Widok Od event do cultivare
Pełen tekst
(2) 360. Sprawozdania. z porównania Ameryki z Europą streszczała się w tym, że w myśleniu o polityce kulturalnej na starym kontynencie okazaliśmy się w bardzo wysokim stopniu skoncentrowani na zachowywaniu tego, co mamy. Kultura europejska troszczy się, eksploruje i promuje swoje wielkie dziedzictwo, przeznaczając na to ogromne środki. Europejczycy mówili najwięcej o programach muzealnych i pracy z pamięcią. Natomiast Amerykanów interesowało to, co dotyczyło przyszłości. To znaczy skoncentrowani byli na tym, żeby nie przegapić momentu, w którym się rodzi coś nowego, żeby nie zaspać, nie zostać w tyle, żeby z działaniami kulturalnymi być w pulsie czasu i tego, co się w świecie dzieje. Wszystko jedno czy w Stanach Zjednoczonych, w Azji czy w Afryce, jeżeli coś intrygującego się pojawi, to my tam jesteśmy, bo to jest przyszłościowe. Niezwykle silnym elementem takiego ich myślenia, budowania różnych strategii, podporządkowywania temu później funduszy, tworzących się nowych instytucji i programów, było nastawienie rozwojowe — obserwować, co dzieje się w świecie kulturalnym i tworzyć think-tanki, współpracować, iść ramię w ramię z tym, co przyszłościowe. Dało mi dużo do myślenia o naszym europejskim podejściu do kultury. Niezależnie, czy zgadzamy się, że dziedziczymy różne anachroniczne instrumenty polityki kulturalnej, czy też nie, mam poczucie, że wszyscy coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, że żyjemy u progu czegoś nowego i że dokonuje się mimo wszystko jakaś rewolucja w naszym podejściu do kultury, myśleniu o niej. Trudno oczekiwać, żeby było tak, iż to ministerstwo tym „zarządza”. Warto i trzeba obserwować mapę nowych działań innowacyjnych w kulturze, które wychodzą od strony różnych niezależnych inicjatyw, podmiotów, oraz jak takie aktywności powoli, ale jednak systematycznie zmieniają nasze podejście czy rozumienie działań kulturowych. Sądzę, że w którymś momencie odciśnie to swoje piętno czy wręcz wymusi zmiany na wyższych szczeblach. Ciekawym zjawiskiem tego typu był dla mnie konkurs o Europejską Stolicę Kultury, który jest jedynie elementem szerszego procesu i rosnącej fali zmian w naszym kraju. Miasta stają się teraz bardzo ważnymi i silnymi ośrodkami tworzenia innowacji w kulturze, ambicji kulturalnych, nowych polityk kulturalnych. Miasta jako podmioty o określonych aspiracjach i potrzebach coraz bardziej rozumieją, że kultura nie jest tylko jakimś dodatkiem zasadniczego rozwoju, przydatnym promocyjnie, lecz stanowi ona sama w sobie duży potencjał rozwojowy, ma znaczenie dla budowania kapitału społecznego, kreatywności i modernizacji. Nie chciałbym tego myślenia zestawiać wyłącznie z tym, co określa się jako przemysły kreatywne, w nadziei, że będzie to nowy nurt czy strumień, który rozwiąże nam wiele problemów. Okazało się, że jest to jedynie wąski wycinek i to trudno sprawdzalny w wielu sytuacjach, natomiast zjawisko, o które mi chodzi, jest głębsze. Dlatego gdy na nowo stawiamy pytanie, na co chcemy wydawać środki publiczne, jak chcemy je organizować, jaką uprawiać politykę kulturalną, potrzebne są kompetencje w orzekaniu o nowych zjawiskach rodzących się w kulturze. Wyłaniające się tu zagadnienia układają się dwutorowo — z jednej strony mają aspekt pragmatyczno-finansowo-organizacyjny. Musimy więc na nowo organizować, finansować, zabezpieczać prawnie realizację wyzwań, które powstają w kulturze. Chodzi też o wykorzystanie tego, co już mamy, jako że coraz wyraźniej ujawnia się tutaj pewna dysproporcja. Dostaliśmy potężną dawkę środków europejskich, unijnych, ale również z norweskiego mechanizmu finansowego, aby budować infrastrukturę, na projekty „twarde” także w kulturze. Ale dopiero teraz, i to powoli, pojawiają się równolegle do nich programy „miękkie”,. Prace Kulturoznawcze 15, 2013 © for this edition by CNS. PK15.indb 360. 2013-10-30 11:16:46.
(3) Sprawozdania. 361. nakierowane na wypełnienie treścią tych skorup, które budujemy w postaci gmachów i innych, nowych przestrzeni działań kulturalnych. Tych środków jest dużo mniej i z czasem coraz drastyczniej będziemy odczuwali ich brak. Żeby zbudować gmach opery z funduszy europejskich, nie trzeba było mieć masterplanu na dziesięć lat merytorycznego działania. Wiadomo było, że będzie otwarcie, że będą pierwsze dwie premiery, ale co dalej? I bardzo często tak się dzieje, to znaczy dostaliśmy pieniądze na materialną infrastrukturę, ale zabrakło przemyślanego i realnego merytorycznego planu utrzymania oraz rozwoju tych instytucji. Daje to wiele do myślenia. Problem ten dotyczy nie tylko funduszy europejskich. Kultura współczesna w coraz większym stopniu celebruje zewnętrzną skorupę zdarzeń artystycznych, ich aspekt promocyjny czy wizerunkowy, a coraz mniej troszczy się o wewnętrzną zawartość, czyli — mówiąc starym językiem — wymiar duchowy tych zdarzeń. Niedawno w Kopenhadze usłyszałem od znajomych, że miasto ma wspaniały teatr. Zaproponowałem, abyśmy poszli zobaczyć tam spektakl, co wywołało konsternację, bo do oglądania jest jedynie budynek zaprojektowany przez słynnego architekta… A zatem także przed Wrocławiem, który rewitalizuje, poszerza i tworzy nowe przestrzenie kultury (w tym pięknie odremontowaną Halę Stulecia, Narodowe Forum Muzyki, teatr muzyczny Capitol i inne obiekty), stoi ważne pragmatyczno-ekonomiczno-organizacyjne wyzwanie. Dlatego konieczne są u nas nowe działania, które by obejmowały zwiększenie uczestnictwa w kulturze, zaktywizowanie mieszkańców — nie tylko miasta, ale też regionu, a przede wszystkim stymulowanie kreatywności i dynamiki rozwoju. To bardzo trudne zadanie, ale zarazem tylko jedna strona tej rzeczywistości. Druga, dla mnie równie istotna, to problematyka merytoryczna. Co tak naprawdę się zmienia, u progu czego jesteśmy? Nie roszczę tutaj pretensji do generalnej odpowiedzi na pytanie, co będzie za pięć czy dziesięć lat. Przed nami jednak perspektywa i realna próba budowania programu wspólnych działań kulturalnych w najbliższych latach, i to nie według jakiegoś masterplanu, bo — myślę — błędem byłoby zafiksowanie się już teraz na takim gotowym planie. Skoro zgadzamy się, że jesteśmy u progu budowania nowego, jeszcze nierozpoznanego, procesu, o którym do końca nie wiemy, dokąd nas prowadzi, to wskazana jest otwartość na zbliżenie się do tej tworzącej się rzeczywistości kultury i szukanie tam nowych odpowiedzi. Jest to istotniejsze dla przyszłego rozwoju miasta niż tworzenie wyabstrahowanych i skończonych wizji. Od wielu już lat intryguje mnie coś, co nazywam tęsknotą kultury za dziełem zbiorowym, która zdaje się nabierać dzisiaj nowej mocy. Bywały w kulturze okresy, gdy odwoływaliśmy do takiego dzieła zbiorowego, które — realizowane przez wiele podmiotów i na wielu poziomach — komponować się miało jako całość, jako wspólne dzieło sztuki. Zauważalna jest w tym podejściu interdyscyplinarność, przekraczanie gatunków sztuki, odchodzenia od festiwali poświęconych tylko jednej dziedzinie sztuki. Widzę w tym zalążek tendencji, która bierze się z czegoś głębszego. W pewnym momencie bardzo odseparowaliśmy sferę kultury, odcięliśmy ją od środowiska, w którym kiedyś była zanurzona. Bardzo wyspecjalizowaliśmy twórczość artystyczną, tak jak różne inne dziedziny życia. Teraz zatem następuje repulsja, odreagowanie, tęsknota za tym, żeby kulturę na nowo połączyć z nauką, z ekologią, z życiem społecznym, przedsiębiorczością, edukacją wreszcie. Takie holistyczne myślenie pociąga za sobą wiele konsekwencji — na przykład nie chodzi już tylko o kalejdoskopową różnorodność życia kulturalnego, lecz o syntezę, wspólne dzieła i wspólne ich komponowanie. Oczywiście nie da się już tego tworzyć wyłącznie na podstawie coraz bardziej anachronicznego artystycznego ego, wo-. Prace Kulturoznawcze 15, 2013 © for this edition by CNS. PK15.indb 361. 2013-10-30 11:16:46.
(4) 362. Sprawozdania. kół którego budowaliśmy od kilku stuleci sztukę. Przekonany jestem, że dzięki tworzeniu nowoczesnych form dzieła zbiorowego rodzi się nowy rodzaj artystów, bardziej empatycznych i otwartych na współpracę, współtworzenie, na dzieło zbiorowe. Dostrzegam w związku z tym powstawanie nowych jakości, na przykład dla artystów miasta — jak niekiedy ich nazywam — „laboratorium” staje się już nie pracownia malarska, medialna, rzeźbiarska czy inna, lecz miasto jako całość, jako żywioł wspólnoty, pamięci, przestrzeni, tożsamości. Coraz częściej pojawiają się próby komponowania w tej przestrzeni całości, w których tkwi nowy potencjał i rodzą się nowe ścieżki poszukiwań twórczych. Zdają się one prowadzić do myślenia o tworzeniu zbiorowym, o budowaniu większych twórczych zespołów i programów. Dzieła zbiorowego nie da się zbudować w krótkim czasie. Wymaga to myślenia w innej perspektywie czasowej i otwarcia na procesualność, na to, co jest długotrwałe i ma szansę rozwijać się właśnie w procesie. Z pewnością silniej niż potrzeby instytucji kultury, zamknięte w gorsecie rocznego programowania oraz budżetowania, będzie wymagało to myślenia o finansowaniu również takiego rodzaju przedsięwzięć czy projektów. Europejska Stolica Kultury akurat dobrze w to się wpisuje, bo to jest — na szczęście — paroletni projekt i w wypadku Wrocławia mamy trzy lata na to, żeby zbudować dzieło 2016 roku. Wydaje mi się, że takich programów i takiego myślenia o kulturze będzie się pojawiało coraz więcej, a w konsekwencji proces ten przełamie to, co od pewnego czasu jest swego rodzaju schorzeniem naszej kultury, czyli jej eventowość i festiwalizację. Nie jest to atak na pojedyncze festiwale, choć często już mi się taką łatkę „wroga festiwali” przypisuje. Mam na myśli ogólną festiwalizację kultury. Bardzo wiele środków przeznaczanych i w Polsce, i w Europie na kulturę przeznaczona zostaje na festiwale czy festiwalopodobne wydarzenia. Trzeba to zrównoważyć, czyli odnaleźć to, co kiedyś było w kulturze cultivare — organicznością. Moim postulatem jest przejście od event do cultivare. Kończąc już ten szkicowy obraz przemian w kulturze, daję wyraz przekonaniu, że taka potrzeba tkwi nie tylko po stronie twórców kultury i artystów, ale też odbiorców kultury. Nasi partnerzy na widowni, uczestnicy różnych wydarzeń kulturalnych oczekują, że potraktujemy ich poważniej, w tym także sensie, że nadzieje, które budzimy, wymagania, które im stawiamy, nie będą krótkotrwałe, doraźne. Nie chodzi tu jedynie o uzupełnienie czy poszerzenie uczestnictwa w kulturze o dodatkowe programy edukacyjne, lecz o naprawdę głębokie partnerstwo. Krzysztof Czyżewski. Polityka kulturalna a przyszłość w kulturze. Między uzurpacją a bezradnością Termin „polityka kulturalna” wzbudza ciągle spore emocje. Zapewne dzieje się tak za sprawą pamięci o przeszłości, gdy i sam termin, i to, co się za nim kryje, służyło realizacji przez państwo określonych ideologicznych celów. Twórcy polityki kulturalnej, zarówno dzisiaj, jak i w przeszłości, zawsze starają się kształtować przyszłość kultury. Dzieje się. Prace Kulturoznawcze 15, 2013 © for this edition by CNS. PK15.indb 362. 2013-10-30 11:16:46.
(5)
Powiązane dokumenty
Charakteryzuje się obecnością pojedynczej plamy ciem- nego barwnika, obejmującej II i III segment tułowia oraz I i II segment od- włoka, otoczonej białą pozbawioną barwnika linią,
Zastanów się nad tym tematem i odpowiedz „czy akceptuję siebie takim jakim jestem”?. „Akceptować siebie to być po swojej stronie, być
Przypominamy sobie, że Pan Jezus troszczy się o nas jak dobry pasterz o swoje owce.. My jesteśmy Jego ludem, owcami, które
2) In der Offenbarung des Johannes findet man keine besonderen chris- tologischen Entwicklungen. Es wird eine schon entwickelte Christologie vorausgesetzt. Beim Menschensohn,
Podczas reakcji spalania jeden atom wodoru łączy się z jednym atomem tlenu i powstaje jedna CZĄSTECZKA pary wodnej, której masa jest równa sumie mas obydwu atomów.. Ujedno-
Załamki P, jeśli są pojawią się na linii izoelektrycznej (bo brak QRS-ów).. Zdarza się, że mimo iż chcieliśmy jedynie przeprowadzić diagnostykę częstoskurcz się
Na diagramie sekwencji, przedstawionym na rys. 10, pokazano mechanizm współpracy oraz kolejność wykonywanych czynności przez obiekty biorące udział w procesie
Jeśli natomiast spółka inkorporuje rezerwy do kapitału 1 rozprowadzi 10 akcji nowych na jedną akcję starą, wartość rzeczywista 11 akcji będzie zbliżona do