• Nie Znaleziono Wyników

Republika amerykańska : nadzwyczaj żywotna utopia?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Republika amerykańska : nadzwyczaj żywotna utopia?"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Rafał Prostak

Republika amerykańska :

nadzwyczaj żywotna utopia?

Kultura i Polityka : zeszyty naukowe Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie nr 9, 15-39

(2)

Rafał Prostak

R E P U B L I K A A M E R Y K A Ń S K A - N A D Z W Y C Z A J Ż Y W O T N A U T O P I A ?

Streszczenie

Opowieść o dobrze urządzonym państwie jest jedną z najważniejszych narracji cywilizacji zachodniej. Państwo Platona oraz zaw arta w Księdze Rodzaju biblijna opow ieść o w ieży w B abelu w yznaczają jej początek. S tarożytnym ideałem wspólnoty politycznej jest społeczna harm onia: pełna synchronizacja potrzeb, in­ teresów i celów tworzących ją ludzi. Tak w swej istocie przedstawia się klasyczne wyobrażenie wzorcowej republiki. Ideał ten towarzyszy n a m nieustannie. Kolej­ ne porażki republikańskiej u topii stabilnych rządów obyw atelskich, których uczestnicy podzielają jeden cel, jedną wizję dobra wspólnego i wspólnie identyfikują środki jego realizacji, skutecznie w zm acniały racje jej krytyków, odrzucających ideę rządów równych. Nowa nadzieja została rozbudzona w XVIII stuleciu przez Ojców Założycieli, tw órców am erykańskiego eksperym entu republikańskiego, tworzonego z dala od Europy, lecz w spartego na jej dorobku intelektualnym i jej właściwych dośw iadczeniach ustrojowych. Projekt ten trw a już ponad dwa stu­ lecia, będąc punktem odniesienia dla wszystkich dem okracji parlam entarnych w starej Europie.

Celem niniejszego artykułu jest próba uchwycenia fenom enu republikanizm u amerykańskiego oraz próba odpowiedzi n a pytanie: czy m am y do czynienia z ko­ lejną utopią rządów obywatelskich, czy też zdołaliśmy trw ale pokonać ich funda­ m entalną słabość, czyli niestabilność?

Słowa kluczowe

republika, am erykański republikanizm , utopia, Ojcowie Założyciele

+

Rafał Prostak - ur. 1973, politolog, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego (1997). Sto­ pień doktora nauk politycznych uzyskany na Uniwersytecie Jagiellońskim (2002). Pracownik Katedry Międzynarodowych Stosunków Ekonomicznych i Politycznych Wyższej Szkoły Euro­ pejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie. Autor artykułów z dziedziny wolności religijnej w Stanach Zjednoczonych i współczesnej amerykańskiej filozofii politycznej oraz monografii:

Rzecz o sprawiedliwości. Komunitarystyczna bytyka współczesnego liberalizmu amerykańskiego, Kraków: Wydaw­

(3)

1. W życiu państw i narodów bywają momenty, w których podejmo­ w ane są próby, by rozpocząć „wszystko od now a”; w których polityczni w izjonerzy starają się wznieść konstrukcje odpow iadające potrzebie chwili i zdolne sprostać wyzwaniom przyszłości. Jest to m om ent nie­ zwykły, a uczestniczącym w nim ludziom towarzyszy poczucie wyjątko­ wości; ekscytacja właściwa w rażeniu „pisania historii”. W takiej sytu­ acji amerykańscy Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych znaleźli się dwukrotnie.

Po raz pierw szy w dniu u chw alenia D eklaracji N iepodległości, 4 lipca 1776 roku, gdy 13 kolonii w Ameryce wymówiło podległość m onarchii brytyjskiej. Podstawową racją dla buntu była obrona w ol­ ności mieszkańców kolonii, czyli niezbywalnych praw Anglików (rights

of Englishmen), którym przyszło mieszkać po drugiej stronie Atlantyku.

Gwałcącym owe p raw a był Parlam ent w Londynie i król Brytyjczy­ ków, Jerzy III, których w ładza - kw estionując rów ną podm iotow ość p raw n ą m ieszkańców M etropolii i kolonii am erykańskich - jak głosi D eklaracja, przerodziła się w e w ładzę tyrańską, k tó rą zobow iązani „praw em ludu” (the right ofthe people) byli zmuszeni odrzucić i ustan o ­ wić nową, gw arantującą ochronę jego „przyszłego bezpieczeństw a”. Tylko jeden rodzaj rządów człowieka nad człowiekiem jest uprawniony, m ianow icie w ładza respektująca zasadę, że „wszyscy ludzie stw orze­ ni są równymi, że Stw órca obdarzył ich pew nym i nienaruszalnym i praw am i, że w skład tych p raw w chodzi życie, w olność i sw oboda u biegania się o szczęście”. Wszelkie zakw estionow anie tej zasady przez w ładzę czyniącą spraw ia, że staje się ona uzurpatorska.

Druga okazja pojaw iła się w raz z Konwencją Filadelfijską, trw ają­ cą od 25 m aja do 17 w rześnia 1787 roku. Oto 55 delegatów 12 nieza­ leżnych państw -stanów zebrało się w filadelfijskim State House, by popraw ić Artykuły Konfederacji1, um owę m iędzypaństwową, będącą podstaw ą p raw n ą w spółpracy 13 byłych kolonii brytyjskich w Amery­ ce Północnej. Doświadczenie nabyte w ciągu sześciu lat funkcjonowa­ nia Artykułów potw ierdziło potrzebę reformy. Jedno państw o-stan, Rhode Island, odmówiło wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu i nie delegowało nikogo, kto mógłby je reprezentow ać.

Większość uczestników Konwencji odebrało staran n e w ykształce­ nie, wszyscy posiadali bogate dośw iadczenie polityczne. Wśród nich 1

1 Artykuły Konfederacji - zasady ustrojowe Unii funkcjonujące od 1 marca 1781 roku do czasu wejścia w życie Konstytucji federalnej, powołujące luźną konfederację 13 suwerennych stanów, uznających władzę Kongresu Kontynentalnego podejmującego działania dla wspólnej obrony, wolności, bezpieczeństwa oraz dobra powszechnego („for their common defense, the se­ curity of their liberties, and their mutual and generał welfare", art. III), i składającego się z de­ legatów stanów równo reprezentowanych.

(4)

znalazły się w yjątkow e osobowości, takie jak: George W ashington z Wirginii, b o h ater wojny o niepodległość, a w przyszłości pierwszy p rezydent Stanów Zjednoczonych; A lexander H am ilton z Nowego Jorku, ad iu tan t W ashingtona, który zostanie pierw szym m inistrem skarbu, czy też Jam es M adison z Wirginii, w przyszłości czw arty p re ­ zydent Stanów Zjednoczonych. Obecnych było również dwóch z pię­ ciu członków kom itetu pow ołanego przez K ongres K ontynentalny w celu zredagow ania Deklaracji Niepodległości: B enjam in Franklin z Pensylwanii, filozof, w ynalazca i dyplom ata, oraz Roger S herm an z Connecticut, wybitny praw nik i polityk, w przyszłości am basador Stanów Zjednoczonych w Paryżu.

W tak szczególnych okolicznościach, w tak staran n ie dobranym , elitarnym tow arzystw ie odczuw a się pokusę, by dobitnie zaznaczyć swoją obecność. Pojawia się pragnienie, by przejść do historii jako ko­ lejny Solon czy Likurg. W obliczu kryzysu ustrojowego grożącego roz­ p adem Unii pow staje przestrzeń dla kogoś, kto rozpoznając słabości Artykułów Konfederacji, gotów byłby zaproponow ać rozw iązania nie­ zwykłe, bezprecedensow e, w olne od w ad w łaściwych nie tylko Arty­ kułom, lecz jakościowo przewyższające konstrukcje ustrojow e znane współczesnym.

Takie pragnienie mogło towarzyszyć Madisonowi, autorowi reformy ustrojowej, którą historia zapam iętała jako Plan Wirginii. Ten wybit­ ny intelektualista, znakom icie zaznajom iony z europejską h isto rią państw a i praw a oraz europejską filozofią polityczną, niezwykle am ­ bitny i cieszący się znacznym autorytetem nie tylko w swej rodzinnej Wirginii, ale i poza nią, stanął przed szansą stw orzenia projektu ustro­ ju, który byłby realizacją ideału republikańskiego - pełnego harm onii,

kompletnego w spółuczestnictwa w budowie powszechnej pomyślności obywateli (patriotów odpowiedzialnych za dobro publiczne, miłujących swój kraj i współobywateli).

Swoje koncepty, konkurujące z propozycjam i M adisona, przedło­ żyli inni: William Paterson (Plan New Jersey), A lexander H am ilton (Plan Brytyjski) oraz Charles Pinckney (Plan Pinckneya). Gdy napięcie wynikające z rozbieżności interesów poszczególnych państw -stanów i silnego, emocjonalnego zaangażowania reprezentujących je delegatów osiągnęło punkt krytyczny, w obliczu ryzyka bezowocnego zakończe­ nia obrad pojawiła się kom prom isow a propozycja Rogera Sherm ana (tzw. K om prom is C onnecticut lub Wielki K om prom is), realizująca większość rozw iązań Planu Wirginii.

O stateczna w ersja dokum entu została p o d d an a pod głosow anie 17 w rześnia i uzyskała aprobatę 39 delegatów, choć przyjęte rozw ią­ zania żadnem u z nich nie jawiły się jako idealne. Kompromis zawsze

(5)

budzi rezerw ę w śród poszukujących „czystych form ”. Nie było to w i­ zjonerskie dzieło kolejnego Solona, lecz polityczne modus vivendi, efekt praw niczej ekwilibrystyki ważącej rozbieżne racje. Był to produkt ju ­ rystów i praktyków polityki, dobrze znających swe rzemiosło. W ten oto sposób przygotowano Konstytucję Stanów Zjednoczonych.

To, że Stany Zjednoczone Ameryki zaadaptują republikańską formę rządów, było w zasadzie przesądzone. Król Jerzy III sym bolizował opresyjną politykę m etropolii w obec kolonii. Czy jednak doświadcze­ nie republikańskie nie podpow iadało, że nadzieje na stabilne „rządy rów nych” są płonne? Antyczne dem okracje uginały się pod ciężarem oszukańczych obietnic powszechnej szczęśliwości rozm aitych dem a­ gogów, którzy stawali się tyranam i odbierającymi wolność obywatelom. Republika rzym ska uległa sam obójczem u urokow i Juliusza Cezara i Oktawiana Augusta. Purytańska republika w Anglii nie zdołała zapa­ now ać nad niepoham ow aną am bicją Oliviera Cromwella. Kalwińska „republika świętych” w Genewie zaprowadziła na stos Miguela Serveta i pozbaw iała podm iotow ości politycznej „jawnogrzeszników”. Długa lista republikańskich niepowodzeń mogła w XVIII wieku skutecznie przeciw w ażyć siłę argum entów najw iększych entuzjastów rządów obywatelskich. N adzieją n apełniać mógł jedynie przykład Wenecji, która cieszyła się republikańskim porządkiem już ponad tysiąc lat, choć i jej kres m iał nadejść zanim przem inie pokolenie Ojców Założy­ cieli. Czy m ożna jednak porów nyw ać m ałą kupiecką populację Wene­ cji, zam ieszkującą niewielkie terytorium , z wielom ilionową ludnością Stanów Zjednoczonych Ameryki? Doświadczenie uczyło, że w tak p o ­ dzielonym społeczeństwie jak am erykańskie, niejednorodnym etnicz­ nie i wyznaniowo, o różnym stosunku do niewolnictwa, o zaznaczają­ cym się fundam entalnym podziale na Północ i Południe - jeśli chodzi o styl życia i ustrój społeczno-ekonomiczny - musiał, prędzej czy póź­ niej, pojawić się tyran, który przyobieca jedność za cenę wolności. Na dworach europejskich wieszczono rychły koniec amerykańskiego ekspe­ rymentu, kolejnej niebezpiecznej utopii, którą od poprzednich różniło jedynie to, że nie zrodziła się w głowie jakiegoś genialnego wizjonera,

lecz była efektem kolektywnie w ypracow anego komprom isu.

2. Rozwój myśli społeczno-politycznej cywilizacji zachodniej to w znacznej m ierze proces, w którym dojrzew ają kolejne utopie, inspi­ rujące w yobrażenia o w łaściw ie uporządkow anych stosunkach spo­ łecznych, o spraw iedliw ych stru k tu rach politycznych, o uw olnieniu autentycznej n atu ry człowieka. Utopia M ore’a, Opis Rzeczypospolitej

Christianopolitanii Andreae, Miasto Słońca Campanelli, Nowa Atlantyda

Bacona, Oceana H arringtona czy Podróż do Ikarii Cabeta to w ażne p o ­ zycje w kanonie literatu ry naszego kręgu kulturow ego. Literackie,

(6)

eskapistyczne wizje z zasady pozostają projektam i nierealizowalnymi, lecz zachodnia cywilizacja dośw iadczała rów nież w ielu prób u rze­ czyw istnienia prospektyw nych utopii. Poszukiw anie uniw ersalnego praw a, którego odkrycie otw iera możliwość nastania powszechnego ład u i harm onii, doskonałej homeostazy, tow arzyszy nam przy n aj­ mniej od Państwa Platona i prób realizacji jego wizji w Syrakuzach. Tęsknota za idealnym prawodawcą, ewentualnie rewolucyjnym ruchem społecznym, przekazyw ana jest kolejnym pokoleniom, by w spom nieć tylko „H arm onię” Owena czy Leninow ski „Kraj R ad”. Jak zauw aża Jerzy Szacki:

Od czasów zam ierzchłych znany jest m it wielkiego człowieka, w ładcy czy prawodawcy, który zm ienia od podstaw stosunki zastane. Czasy nowsze przyno­ szą m it rewolucji jako cudownej przem iany społeczeństwa złego w doskonałe na m ocy jednego jak gdyby aktu, nieom al z dnia na dzień. U stanow ione zostaną nowe praw a i oto nastanie wolność, rów ność i braterstw o, wszystko będzie lep­ sze i piękniejsze, znikną podziały m iędzy ludźm i i złe cechy ich charakterów , choroby i nieszczęścia, sm utek i głupota, brzydota i niedostatek. Kwiaty będą piękniej pachniały i cały świat stanie się przyjazny człowiekowi (1988: 139-140).

Tym samym utopia staje się orężem w walce politycznej, przenosząc m arzenia, fantazje w św iat praktycznego działania, fundam entalnie przeobrażając społeczeństwo. To, co odległe i niedostępne, wydaje się możliwe i osiągalne.

W Filadelfii nie objawił się genialny praw odaw ca, ktoś podobny Utopusowi M ore’a. Tym niemniej 17 w rześnia 1787 roku był punktem zw rotnym rew olucji am erykańskiej - procesu budow y wytęsknionej republiki, m ającej p rzełam ać słabości wcześniej znanych realizacji tej form y ustrojow ej. Czy w ięc am erykańskie „pisanie histo rii od now a” było kolejną utopią? Odpowiedź na to pytanie wym aga term i­ nologicznego uporządkow ania i refleksji nad specyfiką rewolucji am e­ rykańskiej .

Pojęcie utopii zdefiniujmy, posługując się ustaleniam i K arla M ann­ heima, który sw ą doskonałą rozpraw ę zatytułow aną Ideologia i utopia otw iera w następujący sposób:

Utopijną jest taka świadomość, która nie pokrywa się z otaczającą ją „rzeczywi­ stością”. Ta niezgodność objawia się zawsze w ten sam sposób, że taka świadomość w przeżywaniu, m yśleniu i działaniu orientuje się n a czynniki, których owa rze­ czywistość nie zawiera. Nie każdą jednak niezgodną, transcendującą, konkretną i tym sam ym „obcą rzeczyw istości” o rientację będziem y uw ażać za utopijną. U topijną będziem y nazywać tylko tak ą „transcendentną wobec rzeczyw istości” orientację, która przechodząc do działania jednocześnie, częściowo lub całkowi­ cie, rozsadzać będzie istniejący w danym czasie porządek bytu (1992: 159). REPUB LIK A A M E R Y K A Ń S K A - NAD ZW Y CZA J Ż Y W O T N A UTO PIA?

(7)

W dyskurs na tem at utopii M annheim w plata siostrzany fenomen, czyli ideologię. Różnica m iędzy utopią i ideologią sprow adza się do tego, że ta druga, tra n sc e n d u ją c rzeczyw istość, o rien tu jąc się na „czynniki obce rzeczywistości”, nie rozsadza bytu, a częstokroć wręcz go reprodukuje. U topia dąży do zburzenia istniejącego porządku, w m iejsce recepcji, refleksji i rekonstrukcji p roponując dekonstruk- cję. Ideologia je st zew nętrzna w obec rzeczywistości, utopia pragnie stać się rzeczyw istością, czyli się urzeczyw istnić. Ideologią będzie w ięc np. „obietnica raju w przestrzeni nierzeczyw istej”, która może w zm acniać istniejący porządek społeczny, oparty na oczywistych nie­ rów nościach. U topią będzie „budowa raju na Ziemi”, w którym oczy­ wiste nierówności społeczne p rzestaną istnieć. Ideologia, pom im o że angażuje to, co transcendentne, pozostaje adekw atna w zględem rze­ czywistości; utopia, dążąc do transform acji rzeczywistości, je st dla niej zabójcza.

Ralf D ahrendorf wskazuje na pięć cech w spólnych wszelkim p ro ­ jektom utopijnym:

1) społeczeństwa przez nie budowane „funkcjonują poza czasem ”, nie są zrefor­ m ow aną kontynuacją jakiejś znanej rzeczywistości i nie są etapem w drodze do realizacji jakiegoś projektowanego świata, z zasady są zastygłe w bezruchu; 2) panuje w nich doskonała jednomyślność, absolutna zgoda powszechna co do

wartości oraz sposobu aranżacji instytucji społecznych;

3) co wynika z poprzedniej cechy, społeczeństwa te nie są targane konfliktami we­ wnętrznymi. Utopie m ogą zakładać podział kastowy, lecz nie znają podziału klasowego (walki klas w rozumieniu marksistowskim);

4) procesy zachodzące w społeczeństwie są realizacją wcześniej zaprojektowane­ go planu (całościowego projektu), brak miejsca n a „niesterowalny” rozwój wy­ darzeń;

5) pozostają doskonale odizolowane od świata zewnętrznego (1968: 108-110).

Z kolei Chad Walsh buduje model złożony z dziewięciu elementów, których obecność potw ierdzim y w znanych nam utopiach: 1

1) człowiek jest zasadniczo dobry, jego wady nie są następstwem jego natury, ale niesprzyjających w arunków życia;

2) człowiek jest istotą plastyczną i poddaje się zmianom;

3 ) nie istnieje żadna nieusuwalna sprzeczność pomiędzy pomyślnością jednostki a pomyślnością społeczeństwa;

4) człowiek jest istotą rozum ną i rozwijającą swoją zdolność rozum ienia świata, przez co możliwa jest likwidacja absurdów życia społecznego i nastanie w efek­ cie w pełni racjonalnego ładu;

5) przyszłość obejmuje ograniczoną liczbę możliwości, które dają się przewidzieć; 6) należy poszukiwać szczęścia n a ziemi;

(8)

REP UB LIK A A M E R Y K A Ń S K A - N AD ZW Y CZA J Ż Y W O T N A UTO PIA?

8) możliwe są rządy sprawiedliwych władców lub takie ukształtowanie rządzą­ cych, by rządzili sprawiedliwie;

9) utopia nie jest zagrożeniem dla ludzkiej wolności, gdyż praw dziw a wolność w niej się właśnie urzeczywistnia (1962: 71-72).

Myśl polityczna Ojców Założycieli w spierała się na trzech filarach: 1) tradycji republikańskiej; 2) angielskiej i szkockiej filozofii oświece­ niowej; oraz 3) protestanckiej teologii. Pojawia się tutaj w ażne pyta­ nie: czy posiadając takie zaplecze, am erykański projekt ustrojowy był (jest) w swej naturze bliższy utopii czy ideologii? Trwałość republika- nizm u amerykańskiego jest istotnym, choć nie decydującym argum en­ tem na rzecz nieutopijności jego podstaw doktrynalnych. Załóżmy więc, że rzeczywiście m am y tu do czynienia z ideologią, a nie utopią w M annheim owskim rozum ieniu. Teza ta uw alnia kolejne pytania: co sprawiło, że republikanizm am erykański nie przerodził się w utopię?

Poszukując odpowiedzi na te pytania, prześledźm y kolejno, w jaki sposób XVIII-wieczna Ameryka dokonała: a) rekonstrukcji tradycji republikańskiej; b) recepcji angielskiej i szkockiej filozofii oświecenio­ wej; oraz c) interpretacji protestanckiej teologii. Pomocne będzie rów ­ nież spojrzenie na am erykański republikanizm z wykorzystaniem m o­ delów D ahrendorfa i Walsha.

3. Autentyczna fascynacja republikanizm em była częścią składow ą amerykańskiej kultury politycznej czasu rewolucji. Elity intelektualne byłych kolonii posługiw ały się greką i łaciną, rozczytywały się w p i­ sm ach Platona, Arystotelesa, Plutarcha, Cycerona, Liwiusza (również kom entarze M achiavellego do jego historii Rzymu) oraz Polibiusza. Zangielszczone pojęcie łacińskiego term inu res publica, czyli commonmalth (pierw otnie common mai), było w pow szechnym użyciu w zasadzie od początku osadnictw a angielskiego w Ameryce, zarów no w Wirginii, jak i w purytańskiej Nowej Anglii. W zględna sam orządność kolonii pozw alała na eksperym entow anie z republikańskim i m echanizm am i. Republikańska apoteoza cnót obywatelskich znajdowała zrozum ienie i pochw ałę także w śród Ojców Założycieli, którzy, będąc dobrze za­ znajomieni z grecką tradycją dem okratyczną i rzymskim republikani- zmem, sw ą uw agę koncentrow ali przede wszystkim na przyczynach kryzysu i upadku rządów obywatelskich. Dlatego też ich ulubionymi autoram i byli Plutarch, Polibiusz i Cyceron, wielcy pesymiści antyku, jak ich nazywa Stanisław Filipowicz (1997: 17). Przezwyciężenie sła­ bości projektów antycznych i niedom agań republikańskich rządów średniow iecznej i nowożytnej Europy było w arunkiem pow odzenia am erykańskiego ek sperym entu ustrojow ego. Jego konstruktorzy, ujaw niając pochodzenie swych republikańskich fascynacji, często przybierali znajom o brzm iące pseudonim y. W ten sposób w obiegu

(9)

pojawiły się rozpraw y polityczne sygnowane przez „Polibiusza”, „Bru­ tu sa”, „K atona”, „Cyncynatę” czy „Agrypę”. W rewolucyjnej Ameryce do udziału w debacie politycznej zaproszono starożytnych.

Dla A leksandra H am iltona oraz Jam esa M adisona podstaw ow ą słabością znanych im rządów obyw atelskich była złudna nadzieja osiągnięcia pełnej h arm onii w republikańskim świecie. Pragnienie jednom yślności, niepodważalnej zgody powszechnej - wykraczającej poza podstaw ow e rozum ienie rzeczy publicznych, czyli instytucji państw a, i obejmującej natu rę dobra jako takiego, oraz pomyślności w e wszelkich aspektach życia - było samobójcze. Dążenie do jedności za w szelką cenę, m iast w ygaszać konflikty, w zm acnia ich intensyw ­ ność. Wystawia bow iem rządy obywatelskie na ryzyko nieustannych sporów, wykorzystywanych przez w rogów zewnętrznych, jak i na za­ grożenie w ew nętrzne - na poddanie się urokow i demagogów, obie­ cujących jedność za cenę rezygnacji z wolności. Antyczny ideał rep u ­ blikański, zestaw iający rów ność ze spraw iedliw ością, uzgadniający indyw idualne szczęście (pomyślność pojedynczych jednostek) z do ­ brem wspólnym (pomyślność pow szechna) pozostaw ał niespełnioną nadzieją ludzkości.

Jeśli obietnicą rządów republikańskich je st zniesienie podziałów oraz jedność i harm onia, to nie m ożna jej wypełnić bez utraty tego, co w republice jaw iło się Ojcom Założycielom jako najbardziej w a rto ­ ściowe, czyli wolności. W Federaliśde N r 10 M adison utrzymuje, że są tylko dw a sposoby na usunięcie przyczyn p ow staw ania podziałów społecznych i fakcji, które się nim i żywią. Pierwszy sprow adza się do zduszenia wolności będącej żywiołem niezbędnym dla ich istnienia; drugim jest siłowe narzucenie wszystkim obyw atelom jednakow ych poglądów, takich sam ych pragnień, nam iętności i interesów. W obu przypadkach republika ulega degradacji. Co więc Madison pro p o n u ­ je? Zaakceptować to, co nieuchronne. Społeczeństwa nie są w stanie

osiągnąć pełnej harm onii rozum ianej jako jednomyślność; absolutna jedność je st ułudą. Podziały społeczne, będące pożyw ką dla fakcji, czyli grup interesów, są trw ałą cechą zbiorowisk ludzkich. Jeśli nie m ożna usunąć przyczyn pow staw ania podziałów społecznych, trzeba szukać możliwości łagodzenia ich skutków. Należy skonstruow ać m e­ chanizmy, dzięki którym będzie się równoważyć interesy, nam iętności i pragnienia jednych interesam i, nam iętnościam i oraz pragnieniam i innych; należy także pozbaw ić tych, którzy są w większości, mocy odebrania tym, którzy są w mniejszości, możliwości zaspokojenia ich pragnień. W ten oto sposób pojawi się jedność - jedność szczególna, jedność polityczna, odróżniana od jednorodności. Będzie to jedność

(10)

REP UB LIK A A M E R Y K A Ń S K A - N AD ZW Y CZA J Ż Y W O T N A UTO PIA?

w wielości, bazująca na równowadze. Nieprzypadkowo w godle S ta­ nów Zjednoczonych znajdziem y łacińską maksym ę E Pluribus Union („w wielości jed n o ”). Jeśli am erykański reżim polityczny przedstaw i­ my jako akrobatę spacerującego po linie, szukającego rów now agi między w olnością i równością, to Konstytucja, czyli „ustawa zasadni­ cza” (supreme law ofthe land), będzie ow ą tyczką, która zapewnia ciału nieustannie poddaw anem u podm uchom w iatru (sporom społecznym) konieczny balans.

W republikańskim języku Ojców Założycieli naczelne miejsce zosta­ ło zarezerw ow ane dla wolności. To ją uczynili w artością fundam en­ talną, dobrem , którego świat polityki poszukuje, m iarą wszechrzeczy w sferze publicznej. Jeśli klasycy chcieli znaleźć rów now agę między rów nością i spraw iedliw ością, to dla A m erykanów fu n d am en taln ą troską było nierozerwalne związanie równości z wolnością (Aniskovich 1989: 1331). Siła tego w ęzła jest tajem nicą trwałej republiki, gdyż, jak rozgłaszał „oczywistą praw d ę” Jefferson w Deklaracji Niepodległości, „ludzie stw orzeni są rów ni”, a „Stwórca obdarzył ich pewnymi niena­ ruszalnym i praw am i” wolnościowymi.

Zasadniczej rekonstrukcji poddano również pojęcie cnoty. Nie bę­ dzie to już dzielność cechująca praw ego człowieka, gotowego przyjąć wyrzeczenia w imię przyjaźni do w spółobywateli i podporządkow ać swoje w łasne dobro dobru wspólnem u. Antyczna, heroiczna przyjaźń nie może być powszechnie urzeczywistniona. Republikańska antropo­ logia okazuje się zanadto idealistyczna. Jeśli dośw iadczenie uczy, że to nasze nam iętności, pragnienia i interesy mobilizują nas do działa­ nia, to jak budow ać rzeczywistość społeczną z pogw ałceniem tej p ra ­ w idłow ości? W XVIII-wiecznej Ameryce zwykło się określać cnotą wszelkie te ludzkie namiętności, których zaspokajanie służy jednostce, przynosząc jednocześnie korzyść innym. Oto „my” nie wymaga rezy­ gnacji z „ja”; to z wielu „ja” w yrasta „my”. W ten oto sposób republi­ kańskie cnoty przywdziały indywidualistyczną szatę. Prom ow ana jest ambicja, pracowitość, przedsiębiorczość, zaradność, samokształcenie i samodoskonalenie. Występkiem jest lenistwo, indolencja, przerzuca­ nie na innych odpow iedzialności za swój w łasny dobrobyt2. Nowa identyfikacja ideału cnoty oparta jest na obserwacji człowieka, jakim on jest; nie są zaś one w yprow adzane z Arystotelesowskiego obrazu człowieka jakim byłby, gdyby zrealizował swój telos.

Jeśli można powiedzieć coś pewnego o naturze człowieka, to będzie to uniw ersalne pragnienie w olności i dobrobytu. W związku z tym,

(11)

cnotą obywatelską będzie publiczne zaangażow anie na rzecz obrony i rozwoju tychże; występkiem odw racanie w zroku od przejaw ów n ad ­ użycia w ładzy większości kosztem praw mniejszości. Szczególne zna­ czenie je st tu przypisyw ane św iadom ości obywatelskiej (edukacja obyw atelska) i kontrolnej roli opinii publicznej (Aniskovich 1989: 1330). Podczas gdy konstytucyjne ramy stanowią formalne ograniczenia w ładzy w iększości w celu ochrony podstaw ow ych p raw wszystkich poddanych republikańskim rząd o m (skojarzenia ze status negativus Georga Jellinka), cnota obywatelska jest pozytywnym, uniw ersalnym zobow iązaniem na rzecz artykulacji i skutecznego zabezpieczenia praw mniejszości. Przejawia się ona w publicznej aktywności (skoja­ rzenia z Jellinkowskim status activus). Tam, gdzie praw o nie wystarcza lub błądzi, cnota obywatelska przychodzi z pomocą.

4. „Wiek świateł” kojarzy się kontynentalnym Europejczykom głów­ nie z tryum fem racjonalizm u, z K artezjańską w iarą w rozum deduk­ cyjny i idee wrodzone. Tymczasem Ojcowie Założyciele w większości z ostrożnością odnosili się do potęgi rozum u, unikając jak ognia p u ła­ pek, w które w pada każdy, kto podda się urokowi spekulacji tow arzy­ szących odkryw aniu doskonałego świata, św iata idei; konstruow aniu aksjomatów, których praw dziw ości nie da się potw ierdzić em pirycz­ nie. Intelektualnym i b o h ateram i tw órców am erykańskiej republiki byli XVII- i XVIII-wieczni myśliciele, m.in. John Locke, David Hume, Francis Hutcheson, Algernon Sidney i Jam es H arrington. Lockeow - skie Rozważania dotyczące rozumu ludzkiego były nieocenioną lekcją poko­ ry dla M adisona i Hamiltona. To lektury filozofów szkockiego i angiel­ skiego późnego baroku oraz ośw iecenia przekonały am erykańskich republikanów o konieczności odrzucenia metafizycznych dogm atów - których użyteczności nie sposób potw ierdzić w dośw iadczeniu - jako fundam entu dobrze urządzonego państwa. Podążali za H um e’em, trzym ając się konkretu, rzeczywistości nam acalnej, unikając abstrak­ cyjnych pojęć, pustych spekulacji, nieprzydatnych nikom u sofrzma- tów. Zam iast odkrywać tajem nice idealnego świata, koncentrow ali się na p o zn an iu rzeczyw istości, w której byli zanurzeni. Poszukiw ali w sparcia dla swych rozw iązań politycznych w m ądrości potocznej, intuicji w spartej dośw iadczeniem , odrzucając ezoteryczną w iedzę o doskonałych form ach bytu, odrzucając m ądrość m ędrca, który p o ­ siadł zdolność bezbłędnego odróżniania dobra od zła, słuszności od niesłuszności, spraw iedliw ości od niesprawiedliwości; który wyzwo­ liwszy się z pospolitej małości, obcuje z uniw ersaliam i. Obca im była tęsknota za niepodważalnym i praw dam i moralnymi, których w yzna­ w anie sytuuje wyznawców wyżej od tych, którzy w iary w nie przyjąć

(12)

REPUB LIK A A M E R Y K A Ń S K A - NAD ZW Y CZA J Ż Y W O T N A UTO PIA?

nie chcą bow iem uspraw iedliw iałaby ona prześladow ania innow ier­ ców. Nie byli platońskim i m ędrcam i i odrzucali sam ą możliwość ich istnienia pośród przedstaw icieli rodzaju ludzkiego, albow iem każdy pozornie „jasny” umysł niechybnie ulec musi podszeptom partykular­ nych pragnień oraz uprzedzeń.

W Federaliśde N r 1 H am ilton apelował do współobywateli o um iar i tolerancję w następujących słowach:

W pełni bow iem zdaję sobie spraw ę, jak nieszlachetnie byłoby tw ierdzić, że opozycja jakiejkolwiek grupy ludzi przeniknięta jest bez różnicy duchem intere­ sowności i am bicji z tego jedynie powodu, że stanowisko ich może skłaniać nas do podejrzeń. Uczciwość karze n am przyznać, że naw et tacy ludzie m ogą dzia­ łać pod w pływ em praw ych intencji, i nie należy w ątpić, że opozycja ta, jaka już się ujaw niła, i ta, jak a m oże się jeszcze pojawić, pochodzić będzie z czystych, a naw et godnych szacunku źródeł, z uczciwych błędów popełnionych przez umy­ sły sprow adzone ze słusznej drogi przed przedw czesne zazdrości i obawy. Tak liczne w istocie i tak potężne są powody skłaniające do podejm ow ania stronni­ czych i niesłusznych sądów, że często widzimy, jak m ądrzy i dobrzy ludzie opo­ w iadają się tak po dobrej, jak i złej stronie w spraw ach największej w agi dla spo­ łeczeństwa. Okoliczność ta, gdyby się nią odpowiednio zająć, dostarczyłaby lekcji um iarkow ania tym, którzy zawsze i w każdym sporze najusilniej są przekonani o słuszności własnego stanowiska. Innego jeszcze pow odu do ostrożności w tym względzie może dostarczyć obserwacja, że nie zawsze jesteśm y pewni, czy ci, co

bro n ią prawdy, czynią to w oparciu o czystsze zasady niż ich przeciwnicy. Ambi- 2.5 cja, chciwość, osobiste niechęci, partyjny sprzeciw i wiele innych motywów, nie

bardziej nad te chwalebnych, może w rów nym stopniu wpływać n a tych, co po­ pierają dobrą spraw ę, jak i na tych, co się jej przeciwstawiają. Gdyby nic nas nie skłaniało do um iarkow ania, zrodziłby się najgorszy ze wszystkich duch nietole­ rancji, który zawsze przenikał p artie polityczne. Zaś w polityce, jak i w religii, zdobywanie wyznawców ogniem i m ieczem jest czystym nonsensem . I tu, i tam herezję trudno jest leczyć prześladow aniem (Osiatyński 1977: 368).

Lektura Federalisty N r 1 pozw ala dostrzec intelektualne pow ino­ w actw o myśli politycznej H am iltona z H obbesow ską oceną natury ludzkiej z jednej strony i XX-wiecznym pragm atyzm em Johna Dewey’a z drugiej.

Ojcowie Założyciele akceptowali „grawitacyjne” ograniczenia czło­ wieczej n atu ry które uniem ożliw iają rozum owi wznieść się tak wyso­ ko, aby z wystarczającego oddalenia, z Boskiej perspektywy uchwycić pełen obraz spraw ludzkich. O graniczenia te obciążają każdego, bez wyjątku, przez co dyktat - jedynie pozornie niepodważalnych - opinii „oświeconych” m usi ustąpić m iejsca dyskusji i uzgodnieniom . Kon­ strukcje polityczne pow inny być więc efektem umowy, do której byłby skłonny przystąpić każdy, kto cechuje się podstawowym rozum ieniem

(13)

spraw publicznych, albowiem rzeczpospolitą tw orzą ludzie pospolici dla samych siebie. Uświadomienie sobie swoich ograniczeń jest punk­ tem wyjścia dla pragnącego staw iać filary dobrze urządzonego p a ń ­ stwa. Rząd obywatelski musi być zdolny opanow ać indywidualne am ­ bicje, interesy i żądze. D ośw iadczenie pokoleń uczy, że skutecznym rozw iązaniem jest zrów now ażenie ambicji, interesów, pragnień je d ­ nych ambicjami, interesam i, pragnieniam i innych. W ten oto sposób dojrzewały idee podziału władzy, kontroli i rów now ażenia wpływu jej poszczególnych ośrodków oraz federalizm u. Choć m ają starożytne korzenie, to w pełni dane się im było rozwinąć dopiero w amerykańskim projekcie republikańskim .

W Federaliście N r 51 M adison przekonywał:

Ambicja musi się ścierać z ambicją (...) Gdyby ludzie byli aniołami, żadne rządy nie byłyby potrzebne. Gdyby zaś aniołowie rządzili ludźmi, nie byłaby potrzebna ani w ew nętrzna, ani zew nętrzna kontrola nad rządam i. W ustanow ieniu rządu ludzkiego nad ludźm i wielka trudność polega na tym, że najpierw trzeba um oż­ liwić nadzór nad rządzonymi, a następnie zobowiązać go do kontrolow ania sa­ mego siebie (...).

Taką politykę zastępow ania słabości wyższych motywów sprzecznym i i ryw a­ lizującym i ze sobą interesam i m ożna dostrzec w całym porządku spraw ludz­ kich, czy to publicznych, czy to pryw atnych. Widzimy ją wyjątkowo w yraźnie 2Ó w podziale władzy, gdzie celem niezm iennym jest takie dzielenie i form ow anie

poszczególnych urzędów, aby mogły naw zajem siebie kontrolować - by prywatny interes każdej jednostki stał n a straży praw publicznych. Te w ynalazki roztrop­ ności nie m ogą okazać się mniej potrzebne przy rozdziale najwyższych władz publicznych (Osiatyński 1977: 431).

To roztropność stanow i źródło „rozum nego” porządku rzeczy, nie zaś ezoteryczny wgląd w charakterystykę bytów idealnych. Zasada ta dotyczy zwłaszcza spraw publicznych. Ojcowie Założyciele, podobnie jak Locke czy H um e, pod ążali za S okratesem , w yznając, że pew ni są jedynie tego, ja k m ało w iedzą i ja k ograniczona je st ich zdolność poznania.

5. Również p ro te stan ck a teologia i etyka dostarczyły w ażnego w sparcia dla projektu politycznego Ojców Założycieli. Należy tu je d ­ nak zw rócić uw agę na w ażny problem , który m usiał w pierw zostać przełamany, by protestantyzm mógł w spom óc eksperym ent ustrojowy Ojców Założycieli. Chodzi tu n atu raln ie o dośw iadczenie teokracji M assachusetts. W tej now oangielskiej kolonii próbow ano bow iem zbudow ać republikę świętych, utopijną konstrukcję na w zór „domu Bożego”, „nowe Jeruzalem ”, „Miasto na G órze” z Ew angelii w edług

(14)

REPUB LIK A A M E R Y K A Ń S K A - N AD ZW Y CZA J Ż Y W O T N A UTO PIA?

św. M ateusza3. W Bostonie, podobnie jak w Genewie, uczniów Jana Kalwina zgubiła pycha. Jeśli człowiek jest słaby, grzeszny i nic dosko­ nałego nie może wyjść spod jego rąk, to w jaki sposób może zbudować wspólnotę polityczną, w której brak będzie podziałów, zapanuje pełna harm onia „domu Bożego” - jedna w iara, jeden duch, jeden cel? Pró­ ba budowy ludzkimi rękam i dvitas Dei na tym świecie jest przejaw em chełpliwości, jest ewidentnym grzechem synów Adama, którym wyda­ je się, że odziedziczyli po praojcu, notabene występkiem zdobytą, zdol­ ność nieomylnego odróżniania dobra od zła. Teokracja Kolonii Zatoki M assachusetts - „eskapistyczna utopia ładu w iecznego”, by posłużyć się term inologią Szackiego - zapłaciła za sw oją pychę wysoką cenę. Nie dość, że upadła po kilku dekadach, to dodatkowo jej negacja, czy­ li kolonia Rhode Island - założona przez banitę, Rogera Williamsa, kaznodzieję przepędzonego z utopijnej „republiki św iętych” - była punktem odniesienia dla Ojców Założycieli. Prom ow ane przez Wil- liam sa oddzielenie Kościoła od państw a oraz szeroka tolerancja reli­ gijna współgrały z protestancką, indywidualistyczną teologią. Zwycię­ stwu wolności lepiej służyło ograniczenie wpływu polityki jedynie do sfery publicznej niż odczytywanie „Bożego p la n u ” i szukanie dow o­ dów O patrzności Bożej w wykonaniu „świętych” z Bostonu.

Kalwiński akcent położony na skorum pow aniu ludzkiej natury po ­ brzm iew ał w ostrzeżeniach Ojców Założycieli przed oddaniem w ła­ dzy pozornie jedynie doskonałym przedstawicielom rodzaju ludzkiego. Był to ważny elem ent rozwijającej się w XVII i XVIII wieku w Amery­ ce republikańskiej, w swym charakterze, teologii politycznej.

Jednocześnie protestancka etyka dom agała się poszukiw ania do­ wodów na działanie Bożej opieki w codziennych zm aganiach o po p ra­ wę indywidualnego życia, zarówno w w ym iarze duchowym, jak i do­ czesnym. „Boże zao p atrzen ie” w ym aga aktyw ności korzystających z niego, w odw ołaniu do ew angelicznej przypow ieści o ta len tach 4. Nieustanna melioracja, jako naczelna zasada purytańskiego program u etycznego, harm onijnie w spółbrzm iała z prom ow anym i przez Fran- klina cnotam i sam odoskonalenia, zaradności, pracow itości i p rzed ­ siębiorczości.

6. Zderzenie zrekonstruow anej tradycji myśli republikańskiej, filo­ zofii anglosaskiego baroku i oświecenia oraz purytańskiej teologii

na-3 Mt 5, 1na-3-14: „Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją poso- lic? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście świa­ tłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze". Wszystkie cytaty biblijne pochodzą z Biblii Tysiąclecia, wyd. III popr.

(15)

kreśliło zręby myśli politycznej Ojców Założycieli, którą m ożna przed­ staw ić w czterech podstaw ow ych tw ierdzeniach:

1) praw dziw a m ądrość rodzi się z doświadczenia, gdyż dośw iad­ czenie jest weryfikatorem m ądrości. Rozum spekulatywny ustąpić p o ­ w inien pola pragm atyzm owi;

2) doświadczenie uczy, że ludzki umysł nie jest w stanie zaprojek­ tow ać ustroju, który przezwyciężyłby ludzkie słabości, zniósł podzia­ ły, różnice zdań i odm ienność interesów;

3) żaden śm iertelnik nie jest w stanie posiąść takiej m ądrości, dzię­ ki której każdorazow o i w sposób pew ny rozpozna praw dę, dobro i piękno;

4) w olność p ro w ad zi do p lu ra liz m u opinii, interesów , postaw i w artości. Wolność indyw idualna jest w yzwaniem dla społecznej je d ­ ności.

Powyższe tw ierdzenia p ro w ad zą do naczelnego w niosku. Celem republikańskiego rządu jest: 1) m itygowanie destrukcyjnego wpływu podziałów społecznych, budow a „jedności w w ielości”; oraz 2) zabez­ pieczenie wolności jednostek jem u poddanych. Środkiem do jego re ­ alizacji je st stw orzenie m echanizm ów praw nych, które: 1) zdołają zrównoważyć interesy poszczególnych grup społecznych; 2) uchronią tych, którzy są w m niejszości przed polityczną dogm atyzacją opinii większościowej; 3) u ch ro n ią p raw a m niejszości przed negatywnym wpływ em woli większości. Lecz sam o praw o i instytucje polityczne nie wystarczą, by osiągnąć ten cel. Potrzebna jest również trw ała dys­ pozycja m oralna na rzecz obrony wolności przed nierozum nym i dzia­ łaniam i władz publicznych. Potrzebne jest pow szechne zaszczepienie cnoty obywatelskiej.

Wyposażeni w e wnioski płynące z powyżej przeprow adzonej an a­ lizy pow róćm y do oceny utopijnego (ideologicznego) charakteru am e­ rykańskiego republikanizm u. Już pobieżne zestaw ienie wizji Ojców Założycieli z ustaleniam i M annheim a pozw alają na sform ułow anie wstępnej opinii. Choć ich projekt przekraczał XVIII-wieczną rzeczy­ wistość polityczną (równościowy argum ent w Deklaracji Niepodległo­ ści oraz aksjom atyczna konstrukcja praw naturalnych), to nie utracił z n ią kontaktu. Jeffersonowskie „praw dy oczyw iste” nie rozsadzają bytu, lecz okazują się społecznie i politycznie użyteczne. Amerykański eksperym ent był (jest) p ró b ą ustanow ienia „lepszego” porządku, co nie oznacza, że idealnego. Co więcej, wielokrotne uzupełnianie tekstu federalnej Konstytucji potw ierdza, że nie je st to dzieło skończone. Niedoskonały człowiek buduje system społeczno-polityczny na m iarę swej trw ale niedoskonałej natury. K onstrukcja systemu zakłada jego nieustanną meliorację, adaptację do zmieniających się warunków,

(16)

za-REPUB LIK A A M E R Y K A Ń S K A - N AD ZW Y CZA J Ż Y W O T N A UTO PIA?

strzegając jednocześnie nienaruszalność jego pierwszej z a s a d y -s łu ż ­ by wolności i pomyślności podm iotów w nim funkcjonujących. Skoro tak, to am erykański projekt konstytucyjny wypełnia kryteria Mannhe- imowskiej ideologii, czyli nie jest utopią.

B adanie z w ykorzystaniem m odelów D ahrendorfa i W alsha daje wynik negatywny. O nieutopijności republikanizm u am erykańskiego decydują: 1) jego „czasowo uw ikłany”, melioracyjny charakter; a tak­ że 2) ryw alizacyjna n atu ra procesów politycznych (D ahrendorf); 3) d o m inacja racjo n alizm u Sokratejskiego p o śród jego tw órców ; 4) ograniczone zaufanie do elit politycznych; oraz 5) nieustanna, spo­ łeczna kontrola w ładzy w celu zabezpieczenia w olności rządzonych (Walsh).

Podsumowując, krytyczna analiza potw ierdza nieutopijny charak­ te r eksperym entu ustrojowego Ojców Założycieli. Nie oznacza to jed ­ nak, że nie zaw iera on elementów, które m ogą się jaw ić jako posiada­ jące taki potencjał. Stosunkowo łatwo przychodzi w skazanie przynaj­ mniej dwóch. Znajdziemy je w tekście D eklaracji Niepodległości: 1) założenie o rów ności podmiotowej; oraz 2) o naturalnym praw ie do poszukiw ania szczęścia.

Jeśli chodzi o rów ność podm iotow ą, rzecz dotyczy głównie konse­ kwencji płynących z założenia o rów ności ludzi w ich podstawowym bycie. Dążenie do jej praktycznej realizacji skłoniło Amerykanów do zniesienia przywilejów stanowych. Nie oznacza to jednak, że w repu­ blice amerykańskiej w XVIII wieku ideał równości politycznej został zrealizowany. Utrzymano bow iem wyborczy cenzus płci, rasy, m ajęt­ ności (podatek wyborczy), a w niektórych stanach również przynależ­ ności konfesyjnej. Form alnie rów ność w obec praw a została potw ier­ dzona dopiero w 1868 roku, w XIV Popraw ce do Konstytucji. Rów­ ność podm iotow a - a konkretnie określenie treści ukrywającej się za tym pojęciem i konsekwencje praw ne z niej płynące - pozostaje jed ­ nym z najważniejszych wyzwań amerykańskiego republikanizm u. Po­ stulat autentycznej rów ności podmiotowej nie musi być jednak tra k ­ tow any jako z natury utopijny. Co więcej, jak przekonuje Mannheim, ideologie zasad zają się na „w yobrażeniach w obec rzeczyw istości transcendentnych, które de facto nigdy nie osiągają realizacji zaw ar­ tych w nich treści” (M annheim 1992: 161). Treść kryjąca się za poję­ ciem rów ności podm iotow ej je st „historycznie u w ik łan a”, podlega rozwojowi, zaś jej obecność w am erykańskim dyskursie politycznym w żadnym razie nie stanow i zagrożenia dla porządku konstytucyjne­ go, a w ręcz przeciw nie - pozw ala m u się rozwijać. W konsekwencji, przyjm ując kryteria M annheima, postulat autentycznej równości pod­ miotowej nie jest utopijny.

(17)

Z kolei um ieszczenie przez Jeffersona „praw a do ubiegania się 0 szczęście” (pursuit of happiness) w katalogu przyrodzonych i niezby­ w alnych p raw człowieka przywodzi na myśl utopijny charakter stanu szczęśliwości, na co zw racał uwagę Walsh. Trzeba tu jednak uwzględ­ nić intencje Jeffersona. Na praw o do poszukiw ania szczęścia należy bow iem spoglądać, uw zględniając intelektualne inspiracje autora De­ klaracji5. Jest ono rozszerzeniem Locke’owskiego przekonania o n a­ turalnej ucieczce od niedoli i nędzy oraz konstrukcji p raw a do w ła­ sności prywatnej. Praw ne gw arancje nienaruszalności w łasności pry­ watnej są podstaw ą nie tylko dobrobytu ekonomicznego jednostki, ale 1 jej wolności i bezpieczeństwa osobistego oraz możliwości sam oreali­ zacji6 - co Jefferson wyraził łącznie za pom ocą pojęcia szczęścia (in­ dywidualnej pomyślności). Prawo do poszukiw ania szczęścia nie jest tożsam e z p raw em do szczęścia jako takiego - z uw agi na specyfikę ludzkiej natury możliwość osiągnięcia stanu perm anentnej szczęśli­ wości jest słusznie uw ażane za chimerę, więc egzekucja tegoż jest nie­ wykonalna i absurdalna. Indywidualne praw o do poszukiwania szczę­ ścia może być co najwyżej praw em do popraw y jakości życia, do jego udoskonalenia. Podejm owanie starań o popraw ę dobrobytu n a tu ral­ nie w yklucza form alną realizację p ostulatu ustanow ienia rów ności ekonomicznej, bez w ątpienia utopijnego.

7. D eklaracja tw órców Konstytucji, jakoby ich ustrojow y projekt dobrze urządzonej republiki nie dążył do popraw y ludzkiej natury, lecz się na niej wspierał, dostosowując nie tylko porządek polityczny, ale i katalog republikańskich cnót do realnych możliwości przecięt­ nych ludzi, nie zawsze brzm iała w iarygodnie w uszach obywateli no ­ wego państw a. Nie wszyscy bow iem podzielali w iarę w pow szechną zdolność ludzi do sam odzielnego rządzenia. Krytyczną opinię w yra­ żał chociażby autor pam fletu politycznego Extract of a Letter from a Gen­

tleman In Washington County to His Friend in Albany, opublikowanego

w czasie Konwencji Filadelfijskiej, w którym znajdujem y sugestywnie w yrażone ostrzeżenie:

5 W Rozważaniach dotyczących ludzkiego rozumu Locke przekonywał, że „Natura dała człowiekowi pragnienie szczęścia oraz odrazę do niedoli i nędzy: są to rzeczywiście wrodzone zasady prak­ tyczne, które - tak jak zasadom takim przystoi - działają nieustannie i wpływają na wszelkie na­ sze czynności. Można je zaobserwować u wszystkich, młodszych i starszych, stale i powszech­ nie" (Locke 1955: 60-61).

6 Związek ten elokwentnie przedstawił James Madison w tekście Własność i wolność, opubli­ kowanym w „The National Gazette" z 29 marca 1792 roku; (por. Osiatyński 1977: 437-439). Być może Jeffersonowski pursuit ofhappieness można odczytywać za pomocą Arystotelesowskiej kon­ cepcji eudajmonii, a więc nie tyle jako poszukiwanie szczęścia, co spełnienie; jako prowadzenie własnego ducha do telos, osiągnięcia pełni najwyższego dobra.

(18)

REPUB LIK A A M E R Y K A Ń S K A - N AD ZW Y CZA J Ż Y W O T N A UTO PIA?

Czy nie nadszedł czas... dla polityków, by zaczęli traktow ać ludzi takim i, jacy są, a nie takimi, jacy pow inni się stać? - Jeśli się nie mylę, jest to skała, n a której rozbiło się wielu z naszych najlepszych pisarzy politycznych. - Locke i wielu in­ nych napisało w spaniałe traktaty n a ten tem at - niem al każdy podziw ia teorię, lecz doświadczenie pokazuje, że może się ona ziścić jedynie w Utopii. Gdyby lu­ dzie trw ali w złotym wieku, żyliby szczęśliwie w takich systemach, a ludzie tacy jak Locke mogliby pomyślnie rozpowszechniać swe liberalne, w spaniałe opinie. - Ale „my jesteśmy, jacy jesteśm y ”, z n atu raln ą, grubiańską, ślepą i niekonse­ kw entną aw ersją do w ładzy - przychodzący n a świat jak oślę (H am burger 2000:

1242; tłum . własne).

To pełne rezerw y spojrzenie na republikański eksperym ent celuje w samo serce doktryny politycznej Ojców Założycieli, w ich antropo­ logię, nazbyt idealistyczną w ocenie autora „Listu gentelm ana z Wa­ shington County do przyjaciela z Albany” - bowiem urzeczywistnienie teorii Locke’a możliwe jest jedynie w utopii, w „świecie ludzi szczęśli­ w ych”.

Od m om entu pow stania konstytucyjnych władz, czyli od 4 m arca 1789 roku, na europejskich dw orach rozpoczyna się odliczanie czasu do upadku am erykańskiego mirażu, kolejnej, jak m niem ano, republi­ kańskiej utopii. B rak w iary w sukces rządów obyw atelskich w zrósł w raz z przejęciem przez Bonapartego władzy dyktatorskiej w republi­ kańskiej Francji. Thomas Jefferson w swoim inauguracyjnym przem ó­ w ieniu prezydenckim z 4 m arca 1801 roku próbow ał dać odpór tym, którzy nie wierzyli w pow odzenie konceptu E Pluribus Unum.

(...) Wiem w istocie, że pewni uczciwi ludzie żywią obawy, iż rząd republikań­ ski nie może być silny, że rząd nasz nie jest zatem dość silny. Lecz czy uczciwy patriota opuści rząd w pełnym toku pomyślnie przeprow adzanego eksperym en­ tu, zapewniający n am jak dotąd silę i wolność, z powodu niesprawdzonych i u ro ­ jonych obaw, iż rządow i tem u, będącem u najw iększą n adzieją św iata, m oże w pewnych okolicznościach zabraknąć energii do sam oobrony? Wierzę, że nie. S am zaś uw ażam rząd taki za najsilniejszy n a świecie. Uważam, że jest to jedy­ ny rząd, pod w ładzą którego każdy, n a w ezw anie praw a, pospieszy pod jego sztandar i przeciw staw i się naruszeniom porządku publicznego z taką sam ą sta­ nowczością, jak gdyby bronił własnego dobra. Mówi się czasem, że człowieka nie m ożna powierzyć jego własnym rządom. Czy m ożna go zatem powierzyć rządom innych? Czy też znaleźliśmy aniołów, w postaci królów, by mogli nam i rządzić? Niechaj historia odpowie na to pytanie (Osiatyński 1977: 209).

Dla Jeffersona republikański rząd Stanów Zjednoczonych był nie tylko „pomyślnie przeprow adzanym eksperym entem ”, ale i „najwięk­ szą nadzieją św iata”, bow iem pragnienie wolności jest uniw ersalne, a tylko rządy rów nych stw arzają szansę jej zachowania. Swoje p rze­ konanie autor poddaje ocenie autorytatywnego sędziego - historii.

(19)

Czy republikańskie rządy w tak heterogenicznym społeczeństw ie jak am erykańskie m ogą przetrw ać? Największym wyzywaniem , te ­

stem typu „być albo nie być” była n atu raln ie w ojna dom ow a 1861— 1865, najkrw aw sza i najokrutniejsza, jakiej naród am erykański do ­ świadczył. W ciągu zaledw ie czterech lat w w yniku działań w ojen­ nych życie straciło ok. 620 tys. żołnierzy i cywilów, czyli co pięćdzie­ siąty Amerykanin.

Dla nas, współczesnych Europejczyków, była to w ojna o zniesienie instytucji niewolnictwa, ale w perspektyw ie ustrojowej co innego wy­ suw a się na pierw szy plan. W oczach m ieszkających na Południu św iadków tam tych w ydarzeń przyczyny konfliktu przedstaw iały się bow iem nieco inaczej. Oto zręczny polityk z Północy, z Illinois, n ad ­ zwyczajny m ówca o nazwisku Lincoln, występuje z apelem o jedność naro d u am erykańskiego. Mówi o tryum fie wolności i rów ności p o d ­ miotowej, czyli o osiągnięciu republikańskiego ideału, który zostanie urzeczyw istniony w raz z wyzwoleniem czarnych m ieszkańców S ta­ nów Zjednoczonych. Przekonuje do udoskonalenia republiki, jednak w brew woli istotnej części jej mieszkańców. Jak antyczny dem agog wzywa do wyzwolenia jednych, narzucając innym obowiązek głębo­ kiego p rzeb u d o w an ia ich św iata. 16 czerw ca 1858 roku, w alcząc o p a rty jn ą nom in ację w w yb o rach do Senatu, Lincoln w ygłasza w Springheld pam iętne przem ówienie:

Panie Przewodniczący, panow ie Delegaci!

Jeśli zdamy sobie spraw ę, gdzie jesteśm y i dokąd zmierzamy, łatwiej będzie n a m zdecydować, co i jak pow inniśm y czynić. Mija piąty rok, od kiedy w ładzę objęli ludzie, którzy publicznie głosili i solennie obiecali, że położą kres konflik­ to m n a tle niewolnictwa. Pod ich rządam i konflikty te nie tylko nie zostały zaże­ gnane, lecz stale przybierały n a sile. M oim zdaniem nie znikną one, dopóki nie staniem y w obliczu kryzysu i nie przezwyciężymy go. Dom podzielony niezgodą nie m oże się ostać. Nie oczekuję, że U nia się rozw iąże - nie oczekuję, że dom upadnie - lecz oczekuję, że przestanie być podzielony (...) (Oates 1991: 198).

Ew angeliczna figura „domu podzielonego”7 skutecznie pobudziła w yobraźnię słuchaczy i weszła na stałe do kanonu amerykańskiej re ­ toryki politycznej. Gdy Lincoln zostanie w ybrany na urząd prezyden­ ta Stanów Zjednoczonych, Amerykanie w stanach południowych, za­ trw o żen i p o jaw ien iem się „rodzim ego ty ra n a ”, zdecydują się na opuszczenie Unii, na rebelię w obronie swoich swobód - racje dla jej wywołania znajdą m.in. w Jeffersonowskiej Deklaracji N iepodległo­ ści. Europejscy m onarchow ie odetchnęli z ulgą. To, co było tylko

kwe-7 Mt 12, 25: „Jezus, znając ich myśli, rzekł do nich: »Każde królestwo, wewnętrznie skłóco- ne, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, nie ostoi się«".

(20)

stią czasu, miało się wypełnić. Republikańskie złudzenie trzydziesto- milionowego narodu gasło na ich oczach.

Wybuch bratobójczej wojny potw ierdzał, że projekt Ojców Założy­ cieli w ydaw ał się kolejną utopią, że stabilne rządy obywatelskie są mrzonką. A jednak Amerykanie zdołali ocalić Unię. Olbrzymim kosz­ tem zjednoczono kraj. A co ważniejsze, Lincoln nie okazał się kolej­ nym Kypselosem, H iparchosem z Aten, Cezarem , Crom w ellem czy B o n ap artem . Pozostał dem okratą. Dla Południow ców był je d n ak uosobieniem tyrana, który pozbaw ił ich praw a do sam ostanow ienia, rzekom o w im ię w olności i równości. W tym kontekście zrozum iały staje się histeryczny okrzyk jego zabójcy, Johna Wilkesa Bootha, fana­ tycznego zwolennika Południa, który, oddając śm iertelny strzał w kie­ runku prezydenta w teatrze Forda 14 kw ietnia 1865 roku, miał przy­ w ołać słowa Brutusa, podobno wypowiedziane w chwili, gdy ten za­ tapiał sztylet w ciele Juliusza Cezara - Sic semper tyrannis! („Taki los za­ wsze spotyka tyranów ”).

Po wojnie secesyjnej podziały społeczne nie znikły; spory polityczne toczono po niej nie mniej intensywnie niż przed nią, ale wzrosła wiara, że można zachować jedność bez jednorodności. Od 1865 roku republi­ ka am erykańska nie stanęła w obliczu realnej groźby rozpadu. Choć społeczeństw o am erykańskie przeżyw ało kolejne kryzysy, większe i mniejsze, instytucje polityczne, niezdolne do ich trw ałego rozwiązy­ w ania, rozwijały sw ą um iejętność skutecznego nimi zarządzania.

8. Poszukiwania republikańskiej idealnej harm onii, tęsknota za ab­ solutną jednom yślnością tow arzyszą nam od zawsze. Obraz idealnej republikańskiej zgody powszechnej znajdziemy chociażby w Genesis, gdzie w rozdz. 11, 1-9 trafiam y na opowieść o budowniczych miasta, którzy m ają jeden język, jeden cel, jedno pragnienie - postaw ić w ie­ rzę, symbol ich siły, swoisty punkt orientacyjny dla nich i przyszłych pokoleń. W tekście biblijnym czytamy:

Mieszkańcy całej ziemi m ieli je d n ą mowę, czyli jednakow e słowa (...) I m ó­ w ili jed en do drugiego: „Chodźcie, w yrabiajm y cegłę i w ypalm y ją w og n iu ”. A gdy już m ieli cegłę zam iast kam ieni i sm ołę zam iast zapraw y m urarskiej, rze­ kli: „Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziem i”. A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to m iasto i wieżę, które budow ali lu­ dzie, i rzekł: „Są oni jednym ludem i wszyscy m ają jed n ą mowę, i to jest przyczy­ ną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niem ożli­ we, cokolwiek zam ierzą uczynić. Zejdźmy więc i pom ieszajm y ta m ich język, aby jeden nie rozum iał drugiego!”. W ten sposób Pan rozproszył ich stam tąd po ca­ łej pow ierzchni ziemi, i tak nie dokończyli budow y tego m iasta. Dlatego to n a ­ zw ano je Babel, ta m bow iem Pan pom ieszał m ow ę m ieszkańców całej ziemi. Stam tąd też Pan rozproszył ich po całej pow ierzchni ziemi.

(21)

Autor tych słów sugeruje, że pom ieszanie języków, rozbicie jed n o ­ ści budow niczych wieży było k arą B ożą za b rak pokory Gdybyśmy jednak dokonali politologicznej interpretacji, otrzymam y zaskakujący efekt. Oto lud w Babelu posługuje się jednym językiem, czyli - stosu­ ją c szerokie rozum ienie języka - m a jeden ogląd rzeczywistości; je d ­ no pragnienie, jed en cel, jedno m arzenie, je d n ą opinię. Panuje tam pełn a jednom yślność, ideał zgody pow szechnej Jean a-Jacq u es’a Ro­ usseau. Dzięki tem u je st zdolny tw orzyć rzeczy niezwykłe. W znosi budow lę, z której architektonicznym ro zm achem nic nie m oże się rów nać - m a sięgnąć samego nieba. A jednak doskonały plan perfek­ cyjnie zorganizow anego społeczeństw a nie zostanie zrealizowany. Tam, gdzie nie ma różnicy zdań, nie ma możliwości dokonywania wybo­ ru, które stanowisko jest lepsze, a które gorsze. Tam, gdzie jest jeden cel, nie m a decyzji co do gradacji celów. Gdy tryum fuje absolutna je d ­ ność, u m iera w olność. Wolność generuje podziały, spory, niezrozu­ mienie. Jeśli zgodnie z Bożym zam ysłem człowiek jest pow ołany do wolności, Jego interw encja w Babelu była nieuchronna. Pomieszanie języków to symbol uw olnienia indywidualnych preferencji, pragnień,

opinii i interesów.

Przeciwstawieniem dla wieży Babel jest „targowisko”, śródziem no­ m orski bazar, na którym spotykają się ludzie posługujący się różnymi językami, nie tylko w wąskim, ale i szerokim znaczeniu. Jedni pró b u ­ ją drogo sprzedać, inni chcą tanio kupić. Ktoś próbuje sprzedać do­ bry, choć nieco zużyty dywan; ktoś oferuje cudow ną maść na wszelkie dolegliwości. W tłum ie słychać jakieś spory polityczne, ktoś narzeka na władzę, ktoś na opozycję. Ktoś korzysta z okazji i próbuje w zam ie­ szaniu ukraść portfel. Ktoś próbuje ewangelizować, ktoś zachwala do­ czesne uciechy w przystępnej cenie. W jednym miejscu czuć przyjem ­ ny zapach drożdżow ego placka, a obok nieprzyjem ną w oń zepsutej ryby. „Wielość języków” u trudnia prow adzenie spokojnej rozmowy, za to urucham ia żywą gestykulację.

Tak w ygląda rzeczywistość społeczna. Spontanicznie rodzący się ład, w którym jed n ak bez problem u dostrzec m ożna różnice in tere­ sów, gustów, opinii, w artości. O bserw ator stojący z boku nie może się nadziwić, jak w takim tum ulcie m ożna funkcjonować. Przed oczami m a obrazek pozbawionych konturów postaci, nasycony niepopraw nie dobranym i barw am i, będący co najwyżej m arn ą im itacją francuskich impresjonistów. Widok, który się przed nim roztacza, w żaden sposób nie może konkurow ać z estetycznie pociągającym obrazem u porząd­ kow anego św iata m ieszkańców Babelu, gdzie każdy dobrow olnie, ochoczo i z pełnym zaangażow aniem uczestniczy we wznoszeniu m o­ num entalnej konstrukcji - wieży, która jest symbolem ich

(22)

doskonałe-REP UB LIK A A M E R Y K A Ń S K A - NAD ZW Y CZA J Ż Y W O T N A UTO PIA?

go miasta, idealnego polis, czyli politcji, idealnej republiki - gdzie wszy­ scy są skoncentrow ani wyłącznie na wielkim projekcie, oddani reali­ zacji niemalże boskiego przedsięwzięcia.

Ale taki jest w łaśnie żywioł polityki. Bo autentyczna polityka to po ­ szukiwanie modus vivendi w tym, co wydaje się nieznośnym chaosem. Choć wiemy to już od daw na, to nieustannie tęsknim y za jednom yśl­ nością, za utopią wieży Babel. W Polityce Arystoteles przestrzegał:

Jeśli bow iem państw o pójdzie za daleko w kierunku jedności, to może prze­ stać istnieć, albo też będzie w praw dzie istnieć, ale będąc tego stanu, w którym przestaje być państwem , będzie gorszym państwem . Jest to tak, jakby ktoś sym­ fonię przekształcił n a m onotonię, a rytm zmienił w takt pojedynczy (Arystoteles 2003: 28).

Absolutna jedność jest możliwa tylko tam , gdzie rozbrzm iew a sa­ motny, pojedynczy ton. Polityka jest zaś melodią, choć w uszach wielu brzm iącą kakofonicznie.

Warto zauważyć, że jednoczącem u pow abow i wieży babilońskiej uległ również Benjam in Franklin. W czasie Konwencji Filadelfijskiej, 28 czerwca, poirytow any przeciągającym i się sporam i prow okow ał uczestników obrad przesłaniem Psalmu 127 oraz opowieścią o wieży Babel, apelując o w spólną m odlitw ę w intencji pom yślnego finału. Franklin napom inał:

Panie Przewodniczący, żyję już wystarczająco długo i im dłużej żyję, tym wię­ cej dostrzegam dowodów na potwierdzenie tej praw dy - że Bóg rządzi spraw a­ m i ludzkimi. Skoro naw et w róbel nie m oże sfrunąć na ziem ię bez Jego wiedzy, to czy jest możliwe, aby im perium mogło powstać bez Jego pomocy? Panie Prze­ wodniczący, jesteśm y nieustannie zapew niani przez Pismo Święte, że „jeśli Pan dom u nie zbuduje, na próżno się tru d zą ci, którzy go w znoszą”. Mocno w to w ie­ rzę; a w ierzę rów nież w to, iż bez Jego w spółudziału w e w znoszeniu tej poli­ tycznej budowli powiedzie n a m się nie lepiej niż budow niczym Wieży Babel. Po­ dzielą nas m ałe, partykularne, lokalne interesy, nasze projekty zo stan ą p rz e ­ klęte, a my sam i staniem y się wyrzutkam i i pośm iewiskiem dla przyszłych poko­ leń. A co gorsza, rodzaj ludzki, dośw iadczony tym nieszczęsnym przykładem , straciw szy nadzieję n a możliwość ustanow ienia Rządów w edług Ludzkiej M ą­ drości, pozostaw i spraw y przypadkowi, wojnie albo podbojowi (Isaacson 2003: 362-363; tłum . własne).

Oczekiwano, że am erykańska wieża będzie trw alsza od biblijnego pierwowzoru, gdyż jej wznoszeniu miała towarzyszyć, jak ufał Franklin, O patrzność Boża. Czy rzeczywiście Ojcowie Założyciele mieli do dys­ pozycji lepszy budulec i lepszy projekt konstrukcyjny, który nie „zosta­ nie przeklęty”, który zdoła przezwyciężyć „małe, partykularne, lokalne

(23)

interesy”? Po ukończeniu p rac Konwencji Franklin m iał się zwrócić z satysfakcją do przew odniczącego obrad w następujący sposób:

(...) Wątpię też, czy moglibyśmy zwołać jakąkolw iek inną konwencję zdolną do ustanow ienia lepszej konstytucji, albow iem gdy zbiera się pew na liczba ludzi ze w zględu n a wyższość ich łącznej wiedzy, zaw sze zb ierają się w raz z nim i wszystkie ich uprzedzenia, nam iętności i błędy, ich m iejscowe interesy i ego­ istyczne zapatrywania. Czyż od takiego zgrom adzenia m ożna oczekiwać rezultatu idealnego? Zdumiewa m nie zatem, Panie Przewodniczący, iż znajduję ten system bliski ideału, i myślę, że zdum ieje to rów nież naszych wrogów, którzy w zadufa­ niu spodziew ają się wieści, że w nasze obrady wkradło się zam ieszanie podobne tem u, jakie ogarnęło budow niczych Wieży Babel, iż nasze Stany znalazły się 0 krok od rozłamu, tak że przy następnym spotkaniu ich reprezentanci skoczą sobie do gardeł. Aprobuję więc, Panie Przewodniczący, tę konstytucję, jako że nie ocze­ kuję lepszej i jako że nie jestem pew ien, czy ta w łaśnie nie jest najlepsza (...) (Osiatyński 1977: 127-128).

Franklinowska rekonstrukcja historii wieży Babel niezupełnie od­ pow iada biblijnem u przesłaniu. Pom ieszanie języków nastąpiło na skutek Bożej interwencji, nie zaś w efekcie wew nętrznych podziałów. Lecz ta egzegetyczna nieścisłość nie rzutuje na w artość jego wypowie­ dzi. Jej istota zasadza się bow iem na przekonaniu, że „gdy zbiera się pew na liczba ludzi ze w zględu na wyższość ich łącznej wiedzy, za­ wsze zbierają się w raz z nim i wszystkie ich uprzedzenia, nam iętności 1 błędy, ich miejscowe interesy i egoistyczne zapatryw ania”, a mimo to potrafią stworzyć polityczną konstrukcję „bliską ideału” - nie idealną, lecz wystarczająco dobrą, by osiągnąć jedność pom im o wielości.

+

Różnica między św iadom ością ideologiczną i utopijną jest trudno uchwytna. „Przekraczanie rzeczywistości” zawsze będzie wyglądało na jej odrzucenie, jej dekonstrukcję, zdaniem głęboko w niej osadzonych. Amerykański projekt republikański mógł na dw orach m onarchów eu­ ropejskich jaw ić się jako kolejna nierealna próba zaprow adzenia rzą­ dów równych; jako utopia, niechybnie skazana na porażkę. Rządy obywatelskie nie potrafią bowiem, jak sądzono, skutecznie zapanować nad nieusuwalnym i podziałam i wewnętrznym i. B ędą one wygrywane przez wrogów zewnętrznych lub też przez rodzimego demagoga, któ­ ry, obiecując ich zniesienie, odbierze obywatelom skarb najcenniejszy - ich wolność. Jednak Ojcowie Założyciele, przekraczając monarchicz- n ą rzeczywistość, nie zakwestionowali bytu. Nie dążyli do retro sp ek ­ tywnego w ypełnienia antycznego ideału republikańskich rządów; nie

(24)

parli też do osiągnięcia stanu idealnego, którego realizacja w ym aga­ łaby gruntow nej przebudow y człow ieka, jego „napraw y”. W prost przeciw nie, poszukiw ali form uły popraw nie urządzonego państw a, odzwierciedlającego ludzką naturę, organicznie niedoskonałą. W ten sposób zaszczepili swój projekt przeciw ko popadnięciu w pułapkę utopii. Afirmacja związku wolności z podziałam i społecznymi, krytycz­ na ocena ludzkiej natury i świadom ość ograniczonej zdolności poję­ cia spraw ludzkich i Boskich przełożyła się na: 1) ideę rządu ograni­ czonego; 2) w ypracow anie system u podzielonej władzy, wzajem nie się równoważącej i kontrolującej; 3) federacyjny ustrój terytorialny; 4) uznanie konieczności zabezpieczenia niezbywalnych p raw m niej­ szości oraz 5) prom ocję tolerancji. Ocena, czy jest to surow ica w ystar­ czająco skuteczna i trw ale uodparniająca, je st przyw ilejem historii, na której autorytatywny sąd powoływał się au to r Deklaracji N iepod­ ległości, bogato nasyconej ideam i transcendującym i rzeczyw istość znaną jem u współczesnym.

REPUB LIK A A M E R Y K A Ń S K A - NAD ZW Y CZA J Ż Y W O T N A UTO PIA?

Bibliografia

Aniskovich, William A. (1989), In Defense of the Framers’ Intent: Civic Virtu, the Bill of Rights, and the Framers’ Science of Politics, .Virginia Law Review”, t. 75, n r 7. Arystoteles (2003), Polityka, tłum. L. Piotrowicz, [w:] Arystoteles. Dzieła wszystkie,

t. 1, Warszawa: PWN.

Dahrendorf, Ralf (1968), Out of Utopia. Toward a Reorientation of Sociological Analy­ sis, [w:] Essays In the Theory of Society, Stanford: Stanford University Press. Filipowicz, Stanisław (1997). Pochwala rozumu i cnoty. Republikańskie credo Ameryki,

Kraków: Znak.

Franklin, B enjam in (1960), Żywot własny, tłum . J. Stawiński, Warszawa: PIW. Hamburger, Philip (2000), Liberality, „Texas Law Review”, t. 78, n r 6.

Isaacson, W alter (red.) (2003), A Benjamin Franklin Reader, Nowy Jork: Sim on & Schuster Paperbacks.

Locke, John (1955), Rozważania dotyczące ludzkiego rozumu, tłum . B.J. Gawęcki, t. 1, Warszawa: PWN.

M annheim, Karl (1992), Ideologia i utopia, Lublin: Wydawnictwo „Test”. Oates, Stephen B (1991), Lincoln, tłum . M. Ronikier, Warszawa: PIW.

Osiatyński, Wiktor (1977), Wizje Stanów Zjednoczonych w pismach Ojców Założycieli, Warszawa: PIW.

Szacki, Jerzy (1988), Spotkania z utopią, Warszawa: Iskry.

(25)

Rafał Prostak - born 1973, holds a Ph. D. in political science gainded from the Jagiellonian University. He currently w orks at the Faculty of International Econom ic and Political Relations at Tischner E uropean University in Krakow and is the author of num erous articles on freedom of religion in the USA, con­ te m p o ra ry A m erican p olitical philosophy, and a m o n o g rap h en titled Rzecz o sprawiedliwości. Komimitaiystyczna krytyka współczesnego liberalizmu amerykańskiego (A Communitarian aitique of ‘A Theory of Justice’ by John Rawls. Virtue and the Com­ mon Googin Contemporaiy American Liberalism), Wydawnictwo UJ, Kraków 2004.

Abstract

The American Republic - A n Exceptionally Vital Utopia?

The story of a well-ordered state is one of the crucial narrations of the West­ ern civilization. Platonic ‘Republic’ and the biblical story of the Tower of Babel are at its beginning. The ancient ideal of a political com m unity is a harm onious society: full synchronization of needs, interests, and goals of people who consti­ tute it. This, in essence, is a classical depiction of a perfect republic. This ideal has been w ith us ever since. Consecutive failures of those who had tried to fulfill the republican utopia of a stable civic governm ent - w here citizens sh are one goal, one vision of com m on good, and identify the way of its accom plishm ent in a sim ilar way - led its critics to reject the very possibility of a governm ent of equals. A new hope arose in the 18th century, thanks to the Founding Fathers, w ho w ere the creators of the A m erican republican experim ent - one th a t was erected far away from Europe but was based on h er intellectual legacy and po ­ litical experience. The Am erican project has lasted for m ore th an two centuries and it is now a referential point for all the m odem parliam entary democracies in the old Europe. The aim of this article is to grasp the phenom enon of the American republicanism and to answ er the following question: is it just another utopia of a civic governm ent or did the Founding Fathers and th eir descendants finally m anage to overcome its fundam ental weakness of instability?

Keywords

republic, American republicanism , utopia, the Founding Fathers

Rafał Prostak - geb. 1973, Politikwissenschaftler, MA (Universität zu Breslau

- 1997), Dr. phil. (Jagiellonen U niversität K rakau - 2002), w issenschaftlicher M itarbeiter am Lehrstuhl für internationale ökonom ische Beziehungen an der Tischner H ochschule K rakau. Autor der M onographie: Rzecz o sprawiedliwości. Komimitaiystyczna hytyka współczesnego liberalizmu ameiykańskiego, Kraków:

Cytaty

Powiązane dokumenty

Praca dla chętnych ( nie obowiązkowa ): jakie mogą być skutki nadmiernego

Na łamach „Biblioteki Warszawskiej” stosunkowo niewiele było ujęć typowych dla romantycznego wyobrażenia świata ludzkiego, w którym podział na rasy jako

Pomiędzy każdymi dwoma pomnikami istnieje połączenie, obsługiwane przez jednego z czterech przewoźników: Orbis, Taxi, Metro i Kanalizacja Miejska.. Udowodnić, że istnieją

Na tle giełd europejskich GPW w Warszawie nie wyróżnia się - pod względem poziomu obrotów zajmuje trzynastą pozycją (na 21 sklasyfikowa­ nych giełd, w

Rozważania o gnostycyzmie i neognozie w literaturze polskiej przełomu XIX i XX wieku Marek Oktawian Bulanowski Jarosław Fazan, Od metafory do urojenia. Próba patografii

[r]

Napisz program, który czyta liczbę naturalną r (1600 < r < 10 000) i drukuje wszystkie piątki trzynastego w roku r. (W Polsce w tym czasie obowiązywał i zakładamy, że

Wszystkie, jak przyznaje księżniczka Vera, są równie „znakomicie wykształcone, wytworne, dystyngowane i urocze”, a „wykonywana profesja była kwestią wyboru, wybierały