszeń, dekla-racji przybycia w efekcie przerodził się on w panel, na którym spotkali się teoretycy komunikacji z praktykami, którzy działal-ność dziennikarską prowadzili kilka, kilka-naście lat temu, a obecnie… również są teoretykami komunikacji, medioznawcami. Nieobecność środowiska dziennikarskiego może zastanawiać. Wśród publiczności znalazła się zaledwie jedna czynna dzienni-karka. Czy środowisko nie chce dyskuto-wać? Może uważa, że naukowcy są już tak daleko w swych rozważaniach od dzienni-karskiej praktyki, że udział w dyskusji nic im nie da? A może jest i tak, że i dzień, i po-ra – sobotni popo-ranek – okazały się nie-sprzyjające?
Panel dyskusyjny „Społeczno-kulturowa rola mediów lokalnych” rozpoczęło wystą-pienie Remigiusza Zawadzkiego, dyrektora Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Re-portażu CAMERA OBSCURA. Wskazał on na istotność poruszania problematyki ko-munikacji i mediów, ale zwrócił uwagę na jeszcze jeden element – pieniądze, jakie są z tym związane. We współczesnym świecie
mediów przekaz – nieważne, czy to fi lm fa-bularny, reportaż, słuchowisko, czy news – który nie ma przełożenia na fi nanse, nie ma racji bytu. Organizacje, nawet te „niezależ-ne”, aby móc wypełniać swoje funkcje, kon-centrują się na pozyskiwaniu funduszy. Pewną nadzieją i furtką do realizowania bardziej artystycznych zamierzeń staje się Internet. Widoczna jest przepaść między przekazami, które spełniają wymogi „zama-wiających” (stacji telewizyjnych, radiowych, prasy drukowanej) a tymi tworzonymi na potrzeby cyberprzestrzeni.
Kolejne wystąpienia panelistów doty-czyły przykładów prasy lokalnej. Jacek Lindner przedstawił fragmenty swoich ba-dań dotyczące prasy regionu kujawsko-po-morskiego, zaś Mariusz Guzek oraz Marek Chamot opowiadali o doświadczeniach tworzenia lokalnych tytułów. Zastanawiano się nad tym, dlaczego niektóre tytuły miały tak krótki żywot. Pojawiła się kwestia „dep-tania po odciskach” lokalnym władzom, biznesmenom, a czasem podziałem środo-wiska uniemożliwiającym normalne funk-cjonowanie. Wskazywano również na to, jak zmieniła się prasa z momentem wkro-czenia na szeroką skalę Internetu. Usiecio-wone teksty prasowe mają jeden ważny ele-ment – forum, na którym można je komen-tować, spierać się ze zwolennikami innych stanowisk. Czasem te forumowe polemiki przesłaniają treści artykułów. Opowiadając o tym, odwoływano się do przykładów z lo-kalnych forów internetowych oraz rozważa-no mechanizmy sprawiające, że często wy-powiedzi nawet niewielkiej grupy osób wydają się stanowiskami powszechnymi
i czasem mającymi wpływ na przykład na decyzje polityczne.
Dzień drugi konferencji, jak wskazał na to już panel dyskusyjny, był dużo bardziej swobodny, praktyczny, bliski doświadcze-niu codzienności. Po pierwszym ddoświadcze-niu, w którym dominowały wystąpienia suche, teoretyczne, czasem bardzo mocno oddalo-ne od doświadczenia słuchających, pojawi-ły się teksty o zjawiskach dobrze znanych.
Na początek Krzysztof Abriszewski przedstawił w malowniczy sposób drogę od tego, czym kiedyś było „zajmowanie się na-uką”, do tego, jak to wygląda dzisiaj. Obecnie równolegle funkcjonuje wiele koncepcji, pojęć, często niejasno sformułowanych i defi -niowanych, różnorodnie interpretowanych. Ogrom wiedzy, którą należałoby posiąść, prowadzi do tego, że wiele koncepcji, na-zwisk znamy tylko pobieżnie. Współcze-snym naukowcom nie pozostaje nic innego, jak pogodzenie się z rozrastaniem się wiedzy i niemożnością jej opanowania w całości.
W kolejnych referatach zastanawiano się nad tożsamością dyscypliny określanej mianem komunikacja międzykulturowa (Dominika Łukoszek), oporem (Michał Wróblewski) oraz wyzwaniami komunika-cyjnymi we współczesnym świecie, a zwią-zanymi choćby z pojęciem dystansu (Maciej Kopyciński). Pojawiły się także wystąpienia bardzo bliskie słuchaczom poświęcone plotkom i celebrytom (Agnieszka Jeran) oraz językowi w przekazach prasowych, jak i radiowych czy telewizyjnych (Małgorzata Dysarz-Lewińska). Dzięki licznie podawa-nym przykładom, barwpodawa-nym opisom wystą-pienia skłoniły do dyskusji oraz licznych
komentarzy. Na zakończenie wystąpił Jacek Lindner, który na podstawie przeprowadzo-nych badań wskazywał, w jaki sposób dwa rodzaje mediów w Polsce kreują dwie skraj-nie różne wizje i jakości polskiej kultury. Problemem, jaki się z tym wiąże, jest to, że nie umiemy jako kraj pokazać na arenie międzynarodowej różnorodności i bogac-twa kultury polskiej, lecz wysyłamy sygnały o tym, jak jest ona podzielona. W efekcie częściej do mediów zachodnich przebijają się informacje o tym, że „Polacy kłócą się o Czesława Miłosza” niż to, co faktycznie ten twórca napisał.
Konferencja „Komunikacja w kulturze – kultura w komunikacji” była niezwykle różnorodna. Owa różnorodność była zwią-zana z tematyką oraz perspektywą badawczą poszczególnych prelegentów – od wystąpień abstrakcyjnych, często dość trudnych dla osób niezorientowanych w danej problema-tyce, aż po te odwołujące się do życia co-dziennego. Stało się to z jednej strony zaletą, bowiem możliwe było pokazanie wielości możliwości związanych z badaniami nad komunikacją czy mediami, z drugiej zaś wa-dą, gdyż między poszczególnymi wystąpie-niami brakowało dialogu, porozumienia. Niewątpliwym atutem konferencji były pa-nele dyskusyjne – bliższe życiu, pozwalające na rzeczywiste tworzenie realnej wspólnoty komunikacyjnej. Miejmy nadzieję, że konfe-rencja bydgoska stanie się zalążkiem do trwalszej współpracy i wymiany doświad-czeń naukowo-badawczych między uczel-niami z Poznania, Torunia i Bydgoszczy.
Anna Ciechanowska
(Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy)
Krystyna Szafraniec (rec.): Barbara Ciż-kowicz, Wyuczona bezradność młodzieży, Wydawnictwo Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, Bydgoszcz 2009, ss. 236. Gdy w latach 90. ukazywała się książka z bezradnością w tytule, budziła ciekawość każdego, kto był zainteresowany wyjaśnia-niem procesu transformacji systemowej – bezradność oznaczała bowiem jedną z za-sadniczych mentalnych barier na jej drodze. Gdy taka książka ukazuje się w 2009 roku i dotyczy młodzieży, budzi innego typu cie-kawość. Cóż może oznaczać przypisana po-koleniu, które całkiem nieźle sobie radzi w świecie, którego nie można jej pozazdro-ścić? Lektura pierwszych stron książki Bar-bary Ciżkowicz Wyuczona bezradność
mło-dzieży uświadamia czytelnikowi, że co
praw-da rzecz nie dotyczy relacji młodzież–zag-matwany świat, ale to czego dotyczy – bez-radność szkolna – jest jeszcze ciekawsze. Aspirujemy do społeczeństwa wiedzy, nie-ustannie reformujemy szkolnictwo różnych szczebli i oto ktoś dostrzega problem bez-radności młodzieży w sytuacjach szkolnych. Zaiste, bardzo intrygujące. Niestety, książka oparta na bardzo rozległej empirycznej ba-zie, solidnych teoretycznych podstawach (model wyuczonej bezradności opisany przez psychologów społecznych: M. Selig-mana, M. Rosenbauma, G. Sędka) jest w gruncie rzeczy bezprzedmiotowa, nie-konkluzywna i niestrawna językowo.
Podstawowym założeniem Autorki jest teza o „szkole jako miejscu porażek związa-nym z szerokim dostępem młodzieży do szkół maturalnych i szkół wyższych” (s. 56).