• Nie Znaleziono Wyników

Listy Adama Asnyka do rodziców (1860-1867) i do Stanisława Krzemińskiego (1873-1897)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Listy Adama Asnyka do rodziców (1860-1867) i do Stanisława Krzemińskiego (1873-1897)"

Copied!
323
0
0

Pełen tekst

(1)

Papierz, Stanisław

Listy Adama Asnyka do rodziców

(1860-1867) i do Stanisława

Krzemińskiego (1873-1897)

Archiwum Literackie 17,1-313

1972

Artykuł został zdigitalizowany i opracowany do udostępnienia

w internecie przez Muzeum Historii Polski w ram ach

prac podejm owanych na rzecz zapew nienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku

naukowego i kulturalnego. Artykuł jest um ieszczony w kolekcji

cyfrowej bazhum .m uzhp.pl, gromadzącej zawartość polskich

czasopism hum anistycznych i społecznych.

Tekst jest udostępniony do w ykorzystania w ram ach

dozwolonego użytku.

(2)
(3)

P O L S K A A K A D E M I A N A U K

I N S T Y T U T B A D A Ń L I T E R A C K I C H

ARCHIWUM LITERACKIE

KOMITET REDAKCYJNY

ZBIGNIEW GOLIŃSKI, JAROSŁAW MACIEJEWSKI,

ROMAN POLLAK, CZESŁAW ZGORZELSKI

ТОМ x v n

LISTY ADAMA ASNYKA

WROCŁAW • WARSZAWA • KRAKÓW • GDAŃSK ZAKŁAD NARODOWY IMIENIA OSSOLIŃSKICH WYDAWNICTWO POLSKIEJ AKADEMII NAUK

(4)

LISTY ADAMA ASNYKA

DO RODZICÓW (1860-1867)

I DO

STANISŁAWA KRZEMIŃSKIEGO

(1873-1897)

Opracowali

FRANCISZEK BIELAK I JADWIGA MIKULSKA Komentarz przygotowali

FRANCISZEK BIELAK I STANISŁAW PAPIERZ

WROCŁAW • WARSZAWA • KRAKÓW • GDAŃSK ZAKŁAD NARODOWY IMIENIA OSSOLIŃSKICH WYDAWNICTWO POLSKIEJ AKADEMII NAUK

(5)
(6)

W STĘP

K orespondencja A dam a A snyka, publik o w an a w e frag m en tach od w ielu dziesiątków lat, pozw ala dojrzeć coraz w y raźn iej profil poety, zw ła­ szcza gdy chodzi o la ta p o b y tu w G alicji. Trzydzieści la t życia i pracy A snyka w w aru n k ach , k tó ry ch od początku w łaściw ie nie m ógł polubić, n ab rało pew nej, nie dosyć jed n a k jeszcze m ocnej plastyczności. Oczy­ w iście i tu niew iele dow iedzieliśm y się o p isarzu, k tó ry pow ściągliw y b ył w w ypow iedziach listow ych, o jego litera c k ic h zam iarach i usiłow aniach. Niew iele też dow iedzieliśm y się o poglądach A snyka, o tym , ja k p rz y j­ m ow ał głosy szczerego entuzjazm u , a zwłaszcza atak i o strej i n iespraw ie­ dliw ej k ry ty k i, k tó re j nie szczędzili m u pozytyw iści czy później re p re ­ zentanci now ych prąd ó w literack ich i społecznych. Nieco w ięcej inform acji m am y, g d y chodzi o p ry w a tn e życie pisarza, o przeżycia zw iązane z bolesną d lań h isto rią serca czy o c h a ra k te ry sty k ę A snyka — w iernego p rzy ja cie la i tow arzysza.

N atom iast okres bezpośrednio zw iązany z ta k doniosłym i spraw am i, ja k udział A sny ka w ru c h u przed p ow stanio w y m i w sam ym pow staniu, jego em igracja popow staniow a i stu d ia w H eidelbergu, nie znalazł odbicia w ogłoszonej d o tąd korospondencji, choć w łaśnie tu ta j białe p lam y m ocno in try g u ją h istoryk ó w lite ra tu ry . T uż przed d ru g ą w o jn ą św iatow ą A ntoni J a n M ikulski ogłosił spory zbiór listów A snyka do ojca 1, ale dato w an y dopiero od r. 1871. Z b ierając jed n a k sta ra n n ie i z zam iło­ w aniem m a te ria ły dotyczące osoby i b iografii A snyka, M ikulski uzyskał szczęśliwym zbiegiem okoliczności (nieco później) cały zespół listów po­ e ty — od luźnych w ak acy jn y ch rela cji stu d en ck ich poczynając, przez bardzo ciekaw y ok res em ig racy jny z siódm ego dziesiątk a zeszłego w ieku, do chw ili k ied y w reszcie m ógł się pisarz połączyć z rodzicam i w K ra k o ­

wie. ! ' , 1 :

J a k ą d ro g ą te zeb rane pew nie ręk a m i m atk i listy przez ręce syna poety tra fiły do r ą k ludzi obcych — ostatecznie do H e rk u la n a W eigta,

1 Z korespondencji i autografów A. A snyka, „Pamiętnik Literacki”, R. X X X III-

(7)

6 F R A N C IS Z E K B IE L A K

p rofesora b. A kadem ii H andlow ej w K rakow ie (1880 - 1953) — tru d n o dziś dociec. W k ażdym razie dochow ały się one — chyba w łaśnie przez sugestię nazw iska a u to ra — w stan ie dość kom pletn ym . Zbiór nie obej­ m u je bezw zględnie pełnej korespondencji A snyka z rodzicam i, zw łasz­ cza z la t wcześniejszych, gdyż zn ajd u jem y w zm ianki o listach nie docho­ w anych, jednakow oż okres popow staniow y nie m a w iększych luk. Ponie­ waż zaś w szystkie listy m ają d a ty dzienne i roczne, ja k rów nież m iejsce napisania, rozporządzam y ted y m ateriałem historyczn ie mocno udokum en­ tow anym .

W arto od raz u podkreślić po u fn y c h a ra k te r listów , co A snyk mocno zaznacza, a raz n aw et — przy całym szacunku dla ad resató w — o tw ar­ cie i ostro p ro te stu je przeciw ko kom unikow aniu ich tekstów kom ukol­ w iek n aw et ze znajom ych. Ten szczegół je s t bardzo znam ienny i d aje listom w yraźne piętno intym ności. N iew ątpliw ie to n bardzo w y raźn ej re - w eren cji wobec „N ajdroższych Rodziców” odbiera zw ierzeniom synow ­ skim ta k pożądaną cechę bezpośredniości, zwłaszcza gdy chodzi już nie o spraw y pieniężne, ale p rzede w szystkim o pow ikłane sp raw y sercowe. W iem y z chronologicznie w spółrzędnych listów do przyjaciela, jak w y glą­ dał nieskrępow any, koleżeński ton zw ykłego listu A snyka, toteż ty m b a r­ dziej m usim y listy do rodziców p rzy jąć z tą c h a ra k te ry sty c z n ą dla psy­ chiki jedynego syna popraw k ą. W tej otoczce dochodzą nas w yznania poety, a choć p su je ona nieco p ersp ek ty w ę i w y m iary zdarzeń, sam a ich znajom ość w iele n am now ego przynosi. Są one podane czasem w form ie aluzy jn ej, zwłaszcza gdy chodzi o przejścia zw iązane bezpośrednio z kon­ sp iracją i w yp ad k am i 1863 r., czem u się dziw ić nie m ożna. A snykow i za­ leży na dochow aniu tajem n icy , obaw ia się d e k o n s p ira c ji2, a ponadto po­ słu g u je się chętnie b arw am i złagodzonym i, b y nie zwiększać niepokoju rodziców.

D u tw orach swoich a u to r praw ie zupełnie nie w spom ina; skąpe w iado­ mości w iążą się z podróżą w łoską (1864/1865), lecz m ają one c h a ra k te r raczej re je stru , a i te n ton w n et znika. W ystarczy zanotow ać, że o tak w ażnym utw orze, ja k S e n grobów, w korespondencji z rodzicam i nie zn aj­ dziem y ani słowa.

Jeżeli jed n ak idzie w łaśnie o in ty m ne sp raw y osobiste, to tu A snyk zupełnie słusznie bron ił tajem n icy listow ej. Nie z n ajd u jem y w listach szczegółów skandalicznych, ale nie b rak d ram a tu , nie b ra k też nieco ko­

2 Oto charakterystyczny ustęp w liście do rodziców z 3 m aja 1861: „[...] choć, jak w iecie, że w rzeczyw istości nie mam i nie będę m iał nic dla Was tajnego, jednak pojm iecie łatwo, że szczera listow na spowiedź jest z mej strony niepodobieństwem . Muszę w ięc na, przekór w łasnem u sercu i własnym chęciom obchodzić sw e sum ie­ nie i Wasze żądania, zapełniając listy moje tym tylko, co m oże przejść przez w szel­ ką cenzurę”.

(8)

W S T Ę P 7

m ediow ych pow ikłań, n aw iązujących się — w m anierze owej epoki — ,,u w ód” .

P rzew ażają listy, w k tó ry ch kochający sy n staje się sum ien nym sp ra ­ w ozdaw cą nieraz w ty p ie bedekerow skim (listy z W ystaw y P ary sk iej w r. 1867). Nie w prow adza jed n a k rodziców w św iat sw ych głębszych przeżyć, a zwłaszcza przem yśleń; po p ro stu liczy się ze św iatem przeżyć swoich ad resató w i nie w ychodzi poza jego granice. Czasem n a w e t posuw a się do zasadniczych sprostow ań, ja k np. p rzy om aw ianiu te m a tu obrazu M atejk i Rejtan, oglądanego na W ystaw ie P a ry sk ie j. W sy tuacjach tr u d ­ niejszych bardzo często dobre usługi oddaje poecie ironia, a zwłaszcza au to iron ia — tę m a zawsze pod ręką.

Prócz listów do rodziców p u b lik u je się w ty m tom ie także listy skie­ row ane do daw nego p rzy jaciela jeszcze z la t m łodzieńczych, S tanisław a K rzem ińskiego, obejm ujące okres ćw ierćw iecza. P rz y ja ź ń z K rzem iń ­ skim — zerw an a sk utk iem w ypadków politycznych z la ta i jesieni r. 1863, kiedy drogi dwóch w y b itn y ch k o n sp irato rów rozeszły się zasadniczo — odżyła w r. 1872. W ted y to pierw szy K rzem iń sk i odezw ał się do p rz y ja ­ ciela i po lata ch dziew ięciu zaw iązała się z pow rotem nić serdecznych i głębokich zw ierzeń.

Nie m a i w ty ch listach in fo rm acji o tw órczości coraz w iększym s m u t­ kiem gnębionego poety, w chodzim y n ato m iast w św iat najgłębszych r e ­ flek sji dzielonych z przyjacielem , dla któ reg o A snyk m a nie tylko słow a najczulsze, ale też w iele szczerego i praw dziw ego po*dziwu. D la a u to ra listów w arszaw ski p rzy jaciel to nie ty lk o szlachetny człowiek, z k tó ry m przeżył la ta górne i chm urne, to p rzede w szystkim piękny i m ocny ch a­ ra k te r. Szczególnie w zruszający je s t o statn i list A snyka z dnia 6 m aja 1897, zaw ierający życzenia im ieninow e sk ładan e przyjacielow i ju ż w cho­ robie, przyjacielow i n ad arem n ie przez ćw ierć w ieku oczekiw anem u

w K rakow ie.

O ile te n o statn i zbiór u k azu je się w całości, to w śród listów do rodzi­ ców dokonano w y b o ru podyktow anego isto tn ą ważnością poruszanych spraw . Z am ieszczam y w ięc te listy, k tó re zarów no w y ja śn ia ją pew ne epi­ zody życia A sn y k a-k o n sp iratora, ja k — szczególnie później — opow iadają m ało znane w y p ad k i zw iązane z udziałem p o ety w organizow aniu pow sta­ nia. Dużo nieznanych sp raw i planów życiow ych a u to ra -e m ig ra n ta u ja w ­ n iają listy z la t 1864 - 1867, co wobec niejasności, jak ie w ty c h latach przedstaw iał dotychczas życiorys poety, przyczyni się do lepszego ujęcia rozw oju jego osobowości. Nie ogłaszam y zespołu listów lw ow skich poety. W ypełnia je piszący coraz to now ym i p ro jek tam i lo katy kapitałów , opo­ w iadaniam i o m ało realn y ch lu b zupełnie n ierealn ych planach m ałżeń­ skich czy o kłopotach codziennego bytow ania. W idocznie uw ażał, że w łaś­ nie tak ie gaw ędzenia n ajw ięcej zain tere su ją rodziców, zwłaszcza m atkę,

(9)

8 F R A N C IS Z E K B IE L A K

więc inne, pow ażniejsze i dla poznania środow iska lw ow skiego istotniejsze sp raw y usu w ał zupełnie w cień.

O głaszane obecnie listy pochodzą z n astęp u jący ch źródeł:

1. L isty do rodziców 13, 14, 16 - 18, 2 0 - 69 — ze zbiorów A ntoniego J a n a M ikulskiego w K rakow ie, będących obecnie w łasnością Jadw igi Mi­

k ulskiej. „ N abył on cały zbiór listów A dam a A snyka do rodziców od w spom nianego uprzednio prof. H. W eigta. Z tego to zbioru p u b lik u jem y 55 listów , odnoszących się do o kresu 1861 - 1867, nie w ydane zaś pozostają następujące:

z r. 1861 list z 13 III

„ 1862 listy z 14 II, 26 II, 28 II, 6 IX, 13 IX, 28 IX, 20 X, 12 XI „ 1864 listy z 22 III, 23 IV, 23 V, 15 VI, 14 V III, 25 V III

„ 1865 listy z 31 I, 27 II, 21 III, 11 IV, 10 X I

„ 1866 listy z 11 I, 20 I, 16 II, 27 II, 28 III, 13 IV, 29 IV, 12 V, 28 V II, 1 V III, 12 V III, 12 IX, 17 IX, 5 X, 22 XI, 14 X II

„ 1867 listy z 7 I, 1 II, 7 II, 15 II, 23 II, 28 II, 27 III, 5 IV, 2 VII, 5 IX, 7 IX, 19 IX, 30 IX, 8 X, 17 X, 21 X, 7 XI, 16 X I, 5 X II, 20 X II, 28 XII.

A u to grafy listów A snyka do rodziców pisane są bardzo czytelnie, au ­ to r s ta ra ł się w idać pisać w y raźnie, a n aw et n iek tó re listy przepisyw ał n a czysto, ja k św iadczy o ty m ch arak te ry sty c z n e w ypuszczenie kilk u początkow ych słów w liście z 20 g ru d n ia 1863 r., w pisanych potem m iędzy w iersze. Rów nież sta n zachow anych listów je s t bardzo dobry, m im o że pozbaw ione są one k o p ert. P o e ta używ ał różnych papierów , rozm aitego fo rm a tu i g atu n k u . Początkow o przew aża fo rm a t typow o listow y (14X22 cm), później, w m ia rę ja k listy s ta ją się obszerniejsze, zwłaszcza od w y jazd u do W łoch, piszący używ a dużych ark u szy folio (20X26 cm). C h a ra k te ry sty c zn y jest p a p ie r kupiony w N eapolu, doskonały w gatunk u, d ru k o w an y w d e lik a tn ą k ra tk ę . Służył on poecie do w iosny ro k u 1866.

2. L isty do rodziców 1 - 12, 15 i 19 odpisane zostały przez A. J . M i­ kulskiego przed r. 1939 z au to g rafów w zbiorach B iblioteki N arodow ej i odpisy te, wobec zaginięcia oryginałów , sta ły się podstaw ą niniejszej edycji.

3. L isty do S tan isław a K rzem ińskiego, przechow yw ane pieczołowicie przez ad resata, m iały być przekazane — w raz z listam i K rzem ińskiego — B ibliotece Polskiej w P a ry żu . K rzem iński z niew iadom ych przyczyn zło­ żył tam jed y nie w łasne listy do A snyka, n a to m ia st listy A snyka pozo­ sta ły u jego siostrzeńca, w arszaw skiego lek arza d ra M ieczysław a O ffm ań- skiego. N a listy K rzem ińskiego do A snyka n a tra fił w B ibliotece Polskiej w P a ry ż u K on rad G órski i znalazł" w śród nich n o ta tk ę K rzem ińskiego, że

(10)

W S T Ę P 9

pierw szeństw o w ydania całej tej korespondencji zastrzega on dla Igna­ cego C hrzanow skiego. K iedy K. G órski w lata ch trzydziestych przy goto­ w yw ał sw oją m onografię o K rzem ińskim , d r O ffm ański przek azując m u różne d o k u m en ty biograficzne i korespondencję K rzem ińskiego, dostarczył rów nież listy A snyka. G órski, znając zastrzeżenie K rzem ińskiego, zwrócił się listow nie do Ignacego Chrzanow skiego z zapytaniem , czy ze­ chce on skorzystać z przysługującego m u p raw a pierw szeństw a publikacji. C hrzanow ski w odpowiedzi na ten list zrezygnow ał z pierw szeństw a n a rzecz K on rad a G órskiego. Dziś cały zespół listów A snyka do K rzem iń ­ skiego zn ajd u je się w zbiorach K o n rada G órskiego w T oruniu. O bejm uje on 62 listy — prócz pierw szego w szystkie zachow ane w raz z kopertam i, z k tó ry ch przew ażnie zostały w ycięte lu b o d d arte znaczki pocztowe w raz ze stem p lam i nadaw czym i (znaczki dochow ały się ty lko na siedm iu ko­ pertach). N a odw rotach w szystkich k o p e rt m ożna jed n ak odczytać w a r­ szaw skie stem p le pocztow e z d a tą w edług „starego s ty lu ” , k tó re zawsze p o tw ierd zają d a ty ta k s k ru p u la tn ie notow ane przez A snyka na początku każdego listu.

K o p e rty zaadresow ane są w edług stale pow tarzanej konw encji: W ie l­

m o ż n y Pan / Stanisław K rz e m iń s k i / w Warszawie. D alszy ciąg ad resu

byw ał różny. Początkow o, na ko p ertach listów 2 - 1 5 dopisyw ał poeta:

w Księgarni W -go M. Glücksberga / Ulica N o w y Ś w iat 55. P otem , po

zm ianie ad resu tejże księg arn i w d ru g im członie w ystęp uje: Ulica K ró ­ lew ska n° 5; ta k jest na k o pertach listów 16, 18, 21 -2 8 , 33; n a k op ertach 17 i 19 b ra k w skazania ulicy, a k o p erta listu 20 skierow ana została (w częś­ ci po n azw isku K rzem ińskiego) do Księgarni W -go M. Glücksberga w R e ­

dakcji „Bluszczu” — bez podania ulicy. Późniejsze listy w ysyła A snyk na

adres p ry w a tn y K rzem ińskiego : M aryańska n° 3, II piętro, Miesz. 3 (często bez w skazania p ię tra i m ieszkania); ta k jest w e w szystkich pozostałych listach, od 29 począwszy. L isty z zagranicy (40 -4 1 ) p od ają adres po fra n ­ cusku: Monsieur / Stanislas K rz e m iń s k i l à l Varsovie / Rue M aryańska

n° 3, w raz z dodaniem n a początku: Russie (R oyau m e de Pologne) / V a r ­ sovie (tak na kopercie listu 40), lu b po wTłosku (list 47): Russia Polonia

/ Varsavia. N ä kopercie listu 41 dodano na początku tylko: Varsovie. Sam e listy pisane są na różnych ro d zajach i fo rm atach p apieru: nie­ któ re na papierze z n ad ru k iem R edakcji „Now ej R efo rm y ” (listy 10 - 16

z la t 1883 i 1884 oraz listy 23 - 24 z r. 1887), dw a na papierze z m onogra­ m em A snyka, w form ie przeplecionych dw óch lite r „A ” — czarnej i s re ­ b rn ej (listy 9 z 6 V 1882 i 20 z 3 V 1887), cztery listy na papierze z czar­ n ą obw ódką — po śm ierci ojca, teściow ej i teścia (listy 18 z 5 V 1886, 25 z 27 I 1888, 37 z 6 V i 38 z 22 V 1889). S ta n zachow ania w szystkich listów jest bardzo dobry, pism o na ogół czytelne.

(11)

10 F R A N C IS Z E K B IE L A K

nisław a K rzem ińskiego, z d a tą stem p la krakow skiego nieczytelną, ale na odw rocie z n ajd u jem y d atę: Варшава 26 ноя. 1879. W kopercie tej z n a j­ d u je się tylko w ycinek z jakiegoś czasopism a z w ierszem A snyka Napad

na Parnas, podpisanym : El-y. Zapew ne A snyk w ysłał był przyjacielow i

ty lk o ten w ycinek, nie dołączając już osobnego pism a. Do listu 12 (z 21 X I 1833) dodał A snyk kopię w iersza Słowackiego „Śm ierć, co trzynaście la t stała koło m nie...” , pt. T r z y cary. J e s t to zapew ne odpis ze źródła, k tó re posłużyło tak że przy pierw o druk u w iersza w „Nowej R eform ie” (1883, n r 208). W raz z listem 24 (z 17 X II 1887 r.) przesłał poeta K rze­ m ińskiem u te k st X X II sonetu z cyklu Nad głębiami („N aprzód i w yżej! przez ból i m ęczarnie...”). Oba tek sty pom ijam y, gdyż — prócz drobnych odchyleń, może w sku tek om yłek kopisty, i zm ienionego ty tu łu w w ierszu Słowackiego — nie przynoszą odm ian w stosunku do znanych już w ersji.

P ierw szy z dochow anych listów A snyka do K rzem ińskiego, pisany

z R zym u 7 stycznia 1873 r., został ogłoszony przez K o n rad a G órskiego

w „ K u ltu rz e ” , 1937, n r 15. W y jątk i z listów A snyka opublikow ał już w cześniej sam K rzem iń sk i (np. listu 26 z 27 II 1888 w „B luszczu”, 1888, n r 11; listu 56 z 25 II 1894 w „K urierze W arszaw skim ” , 1894, n r 99), a także F erd y n an d H oesick (por. O zapom nianych pismach A snyka, „P rzew odnik N aukow y i L ite ra c k i”, 1914, z. 6).

Zachow any zbiór listów do K rzem ińskiego ogłaszam y w całości, p ra ­ gnąc choćby drobnym ry sem naszkicować stosunek w iernego p rzyjaciela w arszaw skiego do poety. L isty K rzem ińskiego do A snyka, dochow ane w B ibliotece Polskiej w P ary żu , w y k o rzy stu jem y w części kom entarzow ej, cy tu jąc z nich w m ia rę po trzeb y n ieraz i dłuższe ustępy.

W szystkie listy do K rzem ińskiego skolacjonow ała z au to grafam i d r K ry sty n a C zajkow ska. Je j też zawdzięcza edycja szczegółowy ich opis we w stępie.

T eksty listów A snyka — te, k tó re d ru k u je m y bezpośrednio z a u to g ra ­ fów — p rzek azu jem y w nie zm ienionym kształcie językow ym , zgodnie

z pow szechnie obow iązującym i zasadam i w ydaw ania tek stó w dziew iętna­ stow iecznych. Z m iany poczynione dotyczą p rzede w szystk im ortografii. U sunięto podw ajanie spółgłosek, w y stępu jące u A snyka w w y razach po­ chodzenia obcego, tak ich ja k illuminacja, Rossja, adressować, interessować,

syllogizm, dyskussja, sessja, perron, intelligentny, p e ssy m izm , e ffe k ta i in.

Zam ieniono x na ks lu b gz w w yrazach pisanych przez A snyka: m a x im u m ,

expediowac, exystencja, e x e m p la rz i in. Z astąpiono y lite rą i w w yrazach

obcych: ly r y z m , la b yryn t, m y s t y c y z m . Z m odernizow ano także w listach do K rzem ińskiego pisow nię W enecyi, gwarancyi, A d r y a ty k u , oscyllacya,

(12)

W S T Ę P 11

w nazw ach m iesięcy, a także w n iek tó ry ch fo rm u łach grzecznościowych (jak np. zaim ek Mój stosow any zw ykle w nagłów ku listów do K rzem iń ­ skiego: N ajdroższy Mój Stanisławie). W prow adzono jednolitość w pisaniu dużym i lite ra m i przym iotników i zaim ków odnoszących się do a d re sa ­ ta — zgodnie z w y raźn ą ten d en cją A snyka w ty m k ieru n k u . Zachow ano także duże lite ry w w y razach „ P a n ” , „ P a n i”, odnoszących się do osób trzecich, oraz w innych różnorakich p rzypadkach, w k tó ry c h podejrzew ano św iadom y zam iar a u to ra listu. N azw iska i nazw y geograficzne podano (z w y ją tk ie m listów do K rzem ińskiego) w postaci popraw n ej. W d atach li­ stów zastąpiono cyfry, któ ry m i A snyk zw ykł oznaczać niekiedy m iesiące, określeniem słow nym ; inne uzupełnienia w datach ujęto w k lam ry (np. zapis K raków , d. 28/12 93 zastąpiono K ra kó w , d. 28 grudnia [28]93).

M odernizacji uległa też in te rp u n k c ja A snyka, k tó ry pisząc nieraz zda­ niam i rozbudow anym i, o znaki przestankow e, a zwłaszcza o przecinki, dbał niew iele. Z auw ażył to ju ż H. Szyper w pism ach poetyckich, a A. Mi­ kulski w prozaicznych. A by uczynić te k sty b ardziej p rzejrzy ste, zm ienia­ no niekiedy podział ich na ak ap ity, k tó re p oeta stosow ał bądź to bardzo oszczędnie, bądź też w sposób n a d e r hojn y , bez w zględu na jed n o litą ciągłość tem aty czną. Ograniczono także w p ew nym stopniu ak ap ity w podpisach listów do K rzem ińskiego; ta k np. podpisy T w ó j / A d a m — w dw u liniach — ujm ow ano w jedn ej.

D aty um ieszczano zgodnie z oryginałem w górnym rogu z praw ej s tro ­ ny; nagłów ek w yodrębniano stale w osobnym w ierszu, choć w a u to g ra ­ fach zn ajd u je się on nieraz n a początku pierw szej lin ijk i tekstu. D robne opuszczenia i pom yłki popraw iano m ilcząco, inne tego ty p u błędy opa­ try w an o w y k rzy k n ik iem w klam rach. W tak ich też naw iasach um ieszcza­ no w y razy , k tó ry c h b ra k jest w ynikiem ew identnego przeoczenia ze stro n y piszącego. P rzek reślen ia p o ety oznaczano naw iasam i kątow ym i. W początkow ych listach do rodziców, p rzedruk ow y w any ch z odpisów, zdarzają się m iejsca w ykropkow ane. Pozostaw iono je bez kom entarza, gdyż tru d n o dziś ocenić, czy kro p k i te m ów ią o uszkodzeniu oryginału czy o tru d n o ści w odczytaniu niew y raźn ie napisanego tek stu.

Jeszcze k ilk a słów o k o m entarzu. O bjaśniono w nim te w yrazy i zw ro­ ty obcojęzyczne, k tó re — w odczuciu k o m en ta to ra — nie u ta rły się u nas; objaśniono rów nież w y ra z y spolszczone, ale rzadziej używ ane; dalej sko­ m entow ano fa k ty historyczne, o k tó ry c h m ow a w listach, podano dane biograficzne osób w spom nianych (jeśli to było możliwe), staran o się sp ros­ tow ać błędne lu b nieścisłe inform acje poety, przybliżyć i bardziej w y raź­ nie pokazać zw iedzane przez A snyka okolice, m iasta, oglądane zabytki, dzieła sztuki. Sporo jed n a k zostało jeszcze rzeczy nie w yjaśnionych, aluzji niezrozum iałych, nazw isk dziś zapom nianych.

(13)

12 F R A N C IS Z E K B IE L A K

*

S p raw ę zebrania całej korespondencji A dam a A snyka uczynił swym um iłow anym zajęciem A ntoni J a n M ikulski (1878 - 1951), k tó ry pam ięci ulubionego po ety pośw ięcił w iele tru d u i pracy, zwłaszcza w ciężkich latach okupacji. P rzy p o m n ien ie n a ty m m iejscu in ic ja to ra obecnego w y ­ d an ia — to obow iązek naj pierw szy.

Tom w iele zaw dzięcza prof. K onradow i G órskiem u, k tó ry zechciał udostępnić a u to g ra fy listów A snyka do K rzem ińskiego, o raz d r K ry sty n ie C zajkow skiej, k tó ra nie ty lk o zestaw iła je ponow nie z odpisam i, ale także w ielokrotnie niosła uczynną pomoc w w ielu innych pracach zw iązanych z przygotow aniem p ublikacji. Życzliwość K o n rada G órskiego i dośw iad­ czenie w ydaw nicze K ry s ty n y C zajkow skiej zapew niły ed ycji należy ty poziom naukow y, za co w ydaw ca w y raża Im głęboką wdzięczność.

(14)

L IST Y DO RODZICÓW 1860 - 1867

(15)
(16)

Rodzice Adam a A snyka nie b yli już pierwszej młodości, gdy przyszły poeta się urodził. Ojciec, K azim ierz1, m iał lat 41, matka, Konstancja z Zagórowskich — 36, nic w ięc dziwnego, że ukochany jedynak w ych ow yw ał się w cieplarnianej atm o­ sferze, nie bardzo odległej od nastrojów Echa kołyski. Chroniony przed w pływ am i otoczenia, uczył się w domu m niej w ięcej do dziewiątego roku życia, a skoro w r. 1853 skończył szkołę średnią, m atka dla zbyt młodego maturzysty organizuje w domu naukę języków niem ieckiego, francuskiego, angielskiego; prócz tego z za­ m iłow aniem studiuje on botanikę i chemię. Dopiero wyjazd na studia w r. 1856 wprowadza A snyka w inny świat. Jednakowoż tkliw e uczucia wiążące go z rodzi­ cami w płynęły na styl jego życia na zawsze. Listy do nich dają ciekawy rys n ie­ w ątpliw ie pięknego stosunku, lecz równocześnie zbyt dużego uzależnienia. Syn poddawał się poleceniom z domu przeważnie bardzo chętnie, i to n ie tylko w spra­ wach m ajątkowych, ale n aw et sercowych.

Trudno orzec, jak rodzice oceniali polityczną działalność syna, ale w szelkie dane pozwalają sądzić, że dawny oficer wojska K rólestwa Polskiego pochwalał sym patie syna dla M ierosławskiego i udział w organizowaniu demonstracji, a wreszcie w ejście do „rządu w rześniow ego”. Zresztą przypuszczać można, że Kazimierz Asnyk umiał też chronić syna w zarządzie policji w arszawskiej, a że nie udało mu się uzyskać am nestii dla syna w okresie rządów nam iestnika Berga — to nas nie dziwi, gdyż w yniki śledztw a i zeznania Karola M ajewskiego czy Oskara Awejdego były dla Adama A snyka kompromitujące.

Gdy drogi powrotu pozostawały dla syna zam knięte, rodzice, powodowani je­ dynie pragnieniem połączenia się z jedynakiem, zlikw idow ali sprawy m ajątkowe w K rólestw ie i przenieśli się do Krakowa, gdzie zam ieszkali w e trójkę w e własnym domu przy ul. Łobzowskiej 7. N ie na długo jednak. Wymarzone plany wspólnego życia unicestw iła rychła śmierć matki (20 XI 1871), po czym ojciec przeniósł się do Królestwa, do majątku wypróbowanego przyjaciela, Adam a Helbicha, a gdy ten zmarł w r. 1881, stary A snyk zam ieszkał w W arszawie i dopiero półtora roku przed śmiercią w rócił jeszcze do syna do Krakowa i tu skończył długi żyw ot 6 XI 1885.

1 Kazimierz A s n y k (1797 - 1885) w stąpił do w ojska Królestwa Polskiego

10 marca 1815 r., w maju 1822 m ianowany podporucznikiem 4 pułku strzelców. Pod­ czas bitwy pod Grochowem w zięty do niew oli rosyjskiej, wrócił z Sybiru w r. 1833 i w tym też roku został zw olniony z wojska. Ożenił się z Konstancją Zagórowską (1802 -1871), w ychow aw czynią dzieci dra Helbicha, późniejszego przyjaciela A sny­ ków, pochodzącą, jak się zdaje, z ziemiańskiej rodziny wołyńskiej, po czym osiedlił się w Kaliszu, gdzie zajął się handlem skórami. Z czasem został w łaścicielem hotelu i księgarni, a po przeniesieniu się w latach pięćdziesiątych do W arszawy żył już głów nie z kapitałów.

(17)

16 A D A M A S N Y K

Zamieszczony tu wybór listów Adama Asnyka do rodziców zaczyna się w m o­ m encie, gdy młody organizator demonstracji patriotycznych, wypuszczony z cyta­ deli po kilkutygodniowym w niej pobycie, zagrożony nowym aresztowaniem — opuszcza Warszawę.

1

P ary ż, d. 26 g ru d n ia 1860 r. N ajukochańsi Rodzice!

Z ściśniętą p iersią stan ąłem n a francu skiej ziemi, gdzie m nie n ieu bła­ gana konieczność popchnęła; jestem ja k ogłuszony, jak b y pod w pływ em snu trapiącego; z a p y tu ję sam siebie, czy to je s t p raw da, że mi nie w olno w rócić na łona W asze, do dom owego ogniska, a tylk o błąkać się po obcej ziem i z tęsk no tą po W as i z w spom nieniem , k tó re od W as w yw iozłem . P o trz e b u ję pociechy, bo zbrakło mi m ęstw a, i do W as się po nią udaję, u stóp W aszych sk ładam m ą boleść i łzy m oje, byście nie w ątpili, że tyleż co W y cierpię. Ale n adzieja lepszej przyszłości i w ia ra w m iłosierdzie N ajw yższego podpierać będzie u p ad ającą odw agę i w w spólnym uścisku zapom nim kiedyś p rzeb y ty ch cierpień.

D la zaspokojenia ciekaw ości W aszej opiszę W am podróż m oją. W iecie ju ż zapew ne, ja k szczęśliwie w siadłem na kolej w G rodzisku, rów nież szczęśliwie dojechałem do D ąbrow y, gdzie w ysiadłem i skąd n a ję ty m i końm i dojechałem do Sosnowca; ta m przenocow ałem i ra n n y m pociągiem w yruszyłem do W rocław ia. N iestety, nie poszło to ta k gładko, gdyż zaraz w K atow icach, gdym dalej chciał jechać, zostałem przez in sp ek to ra policji p ru sk ie j w ysadzony z w ago n u i jako p rze k ra d ają cy się przez granicę aresztow any w celu o dstaw ienia m nie policji ro sy jsk iej; szczęściem, zna­ lazł się człowiek, k tó ry m nie p o rato w ał w tym tru d n y m razie, biorąc m nie na sw oją odpow iedzialność i obiecując odstaw ić na w łaściw e m iejsce; po czym n a ję ty m i końm i w y jech ałem do K ö n igsh ütte 1, gdzie 9 godzin p rze­ siedzieć m usiałem i sk ąd k u rie rk ą 2 w y ruszy łem do stacji kolei żelaznej, i to w sam czas, bo w łaśnie w tedy, gdy już N iem cy chcieli dać znać do po­ licji, że m ają jak ąś p o d ejrzan ą osobę. Na stacji k u p iłem b ile t i p rzy jech a­ łem szczęśliwie do W rocław ia w niedzielę w ieczór. T am zabaw iłem dzień cały i z k a rtą s tu d e n c k ą 3 w yruszyłem d alej; dojechałem tylko do Lipska, gdzie m usiałem na pociąg się zatrzym ać; tam p rzy kupow aniu b ile tu znowu m nie policja o p aszp o rt dław iła i b y łab y uw ięziła, gdyby nie zaręczenie k o m is jo n e ra 4 h o telu , w k tó ry m stałem ; a ta k szczęśliwy u nikn ąłem losu T elekyego 5, którego Sasy A u striakom w ydały. W środę w południe stan ąłem w H eidelbergu, gdzie dla odpoczynku pozostałem do niedzieli, w poniedziałek zaś o 11 byłem ju ż tu , n a m iejscu w ygnania, i W ilią odbyłem w gronie rodakôvf 6

(18)

L I S T Y D O R O D Z IC Ó W 17

Piszcie do m nie, N ajukochańsi Rodzice, ja k n ajp ręd zej, bym m iał przecież od W as wiadom ość pocztą; piszcie pod adresem : A lek san der G ost­ kow ski 7, ru e de Seine, S ain t G erm ain n° 22. P rzy g o tu jcie dla m nie rzeczy, k tó re przez okazją, o k tó re j się od D oktora 8. dowiecie, przeszlecie. P ie ­ niądze, jeżeli będziecie m ogli zebrać jakie, pod w yżej w spom nianym adresem lub przez okazją. Piszcie tylko, piszcie, N ajukochańsi, bo ten b ra k rodzinnego p ow ietrza chciałbym chociaż W aszym i słow am i zastąpić.

W asz syn

1 K rólew ska Huta, dziś Chorzów.

2 kurierką — pospiesznym dyliżansem pocztowym.

* Zapewne A snyk posługiw ał się legitym acją studenta U niwersytetu W rocław­ skiego, gdzie przez dw a semestry (1859 - 1860) studiow ał m edycynę. Jak w ynika ze w spom nień K. S z y m a ń s k i e g o (Z W a rsza w y i H eidelbergu, Warszawa 1967): „studenci jako obyw atele uniwersyteccy nie podlegają prawom zwyczajnej policji, lecz w yłącznie zależą od sądów uniwersyteckich. W yjątek stanow ią przestępstwa krym inalnej natury”. Tak brzm iał jeden z paragrafów statutu uniwersyteckiego w Heidelbergu.

* kom isjonera — posłańca.

5 W ładysław (Lâszlô) T e l e k y (1811-1861), magnat i polityk w ęgierski, brał

czynny udział w powstaniu w ęgierskim 1848/49, -potem przebywał na emigracji. Gdy za paszportem angielskim przybył do Drezna, został tu 18 grudnia 1860 (a w ięc w dniu, w którym rów nież A snyk przebyw ał na terenie Saksonii) aresztowany i w y ­ dany Austrii. Zwolniony m. in. pod warunkiem w ycofania się z życia politycznego Węgier, popełnił sam obójstwo, kiedy w kw ietniu 1861 został wybrany posłem na sejm węgierski.

* W igilia Bożego Narodzenia w ypadała w tym roku w poniedziałek. W ychodząc od tego faktu i opierając się na innych danych, zawartych w liście, można od­ tworzyć sobie eskapadę A snyka następująco: W sobotę 15 grudnia w Grodzisku, m iejscow ości leżącej ok. 30 km od W arszawy przy lin ii warszaw sko-w iedeńskiej, „szczęśliwie w siadł na k olej” i chyba ze w zględów konspiracyjnych nie dojechał bezpośrednio do Sosnowca, naówczas niew ielkiej osady, leżącej na granicy rosyjsko- -pruskiej (po stronie rosyjskiej), ale w ysiadł kilka kilom etrów wcześniej w Dąbro­ w ie Górniczej. Stąd końmi dostał się do Sosnowca, tu spędził noc z 15 na 16 grud­ nia i rannym pociągiem wyruszył do Wrocławia. Przygoda w Katowicach, dzie- więciogodzinny przym usowy postój w Chorzowie i dalsza podróż do W rocławia zajęły niedzielę. W poniedziałek 17 XII jazda do Lipska, nocleg w Lipsku i 18 XII następny etap, z nocą spędzoną w podróży. 19 grudnia przyjeżdża Asnyk do H eidel­ bergu, 23 w yjeżdża do Paryża i w w igilię Św iąt staje w tym mieście.

7 Jak w ynika ze w spom nień K. Koszutskiego („Głos”, 1897, nr 34), A snyk nie m ieszkał u Gostkowskiego, lecz tylko „stał się praw ie codziennym gościem ” jego, Marcelego Żukowskiego i K. Koszutskiego, m ieszkających w spólnie. Sw ą sytuację m ieszkaniową przedstawia zresztą sam A snyk w liście następnym.

8 Doktor — to zapew ne Adam Bogum ił H e l b i c h (1796-1881), lekarz, rodo­ w ity w arszawianin, który dłuższy czas praktykował w Kaliszu, gdzie poznał Kazi­ mierza Asnyka. Brał udział w powstaniu 1830/31 jako lekarz sztabowy (Krzyż Vir­ tuti Militari). B ył przewodniczącym W arszawskiego Towarzystwa Lekarskiego.

(19)

18 A D A M A S N Y K

W roku 1867 opuścił W arszawę i gospodarował w sw ym m ajątku Konary w Ra­ domskiem. Serdecznie zaprzyjaźniony z Kazimierzem A snykiem , zaprosił go po śm ierci Konstancji A snykowej do siebie i przez kilkanaście lat obaj przyjaciele w serdecznej harm onii gospodarzyli w Konarach. Określenie „Doktor” może się odnosić również do wspom nianego w liście z 5 I 1861 bliżej nie znanego doktora Aramowicza, jednakże lektura dalszych listów wykazuje, że tylko o A. B. H el- bichu pisze A snyk przez „Doktor”.

2

P ary ż, d. 28 g ru d n ia 1860 N ajdrożsi!

D rugi to raz piszę do W as z ziem i tułactw a, próżno podnosząc głos m ój, n a k tó ry żadne k rajo w e echo m nie nie odpow iada. Czyż i od W as skazany jestem na m ilczenie i niepokój, k tó ry ju ż m nie gorączką sw oją ogarniać poczyna? W chw ili gdym sta n ą ł na francu skiej ziemi, uczułem całą p rze ­ paść, k tó ra się pod m oim i nogam i rozw arła, i duch m ój biegł na pow rót po odbytej drodze, b y ją zapełnić i w rócić do schronienia, od którego został oderw anym . M amże W am opisyw ać w szystkie w rażenia, k tó re m nie gnębiły, ja k sam olub rozkoszujący się sw ym cierpieniem , gdy m i należy, przeciw nie, łagodzić sm u tk i W asze i prosić, byście m nie zapom nieli raczej, niż ciągłą się m ieli otaczać zgryzotą? Bóg litościw y, On nas nie opuści, n a Niego składam więc cały ciężar trosk i i śm ielej p a trz ę przed siebie. WTy tylko, N ajdrożsi, w sp ierajcie m nie słow am i pociechy, abym ciągle z W am i mógł sercem i m y ślą przestaw ać.

Spytacie się m nie może, ja k m i się w ydał P aryż. O dpow iem W am, że będąc w nim , nie w idziałem go jeszcze. P row ad zę życie praw dziw ie ko­ czownicze, nie m am bow iem dotychczas m ieszkania, sypiając to tu , to ów­ dzie i rabu jąc, gdzie napo tk am , bieliznę. Z resztą n a niczym m i nie zbywa, chodzę do Sorbony i Collège de F rance 1 n a ekonom ię polityczną G ar- n i e r a 2 i B a u d r illa r ta 3, na praw o n a tu ry F r a n c k a 4 i inne przedm ioty. Życie tylk o drogie i niegodziw e. P ó łto ra fra n k a średnio ko sztuje jakiśkol- w iek znośny obiad. W praw dzie je się tylk o dw a ra z y na dzień, to jest śniadanie i obiad. K aw a nadzw yczaj droga, ko sztuje fra n k a , a do tego łyżką stołow ą z m iski się zajada. M ieszkania stosunkow o nie są ta k dro­ gie, za 30 do 40 fran k ó w m iesięcznie m ożna m ieć dość po rządny pokój n a czw artym lu b trzecim piętrze.

Co W y porabiacie? Czy jesteście zdrow i p rzy n ajm n iej? Piszcie jak n a j­ prędzej pocztą do A lek san d ra G ostkowskiego, ru e de Seine, S ain t G er­ m ain n° 22. Co o m oim paszporcie było słychać? Co się działo lub co się dzieje?

(20)

L IS T Y D O R O D Z IC Ó W 19

opłatkiem , i ciężko m i się na sercu zrobiło; p rzyślijcie m i w liście k aw a­ łek opłatka, a z nim W asze błogosław ieństw o. Oto Nowy Rok nadchodzi; z p rzepełnionym sercem m odlę się o pom yślność W aszą i W asze zdrow ie, i o to, bym znow u m ógł W as uściskać ja k daw niej i w ty m uścisku za­ trzeć w szystkie nasze w spólne przy k ro ści i sm utki. Bóg da, a może się to stan ie i dadzą m i p aszp o rt lub pozwolą w rócić do k ra ju ; tym czasem tylko życzenia gorące szlę k u W am i w yglądam niecierpliw ie W aszej odpow ie­ dzi, k tó ra dla m nie będzie ty m chlebem duchow ym , k tó ry zasp akaja n a j­ cięższy głód, tj. głód serca.

Bądźcie m i zdrow i, o N ajukochańsi, c ału ję W asze ręce. « Tęskniący syn L istu nie fran k o w ałem , p rzeto Ł askaw i Rodzice zw rócą należność oso­ bie ten list doręczającej. O dpow iedź tylko, n a m iłość Boską, jak n a jp rę ­ dzej przysyłajcie.

1 Collège de France powstało w XVI w. jako przeciww aga dla przesyconej scholastyką Sorbony i odtąd obie te uczelnie istnieją aż po dzień dzisiejszy. Uczę­ szczanie na w ykłady do K olegium Francuskiego nie przynosiło słuchaczowi prak­ tycznej korzyści w postaci dyplomu, ale znacznie poszerzało jego wiedzę, gdyż w ykładow cam i byli tam najw ybitniejsi uczeni.

2 Clément Joseph G a r n i e r (1813-1881), ekonomista francuski, profesor eko­ nomii politycznej w Collège Chaptal w Paryżu.

3 H enri-Joseph-Léon B a u d r i l l a r t (1821 -1892), ekonomista francuski, od r. 1852 profesor-asystent, a" od r. 1866 profesor ekonom ii politycznej w Collège de France.

4 Adolphe F r a n e k (1809- 1893), profesor prawa natury i prawa narodów w Collège de France od r. 1856 do 1881. ■

3

[Przełom ro k u 1860 i 1861] Jeszcze słów k ilk a dla Was, o N ajdrożsi, bo nie m ogę się ani sercem , an i m yślą oderw ać od ty ch k a rte k , gdzie p rzelew am dla W as zrozum iałe w estchn ien ia i skargi. Odpow iedzcie m i raz tylko: bądź m ężnym , sy n u nasz, którego to słow a ta k długo na próżno oczekuję, a zw rócę ku W am tw a rz w ypogodzoną i pow iem W am , że ju ż m nie nic nie boli. Je śli łza ja k a zastygnie na ty m papierze, to ona W am powie, ile W as kocham i ile cier­ pię. Ojcze i M atko, stróże m ojego dzieciństw a, odezw ijcie się na niem ow lę­ ce w ołania W aszego dziecka, ukójcie jego żałość, przyciągnijcie do serc W aszych i do sn u cichego w objęciach W aszych u tulcie. Stałem się jak o dziecię, k tó re m u uścisk m acierzyński o d jęty został i k tó re nie widzi opiekuńczych aniołów p rzy kolebce sw ojej. O, ja W as zobaczę zdrow ych,

(21)

20 A D A M A S N Y K

spokojnych i szczęśliwych, choćbym to m iał przypłacić całą przyszłością m oją.

Jesteście, ach, zawsze, p rzede m ną, czy to w obiad, czy w nocy, i w y ­ rzucacie m i tro sk i m oje. Pow iedzcie, że przebaczacie, powiedzcie, że m acie w iarę w litość N ajw yższego i że m nie czekacie z o tw a rty m i rękam i, gdy się te n p rz y k ry sen zakończy. A te ra z błogosław cie m i, bo błogosław ień­ stw o W asze spłynie ja k b alsam ną cierpienia m oje i ukoi je.

N atchnionym okiem zaglądam w zam gloną przyszłość i w idzę przez łzy m oje i W asze w schodzącą now ą ju trzen k ę, szczęście, k tó re nasze na te ra z ch m u rne niebo rozprom ieni. C zekajm y, ta chw ila sm u tk u już znikła sprzed oczu m oich i w idzę W as rozjaśnionych, i słyszę bicie serc W aszych p rz y moim.

Do widzenia! O, jakże słodko brzm ią te słowa: „do w idzenia” ! W szak p raw da? A teraz rzućcie m i jałm użnę słów W aszych i bądźcie spokojni i zdrowi!

W asz syn A dam

4

P a ry ż, 5 stycznia 1861 r. N ajukochańsi moi!

C zw arty to ju ż list z rzędu, k tó ry piszę do W as, a któ ry , być może, naprzód do r ą k W aszych się dostanie. Nie będę m alow ał m ojej za W ami tęsk n o ty , bo i ta k ju ż cały w e łzy się rozpłynąłem ; p rz y k ry niepokój, go­ rączkow e p rag nien ie k ilk u słów już nie pociechy, ale w spółczucia, W aszą rę k ą skreślonych, o g arn ęły m oje jestestw o. I tęsknię, i p ragn ę, i w yg lą­ dam , a W y m ilczycie i głos m ój serdeczny a rzew n y nie dochodzi uszu W aszych; i m uszę czekać i gryźć się, i w alczyć z w łasn ym sercem , by mi się nie w yrw ało z piersi i nie pobiegło do stóp tych, od k tó ry c h oderw a­ n y m zostało. W idzieć W as znow u jest w ątk iem w szystkich dziennych rozm yślań m oich jako też nocnych m arzeń; i u jrz ę W as, ja k Bóg jest sp ra­ w iedliw y, ja k w ielkie je s t Jego m iłosierdzie i m oja ufność w Niego, ta k — pow tarzam — u jrz ę W as, i znów n ad ejd ą dni dla nas szczęśliwe.

Tym czasem piszcie, bo ciężko przyjdzie m i w y trw a ć w tej w ew n ętrz­ nej w alce bez pokrzepienia, którego od W as w yglądam . A dres już jeden podałem , te ra z dru g i: J e a n Zaleski, ru e V a u g ira rd n° 15, pour r e m e tte

à M. A d a m 1. K tokolw iek w yjeżd ża za granicę, tem u m ożna polecić odda­

nie tego listu na pocztę w P ru sa c h lu b gdzie indziej. Toż sam o m ożna by uskutecznić przez pocztę, opuściw szy „pour r e m e ttr e à M. A d a m ”. Toż sam o m ożna adresow ać, oddając list za g ran icę pod adresem : J e a n K u ­ rzy n a 2, ru e de Seine, H ôtel B retagne. Pieniądze, gdyby b yły dla m nie

(22)

L IS T Y D O R O D Z IC Ó W 21

jakie, m ożna b y nadesłać w w ek slu n a okaziciela pod pierw szym adresem , dając na kopercie znak A. Z resztą spodziew am się, że pow inny być jakie okazje do P ary ża, przez k tó re n aw et rzeczy m ogliby m i K ochani Rodzice nadesłać. G dyby zaś nie było okazji, przesłać n a ręce W ładysław a P a ń - k o w sk ieg o 3, A lb rec h tstrasse n° 24, lu b F elik sa N aw ro ck ieg o 4, K lo ste r­ strasse n° 10. Pod w zględem [...] pow inien by K ochany Ojciec porozum ieć się z d o ktorem A ram ow iczem lu b F ranc. G odlew skim 3. W szczególności up raszałby m o b u t y 6, bo m am m iłą p ersp e k ty w ę m ałego palca u lew ej nogi.

Na w iosnę spodziew am się przenieść do H eidelberga, gdzie k lim at ta k zdrow y i położenie cudow ne; tam — spodziew am się, że jeżeli nic nie przeszkodzi — zechcecie przy jech ać n a ja k i m iesiąc, by przerw ać bolesną rozdziału sam otność i odżyć na chw ilę w tej serca rozkoszy, k tó re j nam życzliw e niebo nie poskąpi. Piszcie ty lk o ja k n ajp ręd zej, bym się nie dręczył d arem nie, a słow am i W aszym i i m odlitw ą pokrzepiony, cierpli­ w ie lepszej doczekał przyszłości.

Nie w iem , czy K ochany Ojciec w y ręczy ł m nie w oddaniu 15 ru b li F ra n k o w s k ie m u 7, d ru g ie 15 jako dług proszę oddać G odlew skiem u, bo owe 30 ru b li zab rałem na drogę, k tó ra niezw yczajnym sposobem p ro w a­ dzona, bardzo dużo pieniędzy pochłonęła. O m nie przestańcie się tro ­ szczyć, bo zdrów jestem i m am w szystko, co m i potrzeba; poczciwi p rz y ­ jaciele dotychczas z a o p atru ją m nie bielizną, b u tam i etc. Bez pieniędzy do końca stycznia spodziew am się obejść, a p otem może W asz syn m a r­ n o tra w n y w y ta rg u je co od W as n a k arn aw ało w e zbytki. M uszę się n a w e t przyznać do grzechu, że byłem ju ż raz w tea trz e , ale nie gorszcie się: było to w przy stęp ie w iększej m elancholii, że potrzebow ałem jakiejkolw iek otuchy. B yłem n a dość w esołych farsach, k tó re m nie rozchm urzyły, i w dzięczny im b y łem za to.

K ochanej Cioci, B ra tu i S io s tro m 8 proszę w yrazić wdzięczność m oją za ich życzliwość i uściskać serdecznie w im ien iu m oim . W szystkim zna­ jom ym pozdrow ienia, a W am , N ajdrożsi, w szystko, co ty lk o m am : m o ją tęsknotę, m o ją m iłość i m oje nadzieje pod stopy rzucam i sam się do nóg W aszych rzucam .

W asz syn A dam

1 (Franc.) przesiać p. Adamowi.

2 Jan K u r z y n a (1835 - 1865), już od r. 1855 bardzo czynny w konspiracji, gorący zw olennik i pomocnik polityczny Ludwika M ierosławskiego. Coraz silniej z nim związany, w yjechał za granicę i w latach 1860 - 1861 przebywał w Paryżu. Po wybuchu powstania Kurzyna przy M ierosławskim w ziął udział w w alce, lecz w net się wycofał, w yjechał z kraju i reprezentował Rząd Narodowy za. granicą. Jego postępowanie polityczne doprowadziło do pojedynku z Aleksandrem Guttrym. Raniony śm iertelnie, zmarł Kurzyna 2 lipca 1865 w szpitalu w Zurychu. Asnyk

(23)

22 A D A M A S N Y K

długo ufał Kurzynie, m im o że ten szerzył zm yślone a ubliżające Asnykowi po­ głoski.

5 W ładysław P a ń k o w s k i , kolega Asnyka ze studiów w rocław skich, uczest­ nik powstania, zesłany do kopalni nerczyńskich. Jego W spom nienia opublikowano w czasopiśm ie „Orlęta” (Lwów 1933, nr 2). Asnyk podaje w liście jego adres w roc­ ław ski: Ąlbrechtstrasse to dzisiejsza ulica Wita Stwosza.

4 Feliks N a w r o c k i , brat W alerii Nawrockiej, pierwszej bogdanki Asnyka. Podany tu adres to adres w rocław ski, a Klosterstrasse nosi dziś nazwę ulicy Romu­ alda Traugutta. Nawrocki, w ybitny później fizjolog, studiow ał w e W rocławiu m e­ dycynę.

s Franciszek G o d l e w s k i (1834 - 1863) należał w raz z A snykiem do organiza­ torów m anifestacyjnych pochodów i nabożeństw w okresie przedpowstaniowym ; prowadził agitację wśród rzem ieślników warszawskich. Zginął w bitw ie pod Rawą 4 lutego 1863 r.

6 Kłopot z butami usunęła paczka z rzeczami i listam i, którą Asnyk dostał od rodziców 24 stycznia 1861. W nie zamieszczonym tu liście z 24 I 1861 donosi o tym rodzicom: „[...] buty są doskonałe; kupiłem już w praw dzie paryskie kapcie za 12 franków, ale tak niegodziwe, że w nich wychodzić trudno”.

7 Obok Stanisław a i Leona trzeci z braci Frankowskich działających w okresie powstania styczniowego, Jan, współpracow ał w 1860 r. w organizacji z Godlewskim, w lutym 1861 był w Paryżu celem porozumienia się z M ierosławskim. Jeszcze przed w ybuchem powstania aresztowany i skazany na katorgę, w ypłynął po kilku latach na emigracji.

8 Zagórowskim. Ciocia to Antonina Zagórowska, żona w uja Karola; brat — to w spom inany później kilkakrotnie Staś Zagórowski, natom iast o siostrach (ciotecz­ nych) usłyszym y dopiero w liście 47 z r. 1865. Tam też dowiem y się, że prócz Stasia m iał poeta co najm niej jeszcze jednego brata ciotecznego.

5

P aryż, d. 18 stycz[nia] 1861 r. R ue de 1’Est n° 29

N ajukochańsi moi!

Je ste m jako głos w ołającego na puszczy, bo na ty lo k ro tn e w ołania m oje zaledw ie jedno, i to słabe, odpow iedziało m i echo. Na ty lo k ro tn e zaklęcia m oje o trzy m ałem k ró ciu tk ą k a rtk ę i n adzieję nadal, k tó rej ziszczenia dotąd się nie doczekałem . Czyż to się godzi? S pragnionem u i stęsknionem u przychodzi ta k długo czekać n a jakiek olw iek wiadomości, lecz w ty m nie W asza w in a zapew ne; możeście pisali ju ż do m nie, a tylko listy W asze nie doszły. Z jak ąż niecierpliw ością w y gląd am obszerniejszej w iadom ości o zdrow iu i pow odzeniu, i n ajd ro b n iejszy ch szczegółach W a­ szego życia; pojm u jecie ją zapew ne i pośpieszycie zaspokoić w jak n a j­ k ró tszy m czasie. Piszcie w p ro st do m nie teraz, do m ojej p ustelni, gdzie — pogrążony w dum aniach, w w olterow skim fo telu, z książką w ręk u — w yczekiw ać będę obszernych k a rte k , W aszą zapisanych ręk ą; niechże to

(24)

L IS T Y D O R O D Z IC O W 23

będzie pew ien rodzaj dziennika, k tó ry b y m nie w cielał w try b W aszego życia i łudził słodko, że się jeszcze z W am i znajduję.

P u steln ia m oja dosyć jest p rzy jem n a; z okna przed m oim okiem rozw ija się obszar L uksem burskiego O grodu *, k tó ry m i dostarcza n a j­ rzadszej i n ajpożądańszej w P a ry ż u rzeczy, tj. świeżego pow ietrza. Pokoik skrom ny, ale porządny, dosyć obszerny i n iezbyt wysoko, bo na czw ar­ ty m p iętrze położony, odpow iada w szystkim w arun ko m tym czasow ego ko m fo rtu i udziela p rzy tu lisk a; w yciąga mi z kieszeni 35 franków , nie licząc w to usługi i opału. Co do opału, te n tu ta j, gdzie nie znają pieców, a tylko kom inki, je s t czystym złudzeniem . Czasam i, od w ielkiego św ięta, nakład a się w iązka drew ek posypana koksem i robi się zeń całopalenie, w p a tru ją c się w płom ień i grzejąc przy nim szczękające zęby; na szczęś­ cie, nie m a tu w ielkich m rozów, bo m ożna b y cały m a ją te k przepalić

i zm arznąć nareszcie p rzy gościnnym ognisku. O bżarstw o nie je s t tu także w m odzie; posiłek dzienny składa się z śniadania, tj. kaw y z bułk ą i obiadu około p iątej, k tó ry w edle ogólnego m niem ania nie obciąża su ­ m ienia spożyw ających pam ięcią m o rd u n iew innych czworonogów; lecz w szystko to są rzeczy nie dow iedzione i u k ry te w tajn ik a c h francuskich tra k tie rn i.

W szystko to jed n a k niczym , gdy m i zdrow ie służy i gdy już pom ału przyzw yczajam się do now ego try b u życia; dozw alam sobie n aw et pew ­ nych w ybryk ó w ; byłem w W ielkiej O perze na Sem iram idzie Rossiniego 2, k tó re j m u zy ka i jej w ykonanie bardzo m nie zajęły. Z resztą P a ry ż nie zachw yca m nie w cale; w praw dzie niew iele dotąd w idziałem , L u w r i T uilerie 3 w idziałem ty lk o zew nątrz, w sp aniałe budow le o przepysznych szczegółach, lecz nieco skażonego stylu. P oła Elizejskie, ciągnące się od O grodu T u ilery jsk ieg o aż do L asku B u lo ń sk ie g o 4, m iejsce zboru całego paryskiego św iata, rasow ych koni, psów, l o r e t 5, herbów , lib erii i noble- sy — dosyć m i się podobały. Na ich końcu, przed L askiem B ulońskim , sto i sław na B ram a T riu m faln a (Arc de Triom phe), na k tó re j są w y ry te sław niejsze b itw y N apoleona I w płaskorzeźbie, a prócz tego nazw iska w alecznych, k tó rzy w nich chw ałę i śm ierć znaleźli. W ybieram się tera z w łaśnie zwiedzić g alerie obrazów w L u k sem b u rg u i L uw rze, lecz jakoś ciągle m i się to odw leka. Szczególnie jestem zadow olony z m ojego m ie­ szkania dla ta k obszernego i p rzyjem nego w idoku w szerz i w zdłuż na cały ogród i n a znaczną część m iasta; w ieczorem długie a dalekie szlaki gazow ych la ta rn i p row adzą m yśl m oją k u rodzinnym stronom , skąd po­ w róci nieco pokrzepiona i w eselsza.

Co tam porabiacie te ra z p rzy zim ow ych w ieczorach? Czy m iew acie p rzy n a jm n ie j gości p rzery w ający ch sam otność p rz y k rą i jed n ostajną? Czy byw acie także naw zajem w gościnie? C iotka i cały jej dom ja k się m ie­ w ają? Proszę ich uściskać ode m nie. B raciszek niechże też co napisze do

(25)

21 .A D A M A S N Y K

m nie. Proszę go nam ów ić i przyn ag lić rów nie ja k D oktora i zresztą w szy­ stkich, co się dadzą do tego nam ów ić. Spodziew am się znow u W am nie­ długo list nadesłać, w szelako nie bądźcie niespokojni, choćbyście czasami i dłużej listu nie otrzym yw ali, bo rozm aite m ogą być przeszkody w do­ chodzeniu listów . M am a nade w szystko niech się m artw ić przestanie i skraca p rzy k ry czas ro zstan ia pisyw aniem listów do syna.

Na tera z nie pozostaje m i nic, jak tylk o ucałow ać ręce W asze po tysiąc razy. W szystkim znajom ym pozdrow ienia i ukłony.

K ochający syn

1 Jedyny zachowany w Paryżu ogród renesansowy, z m arm urowym i fontannami, posągami, tarasami, ulubione m iejsce spacerowe, zwłaszcza dla tej części Paryża, która m ieści się na lew ym brzegu Sekwany.

2 D w uaktow a opera S em iram ida Gioacchina Rossiniego (1792 - 1868), napisana w r. 1823, dopiero przed kilku m iesiącam i przedstawiona została po raz pierwszy w w ersji francuskiej. Stanowiło to w ażny ew enem ent w życiu kulturalnym Paryża.

3 Tuilerie w czasach A snyka był to nie tylko park, ale i X V I-w ieczny pałac, który w kilka lat potem, w okresie Komuny, spłonął.

4 W czasie, gdy A snyk przebywał w Paryżu, Lasek będący dawniej ulubionym m iejscem przechadzek poetów i zakochanych — dopiero przybierał charakter parku, przeszedłszy przed kilku laty pod zarząd miasta.

5 loreta — kobieta z półświatka, zw łaszcza paryskiego. Nazw a w yw odzi się od

kościoła Matki Boskiej Loretańskiej (Notre-Dam e-de-Lorette), mieszczącego się w dzielnicy swego czasu szczególnie licznie zamieszkanej przez te kobiety.

6

P ary ż, d. 15 lutego 1861 Rue de 1’Est n° 19 N ajdrożsi moi!

Po n apisaniu do W as listu , w k tó ry m przesłałem życzenia m oje N aj­ droższej Solenizantce 1, przyszło m i na m yśl, że poniew aż nie odebrałem odpowiedzi na poprzednie m o je listy, takow e m ogły nie dojść do rąk W aszych, stąd i życzenia m oje podobny los nap otkać może. D latego to pośpieszam jeszcze z n ap isan iem k ilk u słów do W as, aby nic sobie nie m ieć do w yrzucenia.

J a k m i jest przy kro , o m oi N ajdrożsi, że nie ty lk o nie m ogę stanąć pośród W as w dniu ta k uroczystym , ale n a w e t i tej pew ności nie m am , że słow a m oje dojdą do uszu W aszych. K ochana M atka, nie odebraw szy żadnego listu ode m nie, pom yśleć gotowa, że syn J e j zapom niał o dniu ta k dla niego drogim . To m i w łaśnie ogrom ną boleść spraw ia; ach, jakże­ b y m chciał widzieć W as te ra z i w ypow iedzieć, co czuję. Jeżeli szczęśliwym tra fe m albo list tam ten , albo ta k a rtk a dojdzie do r ą k W aszych, odpiszcie

(26)

L IS T Y D O R O D Z IC Ó W

m i choć słów kilka, bo bez tej pociechy n a w e t pisać do W as nie m am odwagi i siły. O M atko N ajdroższa, p a trz na serce m oje, ja k całą moc uczucia swego składa u stóp Twoich; nie w iem , co Ci życzyć, o co się m odlić i czego spodziewać. Bądź co bądź, proszę Cię, nie odsuw aj Sw ej ręki, k tó rą tu lę do u st m oich, i w ierzaj słowom m ojej gorącej miłości.

Nie piszę w ięcej, bo spodziew am się w k ró tce now y list w ygotow ać.

1 Matka poety, Konstancja, obchodziła im ieniny 18 lutego. List z datą 14 lutego, wspomniany przez poetę, m usiał zaginąć, gdyż nie dochował się w papierach ro­ dzinnych. Podobnie zapewne zaginęła wspom niana w nie zamieszczonych tu listach Asnyka z 2 i 18 lutego — korespondencja z 15 i 23 stycznia (wysłana okazją), nadto list z końca stycznia oraz 3 lutego.

7

P ary ż, 15 m arca 1861 R ue de 1’Est n° 19 N ajukochańsi Rodzice!

Je ste m p raw dziw ie ja k dziecko, niespokojność i boleść m nie zmogła, od Was od trzech tygodni nie m iałem w iadom ości, a p. Jonas k tó ry m i przed k ilk u dniam i przysłał z B erlina pieniądze, donosi mi, iż będąc przed końcem lutego w W arszaw ie, zastał O jca chorego. W ypadki w a r­ szaw skie 2 ze sw ej stro n y przyczyniły się także niepom ału do m o je j

w ew n ętrzn ej trw ogi, ta k że w pierw szej chw ili w zruszenia chciałem bezzwłocznie siadać na kolej i jechać, lecz po nam yśle, poleciw szy WTas. i siebie Bogu, postanow iłem czekać, by W am czasem na próżno nie p rz y ­ czynić zm artw ienia. Lecz za to ja k stra szn ą jest dla m nie ta niepew ność, to sam tylk o w iedzieć mogę. Nie w iem , czyście o statn i list m ó j 3, pod w sk a­ zanym m i ad resem przesłan y, odebrali. P ro siłem W as w nim o w y b ad an ie dzisiejszego stan u i porobienie sta ra ń w zględem możliwości mego pow rotu do k ra ju , chociażby pod dość ostry m i w aru n k am i; może by się d ało poradzić je n e ra ła P a u lu c c i4, ja k się w ziąć do tej rzeczy, bo m yśl ta je ­ dynie m nie teraz p o d trzy m u je i krzepi. Z ak lin am W as jednakże: odpiszcie m i naty ch m iast, nie czekając na zebranie jak ich w iadom ości, a to w celu uspokojenia m nie co do zdrow ia Waszego, bo już bym więcej nad dw a tygodnie w tej niepew ności nie w y trzy m ał. Donieście mi także, czyście odebrali od jednego podróżnika list, w k tó ry m W am obojgu składałem [...]

Od p. Jo n a sa o debrałem w fran cu sk iej m onecie fran k ó w 375; ogrom ­ nie się w idać tra c i na polskiej m onecie. Życie tu okropnie drogie: licząc w to ażio 3 pieniędzy, w yp ad nie trz y raz y drożej ja k w naszej W arszaw ie. Z resztą m ate ria ln e przy k rości za nic sobie ważę, ale m oralne — nad ty m i jakoś dobrze zapanow ać nie um iem . Lecz W as zobaczę jak im bądź ko­

(27)

26 A D A M A S N Y K

sztem i jak ą bądź drogą, W y m i to potw ierdźcie. P ra g n ę cudu, lecz ten się urzeczyw istnić m oże dotychczas w nocnych ty lko m arzeniach, bo co noc śnię o tym : P rzy b y w am do Was, w itam i zajm u ję opróżnione m iejsce. Co za radość! Aż zły jestem , gdy się zbudzę i w spom nę, że to w szystko było złudzeniem tylko. P rzecież je st coś wyższego n a d senną m a rą w tym w szystkim ; w ty m jest ta je m n e przeczucie i głęboka w iara, k tó re m i m ów ią, że w przeciągu dw óch m iesięcy pow rócę do rodzicielskiego domu. Ze swej ty lk o stro n y, proszę, czyńcie staran ia, zbierajcie wiadom ości i m n ie potem uwiadom cie. P raw o jest, iż kto w y d alił się bez paszp ortu za granicę, a w róci przed trz e ch k ro tn y m ogłoszeniem , płaci ty lk o k a rę pieniężną ®. Co do zarzutów , k tó re m ają przeciw ko m nie, m ożna by się także dowiedzieć teraz, gdy się w szystko sta je jaw n iejszym 7.

0 N ajdrożsi moi, co porabiacie, co u Was słychać? M nie czy kochacie, nędznego zbiega, k tó ry ta k k u W am serce i oko w ytężył, że tylko Was w idzi i tylko W as czuje p rzy sobie. O ty m nie w ą tp ię w praw dzie, że m nie kochacie, ale jesteście daleko i nie słyszę głosu W aszego. M asa tera z m ło­ dzieży w yjeżdża z P a ry ż a do k ra ju , co ty m gw ałtow niejszą pokusę sp ra­ w ia. Je d e n z nich, a oddaw ca tego listu, b y ł czas n iejak i m oim w spółloka- torem , stąd dla m nie jest n ieu sta n n y m celem zazdrości. P osyłam także sw o ją fotografią jako forpocztę; w ym ogli to n a m nie rozjeżdżający się znajom i i przyjaciele, żem znow u sw oje n iefo rtu n n e ry sy do potom ności podał. O dpisujcie ja k n ajp ręd zej, czy n ik t z naszych przyjaciół i znajo­ m ych nie uległ żadnem u w ypadkow i, czyście byli p otrw ożeni b a rd z o 8. Św ięta w ielkanocne nadchodzą 9; chociaż spodziew am się jeszcze pisać do W as, jed n a k na w szelki w y p ad ek życzę W am ju ż teraz wesołego A lleluja, jako też w szystkim n aszym znajom ym . K arolow ie 10 czy jeszcze nie pisali i nie w iadom o, co się z nim i dzieje?

Ręce W asze całuję, N ajdrożsi Rodzice, i czekam niecierpliw ie ta k listu W aszego, jako też lepszej przyszłości.

W asz syn A dam

1 Bliżej nie znany bankier czy przedsiębiorca berliński, który pozostając w sto­ sunkach handlowych z Kazimierzem Asnykiem, bardzo skrupulatnie załatw iał prze­ syłk i pieniężne dla Adama A snyka w czasie jego pobytu za granicą. W liście do rodziców z 18 II 1861 poeta w spom ina o niejakim Landśmannie, do którego jeszcze n ie zdążył napisać po pieniądze, w dalszych jednak listach nazwisko to już nie występuje.

2 Może chodzi o zajścia uliczne w dniach 25 i 27 lutego, kiedy to w ojsko i żan­ darm i rozpędzali m anifestantów przy użyciu broni. Szczególnie krwaw o rozprawiono się z demonstrantami w dniu 27 II: było w ów czas 5 ofiar śmiertelnych.

3 List z 7 III (tu nie zam ieszczony), gdzie Asnyk pisze do rodziców m. in.: „Na teraz głów ną moją prośbą jest, aby Najdroższy Ojciec zajął się gorliw ie przy dzisiejszych okolicznościach i, jak się zdaje, pew nych złagodzeniach ze strony rządu uzyskaniem dla m nie pozw olenia do powrotu, a przynajmniej złagodzenia sprawy

(28)

L IS T Y D O R O D Z IC Ó W 27

w razie, gdybym sam dobrowolnie powrócił [...]; gotów bym jak najchętniej dwa m iesiące w kozie odsiedzieć, byle do Was powrócić”.

4 Generał Am ilkar P a u 1 u с с i (1810 - 1874), Włoch, w 1830 r. przeszedł z armii Modeny do w ojska rosyjskiego, w 1856 r. m ianowany generałem, został w lutym 1861 kierownikiem policji warszawskiej; spensjonowany w 1863. Do Polaków od­ nosił się z pew ną życzliw ością.

5 (Wł. agio) różnica m iędzy w artością nominalną a rzeczywistą pieniędzy lub papierów w artościowych; tu dopłata różnicy przy w ym ianie dwu różnych walut.

6 „Dzienniki Praw Królestwa Polskiego” z lat 1858 - 1861 n ie notują takiego postanowienia.

7 Być m oże Asnyk ma na m yśli pew ne złagodzenie kursu ze strony władz carskich, jakie nastąpiło po wypadkach lutow ych w stosunku do społeczeństwa polskiego i jakie znalazło niedługo potem swój wyraz w ogłoszonym ukazie przy­ znającym Królestwu tzw. „koncesje” : ustanow ienie Rady Stanu, Kom isji Rządowej Wyznań Religijnych i O św iecenia Publicznego, utw orzenie wyższych zakładów na­ ukowych itp.

8 Uw agi A snyka pozostają w związku z wypadkam i lutowym i. 9 Święta w ielkanocne przypadały w 1861 r. 31 marca.

10 Zagórowscy.

8

[Paryż, 3 - 1 1 kw ietn ia 1861] 1 [...] N ajdrożsi, gdy m yśl zastyga n a b ib ulastej karcie, jest tylko m a r­ tw y m lite r porządkiem i dla czytających o ty le ty lk o m a w artość swoją, o ile ci poza stosem w yrazów odczuw ają żyw e serca bicie; jeżeli to znaj­ dziecie w k a rtk a c h moich, przebaczcie nieładow i, niekonsekw encji i nie- treściw ości listów moich. Z b y tek bow iem uczucia zabija ciąg loiczny p y tań i odpowiedzi; chciałbym wypowiedzieć, w szystko, ale to tylk o ży­ w ym słow em da się wypow iedzieć. K siążki, osoby, w y p adk i — w szystko to tań cu je w koło m nie w p raw dziw ym fau sto w skim sabacie; ty le rozlicz­ nych postaci koło m nie się przysunęło, ty le europejskich osobistości w szystkich narodow ości osobiście poznałem , ty le nadziei, zw ątpień i u p a d ­ ków przeżyłem , ty le m nie zapew ne jeszcze czeka, że na tera z zdawać sp raw y jeszcze nie um iem i nie mogę.

11 k w i e t n i a . Przez osiem dni nie b y łem w P a ry ż u i nie zdążyłem w ysłać tego, com n apisał p rzed odjazdem , spóźniłem się przeto bardzo z m o ją k orespondencją. P ierw szy raz odbyw ałem podróż m orską; los urzeczyw istnił m oje m arzenia, nieszczęściem tylk o, że m orze nadto było spokojne i m im o n ajg o rętszych p rag n ień nie byłem św iadkiem m orskiej burzy; ale i ta k w spaniałość tego olbrzym a ogrom na. C ały czas spędziłem n a pokładzie, trz y m ają c się poręczy i kołysząc się w raz z statk iem na falach. B ałw any, ro zb ijając się o boki sta tk u , opryskiw ały m nie swą sreb rzy stą pianą. W idok nieskończoności ciągle ruchliw ej i rozbu jałej

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po południu, ponieważ dzień był ciepły, słoneczny, zaryłem się w słomę, której cały stóg mamy niedaleko domu i przeglądałem stare tygodniki z roku 1910 i 1911, i

wykonanenależycie, przy czym dowodami, o których mowa, są referencje bądź inne dokumenty sporządzone przez podmiot, na rzecz którego roboty budowlane zostały wykonane, a

wają się od czasu do czasu w jego poezyach, „Echo kołyski,” „Pod stopy Krzyża, ” a pierwszy tom jego poezyi, rodzicom poświęcony, nawet w pono- wnem wydaniu pozostał

Rachunkowość jest tym systemem, który dostarcza informacji historycznych o dochodach i wydatkach związanych z programami (zadaniami). W odniesieniu do planowania budżetowego,

Jedynie krótki podrozdział z początkowych stron tekstu (Kształtowanie się narodu i państwa słowackiego…) wydaje się, z punktu widzenia tytułowego

i następstwo swoiście pojmowanej „sztuki przestrzeni” zaprezentowanej wcześniej przez malarza w cyklu Ż yw ioły (muzeum kieleckie posiada już jeden obraz z tego cyklu

2) na podstawie porozumień z organizacjami pozarządowymi stwarzać uczniom możliwości podejmowania działań wolontariatu organizowanych przez te organizacje na terenie

Kluczowym celem tego projektu jest wdrożenie innowacyjnego programu kształcenia, który ma za zadanie przygotować pracowników służb społecznych do pracy z osobami i