• Nie Znaleziono Wyników

Paweł Rudnicki: Komentarz do recenzji książki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Paweł Rudnicki: Komentarz do recenzji książki"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

prostej odpowiedzi udzielił Merton8, a wła-śnie te oblicza pozostaną niepoznane nigdy do końca.

Autor pisze o tym, że współcześnie wi-dać brak motywacji do buntowania się, stąd: „Brak kolejnej generacji buntowników nie jest przypadkowy" (s. 269), ale przytacza również zdanie Fatygi o współczesnym ewolucyjnym, a nie rewolucyjnym charak-terze buntu. Można stwierdzić śmiało, że bunt dalej istnieje, a po prostu zmienia się jego oblicze. Ludzie mniej chętnie buntują się w grupie, ważniej sza jest dla nich różno-rodność, skupiają się głównie na własnym życiu, a nie na wspólnocie9. Jest to cecha po-nowoczesności, która wyżej ceni wartości jednostkowe, a nie kolektywistyczne10. Nie oznacza to jednak, że bunt jest obecnie „słabszy". Kontestacja oczywiście ma swoje słabości, można na przykład mówić o tym, że buntownicy sprawniej diagnozują zjawi-ska negatywne, niż określają drogi wyjścia, które byłyby możliwe do realizacji. Może warto by się było zastanowić, czy nie jest to immanentną cechą buntu. W tym miejscu warto zaznaczyć, że najważniejsze jest jed-nak kształtowanie świadomości społecznej, uwrażliwianie opinii publicznej. Działania te są bardziej „krucjatami moralnymi", co jest przecież niezwykle istotne.

8 R. Merton, Struktura społeczna i anomia [w:] Socjologia. Lektury, P. Sztompka, M. Kucia (red.), Kraków 2005, s. 588-590.

9 H. Swida-Ziemba, Młodzież końca tysiąc-lecia. Obraz świata i bycia w świecie, Warszawa 2000, s. 64-65.

10 D. Muggleton, Wewnątrz subkultury. Po-nowoczesne znaczenie stylu, Kraków 2004, s. 64--69.

Ostatnie zdanie książki brzmi: „Dziś bunt jest dla mnie elementem niezbędnym do istnienia w świecie, którego nie lubię i w którym czuję się źle" (s. 272). W zdaniu tym zaznaczyło się pesymistyczne nastawie-nie autora, a to, że na okładce książki przed-stawiona jest trumna, utwierdza mnie w tym przekonaniu. Uważam, że te same kwestie można by zanalizować z punktu widzenia kategorii możliwości. Mimo mojej pewnej powściągliwości stwierdzam, że jest to praca niezwykle ważna, a być może właśnie rady-kalizm jest jej największą wartością. Sama zakończyłabym tę książkę inaczej: „Potrzeba wychodzenia poza zastane granice jest chy-ba najchy-bardziej uniwersalną - i z pewnością najtrwalszą - cechą człowieczeństwa"11.

Alicja Chyła

11 Z. Bauman, Utopia bez toposu [w:] Kul-tura w czasach globalizacji..., s. 17.

Paweł Rudnicki: Komentarz do recenzji książki

„Komunizm nie działa. Kapitalizm nie działa. Ty działaj!" loesje.pl Z ciekawością oczekiwałem pierwszej recen-zji mojego książkowego debiutu Oblicza buntu w biografiach kontestatorów. Refleksyj-ność - wyzwalające uczenie się - zmiana, tym bardziej jest mi miło, że pojawiła się ona na łamach „Kultury i Edukacji" - pisma, które od lat studenckich cenię i regularnie czytuję. W przedstawionej recenzji autorka, co jest

(2)

dla mnie źródłem satysfakcji, dostrzega wa-lory warsztatu metodologicznego, wypowia-da się z uznaniem odnośnie co do pracy, którą wykonałem, podkreśla walory wybra-nego przeze mnie tematu oraz sposób opra-cowania zgromadzonego materiału badaw-czego. Szczególnie dla mnie istotna jest po-zytywna wypowiedź dotycząca języka, któ-rym posługuję się w mojej książce. Mogę przyznać, że na etapie pisania często zada-wałem sobie pytanie, czy użycie języka nie do końca akademickiego znajdzie uznanie w oczach Czytelnika literatury akademic-kiej. Opinia recenzentki w tym kontekście jest dla mnie kolejnym potwierdzeniem, że wybrałem słusznie. Innym pozytywnym aspektem jest docenienie przez autorkę wy-korzystania w książce tekstów kultury moc-no wspierających zgromadzony materiał badawczy oraz literaturę naukową. Pragną-łem zrekonstruować jak najbardziej prawdzi-wą przestrzeń buntu i, jak dostrzega recen-zentka, w dużej mierze dzięki tekstom kultu-ry udało się ten zamiar sprawnie zrealizować. Oprócz pozytywnych opinii w recenzji poja-wia się - co naturalne i niezbędne - krytyka. Polemika, którą podejmuję, nie ma charak-teru ortodoksyjnej obrony tez, ocen, komen-tarzy pojawiających się w mojej książce, a je-dynie ukazuje mój sposób myślenia, który nie sądziłem, że wzbudzi emocje w miej-scach wskazanych przez recenzentkę.

Przedstawione powyżej motto - znale-zione na stronie loesje.pl - jest efektem nie-formalnego działania edukacyjnego przy-noszącego trafne opisy rzeczywistości, które można odnaleźć w przeróżnych miejscach w postaci wlepek bądź plakatów. Idea Loesje

to forma współczesnej edukacja niepokor-nej, hasła bowiem bywają przewrotne i wręcz zmuszają do refleksji (może i do działania?), a wlepki uznawane jako karalny przejaw wandalizmu stają się kontestacyjną wartością dodaną dla ich propagatorów. Trzydzieści lat temu zamiast wlepek ludzie używali ulotek, aby dać wiedzę, pobudzić do refleksji i społecznej aktywności. Za ich kol-portaż groziły kary zdecydowanie niepo-równywalne z tymi za wandalizm obecnie. W obu jednak przypadkach chodziło o po-dobną sprawę, czyli o przekazanie informa-cji, że rzeczywistość wygląda inaczej niż w obrazach, które przedstawia(ła) władza, media, ogólnie mówiąc główny nurt. Różni-ce w obu formach informowania społeczeń-stwa są znaczące, jednak to, co je łączy to impuls do działania i chęć odmiany prze-strzeni postrzeganych jako opresyjne. To fakt, wraz ze zmianą rzeczywistości, mody-fikacji ulegają także sposoby jej kontestacji. Można postawić kwestię: czy trudniej było buntować się trzydzieści lat temu, czy dziś? Czy bunt był bardziej poważny wówczas, czy dziś? To wbrew pozorom niełatwe pyta-nia i nie ma na nie prostych odpowiedzi. Działania kontestacyjne podejmowane przez ludzi opierają się o motywacje osobi-ste i społeczne. Nie każdy był w stanie zbun-tować się dwie dekady temu, nie wszyscy są (na szczęście!) buntownikami dzisiaj (wbrew temu co pisze autorka, nie zależy mi na społeczeństwie buntowników, nie wie-rzę, aby było możliwe, a co ważniejsze, po-trzebne). Rozważania dotyczące kontestacji poczynione w mojej książce ukazują, jak wygląda bunt w biografiach wybranych

(3)

osób oraz jakie są jego wymiary społeczne. Nie było moją intencją odmawianie prawa do buntu współczesnym kontestatorom, co punktuje autorka i podkreśla, że „bunt dalej istnieje, a po prostu zmienia się jego obli-cze". Ludzie mniej chętnie buntują się w gru-pie, ważniejsza jest dla nich różnorodność, skupiają się głównie na własnym życiu, a nie na wspólnocie. Jest to cecha ponowoczesno-ści, która wyżej ceni wartości jednostkowe, a nie kolektywistyczne. Wydaje mi, że wła-śnie taki obraz bunt ukazałem w biografiach kontestatorów. Istotnie pozwalam sobie na stwierdzenia, że jest on dzisiaj bywa on wręcz pozorowany (narracja feministki) czy wymuszany przez grupy rówieśnicze (nar-racja działacza Inicjatywy Uczniowskiej), ale taka refleksja przychodzi, kiedy obser-wuje się dzisiejszych „zbuntowanych". Nie odbieram nikomu prawa do sprzeciwu, jed-nak jako badacz przestrzeni kontestacyj-nych i biografii buntowników pozwoliłem sobie na uwagę o tym, że kolejna generacja buntowników nie ma w przeważającej nie-stety większości nic istotnego do powiedze-nia. Ale to wydaje się dosyć naturalne, czę-sto sprawy ważne, które należało załatwić, zostały już załatwione. Bunt w tym wypad-ku może stać się bardziej kwestią mody niż rzeczywistego zaangażowania. Nie ma wiel-kiej presji na zmianę konsumenckiego świa-ta, w którym już się zadomowiliśmy, więc bunt nie musi mieć haseł wzywających, by zmienić system. Wszak sama autorka spo-strzega, że konsumeryzm jest najprzyjem-niejszą z tyranii.

Nie jest też jednak tak, że bunt dzisiaj opiera się jedynie na kreowaniu wśród

zna-jomych, pozorowaniu działań, sprostaniu modzie. Najlepszym przykładem, że także dziś chodzi o sprawy ważne jest ruch alter-globalistyczny i działania podejmowane na całym świecie przez społeczne grupy sprze-ciwu zorganizowane wobec globalnego wy-zysku, jednowymiarowej neoliberalnej wizji świata, rabunkowej eksploatacji Południa czy dewastacji środowiska naturalnego dla osiągnięcia zysku (i wiele innych postula-tów). W przeciwnikach globalizacji upatru-ję kontynuatorów społecznych sprzeciwów z lat sześćdziesiątych. Dostrzegam w ich działaniach idee, wartości, propozycje zmian (i to nie jedynie utopijne, o których wspomina autorka), których celem jest uwłasnowolnienie grup defaworyzowanych, wprowadzenie do mainstreamu dyskusji, które są pomijane, czy też ukazanie, że ko-lejna ideologia uznana za najdoskonalszą ma również niebezpieczne mankamenty. Dostrzegam jak istotnych spraw dotykają działacze społeczni ukazujący, że świat glo-balny jest również pełen nędzy, olbrzymich dysproporcji, chorób i nie można ustawać w walce o zmianę status quo. Co czynią zwykle, z braku innych możliwości, przyj-mując strategię małych kroków wedle zasa-dy: „myśl globalnie - działaj lokalnie".

Nie odmawiam zatem nikomu prawa do buntu, komentuję jedynie jego wymiary, środki czy skutki. Niemniej jednak za każ-dym razem przedstawiam je w określonym kontekście, ukazując, czym bunt jest, czym może być lub czym mógł być. Nie zawsze są to konstatacje pozytywne, nie jestem wszak miłośnikiem buntu; jestem przede wszystkim jego badaczem. Kiedy

(4)

stwier-dzam, że motywacje do buntu są bardziej prozaiczne, nie opowiadam się przeciw buntownikom, lecz wyrażam opinię w od-niesieniu do wiedzy, którą posiadam.

W przedstawionej recenzji autorka za-rzuca mi nazbyt niefrasobliwe (tak to od-bieram) podejście do nurtów postpedago-gicznych, zwłaszcza w kontekście wychowa-nia, socjalizacji i edukacji. W opinii recen-zentki: szkoła powinna więcej wychowywać, i chociaż nie jest instytucją idealną, lepiej radzi sobie z edukacją niż jednostki; ludzie nie są do końca zdolni do tego, by sami od-powiadać za swoją edukację, gdyż wybiorą zapewne drogę mniejszych wymagań; nurty antypedagogiczne trącą herezją, jak się wydaje, za sprawą poszerzonej wolności. W moim przekonaniu szkoła jest strategicz-ną dla władzy instytucją, w której poprzez edukację i socjalizację dochodzi do podpo-rządkowania jednostek. Edukacja w tym kontekście nie ma nic wspólnego ze świado-mością, staje się niezwykle skutecznym me-chanizmem zniewalania społeczeństw, na-kazywania im, by myślały, czuły, oceniały wedle standardów stworzonych przez wła-dzę. To budziło od dawna sprzeciw pedago-gów, którzy ukazywali opresję szkoły. W licznych koncepcjach uzyskanie świado-mości o zniewoleniu jest początkiem drogi do emancypacji. W podobnym kontekście rozważania nad klasycznymi kategoriami pedagogiczno-socjologicznymi podejmuję w mojej książce. Ukazuję, jak ludzie konte-stują szkołę, jak odrzucają rozpoznane jako ograniczające elementy kultury dominują-cej, jak samodzielnie edukują się, aby zdo-być wiedzę o świecie. Edukują się na własną

rękę, bowiem dostrzegają w zdobywaniu wiedzy szansę na emancypację. Nie jest to edukacja formalna rzecz jasna. Wiedza jest absolutnie wszędzie, a kontestatorki i kon-testatorzy mają tego pełną świadomość. Uczenie się z rzeczywistości staje się istotną częścią ich buntu. Analiza tego, w jaki spo-sób uczenie się staje się drogą do wyzwole-nia, jest jedną z najbardziej istotnych kate-gorii w mojej książce. Nie jest to symetrycz-ne przekształcenie: skoro szkoła jest czymś złym, to jej brak będzie czymś dobrym, lecz wieloaspektowe odejście od ram edukacyj-nego podporządkowania. Siłą rzeczy bliżej w tym kontekście do postpedagogicznych założeń niż jakichkolwiek innych. Autorzy tacy jak: Freire, Illich, McLaren, Giroux, Miller, Schoenebeck, Gordon, Rogers (i wie-lu innych) ukazują w wiewie-lu wymiarach, jak poradzić sobie z opresją systemu, w jaki sposób odzyskać wewnątrzsterowność, jak podchodzić do edukacji, aby przynosiła ko-rzyści przede wszystkim osobie uczącej się. Stąd też postulaty radykalnej edukacji, włącznie z (powtórzonym za Illichem) li-kwidacją szkoły. Jestem jednak realistą i wiem, że sporo z tych koncepcji na zawsze pozostanie jedynie papierowymi postulata-mi czy intelektualnypostulata-mi prowokacjapostulata-mi. Prze-niesienie na jednostkę odpowiedzialności za jej edukację nie oznacza rezygnacji ze szkoły, ale samodzielne edukowanie się w wymiarze poza- i nieformalnym. To wła-śnie czynią(li) moje rozmówczynie i roz-mówcy. To było dla nich niezwykle ważnym elementem ich buntu.

Dodatkowo muszę nadmienić, że istot-ny jest kontekst pisania rozdziału

(5)

dotyczą-cego krytyki wychowania, socjalizacji i edu-kacji. Był to bowiem moment, kiedy nowy minister edukacji narodowej przedstawiał pomysły reform systemu oświaty zakładają-ce stworzenie Narodowego Instytutu Wy-chowania, obowiązkowe lekcje patriotyzmu, promocyjne uznawanie za zdane egzami-nów dojrzałości, które zdane nie były. Wice-minister edukacji narodowej w tym samym czasie postulował liczenie uczennic w ciąży, propagowanie jedynie słusznych wartości chrześcijańskich w szkołach publicznych oraz demonstrował niechęć do lekcji wy-chowania seksualnego. Obraz systemu pol-skiej edukacji (którym politycy dzielą się jako łupem wyborczym, w który jawnie pompują treści ideologiczne organizacji po-litycznych i którym zarządza się za pomocą konferencji prasowych w najlepszym czasie antenowym) w zestawieniu z pracami peda-gogów krytycznych, niedyrektywnych, an-typedagogów prowadził do jednoznacznych wniosków. Skoro edukacja jest elementem sprawowania władzy nad masami, należy do niej podchodzić z olbrzymią rezerwą. Stąd właśnie radykalne postulaty, krytyka i ryzykowne przesłanie, żeby szkołę trakto-wać jako instytucję obywatelom nieprzyja-zną. Rozumiem, że takie podejście może razić, szokować czy nie być akceptowane, niemniej jednak daje szanse na życie świa-dome, co zdają się potwierdzać narracje moich rozmówczyń i rozmówców.

W kilku miejscach recenzentka wyraża zaniepokojenie zbyt pesymistycznym po-dejściem do rzeczywistości. Pojawiają się uwagi dotyczące nazbyt emocjonalnej kry-tyki systemu społecznego, wątpliwość czy

faktycznie rzeczywistość jest tak bardzo opresyjna, jak ją rysuję, czy jednostki są na-prawdę tak wykorzystane, jak to przedsta-wiam. Jak się zdaje, autorka nie przyjmuje mojej krytyki państwa nowoczesnego, kapi-talizmu i neokonserwatyzmu, ale poszukuje fragmentów, które mogą faktycznie brzmieć radykalnie i dookoła nich (z pominięciem kontekstu) prowadzi rozważania dotyczące mojego czarnowidztwa czy zbytniego pesy-mizmu. Taki a nie inny sposób przedstawie-nia rzeczywistości wynikał z przyjętej kon-wencji pracy. Świadomie rezygnując z kla-sycznej pracy akademickiej, pozwoliłem sobie na obrazowe operowanie językiem. To oczywiście sprawiło, że opis systemu nie należy do najbardziej przyjemnych, ale, jak mniemam, nie najgorzej oddaje specyfikę zniewolenia, przełamywania przestrzeni kultury dominującej czy działań kontesta-cyjnych. Nie ma tu, jak sądzę, miejsca na pesymizm, jest zamiast niego czasami bru-talny, lecz realistyczny opis mechanizmów zniewalania.

Oburzenie recenzentki wzbudza fakt, kiedy powołuję się na Noama Chomskyego. Pisze: „Autor odwołuje się do Chomskyego, którego nazywa jednym z największych in-telektualistów naszych czasów (niektórzy nazywają go anarchistycznym populistą) i jego porównań ludzi do stada. Mam wraże-nie, że autor uważa, że świat byłby lepszy, gdyby wszyscy jego mieszkańcy byli bun-townikami lub przynajmniej byli świadomi wzorów rządzących ich zachowaniami". Do-strzegam w tym komentarzu niechęć raczej natury politycznej aniżeli merytoryczny za-rzut. Chomsky bowiem jest uznanym

(6)

ko-mentatorem polityki globalnej, piętnującym hegemonię USA. Nie śmiem przypisać sobie nazwania go jednym z największych obecnie intelektualistów, bo liczba cytowań, semina-riów, wykładów, prelekcji, które są jego udziałem, mówią same za siebie - Chomsky jest globalnie zauważanym i poważanym in-telektualistą. Ja jedynie przychylam się do tej opinii. Oczywiście można w jego tekstach odnaleźć fragmenty związane z myślą anar-chistyczną, sam Chomsky nie unika nazy-wania siebie anarchistą, nie mam jednak pojęcia, dlaczego bycie anarchistą uczula autorkę. Co do zarzutów o populizm, to ze znanych mi komentarzy są to narracje przede wszystkim przedstawicieli amery-kańskiej prawicy (często w skrajnym wyda-niu) i kalki, jakich dokonują europejscy neo-konserwatyści. Trudno mi komentować za-rzuty dotyczące Chomsky'ego, bowiem w mojej książce pojawia się on nie jako anar-chista czy populista (albo w zestawie „anar-chistyczny populista" - swoją drogą ciekawy jestem, na czym ta doktryna w jego przy-padku się opiera?), lecz jako świadomy i konsekwentny krytyk władzy budującej swoją potęgę na manipulacjach. Stąd rów-nież przykład koncepcji kierowania przez klasę specjalistów zdezorientowanym sta-dem (koncepcja, którą Chomsky zapożyczył u Waltera Lippmanna) i mechanizmów obezwładniania, jakie władza z pełną rozwa-gą stosuje, tworząc system postrzegany przez zdezorientowanych jako niemal idealny. Te same mechanizmy dostrzegają moi rozmów-cy, kontestatorzy z lat dziewięćdziesiątych, zatem odwołanie do Chomsky ego uznałem (i nadal to podtrzymuję) za niezbędne.

Pojawia się w recenzji również zarzut, który przyjąłem ze sporym zdumieniem. Nigdy wcześniej nie zostałem „posądzony" o przekazywanie rzeczy w sposób niesmacz-ny. Dlatego z uwagą zacząłem doszukiwać się estetycznych uszczerbków we fragmen-cie, który przytoczyła autorka: „Przewija się (... - P.R.) nieustannie wątek dotyczący te-go, że edukacja i socjalizacja są najczęściej silnie zniewalające, a ład społeczny jest oparty na przymusie i skrajnym zniewole-niu. Co więcej często są to rozważania w bardzo »ponurym« duchu, ponieważ au-tor zdaje się stwierdzać, że jest to sytuacja niezmienna i bez wyjścia. Rzecz jasna oczy-wiste i słuszne są stwierdzenia wychodzące z rozważań o determinującym kapitale kul-turowym, kodach językowych, natomiast autor przedstawia zbyt skrajną wizję. Zna-lazło się w tej części porównanie aż nie-smaczne: »Niezależnie od tego, czy to bę-dzie V Republika Francuska, III Rzesza Niemiecka czy IV Rzeczpospolita Polska. Za każdym razem efekt będzie podobny, idealnie omamione społeczeństwo. Niestety, demokracja w wymiarze edukacyjnym i wy-chowawczym (także politycznym) nie przy-nosi wolności, która pozornie jest jej nad-rzędnym cele«. Zdanie, nad którym w czasie pisania mocno się zastanawiałem i wstawi-łem z pełną świadomością jego siły, zostało zinterpretowane w sposób zbyt pobieżny, co - jak sądzę - wzbudziło zniesinaczenie au-torki. Wyjaśnię więc, że jedynym przesła-niem (i jak mi się wydaje w żaden sposób nienaruszającym niczyjego smaku) jest przekonanie, że w każdym systemie efekt zniewalania przez władzę ma podobny

(7)

re-zultat, mimo że środki używane do podpo-rządkowania bywają absolutnie różne. Na pewnym poziomie analizy można dojść do przekonania (ja w każdym razie je posia-dam), że władza zawsze dąży do totalnej su-premacji nad jednostką. Użyte przykłady państw obrazują różne reżimy i wydawało mi się, że są jasnym skrótem myślowym. Trzecia Rzesza - na opis państwa totalitarnego, V Republika Francuska na opis społeczeń-stwa demokratycznego, silnie konserwatyw-nego. Pojawia się również niedoszła IV RP, to znak systemu demokracji liberalnej w od-mianie konserwatywno-populistyczno-na-rodowej (inspiracją były wydarzenia poli-tyczne, które miały miejsce w czasie pisania mojego doktoratu), gdyby ów projekt nie po-jawił się, w miejscu IV RP popo-jawiłaby się niechybnie III RP. I to nie dlatego, żeby psuć smak (zapewne przez zestawienie z III Rze-szą), ale przypomnieć sobie i tym wszystkim Czytelnikom, którzy tego zechcą, że każda władza zniewala, system organizacji państwa, jego reżim, ideologiczne inklinacje są w tym kontekście rzeczą wtórną.

Działanie - z motta rozpoczynającego niniejszy tekst - jest być może najistotniej-szym elementem buntu. Dokonany przeze mnie opis społecznych i indywidualnych wymiarów kontestacji jest w zasadzie rela-cją o działaniach podejmowanych przez jednostki i grupy społeczne przeciw domi-nującej władzy. Być może faktycznie mój styl sprawia, że obraz tych kontestacji bywa niekiedy przesadzony czy przerysowany, to, niestety, obciążenie, którego ja - badacz, mimo usilnych starań, jak widać nie ustrze-głem się. Ostatnie zdanie mojej książki

od-nośnie co do, którego słyszałem już wiele umiarkowanie pozytywnych opinii (włącza-jąc w to refleksje recenzentki wraz z alterna-tywnym zakończeniem, z którego nie sko-rzystam), ukazuje odczucia, jakie towarzy-szyły mi przy kończeniu rozprawy doktor-skiej. Nie chciałem napisać optymistycznej książki o buncie, ale prawdziwą, a emocje, które temu towarzyszyły, nijak nie skłaniały ku radosnemu zakończeniu. Bunt w biogra-fiach kontestatorów to jedynie chwilowe zwycięstwo nad opresją rzeczywistości. Jed-nak w ostatecznym rozrachunku wywołane zmiany nigdy nie są na tyle trwałe, aby sku-tecznie odmienić rzeczywistość, nawet sa-mych buntowników. To w żaden sposób nie jest pozytywna refleksja.

Dziękuję recenzentce za tekst, który skłonił mnie do namysłu nad pracą, którą wykonałem. Redakcji „Kultury i Edukacji" również serdecznie dziękuję za umożliwie-nie mi odpowiedzi na recenzję.

Paweł Rudnicki

Magda Jarząbek (rec.): Tomasz Szlendak, Krzysztof Pietrowicz (red.), Rozkoszna

zaraza. O rządach mody i kultury kon-sumpcyjnej, Wydawnictwo Uniwersytetu

Wrocławskiego, Wrocław 2007, ss. 132. Rozkoszna zaraza stanowi zbiór tekstów ukazujących różne aspekty zjawisk społecz-nych w kulturze konsumpcyjnej. Redakto-rami książki są Tomasz Szlendak i Krzysztof Pietrowicz. Pierwszy z nich to doktor habi-litowany, kierownik Zakładu Badań Kultury oraz profesor w Instytucie Socjologii

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podręczniki do klas 4-8 również należy zwrócić najpóźniej 7 dni przed zakończeniem

Udowodniliśmy już, że równanie Schrödingera zachowuje normę funkcji falowej i to niezależnie od tego czy hamiltonian jest, czy też nie jest funkcją czasu.. Mimo to, zrobimy

Analizu- jąc w poprzedniej części wektory bazy sprzężonej jako kombinacje liniowe wektorów bazy nie- sprzężonej stwierdziliśmy, że wybór faz współczynników kombinacji jest

Jaki warunek (warunki) musi spełniać operator hermitowski na to, aby jednocześnie był unitarny. Omówić

Fakt ten oznacza, że równanie Schrödingera jest niezmiennicze względem transformacji cechowania

Z radością więc opowiem to siostrze Tekli, która na pewno ucieszyłaby się wiedząc, że byłam tak dobrze przyjęta przez Pa- nią, Droga Pani, jak również

6. NIEJEDNORODNOŚCI SKŁADU CHEMICZNEGO W OBRĄBIE GROMAD Mówiliśmy dotychczas o składzie średnim dla poszczególnych gromad albo ich grup, obecnie zajmiemy się

Metoda interferometrii plamkowej dająca bezpośrednio z obserwacji średnice i różnice jas­ ności pozwala z kolei oszacować współczynniki odbicia Plutona i