Papierz, Stanisław
Listy Adama Asnyka do rodziców
(1860-1867) i do Stanisława
Krzemińskiego (1873-1897)
Archiwum Literackie 17,1-313
1972
Artykuł został zdigitalizowany i opracowany do udostępnienia
w internecie przez Muzeum Historii Polski w ram ach
prac podejm owanych na rzecz zapew nienia otwartego,
powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku
naukowego i kulturalnego. Artykuł jest um ieszczony w kolekcji
cyfrowej bazhum .m uzhp.pl, gromadzącej zawartość polskich
czasopism hum anistycznych i społecznych.
Tekst jest udostępniony do w ykorzystania w ram ach
dozwolonego użytku.
P O L S K A A K A D E M I A N A U K
I N S T Y T U T B A D A Ń L I T E R A C K I C H
ARCHIWUM LITERACKIE
KOMITET REDAKCYJNY
ZBIGNIEW GOLIŃSKI, JAROSŁAW MACIEJEWSKI,
ROMAN POLLAK, CZESŁAW ZGORZELSKI
ТОМ x v n
LISTY ADAMA ASNYKA
WROCŁAW • WARSZAWA • KRAKÓW • GDAŃSK ZAKŁAD NARODOWY IMIENIA OSSOLIŃSKICH WYDAWNICTWO POLSKIEJ AKADEMII NAUK
LISTY ADAMA ASNYKA
DO RODZICÓW (1860-1867)
I DO
STANISŁAWA KRZEMIŃSKIEGO
(1873-1897)
OpracowaliFRANCISZEK BIELAK I JADWIGA MIKULSKA Komentarz przygotowali
FRANCISZEK BIELAK I STANISŁAW PAPIERZ
WROCŁAW • WARSZAWA • KRAKÓW • GDAŃSK ZAKŁAD NARODOWY IMIENIA OSSOLIŃSKICH WYDAWNICTWO POLSKIEJ AKADEMII NAUK
W STĘP
K orespondencja A dam a A snyka, publik o w an a w e frag m en tach od w ielu dziesiątków lat, pozw ala dojrzeć coraz w y raźn iej profil poety, zw ła szcza gdy chodzi o la ta p o b y tu w G alicji. Trzydzieści la t życia i pracy A snyka w w aru n k ach , k tó ry ch od początku w łaściw ie nie m ógł polubić, n ab rało pew nej, nie dosyć jed n a k jeszcze m ocnej plastyczności. Oczy w iście i tu niew iele dow iedzieliśm y się o p isarzu, k tó ry pow ściągliw y b ył w w ypow iedziach listow ych, o jego litera c k ic h zam iarach i usiłow aniach. Niew iele też dow iedzieliśm y się o poglądach A snyka, o tym , ja k p rz y j m ow ał głosy szczerego entuzjazm u , a zwłaszcza atak i o strej i n iespraw ie dliw ej k ry ty k i, k tó re j nie szczędzili m u pozytyw iści czy później re p re zentanci now ych prąd ó w literack ich i społecznych. Nieco w ięcej inform acji m am y, g d y chodzi o p ry w a tn e życie pisarza, o przeżycia zw iązane z bolesną d lań h isto rią serca czy o c h a ra k te ry sty k ę A snyka — w iernego p rzy ja cie la i tow arzysza.
N atom iast okres bezpośrednio zw iązany z ta k doniosłym i spraw am i, ja k udział A sny ka w ru c h u przed p ow stanio w y m i w sam ym pow staniu, jego em igracja popow staniow a i stu d ia w H eidelbergu, nie znalazł odbicia w ogłoszonej d o tąd korospondencji, choć w łaśnie tu ta j białe p lam y m ocno in try g u ją h istoryk ó w lite ra tu ry . T uż przed d ru g ą w o jn ą św iatow ą A ntoni J a n M ikulski ogłosił spory zbiór listów A snyka do ojca 1, ale dato w an y dopiero od r. 1871. Z b ierając jed n a k sta ra n n ie i z zam iło w aniem m a te ria ły dotyczące osoby i b iografii A snyka, M ikulski uzyskał szczęśliwym zbiegiem okoliczności (nieco później) cały zespół listów po e ty — od luźnych w ak acy jn y ch rela cji stu d en ck ich poczynając, przez bardzo ciekaw y ok res em ig racy jny z siódm ego dziesiątk a zeszłego w ieku, do chw ili k ied y w reszcie m ógł się pisarz połączyć z rodzicam i w K ra k o
wie. ! ' , 1 :
J a k ą d ro g ą te zeb rane pew nie ręk a m i m atk i listy przez ręce syna poety tra fiły do r ą k ludzi obcych — ostatecznie do H e rk u la n a W eigta,
1 Z korespondencji i autografów A. A snyka, „Pamiętnik Literacki”, R. X X X III-
6 F R A N C IS Z E K B IE L A K
p rofesora b. A kadem ii H andlow ej w K rakow ie (1880 - 1953) — tru d n o dziś dociec. W k ażdym razie dochow ały się one — chyba w łaśnie przez sugestię nazw iska a u to ra — w stan ie dość kom pletn ym . Zbiór nie obej m u je bezw zględnie pełnej korespondencji A snyka z rodzicam i, zw łasz cza z la t wcześniejszych, gdyż zn ajd u jem y w zm ianki o listach nie docho w anych, jednakow oż okres popow staniow y nie m a w iększych luk. Ponie waż zaś w szystkie listy m ają d a ty dzienne i roczne, ja k rów nież m iejsce napisania, rozporządzam y ted y m ateriałem historyczn ie mocno udokum en tow anym .
W arto od raz u podkreślić po u fn y c h a ra k te r listów , co A snyk mocno zaznacza, a raz n aw et — przy całym szacunku dla ad resató w — o tw ar cie i ostro p ro te stu je przeciw ko kom unikow aniu ich tekstów kom ukol w iek n aw et ze znajom ych. Ten szczegół je s t bardzo znam ienny i d aje listom w yraźne piętno intym ności. N iew ątpliw ie to n bardzo w y raźn ej re - w eren cji wobec „N ajdroższych Rodziców” odbiera zw ierzeniom synow skim ta k pożądaną cechę bezpośredniości, zwłaszcza gdy chodzi już nie o spraw y pieniężne, ale p rzede w szystkim o pow ikłane sp raw y sercowe. W iem y z chronologicznie w spółrzędnych listów do przyjaciela, jak w y glą dał nieskrępow any, koleżeński ton zw ykłego listu A snyka, toteż ty m b a r dziej m usim y listy do rodziców p rzy jąć z tą c h a ra k te ry sty c z n ą dla psy chiki jedynego syna popraw k ą. W tej otoczce dochodzą nas w yznania poety, a choć p su je ona nieco p ersp ek ty w ę i w y m iary zdarzeń, sam a ich znajom ość w iele n am now ego przynosi. Są one podane czasem w form ie aluzy jn ej, zwłaszcza gdy chodzi o przejścia zw iązane bezpośrednio z kon sp iracją i w yp ad k am i 1863 r., czem u się dziw ić nie m ożna. A snykow i za leży na dochow aniu tajem n icy , obaw ia się d e k o n s p ira c ji2, a ponadto po słu g u je się chętnie b arw am i złagodzonym i, b y nie zwiększać niepokoju rodziców.
D u tw orach swoich a u to r praw ie zupełnie nie w spom ina; skąpe w iado mości w iążą się z podróżą w łoską (1864/1865), lecz m ają one c h a ra k te r raczej re je stru , a i te n ton w n et znika. W ystarczy zanotow ać, że o tak w ażnym utw orze, ja k S e n grobów, w korespondencji z rodzicam i nie zn aj dziem y ani słowa.
Jeżeli jed n ak idzie w łaśnie o in ty m ne sp raw y osobiste, to tu A snyk zupełnie słusznie bron ił tajem n icy listow ej. Nie z n ajd u jem y w listach szczegółów skandalicznych, ale nie b rak d ram a tu , nie b ra k też nieco ko
2 Oto charakterystyczny ustęp w liście do rodziców z 3 m aja 1861: „[...] choć, jak w iecie, że w rzeczyw istości nie mam i nie będę m iał nic dla Was tajnego, jednak pojm iecie łatwo, że szczera listow na spowiedź jest z mej strony niepodobieństwem . Muszę w ięc na, przekór w łasnem u sercu i własnym chęciom obchodzić sw e sum ie nie i Wasze żądania, zapełniając listy moje tym tylko, co m oże przejść przez w szel ką cenzurę”.
W S T Ę P 7
m ediow ych pow ikłań, n aw iązujących się — w m anierze owej epoki — ,,u w ód” .
P rzew ażają listy, w k tó ry ch kochający sy n staje się sum ien nym sp ra w ozdaw cą nieraz w ty p ie bedekerow skim (listy z W ystaw y P ary sk iej w r. 1867). Nie w prow adza jed n a k rodziców w św iat sw ych głębszych przeżyć, a zwłaszcza przem yśleń; po p ro stu liczy się ze św iatem przeżyć swoich ad resató w i nie w ychodzi poza jego granice. Czasem n a w e t posuw a się do zasadniczych sprostow ań, ja k np. p rzy om aw ianiu te m a tu obrazu M atejk i Rejtan, oglądanego na W ystaw ie P a ry sk ie j. W sy tuacjach tr u d niejszych bardzo często dobre usługi oddaje poecie ironia, a zwłaszcza au to iron ia — tę m a zawsze pod ręką.
Prócz listów do rodziców p u b lik u je się w ty m tom ie także listy skie row ane do daw nego p rzy jaciela jeszcze z la t m łodzieńczych, S tanisław a K rzem ińskiego, obejm ujące okres ćw ierćw iecza. P rz y ja ź ń z K rzem iń skim — zerw an a sk utk iem w ypadków politycznych z la ta i jesieni r. 1863, kiedy drogi dwóch w y b itn y ch k o n sp irato rów rozeszły się zasadniczo — odżyła w r. 1872. W ted y to pierw szy K rzem iń sk i odezw ał się do p rz y ja ciela i po lata ch dziew ięciu zaw iązała się z pow rotem nić serdecznych i głębokich zw ierzeń.
Nie m a i w ty ch listach in fo rm acji o tw órczości coraz w iększym s m u t kiem gnębionego poety, w chodzim y n ato m iast w św iat najgłębszych r e flek sji dzielonych z przyjacielem , dla któ reg o A snyk m a nie tylko słow a najczulsze, ale też w iele szczerego i praw dziw ego po*dziwu. D la a u to ra listów w arszaw ski p rzy jaciel to nie ty lk o szlachetny człowiek, z k tó ry m przeżył la ta górne i chm urne, to p rzede w szystkim piękny i m ocny ch a ra k te r. Szczególnie w zruszający je s t o statn i list A snyka z dnia 6 m aja 1897, zaw ierający życzenia im ieninow e sk ładan e przyjacielow i ju ż w cho robie, przyjacielow i n ad arem n ie przez ćw ierć w ieku oczekiw anem u
w K rakow ie.
O ile te n o statn i zbiór u k azu je się w całości, to w śród listów do rodzi ców dokonano w y b o ru podyktow anego isto tn ą ważnością poruszanych spraw . Z am ieszczam y w ięc te listy, k tó re zarów no w y ja śn ia ją pew ne epi zody życia A sn y k a-k o n sp iratora, ja k — szczególnie później — opow iadają m ało znane w y p ad k i zw iązane z udziałem p o ety w organizow aniu pow sta nia. Dużo nieznanych sp raw i planów życiow ych a u to ra -e m ig ra n ta u ja w n iają listy z la t 1864 - 1867, co wobec niejasności, jak ie w ty c h latach przedstaw iał dotychczas życiorys poety, przyczyni się do lepszego ujęcia rozw oju jego osobowości. Nie ogłaszam y zespołu listów lw ow skich poety. W ypełnia je piszący coraz to now ym i p ro jek tam i lo katy kapitałów , opo w iadaniam i o m ało realn y ch lu b zupełnie n ierealn ych planach m ałżeń skich czy o kłopotach codziennego bytow ania. W idocznie uw ażał, że w łaś nie tak ie gaw ędzenia n ajw ięcej zain tere su ją rodziców, zwłaszcza m atkę,
8 F R A N C IS Z E K B IE L A K
więc inne, pow ażniejsze i dla poznania środow iska lw ow skiego istotniejsze sp raw y usu w ał zupełnie w cień.
O głaszane obecnie listy pochodzą z n astęp u jący ch źródeł:
1. L isty do rodziców 13, 14, 16 - 18, 2 0 - 69 — ze zbiorów A ntoniego J a n a M ikulskiego w K rakow ie, będących obecnie w łasnością Jadw igi Mi
k ulskiej. „ N abył on cały zbiór listów A dam a A snyka do rodziców od w spom nianego uprzednio prof. H. W eigta. Z tego to zbioru p u b lik u jem y 55 listów , odnoszących się do o kresu 1861 - 1867, nie w ydane zaś pozostają następujące:
z r. 1861 list z 13 III
„ 1862 listy z 14 II, 26 II, 28 II, 6 IX, 13 IX, 28 IX, 20 X, 12 XI „ 1864 listy z 22 III, 23 IV, 23 V, 15 VI, 14 V III, 25 V III
„ 1865 listy z 31 I, 27 II, 21 III, 11 IV, 10 X I
„ 1866 listy z 11 I, 20 I, 16 II, 27 II, 28 III, 13 IV, 29 IV, 12 V, 28 V II, 1 V III, 12 V III, 12 IX, 17 IX, 5 X, 22 XI, 14 X II
„ 1867 listy z 7 I, 1 II, 7 II, 15 II, 23 II, 28 II, 27 III, 5 IV, 2 VII, 5 IX, 7 IX, 19 IX, 30 IX, 8 X, 17 X, 21 X, 7 XI, 16 X I, 5 X II, 20 X II, 28 XII.
A u to grafy listów A snyka do rodziców pisane są bardzo czytelnie, au to r s ta ra ł się w idać pisać w y raźnie, a n aw et n iek tó re listy przepisyw ał n a czysto, ja k św iadczy o ty m ch arak te ry sty c z n e w ypuszczenie kilk u początkow ych słów w liście z 20 g ru d n ia 1863 r., w pisanych potem m iędzy w iersze. Rów nież sta n zachow anych listów je s t bardzo dobry, m im o że pozbaw ione są one k o p ert. P o e ta używ ał różnych papierów , rozm aitego fo rm a tu i g atu n k u . Początkow o przew aża fo rm a t typow o listow y (14X22 cm), później, w m ia rę ja k listy s ta ją się obszerniejsze, zwłaszcza od w y jazd u do W łoch, piszący używ a dużych ark u szy folio (20X26 cm). C h a ra k te ry sty c zn y jest p a p ie r kupiony w N eapolu, doskonały w gatunk u, d ru k o w an y w d e lik a tn ą k ra tk ę . Służył on poecie do w iosny ro k u 1866.
2. L isty do rodziców 1 - 12, 15 i 19 odpisane zostały przez A. J . M i kulskiego przed r. 1939 z au to g rafów w zbiorach B iblioteki N arodow ej i odpisy te, wobec zaginięcia oryginałów , sta ły się podstaw ą niniejszej edycji.
3. L isty do S tan isław a K rzem ińskiego, przechow yw ane pieczołowicie przez ad resata, m iały być przekazane — w raz z listam i K rzem ińskiego — B ibliotece Polskiej w P a ry żu . K rzem iński z niew iadom ych przyczyn zło żył tam jed y nie w łasne listy do A snyka, n a to m ia st listy A snyka pozo sta ły u jego siostrzeńca, w arszaw skiego lek arza d ra M ieczysław a O ffm ań- skiego. N a listy K rzem ińskiego do A snyka n a tra fił w B ibliotece Polskiej w P a ry ż u K on rad G órski i znalazł" w śród nich n o ta tk ę K rzem ińskiego, że
W S T Ę P 9
pierw szeństw o w ydania całej tej korespondencji zastrzega on dla Igna cego C hrzanow skiego. K iedy K. G órski w lata ch trzydziestych przy goto w yw ał sw oją m onografię o K rzem ińskim , d r O ffm ański przek azując m u różne d o k u m en ty biograficzne i korespondencję K rzem ińskiego, dostarczył rów nież listy A snyka. G órski, znając zastrzeżenie K rzem ińskiego, zwrócił się listow nie do Ignacego Chrzanow skiego z zapytaniem , czy ze chce on skorzystać z przysługującego m u p raw a pierw szeństw a publikacji. C hrzanow ski w odpowiedzi na ten list zrezygnow ał z pierw szeństw a n a rzecz K on rad a G órskiego. Dziś cały zespół listów A snyka do K rzem iń skiego zn ajd u je się w zbiorach K o n rada G órskiego w T oruniu. O bejm uje on 62 listy — prócz pierw szego w szystkie zachow ane w raz z kopertam i, z k tó ry ch przew ażnie zostały w ycięte lu b o d d arte znaczki pocztowe w raz ze stem p lam i nadaw czym i (znaczki dochow ały się ty lko na siedm iu ko pertach). N a odw rotach w szystkich k o p e rt m ożna jed n ak odczytać w a r szaw skie stem p le pocztow e z d a tą w edług „starego s ty lu ” , k tó re zawsze p o tw ierd zają d a ty ta k s k ru p u la tn ie notow ane przez A snyka na początku każdego listu.
K o p e rty zaadresow ane są w edług stale pow tarzanej konw encji: W ie l
m o ż n y Pan / Stanisław K rz e m iń s k i / w Warszawie. D alszy ciąg ad resu
byw ał różny. Początkow o, na ko p ertach listów 2 - 1 5 dopisyw ał poeta:
w Księgarni W -go M. Glücksberga / Ulica N o w y Ś w iat 55. P otem , po
zm ianie ad resu tejże księg arn i w d ru g im członie w ystęp uje: Ulica K ró lew ska n° 5; ta k jest na k o pertach listów 16, 18, 21 -2 8 , 33; n a k op ertach 17 i 19 b ra k w skazania ulicy, a k o p erta listu 20 skierow ana została (w częś ci po n azw isku K rzem ińskiego) do Księgarni W -go M. Glücksberga w R e
dakcji „Bluszczu” — bez podania ulicy. Późniejsze listy w ysyła A snyk na
adres p ry w a tn y K rzem ińskiego : M aryańska n° 3, II piętro, Miesz. 3 (często bez w skazania p ię tra i m ieszkania); ta k jest w e w szystkich pozostałych listach, od 29 począwszy. L isty z zagranicy (40 -4 1 ) p od ają adres po fra n cusku: Monsieur / Stanislas K rz e m iń s k i l à l Varsovie / Rue M aryańska
n° 3, w raz z dodaniem n a początku: Russie (R oyau m e de Pologne) / V a r sovie (tak na kopercie listu 40), lu b po wTłosku (list 47): Russia Polonia
/ Varsavia. N ä kopercie listu 41 dodano na początku tylko: Varsovie. Sam e listy pisane są na różnych ro d zajach i fo rm atach p apieru: nie któ re na papierze z n ad ru k iem R edakcji „Now ej R efo rm y ” (listy 10 - 16
z la t 1883 i 1884 oraz listy 23 - 24 z r. 1887), dw a na papierze z m onogra m em A snyka, w form ie przeplecionych dw óch lite r „A ” — czarnej i s re b rn ej (listy 9 z 6 V 1882 i 20 z 3 V 1887), cztery listy na papierze z czar n ą obw ódką — po śm ierci ojca, teściow ej i teścia (listy 18 z 5 V 1886, 25 z 27 I 1888, 37 z 6 V i 38 z 22 V 1889). S ta n zachow ania w szystkich listów jest bardzo dobry, pism o na ogół czytelne.
10 F R A N C IS Z E K B IE L A K
nisław a K rzem ińskiego, z d a tą stem p la krakow skiego nieczytelną, ale na odw rocie z n ajd u jem y d atę: Варшава 26 ноя. 1879. W kopercie tej z n a j d u je się tylko w ycinek z jakiegoś czasopism a z w ierszem A snyka Napad
na Parnas, podpisanym : El-y. Zapew ne A snyk w ysłał był przyjacielow i
ty lk o ten w ycinek, nie dołączając już osobnego pism a. Do listu 12 (z 21 X I 1833) dodał A snyk kopię w iersza Słowackiego „Śm ierć, co trzynaście la t stała koło m nie...” , pt. T r z y cary. J e s t to zapew ne odpis ze źródła, k tó re posłużyło tak że przy pierw o druk u w iersza w „Nowej R eform ie” (1883, n r 208). W raz z listem 24 (z 17 X II 1887 r.) przesłał poeta K rze m ińskiem u te k st X X II sonetu z cyklu Nad głębiami („N aprzód i w yżej! przez ból i m ęczarnie...”). Oba tek sty pom ijam y, gdyż — prócz drobnych odchyleń, może w sku tek om yłek kopisty, i zm ienionego ty tu łu w w ierszu Słowackiego — nie przynoszą odm ian w stosunku do znanych już w ersji.
P ierw szy z dochow anych listów A snyka do K rzem ińskiego, pisany
z R zym u 7 stycznia 1873 r., został ogłoszony przez K o n rad a G órskiego
w „ K u ltu rz e ” , 1937, n r 15. W y jątk i z listów A snyka opublikow ał już w cześniej sam K rzem iń sk i (np. listu 26 z 27 II 1888 w „B luszczu”, 1888, n r 11; listu 56 z 25 II 1894 w „K urierze W arszaw skim ” , 1894, n r 99), a także F erd y n an d H oesick (por. O zapom nianych pismach A snyka, „P rzew odnik N aukow y i L ite ra c k i”, 1914, z. 6).
Zachow any zbiór listów do K rzem ińskiego ogłaszam y w całości, p ra gnąc choćby drobnym ry sem naszkicować stosunek w iernego p rzyjaciela w arszaw skiego do poety. L isty K rzem ińskiego do A snyka, dochow ane w B ibliotece Polskiej w P ary żu , w y k o rzy stu jem y w części kom entarzow ej, cy tu jąc z nich w m ia rę po trzeb y n ieraz i dłuższe ustępy.
W szystkie listy do K rzem ińskiego skolacjonow ała z au to grafam i d r K ry sty n a C zajkow ska. Je j też zawdzięcza edycja szczegółowy ich opis we w stępie.
T eksty listów A snyka — te, k tó re d ru k u je m y bezpośrednio z a u to g ra fów — p rzek azu jem y w nie zm ienionym kształcie językow ym , zgodnie
z pow szechnie obow iązującym i zasadam i w ydaw ania tek stó w dziew iętna stow iecznych. Z m iany poczynione dotyczą p rzede w szystk im ortografii. U sunięto podw ajanie spółgłosek, w y stępu jące u A snyka w w y razach po chodzenia obcego, tak ich ja k illuminacja, Rossja, adressować, interessować,
syllogizm, dyskussja, sessja, perron, intelligentny, p e ssy m izm , e ffe k ta i in.
Zam ieniono x na ks lu b gz w w yrazach pisanych przez A snyka: m a x im u m ,
expediowac, exystencja, e x e m p la rz i in. Z astąpiono y lite rą i w w yrazach
obcych: ly r y z m , la b yryn t, m y s t y c y z m . Z m odernizow ano także w listach do K rzem ińskiego pisow nię W enecyi, gwarancyi, A d r y a ty k u , oscyllacya,
W S T Ę P 11
w nazw ach m iesięcy, a także w n iek tó ry ch fo rm u łach grzecznościowych (jak np. zaim ek Mój stosow any zw ykle w nagłów ku listów do K rzem iń skiego: N ajdroższy Mój Stanisławie). W prow adzono jednolitość w pisaniu dużym i lite ra m i przym iotników i zaim ków odnoszących się do a d re sa ta — zgodnie z w y raźn ą ten d en cją A snyka w ty m k ieru n k u . Zachow ano także duże lite ry w w y razach „ P a n ” , „ P a n i”, odnoszących się do osób trzecich, oraz w innych różnorakich p rzypadkach, w k tó ry c h podejrzew ano św iadom y zam iar a u to ra listu. N azw iska i nazw y geograficzne podano (z w y ją tk ie m listów do K rzem ińskiego) w postaci popraw n ej. W d atach li stów zastąpiono cyfry, któ ry m i A snyk zw ykł oznaczać niekiedy m iesiące, określeniem słow nym ; inne uzupełnienia w datach ujęto w k lam ry (np. zapis K raków , d. 28/12 93 zastąpiono K ra kó w , d. 28 grudnia [28]93).
M odernizacji uległa też in te rp u n k c ja A snyka, k tó ry pisząc nieraz zda niam i rozbudow anym i, o znaki przestankow e, a zwłaszcza o przecinki, dbał niew iele. Z auw ażył to ju ż H. Szyper w pism ach poetyckich, a A. Mi kulski w prozaicznych. A by uczynić te k sty b ardziej p rzejrzy ste, zm ienia no niekiedy podział ich na ak ap ity, k tó re p oeta stosow ał bądź to bardzo oszczędnie, bądź też w sposób n a d e r hojn y , bez w zględu na jed n o litą ciągłość tem aty czną. Ograniczono także w p ew nym stopniu ak ap ity w podpisach listów do K rzem ińskiego; ta k np. podpisy T w ó j / A d a m — w dw u liniach — ujm ow ano w jedn ej.
D aty um ieszczano zgodnie z oryginałem w górnym rogu z praw ej s tro ny; nagłów ek w yodrębniano stale w osobnym w ierszu, choć w a u to g ra fach zn ajd u je się on nieraz n a początku pierw szej lin ijk i tekstu. D robne opuszczenia i pom yłki popraw iano m ilcząco, inne tego ty p u błędy opa try w an o w y k rzy k n ik iem w klam rach. W tak ich też naw iasach um ieszcza no w y razy , k tó ry c h b ra k jest w ynikiem ew identnego przeoczenia ze stro n y piszącego. P rzek reślen ia p o ety oznaczano naw iasam i kątow ym i. W początkow ych listach do rodziców, p rzedruk ow y w any ch z odpisów, zdarzają się m iejsca w ykropkow ane. Pozostaw iono je bez kom entarza, gdyż tru d n o dziś ocenić, czy kro p k i te m ów ią o uszkodzeniu oryginału czy o tru d n o ści w odczytaniu niew y raźn ie napisanego tek stu.
Jeszcze k ilk a słów o k o m entarzu. O bjaśniono w nim te w yrazy i zw ro ty obcojęzyczne, k tó re — w odczuciu k o m en ta to ra — nie u ta rły się u nas; objaśniono rów nież w y ra z y spolszczone, ale rzadziej używ ane; dalej sko m entow ano fa k ty historyczne, o k tó ry c h m ow a w listach, podano dane biograficzne osób w spom nianych (jeśli to było możliwe), staran o się sp ros tow ać błędne lu b nieścisłe inform acje poety, przybliżyć i bardziej w y raź nie pokazać zw iedzane przez A snyka okolice, m iasta, oglądane zabytki, dzieła sztuki. Sporo jed n a k zostało jeszcze rzeczy nie w yjaśnionych, aluzji niezrozum iałych, nazw isk dziś zapom nianych.
12 F R A N C IS Z E K B IE L A K
*
S p raw ę zebrania całej korespondencji A dam a A snyka uczynił swym um iłow anym zajęciem A ntoni J a n M ikulski (1878 - 1951), k tó ry pam ięci ulubionego po ety pośw ięcił w iele tru d u i pracy, zwłaszcza w ciężkich latach okupacji. P rzy p o m n ien ie n a ty m m iejscu in ic ja to ra obecnego w y d an ia — to obow iązek naj pierw szy.
Tom w iele zaw dzięcza prof. K onradow i G órskiem u, k tó ry zechciał udostępnić a u to g ra fy listów A snyka do K rzem ińskiego, o raz d r K ry sty n ie C zajkow skiej, k tó ra nie ty lk o zestaw iła je ponow nie z odpisam i, ale także w ielokrotnie niosła uczynną pomoc w w ielu innych pracach zw iązanych z przygotow aniem p ublikacji. Życzliwość K o n rada G órskiego i dośw iad czenie w ydaw nicze K ry s ty n y C zajkow skiej zapew niły ed ycji należy ty poziom naukow y, za co w ydaw ca w y raża Im głęboką wdzięczność.
L IST Y DO RODZICÓW 1860 - 1867
Rodzice Adam a A snyka nie b yli już pierwszej młodości, gdy przyszły poeta się urodził. Ojciec, K azim ierz1, m iał lat 41, matka, Konstancja z Zagórowskich — 36, nic w ięc dziwnego, że ukochany jedynak w ych ow yw ał się w cieplarnianej atm o sferze, nie bardzo odległej od nastrojów Echa kołyski. Chroniony przed w pływ am i otoczenia, uczył się w domu m niej w ięcej do dziewiątego roku życia, a skoro w r. 1853 skończył szkołę średnią, m atka dla zbyt młodego maturzysty organizuje w domu naukę języków niem ieckiego, francuskiego, angielskiego; prócz tego z za m iłow aniem studiuje on botanikę i chemię. Dopiero wyjazd na studia w r. 1856 wprowadza A snyka w inny świat. Jednakowoż tkliw e uczucia wiążące go z rodzi cami w płynęły na styl jego życia na zawsze. Listy do nich dają ciekawy rys n ie w ątpliw ie pięknego stosunku, lecz równocześnie zbyt dużego uzależnienia. Syn poddawał się poleceniom z domu przeważnie bardzo chętnie, i to n ie tylko w spra wach m ajątkowych, ale n aw et sercowych.
Trudno orzec, jak rodzice oceniali polityczną działalność syna, ale w szelkie dane pozwalają sądzić, że dawny oficer wojska K rólestwa Polskiego pochwalał sym patie syna dla M ierosławskiego i udział w organizowaniu demonstracji, a wreszcie w ejście do „rządu w rześniow ego”. Zresztą przypuszczać można, że Kazimierz Asnyk umiał też chronić syna w zarządzie policji w arszawskiej, a że nie udało mu się uzyskać am nestii dla syna w okresie rządów nam iestnika Berga — to nas nie dziwi, gdyż w yniki śledztw a i zeznania Karola M ajewskiego czy Oskara Awejdego były dla Adama A snyka kompromitujące.
Gdy drogi powrotu pozostawały dla syna zam knięte, rodzice, powodowani je dynie pragnieniem połączenia się z jedynakiem, zlikw idow ali sprawy m ajątkowe w K rólestw ie i przenieśli się do Krakowa, gdzie zam ieszkali w e trójkę w e własnym domu przy ul. Łobzowskiej 7. N ie na długo jednak. Wymarzone plany wspólnego życia unicestw iła rychła śmierć matki (20 XI 1871), po czym ojciec przeniósł się do Królestwa, do majątku wypróbowanego przyjaciela, Adam a Helbicha, a gdy ten zmarł w r. 1881, stary A snyk zam ieszkał w W arszawie i dopiero półtora roku przed śmiercią w rócił jeszcze do syna do Krakowa i tu skończył długi żyw ot 6 XI 1885.
1 Kazimierz A s n y k (1797 - 1885) w stąpił do w ojska Królestwa Polskiego
10 marca 1815 r., w maju 1822 m ianowany podporucznikiem 4 pułku strzelców. Pod czas bitwy pod Grochowem w zięty do niew oli rosyjskiej, wrócił z Sybiru w r. 1833 i w tym też roku został zw olniony z wojska. Ożenił się z Konstancją Zagórowską (1802 -1871), w ychow aw czynią dzieci dra Helbicha, późniejszego przyjaciela A sny ków, pochodzącą, jak się zdaje, z ziemiańskiej rodziny wołyńskiej, po czym osiedlił się w Kaliszu, gdzie zajął się handlem skórami. Z czasem został w łaścicielem hotelu i księgarni, a po przeniesieniu się w latach pięćdziesiątych do W arszawy żył już głów nie z kapitałów.
16 A D A M A S N Y K
Zamieszczony tu wybór listów Adama Asnyka do rodziców zaczyna się w m o m encie, gdy młody organizator demonstracji patriotycznych, wypuszczony z cyta deli po kilkutygodniowym w niej pobycie, zagrożony nowym aresztowaniem — opuszcza Warszawę.
1
P ary ż, d. 26 g ru d n ia 1860 r. N ajukochańsi Rodzice!
Z ściśniętą p iersią stan ąłem n a francu skiej ziemi, gdzie m nie n ieu bła gana konieczność popchnęła; jestem ja k ogłuszony, jak b y pod w pływ em snu trapiącego; z a p y tu ję sam siebie, czy to je s t p raw da, że mi nie w olno w rócić na łona W asze, do dom owego ogniska, a tylk o błąkać się po obcej ziem i z tęsk no tą po W as i z w spom nieniem , k tó re od W as w yw iozłem . P o trz e b u ję pociechy, bo zbrakło mi m ęstw a, i do W as się po nią udaję, u stóp W aszych sk ładam m ą boleść i łzy m oje, byście nie w ątpili, że tyleż co W y cierpię. Ale n adzieja lepszej przyszłości i w ia ra w m iłosierdzie N ajw yższego podpierać będzie u p ad ającą odw agę i w w spólnym uścisku zapom nim kiedyś p rzeb y ty ch cierpień.
D la zaspokojenia ciekaw ości W aszej opiszę W am podróż m oją. W iecie ju ż zapew ne, ja k szczęśliwie w siadłem na kolej w G rodzisku, rów nież szczęśliwie dojechałem do D ąbrow y, gdzie w ysiadłem i skąd n a ję ty m i końm i dojechałem do Sosnowca; ta m przenocow ałem i ra n n y m pociągiem w yruszyłem do W rocław ia. N iestety, nie poszło to ta k gładko, gdyż zaraz w K atow icach, gdym dalej chciał jechać, zostałem przez in sp ek to ra policji p ru sk ie j w ysadzony z w ago n u i jako p rze k ra d ają cy się przez granicę aresztow any w celu o dstaw ienia m nie policji ro sy jsk iej; szczęściem, zna lazł się człowiek, k tó ry m nie p o rato w ał w tym tru d n y m razie, biorąc m nie na sw oją odpow iedzialność i obiecując odstaw ić na w łaściw e m iejsce; po czym n a ję ty m i końm i w y jech ałem do K ö n igsh ütte 1, gdzie 9 godzin p rze siedzieć m usiałem i sk ąd k u rie rk ą 2 w y ruszy łem do stacji kolei żelaznej, i to w sam czas, bo w łaśnie w tedy, gdy już N iem cy chcieli dać znać do po licji, że m ają jak ąś p o d ejrzan ą osobę. Na stacji k u p iłem b ile t i p rzy jech a łem szczęśliwie do W rocław ia w niedzielę w ieczór. T am zabaw iłem dzień cały i z k a rtą s tu d e n c k ą 3 w yruszyłem d alej; dojechałem tylko do Lipska, gdzie m usiałem na pociąg się zatrzym ać; tam p rzy kupow aniu b ile tu znowu m nie policja o p aszp o rt dław iła i b y łab y uw ięziła, gdyby nie zaręczenie k o m is jo n e ra 4 h o telu , w k tó ry m stałem ; a ta k szczęśliwy u nikn ąłem losu T elekyego 5, którego Sasy A u striakom w ydały. W środę w południe stan ąłem w H eidelbergu, gdzie dla odpoczynku pozostałem do niedzieli, w poniedziałek zaś o 11 byłem ju ż tu , n a m iejscu w ygnania, i W ilią odbyłem w gronie rodakôvf 6
L I S T Y D O R O D Z IC Ó W 17
Piszcie do m nie, N ajukochańsi Rodzice, ja k n ajp ręd zej, bym m iał przecież od W as wiadom ość pocztą; piszcie pod adresem : A lek san der G ost kow ski 7, ru e de Seine, S ain t G erm ain n° 22. P rzy g o tu jcie dla m nie rzeczy, k tó re przez okazją, o k tó re j się od D oktora 8. dowiecie, przeszlecie. P ie niądze, jeżeli będziecie m ogli zebrać jakie, pod w yżej w spom nianym adresem lub przez okazją. Piszcie tylko, piszcie, N ajukochańsi, bo ten b ra k rodzinnego p ow ietrza chciałbym chociaż W aszym i słow am i zastąpić.
W asz syn
1 K rólew ska Huta, dziś Chorzów.
2 kurierką — pospiesznym dyliżansem pocztowym.
* Zapewne A snyk posługiw ał się legitym acją studenta U niwersytetu W rocław skiego, gdzie przez dw a semestry (1859 - 1860) studiow ał m edycynę. Jak w ynika ze w spom nień K. S z y m a ń s k i e g o (Z W a rsza w y i H eidelbergu, Warszawa 1967): „studenci jako obyw atele uniwersyteccy nie podlegają prawom zwyczajnej policji, lecz w yłącznie zależą od sądów uniwersyteckich. W yjątek stanow ią przestępstwa krym inalnej natury”. Tak brzm iał jeden z paragrafów statutu uniwersyteckiego w Heidelbergu.
* kom isjonera — posłańca.
5 W ładysław (Lâszlô) T e l e k y (1811-1861), magnat i polityk w ęgierski, brał
czynny udział w powstaniu w ęgierskim 1848/49, -potem przebywał na emigracji. Gdy za paszportem angielskim przybył do Drezna, został tu 18 grudnia 1860 (a w ięc w dniu, w którym rów nież A snyk przebyw ał na terenie Saksonii) aresztowany i w y dany Austrii. Zwolniony m. in. pod warunkiem w ycofania się z życia politycznego Węgier, popełnił sam obójstwo, kiedy w kw ietniu 1861 został wybrany posłem na sejm węgierski.
* W igilia Bożego Narodzenia w ypadała w tym roku w poniedziałek. W ychodząc od tego faktu i opierając się na innych danych, zawartych w liście, można od tworzyć sobie eskapadę A snyka następująco: W sobotę 15 grudnia w Grodzisku, m iejscow ości leżącej ok. 30 km od W arszawy przy lin ii warszaw sko-w iedeńskiej, „szczęśliwie w siadł na k olej” i chyba ze w zględów konspiracyjnych nie dojechał bezpośrednio do Sosnowca, naówczas niew ielkiej osady, leżącej na granicy rosyjsko- -pruskiej (po stronie rosyjskiej), ale w ysiadł kilka kilom etrów wcześniej w Dąbro w ie Górniczej. Stąd końmi dostał się do Sosnowca, tu spędził noc z 15 na 16 grud nia i rannym pociągiem wyruszył do Wrocławia. Przygoda w Katowicach, dzie- więciogodzinny przym usowy postój w Chorzowie i dalsza podróż do W rocławia zajęły niedzielę. W poniedziałek 17 XII jazda do Lipska, nocleg w Lipsku i 18 XII następny etap, z nocą spędzoną w podróży. 19 grudnia przyjeżdża Asnyk do H eidel bergu, 23 w yjeżdża do Paryża i w w igilię Św iąt staje w tym mieście.
7 Jak w ynika ze w spom nień K. Koszutskiego („Głos”, 1897, nr 34), A snyk nie m ieszkał u Gostkowskiego, lecz tylko „stał się praw ie codziennym gościem ” jego, Marcelego Żukowskiego i K. Koszutskiego, m ieszkających w spólnie. Sw ą sytuację m ieszkaniową przedstawia zresztą sam A snyk w liście następnym.
8 Doktor — to zapew ne Adam Bogum ił H e l b i c h (1796-1881), lekarz, rodo w ity w arszawianin, który dłuższy czas praktykował w Kaliszu, gdzie poznał Kazi mierza Asnyka. Brał udział w powstaniu 1830/31 jako lekarz sztabowy (Krzyż Vir tuti Militari). B ył przewodniczącym W arszawskiego Towarzystwa Lekarskiego.
18 A D A M A S N Y K
W roku 1867 opuścił W arszawę i gospodarował w sw ym m ajątku Konary w Ra domskiem. Serdecznie zaprzyjaźniony z Kazimierzem A snykiem , zaprosił go po śm ierci Konstancji A snykowej do siebie i przez kilkanaście lat obaj przyjaciele w serdecznej harm onii gospodarzyli w Konarach. Określenie „Doktor” może się odnosić również do wspom nianego w liście z 5 I 1861 bliżej nie znanego doktora Aramowicza, jednakże lektura dalszych listów wykazuje, że tylko o A. B. H el- bichu pisze A snyk przez „Doktor”.
2
P ary ż, d. 28 g ru d n ia 1860 N ajdrożsi!
D rugi to raz piszę do W as z ziem i tułactw a, próżno podnosząc głos m ój, n a k tó ry żadne k rajo w e echo m nie nie odpow iada. Czyż i od W as skazany jestem na m ilczenie i niepokój, k tó ry ju ż m nie gorączką sw oją ogarniać poczyna? W chw ili gdym sta n ą ł na francu skiej ziemi, uczułem całą p rze paść, k tó ra się pod m oim i nogam i rozw arła, i duch m ój biegł na pow rót po odbytej drodze, b y ją zapełnić i w rócić do schronienia, od którego został oderw anym . M amże W am opisyw ać w szystkie w rażenia, k tó re m nie gnębiły, ja k sam olub rozkoszujący się sw ym cierpieniem , gdy m i należy, przeciw nie, łagodzić sm u tk i W asze i prosić, byście m nie zapom nieli raczej, niż ciągłą się m ieli otaczać zgryzotą? Bóg litościw y, On nas nie opuści, n a Niego składam więc cały ciężar trosk i i śm ielej p a trz ę przed siebie. WTy tylko, N ajdrożsi, w sp ierajcie m nie słow am i pociechy, abym ciągle z W am i mógł sercem i m y ślą przestaw ać.
Spytacie się m nie może, ja k m i się w ydał P aryż. O dpow iem W am, że będąc w nim , nie w idziałem go jeszcze. P row ad zę życie praw dziw ie ko czownicze, nie m am bow iem dotychczas m ieszkania, sypiając to tu , to ów dzie i rabu jąc, gdzie napo tk am , bieliznę. Z resztą n a niczym m i nie zbywa, chodzę do Sorbony i Collège de F rance 1 n a ekonom ię polityczną G ar- n i e r a 2 i B a u d r illa r ta 3, na praw o n a tu ry F r a n c k a 4 i inne przedm ioty. Życie tylk o drogie i niegodziw e. P ó łto ra fra n k a średnio ko sztuje jakiśkol- w iek znośny obiad. W praw dzie je się tylk o dw a ra z y na dzień, to jest śniadanie i obiad. K aw a nadzw yczaj droga, ko sztuje fra n k a , a do tego łyżką stołow ą z m iski się zajada. M ieszkania stosunkow o nie są ta k dro gie, za 30 do 40 fran k ó w m iesięcznie m ożna m ieć dość po rządny pokój n a czw artym lu b trzecim piętrze.
Co W y porabiacie? Czy jesteście zdrow i p rzy n ajm n iej? Piszcie jak n a j prędzej pocztą do A lek san d ra G ostkowskiego, ru e de Seine, S ain t G er m ain n° 22. Co o m oim paszporcie było słychać? Co się działo lub co się dzieje?
L IS T Y D O R O D Z IC Ó W 19
opłatkiem , i ciężko m i się na sercu zrobiło; p rzyślijcie m i w liście k aw a łek opłatka, a z nim W asze błogosław ieństw o. Oto Nowy Rok nadchodzi; z p rzepełnionym sercem m odlę się o pom yślność W aszą i W asze zdrow ie, i o to, bym znow u m ógł W as uściskać ja k daw niej i w ty m uścisku za trzeć w szystkie nasze w spólne przy k ro ści i sm utki. Bóg da, a może się to stan ie i dadzą m i p aszp o rt lub pozwolą w rócić do k ra ju ; tym czasem tylko życzenia gorące szlę k u W am i w yglądam niecierpliw ie W aszej odpow ie dzi, k tó ra dla m nie będzie ty m chlebem duchow ym , k tó ry zasp akaja n a j cięższy głód, tj. głód serca.
Bądźcie m i zdrow i, o N ajukochańsi, c ału ję W asze ręce. « Tęskniący syn L istu nie fran k o w ałem , p rzeto Ł askaw i Rodzice zw rócą należność oso bie ten list doręczającej. O dpow iedź tylko, n a m iłość Boską, jak n a jp rę dzej przysyłajcie.
1 Collège de France powstało w XVI w. jako przeciww aga dla przesyconej scholastyką Sorbony i odtąd obie te uczelnie istnieją aż po dzień dzisiejszy. Uczę szczanie na w ykłady do K olegium Francuskiego nie przynosiło słuchaczowi prak tycznej korzyści w postaci dyplomu, ale znacznie poszerzało jego wiedzę, gdyż w ykładow cam i byli tam najw ybitniejsi uczeni.
2 Clément Joseph G a r n i e r (1813-1881), ekonomista francuski, profesor eko nomii politycznej w Collège Chaptal w Paryżu.
3 H enri-Joseph-Léon B a u d r i l l a r t (1821 -1892), ekonomista francuski, od r. 1852 profesor-asystent, a" od r. 1866 profesor ekonom ii politycznej w Collège de France.
4 Adolphe F r a n e k (1809- 1893), profesor prawa natury i prawa narodów w Collège de France od r. 1856 do 1881. ■
3
[Przełom ro k u 1860 i 1861] Jeszcze słów k ilk a dla Was, o N ajdrożsi, bo nie m ogę się ani sercem , an i m yślą oderw ać od ty ch k a rte k , gdzie p rzelew am dla W as zrozum iałe w estchn ien ia i skargi. Odpow iedzcie m i raz tylko: bądź m ężnym , sy n u nasz, którego to słow a ta k długo na próżno oczekuję, a zw rócę ku W am tw a rz w ypogodzoną i pow iem W am , że ju ż m nie nic nie boli. Je śli łza ja k a zastygnie na ty m papierze, to ona W am powie, ile W as kocham i ile cier pię. Ojcze i M atko, stróże m ojego dzieciństw a, odezw ijcie się na niem ow lę ce w ołania W aszego dziecka, ukójcie jego żałość, przyciągnijcie do serc W aszych i do sn u cichego w objęciach W aszych u tulcie. Stałem się jak o dziecię, k tó re m u uścisk m acierzyński o d jęty został i k tó re nie widzi opiekuńczych aniołów p rzy kolebce sw ojej. O, ja W as zobaczę zdrow ych,
20 A D A M A S N Y K
spokojnych i szczęśliwych, choćbym to m iał przypłacić całą przyszłością m oją.
Jesteście, ach, zawsze, p rzede m ną, czy to w obiad, czy w nocy, i w y rzucacie m i tro sk i m oje. Pow iedzcie, że przebaczacie, powiedzcie, że m acie w iarę w litość N ajw yższego i że m nie czekacie z o tw a rty m i rękam i, gdy się te n p rz y k ry sen zakończy. A te ra z błogosław cie m i, bo błogosław ień stw o W asze spłynie ja k b alsam ną cierpienia m oje i ukoi je.
N atchnionym okiem zaglądam w zam gloną przyszłość i w idzę przez łzy m oje i W asze w schodzącą now ą ju trzen k ę, szczęście, k tó re nasze na te ra z ch m u rne niebo rozprom ieni. C zekajm y, ta chw ila sm u tk u już znikła sprzed oczu m oich i w idzę W as rozjaśnionych, i słyszę bicie serc W aszych p rz y moim.
Do widzenia! O, jakże słodko brzm ią te słowa: „do w idzenia” ! W szak p raw da? A teraz rzućcie m i jałm użnę słów W aszych i bądźcie spokojni i zdrowi!
W asz syn A dam
4
P a ry ż, 5 stycznia 1861 r. N ajukochańsi moi!
C zw arty to ju ż list z rzędu, k tó ry piszę do W as, a któ ry , być może, naprzód do r ą k W aszych się dostanie. Nie będę m alow ał m ojej za W ami tęsk n o ty , bo i ta k ju ż cały w e łzy się rozpłynąłem ; p rz y k ry niepokój, go rączkow e p rag nien ie k ilk u słów już nie pociechy, ale w spółczucia, W aszą rę k ą skreślonych, o g arn ęły m oje jestestw o. I tęsknię, i p ragn ę, i w yg lą dam , a W y m ilczycie i głos m ój serdeczny a rzew n y nie dochodzi uszu W aszych; i m uszę czekać i gryźć się, i w alczyć z w łasn ym sercem , by mi się nie w yrw ało z piersi i nie pobiegło do stóp tych, od k tó ry c h oderw a n y m zostało. W idzieć W as znow u jest w ątk iem w szystkich dziennych rozm yślań m oich jako też nocnych m arzeń; i u jrz ę W as, ja k Bóg jest sp ra w iedliw y, ja k w ielkie je s t Jego m iłosierdzie i m oja ufność w Niego, ta k — pow tarzam — u jrz ę W as, i znów n ad ejd ą dni dla nas szczęśliwe.
Tym czasem piszcie, bo ciężko przyjdzie m i w y trw a ć w tej w ew n ętrz nej w alce bez pokrzepienia, którego od W as w yglądam . A dres już jeden podałem , te ra z dru g i: J e a n Zaleski, ru e V a u g ira rd n° 15, pour r e m e tte
à M. A d a m 1. K tokolw iek w yjeżd ża za granicę, tem u m ożna polecić odda
nie tego listu na pocztę w P ru sa c h lu b gdzie indziej. Toż sam o m ożna by uskutecznić przez pocztę, opuściw szy „pour r e m e ttr e à M. A d a m ”. Toż sam o m ożna adresow ać, oddając list za g ran icę pod adresem : J e a n K u rzy n a 2, ru e de Seine, H ôtel B retagne. Pieniądze, gdyby b yły dla m nie
L IS T Y D O R O D Z IC Ó W 21
jakie, m ożna b y nadesłać w w ek slu n a okaziciela pod pierw szym adresem , dając na kopercie znak A. Z resztą spodziew am się, że pow inny być jakie okazje do P ary ża, przez k tó re n aw et rzeczy m ogliby m i K ochani Rodzice nadesłać. G dyby zaś nie było okazji, przesłać n a ręce W ładysław a P a ń - k o w sk ieg o 3, A lb rec h tstrasse n° 24, lu b F elik sa N aw ro ck ieg o 4, K lo ste r strasse n° 10. Pod w zględem [...] pow inien by K ochany Ojciec porozum ieć się z d o ktorem A ram ow iczem lu b F ranc. G odlew skim 3. W szczególności up raszałby m o b u t y 6, bo m am m iłą p ersp e k ty w ę m ałego palca u lew ej nogi.
Na w iosnę spodziew am się przenieść do H eidelberga, gdzie k lim at ta k zdrow y i położenie cudow ne; tam — spodziew am się, że jeżeli nic nie przeszkodzi — zechcecie przy jech ać n a ja k i m iesiąc, by przerw ać bolesną rozdziału sam otność i odżyć na chw ilę w tej serca rozkoszy, k tó re j nam życzliw e niebo nie poskąpi. Piszcie ty lk o ja k n ajp ręd zej, bym się nie dręczył d arem nie, a słow am i W aszym i i m odlitw ą pokrzepiony, cierpli w ie lepszej doczekał przyszłości.
Nie w iem , czy K ochany Ojciec w y ręczy ł m nie w oddaniu 15 ru b li F ra n k o w s k ie m u 7, d ru g ie 15 jako dług proszę oddać G odlew skiem u, bo owe 30 ru b li zab rałem na drogę, k tó ra niezw yczajnym sposobem p ro w a dzona, bardzo dużo pieniędzy pochłonęła. O m nie przestańcie się tro szczyć, bo zdrów jestem i m am w szystko, co m i potrzeba; poczciwi p rz y jaciele dotychczas z a o p atru ją m nie bielizną, b u tam i etc. Bez pieniędzy do końca stycznia spodziew am się obejść, a p otem może W asz syn m a r n o tra w n y w y ta rg u je co od W as n a k arn aw ało w e zbytki. M uszę się n a w e t przyznać do grzechu, że byłem ju ż raz w tea trz e , ale nie gorszcie się: było to w przy stęp ie w iększej m elancholii, że potrzebow ałem jakiejkolw iek otuchy. B yłem n a dość w esołych farsach, k tó re m nie rozchm urzyły, i w dzięczny im b y łem za to.
K ochanej Cioci, B ra tu i S io s tro m 8 proszę w yrazić wdzięczność m oją za ich życzliwość i uściskać serdecznie w im ien iu m oim . W szystkim zna jom ym pozdrow ienia, a W am , N ajdrożsi, w szystko, co ty lk o m am : m o ją tęsknotę, m o ją m iłość i m oje nadzieje pod stopy rzucam i sam się do nóg W aszych rzucam .
W asz syn A dam
1 (Franc.) przesiać p. Adamowi.
2 Jan K u r z y n a (1835 - 1865), już od r. 1855 bardzo czynny w konspiracji, gorący zw olennik i pomocnik polityczny Ludwika M ierosławskiego. Coraz silniej z nim związany, w yjechał za granicę i w latach 1860 - 1861 przebywał w Paryżu. Po wybuchu powstania Kurzyna przy M ierosławskim w ziął udział w w alce, lecz w net się wycofał, w yjechał z kraju i reprezentował Rząd Narodowy za. granicą. Jego postępowanie polityczne doprowadziło do pojedynku z Aleksandrem Guttrym. Raniony śm iertelnie, zmarł Kurzyna 2 lipca 1865 w szpitalu w Zurychu. Asnyk
22 A D A M A S N Y K
długo ufał Kurzynie, m im o że ten szerzył zm yślone a ubliżające Asnykowi po głoski.
5 W ładysław P a ń k o w s k i , kolega Asnyka ze studiów w rocław skich, uczest nik powstania, zesłany do kopalni nerczyńskich. Jego W spom nienia opublikowano w czasopiśm ie „Orlęta” (Lwów 1933, nr 2). Asnyk podaje w liście jego adres w roc ław ski: Ąlbrechtstrasse to dzisiejsza ulica Wita Stwosza.
4 Feliks N a w r o c k i , brat W alerii Nawrockiej, pierwszej bogdanki Asnyka. Podany tu adres to adres w rocław ski, a Klosterstrasse nosi dziś nazwę ulicy Romu alda Traugutta. Nawrocki, w ybitny później fizjolog, studiow ał w e W rocławiu m e dycynę.
s Franciszek G o d l e w s k i (1834 - 1863) należał w raz z A snykiem do organiza torów m anifestacyjnych pochodów i nabożeństw w okresie przedpowstaniowym ; prowadził agitację wśród rzem ieślników warszawskich. Zginął w bitw ie pod Rawą 4 lutego 1863 r.
6 Kłopot z butami usunęła paczka z rzeczami i listam i, którą Asnyk dostał od rodziców 24 stycznia 1861. W nie zamieszczonym tu liście z 24 I 1861 donosi o tym rodzicom: „[...] buty są doskonałe; kupiłem już w praw dzie paryskie kapcie za 12 franków, ale tak niegodziwe, że w nich wychodzić trudno”.
7 Obok Stanisław a i Leona trzeci z braci Frankowskich działających w okresie powstania styczniowego, Jan, współpracow ał w 1860 r. w organizacji z Godlewskim, w lutym 1861 był w Paryżu celem porozumienia się z M ierosławskim. Jeszcze przed w ybuchem powstania aresztowany i skazany na katorgę, w ypłynął po kilku latach na emigracji.
8 Zagórowskim. Ciocia to Antonina Zagórowska, żona w uja Karola; brat — to w spom inany później kilkakrotnie Staś Zagórowski, natom iast o siostrach (ciotecz nych) usłyszym y dopiero w liście 47 z r. 1865. Tam też dowiem y się, że prócz Stasia m iał poeta co najm niej jeszcze jednego brata ciotecznego.
5
P aryż, d. 18 stycz[nia] 1861 r. R ue de 1’Est n° 29
N ajukochańsi moi!
Je ste m jako głos w ołającego na puszczy, bo na ty lo k ro tn e w ołania m oje zaledw ie jedno, i to słabe, odpow iedziało m i echo. Na ty lo k ro tn e zaklęcia m oje o trzy m ałem k ró ciu tk ą k a rtk ę i n adzieję nadal, k tó rej ziszczenia dotąd się nie doczekałem . Czyż to się godzi? S pragnionem u i stęsknionem u przychodzi ta k długo czekać n a jakiek olw iek wiadomości, lecz w ty m nie W asza w in a zapew ne; możeście pisali ju ż do m nie, a tylko listy W asze nie doszły. Z jak ąż niecierpliw ością w y gląd am obszerniejszej w iadom ości o zdrow iu i pow odzeniu, i n ajd ro b n iejszy ch szczegółach W a szego życia; pojm u jecie ją zapew ne i pośpieszycie zaspokoić w jak n a j k ró tszy m czasie. Piszcie w p ro st do m nie teraz, do m ojej p ustelni, gdzie — pogrążony w dum aniach, w w olterow skim fo telu, z książką w ręk u — w yczekiw ać będę obszernych k a rte k , W aszą zapisanych ręk ą; niechże to
L IS T Y D O R O D Z IC O W 23
będzie pew ien rodzaj dziennika, k tó ry b y m nie w cielał w try b W aszego życia i łudził słodko, że się jeszcze z W am i znajduję.
P u steln ia m oja dosyć jest p rzy jem n a; z okna przed m oim okiem rozw ija się obszar L uksem burskiego O grodu *, k tó ry m i dostarcza n a j rzadszej i n ajpożądańszej w P a ry ż u rzeczy, tj. świeżego pow ietrza. Pokoik skrom ny, ale porządny, dosyć obszerny i n iezbyt wysoko, bo na czw ar ty m p iętrze położony, odpow iada w szystkim w arun ko m tym czasow ego ko m fo rtu i udziela p rzy tu lisk a; w yciąga mi z kieszeni 35 franków , nie licząc w to usługi i opału. Co do opału, te n tu ta j, gdzie nie znają pieców, a tylko kom inki, je s t czystym złudzeniem . Czasam i, od w ielkiego św ięta, nakład a się w iązka drew ek posypana koksem i robi się zeń całopalenie, w p a tru ją c się w płom ień i grzejąc przy nim szczękające zęby; na szczęś cie, nie m a tu w ielkich m rozów, bo m ożna b y cały m a ją te k przepalić
i zm arznąć nareszcie p rzy gościnnym ognisku. O bżarstw o nie je s t tu także w m odzie; posiłek dzienny składa się z śniadania, tj. kaw y z bułk ą i obiadu około p iątej, k tó ry w edle ogólnego m niem ania nie obciąża su m ienia spożyw ających pam ięcią m o rd u n iew innych czworonogów; lecz w szystko to są rzeczy nie dow iedzione i u k ry te w tajn ik a c h francuskich tra k tie rn i.
W szystko to jed n a k niczym , gdy m i zdrow ie służy i gdy już pom ału przyzw yczajam się do now ego try b u życia; dozw alam sobie n aw et pew nych w ybryk ó w ; byłem w W ielkiej O perze na Sem iram idzie Rossiniego 2, k tó re j m u zy ka i jej w ykonanie bardzo m nie zajęły. Z resztą P a ry ż nie zachw yca m nie w cale; w praw dzie niew iele dotąd w idziałem , L u w r i T uilerie 3 w idziałem ty lk o zew nątrz, w sp aniałe budow le o przepysznych szczegółach, lecz nieco skażonego stylu. P oła Elizejskie, ciągnące się od O grodu T u ilery jsk ieg o aż do L asku B u lo ń sk ie g o 4, m iejsce zboru całego paryskiego św iata, rasow ych koni, psów, l o r e t 5, herbów , lib erii i noble- sy — dosyć m i się podobały. Na ich końcu, przed L askiem B ulońskim , sto i sław na B ram a T riu m faln a (Arc de Triom phe), na k tó re j są w y ry te sław niejsze b itw y N apoleona I w płaskorzeźbie, a prócz tego nazw iska w alecznych, k tó rzy w nich chw ałę i śm ierć znaleźli. W ybieram się tera z w łaśnie zwiedzić g alerie obrazów w L u k sem b u rg u i L uw rze, lecz jakoś ciągle m i się to odw leka. Szczególnie jestem zadow olony z m ojego m ie szkania dla ta k obszernego i p rzyjem nego w idoku w szerz i w zdłuż na cały ogród i n a znaczną część m iasta; w ieczorem długie a dalekie szlaki gazow ych la ta rn i p row adzą m yśl m oją k u rodzinnym stronom , skąd po w róci nieco pokrzepiona i w eselsza.
Co tam porabiacie te ra z p rzy zim ow ych w ieczorach? Czy m iew acie p rzy n a jm n ie j gości p rzery w ający ch sam otność p rz y k rą i jed n ostajną? Czy byw acie także naw zajem w gościnie? C iotka i cały jej dom ja k się m ie w ają? Proszę ich uściskać ode m nie. B raciszek niechże też co napisze do
21 .A D A M A S N Y K
m nie. Proszę go nam ów ić i przyn ag lić rów nie ja k D oktora i zresztą w szy stkich, co się dadzą do tego nam ów ić. Spodziew am się znow u W am nie długo list nadesłać, w szelako nie bądźcie niespokojni, choćbyście czasami i dłużej listu nie otrzym yw ali, bo rozm aite m ogą być przeszkody w do chodzeniu listów . M am a nade w szystko niech się m artw ić przestanie i skraca p rzy k ry czas ro zstan ia pisyw aniem listów do syna.
Na tera z nie pozostaje m i nic, jak tylk o ucałow ać ręce W asze po tysiąc razy. W szystkim znajom ym pozdrow ienia i ukłony.
K ochający syn
1 Jedyny zachowany w Paryżu ogród renesansowy, z m arm urowym i fontannami, posągami, tarasami, ulubione m iejsce spacerowe, zwłaszcza dla tej części Paryża, która m ieści się na lew ym brzegu Sekwany.
2 D w uaktow a opera S em iram ida Gioacchina Rossiniego (1792 - 1868), napisana w r. 1823, dopiero przed kilku m iesiącam i przedstawiona została po raz pierwszy w w ersji francuskiej. Stanowiło to w ażny ew enem ent w życiu kulturalnym Paryża.
3 Tuilerie w czasach A snyka był to nie tylko park, ale i X V I-w ieczny pałac, który w kilka lat potem, w okresie Komuny, spłonął.
4 W czasie, gdy A snyk przebywał w Paryżu, Lasek będący dawniej ulubionym m iejscem przechadzek poetów i zakochanych — dopiero przybierał charakter parku, przeszedłszy przed kilku laty pod zarząd miasta.
5 loreta — kobieta z półświatka, zw łaszcza paryskiego. Nazw a w yw odzi się od
kościoła Matki Boskiej Loretańskiej (Notre-Dam e-de-Lorette), mieszczącego się w dzielnicy swego czasu szczególnie licznie zamieszkanej przez te kobiety.
6
P ary ż, d. 15 lutego 1861 Rue de 1’Est n° 19 N ajdrożsi moi!
Po n apisaniu do W as listu , w k tó ry m przesłałem życzenia m oje N aj droższej Solenizantce 1, przyszło m i na m yśl, że poniew aż nie odebrałem odpowiedzi na poprzednie m o je listy, takow e m ogły nie dojść do rąk W aszych, stąd i życzenia m oje podobny los nap otkać może. D latego to pośpieszam jeszcze z n ap isan iem k ilk u słów do W as, aby nic sobie nie m ieć do w yrzucenia.
J a k m i jest przy kro , o m oi N ajdrożsi, że nie ty lk o nie m ogę stanąć pośród W as w dniu ta k uroczystym , ale n a w e t i tej pew ności nie m am , że słow a m oje dojdą do uszu W aszych. K ochana M atka, nie odebraw szy żadnego listu ode m nie, pom yśleć gotowa, że syn J e j zapom niał o dniu ta k dla niego drogim . To m i w łaśnie ogrom ną boleść spraw ia; ach, jakże b y m chciał widzieć W as te ra z i w ypow iedzieć, co czuję. Jeżeli szczęśliwym tra fe m albo list tam ten , albo ta k a rtk a dojdzie do r ą k W aszych, odpiszcie
L IS T Y D O R O D Z IC Ó W
m i choć słów kilka, bo bez tej pociechy n a w e t pisać do W as nie m am odwagi i siły. O M atko N ajdroższa, p a trz na serce m oje, ja k całą moc uczucia swego składa u stóp Twoich; nie w iem , co Ci życzyć, o co się m odlić i czego spodziewać. Bądź co bądź, proszę Cię, nie odsuw aj Sw ej ręki, k tó rą tu lę do u st m oich, i w ierzaj słowom m ojej gorącej miłości.
Nie piszę w ięcej, bo spodziew am się w k ró tce now y list w ygotow ać.
1 Matka poety, Konstancja, obchodziła im ieniny 18 lutego. List z datą 14 lutego, wspomniany przez poetę, m usiał zaginąć, gdyż nie dochował się w papierach ro dzinnych. Podobnie zapewne zaginęła wspom niana w nie zamieszczonych tu listach Asnyka z 2 i 18 lutego — korespondencja z 15 i 23 stycznia (wysłana okazją), nadto list z końca stycznia oraz 3 lutego.
7
P ary ż, 15 m arca 1861 R ue de 1’Est n° 19 N ajukochańsi Rodzice!
Je ste m p raw dziw ie ja k dziecko, niespokojność i boleść m nie zmogła, od Was od trzech tygodni nie m iałem w iadom ości, a p. Jonas k tó ry m i przed k ilk u dniam i przysłał z B erlina pieniądze, donosi mi, iż będąc przed końcem lutego w W arszaw ie, zastał O jca chorego. W ypadki w a r szaw skie 2 ze sw ej stro n y przyczyniły się także niepom ału do m o je j
w ew n ętrzn ej trw ogi, ta k że w pierw szej chw ili w zruszenia chciałem bezzwłocznie siadać na kolej i jechać, lecz po nam yśle, poleciw szy WTas. i siebie Bogu, postanow iłem czekać, by W am czasem na próżno nie p rz y czynić zm artw ienia. Lecz za to ja k stra szn ą jest dla m nie ta niepew ność, to sam tylk o w iedzieć mogę. Nie w iem , czyście o statn i list m ó j 3, pod w sk a zanym m i ad resem przesłan y, odebrali. P ro siłem W as w nim o w y b ad an ie dzisiejszego stan u i porobienie sta ra ń w zględem możliwości mego pow rotu do k ra ju , chociażby pod dość ostry m i w aru n k am i; może by się d ało poradzić je n e ra ła P a u lu c c i4, ja k się w ziąć do tej rzeczy, bo m yśl ta je dynie m nie teraz p o d trzy m u je i krzepi. Z ak lin am W as jednakże: odpiszcie m i naty ch m iast, nie czekając na zebranie jak ich w iadom ości, a to w celu uspokojenia m nie co do zdrow ia Waszego, bo już bym więcej nad dw a tygodnie w tej niepew ności nie w y trzy m ał. Donieście mi także, czyście odebrali od jednego podróżnika list, w k tó ry m W am obojgu składałem [...]
Od p. Jo n a sa o debrałem w fran cu sk iej m onecie fran k ó w 375; ogrom nie się w idać tra c i na polskiej m onecie. Życie tu okropnie drogie: licząc w to ażio 3 pieniędzy, w yp ad nie trz y raz y drożej ja k w naszej W arszaw ie. Z resztą m ate ria ln e przy k rości za nic sobie ważę, ale m oralne — nad ty m i jakoś dobrze zapanow ać nie um iem . Lecz W as zobaczę jak im bądź ko
26 A D A M A S N Y K
sztem i jak ą bądź drogą, W y m i to potw ierdźcie. P ra g n ę cudu, lecz ten się urzeczyw istnić m oże dotychczas w nocnych ty lko m arzeniach, bo co noc śnię o tym : P rzy b y w am do Was, w itam i zajm u ję opróżnione m iejsce. Co za radość! Aż zły jestem , gdy się zbudzę i w spom nę, że to w szystko było złudzeniem tylko. P rzecież je st coś wyższego n a d senną m a rą w tym w szystkim ; w ty m jest ta je m n e przeczucie i głęboka w iara, k tó re m i m ów ią, że w przeciągu dw óch m iesięcy pow rócę do rodzicielskiego domu. Ze swej ty lk o stro n y, proszę, czyńcie staran ia, zbierajcie wiadom ości i m n ie potem uwiadom cie. P raw o jest, iż kto w y d alił się bez paszp ortu za granicę, a w róci przed trz e ch k ro tn y m ogłoszeniem , płaci ty lk o k a rę pieniężną ®. Co do zarzutów , k tó re m ają przeciw ko m nie, m ożna by się także dowiedzieć teraz, gdy się w szystko sta je jaw n iejszym 7.
0 N ajdrożsi moi, co porabiacie, co u Was słychać? M nie czy kochacie, nędznego zbiega, k tó ry ta k k u W am serce i oko w ytężył, że tylko Was w idzi i tylko W as czuje p rzy sobie. O ty m nie w ą tp ię w praw dzie, że m nie kochacie, ale jesteście daleko i nie słyszę głosu W aszego. M asa tera z m ło dzieży w yjeżdża z P a ry ż a do k ra ju , co ty m gw ałtow niejszą pokusę sp ra w ia. Je d e n z nich, a oddaw ca tego listu, b y ł czas n iejak i m oim w spółloka- torem , stąd dla m nie jest n ieu sta n n y m celem zazdrości. P osyłam także sw o ją fotografią jako forpocztę; w ym ogli to n a m nie rozjeżdżający się znajom i i przyjaciele, żem znow u sw oje n iefo rtu n n e ry sy do potom ności podał. O dpisujcie ja k n ajp ręd zej, czy n ik t z naszych przyjaciół i znajo m ych nie uległ żadnem u w ypadkow i, czyście byli p otrw ożeni b a rd z o 8. Św ięta w ielkanocne nadchodzą 9; chociaż spodziew am się jeszcze pisać do W as, jed n a k na w szelki w y p ad ek życzę W am ju ż teraz wesołego A lleluja, jako też w szystkim n aszym znajom ym . K arolow ie 10 czy jeszcze nie pisali i nie w iadom o, co się z nim i dzieje?
Ręce W asze całuję, N ajdrożsi Rodzice, i czekam niecierpliw ie ta k listu W aszego, jako też lepszej przyszłości.
W asz syn A dam
1 Bliżej nie znany bankier czy przedsiębiorca berliński, który pozostając w sto sunkach handlowych z Kazimierzem Asnykiem, bardzo skrupulatnie załatw iał prze syłk i pieniężne dla Adama A snyka w czasie jego pobytu za granicą. W liście do rodziców z 18 II 1861 poeta w spom ina o niejakim Landśmannie, do którego jeszcze n ie zdążył napisać po pieniądze, w dalszych jednak listach nazwisko to już nie występuje.
2 Może chodzi o zajścia uliczne w dniach 25 i 27 lutego, kiedy to w ojsko i żan darm i rozpędzali m anifestantów przy użyciu broni. Szczególnie krwaw o rozprawiono się z demonstrantami w dniu 27 II: było w ów czas 5 ofiar śmiertelnych.
3 List z 7 III (tu nie zam ieszczony), gdzie Asnyk pisze do rodziców m. in.: „Na teraz głów ną moją prośbą jest, aby Najdroższy Ojciec zajął się gorliw ie przy dzisiejszych okolicznościach i, jak się zdaje, pew nych złagodzeniach ze strony rządu uzyskaniem dla m nie pozw olenia do powrotu, a przynajmniej złagodzenia sprawy
L IS T Y D O R O D Z IC Ó W 27
w razie, gdybym sam dobrowolnie powrócił [...]; gotów bym jak najchętniej dwa m iesiące w kozie odsiedzieć, byle do Was powrócić”.
4 Generał Am ilkar P a u 1 u с с i (1810 - 1874), Włoch, w 1830 r. przeszedł z armii Modeny do w ojska rosyjskiego, w 1856 r. m ianowany generałem, został w lutym 1861 kierownikiem policji warszawskiej; spensjonowany w 1863. Do Polaków od nosił się z pew ną życzliw ością.
5 (Wł. agio) różnica m iędzy w artością nominalną a rzeczywistą pieniędzy lub papierów w artościowych; tu dopłata różnicy przy w ym ianie dwu różnych walut.
6 „Dzienniki Praw Królestwa Polskiego” z lat 1858 - 1861 n ie notują takiego postanowienia.
7 Być m oże Asnyk ma na m yśli pew ne złagodzenie kursu ze strony władz carskich, jakie nastąpiło po wypadkach lutow ych w stosunku do społeczeństwa polskiego i jakie znalazło niedługo potem swój wyraz w ogłoszonym ukazie przy znającym Królestwu tzw. „koncesje” : ustanow ienie Rady Stanu, Kom isji Rządowej Wyznań Religijnych i O św iecenia Publicznego, utw orzenie wyższych zakładów na ukowych itp.
8 Uw agi A snyka pozostają w związku z wypadkam i lutowym i. 9 Święta w ielkanocne przypadały w 1861 r. 31 marca.
10 Zagórowscy.
8
[Paryż, 3 - 1 1 kw ietn ia 1861] 1 [...] N ajdrożsi, gdy m yśl zastyga n a b ib ulastej karcie, jest tylko m a r tw y m lite r porządkiem i dla czytających o ty le ty lk o m a w artość swoją, o ile ci poza stosem w yrazów odczuw ają żyw e serca bicie; jeżeli to znaj dziecie w k a rtk a c h moich, przebaczcie nieładow i, niekonsekw encji i nie- treściw ości listów moich. Z b y tek bow iem uczucia zabija ciąg loiczny p y tań i odpowiedzi; chciałbym wypowiedzieć, w szystko, ale to tylk o ży w ym słow em da się wypow iedzieć. K siążki, osoby, w y p adk i — w szystko to tań cu je w koło m nie w p raw dziw ym fau sto w skim sabacie; ty le rozlicz nych postaci koło m nie się przysunęło, ty le europejskich osobistości w szystkich narodow ości osobiście poznałem , ty le nadziei, zw ątpień i u p a d ków przeżyłem , ty le m nie zapew ne jeszcze czeka, że na tera z zdawać sp raw y jeszcze nie um iem i nie mogę.
11 k w i e t n i a . Przez osiem dni nie b y łem w P a ry ż u i nie zdążyłem w ysłać tego, com n apisał p rzed odjazdem , spóźniłem się przeto bardzo z m o ją k orespondencją. P ierw szy raz odbyw ałem podróż m orską; los urzeczyw istnił m oje m arzenia, nieszczęściem tylk o, że m orze nadto było spokojne i m im o n ajg o rętszych p rag n ień nie byłem św iadkiem m orskiej burzy; ale i ta k w spaniałość tego olbrzym a ogrom na. C ały czas spędziłem n a pokładzie, trz y m ają c się poręczy i kołysząc się w raz z statk iem na falach. B ałw any, ro zb ijając się o boki sta tk u , opryskiw ały m nie swą sreb rzy stą pianą. W idok nieskończoności ciągle ruchliw ej i rozbu jałej