• Nie Znaleziono Wyników

View of Uroda życia. O wierszach Wincentego Reklewskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Uroda życia. O wierszach Wincentego Reklewskiego"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

A N N A D O B A K Ó W N A

URODA ŻYCIA

O W IE R S Z A C H W IN C E N T E G O R E K L E W S K IE G O 1

Niezręczna jest sytuacja człowieka, którego dostrzega się ty lk o ze względu na pow iązania z innym i osobami, jeszcze gorzej, gdy w roli tak o ­ wego przypisańca znajdzie się poeta. Czym bow iem może uzasadnić sw oją obecność na Parnasie, je ś li odebrano m u praw o m ów ienia w e w łasnym im ieniu i n a w ła sn y rachunek?

Taki w łaśnie los spotkał W . Reklewskiego, którego h istorycy lite ra tu ry dostrzegli dzięki stosunkom , jakie łączyły go z Brodzińskim i, zwłaszcza z Kazim ierzem 2. W alecznego podpułkow nika zw ykło się w spom inać tylko jako tego, k tó r y swoim w ierszow aniem u łatw ił przyjacielow i s ta rt do sfo rm u ło w an ia nowej koncepcji sielanki. K o nstatacja ta stała się w y ­ łączną podstaw ą pam ięci o poecie. Zw iązek więc niew ątpliw ie chlubny i stw ierdzenie go załatw iałoby spraw ę, gdyby nie pew ien drobiazg. Otóż twórczość Reklewskiego, praw ie w całości idylliczna, w ykazuje zbyt w iele cech um ykających ogólnej ch arak tery sty ce sielanki okresu przełom u ro­ mantycznego, aby nie pokusić się o dokładniejsze zbadanie tej kw estii. W zmianki o R eklew skim — bo w łaściw a lite ra tu ra przedm iotu ograni­ cza się do jednej, leciwej na dodatek p o z y c ji3 — jako glosy do twórczości Brodzińskiego dotyczą z n a tu ry rzeczy tego, co on bezpośrednio kon­ tynuow ał, a więc koronnej zdobyczy — ludowości, a więc w pływ ów : k la­ sycznych, niem ieckich, szczególnie G essnera 4, rodzim ych — klasycystycz-1 S z k ic te n o p a rto n a 50 te k s ta c h z a w a r ty c h w Pie niach w i e j s k i c h (K ra k ó w 1811, ss. 189) ja k o n a p r a w ie p e łn y m z b io r z e je g o u tw o r ó w . W y b r a n e z n ic h s k ła d a ją się na Sielan ki k r a k o w s k i e (K ra k ó w 1850, ss. 46). P o z o s ta łe o g ło s ił B. G u b r y n o w ic z w p ra cy O n iez n a n ych u tw o r a c h W. R e k l e w s k i e g o („ P a m ię tn ik L it e r a c k i”, X X I V (1927) 368— 397). S ą to fr a g m e n ty i p r o je k ty u t w o r ó w o ra z tr z y p o e m a ty , z k tó r y c h jed en . pt. Wieńce, u k a z a ł s ię w „ P a m ię tn ik u W a r s z a w s k im ” w 1821 r.

2 C ie k a w e sp o s tr z e ż e n ia p o c z y n iła A . W itk o w s k a w e w s t ę p ie do: K . B r o d z i ń ­ s k i , W y b ó r pis m , W r o cła w — W a r sz a w a — K r a k ó w [1966], s. L V I II— L X IV .

3 B. G u b r y n o w i c z , W i n c e n ty R e k lc w s k i . S z k i c lite racki, L w ó w 1893, ss. 36; p rzed ru k w z b io rze: S tu dia lite rackie , W a r sz a w a 1935, s. 65— 99.

4 Ib id em , s. 22— 26; M. S z y j k o w s k i , G e s s n e r y z m w p o e z j i polskiej, K r a k ó w 1916, R o z p r a w y A k a d e m ii U m ie ję tn o ś c i W y d z ia ł F ilo lo g ic z n y , ser. III, t. V I II, s. 218—

(2)

nych, sentym entaln ych , rokokow ych. P ra w d ą jednak jest rów nież to, że tylko znikom a liczba utw orów może się poszczycić ludowością. Także za­ stosow anie klucza w pływ ów czy konw encji literackich —• niew ątpliw ie cenne badawczo — dość bezcerem onialnie dzieli om aw ianą twórczość na szereg grup, któ re w ręcz dziw ią się sw em u sąsiedztw u, uzasadnionem u chyba tylko praw em k a d u k a ? 5 N aw et stosunkow o precyzyjne uwagi — gdyby oczywiście istn iały — o poszczególnych skupieniach utw orów nie m ogą jed n a k zastąpić takiego postępow ania, dla którego celem byłoby scharaktery zow anie om aw ianej, a tak niesfornej twórczości.

A kcentow ano więc dotąd to przede w szystkim , że w przypadku Pień w iejskich m am y do czynienia z konglom eratem najrozm aitszych wpływów i chyba w szystkich wówczas żyw otnych konw encji gatunkow ych. Nie­ tru d n o przekonać się, iż poniekąd dziw ne przy tak im naśw ietleniu postę­ pow anie poety nie jest pozbaw ione m otyw acji. W ierszow anie to, upraw ia­ n e doryw czo i po am atorsku, z pew nością m ożna uw ażać za czuły sejsm o­ g raf re je stru ją c y działanie sił jeszcze nie nazw anych, a już zm ieniających styl życia i koncepcję lite ra tu ry . W ystarczy zerknięcie w upodobania tam ­ ty ch czasów 6, aby stw ierdzić, że m ieszanie odległych naw et epok i stylów było m odne w e w pływ ow ych kręgach, z k tórym i praw ie na pewno Re- klew ski zetknął się osobiście 7, a co w ażniejsze — zaśw iadczył aprobatę dla pielęgnow anych przez nie ideałów estetycznych. W polu w idzenia po­ jaw ia ją się P uław y. Przyw ołanie tego k o n tekstu m otyw ują Pienia w ie j­ skie. O tw ierający je w iersz Do m o jej D afn y naw iązuje do atm osfery tego 5 W p e łn i m o ż n a z g o d z ić s ię z w y w o d e m W itk o w s k ie j (op. cit., s. L V II— L V III), k tó r a w ła ś n ie r ó ż n o r o d n o ść k o e g z y s tu ją c y c h w o m a w ia n y m z b io r k u k o n w e n c ji s i e ­ la n k o w y c h u w a ż a za n a jb a r d z ie j z n a m ie n n ą i in s p ir u ją c ą je g o c ech ę. To b y ło — je j z d a n ie m — w y z w a n ie do e k s p e r y m e n ta to r s tw a o ra z do tw ó r c z e g o o d c z y ta n ia tr a d y c ji g a tu n k u , c z e g o d o k o n a ł B r o d z iń s k i. S łu s z n ie — r o z m a ito ś ć ta je s t fa k te m i p r z e k o n y w a ją c o ją z in te r p r e to w a n o . N a s tw ie r d z e n iu ta k ie g o sta n u r ze cz y m o żn a p o p r z e s ta ć je d n a k t y lk o w ó w c z a s , g d y p r z e d m io t — w ty m p r z y p a d k u tw ó r cz o ść R e k le w s k ie g o — tr a k tu je s ię ja k o z b ió r n ie s p ó jn y c h w e w n ę t r z n ie r e la cji, w y o d r ę b ­ n io n y c h d o r a ź n ie d la in n y c h c e ló w n iż b a d a n ie P i e ń w i e j s k i c h z p o d k r e ś le n ie m c e c h w s k a z u ją c y c h n a j e d e n p o d m io t c z y n n o ś c i tw ó r c z y c h .

6 Z n a la z ły o n e w y r a z m . in . w u r z ą d z e n iu A r k a d ii (1778) i P o w ą z e k , w c h a r a k ­ te r z e z b io r ó w Ś w ią t y n i S y b illi w P u ła w a c h (1798) oraz w s ty lu z a b a w n a w ie lu d w o r a c h m a g n a c k ic h i s z la c h e c k ic h . P o n ie w a ż k o e g z y s te n c ja r o z m a ito śc i b y ła z a ­ m ie r z o n a p r z e z z a ło ż y c ie lk i ty c h o b ie k tó w , a r y c h le n a ś la d o w n ic tw o i z a c h w y ty ty c h , k tó r z y m ie li m o ż n o ś ć je z o b a c z y ć , w s k a z u ją n a p o w s z e c h n o ś ć ta k ic h g u stó w , w o ln o u z n a ć to z a z ja w is k o o g ó ln ie js z e i c h y b a za je d e n z s y m p to m ó w o d e jśc ia od r y g o r ó w k la s y c y z m u . Z w ie d z a ją c y 2. p o i. X I X w . z d e z a p r o b a tą w y r a ż a li s ię o tej a r ty s ty c z n e j k a k o fo n ii (J. W e g n e r , A r k a d i a , W a r sz a w a 1948, s. 16— 30; L. D ę ­ b i c k i , P u ł a w y (1762— 1830). M o n o g r a f i a z ż y c i a t o w a r z y s k i e g o , p o l i t y c z n e g o i l i t e ­ r a c k i e g o , L w ó w 1887, t. I, n p . s. 111, 131, t. II, np. s. 256, 290— 291). 7 P o r. G u b r y n o w i c z , W i n c e n t y R e k l e w s k i , s. 10, 12—13.

(3)

miejsca, a zaw iera ni m niej, ni więcej, tylko program poetycki R eklew - skiego. Końcowy tek st zbiorku nosi ty tu ł Puławy. Jeżeli ta k do brana r a ­ m a coś sugeruje, to z pew nością chęć w pisania całości w o rbitę literack ie­ go oddziaływ ania dw oru ks. Izabeli. Z doborem takiego p a tro n a św ietnie koresponduje rzeczone rozw ichrzenie poetyckie. B ieda tylko, że w ten sposób p. W incenty pozbaw iony został tego pow odu do chw ały, k tó ry tak mocno akcentow ała W itkow ska 8. Po p ro stu m ieszanie różnych konw encji nie było jego wynalazkiem , a jedynie podjęciem znam iennej cechy ów­ czesnej k u ltu ry 9.

Puław y — a więc sentym entalizm , jeśli zaś sielanka, to przede w szyst­ kim w zdychający do Ju sty n y K arpiń sk i i K niaźnin. R ozpatryw ane na tym tle Pienia wiejskie jako całość w y k azują zdecydow aną oscylację w k ierunk u epiki. Stw ierdzenie to w yjaśnia podstaw ow e różnice s tru k tu ra l­ ne, nie uzasadnia jednak w ielu zjaw isk, jakie pojaw iają się w twórczości Reklewskiego, naw et jeślibyśm y w idzieli ją na tle znacznie w cześniejsze­ go ogniwa gatunku, rów nież zdom inow anego przez epikę. In try g u ją one

tym zwłaszcza, że —■ jak się zdaje — stanow ią n ieprzypadkow y zespół

cech i tru d n o byłoby w yjaśnić je działaniem w pływ ów .

Znacząca pod ty m względem jest zasada, w edług k tórej dobiera się elem enty św iata przedstaw ionego. U derza pieczołow ite w yław ian ie chw il w ytchnienia, zabawy, beztroskiej radości — także jeśli czas w o jen ny i nie- łaskaw zbytkom , jak np. w Zachęceniu do tańca. N aw et w ażne życiowo spraw y, jak zaloty, oświadczyny, w yjazd na w ojnę, tra k tu je się jako za­ bawę albo też ukazuje, kiedy w cen tru m zainteresow ania są w łaśnie to­ w arzyszące im harce. O dstępstw a od stan u w iecznej euforii tra fia ją się w zbiorku rzadko i krótko trw ają. P łakać m ożna w yjątkow o — tylko z dala od rozbaw ionej grom adki (Safo o Faonie, Laura) 10. Uchodzi co n a j­ wyżej m anifestow anie zachow aniem nam iętnej rozpaczy (Safo). P rz y ­ m rużenie oka na w szystko jest zaletą w świecie, gdzie śm ieją się bożki, ludzie i przyroda, gdzie przew ażnie swawoli się, igra, pląsa, psoty czyni, pustoty i żarty.

Na ponętność kształtów tego św iata n iew ątpliw ie w pływ a operow anie czasem, inne niż w sielance staropolskiej, inne niż w sentym entalizm ie. Przede w szystkim n a rra to r skupia się na k rótkich jego w ycinkach. Dzięki

8 Z ob. p r z y p is 5.

9 Ż y c ie R e k le w s k ie g o z a m y k a ją la ta 1786 (lu b 1785) — 1812; P i e n i a w i e j s k i e p o w s ta w a ły p o d cza s je g o p o b y tu w K r a k o w ie (od 15 V II 1809 do 7 V 1811).

10 B ra k m ie js c a n ie p o z w a la d o k ła d n ie j o m ó w ić t e k s t ó w (p rócz w y m ie n io n y c h ta k że N a d z i e j a i O m i e r n o ś c i ), k tó r y c h t y t u ły lu b s y tu a c ja w s k a z y w a ły b y o d p o ­ w ie d n io n a w ię k s z e c ią ż e n ie s e n ty m e n ta liz m u c zy k la s y c y z m u . O d r ę b n o ść od p o z o ­ sta ły c h w ie r s z y R e k le w s k ie g o j e s t p o z o r n a , g d y ż p o c z y n io n e s p o s tr z e ż e n ia o d n o sz ą s ię ta k ż e do n ich .

(4)

tem u może „zapom nieć”, że różnie to się plecie... Pokazyw anie jasnych m om entów tego splotu lub przem ijan ia niegroźnych chm urek to jego najm ilsze zajęcie.

T rudno się dziwić tem u przesunięciu w k ieru n k u pogody — tak dziar­ skie tow arzystw o nie gościło dotąd na k a rta ch polskiej sielanki. Bohate­ rów w p ro st rozpiera energia. K reow anie ich na ludzi pełnych życia i ra ­ dości spraw ia, iż utw o ry przynależne do odm iennych — jak pam iętam y »— konw encji na rów ni naszpikow ane są słow nictw em z kręgów urody i — co bardziej zaskakujące — krzepkiej cielesności, które odnoszą się zresztą i do przyrody. Są to w yrażenia typu: nogi toczyste, grona tłuste, dzielna tęgość, parobeczki hoże, dziarski chłopak, dłonie ogniste, rącze hasanie, żyw a rum ianość, jęd rn e dłonie, rączy pogoń, czerstw ość szczęśliwa, nagość dorodna, rozognione ram iona, żw aw e skoki, rześki taniec, czerstw i w i- niarze i w in iark i tłuste, silne skakanie, rum iane pary, szczodrota jesieni.

P o dkreślane ta k mocno dorodność m łodych i czerstw ość starszych zn ajd u ją ujście w działaniu. Dlatego zapew ne nie tylko znaczące jest nasycenie om aw ianych w ierszy czasow nikam i i nie tylko posługiwanie się w dużej m ierze takim i, któ re oznaczają ruch n , ale w aży troska o to, żeby oddać gw ałtow ność, dynam ikę czynności, np. w P ie rw szy m tłoczeniu wina: uganiałeś skory, napadnę znienacka, rzuci się obudzona, dźwigały ram iona, kij, co się pod jagodą zgina, znienacka w skakiw ała, hojnie w y­

try sk a, zbiegają się na wyskoki, prędko przebiegały, jak strzała gwał­ tow ny poskoczy.

B ohaterow ie upodobali sobie szczególnie dwie dziedziny, w których się w yżyw ają: miłość i jako zabaw ę pojm ow aną twórczość. Przejaw em tej

n A u to r, ty tu ł W e r s e ty C z a so w n ik i (bez im ie s ło w ó w ) W ty m r u c h o w y c h WTe r s e ty n a 1 czas. r u c h o w y U w a g i R e k le w s k i 13-zgł.; 8 k o ń ­ W z a j e m n e 134 155 62 2,13 c o w y c h w e r s e ­ w y r z u t y tó w — n arracja R e k le w s k i K r a k ó i c i a k i 84 104 43 1,95 1 3 -z g .; 36 w e rs. k o ń c o w y c h — p r z y śp ie w k a K a r p iń sk i L a u r a i F ilo n 196 170 40 4,90 10- i 8 -zg l. na p rzem ia n W a rto p r z y p o m n ie ć p ra cę: M . P i s z c z k o w s k i, K s z t a ł t i ru c h w y o e z j i T r e m ­ b e c k i e g o , L w ó w 1924, ss. 72; n o w a w e r s ja : W i z j a a r t y s t y c z n a ś w i a t a w t w ó r c z o ś c i S t a n i s ł a w a T r e m b e c k i e g o , „ P a m ię tn ik L itera ck i" , L X I (1970), z. 2, s. 101— 118.

(5)

ostatniej są oczywiście przytoczenia, który ch wiele w om aw ianych w ier­ szach i różnych — od śpiew ek na krakow ską nutę, piosenek, monologów do m itologicznych opowieści. Łączy je to, że stanow ią jed n ą w ięcej for­ mę rozryw ki oraz a tu t w grze m iłosnej, czyli zm iana m otyw acji pojaw ie­ nia się w sielance. Przytoczenie bow iem nie dom inuje już, jest piękne, owszem, ale obarczone w ym ienionym i celami praktycznym i, zaczepione o jakiś szczegół sytuacji w łaśnie zw racający uwagę, no i ta k ja k pierw szy plan poświęcone zwykle jakiejś akcji, będące ciekaw ą historyjką, to w a­ rzyszącą zdarzeniu lub w ypełniającą a n tra k t m iędzy dw om a kolejnym i jego etapam i (Pierwsze tłoczenie w ina , Cztery doby roku, Safo, Powrót do zdrowia, Fauny, czyli miłość Appolina do Nais — dalej cyt. jakó Fauny — Urodziny, cykl Walka Kloi z Zefirem. Sielanka I).

Rozryw ka to spraw a w ty m świecie bardzo ważna, narzucająca w szyst­ kiem u określone w ym agania. W ycyzelow ana przez pow tarzanie doskona­ łość nie budziła zainteresow ania żw aw ych słuchaczy, nie n a podziw ianiu kunsztu poetyckiego przecie im zależało. R ozryw kow y c h a ra k te r nadany przytoczeniu stw arza zapotrzebow anie na inw encję. W ykonaw ca n a sta ­ w iony na baw ienie słuchacza czy na zdobycie powolności dziew czyny stara się o urozm aicenie znanych schem atów i środków poetyckich. Przy pomocy odm ienionych szczegółów może za każdym razem zająć słuchaczy czymś „im prow izow anym na poczekaniu” i na u żytek tej w łaśnie nie­ pow tarzalnej sytuacji. W ynik — k u lt pieśni pasterskiej jako dużej rangi dzieła sztuki, tak znam ienny dla sielanki staropolskiej, u stąp ił w cień. Przytoczenie zwykle tow arzyszy zdarzeniu, stanow i jego in teg raln ą część, trak tow an ą rów norzędnie z innym i. Samo zresztą opiera się n a przed sta­ w ianiu zdarzeń. Wielość poświęconego m u m iejsca nie przeczy zatem podkreślaniu tego, że bohaterow ie przede w szystkim działają: jest ono form ą zabaw y lub jej składnikiem , a co w ażniejsze — upodobania w yko­ nawców w interesu jącym nas zakresie nie różnią się zasadniczo od n a r- ratorskich. Pozw ala to na odnoszenie w szystkich dalszych spostrzeżeń do obydw u planów om aw ianych w ierszy.

W róćmy do pierw szej z dw u w ym ienionych dziedzin, do miłości, któ­ rej upraw ianiu oddają się bohaterow ie ze szczególną lubością. O dziwo, przeżyć m iłosnych praw ie nie ma, zniknęło zapotrzebow anie na au torefe- raty psychologiczne, w ażne są działania — pośredni w yraz stanów w e­ w nętrznych. Byw a tak, że osoba zaangażow ana w ogóle nie zna przyczyny swego dziwnego zachow ania. Mimo to w iedziona in sty n k tem ze w szyst­ kich sił dąży do osiągnięcia celu, jak im jest zbliżenie m iłosne (np. Walka Kloi z Zefirem. Sielanka X , M irtyl i Lucyna). T riu m f miłości uspraw iedli­ w ia posłużenie się każdym środkiem (Fauny, Kloe i Alexis, Safo), nie m a przeciwności, które b yłyby zdolne odwieść b o h atera od działania w jej

(6)

imię, n aw et gdyby narażał się na śm ierć (W iesław, Zakład). Jakże daleko stąd do sielanki senty m entaln ej !

Biologiczne zafascynow anie ciałem, pokazanie miłości jako instynktu, którego narzędziem są zmysły, spraw ia, iż w szechw ładne m oralizowanie i ety k a okazały się zbędnym balastem , k tó ry nie w yw iera żadnego w pły­ w u na postępow anie bohaterów 12. Śmiałość erotyki u Reklewskiego niech potw ierdzi b ra k cytató w z n ajbardziej drastycznych w ierszy, jakim i są Walka Kloi z Z e fir e m (szczególnie sielanki III i XV) oraz Kloe i Alexis. Życie bieżącą chwilą, i to życie intensyw nie korzystające z jej uroków, nie dopuszcza też refleksji, nie ceni rozw ażań i uogólnień na tem at losu człowieka, zwłaszcza zakochanego.

Zm ysłow e ujęcie miłości nie pozw ala na w idzenie jej jako pewnego określonego sta n u uczuć, sprzeciw ia się też w szelkiem u dystansow i w układzie: b o h a te r —< jego przeżycia. K ochanków obserw ujem y zawsze, kiedy zaangażow anie jest dla nich teraźniejszością. Reakcje, radosne i roz- paczne n a rów ni, m ają całą gw ałtow ność czegoś dziejącego się aktualnie. Są spontaniczne, a nieraz jak b y pojaw iały się w brew bohaterow i, który sądził, że postąpi inaczej — ba, znając sytuację założył to sobie rozsądnie i w pełni świadom ie. P rzejaw ia się to w intonacyjnym rysun ku w ypo­ w iedzi. N asycona różnym i w yznacznikam i emocjonalności ujaw nia ona zaskoczenie, zm ieszanie czy nagłą radość bohaterów (Zakład, Dafnis 13). W arunki te znakom icie n ad ają się do tego, żeby pokazać w ahania w sfe­ rze em ocji podatnych na ak tu aln ie odbierane bodźce zew nętrzne (Dafnis, s. 14 a 17), żeby skupić się na drobnostkach, ulotnych i kapryśnie zmien­ nych, będących tylko m igaw kam i z tego, co w ogóle przeżyw ają bohate­ row ie (Obudzenie). T rudno im cokolw iek wiedzieć na pewno i przew i­ dzieć — n aw et spotkania są często dziełem przypadku, łącznie z tym pierw szym , od którego zależą narodziny miłości, kiedy indziej tenże przy­ padek staje n a przeszkodzie, niespodzianka krzyżuje plany (Cztery doby roku, s. 80— 81).

J a k się rzekło — upraw ian ie miłości stanow i m otor działania, treść życia. N iekiedy jed n a k w aru n k i nie pozw alają na to, choćby wówczas, gdy p a rtn e r tru d n i się w ojaczką lub chwilowo niełaskaw y. Napięcie psy­ chiczne rozładow uje się w ted y przez w pływ na w yobraźnię. Jej zadaniem jest stw orzenie iluzji chwilowo niedostępnej rzeczywistości. Im bardziej kon kretn a, niem al zm ysłowo dotykalna, a więc hojniej wyposażona w szczegóły iluzja, ty m lepsza. Nic dziwnego, że obrazy podsuw ane przez

12 P e w n e n o r m y , a le m o t y w o w a n e o b y c z a je m , o k r e śla ją m iło ś ć b o h a ter ó w lu d o ­ w y c h .

13 9 w y k r z y k n ie ń , 7 w ie lo k r o p k ó w , 4 p y ta n ia z g r o m a d z o n e w 20 k o ń c o w y c h w e r s e t a c h u tw o r u o d d a ją p o m ie s z a n ie D a fn is a n a w id o k z b liż a ją c e j s ię k o c h a n k i

(7)

w yobraźnię są budow ane w edług tak ich sam ych zasad, jak te realn ie ist­ niejące w planie św iata przedstaw ionego (Jolenta, s. 54 i 55).

Ale idąc tropem tego, co w skazuje na panow anie zmysłowości erotycz­ nej, w niektórych tekstach w ręcz dosadnie pik an tn ej, zaczynam y niepo­ strzeżenie w kraczać na inny teren. Prędko o rien tu jem y się, że gospodarz tego ogrodu miłości jest sensualistą z w y b oru i z upodobania. Rzeczyw i­ stości. dla której stanow i praw a, n adał taki kształt, aby m ożna ją było percypow ać zmysłami. Za jed en z przejaw ów m ożna uznać zasygnalizo­ w ane już przyznanie p ry m atu działaniu, i to energicznem u, k tó re stanow i uzew nętrzniony ekw iw alent przeżyć psychicznych. Tak, bo tu żeby w ie­ dzieć, poznać, trzeba o b s e r w o w a ć . Poznaw anie zm ysłow e zaś, spon­ taniczne i pełne aprobatyw nej zachłanności, żyje w ielością szczegółów. A także poprzestaje na tym , co znajd u je się w najbliższym k ręg u znanej codzienności.

Uważne pochylenie się nad rzeczyw istością jest m ożliw e tylko w ów ­ czas, kiedy odrzuci się persp ek ty w ę n a rzecz m aksym alnie dużego zbliże­ nia w czasie i w przestrzeni. Stąd kam eralność tego św iata i stąd częste posługiw anie się opow iadaniem unaoczniającym (np. Wiesław, Zakład, Po­ wrót do zdrowia, Walka Kłoi z Zefirem. Sielanka VI). N a rra to r i boha- terow ie-w ykonaw cy n astaw ieni na grom adzenie w rażeń, zafascynow ani swoim m ałym św iatkiem , k tó ry znajd uje się niejako w zasięgu ręki, z upodobaniem śledzą pojedyncze gesty, poruszenia, zm iany n astro ju . Jakżeż dobrze m ożna się w nim czuć obserw ując refleksy św iatła rzucane przez łuczywo na m igające w tańcu pary, w śród krzesania w podków ki, brzęku kółek u krakow skiego pasa, w oni kw iatów , przy pysznym w inie, które jest radosnym napojem bogów, podglądając rozw ijający się pączek róży... A mówi się o takich subtelnościach, jak zm iana natężenia b arw i zapachów.

Efektem tego zabiegu jest w idok na ulotne chw ile i na fra g m en ty zda­ rzeń (np. Szukanie, Pierwsze tłoczenie wina), któ ry ch całość jest ledw o zarysow ana lub też wcale nieznana. O bserw ator zaabsorbow any urokam i tego, co widzi, zupełnie nie odczuwa po trzeby szerszego oddechu. K am e- ralizacja przedstaw ień zostaje pogłębiona przez dużą liczbę zdrobnień. Oznaczają one, że sm akow aniu ponęt św iata tow arzyszy jego rokokow a pieściwość (np. Odgrażanie, Walka Kloi z Zefirem) m im o całej żywioło­ wości bohaterów i krzepy, jak ą się cieszą.

Dzięki takiej zasadzie konstrukcji m ożliw e jest śledzenie poszczegól­ nych czynności w ykonyw anych przez ludzi, k tóre składają się na jak ieś zamierzone przez nich działanie (np. Cztery doby roku, s. 75). Czynności te i zachow ania m ają zawsze m otyw ację w ew n ętrzn ą (np. uzasadnienie przeniesienia tańców na środek wsi w Krakowiakach, s. 100), stanow ią

(8)

pew ne ciągi uzależnione w zajem nie od siebie, a nie są zgrom adzone tylko jako luźne w yliczenie, ilu stru jące jakąś ogólną tezę nadrzędną. Dokład­ ność obserw acji jest tak duża, że w idzi się także to, co tow arzyszy głów­ nej akcji. Drobiazgi m ają bow iem często w ażną rolę do spełnienia — one w łaśnie, a nie w yznanie słowne, skład ają się na m owę uczuć (np. odpę­ dzanie śpiew ającego słow ika z obaw y o spokojny sen utrudzonego m i­ łością kochanka w Obudzeniu czy w zajem na dbałość bohaterów Górali o zaspokojenie swoich codziennych potrzeb). Szczególną rolę odgryw ają liczne i coraz inne m otyw y plenerow e. P rzyroda byw a nie tylko tłem (iSafo), ale coraz częściej w sp ó łpartn erem człowieka, b y tu je w utworze „re a ln ie ”, nie jako sen ty m en taln y znak stan u psychicznego czy budulec środków poetyckich u .

D okładność spojrzenia m a jeszcze tę zaletę, że indyw idualizuje sy­ tu acje i postaci bohaterów om aw ianych w ierszy niezależnie od konwencji g atunkow ej, z jak ą są zw iązane (np. Walka Kloi z Zefirem. Sielanka III, s. 123; zakończenie Safo). W tych, k tó re określa się jako ludowe, przeja­ w ia się w łaściw ie regionalizm , znacznie m niej przecież ogólnikowy, zorien­ tow any geograficznie i historycznie. Nie jest też przypadkow e podkreśle­ nie niezw ykłości, niecodzienności w arunków , w jakich pewnego dnia znalazł się b o h ater (np. W iesław , tu należałoby wspom nieć egzotykę pieśni o k rain ie w innic Erdó B anyi w Zachęceniu do tańca, Jakóba i Ra­ chel).

M ożna powiedzieć, iż szczegółowość w yw ołana nobilitacją sensualizm u przebiega przez w szystkie zaprezentow ane w zbiorku konwencje, jest czynnikiem rozsadzającym je od w ew n ątrz i wrogiem u tarty ch ścieżek języ k a poetyckiego. Nie pozw ala n a posługiw anie się abstraktam i, ale prow adzi w k ieru n k u ujednostkow ienia obiektów obserw acji. Zbanalizo- w ane m otyw y zostają odnow ione przez odjęcie im jedynie funkcji ozdob­ ników (np. m iesiąc w Szukaniu) albo przez anegdotyczne ujęcie, czyli rozbudow anie w histo ry jk i z życia bohaterów (Odgrażanie, Wzajemne w y ­ rzuty. Staś i Kasia). Zm ysłow a percepcja rzeczywistości odcisnęła więc w yraźny ślad na każdej z przyw ołanych konw encji i każdą z nich prze­ kształciła tak, aby stała się narzędziem podatnym dla pokazania uroków m ini-rzeczyw istości, k tó ra była najbliższa sercu autora i którą um iał sm akow ać niem alże z tak im znaw stw em jak imć pan Rej z Nagłowic, choć innego rodzaju uciechy szczególnie sobie upodobał.

Dopuszczenie do głosu zmysłowości w tak im ja k u Reklewskiego w y­ 14 O z w ią z k u p e jz a ż u z k o n w e n c ja m i p o e ty c k im i p a trz np.: I. O p a c k i ,

J u liu sz S ło w a c k i. W s z ta m b u c h u M arii W o d z iń s k i e j, [W:] L ir y k a polska. I n t e r p r e ­ ta cje, K r a k ó w 1966, s. 137— 143 o ra z M. M a c i e j e w s k i , Od e r u d y c j i do poznania.

Z d z i e j ó w r o m a n t y c z n e j li r y k i o p is o w e j , „ R o c zn ik i H u m a n is ty c z n e ”, X I V (1966), z. 1, s. 11— 21.

(9)

m iarze staw ia au tora w rzędzie tych, którzy przyczynili się do nadw y­ rężenia fortyfikacji racjonalizm u, ale rów nocześnie nie pozw ala włączyć go bez reszty w szeregi sentym entalistów czy w ielbicieli m oralisty Gess- n e ra . Na ty m m ożna by zakończyć szkic o zespole zjaw isk, k tórym i tw ó r­

czość Reklewskiego różni się od najbliższego otoczenia literackiego. Ale to za mało, żeby oddać poecie spraw iedliw ość.

*

Spojrzenie na Pienia wiejskie — niew ątpliw ie mocno osadzone w ów­ czesnych konw encjach literackich oraz zw iązane z osiem nastow ieczną fryw olnością — z perspektyw y k ilk u n astu następ ny ch lat w skazuje, które z w ypunktow anych powyżej zjaw isk zapow iadały już nieśm iało no ­ w ą poetykę, i ujaw nia, że była to nie tylko podkreślana zw ykle ludo­ wość.

K iedy I. Opacki analizow ał S o n e ty k r y m s k ie (wyd. 1826), zw rócił u w a­ gę na w pisane w nie cechy „w stępującego” ro m a n ty z m u 15. Żeby poprze­ stać na w yliczeniu, są to: nieznajom ość otaczającego św iata, reakcje pod­ m iotu na jego doraźne sygnały, dom inacja elem entów naocznie danych, obecnych w zasięgu widzenia, konkretność p rzestrzen n a i czasowa obser­ wacji, sytuacyjne użycie języka, nieznajom ość w łasnej osobowości. W szel­ kie w ażkie popraw ki, jakie m usim y uw zględnić m ów iąc o ty ch dw u faktach literackich, nie w y starczają do przek reślenia narzucających się zbieżności. U m iejscaw iają one niektóre z w ym ienionych przez Opackiego cech „w stępującego” rom antyzm u w czasie, kiedy u jaw n ienie tego p rąd u należało jeszcze do przyszłości, a także odsłaniają jego pow iązania z tr a ­ dycją mimo rozw oju w innym kierunku. Jeśli zaś zestaw ienie R eklew ­ skiego z M ickiewiczem w yda się kom uś niedorzeczne, a co najm n iej śmieszne, w inien pam iętać, że h isto ria lite ra tu ry nie ocenia dokonań, tylko tro pi n arastanie procesów, zaś — jak pow iedział W yka — „D ro­ biazg literacki odsłania niekiedy pow iązania m iędzy kolejnym i okresam i litera tu ry dobitniej, aniżeli to czynią zasadnicze dzieła.”

W rażliwość Reklewskiego na to w e współczesności, co czerpiąc z m i­ nionych doświadczeń szło na spotkanie now ych czasów, w ystarczy chyba, żeby nie m usiał zakradać się chyłkiem do A rkadii poetów .

15 C z ł o w i e k w s o n e t a c h p r z e ł o m u (O s o n e t a c h M i c k e i w i c z a ) , [W :] Z p o l s k i c h s t u d i ó w s l a w i s t y c z n y c h . S e r i a 3. P r a c e n a V I M i ę d z y n a r o d o w y K o n g r e s S l a w i s t ó w w P r a d z e 1968, W a r sz a w a 1968, s. 121— 132.

Cytaty

Powiązane dokumenty