• Nie Znaleziono Wyników

Smoluch Stefana Grabińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Smoluch Stefana Grabińskiego"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Artur Jabłoński

Artur Jabłoński – doktorant w  Zakładzie An-tropologii Literatury i  Edukacji Polonistycznej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w  Toruniu. Interesuje się dwudziestowieczną krytyką lite-racką, studiami postkolonialnymi oraz filozofią kultury. Publikował między innymi w „Twórczo-ści”, „Odrze”, „Polonistyce”, „Opcjach”, „Okolicach”, „Teksturze”. Wybrane artykuły: O  wideorecenzji;

Literatura współczesna na uniwersytecie; Worta-le bibliofilskie w życiu ucznia; Sztuka turystyczna (kilka luźnych myśli na marginesie szkicu Zygmun-ta Baumana).

(2)

223

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

Smoluch

Stefana Grabińskiego

P

rzesłanek pozwalających uznać Smolucha za jedną z najpopularniejszych nowel

Ste-fana Grabińskiego jest kilka. Można chociażby wspomnieć, że należy do tekstów

najczę-ściej publikowanych. W Dwudziestoleciu Smoluch ukazał się drukiem cztery razy1, co daje

mu w tym okresie pierwsze miejsce obok Maszynisty Grota i Sygnałów. Po wojnie został

umieszczony we wszystkich wyborach utworów2 oraz, co oczywiste, w wydaniach

Demo-na ruchu z 1999 i 2011 roku. Uwzględniono go również w zbiorze Tryptyk z dreszczykiem

z 2009 roku, gdzie sąsiaduje z opowiadaniami Edgara Allana Poego i Niezwykłym

przypad-kiem doktora Jekylla i pana Hyde’a Roberta Louisa Stevensona. To daje łącznie liczbę sześciu

publikacji – drugie miejsce ex aequo z Demonem ruchu, Ulthima Thule, Problematem

Cze-lawy, Błędnym pociągiem (legendą kolejową), Sygnałami, Ślepym torem, Zemstą żywiołaków

i Na tropie. Częściej, bo aż ośmiokrotnie, w różnych antologiach pojawiała się tylko nowela W domu Sary. Można jednak zaryzykować opinię, że przyczyną tego jest poruszana w niej,

tak podówczas, jak i dziś modna, tematyka wampiryczna.

Powyższe zestawienie uprawnia do stwierdzenia dwóch rzeczy. Po pierwsze, co jest

fak-tem powszechnie wiadomym, Demon ruchu to najpopularniejszy i najbardziej ceniony zbiór

Grabińskiego. Po drugie: za jeden z najbardziej reprezentatywnych i wartościowych

utwo-rów z tego tomu w świetle liczby publikacji można uznać właśnie Smolucha. Poświadczają to

również krytycy, którzy omawiając twórczość „suwerena polskiej fantastyki” (jak tytułował go w swoim szkicu wspomnieniowym Jerzy Eugeniusz Płomieński), często posługują się

przykładem kolejowego potwora3.

Smoluch opowiada historię Boronia, starszego konduktora. Jako jedynemu spośród

pracowników kolei zdarza mu się widzieć tajemniczą zjawę, tytułowego Smolucha. Stwór ten ukazuje się oczom Boronia zawsze wtedy, gdy niedługo ma mieć miejsce katastrofa ko-lejowa. W toku narracji jesteśmy świadkami czwartego spotkania z potworem. Przerażony Boroń oczekuje najgorszego, lecz nic się nie dzieje, a czas mija, docelowa stacja jest coraz bliżej. W końcu sam przestawia zwrotnicę, doprowadzając do wypadku.

Celowo w powyższym zarysie fabuły unikałem zwrotów, które sugerowałyby, co było powodem takiego zachowania konduktora. Dla wielu interpretatorów twórczości

Grabiń-1 W pierwszym i drugim wydaniu tomu Demon ruchu (1919 i 1921 r.) oraz w dwóch czasopismach:

krakow-skich „Maskach” (1919, z. 4–5) i „Gazecie Kaliskiej” (1919, nr 54, 65–66).

2 Czyli zbiorach: Niesamowite opowieści z 1958 i 1975, a także w Utworach wybranych w oprac. Artura

Hut-nikiewicza z 1980 r.

(3)

224

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

skiego sprawa jest prosta: kierowany szaleństwem Boroń powoduje katastrofę, niezdolny do zaprzeczenia swoim wizjom. Tak jego działania odczytuje chociażby Tadeusz Sinko, streszczając końcowe partie tekstu w następujący sposób:

[…] gdy jakiś nerwowy pasażer zapytał go, czy pociąg już skrzyżował się z pośpiesznym, Boroń objaśnił, że to skrzyżowanie nastąpi lada chwila i zdumiał się, gdy wnet odbyło się ono zupełnie gładko. A że pociąg już zbliżał się do stacji, przeraził się na myśl, że katastrofa może nie nastąpić i jego wiara w Smolucha okaże się złudna. Na jakieś pięćset kroków przed stacją zagrał przed rozhukaną w pędzie lokomotywą czerwony sygnał, na znak, że tor zajęty. Maszyna zatrzymała się. Trzeba było jeszcze przerzucić zwrotnicą. Dokonał tego Boroń tak, by wiara w Smolucha ocalała. Na samej stacji nastąpił karambol4.

W mojej opinii to nie do końca poprawne odczytanie. Twierdzę, że sytuacja Boronia jest tylko pozornie prosta. Chciałbym wykazać, że organizacja świata przedstawionego, w tym pewne nienarzucające się uwadze przy pierwszej lekturze szczegóły oraz konstrukcja głów-nego bohatera, mogą podsuwać inną propozycję lektury.

Przy badaniu utworów z gatunku fantastyki grozy problemem, z którym zmierzyć trze-ba się na samym początku, jest kwestia podejścia do tekstu. O sile takich utworów czę-sto stanowi właśnie umiejętne lawirowanie między dwoma porządkami: realistycznym i fantastycznym. Twórca musi na czas lektury przekonać odbiorcę do swojej wizji świata, zatrząść zdroworozsądkowym myśleniem, by móc wywołać pożądane przez czytającego, przysłowiowe wręcz „dreszcze”. Tak silny akcent położony na zagadnienia odbioru sprawia, że elementem konstytuującym utwór reprezentujący fantastykę grozy jest czytelnicza wiara w możliwość zaistnienia przedstawionych wydarzeń. Cudowność, fantastyczność jest więc

zjawiskiem względnym, uzależnionym od sposobu odczytania utworu5.

Przypadek Stefana Grabińskiego rozpatrywać należy nieco inaczej. Autor Smolucha nie

był bowiem szarlatanem dążącym do oszukania czytelnika (na co obie strony w imię

roz-rywki wyrażałyby zgodę)6. Grabiński swoje dzieła uważał za narzędzie wyrażania własnej

idei rzeczywistości. Przekonany o istnieniu świata nadprzyrodzonego, chciał zarazić tą

wia-rą odbiorców. Zauważył to Dębicki; recenzując Demona ruchu, sporą część tekstu poświęcił

metafizycznemu przymusowi, który miał rzekomo kierować autorem tomu, by poszukiwał

on niecodzienności w zwykłości, współistniejących światów, innych niż jedyny nam znany7.

W swoim szerszym omówieniu twórczości fantasty do podobnych wniosków doszedł Ty-mon Terlecki, pisząc, że „wywiódł [Grabiński] swoją fantastykę przede wszystkim z siebie”. Postawę, którą reprezentował, Terlecki uznał za analogiczną do religijnej, stąd jej kluczowa

rola8. Autor Niesamowitej opowieści sam formułował swoje credo w Wyznaniach: „Patrzyłem

4 Ibidem.

5 Zob. M. Wydmuch, Gra ze strachem, Warszawa 1975, s. 35–37.

6 Zob. W. Horzyca, Stefan Grabiński, „Krytyka i Życie” 1936, nr 47, s. 16–17: „Grabiński nie chciał być nigdy

piewcą nieistniejącego, kłamcą, przysłaniającym zmyśleniami odrażającą pustkę nierealności. Był on i chciał być poetą, poetą rzeczywistości”.

7 Zob. Z. Dębicki, „Demon ruchu”, „Kurier Warszawski” z dnia 8 II 1920.

8 T. Terlecki, Stefan Grabiński pierwszy fantastyk polski, „Droga” 1932, nr 8. O wierze Grabińskiego

w niesa-mowitość przekonani byli także inni komentatorzy: „Grabiński wierzył w «słowo», «wielość rzeczywistości», był przekonany – przynajmniej wówczas, gdy pisał, że tuż obok kolein naszych ziemskich dróg biegną w jakimś czwartym wymiarze niewidzialne gościńce nieskończoności, że po prostu wystarczy wpaść na odpowiednią kombinację sygnałów, by tajnym, sekretnym ruchem przeskoczyły niewidzialne stawidła i  przekładnie

(4)
(5)

226

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

na świat jako na symbol pełen głębszych znaczeń i w każdym zjawisku życiowym

dopatry-wałem się objawów Ducha”9.

W  świetle przytoczonych wypowiedzi widzimy więc, że w  wypadku Grabińskiego mamy do czynienia z  podwójnym zrelatywizowaniem wiary w  nadprzyrodzone. Nawet jeżeli czytelnik skłonny jest przychylić się do sugerowanego mu, logiczno-realistycznego rozwiązania fabuły, gotowy jestem twierdzić, że dla prawidłowego zinterpretowania przed-stawionej sytuacji istotniejsza jest pamięć o specyfice stosunków na linii świat przedstawio-ny – idea autorska. Takie założenie traktuję jako jeden z punktów wyjścia do rozważań nad

pozornością realistycznego zakończenia Smolucha.

Chcąc zaprezentować swój pogląd na kwestię sposobów odczytywania tegoż zakoń-czenia, pragnę poddać analizie dwie najważniejsze postacie: Boronia i Smolucha. Pozwoli to przedstawić, w jaki sposób Grabiński skonstruował swoją nowelę, zauważyć zastosowa-ne przezeń oryginalzastosowa-ne w obrębie gatunku chwyty. Skupieni na śledzeniu rozwoju zdarzeń,

przechodzimy mimochodem obok nietypowości Smolucha, tymczasem to właśnie pewne

rozwiązania kompozycyjne sprawiają, że ostateczna ocena wypadków powinna skłaniać się ku wyjaśnianiu ich przez pryzmat fantastyczności. Formułując swój cel bardziej szczegóło-wo, chcę stwierdzić, że jest nim ukazanie, jak Grabiński buduje i podważa portret szaleńca i jakie są tego konsekwencje dla wymowy utworu.

Postać Boronia jest kluczowa dla całej opowieści. Świat poznajemy z jego perspektywy, albowiem narrację utworu, choć trzecioosobową, można by nazwać swoiście sugerującą. Wynika to prawdopodobnie z poetyki samego gatunku. W tekście nie znajdziemy żadne-go znaku kwestionująceżadne-go słowa Boronia, poza drwinami jeżadne-go współpracowników, którzy należą jednak do świata przedstawionego. Ich opinia jest więc tylko kontropinią o równej mocy przewidywania (abstrahując od posiadanej przewagi liczebnej, równoważonej margi-nalną rolą w dziele). Narrator nie rozsądza kwestii prawdziwości wersji konduktora, zacho-wuje sprawozdawczy styl, lecz brak zaprzeczenia to jednocześnie dopuszczenie możliwości, że tak faktycznie mogło być.

Rekonstrukcja systemu wartości Boronia jest podstawą zarówno do potwierdzenia, jak i zaprzeczenia motywacji realistycznej prezentowanych zdarzeń. Dwie jego cechy są naj-istotniejsze: umiłowanie dla idei ruchu oraz wynikająca z niej nienawiść do pasażerów. Bo-roń najchętniej usunąłby pragmatyczne podejście do kolei:

Dla niego istniała kolej dla kolei, nie dla podróżnych […]. Zadaniem kolei było nie przewo-żenie ludzi z miejsca na miejsce w celach komunikacyjnych, lecz ruch jako taki i pokonywanie przestrzeni […]. Stacje nie były na to, żeby na nich wysiadać, lecz by mierzyły przebytą drogę; przystanie kolejowe były probierzem jazdy, ich kolejna zmiana, jak w kalejdoskopie, dowodem postępów ruchu10.

dłużające przyziemne tory w bezkres wieczności” (TLSG, s. 152); „Autor «Demona ruchu» swe niesamowite pomysły wyprowadza z podświadomych stanów psychicznych człowieka, który podlega opętaniu własnemi przywidzeniami, przeżywa je z bezpośredniością rzeczywistości i w tym z własnej duszy projektowanym świe-cie doznaje wrażeń o niebywałej w świeświe-cie realnym intensywności” (K. Czachowski, Stefan Grabiński, „Polska Zachodnia” 1935, nr 295, s. 12).

9 S. Grabiński, Wyznania, „Polonia” 1926, nr 141. Rodowód światopoglądu autora analizuje Artur

Hutnikie-wicz w rozdziale Metafizyka swojej monografii (TLSG, s. 126–130).

10 S. Grabiński, Smoluch, [w:] E. A. Poe, R. L. Stevenson, S. Grabiński, Tryptyk z dreszczykiem, Kraków 2009,

s. 180. Wszystkie przywoływane fragmenty utworu pochodzą z tego wydania. Począwszy od następnego cy-tatu, numery stron podaję w nawiasie.

(6)

227

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

Stanisław Kot (1885–1975), dzięki jego wstawiennictwu ukazał się w Krakowskiej Spółce Wydawniczej Szalony pątnik (1920) i podjęto prace – nigdy nie ukończone – nad wydaniem zbioru Czad. Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

W opinii Artura Hutnikiewicza tak pojmują kolej wszyscy bohaterowie Grabińskiego. Ura-sta ona do rangi symbolu; pozwala przemierzać, zdobywać przestrzeń nieporównywalnie większą niż inne środki transportu, pomaga przekraczać ograniczenia ludzkich możliwości, wzbić się ponad przeciętność (por. TLSG, s. 149). Podobnie jak Boroń myślą maszynista Grot i Tadeusz Szygoń.

Boroń i pozostali bohaterowie zdają się tu spotykać w połowie drogi z romantykami. Wojciech Tomasik, pisząc o stosunku pisarzy tego okresu do podróżowania pociągami, za-uważa, że nie byli oni w stanie pogodzić się z rygorami narzucanymi przez kolej. Jednakowe, wyznaczone raz na zawsze i podporządkowane rozkładowi jazdy trasy stały w sprzeczności z ideą pielgrzymowania i marszruty układanej według własnego upodobania, zabijały

indy-widualizm i wolność. Najsilniej swój negatywny stosunek do kolei akcentował Norwid11.

Bohaterowie Grabińskiego nie są tak jednostronni w ocenie, co zdaje się wynikać z in-nego, dojrzalszego już stosunku do „ikony nowoczesności”. Według romantyków sposób po-dróżowania pozbawiał podróż koleją metafizycznego wymiaru. Tymczasem Boroń czy Grot podchodzą do zagadnienia niejako od wewnątrz: „otoczka” nie ma dla nich aż tak istotnego znaczenia – liczy się stan ducha, który pomaga przełamać ograniczenia techniczne kolei. Pro-blem tkwi nie w narzędziu, lecz w sposobie jego wykorzystania. Romantycy postrzegali jazdę pociągiem jako drogę na skróty, widzieli tylko jej funkcjonalność. Postacie u Grabińskiego mierzą się z tym samym problemem. Zgodni z myślą Norwida buntują się przeciwko

(7)

228

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

tyzmowi. To jest przyczyną niekontrolowanego zachowania wspomnianego już tytułowego

bohatera noweli Maszynista Grot, który wbrew wszelkim nakazom zatrzymuje pociągi za lub

przed stacją, wyrażając w ten sposób swój sprzeciw wobec podejścia podróżujących. Doko-nując autoanalizy swojego utworu, Grabiński pisał: „Grot lubiał zdobywać przestrzeń! […] to bojownik pędu i ruchu, nieśmiertelnego dążenia w modre dale nieskończoności […] piel-grzym samotny na drogach bytu, pątnik szalony”. W innym miejscu dopowiada, jak krystali-zowała się wizja przeszłości Grota: „miał być aeronautą, miał pokonywać przestrzeń w szeroki,

orli sposób […]. Wielki ideał młodości ściągnie się do ram kompromisu-karykatury”12.

Grot ma punkt odniesienia. Skarlała forma kolei jest dlań niczym w porównaniu z nie-ograniczoną możliwością szybowania w niebiosach. Swoje położenie traktuje jak karę. Sza-lony, dąży do zachwiania rutyną i powtarzalnością, ostatecznie zaś doprowadza do własnej zguby. Boroń jest pod tym względem inny. Nigdy nie zaznał podniebnych podróży (kto wie, czy nie byłby wówczas podobny do Grota?). Jego osobiste pielgrzymowanie ma wymiar całkowicie niepraktyczny: nie wyznaczył on sobie żadnego celu. Pociąga go majestat ruchu. „Stacje były nie na to, żeby na nich wysiadać, lecz by mierzyły przebytą drogę; przystanie kolejowe były probierzem jazdy, ich kolejna zmiana, jak w kalejdoskopie, dowodem postę-pów ruchu” (s. 180). W wypadku obu bohaterów mówi się też o zdobywaniu, pokonywaniu przestrzeni. Podróż jawi się w tym świetle jako starcie, potyczka ze światem. Człowiek przy użyciu zdobyczy techniki z jednej strony ujarzmia naturę, z drugiej, o czym już wspomina-łem, przekracza swoje naturalne ograniczenia.

Grot był maszynistą, toteż swoją niechęć do pragmatyzmu manifestował, łamiąc zasady kierowania pociągiem. Boroń, konduktor, frustrację wyładowuje na pasażerach. Narrator dużo miejsca poświęca na omówienie relacji pracownika kolei z podróżnymi:

irytowała go ich „praktyczność” […]. Co ją [kolej] mogły obchodzić marne interesy ziemskich pigmejów, zabiegi przemysłowe oszustów, plugawe przetargi handlarzy? […] Toteż z pogardą spoglądał zawsze konduktor na tłumy, cisnące się przez drzwi wagonów na peron i na odwrót, z grymasem ironii obserwował zadyszane jejmoście i rozgorączkowanych pośpiechem jegomo-ściów, pędzących na łeb, na szyję wśród krzyków, przekleństw, czasem szturchańców do prze-działów, by „zająć miejsce” i ubiec towarzyszy z owczego stada [s. 180].

Powyższa scena przedstawiająca panujący na stacji chaos i pośpiech, idealnie odzwiercie-dlona przez kolokwialne sformułowanie „owczy pęd” (a taką nomenklaturę sugeruje sam tekst), jest niezwykle wymowna. Warto zobrazować sobie tę sytuację. Stojący samotnie konduktor, majestatyczny, wyniosły, rzuca pełne pogardy i przekonania o własnej wyższości spojrzenia na zgromadzony tłum. Podróżni zapłacili za bilety i mają określony cel, lecz jest to cel pozorny i ulotny, podróż jest dla nich tylko środkiem. Boroń dostrzega cel wyższego rzędu, porusza się w świecie idei. Między nimi panuje stosunek podrzędności, dodatkowo wzmacniany cechami sytuacji: Boroń, reprezentant kolei, a więc człowiek, który nie tylko duchowo, ale i zawodowo jest związany z podróżowaniem pociągami, stoi na rampie ni-czym na miniaturowym wzniesieniu, co wywyższa go ponad zgromadzonych. Należy do kręgu wtajemniczonych; mówi o kolei jak o kobiecie, akcentując bliski związek, stopień zażyłości; sprawia wrażenie osoby, która posiadła wiedzę niedostępną innym. Wrażenie to

12 S. Grabiński, Z mojej pracowni. Opowieść o „Maszyniście Grocie”. Dzieje noweli – przyczynek do psychologii

(8)

229

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

potęguje opozycja: szalejący tłum – spokojne trwanie jednostki w miejscu. Śpieszący się pasażerowie są przerysowani, ich reakcje wyolbrzymione. Tak postrzega ich Boroń, któ-ry bez ogródek woła: „Trzoda!”. Negatywny stosunek do tłumu wprowadzają pejoratywnie nacechowane określenia. Ludzie zachowują się jak zwierzęta i dla konduktora, pozbawieni nadrzędnego celu, naprawdę tacy są.

Lecz – pomimo swojej duchowej wyższości – Boroń stoi na przegranej pozycji. „Rze-czywistość stanowiła rażący kontrast z [jego] poglądami” (s. 180). Jako jedyny reprezentuje zarysowane stanowisko i musi służyć tym, którzy w hierarchii samoświadomości stoją niżej od niego. Podobnie jak Grot, buntuje się, uprzykrzając życie pasażerom na wiele sposobów, o których narrator zaledwie wspomina, obrazki te wystarczą jednak, by pokazać perfidię bohatera:

W  jego „rejonie”, obejmującym trzy do czterech wozów, nie było nigdy przepełnienia […]. Jakich używał środków, jakimi szedł drogami, by osiągnąć ten ideał, nieziszczalny dla innych towarzyszy zawodu, o tym nikt nie wiedział […]. Siedzeń nadliczbowych i miejsc stojących konduktor nie uznawał. Surowy dla siebie i wymagający w służbie, umiał też być nieubłaganym dla podróżnych. Przepisów przestrzegał dosłownie, z drakońskim nieraz okrucieństwem. Nie pomagały wybiegi, podstępne szacherki, zręczne wślizgiwanie w rękę „łapówek” – Boronia nie można było przekupić. Parę osób nawet zaskarżył z tego powodu, jednego osobnika wypolicz-kował za obrazę i przed władzami wyszedł obronną ręką. Nieraz też zdarzało się, że w środku jaz-dy, gdzieś na jakimś nędznym przystanku, na jakiejś lichej stacyjce, w czystym polu, wypraszał grzecznie, lecz stanowo z wagonu oszukującego „gościa” [s. 180–181].

Boroń jawi się w świetle tego opisu jako złośliwy, nieustępliwy służbista, który wykorzystu-jąc swoją pozycję, nie pozwala na naginanie przepisów nie w imię zasad, lecz dla swoiście pojętej walki z postawą pasażerów. Słowo „okrucieństwo” odniesione do jego interpretacji różnorodnych sytuacji jest całkiem zasadne: ludzie ci chcą tylko dotrzeć w określone miej-sce, a ich jedynym przewinieniem jest odmienny światopogląd. Boroń traktuje ich z całą surowością, i choć niekiedy jego zachowanie jest słuszne (nie toleruje łapówkarstwa), to innym razem, co sugeruje fragment o  miejscach nadliczbowych, czyni tak tylko, chcąc utrudnić komuś życie (inni konduktorzy w swoich „rejonach” są bardziej empatyczni, stąd przepełnienie).

Tylko dwa razy zdarzyło się Boroniowi spotkać w pociągu osoby bliskie mu ducho-wo. Mężczyzn tych potraktował zupełnie inaczej, był uczynny i pomocny. Określa się ich w utworze przymiotnikiem „godny”, odpowiadali „ideałowi podróżnych”. Pierwszym był bezczelny – jak się zdaje – włóczęga, który bez pieniędzy wsiadł do wagonu pierwszej klasy, a zapytany o bilet stwierdził, że takowego nie potrzebuje, ponieważ „jedzie bez określonego celu, tak sobie, w przestrzeń, dla przyjemności, z wrodzonej potrzeby ruchu” (s. 181). Dru-gim – bogaty jegomość, który przedstawił się jako Szygoń, lecz niewiele więcej był w stanie o sobie powiedzieć, nie pamiętając ani skąd, ani dokąd i po co jedzie, mówił: „Muszę jechać

naprzód; coś mnie pędzi” (s. 181)13. Obu konduktor pozwolił jechać za darmo

dokądkol-13 Tadeusz Szygoń, na co zwrócił uwagę Hutnikiewicz, pojawia się także w tytułowej noweli zbioru.

Bo-hater raz na jakiś czas traci nad sobą kontrolę, pozostając we władaniu nieokreślonych sił, które zmuszają go do podróżowania koleją bez powodu. Szygoń przemierza przestrzeń w poczuciu bezcelowości i zagubienia, niezdolny do zrozumienia przyczyn swojego stanu. Rzadko zdarzają mu się chwile olśnienia, kiedy rozumie, jakim spełnieniem napełniłaby go podróż nieograniczona linią torów i rozkładem stacji, podróż w nieznane

(9)

230

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

wiek chcieli, a biedaka dodatkowo nakarmił i opiekował się nim przez cały czas. Powodem tego było oczywiście poczucie więzi duchowej; podróżni ci określali się słowami, które sam Boroń mógłby wypowiedzieć. Przypisywali kolei tę samą rolę, wyznawali więc podobne wartości. Ich doskonałość skontrastowana ze stanowiskiem innych pasażerów tylko pogłę-biała negatywny, nienawistny wręcz stosunek bohatera do tej drugiej grupy (którą pogar-dliwie tytułował „hołotą”).

Jest więc Boroń samotnym, nieżyciowym idealistą, i to właśnie takiej osobie ukazuje się Smoluch. Jednakże opis tej postaci nie może przebiegać tak prostoliniowo jak w wypad-ku konduktora. Wynika to z interpretacyjnych konsekwencji przyjęcia określonego statusu ontologicznego dziwnego stwora. Sposób, w jaki będziemy traktować Smolucha, jest jedno-cześnie opowiedzeniem się za realistycznym lub fantastycznym zakończeniem utworu, wy-borem między sceptycyzmem i wiarą. Możemy więc stwierdzić, że Smoluch jest wyłącznie wytworem wyobraźni szaleńca bądź uznać jego obiektywne istnienie.

Prześledźmy, jak wyglądać będzie w naszym odczuciu sytuacja, gdy uznamy istnienie Smolucha. Obranie takiej ścieżki natychmiast rodzi kilka pytań. Dlaczego Smoluch powo-duje katastrofy? Czemu objawia się tylko Boroniowi? Jakie są okoliczności, w których do-chodzi do poszczególnych wypadków, i czy są one zbieżne? Zanim postaram się udzielić na nie odpowiedzi, najpierw kilka słów o samym Smoluchu.

Analizując twórczość Grabińskiego pod kątem obecności postaci nadnaturalnych, Henryk Dubowik pisze: „w jego utworach powraca przede wszystkim grupa

romantycz-nych upiorów i wampirów, widm i demonów”14. Wyłączając z obszaru refleksji

omawia-ne przez badacza powracające duchy zmarłych i upioromawia-ne kochanice, pozostaniemy z grupą „demonów przyrody”. Dubowik akcentuje ich sięgającą romantyzmu proweniencję, czyni jednak pewne zastrzeżenie: „u romantyków i u Wyspiańskiego mamy wiele bóstw wod-nych i polwod-nych, w utworach Grabińskiego poczesne miejsce zajmują najrozmaitsze demony ognia: salamandry i żywiołaki, czy też demony sadzy, jak napadający na kominiarzy biały

wyrak – wiążące się raczej z miastem”15. Stwory te, choć przebywające w siedliskach

cy-wilizacyjnych, związane są przeważnie z naturą. Na ich tle Smoluch jest kreaturą jedyną w swoim rodzaju:

Smoluch tkwił w organizmie pociągu, przepajał sobą jego wieloczłonowy kościec, tłukł się nie-widzialny w tłokach, pocił w kotle lokomotywy, włóczył po wagonach […] drzemał w duszy pociągu, był jego tajemniczym potencjałem, który w chwilach groźnych, w momencie złych przeczuć wydzielał się, zgęszczał i przybierał ciało [s. 183].

Smoluch nie jest więc ani wytworem sił natury, ani jakąkolwiek formą powrotu zza grobu czy przeniesienia duszy w cudze ciało. Istnienie zawdzięcza kolei. Co więcej, on j e s t

ko-i nieskończone. Umiłowanie ruchu, pędu, ma więc w wypadku Szygonia pewien wymiar tragiczny; zdaje sobie sprawę, że nigdy nie dane mu będzie zrealizować swoich pragnień czy też ambicji, które być może dochodzą do głosu pod postacią sterujących nim sił. Wojciech Tomasik odczytuje motywację Szygonia jako wyraz sta-wiania sztuki przed życiem, czego nie są w stanie pojąć ludzie prostsi, za co jeden z nich płaci najwyższą cenę. Byłby więc tajemniczy podróżnik artystą, którego dziełem jest życie, zob. W. Tomasik, op. cit., s. 114–116.

14 H. Dubowik, Fantastyka w literaturze polskiej. Dzieje motywów fantastycznych w zarysie, Bydgoszcz 1999,

s. 194.

15 Ibidem, s. 196. Badacz niejako przy okazji zauważa oryginalność wielu stworzonych przez

Grabińskie-go na potrzeby swojej demonologii nazw, „przypominających częściowo imiona nadawane diabłom: Żarnik, Pełgot, Czerwieniec, Wodopłoch, Dymostwór”. Co ciekawe, neologizmy Grabińskiego chwalono także przed wojną; zob. J. N. Miller, Dialog Pełgota z Czerwieńcem, „Robotnik” 1922, nr 174.

(10)

231

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

List do Ludwika Bernackiego z 26 VI 1931 r.

Ze zbiorów Biblioteki Ossolineum

(11)

232

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

leją. Świadczy o tym jego – widoczna także i w powyższym fragmencie – wszechobecność. Smoluch przenika każdy element konstrukcyjny pociągu. Swoją postacią potwierdza istnie-nie w nim czegoś istnie-niepojętego; istnie-nie jest bytem istnie-niezależnym od kolei: przez nią zrodzony, jest z nią nierozerwalnie związany. Boroń wspomina, że „wyczuwał jego bliskość wkoło siebie, obecność stałą, ciągłą lubo nienaoczną” (s. 183). Potwór pokazywał się tylko w chwilach szczególnie podniosłych, lecz poza nimi nie znikał, jedynie dematerializował, czekając, aż ponownie przyjdzie jego czas. O wszechobecności i związku Smolucha z samą ideą kolei, jej duchem, świadczy także inny fakt: stwór nie jest widmem objawiającym się tylko w jednym pociągu. Boroń widział go trzy razy, w toku rozwoju narracji spotyka go po raz czwarty, za każdym razem zaś pojawia się on w innym pociągu (trzykrotnie w osobowym, raz w towa-rowym). Stanowi ucieleśnienie mrocznej siły tkwiącej w torach, wagonach, stacjach, być

może nawet emanację tytułowego dla tomu Demona ruchu.

Fizyczność Smolucha została jedynie zarysowana; przyobleka się w człekokształtne cia-ło. Jest zdecydowanie większy niż przeciętny człowiek, czasami nosi czapkę palacza, „ciało jego, zasmolone sadzą, zlane brudnym od węgla potem, wydzielało duszny odór: był w nim zapach włoskiego kopru, swąd dymu i woń mazi” (s. 182). Specyficzny zapach stwora to kolejny element, który zdaje się dowodzić jego związku z duszą pociągu: wcześniej w tek-ście pojawia się opis korytarzowej lampy, wydzielającej woń „przypominającą trochę koper włoski”. To podobieństwo wydaje się nie bez związku.

Boroń, jak już zostało powiedziane, stale wyczuwał obecność Smolucha. Chwilę przed jego pojawieniem odczuwał zwykle dziwny niepokój. Nauczył się rozpoznawać te dreszcze i identyfikować ich przyczynę. Co ciekawe, już od pierwszego razu Boroń wydaje się za-fascynowany tajemniczą postacią. Ujrzawszy, „rzucił się za nim i chciał przychwycić, lecz zjawisko rozpłynęło się w oczach” (s. 182). Nie odczuwa strachu, wręcz przeciwnie – jest zainteresowany, coś przyciąga go do stwora, skoro dąży do fizycznego kontaktu. Co więcej, w tekście nie znajdujemy śladów jakichkolwiek wątpliwości dotyczących istnienia Smolu-cha. Boroń od początku jest przekonany, że kreatura mu się nie przywidziała. Jest to sytu-acja nietypowa: w utworach reprezentujących fantastykę grozy przeważnie dzielimy wraz z  postaciami ich niepewność. Niezbitego przekonania o  tajemniczym, niewyjaśnionym związku między pojawieniem się stwora a następującymi kilka minut później katastrofami konduktor nabiera po trzecim z nim spotkaniu. Związek przyczynowo-skutkowy nie opiera się na racjonalnych podstawach, ma charakter przeczucia; Boroń nigdy nie widział Smolu-cha majstrującego przy pociągu. Mimo wszystko uznaje go za przyczynę wypadków z po-wodu powtarzalności schematu sytuacyjnego. Bohater nie wykazuje oznak strachu, a i sam stwór nie wyrządza mu żadnej krzywdy. Równie dobrze Boroń mógłby uznać go za znak ostrzegawczy zesłany przez dobre moce (zwłaszcza że za drugim razem zjawa wyglądała mniej groźnie, co można rozumieć jako etap familiaryzacji).

Kolejnym nietypowym elementem zachowania Boronia jest brak instynktu samoza-chowawczego. Pomimo przekonania o winie potwora, a co za tym idzie, realności zagro-żenia, gdy zjawa ukazuje się po raz kolejny, nie ucieka. Dlaczego? Odczuciom Boronia do-tyczącym Smolucha poświęcony jest następujący fragment: „Konduktor żywił ku niemu cześć bałwochwalczą zawodowca i lęk jak przed bóstwem złym i niebezpiecznym. Otoczył swoje zjawisko specjalnym kultem, urobił sobie oryginalny pogląd na jego istotę” (s. 183). Bohater boi się stwora, nie jest to jednak strach prymitywny, lecz metafizyczny: boi się jego działań tak, jak inni boją się boskiej kary. To wiele wyjaśnia. Dziki zwierz, który budzi w nas

(12)

233

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

strach pierwotny, stanowi zagrożenie, którego można unikać bądź mu przeciwdziałać. Bo-ska kara, jeżeli w nią wierzymy, jest nieodwołalnym wyrokiem. Stąd „sprzeciwiać mu się uważał konduktor za rzecz zbyteczną, nawet śmieszną; wszelkie ewentualne wysiłki, zmie-rzające ku temu, by zapobiec nieszczęściu, które zapowiadał, byłyby daremne, oczywiście bezskuteczne. Smoluch był jak przeznaczenie…” (s. 183). Smoluch, jako demon kolejowy, decyduje o losach pasażerów, w tym i Boronia.

Poza tym najprawdopodobniej Boroń uznał się za osobę swoiście wyjątkową. Ten, któ-ry rozumie sens kolei, został wybrany przez jej ducha. Konduktor wie, że tylko on widzi Smolucha. „Koledzy, którym zwrócił na to [jego obecność] uwagę, wyśmiali go nazywa-jąc bzikiem”. Bohater za nic miał kpiny maluczkich, skoro „przyszłość przyznała mu rację” (s. 183), posiadł więc za sprawą demona dar podobny jasnowidztwu.

Przeanalizuję teraz pokrótce odmienne stanowisko dotyczące statusu ontologicznego Smolucha. Przyjmijmy, że nie istnieje on obiektywnie; jest wyłącznie wytworem wyobraźni szalonego konduktora. Na samym wstępie należy odrzucić wówczas romantyczną wizję Bo-ronia wybrańca. Wszystkie inne omawiane powyżej elementy konstrukcji postaci Smolucha oraz jego relacji z konduktorem da się tak zinterpretować, by zgadzały się z przyjętym zało-żeniem. Poczucie stałej obecności Smolucha wynikać może z ciągłego odczuwania własnej

choroby – najprawdopodobniej zaawansowanej schizofrenii paranoidalnej16. W chwilach,

w których konduktor traci nad sobą kontrolę, stając się ofiarą własnej przypadłości, projek-tuje ją na zewnątrz, a przybiera ona postać demona swą powierzchownością związanego z koleją. Boroń konstruuje widmo w oparciu o otaczające go bodźce. Stąd usmolone ciało i czapka palacza oraz zapach wagonowej lampy, woń włoskiego kopru. Brak strachu jest tu oczywisty: bohater podświadomie wie, że tak naprawdę nie ma się czego obawiać. Dążenie do nawiązania bezpośredniego kontaktu tłumaczy się tu potrzebą stawienia czoła własnej chorobie, próbą przezwyciężenia jej, tak jak sygnałem takiej nieudanej próby może być za-chwianie wiary w demona, gdy katastrofa nie wydarza się przez dłuższy niż zwykle czas.

Bo też pamiętać trzeba o jednej rzeczy: jeżeli Smoluch jest tylko halucynacją, omamem,

a Boroń w finałowej scenie sam powoduje katastrofę17, to był także sprawcą poprzednich.

Osoby cierpiące na schizofrenię często mają manię wielkości. Ten symptom wydaje się ide-alnie pasować do osobowości Boronia, lansującego własną wizję przeznaczenia kolejnic-twa. Od przekonania o wyższości własnych racji blisko już do zbrodni. Konduktor pogardza przecież pasażerami, którzy w przeważającej większości nie podzielają jego światopoglądu. Jakże łatwo uznać ich w tym momencie za winnych! Według Boronia muszą umrzeć, albo-wiem kiedy oni znikną – zniknie przeszkoda na drodze do urzeczywistnienia własnej wizji. Jednakże Boroń nie jest urodzonym zabójcą. Nie umiałby zabijać z zimną krwią, jest też najprawdopodobniej zbyt słaby na zwycięstwo w bezpośrednim starciu. Poza tym walka twarzą w twarz wystawiłaby siłę jego omamów na ciężką próbę. Zamiast tego konduktor wykorzystuje jako narzędzie mordu miłość swojego życia – pociągi. Nie chcąc odczuwać wyrzutów sumienia, w swoim szaleństwie tworzy na własny użytek widmo Smolucha, de-mona powodującego katastrofy, zwalniając się w ten sposób z odpowiedzialności,

dodatko-16 Zob. M. Jarosz, Co każdy powinien wiedzieć o chorobach psychicznych, Łódź 2004, s. 38–40.

17 Można bowiem jako jednego ze sposobów obrony fantastyczności nowel próbować argumentacji,

w myśl której – absolutnie przekonany o potędze Smolucha jako wykonawcy przeznaczenia – Boroń staje się faktycznie marionetką w rękach niepoznawalnych sił. W ten sposób przeszedłby na kolejny stopień podpo-rządkowania duchowi kolei, stając się egzekutorem jego woli. W tekście brakuje jednak czytelnych sygnałów mogących rozstrzygnąć o prawdopodobieństwie takiej interpretacji.

(13)

234

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

wo zaś wzmacniając swoje poczucie wyjątkowości – jest wszak jedynym, który go widzi. Na poły religijna wiara w stwora zyskuje tu na znaczeniu: przekonanie o niezależnych od naszej ingerencji ścieżkach losu uspokaja sumienie Boronia.

Śladów takiego myślenia możemy próbować szukać w tekście, zwracając uwagę na pew-ne elementy jego kompozycji. Kiedy długa tyrada na temat beznadziejności i pragmatyzmu podróżnych zostaje przepleciona wspomnieniem dwóch wyjątków, powrót do negatyw-nych emocji jest bardziej skokowy, a więc i silniejszy. Stan wzburzenia, który osiąga Boroń, sprawia, że traci kontrolę nad sobą. Dokładnie w tym momencie zaczyna mocniej odczu-wać znajomą obecność kolejowego demona: to Smoluch, mroczna strona jego osobowo-ści, przybył ponownie. Nieżyciowy romantyk-idealista, pod wpływem choroby, raz jeszcze przyczyni się do śmierci niewinnych osób.

Na planie alegorycznym całą opowieść o Smoluchu można by odczytywać jako historię o wierności własnym ideałom niezależnie od okoliczności i na przekór przeciwnościom. Tutaj jednak zajmuję się konstrukcją wydarzeń i ich uzasadnieniem na poziomie podsta-wowym. Przedstawione powyżej rozwiązanie realistyczne jest, być może, interpretacją lo-giczną, lecz nieprzekonującą. Paradoksalnie więcej w niej niewiadomych, niż w wypadku uznania fantastycznej motywacji przedstawionych wydarzeń. Trudno w tekście odnaleźć

i w wiarygodny sposób uzasadnić sygnały choroby psychicznej Boronia18. Moim zdaniem

jest to zbędne. Grabiński w swoich szkicach19 dokonuje podziału literatury fantastycznej na

fantastykę niższego rzędu i tzw. metafantastykę czy inaczej: „psychofantazję”, która –

we-18 Choć uznaję, że nie jest to niemożliwe, daleki jestem bowiem od skrajności retoryki „powrotu do

tek-stu” – stąd pluralistyczne podejście do postaci Smolucha, omówienie konsekwencji znaczeniowych wynikają-cych z dwóch przeciwstawnych strategii interpretacyjnych (tak jak je rozumie Stanley Fish, zob. idem, Co czyni

interpretację możliwą do przyjęcia?, [w:] idem, Interpretacja, retoryka, polityka, red. A. Szahaj, przekład zbior.,

Kra-ków 2002, s. 115–119).

19 M.in. S. Grabiński, O twórczości fantastycznej. Jej geneza i źródła. (Wstęp do szkicu), „Lwowskie

Wiadomo-ści Muzyczne i Literackie” 1928, nr 10. Zob. także A. Hutnikiewicz, Teoria literacka Stefana Grabińskiego, „Pomo-rze” 1957, nr 14, s. 3.

Ilustracja do noweli

Engramy Szatery,

„Naokoło Świata” 1926, nr 28, rys. J. Kożuchowski

(14)

235

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

Karta wpisowa Grabińskiego w semestrze letnim roku akademickiego 1908/1909. Ze zbiorów Państwowego Archiwum Obwodu Lwowskiego

(15)

236

1(11)/2013

LIT

TER

ARIA C

OPERNIC

ANA

dle omówienia Terleckiego – „wychodzi od faktów życia rzeczywistego i logiką tego życia

przedłuża je poza rzeczywistość, otwiera ich nieskończoną, metafizyczną perspektywę”20.

Nowele Grabińskiego reprezentują właśnie ten gatunek, stąd „pewne realne, empirycznie sprawdzalne, ale wyjątkowe i zagadkowe poniekąd właściwości ustroju psychicznego

czło-wieka”21 są w nich punktem wyjścia i przez swoją zagadkowość, pozbawione racjonalnego

wytłumaczenia, skłaniają do przystania na odpowiedź sugerowaną przez autora – odpo-wiedź pochodzącą nie z tego świata. W tym miejscu po prostu musi się znaleźć fragment monografii autorstwa Hutnikiewicza:

[Nowele Grabińskiego] komponowane są niemal na zasadzie matematycznych równań. Każ-dy najdrobniejszy fakt, napomknięty zdawałoby się mimochodem, ot tak, od niechcenia, bez szczególnego związku z istotą rzeczy szczegół lub właściwość przedmiotu, okazują się po czasie koniecznym ogniwem w wątku zdarzeń, zmierzających z nieubłaganą konsekwencją ku nie da-jącym się uniknąć następstwom. Ta żelazna logika w rozwijaniu motywów fabularnych sprawia, że mimo fantastyczności założenia, całkowitej niekiedy irracjonalności pomysłu, opowiadania Grabińskiego mają niezwykłą zdolność i moc fascynowania. Wywiązuje się z nich jakaś nieod- parta sugestia, co każe wierzyć tym dziwacznym, niesamowitym historiom na przekór ostrzeże-niom i perswazjom tzw. rozsądku i praktycznej trzeźwości [TLSG, s. 392].

Chciałbym w tej chwili wykazać, jak istotne są to szczegóły. Otóż muszę się w tym miejscu przyznać do pewnej manipulacji. W toku wywodu pozwoliłem sobie pominąć dokładniej-sze przybliżenie okoliczności wypadku pociągu towarowego, sygnalizując jedynie, że tako-wy miał miejsce jako jeden z czterech będących udziałem Smolucha/szalonego Boronia. W utworze jego opis wygląda tak:

Pięć lat temu, jadąc osobowym do Bąska, zoczył go Boroń między dwoma wozami przejeżdża-jącej mimo towarówki, która zdążała ze strony przeciwnej do Wierszyńca. Smoluch siedział w kucki na zderzakach i bawił się łańcuchami. Koledzy, którym zwrócił na to uwagę, wyśmiali go, nazywając bzikiem. Lecz najbliższa przyszłość przyznała mu rację; towarowy, przejeżdżając przez podmulony most, runął w przepaść tej samej nocy [s. 183].

Zajmujący zaledwie kilka linijek utworu fragment w ostatecznym rozrachunku zdaje się przekonywać o słuszności interpretacji fantastycznej. Cała teoria szaleństwa Boronia opiera się na założeniu, że jego celem było zabijanie pasażerów, winnych niepojmowania istoty ko-lei. Tymczasem katastrofa, o której tu mowa, przydarzyła się pociągowi towarowemu. Po-nadto Boroń nie miał żadnej możliwości wpłynięcia na to wydarzenie. W wypadku trzech pociągów osobowych był on na służbie, wśród pasażerów: mógł ingerować. Towarowy zaś mija tylko konduktora zaskoczonego obecnością widziadła. Jego reakcja jest inna, niż w po- zostałych wypadkach: natychmiast zwraca się do kolegów, lecz zostaje niezrozumiany, ka-tastrofie nic nie zapobiega.

Przypadek towarowego jest więc całkowicie poza schematem. W nim tkwi tak szeroko komentowana przez Hutnikiewicza waga szczegółów w historiach snutych przez Grabiń-skiego. Jednocześnie technika ta to swoisty powiew świeżości; standardowe opowiadanie

20 T. Terlecki, op. cit., s. 821–822.

(16)

grozy operuje niedopowiedzeniami, „rozmywają bowiem linię podziału między zwykłym i niezwykłym, prowadząc w krańcowym przypadku do obrazu o podwójnym sensie:

fanta-stycznym i realifanta-stycznym”22. Jednakże większość autorów elementy podające w wątpliwość

racjonalne wytłumaczenie umieszcza dla zwiększonego efektu w zakończeniu opowieści. Grabiński grozę buduje inaczej: wychodząc od realistycznej sceny, wprowadza stopniowo zjawiska paranormalne, by w finale pozornie uciąć wszelkie spekulacje na rzecz psycholo-gicznego prawdopodobieństwa. W ten sposób wywołuje konsternację w umyśle czytelnika. Zdezorientowani, być może rozczarowani, wszak oczekiwaliśmy zagadki, wracamy do tek-stu, przyglądamy mu się uważniej. Przy ponownej lekturze dochodzimy w końcu do cyto-wanego fragmentu, jedynego, który przeważa szalę na korzyść fantastyczności świata i daje-my się uwieść sile perswazji takiego rozwiązania. Dopiero tu dopada nas prawdziwa groza.

22 M. Wydmuch, op. cit., s. 20.

Cmentarzysko lokomotyw,

Ścinawka Średnia, pow. kłodzki, fot. Nameless, 2006 r.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Instrukcje do pracy własnej: Skorzystaj z wiadomości pod linkiem https://kultbezp.ciop.pl/P_O_Z_I_O_M_4/Startowa_STRONA.htm moduł 3 lekcja 7 Temat: Czynniki psychofizyczne

Rasizm jest to zjawisko społeczne i polityczne polegające na dyskryminacji przedstawicieli jednej rasy przez drugą.. Jest ono charakterystyczne dla obszarów gdzie występują

Instrukcje do pracy własnej: Skorzystaj z wiadomości pod linkiem https://kultbezp.ciop.pl/P_O_Z_I_O_M_4/Startowa_STRONA.htm moduł 3 lekcja 7 Temat: Czynniki psychofizyczne

Instrukcje do pracy własnej: Skorzystaj z wiadomości pod linkiem https://kultbezp.ciop.pl/P_O_Z_I_O_M_4/Startowa_STRONA.htm moduł 3 lekcja 7 Temat: Czynniki psychofizyczne

Instrukcje do pracy własnej: Skorzystaj z wiadomości pod linkiem https://kultbezp.ciop.pl/P_O_Z_I_O_M_4/Startowa_STRONA.htm moduł 3 lekcja 7 Temat: Czynniki psychofizyczne

Instrukcje do pracy własnej: Skorzystaj z wiadomości pod linkiem https://kultbezp.ciop.pl/P_O_Z_I_O_M_4/Startowa_STRONA.htm moduł 3 lekcja 7 Temat: Czynniki psychofizyczne

Instrukcje do pracy własnej: Skorzystaj z wiadomości pod linkiem https://kultbezp.ciop.pl/P_O_Z_I_O_M_4/Startowa_STRONA.htm moduł 3 lekcja 7 Temat: Czynniki psychofizyczne

jako problem wydawniczy autorstwa Magdaleny Byrskiej, Marleny Skrok oraz Doroty Kryj, w którym zawarto namysł badawczy, towarzyszący pionierskiej edycji niewydanych dotąd tekstów