ZDZISŁAW KEM PF
D ATI VUS A ALLA TIV U S
T y tu ł obecnego a rty k u łu jest ogólnikow y i nie um ieszcza naszego problem u w obrębie danego języ k a czy ty p u języków . Robi więc w ra żenie zapowiedzi jakichś stw ierdzeń w skali językoznaw stw a ogólnego. Faktycznie jednak m im o próby teoretycznego postaw ienia tego p ro b le m u w ram ach ogólnoj ęzykow ych z m ożliwością zastosow ania stąd p ły nących k onkluzji do w ielu system ów —- za cel głów ny, k tó ry m i w tym szkicu przyśw ieca, uw ażam ośw ietlenie w pierw szym rzędzie dw u re la cji: daw ania i zbliżania w historycznej polszczyźnie.
M etoda, jak ą się w tej pracy posłużę, będzie odbiegać od ujęć takich problem ów w tra d y c y jn e j nauce, w pierw szym rzędzie od ujęć g ram a ty k i grecko-łacińskiej oraz polonistycznych. O pieram się tu bow iem na teorii przypadków L. H jelm sleva h tzn. n a jego p ry n cy p ie sem antycznej i lokalistycznej oceny tej k ateg o rii językow ej, k tó ra się nazyw a przypadkiem (îîtûoiç, casus, vibhakti), z uw zględnieniem rów nież teo rii Szweda A. N o re e n a 2, k tó ry z kolei czynnik sem an ty czn y po su n ął do granic ostatecznych, takich m ianowicie, gdy ten czynnik p rze staje już być g ram atycznym (w yróżnianie p rzy pom ocy środków językow ych), a staje się p ro d u k tem sp ekulacji logicznej. U N oreena stałe katego rie językow e w yrażające stosunki w p rze strz e n i za pom ocą końców ek, p rzy - imków, spójników lu b n aw et założeń n azyw ają się sta tu sam i w odróż nieniu od tra d y c y jn y c h przypadków form alnych, k tó re on nazw ał k a- susem. K oncepcja rep rezentow an a w obecnym a rty k u le je s t rów nież se m antyczna, lecz różni się zarów no od H jelm sleva, jak i N oreena. Po dobnie jak H jelm slev zgadzam y się n a fak t, że k a te g o ria językow a zw ana przypadkiem może być w y rażan a zarów no końców ką fle k sy jn ą (czyn nik morfologiczny), jak i szykiem (czynnik syntaktyczny). To drugie
1 L a catégorie des cas, U n iv ersitetsfo rla g et i A arhus, tom I „A cta J u tla n d i- ca”, VII 1, A arhus 1935, tom II „A cta J u tla n d ica ”, IX 2, K op en h aga 1937.
2 V â r t sp r â k [Nasza m o w a ], n y s v e n s k g r a m m a t i k i u tf o rlig f r a m sta lln in g , Lund, w yd an ie ciągłe w 7 tom ach. W ażny jest dla nas tom V § U , 27, 30, 34— 43.
ustęp stw o p rz y ją ł H jelm slev za W. W u n d te m 3. Poniew aż jednak od A. F. B ernh ardieg o 4 wiadomo, że relacje p rzestrzen n e prócz końcówek flek sy jn y ch w y ra ż ają się rów nież przyim kam i, w ciągam y także ten czyn nik do definicji przypadka. K ry te riu m to p rzy ją ł rów nież Noreen. Kon cepcja nasza je s t więc p ew nym rozszerzeniem ujęć obu w spom nianych językoznaw ców w ty m sensie, że za przypadek albo statu s, jak chce N oreen) u zn a je m y tylk o ta k i czynnik, k tó ry jest gram atyczny, tzn. nie może być jed ynie k ateg o rią w yodrębnioną logicznie, lecz musi m ieć uzew n ętrzn ien ie w języku, stw arzając w nim różnicę form alną. Oczywiście że form ę językow ą m usim y przy takiej koncepcji pojmować szeroko. F o rm ą nie będzie więc tylk o m om ent ściśle m orfologiczny, tzn. w e w n ętrzn y zespół czynników tw orzenia w yrazów (rdzeń, tem at, k o ń cówka, sufiks, prefiks, infiks, apofonia), lecz nazw iem y form ą także zja w iska zew nętrzn e, m iędzyw yrazow e, jak stosunek w yrazów do siebie, czyli szyk stw arzający relacje przypadkow e w językach tzw. pozycyj nych, np. w chińszczyźnie. Dalej form am i będą zespoły z elem entam i p repo zy cy jn ym i, ja k w w ielu językach indoeuropejskich (które tu prze w ażnie noszą nazw ę przyim ków ), lub z podobnym i elem entam i postpo- zycyjnym i, k tó re w szeregu języków , np. w japońskim , stanow ią zasad niczy czynnik tw o rzen ia rela cji przypadkow ych. J e st to o ty le słuszne, że w p ersp e k ty w ie h istorycznej nie m a w yraźnej granicy m iędzy koń ców ką p rzy pad k ow ą a postpozycją, poniew aż w edług w ielu teorii koń cówki pow stały z p rz y ra sta n ia b y ły ch luźnych zrazu elem entów rela- cy jn y ch do tem atów .
N atom iast W ażnym w ym ogiem z p u n k tu w idzenia językoznawczego dla popraw n ej teorii p rzy p a d k a je s t um ieszczanie tej teorii na płasz czyźnie języka, a nie ty lk o logiki. W ty m w zględzie N oreen, k tó ry dla współczesnego języ k a szw edzkiego w yodrębnia ok. 70 statusów (przy padków ) przeholow ał w swej teo rii n a korzyść logiki ż uszczerbkiem dla p e rsp e k ty w y ściśle g ram aty czn ej. P o pełnilibyśm y ten sam błąd, gdy by śm y np. dla języków indoeuropejskich oraz dla historycznej pol szczyzny p rzy ję li istnienie relacji socjatiw u (np. m ąż z żoną, pierw ot nie bezprzyim kow o *mgź'b zenoię) oraz a ttrib u tiw u (człowiek z wąsem). Różnica — n iew ątp liw ie logiczna — polegałaby tu na tym , że sociati- vus oznaczałby relację tow arzyszącego desyg natu żywotnego, a ttrib u - tiv u s zaś obecność takiegoż d esy g n atu nieożywionego. Tym czasem w żad nym jęz y k u in doeuropejskim nie w y tw orzy ła się nigdy relew ancja for m aln a m iędzy rela cją przed m io tu dodatkow ego ożywionego a nieoży wionego, czyli różnica m iędzy socjatiw em a a ttrib u tiw em jest tylko w
y-3 V ö lk e rp s y c h o lo g ie , Die Spra ch e, L ipsk 19123, tom II, s. 60 nn.
m ysłem logika, nie m ającym odzw ierciedlenia w języku. S em an tyczn y sociativus i a ttrib u tiv u s, zw ane łącznie k o m itatiw em w językoznaw stw ie ugro-fińskim , były w języku p rain d o euro pejskim w y rażane przez fo r m alny in stru m en talis (sanskryckie: pitä p utrena (ojciec z synem*), póź niej przez szereg przyim ków k o m itaty w n y ch (sanskr. saha, germ . med., łac. cum, słow. s t ) , nigdy zaś m iędzy sobą nie w y tw o rzy ły różnicy fo r m alnej. N iesłusznie więc N oreen w ydziela w języ k u szw edzkim socia tivus w yrażający „tow arzystw o ” (sällskap), np. k u n g Ring m e d sin drottning <król Ring ze swą królową*, i a ttrib u tiv u s oznaczający p rze d m iotowy dodatek (bihang), np. en gubbe m e d darrande händer (starzec z drżącym i rękoma*, skoro przecież oba stosunki w y ra ż ają się ty m sa m ym przyim kiem m e d i nie m ogą wobec tego tw orzyć różnicy na płasz czyźnie językow ej, lecz ty lk o logicznej.
W obecnym a rty k u le p rzy jęliśm y k ilk a term in ó w H jelm sleva. Tak więc w zgodzie z jego teo rią rozróżniam y w przy p ad k ach tzw. w y m iary (dimensions). H jelm slev p rz y ją ł 3 w ym iary: 1. k ieru n e k (direction), 2. intym ność (intim ité), 3. obiektyw ność-subiektyw ność. T erm in y te u ję te są u niego w opozycje logiczne. Tak więc k ieru n e k m a 2 bieguny: plus i m inus oraz zero. P lus to k ieru n e k do przedm io tu uw agi języ ko wej, m inus to k ieru n ek od tego p rzedm iotu, zero zaś to b rak ruchu, czyli spoczynek (repos). Tak więc p rzy lokalizacji, np. w e w n ątrz p rze d m iotu, plus k ieru n k u będzie się przedstaw iać jako tzw. illativ u s (np. pol skie wejść w wodę), m inus jako tzw. elativ u s (np. w y jś ć z wody), zero zaś jako inessivus (np. stać w wodzie). W iększość przypadków tzw . lokal nych układa się w system ty ch w łaśnie 3 postaci k ieru n k u . D rugim w y m iarem H jelm sleva je s t tzw. intym ność (intim ité), czyli stopień bliskości przedm iotu A wobec p rzedm iotu B. Może on się p rzed staw iać ogólnie jako koheren cja lu b jej b rak , a szczegółowo jak o inherencja, czyli tk w ie nie we w n ętrzu (np. fu nkcja p rzyim k a w w układzie w wodzie), a d h e re n - cja, czyli przyległość, np. na stole, albo jako ich brak, tzn. inkohe rencja (nieprzyległość), np. nad stołem. My byśm y b y li skłonni obok ścisłej intym ności, czyli stopnia zbliżania, uznać jeszcze lokalizację, tzn. różne ty p y um iejscow ień przedm iotu A wobec p rzed m iotu B, np. w, na, przed, za, nad, pod, między, około (prasłow iańskie *o). W y stęp u ją one W bardzo w ielu językach i sk ład ają się n a czynnik im m an e n tn y lu d z kiego m yślenia językowego, więc tego, co H jelm slev nazyw ał „ P lato ń ską ideą p rzy p a d k a ” 5.
W reszcie trzecim w ym iarem H jelm sleva je st obiekty w no ść-subiek tywność. P rzy padk i su biek tyw n e to te, k tó re są rzu to w an e przez um y - słowpść ludzką, obiektyw ne zaś te, k tó re są w olne od tego p iętn a i
od-5 Op. cit., t. I, s. 86.
<y . , ■ '• ' . .A - % 'i ö \
rtKilicHiepcs Jr.
zw ierciedlają rea ln y pozaludzki porządek św iata. N iestety, ta ostatnia k ateg o ria w y stęp u je, zdaniem uczonego duńskiego, tylko w bardzo nie w ielu relacjach przypadkow ych. H jelm slev m ianow icie za subiektyw ne uw aża ty lk o fu n k cje przyim ków przed i za, inne za obiektyw ne. H jelm s lev w aży się n aw et bronić, tw ierdzenia, że zw rot ,,je suis sous 1’a rb re ” jest ta k samo obiektyw ny, jak „il est sous 1’a rb re ”, bo „l’individu pen san t p e u t lui-m êm e ê tre l’ob jet de sa p ro p re pensée. Dans ce cas com plexe l ’individu p e n san t est scindé en d eux personnes: il est à la fois a c te u r et sp e c ta te u r” 6. Chodzi tu o to H jelm slevow i, że gdy widz obróci się plecam i, to w te d y za zm ieni się w przed, a w stosunku do góry i dołu w idz nie może takiej zm iany spowodować: „le choix en tre au-dessus et au-dessous n ’est pas d éterm in é p a r la place occupée par le sp e c ta te u r et en reste in d ép e n d a n t”. W naszej pracy obecnej ten p u n k t w idzenia je st bardzo w ażny, bo subiektyw izm sta ra m y się spo strzec w łaśnie w datiw ie. B ardzo typow ym i przekonującym p rzy k ła dem sub iektyw izm u w k atego riach przypadkow ych może być angielski tzw . „sask i” dopełniacz z końców ką - ’s (jedyny dziś rem an en t fleksji przypadkow ej) stosow any ty lko u desygnatów osobowych: a gentelm an’s stick. Podobne zjaw isko w y stę p u je w języ k u hiszpańskim , w k tó ry m p rzy akuzatiw ie prepozycja a w yraża osobowość (he visto a mi padre (w idziałem m ego ojca)), zaś b rak jej w y raża rodzaj nieosobow y (he visto la ciudad (w idziałem miasto)). C h arak tery sty czn e p rzy k ład y rodzaju ży w otnego, osobowego, a n a w e t godnościowego (końcówka -owie) w pol- szczyźnie. stanow ią dalsze w ym ow ne dow ody działania czynnika subiek tyw nego w języku, a zwłaszcza w e flek sji z w yraźnym rzutow aniem na k ateg o rię przypadków .
A llativus, będący zasadniczym przedm iotem naszej uw agi w obec ny m a rty k u le, je s t rela cją zbliżania, np. podejść do okna. T erm in ten nie jest zb yt często stosow any przez indoeuropeistów , używ ają go n ato m iast k om p araty ści u g ro -fiń s c y 7, bo języ k i tej g ru p y w ykształciły go jako osobny p rzy p ad ek także w sensie form alnym . Tak więc w języku w ęgierskim określa go m orfem -hoz, -hez, -hôz (z uw zględnieniem h a r m onii sam ogłoskow ej), np. T ć r je n on az asztalhoz v issza és irja (Niech P a n i pow róci do stołu i napisze*8. Po fińsku przypadek ten posiada osob
9 Ibidem , s. 133.
7 Por. : B. C o l l i n d e r , C o m p a r a t iv e G r a m m a r of the Urali* Languages, U p p sala 1960, § 736—743; PpaMMaruxa tfmncKOzo aawKa, M oskw a — L eningrad 1958, pod red. S ierieb rien n ik o w a i Kerta, §53, 58, 66; L. H a k u l i n e n , S u o m en kielen
ra k e n n e ja keh itys, H elsin k i 1941, w przek ład zie ros. Pa3euTue u e rp yteryp a cfiuncKOzo
ftsbiKa, M oskw a 1953, t. I, s. 89 nn.
8 M. J ó k a i , A k o s z iv u e m b e r fiai, (S yn ow ie człow ieka o k am iennym sercu), Szép irod alm i k on yvk iad ó, B u dapeszt 1966, s. 14.
ną końcówkę, choć jest sem antycznie zm ieszany z datiw em , m ianow icie form ant -Ile i jest jed n ym z 15 p rzy p adk ó w tego języka, n azyw ając się allatiivi albo ulkotulento.
P rzy stęp u jąc po ty ch w stęp ny ch uw agach do m e ritu m naszego p ro blem u zapowiedzianego w ty tu le, m usim y stw ierdzić, że nie m a m iędzy datiw em a allatiw em żadnej różnicy, gdy n a oba te p rzy p a d k i p a trz y m y z p u n k tu w idzenia k ieru n k u oraz intym ności. W aspekcie p ie rw szym oba p rzypad k i w y ra ż ają m ianow icie plus k ieru n k u , czyli zbliża nie. Z p u n k tu zaś w idzenia intym ności (bliskości zw iązku p rz e strz e n nego) jest to zespolenie dość luźne. Luźność ta jest niew ątpliw ie niekiedy większa niż przy narzęd niku oraz biern ik u, bo je s t pom niejszona przez fakt, że m iędzy obu przedm iotam i z n a jd u je się dystans. Co p raw d a na ten dystans w pływ a też jakość czasow nika wiążącego w rela cji oba przedm ioty. Czasownik m ianow icie może niekiedy w y rażać nieokreślony dystans, oczywiście w o rien tacji bliskościow ej, np. p rzy średniow iecz nym allaty w n y m przyb liżyć (się), por. ż y w o t m ój p iek łu sie p rzyb liży ł Ppuł. 348, a może też p rzy tej sam ej k o n stru k c ji a llaty w n ej w yrazić intym ność aż do granic przyległości (styczności), np. p rzy zw rotach: przylnęła jest kość m ięsu m e m u Pfl. 101, 6, przyrzeszen i opoce, sędzi jich ( = przyw iązani do skały) Pfl. 140, 7. Biorąc to więc pod uw agę stajem y przed tru d n y m problem em : otóż d ativ u s i alla tiv u s nie różnią się niczym z p u n k tu w idzenia k ieru n k u , jak i z p u n k tu w idzenia in ty m ności, czyli brak m iędzy nim i językow ej odrębności. W niosek stąd pow i nien być taki, że nie pow inniśm y rozgraniczać ty ch dw u relacji, lecz uznać je za jedną. K tó rą więc relację pow inniśm y zlikw idow ać w teo rii jako luksus i b alast gram atyki: d ativ u s czy allativus? W trak cie d al szych rozw ażań dojdziem y jed n a k do w niosku, że zarów no dativ us, jak i allativus istnieją jako odrębne form acje, rozróżniane zarów no m orfo logicznie, jak i sem antycznie. Oczywiście, różnice te zachodzą w h isto rycznej polszczyźnie i stanow ią n aw et obraz p asjo n u ją cy swą w ym ow ą. R elew ancja tak a nie m usi jed n ak zachodzić w e w szystkich językach. Istn ieją więc języki, w k tó ry ch dativ u s i allativ u s nie są odróżniane żadnym środkiem gram atycznym .
H jelm slev zwrócił w swej pracy uw agę, że język fiński nie posiada czystego d atiw u (datif pur), a fu nk cje d aty w ne ro zk ład ają się tu na allatiw i illatiw . Nazw ał on tak ą sy tu ację przypadkow ą „przypadkam i m ieszanym i” (cas m ix te s )9. Znaczy to więc, że te sy tu acje składniow e, k tóre w językach posiadających fo rm aln y dativus są w y rażan e ty m w łaśnie przypadkiem , w języ k u fińskim są w y rażane przez allatiw . Zw róćm y się do p rzykładów w łasnych, nie czerpanych od H jelm sleva.
K ońców ka fiń sk a -Ile je st jed y n y m środkiem m orfologicznym stosow a n y m zarów no w tedy, gdy czasow nik w y raża fu n kcje d atyw ne (dawania), ja k i w tedy, gdy są to sem antycznie fu n k cje zbliżania, czyli allatyw ne. F u n k c ja logicznie d a ty w n a b y łab y więc u tak ich czasow ników jak antaa <dawać*, ostaa (k u p ić) itp., a lla ty w n a zaś u takich, jak asettaa postawić*, ho u ku tella (przyciągnąć*, painaa (przycisnąć*, panna (przyłożyć* itp. Oto p rzy k ła d y św iadczące o m orfologicznej tożsam ości obu tych relacji: A n taa k irja poikalle (dać książkę chłopcu*, gdy jest sem antyczny datiw (poika (chłopiec*) oraz: painaa ka d et sydamelle (przycisnąć rękę do ser ca*, gdy je s t tu sem an tyczn y a lla tiw (sydan (serce*, tem at sydamen). Osobiście sądzę, że taje m n ic a różnicy m iędzy datiw em i allatiw em spoczyw a w H jelm slevow skiej trzeciej dym ensji przypadków 1, m iano wicie w subiektyw ności-obiektyw ności. J e st to czynnik, n a k tó ry naw et sam H jelm slev nie zw rócił w ty m w y p ad k u uwagi. Chodzi o to, że przedm iot czasow nika rządzącego datiw em je s t zasadniczo osobą, rza dziej zw ierzęciem , a ty lk o w sy tu acjach m etonim icznych byw a rzeczą. Czynność d aty w n y c h u kładów m a więc c h a ra k te r subiektyw ny. P o d sta w ow y czasow nik d a ty w n y w ielu języków (dawać* (praindoeuropejskie *do-) w ym aga po sobie dopełnienia dalszego ożywionego. A llativus n a tom iast je s t obojętny z p u n k tu w idzenia tego trzeciego w ym iaru H jelm s- Ieva. D la p rzyk ład u: typow e czasow niki allatyw ne, takie jak (przybliżać*, (przywiązywać*, (lgnąć* itp. w w ielu językach nie w ym agają po sobie dopełnień ożyw ionych, np. obok dopełnienia ożywionego w przypusz czalnym średniow iecznym : Jan p rzy b liży ł się Piotru norm alne i częste są sy tu a c je z dopełnieniem nieożyw ionym , np. ż y w o t m ój piekłu się p r zyb liży ł Ppu ł. 348.
Obecnie należałoby ustalić zasób głów nych czasowników, k tó re sto su ją po sobie zw iązek rząd u z d atiw em oraz takich, po k tó ry ch n astę p u je allatiw . P odzielm y je n a 3 głów ne grupy: 1. v erb a dandi, 2. verba com m unicandi et dicendi, 3. v e rb a eundi et approxim andi. Do g ru py 1. (słowa daw ania) zaliczym y tak ie jak: (dawać*, <darować>, (ofiarować*, (pożyczać*, (wręczać*, (płacić*, (kupować komu*, (sprzedawać*, (pokazy wać*, (posyłać*, (być winnym* (debere) itp. Do tej g ru p y należy też m e- tonim icznie zaliczyć słow a skłonności duchow ych (verba credendi etc.): (wierzyć*, (ufać*, (sprzeciwiać się*, (grozić*, (przebaczać*, (podobać się*, (ukazać się*, (gniewać się*, (zazdrościć* i podobne. W tej rów nież grupie zm ieściłbym ju ż przez an ty czn ą g ram a ty k ę w yróżnione czasow niki ko rzyści i niekorzyści (verba com m odi et incommodi), jak: (kłaniać się*, (służyć*, (szkodzić*, (pomagać*, (pozwalać*, (uczyć* (w skali staropolskiej i slaw istycznej, por. yunTBca pyccKOMy H3biKy), (przysięgać*, (życzyć*, (być posłusznym* itp. Do g ru p y 2. (słowa kom unikow ania, w pierw szym
rzędzie v erba dicendi) zaliczyłbym tak ie jak: 'mówić*, 'rzec*, 'pow ie dzieć*, 'opowiadać*, 'pisać komu* (dziś też: do kogo), rosyjskie 'tele fo n o wać komu*: h no3Bomo no^pyre, 'spow iadać się*, 'm odlić się* (staropol skie), 'odpowiadać*, 'obiecywać*, 'radzić*, 'rozkazywać*, 'żalić się*, 'bło gosławić*, 'dziękować* i podobne. G ru p a 3. zaw iera v e rb a eundi, czyli słow a chodu, oraz v e rb a approxim andi, czyli czasow niki zbliżania. Do pierw szej podgrupy zaliczym y więc takie słowa, jak: 'iść*, 'przychodzić*, 'przybywać*, 'jechać*, 'zbliżać się*, 'przylatyw ać*, 'przypływać* i podobne, do drugiej zaś takie jak: 'przylgnąć*, 'p rzysun ąć (się)*, 'przystać*, 'p rz y róść*, 'przybić*, 'przywyknąć* i szereg specjalnych, jak: 'przycumować*, 'przykleić*, 'przykręcić*, 'przylutować*, 'przym urować*, 'przyśrubować* itp. Z najdą się też elem enty pogranicza, np. 'przynosić* to słowo z po granicza g ru p y 1. i 3.
W ty m stanie rzeczy klasy fik acja poszczególnych czasow ników jako posługujących się rządem d aty w n y m z jed nej stro n y , á alla ty w n y m z drugiej nie będzie tru d n a , jeśli chodzi o g ru p ę 1. i 3. Tak więc słow a daw ania (verba dandi) to czasow niki datyw ne, słow a zaś chodu i zbli żania (verba eundi i approxim andi) to allatyw ne. T ru d n y je s t w p ra w dzie problem logicznego zaliczenia do kateg o rii d aty w n ej albo alla tyw ne j w yrazów pośredniej 2. g ru p y (słowa k om un ikacji i m ów ie nia). S p raw a sprow adza się po p ro stu do zw ykłego pytan ia, czy m ów ie nie jest daw aniem czy zbliżaniem . Ta tru d n o ść w zaliczaniu słów m ó w ienia i kom unik acji do dwóch g ram atyczn y ch k ateg o rii d a tiw u i alla- tiw u pow oduje też oczywiście szereg w ahań w różnych językach. Także w pew nej fazie daw nej polszczyzny, gdy bezprzyim kow y celow nik po czął się ustalać dla v e rb a dandi (dał je ś m bratu), a prasłow iańsk i p rzy - im ek *7c-fc» począł obsługiwać bliższe p rzed m io ty jako znak allaty w n y (przyszedł je ś m k u bratu), to p rzy słow ach m ów ienia pow stało w ahanie i w użyciu pojaw iły się obie sk ładnie (rzekł je ś m bratu oraz r zek ł jeśm k u bratu). Ten stan w ah ania trw a do dziś.
W archaicznych językach g ru p y indoeuropejskiej nie było różnicy m orfologicznej m iędzy sem antyczną rela cją daw ania i zbliżania, czyli fo r m alny dativus był w łaściw ie allatiw em . Dowody takiego sta n u rzeczy składają sa n sk ry t i litew szczyzna. Tak więc w języku staro in d y jsk in i funkcje daw ania w yrażane są fo rm aln ym datiw em , fu n k cje zaś zbliża nia bądź datiw em , bądź akuzatiw em . Można więc powiedzieć, że sem an tyczny allatiw jest jeszcze rozdzielony m iędzy dw ie składnie o różnym stopniu intym ności. M niejsza intym ność b y ła niew ątpliw ie p ierw o tnie w yrażana form alnym datiw em : sah nagardya gacchati 'on idzie „m ia stu ”* ( = 'do miasta*), w iększy zaś stopień intym ności był oznaczany fo r m alnym akuzatiw em : sah nagaram gacchati 'on idzie „m iasto ”*. P o rów
n a jm y zresztą w ty m w zględzie łacińskie: R om am profectus est albo greckie oupavàv iv.t¡ . P rz y k ła d y z tekstów sanskryckich: Rajapuruęo v it ta m Upabhuktadhanàya samarpayâmàsa 'u rzędnik króla* (dosłownie: 'człow iek kró lew sk i1) dał pieniądze U p ab h u k tad h an ie1 P a ñ c a ta n tra 178 (jest tu celow nik z końców ką -âya od im ienia w łasnego U pabhuktadha- nah), K jo to m aya grhadevatàbhyo balih 'złożyłem ofiarę bóstw om do
mowym* M rcch ak atik a I, 21 (dat. p lu r. z końców ką -bhyah od grha- devatà 'bóstw o dom ow e1, D evebhyah prânjalir bh ü tvà 'złożywszy ukłon bogom 1 (chodzi tu o ukłon złożonym i dłońm i zw any añjali) M ahâbha- rata, N ala 5, 16. N atom iast sem antycznie allaty w n ą konstrirkcję ozna czającą zbliżanie m ielibyśm y %w n astęp u jący ch przykładach: Vanâya gaccha 'idź do lasu!1 R aghuvam sa 12, 7 (vana 'las1, tu celow nikow a koń ców ka -âya), K u su m a p u râ y a Karabhakam preąayami 'poślę K arabhakę do P a ta lip u tra 1 M u d rarák sasa II (K u sum apura '„M iasto K w iatów ”1 = Pataliputra, tu z celow nikiem ). Na uw agę zasługuje też gru p a cza sowników, k tó re z sem antycznego p u n k tu w idzenia stanęły n a pograni czu datyw ności i allatyw ności, m ianow icie słowa przynoszenia i rzuca nia. Zw łaszcza 'rzucać kom uś1, a nie 'rzucać na kogoś1 lub 'rzucać w kogoś1, jest specyfiką składniow ą tego języka. Por. Pràsân sülàn parasvadhân ciksipuh param kruddhâ R àm âya rajanicaráh 'włócznie rożny, to po ry bojow e rzucali n ieu stan n ie (ciksipuh intensivum ) na Ramę R akszasow ie („L u n aty c y ”)1 R âm ayâpa 3, 25, 27. K onkludując można stw ierdzić, że w języ k u staro in d y jsk im nie było form alnego oddzielenia sy tu acji sem antycznie d atyw n y ch od allatyw nych, czyli że język ten stał n a poziom ie jed y n ie allatiw u.
W języ k u litew skim sy tu a c ja jest dość zbliżona do indyjskiej. F or m aln y d a tiv u s p a n u je tu p rzy słow ach daw ania i w grupie sem antycznie pośredn iej słów kom unikacji. Je d y n ie składnia d atiw u przy słowach chodu i zbliżania w ykazu je osłabienie, bo składnia ty p u staropolskiego idzie tobie jest rzad k a i robi w rażenie archaicznej. Z ajm ijm y się n a j p ierw czasow nikam i daw ania. Otóż fo rm alny m datiw em rządzą cza sow niki duoti 'd aw ać1, dovanoti 'podarow ać1, siysti 'posłać1 i podobne: T è v u i jis duoda p rag y ve n im q 'on daje ojcu u trz y m an ie 1, Jdavè vilkui avis ganyti 'dano w ilkow i paść owce1 (folki.), Iśduoti kareiviams drabu- zius 'w ydać żołnierzom odzienie (m u nd ury )1. P rz y pośredniej g ru pie słów daw ania i kom unikow ania, podobnie jak w sanskrycie i po słow iańsku, p a n u je składn ia bezprzyim kow ego celow nika. Chodzi o ta kie w yrazy, jak kalbéti 'm ów ić1, sakyti 'pow iedzieć1, śaukti 'w ołać1 i inne. Przykładow o: Jis m u m s visas naujienas pasałeś 'on nam w szystkie no w in y opow iedział1. P rz y czasow niku 'w ołać1 użycie przyim ka na lub do
jest po polsku nowsze. Po staro p o lsk u panow ał tu celow nik: Bogu m e m u wolał jeśm Pfl. 17, 7, podobnie więc rów nież po litew sku, np. u E. F raenkla 10 p radie je szaukti pakalnie sto w in tim s (zaczął wołać do sto ją cych u stóp góry*. N atom iast p rzy czasow nikach chodu (verba eundi) jest dziś częściej stosow ana składnia przyim ków prie, j: Bitès i darbą eina (pszczoły idą (lecą) do pracy*, Jis prisiartino prie manęs (on się zbliżył do mnie*. Niem niej starszy język m iał tu składnię bezprzyim kow ego celownika, o czym w spom ina F raenkel: V ënq n a k ti atejo j e m ta mergina (pew nej nocy przyszła do niego ta dziewczyna* ( = (przyszła jemu*). F raenkel to nazyw a „sy m p ath etisch er D a tiv ” i c y tu je tak ie fo rm y ze starszego języka, np. u M azvydasa 23, 35: Piktas dienas m u m s ateia (zły dzień „nam ” przyszedł*. P odaje także p rzy k ła d y gw arow e, np. A t e ju kalemą wyriausiui ait ant kapu (przyszła kolej „ n a jstarsze m u ” iść na grób1. N atom iast czasow niki zbliżania zastąpiły ju ż dziś p ierw o tn ą sk ła d nię bezprzyim kow ego celow nika przez związki z p rzyim kiem prie (ku, do*: Sniegas limpa prie koją (śnieg się lepi do nóg*. Są jed n a k ślady, że dawniej był tu sam celow nik, sy tu a c ja więc litew ska w ty m względzie przypom ina u kład y staropolskie porów nane z now opolskim i, np. Bicz nie przyb liży się stanowi tw e m u P puł. 367 wobec ew entualnego dzi siejszego: Bicz nie przybliży się do na m iotu twego. R esztki celow nika allatyw nego przy v erb a appro x im and i m am y u tak ich czasow ników , jak p riklausyti (p r z y n a le ż e ć (etym ologia ściśle tak a i takaż składnia, jak u staropolskiego p rzysluszeć (należeć do*, por. k la u sy ti (słuchać*): T S R 11 Sąjungoje zem ès gelm ès priklauso valstybei, t. y. visai liaudziai (w ZSRR ziemia należy do państw a, tzn. do całego narodu*.
W języ ku prasłow iańskim allativ u s w fazie bezprzyim kow ej w y ra żany był dw om a ko n struk cjam i: d atiw em i lokatiw em . D aty w ne ko n struk cje z funk cją alla ty w n ą przyp o m inają staropolskie: rvcëte d~bsteri siônovë, se cësart, tvoi idett> tebê krot-vk-b Saw. 71, Mat. 21, 84 a. N a tom iast k o n stru k c ja lok aty w na jest bardzo ciekaw a, bo tu sy tu a c ja fo r m alnie statyczna (locativus) w y stęp u je w służbie sem antyczn ej fu n k cji kinetycznej (allativus). P rzyk ład ó w tak ich w języ k u starosłow iańskim jest wiele: K to prikosnę sę riza% moi% (k to dotknął s z a t’moich?* K. Mar., M arek 5, 30, Privęzasę svqtaago dçbë susë avorovë Supr. 18, 10, Prïlëpi sę edinom v oti> zitelu (przystał do jednego z mieszkańców* Saw. 53, a w fazie przyim kow ej fu n k cje te spełniał głów nie p rzy im ek fc-b. B ezprzyim kow y allativus, k tó ry niczym się nie różnił od datiw u,
10 S y n t a x d e r litauischen Kasus, „Tauta ir Ż odis” (N aród i S łow o), IV (1928) 126— 186; V (1928) 1— 169, §§ 97, 111.
11 TSR — [Sąjunga] Tarybu S o c ia lis tin i1! R espubliku (Z w iązek S o cjalistyczn ych R epublik Radzieckich).
panow ał też w n a jsta rsz y m stad iu m rozw ojow ym języków słowiańskich, np. po ru sk u : Ide Jarosław Nowugorodu Ław r. r. 147. Jak o resztka trw a to do dziś: m a t m a o m o m *dom-ovi, podobnie flojioń -e- *dol-ovi.
W jęz y k u serbo-chorw ackim jest to stan do dziś norm alny: idem kući (idę do domu*. P or. też w pieśniach ludow ych częste użycia w rodzaju: Ode Marko n iz n o v u ćarśiju, dokle dodje dvoru Vilip ovu (pojechał M ar ko przez now y plac targow y, aż p rzy b y ł do dw oru F ilipa) pieśń Marko Kraljeuić i Filip Madzarin, w. 60, 61. Znana jest niem niej tak a kon stru k c ja z język a staroczeskiego: clovek pfisedici dom u v d o v i n u 12.
Z kolei spraw dźm y szczegółowo, jak w ygląda re p a rty c ja fu n k cji da- ty w nych i alla ty w n y ch w daw nej i dzisiejszej polszczyźnie w oparciu o dziedzictw o bazy p rain d o eu ro p ejsk iej. Otóż dativus, tzn. relacja do tycząca d esygnatów ożyw ionych, w y rażan a była w n ajstarszej polsz czyźnie przez bezprzyim kow y przypadek. N ajstarszy przykład: bogom modłą jeście w zdaw ali Kśw. av 10. S tan ten trw a do chw ili obecnej. N aw et w okresie gdy po przejściu od składni bezprzyim kow ej do przy- im ka *kt>, staropolskie k, k u poczęło bardzo silnie szerzyć się w relacjach allaty w n y ch , ale nigdy ten p rzy im ek nie w ta rg n ą ł do słów daw ania. Zna czy to, że p rzyk ład ó w ty p u on dał jest to k u bratu nie spotykam y w dzie jach polszczyzny. N atom iast słow a chodu i zbliżania (allatyw ne) w n a j starszej polszczyźnie posługiw ały się rów nież bezprzyim kow ym celow ni kiem . P rzy k ład em dla starej składni przy słowie zbliżania może być: Przylnąła jest kość miąsu m e m u (= p rz y lg n ę ła ś Pfl. 101, 6.
W ty m stan ie rzeczy m ożna tw ierdzić, że w tej n ajstarszej fazie polszczyzny nie było jeszcze d atiw u jako w yrazistej kategorii g ram a tycznej. Istn iał w te d y tylko ogólny allatiw , k tó ry obsługiw ał w szystkie 3 w ym ienione relacje: daw ania, m ów ienia i zbliżania. S y tu acja gram a tyczna b yła więc w tej epoce polszczyzny taka, jak a p an u je dziś w ję zyku fińskim . P odobny był zresztą stan w języku praindoeuropejskim i, rzecz jasna, rów nież w p rab ałty ckim .
Ale niebaw em w kroczył n a aren ę p rzyim ek *k~b. Był on przyim kiem allaty w n y m , przeznaczonym do sem antycznego uściślania te j' kategorii w w yp adkach, gdy m ogła zajść dwuznaczność. P rzyim ek ten oczywiście był słow em służebnym w sp ierający m zastany m orfem przypadkow y, więc p rze jął zw iązek rząd u celow nikow y. P ojaw ienie się jednak przy- im ka *k~b oznaczało w ydzielenie się dw u k atego rii przypadkow ych już gram atyczn ie odrębnych: 1. d a tiw u z końców ką celow nikow ą bez przy- im ka i 2. a lla tiw u z przy im k iem *kn>. W najstarszy ch zabytkach polsz czyzny (Kśw., Pfl., P puł.) jest to już stan panujący.
12 J. G e b a u e r, M lu v n ic e ce sk d p ro śk o ly s t f e d n i a u s t a r y ućitelske, Praga 1902 3, s . 255.
S tan poprzedni, tzn. brak w ykształconego allatiw u, objaw ia się w tym czasie już tylk o w nielicznych resztk ach językow ych, tzn. w Kśw. w 10-krotnym idzie tobie, w 16 form ach w P fl. i 9 w Ppuł. Są to n astępujące form y:
Kśw.: idzie tobie kroi zbawiciel cr 1, c r 22, idzie tobie ubogi cr 23, idzie tobie kroi ubogi cr 36/37, cv 12, idzie tobie kroi ś m i e m y c r 37/38, cv 13, idzie tobie kroi cv 11, kroi tw ó j idzie tobie cv 14.
Pfl.: Boże, nakłoń ucho twoje mnie 16, 7, Niewinowaci i prawi p r z y stali są mnie 24, 22, P rzydzi je m u sidło jegoż nie wie 34, 9, Nie p r z y chodzi mi noga p y c h y 35, 15, Miłosierdzie a prawda pośrzatła jesta jem u 84, 11 ( = <obie spotkały*), Światłość weszczdła jest p ra w e m u 96, 12 ( = hveszla*), przylnęła jest kość m ięsu m e m u 101, 6, I miłował zgłobę albo klątw ę i przydzie je m u 108, 16, Nakłonił ucho swoje mnie 114, 2, przystał jeśm św ia d ectw em tw o im 118 b, 31, Przydźcie mi, miłosierdzia tw oja 118 e, 77, Obrócicie sie m nie bojący sie 118 e, 79, Przylni ję z y k m oj k rta n iu m e m u 136, 7, przyrzeszeni opoce sędzi jich
140, 7, Chwała [...] lu d u p rzybliżającem u się jem u 148, 14.
Ppuł.: Przydzie je m u sidło jegoż nie wie 133, przystał w szej drodze niedobrej 139, Ż y w o t m oj p iekłu sie p rzybliży ł 348, bicz nie p rzy b liży się stanowi tw e m u 367, Nie przylnęło m i sierce złe 392, Bo nakłonił ucho swoje mnie 460, Przystał jest św iadectw om tw o im 476, P rzy ln i ję z y k k rtaniu m e m u 541, są p r z ytk n ie n i opoce sędzię jich 554.
W n astępn y ch zabytkach stan jest w yrów nany, p an u je ta m sem an tyczny d atiw (słowa daw ania) z b rak iem przy im k a i sem anty czn y alla- tiw (słowa chodu i zbliżania) z przyim k iem k, ku. S kładnia zaś słów m ó w ienia i kom unikow ania chw ieje się m iędzy tym i dw om a środkam i z przew agą jednak ty p u rzekł jest m nie n ad ty p em rzekł jest k u mnie.
Powoli jednak dochodzi do zastępow ania allatyw no-bliskościow ego k, k u przez latyw no-dalekościow e d o 13. Tak więc składnia alla ty w n a ty p u zbliżył się k u domowi zaczyna się zam ieniać n a now y latiw typu: zbliżył się do domu. Proces ten jest dość długi, zaczyna się w w. XV i trw a przez w. XVI, by w X V II w ykazać ju ż zw ycięstw o now ego u k ładu
13 Fakt, że *k~b służyło w język u p rasłow iań sk im celo m b liskim , zaś *do ce lom dalekim i fu n k cji kresu (term inativus), jest n ie w ą tp liw y , choć n iezb y t d o b it nie eksp on ow an y w slaw istyce. W język u starosłow iań sk im w y m ien io n y tu stan jest b ezw yjątk ow y np. p r is tę p iś ę u ćen ici k~b is v i g V çste fct> n e m u (K. Mar., Mat. 26, 17) (lativus b lisk ościow y), Petr-b ze id ë a se po nem u iz d a lece do d v o ra a ry ie re o v a , (K. Mar., Mat. 26, 58) (lativus d alek ościow y), p re tr-b p é v y że do konuca tu spasen-b
bgdet-b (K. Mar. 169, 10— 11) (term inativus). W w ięk szo ści języ k ó w sło w ia ń sk ich stan ten jest do dziś utrzym any, tzn. do słu ży g łó w n ie celom d a lek im lu b fu n k cji kresu, n ie zaś bliskim . Tak jest zw ła szcza po rosyjsku: exart> U3 Mockbm do J len u m p a d a (lub e JleH um pad), apMun doiu jia do petcw; a le oh n p u m ë ji ko Mne
z przy im kiem do. Nie znaczy to jednak, by zw ycięstw o przyim ka do w ty m układzie było zw ycięstw em dalekościow ego latiw u. W prost p rze ciw nie — przez pow olny zanik w XVI w. bliskościowego k u i przez roz wój do zanika też w ogóle rozróżnienie dalekości i bliskości p rzy rela cjach z plusem k ie ru n k u . W ten sposób relacje zrazu różniące się cechą bliskości ustaw ion ą opozycyjnie do cechy dalekości s ta ją się obojętne n a opozycję bliskość-dalekość i oznaczają teraz tylko plus kierunku. Taki ogólny plus k ie ru n k u m ożna nazw ać — w zgodzie z term inologią u g ro-fińską — latiw em lub direktiw em . Tak więc od w. XVI istnieje tylko dw uczłonow a opozycja: 1. d ativ u s z celow nikiem bezprzyim ko- w ym : dałem pieniądze bratu oraz 2. lativ u s z przyim kiem do: p r z y s u n ą łem stół do okna (daw na rela cja bliskościowa) lub: pojechałem do W a rsza w y (daw na relacja dalekościow a). P rz y słow ach kom unikacji za chow uje się w ahanie m iędzy obu składniam i. Można było już w XVI w. powiedzieć: powiedziałem bratu i powiedziałem do brata.
W reszcie w najnow szych czasach w idać w yraźną ten d encję szerze n ia się p rzy im ka dla w fun k cjach d aw ania (dałem to dla brata), co otw iera w dalekiej przyszłości p ersp ek ty w ę now ej relew ancji datiw u i a lla tiw u wobec siebie już ty lk o n a bazie przyim kow ej. Nie dziwi nas to zresztą, poniew aż niezaprzeczony je s t pow olny, w ciągu w ielu s tu leci dok o n u jący się w e w szystkich językach indoeuropejskich postęp od p rzy pad k ów końców kow ych do przyim ków .
LE D A T IF ET L’A LLA TIF
A l ’appui d es th éo ries de H je lm sle v et de N oreen concernant le cas flexion n el. l ’au teu r d ém on tre qu’il n ’y a pas de d ifféren ces fo rm elles en tre le datif et l ’allatif d an s le s la n g u es d e fa m ille fin n o -o u g rien n e (le fin n ois, le hongrois) et dans cer ta in es la n g u es in d o -eu ro p éen n es (le sanscrit, le litu an ien ) parm i lesq u elles aussi dans le s la n g u es slaves. Il n ’y a pas eu non p lu s de cette d ifféren ce dans les plus an cien s m on u m en ts écrits d e la la n g u e p olon aise: b o g o m (dat.) m o d ł ę jeście
ro z d a w a l i à côté d e id z ie t o b i e (allat.) król z b a w i c i e l (Ser mons de Mon ts S ain te- -Croix). P lu s tard l ’a lla tif sém a n tiq u e est ex p rim é par les p rép osition s ku et do
(à cô té d es v e r b a eu n d i et a p p r o x i m a n d i , p. ex. id z ie ku d o m o w i , z b l i ż y ł się do
domu-, à côté d es v e r b a d i c e n d i -, p o w i e d z i a ł e m bra tu à côté de p o w i e d z i a ł e m do b r a t a etc.). D ans le s lan gu es in d o-eu rop éen n es on aperçoit „un progrès lent, qui
s ’effe c tu e au cours d e p lu sieu rs cen ten aires [...] des d ésin en ces casu elles au x pré p o sitio n s”.
sk ład n i c e lo w n ik a b ezp rzyim k ow ego dla celó w b lisk ich : p r i b li ź it i se komu, j a mu
p r i s tu p i h p o z d r a v l j a j u ć i ga (przystąpiłem doń pozd raw iając go), a le dla dalekości
i k resu : p u t u j e m do B eograda (jadę d o B elgradu) doći do obalę (dojść do w y brzeża), r a t do ko n a ćn e p o b e d e (w ojna do ostateczn ego zw ycięstw a). Od X V I w. po c zyn ająca się p olsk a ek sp an sja p rzyim ka do na la tiv u s b lisk o ścio w y (allativus) jest w ię c zja w isk iem sp ecy ficzn y m w śród języ k ó w słow iań sk ich .