• Nie Znaleziono Wyników

Smocze gniazdo albo Wybawienie dyabła z szlacheckiej opressyi : dramat z czasów Zygmuntowych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Smocze gniazdo albo Wybawienie dyabła z szlacheckiej opressyi : dramat z czasów Zygmuntowych"

Copied!
242
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

ALBO WYBAWIENIE

DYABŁA Z SZLACHEC­

KIEJ QPPRESSY1

NAPISAŁ ADOLF NEU

WERT NOWACZYÑSKI

WARSZAWA

(4)
(5)
(6)
(7)

Smocze Gniazdo

Albo wybawienie dyabła z szła-*

checkiej opressyi

m

,

Dram at z czasów Z ygm u n tow ych napisał

A d o lf N eu w e rt N o w a czy ń sk i

(8)

^OSBOelEHO

HEHSyPOH).

BapraaBa, 14 CeHTaopa 1904 ro^a.

O dbito czcionkam i Drukarni Uniwersytetu Jagiellońskiego

(9)

t

(10)
(11)
(12)
(13)

P E R S O N Y D R A M A T U .

J. O . A N N A Z K O S T K Ó W O S T R O G S K A , księżna wcv jew odzina w ołyńska.

J. O . M A T E U S Z O S T R O R Ó G , w ojew oda sandom ierski, marszałek T rybunału lubelskiego.

J. W . JĘ D R ZE J O L IZ A R , kraj czy koron ny.

J. W . J A N S Z C Z Ę S N Y H E R B U R T Z D O B R O M IL A , starosta wiszeński.

J. W . K A J E T A N B R O D O W S K I , pisarz ziem ski lubelski. J. W . Ł U K A S Z O P A L IŃ S K I, starosta leżajski.

J. W . A N N A Z P IL E C K IC H O P A L IŃ S K A , starościna leżajska.

J. W . S T A N I S Ł A W Z E Ż M IG R O D U N A Ł A Ń C U C IE S T A D N IC K I, starosta zygyw oldski.

J. W . A N N A Z Z IE M E C K IC H S T A D N IC K A , starościna zygyw oldska.

P R Z E W IE L E B N Y K S IĄ D Z S U Ł O W S K I, opat tyniecki. W . E R A Z M H E R B U R T . W . K O N S T A N T Y B E K IE S Z K O R N I A K T , kawaler de B iałoboki. W . B E L A D A L M A S S Y , pu łk ow n ik sabatów. W . V I S C O N T I DI V E N O S T A , k oniuszy łańcucki. W IE L E B N Y K S IĄ D Z M A R C IN K L E C K I, Glacensis. S T A R S Z A F R A U C Y M E R U Ł A Ń C U C K IE G O . K A C H N A S T R U S I Ó W N A . D ID K O R Y T K O .

W O Ź N Y J A N D Ę B O W Y , Ministćrialis Regni generalis. L E G A R T , p ou fn y J. W . Starosty zygyw ulskiego.

! n ieletnie dzieci J. W . Stadnickich. W Ł A D Y S Z E K J

J. O . I J. W . P. Deputaci Trybunału lubelskiego, bracia szlachta, palestranci, dw orni łańcuccy, fraucym er łańcucki, porucznicy węgierscy, hajduki, halebardnicy, pacholęta,

chłopstw o, kozactwo.

(14)
(15)

A K T I.

A p p a ra tu s ze scenam i a b o kształt rzeczy

teatr o w y c h :

Apparatem jest p ozór scen teatrowych, które się dla pięciu odsłonięć cztery razy odm ieniają.

E r g o :

Sk oro przyjdzie do akcyi i zapony się rozsuną, ukaże się w ielka izba narożnej baszty n ow ego pałacu w D obrom iłu . W ierzch takowej albo podniebienie z spajanych misternych tablic złożone podtrzym ują słupy z m oręgow atego mar^ m uru z udatnym i kapitelam i wcale, staroświeckiego do^ wcipu. Posadzka w forem ne kwiaty cudzow nym rzemic^ słem m ozaiki sadzona. Ściany stancyi na w ysokość rosłego męża od posadzki w yłożon e ciem nym parapetem subtelnie rzezanym w drzew ie; p o prawicy z obu stron w ysokich drzwi do antykam ery wiodących zdobne godnym i w ene- racyi obrazam i, na murze przedziwnie w łosk im trybem (m ianow anym al fresko) m alow anym i. K tórych jeden : „M ucyusza Scevolę w wspaniałej polskiej szacie, rękę w ogniu płonącym spalającego sobie“ o k a zu je ; drugi lepak „F ortu n ę sauromacką podającą dłoń B ellonie Rplitej lewicą przedsię zagrzewającą do boju srogich koronnych sy n ó w “ . Oparte o tylną ścianę dwie szerokie szafce, pełne ksiąg, foliantów i druków i m iędzy szafcami utajone drzwiczki, przem yślne dla niepoznaki. Z lewej szeroka kwatera o k iem na, w niej szybki trefne z zielonych czeskich g om ółek . N a posadzce kobierce, z kobierca takoż portira, osłaniająca drzwi do antykam ery. W e śrzodku gdański stół, k ilk oro krytych skóram i kareł, nad czem w szystkiem z sklepienia zwieszona lśniąca m agdeburska S yren a" panna, toczona

(16)

A K T I.

z drzewa dla świec lanych a m iła oczom . O pod al okna niskie leże kryte wielkiej ceny futrami. P o d ścianami ławy.

G odzina późnego ranka ultim i Junii M D C X .

W Syrenim lichtarzu wypalają się do cna żółte świece, przez szybki przeciska się złote słon k o „o k o dnia p ięk n e' g o “ . W id n e rozrzucone w posadzkę pergam enty i księgi. P od ok n em śpi ciężko wzdychający H E R B U R T , mąż zna' m ienitego zawołania i dwornej postaw y. O blicze m a blade dla głębokich nauk i peregrynacyi światowych, czoło zgoła poorane w bruzdy z oczym a głębokiem i i w łosów p rzy ' długich wczesną siwizną powiadają nabytą od ustawicznych kaceryi i herezyi niezboźnych. Zasnął snać o świcie, ztur' bow an y księgam i, nie ździawszy bynajm niej kiecy s o b o ' łowej złotym i tabinami podszytej, spodnich rzeczy a k sa m i­

tnych, butów czerwonych.

P o chwili drzwiczki w głębi m iędzy szafcami ostrożnie uchylają się i stąpając w palcach m ięk k o wchodzi

E R A Z M

u m iłow any siostrzan pana starosty w iszeńskiego m łodego w ieku , takoż erudyt i um ysł przedni w rzeczach k ształ­ conych a przeto też bladej cery i mizernej statury chocia

dziwnie uprzejm y obejściem i przym ilającego gestu. Zafrasow any w idok iem śm iertelnie znużonego męża m ło ' dzianek nam yśla się, czy m u budzić stryjca się godzi, p o d ' chodzi do stołu, staje na karło, gasi dopalających się świec, znow uź patrzy w Herburta, wreszcie zeskakuje z karła dla poważnej oczywiście racyjej podchodzi żw aw o do leża i p o d ' nosząc zwisającą się k 'z ie m i rękę starosty, szarpie nim

m ocn o a czcigodnie szepcząc:

(17)

A K T I.

01" Rozwijcież oczy Panie stryjcu! panie stryjcu ! a o b u d ź' cież s ię . . . dziewiętnasta na półgodzinniku w ieżow ym , a wy­ śpicie jak su se ł. . . A z a ż ! . . . H e j! . . .

H E R B U R T

budzi się i bardzo ospale przeciąga.

E R A Z M

N ie budziłbym ja was z serca z d u szy . . . przecie nie ślepy, widzę żeście św itkiem dopiero zm rużyli p o w ie k . . . a le . . .

H E R B U R T

przeciągnąwszy się chciałby odnow a zasnąć.

E R A Z M

N i e . . . n ie ! i nie. Prze m iły B óg nie m ożecie spać wasza m iłość, n i e ! . . . słyszycie? H ejże! n ow in y są, wielkiej wagi w ia d o m o ści. . . słyszycie! K rólew skie p o se lstw o ! ! ! O d Z y" g m u n ta . . .

H E R B U R T (podrywając się ze snu) C o ? . . . Coś pow iedział?

E R A Z M

C o w iem stryjcu, nic ponad to, co prawdą. O pat tyniecki w ielebny Sułow ski zjechał do zam ku D o b ro m ilsk ie g o . . . . U pana burgrabiego A rłam ow skiego w kom natach czekają a p o S ułow skim pan z Leżajska O paliński z m ałżonką s w o ją . . . Ksiądz Sułow ski od króla w legacyach . . . Cze^ kają, ażby byli wrychle dopuszczeni przed oblicze w a sze. . .

(18)

A K T I.

H E R B U R T

niepom iernie zdziw iony słucha jak oby niedosłyszał, wresz^ cie staje rów nem i nogam i na posadzce, potrzęsuje palcami

w uszach, przeciera oczów.

E R A Z M (uradowany) Siła n o w in e k . . . a i same d o b r e !

H E R B U R T

Chybaź tu śnię ja je s z c z e ... c o ? . . . a ty skrzeczku z sem n ym chcesz krotofilić ? . . . nie ?

E R A Z M

Jako iy w o , n ie ! Leda chwilę poprosi ksiądz Sułow ski o po^ zw oleństw o wnijścia tutaj, b o poselstw o królew skie zw łoki nie cie rp i A le jeszcze coś — w gospodzie na m ieście z kolasam i stanęły p a n ie ! m a tr o n y . . .

H E R B U R T . . . Panie ? . . . cóź m nie te ? . . .

E R A Z M

D o was s ą . . . wszyscy, do was są i anibyście zgaść m ogli, o co m atron om sprawa ?

H E R B U R T

. . . Pew nie źe n i e . . . skądieby m i . . . Teraz b y m się jen o ogarnąć chciał, a poprzód śniadanie jeść, b o m w n ocy poi'' skiego głodu zaznał. . . Powiadaj co zacz za białogłow y do wdow ca i z czem ? . . .

(19)

A K T I.

E R A Z M

(podchodząc chyżo do drzwi z prawej, odchyla portiry i kla^ szcze w dłonie)

W ojew od zin a w ołyńska O strogskie ksiąźe, ta p od noc wczo-' raj przyjechała, a nad ranem w w ielkim poczcie pani Sta^ dnicka z pu łk ow n ik iem d’ A lm assym .

H E R B U R T

C o ty m i tu p r a w is z ? ... E razm ie! Pom ieszało c i ę ? . . .

E R A Z M

N ie wiary godny to zjazd, prawda i to, a w rzeczy oczy-- wistej przydarzył się nam dzisiaj. . .

(P ach ołkow ie pok łon iw szy się u p rogów z prawej w niosą sam ow tór śniadanie).

H E R B U R T

S k oro m ów isz, więc ci wierzyć muszę, ale co jest takiego, coby te niewiasty do m nie sprowadzać m ia ło ? (poprawia pasa i w ąsów w nienadzianej alteracyi i podchodzi do śnia^ dania u stołu) a co znow u w ielebnego S u ło w sk ie g o ?---T a k m i się w szystko teraz ustawno opak w iodło, taką sobie gospodę u m nie sporządziły nieszczęścia i smutek, ze w lepszość losu nie uwier2ę, aż dośw iadczę (siada do jedzenia).

E R A Z M

Doświadczycie stryjcu, doświadczycie jeno p o polew ce, p o p ó łg ą s k u ... (nachylony nad stołem ). C o zaśby m atrony sprowadzało, pachołki ich naszym służebniczkom zwierzyn ły . .. oto kaida z nich na w iadom ość, że p u łk ow n ik Struś u nas pom arł w D ob rom ilu a córeczkę nadobną sierotką

(20)

A K T I.

zostawił, do swego fraucym eru brać ją chcą! (proszałnie) . . . S tryjcu ! nie pozw ólcie w y j e j !

H E R B U R T (pojadając zw olna)

W ię c p o Strusiownę z je c h a ły ? .... p o K a sie ń k ę ? r o ' z u m ie m ! . . . a ksiądz Sułow ski od króla Jegom ości pew ne przebaczenie wiezie, kiedy pan pu łk ow n ik Struś w m o im kastelu pom a rł, a nikt p o n im nadem ną opieki żołnierskiej przyjąć nie chce . . .

E R A Z M

W ła śn ie więc koniec idzie tem u przym u sow em u n ie w ó l' stwu, panie M iło ś ciw y . . . R adujm yź się raczej!

H E R B U R T (odkładając jedzenie)

R adu jm y! radujm y! (gorzko) Teraźniejszego jarzma ty lo le ' tniego despektu m ego nic m i juz i kiedyś wynagrodzić nie m oże, też m niej królew ska legacya! Spodziew am się, żem pierwszy szlachcic polski, w dom u szturm em dobyty i w ie ' zion y od króla Jegom ości i pierwszy więzienie p od swoją najwłaśniejszą strzechą znoszę! O m ierzły m i już H oracy i piosenki, D ługosz i te wszystkie druki, w których k och a ' niem pokładł. Z a długom się ja m ój m iłośniku tylko z czcionki parał a ciężkością n iew oli uciśniony wszystkiego poniechał. Przyw iedli m nie k' temu, źe już nocam i dnia' m i też furye na m nie serdeczne i żałości przychodzą, które m nie jeno treszczą i natrapią s r o g o !...

E R A Z M

N a zbyt folgujecie trosk om panie stryj cu! Cnota wasza i rozum u w ielm oźność, choć tu i tulą się w cieniach, przecie

(21)

A K T I.

wszyscy to wiedzą prom ien iam i sw ym i p o wszystkiej ziem i naszej św iecą. . .

H E R B U R T (gorzko)

I świecą ciem no m ój E razm ie! T ych m roczności zawiei le tu wszędy i siłaby słońc potrzeb było, aby w Rplitej r o z ja śn ia ło ... N a palcach lew icy m y kilku porachować się m ożem , pan M niszek z L a szek . . . Krasicki, a pan hetm an K alinow ski lum inarz ano kurfirsztów zięć książę Janusz z B ir ź ! . . . A na nas kilku, zasię siła takow ych senatorów, ciem nych łbów a szczwanych, które pozierają jeno dobrego bytu a gamracyej z szlachtą, k tórym takim jeszcze w Sam-' borze m orze, a Karpaty w Gdańsku, Jezuickie pochlebstw o m ile a K rólow i kadzenie. T a k im złoto i m ajętności idą jakby w ianki w i ł . . . T f y ! . . . (zabiera się m achnąwszy dh> nią z pow rotem do jedzenia).

E R A Z M

I jam o k o ło w szystkiego często rozm yślając to przekonanie zdobył pożytkow i swem u, iźe nic innego rozkosznego k rom obrzydliwej odrazy iycie pospolite dać w skutku nie m oże i bliźniego brata wzgardę, a do osam otnienia tęsknienie. . . czy nie tak?

H E R B U R T (bystro w eń patrzący)

A zaś n ie ! i stokroć n i e ! . . . D obra w ola nie chowa bogactw u m ysłu pod korzec, ni doznań często okrutnych, ni b ły ' sk ów an im u szu ! n ie ! Z a nic b y m w D obrom ilu gnuśniejąc, wrychle u współczesnych m oich stał, a u dworu, u wszech stanów rycerskich. . . m ój w nęku m i ły ! A ci nieliczni z po^ stronnych w O yczyznę naszą rzuciwszy spojrzeniem , nie m nieby uw idzieli, który uczyłem się tego, co A frikam us,

(22)

A K T I.

co T em istokles, C onsalvo z C ordovy, Filibert książę Sa» w oyskie um ieją! a łb y jeno pogolon e a od wiatrów puste, a panów koronnych grubych i siadłych, co na soli jedni urośli, inni przy zhandlowaniu Prus elektow i złodziejstwem się o b ło w ili... C o postronni, toć i p o t o m n i! (popija).

E R A Z M

P otom n i stryjcu w spadku dziedzictwa w ielkiego wasze um iejętności w ezm ą! a wam przecież uroczyściej tu żyć obło-' io n e m u skarbami z całej ziem i (wskazuje wgłąb na k się g i)...

H E R B U R T (gorzko)

M oje Sedes M usarum k ról m i na loch y przerobić ra czy ł. . . Już m nie tu opuszczonego ciężka w nocy, cięższa od K ah lim achowej m elankolia nachodziła. B o to p o k i się nad zie" m ią złote słońce baw i, p óty m ój Erazm ie zabawiam m ój um ysł czem kolw iek i pięknie. Lecz kiedy gaśnie to nigdy niezgaszone światło, w szystko dokoła wtedy zażywa wdzie/ cznego snu, a tylk o na m nie, na m nie idą złe troski i przy" ciężkie m ary, a strapionem u nic snu dać nie m o ż e . . .

E R A Z M

(zafrasowany rozgłośnie wzdycha).

H E R B U R T

(wstając raptownie, z m ocą)

Przetoć potrzeb się przypom nieć królow i starem u ... w ielki czas zaniechać wcześnej gnuśności i szczęścia w czym pokusić (żw aw ym k rokiem idzie ku fram budze okiennej i z łosk otem gom ółek szeroko otwiera okien)

(Słońce rozjaśnia blaskam i całą izbę).

(23)

A K T I.

E R A Z M

(strapiony chyląc głow y) P o w oli waszej H erburcie!

H E R B U R T (uroczyście)

G łos m i jakiś m ów ił jeszcze nocą rzecz cudowną a rze- k o m o pewną. P osłu ch a j! Z e kiedy w czytaniu H ozyusza dojdziesz do p o ło w y dzieła, odbierzesz w ia d o m o ść. . . Azaż tob y być m ia ło ? (rozglądnąwszy się p o izbie, wskazuje prawicą na księgę, spadłą na kobierzec przy leżu). O w o właśnie doszedłem dziś nocą do pagina centum sexaginta, kiedy pożądanie snu m nie oporn ego zwaliło na fu tra! . . . (schodząc od okna, z m ocą) A leć juz dość m i i więcej niż dość tego czarnolejącego pióra ! P ok oń czyłem m oje Puncta (wskazuje na m anu scripta na stole). O to s ą ! . . . W eżm ij je i oddaj na dole P olicyu szow i, b y wraz składane dru­ kow ał ! . . .

E R A Z M

(podniecony w eźm ie skrypta do ręki i czci pełen a radości razem składa przeglądając)

H E R B U R T

A co w ręce ująłeś, to ow oc źrały jednej nocy, sum m a sum m arum m oich niepogodnych chwil, quinta essentia m yśli zajątrzonych i zajątrzonego s e r c a !...

E R A Z M (czyta nabożnie) „H erkules w zapasach . . . z cnotą“ . . .

(24)

A K T I.

H E R B U R T

(pogodnej m yśli klasnąwszy dłońm i)

Z atym i zwycięzca m ój m i ły ! ... nie zawsze b ow iem cicha cnota z Fortuną ręka w rękę idą. Radniej n igd y! hahaha! N o , a teraz idę ja m yć i namaścić grzeszne ciało, abym do czynów stanął czysty jak na duszy, tak na skó«' r z e ! . . . (kieruje się żwawo ku drzw iom w głębi).

W drzwiach z prawej staje zdyszane P A C H O L Ę i krzyczy W asza M i ło ś ć ! ... M ościw y P anie!

H E R B U R T (oglądnąwszy się) A co będzie?

P A C H O L Ę

Pan burgrabia m nie śle! w ielebny ksiądz opat z Tyńca Sułow ski prosi się być zaraz dopuszczonym przed W a s M ościw y panie, a z n im O paliński starosta z m ałżonką, leżajska p a n ią . . .

E R A Z M

Przyjm ijcie ich wraz stryjcu! n ow in y w ażne!

P A C H O L Ę

Pan A rłanow ski powiedzieć m i kazał, jako ksiądz Sułowa ski o pospieszność widzenia się prosi, b o wraz do Jaśnie Krajczego Olizara jechać m u trzeba, z panem O lizarem do Łańcuta.

H E R B U R T (zwraca się)

T a k do Ł a ń c u ta ? ... Coś się tam podziać m usiało gorącego skoro, kiedy tak wszyscy na rozjazdach (p o chwili)

(25)

A K T I.

. . . A n o prosić czcigodnych gości do m n i e ... a to (wska-' żuje na śniadanie) u przą tn ą ć...

(Pachołek wraz z drugim uprzątają śniadanie i wychodzą w praw o).

E R A Z M

(raptownie podbiega do Herburta)

. . . Stryj c u . .. Stryj cu u m iło w a n y !... o jedne was prosić jeno ś m ie le ...

H E R B U R T

M ó w . . . m ó w . . . wiesz, z ciebie jednego m a m :

E R A Z M

(w zruszony i zalękniony nieco)

. . . T a k . . . . wierzę ja w łaskę W a s z ą .... więc je d n o ---Starostowa leżajska was prosić będzie o je d n o ... tak, nie dla siebie nie, a dla O strogskiej w o je w o d z in y ... więc tedy o Strusiównę Kachnę rzecz id z ie . . . (m ocn o) nie dajcie w y j e j ! . . ,

H E R B U R T

(objąw szy Erazma ram ieniem )

Jakoż to, ja k o ? nie dajcie w y j e j k om u m am jej nie dawać ? . . .

E R A Z M

. . . O strog sk iej! . . . O to i O strogska pani i Stadnicka wraz zjechały, aby dla swych fraucym erów was o Kachnusię prosić. A ja was zasię proszę nie dajcie w y jej żadnej, a jeżeli już dla edukacyi um ysłu i obyczajów układności to przyn a leży. . . radniej Stadnickiej. . .

(26)

A K T I.

H E R B U R T (krotofílnie)

T a k ra d zisz? A skrzeczku, dla czegóż t o ? h ę ? ze Ł ań cu t. . . D ob rom ilow i bliższy od K a ń czu gi. . . takto ? . . .

E R A Z M (sromając się)

. ..M o ż e b n e d la t e g o !... T a k ci jest tak, d la te g o ... Z ja ' kiejż przyczyny coraz to ukrywać przed w am i m am ? . . .

p o w ie m . . . ja m iłuję j ą !

H E R B U R T (sem i - serio)

M iłujesz ją ? słusznie! N ie dziwota to i nie cud! K u p i' do lotn y m ój Erazm ie i ciebie postrzelił chocia wiecznie frasobliwego. W ą sik ci się sypie, a w ten czas każdem u m łodzik ow i na żniw o się godzi, a sto kroć razy gdy n ie ' wiasta tej przedziwnej n a d ob n ości! tu chyba i Parys jużby nie zm ylił się k om u złote jabłko dać.

E R A Z M

(rozjaśniony przypada całować ram ion H erburtowi z w dzię' czności).

O j rzekliście, rzekli! Stryjcu przezacny m ó j! (ogniście) W szy stk o jej Pan B óg dał, co in n ym szczyptam i! Jako łani wdzięczną postawę, lice jak oby z śniegu a krwi u r o ' dne, oczy so k ołow e, usteczka z rubinu! szyjkę subtylną a jak z słoniow ych k ości! A tej jest skórki Strusiowna, że nie m usi twarzy w ódkam i ni kam foram i sm akow ać, ani się jako inne piżm em nie m uska, bo z przyrodzenia pachnie m igdałow ym k w ie cie m . . .

(27)

A K T I.

H E R B U R T

(uśmiechając się, a poważnie) Prawda to, praw da!

E R A Z M

(rozmarzając się ogniściej)

C o słów eczko przem ów i, a wdzięcznie pojrzy podniósł-' szy tych brew ek z czarnego gagatku, ukazują się ząbki uryańskie p e r ły !. . . A kiedy w kosztownej szacie wynijdzie, wszystkie panny by nawet hesperyjskie swoją ćmi jasno-' ś c i ą !... W tańcu w ślicznych m yśliczkach idzie byw a jako pawa i sznuruje wargi trefnusie jako to czynią, które w i- działem we fireńskich obrazach ! . . . Pieryjskie przechodzi ch óry! O c h . . . o c h . . . a m nie serce jak w odm ęcie pływa.

H E R B U R T

Ba ! ba ! M ocn o ci słyszę kości suszy Kasina uroda ! . . . . Byłeś m i m ój Erazmie nie zbyt rozum u zasypiał, nie m iar­ kując utem perow aniem m łodziankow ych affektów. Liczne b ow iem exempta tego ogłupienia, a z M arsem jakoby p on o i W en u s bogini powiadają sygnifikowała urodzonego szla­ chcica p o ls k ie g o . . .

E R A Z M

W łaśn ie, ze jak bez czary tak m nie Strusiówna urodą swą zw yciężyła, ze prawie od sm ętku m iłości om dlewać m i p r z y jd z ie ... Precz m nie odeszło przyrodzone spanie, pa- m ięciem stracił, a b ól z nieznośnem wzdychaniem to m oje potraw y te r a z ... sm ętki n a p ojem !

H E R B U R T (z powagą)

O to juz i źle, m ój E ra zm ie A łeć i poradzić temu będziem y m ogli. Czy tylk o gładkość tej nieborateczki tobie

(28)

A K T I.

p o w o ln ą ? b o to widzisz sam w iem z doznania, ze nic p o jej urodzie przecznej, m iłości nie sp óln ej, nic jen o rozu m popsuty, a frasunek d łu g i! ___ A n o m usi wiesz s a m ! . . . . T o niech ci więc fortuna płuźy (przycisznej) w tym ogródku W en ery , ślicznie rutką obsianym . G dy nie pokpiesz spra^ w y, nie małą rozkoszkę z tą krasną Kachną m ieć m ożesz, (poch ylon y nad uchem Erazma) w niósłszy do łożnicy ta k ą ... m arcypan n ę. . . hahaha! . . .

E R A Z M

(wyrywając się H erburtow i, stanie z bok u i w ykrzykuje boleśnie)

Eheu m e m ise ru m ! W ła śn iem za lichy dla n ie j! rycerz skiego prawi zbyw am anim uszu! Zabiła m nie jej w dziej czna piękność jak oby zasępionej nocy, ale ona za słabego m nie trzyma, pierzynę! żem nie rogaty, jako taki gładysz z Paryżu kasztelanie F redro! śm ieje się! w ypycha m nie na herst, ku szturm om na działa, b y m gdzieś na placu herbu w tych ciem nych czasach popraw ił, b y m był jako lew dla niej i rezolut potężny, ludzi s ie k ł. . . i krwią źłopał i w krw i się p ła w ił! o c h ! (chwyta się ręcami za skronie i wraz odryw a je)

H E R B U R T

Taka K a s ie ń k a !... O w o nieodrodziła się córka od ojca rycerza. . . Pan Struś widziałeś to sam, kiedy zmierać m iał, na k oń się dogoryw ający wsadzić kazał i k onia ostrogam i bódł a z obnażoną szablą przeciw ko Śm ierci pędził, aż jej w ram iona p a d ł. . .

E R A Z M (wybuchając z m ocą)

A ja zasię do w oj n ów od k olebk i osierdzie m am i rze-' zajęcych inne lekce sobie ważyć nauczyłem się, krwią się

(29)

A K T I.

chydzę i zgiełkiem tum ultu w ojennego i pychą kaw aler' s k ą ! . . .

H E R B U R T (surow iej)

T o i nie dobrze wcale m ój Erazm ie! bow iem chorość chyba to jedynie okazuje w osobie szlacheckiego zaw oła' n ia N ie nazbyt znow u grzebać się godzi w artium et litterarum towarzystwie.

E R A Z M

N ie na z b y t ? ... Jakoż tedy w kunstkam eryście m nie w ie ' dli a książki w łoskie gromadzić w um iłow aniu m nie u czy' l i . . . a ? . . .

H E R B U R T

A przetoć rycerskiem rzem iosłem nie gardzić, a z książek um iejętnościam i statystową elokw encyę jeno wzbogacać uczyłem cię. R ozu m y postronne pojadłszy w p o k o ju św ia' tłem rzęsnym na o k ó ł świecić, ale w niebezpiecznych cza' sach przykład męstwa i wzgardy śm iertelnym w rogom da' w a ć . . . . A le ty m i Erazmie o Kachnę nie frasuj s ię ---Dziś jeszcze z nią o twojej niew oli m iłosnej rzecznikiem tobie m ów ić b ę d ę .... opiekuńskiej dorady jej u d z ie lę .... byłeś teraz jeno książek co poniechał i kawalerskich ćw i' czeń s ię . . . jął.

(P achołkow ie dwaj z prawej wszedłszy, staną przy drzwiach odchylając szeroko portiry. Zaczym wchodzą P A N I S T A ' R O Ś C I N A O P A L IŃ S K A z K S IĘ D Z E M S U Ł O W S K IM ,

za k tórym i S T A R O S T A O P A L IŃ S K I).

K S IĄ D Z S U Ł O W S K I N iech będzie pochw alony.

(30)

A K T I.

H E R B U R T (idąc przeciw ko) N a w ieki w ieków amen.

O P A L IŃ S K I W aszm ości nasza ukłona m ości starosto.

H E R B U R T

C zołem ! C zołem ! W ita m was m iłościw a pani i was księże Opacie... witajcież (z O palińskim się obejm ują i całują w oba pysk i w powietrze) . . . P r o s im y p r o s im y . . . . Z całego serca rad jestem odw iedzinom w aszym Państwo M ościw i!

S U Ł O W S K I

O to tandem tedy stow arzyszyliśm y się sp ołem , ja facum fac i starostowie z L e ż a jsk a ... bo w k rótkim czasie spra^ wić się nam trzeba. . .

H E R B U R T

Siadajcież, siadajcie m ili gościowie, a krótkim w czasie po^ bytem nie groźcie. . .

(Przybyli siadają godnie, E R A Z M ocknąw szy się z zadumy z głębokim ukłon em opuszcza grono starszych i odchodzi

w głębią).

O P A L IŃ S K I

A nam już i wybaczycie m ości starosto wiszeński obojgu znaczy się m ałżonce m ojej i m n ie ! śmiałe przym ierzenie się (wskazuje na opata) królew skiem u legatow i; aleć na obron ę naszą niejako spóln y nawiedzin skutek przywieść m i się godzi.

(31)

A K T I.

H E R B U R T

Pięknie, p ię k n ie . . . m ów cie i rozkazujcie jeno słudze a przy-- jacielowi waszemu.

O P A L IŃ S K I

N ie chcem y uszu waszych słodko łechtać panie starosto, ale przecież zawszeć i ja i cała O palińskich i ¿oninych mo^ ich i K ostk ów fam ilja w osobliw em była podziw ie dla wa^ szej n ik om u nie utajonej dostojności i waszego dom u prze-' zacnej starożytności. . .

S U Ł O W S K I (uroczyście)

Prawda to jest. Teraz oto ozdobiście O jczyźnie naszej a cnoty wasze i waszego um ysłu znane z łaski Bożej oby-' w atelom Rplitej.

H E R B U R T (z skrom ną hardością)

W ie lk a łaska wasza przezacni w aszm ościow ie, niegodna m n ie ! Pragnę ja jeno w tej cenie niech u W a s, u króla i wielkiej rady stanę, w której u papieża Klem ensa jestem a u cesarza arcykrześcijańskiego i tatarskiego!

S U Ł O W S K I

Pan M ój m iłościw y Z ygm u n t nasz dobrze raczy wiedzieć co o was w Chrześciaństwie i pogaństwie przedniejsi pa^ n ow ie i duki a herzogi dzierżą.

O P A L IŃ S K I

A ja żem także nie jedno w Polsce się pasł, to i m nie wasza sława Herburcie składnie znana. I w Straźburku i owej Leydzie i Paryżu H en ryk ow ym zdarzyło m i się często, jak to p o was pięknie m ów ili i z presum pcyą wielgą.

(32)

A K T I.

H E R B U R T

(siedząc pokłania się z podziękow aniem ).

S U Ł O W S K I (uroczyście)

T an dem tedy ex m andato sacrae regiae maiestatis p rz y ' w ożę w am M ościw y Starosto łaskę k ró le w sk ą . . . w szyst' kich w arunków przyniew olstw a w D ob rom iłu skończenie i sw obodę uprzyw ilejow anych syn ów k o r o n n y c h ...

(O P A L IŃ S K I i O P A L IŃ S K A spozierają z ciekawością na Herburta, S U Ł O W S K I chrząknął).

H E R B U R T

(p o chwili m ow ą drżącą, ni czem radości nie okazuje) T a k ? wreszcie i pięknie oto że K ról Jegom ość p o Ł ski kazał zdjąć m i o k o w y z n óg a . . . m oże nałożyć je na serce. Łaska królew ska dla n a s . . . (szyderczo) w ięźniów , a pow rót nas ukontentow anych m ię d z y . . . godną faw orów bracią, niepodłe to lekarstwo na wszystkie te rankory, r o ' stące w Rplitej i gwałty.

S U Ł O W S K I (m ocn o zm ieszany)

T a k , tak facum fac, oczywiście. Z ygm u n t k ról p rz e p o ' m nieć raczy wszystkich czasów rok oszow ych , o których w spom nieć aż strach a w ym ów ić przykro. P rzepom niał i Z ebrzydow skim i R adziw iłłom , a was osobliw ie do uca^ łow ania ręki królew skiej na zam ek dopuszcza i prosi.

H E R B U R T (jeszcze obojętnie)

A n o gdy K ról Jegom ość pierwszy podaje dłoń do zgody

(33)

A K T I.

(poprawiając się szybko) to jest gdy . . . dopuszcza m nie pod skrzydła swoje, jam bez zajątrzenia juz, choć tak bez przy^ kładu k ontem pt zacności mej i urazy niesprawiedliwie po^ niosłem . M iałem czas odpoczynąć tych lat m oich żałosnych]!

(Chw ila uciążliwego w szystkim milczenia).

H E R B U R T

W szystek m ój w iek b ył dotąd chciwością przysługi oyczy^ źnie i przyczynienia sławy uczciwej dow cipem rycerskim , a żem jest mąż prisci m oris m ościw i panow ie, więc szcze­ rością przekładam w yw odzić się. W ów cza s t o . . . (patrząc dość pon u ro w ziem ię) pospolitą zawieruchą uniosłem się a że ochoczego ducha, krw i wrzącej, więc zagubiłem się w dom ow ych k łótn ia ch . . . A le teraz gdy K ról Jegom ość za m ną, gdy m nie przypuszcza do lepszego stanu i posta*- now ienia, ja pow in n ości m oich św iadom nie chcę już ni w extrema brnąć, ni sławę swoją topić a pospolity p ok ój g w a łcić... Z an im do excessów b y m się udał, m unsztuk sobie z cnoty rycerskiej n a ło ż ę ...

S U Ł O W S K I

(ściskając m u dłoń m i obie ręce)

Cieszyć się nam już tandem tedy przystoi z tych słów statecznych, b o statysty godnych. M ądrego Boecyusza zda-* niem quid enim rerum hum anarum carius fam a, quae iure est bon u m etc. etc. i zawżdy ten inter nobis dalej zajdzie, który cicho w ę d r u je ...

H E R B U R T

Słuszność przy was ksze opacie, b o któreżby zwierzę tak jadowite, żeby dobrodzieja sw ego snać m iłow ać nie m ia ło . . .

(34)

widzi m i się nosorożce ow e tych co im dobrze czynią nie obrażają. . .

O P A L IŃ S K I (nieśm iele)

Jeżeli przydać i ja m ogę swoją błahą sentencyą do uwa^ żenią w am m ościw y starosto (ociera w ielką chustą pot ziarnisty z czoło) to jedno, co wedle sam siadów w aszych . . . Z panam i pon iek tórym i m n im am b y kęsa w am i zadawać się pogodzem u z królem nie przystoi.

S U Ł O W S K I

(mrugając ku O palińskiem u)

M yślę toć sam o i ja facum fac. M ów icie o Stadnickim sta' rosto O p a liń sk i!?

O P A L IŃ S K I (w podnieceniu)

O tóż go i m a cie ! Z serca, z duszy raić wam będziem y to zacny H erburcie! (powstaje ze wzruszenia). B ow iem i który was to starosto ożogiem w rokosz pchał, a sam rad w piecu lęgal ? . . . Stadnicki. K tóry się w ym knął przed w ojskam i k rólew sk im i, innych ostawając p od Janowcem , a z was za W is łą będąc k p i ł ? . . . Stadnicki. K to na was złość królew ską i niew olstw o w najwłaśniejszym D o b r o ' m ilu ściągnął? Starosta z y g w u ls k i! W a m Stadnicki przysłużył się dość n ajgorrzej!

H E R B U R T (skonsternow any) Jakoż t o ? J a k o?

(35)

A K T I.

S U Ł O W S K I (przebiegle)

A n o powiadają w K rakow ie M ości Starosto iź e tego facum fac macie p on o z n im pokum ania i serdeczne k o ' m ity wy, czem u znowuż wierzyć niełatwie jako, ze zyg^ w ulski starosta facum fac w yw olaniec, dziesiątej banicyi czeka i dyabelskie inkluzy m a !

H E R B U R T (zrywając sie gwałtownie)

Nieprawda to ! N iecn oty dworskie jak zawźdy kalum nie na m nie k opam i kładą i łzy we m ów ią, co im ślina nik­ czemna na jeżyki przyniesie!

S U Ł O W S K I

M ożliw e i to, ie nieprawda ale generaliter m ów iąc K ról Jegom ość zerwania z Stadnickim (dobitnie) domagając się, poddaje wam , jakim trybem przeciw nym i postępkam i starą o sobie opinię znieść możecie, zaniechawszy do cna roko" szow ych h u m o r ó w ... i przyjaźni.

H E R B U R T (surow o)

T e g o zaniechania bądźcie i pew ni ksze opacie. Przeć się nie zw ykłem tego, com raz powiadał. A lić gdy czyny Kró^ łow i Jegom ości obiecować m o g ą ... sentymenta nie ode^ m nie w zależności, (do O palińskiego) Z panem starostą zygw ulskim przyjaźni nie m am ni pok u m an ia, radniej kom m izeracyą nad jego złą n ie d o lą ! Znam ienitej prosapii jest, rycerskiego animuszu kwiat, a fantazyi okazałej źe nie kryje, przeto bez poch yby jest i żadnej przygany nie go-- dzień. Ja i nie jeno żadnego urazu do pana z Łańcuta mieć

(36)

A K T I.

nie m ogą, a jeszcze osobliw ie m nie on zjednał światłością a nie nazbyt uczonego um ysłu, ano bystrością w każdym dyskursie, ano geniusem o w y m , k tórym byw a często, że rym y przedziwne m u się z gęby jak z rogu A m altei sta^ roświeckiej sy p ią . . .

S U Ł O W S K I

Serio tandem tedy w yw ód to b yłb y niepochybny statecz^ ności waszej, przyznam to cale, ale w id y i serca inklina^ cyjej ku panu łańcuckiem u!

H E R B U R T

N ie odlegliście prawdzie księże Opacie! A gdyby czasów tych nie dobrotliw a ludzkość Stadnickiego, nie jedno nikt przy niew olstw ie m oje m dobrom ilskiem nie stanął, ale i piasku na oczy nasypać nie b y łob y k om u , gdyby m i ja^ kow aś sucha iy ła pękła.

O P A L IŃ S K I

Stadnickiego ludzkość dla was starosto tłom aczyć śm iele b y m próbow ał tern, iźe n ik t, który przy n im i za nim waszej zacności i hon oru rów n y nie s t o i. . . A w szak oi czy b o g o b o jn y szlachcic radzi zdrow iu za pom ocą B o ią ucieczką jako o n p od Janow cem ? Czy zacny szlachcic im n y m na zdrowie następuje, kontem ptam i znieważa i sena^- torskich synów despektuje? . . . Pow iedzcież?

S U Ł O W S K I

A żali waszej kom m izeracyi godzien, który jak najgorsze infam isy jak T arnaw ski, L isow ski, jak P oniatow ski k m p y ludzi cudzoziem skich zbiera i inkursye z nim i wy^ czynią ?

(37)

A K T I.

H E R B U R T

N ie w iem o tem i wiedzieć m i z niskąd nie przyszło a w to miejsce w iem , ze Stadnicki od m łodości swej zdrow iem i chudobą służył Rplitej. R otm istrzem p od P sk ow em b ył choć okrutnie potłuczon, przed w szystkim i na przód szedł a w rogów koncerzem przebijał jako pszenicy w o r k i!

S U Ł O W S K I (przerywając H erburtowi)

Teraz męstwa swego tylk o przeciw sam siadom gwałtownie p ozy w a ! a czarne strzały sp ok ojn ym śle i łupi.

H E R B U R T

P o d T oropcem jako lw i się bił, p o d M axym ilianem a w Tur-' czech w m ałem towarzystwie z w ielką m ocą Bisurmańską. A p od Agrą ?!' Za co w szystko marne tysiąc florenów jur- gieltu pobrał, gdy inne m ajętności i starostwa tłuste.

O P A L IŃ S K I (szydząc nieco)

jeżeli się tem szczyci co w A gru u c z y n ił... różnie o tem m ó w ią ! pytać by pana Jazłowieckiego a pana T arn ow ­ skiego . . .

H E R B U R T (ogniście)

pytaćby B elgów , W ło s zk ó w , arcyksiąże M axym iliana, a nie zawistne panięta za w żd y ! O d cesarza sa m e g o ! za swą re- zolutność Stadnicki daleko więtszą prow izyę m ia ł, niżli cały dom jego posiada, a iż m u w olność droższą była nade- wszystko przeto w zgardził. . .

(38)

A K T I.

S U Ł O W S K I (szyderczo)

O w o patrzcież na jaki m u tu upad przyszło! gdy teraz łańcucki starosta w ojn y i tum ulty z prywatnej jeno fakcyi prowadzi i indolencye w szystkim czyni jako i inne gw ah tow niki Rplitej.

H E R B U R T (z ogniem elokw encyi)

A z N iem cy na harcu pojedyn kiem czyniąc jako nie^ przyjaciołom króla pana swego siłen b y ł? T y lk o co m u konia p od n im zabito, gdy ludem przew odził! A w potrze^ bach innych ? N ie w yliczyłby i w szy stk ieg o! A ie nie wo^ jewoda to przyczyna, ze cn otliw y! (do O palińskiego) W o / jew ódzctw o nie od kilkudziesięciu lat poczęło bywać w dom u Stadnickich jako to u drugich now ina, ale od kiłaset lat rzadko z dom u tego w ychodziło.

O P A L IŃ S K I (z kęs obrażony)

N ie u jednych Stadnickich m ościw i Herburcie wojewódz^ ctwo od kilaset byw ało lat! n ie ! W ż d y teraz ten rycerz znamienitej prosapii i rzkąc waszą m ow ą szlachcic bez p o ' chyby na zacne d o m y zbójeckie inw ektyw y cz y n i! p o wsiach drabuje, aby z krw aw ego płaczu szlachcianek i mieszczan^ k ó w sobole sobie i rysie a bławaty posprawiał i do dom u je sial.

S U Ł O W S K I

Decyuszem polsk im się m ianuje, a wieści now e chodzą, że półk i i u fy ściąga, rozm aitych grassantów, chodaczkowych infam isów , item W o ło c h ó w i Beskidniki na kilkanaście set człowieka z działami i strzelbą inszą, a L isow czyków na

(39)

A K T I.

jurgielcie m a i różne tatałajstwo do zm ów ienia niepodo^ b n e ... a G aborow i Siedm iogrodzkiem u jakow eś k oron y p o ls k ie . . . na Atlantydzie sławnej ch y b a . . . ob iecu je. . .

H E R B U R T

N ic z tego co tu pow iedzianem b y ło do uszu m oich nie d o s z ło . . . M nie on choć bliskim sąsiadem nigdy nie zawadził.

O P A L IŃ S K I (gorączkow o)

Baczcież jednak panie starosto wiszeński jako nam ! w szyst' k im szkodzi! Przecie i waszą stryjnę najechał i pojm ał referendarzową w d o w ę Przyszło k' ktem u już i po^ w innych mej żon y oto Pileckich n iep ok oił i księżnie Ostroga skiej poddanych katuje, źe na sarny do jego lasów chodzą, a na m nie tablice szpetnej treści zelżywej przy wszystkich gościńcach pow bijać k a za ł. . . P o m n y ja na szlachecką dom u m ego przystojność, że przyrodzenie m oje łagodne w olałem p od rozsądek B oży sprawę dać i rycerskim pojedynkiem spory nasze p o k o ń c z y ć . . . W y ś m ia ł m n ie ! C o raz to wpa^ dnie, co raz to ze starostwa leżajskiego kilka m il m i urwie, coraz to na gardle siąść m i ch ce. . .

O P A L IŃ S K A

I m nie pozw ólcież słow o przydać W a sz m o ścio w ie . . . O to i nam już niew iastom cierpliwość wysycha, gdy się i zdro" wie co dnia, co godzina zagrożone m ie rz i. . .

H E R B U R T

W ybaczcież słow o Przezacna pani, ale rzecz to już m ężów , aby gwałt się gwałtem odciskał a zbrojne figliki szablą, (do O palińskiego) Przeto i wyście panie starosto ręce nie skrępow anym i m ie li. . . sądzę!

(40)

A K T I.

O P A L IŃ S K I

Rzecz oczywista! M iałźem czekać, aź m nie za gardło im ie i w pęta u k u je? Teraz i ja przyczynić sobie m usiałem cze- ladki i chow am się w przystojnej ostrożn ości! . . . Przynieś w o lo n y do rem ediów się ucieknę i takie rycerską od p o- w iem m u diffidacyą.

S U Ł O W S K I

O w o jacy są ci, co się Luteryam i szkaradzą! na Stadnic­ k im tego eksplikować by m o in a , który w Łańcucie m sze kacerskie odprawia i dyssydentów w obron ę b ie rze ! . . . . M nie się widzi facum fac, wszystka przyczyna tej furyi nieum iarkowanej nie w przyrodzeniu jego, a w tern, ie w nic nie wierzy, a p o n o w aryańskie m inistry i w epi- k u r e ó w ! . . . A ju i chyba nauka aryańska więcej się z nauką M achom etusa w o n y m A łkoranie zgadza, jak z wypisaną w Piśm ie Św iętem Chrześcijan!

H E R B U R T (w gniewie i szyderczo)

B a ! b a ! G dzieieście to w ielebny K sięie Opacie te rozum y naszli iście krześcijańskie. Z atym w tym sposobie przekła­ dalibyście abychm y szlachta polska się zturczyli n ii wiary świętej w in n ym obrządku odprawiając M szę strzegli ?!

S U Ł O W S K I (z uporem ) A juścić facum fac, żebym w o la ł! . . .

H E R B U R T (wzgardliwie, ostro)

B a ! b a . . . takie to tradycye pana H ozyu szow e! O d

(41)

A K T I.

kiego kardynała słynniśm y toierancyą p o wszej ziem i dla dyssydentów, socynianów i wszelkich i A w y teraz O jców Jezuitów hasła i se n te n cy e ...

S U Ł O W S K I (wzburzony przerywa m u)

Iżali to prze B óg facum fac nie przypom inają się juz w a ' szej pam ięci te czasy, w których satyry na księdza Skargę w ypisyw aliście. . . panie ? . . .

H E R B U R T (hardo)

N a w ielum pisał i tego się nie w stydzę! I na krółam p i' s a ł: „P raktykę rakuzką“ . . . i dość nie często tego sobie żałuję. W tych czasach wyście księże opacie w ojskam i sro ' gim i T yńca B enedyktynom dobyw ali, bo was na przeora i puścić nie chcieli. Czy dobrze p o m n ę , b o nie w iem !

S U Ł O W S K I (zm ieszany kłopotliw ie)

A nie zgorzej facum fac n ie! T andem tedy te rzeczy do legacyi m ojej i teraźniejszych spraw nie n a le ż ą !...

H E R B U R T

Za pewne W ie le b n y opacie, za pew ne n ie!

S U Ł O W S K I

A nam, abyśm y nie z niszczem odeszli, przynależy prośbam i jeno przywieść was starosto wiszeński k ’ tem u, abyście w y przyjacielskim duchem w płynęli na Stadnickiego. O to potoczyła się w am okazya zyszczenia faw orów królew skich i pow rotu do najwyższych godności i najforem niejszych facum fac h o n o r ó w . . .

(42)

A K T I.

O P A L IŃ S K I

I ja z m ałżonką m oją gorące prośby do was w tej mate- ryi m am y. W yście jego wiernik starosto i pow agą najpię- kniejszego klejnotu i zawołania m ożecie udziałać nań p o k o - jow o. N iech ujm ie obrok u sw ym żądzom , schudzi am bi- cyje i nie napada! nie dręczy! nie gw ałtuje!

S U Ł O W S K I (wstając)

T ak , tak, dla jednego grzechu Acham a żołnierza Pan B óg niegdyś wszystko w ojsko pok arał: anathema in m edio tui est Israel n on poteris stare etc.

H E R B U R T

Pow tórzyć m i jeno przyjdzie M ościw i Panow ie co pow ie- działem, iż czyny obiecując, sprzyjania w nieprzyjażni ukształ- cić nie m o g ą . . . D o łaski królew skiej dopuszczony chcą być wszakoż tak, jak stoją ze w szystkim i cnotam i aleć i z błę- dem wszystkim , który w em nie los ślepy pokładł (do O p a ­ lińskich, którzy wstają zabierając się do wyjścia) W sza k oż to W a szm ościom M ościw i Państwo obiecować m ogą, że nie radząc staroście zygw u lsk iem u , aby am bicye rycerskie schudził i niepoham ow aną żądzą sławy w sobie gardził, uprosić go postaram sie by n a d . . . słabszym i opressyi nie­ znośnych nie dokazował, gwałtow nych udręczeń... poniechał.

S U Ł O W S K I

I to starczy m ości H erbu rcie! . . . Z tern oświadczeniem wa- szem śmielej ja przed oblicze królew skie stawie sie lega- cyi pokoń czyw szy ow ocnie. Teraz już dla krótkości czasu żegnać sią nam p r z y jd z ie ...

(43)

A K T I.

(S U Ł O W S K I ściska prawice Herburta żegnając się; toż sam o O P A L IŃ S C Y ).

S U Ł O W S K I

Stąd bow iem na prost jechać m am do kraj czego Olizara i z n im delegacyą pow ażną do ow ego gniazda, w którym legow isko swe złożył ów basiliskus o jakim już P ism o Ś w ię te . . . tylokrotnie

etc---O P A L IŃ S K I Zegnajcie panie starosto.

H E R B U R T

V álete! V á le t e !... (wychodząc z nim i razem ku prawej) Jeżeli wam tylk o m ościw i państwo to . . . dostatecznem jest, o b ie c u ję ... obiecuję. A W y W ie le b n y księże opacie, oświad^ cieź K ró lo w i K ra k ow sk iem u . . .

(Przechodzą w prawo przemawiając sobie w dalej i św iad' cząc ukłonam i. Drzwiczki kryj orne w głębi otwierają się p o w o li i w ychodzą z nich nie śmiele D ID K O R Y T K O , poprzedzony K A C H N Ą S T R U S I Ó W N Ą , cud dziewczyną w żałobnej sukience).

K A C H N A

T u c z e k a jcie !... Jegom ość zaraz naw rócą... M ów cie w szyst' k o śmiele i nie tłom aczcie się, k toby was i którędy prze^ p row a d ził. . .

K O R Y T K O

idzie nieco ustraszony ku stołow i

(44)

A K T I.

K A C H N A

(staje napow rót w drzwiczkach, za progiem i trzymając je, głów ką tylko w ychylona szepta p ólg lośn o dalej) Pan D obrom ilski zawsze taki w m yślach rozm aitych po^ grążony, ze nad waszem przybyciem ani się za dziw i. . . nie s p y t a ...

(K O R Y T K O staje przy stole w patrzony w drzwi z prawej, a gdy H E R B U R T z pow rotem wchodzi, D ID K O R Y T K O klęka na jedno kolano, K A C H N A szybko zam yka drzwi-'

czki przed sobą).

H E R B U R T

(m yślam i opanow any przez dłuższą chwilę idąc tam i sam nie postrzega g o , wreszcie gdy poruszył się, widzi go

i sp okojn ie pyta) K toś ty ?

K O R Y T K O

W y so k ie j D ostojności waszej niski p o k ło n o d d a ję ... Ko-' rytko ja jestem i w ysłany przez setki, przez tysiące tysięcy chłopskich i mieszczańskich braci, ruskich braci. Skarżyć się p rzy ch od zim . . . aleć nie wszystkich nas dopuszczono przed w idok W aszej M iłości, resztę pan burgrabia na dole trzyma, a tylk o dziękować przejasnej panience jednej jam tu się dostał.

H E R B U R T

W ię c z czem w y ? (daje m u znak dłonią, b y wstał).

K O R Y T K O

Skarżyć się przychodzim dostojny p a n ie ! o potrzebę i p o ' m oc was błagać, o poradzeństwo c h o ć b y ! M iłościw y panie

(45)

A K T I.

oto krzywda okrutna, krzywda się nam całej ziem i ruskiej dzieje! K rupeckiego unitę nam na stolicę arcybiskupią da li...

H E R B U R T (z złością) Jezuici ?

K O R Y T K O

Pow iedzieliście M iłościw y pan ie! Jaśnie O św iecon y Maje-' stat K rólew ski i O jcow ie Jezuici i ich biskup Sieciński.

H E R B U R T (ogniście)

Sieciński? przem yski faryzeusz m ów isz?

K O R Y T K O (z rosnącą gorączką)

K tóryżby inszy ? O n forytow ał K rupeckiego M iłościw y p a ' nie, kiedy um arł nasz władyka. W zd y ć m y Rusyna chcemy, to i z W ę g r ó w pew nego obraliśm y, zaczym poszły prze' śladowania i opressye srogie ludu i m ieszczanków. W ła ' dyka Atanazy i biskup lud gnębią krzyw dam i a już co najgorzej to w szystkim z dóbr księżnej w ojew odziny O stróg ' s k ie j. . . Nasz władyka i schronić się gdzie nie m a przed biskupim i siepaczami. Ratujcie! poradę dawajcie W asza M iłości! W y ście krew z krwie r u s k ie j... C o czynić?

H E R B U R T (m ocn o rozgorzał)

Powiadasz władyka ruski iście schronić gdzie się nie m a ? . . . A jakoż to D ob rom il m u m a ły ? nie zmieści się m oże, skoro gdy go p r o s z ę ? ... W ię c ksiądz Sieciński? O to stoi

(46)

A K T I.

za m oje, boć z księdzem biskupem przem yskim od w ieków porachunki m a m ! A jako byw ało, nie będzie juz n igd y! N ie pow ieszę ja pom sty na k o łk u ! T e n ci to przem yski klecha co m nie klął gdym na Chełm ierskiej górze, cudo" wnej p o ls k ie j! m ojej górze A tos astrologiczne nabożeństwa odprawował, na które iy w e anioły cudow nym trybem m i spływały... (w podnieceniu prawie błędnem ) K lął m nie, gdym natchniony m odlitw ę do Ducha Świętego Świętej przyrody skoncypow ał i pielgrzym ki m ojem u ludow i na Chełm ierską górę r o z g ło s ił... T o ten przem yski celibatnik m nie k lą ł... Sieciński! — m nie Herburta z Fulsztyna ten co z cho^ daczków się w y lą g ł! . . .

K O R Y T K O

W szystek lud ruski dostojn y Panie od was się jeno p o m o cy w tern ukrzywdzeniu nadziew a! W a sz okazały rozum i wasza potęga te nasze ostatnie nadzieje. Podstarostowie księżnej w ojew odzin y głoszą śmierć stryczkiem w szy stk im ...

H E R B U R T (przerwie niecierpliwie)

D ość m i! dość wiedzieć! N iech wezm ą potuchy ruscy łu^ d z ie ! Pow iedzcie sw oim ojcze K orytko, że ja krew wasza stać będę przy was i przy krzyw dzie waszej. Z m ien n ik iem jest Atanazy Krupecki, więc zwalę go i tych co z n im i za nim staną. . .

K O R Y T K O (klękając na oba kolana)

D ziękujem y W a m , dzięku jem y! u W a s M iłościw y Panie nasz tylko . . . o c a lu . . .

(47)

A K T I.

H E R B U R T (hucznie)

N ie będę ja się subm itował w Przem yślu księdzu bisku^ pow i i prosił go o absolucyę! a sam ! ochotną ręką p o d e j' m uję tradycye H ozyuszow e, który świętym polsk im winien b y ć . . .

K O R Y T K O

M oże b y ć! m o ż e ! A le i jakoż to na te gwałty i prześlą^ dowania chłopskie kazał ksiądz B irkow ski, a ksiądz Skarga Pawęzki, a jakoż strasznie gnębią panięta nasz lud r u s k i. . .

H E R B U R T (zmarszczywszy brwi)

Skarga i nie Skarga! N ie o jego kazaniny rzecz idzie! Każda wiara winna być w Rplitej błahoczesną, a za m oją sprawą skoro jeszcze z in n ym i panam i się spikniem y przy zdrow iu i majętnościach i ruska nią b ęd zie! . . .

( W drzwiach staje pacholę w barwach Stadnickich i pełnym głosem w o ła : W asza w ie lm o żn o ści! Pani Stadnicka!)

H E R B U R T (szybko)

A teraz wynijdzcie p r ę d k o tamtędy, bo panie id ą ---(wskazuje na drzwi w głębi) W izbach na dole cze k a jcie ... w szystko się potem o m ó w i. . .

(K O R Y T K O kłaniając się uniżenie um yka do tylnych drzwiczek, H E R B U R T czupryny pogładziw szy idzie prze^ ciw ko wchodzącej P A N I S T A D N IC K IE J z dw orn ym ge^ stem i głęboką ukłoną. Za P A N I Ą S T A D N IC K Ą czarno^

(48)

A K T I.

włosą niewiastą z nadobności ju n o n ie zdatną, kroczy P U Ł ­ K O W N I K D ' A L M A S S Y w bogatym węgierskim stroju i D Z IE W C Z Ę Z F R A U C Y M E R U niosące torebkę złoto-

litą i puzderko z w onnościam i).

H E R B U R T

U niżony p ok łon W aszej w ielm ożności Zacna p a n i ...

S T A D N IC K A

W itaj starosto W iszeń sk i i przyjm ij w krótką gościnę nie zbyt daleką samsiadkę, a bliską wam czcią W a szego wiel­ kodusznego r o z u m u . . . T o kawaler d’ A lm assy pu łkow nik nasz i męża pana m ego przyjaciel.

H E R B U R T

Siadajcie m iłościw a pani, prosim y pułkow niku.

(S T A D N IC K A i D ' A L M A S S Y siadają, D Z I E W C Z Y N A staje za karłem Stadnickiej)

H E R B U R T (siadając z dobrą m yślą)

W ię c że m i odgadnąć z nieba dano przyjazdu W aszego M ości pani p rzy czy n ę przeto na sam miłej rozm ow y za d a te k ... Strusiównę Kachnę w wasz matronat oddaję ..

S T A D N IC K A (zdum iona)

Oddajecie Strusiów nę? T o ć jam o niej jeszcze n ie ... w sp o- m ó w iła ! . . . C zym nie rozum m yli, czy jako ? . . . Oddajecie m i w fraucym er Strusiównę nie pow iadom ieni jeszcze m oją m ow ą o m oich życzeniach ? . . .

(49)

A K T I.

H E R B U R T (uśm iechnięty w esoło)

T a k ! . . . N iech w am będzie oddaną na przysługi i niech obyczajności pod ok iem waszem godnej n abierze! byle po czasach E razm ow i m ojem u dojrzawszy w pełną r ó ż ę ... na m atkę jego syn om dostała s ię . . .

S T A D N IC K A

Iście tu wnet i wierzyć przyjdzie pogadaniom lu d z k im ... jak oby pan D obrom ilski z nadziem skim i m ocam i jakow eś związki m iał, skoroście poprzód tak m ój skutek odgadli (ściska m u prawicę, którą Herburt uroczyście ca łu je)___ D ziękuję w am stokrotnie . . . Ostrogska w ojew odzina, która p o nią z splendorem książęcym tu zajechała i w gospodzie czeka z kw itkiem do O jców odjechać będzie m ogła, hah a...

H E R B U R T

O strogska pani gdyby przeczuła jeno m ój w zględem niej sentyment, aniby się teraz na dziesięć m il w radyju od D ob rom ilu zjechać o d w a ż y ła ...

S T A D N IC K A

T a k ? . . . Słyszysz panie d’ A lm a s s y ? ... przetoć zdaje m i się, ze nasi w rogow ie Stadnickich i u was w rogie nieprzy^ jaźnie by sobie naraić m o g l i ! . . . S k oro więc tak odgadu^ jecie wszystko panie starosto, powiedzcież w y nam , który jest zacz, kto dostał starostwo przem yskie?

H E R B U R T

(zrywając się niespokojnie) O ddali ju ż?

(50)

A K T I.

S T A D N IC K A (z śm ieszkiem )

Obaczcieź Herburcie, źe nie w szystko w y znow u w ie cie ... ten tu pan d' A lm assy z w ażnym i now inam i pana m ą ' ź o w s k im i. . . Usłyszycie rzeczy, którem i pew nikiem Opat tyniecki i O paliński przepom niełi was poczęstować.

D ' A L M A S S Y (cedzący słowa)

O w o k ról dał starostwo przem yskie bratu papisty z Leska !

H E R B U R T

(zbladł, palcami prędko pokręci w uszach) C o ? . . . co słyszą ?

D ' A L M A S S Y

Jak tu stoją m ości starosto! Przem yskie starostwo k ról Jezuitów papieźnikow i dał!

H E R B U R T

(k rokiem postąpił naprzód) Stadnickiem u ? K atolikow i ?

S T A D N IC K A (sztywnie)

T a k ! K rew niakow i naszem u, ale rzeczą psow em u b ratu ... Stryjecznom u m ego pana meźa ale w rogow i jego n a jg or' s z e m u !

H E R B U R T

(z zapamiątałością nieham owaną)

O niedoczekanie to paniecia w a w elsk iego! O to czegom sią

(51)

A K T I.

dopytał dom a cichutko siedząc * ... O to nagroda królew ska, żem kup nie zbierał i sedycyi się strzegł, źem na regałach się nie m ś c i ł !... N ie tegom ja się nadziewał Rplitej Dłu^ gosza drukując ! . . .

S T A D N IC K A (drażniąc szyderczo)

Trzym ając was nie hardym i dom a jak trusia zagrzebać n y m , m iał krakow ski kostera królew ską swą w ołą dać starostwo pierw szem u z brzega, byle b y ło p a p ie rn ik o w i!

D ’ A L M A S S Y

W nędznym kram ie trudno czekać na coś lepszego.

H E R B U R T

T oć m i się w łosy na łbie jeżą! Biadaź m i biada! Obacz-* cieź jaka to Z ygm u n tow a kam eralna połiteja je s t ... T o przem yskie starostwo, jedną jeno osobliw ą nadzieję intrat, kiedy juz gołe płótn o w Herburtowej kalecie, a wszystkie m ajętności dla m iłej O yczyzn y u tracon e!! (z furyą) Zaś czekajźe panie szw ed zk ie! Sam ja sobie sprawiedliwości dociągnąć z d o lę ! Szablą uczynię praw m oich egzek u cyę!

D ’ A L M A S S Y

M yć przy was m ości H erburcie! Pan łańcucki m ój prin^ ceps a przyjaciel znam ienity z sukursem w szelkim w am się ofiaruje. W czas juz zabieźyć trzeba Z ygm u n tow em u absolutum dom in iu m w am magnaci p o ls c y ! . . . C ó i się wam w tym majestacie k rólew skim udawać m oże, źe M ie- m ieć?, czy źe M akkiawelistam i się otacza, czy źe k ościoły ino patrom funduje, a sam gorzej Sardanapala w rozpust-' nem herodztwie żyje?

(52)

A K T I.

S T A D N IC K A

A b o godzi się to panie starosto, aby K ról Rplitej do pasa nagi z głow ą zakrytą w espół z dziady K rakow skiego M i' łosierdzia, w orem ok ryty obchodził kaplice i biczował się rzem ykam i jak ow e bandy w łóczęgów flagellantami zw a' nych ? . . .

D ’ A L M A S S Y

W en ed ow ie sam ego stolca Świętego się nie bali a J e z u i­ tów pędzili! W y spędźcie Zygm unta Sodom itę, co w piłę grawa i w szachy a wrychle jak m ietelniki p o pow rozie be- dzie ch o d ził! . . . Chyba zali poczekacie, aź k oron ę R a k u ' szanom przehandlować zechce ? . . .

H E R B U R T

Już i nie potrzebujecie m nie słow am i bość pu łk ow n ik u d’ A lm assy a ham ować radniej. Jam do syta i ad inferna' les Furias żałością zapalony. Dość m i juz tego więzienia u siebie w D obrom ilu .

D ' A L M A S S Y (chytrze)

Chciałbym ja tylko łatwie ukazać w am t o , . . . jako każdy luzem w skóra m ało, zasię w y spiknąwszy się z panem Ł a ń ' cuckim , obaj bardzo groźniście s ą ! Już nam i Porta O tto ' m ańska p o m o c daje, byle w ojew oda G abor na polsk im tronie sia d ł. . .

S T A D N IC K A

A m ój mąż dobrodziej G abora wszędzie fory tuje i czeka' m y jeno waszego nalezienia . . . c o . . .

(53)

A K T I.

D ' A L M A S S Y

I tatarskie ksiąie Hassan Sołum acha p o naszej stro n ie ! A skoro się nam pofortuni, to nie zapom inajcie panie, ze (nachyla się do Herburta i półg łosem p oszep tu je). . . źe siedm iogrodzkie księstwo na was piękne czek a . . .

H E R B U R T

(jeszcze chwilę rozm yśla zafrasowany, podczas tego d' A h m assy cicho poszeptuje z Stadnicką. W reszcie zapłonie rum ieńcem zwraca się do nich z rozjaśnioną twarzą i hucz^

n y m głosem m ów i)

A lea est iacta. . . K to czas traci, traci tez to co czasy dają. (k la szcze )... P o waszej jestem stronie i ruski naród cały do sprawy tej d o d a ję !.... (do pacholęcia, który wbiegł) W o ła ć m i Erazm a!

P A C H O L Ę

D o usług W asza M iłość, ale oto oznajm ić w am m am , ze wraz tu idzie Jaśnie w ojew odzina O strogska z panią Opa^ liń sk ą !

H E R B U R T

J e s z c z e ? ... (patrzy nieporadnie p o wszystkich) N a m iły B óg jakoż w y się panie zmieścicie p o d m o im słabym da^ ch em ? (m im o w olę spogląda w belkow anie) T rz y A nusie w Polszczę najhardziejsze. . .

S T A D N IC K A (z wyzywającem ok iem )

G dy o m nie idzie m o ie wejść pani W o ły ń sk a choć się p o p ó źn iła . . .

(54)

A K T I.

H E R B U R T (do pacholęcia)

Proście i prowadźcie, a panna Strusiówna córka niech tu wraz z e jd z ie ... (z frasobliw ym uśm iechem ) B oże miej w opiece sługą tw e g o !

(Pacholęta wbiegłszy rozsuną portiry szeroko. W reszcie kro^ k iem posuw istym w chodzi J. O . Pani w ołyńska O S T R O G ' S K A , niewiasta o sępim nosie i jaszczurko w y ch oczach, m ocn o szpakowata, w sukniach strojna i pstra. Z nią P A - N IE N K A jej fraucym eru, dźwigająca książkę z m odlitw a- m i, różaniec niepospolitej długości i flaszkę z w onnościam i z oleju. Z nią pani O P A L IŃ S K A . — P. O S T R O G S K A i S T A D N IC K A chwilę mierzą się z piętra przeszywającem i

spojrzeniam i, a gdy O S T R O G S K A oczu spuści) S T A D N IC K A

(śm iech wstrzymując m ów i głośno) N a w ieki w ieków A m e n !

O S T R O G S K A N iech będzie pochw alony Jezus Chrystus.

H E R B U R T

(kłaniając się sztywno i idąc przeciw ko niej)

T a k wszędzie jako i u m nie był w czasach n i e d o l i ! . . . W aszej M iłości m oja ukłona W o je w o d z in o ! C o jest co sprowadza was pani m ościw a w heretyckie progi ?

O S T R O G S K A (dotknięta)

Pozw ólcież W aszm ość starosto, źe spocznę nieco szanując swych siwych w ło só w !

(55)

A K T I.

H E R B U R T (zasrom any)

P rosim y, prosim y siadajcież W asza M iłość (podsuwając jej karła; pospiesznie) Prawdziwie w ustawicznem um ysłu za-' przątnięciu m yślam i i nie z tego świata, przepom niałem słów przynależnych! . . . . W y g o d n ie w am dostojna pa n i?

(Z drzwń m ałych w głębi wchodzi cicho K A C H N A S T R U ' S I O W N A i staje w pobliżu Stadnickiej, za nią w te ślady

E R A Z M H E R B U R T )

O S T R O G S K A

(siedząc przeciw ko Stadnickiej)

W y g o d n ie ! d z ię k u ję ! B y w krótkiej zwięzłości m us m ego nawiedzenia w am wyrazić starosto: zjechałam po Strusiow nę K atarzynkę, b y m ją do swego fraucym eru w zięła . . . Chocia b ow iem pow innej mej oto pani starosto' wej z Leżajska w tym zam ku pow iedziano, że K aśka Stru' sia nieboszczyka gdzieindziej m a przeznaczonem iść, w sza' koż ani m i przez m yśl przypuszczeniem łysnąć nie m oże, abyście w y o p ie k u n ! z zam kniętem i oczym a na poniew ierki dolę i zły los puścić ją m ogli, c o ? . . .

S T A D N IC K A

(gniew em uniesiona do O strogskiej)

Strusiówna panna ani z zam kniętym i oczym a, ani na złą dolę nie dana, gdy m n ie ! Stadnickiej dana! W ie m co przedsię przynależy senatorskiej godności i nie tykam ja tu i w niw czym stanu waszego przezacnego gotując sie' rotce lepszy i dostatniejszy los w Łańcucie, niżby ją sp o t' kał gdzieś w dzikich ruskich kastelach!

(56)

A K T I.

O S T R O G S K A (hamując się)

Znając was hardym i nie do was kieruję choćby jedno słów*- k o a do H erburta m oja acani! K om u ż tedy Strusiówna zacny Starosto przypadnie ? . . .

S T A D N IC K A (zrywając się z gorączką)

Ja w am nie acani a starościna zygwulska, w ie c ie ? ... Ty^ tulem w am nie bryzgnę, b ośm y się Stadniccy nigdy w ty-* tuły nie cisnęli! Strusiówna do m nie należy, a w am jeśli potrzeb dziewczątek do fraucym eru m acie sporo jeszcze m ołodyć, których wasz nieboszczyk mąż przed śmiercią nie podołał z czystości panieństwa z łu p ić ...

H E R B U R T

(ujm ując szybko za rękę Stadnicką) M iłościw a pani poham ujcie się!

O S T R O G S K A (chrypliw ym krzykiem )

N ie m nie chłopów na jakaś obrazić m o ż e ! . . . . N ie wadzi wasza zelżywość naszej starożytnej cn ocie!

S T A D N IC K A (szydząc lekce)

M niejsza gdy się kto sw ym i przodkam i szyrzy! I pan du^ dek m iał swego zawżdy pstrego przodka, a jego starożytna cnota i nadobnie śmierdzi.

O S T R O G S K A N a m zasię szlązkie gdurstwo śm ierdzi!

(57)

A K T I.

S T A D N IC K A

N ajgorzej to jednak śmierdzi k ołtu n , gdy w książęcym nawet s t a n ie !... A gniazdo m oje poczciwe choć ślązkie!

O S T R O G S K A Z aw dy ślązkie państw o od Cham a idzie!

H E R B U R T

(jak i w szyscy niepom iernie zm ieszany, błagalnie) M ościw e panie! N a B oga k ’ czem u to w am zaszło!

O P A L IŃ S K A

(podbiega do O strogskiej pragnąc rzucić się jej na piersi) C iotko najdroższa! nie słuchajcie!

S T A D N IC K A

Zresztą niech Strusiówna sama w ybierze pani w ołyń ska! do k o g o iść m a !

O P A L IŃ S K A (do O strogskiej)

N ie przystoi nam nawet swarzyć się z K alw inkam i, którzy i Świętego m a m y w rodzie!

S T A D N IC K A (szydząc)

I Św iętego? I m oże z Panem B ogiem w krewieństwoście juz zaszli? W ia d o m e to przecież, że O palińscy już w pię^ toastu leciech byw ają proboszczam i w katedrze, a w dwu*- dziestej wiosence biskupam i.

(58)

A K T I.

O S T R O G S K A (odpychając O palińską) Zam ilcz wszeteczny języku słyszysz? M ilcz!

S T A D N IC K A O w o właśnie, ie m ów ić będę!

(H E R B U R T , D ' A L M A S S Y i E R A Z M starają się ją z da^ rem n ym skutkiem u sp ok oić, K A C H N A staje tu i przy niej rozprom ieniona kłótnią i wpatrzona w Stadnicką jak

w tęczę)

S T A D N IC K A (furyą obsessa)

A n im ja grom adam i ludu ruskiego za szyzm ę wyścinać nie kazała więc m i m ów ić Iza ! A n im ćwiertować go w pa^ sy ani w koła wplatać. A n im ja jako pani poniektóra m ęia juz nieboszczykiem na katolicki obrządek nie chrzciła, ani potrzebow ała w ykopyw a ć trupa w n ocy i wykradać go z cerkwi O strog sk iej! więc m i m ów ić lź a ! . . . A pocóź t o . . .

(H E R B U R T , D ' A L M A S S Y próbują zasłonić ją przed O strogską i rozdzielić je, wszakoź bezow ocnie, bo się ku

sobie wydzierają)

S T A D N IC K A (zziajana od złości)

A pocóz to nieboszczyk butne ksiąźe O strogskie kubek z m iłosną zaprawą m iodu od w łodarki brał? Jeno aby od waszej brzydkości lic oblicze m iał obrócon e! I p o m e rł! świeć Panie nad jego duszą, bo nad w am i juz O jcow ie Jezuity grom nicam i świecą!

(59)

A K T L

(Prócz O palińskiej i O strogskiej wszyscy cisnący się śmiech gwałtem w sobie pow strzym ali)

O S T R O G S K A

N ie m nie w ie d z ! wszetecznicy język jako obrazić m oże. Pow iedz poprzód dyabłowa zono, ską.d masz te tatarskie perły w uszach! jak nie od rycerza P oniatow skiego, co go to hetm an Ż ółk iew sk i grassantem napiętn ow ał! . . . Za rogi m ężow i panu w praw ione perły z chańskiej k o r o n y !

S T A D N IC K A

A w am staruszko źal i zawiść! Ja m am perły tatarskie i sułtańskie płaszcze, a w y pani w ojew odzino c o ? A n o przypisyw ane w am za kam ieniczkę na Grodzkiej w Kras­ k ow ie (przedrzeźniając nosow ą w y m ow ę „P atrów S. T .J ." ) „T yara w ierności księżnej A n n y ", ano „Plastr m iodu od śmierci pożarty, śmierci w ydarty", ano (zdyszana urywa)

(Chydzący pośm iech u wszystkich).

K A C H N A (śm iele wyrw aw szy się)

„C horągw ie pobożnej m iłości księżnej O strogskiej".

(H E R B U R T i E R A Z M z trudem w strzym anym buchną śmiechem).

S T A D N IC K A (podniecona subsydyą)

A n o „D zw o n w ielki głos wdzięcznej nieśm iertelności roz^ szerzający, w ojew odzinie w ołyńskiej p r z y p is a n y "... Za co ?

Cytaty

Powiązane dokumenty

Biblia, to jest księgi Starego i Nowego Testamentu według łacińskiego przekładu starego w Kościele powszechnym przyjętego na polski język znowu z pilnością przełożone

W w ielu nowszych publikacjach na tem at konsekw encji sakram en­ tów dla życia m oralnego można stw ierdzić odwoływ anie się do teorii i praktyki Kościoła

Od piątku razem z Kurierem Lubelskim zacz- nie ukazywać się kolekcja zdjęć prezentują- cych Lublin z czasów drugiej wojny świato- wej.. jak wyglądało na- sze miasto w

Ta le k tu ra dróg żyw otu ducha w różnych w cieleniach była pom yślana jako katecheza, nauczanie zm ierzające do zrozum ienia i na­.

w którym pojawiła się legenda o sądzie diabelskim w wersji Seweryna Sierpińskiego i tę wersję mógł Danilewski znać.. Inną możliwością bardziej prawdopodobną jest

All participants thought that the taxonomy was a viable ordination principle of NPD relevant tools. Moreover they highlighted the need for framework and process to guide

Stojąc więc ostatniego dnia na stanowisku, na którem przez pagórek nikt mnie dopatrzeć nie mógł, spostrzegłem na drzewie ptaka, który zwrócił moją uwagę,

Rozu- miem, że w tern, jak w niektórych rzeczach olbrzy- miego znaczenia na świecie, tylko pierwszego, choćby czysto zewnętrznego, choćby pospolitego, zamówienia się