Marzenna Straszewicz
"Jean Puyo interroge le Père Congar :
une vie pour la verité", Paris 1975 :
[recenzja]
Collectanea Theologica 47/1, 225-227
Collectanea Theologica 47(1977) f. I
R E C E N Z J E
Jean Puyo interroge le P ère Congar. Une vie pour la vé rité, Paris 1975, Cen
turion, s. 239 (Les in tervie w s).
W w yd aw n ictw ie „Centurion” ukazały się trzy książki z se r ii W y w ia d y , poświęconej w ybitnym ludziom w spółczesn ego K ościoła. Redaktor se r ii, Ja cques D u - q u e s n e , p rzygotow ał wywliady z bp M a t a g i r i n i z o. M. D. C h e n u . Trzecią pozycją serii jest w yw iad z o. Y ves C o n g a r e m , dom i nikaninem , przeprow adzony przez Jean P u y o .
Z tej w yjątk ow ej rozm owy, zajm ującej w druku p raw ie 240 stiron, czy telnik dowiaduje się od sam ego o. C o n g a r a o jego życiu i pracy. W ielki teolog opow iada o sw oim d zieciństw ie, latach stud iów , k rystalizow an iu się pow ołania zakonnego, o pierw szych pracach nauk ow ych i duszpasterskich, o trudnym ok resie nieporozum ień ze Stolicą A postolską, o pracy eksperta soborowego, o sw ojej p ostaw ie w obec Boga, K ościoła i problem ów w sp ół czesnego św iata.
C o n g a r snuje w spom n ien ia z w łasn ego życia i zw ierza się ze sw oich poglądów, obaw, nadziei, przeżyć. Osobiste w ypow iedzi nabierają cech św ia dectwa danego B ogu i w ierze. Taki charakter m ają zw łaszcza trzy ostatn ie
r o z d z i a ł y książki: K to je st m oim Bogiem?, Jaki je st m ój Kościół? i P rze ży
w an ie p ro b le m ó w . C o n g a r nie unika zw ierzeń dotyczących jego życia
z Bogiem , dziedziny m odlitw y, dz-iejów jego p ow ołania zakonnego. M ówi też 0 szczęściu płynącym z faktu, że jest chrześcijaninem i zakonnikiem . P od kreśla, że nigdy n ie przeżyw ał kryzysu w iary. Przeciw nie, jego życie nabiera sensu w łaśn ie dzięki w ierze. W niej w zrastał L n igd y n ie szukał innych r o z wiązań. Jego m iłością jest Bóg, Jezus C hrystus, Kościół, m odlitw a (is. 235— —236).
C o n g a r opowiada też o w p ływ ie osob istych zam iłowań i reflek sji na jego m yśl teologiczną. Lektura Pism a św. ukazała mu pojęcie ludu Bożego 1 jego historii. R efleksje snute w okół P aw iow ego pojęcia ofiary (Rz 12,1) spraw iły, że sam przeżyw a sw oje życie jako w szystko .ogarniającą d ożyw ia jącą ofiarę, a zarazem ukazały m u, że życie każdego chrześcijanina jest ofiarą, składaną dzięki duchowem u kapłaństw u (s. 165—166). Podobnie duży w pływ n a jego życie w yw arła ,idea planu Bożego. Ludzie rzadko dostrzega,ją sw oje niepow tarzalne poW ołanie, ukryte pod codziennością wydarzeń, obo w iązków rodzinnych, pracy, choroby. Dla C o n g a r a każda czynność jest w ypełn ien iem planu B ożego i realizow aniem w ezw ania Boga do sp ełn ienia określonego zadania (s. 166—167). To osobiste religijn e p rzeżyw anie prawd Bożych zn alazło w yraz w jego teologii, m. in. w k oncepcji ludu Bożego, roli św ieckich w planie zbarwczym, w sform ułow aniu — w ostatnich latach — m yśli o m ioisterium św ieckich.
Z tego. rodzaju osobistym i zw ierzeniam i łączą się ściśle w ypow iedzi na tem aty teologiczne. O. C o - n g a r opowiada o- sw oich p ierw szych pracach
2 26 R E C E N Z JE
i kontaktach, które w płynęły na kierun ek jego zainteresow ań i postaw ę, ja
ką w obec nich przejm uje. W krótce po otrzym aniu św ięceń kapłańskich w 1930 r. uśw iadom ił sob ie sw oje p ow ołanie -ekumeniczne. Spraw ie ek u m e nizm u oddał slię z pełnym zaangażow aniem i entuzjazm em , poświęcając jej sw oje m odlitw y, czas, zdolności, dar tolerancji w yn iesion y ,z domu rodzin nego. S tu diow ał pism a L u t r a , .nawiązywał kontakty z przedstaw icielam i innych w spólnot chrześcijańskich, szukał tego, co łączy, starał się przełam y w ać uprzedzenia d w zajem ne niechęci. Zajm ował się także zagadnieniem żydowskim .
Od początku swego życia kapłańskiego C o n g a r łączył pracę naukową z działalnością duszpasterską. U trzym yw ał kontakty z Akcją Katolicką i z grupam i JOC. D ały m u one znajomość środow iska katolików św ieckich, ich problem ów, zapiału ii w ielk iego zaan gażow an ia w sp raw y Kościoła. B e z pośrednim u koronow aniem ów czesnych przem yśleń jest dzieło Jalptns pour
mnie th éologie du laïcat, opublikow ane w 1953 r. W pow ojennym ok resie
.wielkiego ożyw ienia1 religijn ego w e F rancji łączyły C o n g a r a liczn e przy ja cielsk ie w ięzy z księżm i-robotnikam i, wśród których b y li także dom ini k an ie. Sam jednak nie poszedł tą drogą i z tego pow odu — jak przyznaje — n ie zna w ielu problem ów św iata robotniczego (s. 54).
P race C o n g a r a z teologii laik atu p ozostają w ścisłym związku z jego pracami eklezjologicznym i. U kochanie Kościoła jest jakby pieczęcią w y ciśn ię tą na w szystk ich dziedzinach jego działalności. Z m iłości do Kościoła w y p ływ a jego żarliw ość w podejm ow aniu w ytężon ej pracy naukow ej, k o n ty n u o wanej do dziś, mimo poważnej choroby i podeszłego w ieku (72 lata). O sw o jej m iłości do K ościoła C o n g a r m ówi często, zaw sze w słow ach prostych i w zruszających, a jego życie św iadczy o prawdzie tych słów. Jego prag nieniem jest przyczyniać się do tego, by K ościół szedł naprzód (s. 154). P a rad ok salnie, w łaśn ie p race eklezjologiczne — obok działalności d uszpaster skiej i ekum enicznej — stały się na początku lat pięćdziesiątych przyczyną od sun ięcia go przez Stolicę A postolską od czynnej pracy naukowej i dusz p astersk iej. Tym, co w pierw szym rzędzie budziło niepokój Rzym u, była jego w izja K ościoła. O. C o n g a r bow iem .zakwestionow ał piram idalną strukturę Kościoła, zastępując ją koncepcją ludu Bożego, w której jest m iejsce na ak tyw ną działalność w szystkich chrześcijan i(s:. 102). Na skutek tych trudności m usiał opuścić Francję. W yjechał do Jerozolim y, a potem do A nglii. Okres w ygnania sk ończył się w grudniu 1956 r. C o n g a r zam ieszkał w tedy na w iele lat w Strasburgu i tam podjął przerwaną działalność.
J a n X X III, który znał k siążk i C o n g a r a , w ezw ał go do Rzymu jako k onsu ltora przedsoborowej kom isji teologiczn o-bib lijn ej. Tak zaczęła się w ie loletn ia, w ytężona praca na rzecz odnow y soborowej. W rozdziale p o św ię conym soborowi o. C o n g a r opowiada o pracach przed i w czasie soboru,
o licznych spotkaniach i k onferencjach, o dyskusjach i ścieraniu się p oglą d ów oraz opracow yw aniu dokum entów soborow ych. C harakteryzuje rów nież w iele w ybitnych postaci soboru, ojców i teologów. Jest um iarkowany w w y daw aniu sądów, ale jednocześnie nie przem ilcza trudności, jakie m usieli prze zw yciężyć rzecznicy odnow y. Jako przykłady k ontrow ersji teologicznych pto-
da-je dyskusję z ok resu przygotow aw czego na tem aty m ariologiczne (s. 125— 126), a z prac w cza sie soboru dyskusję nad tytu łem I rozdziału k onstytucji o K ościele, <p!ojęciem ludu Bożego i ujęciem m ałżeństw a jako sakram entu m iłości (s. 141— 142). W iele uw agi poświęca om ów ien iu obecności na soborze obserw atorów innych Kościołów; z niepokojem i troską rozważając brak wśiród nich obserw atorów praw osław nych.
Odpowiedzi soboru na istn iejące problem y nie zaw sze są, jego zdaniem , wystarczające. Dzieło zostało rozpoczęte, ale w iele zagadnień wym aga uzu pełnienia. C o n g a r w ym ien ia tu kolegialność, rolę św ieck ich w K ościele, m isje i ekumenizm. Pesym istom przypomina rozmowę, jaką m iał z H. K ü n - g i e m. Porów nał w tedy dzieło soboru do naczynia w ypełnionego w połow ie
R E C E N Z JE
227
płynem. Na uw agę K ü n g a , że naczynie jest w ięc w połow ie puste, C o n g a r odpowiedział, że nie jest tak źle, skoro połowa naczynia została już napełniona (s. 131).
Osoba tego znanego teologa zajm uje w -książce stosun k ow o dużo m iejsca. C o n g a r z w łaściw ym s-obie -pragnieniem szuk ania tego, co jest w cudzych poglądach p ozytyw ne, podkreśla zasługi K ü n g a z ok resu soboru, a potem w -redakcji „Goncillum”, wypraża się z w ielk im uznaniem o jego książce o K ościele, m ów i o jego- bezw zględnej szczerości, bezkom prom isow ości i o d daniu dla K ościoła. Za'zna-cza jednocześnie, że n ie zgadza się z jego w ielom a w ypow iedziam i i p ostaw ą „■rewolucjonisty”. Poglądy teologa z T ybingi są przyczyną niepokoju Ojca św. i k ied yś C o n g a r m usiał go zapew niać, że K ü n g jest chrześcijaninem (s. 160— 163).
C o n g a r w idzi szybk ie przem iany, jakim podlega św iat w spółczesny. Dokłada w szelkich starań, by utrzym ać z nim łączność i zrozum ieć m łode p okolenie. Pracuje do 11 godzin dziennie, dużo czyta, ma w iele osobistych k ontaktów , pragnie być łącznikiem m iędzy dawnym a w spółczesnym K ościo łem (s. 221—222). Często m ów i o sobie, że iest człow iekiem tradycji. Uw aża, że postęp, tworzenie nowego, jest m ożliwe w oparciu o osiągnięcia przeszłych pokoleń, o dziedzictw o k ulturaln e otrzym ane od przodków. D zięki tradycji nie zaczynam y od zera, ale w pisujem y sw oje osiągnięcia w historię. Sw e zadanie w id zi w tym , by pośród d zisiejszych przemian, św iadczyć o tradycji, a, chodzi m u zaw sze o tw órczy przekaz, ni-e zaś o n iew oln icze n aśladow an ie przeszłość# (s. 35, 185, 239).
Książka, jest interesującą autobiografią jednego z najw ybitn iejszych t e o logów w spółczesnych. Zaw iera jego credo, dojrzałe i mądre, rozważne, n a c e chow ane m iłością oraz trzeźw ą oceną ludzi i sytuacji. N iektóre .zagadnienia zostały potraktow ane pobieżnie, odczuw a się brak ich pogłębienia, n iek ied y n aw et dokończenia, m yśli. Jest to konsekw encją przyjętej form y literack iej. Jak w każdej rozm owie, tak i tu tem aty sp latają się ze sobą, rodzą się co raz now e skojarzenia, przypom inają różne sprawy, pojaw iają dygresje. N a daje to jednak k siążce charakter bardzo żyw y, niem al beletrystyczny. Czyta się ją z zaciekaw ieniem także dlatego, że narratorem jest aktyw ny uczestnik opisyw anych wydarzeń. P olsk i czyteln ik m oże być n iek ied y zaskoczony ła godnym p otraktow aniem przez o. C o n g a r a palących i bolesnych proble m ów nurtujących K ościół <np. kryzysu kapłaństw a). W ynika to w szakże z a równo z sytuacji K ościoła na Zachodzie, jak i z jego- osob istej postaw y, pragnie on bowiem , by — mimo trudności i konfliktów — panowały w K oś ciele wolność i miłość.
M arzenna S tra sze w ic z, K ra k ó w
Karl BAUS, H ans-G eorg BECK, Eugen EWIG, Hermann Josef VOGT, Die
R eichskirche nach K on stan tin dem G rossen, część II: Die K irch e in Ost und W est von Chalkedon bis zu m F rü h m ittelalter (451—700), Freiburg—Basel—
Wien 1975, Verlag Herder, <s. X V I+352 <H andbuch der K irchengeschichte, w yd. Hubert J e d i n, t. II/2).
Druga część drugiego tomu, w ydaw anego przez H. J e d i n a podręcznika
H andbuch der K irchengeschichte, zam yka część poświęconą starożytności.
Ostatnio w ydany w olum en jest — w przeciw ieństw ie do pierwszych dwu, dzieła E. B a u s a, pracą zbiorową, w której część poświęconą historii w cze snego Bizancjum opracował H. G. B e c k , rozdziały o Kościele łacińskim w tym czasie napisał E. E w i g , a partię poświęconą życiu wewnętrznem u Kościoła opracowali: K. B a u s i H. J. V o g t . Całość, prócz w ykazów bi bliograficznych ogólnych i szczegółowych, opatrzono tablicam i papieży, syno dów, cesarzy i królów. Tablic takich brak w tom ie pierwszym.