• Nie Znaleziono Wyników

Poezje wiejskie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Poezje wiejskie"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

288

Przemysław Owczarek

Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi

Poezje wiejskie

stojąc

na jednej nodze widziałeś horyzont. las

odrywał się od korzeni i żelazny łuk chmury wypalał w nim piętno. strata

istnieje, mały lichwiarzu. nieważna jest chwila, kiedy ślepe stopy przekłuł pusty, samotny dźwięk. wiek minął na autostradzie i wchodziłeś w tunele z żył, które rozgałęziały się w rozmokłe dukty.

ludzie byli obojętni jak widziany z daleka pogrzeb. rzeka niosła w podniebieniu liście o spokojnych twarzach. obchodziło cię zabójstwo w głogu, kiedy sójka wybierała pisklęta i krzyk czyżyka nie różnił się niczym od rozszarpanej sekundy. nie istnieje nić, którą mógłbyś zaszyć torbiel czasu. jak ślina ciekną z twoich ust dni.

(2)

289 kłębek

nie bałem się owiec. trzeciego lata zgubiłem dłoń w sierści. kłębek rozwinął się i wpadł do rzeki. nie było mięsa, beczącej głowy. od wnętrza skóra spływała krwią. ojciec wprawiał się w tańcu z no-żem.

lubiłem ostrza, zimny świt, smugi pary. matka we mgle wychodziła z drzewa, z torbą gadających ryb i rzepy, której skóra krakała, jak-by

z mroku zostało rumowisko. gdy rosła burza, ganiłem strach. grzmot

zszywał oczy i śnił się

mesjasz. nagi z chorągwią. wiodący w prześwit owce na ubój. boża panienka o sześciu piersiach, iskana przez sroki i wrony. elizeum na leśnej ścieżce. nie rodzimy się inaczej, tylko z ziemi. nawet samoloty. któregoś lata niebo ścierpło i dwupłatowce

rozsiały nad lasem spadochroniarzy. manewry jakby poderwały się trzciny albo ojcu odpadły wąsy. śmieszne? podobno lubiłem się śmiać.

kto śmieje się ostatni? kogo odprowadzę w etui? kto mnie powie-dzie

z kluczykiem w ustach? będę się śmiał. się rozejdę. wszędzie.

(3)

290

na wznak

dzieciństwo to nie opoka, zatem nas zabija.

tamtego dnia z palców sączyła się ziemia, chociaż lato i ogród zmieniły cię w rumień. miedź też podlega chorobie, łamaniu

barw. dlatego boję się szpitali? umarłeś w Łasku, bez przebaczenia, odpoczynku między twarzą i płótnem. co ostygło? porażenie? grzebanie miesięcy zostawionych żywym? w ostatnią niedzielę,

w porze odwiedzin, trzepałem dywan z twojego pokoju, który matka i siostra, nareszcie zgodne, kazały malować na powrót. starannie sypał się kurz, minuty w czasie niebyłej wizyty. był

poniedziałek. dzień nowy i strata. skąd siła, której mi nie odebrałeś? skończyła się lekcja głodu? to jest ziemia, gdzie bóg nieustannie rozpacza nad stworzeniem

– przyszła do mnie twoja maksyma.

jaka jest rama modalna śmierci? w której minucie pochłonął cię kwadrat, pole milczenia i trwogi? czy rana została w powietrzu? ostatecznie uciekłeś od rozmowy. znam słowa szybsze niż kobuz, gdy rozrywa jaskółkę w locie. w lekkim zwichnięciu trajektorii. wciąż czuję to spojrzenie, które odrętwia i boli. zamknij oczy. pozwól mi ochronić dziecko, jeśli położy się na wznak. jeśli zacznie milczeć.

(4)

291 zwarcie

fiat w spadku, pomarańcza,126p. berło dorobkiewiczów.

ballada o ojcu i synu, którzy nienawidzą się, aż łączy ich

śmierć.

w ogrodzie ChłopiecStarzec sieje rutę. wyrosną z niej sny o synu. kobieta jeszcze nie nosi brzemienia. jej siedem siwych włosów, braciszkowie, splata się w marzenie

o jednym dziecku. nie przesadzajmy. ozdobne rośliny oddzielą scenę od sąsiadów. za rzeką krzyk kozła zwoła sarny, staw przegryzie groblę. F-16 wyskrobią niebo, skapnie słońce i niemowlę

zapłacze w kojcu, w pokoju, który ożyje w jeden letni sezon. o świcie naostrzysz kosę. wejdziesz na łąkę. otworzysz ranę i z jamy w mgle wyślizgnie się ojciec. czy będzie pamiętał twoje imię? tam, w miejscu, gdzie rozsypałeś prochy.

potem przyjdzie zima. roztopy. i śnieg będzie gnił, aż stopi się z ogniem.

(5)

292

rewir

ostoja z przysłówków. rdzenne

sny i krzepkie milczenie. psi pisk błotniaka, kiedy zsuwa się z chmury, by polec w trzcinach. jest inny cel?

w powietrza unosi się casa, transportowa duma

wojskowego lotniska. (tak wiele ostatnio spadło samolotów) dokąd dziś leci etos armii, gdy wzbija się nad Rokitnicą w stronę Ldzania. kto tu był dzieckiem? z opaską na oczach, w ogniu rzeczy palonych po ojcu.

ile zapomnisz, tyle będziesz żył. cokolwiek powróci, będzie ostateczne. jak owad na wodzie tańczący kankana. w kręgach które schodzą się i rozchodzą.

na granicy lasu

kruk goniec. tancerz w koronie świerku. charkot i triumf albo wyłom w mgle na parę akrów, orka po szturmie chmury. tamto samotne drzewo w polu o imieniu zgon. jestem na krawędzi czasu. w szarym mule. w wodnym powietrzu, w miesiącu narodzin i zjaw.

wolno płynie październik. krople, cmokanie, klekot liście ryby żerują na deszczu. ścieżka zwinnie wnika w gęstwinę. liże sploty paproci i rozdwaja się. dalej paśnik, zwierzę łakome snów. choćby lotu żurawia jak ogromne uwolnione skrzele. albo sarniego piżma. jak pachnie tętno? las to złoto i nikiel. nad oparem kowal o imieniu niebo kuje ślepe słońce. widzę żywy śnieg. biała czapla wzbija się i płonie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dodatkową zaletą tej techniki jest fakt, że można dzięki niej uwidocz- nić obszar penumbry (strefy półcienia), czyli rejon mózgowia, w którym istnieje ryzyko wystąpienia

W przedsiębiorstwie X znajdującym się na terenie portu Szczecin istnieje możliwość przeładunku różnorodnych ładunków płynnych, w tym wysokotemperaturowej smoły

W tak ukazanej ontologii matki staje się ona niczym anioł, który istnieje ponad czasem; matka pozostaj e matką pomimo swej śmierci i j ej misj a macie­ rzyńska trwa.. Podobnie jak

Smugi w powietrzu i mój bieg Jak prądy niewidzialnych rzek Mój własny krzyk, mój własny krzyk ogłusza mnie!. Zatykam

W części I, którą otwiera jedyny powstały w języku białoruskim wiersz poetki Bieła- ruskaja M alitwa (ogłaszany w niektórych białoruskich antologiach również jako

Tym jednak, co je pobudza, dając oddech i konieczność – która istnieje i którą należy przemyśleć – jest coś, co nie uobecnia się w obecności tego, co obecne.. Różnię,

którą pokonuje, pokonuje każdy z nas pierwszy krzyk i pierwszy uśmiech pierwsza złość i pierwszy strach pierwsza miłość, pierwszy uścisk, pierwszy zawód, pierwszy ból ten

Zebranie Wiejskie Sołectwa Niegoszowice zwraca się do Wójta Gminy Zabierzów i Rady Gminy Zabierzów o przedstawienie kwestii wskazanej w §1 Zebraniu Wiejskiemu Sołectwa Kochanów..