• Nie Znaleziono Wyników

"Ksiądz Marek" jako dramat mesjanistyczny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Ksiądz Marek" jako dramat mesjanistyczny"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S

F O L IA L IT T E R A R IA P O L O N IC A 5, 2002

Iwona B artczak

K S I Ą D Z M A R E K JA K O D R A M A T M E S JA N IS T Y C Z N Y

1. W P R O W A D Z E N IE

U końca wieku X V III stało się jasne, że optym istyczny św iatopogląd oświecenia, z w pisaną w niego w iarą w potencjalną m ożliw ość odkrycia i zbad an ia m echanizm ów poruszających wielką m ach in ą św iata, a tym sam ym św iadom ego sterow ania jego rozw ojem , to jedynie m rzonki. P otęż-ne trzęsienie ziemi w Lizbonie p o k azało istnienie w naturze sił, których ani poznać, ani tym bardziej okiełznać nie sposób. W ielka R ew olucja F ran cu sk a, a potem zam ęt w E uropie wywołany przez k am panię n ap o le-o ńską ujawniły w ystęple-ow anie rów nie nieprzew idyw alnych sił w prle-ocesie dziejowym . N a takim gruncie wyrosły rozm aite historiozofie rom antyczne, m ające ch a rak ter teleologiczny. Ich celem było ponow ne n adanie sensu historii, k tó ra zbuntow anym synom wieku rozum u poczęła jaw ić się ja k o chaos.

Szczególnym rodzajem filozofii dziejów są koncepcje m esjanistyczne1, k tó re łączą w sobie ideę m illenarystyczną, o p a rtą n a p rzek o n an iu o rychłym nadejściu czasu K rólestw a Bożego na ziemi (zwykle poprzedzonego okresem nadzw yczajnych k atastrof), o raz w iarę w pojaw ienie się p o śred n ik a m iędzy Bogiem i ludzkością, m esjasza (w tłum aczeniu z hebrajskiego określenie to

1 N iewielkie rozm iary tej pracy nie po zw alają, rzecz ja s n a , n a w yczerpujące om ów ienie tak szerokiego zagadnienia, ja k im jest m esjanizm , naw et jeśli w ziąć p o d uw agę ty lk o m esjanizm polski d o b y ro m an ty zm u . Z tego pow o d u ograniczę się jedynie d o szkicow ego zarysow ania p ro b lem u , niezbędnego, ja k się wydaje, wstępu d o k ró tk ic h ro z w aż a ń n a tem at d ra m a tu Słow ackiego. P oszukując szczegółow ych inform acji n a tem at koncepcji m esjanistycznych, ich h istorii i od m ian , w a rto zw rócić uw agę n a w ym ienione poniżej prace: J. U j e j s k i , D zieje polskiego m esjanizm u do pow stania listopadowego włącznie, Lw ów 1931; A. W a l i c k i , Filozofia a m esjanizm . S tu d ia z dziejów filo z o fii i m y śli spoleczno-religijnej ro m a n ty zm u polskiego, W arszaw a 1970; A. S i k o r a , D wie postaw y m esjanizm u, [w:] P roblem y polskiego rom antyzm u, red. M . Ż m ig ro d zk a, Z. L ew inów na, seria I, W rocław 1971.

(2)

oznacza tyle, co „nam aszczony P a n a ” 2), któ ry poprow adzi ją ku zbaw ieniu. R o la m esjasza przy p ad ać m oże w ybranej jed n o stce , charyzm aty czn em u przywódcy. M am y wówczas do czynienia z mesjanizmem osobow ym , którego prototypem i jednocześnie najpełniejszą realizacją była m isja C hrystusa. Jed n ak zaszczytną, choć niełatw ą funkcję Bożego w ybrańca i przew odnika ludzkości na drodze ku zbaw ieniu pełni rów nie często określona zbiorow ość. Tę d ru g ą m ożliw ość realizują wszelkie m esjanizm y narodow e. P odobnie jak m odel osobow y, m esjanizm zbiorow y jest typem św iadom ości religijno- -politycznej, której pierw owzór znajdujem y w Biblii. T rzeba bowiem pam iętać, że w starotestam entow ych w yobrażeniach o czasach m esjańskich, obok przeświadczenia o zesłaniu pom azańca Bożego, spotykam y także przekonanie 0 szczególnym wyniesieniu, jakiego d o stąp i wówczas Izrael3. Bez względu na rodzaj m esjanizm u, elem entem , któ ry go konstytuuje jest zawsze w iara w konieczność podjęcia świętej misji. Jej realizacja to w arunek sine qua non w ypełnienia się dziejów i nadejścia zbaw ienia.

Idee m esjańskie trafiają na w yjątkow o p o d atn y grunt w społecznościach doznających ucisku, wydziedziczonych, skazanych n a w ygnanie lub ciem ię-żonych na własnej ziem i4. Ł atw o przyjm ują się tam , gdzie nie m o żn a mieć nadziei na rychłe polepszenie zaistniałej sytuacji, albo raczej, gdy nadzieje 1 pragnienia są niew spółm iernie duże w stosunku d o realnych m ożliwości ich realizacji. K oniecznie p otrzeba wówczas sankcji o charak terze n a d -przyrodzonym , które pośw iadczałyby ich zasadność. T a k a właśnie sytuacja zaistniała w śród Polaków , zwłaszcza em igrantów , po bolesnym doświadczeniu klęski pow stania listopadow ego. M esjanizm stał się wówczas szczególnie atrakcyjnym sposobem m yślenia o dziejach, pozw alał bowiem nie tylko zachow ać niew zruszoną, m im o braku jakichkolw iek racjonalnych przesłanek, w iarę w rychłe odzyskanie niepodległości, lecz tak że żywić niezłom ne przekonanie, że dotykające naró d nieszczęścia stanow ią niezbędny elem ent opatrznościow ego planu dziejów. Więcej, dzięki swym ekspiacyjnym właś-ciwościom cierpienie staje się widom ym znakiem w ybrania oraz środkiem sam odoskonalenia się n aro d u . Bo też n a gruncie polskim m am y najczęściej do czynienia z m esjanizm em narodow ym . T aki jest m esjanizm Z ygm unta K rasińskiego, któ ry wie, że tylko pow tórzenie przez Polskę zbawczej ofiary C hrystusa przyniesie now ą epokę w dziejach ludzkości - epokę, w której nastąpi wcielenie idei Chrystusowej w życie już nie jednostek, lecz społeczności. „T rzeba było śmierci naszej, trzeba będzie naszego w skrzeszenia - n a to, by słowo Syna człowieczego, wieczne słowo życia, rozlało się na okręgi

2 Por. P ra ktyczn y słow nik biblijny, red. A . G rab n er-H aid er, przekł. i o p r. T. M ieszkow ski, P. Pachciarek, W arszaw a 1995, tam hasło: M esjasz, s. 718-720.

3 Z ob. K sięga D an iela 7, 27, K sięga M icheasza 5, 1-8.

4 N ie jest to oczywiście żad n ą regułą, zaprzeczałby jej chociażby p rzy k ład F ran cji, kolebki w yjątkow o licznych m esjanistycznych i m esjanizujących historiozofii.

(3)

społeczne św iata...” 5 - pisze w prozatorskim wstępie d o Przedświtu. P odobnie u M ickiewicza w Księgach narodu polskiego. W historii Polski pow tórzył się schem at ofiary C hrystusow ej, co oznacza, że po m ęce, śmierci i złożeniu w grobie nastąpi zmartwychwstanie, które przyniesie wolność wszystkim ludom E uropy, pojedna narody w duchu braterstw a i zaprow adzi między nimi trw ały pokój. N a to m iast w trzeciej części Dziadów połączył M ickiew icz m esjanizm n arodow y z osobow ym . O pisując drogę krzyżow ą n a ro d u i kreśląc wizję zmartwychwstania, zapow iada także wystąpienie „wskrzesiciela narodu o tajem -niczym imieniu czterdzieści i cztery”6. M esjanizm polski Ksiąg... przem ienił się w Prelekcjach paryskich w mesjanizm słowiański, a raczej słowiańsko-francuski. T o Słow ianie właśnie otw orzyć m ają now ą epokę dziejów, im d an e zostanie „nowe objawienie” . W śród nich szczególne miejsce przypada narodow i polskie-m u, który wycierpiał więcej niż inne ludy słowiańskie, dlatego polskie-m a praw o ipolskie-m przewodniczyć. Jednak ku wypełnieniu misji przeznaczonej Słow iańszczyźnie poprow adzi ją lud nie wchodzący w jej obręb - Francuzi, najbardziej aktyw ny spośród narodów chrześcijańskich7. I tutaj nie rezygnuje Mickiewicz z przypisa-nia doniosłej roli w ybranej jednostce. T o wielki człowiek, wyższe wcielenie du ch a N apoleona, wprow adzi ludzkość w epokę św. J a n a 8. A co z poglądam i Słowackiego? N ikom u nie trzeba przypom inać ja k daleki był a u to r Grobu Agam em nona od interpretow ania upad k u państw a polskiego (oraz wciąż świeżej klęski pow stania listopadow ego) w k ategoriach m esjańskiej ofiary i oczyszczającego cierpienia. W iadom o jed n ak także, że przełom m istyczny przyniósł wielkie zm iany w św iatopoglądzie poety. K ró tk ie rozw ażania, k tó re przedstaw ię poniżej, stanow ią próbę om ów ienia koncepcji m esjanistycznej zawartej przez Słowackiego w jego pierwszym wielkim dram acie m istycznym .

2. N O W E B E T L E JE M C Z Y G O L G O T A ? - ID E A M E S JA Ń S K A W K S IĘ D Z U M A R K U

Ksiądz M arek mieści się jak najbardziej w kategorii d ra m a tu historycznego, bowiem zgodnie z definicją został o p arty na m ateriale tem atycznym zaczer-pniętym z wiedzy o dziejach n aro d u , fabułę osnuł a u to r w okół zdarzenia historycznego, w ykorzystano w niej rów nież w ątki biograficzne pochodzące

5 Z. K r a s i ń s k i , W stęp do Przedświtu, [w:] i d e m , W iersze. P oem aty. D ram aty, w y b ó r i posłow ie M . B izan, W arszaw a 1980, s. 145-146.

6 A. M i c k i e w i c z , D ziady. Część III, [w:] i d e m , D ziady, W arszaw a 1980, sc. V, s. 190, w. 22 i 24 (s. 193, w. 85).

7 Z o b . A. W a l i c k i , Filozofia a m esjanizm , tam rozdz. ,.Prelekcje p a r y s k ie " M ickiew icza a slow ianofilstwo rosyjskie, s. 240-293.

(4)

z życiorysów postaci historycznych9. Jest to, ja k w iadom o, d ra m a t o k o n -federacji barskiej. C zas akcji d a się określić dość ściśle - czerwiec 1768 r., wtedy właśnie upadł B ar10. N a scenie pojaw iają się postaci historyczne, od tytułow ego M a rk a karm elity począwszy, poprzez m arsz ałk a konfederacji M ichała K rasińskiego, regim entarza Józefa Pułaskiego, jego syna K azim ie-rza, spraw nego dow ódcę p artyzantki konfederackiej, przyszłego targow icza- nin a F ran ciszk a K saw erego B ranickiego, Szczęsnego (w d ram acie K lem en -sa) K ossakow skiego, aż do dow ódców rosyjskich S uw orow a i K reczet- nikow a. Ale Słowacki raczej sw obodnie trak tu je fakty z dziejów ruchu barskiego. Jest to, rzecz jasn a, wynik tw órczych założeń - nic prezentacja fak tó w (i ta k zresztą w d obie ro m an ty z m u pow szechnie zn anych), ale rozszyfrow anie ich sensu i znaczenia w wym iarze duchow ym było celem a u to ra d ra m a tu . Stąd liczne mniej i bardziej jaw ne odejścia od praw dy historycznej, w prow adzanie do B aru osób, których, choć zw iązane z ru -chem barskim , w m iasteczku wówczas nie było (K azim ierz Pułaski, K o s-sakow ski), celowe, użyjmy takiego w yrażenia, „kurczenie czasu” . Zabiegi te służą tem u, by dać czytelnikow i (względnie widzowi teatraln em u ) sk ró t w ydarzeń z lat 1768-1772, a więc niejako konfederację b arską w pigułce. T akie p o trak to w an ie m ateriału historycznego sugeruje konieczność skupie-nia uwagi nie na sam ych zdarzeskupie-niach i postaciach, ale n a tym , co przez nie i dzięki nim zaszło w sferze ducha. P odobnie ja k w średniow iecznych m isteriach, bo w nich rów nież nie o prezentację faktów chodziło. H istorie biblijne (zwłaszcza z Nowego T estam entu), które stanow iły kanw ę dla ich fabuł, znał każdy. T ru d n o przecież w yobrazić sobie, by dla kogoś o d k ry w -cze lub zaskakujące pod względem fabularnym m ogło być m isterium pasyj-ne czy bożonarodzeniow e. P rzypom nienie w ydarzeń z życia Jezusa m iało skłonić tłum przyglądający się spektaklow i do refleksji nad nimi ja k o nad fragm entem świętej historii zbawienia. Zgodnie z przekonaniem Słow ac-kiego, jej elem entem (i to wcale niebłahym ) była rów nież konfederacja barska.

9 P or. M . G ł o w i ń s k i , T. K o s t k i e w i c z o w a , A. O k o p i e ń S ł a w i ń s k a , J. S ł a -w i ń s k i , S ło-w nik terminó-w literackich, W rocła-w 1988, tam hasło: D ram at historyczny, s. 99. 10 A k t II dzieje się w Z ielone Św iątki, I nieco wcześniej, III zaś zapew ne od kilku do k ilk u n astu dni później. W o statn im akcie Słow acki p o k azu je B ar, w k tó ry m szaleje zaraza. Z relacji K ossakow skiego w ynika, że epidem ia osiągnęła ju ż apogeum . L iczba zarażo n y ch d a się określić nie w d ziesiątkach czy setkach ale w tysiącach.

Z araza, co tu panuje

[...]

T ysiącam i ludzi truje

(J. S ł o w a c k i , Ksiądz M arek, oprać. M . Piw ińska, W rocław 1991, a k t III, s. 102, w. 1-4) - p o w iad a K ossakow ski. Szpitale pełne są chorych, g ro m ad y zadżum ionych w łóczą się po mieście, ludzie ulegając zbiorow ej psychozie m o d lą się i bluźnią n a p rzem ian , w k rad ła się p a n ik a , k tó ra rodzi chaos. Z araza m usiała więc mieć czas, by się rozw inąć i rozprzestrzenić.

(5)

W edle wszelkich koncepcji zaw ierających pierw iastek chiliastyczny dzieje m ają ch a rak ter teleologiczny i są procesem postępującego rozw oju. R ozw oju, któ ry zyskuje sankcję nadprzyrodzoną, przebiega bowiem w edług planu opatrznościow ego przew idzianego dla św iata. O kreślenie bezpośredniego celu, ku k tó rem u zdąża ludzkość, w kłada Słow acki w u sta karm elity M arka, głoszącego przyszły triu m f i apoteozę Polski:

O! gdybyś wiedział, ja k one [dziecko m ałe - no w a P olska, I. B .11], Przed n a ro d am i wystrzeli,

J a k ą o g ro m n ą k o ro n ę W łoży - jak ie berło chwyci: C hociaż w ódz obyw ateli, C o są w ro d ach znakom ici, Nie śm iałbyś przed tą m aleńką R uszyć ni szablą, ni ręką, I stałbyś tam u podw oi,

Jak żebrak przed królem sto i.12

Czy jest to wizja K rólestw a Bożego? C hyba nie. Objęcie przez przem ienioną Polskę zw ierzchnictw a nad n aro d am i to raczej jeden z celów pośrednich, zam kniecie jednego z etapów na drodze do jego realizacji n a ziem i13. Jedno jest pewne. Polsce przeznaczona została rola m esjasza-przew odnika, właściwie króla (w przytoczonym fragm encie w ym ienia się przecież insygnia władzy m onarszej14), narodów . T rzeba nam teraz odpow iedzieć n a pytanie, ja k ą funkcję w realizacji tej misji pełni ruch barski, w końcu patrząc z perspektywy współczesnej epizod to dziejów narodow ych ani im ponujący, ani szczególnie chw alebny.

Tym czasem w Barze (tym z d ra m a tu Słow ackiego, rzecz jasn a), m ałej mieścinie n a kresach Rzeczypospolitej, dzieją się tajem nicze i wielkie rzeczy. C zytelnikow i (lub widzowi) au to r Księdza M arka nie pozw ala w to wątpić. Potw ierdzeniem są znaki na niebie i ziemi, jaw ne, w idziane przez wszystkich.

[...] cu d y - zjaw ienia, P rzelotne niebios hum ory, G w iazdy z grzywą, m eteory,

" Pojęcie „n o w a P o lsk a” , tu ta j n iedookreślone, zostanie za chwilę doprecyzow ane. 12 J. S ł o w a c k i , Ksiądz M a re k , a. I, s. 22, w. 440-449.

13 P ostrzeganie dziejów ja k o podzielonej n a etap y (siedem epok) peregrynacji ludzkości ku osiągnięciu, czy raczej realizacji, K ró le stw a Bożego to je d e n z zasad n iczy ch elem en tó w d o k try n y T ow iańskiego, n a k tó ry m zasadza się cała jego h istoriozofia.

14 Szczegół ten staje się bardziej u zasadniony jeśli p am iętać o tym , że słow o „m esjasz” (w dosłow nym tłum aczeniu z hebrajskiego „nam aszczony P a n a ” ) przysługiw ało pierw otnie k ró lo m Izraela. Później stało się określeniem godności arcy k ap łan a. W N ow ym T estam encie w ystępuje głów nie w wersji greckiej, C hrystus, i jes t odn o szo n e w yłącznie d o o so b y Jezusa. (Z ob. przyw oływ ane ju ż hasło M esjasz w P ra ktyczn ym słow niku biblijnym ).

(6)

N ocne słońca - łby z płom ienia, S zw adrony w zb ro jach nieznanych Po o b ło k ach m alow anych

Idące tru ch tem i cw ałem 15

- relacjonuje Starościc. Niezwykłe poruszenie na firm am encie, nadzw yczajna zm ienność p o g o d y 16, dziw ne zjaw iska astronom iczne, wreszcie - rzecz najbardziej niezw ykła - przem arsze wojsk anielskich w idoczne n a niebie (bo czymże innym byłyby owe szw adrony w nieznanych zbrojach), w szystko to jest niczym podpis Boga, który na Bar właśnie skierow ał swoją uwagę. Bzdurą nazwie to człowiek rozsądny, bo też niby dlaczego P an w szechśw iata m iałby tak spektakularnie objaw iać swą m oc nad m izerną m ieściną leżącą gdzieś na k rańcu E uropy. N o cóż, być m oże z tego sam ego pow odu, dla którego niegdyś zapalił jasn ą gwiazdę nad m ałym Betlejem. W końcu gdzie jest napisane, że wielkie spraw y dzieją się tylko w wielkich m iastach.

N arad a z aktu I pokazuje, że zarów no przyw ódcy konfederacji, ci zatem , którzy już niebawem opuszczą oblegany Bar, ja k i pozostający w nim ksiądz M arek odczytują znaczenie w ydarzeń, w których przyszło im uczestniczyć w kategoriach m esjańskich, z tą jed n ak , w iadom o, różnicą, że 0 ile dla R egim entarza Bar to „N o w a jest ludów K a lw aria” 17, o tyle dla natchnionego karm elity jest on nowym Betlejem, gdzie, ja k objaśnia:

[...] leży P olska w żłobie, Lecz P olska, nie tego wieku Żyw a - nie p rzez nasze czyny1*.

Owemu dziecięciu-Polsce przepow iada świetlaną przyszłość - przyszłe przew od-nictw o narodów . M a rta Piw ińska tak oto kom entuje tę dw oistość:

M esjanizm ro m an ty czn y był nie tylko stylem m yślenia, lecz także odczuw ania i przeżyw ania zbiorow ego losu. K siąd z M a rek i R eg im en tarz w y rażają dw ie różne jeg o m ożliw ości: h eroiczną 1 m arty ro lo g iczn ą. W jednej akcent p a d a n a fak t, że ofiara ju ż się d o k o n a ła i że P olska przez p olityczną zb ro d n ię zaborców u ro sła d o świętości; d ru g a k ład ła a k ce n t n a to, że m isja Polski właśnie się zaczyna, że przyniosła ona światu wizję zbawienia, że zaczyna w dziejach no w ą erę. Ale choć w ich m onologach m ożna się dosłuchać w ew nętrznego konfliktu m esjanizm u, nie o to tylko Słowackiemu chodzi. G olgota i Betlejem to święte znaki, które prześw itują przez fakty historyczne. Więc obaj: R egim entarz i ksiądz M arek , k tó rzy je w idzą w B arze, m ylić się nie m ogą.

K o n flik t m iędzy nim i nie polega n a tym , że jed en widzi praw dę, a d ru g i fałsz. Ludzie, k tó rzy czytają w historii, co Bóg pisze „ n a firance przyszłości” , w idzą praw d ę. A le czytają znaki p rzeznaczone d la n ich 19.

15 J. S ł o w a c k i , K siądz M a rek , a. I, s. 14, w. 245.

16 T ak chyba rozum ieć należy owe „P rzelo tn e niebios h u m o ry ” (s. 6, w. 67). 17 J. S ł o w a c k i , K siądz M arek, a. 1, s. 14, w. 245.

" Ibidem, a. I, s. 21, w. 424-426.

(7)

Czy tak jest w istocie?

Aby rzecz rozstrzygnąć, trzeba przyjrzeć się właśnie znakom O p a trz n o -ści uczynionym w Barze i z nich odczytać jego znaczenie w Boskim planie dziejów. Z wypowiedzi Starościca z a k tu I dow iadujem y się o przedziwnym zjaw isku, jak ie m iało m iejsce dzień wcześniej, w tedy m ianow icie, gdy pełnił straż w mieście. O to p o n ad dacham i ukazał się C hrystus, w postaci, k tó ra wydaje się wielce znacząca. Poniew aż stanie się o n a za chwilę przedm iotem naszych rozw ażań, nie będzie, ja k sądzę, błędem przytoczenie niewielkiego fragm entu zaw ierającego właśnie ów dany przez Starościca opis objaw ienia.

A ja k w czora, sam widziałem, B ędąc n a staży w m ieścinie... P an a, naszego obrońcę, C o siedm iom ieczow e słońce N a serca jasn y m rubinie Zapaliw szy, stał n a chm urach. I nie sam św iadczę o cudzie, Ale wszyscy m oi ludzie, W szyscy szyldwasi n a m u rach W idzieli ten wizerunek

D oloris, ja k b ra ł kierunek

K.u w schodow i, świecąc m iastu ” .

Niezwyczajne to przedstaw ienie C hrystusa. C hrześcijańska trad y cja ik o n o -graficzna zna obraz M atk i Boskiej z siedm iom a m ieczam i w sercu, próżno je d n a k szukać w jej zasobach analogicznego w izerunku Jezusa. M a rta P iw ińska przypuszcza, że doszło tu być m oże do k o n tam in acji w sp o -m nianego o b razu M atki Boskiej z -m iecza-m i i rozpow szechnionego w XVII w. w izerunku C hrystusa z otw artym sercem lub kielichem zam iast serca, z którego rozchodzą się prom ienie21. Dziś trzeba by tu d o d ać jeszcze obraz Jezusa m iłosiernego sporządzony w oparciu o widzenie siostry F austyny K ow alskiej, na nim także z serca Zbaw iciela rozlew ają się barw ne, świetliste prom ienie. W arto rów nież zwrócić uw agę n a pewien istotny, ja k się wydaje, szczegół. O tó ż w A pokalipsie Janow ej znajdujem y o b ra z C hrystusa rów nie niepow szedni ja k ten z Księdza M arka. Znam ienne, że m iędzy tym i dw om a w izerunkam i istnieje pew na zbieżność. We w stępnym widzeniu św. Jan ujrzał siedem złotych świeczników, a pośród nich jaśniejącą postać Syna Człowieczego. „W praw ej swej ręce m iał siedem gw iazd i z Jego ust wychodził m iecz obosieczny, o stry ” 22. M am y więc dw a w spólne elementy: liczbę siedem i miecz.

20 J. S ł o w a c k i , Ksiądz M a rek, a. I, s. 7, w. 73-84.

21 M . P i w i ń s k a , przypis d o w. 76-79, [w:] J. S ł o w a c k i , op. cit..., s. 7. 22 A p o k alip sa św. J a n a 1, 16-17.

(8)

Siódem ka w yraża doskonałość i jak o sym bol obecna jest we wszystkich chyba k u ltu rac h 23. B ardzo często gości na k arta ch zarów no S tarego, ja k i Now ego T estam en tu 2“'. W skazuje, ja k czytam y w P raktycznym słowniku biblijnym , na B oską stru k tu rę ziem skich rzeczy i w ydarzeń25. Jest także, podaje w swym słow niku W ładysław K opaliński, „liczbą pełni, spełnienia, kom pletności” 26. Z kolei m iecz to a try b u t zw iązany z posiadaniem doczesnej bądź nadprzyrodzonej władzy i m ocy27. M iecz W szechm ogącego to straszny sym bol jego gniewu i zemsty. C herubiny z połyskującym i m ieczam i postaw ił Pan u bram E denu, by strzegły drogi d o drzew a życia i zaśw iadczały o niezm ienności Boskich postanow ień, a tym sam ym o niem ożności p o w ro tu do raju. M iecz obosieczny, który, ja k czytam y w przytoczonym przez nas wyżej fragm encie A pokalipsy, wychodzi z ust Syna Człowieczego, oznaczać m a „skuteczność słowa i sądu, ogień oczyszczający i praw dę ośw ietlającą ja k błyskaw ica” 28. D la naszych rozw ażań ważne jest, że byw a m iecz rów nież

23 Z ob. J. P r i e u r , Sym bole świata, przekł. J. K luza, P aryż 1982, wyd. poi. W arszaw a [b.r.w.], s. 153-155.

u W ciągu siedm iu d ni Bóg stw orzy! św iat (siódm y dzień p rzeznaczając, rzecz ja s n a , n a odpoczynek) (K s. R o d zaju 1 i 2), siedem było k ró w chudych i siedem tłustych, siedem k łosów pełnych i siedem pustych we śnie fa ra o n a objaśnionym m u przez Józefa, syna J a k u b a (Ks. R o d zaju 41, 1-7), w św iętym przy b y tk u Jahw e sta ć m iał siedm ioram ienny św iecznik ze szczerego zło ta i siedem lam p ośw ietlać m iało jeg o w nętrze (Ks. W yjścia 25, 31-37), d w a razy p o siedem d ni trw ać m iało o d osobnienie człow ieka w p rzy p ad k u , gdyby k a p ła n podejrzew ał w ystąpienie u niego trą d u czyniącego go nieczystym (Ks. K a p łań sk a 13, 1-6), siedem ro d zajó w trą d u sp ra w iało , że człow iek staw ał się nieczystym (K s. K a p ła ń s k a 13), sie d m io k ro tn e po k ro p ien ie m iejsca u wejścia d o N am io tu S p o tk a n ia k rw ią pośw ięconego n a ofiarę cielca to jeden z elem entów obrzędu przebłagalnego za grzech przeciw ko p rzykazaniom Jahw e popełniony p rzez k a p ła n a lub całą społeczność (K s. K a p łań sk a 4, 6 i 17), przez siedem kolejnych dni Jozue w raz ze sw ym w ojskiem , siedm iom a k ap łan am i grającym i n a trą b a c h i A rk ą Przym ierza ok rążał Jerycho, siódm ego d n ia p o w tarzając ry tu ał siedm iokrotnie (podczas siódm ego o krążenia k ap łan i zagrali n a trąb a ch , lud zaś w zniósł okrzy k , a w tedy m ury m ia sta ro z p ad ły się naty ch m iast) (K s. Jozuego 6, 2 -2 0 ), d o siedm iu K ościołów w A g i został p o słan y św. Jan (A pokalipsa św. J a n a 1, 4,11), w w idzeniu w stępnym św. J a n zobaczył C h ry stu sa p o śró d siedmiu św ieczników sym bolizujących owe K ościoły i z siedm iom a gw iazdam i - A niołam i tych K ościołów - w ręk u (A p o k alip sa św. J a n a 1, 20), przed tro n em B oga u jrzał Ja n siedem płonących lam p - siedem D uch ó w B oga (A p o k alip sa św. J a n a 4, 5), w siedem pieczęci zao p a trz o n a jes t księga przeznaczeń, a B aranek o b d arzo n y m ocą, by ją o tw orzyć m a siedem rogów i siedm ioro oczu (A pokalipsa św. J a n a 5, 1,6), siedmiu jes t an io łó w z siedm iom a trąb am i w yw ołującym i siedem k a ta s tro f d n ia ostatecznego (A p o k alip sa św. J a n a 8, 2,6). Przykłady m o żn a by m nożyć praw ie w nieskończoność.

25 P raktyczny słow nik biblijny, tam hasło: Siedem, s. 1199-1200. 26 W. K o p a l i ń s k i , Słow nik sym boli, W arszaw a 1990, s. 376.

27 Z ob. ibidem, hasła: M iecz i M iecz ognisty, s. 728-729; J. P r i e u r , op. cit., s. 228-230. “ W. K o p a l i ń s k i , op. cit., s 224. W ładysłw K o p a liń sk i w ykazuje w swym słow niku, że sy m b o lik a m iecza jest niezw ykle b o g a ta i zróżnicow ana, i to zaró w n o ja k o z n ak u w artości i p o staw pozytyw nych i p o żąd an y ch , ja k i sym bolu tego, co złe i n iep o k o jące (np. stracenia, bólu, gwałtow nej śmierci, kary zemsty, okrucieństw a, rzezi, ruiny, potępienia) (ibidem, s. 222-225).

(9)

symbolem bólu i męczeństwa. W tym znaczeniu stał się składnikiem wizerunku M arii ja k o m atki boleściwej, przeżywającej duchow e cierpienia z pow odu m ęki krzyżowej um iłow anego syna o raz atrybutem niektórych świętych (Paw ła, P io tra, Jak u b a , Agnieszki, A drian a, B arbary, Eufem ii, Ju sty n y )29. Podkreślm y, że gdy Starościc w akcie II po raz drugi w spom ina o cudow nym zjawieniu się C h rystusa nad m iastem , dopełnia poprzedni o b ra z now ym i, w rozm ow ie z Tow arzyszem nie wyszczególnionymi elem entam i, podkreślając m ękę Syna Człowieczego, eksponując w barokow o-dosadny sposób dojm ujące cierpienia fizyczne:

G d y b y znów nocne pojaw y, T en C h ry stu s strasznej bladości Z d ziuram i n a w ylot w kości, U biczow any i krw aw y,

Jak k o m eta, co z p o d ró ży P o w raca - p o k a za ł miecze We krw i, co z gro b ó w się kurzy 1 po m ogilniku ciecze50.

U m ęczony C hrystus porów nany zostaje do kom ety pow racającej z kosm icz-nych wędrówek. K o m eta zaś od czasów starożyticz-nych uw ażana była za zły znak, zw iastun k a ta stro f i klęsk31. Starościc przeczuw a więc, że te, ja k to określa, „nocne pojaw y” 32 zapow iadają nieszczęście. Przeczucie go nie myli, nie w yraża jed n ak całej praw dy.

Nie bez przyczyny zapewne Bóg obdarzył obrońców B aru łaską ujrzenia cudow nie im zesłanego o brazu Jego Boskiego Syna, lub też po p ro stu sam ego C hrystusa. M ożna by zaryzykow ać stwierdzenie, że d ra m a t Słow ac-kiego łączy z A pokalipsą Jan o w ą coś więcej niż pew ne, przyznaję, niezbyt w yraźne podobieństw o obrazow ania, nie w ykluczone zresztą, że zupełnie przypadkow e. Ważniejsze, iż C hrystus objaw ia się k o n fed erato m w tym sam ym celu, w jakim objaw ił się Janow i na wyspie P atm os - „ab y ukazać swym sługom , co m usi stać się niebaw em ” 33. I m yślę, że praw d a o tym w pisana została w tajem niczy w izerunek C hrystusa, problem tylko w tym , by właściwie ten wielki znak O patrzności odczytać.

K siądz M arek wyjaśnił podczas kazania, że m iecze godzące w piersi Zbaw iciela to tradycyjne wady szlacheckie: hołdow anie francuskim m odom , skłonność d o h azardu, rozrzutność, kobiece rządy, sprzedajne sądy, zawiść

25 P or. J. P r i e u r , op. cit., s. 229.

50 J. S ł o w a c k i , op. cit., a. II, s. 63, w. 160-167.

51 Z ob. W. K o p a l i ń s k i , op. cit., hasło: K om eta, s. 156. 52 J. S ł o w a c k i , op. cit., w. 160.

33 A p o k alip sa św. Ja n a 1,1. W szystkie w ykorzystane w p racy cy taty biblijne p o d aję w edług Biblii Tysiąclecia.

(10)

i pry w ata, wreszcie „zgniłe sum ienie” 34, stępione i niewrażliwe n a własne i cudze niepraw ości. G rzm iał przeciwko panom m agn ato m . G łow y „ D o P anów naszych p o d o b n e ” 35, tw ierdził, rozpoznać m o żn a n a rękojeściach nieszczęsnych mieczy. N o cóż, objaśnienie proste, k o n k re tn e i tradycyjne. S zlachta pouczona, ale nie u rażo n a (w ypom inanie p o d o bnych wad ju ż daw no wszak stało się ogólnie przyjętą p ra k ty k ą i nikt nie poczuje się dotknięty), ba, naw et przyjem nie p o łask o tan a w ybiegam i przeciw ko m ag- naterii, tym chętniej pozostanie w ierna swojem u duszpasterzow i, naw et po odejściu dow ódców i w ojska (oczywiście nie cała, gdyż, ja k w iadom o, część szlachty, p odobnie ja k R egim entarz zw iązana zapew ne z M arsz ał-kiem K rasińskim , wyszła z m iasteczka razem z nim ). I tylko czytelnik (względnie widz) czuje wyraźny niedosyt. T ru d n o m u uwierzyć, by w tym dram acie na w skroś m istycznym , w którym wciąż czuć podw ójny c h a ra k -ter zdarzeń (spod ich zewnętrznej pow łoki co i rusz w ychodzi skraw ek duchow ej podszew ki) tak m ałe znaczenie, ja k o bodźca m ającego p rzy-wieść d o o p a m ię ta n ia ro z p a sa n ą p o lsk ą szlachtę, m iało zjaw ienie się C hrystusa. A m oże po prostu, w co nie w ątpię, karm elita M arek nie w szystko pow iedział stojąc na am bonie. Bo też taki m ów ca, jak i słu-chacz.

Tym czasem owo objaw ienie C hrystusa w ydaje się być jednym z najw aż-niejszych obrazów w dramacie. Z am yka w sobie nie tylko znaczenie wydarzeń barskich, lecz także zapis misji dziejowej i wynikającej z niej przyszłości Polski. M a, rzecz jasn a, ch arak ter sym boliczny, w ym aga więc rozw inięcia i interpretacji36. N ależy, ja k sądzę, czytać go w duchu m esjanistycznym . C hrystus byłby więc, podobnie jak w rozm aitych koncepcjach polskich m esjanistów , figurą Polski, której przeznaczeniem jest odegrać w dziejach ludzkości rolę C hrystusanarodu. C hrystus m ieczowy nad tw ierdzą k o n -federatów jest zapow iedzią Chrystusowego losu Polski. T o nie żadne novum. Ale mylił się R egim entarz widząc w Barze K alw arię, gdzie był początek i koniec m ęki.

B odajby kiedyś o d k ry to , Że tu , gdzie n as zabijano, L udów p a tro n k ę zab ito 37;

mówił. A przecież to dopiero pierwszy etap, upadek B aru i barskiej konfederacji to dopiero pierwszy m iecz w sercu Zbaw iciela. Po nim przyjdzie

34 J. S ł o w a c k i , op. cit., a. I, s. 8, w. 106. 35 Ibidem, w. 115.

36 Podejm uję p ró b ę jego rozw inięcia, p o d k reślając je d n a k , że je s t to jedynie p ro p o zy cja in terp retacy jn a, m am bow iem św iadom ość, iż m oże się o n a w ydać nie w pełni u zasad n io n a.

(11)

jeszcze sześć, zanim P olska powie C hrystusow e „w ykonało się!” 38 K olejne miecze, które będą zabijać tę Polskę, dodajm y, starą Polskę, to być m oże, konsekw entnie, pierwszy i d ru g i ro z b ió r, u padek insurekcji 1794 ro k u i tragedia ro k u 1795, wreszcie najbliższa Słow ackiem u klęska p ow stania listopadow ego. Siódmy, ostatni m iecz pozostaje z a g a d k ą 39. K rw aw ą m ękę C h ry stu sa-n aro d u (bo dla ro m an ty k a jasnym było, że P olska to n aró d , nie państw o, co nie wyklucza oczywiście pojm ow ania faktu u traty niepodległego bytu państw ow ego w kategoriach wielkiego bolesnego ciosu), zaak cen to w an ą tak silnie w drugim opisie widzenia, trzeba więc pojm ow ać ja k o proces rozłożony w czasie. Jak o , zarazem , pow olne um ieranie starej Polski, tej której dziejow a rola na arenie św iata (rola przedm urza E u ro p y ) ju ż się wypełniła, i jednoczesne wzrastanie i dojrzewanie nowej, dla której O patrzność przeznaczyła w iększą i świętszą misję, m isję m esjańską. P rzyjętą przeze m nie hipotezę interpretacyjną zdaje się potw ierdzać jeden ze szczegółów drugiego opisu C hrystusa. O tóż, przypom nijm y, raniące G o miecze są u nurzane „W e krw i, co z grobów się kurzy / I p o m ogilniku ciecze” . - krw i P olaków ginących w kolejnych zrywach niepodległościow ych i pom iędzy nim i, n a skutek represji. O braz ten przynosi rów nież potw ierdzenie utożsam ienia cierpiącego C hrystusa i P olski-C hrystusa narodów . M iecze, k tó re ranią piersi Zbaw iciela ociekają wszak polską krw ią, bo tkw ią zarazem w żywej tkance n arodu.

Z nam ienny w ydaje się jeszcze jeden szczegół w ym ieniony w akcie I przez S tarościca - św iadka epifanii C hrystusa. O to Zbaw iciel p o d ąż a na w schód, a tam przecież leżał Eden - raj pierw szych rodziców . Z atem , pozw olę sobie na taką hipotezę interpretacyjną, obranie kierunku wschodniego wskazywałoby właśnie na to, iż ow a bolesna, m ieczam i znaczona h isto ria Polski biegnie, m im o swego m artyrologicznego ch arak teru , w k ierunku ze wszech m iar pożądanym , ku zapow iadanej przez M a rk a chwili objęcia przyw ództw a n arodów , a w myśl d o ktryny Tow iańskiego, odw ołanie się d o niego przy tym dram acie Słowackiego nie jest, ja k w iadom o, bezzasadne, w kierunku nowej, kolejnej ju ż epoki dziejów uniwersalnych, a w ostateczności K rólestw a Bożego na ziemi. Chrystus z mieczami w sercu zapow iadając m ękę zapow iada i wielkość n arodu. G dyby Jezus nie d oznał upodlenia n a drzewie krzyża, nie doznałby wywyższenia w zm artw ychw staniu, nie stałby się zbawicielem narodów , pozostałby co najwyżej ziemskim królem Izraela. A nalogicznie P olska, gdyby nie d o zn a ła m ęki, nie m ogłaby sta n ą ć kiedyś n a czele

38 W Ew angelii Janow ej czytam y: „ P o tem Jezus św iadom , że ju ż w szystko się d o k o n a ło , aby się w ypełniło pism o, rzekł: «Pragnę». Stało tam naczynie pełne octu. N a ło ż o n o więc n a hizo p gąbkę p ełn ą o ctu i d o u st M u p o d a n o . A gdy Jezus skosztow ał octu, rzekł: «W ykonało się» i skłoniw szy głowę w yzionął d u c h a ” (19, 28-30).

39 W ypraw a Z aliw skiego była, rzecz jasn a, faktem o zbyt m ałej d o niosłości, by m o żn a było staw iać ją w jed n y m rzędzie z konfederacją b a rsk ą czy k tó ry m ś z n a ro d o w y ch p o w stań .

(12)

ludzkości. C ierpienie m a m oc ekspiacyjną, w ydoskonala i uw zniośla. T akie przekonanie jest charakterystyczne dla wszelkich koncepcji m esjanistycznych, eksponuje je rów nież Słowacki. C ierpienie urasta w jego d ram acie d o rangi przywileju, którego nie otrzym a się bez zasługi. N aró d m usi zasłużyć sobie n a swoje „ogniste w iano” 40 - poucza Ju d y tę barski karm elita.

A kt II d ra m a tu pokazujący m om ent w kroczenia M oskali d o twierdzy k o n federatów dzieje się w Zielone Św iątki, czyli wtedy, kiedy K ościół obchodzi pam iątkę zesłania n a apostołów D ucha Świętego. Słowacki wyczytał, że Bar wzięto właśnie podczs tego święta i najwidoczniej w ydało m u się to znaczące. P rzeniósł więc ten szczegół do swego dzieła. T o co zaszło w wieczerniku w dniu pięćdziesiątnicy było w ydarzeniem niebagatelnym , jednym z najbardziej znaczących w historii K ościoła. U m ocnieni daram i D ucha Świętego najbliżsi uczniowie Jezusa rozpoczęli od tej chwili wypełnianie pow ierzonej im misji apostolskiej. P odobnie dla P olaków św ięto zesłania D u ch a Świętego w roku 1768 było początkiem ich dziejowej m isji41.

Z dotychczasow ych rozw ażań wynika jasno, że Słowacki wpisał w Księdza

M arka koncepcję m esjanizm u narodow ego. Jednak nie wolno nam zapom inać

o n ad a n iu odpow iedniej rangi postaci karm elity M a rk a , głów nego a k to ra w ydarzeń barskich, tych praw dziw ych i tych z d ra m a tu poety-m istyka.

K arm elita M arek Jandołow icz to trzeci, po P iotrze Skardze i księdzu K ordeckim , przeorze paulinów częstochow skich, polski duchow ny, którego życie obrosło w legendę. W pierwszym akcie d ra m a tu Słowackiego poznajem y go poprzez relację Tow arzysza Pancernego, któ ry o p ow iada Starościcow i o niezwykłym, w zbogaconym barokow o-m akabrycznym i akcentam i kazaniu M ark a, a kaznodzieja występuje tu w roli żarliw ego i bezkom prom isow ego, nie m ającego wzglądu na osoby i urzędy krytyka wad narodow ych i budziciela sumień. T o jed n ak tylko część praw dy o karm elicie M ark u , to zaledwie je d n a i chyba najm niej w ażna z jego ról. W rom antycznym dram acie urasta on bowiem d o godności natchnionego przez Boga m ęża opatrznościow ego, w ybrańca Bożego. M a m oc pro ro k o w an ia i czynienia cudów. Jest przyw ódcą z du ch a danym narodow i (now em u narodow i w ybranem u) po to, by wiódł go ścieżkami ziemskiej historii ku realizacji planów Boga. B ędąc św iadom rangi swego pow ołania stawia się w jednym rzędzie z Mojżeszem i św. Janem .

W ięc się nie dziw , że tak błyskam Jak M ojżesz, du ch em n atchnięty, Ż em jes t ja k o ów Ja n święty W idzący to - co ja widzę...42

40 J. S ł o w a c k i , op. cit., a. I I , s. 95, w. 785.

41 D o d ajm y , now ej misji. D a w n a m isja, będąca przeznaczeniem i jednocześnie zad an iem dziejow ym starej Polski, to, ja k w iadom o, ro la p rzed m u rza chrześcijańskiej E u ro p y .

(13)

- pow iada do M arszałka. T en prosty zakonnik to ty ta n du ch a, m ocny jed n ak nie w łasną siłą, ale tą, k tó rą czerpie od sprzym ierzonych z nim

duchów (w yraźne to naw iązanie d o d o ktryny m istrza A ndrzeja). I nie byle jacy to sprzym ierzeńcy, ksiądz m ów i przecież:

[...] chociaż niski n a ziemi, T o d uchy okryte zbroją N a ra m io n ac h m oich stoją!

I k o ń czą się gdzieś w b e/k o ń cach , W świecie - gdzie gw iazd zaw ierucha, W gw iazdach, w m eteorach, w słońcach, Z a słońcam i - w słońcu D u c h a 43.

S koro w spółdziałają z nim duchy z najwyższych rejonów niebios, bliskie Boskiego centrum , a więc potężne, nic w tym dziw nego, że K siądz M arek w ładny jest łam ać p raw a m aterii, a więc p o trafi czynić cuda. Praw dziw ość jego obietnic potw ierdza pękniecie arm aty, przyw ołuje p io ru n y i zapew nia bezbronnym zwycięstwo nad uzbrojonym i. M a wreszcie m oc pozw alającą m u uwolnić m iasto od zarazy. M oc ta nie m a c h a rak teru m agicznego, bo M arek o nią nie zabiega, nie ściąga jej przy pom ocy m agicznych czynności. O na sam a spływa na niego z góry, ja k łaska, której udzielenie zależy od arbitralnej decyzji Boga. Lecz cuda dzieją się nie tylko za pośrednictw em karm elity, ale rów nież ze względu na niego. D w u k ro tn ie nieb o karze opraw ców świętego m ęża, dając tym samym widom y znak jego w ybrania (żołnierze K reczetnikow a, k tó ry m zlecono w ykonanie n a M a rk u k ary chłosty z niew yjaśnionych przyczyn zwrócili się przeciw ko sobie; strażnicy, tow arzyszący w yw ożonem u z B aru karm elicie, zginęli straszn ą i bezsensow ną śm iercią rozbijając głowy o opuszczone rogatki miejskie). Bo też M arek, tak ja k niegdyś M ojżesz, pow ołany został na przew odnika swego n aro d u i podobnie jak on w ykorzystuje dane m u n adprzyrodzone um iejętności, by lud uwierzył, że m a u siebie tego, którego przysyła P a n 44. Nie jed y n a to zresztą analogia do czynów starotestam entow ych proroków . O dziany w sutan -nę w ódz barskiej załogi pozostaje w tak bliskich k o n ta k ta c h z Panem Bogiem, że m oże pow tórzyć za Ezechielem: „O glądałem j ą ”45 - chw ałę

43 Ibidem , s. 24, w. 489-495.

44 M ojżesz, aby pozyskać zaufanie Izraelitów i by m ogli uw ierzyć, że zo stał p o słan y przez Jahw e d o k o n a ł p o tró jn eg o cudu: rzu cał n a ziemię laskę, k tó ra zam ieniała się w węża p o to, by za chwilę w ręk u M ojżesza n a p o w ró t stać się ty lk o m artw ym przed m io tem ; ręk a, k tó rą w łożył w zanadrze n aty ch m iast p o k ry w ała się trąd em i oczyszczała, gdy p o w tó rz y ł tę p ro stą czynność; w o d a zaczerpnięta przez M ojżesza z N ilu i ro z la n a n a suchą ziemię p rzem ieniała się w krew (zob. K sięga W yjścia 4, 1-9). W ed łu g d ru g ieg o opisu p o w o ła n ia M ojżesza uczynione przez niego znaki m iały być św iadectw em nie d la Izraelitów , lecz d la fa ra o n a , a bezpośrednim ich w ykonaw cą staw ał się nie M ojżesz ale A a ro n (p o r. K sięga W yjścia 7).

(14)

P ana. K arm elitę z Baru czyni Bóg swoim prorokiem i przem aw ia do niego, jak niegdyś d o w ybranych w Izraelu:

W idzę Boga! K tó ż mi oczy zakryje? C hw ały niew ypow iedziane

Widzę! G io sy wielkie słyszę! Boga! co mi ogniem pisze N ow y rozkaz, now e praw o!4'’

Z a jego też pośrednictw em Bóg udziela sakry prorockiej Judycie, otw ierając narodow i, który nie przestał być Jego w ybranym , drogę do podźw ignięcia się z upad k u , w jaki popadł odrzucając C hrystusa. W tej roli staje się M arek drugim Eliaszem, którem u Jahwe nakazał odnaleźć Elizeusza i namaścić go na p ro ro k a, swego następcę47.

W ódz konfederatów w habicie m a w sobie m oc i pow agę staro testam en - tow ego pro ro k a. T o jednak nie wszystko. W postaci tej Słowacki połączył harm onijnie hieratyczne dostojeństw o boh ateró w Izraela z p o k o rą chrześ-cijańskiego m ęczennika, przyjm ującego z ochotą, a naw et radością cierpienie, o n o bow iem czyni go p o d o b n y m d o um iłow anego Z baw iciela. K siądz M arek uśm iecha się, gdy Branecki zapow iada m u biczow anie. „A co m acie czynić, czyńcie prędzej” - ponagla prześladow ców słowam i Je z u sa 18. W um ę-czonym i o k u ty m w k ajdany znać jeszcze św iętość i w ielkość duch a. S katow anego zak o n n ik a w kibitce, skrępow anego łańcucham i i już bez sił, spow ija łu n a jasn o ści (a św iatło, zw łaszcza białe, je st u S łow ackiego w okresie m istycznym pierw iastkiem boskim ) i choć zniew olony, wygląda jak Eliasz unoszony do nieba na ognistym wozie:

I wóz jego we krw i cały, A ksiądz jak b y cały słońcu N a wozie, m ęczeńskiej szacie, Jak n a jak im m ajestacie Jechał sp o kojny i żywy” .

T ytułow y b o h ater d ra m a tu Słow ackiego jest tropicielem znaków Bożych w historii. O n jeden rozum ie, co napraw dę dzieje się w Barze, bo tylko on p otrafi odczytać owe tajem nicze znaki - m istyczne s ł o w a B oga skierow ane d o ludzi. W iedział o czekającej go niebaw em męczeńskiej śmierci, upad k u Baru, wreszcie o niewoli, w k tó rą popadnie ojczyzna. Ale zostały m u też objaw ione praw a duchow ego rozw oju, w których zaw arł P an zapew nienie,

44 J. S ł o w a c k i , op. cit., a. II, s. 96, w. 813-817. 17 Por. Pierw sza K sięga K rólew ska 19, 16.

48 Jezus po spożyciu z uczniam i O statniej W ieczerzy rzekł d o uczestniczącego w niej Jud asza: „ C o chcesz czynić, czyń prędzej” (Ew angelia św. Ja n a 13, 27).

(15)

że poprzez doświadczenie cierpienia i śmierci duchy dosk o n alą się i podnoszą. W zapewnieniu tym zam knięta była nadzieja dla niego, „ducha ogrom nego” 50, za którego pośrednictw em Bóg d o k o n a podniesienia wszystkich duchów w narodzie i dla n aro d u , który dzięki tem u podniesieniu m oże d o ro sn ąć d o w ypełnienia przeznaczonej m u misji m esjańskiej w świecie.

3. K R Ó TK IK P O D S U M O W A N IE

Bar Słowackiego to miejsce wyjątkowe. T u przenikają się wzajem nie dwie sfery rzeczywistości: widzialny świat ludzki o raz sfera m etafizyczna. D uchy działają przez ludzi, a ludzkie czyny echem odbijają się w niebiosach. N ad Barem zawieszona jest ręka O patrzności, k tó ra, pow tórzm y, przem aw iając do ludzi posługuje się tajem niczym językiem cudów . T o oczywiste, wszak Bóg mówił w prost tylko do p roroków , p o C hrystusie zsyła ludziom znaki i wizje. „S łow a” Boga nie są i nie m ogą być jednoznaczne. G dzieżby wtedy p o zo stwało miejsce na zasługę dla tych, którzy uwierzą wbrew wszystkiemu i w ytrw a-ją wiernie spełniaa-jąc Bożą wolę, choćby kłóciło się to z nakazam i rozum u

i zdrowego rozsądku. W edług autora Księdza M arka, w Barze i poprzez to, co tam zaszło, zam ierzał Bóg powiedzieć Polakom coś arcyw ażnego — przekazać im, że są nowym narodem w ybranym , że ja k o n aró d p o w tó rz ą ofiarę Jego Syna i tak ja k C hrystus dopełniając swej misji na ziemi odkupił i podniósł człow ieka, tak naród polski, ten nowy, odm ieniony, bo o b d arzo n y nowym posłannictw em , kiedy dopełni się ofiara, podniesie inne n arody, prow adząc je ku celowi ostatecznem u ludzkich zbiorow ości - realizacji ideału K rólestw a Bożego na ziemi. T o niełatw a m isja, a „n a drogach P ańskich ciem no” 51. D latego narodow i potrzeba przewodników, mężów Bożych, którym objaw iona została wiedza o sensie dziejącej się historii i przed którym i Bóg odsłania fragm enty tajem nicy przyszłości, l a k ą funkcją obdarzyła O p atrzn o ść księdza M a rk a z d ra m a tu Słowackiego. Poeta-m istyk był św iadom tego, że tylko za pośrednictw em natchnionego przew odnika naród praw dziw ie rozp o zn a swoje powołanie i tylko taki wódz - głową tkwiący w niebie — pchnie jego rozwój na odpow iednie tory, tak, by nie m inął się z przeznaczeniem , by wypełnił Boże plany względem siebie i względem ludzkości52.

50 J. S ł o w a c k i , op. cit., a. III, s. 133, w. 672. 51 Ibidem , a. II, s. 101, w. 917.

R uchy m esjanistyczne k o n cen tru ją się zwykle w okół charyzm atycznego przyw ódcy, k tó ry przyznaje sobie rolę m esjasza, bądź, częściej, jeg o p ro ro k a , a w o b u p rzy p ad k ach działa n a rozkaz Boga. ,,Istnienie n atch n io n eg o w odza — pisze A ndrzej W alicki, niew ątpliw ie znaw ca tem atu - jest z reguły w arunkiem spójności ru ch u m esjanistycznego - w szystko ro z p ad a się, gdy w odza z ab ra k n ie ” (A. W a l i c k i , op. cit., s. 11).

(16)

Iwona B artczak

P R IE S T E R M A R K U S - M Y S T IS C H E D R A M A V O N J U L IU S Z S Ł O W A C K I ( Z u s a m m e n f a s s u n g )

D ie von m ir p räsen tierte kleine Skizze betrifft das erste m ystische D ra m a von Juliusz Słow acki, Priester M arkus. D a s ist, wie b ek an n t, ein kom pliziertes, n ich t leicht sich d e r K ritik u nterziehendes W erk, d as die B erücksichtigung von vielen sem antischen E benen erfo rd e rt. In d e r hierm it vorgelegten A rb eit beschäftige ich m ich m it d er in d as D ra m a eingeschriebenen m essianischen K o n z ep tio n , m it d em P roblem also , d a s von S ch lü sselb ed eu tu n g fü r ein eigentliches A blesen und V erstehen dieses „vielstim m igen“ W erkes zu sein scheint. Ich versuche also eine F rage zu b e an tw o rten , was fü r einen Sinn die G eschichte im L ichte von Priester M a rku s h a t, w as fü r eine B edeutung die B arer E pisode in diesem K o n te x t h a t. Viel A ch tu n g wende ich auch dem H a u p th eld en d e r B arer Ereignisse (dieser au s dem D ra m a und dieser w a h rh afte n ), d em K a rm elite r M a rk u s, dem P ro p h e ten u n d M ä rty re r, d em einem V olke gegebenen G o ttesm a n n zu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Może dobrze byłoby wstawić do naszych kościołów, tam gdzie jeszcze jej nie ma, skarbonkę z napisem „misje” i wyjaśnić, że zamiast wysyłać pocztą, można złożyć

W ydaje się, że spójność taką pow inna gw arantow ać pierw sza część książki: tekst M artina W am kego pośw ięcony określeniu przedm iotu badań historii

[6] Narzekamy wszyscy na złe czasy, na brak pieniędzy, na szerzące się co- raz bardziej bankructwa, na wychodzenie majątków z naszych rąk itp., przy czym winę składamy

Wydaje się także, iż wymowny jest sam tytuł książki, który jakby stara się synte­ tycznie podpowiedzieć i wskazać, iż właśnie Auschwitz - pojęty bardziej jako pewien

Jednakże te klasyczne podejście do antropologii, akceptujące pojęcie duszy, rozumiane jako określone residuum wewnętrznego życia człowieka nie posiada tego wymiaru, który stał

1 – dotyczący wczesnego średniowiecza składa się z pięciu rozdziałów w których ukazane zostało życie kościelno – religijne zaczyna- jąc od plemion śląskich,

5, które literki należ ą do przyczyn, które

Przez pierwsze noce, kiedy miałem gorączkę, bałem się bardzo refraktora.. i gdy znów otwierałem oczy, on już zdążył daleko się posunąć. Sergiusz