• Nie Znaleziono Wyników

"Z krainy czarnego krzyża", Stanisław Srokowski, wydała i wstępem poprzedziła Małgorzata Szostakowska, Olsztyn 1980 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Z krainy czarnego krzyża", Stanisław Srokowski, wydała i wstępem poprzedziła Małgorzata Szostakowska, Olsztyn 1980 : [recenzja]"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Serczyk, Jerzy

"Z krainy czarnego krzyża",

Stanisław Srokowski, wydała i

wstępem poprzedziła Małgorzata

Szostakowska, Olsztyn 1980 :

[recenzja]

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 4, 550-552

(2)

5 50 Recenzje i omówienia

o grzm otach, kom etach, o p okazyw aniu się w ielu słońc i księżyców, o lunach, w iatrach , księżycu, słońcu, trzęsien iu ziemi. G erssa in tereso w a ły p raw ie te sam e problem y. W ybieram y ty tu ły a rty k u łó w z jego „ K alen d arz y ” z la t

1884— 1889: C okolw iek z f iz y k i czyli n auki o naturze i jej własnościach. O elektryczności czyli m o cy błyskaw icznej; O budowie świata. O obracaniu się z ie m i około siebie i około słońca; C okoluńek przeciw zabobonom. O cza­ rach; C okolw iek z fiz y k i czyli z n a u k i o naturze i o jej własnościach. O strasz­ n y m uraganie tajfunie, cyklonie czyli tornadosie; O rzeczach zdrow ia się t y ­ czących itd. W zasadzie Gerss nie w y k racza poza k a talo g tem ató w w ytyczo­ nych przez Przyjaciela Dzieci i kolejne jego P rzydatki. Czasami tylko donosi o now ym odkryciu, a le g en eraln ie jego w y k ła d y z n a u k i o n a tu rz e nie tak znów bardzo odbiegają poziomem w iedzy od ośw ieceniow ych przekazów R o­ chowa.

Osobną kw estią podczas le k tu ry P rzyjaciela Dzieci staje się przekład, a k o n k re tn ie polski język literacki, zastosow any z ta k im pow odzeniem przez Jerzego Olecha. D zięki talen to w i i um iejętnościom tego czynnego pedagoga, naw ołującego do uczenia w polskim języku literackim , P rzy jaciel Dzieci po blisko dw óch w iekach od dokonania p rzek ład u z języka niem ieckiego jest w ciąż do czytania, także d la współczesnego odbiorcy i to zarów no przy lek ­ tu rze prozy, ja k i poezji relig ijn ej. N asuw a się więc pytanie, co było po d sta­ w ow ym źródłem polszczyzny dla Olecha? Pierw sze b a d an ia porów naw cze w skazują, że b y ł to Nowo w y d an y kancjonał pruski, k tó ry u k azy w ał się już od 1741 r., i to w dużych nakład ac h . K an cjo n ał m azu rsk i niósł ze sobą bardzo zróżnicow aną trad y c ję języka polskiego, w ażną rolę in sp iru ją c ą p rzypisując pieśniom i psalm om J a n a Kochanow skiego. J e rz y Olech, tłum acząc pieśni R o­ chowa, św iadom ie czy nieśw iadom ie, posiłkow ał się m.in. ry m am i czarnoles­ kimi. W ystarczy porów nać jego p rzek ład y (Pieśń o znajomości Chrystusa, Pieśń rolnika, Pieśń w ieczorna o badaniu się życia i spraw swoich, Pieśń po­ bożnego gospodarza zasiewającego rolę, Pieśń pobożnego najem n ika , Pieśń o miłości bliźniego) z psalm am i i pieśniam i J a n a K ochanow skiego, obecnym i w N ow o w y d a n y m kancjonale p r u s k i m s, b y się o ty m przekonać.

W kontekście ty ch rozw ażań tru d n o więc zgodzić się z w ydaw cam i, k tó ­ rzy postanow ili nie drukow ać IV P r z y d a tku do Przyjaciela Dzieci, z aw ie rają ­ cego przekład około sześćdziesięciu utw o ró w niem ieckich. J e s t on p o trzebny z dw óch względów. Po pierw sze, d aje pełniejszą możliwość opisania zależności twórczości Olecha od trad y c ji k a n cjo n ału m azurskiego. Po drugie, stanow i w ażn y ele m en t w opisaniu genezy ciekaw ego zjaw iska kultu raln eg o , jakim b yła sam orodna twórczość M azurów w X IX w ieku.

A n d rze j Staniszew ski

S tanisław Srokow ski, Z kra in y czarnego krzyża, w y d ała i w stępem poprze­ dziła M ałgorzata Szostakowska, W ydaw nictw o „Pojezierze” , O lsztyn 1980, ss. L II + 97.

Czy jest celowe i naukow o uzasadnione w y d aw an ie dzisiaj, po okresie pół w ieku, pełnym zasadniczych przeobrażeń politycznych i dem ograficz­ nych — zbioru fragm entów tekstów publicystycznych, n aukow ych i

popular-3 P o r . A . S t a n i s z e w s k i , Z b a d a ń n a d r o l ą t r a d y c j i c z a r n o l e s k i e j n a M a z u r a c h , K o m u ­ n i k a t y M a z u r s k o - W a r m i ń s k i e , 1980, n r 3, s . 3S0.

(3)

Recenzje i om ów ie ni a 5 51 nonaukow ych całkow icie odnoszących się do przeszłości? W praw dzie dalsza część opublikow anych w om aw ianej tu książce tekstów pochodzi już z p ie rw ­ szych la t po d ru g iej w ojnie św iatow ej, ale nie m ożna ich uw ażać ani za źródło historyczne dające podstaw ę do badań, ani za a k tu a ln ą publicystykę. T akie oto w ątpliw ości może w y sunąć czytelnik, dostrzegający pow ierzchnię zjaw isk, a nie um iejący sięgnąć głębiej do ich istoty. W istocie rzeczy bow iem w ybór tekstów Stan isław a Srokow skiego — jednego z nielicznych, niestety, ludzi Polski m iędzyw ojennej, k tó rzy rozum ieli p roblem P ru s W schodnich ze w s zy s t­ kim i jego im plikacjam i, a nie poprzestając n a tym , s ta rali się uśw iadom ić opinii publicznej i w ładzom p aństw ow ym jego znaczenie dla p ań stw a i społe­ czeństwa polskiego — jest publik acją potrzebną i uzasadnioną, nie tylko ze w zględów naukow ych.

Pomieszczone w om aw ianym tu w yborze tek s ty S tan isław a Srokow skiego (1872—1950) u k a zu ją nam , poza om ów ionym i w nich k w estiam i o w arto ści — jak to już pow iedziano — przede w szystkim historycznej, sy lw etk ę człowieka d okładnie rozumiejącego, że ponad p a rty k u larn y m i in teresam i grup, klas, czy stro n n ictw politycznych z n ajd u je się in teres n a ro d u i p ań stw a — historycznie u w aru n k o w a n ej em an acji tegoż narodu. O publikow anie tak ie j książki w g ru d n iu 1980 r. św iadczyć może zarazem o odw adze i koncepcyjnej dalekow zroczności w y d aw n ictw a „Pojezierze” . M ałgorzata Szostakow ska — k tó ra dokonała w y ­ boru tek stó w Srokow skiego, o patrzyła je ap ara te m n aukow ym i poprzedziła obszernym w stępem , w łaściw ie m ałą m onografią — m a pod ty m względem, w b rew pozorom, m niejszą zasługę, albow iem wolno przyjąć, że sw oją pracę w ykonała znacznie wcześniej, nie w ta k d ram atycznym m omencie naszych najnow szych dziejów, i że zainteresow ał ją Srokow ski „historyczny”, n ie zaś pisarz m ający n a m i dzisiaj coś w ażnego do zakom unikow ania.

Ta m onografia (bo nie jest to „czysta” biografia sprow adzająca się do uporządkow anego chronologicznie przedstaw ienia faktów z życia opracow anej postaci, lecz opracow anie problemowe), o p a rta na sam odzielnych ba d an iach archiw alnych, m.in. w A rchiw um A k t N ow ych w W arszaw ie i S ta a tsa rch iv w M erseburgu (akta resortu sp ra w w ew n ętrzn y ch Rzeszy Niemieckiej), d aje na ogół dobre pojęcie zarów no o urozm aiconych kolejach życia S tan isław a Srokow skiego, jak i o jego wielopłaszczyznow ej twórczości pisarskiej, w k tó ­ rej — ja k św iadczy o ty m bibliografia, obejm ująca około 150 pozycji — P ru s y Wschodnie, czyli M azury, W arm ia i Powiśle, stan o w iły w ciąż po w racający m otyw przew odni. Z inform acji zaw arty ch w opracow aniu M. Szostakow skiej, ciekaw e i chyba dotąd m ało znane są szczegóły dotyczące prób skłonienia L itw y do zajęcia stanow iska antyniem ieckiego, oczywiście w ów czesnych k o n ­ stelacjach politycznych skazane na niepow odzenie. Tego ty p u wiadom ości z drugiego i trzeciego p lan u w ielkiej p olityki (jak np. sp ra w y organizow ania polskiej służby konsularnej) jest w ięcej, tru d n o je tu w szystkie w ym ieniać, lecz podkreślić trzeba, iż podnoszą one w artość poznawczą W stępu.

W ypadnie też jed n ak w y tk n ąć pew ne usterki. Nie m ają one może w ię k ­ szego znaczenia dla profesjonalnego historyka, k tó ry np. pow inien pam iętać, że Lw ów — p rzed tem a u striack i — znalazł się w e w ład an iu w ojsk rosyjskich 3 w rześnia 1914 r., a ponow nie został przez A ustriaków zdobyty 22 czerwca 1915 r., ale m niej przygotow any czytelnik bez tak ic h i podobnych in fo rm acji może się gubić w zaw iłych losach Srokow skiego w czasie pierw szej w ojny św iatowej. W innym z kolei okresie historycznym : Bolesław B ie ru t n ie był „prezydentem P R L ”, lecz prezydentem R P (Rzeczypospolitej Polskiej; nazw ę

(4)

5 5 2 Recenzje i om ów ie ni a

„Polska Rzeczpospolita L udow a” w prow adziła dopiero k o n sty tu cja z 22 lipca 1952 r., znosząca zarazem u rz ąd prezydenta). W y stęp u jący w przypisach i b i­ bliografii H. P ru te n u s to zapew ne pseudonim (P rutenus — Prusak), k tó ry może u d a ło b y się rozwiązać.

Szata zew nętrzna książki popraw na, choć m ożna b y zgłosić w ątpliw ości, co do graficznego i zwłaszcza kolorystycznego rozw iązania okładki (wielkie k arm in o w e lite ry n a niebieskim tle; a może to m ia ł być b łękit pruski?). P a ­ p ier zadziw iająco d o b ry — jak n a dzisiejszą średnią k rajo w ą.

Jer zy S e rc zyk

Je rz y P aw lak , Polskie eskadry w w ojnie obronnej 1939, Seria Biblio­ teczka S k rzy d latej Polski, W ydaw nictw a K o m u n ik ac ji i Łączności, W a r­ szaw a 1982, ss. 281, 11 tablic, 30 nien u m ero w an y ch m ap, ponad 450 zdjęć. P u b lik acja jest w całości pośw ięcona działaniom polskich sił p o w ietrznych w k a m p an ii w rześniow ej. Z aw iera szczegółowe biografie w szystkich e sk a d r od chw ili s ta rtu m obilizacyjnego z m acierzystego lotniska n a lądow iska polowe, aż do przejścia g ranicy R P lub rozw iązania. Szczegółowo zew idencjonow ano stan liczebny personelu latacjącego oraz sp rzęt w postaci samolotów.

Niem ieckiej flocie p o w ietrznej Polacy przeciw staw ili 1151 pilotów oraz 394 sam oloty. Polscy lotnicy zestrzelili 163 sam oloty w ro g a (źródła niem ieckie podają, że n ad Polską stracili 565 samolotów), w y k o n ali łącznie 1069 zadań bojow ych. W czasie w a lk poległo 147 pilotów , a 158 zostało ra n n y ch lub d o ­ stało się do niewoli. Pozostali przedostali się n a zachód, b y dalej w alczyć z n ie ­ m ieckim agresorem . W czasie w alki zniszczono 367 polskich m aszyn bojowych. J a k w y n ik a z p rzedstaw ionych w książce liczb, szczególnie dużo zastrze­ żeń m usi budzić dow odzenie esk ad ram i bom bowym i. N ajw idoczniej przesadnie sta ran o się oszczędzać posiadany sprzęt n a dalsze tygodnie w alk. N aw et g d y ­ by ten dalszy ciąg był, n a w et g dyby działania w o jen n e trw a ły nie tygodnie lecz miesiące, to i ta k m ało p raw dopodobna była możliwość zachow ania posia­ d anego p o ten cjału w stanie nienaruszonym . Z b y t duża bow iem była przew aga lotnictw a nieprzyjacielskiego. W ty ch w aru n k ach , w stosunkow o szybkim czasie polskie bom bowce zostałyby w ytropione i zniszczone n a lotniskach. S taty sty czn y bom bow iec zrzucił w czasie trw a n ia k a m p an ii w rześniow ej za ­ ledw ie 2,5 to n y bomb. M aszyny całym i dniam i stały n a lądow iskach, n a r a ­ żone n a śm iertelne niebezpieczeństw o zniszczenia n a ziemi, a równocześnie niem iecka bro ń p an ce rn a rw a ła n a strzęp y linie obronne, m asak ru jąc p ró b u ­ jące się im przeciw staw iać oddziały w ojska polskiego. P rz y ty m zaopatrzenie w bom by lotnicze było w ystarczające. S k ład y n a lotniskach polow ych by ły ich pełne.

I jeszcze jedna reflek sja o ogólnym charakterze. Polskie niebo w e w rześ­ niu 1939 r. było ta k bezw zględnie opanow ane przez L uftw affe, że Polacy o tw ierali ogień do każdego przelatującego samolotu. W ta k i w łaśnie sposób zginęło w ielu lotników , zniszczono w iele polskich samolotów. O gień w łasnych oddziałów był bardzo niebezpieczny, gdyż polskie sam oloty nie d orów nyw ały niem ieckim pod w zględem technicznym i dlatego też często operow ały n a b a r ­ dzo m ałych wysokościach. Z d arzały się n a w et przypadki, że od pocisków w łasnych oddziałów ginęły sam oloty k ieru jące ogniem polskiej artylerii.

K siążka Jerzego P a w la k a zaw iera sporo m ateriału , k tó ry może zain tere ­ sować histo ry k ó w p a ra jąc y c h się przebiegiem w a lk n a p ograniczu P r u s

Cytaty

Powiązane dokumenty