• Nie Znaleziono Wyników

"Decorum życia Sarmatów" : refleksje z wystawy w Muzeum Narodowym

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Decorum życia Sarmatów" : refleksje z wystawy w Muzeum Narodowym"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

M arek Troszyński

(Warszawa)

D E C O R U M ŻY C IA SA RM A TÓ W REFLEKSJE Z WYSTAWY W M U ZEU M NAROD O W Y M

Ryc. 1

W poszukiwaniu historycznej ciągłości wzorców osobowych spoglądam y w przeszłość, by skonstatow ać w psychice współczesnego Polaka istnienie tej czy innej cechy, wywodzącej swój rodow ód z ideałów i wzorców m inionych epok. Rychło jednak spostrzegamy kilka wyraziściej sprecyzowanych postaw, których odległe implikacje widoczne są po dziś dzień.

Takim „powracającym w ątkiem ” jest niewątpliwie kształtujący się przez kilka stuleci sarm atyzm — pojm ow any jak o styl życia, postaw a, światopogląd. W łaśnie z przekonania o żywotności tego w ątku oraz o konieczności sprecyzowania naszego stosunku do jego tradycji zrodził się pomysł wystawy czynnej od lipca do września 1980 roku w M uzeum N arodow ym . W ystawa ta pn. Decorum życia Sarmatów X V II i X V III wieku — p okaz sztu ki zdobniczej

(3)

422 M . Troszyński

ze zbiorów M uzeum Narodowego w Warszawie 1 zgrom adziła m ateriał ilustra­

cyjny, mogący stanowić p u nk t wyjściowy do rozw ażań na tem at sarm atyzmu. Nowoczesny kształt ekspozycji odpowiadał możliwościom percepcyjnym adre­ sata — społeczeństwa końca XX wieku — przedstawicieli cywilizacji „obrazko­ wej” , nastawionej głównie na bodźce wizualne.

D uch naszych czasów — dynamicznych i pełnych niepokoju — nie godzi się z wypracow aną jeszcze w X IX wieku koncepcją muzeum-świątyni, w której zbiory gromadzi się w działach o ściśle określonej tematyce i eksponuje stereotypow o — w gablotach lub na ścianach. Wiek X X dokonuje od swego zarania rozrachunku z m itam i przeszłości, odziera ze złudzeń, a kolejno dochodzące do głosu pokolenia nie przejm ują się zbytnio m aksym ą „nie szargać świętości” .

Inicjatorzy wystaw wychodząc na przeciw wymogom odbiorcy zmienili koncepcję zarów no segregowania, jak i udostępniania zbiorów. Inny jest przede wszystkim klucz, za pom ocą którego dokonuje się wyboru. Przedsta­ wiane eksponaty — jak np. m iało to miejsce na wystawie Rom antyzm i ro-

m antyczność- łączy nie epoka, nie osoba twórcy czy też inne „zewnętrzne”

kryterium , lecz — przewijająca się przez różne style i epoki — idea.

Zmienił się sposób eksponowania. Bardziej niż oryginalność eksponatów liczy się nastrój, osiągnięty przez odpowiedni „pokaz” — aranżację scenerii umożliwiającej wczucie się w klim at odległej epoki, wydarzenia. Wystawy (w warszawskim M uzeum Literatury im. A. Mickiewicza stało się to niemal zasadą) przypom inają raczej nieruchom e obrazy, a czasem wręcz sceno­ grafię teatralną, w k tó rą m ają za chwilę wkroczyć aktorzy. Toteż niektóre z nich — ilustrow ane odpowiednio do b ran ą m uzyką, wykorzystujące symbol — przem ieniają się w parateatralne spektakle; są jeszcze jednym świadectwem integracji pierwiastków wielu dziedzin sztuki.

Wreszcie — inny jest cel tak pom yślanych wystaw. Prócz funkcji tra­ dycyjnych — poznawczych, które też spełniają, ale już bez tej koturnow ości i nieukrywanej chęci „rzucenia na kolana” — m ają raczej za zadanie zapre­ zentować problem — najczęściej sporny, dyskusyjny, pobudzić do refleksji. W zrosła rola autora-reżysera wystawy, m ającego możliwość wypowiedzenia się za pom ocą całego zestawu środków artystycznych, wykorzystania imitacji i rekwizytu dla w sparcia lub wzmożenia ekspresji m artwych przecież i niemych eksponatów.

Tym razem w centrum zainteresowania autorów wystawy 3 znalazł się sarm atyzm , w powszechnym odczuciu stanowiący zespół cech typowych dla

1 Wydany został katalog wystawy — Decorum życia Sarmatów X V I I i X V I II wieku. Katalog pokazu sztu ki zdobniczej ze zbiorów M uzeum Narodowego w Warszawie. Red. Bogumiła T r z e c ia k . Warszawa 1980, 64 S . + 119 ilustracji.

2 Wystawa R om antyzm i romantyczność w sztuce polskiej X IX i X X wieku czynna w salach warszawskiej Zachęty w listopadzie 1975 roku zrywała z układem chronologicznym. Zjawisko „postawy romantycznej” zilustrowano grupując 370 eksponatów wokół 9 haseł- -problemów: Furor, Naród, Artysta, Fantasmagoria, Eros i Thanatos, Eschatologia, N okturn, Natura oraz Universum. Komisarzami wystawy byli: Marek Rostworowski — historyk sztuki i Jacek Waltoś — malarz.

3 Wystawę przygotowali pracownicy Galerii Sztuki Zdobniczej Muzeum Narodowego w Warszawie: Dział Tkanin — Jadwiga Chruszczyńska; Dział Mebli — Bożenna Majewska- -Maszkowska; Dział Metali — Anna Weryho, Stanisław Czarnowski, Ryszard Bobrow; Dział

(4)

Ryc. 2. F r a g m e n t e k s p o z y c ji — ż u p a n . m a k a ta h e rb o w a ; n a p ie r w s z y m p la n ie w a z a o g ro d o w a , D e lft 1702— 1729 (fa ja n s , k o b a lt). N a w a z ie h e r b y A d a m a M ik o ła ja S ien ią,w sk ieg o { S re n ia w a i L e liw a ) o ra z jeg o żo n y E lż b ie ty z L u b o m irs k ic h (Ł o ­ dzią, P ó łk o z ic , T o p ó r i h. w ła s n y O s tro g sk ic h ). K a ta lo g w y s ta w y (zab. p rz y . 1) —

(5)

R yc. 3. F r a g m e n t e k sp o z y c ji. S z a f a - w itr y n a k ą to w a , aiplika z w ie rc ia d la n a je d n o - św ie c o w a (P o lsk a lu b C z e c h y 2 poi. X V II I w.) K a t. 286; s to lik do k a r t ro z k ła d a n y z m a n u f a k tu r y M ic h a ła K a z im ie r z a O g iń sk ie g o , ok. 1770 — n a n o d ze s to lik a w y ­ p a lo n y m o n o g r a m „M O W ” (M ich ał O g iń sk i W o je w o d a ) K a t. 117; k o m p le t d a m s k i ze s p ó d n ic ą i n a r z u t k ą z k r ó tk im i ro z c ię ty m i rę k a w a m i, P o ls k a , 1 poi. X V II I w

(6)

I

yc. 4. „ N a m io t w o je n n y ” — z b ro ja , ż u p a n , m a k a ty h e rb o w e . Z le w e j s tro n y — c d u s z k a n a m io to w a (P o lsk a ? T u r c ja ? k. X1VII w . pocz. X V II I w .) K a t. 50

(7)

Decorum życia S arm atów 423

Ryc. 6. Blat barokowego stolika z manufaktury radziwiłłowskiej 2 ćw. XVIII w. W środku herb Trąby — Radziwiłłów i herb Wiśniowieckich. Po bokach monogramy: M XW (Michał Książę Wiśniowiecki 1680— 1743) i TXW (Tekla Księżna Wiśniowiecka 1703— 1747). Stolik

z rezydencji Wiśniowieckich w Wiśniowcu. Kat. 115.

m entalności Polaków, a mający swój historyczny rodow ód w Rzeczpospolitej szlacheckiej. Podobnie jak w przypadku wystawy poświęconej rom antyczności — na w arsztat wzięto problem niełatwy, dyskutow any przez specjalistów od lat i nie posiadający jednoznacznie sform ułowanej etykietki. Opinie w ypow iadane na tem at sarm atyzm u poczynając od umotywowanej historycznie racjonalizm em oświeceniowców krytyki (np. Sarm atyzm Zabłockiego) — były najczęściej negatywne, a pojawiające się próby rehabilitacji i dow artościow ania ciągle należą d o rzadkości. M a tu swoje zasługi szkoła, k tó ra przez długi czas — i dziś jeszcze — na lekcjach historii i języka polskiego kulturotw órczą rolę szlachty ukazuje jedynie na marginesie aspektu ciemiężenia poddanych.

W alka z utartym i, lecz nie zawsze lub nie w pełni prawdziwymi są­ dami — to rzecz bardzo trudna. Ale dlatego też liczyć się pow inno już samo wysunięcie problem u, poruszenie przysłowiowym kijem w m row isku. Jeżeli więc przyjmiemy, że celem wystawy było umożliwienie skrystalizowania stosunku do tej części dziedzictwa kulturowego, k tó rą stanowi pogląd na świat naszych XVII- i XVIII-wiecznych antenatów — wyrażony i przekazany naszym czasom w wytworach sztuki zdobniczej — to zaprezentow ana podczas brzemiennej w wydarzenia kanikuły 1980 roku wystawa spełniła dobrze swoją rolę.

Jej autorzy zmuszeni byli pom inąć całą polemikę w okół sarm atyzm u. Założyli a priori, że dzięki dystansowi minionych stuleci dziś m ożem y nań spojrzeć w miarę obiektywnie i bez obciążeń. Pozostawiając na boku Ceramiki i Szkła — Halina Chojnacka, Bogumiła Trzeciak, Maria Żukowska. Komisarz wysta­ w y — R. B o b r o w , zastępca komisarza — J. Chruszczyńska. Oprawa plastyczna wystawy — Marek Lewandowski i Marcin Stajewski.

(8)

424 M . T roszyński

dotychczasowe dociekania służalcze wobec koniunkturalnych zapotrzebowań, ale też świadomi jego wad i zalet, możemy poszukiwać jego rzeczywistej roli i miejsca w naszych dziejach narodow ych. W istocie — sarmatyzm będący pojęciem bogatym w treści i niejednorodnym , jednoczącym w swoisty konglom erat wpływy Zachodu i O rientu — stwarza szerokie możliwości interpretacyjne. W zależności od aktualnych potrzeb rozmaicie rozkładane akcenty dla uzyskania doraźnych efektów propagandow ych. Zanikła prawda 0 złożoności i wielowarstwowości pojęcia a na jej miejsce pojawiała się karykaturalna, o wyraźnie negatywnym nacechowaniu, postać Sarmaty. A w przypadku problem atyki przerośniętej ogrom ną i częściowo zafałszowaną literaturą, jedynie może słuszną drogą jest pow rót do samych źródeł — pom ijając syntezy i uogólnienia. Szansę takiego świeżego spojrzenia daje zaprezentowany pokaz, analizujący poprzez przedm ioty użytku codziennego życie i obyczaje szlachty sarmackiej.

Zgrom adzone przedm ioty dają nam przekrój przez kilka epok historii sztuki — od m anieryzm u przez barok do rokoka. Pochodzą od artystów 1 rzemieślników z różnych krajów. Ich wspólną cechą jest to, że kiedyś zostały wybrane przez polskiego szlachcica jak o przedm ioty dobrze spełniające określone funkcje. Więc nie przynależność do epoki, stylu, nie ręka twórcy stanowi klucz w doborze eksponatów na wystawie sarmackiej, lecz fakt ilustrow ania szerszego pojęcia — sarm atyzm u. Oglądając wystawę jesteśmy zatem zmuszeni niejako do poszukiwań na własną rękę owego wspólnego m ianownika, tej wspólnej cechy łączącej poszczególne elementy przedstaw io­ nego nam zbioru. Sam zestaw choć bogaty (342 przedmioty) — sugeruje już w pewnym stopniu koncepcję autorów . Nie zamyka to jednak możliwości dyskusji czy też drogi do poszukiw ania (odnajdywania) własnych rozwiązań.

K oncepcja wystawy została przeprow adzona dram aturgicznie w przestrzeni dwóch aktów — amfilad (ryc. 1), podzielonych na kolejne odsłony — sale. Zostały one udrapow ane płótnem koloru kremowego, zasłaniającym pustkę i bezznaczeniowość białych ścian i sufitu. K ażde z pomieszczeń przekazywało inną myśl przew odnią — organizującą eksponaty w taki sposób, by wspólnie wytwarzały nastrój dobrze oddający wybrane rozdziały życia Sarmatów. M am y więc kom natę gościnną w stylu męskim (ryc. 2), pokój kobiecy (ryc. 3), bibliotekę, w kulminacyjnym punkcie pokazu nam iot wojenny (ryc. 4), a obok — zakrystię, następnie pokój kredensowy i jadalny. K ażda z wydzielonych sal ekspozycyjnych m a swego gospodarza. Jego rolę pełni przyodziany w piękny żupan lub wzorzystą jupkę — manekin. Takie roztasowa- nie eksponatów w salach, poświęconych różnym rozdziałom życia, doskonale uwypuklało bogactwo i rozm aitość zgrom adzonych sprzętów. Szczególnie wtedy, gdy mogliśmy porównywać zróżnicowane funkcjonalnie warianty tych samych przedm iotów — np. naczynia stołowe, podróżne, liturgiczne (podobnie i meble: obok typowych — namiotowe, podróżne, sakralne itp.). M im o iż wystawę oparto jedynie na zbiorach M uzeum Narodowego, to jej konstrukcja dawała pewną syntezę i możliwość orientacji w najważniejszych dziedzinach

życia, kulturze i obyczaju.

C harakterystyczną cechą wystawy — o czym już wyżej wspominałem — jest mnogość eksponatów. Poszczególne rekwizyty, które — z pewnym m argi­

(9)

Decorum życia Sarm atów 425

Ryc. 7. Makata z koszem i wazonami kwiatów i owoców z ptakami oraz 4 herbami w narożach: u góry — Jastrzębiec i Korczak, na d o le — Rola i Jelita. Polska 1 poi.

XVIII w. Kat. 59

(zgodnie z przyjętą konwencją) stworzyć przede wszystkim złudzenie praw dzi­ wego (choć nie konkretnego) wnętrza, np. pokoju, nam iotu wojennego; poza tym powinny wyrazić jeszcze jakąś opinię o danej dziedzinie życia — zabawie, wojowaniu, jedzeniu. Tak więc obok szaf, sekreter, skrzyń, sof, zegarów, gobelinów, m akat, wazonów, ksiąg, rycin, kalendarzy m am y także czapraki, rzędy, sanie, broń, sprzęty podróżne i liturgiczne, zydle i poduchy nam iotow e, a także czajniki, konwie, moździerze, dzbany, sztućce i filiżanki, zwierciadła i apliki oraz wiele, wiele innych przedm iotów. Czyżby rzeczywiście — jak zdają się to sugerować autorzy wystawy — ideologia sarm acka wypowiedziała się nawet w tak drobnych elementach sztuki zdobniczej jak guzy do żupana? Czy mogła wpłynąć na kształt sprzętów tak prozaicznych jak imbryk czy poducha nam iotow a? Zgrom adzone przedm ioty dokum entują życie Sarm aty aż tak drobiazgowo w każdej niemal dziedzinie. Czy jednak współczesny Polak zwiedzający wystawę jest w stanie odnaleźć i odczytać ten wspólny m ianownik „sarm ackości” w tej masie przedm iotów?

Wydaje mi się, że tak — acz nie bez spornych trudności. Albowiem wiedza nasza posiada duże luki w znajomości tych kodów , które dla rozszyfrowania świata kultury sarmackiej są niezbędne. N asza świadomość porusza się zupełnie odmiennymi toram i i aby przedm ioty pokazane n a wystawie przemówiły do nas zrozumiałym językiem, powinniśmy uruchom ić lub posiąść niezbędną wiedzę. D la „Sarm atów ” — a więc tych, którzy sprzętam i pokazywa­ nymi nam posługiwali się na codzień — oddziaływały one na zasadzie sygnałów — kiedyś nauczonych, utrwalonych, nad którym i później nie trzeba się zastanawiać, bo autom atycznie niejako przywoływały odpowiednią sentencję łacińską, wydarzenie z Biblii czy sytuację z mitologii greckiej lub rzymskiej.

(10)

426 M . T roszyń ski

nego użytku, należy zdać sobie sprawę, że o ile korzystanie z nich na codzień nie wiązało się z koniecznością erudycyjnego konsum ow ania treści alegorycznych, pojawiających się w ornam entyce, to jest to niezbędne, gdy chcemy zgłębić motywy i zrozumieć cel takiego sposobu ujmowania rzeczy­ wistości.

Współczesny system edukacyjny z m itologią grecką i rzymską, z k ulturą antyku zaznajam ia tylko m arginalnie. Również postaci biblijne (a pojawiają się głównie starotestam entow e) są ogólnie nieznane i nie kojarzą się z niczym. Społeczeństwo en masse (taki jest chyba adresat wystawy?) nie rozum ie już dziś pojawiających się na sprzętach inskrypcji w języku łacińskim (choć liczne są już polskie sentencje, np. na szklanicy pojemności ok 1,51 — „K to wypije duszkiem, sto dni odpustu”). A bstrahując od faktu rozłączności merytorycznej zasobów wiedzy nabywanej kiedyś i dziś, zwróćmy uwagę na inny system nauczania. W głównej mierze polegał on na egzekwowaniu pamięciowego opanow ania m ateriału faktograficznego. Postacie i wydarzenia biblijne czy mitologiczne mieszały się z wątkam i hagiografii chrześcijańskiej i cały ten melanż był traktow any jak o integralna część historii powszechnej. Encyklopedia Benedykta Chmielowskiego Nowe Ateny jest doskonałym przy­ kładem tego rodzaju mentalności. N ie wnikając jednak w ogólniejsze przy­ czyny takiego ukierunkow ania edukacji trzeba przyznać, że znajomość mitologii i biegłość w posługiwaniu się jej sym boliką na użytek codzienny była może jedyną, a n a pewno bardzo wysoko cenioną sprawnością umysłową szlachcica,

stanow iącą swego rodzaju cenzus wykształcenia.

Obecnie znajom ość mitologii, jak Biblii i łaciny — jest nikła. A ponieważ greeko-rom ańska kultu ra antyku i oparty na judaizm ie chrześcijanizm stanow ią filary naszej kultury, stwierdzić trzeba, że współczesne społeczeństwo polskie odcięte od swych korzeni napotyka olbrzymie trudności, próbując zgłębić ducha tej kultury. M ożna jednak przywołać m odelową postać współczesnego erudyty, posiadającego znajom ość wszystkich koniecznych dla pełnego zro­ zumienia wystawy sarmackiej kodów. Jednak i on nie może doznać pełni satysfakcji wynikającej z jednoczesnej lektury funkcji użytecznej, intelektualnej i estetycznej przedm iotu jednocześnie — tak jak mógł go odbierać Sarm ata. Poszczególne kody nakładają się na siebie, a poza tym przem awiają do nas nie bezpośrednio, lecz za pośrednictwem symboli, aluzji i' alegorii, których odczytanie jest niejednokrotnie trud n ą łamigłówką. Jednak intelektualne opanowanie już kilku z nich sprawia, że m iast pozoru bezładu i plątaniny znaków oraz wybujałej ornam entyki sprzęty te zaczynają mienić się od znaczeń, przemawiając do oglądającego tak jak niegdyś do użytkownika. D la znawcy bowiem każdy przedm iot, który profanowi jawi się tylko jak o barokow a przesada w ornam entyce, jest znakiem lub systemem znaków, który trzeba umieć odczytać, skojarzyć. M oże więc zaistnieć niebezpieczeństwo, że wystawa pozostawi jedynie wrażenie „szum u informacyjnego” . Ale i taki odbiór będzie chyba adekwatny w stosunku do pojęcia tak bogatego w różnorodne treści. Niestety ta konkluzja bałaganu — pozornego w istocie — zam iast do pokory najczęściej prowadzi do łatwiejszej o wiele, wynikającej z ignorancji lub b raku dobrej woli — pogardy.

D odam jeszcze — o czym do tej pory nie było mowy, że zwyczajowe znakowanie przedm iotów herbem narodow ym stanowi jeszcze jedną dodatkow ą,

(11)

R yc. 8. K o n k lu z ja h e tm a n a w ie lk ie g o lite w s k ie g o P io t r a S a p ie h y (1701— 1770) (K o n k lu z ja b y ła ro d z a je m c h o rą g w i z p o ś m ie rtn y m p a n e g ir y k ie m : n a p is z a w ie r a ł k o n k lu z ję -mowy p o g rz e b o w e j) P o ls k a 1770. P o r t r e t z m a rłe g o w w ie ń c u la u r o w y m , w o k ó ł w ie ń c a w s tę g a z n a p is e m 6 -w y ra z o w y m częścio w o ty lk o c z y te ln y m : „ F O R ­ T U N A S i(...) D U C E M (...) C O R O N A N T ”. P o n iż e j p o r t r e tu a le g o r y c z n a p o s ta ć k o ­ b ie c a w k o ro n ie , tr z y m a ją c a k o ro n ę i w s tę g ę z n a p is e m : „ G L O R IA D E C U S P R I N ­ C IP IU M , n a je j p ła s z c z u -mały k a r t u s z z h. L is S a p ie h ó w . N a d o le 3 n a p is y : je d e n c a łk o w ic ie n ie c z y te ln y , d ru g i i tr z e c i częścio w o : „ E M IS T R IS S IM O E X E L - L E N T IS IM O D O M IN O D P E T R O C O M ID O L E L A C A D C C (...) S A P IE H A M A G N I D U C T U S L IT E R A N O (...) E G E T I S A JLEXAND RO C A T (...), o ra z „ C O N C L U S IO ­ N ES (...) L O G IC A E (...)”. N ie z m ie rn ie r z a d k i p r z y k ła d k o n k lu z ji. K o n k lu z je ta k ie p r z e c h o w y w a n o n a w id o c z n y c h m ie js c a c h (k a p lic e d o m o w e, p o k o je sto ło w e) d o ­ p ó k i ży w a b y ła p a m ię ć o z m a r ły m ; p o te m w y n o sz o n e do la m u s a s z y b k o n is z ­

(12)

R yc. 9. F ig u r k a p o ls k ie g o s z la c h c ic a w b ia ły m k o n tu s z u i f u t r z a n e j czapce. M iś n ia >ok. 1750. K a t. 338

(13)

Decorum życia Sarm atów 427

)ogatą płaszczyznę odniesień. Tym piętnem przynależności naznaczone są vszystkie niemal przedm ioty — od łyżeczki do szafy. M am y więc n a wystawie lywan z herbem Pilawa, sekreterę z herbem R ola, stolik z herbem Trąby, >arę talerzy z herbem Ogończyk itd. Język herbów , heraldyka, symbolika odowa — oparta na legendach i podaniach wiążących się z m itologią larodow ą — jest również dzisiaj nieznana i niewiele jest osób, które p otrafią ¡identyfikować rysunek tarczy z herbem i rodam i d o ń należącymi, a co lopiero skojarzyć pojawiające się w nich aluzje do legend i podań. Język lerbów nakłada się n a pozostałe kody i sprawia, że proste i prozaiczne v swej funkcji przedm ioty uzyskują indywidualne oblicze wśród całej masy podobnych przedm iotów, stają się uszlachetnionymi przedm iotam i użytku ■odziennego, godnymi refkleksji i zadumy dziełami sztuki.

Aby odczuć całą specyfikę wystawy proponuję wyobrazić sobie Decorum

■ycia Polaków X X wieku — pokaz przeprow adzony w identycznej konwencji.

Trzeba by zgromadzić całą masę duplikatów , przemysłowo wytwarzanych >rzedmiotów podobnych do siebie jak dwie krople wody. Sarmatyzm vyrażony w sprzętach, m eblach, ubiorze atakuje wielością przekrzykujących ię znaczeń, symboliką i alegoriami. W ystawa naszego decorum m ogłaby >yć jedynie głuchym i przeraźliwym milczeniem, pozostawiającym widza — eśli nie zniechęconego — to w najlepszym przypadku biernego i obojętnego. Oczywiście — prostota i funkcjonalność są wymogami współczesności. Ale ym bardziej może być pożyteczna refleksja nad wytworami sztuki użytkowej ĆVII i X V III wieku. Bo jeśli naw et pom inąć całe to bogactw o znaczeń, które liosą ze sobą poszczególne przedm ioty — to jednak musi dzisiaj budzić wzruszenie piękno i urok takiego kształtow ania rzeczywistości, przejawiającego ię w serdecznym stosunku d o przedm iotu — wypieszczonego ręką artysty

rzemieślnika, cieszącego oko.

Osobnym zupełnie, choć bardzo interesującym aspektem natury socjologicz- lęj, jest kwestia odbioru pokazu przez publiczność. W ystawę oglądałem dlkakrotnie. Sale ekspozycji sarmackiej nigdy nie były puste. D użo młodzie- :y — licealnej i studenckiej, także zagranicznej — sporo przygodnych widzów.

choć czasem słyszy się przycinki do „szlachciurów” (widomy skutek sdukacji szkolnej czy kom pleks?) stwierdzić trzeba, że koncepcja wystawy :godna z aktualnym i potrzebam i i możliwościami społecznego odbioru, ale zarazem stawiająca pytania i problem y, została zaakceptow ana. I znowu nieliśmy w Warszawie wystawę — wydarzenie kulturalne, k tó ra poruszyła vażki problem . M iejmy nadzieję, że stanie się również asum ptem do dalszych laukowych badań nad sarm atyzmem — wyzwolonych od płytkiego stereotypu

łatwych uogólnień.

(14)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po obejrzeniu odcinka napiszcie czy żołnierze z czasów drugiej wojny światowej mieli jakieś cechy podobne do średniowiecznych rycerzy?. Oceńcie czy łączy ich jakiś

Before the inverse Fourier-Bessel transformation can be carried out at the receiver level, wavefield composition takes place and here the SH-TE and P-SV-TM propagation modes

evidence for dead-end like fissure behaviour at the lower part of area A is: (a) the re- sults of small-sprinkling experiment performed in this area (Krzeminska et al., 2012a)

Voorts wordt verder onderzoek aanbevolen voor een aantal onderwerpen, zoals de aansluiting van MegaFROG met een planner/scheduier en ERP-systemen, de communicatie tussen machines

3 uerorc HecynepeqJruBoro BpaxyBaHHrI croxacru.{Hocri qux.ltivuzx cnrFIaris npu ix ruropQolorivHouy crarucrnqHoMy anarisi Ta rpla crarl4crur{HoMy aHarisi ix

Zmiany w jego wykonaniu pozwalaj¹ na œledzenie postêpowania deficytów poznawczych na bardzo wczesnym etapie AD i innych postaci otêpienia, byæ mo¿e tak¿e na ich ró¿nicowanie

nych. Sposób reagowania organizmu zawsze jest jednakowym; skutki tylko, które dają się obserwować, różnią się jedynie pod wzglę­. dem siły swego natężenia,