• Nie Znaleziono Wyników

View of In the Trap of Existence. Dramatis Personae and Their World in Tymoteusz Karpowicz's Przerwa w podróży (A Stop in the Journey)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of In the Trap of Existence. Dramatis Personae and Their World in Tymoteusz Karpowicz's Przerwa w podróży (A Stop in the Journey)"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

JOANNA MICHALCZUK

W PUŁAPCE ISTNIENIA

DRAMATIS PERSONAE

I ICH S´WIAT

W PRZERWIE W PODRÓZ˙Y*

TYMOTEUSZA KARPOWICZA

Postaci Karpowiczowskiej Przerwy w podróz˙y krystalizuj ˛a sie˛ jako swois-te i autonomiczne struktury poprzez je˛zyk uobecniaj ˛acy płaszczyzne˛ emocjo-naln ˛a i intelektualn ˛a oraz gestyke˛ i ruch, zwi ˛azane z wykonywanymi profesja-mi, dodatkowo podkres´lanymi przez przynalez˙ne postaciom konwencjonalne rekwizyty (jak brzytwa Fryzjera, projekt Architekta czy re˛kawice Boksera). Potocznos´c´ mowy, referencjalnos´c´ wielu „zwykłych” zachowan´ i działan´ bo-haterów sugeruje „realny” charakter ich obecnos´ci w scenicznej fikcji, ale wobec zmiennos´ci układów relacji mie˛dzy postaciami (swoistych, implikowa-nych przez kreacyjn ˛a dowolnos´c´ kombinacji z wymiennymi elementami) i przebiegu zdarzen´, w jakich uczestnicz ˛a (jakby mechanizmu substytucji

wy-Mgr JOANNAMICHALCZUK− stypendystka-doktorantka w Katedrze Dramatu i Teatru KUL; adres do korespondencji − e-mail: joanmi@kul.lublin.pl

* Tekst ten zajmuje szczególne miejsce w twórczos´ci dramatycznej Tymoteusza

Karpo-wicza – autor uwaz˙a go za „najambitniejsz ˛a” ze wszystkich swoich „prób dramaturgicznych”. Wyrazem permanentnego niepokoju twórcy o dzieło, wielokrotnie ponawianych „rekolekcji i poszukiwan´” jest az˙ jedenas´cie róz˙nych wersji Przerwy w podróz˙y, „bardzo dalekich od sie-bie, cze˛sto stanowi ˛acych niezalez˙ne teksty”. „Z˙eby unikn ˛ac´ szalen´stwa”. Na pytania Wandy Sorgente na temat dramaturgii i teatru odpowiada Tymoteusz Karpowicz, „Archipelag” 1985, nr 12, s. 16. [Dialogowanie autora z ukształtowanym juz˙ materiałem i tworzenie nowych wariantów, tak iz˙ dzieło wci ˛az˙ ewoluuje, pozostaje w ruchu, jest takz˙e praktyk ˛a młodszego pokolenia dramaturgów, by wymienic´ T. Słobodzianka i M. Koterskiego]. Po raz pierwszy, we fragmencie, opublikowano Przerwe˛ w podróz˙y na łamach „Odry” (1962, nr 10, s. 59-71), póz´niej, juz˙ w całos´ci, ale ze znacznymi zmianami, w zbiorze Wydawnictwa Poznan´skiego – T. K a r p o w i c z, Kiedy ktos´ zapuka, Poznan´ 1967, s. 289-387. Tom Dramaty zebrane prezentuje – jak pisze we wste˛pie Falkiewicz − wersje˛ ostatni ˛a, ona tez˙ jest tu podstaw ˛a cy-towania – T. K a r p o w i c z, Przerwa w podróz˙y, w: t e n z˙ e, Dramaty zebrane, wste˛p A. Falkiewicz, Wrocław 1975, s. 281-371.

(2)

czerpuj ˛acych sie˛ porz ˛adków działan´ na nowe, który nie dochodzi, jak rozkre˛-cona spre˛z˙yna, do punktu „zero”, ale zostaje zawieszony bez uzasadnienia, tak, jak sie˛ rozpocz ˛ał), trudno nawet podejrzewac´, by s´wiat postaci był s´wia-tem potocznego dos´wiadczenia. Jednak wydz´wie˛k „realny”, nawet „dzienny” przejawów aktywnos´ci bohaterów i daj ˛acy sie˛ wychwycic´ porz ˛adek, jakiemu podlegaj ˛a, nie pozwala umiejscawiac´ ich w planie snu, jes´li juz˙ – to tylko snu na jawie1. Wprawdzie „realne” odniesienia umoz˙liwiaj ˛a odbiorcy poruszanie sie˛ po fikcyjnej rzeczywistos´ci zaludnianej przez Karpowiczowskie dramatis personae, ale okazuj ˛a sie˛ niewystarczaj ˛ace, by poj ˛ac´ i uzasadnic´ sposób ich istnienia.

Autor, d ˛az˙ ˛ac w imie˛ praw kreacji do „wszystkomoz˙liwos´ci” – czyli sytua-cji, w której „wszystko we wszystkich miejscach utworu stanie sie˛ moz˙liwe”, zatem nic nie be˛dzie konieczne, „unierzeczywistnił” wykreowany s´wiat2. A skoro za uwie˛zion ˛a w je˛zyku mys´l ˛a autora nie kryje sie˛ rzeczywistos´c´ wspólna odbiorcy i twórcy, bo ten drugi łamie zasade˛ umowy o dzieło sztu-ki, jak ˛a kaz˙dy pisarz zawiera z czytelnikiem, konstytuuj ˛ac w dramacie rzeczy-wistos´c´ wyobraz˙aln ˛a, na któr ˛a odbiorca mógłby – z korzys´ci ˛a dla siebie – przystac´, skoro jest to twórczos´c´ „bez s´wiata” − znane odbiorcy „realia uwie-rzytelniaj ˛a je˛zyk, a nie s´wiat” − pisze Andrzej Falkiewicz3. W takiej roli ele-mentów „uwierzytelniaj ˛acych je˛zyk” moz˙na by widziec´ m.in. rozmaite „baga-z˙e” podróz˙nych (obci ˛az˙enia z˙yciowymi dos´wiadczeniami, ale i obsesjami), mimetyzm psychologiczny czy gestyczno-ruchowy postaci, wszelkie emblema-ty towarzysz ˛ace bohaterom.

Ale tez˙ sami bohaterowie – co warto przy tej okazji podkres´lic´ – nie sta-nowi ˛a, wbrew czytelniczym przyzwyczajeniom, repliki z˙ywego człowieka (i to bez wzgle˛du na zakorzenienie s´wiata przedstawionego w realnie istniej ˛a-cym), choc´ wykorzystywane do ich badania kategorie antropologiczne narzu-caj ˛a im niejako substancjalnos´c´, okres´lony wygl ˛ad, cechy fizyczne i osobo-wos´ciowe – zgodnie z zasad ˛a antropomimetyzmu. Istniej ˛ac jako konstrukt,

1Zob. A. F a l k i e w i c z, S´wiat Tymoteusza Karpowicza, w: K a r p o w i c z,

Dramaty zebrane, s. V-XXXV; P. D y b e l, S´wiat dramatu Tymoteusza Karpowicza, „Mie-sie˛cznik Literacki” 1976, nr 8, s. 135-137.

2F a l k i e w i c z, S´wiat Tymoteusza Karpowicza, s. XXV-XXVI. Jak sugeruje

Fal-kiewicz (s. XXV), dla pokazania procesu powie˛kszania sie˛ obszaru „wszystkomoz˙liwos´ci”, az˙ przeniknie cał ˛a tkanke˛ dzieła, pomocne byłoby zaprezentowanie istniej ˛acych wersji Przerwy w podróz˙y. Juz˙ jednak porównanie dwu ogólnodoste˛pnych, opublikowanych w całos´ci, a bar-dzo odległych od siebie, wersji tego dramatu wskazuje, jak daleko – w imie˛ prawa wolnos´ci w sztuce tworzenia − odszedł autor od praw rzeczywistos´ci przedstawianej.

(3)

dramatis persona konstytuowana w najbardziej elementarnej, bo warunkuj ˛a-cej wszelkie inne sposoby zaistnienia i umoz˙liwiaj ˛a˛a-cej wieloaspektow ˛a in-terpretacje˛, rzeczywistos´ci słownej i tekstowej4, zaznacza swoj ˛a obecnos´c´ w s´wiecie przedstawionym dramatu (gdy dokonuje autoprezentacji poprzez wypowiedz´, b ˛adz´ posługuje sie˛ pozawerbalnymi s´rodkami ekspresji, odnoto-wanymi w partiach dialogowych i w didaskaliach, ale takz˙e gdy pojawia sie˛ w wypowiedziach innych postaci), na dwóch głównych poziomach, które nalez˙y uwzgle˛dnic´ w rozwaz˙aniach nad postaci ˛a – formalnym (dotycz ˛acym sposobu funkcjonowania postaci ws´ród innych komponentów s´wiata przedsta-wionego) i antropologicznym (czyli wpisanej w strukture˛ postaci koncepcji człowieka)5.

Antroponimy, jakimi opatrzone s ˛a postaci: Architekt, Bokser, Fryzjer, Gospodarz, Staruszka z jarze˛bin ˛a, Suflerka, Tancerka, Windziarz, Zawiadow-ca, determinuj ˛a ich postrzeganie w kategoriach najbardziej ogólnych: płci, wieku, profesji. Bohaterowie staj ˛a sie˛ przede wszystkim nos´nikiem wspólnych tres´ci, implikowanych przez podstawowe kategorie ludzkiej egzystencji, na-zwy zawodowe nadaj ˛a im charakter anonimowych figur, uobecniaj ˛acych róz˙ne aspekty ludzkiej działalnos´ci. Taki sposób prezentowania postaci pozbawia je indywidualnos´ci − nie be˛d ˛ac nikim szczególnym, mog ˛a byc´ kaz˙dym − sugeru-je postrzeganie ich w kategoriach uproszczonego modelu. Jednoczes´nie podty-tuł-dedykacja – „pos´wie˛cona wszystkim pasaz˙erom wszystkich s´rodków loko-mocji” sprawia, iz˙ tytułowa przerwa w podróz˙y zyskuje wymiar uniwersalny6.

4Por. E. K a s p e r s k i, Mie˛dzy poetyk ˛a i antropologi ˛a postaci. Szkic zagadnien´,

w: Postac´ literacka. Teoria i historia, red. E. Kasperski, B. Pawłowska-J ˛adrzyk, Warszawa 1998, s. 9-40.

5Zob. Miejsce postaci w przestrzeni dramatu. Struktura bohatera scenicznego. Koncepcje

i metody charakterystyki dramatis persona, w: W. B a l u c h, M. S u g i e r a, J. Z a j ˛a c, Dyskurs, postac´ i płec´ w dramacie, Kraków 2002, s. 198-226.

6„[...] wszyscy jestes´my argonautami. Kaz˙dy z nas jest Jazonem. [...] Motyw podróz˙y jest

odwiecznym symbolem z˙ycia, archetypem starym jak s´wiat. Przestrzen´ była dana natychmiast człowiekowi, by przygotowac´ go, poprzez ruch, do rozumienia czasu. Od pocz ˛atku istnienia rozumiano ruch jako z˙ycie, a nieruchomos´c´ jako s´mierc´. Z˙aden człowiek nie przez˙ył swego z˙ycia na jednym miejscu. Nawet jes´li zamkn ˛ał sie˛ w swoim pokoju [...] podróz˙ował mys´lami po nieskon´czonych, wewne˛trznych krajobrazach. Podróz˙e te s ˛a róz˙ne. Wielkie i małe w sensie przestrzennym. Ale ich istota, próba nieskon´czonos´ci, jest ta sama. [...] Podróz˙ jest wielkim wspólnym mianownikiem ludzi. Szans ˛a porozumienia. Albo niezgody [...]. Czymkolwiek jest – jest najwie˛ksz ˛a szans ˛a wspólnoty” („Z˙eby unikn ˛ac´ szalen´stwa”, s. 6). Podróz˙ jest tez˙ wspól-nym mianownikiem Karpowiczowskich bohaterów, a wyste˛puj ˛acy w róz˙nych wariantach motyw podróz˙y scala dramaturgiczn ˛a twórczos´c´ wrocławsko-chicagowskiego twórcy. O funkcjonowa-niu motywu podróz˙y w dramaturgii Karpowicza pisze Iwona Paszkowska w pracy magisterskiej Twórczos´c´ dramaturgiczna Tymoteusza Karpowicza (napisanej pod kierunkiem prof. dr hab.

(4)

Zawieszenie podróz˙y w sensie przestrzennym daje pocz ˛atek innej sytuacji podróz˙nej – implikuj ˛acej sensy metaforyczne, podróz˙y poza s´wiat codzien-nych powinnos´ci, podróz˙y jednostki w gł ˛ab siebie, umoz˙liwiaj ˛acej pozna-nie prawdy własnego losu. Pocz ˛atkowo, gdy pasaz˙erowie usiłuj ˛a wymóc na Zawiadowcy, by przyspieszył przyjazd poci ˛agu, postrzegaj ˛a siebie przede wszystkim w kategoriach roli i w przynalez˙nych roli gestach, zachowaniach i rekwizytach szukaj ˛a potwierdzenia własnego „ja”7. I tak: Bokser podchodzi do Zawiadowcy − jak wczes´niej do Architekta − z pozycji siły, podbudowuje jeszcze swoj ˛a przewage˛, powołuj ˛ac sie˛ na rozgłos medialny (zdje˛cia w pra-sie), jaki przyniosło mu mistrzostwo wagi s´redniej, Suflerka sufluje tekst sztuki, który – jak chce udowodnic´ – zna niemal na pamie˛c´, Architekt roz-wija rulon papieru z projektem i kr ˛az˙y z nim wokół Zawiadowcy, Tancerka wykonuje piruety, Windziarz pokazuje klucze od windy, Fryzjer „błyska” brzytw ˛a, przy czym demonstrowaniu ról społecznych towarzyszy ujawnianie ról i zalez˙nos´ci rodzinnych i towarzyskich, równiez˙ Staruszka sytuuje siebie w roli – matki. Poz´niej, w sytuacji z˙yciowego wyizolowania, staj ˛a przed szans ˛a na rozpoznanie własnych, a nie przyswojonych jedynie jako własne, mys´li i uczuc´, pierwotnych, autentycznych pragnien´8.

„Egzemplaryczny” charakter postaci podkres´li jeszcze Fryzjer, zwracaj ˛ac sie˛ w ostatnim obrazie sztuki nie tylko do oburzonych zatrzymaniem poci ˛a-gu, a tym samym zakłóceniem normalnego rytmu funkcjonowania pasaz˙erów

I. Sławin´skiej w KUL, w Lublinie, w 1991 roku) w rozdziale Z˙ycie jako we˛drowanie. Model podróz˙y w teatrze Karpowicza.

7Choc´, paradoksalnie, postrzeganie funkcjonalnos´ci jako istoty człowieka, patrzenie nan´

„poprzez funkcje, jakie pełni w innym, wyz˙szym lub narzuconym systemie, odbiera mu istnie-nie”. J. W a i s, Wprowadzenie. Hermeneutyka jako komunikacja, w: t a z˙, Gilgamesz i Psy-che. Z antropologii przemiany duchowej, Warszawa 2001, s. 18.

8Wobec tak zarysowanych postaci, o mechanicznych niemal przejawach aktywnos´ci

wyra-z˙aj ˛acych okres´lon ˛a funkcjonalnos´c´, implikuj ˛acych postrzeganie współczesnego człowieka przez pryzmat zagubienia poczucia integralnego „ja”, tym wie˛ksze staje sie˛ znaczenie szansy na od-zyskanie samego siebie. Jak zauwaz˙a Erich Fromm – „Co prawda, jedna osoba moz˙e grac´ wie-le ról, z˙ywi ˛ac subiektywne przekonanie, z˙e jest „sob ˛a” w kaz˙dej z nich. Faktycznie w kaz˙dej z tych ról człowiek jest tylko takim, jakim w jego przekonaniu chc ˛a go widziec´ inni; i u wielu, jes´li nie u wie˛kszos´ci ludzi, pierwotne „ja” jest całkowicie zduszone przez pseudo – „ja”. [...] staj ˛ac sie˛ [...] odbiciem oczekiwan´ innych ludzi, [jednostka] zatraciła w pewnej mierze swoj ˛a toz˙samos´c´. Aby przezwycie˛z˙yc´ paniczny strach, spowodowany tak ˛a utrat ˛a identycznos´ci, jed-nostka zmuszona jest dostosowywac´ sie˛, szukac´ swojej toz˙samos´ci w ustawicznej aprobacie i uznaniu innych. Skoro nie wie, kim jest, przynajmniej inni be˛d ˛a wiedzieli, pod warunkiem, z˙e be˛dzie poste˛powała zgodnie z ich oczekiwaniem; jes´li zas´ oni wiedz ˛a, ona takz˙e be˛dzie wiedziec´, skoro im tylko uwierzy”. E. F r o m m, Ucieczka od wolnos´ci, tłum. O. i A. Zie-milscy, przedmowa F. Ryszka, Warszawa 1993, s. 196-197.

(5)

fikcyjnych, ale i do „pasaz˙erów” siedz ˛acych po drugiej stronie rampy, wska-zuj ˛ac na powszechnos´c´ uwikłania w te same determinanty:

FRYZJER [...] w strone˛ widowni Bardzo pan´stwa przepraszam. Rozumiem. Wszystko rozumiem. Koniecznos´c´ to jest wielka rzecz. Najwie˛ksza. Ponadnarodowa. Ponadludzka. Ponadegzystencjana. [...]

(s. 366)

Warto zauwaz˙yc´, z˙e to włas´nie postac´ Fryzjera – pasaz˙era z najcie˛z˙szym, bo wyniesionym z lagru, bagaz˙em z˙yciowych dos´wiadczen´, z˙yj ˛acego obsesj ˛a s´mierci i s´cis´le zwi ˛azanego z ni ˛a strachu, najdotkliwiej naznaczonego destruk-cyjnym pie˛tnem społeczno-kulturowej rzeczywistos´ci, a przez to niezdolnego do tworzenia nowych relacji w warunkach Małej Pos´redniej, swoim odejs´ciem z domu Gospodarza, w którym zatrzymali sie˛ podróz˙ni, podkres´la, z˙e powrót do „s´wiata” zalez˙y od aktu woli tych, którym przydarzyła sie˛ „przerwa” w podróz˙y, jest kwesti ˛a ich decyzji. Bohaterowie nie s ˛a wie˛c – jak w drama-cie absurdu − skazani na przypadek i nie musz ˛a czekac´, az˙ cos´ odmieni ich z˙ycie. Ale tez˙ Mała Pos´rednia nie jest egzystencjalnym wie˛zieniem w metafi-zycznej próz˙ni, takim jakiego dos´wiadczaj ˛a bohaterowie dramaturgii absurdu. Karpowicz nie pozbawia swoich bohaterów „wyz˙szej” instancji stanowi ˛acej gwarancje˛ sensu podejmowanych przez nich wyborów, nie tworzy wizji bier-nego skazan´ca dos´wiadczaj ˛acego absurdu s´wiata, gdyz˙ głe˛boko rozumie wpi-san ˛a w istote˛ ludzk ˛a potrzebe˛ transcendencji: „Bóg be˛dzie zawsze dla czło-wieka tym, czego on najbardziej potrzebuje i czego najbardziej sie˛ obawia”9. Na rzeczywistos´c´ procesów duchowych wskazuj ˛a juz˙ zreszt ˛a operacje prze-strzenne w teks´cie dramatu − zarówno ruchy postaci w kierunku wertykal-nym, jak i kształtowana przez postaci, „otwieraj ˛aca sie˛” ku górze izba – po-przez schody, winde˛, strych, antresole˛, rozrastaj ˛aca sie˛ takz˙e ku nieograni-czonym dolnym pokładom pod podłog ˛a. Wznoszenie sie˛ staje sie˛ wyrazem te˛sknoty za pierwotn ˛a wielkos´ci ˛a i niewinnos´ci ˛a człowieka w raju (pragnie-nie wyzwalaj ˛acej nagos´ci Suflerki), ale tez˙ odsyła do dogmatu w(pragnie-niebowst ˛a-pienia („wspinaczka” Gospodarza po narysowanych przez Architekta scho-dach, wchodzenie Staruszki po schodach na antresole˛ w złowrogiej asys´cie podróz˙nych). Wyjs´cie Staruszki z piwnicy staje sie˛ wyjs´ciem z „piekieł” – „zmartwychwstaniem”. Z kolei kreski stawiane przez Staruszke˛ na białej s´cia-nie izby unaoczniaj ˛a obecnos´c´ grzechu („No i po komunii s´wie˛tej” – usłyszy-my komentarz Fryzjera, s. 336), chrzest „pogan ludzkos´ci” z wina, jakiego

(6)

udziela podróz˙nym Staruszka, wyjawiaj ˛ac zarazem ich grzechy (skrywane motywacje i obsesje zacieraj ˛ace człowieczen´stwo), przywołuje rzeczywistos´c´ duchowego odrodzenia w sakramencie chrztu (symbolu s´mierci i zmartwych-wstania do nowego z˙ycia (Rz 6, 4 n.). „Bielizna czysta jak opłatek”, o której w swoistym songu s´piewaj ˛a nowo ochrzczeni i kapłanka-Staruszka, przywodzi na mys´l biał ˛a szate˛ chrzcieln ˛a. Nieprzypadkowo Fryzjerowi, upatruj ˛acemu jedyn ˛a wartos´c´ z˙ycia w działaniu destruktywnym, zaprzeczaj ˛acym z˙yciu, spro-wadzaj ˛acym sie˛ do budzenia w innych strachu przed s´mierci ˛a i wywoływania w nich zła pod wpływem strachu, nazywaj ˛acym siebie „łotrem na Nowej Gol-gocie” (s. 357) tez˙ przypada w „menaz˙erii Noego” najniz˙sze miejsce w hie-rarchii – gdy zostaje nazwany przez Boksera „s´wini ˛a” (s. 297)10. Zaprze-czaj ˛ac wartos´ci istnienia popadł w najwyz˙szy konflikt ze Stwórc ˛a i choc´ zapragn ˛ał ponies´c´ najwyz˙sz ˛a ofiare˛ − „na stosie Izaaka” (s. 360) – pozostaje przeciez˙ przy jedynej wartos´ci, w jak ˛a wierzy – wartos´ci strachu (s. 368).

Wszystkie rozsiane w teks´cie biblijne i chrzes´cijan´skie motywy i aluzje ustanawiaj ˛a, jako punkt odniesienia dla istnienia bohaterów, plan transcenden-cji11, podobnie jak czyni to przedziwna modlitwa-litania Fryzjera. W s´wie-cie, w którym bohaterowie sami redukuj ˛a wymiar swojego istnienia, postrze-gaj ˛ac siebie poprzez pryzmat pragnien´, kompleksów i obsesji, i przypominaj ˛a marionetki, skazane na wyznaczony schemat działania w przyciasnej prze-strzeni z˙ycia, staje sie˛ ona dramatycznym wołaniem istoty zdegradowanej. Istoty pos´wie˛caj ˛acej pierwotn ˛a autonomie˛ „ja”, zamykaj ˛ac sie˛ w wie˛zieniu

10W Biblii obraz tego „nieczystego zwierze˛cia” słuz˙y okres´leniu wewne˛trznego zbrukania

człowieka, który sprzeniewierza sie˛ Boskim pouczeniom i na nowo popada w dawne grzechy, por. M. L u r k e r, Słownik obrazów i symboli biblijnych, tłum. bp K. Romaniuk, Poznan´ 1989, s. 240-241.

11Nie nalez˙y jednak zbyt pochopnie wyrokowac´ o chrzes´cijan´skim charakterze sacrum

w tej twórczos´ci – jak mówi Karpowicz: „jes´li kos´ciół chrzes´cijan´ski [...] jako kategoria moral-na, jest zbudowany wewn ˛atrz wierz ˛acego, jak rozumiał to Jezus według s´w. Jana (J. 2, 19; por. takz˙e Mk 14, 58), nie na zewn ˛atrz – jestem wiernym wyznawc ˛a tego kos´cioła, ale równo-czes´nie jestem wyznawc ˛a wszystkich kos´ciołów, wszystkich religii, które wzniesiono w „ciele” wiernego, które nie s ˛a instytucjami” („Z˙eby unikn ˛ac´ szalen´stwa”, s. 10). W Przerwie w pod-róz˙ymoz˙na dostrzec np. nawi ˛azania do stanowi ˛acej integralny element wierzen´ Wschodu kon-cepcji s´mierci jako ponownych narodzin, powtarzaj ˛acego sie˛ umierania w kołowrocie wcielen´, umoz˙liwiaj ˛acego osi ˛agnie˛cie doskonałos´ci duchowej podczas długiego okresu dos´wiadczen´, nabywanych w ci ˛agu wielu kolejnych inkarnacji (zob. np. W. W i l o w s k i, Zagadnienie z˙ycia i s´mierci w wybranych pogl ˛adach filozoficznych i religijnych Zachodu i Wschodu, Poznan´ 2000), warto zwrócic´ uwage˛ choc´by na kwestie˛ Staruszki, prowadzonej po schodach przez podróz˙nych w pierwszym obrazie II cze˛s´ci sztuki: „[...] Znam to dobrze. Juz˙ nieraz, moje dzieci, szłam takimi schodami w góre˛. Chociaz˙by w consiergerie. Nazywałam sie˛ wtedy Maria Antonina. Zupełnie takimi” (s. 343).

(7)

zaadoptowanego, narzuconego przez wzorce kulturowe, rodzaju osobowo-s´ci12, i tkwi ˛acej w pułapce rzeczy – własnych wytworów, które staj ˛a sie˛ równiez˙ materialnymi desygnatami tres´ci psychicznych13:

Boz˙e wszystkich wytartych kluczy od wind pionowych i poziomych a jez˙dz˙ ˛acych tylko na ukos przez nasze pie˛tra pragnienia – S´miej sie˛ za nami.

Boz˙e wszystkich baletek nóg wste˛puj ˛acych na ziemie˛ i zapadaj ˛acych sie˛ pod ziemie˛ [...]

Boz˙e wszystkich projektów wiez˙ z kos´ci słoniowej i domołódek w kształcie otwartego serca [...]

Boz˙e wszystkich suflerskich egzemplarzy a wie˛c warg własnych i niewłasnych [...]

Boz˙e wszystkich bokserskich re˛kawic, które miały prostowac´ nosy królewskie, a skrzywiaj ˛a dzisiaj tr ˛aby wyrobników [...]

Boz˙e wszystkich bezdomnych brzytew wałe˛saj ˛acych sie˛ w naszej krwi i szukaj ˛acych ujs´cia z ni ˛a razem i na zawsze

S´miej sie˛ za nami.

(s. 367-368)

Wołanie to staje sie˛ moz˙liwe w tej krótkiej chwili, gdy Fryzjer, zyskuj ˛ac poczucie osi ˛agnie˛cia celu, ku któremu d ˛az˙ył („Tu chodzi o zarz˙nie˛cie. Tu chodzi o s´mierc´. Czyj ˛akolwiek. Przez byle kogo zadan ˛a. Komukolwiek”, s. 356), moz˙e pod wpływem widoku „s´mierci” konia na patyku zgniecionego przez koła poci ˛agu („O, mój biedaku. Rozjechali ciebie. Do imentu. Nic juz˙ nie poradze˛. Z˙egnaj, szkapo. odrzuca zgniecion ˛a zabawke˛. Robi pare˛ kroków. Przystaje. Przeraz˙ony Zarz˙ne˛li. To straszne! A przeciez˙ – wyzwalaj ˛ace. [...] Moz˙e nawet mógłbym juz˙ golic´?”, s. 366) traci podstawe˛ całej swojej

dotych-12Por. F r o m m, Ucieczka od wolnos´ci, s. 179-197.

13Por. rozwaz˙ania Karpowicza nad sytuacj ˛a „podwójnego uwikłania” („człowieka w

człwieku i człowieka w rzeczy, któr ˛a stworzył”) we współczesnej dramaturgii T. K a r p o-w i c z, Od autora, „Przeo-wodnik Teatralny” [o-wyd. nieregularnie, z okazji premier], Białystok, z dn. 27 III 1965.

(8)

czasowej aktywnos´ci ukierunkowanej na destrukcje˛, w ramach wyznaczonej roli utoz˙samianej z „ja”.

*

Realistyczno-obyczajowy pocz ˛atek sztuki, przypominaj ˛acy rozbudowany skecz, moz˙e zmylic´ odbiorce˛. Oto na stacji Mała Pos´rednia pojawia sie˛ grupa przypadkowo dobranych ludzi – podróz˙nych, którzy przespali stacje˛ we˛złow ˛a. Kaz˙dy z pechowych pasaz˙erów odbywał sw ˛a podróz˙ z konkretnego miejsca do okres´lonego celu − konkretnych z˙yciowych spraw i koniecznos´ci. Fryzjer spieszył sie˛ na swoje imieniny, a zarazem waz˙ne dlan´ spotkanie z kims´ z przeszłos´ci, Bokser – na mistrzostwa, Windziarz – do swojej pracy, Suf-lerka w bardzo zaawansowanej ci ˛az˙y – na spektakl w teatrze i do me˛z˙a, któ-rego nie chciałaby „naraz˙ac´ na niepokój”, a takz˙e by zd ˛az˙yc´ przed maj ˛acym wkrótce nast ˛apic´ rozwi ˛azaniem. Tancerka spieszyła sie˛ na poprawkowy egza-min i do chorego na serce wuja, Architekt zas´ − by przedłoz˙yc´ projekt no-wego gmachu Ministerstwa Kolei Z˙elaznych, ale równiez˙ do z˙ony spodziewa-j ˛acespodziewa-j sie˛ dziecka, która „nigdy” nie wybaczyłaby mu spóz´nienia. Na czasie wyraz´nie zalez˙ało tez˙ kilkakrotnie wspominaj ˛acej swojego syna Staruszce z jarze˛bin ˛a:

STARUSZKA do Zawiadowcy Znasz mego syna? ZAWIADOWCA Niestety, nie znam.

STARUSZKA No to nie gadaj, z˙e maj ˛a czekac´ do jutra. (s. 286) STARUSZKA do Zawiadowcy Widzisz to drzewko? ZAWIADOWCA Widze˛.

STARUSZKA Jak ono zwie˛dnie, to marny twój los. (s. 288)

Nieprzewidziana przerwa w podróz˙y, a wraz z ni ˛a zakłócenie w normal-nym rytmie z˙ycia, wywołuje uzasadnione zdenerwowanie podróz˙nych i pre-tensje do winowajcy – Architekta, który deklarował, z˙e wszystkich obudzi przed włas´ciw ˛a stacj ˛a. Kiedy okazuje sie˛, z˙e przymusowy postój potrwa nie trzy godziny, jak przewidywał Fryzjer, ale cał ˛a dobe˛, o ile nie wydarzy sie˛ jakas´ katastrofa – co z us´miechem zaznacza Zawiadowca, usiłuj ˛a wymóc na nim natychmiastowe podniesienie semaforu. Gdy ten pozostaje niewzruszony, mimo przekonuj ˛acych i logicznych argumentów podróz˙nych, powtarzaj ˛ac, z˙e kolej ma swoje „z˙elazne reguły” i ilustruj ˛ac je matematycznym wzorem – którego nie sposób zweryfikowac´, bo nie moz˙na go zrozumiec´ wobec zbyt

(9)

wielu niewiadomych – pytaj ˛a o inne moz˙liwos´ci wydostania sie˛ z Małej Pos´redniej. A skoro staje sie˛ jasne, z˙e zdani s ˛a jedynie na poci ˛ag, ws´ciekli w swojej bezsilnos´ci demoluj ˛a stacje˛. Podniesienie semaforu przez podróz˙-nych niczego nie zmienia, emocje opadaj ˛a, a w miejsce agresji pojawia sie˛ zawstydzenie i rezygnacja – nie pozostaje im nic innego, jak pogodzic´ sie˛ z sytuacj ˛a, w jakiej sie˛ znalez´li i przystac´ na koniecznos´c´ noclegu w poblis-kim domu Gospodarza.

W pierwszym obrazie wyraz´nie zarysowuje sie˛ juz˙ opozycja mie˛dzy Fryz-jerem – pasaz˙erem o najboles´niej zawikłanej biografii, a pozostałymi uczes-tnikami wydarzen´. Agresje˛ i nadpobudliwos´c´ Fryzjera zdaje sie˛ tłumaczyc´ jego zła kondycja psychiczna – efekt trudnych dos´wiadczen´ czasu okupacji, ale takz˙e skaz˙onej ideologicznie rzeczywistos´ci powojennej: „Ja jestem bardzo cie˛z˙ko chory człowiek. – Mówi do Architekta. − Rozstrój nerwowy, pan rozumie, okupacja i bałagan, potem socjalizm i porz ˛adek – ja za nic nie odpowiadam – ja jestem fryzjer wariat” (s. 284). Widoczne jest cis´nienie wojennej przeszłos´ci na je˛zyk postaci (tu zwłaszcza charakterystyczny rozkaz´-nik „Szlus!”, w obrazie drugim pojawi sie˛ tez˙ rozkaz´rozkaz´-nik „Halt!”) i na psychi-ke˛ (atak z brzytw ˛a na Architekta: „To ja pana zarz˙ne˛. Ja wiem, z˙e to panu s ˛adzone. Z mojej re˛ki.” (s. 284), obsesyjne pragnienie zemsty: „Musze˛ go ogolic´... Jak on mnie. W lagrze. Bez mydła”, s. 288). Traumatyczne przez˙ycia niebezpiecznie bliskie obłe˛du powoduj ˛a – jak moz˙na by s ˛adzic´ – nieracjonal-ne czy wre˛cz dziwnieracjonal-ne – gdy wojskowy hełm nazywa swoim „czarodziejskim cylindrem” − zachowania Fryzjera. Jednoczes´nie jednak Fryzjer „szczuj ˛acy” pozostałych przeciw Architektowi (moz˙e dlatego, z˙e ten inteligent w kapelu-szu i okularach „kogos´ mu przypomina”), sam wydaje sie˛ sprytnym – bo skutecznie odwracaj ˛acym od siebie uwage˛ − intrygantem:

BOKSER [...] Na dobr ˛a sprawe˛ to pan to wszystko wymys´lił.

FRYZJER Ja? us´miecha sie˛ Bokser, a z tak ˛a wyobraz´ni ˛a? Intelektualny elefantiasis? Ja? BOKSER Pan. Kto to mówił: idz´cie spac´. Obudze˛.

FRYZJER Tego nie pamie˛tam. A nawet, jes´li mówiłem – to ten pan w okularach [Ar-chitekt] zakrzyczał wszystkich, z˙e to on obudzi. Tak było?

WSZYSCY Tak. Tak było!

(s. 284)

Przez cały czas, jak moz˙na by s ˛adzic´, manipuluje emocjami pasaz˙erów – tylko przy jego wypowiedziach pojawiaj ˛a sie˛ okres´lenia „szczuj ˛aco” i „judz ˛a-co”, obliczone na wywołanie poz˙ ˛adanej reakcji – czyli protestu pozostałych uczestników wydarzen´ w odpowiedzi na słowa Zawiadowcy. On tez˙ inicjuje

(10)

teatralny sposób widzenia s´wiata bohaterów w przywołuj ˛acych rzeczywistos´c´ sceny komentarzach do przejawów aktywnos´ci innych postaci:

SUFLERKA [...] To potworne! Co teraz be˛dzie? Jak pan mógł? [...] FRYZJER Co pani tak cicho! Głos´niej!

SUFLERKA No... głos´no Jak pan mógł! (s. 283) FRYZJER To pan tu udaje gospodarza? GOSPODARZ Ja.

(s. 292)

W opozycji wobec grupy emocjonalnie reaguj ˛acych pasaz˙erów, wpadaj ˛a-cych w złos´c´, zachowuj ˛a˛a-cych sie˛ agresywnie, a w kon´cu „złamanych”, zre-zygnowanych, sytuuje sie˛ „wci ˛az˙ zadowolony i us´miechnie˛ty” Zawiadowca, niezmiennie powtarzaj ˛acy te˛ sam ˛a formułe˛ o z˙elaznych regułach kolei. Zawia-dowca ma nie tylko skrajnie róz˙ny pogl ˛ad na katastrofe˛, ale tez˙ wie cos´, z czego podróz˙ni jeszcze nie zdaj ˛a sobie sprawy:

GŁOSY Zanocowac´. Przeciez˙ to katastrofa.

ZAWIADOWCA us´miechnie˛ty Katastrofa to pie˛kna rzecz, mówie˛ wam. To było cos´ niezwykłego... Tutaj juz˙ sie˛ nie wydarzy. Mały ruch. No cóz˙, i=n/c. [...]

(s. 290)

Juz˙ w obrazie drugim okazuje sie˛, z˙e fikcyjny s´wiat Karpowiczowskich dramatis personae jest bardziej skomplikowany, niz˙ zakładała to wykorzy-stana w punkcie wyjs´cia konwencja realistyczna. Nasuwaj ˛a sie˛ w ˛atpliwos´ci, czy Gospodarz, wyrzucaj ˛acy widłami poniewieraj ˛ace sie˛ po podłodze sprze˛ty i ubranie – czyli „gnój” – jak sam mówi − jest zwykłym gospodarzem. Zwy-kła nie wydaje sie˛ równiez˙ izba „starego człowieka” ze stoj ˛ac ˛a pod s´cian ˛a kołysk ˛a – jakby w oczekiwaniu na dziecko Suflerki − i z dziewie˛cioma drzwiami (lub wie˛ksz ˛a ich ilos´ci ˛a, jes´li pozwalaj ˛a na to warunki sceny, jak czytamy w didaskaliach), które Gospodarz moz˙e zaryglowac´ na noc, zamyka-j ˛ac wewn ˛atrz tymczasowych lokatorów, choc´ wczes´niezamyka-j, z inspiraczamyka-ji Fryzzamyka-jera, zostały przez nich wywaz˙one. A kiedy okazuje sie˛, z˙e ci sami podróz˙ni, którzy jeszcze tej samej nocy chcieli dostac´ sie˛ do najbliz˙szej stacji autobuso-wej, nie zd ˛az˙yli na kursuj ˛acy raz na dobe˛ poci ˛ag – mimo iz˙ wielodrzwiowa izba jest cze˛s´ci ˛a budynku stacyjnego − i gdy Zawiadowca dopowiada to, co sugerował w obrazie pierwszym: „A tu – kwiaty. Dla pasaz˙erów. Od persone-lu kolei. Jestes´cie naszymi dziec´mi. Kiedy zdarzaj ˛a sie˛ katastrofy i gin ˛a pasa-z˙erowie – to gin ˛a nasze dzieci” (s. 301) – jasne staje sie˛, z˙e tytułowa przerwa w podróz˙y oznacza sytuacje˛ egzystencjalnego zawieszenia w rzeczywistos´ci podwaz˙aj ˛acej działanie czasu fizykalnego; wytr ˛acenie bohaterów z ich

(11)

indywi-dualnej historii, z sytuacji wyznaczonej przez pewien typ organizacji społecz-nej, ekonomiczspołecz-nej, pewien system zachowan´, który warunkował ich kondycje˛. W obecnos´ci kołyski w izbie Gospodarza moz˙na by zatem upatrywac´ zapo-wiedzi ponownych symbolicznych narodzin poprzez odrzucenie tego, co zu-z˙yte, zwi ˛azane z historycznos´ci ˛a ludzkiego istnienia (wyrzucany „gnój”). Nierozerwalny zwi ˛azek z˙ycia i s´mierci i jego niezmiennie cykliczny charak-ter podkres´li zreszt ˛a takz˙e wpadaj ˛ace przez wywaz˙one drzwi (bo przeciez˙ „Wszystko moz˙e byc´ za drzwiami”, wie˛c takz˙e to, czego sie˛ s´wiadomie, b ˛adz´ pods´wiadomie szuka) s´wiatło ksie˛z˙ycowe14. Wypowiedz´-konstatacja Fryzjera po zbiorowym wybuchu agresji: „Patrzcie pan´stwo, w jakim to s´wietle stoi-my. Po uszy”15, staje sie˛ zas´ zapowiedzi ˛a pełniejszego poznania własnego losu.

Lubie˛ model podróz˙y Prospera – mówi Karpowicz − pułapke˛ wyspy, jakakolwiek ona jest, sytuacje˛ „przy drzwiach zamknie˛tych” i otwartych zarazem, tylko nie w te˛ strone˛, w jak ˛a chcielibys´my, by były rozwarte, strukture˛ podróz˙y, w której, w odróz˙nieniu od sztuki Shakespeare’a, któr ˛a uwielbiam, nikt nie posiada magicznej pałeczki i wszyscy, nawet Prospero, s ˛a Kalibanami. W róz˙nym sensie. Włas´nie dlatego kaz˙dy partner ma te same szanse dokopania sie˛ w sobie człowieczen´stwa16.

O stworzenie takiej sytuacji idzie autorowi w Przerwie w podróz˙y, chce, by kaz˙dy bohater-podróz˙ny, oczyszczony niejako z całej z˙yciowej redundan-cji, stan ˛ał wobec moz˙liwos´ci rozpoznania własnej toz˙samos´ci, odnalezienia w sobie tego, co istnieje niezalez˙nie od cywilizacyjnych masek. „Zrównuj ˛ac”

14Ksie˛z˙yc symbolizuj ˛acy okresowe stwarzanie i odtwarzanie, wi ˛az˙ ˛acy sie˛ z róz˙nymi

rytmami z˙ycia ludzkiego i natury, sam sprawia wraz˙enie z˙yj ˛acego, z wyj ˛atkiem okresu „s´mier-ci” (nieobecnos´ci na niebie przez trzy dni w miesi ˛acu). Jego fazy tłumaczono niekiedy jako dziecin´stwo, wiek dojrzały i s´mierc´, a potem zmartwychwstanie starego lub narodziny nowego Ksie˛z˙yca. Por. W. K o p a l i n´ s k i, Słownik symboli, Warszawa 1990, s. 179.

15Wielopłaszczyznowos´c´ semantyczn ˛a rodzi kontaminacja frazeologizmów „tkwic´

w «czyms´» po uszy” oraz „stawiac´ «kogos´», «cos´» w jakims´ s´wietle”. Zawstydzenie pasa-z˙erów jako bezpos´rednia reakcja na atak agresji (a wie˛c uaktywnienie „ja” kulturowego), zdaje sie˛ wynikac´ z uruchomienia tres´ci, jakie implikuje druga z wymienionych konstrukcji. A skoro ksie˛z˙yc w psychoanalizie symbolizuje pods´wiadomos´c´ – wkrótce te same, tak wy-raz´nie charakteryzowane przez pryzmat ról społecznych dramatis personae, s´ni ˛ac, zagłe˛bi ˛a sie˛ w swoje jestestwo, zapowiadaj ˛ac niejako − na płaszczyz´nie onirycznej − wole˛ działania w imie˛ indywidualnego „ja”. Jak zauwaz˙a bowiem Bachelard: „sen, który uwaz˙amy za luke˛ w s´wiadomos´ci, ł ˛aczy nas z nasz ˛a jaz´ni ˛a. [...] normalny prawdziwy sen bywa cze˛sto wste˛pem do czynnego z˙ycia, nie zas´ jego naste˛pstwem”. G. B a c h e l a r d, Wyobraz´nia poetycka. Wybór pism, wyboru dokonał H. Chudak, tłum. H. Chudak, A. Tatarkiewicz, przedmowa J. Błon´ski, Warszawa 1975, s. 243.

(12)

„Prospera” z „Kalibanem”, Karpowicz rezygnuje z konstytucji tradycyjnej interpersonalnej relacji w dramacie: protagonista – antagonista i jednoczes´-nie z uprzywilejowania jednej postaci poprzez nadajednoczes´-nie jej władzy magicznej i zdolnos´ci kreowania s´wiata. Nawet Fryzjer, który dysponuje „czarodziej-skim” rekwizytem, nie jest twórc ˛a rzeczywistos´ci, w której działaj ˛a postaci, choc´ potrafi manipulowac´ zachowaniami podróz˙nych, uczestniczy w struktu-rach s´wiata przedstawionego tak, jak inni pasaz˙erowie.

Tymczasowos´c´ sytuacji dramatis personae, stwarzaj ˛acej podróz˙nym z ba-gaz˙em manii i kompleksów szanse˛ na odnalezienie własnej toz˙samos´ci, roz-poznanie, co stanowi „ja”, a jednoczes´nie okres´lenie siebie w relacji z inn ˛a postaci ˛a i w stosunku do rzeczywistos´ci, podkres´la juz˙ nazwa stacji – Mała Pos´rednia, która przypomina, iz˙ nie jest celem, lecz etapem podróz˙y. Coraz bardziej pretekstowe oczekiwanie na poci ˛ag, zagubione – by tak rzec – w ko-lejnych scenach teatru z˙ycia, w kon´cu ponownie przywołane koniecznos´ci ˛a opuszczenia miejsca tymczasowego, nie przypomina oczekiwania beckettow-skiego. W ostatnim obrazie sztuki, wkrótce po podje˛tej przez Fryzjera udanej próbie zatrzymania poci ˛agu z naste˛pnymi podróz˙nymi przez Fryzjera, zapo-wiadaj ˛acej – jak moz˙na sie˛ domys´lac´ − nowych lokatorów Gospodarza, otwo-rz ˛a sie˛ potwo-rzeciez˙ − oddzielne dla kaz˙dej postaci dramatu – dotwo-rzwi izby, potwo-rzez które zostanie, wbrew własnej woli, wypchnie˛ta przez Staruszke˛.

Jes´li przejs´ciowa rzeczywistos´c´ wydaje sie˛ chaosem, wraz˙enie to wynika, paradoksalnie, z uprawomocnienia zbyt wielu porz ˛adków interpretacyjnych i implikowanych przez nie działan´ postaci17. Współistniej ˛a tu: motywacja magiczna18 (uznanie kreacyjnych praw wyobraz´ni i logiki snu – terenu nie-skre˛powanego działania wyobraz´ni, niepodwaz˙alnos´c´ magii znaków i cyfr symbolicznych, wie˛c takz˙e prawa wyraz˙onego matematycznym wzorem, które-mu podlega rzeczywistos´c´ Małej Pos´redniej) i psychologiczna. Prawa bas´nio-wej fantastyki, balladobas´nio-wej tajemniczos´ci i grozy19 (czarodziejski rekwizyt

17Podejmuj ˛ac mys´l Edwarda Balcerzana, w nadmiarze uporz ˛adkowania włas´nie moz˙na by

upatrywac´ zasade˛ tworzenia Tymoteusza Karpowicza. Podane przez badacza przykłady wyczer-puj ˛acych sie˛ i zaste˛powanych naste˛pnymi stereotypów działan´ bohaterów Przerwy w podróz˙y zdaj ˛a sie˛ potwierdzac´ słusznos´c´ tezy wywiedzionej przezen´ z poezji autora Trudnego lasu, iz˙ „dla Karpowicza s´wiat jest poddany tyranii nadmiaru organizacji”. Zob. E. B a l c e r z a n, Składnia s´wiata Tymoteusza Karpowicza, w: t e n z˙ e, Oprócz głosu. Szkice krytycznoliterac-kie, Warszawa 1971, s. 101-108.

18Zob. rozwaz˙ania Balcerzana o kuglarstwie poezji Karpowicza, czyli najbliz˙szym tradycji

nurcie jego twórczos´ci lirycznej (Składnia s´wiata Tymoteusza Karpowicza, s. 101-103).

19Zob. uwagi Marty Piwin´skiej o bas´niowos´ci i balladowos´ci twórczos´ci

(13)

Fryzjera odwracaj ˛acy rzeczywistos´c´, w ˛atek zakle˛tego miejsca, motyw le˛ku, bliz˙ej nie okres´lonej winy, niejasnej kary, tak wyrazisty w postaci Fryzjera, bas´niowo-balladowa aura niedopowiedzen´), realnos´c´ potocznego ogl ˛adu rze-czywistos´ci i wykładnia filozoficzno-metaforyczna (gdy trac ˛ac rodzajowos´c´ „przygody” podróz˙ staje sie˛ metafor ˛a z˙ycia, a istnienie jawi sie˛ jako nieustan-ne we˛drowanie w poszukiwaniu instancji jego sensu, poszukiwanie prawdy o drugim człowieku i o sobie – w podróz˙y w gł ˛ab siebie). Podstawowa forma walki płci – walka o dominacje˛ i władze˛, ale tez˙ paradygmaty obsesji, które moz˙na by tłumaczyc´ teori ˛a Freuda i mys´lenie symboliczne, odsłaniaj ˛ace naj-skrytsze modalnos´ci bytu20 (postrzeganie s´wiata przedstawionego jako kos-mosu, którego poszczególne wymiary w imie˛ immanentnej zasady harmonii wchodziły ze sob ˛a w „realne” relacje, tworz ˛ac now ˛a jakos´c´, na nowo przema-wiaj ˛ac ˛a całos´c´21). Działaj ˛a tez˙ te same prawa, które rz ˛adz ˛a Karpowiczow-skim s´wiatem liryki – wystarczy przywołac´ skierowan ˛a do Gospodarza zme˛-czonego atakiem Windziarza kwestie˛ Staruszki, by przekonac´ sie˛, z˙e wyje˛te z poezji „prawo trwałos´ci pamie˛ci historii gatunku homo sapiens”22 nadal obowi ˛azuje:

Pij, biedne, stare, ludzkie zwierze˛. Dopóki zwierze˛ i człowiek chce pic´ jeszcze nie oddzielnie, tymi samymi wargami, z tego samego kubka, jeszcze moz˙liwe jest porozumienie w przyrodzie, jeszcze nikt nie zdołał wywyz˙szyc´ sie˛ s´miertelnie. Ucz szczeni ˛at własnych miłos´ci: troche˛ wyz˙szej od pr ˛acia i troche˛ głe˛bszej od pochwy – ale nie wymagaj za wiele! W tym wzgle˛dzie zwierze˛ jest w nich pewniejsze niz˙ człowiek, zapewni ci wnuków, kastra-cie, to nic, z˙e z kłami. Człowiek wyodre˛bniony moz˙e okazac´ sie˛ sterylny we wszystkim – be˛dzie czysty jak łza, któr ˛a jednak nie zapłodnisz nawet anielskiego brzucha.

(s. 310)

Podobnie jak „prawo wspólnoty wszystkiego, cokolwiek materialnie istnie-je i podlega działaniu czasu” (na które wskazuistnie-je choc´by owo, przywoływane juz˙, okres´lenie Gospodarza dla sprze˛tów i ubran´ – wytworów cywilizacji, wie˛c tego, co jest zwi ˛azane z działaniem historycznego czasu, zarówno na pocz ˛atku sztuki – jakby po wizycie poprzednich pasaz˙erów – jak i na kon´cu, przed pojawieniem sie˛ naste˛pnych) czy „prawo złudzen´ zmysłowych” (np.

sie˛ autorska nazwa „ballada” (M. P i w i n´ s k a, Zaczarowane koło Tymoteusza Karpowicza, „Dialog” 1969, nr 8, s. 120-125).

20Zob. rozwaz˙ania Eliadego o symbolizmie i psychoanalizie wymierzone we Freudowskie

przekładanie obrazów na konkretne terminy. M. E l i a d e, Sacrum, mit, historia. Wybór esejów, wybór i wste˛p M. Czerwin´ski, tłum. A. Tatarkiewicz, Warszawa 1970, s. 25-29.

21Por. D y b e l, S´wiat dramatu Tymoteusza Karpowicza, s. 136.

22Nazwy praw rz ˛adz ˛acych „dramatami s´wiata liryki” Karpowicza podaje˛ za Edwardem

(14)

w obrazie czwartym, gdy Suflerka słyszy „chór wielbicieli swego wyzwolone-go teatru”, graj ˛ac w nim „najwie˛ksz ˛a role˛”).

Wreszcie, w Karpowiczowskiej „pułapce wyspy”, w której spod powierz-chni s´wiata przedstawionego wyraz´nie przebija rzeczywistos´c´ s´wiata przedsta-wiaj ˛acego, działa tez˙ s´cis´le teatralne prawo iluzji scenicznej i prawo jej pod-waz˙ania, dzie˛ki któremu podróz˙ni mog ˛a np. w rozgrywce ze Staruszk ˛a − tea-tralnie niezniszczaln ˛a i wci ˛az˙ powracaj ˛ac ˛a, mimo wyrzucenia oknem z izby połoz˙onej na skarpie, zamknie˛cia w skrzyni, powieszenia na sznurze na stry-chu − odwróceniem s´cian uniewaz˙nic´, obci ˛az˙aj ˛ace ich, niczym zarzuty, nary-sowane przez ni ˛a kreski, a Fryzjer swoj ˛a „rozmow ˛a” z widowni ˛a, sytuuj ˛ac ˛a go na zewn ˛atrz wykreowanego s´wiata fikcji, moz˙e definitywnie obnaz˙yc´ rze-czywistos´c´ dobiegaj ˛acego kon´ca − wraz ze spodziewan ˛a wymian ˛a podróz˙-nych–aktorów − spektaklu. Nie przypomina w tym akcie obnaz˙enia przed publicznos´ci ˛a Prospera z przywołanej przez Karpowicza Burzy, który w epi-logu oddaje sie˛ we władanie wyobraz´ni widzów. Nie tylko nie rezygnuje z magii swojego „czarodziejskiego cylindra”, ale tez˙ sam decyduje o jego nałoz˙eniu – zapowiadaj ˛acym „odwrócenie” rzeczywistos´ci, mistyfikuj ˛ac jedy-nie wpływ publicznos´ci na dalsze losy postaci.

Wielos´c´ porz ˛adków rzeczywistos´ci przekłada sie˛ na wielowymiarowos´c´ postaci, wieloznacznos´c´ ich gestów i podejmowanych działan´, na sytuacje, postaci bowiem wyste˛puj ˛a w s´cisłym powi ˛azaniu z kontekstem, w relacjach z innymi postaciami, i na akcje˛ dramatyczn ˛a rozumian ˛a jako zmiana sytuacji. Konfrontowanie róz˙nych płaszczyzn interpretacyjnych tworzy s´wiat polifo-niczny i skondensowany, s´wiat twórczej wszystkomoz˙liwos´ci i palimpsesto-wej osmozy znaczen´. To, co w poezji Karpowicza dzieje sie˛ ws´ród słów, w dramatach ogarnia – posługuj ˛ac sie˛ terminologi ˛a J. Sławin´skiego – „wyz˙-sze figury semantyczne”, czyli postaci i zdarzenia, a porz ˛adek zaburzony przez wprowadzane modyfikacje rysunku postaci, niejako krystalizuj ˛acej sie˛ na nowo w róz˙nych wariantach zachowan´ i relacji, a takz˙e przez zestawianie elementów heterogenicznych w strukturze bohaterów i w sekwencjach kon-stytuuj ˛acych sie˛ mie˛dzy nimi konfrontacji, przebija sie˛ w innym miejscu na powierzchnie˛ znaczen´, analogicznie do stosowanego w liryce chwytu stylis-tycznego, polegaj ˛acego na zaburzeniu porz ˛adku jakiegos´ schematu frazeolo-gicznego przez podstawienie w miejsce poje˛cia – nazwy rzeczy23.

(15)

*

Choc´ Mała Pos´rednia wydaje sie˛ odcie˛ta od cywilizacji, a działania bohate-rów przez wie˛ksz ˛a cze˛s´c´ sztuki koncentruj ˛a sie˛ w zamknie˛tej czterema s´ciana-mi izbie Gospodarza, okazuje sie˛, z˙e nie tylko nie brakuje w niej potrzebnych pasaz˙erom przedmiotów, ubran´ i sprze˛tów, ale jeszcze pojawiaj ˛a sie˛ wyraz´ne oznaki luksusu (na pocz ˛atku II cze˛s´ci dramatu na scenie znajduje sie˛ „kilka nowych luksusowych sprze˛tów”, z˙yrandole, obrazy, antyki, nawet stara rycer-ska zbroja ze skrzydłami husarskimi), a to, co pozostawało jedynie w sferze zamierzen´, nabiera konkretnych kształtów – jak urzeczywistnione projekty Architekta. Przestrzen´ mieszkalna zdaje sie˛ zas´ wydłuz˙ac´ (od strychu po piwnice˛ – zyskuj ˛ac trzy poziomy) i rozszerzac´ (postaci pozostaj ˛ac wewn ˛atrz cze˛sto s ˛a tylko słyszalne jako „Głosy”, nie wszystkie tez˙ jednoczes´nie s ˛a cały czas obecne na scenie, co sugeruje istnienie innych pomieszczen´) – stosownie do ich potrzeb. Sytuacja egzystencjalnej pułapki nie tylko nie oznacza tu redukcji, ale jej przeciwien´stwo – mieszkan´cy Małej Pos´redniej nie znaj ˛a problemu wyczerpywania sie˛ zapasów, jaki staje sie˛ udziałem bohaterów Kon´cówki, tu nic sie˛ nie kon´czy, a wszystko sie˛ „mnoz˙y”: skrzynki z pieczar-kami Boksera (ten, gdy nie moz˙e byc´ mistrzem pie˛s´ci, pragnie byc´ mistrzem w uprawie pieczarek), „gwizdanie” bohaterów, dz´wie˛k dzwonka, brzytwy Fryzjera, ros´nie ilos´c´ wi ˛azanek, którymi Zawiadowca zasypuje podróz˙nych, ale tez˙ sprze˛tów, mebli, ubran´. Te przedmioty włas´nie, dla których instancj ˛a istnienia jest – jak moz˙na by s ˛adzic´ – wola i wyobraz´nia bohaterów ograni-czane jedynie ich obsesjami24, zdaj ˛a sie˛ sugerowac´ i takie moz˙liwos´ci inter-pretacyjne, które ujmuj ˛a rzeczywistos´c´ Małej Pos´redniej jako projekcje˛ mys´li kaz˙dej z postaci, a moz˙e nawet projekt zbiorowy, kondensuj ˛acy pragnienia wszystkich postaci.

S´wiat zaludniany przez Karpowiczowskie dramatis personae posiada jed-nak zadziwiaj ˛aco precyzyjn ˛a, niemal matematyczn ˛a, strukture˛ i wewne˛trzn ˛a logike˛, celowos´c´ uporz ˛adkowania znajduje zas´ odzwierciedlenie we wzajem-nych relacjach postaci, w układach, jakie tworz ˛a. Dos´c´ wyraz´nie zarysowuje sie˛ – podkres´lana jeszcze atakami agresji − opozycja całej szóstki pasaz˙erów wobec przynalez˙ ˛acych do s´wiata Małej Pos´redniej, a przez to posiadaj ˛acych w wykreowanej rzeczywistos´ci inny status niz˙ podróz˙ni, Zawiadowcy,

Gospo-24St ˛ad przedmioty powoływane do istnienia w Małej Pos´redniej be˛d ˛a je uobecniały, jak

np. nigdy nie zrealizowane „projekty wne˛trz” Architekta, inspirowane kształtem macicy i ko-łyski, jego iluminacja maj ˛aca „ols´nic´” Suflerke˛ czy brzytwa Fryzjera, która nie tylko sie˛ mnoz˙y, ale urasta do rozmiarów gilotyny.

(16)

darza i Staruszki z jarze˛bin ˛a (choc´ pocz ˛atkowo ta ostatnia wydaje sie˛ jedn ˛a z pasaz˙erek feralnego poci ˛agu). Wybuch agresji podróz˙nych skupia sie˛ w dru-giej cze˛s´ci sztuki równiez˙ na Fryzjerze, prowokuj ˛acym przewrotn ˛a złos´liwos´-ci ˛a i szyderstwem wrogos´c´ pasaz˙erów i pozostaj ˛acym, jak wczes´niej wspom-niano, w opozycji wobec wszystkich uczestników wydarzen´.

Kolejne obrazy dramatu przynosz ˛a nowe warianty tworz ˛acych sie˛ mie˛dzy postaciami sekwencji układów dwójkowych, kontrapunktowanych scenami zbiorowymi, troche˛ jakby według scenariusza Zawiadowcy. Ten bowiem nie tylko reprezentuje „z˙elazn ˛a magie˛ kolei”, która sprawia, z˙e „najpodlejszy” guzik zyskuje przy kolejarskim mundurze wartos´c´ magiczn ˛a, ale tez˙, jak moz˙na by podejrzewac´, staje sie˛ współtwórc ˛a owej magii – dowodz ˛ac, z˙e moz˙e ingerowac´ w bieg wydarzen´ z udziałem podróz˙nych, samowolnie usta-nawiaj ˛ac obowi ˛azuj ˛ace w Małej Pos´redniej zasady. Za jego spraw ˛a przeciez˙ trafiaj ˛a do izby Gospodarza, zjawia sie˛ w niej wtedy, kiedy i tak jest juz˙ za póz´no, by mogli zd ˛az˙yc´ na stacje˛:

ZAWIADOWCA [...] Czekamy na pan´stwa o godzinie dwudziestej pierwszej trzydzies´ci pie˛c´. Pojutrze.

WSZYSCY zrywaj ˛a sie˛, oprócz Suflerki i Staruszki Jak to pojutrze? Jutro!

ZAWIADOWCA Wasz jutrzejszy poci ˛ag odjez˙dz˙a w tej chwili. głos pe˛dz ˛acego poci ˛agu (s. 301)

A nawet mistyfikuje kolejn ˛a katastrofe˛, przyznaj ˛ac sie˛ do podste˛pu i uspra-wiedliwiaj ˛ac dopiero wówczas, gdy wygasa w pasaz˙erach s´wiadomos´c´ zagro-z˙enia rodz ˛aca potrzebe˛ ucieczki: „Prosze˛ mi wybaczyc´, ale katastrofy w ogóle nie było. [...] Zmys´liłem j ˛a. S ˛adziłem, z˙e była ona pan´stwu potrzebna. Tak jak mnie. Czyz˙bym sie˛ mylił?” (s. 339). Moz˙na by nawet upatrywac´ w nim sprawcy całej „przygody”, jaka przydarzyła sie˛ pasaz˙erom, co wie˛cej, znalez´c´ (moz˙e niezbyt mocny) argument, który go do tego skłonił. W przedostatnim obrazie sztuki, odpowiadaj ˛ac na pytanie Suflerki, co go znowu do nich spro-wadza (wskazuj ˛ace zreszt ˛a, jak bardzo spowszedniały juz˙ podróz˙nym jego kolejne wizyty), wyznaje: „Przykro mi, ale przyznam sie˛, mój egoizm. Strasz-nie lubie˛ grac´ w domino. To moje hobby. Marzyłem o solidnych partnerach. Pan´stwo juz˙ na pierwszy rzut oka wydalis´cie sie˛ te˛gimi partnerami. Pomys´la-łem, z˙e dałbym wiele, aby zdobyc´ sobie w jałowej Małej Pos´redniej takich graczy. Prawda, z˙e pan´stwo dobrze graj ˛a?” (s. 361). A gdy słyszy zadowala-j ˛ac ˛a go odpowiedz´ – konstatuzadowala-je: „Co za wspaniały przypadek. Nie, to sie˛ nazywa z˙ycie! [...]”. Zreszt ˛a, włas´nie w chwilach katastrof – jak mówi – kolejarze „wiedz ˛a, z˙e z˙yj ˛a naprawde˛”. Ostatecznie trudno jednak stwierdzic´, z˙e to rezonuj ˛acy Zawiadowca w istocie jest tym, który moz˙e przeobraz˙ac´

(17)

rzeczywistos´c´ tak, by przylegała do jego wizji s´wiata. Nawet jez˙eli zatrzymu-je pasaz˙erów w Małej Pos´redniej – to tylko tymczasowo i nie wbrew ich woli (co udowadnia Fryzjer, prowokuj ˛ac zatrzymanie poci ˛agu), nawet jez˙eli zapo-wiada przyszłe konfiguracje postaci, mówi jedynie o pewnych prawidłowos´-ciach, nie planuj ˛ac konkretnych relacji mie˛dzy bohaterami, nie doprowadza tez˙ „spektaklu” do kon´ca − wszak to Staruszka i Gospodarz wymuszaj ˛a opu-szczenie izby przez jej dotychczasowych lokatorów.

Zawiadowca wyznacza jednak swoisty „rytm”, jakiemu podlega osobliwa rzeczywistos´c´ Małej Pos´redniej i włas´ciwy dla niej bieg czasu. Kaz˙dym swoim pojawieniem sie˛ w izbie Gospodarza sygnalizuje kolejne odjazdy po-ci ˛agu, przy czym jego regularne wizyty wskazuj ˛a nie tyle na upływ naste˛pnej doby, jak moz˙na by s ˛adzic´, co na zmiane˛ pór roku, podkres´lan ˛a przynoszony-mi przezen´ kwiataprzynoszony-mi (łubiny, maki, nies´przynoszony-miertelniki, astry, chryzantemy). Te same kwiaty tworz ˛ac wokół bohaterów kr ˛ag, wyznaczaj ˛a granice ich prze-strzeni – jakby zakle˛tego miejsca, którego przedwczes´nie nie mog ˛a opus´cic´. Postac´ Zawiadowcy konstytuuje jak gdyby zewne˛trzne ramy s´wiata, w którym znalez´li sie˛ podróz˙ni, jego czasoprzestrzenne uwarunkowania, ale równiez˙ posiada, podobnie jak Staruszka i Gospodarz, wiedze˛ o pasaz˙erach, która im samym jest niedoste˛pna. Mówi ˛ac o zachowaniach i z˙yciu wewne˛trznym pasa-z˙erów, sie˛ga do sobie tylko znanych analogii z z˙ycia kwiatów25. Juz˙ pierw-sza z opowies´ci Zawiadowcy o uczuciowej pamie˛ci kwiatów, zakon´czona imperatywem szukania siebie nawzajem bez wzgle˛du na okolicznos´ci, staje sie˛ enigmatyczn ˛a zapowiedzi ˛a działan´ bohaterów – czyms´ w rodzaju magicz-nego zakle˛cia:

A to – łubiny. Dla pan´stwa. Niewiele wiemy o miłos´ci i przyjaz´ni kwiatów mimo wysiłków poetów, by te˛ sprawe˛ zbadac´ i opisac´. Wiemy tylko, z˙e kwiaty maj ˛a magiczny wpływ na nasz ˛a miłos´c´. Salomon s´piewał: „Wstan´, moja miłos´ci, moja czarodziejko – przyjdz´ jak najszybciej, bo zima juz˙ mine˛ła, przeszły deszcze i kwiaty pojawiły sie˛ na ziemi”. Wiemy tylko, z˙e kwiaty s ˛a wierne i wytrwałe. Pewna stokrotka z Florydy zawe˛dro-wała az˙ pod koło polarne w poszukiwaniu swego ukochanego, który s´cie˛ty, w klapie

bada-25Przywoływane przez Zawiadowce˛ przykłady przywodz ˛a na mys´l postaci bas´niowych

pomocników, pomagaj ˛acych bohaterom w we˛drówce ku osi ˛agnie˛ciu duchowej pełni. W bas´-niach ros´liny, zwierze˛ta, kamienie reprezentuj ˛a moce duchowe człowieka, przez nie prowadzi jego droga ku dojrzałos´ci (zob. np. J. W a i s, Gilgamesz i Psyche). Kwiaty „stanowi ˛ace synteze˛ materii i tego co nadprzyrodzone” charakteryzuj ˛a sie˛ zarazem „wie˛ksz ˛a ilos´ci ˛a atry-butów z˙ycia niz˙ jakikolwiek inny przedstawiciel s´wiata ros´lin: odz˙ywianiem, oddychaniem, wraz˙liwos´ci ˛a, kolorem, płciowos´ci ˛a, uleganiem nieustannej metamorfozie. Symbolizuj ˛a s´wiat objawienia, poniewaz˙ zas´ ich korzenie s ˛a niewidoczne, równiez˙ s´wiat ukryty, gdzie wszystko jest w stadium przygotowan´”. Cyt. za: J. P r i e u r, Symbole s´wiata, tłum. J. Kluza, War-szawa [b.r.w.], s. 101.

(18)

cza, zagin ˛ał w s´niegach północy. Podobno stała na jego grobie z odmroz˙on ˛a nóz˙k ˛a po szyje˛, a kwitła i rodziła. Prosze˛ sie˛ nie zdziwic´, jes´li któregos´ dnia nie zastaniecie tych łubinów w pokoju – mimo obcie˛tych nóz˙ek, podejm ˛a próbe˛ odnalezienia sie˛ – jes´li s ˛a rozł ˛aczone. Szukajmy sie˛ − mówi ˛a kwiaty. Gdziekolwiek i jakkolwiek. I w jakichkolwiek warunkach. [...]

(s. 302-303)

Po nim naste˛puje bowiem seria sekwencji, wnosz ˛acych inwarianty wzajem-nych układów mie˛dzy bohaterami, z działaj ˛acymi na zasadzie kontrapunktu interwencjami Staruszki. Podróz˙ni stykaj ˛ac sie˛ kolejno z Gospodarzem uru-chamiaj ˛a swoj ˛a pamie˛c´ emocjonaln ˛a, a poprzez ewokowanie seksualnos´ci determinuj ˛acej specyfike˛ ich zgubionych wraz z z˙yciem relacji, niejako re-konstruuj ˛a własn ˛a toz˙samos´c´. Kaz˙da z konfrontacji z Gospodarzem jest nie-równ ˛a prób ˛a sił, w której stron ˛a słabsz ˛a jest włas´ciciel izby, a jednoczes´nie prób ˛a przekroczenia granic mie˛dzy tym, co jeszcze ludzkie i co juz˙ zwierze˛-ce, mie˛dzy z˙yciem a sztuk ˛a, wiar ˛a a rozumem. Jednostronna walka Boksera z Gospodarzem, znaczona upadkami starca, zakon´czona poz˙ ˛adanym zwycie˛s-twem, choc´ „na własn ˛a miare˛”, staje sie˛ – jak moz˙na by wnioskowac´ ze słów Zawiadowcy i Staruszki (licz ˛acej „ile durniów mies´ci sie˛ w jednym człowie-ku”) – przekraczaniem granic ludzkiej ignorancji i próz˙nos´ci, w imie˛ których człowiek domaga sie˛ za cene˛ agresji i destrukcji potwierdzenia swojej prze-wagi nad innymi.

Tancerka, zderzaj ˛ac sie˛ w trakcie piruetu z Gospodarzem, przypomina sobie wuja-pogromce˛ zwierz ˛at i charakter ł ˛acz ˛acych j ˛a z nim relacji, nakłada-j ˛ac nakłada-je nienakłada-jako na nowy, choc´ skaz˙ony pamie˛ci ˛a tamtego, układ. Nazywa Gos-podarza wujem, co jakby uzasadnia płynne przejs´cie z oficjalnej formy „pan” na familiarn ˛a „ty”. Najpierw jedynie podryguje i ostroz˙nie dotyka Gospoda-rza, potem coraz s´mielej go „obtan´cowuje”, zmusza do c´wiczen´, a w kon´cu batem „tresuje” jego wyobraz´nie˛, by uczyniła zen´ posłusznego tygrysa: „Jes-tes´ niczym, wie˛c moz˙esz byc´ wszystkim. Na przykład – tygrysem. [...] Tygry-sem czaj ˛acym sie˛ do skoku. Na mnie. B ˛adz´ tygryTygry-sem. B ˛adz´ dla mnie tygry-sem. Skacz! [...] Nie masz wyobraz´ni? Musisz byc´ tygrysem” (s. 306).

Windziarz, który pojawia sie˛ na scenie spadaj ˛ac spod sufitu po nieudanej próbie „zmajstrowania jakiegos´ zejs´cia”, rozpoczyna sw ˛a konfrontacje˛ z Gos-podarzem od dosadnie wyraz˙onej uwagi o przydatnos´ci windy w izbie. A za chwile˛ intymnymi gestami i przebierankami demonstruje swój, wykraczaj ˛acy poza przyje˛t ˛a norme˛, seksualizm, nie pozostawiaj ˛ac cienia w ˛atpliwos´ci, co do charakteru relacji ł ˛acz ˛acej go z „szefem”:

WINDZIARZ [...] Człowiek nie ptaszek – fruwac´ na strych nie moz˙e. us´miecha sie˛, zbliz˙a sie˛ intymnie, wyci ˛aga z walizki bransolety, zakłada na przeguby r ˛akNiez´le, co?

(19)

GOSPODARZ Zwie˛z´le...

WINDZIARZ zakłada kolczyki No?... GOSPODARZ Ho! Ho! Wszystko wiadome.

WINDZIARZ Mój kumpel to nawet nosi naszyjnik. Tez˙ Windziarz. On ma pomysły. Raz wszedł do szefa goły, ale w butach z cholewami. Kawalerzysta. Ja nie jestem taki kozak. Ale moz˙e z naszyjnikiem warto spróbowac´? Do k ˛apielówek. szybko zakłada naszyjnik Jak tam oko postronne, co? Gra?

GOSPODARZ Nie słychac´.

(s. 307)

Cis´nienie kulturowego znaczenia płci przejawia sie˛ w oczekiwaniu Win-dziarza na to, z˙e Gospodarz podzieli sie˛ z nim swoim dos´wiadczeniem ero-tycznym z kobietami (mierzy je widac´ ilos´ci ˛a lat). A gdy ten wyznaje, z˙e wszystko „zapomniał bardziej niz˙ moz˙na”, Windziarz skutecznie – bo przez czytelne skojarzenie z aktem seksualnym – „pomaga” mu w odblokowaniu pamie˛ci:

WINDZIARZ Wykre˛casz sie˛ stary karczochu, stara windo. Juz˙ ja cie˛ uruchomie˛. chwyta go i szarpie do góry i na dółDo góry! Na dół! Do góry! Na dół! dzwonki budzików Szef – na parterze, szef – na dziesi ˛atym pie˛trze; szefowa na parterze – szefowa na dziesi ˛atym pie˛trze; gos´c´ na parterze... z boku pojawia sie˛ zgarbiona Staruszka z jarze˛bin ˛a

GOSPODARZ Powiem. Pus´c´.

(s. 308-309)

Suflerka, mieszaj ˛ac słowa własne z je˛zykowym tworzywem suflowanej sztuki, chce w swoistym, aranz˙owanym przez siebie spektaklu, z własnym udziałem na scenie w kilku rolach jednoczes´nie, przy pomocy statystuj ˛acego Gospodarza, dotrzec´ do granic sztuki i z˙ycia, granic prawdy i pie˛kna. Do ich pochwycenia wykorzystuje fotografie˛, ta bowiem, zapisuj ˛ac moment krytycz-ny: „nagie, graniczne pragnienie” starca, odbijaj ˛acy sie˛ w jego oczach głód i „metafizyke˛ staros´ci”, „zwierze˛ce” poz˙ ˛adanie, wreszcie „skon´czenie wyzy-waj ˛ace i ohydne” zespolenie młodego ciała ze starcz ˛a seksualnos´ci ˛a − narzuca niepodwaz˙aln ˛a ontologiczn ˛a pewnos´c´, co do istnienia rzeczy sfotografowanej (choc´ ze wzgle˛du na swój okres´lony, jednostkowy wygl ˛ad nie moz˙e uj ˛ac´ istoty zjawiska, wie˛c tego, do czego zmierza sztuka)26. Ów akt kreacji zare-jestrowany w błysku flesza staje sie˛ – jak moz˙na by s ˛adzic´ – wyrazem zaz-drosnego poszukiwania tych intymnych przez˙yc´, jakie stały sie˛ udziałem jej me˛z˙a:

26Por. P. K o w a l s k i, Trzy sytuacje podróz˙ne, w: t e n z˙ e, Odyseje nasze byle

(20)

[...] Dalej, dalej. Przeciez˙ mimo wieku jestes´ me˛z˙czyzn ˛a. Poz˙ ˛adliwiej, grzeszniej, bar-dziej zwierze˛co. Jakbys´ za chwile˛ miał odbyc´ pierwszy królewski akt. Barbarzyn´ski. Nie bój sie˛ delikatnego koloru. Gospodarz wyci ˛aga majtki On nic nie znaczy. Wszystko jest juz˙ dawno przekroczone. błysk flesza Wszystko. sama juz˙ podniecona, dyszy cie˛z˙ko Wiesz... musimy to dalej... do kon´ca... jak mój m ˛az˙... z modelkami... Dalej niz˙ najdalej podobno w sztuce jest dopiero daleko. [...]

(s. 311)

Architekt, odwołuj ˛ac sie˛ jak inni pasaz˙erowie, do wyobraz´ni Gospodarza, wymaga od niego najwie˛cej − by uwierzył w materialne istnienie narysowa-nego projektu i dał dowód swojej wiary, krocz ˛ac po narysowanych schodach i kład ˛ac sie˛ na narysowanej otomanie. Jednoczes´nie zdradza swoje inspiracje: „Wie pan co – pewne zdarzenie w tym domu – ols´niło mnie – to poród. Dziecko27. Z˙ycie w kolebce. Wszystko, co nas otacza, jest kolebk ˛a. Dlacze-go nie przyznajemy sie˛ do teDlacze-go? W architekturze wne˛trz? Macica i kołyska – to najwygodniejsze łoz˙a ludzkos´ci” (s. 314). Architekt, podobnie jak wczes´-niej Tancerka, Windziarz i Suflerka, przenosi na Gospodarza swój kompleks niespełnienia, wyniesiony zarówno z relacji rodzinnych, prywatnych, jak i zawodowych – staje sie˛ to bardziej czytelne w konteks´cie jego wyznania w obrazie czwartym: „Nigdy nikogo i niczym nie ols´niłem. Ani sob ˛a, ani swoim talentem” (s. 322), kiedy przedstawia Suflerce iluminowan ˛a makiete˛ Ministerstwa Kolei Z˙elaznych, a takz˙e okres´lenia „budowniczy najwie˛kszego fallusa s´wiata”, którego w scenie chrztu podróz˙nych uz˙ywa Staruszka.

Jak rozrzucone elementy damskiej garderoby sprowokowały Architekta do rozmowy o architekturze wne˛trza − jej dwuznaczny charakter podkres´la jeszcze odpowiedz´ Gospodarza:

ARCHITEKT Hm... Malen´kie perwersje? No, no? Kto by sie˛ spodziewał. rozgl ˛ada sie˛ niespokojnie, wraca do zwijania i rozwijania rulonówCzy interesował sie˛ pan architektur ˛a wne˛trza?

GOSPODARZ Nie, tylko tym, co na wierzchu.

(s. 313)

Tak wisz ˛acy na haku, pozostawiony przez Architekta Gospodarz łatwo kojarzy sie˛ Bokserowi z gruszk ˛a boksersk ˛a, prowokuj ˛ac walke˛. Ta sprowadza na scene˛ wszystkich uczestników wydarzen´, którzy za wyj ˛atkiem Staruszki z jarze˛bin ˛a i Zawiadowcy zaczynaj ˛a jej kibicowac´. Fryzjer, os´mielony łatwym do przewidzenia zwycie˛stwem Boksera, próbuje ogolic´ pierwszy raz bez krwi

27Poród Suflerki, który wybudza pozostałych podróz˙nych ze snu w obrazie drugim, jest

w sztuce jedynym racjonalnym powodem ich spóz´nienia na poci ˛ag. We wczes´niejszych wer-sjach dramatu be˛dzie nim równiez˙ s´mierc´ Staruszki.

(21)

– jak mówi – spokojnego, bo nieprzytomnego klienta, czyli Gospodarza. Interwencja Staruszki sprawia jednak, z˙e próba ta kon´czy sie˛ fiaskiem.

Nikt nie zwraca uwagi na słowa Zawiadowcy, pozornie tez˙ jego kolejne wejs´cie niczego nie wnosi. A jednak jego słowa:

[...] Kwiaty wyznaj ˛a pewn ˛a, dla nas niezrozumiał ˛a, logike˛. Kiedy uderza w nie pote˛z˙ny wiatr, mog ˛acy je zniszczyc´, unikaj ˛a jego ciosów przez sw ˛a powolnos´c´, na sekunde˛ odchyla-j ˛a sie˛ głe˛bieodchyla-j niz˙ sie˛ga uderzenie i wiatr miodchyla-ja odchyla-je bokiem. [...] Walcz ˛aca osobowos´c´ ludzka nie rozumie biernej inteligencji kwiatów. Nie wiadomo, czy j ˛a lekcewaz˙y, czy sie˛ jej boi.

(s. 315-316)

jakos´ współbrzmi ˛a z podkres´lan ˛a przez Staruszke˛ głupot ˛a Boksera pragn ˛acego potwierdzenia wpisanej w zawód fizycznej przewagi, zwycie˛stwa za wszelk ˛a cene˛, moz˙liwego – jak sie˛ wkrótce okaz˙e po poraz˙ce z Windziarzem – tylko w starciu ze starym, słabym Gospodarzem. Ale tez˙ z o tyle nadmiernie rozbu-dzonymi, o ile niemoz˙liwymi do zrealizowania pragnieniami innych pasaz˙e-rów, z których nie potrafi ˛a zrezygnowac´, a nie mog ˛ac zrezygnowac´ ze swoich obsesji, staj ˛a sie˛ ich marionetkami. Wówczas zas´ nie maj ˛a ani woli, ani moz˙-liwos´ci działania poza schematem wyznaczonym przez obsesje˛. Scena chrztu, w której Staruszka próbuje przywrócic´ marionetkom człowieczen´stwo, kumu-luj ˛ac jakby tres´ci innych obrazów, przywodzi na mys´l freudowski sposób postrzegania kaz˙dego niemal aspektu działalnos´ci jednostki przez pryzmat jej seksualnos´ci. Posługuj ˛ac sie˛ teori ˛a freudowsk ˛a, w której oprócz odwołania do kilku instynktownych pope˛dów, zmierzaj ˛acych do przyjemnos´ci (z których najwyz˙sz ˛a jest heteroseksualny stosunek płciowy) albo zaspokajania potrzeb, znalazło sie˛ równiez˙ − dodane póz´niej − pragnienie s´mierci, moz˙na by tez˙ szukac´ uzasadnienia równiez˙ dla zachowan´ Fryzjera – uz˙ywaj ˛ac nomenklatury Staruszki − „wisielca na własnej szyi”28. Choc´, sie˛gaj ˛ac tez˙ do rozwaz˙an´

28Zdaniem Freuda „człowiek bynajmniej nie jest istot ˛a łagodn ˛a i złaknion ˛a miłos´ci, która

broni sie˛ najwyz˙ej dla odparcia ataku, [...] ws´ród wielu innych pope˛dów moz˙e on poczytywac´ za włas´ciw ˛a sobie równiez˙ spor ˛a doze˛ skłonnos´ci do agresji” (S. F r e u d, Kultura jako z´ródło cierpien´, tłum. J. Prokopiuk, oprac. R. Reszke, Warszawa 1995, s. 59). Pope˛d destrukcji ł ˛aczy sie˛ s´cis´le z erotyk ˛a w sadyzmie i masochizmie [te skierowane na zewn ˛atrz i do wewn ˛atrz przejawy agresji pojawiaj ˛a sie˛ w relacjach mie˛dzy postaciami], ale tez˙ istnieje obok niej, dziel ˛ac wraz z Erosem władze˛ nad s´wiatem. Kultura, jak twierdzi Freud, jest „procesem na słuz˙bie Erosa”, ł ˛acz ˛acym „w ludzkos´c´” „poszczególne indywidua ludzkie, potem rodziny, póz´-niej plemiona, ludy i narody”, temu programowi kultury przeciwstawia sie˛ zas´ pope˛d do agresji – „pochodna i główny reprezentant pope˛du s´mierci”. Walka mie˛dzy pope˛dem z˙ycia a pope˛dem destrukcyjnym stanowi „istotn ˛a tres´c´ z˙ycia w ogóle, dlatego – twierdzi Freud – rozwój kultury nalez˙y krótko okres´lic´ mianem walki o z˙ycie” (tamz˙e, s. 70-71). Fryzjer rozsiewaj ˛acy swe brzytwy jakby przeciw płodnos´ci z˙ycia, utoz˙samiaj ˛acy siłe˛ destrukcyjn ˛a ze złem w

(22)

reminiscen-Fromma, trzeba zaznaczyc´, iz˙ destruktywnos´c´ Fryzjera wynika z okrojenia jego z˙yciowej ekspansji, rozumianej jako zahamowanie spontanicznego rozwoju, odje˛cie szansy wyraz˙ania zmysłowych, emocjonalnych i intelektu-alnych moz˙liwos´ci, staje sie˛ efektem niespełnionego z˙ycia29 – sam bohater wskazuje zreszt ˛a na przyczyne˛ owego niespełnienia − „okupacja i bałagan, potem socjalizm i porz ˛adek”.

Tworzenie sie˛ binarnych układów: Suflerka − Architekt, Tancerka – Win-dziarz i be˛d ˛acy konsekwencj ˛a tego drugiego układ WinWin-dziarz – Bokser (kon-stytuuj ˛acych zarazem róz˙ne odniesienia przestrzenne, konfrontacje na płasz-czyz´nie horyzontalnej i wertykalnej, a takz˙e − wytworzonego w sytuacji walki bokserskiej i zwi ˛azanej z ni ˛a cyrkulacji − modelu koła), w których postaci, obnaz˙aj ˛ac przed sob ˛a nawzajem pragnienia i kompleksy, domagaj ˛a sie˛ pewnej przestrzeni wolnos´ci dla siebie, zdaje sie˛ współbrzmiec´ z tym, co mówi Za-wiadowca o naturalnej potrzebie „luzu” w sytuacji przymusowej, jak ˛a jest przeciez˙ sytuacja skazania na obecnos´c´ innych:

Czy pan´stwo nie zauwaz˙yli pewnej osobliwos´ci moich wi ˛azanek? Nie? S ˛a one bardzo luz´ne. Nie lubie˛ kre˛powac´ kwiatów. Kiedy sie˛ jest w przymusowej sytuacji, jak kwiaty w bukiecie – bo niew ˛atpliwie jest to sytuacja przymusowa, dla kwiatów – nalez˙y dbac´ o pewien, moz˙liwy jeszcze luz – choc´by w kwiatach. Pasaz˙erowie w przedziale zawsze przypominaj ˛a mi bukiety kwiatów. [...]

(s. 322)

Suflerka mówi o swoim „prawie do innos´ci” w przez˙ywaniu własnej cie-lesnos´ci i postrzeganiu nagos´ci. W imie˛ tego prawa włas´nie chce nagos´c´ zbrukan ˛a przez poród i niepoz˙ ˛adane spojrzenia obcych ludzi zamienic´ w sztu-ke˛ przy pomocy innej nagos´ci, utrwalonej na fotograficznej kliszy − nagos´ci Architekta:

SUFLERKA Zrobiłam zdje˛cie. ARCHITEKT Po co?

SUFLERKA Akt za akt.

ARCHITEKT Za jaki akt? próbuje wydrzec´ Suflerce aparat fotograficzny Co sie˛ dzieje?

cjach Golgoty (s. 357), zdaje sie˛ podejmowac´ mys´l cytowanego przez Freuda Mefistofelesa Goethego, potwierdzaj ˛ac ˛a toz˙samos´c´ zasady zła z pope˛dem destrukcji i upatrywanie ich przeci-wien´stwa w zdolnos´ci natury do pomnaz˙ania z˙ycia; w przedostatnim obrazie sztuki sam staje sie˛ Mefistofelesem.

29E. Fromm, inaczej niz˙ Freud, postrzega pe˛d do z˙ycia i pe˛d ku zniszczeniu nie jako

czynniki niezalez˙ne, ale pozostaj ˛ace wobec siebie w odwrotnej wzajemnej zalez˙nos´ci; z´ródłem sił destruktywnych, skierowanych przeciw innym lub przeciw sobie, s ˛a warunki jednostkowe i społeczne, które tłamsz ˛a z˙ycie. Zob. F r o m m, Ucieczka od wolnos´ci, s. 174-179.

(23)

SUFLERKA To jest wojna. Z nim. ARCHITEKT Z kim?

SUFLERKA po chwili Z Erosem.

(s. 320)

Pragnienie wyzwolenia ze wstydu poprzez poezje˛ nagos´ci, niczym pragnie-nie powrotu do pierwotnego stanu czystos´ci sprzed grzechu pierworodnego, osi ˛agnie˛cia pełni poprzez powrót do raju, znajduje wyraz we wznoszeniu sie˛ Suflerki po schodach w ekstatycznym uniesieniu, i w marzeniu o locie królo-wej pszczół30 ku słon´cu. Jednoczes´nie Suflerka przypomina Architektowi jego własn ˛a przestrzen´ wolnos´ci w kreacyjnej mocy wyobraz´ni:

SUFLERKA [...] Jestem szcze˛s´liwa, wyzwolona, idzie po schodach w góre˛ lekka, czysta niesie ze sob ˛a aparatGłupcy tylko mogliby nazwac´ to pornografi ˛a. Nagos´c´! To wyzwalaj ˛a-ca poezja!. Gram teraz najwie˛ksz ˛a role˛ w swoim teatrze. Spełnia sie˛ we mnie szalen´stwo zazdros´ci i staje sie˛ sztuk ˛a. Kurtyna w góre˛! S´wiatła na scene˛! Muzyka! Czy słyszy pan te˛ muzyke˛?

ARCHITEKT To rechot z˙ab. Przeciez˙ to rudera głupiego Mac´ka. Puchacze.

SUFLERKA Jest pan głupi, jest pan pusty; wyczytał pan siebie jak star ˛a ksi ˛az˙ke˛, w której nikt nie słyszał o szalen´stwie. Ale to nieprawda. Prosze˛ siebie otworzyc´ poza stron ˛a ostat-ni ˛a. Przeciez˙ to pan zbudował te schody. W góre˛. Zarys antresoli. Pchn ˛ał pan te˛ rudere˛ ku słon´cu. Niech z˙yje szalen´stwo! Nawet najmniejsze. Jestem królowa pszczół. To mój królew-ski lot.

(s. 321)

Ujawnienie tajemnicy wne˛trza implikuje bardziej osobisty charakter spotka-nia: „Rozumiem pani ˛a. Ciebie... – mówi Architekt − Zahukan ˛a Suflerke˛. Słyszysz teraz chór wielbicieli swego wyzwolonego teatru”. Ta intymnos´c´ chwili prowokuje gwałtown ˛a próbe˛ przełamania własnej impotencji i zwróce-nia uwagi Suflerki na siebie jako me˛z˙czyzne˛ i jako twórce˛, przy czym jego pragnienie „ols´nienia” kogos´ (sob ˛a i swoim talentem) moz˙e znaczyc´ zarówno pragnienie wzbudzenia zachwytu Suflerki, jak i „owładnie˛cia” ni ˛a (czemu daje wyraz gwałtownym s´ci ˛aganiem w dół Suflerki) i „os´lepienia” iluminowa-n ˛a makiet ˛a. O ile obiluminowa-naz˙eiluminowa-nie ciała było oczyszczaj ˛acym ze wstydu aktem kreacji, teatralnym gestem, o tyle obnaz˙enie stłumien´ i kompleksów (które nb. powoduje zmiane˛ charakteru relacji z równorze˛dnej na relacje˛ zalez˙nos´ci – co znajduje zreszt ˛a czytelne odzwierciedlenie w zmianie układu

przestrzenne-30Pszczoły były emblematem s´mierci, zmartwychwstania i nies´miertelnos´ci, wierzono np.,

z˙e „roje pszczół mog ˛a wzlatywac´ do Raju, sk ˛ad pochodz ˛a, a takz˙e odwiedzac´ kraine˛ zmar-łych”, dla neoplatoników była „symbolem czystej duszy wznosz ˛acej sie˛ po s´mierci człowieka w wyz˙sze sfery”. Pszczoła symbolizuje tez˙ niewinnos´c´ i czystos´c´ płciow ˛a. K o p a l i n´ s k i, Słownik symboli, s. 340-342.

(24)

go z horyzontalnego na wertykalny) ewokuje pragnienie potwierdzenia pat-riarchalnego wzorca me˛skos´ci, w który wpisane jest przeciez˙ permanentne d ˛az˙enie do realizacji, takz˙e poprzez przemoc31 (reakcja poniewieranej Suflerki: uderzenie Architekta w twarz, be˛dzie juz˙ przede wszystkim gestem sprzeciwu kobiety wobec uzewne˛trznionej na niej i poniz˙aj ˛acej j ˛a me˛skiej agresji, a nie elementem teatralnej gry):

SUFLERKA [...] Wyz˙ej!

ARCHITEKT Nie, niz˙ej. W dół. Do piekła. półprzytomny, wlecze po schodach, na dół, Suflerke˛ Do samego dna.

SUFLERKA Boli.

ARCHITEKT To nic... To blisko... przewraca sie˛, toczy Suflerke˛ po podłodze SUFLERKA Zwierze˛!

ARCHITEKT Moge˛ zostac´ zwierze˛ciem. Moz˙e nim jestem. Bylebym tylko wzbudził uwage˛ hrabiny.

(s. 321-322)

Konfrontacja Suflerki i Architekta nie jest jedynie rzeczywistos´ci ˛a walki płci, obnaz˙a bowiem jednoczes´nie rozdarcie, na jakie skazany jest człowiek, przebywaj ˛ac − jak pisze Roman Ingarden na skraju dwóch s´wiatów:

jednego, z którego wyrasta i który przerasta najwie˛kszym wysiłkiem swego ducha, i dru-giego, do którego sie˛ zbliz˙a w najcenniejszych swych wytworach, [...] w z˙adnym z nich naprawde˛ nie be˛d ˛ac „w domu”. Chc ˛ac sie˛ na skraju tym utrzymac´, pe˛tany wci ˛az˙ od nowa przez bezwład s´wiata fizyko-biologicznego i ograniczany jego natur ˛a w swych moz˙liwos´-ciach, a zarazem czuj ˛ac jego niedostatek i jego nieodpowiednios´c´ do ludzkiej swej istoty, wydobywa człowiek z siebie moc twórczego z˙ycia i otacza sie˛ now ˛a rzeczywistos´ci ˛a. Ta rzeczywistos´c´ dopiero odsłania mu perspektywy na zupełnie nowe wymiary bytu, ale w tym nowym, przeczuwanym s´wiecie znajduje moce równie mu obce, jak s´wiat, z którego pochodzi, i znacznie bardziej go przerastaj ˛ace niz˙ to wszystko, do czego on dorosn ˛ac´ potrafi32.

Na płaszczyz´nie spotkania Tancerki – niespełnionej artystki rewiowej i Windziarza – chłopca poszukuj ˛acego jeszcze swojej toz˙samos´ci, płaszczyz´-nie dialektycznego współistpłaszczyz´-nienia miłos´ci i przemocy, uległos´ci i siły, sytua-cja ulega odwróceniu. Tancerka jest stron ˛a silniejsz ˛a w konfrontacji, choc´ paradoksalnie, to jej prowokuj ˛aca słabos´c´, tak wyraz´nie podkres´lana kolej-nymi nieudolkolej-nymi piruetami, którym towarzysz ˛a wyznania sytuuj ˛ace j ˛a w roli

31Zob. np. inspiruj ˛ace rozwaz˙ania na temat płci biologicznej i kulturowej w monografii

W. Balucha, M. Sugiery, J. Zaj ˛ac (Dyskurs, postac´ i płec´ w dramacie, s. 327-490).

32R. I n g a r d e n, Człowiek i jego rzeczywistos´c´, w: t e n z˙ e, Ksi ˛az˙eczka o człowieku,

(25)

ofiary wuja, zmuszanej przezen´ nie tylko do bycia artystk ˛a, ale i do roli jego kochanki, sprowadza Windziarza ze strychu na dół. Wywołuje tez˙ − impliko-wan ˛a przez schemat patriarchalny − che˛c´ „poskromienia” przeciwnika a zara-zem rywala, udowodnienia własnej siły i potwierdzenia me˛skos´ci poprzez okazanie niezalez˙nos´ci:

WINDZIARZ wstaje, grzebie w walizce Chcesz zobaczyc´ nowy model koszulki? Z koron-kowymi mankietami? A la Rizzio? przymierza model

TANCERKA Pajac. ws´ciekły piruet. Je˛k. Dziewczyna przysiada. Chłopiec zeskakuje na podłoge˛

WINDZIARZ Zgłupiałas´ zupełnie. krzyczy To ty udajesz pajaca; Jak masz chore nogi, to stawiaj na głowe˛. Choc´by nawet wygl ˛adało to tak. staje na głowie A ten twój wujaszek to nie pogromca, a zwykły bekas. Moz˙e by sie˛ z˙aba i przele˛kła tego bekasa, ale nie lampart. Gdybym był lampartem – ja bym mu przyniósł koszyk w ze˛bach! Ja bym mu polizał stopy! wrzeszczy coraz ws´cieklej To on by s´piewał, a nie ja. krzyczy

Kto batem dosie˛ga serca Bije mocniej niz˙ serce...

TANCERKA przystaje Jestes´ tego pewien?

WINDZIARZ Nie obraz˙aj mnie. Nie jestem pajacem. Z˙e Windziarz i w koszuli z z˙abotami! Z˙e model i z˙ygolak [sic!]? Z˙e tylko: w góre˛, na dół, z dołu do góry? I kto chce: r ˛aczki całuje˛, szefie, nóz˙ki całuje˛, szefowej, pokój 112, pokój 73, pokój 345, zaraz przyjde˛, zaraz be˛de˛ do dyspozycji. Nie. Nie obraz˙aj. Nie be˛de˛ tym razem do dyspozycji.

(s. 325-326)

Tancerka, wykorzystuj ˛ac ujawnion ˛a włas´nie me˛sk ˛a ambicje˛ Windziarza, wymusza na nim potwierdzenie słów czynem, czyli wcielenia sie˛ przy pomo-cy wyobraz´ni w lamparcice˛ tresowan ˛a przez jej wuja. W role˛ tego ostatniego łatwo sama wchodzi, batem podkres´laj ˛ac posiadan ˛a władze˛ tresera. Mimo protestów, Windziarz jako „lamparcica” wypełnia przewidziany program nu-meru cyrkowego. Wyobraz´nia przegrywa wobec przewagi, jak ˛a daje Tancerce bat: „Mój bat zwycie˛z˙a twoj ˛a wyobraz´nie˛, bo masz tylko wyobraz´nie˛. A kto ma bat w re˛ku, moz˙e miec´ i bat, i wyobraz´nie˛” (s. 326). W tej, kolejnej juz˙, odsłonie konfrontacji płci – me˛z˙czyzna jest stron ˛a słabsz ˛a, nie tylko dlatego, z˙e ulega zbudowanej na przemocy dominacji kobiety, ale takz˙e dlatego, z˙e pozbawiony jest najbardziej podstawowego, biologicznego atrybutu me˛skos´ci. Gdy Tancerka, uzyskawszy potwierdzenie swojej przewagi nad me˛z˙czyzn ˛a, który niczym ujarzmione, pokorne zwierze˛ udaje sie˛ do klatki, zechce w uleg-łos´ci i oddaniu temu samemu me˛z˙czyz´nie odnalez´c´ swoj ˛a kobiecos´c´, ten – be˛d ˛ac kastratem, ponosi całkowit ˛a kle˛ske˛.

Niemoz˙nos´c´ osi ˛agnie˛cia pełni w akcie wzajemnego zjednoczenia płci pro-wokuje kolejn ˛a konfrontacje˛. Windziarz pragnie bowiem uzyskac´ potwierdze-nie siebie jako me˛z˙czyzny w starciu z nominalnym przynajmpotwierdze-niej uosobiepotwierdze-niem

Cytaty

Powiązane dokumenty

W 46,6% przypad- ków materiały dotyczyły przebiegu wydarzeń na Euromajdanie (zob. Tabela 10: „Liczba materiałów o Euromajdanie podczas Euromajdanu w

The connection with Rome as the centre of the empire is demonstrated with slogans: ROMAE AETERNAE, ROMAE AETERNAE AVG N, GLORIA EXERCITVS ROMAE, but also

W dyskursie analizowanych protestów kobiet powiązania te skupiają się jak w soczewce: choć nie jest zinstytucjonalizowany, to jednak zrzesza głosy różnych, mniej

Problemem badawczym, jaki podejmuje artykuł, jest identyfikacja źródeł wie- dzy firm dostawców technologii środowiskowych oraz określenie najważniejszych z nich, a także

Najstarsze opisy pielgrzymek do Ziemi witej

Czarna Pantera – byNy piNkarz reprezentacji Portugalii Eusébio da Silva Ferreira (jeden z najlepszych, najszybszych, doskonale wyszkolonych technicznie czarnoskórych

Dies kann durch die Medienspezifik erklärt werden, wenngleich sie auch in der Einleitung den Autor aus der auktorialer Perspektive zum Wort kom- men lässt und im Fortlauf