• Nie Znaleziono Wyników

View of Popowstaniowa działalność Józefa Kalinowskiego (o. Rafała od św. Józefa karmelity bosego) 1864-1907

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Popowstaniowa działalność Józefa Kalinowskiego (o. Rafała od św. Józefa karmelity bosego) 1864-1907"

Copied!
46
0
0

Pełen tekst

(1)

RYSZARD BENDER

POPOW STANIOW A DZIAŁALNOŚĆ JÓ ZE FA KALINOW SKIEGO (O. RAFAŁA OD ŚW. JÓ ZE FA KARM ELITY BOSEGO)

1864-1907 *

I

Urodzony 1 IX 1835 r. w W ilnie w rodzinie A ndrzeja, d y rek to ra In sty ­ tu tu Szlacheckiego, i Józefy z Połońskich. Osierocony przez m atkę, gdy m iał zaledw ie 2 miesiące, w ychow yw any b y ł Józef K alinow ski głównie przez k olejną żonę ojca, Zofię P u ttk am erów nę, córkę M arii W ereszcza- ków ny i W aw rzyńca hr. P u ttk a m e ra 1.

A bsolw ent M ikołajew skiej A kadem ii Inżynierskiej w P etersb u rg u i k a­ pitan arm ii carskiej po zw olnieniu z w ojska, 17 V 1863 r., przy b y ł do W arszawy. Stąd przez w ładze pow stańcze skierow any został do W ilna. O bjął tam z ram ienia Rządu Narodowego, w m a ju 1863 r., kierow nictw o W ydziału W ojny, W ydziału W ykonawczego Litw y. N a ty m stanow isku w spółdziałał ściśle z K onstantym K alinow skim , rad y k aln y m przyw ódcą rów nież ludności białoruskiej. K o nstan ty K alinow ski b ył w ty m czasie kom isarzem pełnom ocnym Rządu N arodowego n a Litw ę. A resztow any został w nocy z 9 n a 10 II 1864 r. W m iesiąc później podobny los spotkał Józefa Kalinow skiego. A resztow ano go w nocy z 24 n a 25 III 1864 r. Uwięzienie ich obu oznaczało faktycznie koniec pow stania n a Litw ie.

* Jego aktyw ność pow stańczą przedstaw iono w art. R. B e n d e r . D ziałalność

Józefa K alinow skiego (o. R afała od św. Józefa k a rm e lity bosego) w p ow staniu styczn io w ym („Zeszyty N aukow e K U L ” 8:1965 n r 2 s. 47-61). W tym że ro k u au to r

w ydal także w T ow arzystw ie N aukow ym K U L W spom nienia o. R afała K a lin o w sk ie ­

go, jako tom III M ateriałów do historii Kościoła w Polsce, (Lublin 1965 ss. X X V II

+ 149). O bjęły one la ta 1835-1877.

D rukow ana obecnie rozpraw a, o p arta głów nie n a w spom nieniach i ko resp o n ­ dencji o. K alinow skiego, stanow i w y n ik dalszych studiów n ad jego osobą i o b ej­ m uje okres popow staniow y, w tym rów nież la ta zakonne.

1 Życiorys zob. w : P olski sło w n ik biograficzny (dalej PSB). T. 11. K rak ó w 1965 s. 457 n. oraz Hagiografia polska T. 1. P oznań 1971 s. 681-699.

(2)

W yrok w spraw ie Józefa K alinow skiego zapadł 2 VI 1864 r. Zaliczony on został do pierw szej kategorii przestępców i skazany n a k a rę śmierci przez rozstrzelanie. D ow iedział się o ty m n a jp ie rw od podoficera Ułupsa, Łotysza z pochodzenia, k tó ry obsługiw ał go w celi w ięziennej. Płacząc poinform ow ał on K alinow skiego o skazaniu go na śmierć. W iadomość tę p rzy jął K alinow ski spokojnie, takiego w y rok u się spodziewał. Po skazaniu przeniesiono K alinow skiego do innej celi, w yrok odczytano m u później.

D ow iedziaw szy się o w yro k u śm ierci rodzina Kalinow skiego rozpoczęła interw encję. Za spraw ą żony ojca, Zofii z P u ttk am eró w Kalinow skiej, sta ra li się w ykorzystać sw oje w pływ y P uttkam erow ie. W szelkie zabiegi i sta ra n ia nie przyniosły jed n ak początkowo spodziew anych rezultatów . R odzina próbow ała uzyskać także poparcie przewodniczącego Tymczaso­ wego A u d y to ria tu Polowego i ko m endanta W ilna generała A leksandra W iatkina, ofiarow ując m u 500 rubli. G enerał pieniędzy nie przyjął, ale p rzy rzekł dołożyć w szelkich sta ra ń w celu osiągnięcia zm niejszenia kary. On to m iał praw dopodobnie w rozm ow ie z generałem -gubernatorem w i­ leńskim , M uraw iew em , powiedzieć, że śm ierć Kalinow skiego przyniesie korzyść jed yn ie Polakom . Żył on bow iem w opinii świętości, będą więc go m ieli Polacy po śm ierci za m ęczennika i świętego. Ten argum ent tra fił podobno M uraw iew ow i do p rzekonania i zezwolił on na złagodzenie kary.

Rzeczyw iście bow iem zachow anie się Kalinow skiego w śledztw ie i w czasie procesu sądowego było ta k pełne godności, że w zbudziło szacunek zarów no w ładz śledczych i sądow ych, ja k też personelu więziennego. Jednocześnie k ształtow ała się o nim opinia świętości. Zaczęto go uważać za ascetę i m istyka. Jego liczne, wyżej przedstaw ione p rak ty k i religijne, głów nie m odlitw y, odbyw ane w celi w ięziennej, budziły zdziwienie, ale zm uszały też do szacunku.

D ecyzją Tym czasowego A u d y to riatu Polowego z 2 VII 1864 r. zm ie­ niono k lasyfikację przestępczej działalności pow stańczej Kalinowskiego. U znano go ostatecznie za przestępcę kategorii drugiej i skazano n a po­ zbaw ienie rang, szlachectw a, praw , stan u oraz zesłanie n a katorgę do tw ierd z S yberii n a 10 lat. A u d y to riat postanow ienie sw oje m otyw ow ał tym , że K alinow ski nie w chodził w skład rew olucyjnej organizacji Czer­ w onych i w y raził podczas śledztw a „[...] serdeczną skruchę przez otw arte w yznanie o przestępczej swej działalności” 2.

K ara śm ierci om inęła więc Kalinow skiego. Życia swego nie m usiał zakończyć m ając la t 28. W yrok — 10 la t robót fortecznych — przejm ow ał go jed n a k trw ogą.

2 B e n d e r . D ziałalność Józefa K alinow skiego {...] w pow staniu styczn io w ym s. 47-61.

(3)

II

Zanim w yw ieziono Kalinow skiego i in ny ch skazańców n a zesłanie, przez czas jakiś trzy m an o ich w fortecy w ileńskiej, O strogu. P rzed w y jaz­ dem odw iedziła go przy b ran a m atk a Zofia K alinow ska, siostra M arynia i najm łodszy b ra t Jerzy. Ojciec nie spotkał się z synem . N ie czuł się na siłach widzieć go w stro ju w ięziennym , zam kniętego w kazam atach fo rte - cznych. F ak t te n odczuł jednak Józef boleśnie. W liście przesłany m ojcu starał się w ykazać skruchę. Pisał:

Całe życie dobrow olny tułacz, kiedy Bóg m nie p raw ie g w ałtem p rzy g a rn ą ł do ogniska Waszego — mój drogi Ojcze — zam iast k o rzy stan ia z łaski Jego, p ra c o w a ­ łem nad tym , żeby się z W am i znow u rozłączyć. Zgrzeszyłem przed T obą Ojcze drogi skrytością i pogardziłem rad am i m ądrzejszych ode m nie. Bóg też m nie sp ra w ie d li­ w ie ukarał.

Zbliżał się czas w yjazdu z W ilna. K alinow ski w ysłał o statn i list do rodziny. P rosił o fotografie bliskich osób, o Now y T estam ent, K sięgę Jo ba i swój krucyfiks. Z ty m najdroższym i pam iątkam i, m ającym i nieść m u pociechę przez długie lata z dala od k ra ju i rodziny, opuszczał on Wilno.

W raz z innym i skazańcam i w samo południe 1 1 V II 1864 r. odbył uroczysty, triu m fa ln y pochód przez ulice m iasta, aż do dw orca kolejowego. Na szczęście, w brew obawom, nikogo nie zakuto w kajd any . Sform ow ano jedynie z w ięźniów szeregi, k tó re p toczyło wojsko. T łum y ludzi żegnały ich gorąco i ze łzam i na trasie przem arszu. Kozacy n a koniach bezsku te­ cznie odpędzali cisnącą się k u w ięźniom n a ulicach ludność. B ył to, zda­ niem Kalinowskiego, praw dziw y k o n d u kt pogrzebow y. P rzypom inał po­ dobny m om ent sprzed lat, tak sugestyw nie opisany w Dziadach przez A. M ickiewicza.

Opuszczał K alinow ski W ilno w dzień niezw ykłe upalny, w straszliw ej ciasnocie, jak a panow ała w wagonach. K iedy pociąg ru szy ł i m ijał ciągnące się pod m iastem wzdłuż torów wzgórze, rzucano co k ro k w ich stronę kw iaty. Ten serdeczny gest m ieszkańców rodzinnego m iasta odczuw ał Kalinow ski jako ostatnie w życiu pożegnanie. K w iaty, któ re spadały na pociąg, w ydaw ały m u się kw iatam i składanym i n a grobach cm entarza. Z tego ponurego n a stro ju i przygnębienia zdołał się otrząsnąć dopiero następnego dnia po południu, kiedy pociąg d otarł do P etersb u rg a. Na dworcu czekał już n a niego d r Poznański, ten sam, u którego zatrzym ał się przed laty, gdy przy był po raz pierw szy do stolicy cesarstw a n a stu ­ dia. W chwili wielkiego p rzygnębienia to spotkanie w czasie kilkugodzin­ nego postoju pociągu i serdeczne słowa w ypow iedziane przez P oznańskie­ go stały się dla Kalinow skiego w ielką pociechą. Dalszą więc podróż, z P e ­ tersburga do M oskwy, mógł on już odbyw ać w n a stro ju o w iele pogodniej­

(4)

szym. W M oskwie czekał go i pozostałych skazańców kilkudniow y postój. M iłą niespodzianką w starej stolicy carów było przyjęcie zgotow ane przez ludność. Rozdano im w szystkim posiłek, a po południu w ielka rzesza m ieszkańców m iasta obdarow ała zesłańców żyw nością na drogę i datkam i pieniężnym i. K iedy po kilku dniach odprow adzono ich n a dworzec, ze strony przechodniów raz po raz p adały w ołania: „Nie smućcie się bardzo, n astąp i am n estia” . Ze słów ty ch i z całego zachow ania przebijała sym ­ p a tia dla skazańców. Postaw a m ieszkańców prow incjonalnej Moskwy odróżniała się k orzy stnie od zachow ania ludności stołecznego P e tersb u r­ ga. B yła ona echem liberaln y ch i rew olucyjno-dem okratycznych prądów n u rtu ją cy c h wówczas społeczeństw o rosyjskie. Św iadczyła o tym, że przy n ajm n iej n a prow incji k ieru n e k dem okratyczny b rał jeszcze chwilo­ wo górę nad naw oływ aniam i rząd u do szowinizm u i antypolskich w y­ stąpień.

Dalsza droga w iodła K alinow skiego i pozostałych zesłańców do Niż­ nego N ow ogrodu (dzisiaj Gorkij). Tam, w ykorzystując kró tki postój, w raz z k ilk u tow arzyszam i u d ał się K alinow ski od razu do kościoła. Zna­ leźli go jed n ak zam kniętym . Proboszcz bow iem objeżdżał od w ielu d ni swo­ ją rozległą parafię. Z Niżnego ruszono do Kazania, już nie koleją, z którą m usieli się pożegnać, lecz statk am i po rzece Wołdze. Ogrom em jej wód, m alow niczością brzegów i położonych n a nich osad zachw ycał się K ali­ now ski w listach pisanych do rodziny. W K azaniu zesłańcy z Litw y po­ łączyli się z zesłańcam i z Rusi. W śród ty ch ostatnich najw ięcej było m łodzieży u niw ersyteckiej. Poza ty m w obu grupach sporą część skaza­ nych stanow ili chłopi. Z K azania płynęli oni wszyscy pod p rąd rzeki K am y, statkiem parow ym , w k ieru n k u północno-w schodnim do Perm u. Tam b y ł p u n k t zborny, z którego rozsyłano skazańców po całym obszarze Rosji. W P erm ie spotkał się Józef K alinow ski ze sw ym b ratem G abrie­ lem, zesłanym do Szedryńska w guberni perm skiej, za udział w w ypad­ kach pow stańczych w H ory-H orkach, gdzie w chw ili w ybuchu działań b y ł studentem . Z nim odbył Józef blisko 600-kilom etrow ą w spólną pod­ róż aż do Je k a te ry n b u rg a (dzisiaj Swierdłowsk).

Z P e rm u w dalszą drogę, za U ral, w yruszono w kibitkach, trzęsących się niem iłosiernie wózkach, a nie jak daw niej — pieszo. Po trzech ska­ zańców siedziało n a jed n y m wózku. Z atrzym yw ano się na stacjach eta ­ powych, a niekiedy także w m ijan y ch w siach, dla zm iany koni i spędze­ nia noclegu w chłopskich chaiach. W drodze o spraw y całej g rup y zabie­ gał starosta. Został nim w y b ra n y Bolesław Morgulec. Jechali przez K un- g ur i T ium eń do Tobolska. Tam, po przebyciu przedtem w zburzonych w ód Irtyszu , czekał K alinow ski z drżeniem ostatecznej decyzji co do swego losu. N iepokoiło go pytanie, czy będzie zastosow ana względem niego k a ra 10 la t pobytu w tw ierdzach S y biru i zostanie skierow any

(5)

do Omska, czy też w raz z innym i skazańcam i ruszy dalej n a wschód, do zw yczajnych ciężkich robót.

Po kilkudniow ym pobycie w ypraw iono w szystkich zesłańców w dal­ szą drogę, od odległego o półtora tysiąca kilom etrów Tom ska. W ten sposób om inęło go niebezpieczeństw o, którego n ajbardziej się obaw iał — roboty forteczne. Po drodze do Tom ska na jed n y m z etapów czytał K ali­ nowski z rozrzew nieniem w ypisane na fram udze okiennej im ię i nazw is­ ko kolegi szkolnego, zarazem m ęża siostry ciotecznej K aroliny, Ja n a Rychlewicza. W Tomsku, przez zbieżność im ienia i nazw iska z in n y m ze­ słańcem, z któregoś z zaścianków litew skich, om al nie został on skierow a­ ny do pobliskiej wsi na tzw. osiedlenie. Ta form a zesłania tylko pozornie w ydaw ać się m ogła ulgą. Faktycznie los ludzi rozrzuconych sam otnie lub w kilku odległych od siebie w siach sy b eryjskich b ył o w iele gorszy. P o­ zbawieni bowiem byli tacy zesłańcy natu raln ego oparcia w e w spólnym gronie tow arzyszy. Przed Tom skiem grupa, w której znajdow ał się K ali­ nowski, zatrzym ała się w e wsi Dubrow no. Z pow odu k ry na rzece Ob m usiano czekać kilka tygodni. W ty m czasie zam ieszkał K alinow ski w chłopskiej chacie nad brzegiem rzeki. K orzystając ze sposobności pozna­ wał on życie chłopskiej ludności syberyjskiej, k tórej los, m im o oddale­ nia od carskiej stolicy, wcale nie by ł lekki. W Tom sku po raz pierw szy od opuszczenia P erm u mógł K alinow ski w ysłuchać 14 X II 1864 r. m szy św. i przystąpić do sakram entów . Pierw szy raz od opuszczenia W ilna był wówczas w kościele, poniew aż w P erm ie słuchał jedynie m szy św. polo- wej, odpraw ianej na dziedzińcu w ięziennym . P łak ał z przejęcia usłyszaw ­ szy po raz pierw szy od opuszczenia k ra ju głos organów . W pierw szy dzień Bożego N arodzenia był on na 6 m szach — 3 w ysłuchał w e w łasnej intencji, a 3 w intencji chorego n a ty fu s K azim ierza Laudyna. Z aprzy­ jaźnił się z nim w drodze z Tobolska. Pochodził on z Inflant, ze spol­ szczonej rodziny irlandzkiej, był absolw entem In sty tu tu Agronom icznego w M arym oncie. Zw rócił on jego uw agę reg u larn y m pogrążaniem się w długiej m odlitw ie, co wśród zesłańców odbyw ających drogę etapow ą nie było zjaw iskiem często spotykanym . O dw rotnie, zdarzały się w śród nich, wcale nierzadko, w ypadki obojętności religijnej, przygnębienia i apatii. Zachowanie tak ie po klęsce narodow ej k ontrastow ało w sposób jask raw y z ożywieniem uczuć religijnych tak pow szechnym w latach 1861-1863, w okresie m anifestacji patriotyczno-religijnych i samego pow stania. W liście do rodziny z bólem więc donosił K alinow ski: „Z naszych braci rzadko widzieć się zdarzy, już nie m ówię m odlących się, ale czyniących znak k rzyża”. P rzy jaźń z K azim ierzem Laudynem , zapoczątkow ana w drodze na zesłanie, pogłębiona w spólnotą przekonań, okazała się z czasem dozgonną. I chociaż L audyn po opuszczeniu S yberii nie w rócił do k raju ,

(6)

lecz osiadł w M oskwie, zająw szy się przem ysłem i handlem , to jednak stale byli oni ze sobą w kontakcie.

W Tom sku, ze w zględu n a chorego L audyna i przebyw ającego tam J a ­ n a Rychlew icza, pozostał K alinow ski blisko 2 m iesiące. W ty m czasie jego p a rtia zesłańców ru szy ła naprzód. U dał się więc w końcu stycznia 1865 r. w dalszą drogę z now ą p artią, bez daw nych przyjaciół i bez Lau­ dyna, k tó ry m usiał pozostać w Tom sku. Podróżował, jak na w arunki zesłańcze, w ygodnie — w y n ajęty m i saniam i pocztowymi. Jechał nimi w raz z konw ojem lu b w yprzedzał go nieco. Szybko jedn ak zrezygnował z tej w ygody. Sanie pocztowe oddał słabym , chorującym towarzyszom , a sam, ta k ja k in n i uczestnicy konw oju, już pieszo dotarł do K rasnojarska n ad Jen isejem . S tam tąd odbył długą drogę do położonego nad Angarą, w pobliżu B ajkału, Irkucka.

Podczas podróży n a zesłanie z każdym dniem coraz bardziej pogrążał się K alinow ski w m odlitw ie i rozm yślaniu. Bolał jednocześnie, jak w i­ dzieliśm y, nad obojętnością w spraw ach w iary sw ych towarzyszy. Do­ strzegał u nich p raw ie pow szechnie w ystęp ujący brak w iedzy religijnej, idący, co gorsze, w parze z m ędrkow aniem . K apłanom m iał znów za złe, że nie zawsze okazyw ali się gorliw i i przykładni wobec osób świeckich, z k tó ry m i w spólną odbyw ali drogę. Sobie w yrzucał b rak należytego w y­ kształcenia religijnego i zaham ow anie w rozw oju życia w ew nętrznego w okresie młodości. G rom adził więc ju ż w drodze książki o tem atyce re ­ ligijnej, k tó re nadsy łali m u do m iejsc etapow ych członkowie rodziny i znajom i. S tudiow ał te dzieła i pożyczał kolegom, naw et za cenę u tra ty poszczególnych egzem plarzy. Zależało m u bow iem na oddziaływ aniu na bliźnich, zwłaszcza obojętnych religijnie. Dzielił się zresztą z tow arzy­ szam i zesłańczej w ędrów ki nie tylko książkam i, ale też w łasnym i przem y­ śleniam i. P o d trzy m y w ał ich n a duchu swą żarliw ością religijną. Niósł im też pomoc m aterialn ą. N a nędzę bow iem życiow ą bliźnich reagow ał w ró w n y m stop niu ja k n a ich p o trzeby duchowe. Z 500 rubli przysłanych m u przez rodzinę przed przybyciem do Tomska, a więc w ciągu kilku m iesięcy, w y dał n a siebie 5 rb, opłacił kilkadziesiąt ru b li za przejazd po­ cztą i pozostało m u niespełna 100 rb, k tó re rozdał bliźnim , bo byli w bie­ dzie i potrzebow ali pomocy. T łum aczył rodzinie, że w śród jego tow arzy­ szy nędza je s t ta k w ielka, że n ik t nie może być pew ny, n aw et jeśli ma duży zapas pieniędzy, czy ich nie rozda ju tro osobom potrzebującym . P rosił więc rodziców o zrozum ienie i przesłanie do Irkucka, jeśli w arunki im pozwolą, choć m ałej sum y pieniędzy. P isał w liście: „Módlcie się za nas, nie proście o wygody, ale o ducha Bożego, k tó ry by natchn ął ludzi n iepopraw ionych n aw et przez nieszczęście”.

Nie szło m u więc o w łasny d ostatek w czasie tułaczej wędrów ki. In­ nych też zresztą zm uszał do rezygnow ania z wygód. W adw encie uparł

(7)

się pościć 3 dni w tygodniu, i to nie tylko sam, lecz ze w szystkim i kole­ gami, m imo ich narzekań. Udało m u się to przeforsow ać dzięki przeko­ n aniu w ybornego kucharza ich w ędrującej p artii, Zdzisław a M itkiew icza. W ten sposób dodatkow o próbow ał on oddziałać n a sw ych tow arzyszy w kieru n k u pogłębienia ich życia religijnego, odbiegając oczywiście od zasad pełnej to lerancji. Sekundow ał m u dzielnie w podejm ow anych w y­ siłkach w spom niany wyżej K azim ierz Laudyn. W liście pisan ym z Tom ­ ska 26 X11 1864 r. K alinow ski donosił: „Jed no z m oich w ielkich z m a rt­ w ień jest obojętność w rzeczach w iary m oich tow arzyszów , jednego m am tylko K azim ierza Laudyna, z k tó ry m n apadam y n a te n in d y fe ren ty z m ” . Rozwijając, jak um iał, faktycznie św iecki apostolat, K alinow ski nie p rze­ ceniał swego w ysiłku i nie narzucał w łasnego zdania, prow adził po p ro ­ stu dyspu ty ze sw ym i tow arzyszam i. Zresztą, żadnych środków p resji w tej w ędrówce na w schód nie posiadał. Poza spraw ą postu fan atyzm u krępującego innych nie okazał. Służył przykładem , uw ażając, iż reszty dokona Bóg. Z byt dobrze pam iętał z o kresu m łodości w łasne w ątpliw ości w spraw ach w iary, by nie być w yrozum iałym dla tow arzyszy dośw iad­ czonych nieszczęściem zesłańczego życia. P isał w zw iązku z ty m do rodziny :

Ta obojętność w spraw ie religii sm utno oddziaływ a na m n ie przypom nieniem mojej przeszłości. Rad bym przelać m oje p rze k o n an ia te ra źn ie jsz e i podzielić się skarbem przez w iarę nabytym , ale Ł aska Boska w ięcej pomoże, aniżeli m oje n ie­ dołężne starania.

Stąd też całą swoją energię i um iejętność oddziaływ ania kierow ał nie tylko ku pogłębieniu życia w ew nętrznego w łasnego i tow arzyszy, ale ta k ­ że próbow ał przyczynić się do w ytw orzen ia atm osfery in telek tu aln y ch do­ ciekań i dużej k u ltu ry w śród całej zesłańczej, w ędrującej grupy. N adsy­ łane m u książki ze specjalności inżynierskiej i bardziej ogólne om aw iał z kolegami. Pogłębiał też z nim i znajom ość języków obcych. M artw ił się przy tym , że najrozm aitsze kłopoty i ciągłe m arsze uniem ożliw iały im należytą pracę nad pełnym rozw ojem in telek tu alny m . P isał:

O ddziałuje to szkodliw ie n a um ysł: pam ięć tępieje, a zdolność m yślen ia o b u ­ m iera powoli. Jeżeli i n ad al stan te n trw a ł będzie, to n iew iele przyw ieziem y do k ra ju — jeżeli go nam Bóg kiedy oglądać pozw oli — świeżości um ysłu i d aw niej nabytych w iadom ości.

Do Irkucka przybył K alinow ski w iosną 1865 r., tuż przed sam ym i św iętam i w ielkanocnym i. W m ieście ty m rozdzielono ostatecznie zesłań­ ców, w yznaczając im m iejsca przeznaczenia. Stąd każdy m ógł być skie­ row any przez w ładze carskie do P iotrow skich Z akładów Żelaza, A katui, Czyty lub kopalń srebra w N erczyńsku. W ty m ostatn im m iejscu w a ru n ­

(8)

ki pracy by ły najcięższe. W liście pisanym do rodziny z Irkucka 19 III 1865 r. K alinow ski donosił, iż cały czas się spodziewał, że go skierują do N erczyńska. T am bow iem pow ędrow ała większość kolegów. List ro­ dziny skierow any do irkuckiego g u b ern ato ra z prośbą o życzliwość i opiekę spraw ił, że te n obszedł się z nim zupełnie łagodnie. Zgodził się, ażeby K alinow ski sam w y b rał sobie m iejsce pobytu na zesłaniu. Prosił on więc o skierow anie na wschód, za Bajkał, do Piotrow skich Zakładów Żelaza. G u b ern ato r Szałacznikow odradził, stw ierdzając ,,[...] przeznaczę lepiej P a n a do Usola, gdzie P a n znajdzie dobre to w arzystw o”. K alinow ­ ski p rzy ją ł tę propozycję. Zdecydow ał się na pracę w w arzelniach soli. Do Usola, odalonego zaledw ie o kilkadziesiąt kilom etrów od Irkucka, przyb ył K alinow ski w W ielką Sobotę 1865 r. Z astał tam bardzo liczną grupę rodaków , już wówczas w ynoszącą ponad 80 osób i zorganizowaną. W śród nich spotkał w ielu znajom ych z Litw y, czynnych do niedaw na w pow staniu. S taro stą w sam orządzie zesłańców był dobrze m u znany A leksander O skierka, a nie — przebyw ający tam także — Jak u b G iey­ sztor. Św iadczyło to, rzecz jasna, o k ry tyczn ym stanow isku zesłańczego środow iska wobec tego ostatniego. N ajw idoczniej w grę weszła ujem na ocena jego działalności pow stańczej, jako zw ierzchnika naczelnych władz p ow stania na Litwie.

O skierka z m iejsca zaopiekow ał się Kalinow skim . On zaś najściślej zw iązał się w Usolu i zaprzyjaźnił z Feliksem Zienkowiczem 3, k tóry był o statn im sek retarzem W ydziału W ykonawczego Litw y. P rzedtem studio­ w ał m edycynę w P aryżu. U czestniczył w głośnej w ypraw ie m orskiej Teofila Łapińskiego 4, k tó ra od stron y morza, ściślej K łajpedy, na statku

3 F eliks Z ienkiew icz (1843-1910), studiow ał nau k i przyrodnicze w U niw ersytecie P ete rsb u rsk im , n astęp n ie ok. 1861 r. m edycynę w P ary żu ; w ziął udział w w ypraw ie m orskiej T. Łapińskiego. Po pow rocie do k ra ju czynny w organizacji pow stańczej. Był o sta tn im se k re tarze m W ydziału W ykonaw czego Litw y. A resztow any w sie rp ­ n iu 1863 r., zesłany został n a Syberię. P ow rócił sta m tą d po 19 latach. Od 1902 r. przeb y w ał w W arszaw ie, gdzie zm arł (J. G i e y s z t o r . P a m iętn iki z lat 1857-1865. T. 2. W ilno 1913 s. 292; J. K a l i n o w s k i . W spom nienia 1835-1877. L ublin 1965 s. 77-99, 104; R u ch re w o lu c yjn y na L itw ie i Białorusi. M oskw a 1964 s. 8-11, 168, 653).

4 Teofil Ł ap iń sk i (1827-1886), działacz em igracyjny, uczestnik pow stania 1848 r. n a W ęgrzech i w o jn y krym skiej, próbow ał w 1863 r. zorganizow ać w ypraw ę m orską na L itw ę, dostarczyć broni z L ondynu i ochotników z różnych k rajó w europejskich. S ta te k „W ard Ja c k so n ” został je d n a k zatrzy m an y w Szw ecji n a skutek zabiegów dyplom acji rosyjskiej. W tej sytuacji w ypłynął Ł apiński z p o rtu M almó w Szwecji n a s ta tk u „E m ilie”, z o w iele m niejszą liczbą broni i ludzi. P róbow ał lądow ać 15 VI 1863 r. pod K łajpedą. B urza w yw róciła je d n ą z łodzi, uniem ożliw iając lądo­ w anie. Ł apiński po niepow odzeniu pow rócił do Anglii. Z m arł w k raju , w e Lwowie (S. Z i e l i ń s k i . B itw y i p o ty czk i 1863-1864. R appersw il 1913 s. 298-299; J. W. B o ­ r e j s z a . W kręgu w ie lk ic h w yg n a ń có w 1848-1895 r. W arszaw a 1963 s. 10, 35, 61, 371-376, 385).

(9)

„W ard Jackson”, próbow ała bezskutecznie nieść pomoc pow staniu. A resz­ towano go w sierpn iu 1863 r. Z nim w łaśnie zam ieszkał K alinow ski w Usolu, n a w yspie. Otoczona ona b y ła w odam i A ngary, potężnej rzeki w ypływ ającej z jeziora Bajkał. Na w yspie znajdow ały się w arzelnie soli. P rzy nich w koszarach m ieszkali zesłańcy. Z araz po p rzy by ciu na miejsce, drugiego dnia, K alinow skiem u i tow arzyszom rozdano ciężkie kajdany. Słyszał on o tych „ sreb rn y ch ” k ajd an ach w drodze, zanim jesz­ cze dotarł do Irkucka. Woźnica, powożący go pocztow ym i saniam i, opo­ w iadał m u o polskich książętach, k tó rzy w w arzelniach soli noszą w p ra w ­ dzie kajdany, ale ze srebra. K ajd an y zaraz po otrzy m an iu przekazy w a­ no do kowala, aby je przystosow ał do noszenia. K ow al usolski ta k je pięknie zazwyczaj wyszlifował, że błyszczały niczym ze srebra. Stąd wśród pobliskiej ludności b rała się legenda o sreb rn y ch kajdanach, które rząd carski pozw alał zakładać więźniom . Nosić ich zresztą zesłańcy stale nie musieli. W kładano je tylko przy opuszczaniu w yspy i u d aw an iu się do położonego nad brzegiem A ngary Usola.

P raca zesłańców w w arzelniach ograniczała się do w yrzucania osadów w apna, m arglu i innych m inerałów z kotłów , w k tó ry c h w m ia rę w y ­ p arow yw ania wody krystalizow ała się sól. B yła to niem niej praca ciężka, w ym agająca ogromnego w ysiłku fizycznego. D latego też ci, co jej nie mogli sprostać, szukali zastępców, płacąc im z sum o trzym yw anych z k ra ­ ju. K alinow ski nie w yręczał się nikim , sam z reg u ły w yk on yw ał n azna­ czoną m u pracę. W ykorzystał też fakt, iż n a w yspie znajdow ały się sło­ ne źródła, podobne do tych, k tó re um ożliw iały m u k u rac ję w Ciecho­ cinku. Zaczął więc i tu ta j stosować słone kąpiele. W listach do rodziny zachw ycał się rzeką. Podziw iał przejrzystość wód A n gary i roślinność nad jej brzegam i, zwłaszcza lasy m odrzew iow e i łąki, ja k kobierce kw ie­ ciem usłane. P ierw szym jedn ak m iesiącom jego p o b y tu n a w yspie to w a­ rzyszyło złe samopoczucie, ociężałość, ciągła senność, m im o że w staw szy o 5 rano ruszał od razu, do kąpieli. D ziękow ał jed n a k Bogu, że in ne do- kuczliwości i choroby go omijały.

Powoli p rzy z w y cz a ja ł'się też do wspólnego, koszarow ego życia. T ak jak wszyscy składał on 10% otrzym yw anych pieniędzy do kasy p rze­ znaczonej n a w zajem ne potrzeby i n a pomoc dla zesłańców pozbaw io­ nych w szelkich środków pieniężnych z domu. S krobał jarz y n y w kuchni, nosił drzewo do pieców, zam iatał pom ieszczenia m ieszkalne. W sam orzą­ dzie, mimo młodego w ieku, został w y b ran y jed ny m z sędziów. N ie była to bynajm niej u fn kcja honorow a. S praw do rozsądzania było w iele w tym , niebaw em kilkaset osób w ynoszącym , gronie. R ozw inął też K ali­ nowski w Usolu akcję sam okształceniow ą. W kilkuosobow ych kom pletach zaznajam iał kolegów z podstaw am i m atem atyki, fizyki i in n y ch nauk ścisłych. Uczył dzieci zesłańców, gdyż niek tó rzy przybyw ali z

(10)

m i O rganizow ał też d y skusje poświęcone problem om religijnym . Nie u chylał się rów nież od d y sp u t n a tem a ty społeczne i polityczne. Te sp raw y ciągle n u rto w ały n a zesłaniu daw nych powstańców . Dbał też K alinow ski o w ykształcenie w łasne. Pogłębiał znajom ość łaciny, dosko­ nalił języki obce, zwłaszcza fran cu sk i i angielski. Czytał prace związane ze sw oją specjalnością zawodową, książki dotyczące m echaniki i budow ­ nictw a. N ajw ięcej jed n a k w olnych chw il poświęcał studiom teologicz­ nym . K siążki p rzysyłała m u z W ilna rodzina, a z W arszawy Ludw ika M ło c k a 5. W bibliotece jego w Usolu znalazły się: Historia Kościoła J. E. D arrasa 6, w języ k u francusk im ; Kazania wielkopostne o męce Pańskiej o. J. V. di Raulica, słynnego w połowie X IX w. m ówcy i teologa; K a ­ techizm ks. F. G u illo re 7, Dzieła ks. J. G aum e’a 8, Teologia ks. J.. P erro - ne 9; Sym bolika J. A. M óhlera 10 i inne. Oprócz ksiąg ściśle teologicznych grom adził K alinow ski rów nież prace o ch arakterze społecznym. Stąd w jego księgozbiorze znalazło się 11-tom owe w ydanie dzieł słynnego fra n ­ cuskiego m yśliciela katolickiego F. O zanam a 11 — rad y k ała n a owe czasy. Z ogólniejszych prac nie rozstaw ał on się z Boską komedią A. Dantego i Jerozolimą w yzw oloną T. T assa 12.

W Usolu coraz bardziej jed n a k u tw ierd zał się K alinow ski w przeko­ naniu, że pow inien zm ierzać k u stanow i duchow nem u. Z am iar ten pod­ trzy m y w ała u niego stale L udw ika Młocka. W d y sk retn y sposób czyniła podobnie p rz y b ra n a m atk a Zofia K alinow ska. Jed y n ie ojciec, jak zwykle przeciw ny w szelkim sk rajn y m działaniom syna, jako sprzecznym z jego w rażliw ą n a tu rą i słabym zdrow iem , zam iaru tego w prost nie popierał. Nie w ystępow ał jed n a k otw arcie przeciw .

P ostanow ienie pośw ięcenia się służbie Bożej m usiało w yw rzeć i w y­ w arło n a zesłaniu w pływ n a stru k tu rę w ew n ętrzn ą Kalinowskiego. Był on osobą świecką. Zachow aniem je d n a k - swoim i zainteresow aniam i róż­ n ił się od w spółtow arzyszy. W ykształceniem religijnym już w Usolu

«

5 D ziałaczka społeczna n a polu ch ary taty w n y m w W arszaw ie.

8 Józef E pifaniusz D arra s (1825-1878), historyk, duchow ny katolicki, w ikariusz g en e raln y w Nancy.

7 F ran ciszek G u illore (1615-1684), jezuita, słynny kaznodzieja. 8 J a n G aum e (1802-1879), duchow ny katolicki, profesor teologii.

9 J a n P e rro n e (1794-1876), jezuita, profesor teologii w Rzymie, au to r licznych i głośnych dzieł teologicznych.

10 J a n A dam M óhler (1796-1838), w y b itn y teolog niem iecki. Jego podstaw ow e dzieło, S y m b o lik oder D arstellung der D ogmat, ogłoszone zostało po raz pierw szy w 1832 r.

11 F ry d e ry k O znam (1813-1853), m yśliciel, działacz społeczny, pisarz katolicki. Z biorow e w y d an ie jego dzieł w 11 tom ach ukazało się w P ary żu w latach 1862-1865.

12 T o rq u ato Tasso (1544-1595), w y b itn y w łoski poeta. Jego Jerozolim ę w y zw o lo ­

(11)

przew yższał on przebyw ających tam dość licznie księży. D aw ał im p rzy ­ kład gorliwości w spraw ach w iary i w niesieniu pom ocy bliźnim . „G or­ szył” więc niektó rych kapłanów sw ą n ad m iern ą żarliw ością religijną, nie spotykaną w tedy u osób świeckich, a zwłaszcza u m łodych mężczyzn. Stw ierdzają to w sposób w y raźn y w swoich w spom nieniach ci w szy­ scy, którzy zetknęli się z K alinow skim w Usolu.

W iadomości o jego niezw ykłej w ów czesnych w aru n k ach postaw ie rozchodziły się szeroko, docierały do k raju . Zaniepokoiły one rodzinę. Starała się ona w płynąć na Józefa, ażeby nie prow adził życia ascetycz­ nego kosztem swego zdrowia. K alinow ski odpierał zarzuty. Tw ierdził, że nie up raw ia żadnej ascezy, że stara się zapew nić sobie u trzy m an ie jedno z najlepszych, jakie m ożna m ieć na zesłaniu. W yśm iew ał też posądzenie go o m istycyzm , stw ierdzając, że ani nim, ani m etem psychozą się nie zajm uje. W śród zesłańców jedn ak w Usolu panow ało pow szechne p rze­ konanie o w yjątkow ych cechach c h a ra k te ru Kalinow skiego. W szyscy, nie wyłączając księży, m ieli go niem al za świętego, kochali i uw ielbiali. W w ielkie uroczystości, np. przy w ieczerzy w igilijnej, on był postacią centralną, do niego cisnęli się zesłańcy, aby z nim koniecznie przełam ać się opłatkiem . On to w ystęp u je n a pierw szym planie n a obrazie A. So- chaczewskiego, także zesłańca z Usola, zaty tu łow an ym Poranek. Kroczy na czele g rup y katorżników , prow adzony n a całodzienną robotę. P ostę­ puje wolno, ze spokojem, w zbudzając nie tylko współczucie, ale i respek t ze strony eskortującego żołnierza.

Niebawem, gdy nie stało w Usolu kapłanów , on pozostał dla zgro­ m adzonych tam rodaków jed y n ą podporą duchow ą w tru d a c h ich zesłań­ czego życia. W ładze carskie u sunęły księży z Usola, gdy w yszedł n a jaw fakt, że przebyw ający 'tam kapłani, m im o zakazu, dokonują potajem nie czynności liturgicznych, o dpraw iają msze św. i rozdają sakram enty. W szy­ scy kapłani, za w yjątkiem staruszka ks. Stulgińskiego ze Żm udzi, zostali skierow ani do Tuńki, gdzie grupow ano księży. Pozostał jed n a k w Usolu Edw ard (późniejszy o. Wacław) Nowakowski, k lery k k a p u c y ń s k i13. W zię­ to go z klasztoru lubelskiego za czynny udział w organizacji pow stańczej. Był podobno przez pew ien czas naczelnikiem m iasta. S kazany n a śmierć,

13 E dw ard N ow akow ski (1829-1903), znany pod im ieniem zakonnym W acław a, pseudonim literack i E dw ard z Sulgostow a. Od 1860 r. przeb y w ał w zakonie k a ­

pucynów. Członek w ładz organizacji C zerw onych w L ubelskiem . A resztow any w L ublinie w 1863 r., skazany na śm ierć, u łaskaw iony i zesłany n a Syberię. Od 1873 r. zam ieszkiw ał w K rakow ie. W 1880 r. w yśw ięcony został n a kapłana. Pozostaw ił dużą spuściznę p isarsk ą (P. K u b i c k i . B o jo w n icy kapłani za spraw ę K ościoła i o j-'

czyzny w latach 1864-1915. T. 3. Cz. 1. S andom ierz 1939 s. 693-699; K a l i n o w s k i ,

jw. s. 50, 59, 111, 198; J. T o m c z y k . L u b lin w okresie pow stania styczniow ego. „Rocznik L ubelski” 4:1961 s. 152.).

(12)

w n astępstw ie u łaskaw ienia znalazł się w Usolu. Dla ratow ania chorego b ra ta K a r o la 14, głośnego przyw ódcy m łodzieży w arszaw skiej, zam ienił się znim im ieniem i b ra t pow ędrow ał do Tuńki. W Usolu Edw ard No­ w akow ski zbliżył się do Kalinow skiego. Obaj oni zaprzyjaźnili się. Wspól­ nie nieśli otuchę relig ijn ą zesłańcom, dopóki w następstw ie pow stania Polaków n ad B ajkałem w 1866 r .15, z k tó ry m zw iązany b ył K arol No­ w akow ski, sp raw a nie w yszła n a jaw . W ówczas i Edw ard Nowakowski znalazł się w Tuńce. O dtąd pozostał K alinow skiem u ks. Stulgiński. Po­ m agał m u w przygotow aniu ta jn y c h nabożeństw . Ks. Stulgiński nato­ m iast, jako człow iek nad w yraz silny m imo podeszłego w ieku, w yręczał niekiedy K alinow skiego w niek tó rych ciężkich przym usow ych pracach.

W krótce jed n a k w aru n k i b y tu szeregu katorżników , w śród nich i K a­ linow skiego, uległy popraw ie. W czerw cu 1866 r., w następstw ie am ne­ stii, 50 osób uw olniono od katorgi. K arę ciężkich robót zam ieniono im na tzw. osiedlenie. Pozwolono am nestiow anym opuścić w yspę i zamiesz­ kać sw obodnie w Usolu. O bow iązyw ała tam jedynie lekka praca w m iej­ scowych ogrodach, w yłącznie latem .

III

' U w olnienie od katorgi i p o bytu n a w yspie uznał K alinow ski za świt, za pierw szą jaskółkę w yzw olenia. P rzy m kn ął więc oczy na fakt, iż życie na w olnej stopie niosło ze sobą w iele trudności, przede w szystkim n a­ tu ry m aterialnej. M ieszkanie i u trzy m an ie kosztować go teraz m iało 8 rb m iesięcznie. Od rządu, jako zapom ogę zesłańczą, otrzym ał 2 rb 40 kop. Resztę m usiał zarobić. Nie to jed n ak było dla niego najboleśniejsze. Te­ raz, po uw olnieniu z katorgi, nie śm iał i nie chciał ju ż prosić rodziny o pomoc m aterialn ą. Z arobione zaś w całej kwocie pieniądze nie pozwa­ lały m u n a przekazyw anie n aw et części bliźnim. S tarał się więc w innej

14 K aro l N ow akow ski (ok. 1835-1867), stu d e n t Szkoły S ztuk Pięknych w W ar­ szaw ie, uczestnik ta jn y c h kółek m łodzieżow ych, w spółorganizator m anifestacji p a ­ trioty czn o -relig ijn y ch w la tac h 1860-1861,' aresztow any w kw ietn iu 1861 r., zesłany został n a S yberię, ta m zm arł (O. A w e j d e. Z eznania śledcze i zapiski o pow staniu

sty czn io w y m . O pr. S. K ieniew icz, I. M iller. M oskw a 1961 s. 280, 304, 360, 645; K a l i ­

n o w s k i , jw . s. 111; S. K i e n i e w i c z . W arszaw a w pow staniu styczniow ym . W arszaw a 1954 s. 54-56; M. B o g a c z . A k a d e m ic y W arszaw y. W arszaw a 1980 s. 208, 211).

15 Do pow stan ia nad B ajkałem doszło na początku lipca 1866 r. Wzięło w nim udział ok. 1000 zesłańców polskich. P ow stańcy zam ierzali przedostać się do g ranicy chińskiej. W pierw szej połow ie sierp n ia pow stanie ostatecznie stłumiono. Przyw ódcy p o w sta n ia zostali straceni (M. J a n i k . D zieje P olaków na Syberii. K ra ­ ków 1928 s. 313-330; H. S k o k . P ow stanie polskich zesłańców za B ajkałem w 1866 r. „P rzegląd H istoryczny” t ,LIV, 1963 z. 2 s. 244-267).

(13)

form ie nieść im pomoc. Zajął się opieką nad chorym i rodakam i, p rzeb y ­ w ającym i w szpitalu. P ełn ił przy nich d y żu ry sam i z w erbow anym i przez siebie osobami, zarów no w dzień jak i w nocy. K ontaktow ał się stale z Apollonem H ofm ejstrem , k tó ry w raz z rodziną przebyw ał w tru d n y ch w arunkach w Usolu. To położenie odbijało się ujem nie n a jego psychice. Kalinowski, jak mógł, podnosił p rzyjaciela n a duchu, wynosząc przy tym i sam w iele serdecznego ciepła z jego rodzinnego grona.

M ieszkanie przez pew ien czas m iał K alinow ski zapew nione w dom ku zakupionym w U solu przez A leksandra O skierkę. Później, gdy zjechała rodzina gospodarza, w y n ajął w raz z Feliksem Zienkow iczem dw a pokoiki w mieście. Przez jakiś czas m ieszkał z nim i rów nież Laudyn. W yjechał on jednak niebaw em do jednej z pobliskich wsi. W krótce opuścił Usolę także Zienkowicz, przenosząc się do Irkucka. Józef K alinow ski, zostaw ­ szy sam, zajął się dziećm i w ygnańców . P rzygotow yw ał je do szkół i uczył religii. Im ał się też ogrodnictw a, aby m ieć w arzyw a dla dom owej ku ch ­ ni. Nasiona sprow adzał z kraju . Nie zawsze m u jed n ak one wschodziły, gdyż ulegały często zniszczeniu w drodze.

Opiekę religijn ą nad Polakam i spraw ow ał w Usolu dojeżdżający z Irkucka ks. K rzysztof S z w e rn ic k i16, m arianin, św iątobliw y tam tejszy proboszcz. Był on niezm ordow any w p ełn ien iu sw ych obow iązków k a­ płańskich. P arafia jego obejm ow ała całą w schodnią Syberię. Stąd, gdy tylko zima nastała i droga się ustaliła, w y ru szał on saniam i w objazd swej ogrom nej parafii. On to w czasie p o b ytu w Usolu rozstrzygnął ostatecznie w ątpliw ości Kalinow skiego co do przyszłej drogi jego życia. Odtąd Kalinow ski postanow ił zrezygnow ać z „pracy św iatow ej” i pole­ cić „byt swój m aterialny P a n u Bogu, urządzić b y t swój po zakonnem u i w takim ch arakterze żyw ot pędzić”. S potkanie z ks. Szw ernickim stało się przełom ow ym m om entem w życiu Kalinow skiego. W zmógł więc jesz­ cze bardziej pracę nad sobą i rozw inął studia teologiczne po to, ażeby — jak pisał w jed n y m z listów — „kiedy Bogu będzie się podobać powołać m nie do stanu duchownego, stanąć choć w części do niego przygoto­ w anym ”.

Nie było to rzeczą łatw ą. W alczył przecież w Usolu z trudnościam i

16 O. K rzysztof M aria od św. A postołów S zw ernicki (1812-1894), znany pod im ieniem zakonnym , im ię chrzestne Józef, pochodził z pow iatu m ariam polskiego na Suwalszczyźnie. S tudiow ał filozofię na U niw ersytecie W arszaw skim . U czestniczył w pow staniu listopadow ym , został ra n n y w b itw ie pod Stoczkiem . W 1833 r. w stąp ił do zakonu oo. m arianów , gdzie w 1838 r. otrzym ał św ięcenia kapłańskie. W 1846 r. aresztow ano go pod zarzutem n ależenia do spisku, w 1849 r. zesłano na Syberię. W 1851 r objął on p ara fię rzym skokatolicką w Irk u c k u i roztoczył w szechstronną opiekę nad zesłańcam i polskim i. Nie skorzystał z pozw olenia n a p o w ró t do k raju , pozostał w Irk u c k u d la niesienia pomocy rodakom ( K a l i n o w s k i , jw . s. 45, 110, 116, 121; J a n i k , jw . s. 237-240).

(14)

m aterialnym i. Z ajęty b ył pracą zawodową. W listach pisanych do ro ­ dziny m usiał ciągle tłum aczyć, że intensyw ne przygotow ania do stanu duchownego nie n ad w erężają jego zdrowia. Do tego dochodziły n a­ brzm iałe w ty m czasie sp raw y narodow e i polityczne. Żywo interesow ał się on w ybuchłym w 1866 r. pow staniem polskim nad Bajkałem . Pow ­ stańcy 1863 r., niejed n o k ro tn ie jego znajom i, z e sła li do robót nad tym w ielkim jeziorem , próbow ali zbrojnie przebić się k u granicy chińskiej. Mimo m ęstw a, ta k sugestyw nie opisanego przez P. K ropotkina w jego

W spom nieniach rew olu cjo nisty 17, nie potrafili swego zam iaru zrealizo­

wać. Ulegli przew ażającej sile wroga, zostali pokonani. R epresje n ato­ m iast w ładz carskich dotknęły nie tylko ich, ale — w m niejszym oczy­ wiście stopniu — także w ielu Polaków przebyw ających w tam tych stro­ nach. Rzecz p rzy ty m charaktery sty czn a, zesłańcy polscy w Usolu do­ wiedzieli się o ty ch w szystkich w ydarzeniach, rozgryw ających się w pro­ m ieniu kilkudziesięciu kilom etrów , dopiero z listów otrzym anych z kraju. N iepokojono się tam , poniew aż p rasa św iatow a błędnie podała Usole jako m iejsce rozruchów . W ładze tam tejsze przez długi jednak czas fakt rozruchów u trzy m y w ały przed zesłańcam i w tajem nicy.

P onad 3 la ta przyszło K alinow skiem u przebyw ać w Usolu, najpierw na w yspie w śród wód A ngary, a potem w m ieście nad jej brzegiem. U w olnienie od obow iązku osiedlenia w Usolu uzyskał on 17 VII 1868 r. na podstaw ie kolejnej carskiej am nestii. Pozwolono m u wówczas zamiesz­ kać w dow olnej m iejscow ości na Syberii. K alinow ski za przykładem sw ych przyjaciół w y b ra ł Irkuck. Tam b y ł bow iem polski kościół i pol­ ska parafia, w k tó rej pracow ał ks. Szwernicki.

Do Irk ucka p rzy b y ł K alinow ski 10 V III 1868 r., praw ie w miesiąc po uzy sk aniu pozwolenia. S potkał się tam z usolskim i przyjaciółm i: Lau- dynem i Zienkowiczem . Zam ieszkał w raz z nim i w w y n ajęty m miesz­ kaniu przy ul. Pocztow ej. Z m iejsca też znalazł tam zajęcie. Zaczął uczyć dzieci, otrzym u jąc 15 rb m iesięcznie. D aw ał też korepetycje, za co uzy­ skiw ał dodatkow o obiady i kilka ru b li zapłaty. Koszta jed n ak m ieszkania i u trz y m an ia w ynosiły ok. 20 rb. T ak więc rów now ażył się „dochód z roz­ chodem ”, jak napisze później. Wówczas ju ż jedn ak K alinow ski zwrócił się do rodziny ze stanow czą prośbą o zaniechanie w szelkich przesyłek pieniężnych. Prosił, aby rodzice skoncentrow ali swe w ysiłki na kształ­

17 P io tr K ro p o tk in (1842-1921), książę rosyjski, m yśliciel,' działacz polityczny, te o re ty k anarch izm u , jednocześnie głośny przeciw n ik darw inizm u. W latach 1874- -1876 w ięziony. Po ucieczce z w ięzienia w yem igrow ał z Rosji, dokąd w rócił dopiero po rew o lu cji październikow ej 1917 r. P rzeb y w ał w S zw ajcarii, F rancji, Anglii. W iel­ ce p rzy jazn y P olakom , zw olennik niepodległości Polski. A utor arty k u łó w o Polsce w E ncyclopaedia B ritánica i innych w ydaw nictw ach zagranicznych (P. K r o p o t ­ k i n . W spo m n ien ia rew olucjonisty. W arszaw a 1959).

(15)

ceniu rodzeństw a. P ragnął, ażeby G abriel po pow rocie z zesłania podjął studia rolnicze w M arym oncie. Oczywiście, nie wiedział, że uczelnia ta po pow staniu styczniow ym została zam knięta. Cieszył się, że sp raw y ro ­ dziny w k ra ju układały się coraz lepiej. B rat jego, Karol, objął dzier­ żawę dość znacznego m ają tk u Hrozów w pow iecie słuckim , a n astęp nie ożenił się z córką daw niejszych właścicieli, ak tu aln ie dzierżaw ców , M ar­ ty n ą M ierzejewską. O dtąd Hrozów stał się now ym m iejscem p o bytu całej rodziny. Zjechał tam także ojciec i założył p ry w a tn ą pensję, w ychow ując k ilku m łodzieńców z sąsiednich dworów'.

K alinow ski zdaw ał jednak sobie spraw ę, że to w szytko m ało dla właściwego w ykształcenia licznej rodziny i zapew nienia jej pozycji w ży­ ciu. Zam ierzał więc sam przyjść z pom ocą rodzeństw u. Zaczął więc sta­ ran ia o dodatkow e zajęcie. Nie było to sp raw ą łatw ą. W b iu ra c h rzą­ dowych zesłańcy nie mogli pracow ać, w szkołach także nie. D ostępne dla nich pozostawało rzemiosło, w szelkie prace techniczne, handel, z a tru d ­ nienie w b iu rach kupieckich, p ry w a tn e lekcje; K alinow ski postanow ił iść drogą pracy pedagogicznej, m im o że n iek tó rzy jego w spółtow arzysze chw ycili się rzem iosła i handlu, robiąc św ietne niekiedy interesy. W efek­ cie Kalinowski, poprzestając n a lekcjach, nie tylko nie był w stanie wspomóc rodzinie w kraju , ale n a w e t często sam pozostaw ał w potrzebie. A leksander Gieysztor, widząc u niego tylko dw ie koszule, z w łasnej ini­ cjatyw y napisał do jego rodziców o p rzysłanie m u bielizny. Po otrzym aniu przesyłki form alnie zm usił on K alinow skiego do p rzy jęcia 6 koszul. W ziął on je, ale pod w arunkiem , że będzie m ógł oddać kilk a z nich, gdy to się okaże konieczne, bardziej potrzebującym . I rzeczyw iście 3 spośród nich podarow ał innym osobom.

W okół siebie, wśród wygnańców, dostrzegał bow iem K alinow ski jesz­ cze w iększą nędzę. Dziękował Bogu za i ta k zupełnie znośne, jego zda­ niem , w arunki. Bolał jedynie n ad tym , że nie może p rzyjść z efek ty w n ą pomocą m aterialn ą innym . Z tru d em godził się z ty m faktem , tłum acząc to sobie n astępująco: jeżeli „Bóg pozw ala prosić tylko o chleb pow szedni, jeżeli zaś nie d aje m i środków m aterialn y ch do w sparcia braci, to też może m a w ty m swe w idoki i każe m i n adrab iać m odlitw ą” . Sam ą jed n ak m odlitw ą swego w rażliw ego na ludzką biedę sum ienia nie usypiał. We w szystkich niem al listach pisanych z Irk uck a przekazyw ał nazw iska osób cierpiących biedę, z prośbą o odnalezienie ich bliskich w k ra ju i skło­ nienie do udzielenia pomocy.

Pogrążał się też coraz bardziej w m odlitw ie i w p rak ty k a ch relig ij­ nych. N aw et m ieszkanie zmienił, aby być bliżej kościoła. D ręczyła go obojętność w spraw ach w iary w ielu rodaków przebyw ających w Irkucku. W tej spraw ie pisał:

(16)

Co do obojętności w p ra k ty k a c h religijnych, o których D roga M am a w liście sw oim w zm iankę robi, persw azja, ra d y i ro zp raw y jeszcze p ogarszają stan rzeczy. Je d y n a ta k ty k a w tym w y padku iść za p rzykładem św. M o n ik i1S, a sam Bóg resztę dokona.

W ychodząc z takiego założenia pogłębiał K alinow ski swoje życie we­ w n ę trz n e i zachęcał do tego d y sk retn ie innych. Codziennie, i to wielo­ krotnie, p rzeb y w ał w kościele. Tam , n iestety, rzadko stykał się z ks. Szwer- nickim . B ył on bow iem stale w rozjazdach. O dw iedzał najbardziej naw et zapadłe zakątk i najw iększej p arafii św iata, jeśli dowiedział się, że los rzucił tam bodaj p a ru Polaków . M ądry, szlachetny g u b ernato r irkucki M u ra w ie w -A m u rsk i19 n ie czynił m u w ty m przeszkód. W ten sposób nazw isku, k tó re nosił, ujm ow ał u Polaków złowrogiego wówczas w świę­ cie znaczenia, nadanego m u przez M uraw iew a „W ieszatiela” na Litwie. W okresie nieobecności proboszcza pozostaw ał zawsze w kościółku irkuc­ kim w ik a ry ks. Czudowski, a n astęp nie ks. K im bar, daw ny w ik ary z Psko­ wa. Z n im i obom a by ł K alinow ski w popraw nych stosunkach. Do wza­ jem nej p rzy jaźn i jed n a k nie doszło, m im o że zam ieszkał on z czasem na plebanii. D ziw iła ich obu i drażn iła w jakim ś stopniu ogrom na reli­ gijność Kalinow skiego, nie spo ty k ana wówczas u osób świeckich.

U czestniczył K alinow ski w Irk u ck u codziennie w e m szy św. i niem al każdego d n ia p rzystępow ał do stołu Pańskiego. W edług relacji K azim iery Czekatow skiej n ie sta ra ł on się jed n ak nigdy n adm iernie afiszować ze sw oją n iezw ykłą w ow ych czasach pobożnością. W kościele irkuckim klę­ kał zazw yczaj koło w yjścia lu b p rzy jed n ym z bocznych ołtarzy. Zda­ niem Zaś M ariana Dubieckiego, ostatniego bliskiego w spółpracow nika R om ualda T rau g u tta, „K alinow ski nie lub ił pozy. Modlił się dużo i dużo dobrego czynił, ale n ik t o ty m nie wiedział, naw et najbliższe otoczenie. Mówił mało, ale działał p rzy kładem ”. P ięk n a to, ale czy nie przejaskra­ w iona opinia. Rozliczne fakty, jak chociażby nazyw anie go przez zna­ jom ych żartobliw ie biskupem , św iadczą o tym , że jego głęboka poboż­ ność, aczkolw iek nie eksponow ana, b y ła dostrzegana przez otoczenie. O ddziaływ ał on n a ludzi stykających się z nim. W ym ow nie świadczy o ty m zw ierzenie sędziwego już ks. Szw ernickiego zaw arte w jego liście pisanym do K alinow skiego po opuszczeniu przez niego Irkucka:

13 Sw. M onika (ok. 332-387), m a tk a św. A ugustyna, w y d an a za m ąż za poga­ nina, d oprow adziła do jego naw ró cen ia n a w iarę chrześcijańską, ja k rów nież swego syna, k tó ry p rz y ją ł ch rzest z r ą k św. A m brożego w M ediolanie w 387 r.

19 M ikołaj M u raw iew -A m u rsk i (1809-1881), od 1847 r. g e n e rał-g u b ern ato r Sy­ berii W schodniej. W 1858 r. podpisał tr a k ta t z Chinam i, reg u lu jący rosyjsko-chińską granicę n a A m urze. Z n an y z przychylności w zględem Polaków , którym ułatw ił w łączenie się w życie k u ltu ra ln e Syberii.

(17)

Tw oje m odlitw y, T w oje przykłady, czyż to m ało dla takiego grzesznika ja k ja ? Nie chcę psuć an i pochlebiać — pokora zaw sze je st p o trzeb n a — lecz pozostaw mi to przekonanie, że stosunki z Tobą zrobiły m nie lepszym , ja k m i się zdaje. M ódl się w ięc za m nie w dalszym ciągu.

Z czasem i rodzina, zwłaszcza żona najstarszego b rata, Masia, dotąd najbardziej k ry ty czn a wobec, jak jej się zdawało, przesadnej pobożności Józefa, zm ieniła zdanie. Wobec oczyw istych faktów , zwłaszcza relacji rodziny dra B enedykta D ybo w sk ieg o 20, zrozum iała, że to nie b y ła b i- goteria, ale rzeczyw ista pobożność.

On sam n atom iast cieszył się w Irk u ck u ogrom nie nie tylk o z fak tu zam ieszkiw ania tuż przy kościele, ale też z pow odu po darow ania m u przez ks. Szwernickiego „najpiękniejszej książki” , ja k się w yrażał, a m ia­ nowicie brew iarza. Rad b y ł też z sąsiedztw a staruszk a ks. T yburego Pawłowskiego 21, k tó ry zajm ow ał obok pokoik n a plebanii. Od la t p rze ­ bywał on na zesłaniu za udział w spiskach la t czterdziestych. O grom nie oni obaj do siebie się przyw iązali. S taruszek nie żaw sze m ógł o dp ra­ wiać mszę św. z pow odu b rak u sił. M ieszkając n a plebanii toczył K a­ linow ski boje z organistą Szum skim n a te m a t m uzyki kościelnej. Nie posiadał odpowiedniego przygotow ania m uzycznego. B ył więc przeciw ­ nikiem m uzyki poważnej, zwłaszcza często granych przez o rganistę utw o ­ rów M en d elssoh n a22. Żądał od niego bezskutecznie tra d y c y jn e j m uzyki kościelnej, um ożliw iającej w iernym śpiew.

Pochłonięty w Irkucku spraw am i życia w ew nętrznego i p rak ty k am i religijnym i, a także pracą zawodową, nie zapom inał jed n a k K alinow ski o kontaktach tow arzyskich. U m ożliw iały m u one uzyskiw anie now ych lekcji i korepetycji. W izyty jed nak składane w dom ach polskich nużyły go. Spotkania z reguły połączone b y ły z g rą w k a rty . K alinow ski n a j­ częściej odm aw iał uczestnictw a w grze. M usiał więc zabaw iać nie grające także niew iasty. To jedn ak wiązało się niek iedy z koniecznością uczest­ niczenia w tańcach. Z obowiązku tego w yw iązyw ał się on św ietnie, ku

25 B enedykt D ybowski (1833-1930) lekarz, w y b itn y przyrodnik, w 1861 r. w spół­ organizator m an ifestacji p atriotyczno-religijnych w W ilnie, czynny w p o w stan iu styczniowym , aresztow any n a początku 1864 r., został zesłany n a S yberię, gdzie p rze­ byw ał do 1877 r. W czasie pobytu na zesłaniu prow adził pionierskie b a d a n ia p rz y ­ rodnicze, dotyczące fau n y przede w szystkim Jezio ra B ajkalskiego i rzeki A m uru. Zw olennik teorii ew olucji D arw ina, p rzeciw nik w szelkich religii. Od 1883 do 1906 r. kierow ał k a te d rą zoologii U niw ersy tetu Lwowskiego. Z m a rł w e Lw ow ie (PSB VI 36-40; B. D y b o w s k i . W spom nienia z przeszłości p ó łw iek o w e j. L w ów 1913; J. D o m a n i e w s k i . B e n e d y k t D ybow ski. W arszaw a 1954).

21 Ks. T ybury P aw łow ski, został zesłany n a S yberię ok. 1840 r. za udział w spis­ kach krajow ych ( K a l i n o w s k i , jw . s. 119)

22 Feliks M endelssohn-B artholdy (1809-1847), niem iecki kom pozytor, o rganista, pianista i dyrygent, czołowy p rzedstaw iciel ro m an ty zm u w m uzyce europejskiej.

(18)

zadow oleniu p ań i całego tow arzystw a. Uchodził bow iem za dobrego ta n ­ cerza. B ył więc ciągle zapraszany do różnych domów polskich w Irkucku. Odw iedzało go też w iele osób. Częstym i gośćmi w jego m ieszkaniu na plebanii byli: Apollon H ofm ejster, M arian Dubiecki, Jak u b Gieysztor, B ened y k t Dybowski, J a n C z e rsk i23> A leksander C zekanow ski24, Mikołaj H a rtu n g 25, d r P io tr Czekatow ski, płk S tanisław Olendzki i w ielu innych. N ajbardziej jedn ak zżył się K alinow ski w Irku cku z rodziną d ra Józefa Łagowskiego 26 — pow szechnie tu ta j szanow anego i cenionego tak przez Polaków , ja k i R osjan — lek arza i społecznika. W ychow yw ał on i uczył jego dzieci. P rzyw iązał się szczególnie do jego syna, Michała, którego przygotow yw ał do gim nazjum . S ta ra ł się go dobrze zaznajom ić z litera tu rą i h isto rią ojczystą. Chłopiec bowiem, chociaż syn w ybitnego Polaka, ale urodzony z m atk i praw osław nej, po dojściu do lat, w gim nazjum , m iał być u zn any urzędow o za praw osław nego i Rosjanina. Szło więc K alinow ­ skiem u o to, ażeby zgodnie z życzeniem ojca zaszczepić m u jak najdo­ k ładniej polskość w sercu i um yśle. N iestety, po rychłej śm ierci ojca syn, oddany przez m atk ę na n aukę do Kijowa, szybko w ytracił ducha polskiego. Je d y n ą więc pociechą dla Kalinow skiego był fakt, że inny jego w ychow anek z Irkucka, Teodor Gamełło, syn córki d ra Łagowskiego poszedł z czasem in n ą drogą i po skończeniu carskiej szkoły osiadł w G a­ licji. Zajm ow ał tam szereg znacznych stanow isk. Trzecim wychow ankiem , z k tó ry m K alinow ski bardziej się zw iązał w Irkucku, b y ł M arian K w iat­ kowski. Jak o sierota w zięty on został przez rodzinę doktorstw a Gałeckich n a zesłanie. Tam n a jego u trzy m an ie i w ychow anie łożył hr. Rom an Bniń- s k i 27, pow staniec z 1863 r. Zam ieszkiw ał on przez długi czas w raz z K a­ linow skim . Z nim odbyw ał spacery i wycieczki aż na tere n y położone

23 J a n C zerski (1845-1892), geolog, paleontolog i geograf. Za udział w pow staniu 1863 r. zesłany n a S yberię. Od 1871 r. osiadł w Irkucku, prow adził b ad a n ia geolo­ giczne i geograficzne S yberii W schodniej. Po zw olnieniu z zesłania przebyw ał w P ete rsb u rg u . Z m a rł w czasie b ad a ń prow adzonych nad rzeką K ołym ą (PSB IV 345- -347).

24 A lek san d er C zekanow ski (1833-1876), geolog i geograf. Z esłany na S yberię za udział w p o w sta n iu 1863 r. Od 1868 r. p rzebyw ał w Irkucku. P row adził b ad a n ia w rejonie B ajkału, M ongolii, M orza A rktycznego (Tamże 321-323).

25 M ikołaj H artu n g (?-p o 1883 r.), przyrodnik, chem ik. Za udział w pow staniu styczniow ym zesłany n a S yberię. M ieszkał przez pew ien czas w Irkucku. B rał udział w ekspedycjach b ad ający ch S yberię (Tamże IX 300).

28 Józef Ł agow ski (?-1870), lekarz, pochodził z Żytom ierza, m iał ogrom ną p ra k ty k ę i cieszył się w Irk u c k u w ielkim uznaniem . Z nany był z w ielkiej życzliwoś­ ci i pom ocy okazyw anej zesłańcom ( K a l i n o w s k i , jw . 115, 118, 120).

27 R om an hr. B niński (1826-1912), pow staniec 1863 r., ra n n y w bitw ie, wzięty do niew oli, skazan y n a śm ierć, po u łask aw ien iu n a 20 la t katorgi. Od 1865 r. prze­ b yw ał w U solu. Po pow rocie do k r a ju zam ieszkiw ał w K rakow ie, następnie w Po- znań sk iem (PSB II 147-148; K a l i n o w s k i , jw . s. 118, 120).

(19)

po drugiej stronie rzeki A ngary. Z czasem, po studiach politechnicznych w M onachium, osiadł on jako inży n ier w Lim anow ej.

Bliższą znajom ość naw iązał K alinow ski w Irk u ck u rów nież z rodziną dra B enedykta Dybowskiego i jego b ra ta Emila. Żona znakom itego p rzy ­ rodnika polskiego podziw iała przede w szystkim o fiarn ą m iłość bliźniego, któ ra stanow iła — jej zdaniem — nić przew odnią w postępow aniu K ali­ nowskiego. W liście skierow anym do jego rodziny 11 V III 1868 r. pisała: ..[...] za jego cnoty niejednem u tu Bóg przebaczył”. Z B enedy ktem D y­ bowskim, przebyw ającym praw ie stale nad jeziorem B ajkał, zw iązały Kalinow skiego w spólne zainteresow ania naukow e. Ju ż w Usolu zajm o­ w ała go ogrom nie m iejscow a ludność buriacka. Uczył się wówczas języka B uriatów 28. Z drem Dybow skim zetknął się K alinow ski za pośrednictw em Ja n a Czerskiego, znanego geologa i geografa, szczególnie cenionego ucznia ojca z In sty tu tu Szlacheckiego w W ilnie. W raz z nim w ziął K alinow ski udział w badaniach prow adzonych przez d ra D ybow skiego nad B ajk a­ łem 29. O dtąd naw iązała się trw ała i dozgonna p rzy jaźń m iędzy nim a drem Dybowskim. P rzetrw ała ona całe lata, m im o że dzieliły ich obu różnice światopoglądowe. W badaniach swoich d r D ybow ski, jako jeden z pierw szych w Polsce i w Rosji, zaczął stosować wówczas teo rię D ar­ wina, której K alinow ski był zdecydow anym przeciw nikiem .

Nad jeziorem B ajkał zjaw ił się K alinow ski po raz pierw szy 11 VII 1871 r. Przez ponad m iesiąc w ykonyw ał w ted y ry su n k i nie znanych do­ tąd nauce* okazów fauny bajkalskiej w ydobyw anej z jeziora. D r D ybow ­ ski bowiem sam nie p o trafił z n ależy tą precyzją dokonyw ać podobnych rysunków . Kalinow ski w ykonał m. in. ry su n ek czaszki dorosłej nerpy bajkalskiej (odmiana foki), eksponow anej w w ielu pracach naszego p rzy ­ rodnika. W yniki badań przeprow adzonych latem 1871 r. przez d ra D y­ bowskiego oraz jego w spółpracow ników : W iktora Godlewskiego 30 i W ła­ dysław a Księżopolskiego 31, ilustrow ane ry su n kam i Józefa K alinow skiego

23 Buriaci, lud zam ieszkujący w schodnie i południow e okolice Je z io ra B ajkał, aż po granice Mongolii. Język ich stanow i odgałęzienie w schodniej gru p y języków mongolskich, posiada w iele dialektów . Od X V III w. w yznaw ali buddyzm .

29 Jezioro B ajkał, najgłębsze na ziem i i n ajw iększe z jezior słodkow odnych w Azji. P ow ierzchnia 31 500 km 2. Zachow ało się w nim bardzo w iele rzad k ich bądź unikalnych gatunków fau n y i flory.

30 W iktor G odlew ski (1833-1900), w łaściciel ziem ski, uczestnik p o w sta n ia 1863 r., tow arzysz i w spółpracow nik B enedykta D ybow skiego w jego b ad a n ia ch naukow ych prow adzonych na Syberii. Po pow rocie do k ra ju w 1877 r. zaniechał dalszej d zia­ łalności naukow ej i pośw ięcił się ro ln ic tw u w dzierżaw ionym , a n astęp n ie w łasnym gospodarstw ie (PSB V III 187).

31 W ładysław Księżopolski, zesłaniec 1863 r., bliski w spó łp raco w n ik B enedykta Dybowskiego na Syberii, przez pew ien czas m ieszkał w Irk u c k u ( K a l i n o w s k i , jw. s. 115).

(20)

zam ieszczała ówczesna p rasa naukow a, m. in. „Izw iestia” Syberyjskiego O ddziału T ow arzystw a G eograficznego w Irkucku oraz czasopisma za­ chodnie.

Z biegiem czasu poszerzył K alinow ski sw oje ko n tak ty w .Irkucku 0 środow isko rosyjskie. Z aprzyjaźnił się z bardzo ustosunkow anym w m ieście i w P e te rsb u rg u drem P ersyną, którego dzieci uczył. Liczył, że za jego pośrednictw em uda m u się skrócić czas pobytu na zesłaniu. Co­ raz bow iem bardziej daw ał m u się w e znaki przym usow y pobyt w Irkuc­ ku. T ęsknił do k raju , p rag n ął znaleźć się w nim jak najszybciej i po­ łączyć się z rodziną. N iebaw em więc cały swój w ysiłek w ytężył w tym kierun k u . N aw iązyw ał coraz częstsze znajom ości z Rosjanam i, licząc, że poprzez ich w pły w y uzyska zgodę w ładz carskich na pow rót do kraju. Zbliżył się więc do grona profesorskiego m iejscowego gim nazjum . Stało ono, zdaniem Kalinow skiego, na bardzo w ysokim poziomie. Jako Polak 1 zesłaniec nie m ógł on w nim uczyć. U dzielał za to korepetycji dzieciom R osjan pobierającym tam naukę. Dokształcał m. in. syna kom endanta irkuckiej żandarm erii. Sum ienność, w ykształcenie, niezw ykłe cechy cha­ ra k te ru zw róciły szybko n a K alinow skiego uw agę m iejscow ej inteligencji rosyjskiej. P rofeso r gim nazjum irkuckiego A leksander Orłów, do którego spośród R osjan n ajb ard ziej on się chyba zbliżył, pow ierzył m u tłu m a­ czenie arty k u łó w z języ ka niem ieckiego. N aw iązał też K alinow ski współ­ pracę z d y rek to rem irkuckiego m uzeum . K ierow ał on jednocześnie od­ działem m iejscow ej służby m eteorologicznej. Od niego uzyskał K alinow ­ ski stałą pracę, nie zajm ującą m u w iele czasu, przy dokonyw aniu „nud­ n y c h ”, jak określa, obliczeń m eteorologicznych. Zw iązał się też z Sy­ bery jsk im O ddziałem T ow arzystw a G eograficznego w Irkucku. Tam prze­ kazyw ał on i opracow yw ał w yniki badań nadsyłane do Irkucka przez dra Dybow skiego i członków jego ekspedycji znad jeziora Bajkał. Pogłębił w ów czas przy jazn e stosunki z inżynierem Bielcowem, kolegą ze studiów w P etersb u rg u .

N a tę zm ianę wobec środow iska rosyjskiego, od którego do niedaw na stronił, w p ły nęły — być może — w yd arzenia europejskie i związane z ty m w łasne przem yślenia. W iem y n a przykład, że K alinow ski in te re ­ sow ał się ogrom nie przebiegiem w ojny niem iecko-francuskiej 1870/71 r. P rzeży ł boleśnie klęskę F r a n c ji32. Kto wie, może w łaśnie w tedy poczucie pew nej w spólnoty słow iańskiej przem ogło u niego i kazało m u n a po­ czątku la t siedem dziesiątych zbliżyć się do św iatłej szych przedstaw icieli społeczeństw a rosyjskiego.

W 1872 r. w ładze T ow arzystw ą Geograficznego w Irkucku zapropo­

32 W n astęp stw ie przeg ran ej b itw y pod S edanem , kiedy to 1 IX 1870 r. kilku- dziesięciotysięczna a rm ia m a rsz ałk a M acM ahona skap itu lo w ała przed w ojskam i nie­ m ieckim i i d o stała się do niew oli w ra z z cesarzem N apoleonem III.

(21)

now ały m u wzięcie udziału w ekspedycji m ającej n a celu zbadanie latem spławności system u rzek Je n ise ju i A ngary. Zam ierzano bow iem na obu rzekach uruchom ić kom unikację statk am i parow ym i. Z propozycji tej Kalinow ski jednak nie skorzystał. B ał się, że przerw ie m u ona staran ia o pow rót do k raju , które w ty m czasie energicznie rozw ijał. Liczył, że jeżeli nie uda m u sję od razu powrócić do stro n rodzinnych, to może odniosą jakiś sku tek starania bliskich osób, podjęte w P e te rsb u rg u jesz­ cze w 1869 r. Rodzina zabiegała o pozw olenie n a zam ieszkanie jego w europejskiej części Rosji. Na tę ew entualność także w yczekiw ał. P isał: „Trudno nie pragnąć w yjazdu stąd do gu berni rosyjskich, gdyż to jest jednym stopniem bliżej do nadziei p ow rotu do k ra ju [...]” .

Pierw szym realnym osiągnięciem posuw ającym spraw ę w ty m kie­ runku było uzyskanie, za zgodą kom en dan ta żandarm erii, zaśw iadczenia lekarskiego, stw ierdzającego zły stan jego zdrow ia i zalecającego ko­ nieczność innego klim atu niż syberyjski. S ta ra n ia n ato m iast rodziny po­ dejm ow ane w P etersb u rg u przyniosły ju ż rea ln y skutek. W październiku 1870 r. uzyskał K alinow ski pozw olenie n a opuszczenie Irk u ck a z praw em osiedlenia się w Carewie, w gub erni astrachańskiej. Przez pew ien czas łudził się jednak, że będzie mógł w yruszyć do C arycyna, k tó ry błędnie podano w telegram ie przysłanym z P etersb urga, m yląc nazw y. Pom yłkę w yjaśniono niestety na niekorzyść Kalinow skiego. Do C arew a nie chciał on za nic jechać. D ocierały stam tąd niepokojące w ieści o szkod­ liwości tam tejszego ciepłego i m okrego klim atu. Poza ty m szerzyła się tam wówczas cholera. Dlatego też po nam yśle doszedł on do w niosku, że lepiej będzie jakiś czas pobyć jeszcze w Irk u ck u i rozw inąć staran ia o przeniesienie do innej miejscowości, o ile nie pow stanie możliwość w yjazdu prosto do kraju. Tego ostatniego p rag n ął n ajbard ziej, m im o że dochodziły do niego wiadomości, że po pow rocie czekają zesłańców olbrzym ie trudności, przede w szystkim m aterialn e, zw iązane najczęściej z niem ożnością uzyskania pracy. W ieści tak ie n ap ły w ały przede w szy­ stkim z Litw y. K ładł on je zazwyczaj n a k a rb prow inocjonalizm u in fo r­ matorów. T ęsknota za k rajem była u niego ta k przem ożna, że żadne wiadomości nie m ogły go odwieść od chęci p ow rotu do ojczyzny. Zaczął dbać jedynie o zgrom adzenie odpow iedniego funduszu, k tó ry um ożliw iłby m u bez n adm iernych trudności pow rót do k ra ju i u trzy m an ie tam w cią­ gu p aru pierw szych dni. Podejm ow ał więc różne dodatkow e prace. W 2 lata zgrom adził w ystarczającą sum ę n a podróż, bo w ynoszącą ponad 100 rb. Niezależnie od tego zwrócił on ojcu 200 rb, przesłan ych do Irkucka na jego potrzeby.

Spraw a jed nak całkow itego zw olnienia z zesłania i pow ro tu do k ra ju posuw ała się niezm iernie powoli. In terw en cje rodziny w P etersb u rg u ,

Cytaty

Powiązane dokumenty

57 AR, SKP, Akta osobowe Józefa Rybickiego, Pismo sekretarza generalnego GSKP, Warszawa, 26 IV..

Prowincjonalny gotyk wytworzył pewne proporcje i kształt kościołów wiejskich, niezbyt wielkich, często zgoła małych, odpowiadający poczuciu piękna, wygody

Nie mogq zgodzic si^ z uwag^, ze rozwazania m.in, jezuickich autoröw pubhkacji z dziedziny retoryki s£^ „naiwne" b^dz „quasi-metodologiczne". Ich przedmiotem jest, jak

Opracowanie projektu iluminacji wiąże się z szeregiem prac przygotowawczych, również z koniecznością identyfikacji wielu ograniczeń, mających wpływ na przyjętą

Pelczara; poczynając od zdjęć przedstawia- jących rodziców, dom rodzinny, gimnazjum w Rzeszowie i seminarium w Przemyślu, także samego Józefa Sebastiana – jako diakona w

Przy orzekaniu przez sąd na posiedzeniu w kwestii warunkowego umorzenia, zagadnienie realizacji zasady kontradyktoryjności procesu karnego kształtuje się jeszcze inaczej –

Polityka zrównoważonego rozwoju obszarów wiejskich dotyczy nie tylko rolnictwa, ale również innych gałęzi gospodarki narodowej, przez co wiąże się z różnorakimi

Franciszka Salezego, tak pro­ sto zastosowane w medytacjach dla kapłanów i zakonnic jako sposób na pozna­ wanie miłości Bożej przez rozważanie tajemnicy Wcielenia