• Nie Znaleziono Wyników

"Jesteśmy głosem milionów ..." : dzienniki sensacyjne Drugiej Rzeczypospolitej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Jesteśmy głosem milionów ..." : dzienniki sensacyjne Drugiej Rzeczypospolitej"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Władyka, Wiesław

"Jesteśmy głosem milionów ..." :

dzienniki sensacyjne Drugiej

Rzeczypospolitej

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 19/2, 75-83

1980

(2)

PL ISSN 0137-2998

WIESŁAW WŁADYKA

„JE ST E Ś M Y GŁOSEM M ILIO N Ó W ...”

D Z IE N N IK I SEN SA C Y JN E D R U G IE J R Z E C Z Y PO SPO L IT E J

„ Je ste śm y głosem m ilionó w ” — p isał „ Ilu stro w a n y K u rie r Codzien­ n y ” w 1935 r. — i głosem dla m ilionów . Na n aszych łam ach dźw ięczą w szystkie echa polskiego życia. Nic, cokolw iek m oże interesow ać członka polskiego społeczeństw a jako P o lak a i jako człow ieka, nie je s t nam obce. Idziem y za tym , co m ilio n y naszy ch czytelników n am w skazują, lecz jeżeli potrzeba, w y su w am y się naprzód, aby w skazać im zjaw iska nie dość dobrze d o strzeg an e”. „ Ik a c ” dodaw ał też, że jego am b icją je s t być czy tan y m nie ty lk o przez „ w a rstw y g ó rn e ”, lecz p rzede w szystkim przez „ ja k najszersze m asy »od dołu«” . T ow arzyszyła tem u świadom ość ko­ nieczności użycia odpow iednich środków : „coś żywego, bezpośredniego, przy stępn eg o dla w szystkich, zw racającego się do w szystkich, troszkę n a w e t sensacyjnego, przem aw iająceg o głośno — bo trz e b a krzyczeć, aby być słyszanym przez w ielki tłu m ”1. O pinia w ypow iedziana przez n a j­ w iększy w D rug iej R zeczypospolitej, dziennik ogólnoinform acyjny s ta ­ now iła dew izę w spólną całej p rasie tego kręg u, p ró b u ją c ej zdobyć jak n ajw ięcej odbiorców i z ty c h zabiegów i s ta ra ń stw a rz a ją c e j sw oje p rz e ­ słanie i ideologię.

B y ły to procesy w polskim czasopiśm iennictw ie stosunkow o nowe. Co p raw d a pierw sze pism a ogólnoinform acyjne, zw ane tak że p rasą m a ­ sową, k o m ercyjn ą, sensacyjną, pozapolityczną, zaczęły pojaw iać się na początku X X w., lecz w łaściw ie dopiero okres dw udziestolecia m iędzy­ w ojennego zrodził zjaw iska, k tó re s tw a rz a ły in ną jakość, zaśw iadczając ja k gd yby tezę, iż społeczeństw o polskie zbliżało się do tzw . pierw szego p ro g u um asow ienia k u ltu ry . P o ja w iły się i rozw in ęły w ty c h la ta c h dzienniki osiągające nie sp o ty k an e poprzednio w ysokości nakładów , p rze ­ k raczające jednorazow o 100 tys., a sporadycznie i 200 tys. egzem plarzy. D zienniki te w y stęp o w ały często obok in n y ch pism w yd aw an y ch przez jednego w łaściciela, n iera z też rozchodziły się po k r a ju w k ilk u czy k il­ k u n a stu m u tacjach .

P ra sa in fo rm acy jn o -sen sacy jn a zdobyw ała pozycję kosztem pism po-1 „Ilustrowany Kurier Codzienny”, Dodatek historycznoliteracki z po-18 XII po-1935 r,

(3)

76 W IE S Ł A W W Ł A D Y K A

litycznych, k tó ry c h w p ły w y w lata ch trzy d ziesty ch bardzo się ku rczy ły lu b co n a jm n ie j b y ły u trz y m y w a n e n a sta ły m poziomie. Znaczne s tra ty no to w ała tak że p ra sa p ro w in cjon aln a, nie będąca w stan ie sprostać k o n k u re n c ji bogatych, ze zn ak om ity m serw isem in fo rm acy jn y m dzien­ ników w ielkom iejskich, k tó re po n ad to p o tra fiły zorganizow ać św ietnie działający system k olportażow y. E gzem plarze dziennika rozprow adzali po u licach k rzy k liw i i chyży roznosiciele, a jego m u ta c je ekspediow ano w błyskaw iczn ym tem pie za pom ocą sam ochodów , następ n ie koleją. ,,A pociągi — ja k w spom ina d zien n ikarz »czerw oniaków « — rozw ożące g azety po całej Polsce odchodziły p u n k tu a ln ie ” . N otabene ta koniecz­ ność d o trzy m y w an ia żelaznego te rm in u „zam knięcia n u m e ru ” w połą­ czeniu z g en eraln y m hasłem „w ięcej, szybciej, c iek aw iej” pow odow ała olbrzym ie n apięcia w redak cji. N ajm n iejsze opóźnienie groziło załam a­ niem się ekspedycji, a w ypuszczenie n u m eru bez „czegoś do p oczy ta­ n ia ” ściągało ze s tro n y m ocodaw ców gro m y n a głow y odpow iedzialnych red ak to ró w : „Bo oto n ieu b łag an ie zbliża się dziesiąta pięć. R ed ak cja znów źle obliczyła m ate ria ł. N a kolum nie m am d ziurę na dwie szp alty . Dziś prow adzę n u m e r i w szystko sk u p i się na m nie. Zbliża się p rz e k lę ta dzie­ sią ta pięć, m am ty lk o k w a d ra n s ”2. Nie m a się w ięc co dziwić, iż w t a ­ k ich w a ru n k a c h ro d ziły się niepraw dopodobne i oczywiście zm yślone in fo rm acje o w am p irze z M onachium , o tajem n iczej ry b ie głębinow ej na Z anzibarze, czw oraczkach w K alku cie czy w yczynach fa k ira z Ipi.

K o n cern y p ra s y sen sacy jn ej, nie znane jeszcze p rze d 1914 r., w o k re ­ sie m iędzy w ojenn y m dom inow ały w życiu p rasow ym , sp ełniając ty m sam ym w ażką rolę k u ltu ro tw ó rc z ą . Do n ajw a żn ie jsz y c h należały, r y ­ w alizu jące ze sobą, ty tu ły P a łac u P ra s y w K rakow ie, z „ IK C ” n a czele, D om u P r a s y w W arszaw ie — tzw . czerw oniaki (przede w szystkim „E xpress P o ra n n y ”, „ K u rie r C zerw ony”, „D zień d o b ry ”), zespołu pism łódzkiej „R ep u b lik i” („E xpress Ilu s tro w a n y ”, „G azeta 5 G roszy dla W szy stk ich ”), zespołu „O statn ich W iadom ości” zw iązanego z „ H a jn te m ” ; także pism a J a n a S typułkow skiego (przede w szystkim w ielo m u tacy jn e „E cho”), D ru k a rn ia P o lsk a w P o zn an iu („O rędow nik W ielkopolski” i oczywiście „ K u rie r P o z n a ń sk i”), żniński k o n c e rn A lfred a K syckiego itd. Do p o ten ta tó w p raso w y ch zaliczyć też n ależy „M ały D ziennik”, k tó ­ ry nie w chodził w skład żadnego k o n cern u , ale jego p ojaw ien ie się w 1935 r. zasiliło p o p u larn e w y d aw n ictw a zw iązane z K ościołem katolickim („R ycerz N iep o k a la n e j”, „P rzew o dn ik K ato lic k i”). Z estaw ienie to obej­ m u je w yłącznie najw ażn iejsze i n a jb a rd z ie j w pływ ow e pism a i k o n c e rn y p ra s y og ólnoinform acyjnej, poza n im znalazło się w iele pom niejszych w ydaw nictw , efem eryczn y ch i in cy d en taln y ch , nie p ró b u ją c y ch n a w e t ko nkurow ać z p otężnym „Ik acem ” .

W arto ^g d n ak n adm ienić, iż te słabsze ekonom icznie d zienniki częś­ 2 S. M. S a 1 i ń s к ł, L ong-play w a rsza w sk i, W arszawa 1966. s. 153.

(4)

ciej zbliżały się do poziom u brukow ego, s ta ra ją c się p ry m ity w n ą sen ­ sacją i zgrabnym operow aniem nożycam i i k leje m zatuszow ać niem oż­ ność zdobycia a tra k c y jn y c h , k ra jo w y c h i zagran iczny ch inform acji. Czy­ teln ik a m am iono n iską ceną, n a jp ie rw sięgającą 10 g r za 1 egzem plarz, później n a w e t 5 gr. A. Paczkow ski p rzy to czy ł kiedyś c h a ra k te ry sty c z n ą opinię W itolda G iełżyńskiego o „pięciogroszów kach” : „M ówim y: piśm i- dło — bo na in n y ty tu ł św istek zadrukow anego p ap ieru , redag ow an y nożycam i i k lajstre m , nie zasłu g u je. J u ż większość dziesięciogroszow ych gazet w niczym , poza nazw ą, nie p rzyp o m ina dziennika. Je d n e z nich o p ierają się na zajm u ją c y c h całe k o lu m n y pow ieściach [...] inne sta n o ­ w ią zbiór anegdot, m n iej lu b w ięcej sensacyjnych, nie zw iązanych z m ie j­ scem an i czasem [...]. Poza p aro m a pism am i za 10 groszy, m ający m i w y­ bitn ie dum pingow y c h a ra k te r, inne obchodzą się zupełnie bez p u b lic y ­ stów , w y sta rc z y im re p o rte r i tzw . tec h n ik d ziennikarski. Pięciogroszów - ki ju ż n a w e t ty ch bądź co bądź zaw odow ców nie będą p o trz e b o w a ły ”3. W śród „pięciogroszów ek” sw oją zasobnością treściow ą i m ożliw ościam i tech n iczny m i w yró żn iał się n a pew no „M ały D zien n ik ”, k tó ry jed n a k b y ł p rzy g o to w y w an y w specyficznych w aru n k ach , p rz y pom ocy bardzo t a ­ n iej siły roboczej, gdyż m aszy n y d ru k a rsk ie obsługiw ali ojcow ie zakon­ ni; także w re d a k c ji pracow ało ty lk o k ilk u d z ien n ik arzy „ c y w iln y c h ” .

K on cern y p ra sy ogólnoin fo rm acy jn ej s ta ra ły się dotrzeć do ja k n a j­ w iększej liczby czytelników , gdyż m asow ość odbioru b yła w a ru n k ie m istn ien ia i rentow ności. Z asada m aksy m alneg o zysku rzu to w a ła na treść p rasy, je j szatę i zaw artość. Inw estow ano w ięc w bazę techniczno-poli- graficzną, próbow ano p rzyciągnąć sp ra w n y ch d zien nikarzy i red ak to ró w . Je d en ze w spółpracow ników p ra sy „czerw o n ej” w spom ina, iż dzienn ikarz k o n cern u b y ł „do pew nego sto p n ia zró w n an y z linotypem : i jeden, i d ru ­ gi na sw ój sposób słu ży ł po m n ażaniu groszy w kasie, ty m b ard ziej b y­ w ał ceniony, im sp raw n iej i w y d a tn ie j pracow ał. W ydaw cy inw estow ali więc w m aszy ny i w ludzi. Nie żałow ano sporo w y d atk ó w tam , gdzie się osiągało chociażby m in im a ln y zysk. O płacał się zysk n a w e t pozornie nieopłacalny, gdyż gdzieś w z a k am a rk a c h n a ra s ta ły n ieu c h w y tn e na razie p ro ce n ty na plus. Ceniono więc każdego nowo zdobytego nabyw cę gazety, każdego p oten cjalneg o stałego czytelnika, w abiono i czarow ano go w n ajro z m a itsz y sposób: kon k ursam i, an k ietam i, niespodziankam i, kruczkam i, „m rożącym i k re w w żyłach ” pow ieściam i odcinkow ym i, barw nością inform acji, grano na zaciekaw ieniu »co dalej?« U lica po­ trzebo w ała gazetow ej stra w y i papki, u lica je m ia ła ”4.

P rzy to czm y też na p o tw ierd zen ie ty c h słów sły n n e pow iedzenie H e n ­ ry k a B utkiew icza, k tó ry pouczał m łodych red a k to ró w o obow iązującym w „czerw on iak ach ” s ty lu w ypow iedzi dzienn ik arskich : „P en ie [!] kolego,

3 W. G i e ł ż y ń s к i, A go n ia pra sy polskiej, „Św iat”, nr 39 z 26 IX 1932.

(5)

-78 W IE S Ł A W W Ł A D Y K A

jeśli chodzi o atra k cy jn o ść m a te ria łu przeznaczonego do w arszaw skiej gazety, k ieru jcie się n a stę p u jąc ą kolejnością: jed en tru p na M arszałkow ­ skiej rów na się dziesięciu tru p o m w P a ry żu , stu tru p o m w N ow ym J o r­ ku, tysiącow i tru p ó w w B razylii, dziesięciu tysiącom tru p ó w w Chinach. Ja sn e ? ” i dodaw ał: „Ale, penie kolego, g ru n t to oszczędność słow a pisa­ nego. Pisząc, m iejcie sta le n a oku i uw adze, że sw ój re p o rta ż m usicie nadać telegraficznie, płacąc z w łasn ej kieszeni za każde słowo — po­ w iedzm y — do A u stra lii. K ażde zbędne słow o to n iep o trzeb n ie stra c o n y szyling, jasne, penie kolego?”5

W ydaw ca odw oływ ał się do tzw . szarego człow ieka, tw ierdził, że re ­ p re z e n tu je in te re sy czy teln ik a pozostającego poza w ąskim i środow iska­ m i p a rty jn y m i, m yślącego k ateg o riam i ogólnym i — p a trio ty c z n y m i i spo­ łecznym i. D ziałał tu m echan izm zn a n y skądinąd, iż zapew nienia o w y ra ż a ­ n iu poglądów czyteln ikó w rodziły w śró d n ich prześw iadczenie, że m a ją coś do pow iedzenia w „w ielk iej p o lity ce ”, że o n iej w sp ó łd ecydują i w n iej uczestniczą. W y tw a rz a ła się w te n sposób sw oista w spó lno ta czy­ telników , k tó re j dziennik — p ró b u ją c y dostosow yw ać się do jej gustów i w yobrażeń — n a rz u c a ł w istocie rzeczy sw oje poglądy. O tw o rzen iu się tego m echanizm u d ecydow ały w dużej m ierze ta le n ty w ydaw cy, w y ­ czuw ającego, co w danej chw ili m oże się podobać, a co w yzw ala niechęć czy n a w e t ag resję. Ta zm ienność oblicza d ziennika w y stępo w ała oczy­ w iście w g ran icach określon y ch ściśle sta ły m i ak sjo m atam i.

D zienniki og ólnoinform acyjne nie p rze d staw ia ły skrystalizow anego i rozw iniętego sy stem u poglądów na podobieństw o pism politycznych, p ozostaw ały jed n a k zawsze w obrębie określonego zbioru idei i prześw iad ­

czeń. W zbiorze ty m m ieściły się różnorodne h a sła i fo rm u łk i in te rp re ­ ta c y jn e n a te m a ty w yznaniow e, społeczne, p aństw o w e i narodow e, obec­ ne w piśm ie nie ty lk o w k o m en tarzach i w ypow iedziach o c h a ra k te rz e ogólnym , opiniodaw czym , ale także np. w rep o rtażach , w yw iadach, dzia­ łach lite ra c k ic h itd. Ś w iatopogląd im plikow ał propagandę, frazeologię. C h a ra k te ry z o w ała ją zdecydow ana w rogość wobec w szelkich p rogram ów i działań rew olu cyjnych, niew zruszona obrona in teresó w K ościoła k a ­ tolickiego i k o n serw aty zm obyczajow y, co w cale nie przeszkadzało za­ m ieszczaniu w ty ch p ism ach o b fitych re la c ji z w y d a rz eń zachodzących na m argin esie życia publicznego.

D zienniki o gólnoinform acyjne na ró żn y sposób h iera rc h izo w a ły w spó lny dekalog w arto ści i rzec m ożna, że np. „ IK C ” b y ł szczególnie uczulony na p ro b le m aty k ę tzw . m oralności i obyczajowości, w arszaw ski „E x press P o ra n n y ” w iększą uw agę p rzyw iązyw ał do zagadnienia „ p ra ­ w orządności i obyw atelskości”, a „M ały D zien n ik ” realizow ał p ro g ram „w ychow aw czo -k atolick i” . C at-M ackiew icz zw racał uw agę na jedną, je ­ go zdaniem , do m inującą i w spólną cechę p ra s y k o m erc y jn e j — jej m eg

(6)

lom ański p atrio ty zm : „»IK C« w ychow uje i uczy. U czy w szystkiego: co to jest P ic a rd i p rzede w szy stk im uczy p a trio ty z m u [...]. Oto p a trio ty z m ten posiada w sobie w olbrzym ich dozach rozptfszczoną m egalom anię narodow ą [...] »IKC« nie życzy sobie na cokolw iek na św iecie spojrzeć z innego niż uczuciow o-bezpośrednio-polskiego stanow iska... T a »m ega­ lom ania« n arodow a to tak że p rzy czy n a pow odzenia »IK C«”*.

T en to n p ra sy m asow ej pozostaw ał n a tu ra ln ie w sprzeczności z an o n ­ sow aną przez nią apolitycznością i zapew nieniam i, że nie służy „żadnym p a rty jn y m czy gru pow y m in te reso m ” . Ilu zję tę rozw iew a pow ierzchow ­ na n a w e t le k tu ra dzienników in fo rm acy jn o -sen sacy jn y ch . F o rm u ły św ia­ topoglądow e ściśle o k reśla ły poglądy polityczne w w ie lu isto tn y ch kw e­ stiach, decydow ały także o sto su n k u do n iek tó ry ch p a rtii, pro gram ów i haseł. B ezsprzecznie w p ły w a ły na k s z ta łt lan sow anych w yo brażeń o b li­ skich sąsiadach Polski.

W lin ii p o lityczn ej poszczególnych ty tu łó w w y stę p u ją różnorodne w ah ania, n iek tó re z nich, ja k np. „ IK C ”, m a ją pod ty m w zględem b u jn ą h istorię. P ism a M ariana D ąbrow skiego w sp ie ra ły J a n a Stapińskiego, W in­ centego W itosa, w y stęp o w ały przeciw ko w ielu p o litykom i obozom, nie rezyg now ały też z pro w ad zen ia p ro p ag an d y we w łasn y m im ieniu. Po 1926 r. zn alazły się, chociaż z p ew n y m i oporam i i ograniczeniam i, w śród pism prorządow ych, a sam w łaściciel „ Ik a c a ” zasiad ał w ław ach p a r ­ lam e n ta rn y ch , w czym zagustow ał jeszcze p rzed p rze w ro te m m ajow ym , k ied y zdał sobie sp raw ę z tego, że w pływ ow a pozycja um ożliw iająca u trz y m y w a n ie bezpośrednich k o n tak tó w z e litą w ład zy p rzynosi w y ­ m ie rn e korzyści ekonom iczne. W ogóle p ro p ag an d a polity czn a dzienni­ ków ogóln o in fo rm acyjnych uzależniona b y ła w p rzew ażającej m ierze od w zględów ekonom icznych. D latego też D ąbrow ski, w y stę p u ją c y co p ra w ­ da z h asłam i p ro piłsudczykow skim i i d y sk o n tu ją c y to u ty lita rn ie , często z kolei pozw alał sobie n a osłabienie jednoznacznej w ym ow y n ie k tó ry c h k o m en ta rz y lub w ręcz n a opozycyjne a k c e n ty wobec sanacji, a to z oba­ w y przed u tr a tą p o p u larn ości u te j części czytelników , k tó ra z rządam i P iłsudskiego nie sym patyzow ała.

B ard ziej jed n o ro d n y c h a ra k te r p o lity czn y u trz y m y w a ły pism a za­ liczane p rzez nas do og ólnoinform acyjnych, k tó re pozostaw ały w ścisłym zw iązku z jak im ś obozem polity czn y m czy in sty tu c ją społeczną, z n a jd u ­ jąc w n ich ró żn o rak ie w sparcie dla sw ojej działalności, a często pozosta­ jąc wobec nich w fo rm a ln e j zależności. N asu w ają się tu ta j dw a p rz y k ła ­ dy: niepo kalan ow ski „M ały D zien n ik ” i p oznański „O rędow nik W ielko­ po lski” zw iązany z ru ch e m nacjon alistyczn y m . O siągały one w zględnie m asow e n ak ład y , w alczy ły o czy telnika m eto dam i stosow anym i przez inne w y d aw n ictw a sensacyjne, a jed n a k przez cały okres swego istn

ie-e S. C a t M a c k i ie-e w i c z , Lui ie-e t m oi, [w:] K to m niie-e w olai, czie-ego chciał..., W arszawa 1972, s. 125—126.

(7)

8 0 W IE S Ł A W W Ł A D Y K A

nia nie uleg ały żadnym głębszym flu k tu a cjo m d o k try n a ln y m . K onse­ k w e n tn e p o d trzy m y w an ie założeń ideow ych i politycznych przez te dzien­ nik i decydow ało o W ystępow aniu p ew n y ch odm ienności m iędzy nim i a tak im i ty tu łam i, jak „ IK C ” czy w y d aw n ictw a łódzkiej „R ep u b lik i” . W pew nym sensie uw ag a ta dotyczy też k o n cern u p ra sy „czerw o n ej”, k tó ry jed n ak od m o m en tu p rzejęcia go w 1934 r. przez B. M iedzińskiego jednoznacznie w zm ocnił sw oje propiłsudczykow skie stanow isko, ta k iż podobnie jak w p rz y p a d k u „O rędow nika W ielkopolskiego” m ożna jego propagan dę i pogląd y klasyfikow ać za pom ocą k ry te rió w odnoszących się bezpośrednio do p ra s y p a rty jn e j. O zaaw ansow anej „polityczności” „O rę­ d o w n ika”, a b stra h u ją c n a w e t od sam ej tre śc i dziennika, św iadczy fra g ­ m e n t w spom nień jednego z dzien n ik arzy D ru k a rn i P olskiej, k tó ry ta k pisał o m łodych re d a k to ra c h m u ta c ji łódzkiej, założonej na początku lat trzydziestych : „D la licznej g ru p y m łodych red a k to ró w sta ł się »O rędow ­ nik« — rzec m ożna — bazą w ypadow ą, z k tó re j chciano ni m n iej ni w ięcej jak zdobyw ać n a jp ie rw w ładzę w sam y m S tro n n ictw ie N arodo­ wym , zdaniem m łodych kierow anego w ciąż jeszcze przez n iejako p rz y ­ w y k ły ch ju ż do »w ieczystego trw a n ia w opozycji« p rzedstaw icieli s ta r ­ szej generacji, aby potem pokusić się kolejn o o zdobycie w ładzy — po­ przez w y b o ry do ra d m iejskich — w w iększych ośrodkach m iejskich i tą drogą być m oże sięgnąć w etapie końcow ym po w ładzę w k r a ju ”7.

H asła polityczne, fo rm u ły propagandow e w dzienn ikach sensacyjnych, r.aw et jeśli m ieściły się w e w spólnej te n d e n c ji (np. prorządow ej), w y stę ­ p o w ały jed n a k w pew n ej różnorodności, na co sk ład ała się k a lk u la c ja p o lity czna w ydaw ców , chęć zadow olenia czytelnika, a także dzielnicow a

differentia specifica. I ta k „IK C ” nie rezy gn o w ał nigdy z obrony gali­

cy jsk ich szańców i zdarzało się, że ata k o w ał „W arszaw kę” i kongreso- w iaków . O odm iennościach w śró d pism k o m erc y jn y c h decydow ała także stosow ana sty listy k a . „O rędow nik W ielkopolski” bliski b y ł frazeologii endeckiej, w ielce w y m ow na i w p ew n y m sensie o ry g in aln a b y ła też ..św iętoszkow ata” s ty listy k a „M ałego D zien n ik a”, zw alczającego za po­ m ocą tzw . zdrow ej sensacji „w p ły w y m aso n erii i Żydów, w yzysk i n ie­ spraw iedliw ość, b ru d m o ra ln y i p o rn o g ra fię ” .

Pog lądy w ydaw ców o dzw ierciedlały się w w ielu kam paniach, w ypo­ w iedziach prasow ych, m .in. też w pow ieści odcinkow ej. R ządziła się ona żelaznym i p raw a m i i jej te m a ty k a nie b y ła przyp adk ow a. P rz ew a ża ły rom anse, h isto rie przygodow e i sensacyjno-szpiegow skie. B o h aterzy po­ zy ty w n i i n eg a ty w n i w yposażeni b yli w odpow iednio d o b ran y zespół cech, pozw alający ch czytelnik ow i w łaściw ie zrozum ieć to, co jest w życiu dobre, a co złe, jak ie p o staw y godne są naśladow ania, a jak ie n a p ię tn o ­ w ania. „W pow ieści — w spom inał jed en z a u to ró w — po w inn a w ystąpić

.7 F. F i k u s , Z d zie jó w „O rędow nika” (21 m arca 1871 — 3 w rześn ia 1939),

(8)

»uciśniona niew inność«, n a jle p ie j m łoda k o bieta czy sz lach etn y człowiek, m ają cy przeciw ko sobie złych ludzi i złe m oce”8. D la w z b u Ą e n ia w ięk ­ szego w s trę tu do „czarnego c h a ra k te ru ”, będącego z re g u ły ag en tem

jakiegoś obcego w yw iadu, kazało m u się często uw ieść n iew inn ą lub — jeszcze gorzej — zam ężną kobietę, co zresztą czynił z ty m w iększą sk w a- pliw ością, że b y ł człow iekiem niew ierzącym , a i nieraz pochodził z n ie­ praw ego łoża.

W pow ieściach ty ch w ystępow ało w iele jeszcze in n y ch stereotyp ó w . D otyczyły one ogólnych w yo b rażeń o świecie, życiu, społeczeństw ie, ko­

biecie, m iłości. Miłość czysta b y ła p ięk n a i zw ycięska, n ato m ia st n ie­ leg alna m iłość k o biety zam ężnej, sk azan a z g ó ry na zagładę, b yła dla niej fa ta ln a w sk u tk a c h . D oprow adzała do tego, że k o b ieta ta k a albo schodziła z drogi cnoty, albo — jeżeli zachow ała jeszcze h o n o r i am ­ bicję —■ popełniała sam obójstw o. N a tu ra ln ie p rzed staw icielk a w yższych sfe r zadaw ała sobie śm ierć za pom ocą brow ninga, zaś k o bieta z nizin społecznych w y p ijała po p ro stu jodynę.

Mimo w y stęp ow ania isto tn y ch różnic m iędzy dziennikam i in fo rm a- cy jn o -sen sacy jn y m i w spólna była im w szystkim przem ian a szaty g ra ­ ficznej i zaw arto ści pism a (zjaw iska te w y stą p iły też w lata ch trz y d z ie ­ sty ch w p rasie politycznej). K orzystano obficie z dośw iadczeń zag ranicz­ nych, gdzie fu n k cjo n o w ały zasady o kreślone jeszcze przez W.R. H e a r- sta: „T ak zw any d y n am iczny sposób łam an ia {...] po legający na odrzu­ ceniu w szystkich klasyczn y ch re g u ł porząd ko w ania i podziału m a te ria łu i u k ład a n iu na stro n icach gazety osobliw ej m ozaiki m ały ch p ro sto k ątó w poprzedzielan ych liniam i, zdjęciam i i k a ry k a tu ra m i; m ieszanie tra d y ­ cy jn y c h działów inform acji, bez żadnych regu ł. K ażda ze stro n, a zw łasz­ cza stro n a ty tu ło w a, zaw iera doniesienia ze w szystkich dziedzin: polityki, sp o rtu , k ro n ik i to w arzyskiej i lo k aln ej; za pom ocą te j tec h n ik i dąży się też do optycznego u w y p u k le n ia »in teresu jący ch m iejsc«; w iersze ty tu ­ łowe i nagłów ki w różnych w ielkościach, k tó re p ełn ią fu n k cję drogo­ w skazów i m ają prow adzić w zrok czy teln ik a k u ty m m iejscom gazety, k tó re są n ajw ażn iejsze z p u n k tu w idzenia red ak cji. W iersze ty tu ło w e i nagłów ki nie służą o rie n tac ji m ery to ry czn ej, m ają n ato m ia st nakłonić czy teln ika w określonym k ie ru n k u i sugerow ać pożądane sądy: te c h n ik a » n ajkró tszej strony«, k tó ra sprow adza k a żd y a rty k u ł do talking point, to znaczy łatw o zrozum iałego, w bijającego się w pam ięć h a s ła ”9.

Isto tn e było więc, b y in fo rm acje nie m ęczy ły czy telnik a długą le k tu ­ rą, by b y ły m ak sy m aln ie k ró tk ie; to n a tu ra ln ie m iało w pływ na u k ład graficzn y kolum n. Je śli n a w e t zd arzały się dłuższe w ypow iedzi, rozdzie­ lano je zdjęciam i i w y tłuszczen iam i d ru k u czy p o d ty tu łam i, czyniąc ta k i 8 M. K r z e p k o w s k i , Ze w spom nień dzienn ikarza, [w:] M oja droga do

d zien n ik a rstw a (1918—1939), W arszawa 1974, s. 173.

9 G. H o n i g m a n , W iliam R andolph H earst, czyli d zieje pew nego skan da­

listy , W arszawa 1974, s. 321—322.

(9)

82 W IE S Ł A W W Ł A D Y K A

te k s t b ard ziej s tra w n y m i lekkim . Nie zawsze zresztą daw ało to re z u l­ ta t y pozytyw ne, ja k pisze o ty m A. Słonim ski: „N a p rz y k ła d w zdaniu »Drogą szedł m ły n arz, jego sy n i osioł« k u rsy w ą było w y d ru k o w a n e sło­ w o »jego«”10. W ażną rolę o d g ry w ały ty tu ły , duże i k rzy kliw e, in try g u ­ jące, często w łaściw ie p rzek azu jące p ełn ą in fo rm ację pow tórzoną raz jeszcze pod spodem ; np. ogrom n y ty tu ł Marsz. Car na w yw czasach k ry ł n a stę p u jąc ą w iadom ość: „M arsz. S ejm u St. C ar w y je c h ał na k ilk u ty g o d ­ nio w y w ypoczynek” . N iek tó re red ak cje, d oceniające w agę tra fn ie skom ­ po now anych ty tu łó w , z a tru d n ia ły do tego celu w y b itn y c h specjalistów , np. w „czerw o n iak ach ” zajm ow ał się tym K azim ierz W ierzyński.

K ażdy czy teln ik znaleźć m iał w dzien n ik u „coś dla siebie”, stą d bo­ gactw o działów, ru b ry k , dodatków ; n iek tó re z nich, ja k kobiece, rodzin­ ne, sportow e, ro b iły w la ta c h m iędzy w o jen n y ch p raw d ziw ą k a rie rę .

Szkic n in ie jsz y zaw iera uw ag i n a te m a t dzienników ogólnoinform a­ cy jn y c h w D ru g iej R zeczypospolitej, w y m ag ające jeszcze zw ery fik o w a­ n ia badaw czego czy b a rd z iej m etodycznego opisu. Z asadniczym celem było zw rócenie uw ag i n a znaczenie b ad a ń n ad p ra są sensacyjną, jej roz­ w ój św iadczy bow iem o głębokich p rze m ia n a c h k u ltu ro w y c h społeczeń­ stw a polskiego, o w y stą p ie n iu zjaw isk, k tó re u z n a je m y za oznaki now o­ czesności. W opiniach o roli, ja k ą te p ism a o d eg rały w życiu społecznym , k rz y ż u ją się sąd y p ozyty w ne i — częściej — n eg aty w n e. Zapew ne, ja k to z re g u ły byw a, po w y w ażen iu w szy stk ich ra c ji bliscy będziem y po­ glądow i, iż owe pro cesy m ia ły c h a ra k te r n ieu c h ro n n y i jak o tak ie ob­ ciążone b y ły ta k w adam i, ja k i zaletam i.

T e k st te n je s t też p ró b ą u k azan ia k ie ru n k u b ad a ń n ad h isto rią dzien­ ników o gó lno in fo rm acyjnych w D ru g iej R zeczypospolitej. W zasadzie dzieje czasopiśm iennictw a od początku ro zw ija ją się dw utorow o. Je d n ą po staw ę cech uje skłonność do w idzenia p ra s y ja k gdyby od zew nątrz, do strzeżenia jej m iejsca w życiu społecznym , analizow ania d o m in u jących te n d e n c ji ilościow ych i jakościow ych. Są to z re g u ły prace, p rz y k tó ry c h p o w staw an iu isto tn ą-ro lę o d g ry w ają źródła ró żn ej prow enien cji, z m n ie j­ szą w agą uw zględ niające treść p rzek azu prasow ego. W inn ym torze b a­ d a ń m ieszczą się p ró b y an alizy treści i w ty m p rzy p a d k u bazę źródłow ą stan o w i przed e w szy stkim sam a p rasa ; rzadko bow iem m ogą być tu ta j pom ocne inn e m ate ria ły . N ieraz dw ie te p o staw y badaw cze, być może przeze m nie zbyt silnie przeciw staw ione, w y stę p u ją łącznie, p rz y czym do podstaw ow ego zadania auto rskieg o u ra s ta ta k czy inaczej problem „o d czy tan ia”, a n astęp n ie przed staw ien ia treści om aw ianych gazet. S p ra ­ w ia on n ajw ięcej trudności, chociażby w obec fak tu , że badaczow i nie do skw iera w ty m p rzy p a d k u b ra k źródeł, ale raczej ich obfitość.

W odniesieniu do dzienników se n sacy jn y ch uw agi te n a b ie ra ją do­ d atkow ej ek sp resji. Z założenia pism a o g ólnoinform acyjne nie rep rezen

(10)

tu ją jednolitego p ro g ra m u politycznego czy literackieg o, co pozbaw ia h isto ry k a m ożliw ości sięgania do znanych i k lasy czn y ch w zorców . Isto t­ na w y d a je się tu ta j w łaśn ie w ieloaspektow a analiza p rzekazu prasow ego, p rz y czym in te n c ją ty c h poszu kiw ań jest p rób a znalezienia odpow iedzi na p y tan ie, ja k i i w jak im kształcie m odel k u ltu r y je st przez te dzienni­ ki tw orzony. Ich w y ją tk o w a podatność na re a k c je odbiorców pozw ala m ieć dodatkow ą n adzieję, iż w łaściw e zgłębienie tre śc i ukaże n am jak ą ś „m odelow ą” św iadom ość i m en taln ość czytelnika, w k tó re j w y stę p u ją określone idee i uczucia. P ra s a sen sacy jn a b y ła m .in. dlatego czy tan a i poszukiw ana, że d o starczała w łaśnie tak ich , a nie in n y ch w artości. D latego też za sta n aw ia m y się, ja k w y g ląd ał b o h a te r n e g a ty w n y i pozy­ ty w n y w dzien nik ach m asow ych, ja k k sz ta łto w ały się w y o b rażenia o świecie, sąsiadach Polski, ja k i by ł sto su n e k do tra d y c ji h isto ry czn ej i w ogóle w ja k i sposób po strzeg an o rzeczyw istość i o n iej pisano.

Na zakończenie zw róćm y jeszcze uw ag ę na to, iż z dośw iadczeń p ra s y ogólno inform acy jn ej D ru g iej R zeczypospolitej czerpiem y do dnia dzi­ siejszego, zw łaszcza p rz y red ag o w aniu różnego ro d za ju popołudniów ek, chociażby „E x pressu W ieczornego”, k tó ry p e łn i odm ienną rolę w n aszej rzeczyw istości niż bliźniacze „ e x p re ssy ” przed w ojną, ale k tó ry też „ tk w i ko rzen iam i swego drzew a genealogicznego w d aw n y ch w arszaw skich »czerw oniakach«, n ieste ty , bez specyficznego „czerw oniackiego” biglu, bez n iejakieg o sportow ego zacięcia w zdobyw aniu in form acji, bez w yści­ gu o szybkości podania ich czytelnikow i, bez ry w a liz ac ji o »więcej, szy b­ ciej i ciekaw iej« ”“ .

6 ·

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Samolczyk: Sporządzanie krzywej DAC (Distance Amplitude Correction).. oraz ocena wad materiałowych

Cześć Jego pam

Wyniki analiz (miejsce i data poboru próbki, rodzaj gazu, liczba Wobbego oraz ciepło spalania) pobranych próbek gazu ziemnego publikowane są na stronie inter- netowej PGNiG

Celem przeprowadzonych badań laboratoryjnych było określenie selektywności rozpuszczalników organicznych zastosowanych w procesach ciągłej ekstrakcji rozpuszczal-

Data on the current situation, such as vehicle fleet composition, delivery service characteristics 42.. and demand distribution, were obtained from the pharmacy BENU ’t Slag, part

At these temperatures, typically 1–4.2 K, the available cooling power limits the power budget of such electronics to a few Watts, thus calling for low- power (LP) system design,

Nie jest to więc praca dla historyków chemii, a praca dla chemików, którzy chcą w pewnej fazie swego kształcenia zawodowego zapoznać się z dziejami określonego dość