• Nie Znaleziono Wyników

O czym myślimy, a o czym nie myślimy?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O czym myślimy, a o czym nie myślimy?"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)



WIESŁAW ŁUKASZEWSKI1

Szkoła WyĪsza Psychologii Społecznej Wydział Zamiejscowy w Sopocie

O CZYM MY

ĝLIMY,

A O CZYM NIE MY

ĝLIMY?

Jerzy M. BrzeziĔski w swoim artykule przedstawił wiele waĪnych problemów, które powinny staü siĊ przedmiotem Ğrodowiskowej dyskusji nad stanem psychologii w Polsce. W niniejszym artykule wskazuje siĊ na szereg innych problemów, do których naleĪą miĊdzy innymi: (1) kastowoĞü i elitarnoĞü publikacji naukowych i towarzysząca temu pogarda dla monografii naukowych z prawdziwego zdarzenia; (2) bezkrytycyzm i brak skromnoĞci z jednej strony, a z drugiej naciski na koniecznoĞü publikowania, co sprawia, Īe spora czĊĞü materiałów kierowanych do publikacji nie spełnia elementarnych standardów naukowych; (3) jĊzyk (jĊzyki) tekstów kierowanych do publikacji, i nieraz publikowanych, daleki od poprawnoĞci; (4) koncentracja uwagi na punktach, listach i indeksach zamiast na odkryciach naukowych oraz (5) przenoszenie badaĔ psychologicz-nych w sferĊ wyobraĨni – zastĊpowanie rzeczywistych aktorów i rzeczywistych sytuacji historyj-kami przetwarzanymi w wyobraĨni.

Słowa kluczowe: jĊzyk psychologii, odkrycia naukowe, oceny parametryczne.

Inspirujący artykuł Jerzego M. BrzeziĔskiego skłonił mnie do dyskusji na temat zawartych w nim treĞci. Nie dlatego, Īe Autor nie ma racji (ma jej aĪ za wiele!), ale dlatego, Īe pominął on wiele waĪnych aspektów, wartych refleksji. MyĞlĊ, Īe stanowisko przedstawione przez BrzeziĔskiego jest w znacznej mierze zachowawcze. PodąĪĊ najpierw torem myĞli Autora, a potem ukaĪĊ pominiĊte przez niego, a – moim zdaniem – waĪne zjawiska.

Adres do korespondencji: WIESŁAW ŁUKASZEWSKI – Szkoła WyĪsza Psychologii Społecznej, Wydział Zamiejscowy w Sopocie, ul. Polna 16 / 20, 81-745 Sopot; e-mail: wlukaszewski@ gmail.com

(2)

Trudno nie zgodziü siĊ z BrzeziĔskim, Īe psychologia naleĪy do dyscyplin naukowych ponadkulturowych, ponadjĊzykowych, ponadwyznaniowych. Lokal-ne w psychologii nie są ani problemy, ani metody. Lokalne mogą byü co najwy-Īej wyniki – specyficzne dla danych warunków czy danego czasu. Zaufanie in-terpersonalne rozumie siĊ na całym Ğwiecie podobnie, bada podobnymi metoda-mi, ale uzyskuje róĪnice lokalne – na przykład wysokie wskaĨniki zaufania w Danii, a bardzo niskie w Polsce. Spora czĊĞü spoĞród ponad 2500 metaanaliz dostĊpnych na temat zaufania interpersonalnego w bazie EBSCO dobrze to uka-zuje. Rozwiązujemy te same problemy, co nasi koledzy z całego Ğwiata. Wyniki niekiedy siĊ replikują, niekiedy nie. Melvin Lerner (1980) wykazał, Īe Amery-kanie wierzą w sprawiedliwe urządzenie Ğwiata, zaĞ Dariusz DoliĔski – Īe Pola-cy wierzą, iĪ Ğwiat jest urządzony niesprawiedliwie (DoliĔski, 1993). I to jest szczególnie ciekawe.

Nie do koĔca zgadzam siĊ jednak z autorem, Īe nazwy, takie jak Nebraska

Symposium on Motivation czy PoznaĔ Studies in the Philosophy…, i tym

podob-ne, mają znaczenie tylko sentymentalne. MyĞlĊ, Īe jest to – zresztą słusznie – raczej akcentowanie marki, a mniej wyraz lokalnych sentymentów.

Sprawy jĊzyka (jĊzyków) publikacji: coĞ wiĊcej niĪ jĊzyk angielski

Od pewnego czasu dyskusje wokół jĊzyka dotyczą w polskiej psychologii alternatywy, czy publikowaü w jĊzyku polskim czy angielskim, lub koniunk- cji – publikowaü po polsku i po angielsku. W kaĪdym razie publikowaü. Pomija siĊ tymczasem wiele innych waĪnych kwestii (i to jest teĪ słaboĞü tekstu BrzeziĔskiego):

1. Dla kogo piszą uczeni?

2. Czy autor ma istotnie coĞ do zakomunikowania Ğwiatu w jakimkolwiek jĊzyku?

3. Czy z perspektywy poznawczej lepiej jest, Īeby „Ğwiat” dowiedział siĊ, co ja myĞlĊ, czy teĪ lepiej jest, Īebym ja wiedział, co myĞli „Ğwiat”?

4. Czy jĊzyk ma byü miĊdzynarodowy, czy najpierw poprawny i komunika-tywny?

5. Czy ktoĞ czyta to, co napiszemy, i kto to jest?

Przyjrzyjmy siĊ temu, bo wiele tu złudzeĔ, mitów, a co najmniej nieporozumieĔ.

(3)



Gra szklanych paciorków,

czyli dlaczego polscy uczeni gardzą popularyzacją nauki

W krĊgach akademickich doĞü powszechne jest przekonanie, Īe publikacje naukowe są przeznaczone dla uczonych. Dlaczego miałoby byü inaczej – zapyta ktoĞ. Jest to przecieĪ szczególna forma uczonego dyskursu, w którym specjaliĞci, mający wiedzĊ, znający terminologiĊ i metodologiĊ, wymienią ze sobą odkrycia, jak kolekcjonerzy wymieniają znaczki czy cenne okazy miĞnieĔskiej porcelany. Przypomina to do złudzenia Hermana Hessego GrĊ szklanych paciorków. Wta-jemniczeni wiedzą, niewtajemniczeni nie muszą wiedzieü, a nawet jeĞli siĊ do-wiedzą, to nie zrozumieją. SłyszĊ na przykład, Īe publikacje udostĊpniające wie-dzĊ niewtajemniczonym to „michałki”, a udostĊpnianie wiedzy w jĊzyku ojczy-stym to coĞ takiego, jak malowanie pisanek na Wielkanoc. Byłbym bardzo cie-kaw, co powiedzieliby o tym (gdyby mieli okazjĊ i moĪliwoĞü) Jay Gould, Jane Goodall, Daniel Kahneman, Michael S. Gazzaniga czy Judith R. Harris, autorzy fascynujących prac popularyzujących wiedzĊ (Gazzaniga, 2011; Goodall, 1995; Gould, 1991; Harris, 2010; Kahneman, 2013).

ZałoĪenie, Īe wiedza jest elitarna, Īe naleĪy publikowaü wyłącznie dla uczo-nych kolegów, jest nie tylko kastowe, ale dysfunkcjonalne. W polskiej polityce naukowej niestety powszechne, w polskiej psychologii teĪ. W konfrontacji z nasilaniem siĊ antynaukowych postaw, w konfrontacji z szerzeniem siĊ sza-maĔstwa wszelkiej maĞci, lekcewaĪenie popularyzacji nauki (podkreĞlam: nauki, a nie osobistych mniemaĔ) wydaje siĊ wyjątkowo krótkowzroczne. To jedno. Sprawa druga: niedorzeczne wydaje mi siĊ dyskutowanie, czy badacze pracujący w Polsce powinni publikowaü po polsku, tak samo jak niedorzeczne wydałoby mi siĊ pytanie, czy badacze rosyjscy powinni publikowaü po rosyjsku, a amery-kaĔscy po angielsku. Badacze są czĊĞcią społeczeĔstwa, poĞród którego pracują. Odmowa publikowania w jĊzyku ojczystym wydaje siĊ działaniem na szkodĊ własnego społeczeĔstwa. Z pewnoĞcią jest wystawianiem potencjalnych czytel-ników na doniesienia o tak zwanych odkryciach naukowców publikowane przez tabloidy. Doniesienia, których najczĊĞciej nawet sprostowaü nikt nie jest w stanie.

Publish or perish:

publikuj cokolwiek zdołasz napisaü

KaĪdy, komu przypadł obowiązek recenzowania tekstów proponowanych do publikacji w czasopismach (takĪe projektów badawczych aplikujących o granty), wie, jak wielka jest liczba prac na kompromitująco niskim poziomie. Prac

(4)

starczy zajrzeü do bazy EBSCO, aby siĊ przekonaü, Īe znaczna czĊĞü dokumen-towanych tam publikacji to intelektualny Ğmietnik. Znajdziemy tam tysiące prac bĊdących Ğwiadectwem niekompetencji merytorycznej autorów, niekompetencji metodologicznej, ale teĪ tekstów, które do dorobku wiedzy nie wnoszą nic istot-nego (a czasem nie wnoszą zupełnie nic). Niekiedy dostarczają ciekawostek, na które czekają tabloidy. MoĪna na to popatrzeü jak na objaw braku samokrytycy-zmu albo ogólniej braku skromnoĞci, ale moĪna to potraktowaü jak objaw despe-racji: publish or perish! PoniewaĪ nikt nie chce ginąü, wiĊc za wszelką cenĊ trzeba publikowaü. JeĞli tekst zaczyna siĊ od stwierdzenia, Īe podstawowe pojĊ-cie „nie podlega definiowaniu”, a potem autor proponuje tak zwaną operacjona-lizacjĊ tego pojĊcia i narzĊdzie pomiarowe (autentyczne!), to wszelki komentarz jest zbyteczny. JĊzyk tekstu nie ma Īadnego znaczenia.

W zachĊtach do publikowania kryje siĊ załoĪenie, Īe kaĪdy, kto cokolwiek napisze, ma tym samym coĞ do powiedzenia. A jeĞli ma coĞ do powiedzenia, to powinien to koniecznie powiedzieü po angielsku. Prowadzi to wprost do patolo-gii, o czym niĪej.

„ĝwiat” o mnie czy ja o „Ğwiecie”?

Nie wiem, do jakiego stopnia jest to powszechne. DomyĞlam siĊ, Īe czĊste. Samokrytyczni uczeni czasem myĞlą o tym, co z ich dorobku ma (lub miałoby w pewnych warunkach) miejsce w nauce Ğwiatowej, a co ma lub w pewnych warunkach miałoby miejsce co najwyĪej w nauce lokalnej. Zazwyczaj okazuje siĊ, Īe w nauce lokalnej mieĞci siĊ sporo, a nauce Ğwiatowej niewiele. Sam, choü przez lata napisałem sporo, gdy o tym myĞlĊ, widzĊ nie wiĊcej niĪ dwie trzy prace, które mogłyby (gdyby wtedy opublikowane były w jĊzyku miĊdzynaro-dowym) zainteresowaü Ğwiat. Przekonanie, Īe wszystko (no, dobrze – wiĊk-szoĞü), co napiszĊ, jest a priori elementem dorobku Ğwiatowej nauki, jest niczym wiĊcej niĪ przejawem beztroskiej megalomanii.

Jest to oczywiĞcie kwestia wyboru. Sam nie mam ambicji rzucania Ğwiata na kolana, waĪniejsze wydaje mi siĊ to, co robią i piszą inni.

Ale jest jeszcze druga strona zjawiska. Czy jeĞli juĪ to ktoĞ napisze i opubli-kuje w miĊdzynarodowym jĊzyku, to jest teĪ ktoĞ, kto to czyta. Wolałbym nie przytaczaü przykładów, ale przyjrzyjmy siĊ temu, bo obraz bynajmniej nie jest optymistyczny.

(5)



JĊzyk miĊdzynarodowy, czy jakikolwiek, ale poprawny?

Natarczywa presja na publikowanie w czasopismach obcojĊzycznych spra-wia, Īe z pola widzenia schodzi problem posługiwania siĊ jĊzykiem ojczystym. Choü wydaje siĊ to mało prawdopodobne, nie brak dowodów na skrajną niekom-petencjĊ jĊzykową autorów tekstów polskojĊzycznych. JeĪeli (kolejny autentyk) przychodzi nam czytaü pracĊ, w której na ponad jednej strony nie ma ani jednego podmiotu, to co tu komentowaü. Wydawałoby siĊ, Īe kaĪdy wykształcony czło-wiek zna prostą zasadĊ jĊzykową: podmiot, orzeczenie, dopełnienie. Nie kaĪdy. Nie zna, ale chce publikowaü. A moĪe nie tyle chce, co musi.

Nieraz w róĪnych recenzjach pisałem (jestem pewny, Īe nie tylko ja), Īe nie rozumiem tego, co czytam. Dopuszczam myĞl, Īe to mój problem, nie dopusz-czam jednak myĞli, Īe w kaĪdym wypadku. Teksty pozbawione bywają definicji podstawowych pojĊü, tak jakby wystarczało przekonanie, Īe przecieĪ jakoĞ siĊ rozumiemy. JĊzyk nadĊty, nafaszerowany amerykanizmami, czĊsto proste spra-wy spra-wyraĪający w sposób zadziwiająco zawiły. Podobnie pod wzglĊdem jĊzyko-wym wygląda wiele prezentacji na konferencjach, sesjach plakatowych i (za-pewne) wykładach uniwersyteckich. JĊzyk polski to słaba strona wielu polskojĊ-zycznych publikacji psychologicznych. CzĊsto współczujĊ redaktorom, którzy chcąc nie chcąc, muszą coĞ z tym zrobiü.

Potrzeba monografii

Dyktatura bibliometryczna, jaką narzucili przedstawiciele nauk Ğcisłych, skazuje na zagładĊ monografie naukowe. W kaĪdym razie w Polsce. W naukach społecznych monografia to próba (czasem bardziej, czasem mniej udana) syntezy dotychczasowego dorobku danej dyscypliny. W psychologii mamy bezlik da-nych empiryczda-nych i niezbyt wiele udada-nych syntez. W polskiej psychologii mo-nografie są w zaniku, bo monografii nie opłaca siĊ pisaü. Wszyscy to wiedzą. Znakomitym, choü negatywnym przykładem jest psychologia motywacji. Mono-grafie na temat motywacji piszą Niemcy, Amerykanie (Gollwitzer i Bargh, 1996). Fascynująca monografia Marii Lewickiej na temat psychologicznych funkcji miejsca, w którym ludzie Īyją, naleĪy do nielicznych wyjątków (Lewicka, 2012). Napisana przed prawie piĊüdziesiĊciu laty Eksperymentalna psychologia emocji Janusza Reykowskiego (1968) nadal jest wartoĞciowym Ĩródłem wiedzy.

Ocena monografii nie jest łatwa, bo same monografie mogą byü wysoce zróĪnicowane, ale jest moĪliwa. Mało, jest konieczna. Jest zadziwiającą krótko-wzrocznoĞcią, wrĊcz marnotrawstwem, lekcewaĪenie opracowaĔ syntetycznych,

(6)

stanowisk teoretycznych. To przecieĪ jest podstawowe Ĩródło wiedzy wielu stu-dentów i doktorantów, ale teĪ specjalistów z innych dziedzin psychologii.

Punkty zamiast odkryü

Nie jestem pewny, czy dobrze pamiĊtam, Īe powiedział to prof. Kajetan Wróblewski, wybitny fizyk: O dorobku uczonych naleĪy mówiü tak, jak na po-grzebie – trzeba mówiü o odkryciach, a nie o sumie punktów parametrycznych.

Pora na tony nostalgiczne. Był taki czas, kiedy liczyły siĊ odkrycia i jest taki czas, kiedy zlicza siĊ punkty. Odkrycia nie potrzebowały punktów. Prawdziwe odkrycia szybko stawały siĊ czĊĞcią wiedzy, a ich autorzy zyskiwali powszechne uznanie. Punkty parametryczne nie potrzebują odkryü. Suma szczĊĞcia uczonych to przecieĪ suma punktów. Im wiĊcej punktów, tym bardziej wartoĞciowy uczo-ny. Pojawia siĊ jednak pytanie, dla kogo? Dla czego? Dla nauki czy moĪe dla instytucji naukowych. O odkryciach przestaje siĊ mówiü.

Znam oczywiĞcie argumenty za punktowaniem publikacji naukowych. Wszyscy je znają, ale wiĊkszoĞü z nas charakteryzuje siĊ funkcjonalną Ğlepotą w odniesieniu do zjawisk patologicznych, jakie mają w związku z tym miejsce. O czĊĞci z nich pisał BrzeziĔski (plagiaty, fałszowanie danych). Są inne. Wspo-mnĊ o dwóch. Przykład pierwszy dotyczy wielkich kooperatyw. ZauwaĪmy, jeĞli ktoĞ publikuje (jako współautor) w jednym roku kilkadziesiąt artykułów w pre-stiĪowych czasopismach, to oznacza, Īe kaĪdego tygodnia „współtworzy” jeden z nich. A oprócz tego wykłada, konferuje, podróĪuje po Ğwiecie. UwaĪna analiza tekstów z takiej lub innej problematyki psychologicznej ujawnia istnienie licz-nych kooperatyw produkujących punkty. Znamienne jest, Īe członkowie koope-ratyw pochodzą z róĪnych oĞrodków i dziĊki temu kaĪdy z nich zbiera swoje punkty. JeĞli ktoĞ kiedykolwiek pisał tekst kolektywny, to wie, Īe zabiera on wiĊcej czasu niĪ tekst indywidualny. Wnioski nasuwają siĊ same.

Przykład drugi, lokalny. Niektóre uczelnie gratyfikują osobno publikacje an-glojĊzyczne swoich pracowników. To niezbywalne prawo uczelni. Jest jednak zarazem sporo czasopism anglojĊzycznych, które publikują na koszt autorów. Koszt publikacji jest w przybliĪeniu ten sam, co wielkoĞü gratyfikacji. Jest to pokusa, z której korzystają „dobrze zorganizowani” autorzy. Znam niejeden taki przypadek.

Za poĪądaną uwaĪałbym dyskusjĊ o odkryciach, a nie o punktach. Taki prze-gląd dorocznych odkryü – zamiast licytacji punktami. Odkrycia nie zdarzają siĊ czĊsto, ale to one, a nie punktacje, decydują o stanie nauki. Tymczasem mało kto zajmuje siĊ obecnie odkryciami.

(7)



Psychologia imaginatywna

TrochĊ pod presją obowiązku gromadzenia punktów, a trochĊ pod presją co-raz bardziej zbiurokratyzowanych komisji etycznych, o czym pisałem osobno (Łukaszewski, w druku), pojawiło siĊ niepokojące zjawisko. Szczególnie, o iro-nio!, widoczne w psychologii społecznej. Polega ono na tym, Īe zamiast badaĔ nad rzeczywistymi zachowaniami ludzi, prowadzi siĊ badania nad wyobraĪenia-mi tych zachowaĔ oferowanych przez historyjki wszelakiej maĞci. „WyobraĨ sobie, Īe on tak siĊ zachował”, „wyobraĨ sobie, jak ty w tej sytuacji reagujesz lub zareagowałbyĞ”. Pomysł opiera siĊ na załoĪeniu, Īe ludzie wyobraĪają sobie to i tylko to, co w takiej sytuacji robili, lub teĪ to, co robili zazwyczaj. Tymcza-sem nie ma Īadnych powaĪnych przesłanek na rzecz tego załoĪenia. Wiele badaĔ nad symulacjami mentalnymi i nad tak zwaną inflacją wyobraĨni pokazuje, Īe jest odwrotnie: roĞnie prawdopodobieĔstwo wykonywania tych zachowaĔ, które wczeĞniej sobie wyobrazimy (Loftus, 2001; Maruszewski, 2005; Pham i Taylor, 1999; Taylor i in., 1998). Innymi słowy, ludzie nie tyle wyobraĪają sobie to, co zrobią, ile raczej robią to, co sobie wyobrazili. To jedno.

Problem drugi jest jeszcze waĪniejszy: trafnoĞü ekologiczna wielu z ofero-wanych historyjek jest nieznana, a w wielu wypadkach – nader wątpliwa. Psy-chologia staje siĊ po czĊĞci (na szczĊĞcie, nadal po czĊĞci) nauką o wyimagino-wanych zachowaniach wyimaginowyimagino-wanych aktorów.

Zamiast konkluzji

Pewien niewykształcony, niepiĞmienny kaukaski pasterz owiec, obserwujący niebo nocami, piĊüset lat po Koperniku odkrył, Īe planety obracają siĊ wokół słoĔca. Zrobił to po swojemu, nie po kopernikaĔsku. SpóĨnił siĊ mocno, nie opublikował tego po angielsku, punktów Īadnych za to nie otrzymał. Czy to jednak znaczy, Īe jego odkrycie nie zasługuje na szacunek?

LITERATURA CYTOWANA

DoliĔski, D. (1993). Orientacja defensywna. Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Psychologii PAN. Gazzaniga, M. S. (2011). Istota człowieczeĔstwa. Co sprawia, Īe jesteĞmy wyjątkowi. Tłum.

A. Nowak, Sopot: Smak Słowa.

Gollwitzer, P. M. i Bargh, J. A. (1996). The psychology of action: Linking cognition and motivation

to behavior. New York, NY: Guilford Press.

Goodall, J. (1995). Przez dziurkĊ od klucza. Warszawa: PrószyĔski i S-ka.

(8)

Sopot: Smak Słowa.

Kahneman, D. (2013). Pułapki myĞlenia. O myĞleniu szybkim i wolnym. Tłum. P. Szymczak. PoznaĔ: Media Rodzina.

Lerner, M. J. (1980). The belief in a just world: A fundamental delusion. New York: Plenum Press. Lewicka, M. (2012). Psychologia miejsca. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.

Loftus, E. F. (2001). Imagining the past. The Psychologist, 14, 584-587.

Łukaszewski, W. (w druku). Tak, ale: etyczne problemy w badaniach nad wpływem społecznym.

Psychologia Społeczna.

Maruszewski, T. (2005). PamiĊü autobiograficzna. GdaĔsk: GdaĔskie Wydawnictwo Psychologiczne. Pham, L. B. i Taylor, S. E. (1999). From though to action: Effects of process – versus outcome-

based mental simulations on performance. Personality and Social Psychology Bulletin, 25, 250-260.

Reykowski, J. (1968). Eksperymentalna psychologia emocji. Warszawa: KsiaĪka i Wiedza. Taylor, S. E., Pham, L. B., Rivkin, I. D. i Armor, D. A. (1998). Harnessing the imagination: Mental

Cytaty

Powiązane dokumenty

i dywersyfikacji celów ruchu oraz nurtów myśli anarchistycznej rozwijających się w Europie Zachodniej na przełomie XX i XXI wieku.. Zakres terytorialny badań objął

 Mając dany okrąg o(O,r) oraz punkt A leżący poza okręgiem, poprowadzić prostą styczną do danego okręgu, przechodzącą przez punkt A.. Czy poprawne jest takie

następująca po spożyciu "lampki koniaku" jest wynikiem uspokajającego i znieczulającego działania alkoholu, a nie poprawy w ukrwieniu mięśnia

Czy taka osoba istnieje i jest wiarygod- na w danej dziedzinie?... Jak rozpoznać

Zanim coś o kimś napiszesz, zastanów się, czy to samo powiedziałbyś

lichkeiten der sprachspielerischer Verwendung der Phraseme in medialen Texten aufge- zeigt. Mit Hilfe dieser Techniken wurden sprachspielerische Effekte erzielt, ohne dass die Form

Als gevolg van veranderende klant- omstandigheden moeten IT-service- providers veel meer dan nu het geval is het vermogen ontwikkelen om zich aan te passen. Hierdoor zijn

Zadaniem prewencyjnym środowiska rodzinnego, głównie rodziców, jest wychowywanie dzieci i młodzieży świadectwem życia w komunii osób oraz we wspólnocie życia i